środa, 18 września 2024

EPIZOD 264

 

Odziedziczona misja


Bardzo wczesny słoneczny poranek. Na niebie nie ma ani jednej chmurki, a niebo jest w wspaniałym błękitnym odcieniu. Dla części wojskowych ta noc była zdecydowanie za krótka.

Neczański generał właśnie wszedł do swojego gabinetu, trzymając kubek gorącej kawy. Oficer nie zdarzył dobrze usiąść na swoim krześle, a dostał informacje o połączeniu video, z Zekeren. Rudy przewrócił oczami i powiedział do siebie:
- No to czas zacząć ten dzień … - następnie generał odebrał połączenie mówiąc:
- Dzień dobry Książę, co z samego rana mogę dla Ciebie zrobić?
- Siemasz generale, rana? Czekaj … - odpowiedział Volaure z miną wskazującą na dezorientacje, a następnie dodał – O kurde 5:30, zasiedziałem się …. mniejsza … no fakt rzeczywiście już rano. Nie budzę?
- Nie Książę...
- Dobra słuchaj, rozmawiałem z inżynierami i doszliśmy do wniosku. - odpowiedział Volaure, a następnie odpalił mapę świata i zaznaczając punkt na niej na czerwono, powiedział: - Tutaj między Twoim obozem a obozem ludzi od Ashga jest duża dolinka, która idealnie się nadaje na smocze leża.
- Super.
- Jeszcze dzisiaj się tam pojawią i zaczną budowę.
- To bardzo dobre wieści, będą coś potrzebować?
- Pewnie oddziałów do obrony, jako Zekeren nie mogę im takowych zapewnić.
- Zapewnię im ochronę, mam pogadać tez z dowodzącym tam w obozie Króla?
- Tak, tylko takich co nie będą też gardzili inna pracą.
- Rozumiem, to da się zrobić. Książę ile potrwa budowa?
- To zależy, koło tygodnia minimum.
- To szybko, spodziewałem się miesiąca.
- Generale, nie mamy czasu, na tak długie zabawy, a moi inżynierowie i budowniczy poradzą sobie.
- Tak, jest. - odpowiedział Rudy, a następnie zapytał: - Kto będzie się opiekował potem obozem?
- Właśnie z tym sprawa wygląda tak, że oficjalnie to będzie obóz Ineeven, Ludzie Ankary dotrą tam pod koniec budowy. W praktyce to ma być mieszany obóz.
- Niech zgadnę Ineeven, Konware oraz Tochi Neko?
- Dokładnie tak.
- Pod dowództwem?
- Tu Cię zaskoczę generale pod podwójnym.
- Książę z całym szacunkiem to nie brzmi rozsądnie.

- Też tak myślałem, ale będzie tam jedna osoba z Zekeren która będzie dowodzić „cywilami” którzy będą ogarniać opiekę nad smokami, leżami itd. a druga od Ashgi ma dowodzić typowo wojskowo.
- Rozumiem, coś jak inżynierowie w obozie maszyn.
- Dobre spostrzeżenie generale, tak z założenia to ma być właśnie tak.

- No to może siąść, zobaczymy w praniu. I przemyślę których ludzi tam podesłać oraz pogadam z dowodzącym w obozie Ashgi.
- Myślisz o jakimś konkretnym oddziale?
- Tak, myślę, że mam dobrych ludzi do tego zadania.
- Dobrze, niech trafią tam jak najszybciej.
- Tak jest.
- Ah i jeszcze jedno, kiedy obóz stanie to nie podjeżdżajcie tam na Inuma.
- Czemu? - zdziwił się Rudy.
- Niektóre smoki lubują się w ich mięsie, a my nie mamy fiołkowego pojęcia jakie smoki zasilą ten obóz. - odpowiedział spokojnie Volaure, a następnie dodał: - Znam jednego z uwolnionych smoków i za niego mogę poręczyć za inne nie.
- Rozumiem, zadbam aby nie było żadnych Inuma w okolicy. Coś jeszcze?
- Wyjdzie w praniu, w zależności jakie smoki będziemy mieli do dyspozycji.
- Rozumiem.


************



Pół mroczny długi korytarz, którym nieśmiała wpadają pierwsze promienie słońca. Jeden z Kapitanów w pełnym oficerskim mundurze, idzie szybko i sprawnie korytarzem aż w końcu doszedł do sporych drzwi, w które stanowczo i głośno zapukał. Po dłuższej chwili drzwi otworzyły się i stanął w nich Kurai ubrany jedynie w jeansowe spodnie, pytając:
- Czego chcesz?
- Mam rozkazy mogę wejść? - powiedział Amis.
Na te słowa elektryczny neczanin wyszedł z pokoju na korytarz i zamknął za sobą drzwi.
- Rozumiem, że to znaczy nie … - powiedział Amis a następnie dodał: - Skąd wziąłeś browca, którego zabrał Moyoshi?
- To nie brzmi jak rozkazy… - odpowiedział chłodno Kurai, a następnie dodał: - Stał tam, nie był mój i to samo by usłyszał jakby zadał odpowiednie pytanie.
- Aha, czyli zgarnął bezpańskie piwo bez etykiety i teraz zdycha. - odpowiedział Amis robiąc klasycznego facepalma, a następnie dodał: - Do tego założył, że ostrość to chili …
- Tyle chciałeś?
- Nie, ale z racji tego, że Moyoshi nie wychodzi z kibla, ktoś musi ze mną odbębnić odprawę, dla poruczników. A że jesteś kapitanem to zgadnij kto dostał rozkaz od Rudego, że mi dzisiaj w tym pomaga?

- Dobra, ubiorę się i zejdę. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Tu mam dla Ciebie niespodziankę. - odpowiedział Amis, wyjmując spod marynarki jeszcze nie otwarty i nie wyjęty z folii kapitański mundur oficerski, wraz z niedużym czarnym tabletem.
- Przeginasz…
- Miej pretensje do Rudego, to jego rozkaz. - odpowiedział Amis, po czym dodał: - Jak się sprężymy to będzie jakieś 40-45 minut … przeżyjesz …. Aha … Na tablecie masz informacje, bądź łaskaw je przeczytać przed odprawą.
Kurai nic mu już nie odpowiedział, tylko wziął rzeczy i wrócił do pokoju, aby po dłuższej chwili wyjść z niego w oficerskim mundurze. Tym samym elektryczny neczanin ma na sobie niebieska marynarkę, na długi rękaw, z wysokim kołnierzem i zapinana z boku, o czarnych guzikach, dodatkowo ma czarne jeansowe spodnie i wysokie czarne wojskowe buty. Całości dopełnia ozdoba z srebrnego łańcuszka, zaczepionego o pierwszy guzik marynarki i idący do lewej kieszeni.
- Kurde, zajebista różnica, powinieneś tak chodzić na co dzień. - powiedział Amis.
- Taaaa…. Idziemy? - odpowiedział chłodno Kurai, który jednocześnie przeglądał zawartość tabletu.
- Rudy kazał mi zrobić zdjęcie na potwierdzenie. - powiedział Amis wyciągając telefon.
- Skoro musisz …
- Muszę, muszę.



************



- Panie... - stwierdził pokornie Damu, podchodząc do władcy.

- Jak o smokach to już słyszałem … - odparł spokojnie Chifuin zażywający leczniczej kąpieli w gorącym źródle, znajdującym się w masywnej i ciemnej kamiennej komnacie. Panuje tutaj dość wilgotna, a zarazem gorąca atmosfera. Po chwili władca dodał: - Hei’an nadal wyżywa się na jeńcach?

- Tak Panie. - odpowiedział pokornie generał, a następnie dodał: - Według naszych obliczeń „To” stanie jest nad kanionem.
- Świetnie, bliżej terminu zaplanuj mi transport, chce być przy tym. Oraz życzę sobie abyś był moim osobistym ochroniarzem.
- Tak jest.



************



Minęło sporo czasu i Kurai wrócił do swojego pokoju i praktycznie od razu zdjął marynarkę od munduru. W łóżku nie było już wodnej neczanki, ale w łazience było słychać lecącą wodę, sugerującą, że ktoś bierze prysznic. Elektryczny neczanin zdjął buty, odpiął kilka pierwszych guzików białej koszuli, a następnie wyjął coś z szuflady, schował to do tylnej kieszeni spodni, jednocześnie wyjmując z kieszeni telefon oraz tablet, które położył na stole, a następnie cicho wszedł do łazienki. Jest tam pełno pary od lecącej ciepłej wody, za szklaną szybą oddzielającą cześć prysznicową jest naga Rina, z rozpuszczonymi włosami, jednak szyba zaparowała na tyle, że widać zaledwie jej obrys, który przypomina cień. Po chwili stanął w wejściu do strefy prysznicowej.
- Kurai … za długo tutaj siedzę? - powiedziała zaskoczona Rina, która akurat odwróciła się, przodem do niego i delikatnie się zasłaniając. Jednak jej ponętne skąpane w wodzie piersi są doskonale widoczne i niezmiernie kuszące jak i mokre. Jej złoty wisiorek gwiazdy znajdujący się na szyi pięknie błyszczy, a krople wody jedynie dodają mu uroku, jak i sprawia, że jej piersi wraz z nim tworzą doskonałą całość.
- Nie … Hmm… Co powiesz aby przyjemnie zacząć dzień? - powiedział Kurai, podchodząc bliżej Riny, która nie zakręciła lejącej się wody, i swoimi żółtymi oczętami ufnie patrzyła mu głęboko w oczy.
- To … to w nocy nie było przyjemnie?
- Tego nie powiedziałem, a nawet powiedziałbym, że wróciłem po więcej...
Następnie neczanin, bardzo namiętnie i pieszczotliwie pocałował swoją ukochaną w usta, jednocześnie obejmując jej nagie i mokre ciało i napierając na nią. Wkrótce oboje byli doszczętnie mokrzy, a oparta o ścianę prysznica neczanka, jednocześnie obejmowała swojego ukochanego, nogami w pasie oraz rękami w okolicach barku i szyi. Tym czasem on obdarzał ją kolejnym długim i głębokim pocałunkiem jednocześnie pieszcząc jej kuszące kompletnie nagie ciało.
- Ku…
W tym momencie neczanka dostała kolejnego namiętnego całusa prosto w rozpalone usta, który skutecznie przerwał jej wypowiedz.
- Cichutko … - odpowiedział elektryczny neczanin, jeszcze bardziej przyciskając ukochaną do ściany i delikatnie całując jej szyję, a ręce trzymając na jej udach.


************



Delikatnie zaspani Hachi i Otachi ubrani jedynie w spodnie w moro od munduru i czarne t-shirt, idą z ręcznikami i mydłami do strefy prysznicowej. Ich pokój w obozie nie posiada prysznica, a jedynie toaletę. Idąc mijają zarówno innych zwykłych wojskowych jak i poruczników.

- Nie chciał bym mieć z nim do czynienia na co dzień. - powiedział jeden z poruczników, rozmawiający z drugim oficerem.
- Weź dalej mam ciarki. - odpowiedział drugi porucznik.
- Jak na mnie spojrzał, to myślałem, że będę miał spodnie do wymiany…
- Siema o kim mówicie? - zainteresował się Hachi, przechodzący obok.
- O nowym Kapitanie. - opowiedział pierwszy porucznik.
- Nowym Kapitanie? - dodał Otachi.
- Też byliśmy w szoku, Kapitan Moyoshi nie pojawił się na porannej odprawie, a zamiast niego był jakiś nowy kapitan o srebro-białych włosach. - powiedział drugi porucznik.
- Uważajcie na Niego. - dodał pierwszy oficer a następnie obaj odeszli.
- Ziom, Nasz numer wyszedł. - stwierdził Hachi, przybijając piątkę z bratem.

- I zajebiście, oby tylko Kurai nie zabił Nas za dodatkowy obowiązek. - dodał Otachi.

- E tam, myślę, że to zlewa… a żart był prima sort… a to doceni, nawet jak powieje chłodem
- Oj tak, ale że też tak ławo dał się podejść.
- W sumie to załatwiliśmy go dwa razy – odpowiedział Hachi szczerząc kły.
- Możemy uznać, że jesteśmy kwita.
- Ciekawe jaki numer wywinął Rudemu, że ten ogarnął sos.
- Nie chce wiedzieć i mam nadzieje, że my nie przegniemy tak aby Rudy wywijał nam numer…
- O to to Bro … z Rudym się nie zadziera…
- Mam wrażenie, że On jak był młodszy to też lubił zabawę w naszym stylu
- Mogło tak być, Amis i Moyoshi to też nie złe ziółka były…
- Tych historii po browcu chętnie bym posłuchał.



************



Generał Rudy zasiada w swoim gabinecie. Bystre słońce wpada przez jedno z okien i doskonale rozświetla cały pokój, a generał jak zazwyczaj jest zajęty papierkową robotą. W ten rozległo się pukanie do drzwi, Rudy dość odruchowo spojrzał na zegarek a następnie powiedział:
- Wejść.
Drzwi od gabinetu otworzyły się, i wszedł elektryczny neczanin ubrany już w swoją wersję munduru zwykłego szeregowca. A to oznacza, że ma na sobie granatowe jeansy, czarny t-shirt oraz koszulę w moro z podwiniętymi rękawami.
- Świetnie, że jesteś czekałem na Ciebie, siadaj. - powiedział Generał, jednocześnie pokazując na krzesło bliżej okna.
Kurai, bez słowa usiadł w wskazanym miejscu, a jego przełożony kontynuował: - Jak wszystko dobrze pójdzie to będę miał dla Was misję, ale o tym za chwilę. Jak odprawa poruczników?
- Ujdzie. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Myślałem, że dotrzesz tu w oficerskim mundurze. Byłeś w nim w ogóle?
- Na odprawie byłem w nim, zresztą Amis robił fotę, twierdząc, że chciałeś. - powiedział chłodno Kurai, a następnie dodał: - Szybko skończyliśmy odprawę i był tez czas na przebranie się.

- Amis powiedział, że ogarnęliście odprawę w 35 minut. A zdjęcia jeszcze nie przysłał, ale upomnę się o nie - odpowiedział Rudy, a po chwili, jednocześnie piszcząc sms, dodał: - Może chcesz prowadzić je częściej?
- Nie, wolę być z oddziałem na froncie.
- Takiej odpowiedzi oczekiwałem. - powiedział Rudy z uśmiechem.

W tym momencie rozległo się pukanie kolejne pukanie do drzwi.
- Wejść. - powiedział Rudy.
- Sir, wzywał nie pan. - odezwał się przybysz, ubrany w mundur oficera niższego stopniem. Dodatkowo ma on tęczowe włosy, różowe oczy, oraz masę małych metalowych kolczyków w uszach, jak i jeden w dolnej wardze.
- Świetnie, że jesteś, siadaj. - powiedział Rudy, a następnie bardzo szybko dodał: - Panowie znacie się?
- Nie Sir. - powiedział przybysz, który jeszcze nie usiadł
Natomiast Kurai jedynie pokręcił przecząco głową.
- To przedstawcie się sobie po wojskowemu. - zaproponował Generał.

Na te słowa elektryczny neczanin podniósł się, jednocześnie okazało się, że przybysz jest wyższy od Kurai’a. Wkrótce przybysz wyciągnął prawą dłoń powiedział:
- Porucznik Taakat Hayili.
- Kapitan Kurai Nozaryu. - odpowiedział drugi, również wyciągając dłoń i odwzajemniając uścisk dłoni.
- Zaraz, to Ty jesteś tym kapitanem o którym opowiadano po odprawie. - stwierdził Taakat, a po chwili siadając dodał: - I chyba tym typem co z był ze smokiem w obozie.
- Tak, to dokładnie ta osoba. - wtrącił Rudy.
- Nie kojarzę Cię z odprawy. - powiedział chłodno Kurai.

- Miałem warte, zwykle po niej i tak jeszcze jestem na prawie godzinie odprawy, a dzisiaj skończyłem warte to było już po odprawie. - odpowiedział Taakat.
- Moyoshi i Amis czasem potrafią się rozgadać. - potwierdził Rudy przewracając oczami, a następnie dodał: - Co do porucznika i skojarzeń, to możliwe, że Kiazu Ci o nim opowiadała.

- Niech zgadnę, to sparing partner Kiazu? - odpowiedział chłodno Kurai.
- Dokładnie tak. - powiedział Generał.
- Sir, po co Nas wezwałeś? - zapytał z zaciekawieniem Taakat.
- A tak, widzicie obóz Heyvanlar, który jest bliżej krańca świata, zaobserwował po drugiej stronie kanionu jakaś dziwną wieżę. Ponoć wieczorami świeci na zielono-żółto i pojawiła się znikąd oraz nie wiedzą co jest w środku. - opowiedział spokojnie generał.

- Nie mogli sprawdzić o co z nią chodzi? - zapytał Taakat.
- Tutaj sprawy się komplikują. - powiedział Rudy, a następnie dodał: - Po pierwsze wysłali pod wieże czteroosobowy zwiad i wyobraźcie sobie, że wieża nie wpuściła ich do środka. Zrobiła to dopiero kiedy zebrali trzy oddziały i było na miejscu 10 osób. ALE oni tam weszli i nie wyszli, a obóz Heyvanlar nie ma z nimi kontaktu, od momentu przekroczenia progu wieży, więc tutaj proszą Nas o pomoc, gdyż słyszeli o pewnym neczańskim oddziale który poradził sobie z Pisoca i nie boi się podjąć takich misji.
- Kiedy Ci potrzebna pomocna dłoń, to po neczan dzwoń. - zażartował Takaat.
- Coś wiadomo o tej wieży? Jakieś wzmianki, legendy, pogłoski? - zapytał Kurai.
- Ponoć przejrzeli wszystkie dostępne źródła i nic nie znaleźli. - odpowiedział Rudy.
- A Biblioteka Ksiąg Zakazanych? Może tam coś będzie. - zaproponował Kurai.
- Pomysł dobry, ale od początku wojny nawet ja nie mam tam dostępu, Królowa bardzo mocno broni zgromadzonej tam wiedzy. Obecnie mają tam dostęp tylko władcy po stornie Ankary. A władcy nie wiem czy będą skorzy do pomocy. Nawet jakby któryś się już tam pofatygował, to znając przepływ informacji nie liczyłbym, że dowiemy się na czas. - powiedział Rudy.
- Wracając do oddziału, co walczył z Pisoca, to czemu tamten oddział nie może iść? - spytał Taakat.
- Ależ idzie, widzisz to oddział Kurai’a miał tę misję, a z racji tego, że potrzeba więcej ludzi, wpadłem na pomysł aby na czas misji połączyć wasze oddziały w jeden oddział, pod dowództwem Kapitana. - odpowiedział Rudy, a następnie dodał: - Co Wy na to panowie?
- Sir, jeśli Pan Kapitan się zgodzi to mój oddział będzie gotowy. - powiedział Taakat.
- Zakładam, że mój oddział tak czy siak idzie, na tę misję. Więc pozostaje kwestia tego z czyim odziałem, chcielibyśmy współpracować. - powiedział chłodno Kurai, a następnie dodał: - Skoro, to sparingowiec Kiazu, to zakładam, że poznał jeszcze innych członków mojego oddziału, a to ułatwi sprawę. Plus Kiazu nie jest łatwym przeciwnikiem, a skoro dotrzymywał jej kroku to on również nie jest łatwy.
- To się zgadzasz? - zapytał wprost Rudy.
- Tak. - odpowiedział Kurai, a następnie dopowiedział: - Tylko Taakat zmienia mundur.
- Tak jest! - odpowiedział Taakat, a następnie mimochodem dodał: - Na każdą misję w terenie zakładam mundur szeregowca.
- Świetnie zatem sprawa wygląda tak, ruszacie koło 14 i oba oddziały mają być spakowane i gotowe do drogi. Warty i inne obowiązki Waszych ludzi, przejmuje ktoś inny w obozie. Za to Wasze oddziały mają się zapoznać ze sobą jeszcze przed wyruszeniem.
- Tak jest. - odpowiedzieli zgodnie oficerowie.
- Daruję Wam odprawę przed wyruszeniem zatem, celem waszej misji jest dostanie się do wieży, zbadanie tego co jest w środku, przeżycie i wrócenie do obozu. Dodatkowo tam będziecie iść jakieś 3 dni może 4. Nie będziemy Was stale podsłuchiwać, ale dwa razy dziennie chce mieć raport. „Stały” nasłuch zacznie się jak będziecie 4 godziny drogi od wieży, co za tym idzie jak wejdziecie do wieży sami jej już nie wyłączajcie. Nie wiemy co tam na Was czeka, ale dajcie z siebie wszystko abym nie musiał wysyłać tam kolejnych oddziałów po Wasze nieśmiertelniki.
- Tak, jest! - ponownie oficerowie zgodnie odpowiedzieli, a następnie Kurai dodał: - Ile dajesz nam czasu, za nim wyślesz wsparcie?
- Dobre pytanie. - odpowiedział Rudy, po czym się zamyślił: - Powiedzmy 5 dni. Jeśli przez 5 dni od momentu utraty łączności nie dacie znaku życia, to wyśle oddział ratunkowy.
- Ok. - odpowiedział Kurai.

- A, właśnie, to raczej oczywiste, ale zaznaczę jeśli cokolwiek stanie się z Kurai’em, że nie będzie wstanie dowodzić, to Ty Taakat, przejmujesz dowodzenie i bierzesz odpowiedzialność za oddział, i nie daj im sobie wejść na głowę. - powiedział Rudy.
-Tak jest Sir. - odpowiedział Taakat.
- Dobra Panowie wiecie co robić to do roboty.
- Generale, chce słowo na osobności. - powiedział chłodno Kurai, a potem dodał: - Taakat, za godzinę bądźcie na dachu budynku DB02.
- Tak jest Kapitanie. - odpowiedział Taakat, po czym wyszedł z pomieszczenia i zamknął drzwi za sobą.
- Czy to nie dach budynku w którym mieszka Kiazu z siostrami? - zapytał Rudy.
- Tak, to ten.
- Czemu tam?
- Zapewne tam będą jedli śniadanie.
- Sprytne… Dobra co chciałeś?
- Nawiąż szyfrowane połączenie z biblioteką.
- To nie ma sensu, nie dostaniesz się tak o. A to, że znasz Volaure nie pomoże. - odpowiedział Rudy, a następnie po chwili patrzenia w oczy kapitanowi, przewrócił swoimi oczami,westchnął i powiedział: - Heh … Dobra, zadzwonię i tak Cię nie przekonam.

Następnie generał wziął laptopa otworzył go i nawiązał połączenie z biblioteką. Wkrótce na ekranie pojawił się się starszy mężczyzna o białej brodzie do piersi, ubrany zieloną szatę z kapturem, który skutecznie zasłania resztę jego twarzy.

- Generale, twoja przepustka jest już nie ważna, nic nie mogę dla Ciebie zrobić i nie mamy o czym rozmawiać - odezwał się staruszek.
- Ale ze mną masz o czym. - wtrącił chłodno Kurai.
- Znam ten głos. - odpowiedział staruszek.
Na te słowa zaskoczony i mocno zdziwiony generał przesunął laptopa w taki sposób, że widać siedzącego Kurai’a.

- Tak myślałem, że to Ty, nie wychowany Młody Panie. - powiedział Staruszek.
- Tirhugentoshokan, poszukaj informacji o wieży, świecącej zielono-żółtym światłem w której znikają ludzie. - powiedział chłodno i twardo Kurai.

- Oraz ta wieża nie pozwala wejść do siebie mniejszej grupie niż 10 osób. - dodał Rudy, dalej patrzący z niedowierzaniem.
- Tak Młody Panie, przejrzę tropy i odezwę się. - odpowiedział Tirhugentoshokan.
- Informacje, przekaż generałowi i to z nim wymieniaj informacje na jej temat. - powiedział Kurai.
- On nie ma uprawnień, Młody Panie.
- Ale ja tak i obaj doskonale wiemy, że możesz mu przekazywać informacje. Mogę wyznaczyć osobę, która zbiera i wymienia informacje w moim imieniu.
- Masz rację Młody Panie … młody i dalej nie wychowany ...
- Tirhugentoshokan, to Generał Rudy w tej konkretnej sprawie jest taką osobą zrozumiałeś?
- Tak, tak. Przydałoby Ci się dużo ogłady i szacunku do starszych…
- Nie masz co robić?
- Mam Młody Panie … Odezwę się jak znajdę informacje. - odpowiedział staruszek rozłączając się.

- Ale jak? - zapytał bardzo mocno zaskoczony Rudy.
- Normalnie, i spokojnie mojej przepustki, królowa nie wyśledzi. - odpowiedział chłodno Kurai wstając.
- Czekaj czyli masz przepustkę od Sumi!?
- Tak i dobrze radzę Ci nie rozpowiadaj o tym, jak i o tym co tu zaszło. - odpowiedział twardo i bardzo mroczno i chłodno Kurai.
- Spokojnie, jakoś nie marzy mi się abyś zmienił moje życie w koszmar. - odpowiedział Rudy, który nadal jest w szoku.
- Dobrze. - odpowiedział Kurai, prawie wychodząc z gabinetu.
- Kurai…
Na te słowa neczanin zatrzymał się w drzwiach i odwrócił się do dowódcy.
- Dzięki za pomoc. - powiedział Rudy, a po chwili dodał: - To był dobry pomysł z biblioteką.
- Spoko. - odpowiedział Kurai, wychodząc z gabinetu.
- Im dłużej go znam, tym bardziej się zastanawiam co On jeszcze w sobie skrywa i jak wiele jeszcze można się nim zaskoczyć… - zamyślił się generał, a potem dodał dalej w myślach: - Jednego jestem pewien, ten koleś nie przestanie mnie zaskakiwać. A jego chłód i mrok sprawia, że nie chce się wyciągać z niego tej wiedzy na siłę. Mam nadzieje, że poradzi sobie z 10 osobowym oddziałem i że Taakat wiele dobrego od niego się nauczy. Hmmm …. Oby porucznik nie musiał przejmować władzy, Kiazu jest tak mocnym żywiołem do opanowania, że nawet dla wyższych rangą oficerów jest wyzwaniem, a z takim podwładnym Taakat jeszcze nie miał do czynienia. Chyba Kurai tylko sobie z Nią „radzi”. Chociaż nie raz przysłuchiwałem się tym starciom charakterów i nigdy to nie jest łatwe. Diuna też potrafi pokazać pazurki, ale z nią łatwiej sobie poradzić niż z Kiazu… Uff… Ta misja będzie dla nich wszystkich ciekawym i uczącym doświadczeniem i nie lada sprawdzianem… A tak Amis wysłał mi sms i jak widzę wygrałem, i Amis po raz kolejny się przekonał, że są momenty, że z rozkazami nie dyskutuje i wykonuje posłusznie, nawet jak mu nie leżą. Jednak nie można z tym przegiąć. Nawet ja nie znam jeszcze tej granicy, ale jestem zadowolony z tego jak sobie radzi i dobrze dowodzi oddziałem oraz, że mimo wszystko nie mam z nim większych problemów. Oraz doskonale wie na ile u kogo może sobie pozwolić.


************



Jeden z obozowych dachów. Piękne słońce świeci, a betonowy dach sprawia, że jest tam jeszcze cieplej. Na szczęście wieje przyjemny i jeszcze delikatnie chłodny wiaterek, który jeszcze nie zdążył się ogrzać. Oraz jeszcze jest trochę cienia dzięki „budce”, która jest wejściem na klatkę schodową. Na tym sporym dachu w cieniu na kocu zasiada Rina, z zaplecionym warkoczem i pełnym neczańskim mundurze, oraz Hachi i Diuna, w dwóch kucykach i swojej wersji munduru. Dodatkowo na tym samym kocu tylko, że na słońcu siedzi Kiazu, a na betonowym ogrodzeniu zasiada Otachi, który napawa się wiatrem. Wszyscy jedzą właśnie śniadanie i cieszą się początkiem dnia. Znajdują się trochę z boku klatki schodowej więc nie widzą kto wchodzi na dach, póki osoba nie wychyli się, albo nie skręci za budkę.

- Tak to ja mogę spędzać każdy dzień. - powiedziała Diuna, przeciągając się.
- Tu się, zgodzę… też doceniam ten Nasz zwyczaj. - dodał Hachi.

- A ja się ciesze, że chłodny wiatr od nocy jeszcze pozostał. - dopowiedział Otachi, którego włosy są targane przez wiatr.
W tym momencie neczański oddział usłyszał jak otwierają się drzwi od klatki schodowej. Nie trzeba było długo czekać jak ich oczom ukazał się ich dowódca.
- Siemasz Ziom. - powiedzieli zgodnie Bracia.
- Cześć Kurai. - dodała Diuna.
- Hejo. - dopowiedziała radośnie Kiazu.
- Hej, jadłeś już śniadanie? - zapytała Rina.
- Cześć Wam. - odpowiedział Kurai, a po chwili podchodząc bliżej dodał: - Nie, jeszcze nie jadłem.
- Gadałeś już z Rudym? - zainteresowała się Diuna.
- Tak. - odpowiedział Kurai, biorąc talerz i parę kanapek, a następnie stanął oparty o murek nie daleko Otachiego i powiedział: - Na wstępnie, chciałem Was pochwalić za ostatnią misję. Wszyscy spisaliście się na medal. Dodatkowo Otachi, świetnie zająłeś się Qi’ra oraz powierzonym zadaniem.
- Ooo! Dzięki Ziom. - wtrącił Otachi.
- A Kiazu nie podejmowała walki bez potrzeby, szybko opanowywała swoje nerwy oraz kiedy zaszłą taka potrzeba to dopiero stanęła do boju, a tak to wykonywała swoje zadanie.
- Oho, ktoś tu jest ze mnie dumny! - powiedziała entuzjastycznie Kiazu.
- Ej a ja to co? - wtrąciła Diuna.
- Hachi, doskonale zadbałeś o nasze rzeczy i dopilnowałeś aby wróciły z Nami do obozu. Diuna, dobrze radziłaś sobie z zamkami, które działały na zasadzie pułapek mocy.

- Zaraz w piórka obrośniemy Ziom. - powiedział Hachi.
- NO! I tak ma być. - dodała Diuna

- Rina, bardzo dobre leczenie smoków, które było wręcz nie wyczuwalne …
W tym momencie drzwi od klatki chodowej otworzyły się ponownie. Po chwili okazało się, że na dach wszedł Taakat, dalej ubrany w oficerski mundur, wraz z innymi trzeba facetami.
- O Hej Taakat! - wykrzyknęła radośnie Kiazu.
- Hej, hej … ciekawą miejscówkę tutaj macie. - powiedział porucznik.
- A co to za zlot? - spytała Diuna.
- Kapitanie nie powiedział, im sir jeszcze? - zapytał Taakat.
- Nie jeszcze nie. - odpowiedział Kurai.
- To tak jak ja. - dodał z uśmiechem porucznik.
- Co się tu dzieje? - zapytał najwyższy przybysz, który jest co najmniej o głowę wyższy od porucznika. Ma On kręcone ciemnobrązowe włosy oraz zielone oczy.
- Po pierwsze, Taakat i reszta oddziału porucznika… Mam na imię Kurai i zwracajcie się do mnie po imieniu, a nie „per kapitan”. - powiedział Kurai odstawiając talerz.
- Tak jest! - odpowiedzieli zgodnie wojskowi.
- Po drugie jak chcecie możecie dołączyć do naszego śniadania. - dopowiedział Kurai.
- Dzięki my już jedliśmy, ale nie przeszkadzajcie sobie. - powiedział Taakat.
- To tak, to Kiazu, Rina, Diuna, Otachi, a ja to Hachi. - wtrącił pokazując ręką odpowiednie osoby, Hachi.
- To ja jestem Taakat. – odpowiedział oficer, a po chwili z uśmiechem dodał: - Część z Was już mnie zna.
- Ciekawe skąd? - spytała Diuna.
- To mój sparing partner, którego generał przysłał mi w nagrodę. - dodała dumnie Kiazu.
- Tak było. - powiedział Taakat, a następnie mrugając okiem dodał: - I mamy nawet kilka fajnych zdjęć, ze starcia.
- Ja jestem Issah. - powiedział najwyższym przybysz.
- Key’leanem, miło mi Was poznać. - dodał mężczyzna wzrostem równym z Hachim i Otachim. Ma On zielone krótkie włosy o czerwonych końcówkach i niebieskie oczy.
- Mnie zwą Stevenen – powiedziałam mężczyzna o bardzo krótkich jasnych włosach, i brązowych oczach.
Każdy z przybyszy na oko wygląda że ma jakieś 25-29 lat, oraz każdy prócz porucznika jest ubrany w pełny męski neczański mundur. Mianowicie w luźne spodnie w moro, czarny t-shirt, koszulę na długi rękaw w moro oraz wysokie czarne wojskowe buty.

- Po trzecie, nasze dwa oddziały mają wspólna misje. - powiedział Kurai.
- Oho! - zainteresowało się neczańskie rodzeństwo.
- Generał, dzisiaj rano na czas misji połączył Nas w jeden oddział pod dowództwem Kurai’a – Powiedział Taakat, a następnie dodał: - Mamy zbadać pewną wieże, w której znikają ludzie i jest parę dni drogi stąd.
- To już rozumiem, czemu wpadliście do Nas na śniadanie. - powiedziała Diuna.
- Kto u Was czym włada i jaką ma role w zespole? - zapytał Stevenen.
- Ja ziemia, Otachi wiatr i jesteśmy trochę tankami. - powiedział Hachi.
- Kiazu ogień i jest klasycznym DPS’em. - dodał Otachi.
- Kurai elektryczność i również jest DPS’em – kontynuował Hachi.
- Diuna psychomoc/światłość oraz Rina woda, obie są supportem. - dopowiedział Otachi.
- Zwłaszcza Rina to support oraz healer. - dodał Hachi.

- OOO… elektryczność i woda. - Zaciekawił się Stevenen.
- No proszę, dwie najrzadsze moce jakie można spotkać są w jednym oddziale. Kurai, chętnie zobaczę Cię w akcji - dodał Taakat.
- Ziom, byłeś w obozie jak była burza i walka na bestie żywiołu? - Zapytał Hachi.
- Byliśmy na misji, jedynie słyszałem opowieści. - odpowiedział porucznik
- No to jednym z walczących był właśnie Kurai. - dodała dumnie Kiazu.
- Brzmi zajebiście dobrze. - powiedział Taakat, a następnie dopowiedział: - Wracając do tematu to tak ja władam woda i wydaje mi się, że w Waszym języku jestem DPS’em. Issah włada lodem i obrona to jego konik.
- Ja władam ogniem i zadaje duże obrażenia w krótkim czasie - powiedział Key’leanem.
- Za to ja władam metalem i jestem pomieszaniem obrońcy, dużych obrażeń i delikatnie leczenia, ale to ostanie to zdecydowanie nie moja bajka. - powiedział Stevenen.
- No to mamy ciekawy zestaw ludzi. - powiedział Taakat, a następnie dodał: - Przed wyjściem na misję chciałbym przetestować Rinę i sprawdzić co potrafi.
- Nie wiem czy to dobry pomysł Ona tak średnio w walkę. - powiedziała Diuna.
- Przepraszam, ale przed misją mam jeszcze zadanie do wykonania… - wtrąciła pokornie Rina.
- Generał, powiedział, że nasze warty i obowiązki przejmują inni w obozie. - powiedział Taakat.
- Ziom, to nie tak, widzisz Rina, przed wyruszeniem robi nam „lunch” na wynos. Taki ma zwyczaj, zresztą Ru… generał o tym wie… - powiedział Otachi.

- Rozumiem, to może przygotować teraz, a potem zabiorę na testy, mam nawet jedno fajne miejsce w okolicy obozu. Kap… Kurai co Ty na to? - spytał Taakat.
- Jeśli sama się zgodzi, to ja nie mam nic przeciwko, obcowanie z osobą o tej samej mocy jest uczące. - odpowiedział Kurai.
- Rina? - powiedział Taakat.
- Hmm… no dobrze, może tak być… - odpowiedziała speszona Rina.
- Świetnie! Dobra to ile czasu potrzebujesz na zrobienie tego co chcesz oraz spakowanie się przed misją? - Zapytał entuzjastycznie Taakat.
- Z półtorej godziny… - powiedziała niepewnie Rina.

- To działaj. - odpowiedział porucznik.
Na te słowa Rina wstała, otrzepała się i udała się do wyjścia z dachu. Po chwili namysłu Otachi zeskoczył z murka i udał się za siostrą.
- Macie mapę? - Zapytał Taakat.
- Jasne. - odpowiedział Hachi wręczając mapę którą wyjął z kieszeni.
Porucznik otworzył mapę, znalazł obóz w którym się znajdują, złożył mapę w taki sposób, aby on i okolica były na wierzchu mapy, a następnie pokazując jedno miejsce na mapie powiedział:
- My jesteśmy tutaj, a miejsce o którym mowie jest tutaj.
- Ten zburzony budynek jakąś godzinę drogi od obozu? - Zapytał Hachi.
- Tak, tam jest dobry zbiornik wodny, w którym zobaczę co potrafi. - powiedział Taakat, a po chwili dodał: - Skoro nie mamy już odprawy to idąc na misje możecie zahaczyć o Nas, a potem pokierujemy się dalej. To nie duża zmiana trasy.
- Ok. - odpowiedział Kurai.
- W sumie tu będzie dobre miejsce na obóz. - powiedział Hachi pokazując nie wysokie góry dalej za ruiną budynku, a następnie dodał: - Bo następny dobry punkt będzie dopiero tutaj, a to jakieś z 7 do 9 godzin marszu.
- No to tam przenocujemy. - powiedział Kurai.
- Spoko to z 30 minut spacerkiem od rozwalonego domu. - dodał Hachi.
- No to jesteśmy umówieni. - powiedział Taakat z uśmiechem.
- Skoro tam będziecie na Nas czekać to zabierzcie łączność, ustawcie ją tak aby dało się Was wywołać i przejmujesz za Nią odpowiedzialność. - powiedział chłodno Kurai.
- Tak jest. - odpowiedział Taakat.
- Też bym chciała taki trening. - wtrąciła Kiazu.
- Zanudziłabyś się tam, a Twój ogień byłby bezużyteczny. - powiedział Taakat.
- Zawsze można porobić coś innego. - odpowiedziała Kiazu.
- Już, Ci coś wspominałem na ten temat. - powiedział porucznik mrugając okiem, a następnie dodał: - Nie spotykam drugiej wody zbyt często i lubię testować wodną moc innych w wymagających warunkach, to wiele uczy obie strony, a Twój ogień naprawdę się tam totalnie na nic nie zda, a nie wydajesz się być osoba która będzie godzinami grzecznie siedzieć i czekać.
- Kiazu to ze trzy razy rozniosła by ten budynek do cna… - dodała Diuna.

- No dobra… coś w tym jest. - powiedziała Kiazu.

- Jak można mam jeszcze parę pytań. - zagadał Stevenen.
- To pytaj. - opowiedział Kurai.
- Czemu idziemy jako jeden oddział? - zapytał Stevenen.

- Ponieważ do wieży mogą wejść 10 osobowe zespoły. - odpowiedział Kurai.
- Generał stwierdził, że nasze dwa oddziały mają szanse współdziałać. - dodał Taakat, a następnie dopowiedział: - Jak oddział Kapitana i tak by szedł na tą misję, tak Nas zaproponował mu generał.
- Czyli mamy tę misję tylko dlatego, że Kurai zgodził się zapewne na naszą obecność. Co zadecydowało, że to my? Słyszał o naszych misjach? - pytał Stevenen.
- Może i słyszał, ale zadecydowało, to że miałem okazje poznać wcześniej między innymi Kiazu i się z nią zmierzyć. - odpowiedział Taakat.
- Dziwna analiza zespołu pod współprace. - stwierdziła Diuna.
- No nie? Ocenienie całego oddziału przez pryzmat dowódcy. - dodał Stevenen.
- Nie powiedział bym, że to ocenienie całego oddziału przez mój pryzmat. To, że zrobiłem na nim dobre wrażenie daje jedynie punkt zaczepienia, którego nie ma się przy totalnie nie znanym oddziale i dowódcy. - odpowiedział Taakat, a po chwili dodał: - Wydaje mi się, że kapitanowi to było obojętne, a tu postawił na to, że jest jakikolwiek punkt zaczepienia, a każdy z Nas na dobrą sprawę ma czystą kartę.
- Dobra, można uznać, że tak jest. - odpowiedział po chwili namysłu Stevenem.
- Inne oddziały bliżej nie mogły się tym zająć? - zapytała Diuna.
- Mogły, i zajęły się a my mamy dzięki temu misje ratunkową. - odpowiedział porucznik.
- A … aha … cudownie…. - odpowiedziała Diuna.
- Odziedziczona misja… - dodał Stevenen, a następnie zapytał: - Pod jakim numerem widnieje Nasz oddział?
- Jako
ChiZ02, to znaczy, że na czas misji jesteście pod banderą mojego oddziału. - odpowiedział Kurai.
- Klasycznie stały nasłuch? - spytała Diuna.
- I tak i nie. - odpowiedział Taakat.
- Do momentu dojścia prawie pod wieżę, musimy się tylko meldować, ale to moje zadanie, ewentualnie Taakat’a, potem stały nasłuch. - odpowiedział Kurai.

- Widzę, że będzie ciekawie, skoro idą z Nami dwie dociekliwe osoby. - powiedział Taakat delikatnie uśmiechając się.
- Z każdą chwilą będzie tylko lepiej. - dodał Hachi, klepiąc porucznika po plecach.


************



Obozowa kuchnia gdzie na blacie stoi już osiem zamkniętych drewnianych, prostokątnych pojemników na lunch, tymczasem Rina zamyka ostanie dwa pojemniki.
- Siostra ale to zajebiście pachnie. - powiedział Otachi próbując coś podwędzić.
- Zostaw, tam w misce zostało trochę owoców możesz je sobie zgarnąć. - odpowiedziała Rina osłaniając przed bratem, ostanie pojemniki.
- Dobra! - odpowiedział radośnie Otachi, dopadając się do metalowej miski.
- Smacznego. - odpowiedziała Rina z uśmiechem, a następnie dodała: - Otachi zaniesiesz proszę te 8 pojemników, dla Was?
- Jasne. - odpowiedział Otachi.
- Dzięki, bo jak mam się wyrobić, i jeszcze przebrać to niestety nie mam czasu aby przekazać Wam lunchboxy.
- Luz siostra, to nie problem. I tak znając Nas to pewnie to będzie dopiero nasza kolacja.
- Pewnie masz racje… fajnie, że Rudy zamówił te pojemniki, dzięki nim danie pozostanie świeże i ciepłe aż do jutra rana. A potem już tylko „świeże”
- Przydatne jak na nasze standardy jedzeniowe.
- Ciekawe czy to zasmakuje oddziałowi Taakat’a
- Jak nie to ich strata, ja, Hachi i Kiazu bardzo chętnie wciągniemy ich porcie. - odpowiedział Otachi szczerząc kły, po czym z zainteresowaniem dodał: - Swoją droga przebrać? Przecież jesteś w mundurze…
- Dostałam parę sms od naszych, że idziemy nad jakiś akwen wodny, więc zakładam, że będę musiała wejść do wody…
- Więc lepiej w stroju przeznaczonym do tego a nie w mundurze. Ma to sens.
- A no ...
- Chcesz abym poszedł z Tobą?
- Ja bym chciała, ale mam obawę, że jeśli to będzie starcie jak z Kiazu to nie będziemy używać mocy… a podejrzewam, że do tego to dąży …
- W sumie Kiazu mówiła, że póki robiłaś foteczki to oboje walczyli bez użycia mocy. To w razie co pisz, to podskoczę tam szybciej. Tylko wybadam gdzie idziecie.
- Dzięki.
- No problem siostra. Hmm.. przejmujesz się tym, że dołącza do Nas 4 facetów?
- Trochę tak …
- Spokojnie, jestem pewien, że szybko złapiesz z nimi kontakt. - odpowiedział Otachi mrugając okiem.
- Pewnie masz rację … ale przyznam, że mam stresa przed tym sprawdzeniem moich wodnych mocy …
- Zwykle przy nowych się stresujesz, a teraz masz dodatkowo w sumie zaprezentować siebie więc rozumiem, ale myślę, że sobie poradzisz. - odpowiedział Otachi, a następnie dodał: - Z doświadczenia wiem, że spotkanie z osobą o tej samej mocy jest mega uczące dla obu stron i po takich spotkaniach obie strony się rozwijają. Warto się z tym zmierzyć, a dodatkowo jesteście totalnie inni co również może dać ciekawy efekt. Bądź sobą i będzie dobrze.
- Ok, postaram się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz