sobota, 6 grudnia 2014

Epizod 147


"Najwyższa pora na ewakuację ...
 chociaż ucieczka to nie wszystko ... "

Neczanie stoją i pełni nadziei wpatrują się w ramę złotą ramę portalu w którym to są wbite ich bronie żywiołów. U szczytu widnieje katana Kurai;a dalej ramiona krzyża tworzą sejmitar Otachiego i miecz Hachiego, a na dole wbity jest buzdygan Diuny. natomiast w sam środek wpite jest wodne guan-dao Riny od którego odchodzi stosunkowo nie duża fioletowo-burtynowo-liliowa wyrwa
- Nic się nie dzieje ... mówiłaś, że to ma wydostać Kiazu.- narzekała Diuna.
- Ona musi wyłamać portal od środka ... - odpowiedziała niepewnie Rina.
- I dobrze by było aby to zrobiła przed Nyxaną ... - stwierdził Hachi.
- Tiaaa... i oby szybko kolejni strażnicy lada chwila powinni tu dotrzeć ... - dodał Otachi.
W ten silna ognista eksplozja wysadziła wyrwę portalu. Fala uderzeniowa prawie pospychała neczan do lawy. Całe pomieszczenie spowił szaro-purpurowo- biały dym, który skutecznie zasłonił pole widzenia. Po dłuższej chwili neczanie pośród dymu zobaczyli duża czarną bliżej nie określoną sylwetkę. Nagle kłęby kurzu opadły i odsłoniły wielkiego unoszącego się skrzydlatego potwora, który wygląda jak muskularne pomieszanie smoka, feniksa i demona, które jest stworzone z szkarłatno-złoto-bursztynowych płomieni i ma błyszczące żółte oczy. Po chwili w silnych przednich łapach bestii zobaczyli nieprzytomną Kiazu, zdezorientowani neczanie nie czekając na reakcje potwora przywołali swoje zakrwawione bronie, rozrzucone po całej komnacie.
- STOP!! - krzyknął tajemniczy, mroczny i przenikliwy głos.
Następnie ogromna bestia jednym ruchem szybkim gestem uleczyła Kiazu i posadziła ją czarnej platformie. Po chwili ognista neczanka stanęła o własnych siłach.
- Przywołaj Broń ... - stwierdziła bestia.
Kiazu bez zawahania spełniła życzenie potwora. W ten wisiorek ognistej dziewczyny rozbłysł intensywnym złotym światłem, a demon nieznacznie pokłonił się neczance i jednym pazurem dotknął jej wspaniałej halabardy. Wnet rozbłysło oślepiające, białe intensywne światło, które spowiło całe mroczne pomieszczenie. Nagle blask rozpłynął się zupełnie jak gdyby nigdy wcześniej go nie było. W tym momencie oczom wszystkich ukazała się już sama Kiazu, która nadal trzymała w ręku swoją ognistą halabardę, która wygląda teraz zupełnie inaczej. Trzonek jak i górna nie naostrzona część toporów są teraz kryształowe, a same ostrza stały się złote. Po chwili broń żywiołu znikła jak kamfora, a medalion neczanki przestał błyszczeć, natomiast Kiazu z uśmiechem na ustach spokojnie opadła. Tuż przed powierzchnią ziemi została złapana przez Otachiego.
- O kurcze ... to było w moim śnie ... nie takie wow ...ale jestem pewna, że to widziałam...- zamyśliła się, niedowierzająca Diuna.


************

Nyxana swobodnie opada w kierunku morza lawy. Nagle bogini zagłady obróciła się przodem do lawy i zanurkowała w niej zupełnie jakby gorąca lawa była zwykłym basenem, aby po chwili wynurzyć się z lawowych głębin i zacząć płynąć w kierunku lądu.
- Nie doceniłam Cię ... i tym razem mi uciekłaś ... a demon ... książę płomieni ... nie dość, że się przebudził to ... jeszcze stał się Twoją bestią ... Moja Lalko ... nie ... Kiazu ... tak Kiazu! Jeszcze tego pożałujesz! ... - zamyśliła się w duchu Nyxana, wybuchając na koniec złowrogim, przenikliwym, demonicznym śmiechem .... - BUAHAHAHAHAHAHA ....


************

Nagle do mrocznej lawowej komnaty zaczęli zbiegać się kolejni strażnicy ambasadora Chifuina.
- Nadużyliśmy już gościnności Chifuina.- stwierdził Kurai, gdzieś dzwoniąc.
- Super nie masz kiedy wydzwaniać do znajomych? - spytała Diuna, odpierając atak jednego ze strażników.
- Kiazu jeszcze nie doszła do siebie ... musimy ja ochraniać. - stwierdziła Rina.
- Zabierz nas stąd ... Już! - stwierdził stanowczo Kurai, do swojego telefonu.
W tym momencie do komnaty wparowało jeszcze więcej nieprzyjaznych strażników, a neczanie bezszelestnie rozpłynęli się. Zdezorientowani i osłupiali żołnierze stali jak wryci.
- Nie mogli się przecież teleportować! - stwierdził jeden z strażników.
- Musiał teleportować ich statek! - odparł drugi..
- Pan Ambasador nie będzie zadowolony...


************

Lśniące, sterylne pomieszczenie o surowej,białej, kafelkowej podłodze i i pustych kremowych ścianach. Po środku tej komnaty siedzą lekko oszołomieni neczanie. W tym Kiazu która zdążyła się wybudzić. W ten do komnaty wbiegł Amis, który bez zawahania rzucił się swojej ukochanej w ramiona, mówiąc:
- Tak bardzo się o Ciebie bałem!
- Amis ... miło Cię widzieć... - stwierdziła radośnie ognista neczanka.
Po chwili do pomieszczenia wparował Moyoshi, który bez słowa wtulił się w Diunę., a tuż za nim do komnaty wparowała Hyacin która od razu podbiegła do ukochanego, a potem spokojnie wszedł Ankara oraz palący Volaure, mówiąc:
- Część dzieciaki ... długo Wam się zeszło ...
- Mieliśmy ciepłe powitanie ... - stwierdziła Diuna.
- Uratowaliście Yuri? - spytał Ankara.
- Niestety ... - odpowiedziała smutna Rina chowając się za ukochanym.
- Jak przybyliśmy była już martwa ... - dodał Otachi.
- Rozumiem ... współczuję ... - stwierdził Ambasador.
- A sam Chifuin prawie uwolnił Nyxane... - dodał Hachi.
- Prawie? - spytał dociekliwie książę.
- Ta wariatka wepchnęła ją z powrotem do portalu ... - odpowiedziała Diuna pokazując na Kiazu.
- I sama zresztą też przez niego przeszła ... - dopowiedział Hachi.
- Potem cudem ją wydostaliśmy a ona jeszcze zdobyła bestie ...- dodała Diuna.
- No proszę ... - odparł Volaure
- Przepraszamy, że zawiedliśmy ... - wtrąciła Rina kłaniając się.
-MATKO Aniołku jesteś cała we krwi ... - stwierdził z przerażeniem Volaure, a następnie podbiegł do wodnej neczanki, która spuściła głowę i ukryła swoją zapłakana warz.
- To nie jej krew ... - wtrącił chłodno Kurai.
- Uffff... dobrze to słyszeć ... - odparł książę z uśmiechem.
- Moi Drodzy .... to nie Wy zawiedliście, wręcz przeciwnie świetnie się spisaliście. Co prawda spodziewam się, że Chifuin i tak lada chwila wywoła wojnę. Tego nie da się uniknąć. Na szczęście Nyxana nie została uwolniona.... - wtrącił spokojnie i przyjaźnie Ankara, tak jak to tylko on potrafi, a następnie dodał:- Jeśli ktoś tutaj zawiódł to tym kimś jestem ja. Niepotrzebnie zmieniałem jej kryjówkę. Przepraszam Kochani, nawet władca jest tylko istotą i potrafi się mylić. Proszę Was o wybaczenie..
- Spoko Anki ... - odparła Kiazu.
- Będzie dobrze! - dodała Diuna.
- Pewnie, że tak ... wojna wybuchnie to pewne... ale tak łatwo się nie poddamy - wtrącił Volaure.
- Masz racje książę... A teraz myślę, że zasłużyliście na odpoczynek... a ja chętnie wysłucham całej historii... - odparł spokojnie Ambasador.
- Tak, chodźmy na szamę zanim pewna bura kotka zje wszystko ... - dodał Volaure z uśmiechem.
- No skoro Neko darowała się do jedzenia to musimy się pośpieszyć - dopowiedziała Kiazu.
- Nie no ... póki Ty się nie dorwałaś do jedzenia to głodówka nam nie grozi .. - odparła Diuna.
- Hehehe ... zaraz się dopadnę bo jestem głodna jak wilk..- stwierdziła Kiazu z wrednym uśmiechem.
- O nie .... jesteśmy straceni ... - odparła Diuna.


************

W niedużej, intymnej komnacie, przy wielkim syto zastawionym stole zasiadają już czyści, zmęczeni i głodni neczanie oraz dwaj władcy, którzy poświęcają im całą uwagę. Neczańskich kapitanów już z nimi niema, gdyż musieli pilnie wrócić na Tochi Neko. Natomiast Hyacin wraz z Neko, które już zjadły posiłek zaznają wspaniałych pieszczot w innym pomieszczeniu.
- Anki a ja mam pytanie .... - stwierdziła nagle Kiazu.
- Słucham Cię, moja Droga ... - odpowiedział spokojnie Ankara.
- Po czym poznamy, że wojna już wybuchła? - spytała ognista neczanka.
- Pewnie po tym, że będziesz już na linii frontu ... atakowana przez obleśnych typów ... - wtrąciła Diuna.
- Hmmm... wojna przyniesie bardzo widoczne zmiany, które bez trudu każdy zauważy. - odparł Ambasador.
- Jakie? - zainteresował się Otachi.
- Ciężko przewidzieć... zwłaszcza jeśli chodzi o planety pomniejsze ... na nich pierwszych pojawią się zdarzenia informujące o wojnie i na każdej z nich będą one inne ... Tak więc ... Jeśli zacznie się dziać coś nienaturalnego to w tedy dajcie nam proszę znać ... gdyż może się okazać, że to będą oznaki wojny.... - odpowiedział spokojnie Ankara.
- Hmm.. spoko ... będziemy czujni ... - stwierdził Hachi.
- Ah tak ...Rina, nie odbierz mnie proszę źle ... lecz chciałbym abyś w najbliższym czasie nie przyjeżdżała do pracy. - stwierdził chłodno Ankara.
- Przepraszam Anki, to jakiś rodzaj kary bo nawaliliśmy? - wtrąciła Kiazu.
- Ja myślę, że pracując szybciej wróciłaby do siebie ... - stwierdziła Diuna.
- Nie, to nie kara, powiedziałbym bardziej, że ochrona. Widzicie muszę być przygotowany na każdą ewentualność, a w zaistniałej sytuacji mój pałac może być w każdej chwili zaatakowany i nie chciałbym aby Rina była tam podczas ewentualnego ataku. - odpowiedział spokojnie Ankara.
- Posłuchajcie, nie wiadomo co temu szaleńcowi przyjdzie do głowy ... a co za tym idzie w pałacu ambasadora mogą się pojawić zarówno assasini ... inni skrytobójcy ... jak i Darkaril i jego ludzie ...im mniej ludzi będzie w pałacu tym lepiej ... - dodał książę.
- To ma nawet sens ... -stwierdziła Diuna.
- Dobrze Anki ... przez jakiś czas nie będę pracować ... - odparła nieśmiało neczanka z spuszczoną głową i ukrywając oczy.
- Dziękuję, to dla mnie wiele znaczy... - odpowiedział Anki z uśmiechem, a następnie kadząc prawą rękę na ramieniu neczanki przyjaźnie powiedział: - Rina ... chociaż to trudne to musisz pogodzić się z przeszłością, żeby nie psuła Ci teraźniejszości. Nie możesz zmienić już tego co się wydarzyło, jednak nadal masz wpływ na przyszłość... Posłuchaj czas goi wszelkie rany, nawet te najboleśniejsze, lecz trzeba dać czasowi trochę czasu, aby zaczął koić.
- Rozumiem ... jednak ... - odparła wodna neczanka, z trudem powstrzymując łzy, a następnie promiennie uśmiechnęła się i powiedziała: - Jednak ... Kiazu, zdobyła wspaniałą bestie ... i teraz to się najbardziej liczy ... powinniśmy dzisiaj świętować ... a nie smucić się ...
- Właśnie co to za ognisty stwór? - spytała dociekliwie Diuna.
- Na moje oko to był Ignis - książę płomieni ... - wtrącił chłodno Kurai.
- Żartujesz prawda? ... Kurcze od wieków nikt go nie widział ... i podobnież Nyxana polowała na niego aby stał się jej bestią żywiołu ... - dodał Volaure.
- Zawsze, można to sprawdzić za pomocą jej symbolu ... - odparł Kurai.
- Jak dla mnie spoko ... chętnie poznam bliżej swoją bestię ... - dodała ochoczo Kiazu.
- To dobry pomysł. Nawet jeśli to inny stwór, co bardziej prawdopodobne, to dobrze by było wiedzieć z kim mamy do czynienia ... - stwierdził Ankara, po czym dodał: - Drogi książę zechcesz czynić honory?
- Jasna sprawa ... - odparł Volaure wstając i podchodząc do ognistej neczanki, następnie dodał: - Pozwolisz?
- Pewnie ... - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem, podając swój wisiorek.
Volaure bez słowa, dotknął złotego symbolu w kształcie serca. W tym momencie pokoju pojawił się duży hologram, w który pokazywał przeróżne znaki i symbole. Po chwili dało się swobodnie przeczytać następujące napisy:
- ŻYWIOŁ: Ogień .... BROŃ: Halabarda .... BESTIA: Demon Ignis
- WOW, a jednak! - stwierdziła radośnie Kiazu.
- Jestem pod ogromnym wrażeniem. - dodał zaskoczony Ankara.
- Świetnie tylko jakim cudem?! - spytał z niedowierzaniem książę.
- Hmm... to nie możliwe aby był mieszkańcem pałacu Ambasadora Chinina. - odparł Ankara.
- On ją wydostał z tamtego wymiaru Nyxany ... - wtrąciła Diuna.
- To jeszcze bardziej nie prawdopodobne, no chyba że uciekł tam przed Nyxaną ... Ambasadorze jak myślisz to możliwe?- odparł Volaure.
- Hmm... Ignis nie jest zwykłym demonem, więc nie można wykluczyć takiej ewentualności. Jak by się nie dostał do tego wymiaru to wiem jedno... Kiazu jesteś bardzo niezwykła istotą skoro tak potężny demon, stał się Twoją bestią żywiołu. - odpowiedział spokojnie Anki.
- Ciesze się jak nie wiem i to tłumaczy czemu tak długo nie mogłam go odnaleźć - stwierdziła Kiazu z uśmiechem.
- Przy Tobie to my mamy jakieś płotki ... - wtrąciła Diuna.
- Nie przesadzaj ... każda bestia to wymiatacz w swojej klasie... - odparł dumnie Hachi.
- Tak se w mawiaj ... - odparła Diuna.
- Oj marudzisz z zazdrości ... - stwierdził Hachi.
- Właśnie każdy z nas ma wyjątkową i oryginalną bestię ... - dodał Otachi.
- Dokładnie, każda bestia jest super wypasiona. - - dopowiedziała Kiazu z uśmiechem.


************

- Ich umiejętność śmiania się w każdej sytuacji jest zaskakująca ...
- Owszem, jednak w tym przypadku w doskonały sposób za uśmiechem, skrywają głęboki smutek ... a śmiechem chcą odwrócić od niego uwagę ...
- Masz racje Książę, to co się wydarzyło jest dla nich zarówno smutne jak i wesołe. Rozdarci między dwoma skrajnymi uczuciami maskują swoje emocje za momentami sztucznym i zmieszanym uśmiechem. Chociaż jeśli ktoś ich nie zna może stwierdzić, że nic się nie stało...
- Heh .... Tak naprawdę optymizm jest tylko maską za którą toczą ciężka walkę z własnymi emocjami...
- Owszem...
- Chociaż niektórzy mogli by o nich powiedzieć, że szczególnie olewczy i nieczuli ...
- Taka postawa ma swoje plusy ... nikt się nie pyta co się stało i możesz sam zmierzyć się z własnym problemem zanim przedstawisz go światu ...
- Zgadzam się ...
- Hmm... nie sądzisz drogi Książę, że każde z nich zasługuje na miano "Szelma" ? Oczywiście mówiąc bardzo pochlebnie o ich zdolnościach...
- O tak, a zwłaszcza do miano pasuje do Kiazu ...
- Dokładnie ... coraz bardziej udowadnia, że jest nie dość, że sprytna to jeszcze idealnie potrafi poradzić sobie w różnych sytuacjach ... a dodatkowo jestem pewien, że jeszcze nie raz nas zaskoczy...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz