"Wielkie
załamanie ...
i nowy świat "
Duże,
mroczne pomieszczenie, w którym jedynym oświetlenie jest podłoga
wypełniona płynącą, gorącą lśniącą,
czerwono-pomarńczowo-żółta lawa. Nad jeziorem lawy znajduje się
wisząca , czarna platforma w kształcie "karo" do której
prowadzą ciemne mroczne ceglane schody. Na mrocznej platformie leży
zmasakrowane ciało złotego smoka dusz, a na schodach leżą sztywne
i zimne zwłoki Yuri. Obrażający odór rozkładających ciał,
unosi się w powietrzu. W ten do pomieszczania wszedł ambasador
Chifuin, wraz ze swoją obstawą. Władca przeszedł koło małego i
niewinnego ciała białego koto smoka i udał się do zwłok ogromnej
bestii. Ambasador z pogardą spojrzał na martwe stworzenie, a
następnie z dużą siłą kopnął je w żebra zaraz pod przednimi
łapami. Zapadnięte zimne ciało smoka, nie powróciło do swej
pierwotnej formy. Po chwili ze smoka wypłynęły ostatni purpurowo
szkarłatnej krwi. Chifuin uśmiechnął się wrednie pod nosem i
powiedział:
-
Świetnie.... - a następnie maczając pace w już zimnej ale jeszcze
płynnej krwi, chłodno i stanowczo dodał: - Straż przynieść mi
zwłoki tego koto smoka.
-
Tak Panie ... - odparł pokornie jeden ze strażników, udając się
na schody po ciało Yuri.
-
RUSZAJ SIĘ! NIE MAMY CAŁEGO DNIA! - ponaglał Chifuin.
Strażnik przyśpieszył swoje ruchy i w mgnieniu oka przyniósł władcy ciało smoka. W między czasie Chifuin ostatnia, płynna krwią smoka dusz narysował pentagram, w którego sam środek wrzucił bezwładne ciało Yuri, a następnie ambasador szeroko rozłożył ramiona i powiedział:
Strażnik przyśpieszył swoje ruchy i w mgnieniu oka przyniósł władcy ciało smoka. W między czasie Chifuin ostatnia, płynna krwią smoka dusz narysował pentagram, w którego sam środek wrzucił bezwładne ciało Yuri, a następnie ambasador szeroko rozłożył ramiona i powiedział:
-
Mocą krwi smoka złotego, za sprawą ciała stworzenia białego,
Ja zakochany wariat, przywołuję mroczny świat.
Ja zakochany wariat, przywołuję mroczny świat.
Aby
pośród nieodgadnionych sylwet, połaszczyć się o odwet.
A
moja zawiłość ocali wspaniałą miłość.
Z
każdą sekundą wypowiadane przez władce słowa, stają się coraz
bardziej dźwięczne, wibrujące i przenikające. W ten całe
pomieszczenie rozbłysło oślepiającym, intensywnym lawowym
blaskiem.
-
BUAHAHAHAHAHAHA - roześmiał się demonicznie Chifuin.
************
Nasze
rodzeństwo i Kurai zostali odesłani na ziemie, gdzie mimo trudnych
przeżyć, po wspaniałej chłodnej nocy, mniej lub bardziej chętnie
wrócili do swoich zwyczajowych zajęć. Trochę niedowierzająca
Diuna już od jakiegoś czasu jest w pracy. Rozradowana Kiazu właśnie
wyszła na kolejną zaskakującą sesje zdjęciową. Hachi i Otachi
siedzą u dziewczyn w salonie, grają na konsoli aby odreagować
stres. Natomiast zamyślona Rina krząta się po domu.
-
Bro czemu nie chciałeś aby Hyacin tymczasowo zamieszkała tu u
dziewczyn? - spytał Hachi, uważnie obserwując ekran telewizora.
-
Wiesz ... Na Zekeren jest bezpieczna, a dzięki temu, że jest tak
blisko to będziemy mogli się często spotykać ... a tu nie wiem
czy nasze siostry wytrzymały by trzeciego gracza... przez którego
nie chciałoby mi się chodzić do pracy ...i przestałbym sypiać
... - odparł spokojnie Otachi wciągnięty w grę.
-
Hehehe ... to zupełnie jak teraz ...
-
Tak ... tyle, że Volaure załatwił jej pracę w tamtejszym SPA ...
i zaoferował mieszkanie na stałe ...
-
Rozumiem, dla jej bezpieczeństwa to najlepsza możliwa decyzja ...
-
Dokładnie Bro ... ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło
... mam zapewnioną teleportacje w każdym momencie ... więc
będziemy się widywać częściej niż jakby wróciła na Desteoms
...
-
Luz Bro ... - odparł Hachi z uśmiechem, a następnie dodał: -
Hmmm... A gdzie Kurai?
-
Słyszałem, że towarzyszy Ankarze na jakimś ważnym spotkaniu ...
czy coś takiego ... w sumie to sam nie wiem ...
-
Równie dobrze może zbierać baty za naszą nie udaną misje ...
-
No a no może ... chociaż myślę, że gdyby Anki miał nas zjechać
to już by to zrobił ...
-
Tak ... co do Ankary to się zgodzę ... ale reszta władców sojuszu
może mieć inne ... nie koniecznie pochlebne zdanie na ten temat ...
na szczęście on jest twardy, chłodny, bez emocjonalny i opanowany,
więc przyjmie ewentualne baty i nie narobi obciachu ...
-
Heheheh ... o tak ... co najwyżej da nam wycisk na jakimś treningu
...
-
Już zaczynam się bać tego co nas czeka ... chociaż znając jego
to może być wszędzie ... w sumie od wczoraj wieczorem go nie ma...
W
ten do salonu weszła ociekająca wodą Neko, która ciągła ze sobą
ręcznik. Po chwili bura kotka usiadła na prost chłopaków i z
lekka pretensją w głosie spytała:
-
Czy któryś z Was może mnie wytrzeć?
-
Heheh ... Wpadłaś do muszli czy co? - odparł Hachi lekko
podśmiewając się.
-
HA HA ... nie Rina wylała na mnie miskę z wodą ...- stwierdziła
Neko.
-
Ke? - stwierdził Otachi.
-
No sprząta po raz któryś łazienkę ... i nagle zawiesiła się i
wylała miskę z wodę ... pewnie nawet tego nie zauważyła -
odparła Neko otrzepując się, a następnie błagalnie dodała: -
NIECH MNIE KTOŚ WYTRZE! PROSZĘ!!
W
tym czasie bracia spojrzeli podejrzliwie na siebie. Po chwili Otachi
odłożył pada i wyszedł z salonu, a Hachi szybko napisał sms, po
czym odłożył pada i komórkę i zaczął wycierać burą,
przemoczoną kotkę mówiąc:
-
Jakaś Ty niecierpliwa .... ciepło jest idź na balkon szybko
wyschniesz ...
-
Nie lubię być mokra ... - odparła Neko.
-
Tiaa ... i darmowa porcja pieszczot nie jest zła co?
-
To też ... Mrrr..... Korzystam z tego, że Yuri jeszcze ....
mrrr.... nie wróciła ... mrrr...
-
Yuri nie wróci ...
-
Oj tam ...mrrrrrrr... pewnie któregoś dnia ... mrrrr.... o tak rób
mi tak jeszcze .... mrrrr.... oddadzą ją .... mrrrr....
-
Nie liczyłbym na to ...
-
Mrrrrrr..... zobaczymy .... mrrr..... na pewno tam gdzie jest ....
mrrrrr.... to traktują .... mrrrr....taaak jeszcze chce ...
mrrrr.... ma równie dobrze co ja .... mrrrrr.....
-
Niestety wszystkiego nie wiesz ... i szybko o wszystkim się nie
dowiesz .... postanowiliśmy, że póki co nie powiemy Ci o śmierci
Yuri ... możliwe, że nigdy się tego nie dowiesz ... - zamyślił
się Hachi, intensywnie wycierając kotkę.
-
Mrrrr.... tak ....ooo właśnie tak .... mrrrrr..... - mruczała
rozpieszczona Neko.
************
Duże
prostokątne pomieszczenie o czarnych ścianach, białym suficie i
brązowej drewnianej podłodze, na której na wprost wejścia,w lewym
górnym rogu znajduje się puszysty zielony dywan. Na futrzaku stoją
dwie spore granatowe kanapy oraz szklany okrągły stolik. Na wprost
tego kącika wypoczynkowego znajduje się duży czarny telewizor.
Natomiast na prawo od wejścia w meblościance o żółtych frontach,
znajdują się dwa stanowiska komputerowe. Całości dopełnia aneks
kuchenny o białych blatach i srebrnych urządzeniach agd, który
wraz z wysokim pomarańczowym stołem zajmuje cały prawy róg
pokoju. W tym crew roomie na jednej z kanap siedzi Diuna, która
ogląda telewizję, je drugie śniadanie i rozmawia przez telefon.
-
Jak sądzisz co robi nasze rodzeństwo? - spytała z zainteresowaniem
Diuna.
-
Pewnie staje na rzęsach aby
pocieszyć Rinę ... - odparła Kiazu.
-
Ja myślę, że już im się udało ... ja wiem, że to co się stało
było bolesne ale trzeba się z tym pogodzić w końcu nie zmieni się
już przeszłości ... i jakby nie patrzeć dzięki śmierci Yuri
masz bestie ...
-
Niby tak, ale chyba ona tak łatwo się z tym nie pogodzi ...
-
E tam ... na pewno się już wyspała i choć się smuta to pogodziła
się z utratą Yuri ...
-
Racja, na pewno tak jest ... w końcu Hachi i Otachi tak łatwo nie
odpuszczają a ich szaleństwa zawsze wywołują uśmiech!
-
Dokładnie.... eh ... Ale mi strasznie wolno dzisiaj czas leci ...
dłuży mi się ten dzień jak nie wiem co ... a najgorsze jest to,
że zostaje dłużej w pracy ...- stwierdziła Diuna.
-
No to masz przynajmniej
godzinną przerwę nie? - odparła spokojnie Kiazu.
-
Mam... mam ... właśnie na niej jestem ... i nie mam już co ze sobą
zrobić ...
-
Jak mam być szczera to mi
też się dłuży dzień ... ten czas dzisiaj tak wolno leci ...
wrócę padnięta i głodna ... Mamy jakąś wizytacje z góry i nie
mogę urwać się wcześniej ...
-
Pozujesz jak zawsze i i tak musisz siedzieć?
-
Dokładnie ...
-
Dno ... jak nic dno ... ja jak wrócę do domu to planuję kąpiel
... i długie wspaniałe lenistwo ...
-
Hehehe ... to muszę wrócić pierwsza aby dopaść się do wanny ...
-
Powodzenia ... i tak Cię prześcignę ...
-
Hehehehe .... Chyba śnisz
... ja tak łatwo nie odpuszczę ... - odparła Kiazu
śmiejąc się.
************
Spora,
przestronna łazienka o beżowo białych ścianach. Po lewo od
wejścia znajdują się ciemnobrązowe, stylowe szafki, nad którymi
wisi wielkie lustro, zajmujące całą przestrzeń za szafkami. Tuż
za linią szafek w lewym górnym rogu znajduje się prysznic, o
kabinie z mlecznego szkła. Po prawo, również w górnym roku,
znajduje się obudowana czerwonymi kafelkami spora i ładnie
wyprofilowana wanna. Tuż przed nią stoi wysoka ciemna i stosunkowo
nie wielka szafa. Natomiast po prawo zaraz przy wejściu jest ścianka
z bordowych płytek, a za którą ukryta jest biała ubikacja.
Wszystko jest krystalicznie czyste i błyszczy przyjemnym blaskiem. W
tym oszałamiająco zadbanym pomieszczeniu, pod szafkami siedzi
skulona Rina, chowająca swoja twarz w swoje ramiona oparte na
kolanach, oraz siedzący na luzaka Otachi. Rodzeństwo rozmawia ze
sobą, a tak właściwie to Otachi stara się pocieszyć siostrę i
próbuje przekonać aby pogodziła się ze śmiercią Yuri. Jednak
jego słowa w ogóle nie docierają do neczanki, która co prawda je
słyszy, ale są dla niej puste i bez jakiegokolwiek znaczenia.
Dzieje się tak ponieważ mózg Riny w ogóle nie rejteruje słów,
które tylko przelatują przez jej głowę, zupełnie jakby
dziewczyna była w zupełnie innym świecie. Tak właśnie było.
Wodna neczanka oderwana od absorbujących zajęć pogrążona w
smutku była zupełnie niczym pusta lalka, która nie rozumie
znaczenia słów, a właściwie to zupełnie jakby była co najmniej
głucha.
-
Rina ... Rina...
Ej Rina ... - nawoływał Otachi, który
nagle dotknął siostrę za ramię i po raz kolejny powtórzył: -
Rinka w porządku?
W
tym momencie dziewczyna powróciła swoją duszą do realnego świata
i w końcu dotarły do niej słowa brata. Rina po chwili
oszołomienia, spokojnie i niepewnie odpowiedziała:
-
Tak ...
-
Eh ... Nie słuchałaś mnie prawda? - odparł Otachi.
-
Przepraszam ... starałam się słuchać ... nawet słyszałam Twój
głos ... ale ... ale nie rejestrowałam tego co mówisz ... wybacz
mi ...- odpowiedziała trochę nieobecnym i skruszonym głosem
neczanka.
-
Wyłączyłaś się i wylądowałaś w "pudełku" zwanym
nicość? ...
-
Można tak powiedzieć ... przepraszam ...
-
Luz siostra nie szkodzi ... wiesz ... czasem...
Jednak
Rina ponownie odpłynęła w bolesnych myślach i ponownie słowa
Otachiego przestały do niej docierać. Dziewczyna nie robiła tego
specjalnie, jej odpłynięcia w bezkresną otchłań przychodziły
same i niespodziewanie.
************
-
Ale mi się dzisiaj ten dzień wlecze ... - stwierdził Hachi
nalewając Neko mleka do miska.
-
Mów mi tak jeszcze ... mam wrażenie jakby był już wieczór a nie
wczesne popołudnie ... - odparła Neko.
-
No a ja mam wrażenie jakbym się miał spóźnić do pracy a mam
jeszcze dobre dwie godziny do wyjścia ... nie wiem co jest ale ten
dzień wydaje się być niemożliwie długi ...
-
Zobaczysz pewnie zaraz tak nagle przyśpieszy, że nawet się nie
obejrzymy a będzie wieczór ... zawsze tak jest...
-
Pewnie masz racje ... czas lubi płatać takie figle ...
************
Rina
i Otachi nadal siedzą na podłodze w łazience. Wietrzny neczanin
przytula siostrę i nadal prowadzi swój pocieszający monolog. Nagle
w krystalicznie czystej łazience pojawił się Kurai. Zaskoczony
Otachi podniósł się i przywitał się z przybyszem powitaniem z
Zekeren, mówiąc:
-
Siema Ziom.
Rina
jednak w ogóle nie zareagowała, na pojawianie się ukochanego, a
Otachi kontynuował:
-
Eh ... znowu się wyłączyła ... nie przejmuj się Ziom ... ona
strasznie przezywa śmierć Yuri i jak nie ma zajęcia to odpływa i
zamyka się w pudełku zwanym "nicość" ...
-
Rozumiem ...- odparł spokojnie i chłodno Kurai, a następnie
podszedł do ukochanej, ukucnął przed nią i subtelnie oraz
delikatnie pogładził neczankę po prawym policzku. Dziewczyna,
dopiero po dłuższej chwili zareagowała na przyjemny dotyk i jak
gdyby nigdy nic powiedziała:
-
O cześć Kurai ...Już wróciłeś? ...
-
Tak już wróciłem i mam ochotę na coś dobrego... - odparł Kurai.
-
Świetnie, to zaraz przygotuję Ci coś dobrego ... - odpowiedziała
Rina z uśmiechem.
-
Rincia też bym coś zjadł - wtrącił radośnie Otachi
-
Spoko ... bardzo chętnie przyrządzę i Tobie.... - Odpowiedziała
neczanka z uśmiechem, a następnie wyszła z łazienki i udała się
do kuchni.
-
Cieszy mnie, że nie spojrzała na zegarek i cieszy ja gotowanie ...
- stwierdził Otachi z uśmiechem chochlika, a następnie dodał: -
Nie dawno jedliśmy obiad, ale ja dzisiaj jakiś nie nażarty jestem
i dojadam między posiłkami ... to głupie ale mam wrażenie jakby
mój żołądek inaczej odczuwał czas ... myśląc, że ciągle jest
czas na jedzenie ...
Następnie
obaj neczanie wyszli z łazienki i udali się do kuchni, gdzie była
już Rina, Hachi i Neko.
-
Ooo Ziom szybko przybyłeś ... - zdziwił się Hachi, patrząc na
zegarek.
-
Jestem tak jak miałem być ..- odparł chłodno Kurai.
-
Hmm... może ... dzisiaj mam straszny brak poczucia czasu ... -
odparł Hachi zasiadając do stołu.
Elektryczny
neczanin chłodno i podejrzliwie spojrzał na towarzyszy a następnie
bez słowa zasiadł przy stole. Wkrótce radosny Otachi, nie mogący
doczekać się posiłku również usiadł do stołu.
-
Rina, jak zjemy chciałbym abyś pojechała ze mną w jedno miejsce
... - stwierdził nagle chłodno Kurai, uważnie obserwując
ukochaną.
-
Słucham? ... - spytała neczanka, lekko wybita z odmętów swoich
myśli, a następnie szybko dodała z uśmiechem: - Dobrze pojadę...
-
Stary co knujesz? - spytał zaciekawiony Hachi.
-
Chwiałbym aby komuś pomogła- odparł chłodno Kurai.
-
Ziom, nie wiem czy to dobry pomysł ... dzisiaj to ona potrzebuje
pomocy ... od weselnego poranka nie przespała nawet minuty - odparł
Otachi.
-
Dodatkowo jest załamana śmiercią Yuri i praktycznie nie
funkcjonuje ... jak ona ma komuś pomóc? - dodał Hachi.
-
Zobaczycie w swoim czasie ... - odparł tajemniczo i chłodno Kurai.
************
Kiazu
ma właśnie kolejną sesję zdjęciową. Tym razem wcieliła się w
rolę wspaniałej łuczniczki rodem z fantasy. Neczanka ubrana jest w
obcisła tunikę na krótki rękaw , która po bokach jest ciemno
zielona, natomiast przód oraz rękawy są jasno zielone. Dodatkowo
ma krótką brązową spódniczkę, wysokie czarne buty, pas praz
rękawiczki sięgające do łokci. Całości dopełniają lekko
upięte grafitowe włosy neczanki oraz duży złoty łuk.
-
Kiazu kochana, możesz zostawać trochę dłużej w pozach? - spytał
nagle fotograf.
-
Tak jasne .... - odparła spokojnie Kiazu zwalniając swoje ruchy.
-
Kochana jeszcze trochę ...
-
hmmm... no dobra ... ale już ruszam się znacznie wolniej niż
zazwyczaj ... nie wiem mam nie nieruchomieć czy co?
-
Świetny pomysł ...
-
Jesteś dzisiaj jakiś nie swój Gorgo ....
-
Ja wiem przepraszam, chyba się nie wyspałem ... nie wiem ... w
każdym bądź razie brak mi dzisiaj refleksu do dobrych zdjęć w
ruchu.
-
Luzik, współpraca to podstawa. - odparła Kiazu z uśmiechem.
-
Dobra kochana zabierajmy się do pracy im szybciej to skończymy tym
szybciej pójdziemy do domu ...
************
Średniej
wielkości pokój o nieregularnym kształcie, który ma dwa duże
okna i przeszklony dach, przez który widać mroczne odmęty
galaktyki z niezliczoną ilością gwiazd. W tym pomieszczeniu
znajdują się jedynie trzy duże, połączone ze sobą fotele i
szklany stolik przed nimi. Trudno określić kolor mebli, gdyż
dzięki niebieskiemu oświetleniu cała ta komnata wydaje się być w
różnych odcieniach niebieskiego. Mimo wszystko kolorystyka tego
pomieszczenia nie przytłacza tylko, daje bardzo miłe wrażenie dla
oka. Nagle w tym niezwykłym pokoju pojawił się Kurai, wraz z Riną,
która nieśmiało rozejrzała się po pokoju i powiedziała z
delikatna fascynacją:
-
Piękne miejsce ...
-
Cieszy mnie, że Ci się u podoba... - odparł chłodno Kurai, a
następnie dodał: - Wiem, że zamiast zwiedzać nowe zakątki
chciałabyś się teraz zamknąć w pokoju, jednak chciałbym abyś
zajrzała jeszcze za fotele ...
-
Yyy.... Dobrze ... - odparła zaskoczona i lekko zdezorientowana
neczanka, a następnie zajrzała za fotele. Tam jej oczom ukazał się
skulone dziecko o ciemnych krótkich włosach. Niestety przez
wszechobecne światło nie dało się rozróżnić żadnych kolorów.
Wodna neczanka zawahała się, ale po chwili ciszy podeszła bez
słowa podeszła do zagubionego dziecka, usiadła koło niego, a
następnie po kolejnych paru minutach w końcu się odezwała:
-
Hej ... potrzebujesz pomocy?
-
Mama nie pozwala mi rozmawiać z obcymi... - odburknęło dziecko,
lekko stłumionym głosem.
-
Rozumiem ... ja jestem Rina a Ty jak masz na imię? - odpowiedziała
neczanka z przyjaznym uśmiechem.
W
tym momencie dziecko uniosło głowę, a oczom neczanki ukazała się
zapłakana, smutna, delikatna chłopięca twarz z wilczymi uszkami.
-
Aliquam ....
-
Miło mi Cię poznać ... - odparła Rina z uśmiechem, a następnie
dodała: - Masz piękne uszka ...
-
Dziękuję to po Mamie ... jest wilczą furą ... - odparło
szlochające dziecko.
-
Musi być piękna kobietą ... a Twój Tata kim jest? ...
-
Jest Bromiańczykiem ... dzięki temu jestem durną pół furą pół
Bromiańczykiem ...
-
Hmm... według mnie jesteś bardzo wyjątkowy ...
-
Ta ... Jasne ... a Ty kim jesteś?
-
Ja jestem zwykłą neczanką ...
-
Fajnie ... chciałbym być zwyczajny ...
-
Wiesz ... mi się Twoje uszka podobają ... a Twoja niezwykłość
strasznie mnie przyciąga ... - odparła Rina z uśmiechem.
-
To miłe ... ale i tak nie jestem nic wart ...
-
Jesteś i to nawet więcej niż myślisz ... a dzięki swojej
odmienności któregoś dnia zwojujesz świat...
-
Nie ...ja nie zasługuję aby żyć!
-
Niby dla czego?
-
Nie ważne ... - odpowiedział Aliquam ponownie chowając twarz w
ramiona.
-
Hmmm... wiesz może uda się jeszcze pomóc?
-
Nie nie uda....
-
A może jednak? ...
-
Nie będziesz chciała mnie znać ...
-
Nawet najstraszliwsza prawda jest lepsza o kłamstwa ... obiecuję,
że nadal będę chciała Cię znać...
-
Na pewno nie ...
-
A ja myślę, że tak ...
-
Nie...
- Tak ...
- Tak ...
-
Nie ...
-
Tak ...
-ON
NIE ŻYJE PRZEZE MNIE! - wykrzyknął w końcu poirytowany i
zapłakany Aliquam, a następnie z ciszonym głosem dodał: - Zabiłem
go ... a teraz znienawidź mnie ...tak jak oni wszyscy ...
W
tym momencie przerażona i niedowierzająca własnym uszom, wodna
neczanka bez słowa przyciągnęła chłopca do siebie i mocno go
przytuliła. Po paru chwilach zapłakane dziecko również ja objęło
i tak minęło parę chwil w ciszy.
-
Opowiesz mi proszę co się stało? - spytała przyjaznym głosem
Rina.
-
Opowieść i tak nic nie zmieni ...
-
Zmieni ... Twoje małe zapłakane serce odnajdzie ukojenie którego
potrzebuje ...
-
A będziesz krzyczeć? ...
-
Oczywiście że nie ... czemu miałabym krzyczeć?
-
Bo jesteś dorosła ... a dorośli tylko na mnie wrzeszczą ...
-
Aliquam, a czy uniosłam chociaż raz głos na Ciebie?
-
No nie ... nie uniosłaś ...
-
No widzisz .... i masz moje słowo, że nie uniosę głosu na
Ciebie... to jak powiesz mi proszę co się stało?
-
Eh ... no dobrze opowiem - odparł niezbyt chętnie Aliquam nadal
wtulający się w neczankę, a następnie dodał - To się stało
wczoraj po przylocie tutaj ... lecieliśmy sporym statkiem ... ja i
mój najlepszy przyjaciel bardzo cieszyliśmy się, że wreszcie
przylecimy na Zekeren ... jaraliśmy się jak nie wiem ... to nasza
pierwsza wycieczka w kosmos ... Wszystko było fajnie ... do momentu
jak wylądowaliśmy i mieliśmy czas dla siebie ... wtedy nasi starsi
koledzy z grupy obezwładnili Mortem i gdzieś go zabrali ...
wystraszyłem się ale po chwili pobiegłem za nimi ... i zgubiłem
ich ... a kiedy ich odnalazłem to okazało się, że Morten jest
zamknięty w jakimś dziwnym pomieszczeniu ...w którym unosił się
w przestrzeni ... ja... ja ... nic nie zrobiłem ... nie
zareagowałem ... dopiero kiedy starci odeszli podbiegłem do niego
... jednak on już nie żył ... i co uciekłem stamtąd ... a on
zginął prze zemnie! .... Mogłem coś zrobić ale zamiast tego
zabiłem swojego przyjaciela ... ZABIŁEM GO!
-
Nie ... nie zabiłeś ...
-
ZABIŁEM! ... moja obojętność go zabiła ... -odpal zapłakany
chłopiec.
-
Posłuchaj ... czasem strach paraliżuje i nie wszystko jest po
naszej myśli ... obwiniając się o to nigdy nie zaznasz spokoju
... myślę, że Twój przyjaciel nie chciałby abyś obwiniał się
o jego śmierć ... chociaż to bardzo trudne to musisz się zebrać
w sobie i podnieść się ... i zawalczyć ... ja wiem że to
najtrudniejsza rzecz na świecie ... ale to co się stało powinno
stać się twoją niepowtarzalną siłą a nie słabością ...
Słuchaj Ci chłopcy powinni za to odpowiedzieć ... i Wasza
opiekunka również skoro nie zauważyła zniknięcia swojego
podopiecznego ... ja wiem, że to nie zwróci życia Twojego
przyjaciela, ale pozwoli uchronić innych przed podobnym losem ...
-
A co mnie obchodzą inni?
-
Wiesz ... pomimo, że Twoje serce rozdziera nieopisany ból, z który
zaciąga się w mroczną otchłań ... ten nieopisany ból wypala Cię
i sprawia, że nie chce Ci się żyć ... to myślę, że nie
chciałbyś aby ktoś jeszcze tak straszliwie cierpiał? ...
-
Masz racje ... nie chciałbym bym ...
-
Posłuchaj czas leczy wszelkie rany, trzeba mu dać tylko trochę
czasu ... wszystko się jakoś ułoży... teraz potrzebujesz
ogromnej siły aby pomścić przyjaciela i zawalczyć o o aby już
nikogo to nie spotkało ... Myślę, że Twój przyjaciel chciałby
abyś poniósł się i zawalczył niż się poddał ... wierze, że
uda Ci się znaleźć siłę do dalszego działania ...
-
Ale ja nie chce o nim zapomnieć!
-
I ja tego nie chcę ... nic nie mówiłam o zapominaniu ... słuchaj
noś go zawsze w sercu i nigdy o nim nie zapomnij... ale nie pozwól
aby jego śmierć przysłoniła Ci przyszłość ... tylko spraw aby
to bolesne doświadczenie było Twoją silna podporą... Każdego
dnia żyj tak aby Morten był z Ciebie dumny ... pamiętaj puki
będzie w Twoim sercu to będzie zawsze przy Tobie ...
- Eh... masz racje .... nigdy go nie zapomnę ... No dobrze zawalczę .... ale do kogo mam z tym iść? ... przecież nasza opiekunka ma nas gdzieś ... a władcy planet są zapracowani i nie maja czasu na błahostki ...
- Eh... masz racje .... nigdy go nie zapomnę ... No dobrze zawalczę .... ale do kogo mam z tym iść? ... przecież nasza opiekunka ma nas gdzieś ... a władcy planet są zapracowani i nie maja czasu na błahostki ...
-
Hmm... dla mnie to nie jest błahostka ...
-
No dobra ... ale przecież żaden znaczący dorosły nie posłucha
dziecka ...
-
Nie martw się ... zobaczysz posłucha ... jak chcesz to mogę pójść
z Tobą i wspierać Cię w tych trudnych chwilach ...
-
Naprawdę mogłabyś? - spytał Aliquam odsuwając się od neczanki i
patrząc na nią wielkimi niedowierzającymi oczami i błękitnymi
łzami spływającymi po policzkach.
-
Oczywiście - stwierdziła Rina z promiennym uśmiechem.
-
Dziękuję Ci ... - stwierdził chłopiec wtulając się w neczankę.
-
Nie to ja Ci dziękuję ... - otarła neczanka z łzami w oczach i
uśmiechem na twarzy, przytulając dziecko.
-
Powiedz mi, jesteś wstanie nas zaprowadzić do miejsca gdzie jest
Twój przyjaciel? - wtrącił chłodno Kurai, podchodząc do foteli.
-
Kim jesteś? - spytał zaskoczony Aliquam, gwałtownie odklejając
się od neczanki.
-
Przyjacielem ... zaprowadź nas proszę tam gdzie jest Twój
przyjaciel ... - odparł chłodno Kurai.
-
No dobra ... nie wiem po co .... ale postaram się ... - odparł
chłopiec.
************
-
To co Otachi jeszcze jedna rundka? - spytał Hachi biorąc w rękę
pada.
-
Nie wiem ... są tak masakryczne lagi ... że nie chce mi się ...
-
Racja Bro dzisiaj jakoś wszystko przeciwko nam ... nie dość, że
czas się ślimaczy to jeszcze gry maja lagi ...
-
To co robimy zanim pójdziemy do pracy?
-Nie
wiem ... szkoda, że Kurai nie wziął nas ze sobą ...
-
Nooo... ale wiesz nie wiadomo ile im się tam zejdzie ... a patrząc
na zegarek to pewnie dopiero tam dotarli ...
-
Co racja to racja ... eh ... to co kolejna rundka?
-
Dawaj ... może w końcu nam się uda zabić ten czas dzisiaj ...
************
-
No to ja mam jeszcze jedną sesje ... ale zastanawiam się czy się
nie urwać z niej ...
-
Ty chcesz się urwać z sesji? ... Niebywałe ... przecież to
uwielbiasz ...
-
Uwielbiam ale mam dosyć ... ostatnia sesja trwała niby tylko 35
minut ... ale miałam wrażenie, że ciągnie się w nieskończoność
i że trwała co najmniej ze cztery godziny ....
-
Eh ... a myślałam, że chociaż Tobie ten dzisiejszy dzień
przyśpieszył ...
-
Tiaaa... chciałabym ...
-
Swoja drogą nie zrywaj się ... daj czadu tam ...
-
Hmmm.... mówisz tak bo pierwsza chcesz się dopaść do wanny ...
-
Nie ... ależ skąd ...
-
Ja Cię znam ...
-
Dobra chce ... ale i tam pewnie wyjdziesz wcześniej niż ja ... Ty
skończysz sesje i możesz iść a ja muszę odbębnić swoje
godzinki ...
-
Hmm... spoko będę fair i zostanę na tej ostatniej sesji ...
-
Oby się udało wyjść mi wcześniej niż Tobie ...
************
Jedna
z wielu komnat księcia Zekeren. Volaure siedzi na okrągłej kanapie
i rozmawia z małym, maksymalnie dziesięcioletnim chłopcem o
grafitowo-granatowych krótkich włosach, czerwonych oczach i
pięknych czarnych wilczych uszkach, który ubrany jest w
jaskrawożółtą koszulkę na krótki rękaw i długie granatowe
jeansy. Natomiast lekko uśmiechnięta Rina, wraz Kurai'em stoi koło
aneksu kuchennego. Oboje popijają jakieś ciepłe, aromatyczne
napoje.
-
Lubię jak uśmiech zdobi Twoja śliczna buzię... wtedy jesteś
jeszcze piękniejsza ... - stwierdził nagle Kurai, z delikatnym
uśmiechem i gładząc ukochaną po policzku. Następnie przysunął
się do neczanki, a z każda kolejną sekunda ich usta były coraz
bliżej i bliżej, i niebawem zetkną się w pocałunku. W ten
rozległ się radosny krzyk:
-
Rina, Rina
W tym momencie kochankowie odsunęli się od siebie, a zarumieniona wodna neczanka delikatnie spytała:
W tym momencie kochankowie odsunęli się od siebie, a zarumieniona wodna neczanka delikatnie spytała:
-
Co tam Aliquam?
-
O fuuuu... on Cię podrywa ... - odparł chłopiec wieszając się na
blacie.
-
Nie podrywam .... - stwierdził chłodno Kurai, a następnie
popijając ciepły napój, odszedł do księcia.
-
Jasne ... - powiedział Aliquam przewracając oczami, a następnie
podchodząc do neczanki, radośnie dodał: - Chciałem
podziękować...
Na
te słowa Rina, odstawiła kubek i nachyliła się do chłopca tak
aby spojrzeć mu w oczy, a następnie z uśmiechem przytuliła
dzieciaka do siebie. Po chwili Aliquam powiedział:
-
Dziękuję ... dzięki Tobie się mniej więcej pozbierałem ... i
uwierzyłem w dorosłych ...
-
Proszę - odparła neczanka z uśmiechem, a następnie dodała: - I
pamiętaj są różni ludzie i nie każdy na świecie jest zły ...
-
Dobrze ... zobaczymy się jeszcze kiedyś?
-
Pewnie tak ...
-
SUPER! - odparł radośnie Aliquam.
-
Dobra Kochani najwyższa pora na mnie... - wtrącił nagle Volaure, a
następnie dodał: - Odstawicie Młodego prawda?
-
Owszem ... -odparł chłodno Kurai.
-
Świetnie! .... - Odpowiedział książę, a następnie podszedł do
Riny, dał jej buziaka w policzek i przytulił, mówiąc z uśmiechem:
- Do zobaczenia Aniołku...
-
Do widzenia książę, dziękuję za pomoc - wtrącił Aliquam.
-
Luz ... Pamiętaj Młody wszędzie są dorośli, którzy są wstanie
Ci pomoc, tylko musisz ich znaleźć. -odparł książę targając
chłopcu włosy, a następnie dodał: - Do zobaczenia Młody.
Następnie
Volaure pożegnał się z Kurai'em, tak zwanym "powitaniem"
z Zekeren i pospiesznie wyszedł.
************
Mieszkanie
dziewczyn powinno tętnić życiem, jednak Diuna, Kiazu, Hachi i
Otachi są straszliwie zmęczeni tym dłużącym się dniem. Znudzeni
neczanie, bez chęci na robienie czegokolwiek siedzą w salonie i
starają się rozmawiać. W ten w salonie pojawił się Kurai, wraz
z Riną.
-
O cześć ... - stwierdziło leniwie rodzeństwo.
-
Stało się coś? - spytała zaskoczona Rina.
-
Nie ... - odparł Hachi.
-
Czemu miało się coś stać? - spytała dociekliwie Diuna.
-
No jest bardzo późno ... a Wy jeszcze nie śpicie a chłopaki nie w
pracy ... - odpowiedziała niedowierzająca i zmartwiona Rina.
-
Siostra żartujesz? - spytał Otachi.
-
Ja i Diuna dopiero wróciłyśmy ... - dodała Kiazu.
-
A my mamy godzinę do wyjścia ... - dopowiedział Hachi.
-
Więc skąd Ci przyszedł taki szalony pomysł do głowy? - spytała
Diuna.
-
Hmm... jak wychodziliśmy z Zekeren to było koło północy ... -
odpowiedziała zaniepokojona Rina.
-
Ha ha ... dobry żart ... - stwierdziła Diuna.
-
Rinka, ten dzień się tak ślimaczy, że łatwo zatracić poczucie
czasu... nie przejmuj się tą wtopą ...dzisiaj to że robiłaś
sporo nie oznacza, że minęło dużo czasu ... - dodała Kiazu.
-
Wszystkim Wam się dzisiaj dłuży dzień? - spytał Kurai.
-
Tak - stwierdziła Kiazu.
-
Dużo robicie, a godziny płyną powoli? - kontynuował Kurai.
-
Dokładnie Ziom... - odpowiedział Hachi.
W
ten Kurai wyjął swoją komórkę, szybko wybrał numer i przyłożył
telefon do ucha.
-
Gdzie dzwonisz? - zainteresowała się Diuna.
Elektryczny
neczanin, jednak nic jej nie odpowiedział tylko po dłuższej chwili
ciszy odezwał się do telefonu:
-
Witam Ambasadorze, przepraszam że dzwonie o tak później porze...
-
Zapewne Masz jakąś ważną
sprawę, gdyż z byle błahostką nie dzwonił byś o tej porze...
Zatem słucham uważnie? - odpowiedział delikatnie
zaspany Ankara.
W
tym momencie Kurai, przełączył rozmowę na głośno mówiący i
powiedział:
-
Czas na ziemi płynie bardzo wolno ...
-
Bardzo wolno to mało powiedziane, miałam wrażenie, że ostatnia
godzina trwała przez co najmniej kilka godzin - wtrąciła Kiazu.
-
Wiesz Anki robimy, sporo rzeczy a jak patrzymy na zegarek to czas
prawie nie płynie.. - dodał Hachi.
-
No u nas jest prawie 15:30 a ja czuje jakby minęły już ze dwa dni
... - dopowiedziała Diuna.
-
Rozumiem, a więc się
zaczęło ... - stwierdził zaniepokojony Ankara.
-
Co się zaczęło?- spytała Diuna.
-
Nie ma czasu na wyjaśnienia
... Moi drodzy słuchajcie uważnie i nie zadawajcie proszę pytań,
zostawcie sobie szybko wskazówki abyście po powrocie wiedzieli co
dzisiaj za dzień, a następnie uciekajcie z ziemi najszybciej i
przybywajcie na Ineeven. Zróbcie to proszę jak najszybciej się da!
- odpowiedział stanowczo Anki.
-
Yyyy... no dobrze Anki zaraz będziemy ... - odparła zdezorientowana
Kiazu.
-
Zatem czekam. Tylko śpieszcie
się i zostawcie Neko na ziemi! - odparł Ambasador a
następnie się rozłączył.
************
Spora,
przestronna i dobrze oświetlona komnata o czerwonych ścianach i
suficie, które przełamane są białymi roślinnymi zdobieniami. Na
białej podłodze stoi ogromny, brązowy narożnik ułożony w literę
"U". Dodatkowo wszędzie znajdują się różnokolorowe
poduszki, które nadają temu pomieszczeniu niezwykłego uroku. W tym
pomieszczeniu ustylizowanym na styl arabski, zasiadają już neczanie
wraz z Ambasadorem i rozmawiają.
-
Kochani, zrobiliście to o co prosiłem? - spytał poważnie Ankara.
-
Tak Anki ... luzik ... - stwierdziła Kiazu.
-
Zadbaliśmy o to.... i chociaż to głupie to zadbaliśmy o to do
takiego stopnia, że nawet jak byśmy wrócili za kilka lat to byśmy
doskonale wieli co się działo... - dodał Hachi.
-
To dobrze. - Stwierdził uspokojony ambasador.
-
Anki czy możesz nam powiedzieć co się dzieje? - spytała Diuna.
-
Oczywiście.- odpowiedział spokojnie Ankara, a następnie spytał: -
Pamiętacie jak Wam mówiłem o tym że na pomniejszych planetach
pierwsze się pojawią oznaki wojny?
-
Tak ... - odparli zgodnie neczanie.
-
Posłuchajcie to co dzieje się teraz na ziemi to właśnie taka
oznaka wojny. Czas na ziemi i innych planetach pomniejszych będzie
spowalniał tak długo, aż w końcu się zatrzyma. Wtedy narodzi się
nowy świat, który stanie się polem walk. - odpowiedział spokojnie
Ankara.
-
Zatrzyma się czas? - powtórzył z niedowierzaniem Otachi.
-
Owszem, i będzie stał tak długo jak będzie trwała wojna. Dopiero
po wojnie ruszy na nowo od momentu w którym się zatrzymał. -
odparł Ambasador.
-
To dlatego kazałeś nam zadbać o pamięć dzisiejszego dnia. -
stwierdziła Diuna.
-
Dokładnie ... - odparł Anki, a następnie dodał: - Nie martwcie
się o Neko i innych mieszkańców Ziemi, dla nich wszystkich czas
się zatrzyma. Zostaną zamrożeni wraz ze wszystkim w koło i nie
będą pamiętać tego, że czas w ogóle stanął, dla nich będzie
to długi dzień i nic więcej.
-
Hmm... to przez to zamrożenie mieliśmy się ewakuować z ziemi? -
spytała Kiazu.
-
Dokładnie, w końcu jesteście wojownikami i Wasza pomoc będzie nie
oceniona podczas walk. 0 odpowiedział Ankara.
-
"(...) wróć jak będziesz spokojna ... i gdy już wzniecisz
swój ogień a czas ruszy znowu ... wtedy zaszczycę Cię i przyjmę
Twoje wyzwanie(...)" - zamyśliła się Kiazu, a po chwili
olśniona stwierdziła: - Już wiem co miał namyśli główny
strażnik!
-
Co? O czym Ty mówisz? - spytał Hachi.
-
No jak uczyliśmy się leczenia to na odchodne główny strażnik
powiedział coś takiego wróć jak będziesz spokojna ... i gdy już
wzniecisz swój ogień a czas ruszy znowu ... wtedy zaszczycę Cię i
przyjmę Twoje wyzwanie(...)" ... On przewidział, że wybuchnie
wojna i że zatrzyma się czas, więc będę mogła się z nim
zmierzyć po wojnie! - odpowiedziała radośnie Kiazu.
-
A wierz, że możesz mieć racje? Tylko wiesz musisz spełnić
jeszcze pozostałe jego słowa - odparła Diuna.
-
Oj tam szczegóły ... - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
-
Dziewczyny ... - stwierdził Hachi przewracając oczami, a następnie
dodał: - Anki, a tu czas się nie zatrzyma?
-
Nie... Widzicie z tego co mi wiadomo to 14 planet rady połączy się
w jedność i tak powstanie nowy świat. - odpowiedział spokojnie
Ambasador, a następnie dodał: - Widać po Was ogromne zmęczenie
idźcie zatem wypocząć. Zobaczymy się rano.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz