sobota, 6 grudnia 2014

Epizod 148


"Wielkie załamanie ...
 i nowy świat "

Duże, mroczne pomieszczenie, w którym jedynym oświetlenie jest podłoga wypełniona płynącą, gorącą lśniącą, czerwono-pomarńczowo-żółta lawa. Nad jeziorem lawy znajduje się wisząca , czarna platforma w kształcie "karo" do której prowadzą ciemne mroczne ceglane schody. Na mrocznej platformie leży zmasakrowane ciało złotego smoka dusz, a na schodach leżą sztywne i zimne zwłoki Yuri. Obrażający odór rozkładających ciał, unosi się w powietrzu. W ten do pomieszczania wszedł ambasador Chifuin, wraz ze swoją obstawą. Władca przeszedł koło małego i niewinnego ciała białego koto smoka i udał się do zwłok ogromnej bestii. Ambasador z pogardą spojrzał na martwe stworzenie, a następnie z dużą siłą kopnął je w żebra zaraz pod przednimi łapami. Zapadnięte zimne ciało smoka, nie powróciło do swej pierwotnej formy. Po chwili ze smoka wypłynęły ostatni purpurowo szkarłatnej krwi. Chifuin uśmiechnął się wrednie pod nosem i powiedział:
- Świetnie.... - a następnie maczając pace w już zimnej ale jeszcze płynnej krwi, chłodno i stanowczo dodał: - Straż przynieść mi zwłoki tego koto smoka.
- Tak Panie ... - odparł pokornie jeden ze strażników, udając się na schody po ciało Yuri.
- RUSZAJ SIĘ! NIE MAMY CAŁEGO DNIA! - ponaglał Chifuin.
Strażnik przyśpieszył swoje ruchy i w mgnieniu oka przyniósł władcy ciało smoka. W między czasie Chifuin ostatnia, płynna krwią smoka dusz narysował pentagram, w którego sam środek wrzucił bezwładne ciało Yuri, a następnie ambasador szeroko rozłożył ramiona i powiedział:
- Mocą krwi smoka złotego, za sprawą ciała stworzenia białego,
Ja zakochany wariat, przywołuję mroczny świat.
Aby pośród nieodgadnionych sylwet, połaszczyć się o odwet.
A moja zawiłość ocali wspaniałą miłość.
Z każdą sekundą wypowiadane przez władce słowa, stają się coraz bardziej dźwięczne, wibrujące i przenikające. W ten całe pomieszczenie rozbłysło oślepiającym, intensywnym lawowym blaskiem.
- BUAHAHAHAHAHAHA - roześmiał się demonicznie Chifuin.
************

Nasze rodzeństwo i Kurai zostali odesłani na ziemie, gdzie mimo trudnych przeżyć, po wspaniałej chłodnej nocy, mniej lub bardziej chętnie wrócili do swoich zwyczajowych zajęć. Trochę niedowierzająca Diuna już od jakiegoś czasu jest w pracy. Rozradowana Kiazu właśnie wyszła na kolejną zaskakującą sesje zdjęciową. Hachi i Otachi siedzą u dziewczyn w salonie, grają na konsoli aby odreagować stres. Natomiast zamyślona Rina krząta się po domu.
- Bro czemu nie chciałeś aby Hyacin tymczasowo zamieszkała tu u dziewczyn? - spytał Hachi, uważnie obserwując ekran telewizora.
- Wiesz ... Na Zekeren jest bezpieczna, a dzięki temu, że jest tak blisko to będziemy mogli się często spotykać ... a tu nie wiem czy nasze siostry wytrzymały by trzeciego gracza... przez którego nie chciałoby mi się chodzić do pracy ...i przestałbym sypiać ... - odparł spokojnie Otachi wciągnięty w grę.
- Hehehe ... to zupełnie jak teraz ...
- Tak ... tyle, że Volaure załatwił jej pracę w tamtejszym SPA ... i zaoferował mieszkanie na stałe ...
- Rozumiem, dla jej bezpieczeństwa to najlepsza możliwa decyzja ...
- Dokładnie Bro ... ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło ... mam zapewnioną teleportacje w każdym momencie ... więc będziemy się widywać częściej niż jakby wróciła na Desteoms ...
- Luz Bro ... - odparł Hachi z uśmiechem, a następnie dodał: - Hmmm... A gdzie Kurai?
- Słyszałem, że towarzyszy Ankarze na jakimś ważnym spotkaniu ... czy coś takiego ... w sumie to sam nie wiem ...
- Równie dobrze może zbierać baty za naszą nie udaną misje ...
- No a no może ... chociaż myślę, że gdyby Anki miał nas zjechać to już by to zrobił ...
- Tak ... co do Ankary to się zgodzę ... ale reszta władców sojuszu może mieć inne ... nie koniecznie pochlebne zdanie na ten temat ... na szczęście on jest twardy, chłodny, bez emocjonalny i opanowany, więc przyjmie ewentualne baty i nie narobi obciachu ...
- Heheheh ... o tak ... co najwyżej da nam wycisk na jakimś treningu ...
- Już zaczynam się bać tego co nas czeka ... chociaż znając jego to może być wszędzie ... w sumie od wczoraj wieczorem go nie ma...
W ten do salonu weszła ociekająca wodą Neko, która ciągła ze sobą ręcznik. Po chwili bura kotka usiadła na prost chłopaków i z lekka pretensją w głosie spytała:
- Czy któryś z Was może mnie wytrzeć?
- Heheh ... Wpadłaś do muszli czy co? - odparł Hachi lekko podśmiewając się.
- HA HA ... nie Rina wylała na mnie miskę z wodą ...- stwierdziła Neko.
- Ke? - stwierdził Otachi.
- No sprząta po raz któryś łazienkę ... i nagle zawiesiła się i wylała miskę z wodę ... pewnie nawet tego nie zauważyła - odparła Neko otrzepując się, a następnie błagalnie dodała: - NIECH MNIE KTOŚ WYTRZE! PROSZĘ!!
W tym czasie bracia spojrzeli podejrzliwie na siebie. Po chwili Otachi odłożył pada i wyszedł z salonu, a Hachi szybko napisał sms, po czym odłożył pada i komórkę i zaczął wycierać burą, przemoczoną kotkę mówiąc:
- Jakaś Ty niecierpliwa .... ciepło jest idź na balkon szybko wyschniesz ...
- Nie lubię być mokra ... - odparła Neko.
- Tiaa ... i darmowa porcja pieszczot nie jest zła co?
- To też ... Mrrr..... Korzystam z tego, że Yuri jeszcze .... mrrr.... nie wróciła ... mrrr...
- Yuri nie wróci ...
- Oj tam ...mrrrrrrr... pewnie któregoś dnia ... mrrrr.... o tak rób mi tak jeszcze .... mrrrr.... oddadzą ją .... mrrrr....
- Nie liczyłbym na to ...
- Mrrrrrr..... zobaczymy .... mrrr..... na pewno tam gdzie jest .... mrrrrr.... to traktują .... mrrrr....taaak jeszcze chce ... mrrrr.... ma równie dobrze co ja .... mrrrrr.....
- Niestety wszystkiego nie wiesz ... i szybko o wszystkim się nie dowiesz .... postanowiliśmy, że póki co nie powiemy Ci o śmierci Yuri ... możliwe, że nigdy się tego nie dowiesz ... - zamyślił się Hachi, intensywnie wycierając kotkę.
- Mrrrr.... tak ....ooo właśnie tak .... mrrrrr..... - mruczała rozpieszczona Neko.

************

Duże prostokątne pomieszczenie o czarnych ścianach, białym suficie i brązowej drewnianej podłodze, na której na wprost wejścia,w lewym górnym rogu znajduje się puszysty zielony dywan. Na futrzaku stoją dwie spore granatowe kanapy oraz szklany okrągły stolik. Na wprost tego kącika wypoczynkowego znajduje się duży czarny telewizor. Natomiast na prawo od wejścia w meblościance o żółtych frontach, znajdują się dwa stanowiska komputerowe. Całości dopełnia aneks kuchenny o białych blatach i srebrnych urządzeniach agd, który wraz z wysokim pomarańczowym stołem zajmuje cały prawy róg pokoju. W tym crew roomie na jednej z kanap siedzi Diuna, która ogląda telewizję, je drugie śniadanie i rozmawia przez telefon.
- Jak sądzisz co robi nasze rodzeństwo? - spytała z zainteresowaniem Diuna.
- Pewnie staje na rzęsach aby pocieszyć Rinę ... - odparła Kiazu.
- Ja myślę, że już im się udało ... ja wiem, że to co się stało było bolesne ale trzeba się z tym pogodzić w końcu nie zmieni się już przeszłości ... i jakby nie patrzeć dzięki śmierci Yuri masz bestie ...
- Niby tak, ale chyba ona tak łatwo się z tym nie pogodzi ...
- E tam ... na pewno się już wyspała i choć się smuta to pogodziła się z utratą Yuri ...
- Racja, na pewno tak jest ... w końcu Hachi i Otachi tak łatwo nie odpuszczają a ich szaleństwa zawsze wywołują uśmiech!
- Dokładnie.... eh ... Ale mi strasznie wolno dzisiaj czas leci ... dłuży mi się ten dzień jak nie wiem co ... a najgorsze jest to, że zostaje dłużej w pracy ...- stwierdziła Diuna.
- No to masz przynajmniej godzinną przerwę nie? - odparła spokojnie Kiazu.
- Mam... mam ... właśnie na niej jestem ... i nie mam już co ze sobą zrobić ...
- Jak mam być szczera to mi też się dłuży dzień ... ten czas dzisiaj tak wolno leci ... wrócę padnięta i głodna ... Mamy jakąś wizytacje z góry i nie mogę urwać się wcześniej ...
- Pozujesz jak zawsze i i tak musisz siedzieć?
- Dokładnie ...
- Dno ... jak nic dno ... ja jak wrócę do domu to planuję kąpiel ... i długie wspaniałe lenistwo ...
- Hehehe ... to muszę wrócić pierwsza aby dopaść się do wanny ...
- Powodzenia ... i tak Cię prześcignę ...
- Hehehehe .... Chyba śnisz ... ja tak łatwo nie odpuszczę ... - odparła Kiazu śmiejąc się.

************

Spora, przestronna łazienka o beżowo białych ścianach. Po lewo od wejścia znajdują się ciemnobrązowe, stylowe szafki, nad którymi wisi wielkie lustro, zajmujące całą przestrzeń za szafkami. Tuż za linią szafek w lewym górnym rogu znajduje się prysznic, o kabinie z mlecznego szkła. Po prawo, również w górnym roku, znajduje się obudowana czerwonymi kafelkami spora i ładnie wyprofilowana wanna. Tuż przed nią stoi wysoka ciemna i stosunkowo nie wielka szafa. Natomiast po prawo zaraz przy wejściu jest ścianka z bordowych płytek, a za którą ukryta jest biała ubikacja. Wszystko jest krystalicznie czyste i błyszczy przyjemnym blaskiem. W tym oszałamiająco zadbanym pomieszczeniu, pod szafkami siedzi skulona Rina, chowająca swoja twarz w swoje ramiona oparte na kolanach, oraz siedzący na luzaka Otachi. Rodzeństwo rozmawia ze sobą, a tak właściwie to Otachi stara się pocieszyć siostrę i próbuje przekonać aby pogodziła się ze śmiercią Yuri. Jednak jego słowa w ogóle nie docierają do neczanki, która co prawda je słyszy, ale są dla niej puste i bez jakiegokolwiek znaczenia. Dzieje się tak ponieważ mózg Riny w ogóle nie rejteruje słów, które tylko przelatują przez jej głowę, zupełnie jakby dziewczyna była w zupełnie innym świecie. Tak właśnie było. Wodna neczanka oderwana od absorbujących zajęć pogrążona w smutku była zupełnie niczym pusta lalka, która nie rozumie znaczenia słów, a właściwie to zupełnie jakby była co najmniej głucha.
- Rina ... Rina... Ej Rina ... - nawoływał Otachi, który nagle dotknął siostrę za ramię i po raz kolejny powtórzył: - Rinka w porządku?
W tym momencie dziewczyna powróciła swoją duszą do realnego świata i w końcu dotarły do niej słowa brata. Rina po chwili oszołomienia, spokojnie i niepewnie odpowiedziała:
- Tak ...
- Eh ... Nie słuchałaś mnie prawda? - odparł Otachi.
- Przepraszam ... starałam się słuchać ... nawet słyszałam Twój głos ... ale ... ale nie rejestrowałam tego co mówisz ... wybacz mi ...- odpowiedziała trochę nieobecnym i skruszonym głosem neczanka.
- Wyłączyłaś się i wylądowałaś w "pudełku" zwanym nicość? ...
- Można tak powiedzieć ... przepraszam ...
- Luz siostra nie szkodzi ... wiesz ... czasem...
Jednak Rina ponownie odpłynęła w bolesnych myślach i ponownie słowa Otachiego przestały do niej docierać. Dziewczyna nie robiła tego specjalnie, jej odpłynięcia w bezkresną otchłań przychodziły same i niespodziewanie.

************

- Ale mi się dzisiaj ten dzień wlecze ... - stwierdził Hachi nalewając Neko mleka do miska.
- Mów mi tak jeszcze ... mam wrażenie jakby był już wieczór a nie wczesne popołudnie ... - odparła Neko.
- No a ja mam wrażenie jakbym się miał spóźnić do pracy a mam jeszcze dobre dwie godziny do wyjścia ... nie wiem co jest ale ten dzień wydaje się być niemożliwie długi ...
- Zobaczysz pewnie zaraz tak nagle przyśpieszy, że nawet się nie obejrzymy a będzie wieczór ... zawsze tak jest...
- Pewnie masz racje ... czas lubi płatać takie figle ...

************

Rina i Otachi nadal siedzą na podłodze w łazience. Wietrzny neczanin przytula siostrę i nadal prowadzi swój pocieszający monolog. Nagle w krystalicznie czystej łazience pojawił się Kurai. Zaskoczony Otachi podniósł się i przywitał się z przybyszem powitaniem z Zekeren, mówiąc:
- Siema Ziom.
Rina jednak w ogóle nie zareagowała, na pojawianie się ukochanego, a Otachi kontynuował:
- Eh ... znowu się wyłączyła ... nie przejmuj się Ziom ... ona strasznie przezywa śmierć Yuri i jak nie ma zajęcia to odpływa i zamyka się w pudełku zwanym "nicość" ...
- Rozumiem ...- odparł spokojnie i chłodno Kurai, a następnie podszedł do ukochanej, ukucnął przed nią i subtelnie oraz delikatnie pogładził neczankę po prawym policzku. Dziewczyna, dopiero po dłuższej chwili zareagowała na przyjemny dotyk i jak gdyby nigdy nic powiedziała:
- O cześć Kurai ...Już wróciłeś? ...
- Tak już wróciłem i mam ochotę na coś dobrego... - odparł Kurai.
- Świetnie, to zaraz przygotuję Ci coś dobrego ... - odpowiedziała Rina z uśmiechem.
- Rincia też bym coś zjadł - wtrącił radośnie Otachi
- Spoko ... bardzo chętnie przyrządzę i Tobie.... - Odpowiedziała neczanka z uśmiechem, a następnie wyszła z łazienki i udała się do kuchni.
- Cieszy mnie, że nie spojrzała na zegarek i cieszy ja gotowanie ... - stwierdził Otachi z uśmiechem chochlika, a następnie dodał: - Nie dawno jedliśmy obiad, ale ja dzisiaj jakiś nie nażarty jestem i dojadam między posiłkami ... to głupie ale mam wrażenie jakby mój żołądek inaczej odczuwał czas ... myśląc, że ciągle jest czas na jedzenie ...
Następnie obaj neczanie wyszli z łazienki i udali się do kuchni, gdzie była już Rina, Hachi i Neko.
- Ooo Ziom szybko przybyłeś ... - zdziwił się Hachi, patrząc na zegarek.
- Jestem tak jak miałem być ..- odparł chłodno Kurai.
- Hmm... może ... dzisiaj mam straszny brak poczucia czasu ... - odparł Hachi zasiadając do stołu.
Elektryczny neczanin chłodno i podejrzliwie spojrzał na towarzyszy a następnie bez słowa zasiadł przy stole. Wkrótce radosny Otachi, nie mogący doczekać się posiłku również usiadł do stołu.
- Rina, jak zjemy chciałbym abyś pojechała ze mną w jedno miejsce ... - stwierdził nagle chłodno Kurai, uważnie obserwując ukochaną.
- Słucham? ... - spytała neczanka, lekko wybita z odmętów swoich myśli, a następnie szybko dodała z uśmiechem: - Dobrze pojadę...
- Stary co knujesz? - spytał zaciekawiony Hachi.
- Chwiałbym aby komuś pomogła- odparł chłodno Kurai.
- Ziom, nie wiem czy to dobry pomysł ... dzisiaj to ona potrzebuje pomocy ... od weselnego poranka nie przespała nawet minuty - odparł Otachi.
- Dodatkowo jest załamana śmiercią Yuri i praktycznie nie funkcjonuje ... jak ona ma komuś pomóc? - dodał Hachi.
- Zobaczycie w swoim czasie ... - odparł tajemniczo i chłodno Kurai.

************

Kiazu ma właśnie kolejną sesję zdjęciową. Tym razem wcieliła się w rolę wspaniałej łuczniczki rodem z fantasy. Neczanka ubrana jest w obcisła tunikę na krótki rękaw , która po bokach jest ciemno zielona, natomiast przód oraz rękawy są jasno zielone. Dodatkowo ma krótką brązową spódniczkę, wysokie czarne buty, pas praz rękawiczki sięgające do łokci. Całości dopełniają lekko upięte grafitowe włosy neczanki oraz duży złoty łuk.
- Kiazu kochana, możesz zostawać trochę dłużej w pozach? - spytał nagle fotograf.
- Tak jasne .... - odparła spokojnie Kiazu zwalniając swoje ruchy.
- Kochana jeszcze trochę ...
- hmmm... no dobra ... ale już ruszam się znacznie wolniej niż zazwyczaj ... nie wiem mam nie nieruchomieć czy co?
- Świetny pomysł ...
- Jesteś dzisiaj jakiś nie swój Gorgo ....
- Ja wiem przepraszam, chyba się nie wyspałem ... nie wiem ... w każdym bądź razie brak mi dzisiaj refleksu do dobrych zdjęć w ruchu.
- Luzik, współpraca to podstawa. - odparła Kiazu z uśmiechem.
- Dobra kochana zabierajmy się do pracy im szybciej to skończymy tym szybciej pójdziemy do domu ...

************

Średniej wielkości pokój o nieregularnym kształcie, który ma dwa duże okna i przeszklony dach, przez który widać mroczne odmęty galaktyki z niezliczoną ilością gwiazd. W tym pomieszczeniu znajdują się jedynie trzy duże, połączone ze sobą fotele i szklany stolik przed nimi. Trudno określić kolor mebli, gdyż dzięki niebieskiemu oświetleniu cała ta komnata wydaje się być w różnych odcieniach niebieskiego. Mimo wszystko kolorystyka tego pomieszczenia nie przytłacza tylko, daje bardzo miłe wrażenie dla oka. Nagle w tym niezwykłym pokoju pojawił się Kurai, wraz z Riną, która nieśmiało rozejrzała się po pokoju i powiedziała z delikatna fascynacją:
- Piękne miejsce ...
- Cieszy mnie, że Ci się u podoba... - odparł chłodno Kurai, a następnie dodał: - Wiem, że zamiast zwiedzać nowe zakątki chciałabyś się teraz zamknąć w pokoju, jednak chciałbym abyś zajrzała jeszcze za fotele ...
- Yyy.... Dobrze ... - odparła zaskoczona i lekko zdezorientowana neczanka, a następnie zajrzała za fotele. Tam jej oczom ukazał się skulone dziecko o ciemnych krótkich włosach. Niestety przez wszechobecne światło nie dało się rozróżnić żadnych kolorów. Wodna neczanka zawahała się, ale po chwili ciszy podeszła bez słowa podeszła do zagubionego dziecka, usiadła koło niego, a następnie po kolejnych paru minutach w końcu się odezwała:
- Hej ... potrzebujesz pomocy?
- Mama nie pozwala mi rozmawiać z obcymi... - odburknęło dziecko, lekko stłumionym głosem.
- Rozumiem ... ja jestem Rina a Ty jak masz na imię? - odpowiedziała neczanka z przyjaznym uśmiechem.
W tym momencie dziecko uniosło głowę, a oczom neczanki ukazała się zapłakana, smutna, delikatna chłopięca twarz z wilczymi uszkami.
- Aliquam ....
- Miło mi Cię poznać ... - odparła Rina z uśmiechem, a następnie dodała: - Masz piękne uszka ...
- Dziękuję to po Mamie ... jest wilczą furą ... - odparło szlochające dziecko.
- Musi być piękna kobietą ... a Twój Tata kim jest? ...
- Jest Bromiańczykiem ... dzięki temu jestem durną pół furą pół Bromiańczykiem ...
- Hmm... według mnie jesteś bardzo wyjątkowy ...
- Ta ... Jasne ... a Ty kim jesteś?
- Ja jestem zwykłą neczanką ...
- Fajnie ... chciałbym być zwyczajny ...
- Wiesz ... mi się Twoje uszka podobają ... a Twoja niezwykłość strasznie mnie przyciąga ... - odparła Rina z uśmiechem.
- To miłe ... ale i tak nie jestem nic wart ...
- Jesteś i to nawet więcej niż myślisz ... a dzięki swojej odmienności któregoś dnia zwojujesz świat...
- Nie ...ja nie zasługuję aby żyć!
- Niby dla czego?
- Nie ważne ... - odpowiedział Aliquam ponownie chowając twarz w ramiona.
- Hmmm... wiesz może uda się jeszcze pomóc?
- Nie nie uda....
- A może jednak? ...
- Nie będziesz chciała mnie znać ...
- Nawet najstraszliwsza prawda jest lepsza o kłamstwa ... obiecuję, że nadal będę chciała Cię znać...
- Na pewno nie ...
- A ja myślę, że tak ...
- Nie...
- Tak ...
- Nie ...
- Tak ...
-ON NIE ŻYJE PRZEZE MNIE! - wykrzyknął w końcu poirytowany i zapłakany Aliquam, a następnie z ciszonym głosem dodał: - Zabiłem go ... a teraz znienawidź mnie ...tak jak oni wszyscy ...
W tym momencie przerażona i niedowierzająca własnym uszom, wodna neczanka bez słowa przyciągnęła chłopca do siebie i mocno go przytuliła. Po paru chwilach zapłakane dziecko również ja objęło i tak minęło parę chwil w ciszy.
- Opowiesz mi proszę co się stało? - spytała przyjaznym głosem Rina.
- Opowieść i tak nic nie zmieni ...
- Zmieni ... Twoje małe zapłakane serce odnajdzie ukojenie którego potrzebuje ...
- A będziesz krzyczeć? ...
- Oczywiście że nie ... czemu miałabym krzyczeć?
- Bo jesteś dorosła ... a dorośli tylko na mnie wrzeszczą ...
- Aliquam, a czy uniosłam chociaż raz głos na Ciebie?
- No nie ... nie uniosłaś ...
- No widzisz .... i masz moje słowo, że nie uniosę głosu na Ciebie... to jak powiesz mi proszę co się stało?
- Eh ... no dobrze opowiem - odparł niezbyt chętnie Aliquam nadal wtulający się w neczankę, a następnie dodał - To się stało wczoraj po przylocie tutaj ... lecieliśmy sporym statkiem ... ja i mój najlepszy przyjaciel bardzo cieszyliśmy się, że wreszcie przylecimy na Zekeren ... jaraliśmy się jak nie wiem ... to nasza pierwsza wycieczka w kosmos ... Wszystko było fajnie ... do momentu jak wylądowaliśmy i mieliśmy czas dla siebie ... wtedy nasi starsi koledzy z grupy obezwładnili Mortem i gdzieś go zabrali ... wystraszyłem się ale po chwili pobiegłem za nimi ... i zgubiłem ich ... a kiedy ich odnalazłem to okazało się, że Morten jest zamknięty w jakimś dziwnym pomieszczeniu ...w którym unosił się w przestrzeni ... ja... ja ... nic nie zrobiłem ... nie zareagowałem ... dopiero kiedy starci odeszli podbiegłem do niego ... jednak on już nie żył ... i co uciekłem stamtąd ... a on zginął prze zemnie! .... Mogłem coś zrobić ale zamiast tego zabiłem swojego przyjaciela ... ZABIŁEM GO!
- Nie ... nie zabiłeś ...
- ZABIŁEM! ... moja obojętność go zabiła ... -odpal zapłakany chłopiec.
- Posłuchaj ... czasem strach paraliżuje i nie wszystko jest po naszej myśli ... obwiniając się o to nigdy nie zaznasz spokoju ... myślę, że Twój przyjaciel nie chciałby abyś obwiniał się o jego śmierć ... chociaż to bardzo trudne to musisz się zebrać w sobie i podnieść się ... i zawalczyć ... ja wiem że to najtrudniejsza rzecz na świecie ... ale to co się stało powinno stać się twoją niepowtarzalną siłą a nie słabością ... Słuchaj Ci chłopcy powinni za to odpowiedzieć ... i Wasza opiekunka również skoro nie zauważyła zniknięcia swojego podopiecznego ... ja wiem, że to nie zwróci życia Twojego przyjaciela, ale pozwoli uchronić innych przed podobnym losem ...
- A co mnie obchodzą inni?
- Wiesz ... pomimo, że Twoje serce rozdziera nieopisany ból, z który zaciąga się w mroczną otchłań ... ten nieopisany ból wypala Cię i sprawia, że nie chce Ci się żyć ... to myślę, że nie chciałbyś aby ktoś jeszcze tak straszliwie cierpiał? ...
- Masz racje ... nie chciałbym bym ...
- Posłuchaj czas leczy wszelkie rany, trzeba mu dać tylko trochę czasu ... wszystko się jakoś ułoży... teraz potrzebujesz ogromnej siły aby pomścić przyjaciela i zawalczyć o o aby już nikogo to nie spotkało ... Myślę, że Twój przyjaciel chciałby abyś poniósł się i zawalczył niż się poddał ... wierze, że uda Ci się znaleźć siłę do dalszego działania ...
- Ale ja nie chce o nim zapomnieć!
- I ja tego nie chcę ... nic nie mówiłam o zapominaniu ... słuchaj noś go zawsze w sercu i nigdy o nim nie zapomnij... ale nie pozwól aby jego śmierć przysłoniła Ci przyszłość ... tylko spraw aby to bolesne doświadczenie było Twoją silna podporą... Każdego dnia żyj tak aby Morten był z Ciebie dumny ... pamiętaj puki będzie w Twoim sercu to będzie zawsze przy Tobie ...
- Eh... masz racje .... nigdy go nie zapomnę ... No dobrze zawalczę .... ale do kogo mam z tym iść? ... przecież nasza opiekunka ma nas gdzieś ... a władcy planet są zapracowani i nie maja czasu na błahostki ...
- Hmm... dla mnie to nie jest błahostka ...
- No dobra ... ale przecież żaden znaczący dorosły nie posłucha dziecka ...
- Nie martw się ... zobaczysz posłucha ... jak chcesz to mogę pójść z Tobą i wspierać Cię w tych trudnych chwilach ...
- Naprawdę mogłabyś? - spytał Aliquam odsuwając się od neczanki i patrząc na nią wielkimi niedowierzającymi oczami i błękitnymi łzami spływającymi po policzkach.
- Oczywiście - stwierdziła Rina z promiennym uśmiechem.
- Dziękuję Ci ... - stwierdził chłopiec wtulając się w neczankę.
- Nie to ja Ci dziękuję ... - otarła neczanka z łzami w oczach i uśmiechem na twarzy, przytulając dziecko.
- Powiedz mi, jesteś wstanie nas zaprowadzić do miejsca gdzie jest Twój przyjaciel? - wtrącił chłodno Kurai, podchodząc do foteli.
- Kim jesteś? - spytał zaskoczony Aliquam, gwałtownie odklejając się od neczanki.
- Przyjacielem ... zaprowadź nas proszę tam gdzie jest Twój przyjaciel ... - odparł chłodno Kurai.
- No dobra ... nie wiem po co .... ale postaram się ... - odparł chłopiec.

************

- To co Otachi jeszcze jedna rundka? - spytał Hachi biorąc w rękę pada.
- Nie wiem ... są tak masakryczne lagi ... że nie chce mi się ...
- Racja Bro dzisiaj jakoś wszystko przeciwko nam ... nie dość, że czas się ślimaczy to jeszcze gry maja lagi ...
- To co robimy zanim pójdziemy do pracy?
-Nie wiem ... szkoda, że Kurai nie wziął nas ze sobą ...
- Nooo... ale wiesz nie wiadomo ile im się tam zejdzie ... a patrząc na zegarek to pewnie dopiero tam dotarli ...
- Co racja to racja ... eh ... to co kolejna rundka?
- Dawaj ... może w końcu nam się uda zabić ten czas dzisiaj ...

************

- No to ja mam jeszcze jedną sesje ... ale zastanawiam się czy się nie urwać z niej ...
- Ty chcesz się urwać z sesji? ... Niebywałe ... przecież to uwielbiasz ...
- Uwielbiam ale mam dosyć ... ostatnia sesja trwała niby tylko 35 minut ... ale miałam wrażenie, że ciągnie się w nieskończoność i że trwała co najmniej ze cztery godziny ....
- Eh ... a myślałam, że chociaż Tobie ten dzisiejszy dzień przyśpieszył ...
- Tiaaa... chciałabym ...
- Swoja drogą nie zrywaj się ... daj czadu tam ...
- Hmmm.... mówisz tak bo pierwsza chcesz się dopaść do wanny ...
- Nie ... ależ skąd ...
- Ja Cię znam ...
- Dobra chce ... ale i tam pewnie wyjdziesz wcześniej niż ja ... Ty skończysz sesje i możesz iść a ja muszę odbębnić swoje godzinki ...
- Hmm... spoko będę fair i zostanę na tej ostatniej sesji ...
- Oby się udało wyjść mi wcześniej niż Tobie ...

************

Jedna z wielu komnat księcia Zekeren. Volaure siedzi na okrągłej kanapie i rozmawia z małym, maksymalnie dziesięcioletnim chłopcem o grafitowo-granatowych krótkich włosach, czerwonych oczach i pięknych czarnych wilczych uszkach, który ubrany jest w jaskrawożółtą koszulkę na krótki rękaw i długie granatowe jeansy. Natomiast lekko uśmiechnięta Rina, wraz Kurai'em stoi koło aneksu kuchennego. Oboje popijają jakieś ciepłe, aromatyczne napoje.
- Lubię jak uśmiech zdobi Twoja śliczna buzię... wtedy jesteś jeszcze piękniejsza ... - stwierdził nagle Kurai, z delikatnym uśmiechem i gładząc ukochaną po policzku. Następnie przysunął się do neczanki, a z każda kolejną sekunda ich usta były coraz bliżej i bliżej, i niebawem zetkną się w pocałunku. W ten rozległ się radosny krzyk:
- Rina, Rina
W tym momencie kochankowie odsunęli się od siebie, a zarumieniona wodna neczanka delikatnie spytała:
- Co tam Aliquam?
- O fuuuu... on Cię podrywa ... - odparł chłopiec wieszając się na blacie.
- Nie podrywam .... - stwierdził chłodno Kurai, a następnie popijając ciepły napój, odszedł do księcia.
- Jasne ... - powiedział Aliquam przewracając oczami, a następnie podchodząc do neczanki, radośnie dodał: - Chciałem podziękować...
Na te słowa Rina, odstawiła kubek i nachyliła się do chłopca tak aby spojrzeć mu w oczy, a następnie z uśmiechem przytuliła dzieciaka do siebie. Po chwili Aliquam powiedział:
- Dziękuję ... dzięki Tobie się mniej więcej pozbierałem ... i uwierzyłem w dorosłych ...
- Proszę - odparła neczanka z uśmiechem, a następnie dodała: - I pamiętaj są różni ludzie i nie każdy na świecie jest zły ...
- Dobrze ... zobaczymy się jeszcze kiedyś?
- Pewnie tak ...
- SUPER! - odparł radośnie Aliquam.
- Dobra Kochani najwyższa pora na mnie... - wtrącił nagle Volaure, a następnie dodał: - Odstawicie Młodego prawda?
- Owszem ... -odparł chłodno Kurai.
- Świetnie! .... - Odpowiedział książę, a następnie podszedł do Riny, dał jej buziaka w policzek i przytulił, mówiąc z uśmiechem: - Do zobaczenia Aniołku...
- Do widzenia książę, dziękuję za pomoc - wtrącił Aliquam.
- Luz ... Pamiętaj Młody wszędzie są dorośli, którzy są wstanie Ci pomoc, tylko musisz ich znaleźć. -odparł książę targając chłopcu włosy, a następnie dodał: - Do zobaczenia Młody.
Następnie Volaure pożegnał się z Kurai'em, tak zwanym "powitaniem" z Zekeren i pospiesznie wyszedł.

************

Mieszkanie dziewczyn powinno tętnić życiem, jednak Diuna, Kiazu, Hachi i Otachi są straszliwie zmęczeni tym dłużącym się dniem. Znudzeni neczanie, bez chęci na robienie czegokolwiek siedzą w salonie i starają się rozmawiać. W ten w salonie pojawił się Kurai, wraz z Riną.
- O cześć ... - stwierdziło leniwie rodzeństwo.
- Stało się coś? - spytała zaskoczona Rina.
- Nie ... - odparł Hachi.
- Czemu miało się coś stać? - spytała dociekliwie Diuna.
- No jest bardzo późno ... a Wy jeszcze nie śpicie a chłopaki nie w pracy ... - odpowiedziała niedowierzająca i zmartwiona Rina.
- Siostra żartujesz? - spytał Otachi.
- Ja i Diuna dopiero wróciłyśmy ... - dodała Kiazu.
- A my mamy godzinę do wyjścia ... - dopowiedział Hachi.
- Więc skąd Ci przyszedł taki szalony pomysł do głowy? - spytała Diuna.
- Hmm... jak wychodziliśmy z Zekeren to było koło północy ... - odpowiedziała zaniepokojona Rina.
- Ha ha ... dobry żart ... - stwierdziła Diuna.
- Rinka, ten dzień się tak ślimaczy, że łatwo zatracić poczucie czasu... nie przejmuj się tą wtopą ...dzisiaj to że robiłaś sporo nie oznacza, że minęło dużo czasu ... - dodała Kiazu.
- Wszystkim Wam się dzisiaj dłuży dzień? - spytał Kurai.
- Tak - stwierdziła Kiazu.
- Dużo robicie, a godziny płyną powoli? - kontynuował Kurai.
- Dokładnie Ziom... - odpowiedział Hachi.
W ten Kurai wyjął swoją komórkę, szybko wybrał numer i przyłożył telefon do ucha.
- Gdzie dzwonisz? - zainteresowała się Diuna.
Elektryczny neczanin, jednak nic jej nie odpowiedział tylko po dłuższej chwili ciszy odezwał się do telefonu:
- Witam Ambasadorze, przepraszam że dzwonie o tak później porze...
- Zapewne Masz jakąś ważną sprawę, gdyż z byle błahostką nie dzwonił byś o tej porze... Zatem słucham uważnie? - odpowiedział delikatnie zaspany Ankara.
W tym momencie Kurai, przełączył rozmowę na głośno mówiący i powiedział:
- Czas na ziemi płynie bardzo wolno ...
- Bardzo wolno to mało powiedziane, miałam wrażenie, że ostatnia godzina trwała przez co najmniej kilka godzin - wtrąciła Kiazu.
- Wiesz Anki robimy, sporo rzeczy a jak patrzymy na zegarek to czas prawie nie płynie.. - dodał Hachi.
- No u nas jest prawie 15:30 a ja czuje jakby minęły już ze dwa dni ... - dopowiedziała Diuna.
- Rozumiem, a więc się zaczęło ... - stwierdził zaniepokojony Ankara.
- Co się zaczęło?- spytała Diuna.
- Nie ma czasu na wyjaśnienia ... Moi drodzy słuchajcie uważnie i nie zadawajcie proszę pytań, zostawcie sobie szybko wskazówki abyście po powrocie wiedzieli co dzisiaj za dzień, a następnie uciekajcie z ziemi najszybciej i przybywajcie na Ineeven. Zróbcie to proszę jak najszybciej się da! - odpowiedział stanowczo Anki.
- Yyyy... no dobrze Anki zaraz będziemy ... - odparła zdezorientowana Kiazu.
- Zatem czekam. Tylko śpieszcie się i zostawcie Neko na ziemi! - odparł Ambasador a następnie się rozłączył.

************

Spora, przestronna i dobrze oświetlona komnata o czerwonych ścianach i suficie, które przełamane są białymi roślinnymi zdobieniami. Na białej podłodze stoi ogromny, brązowy narożnik ułożony w literę "U". Dodatkowo wszędzie znajdują się różnokolorowe poduszki, które nadają temu pomieszczeniu niezwykłego uroku. W tym pomieszczeniu ustylizowanym na styl arabski, zasiadają już neczanie wraz z Ambasadorem i rozmawiają.
- Kochani, zrobiliście to o co prosiłem? - spytał poważnie Ankara.
- Tak Anki ... luzik ... - stwierdziła Kiazu.
- Zadbaliśmy o to.... i chociaż to głupie to zadbaliśmy o to do takiego stopnia, że nawet jak byśmy wrócili za kilka lat to byśmy doskonale wieli co się działo... - dodał Hachi.
- To dobrze. - Stwierdził uspokojony ambasador.
- Anki czy możesz nam powiedzieć co się dzieje? - spytała Diuna.
- Oczywiście.- odpowiedział spokojnie Ankara, a następnie spytał: - Pamiętacie jak Wam mówiłem o tym że na pomniejszych planetach pierwsze się pojawią oznaki wojny?
- Tak ... - odparli zgodnie neczanie.
- Posłuchajcie to co dzieje się teraz na ziemi to właśnie taka oznaka wojny. Czas na ziemi i innych planetach pomniejszych będzie spowalniał tak długo, aż w końcu się zatrzyma. Wtedy narodzi się nowy świat, który stanie się polem walk. - odpowiedział spokojnie Ankara.
- Zatrzyma się czas? - powtórzył z niedowierzaniem Otachi.
- Owszem, i będzie stał tak długo jak będzie trwała wojna. Dopiero po wojnie ruszy na nowo od momentu w którym się zatrzymał. - odparł Ambasador.
- To dlatego kazałeś nam zadbać o pamięć dzisiejszego dnia. - stwierdziła Diuna.
- Dokładnie ... - odparł Anki, a następnie dodał: - Nie martwcie się o Neko i innych mieszkańców Ziemi, dla nich wszystkich czas się zatrzyma. Zostaną zamrożeni wraz ze wszystkim w koło i nie będą pamiętać tego, że czas w ogóle stanął, dla nich będzie to długi dzień i nic więcej.
- Hmm... to przez to zamrożenie mieliśmy się ewakuować z ziemi? - spytała Kiazu.
- Dokładnie, w końcu jesteście wojownikami i Wasza pomoc będzie nie oceniona podczas walk. 0 odpowiedział Ankara.
- "(...) wróć jak będziesz spokojna ... i gdy już wzniecisz swój ogień a czas ruszy znowu ... wtedy zaszczycę Cię i przyjmę Twoje wyzwanie(...)" - zamyśliła się Kiazu, a po chwili olśniona stwierdziła: - Już wiem co miał namyśli główny strażnik!
- Co? O czym Ty mówisz? - spytał Hachi.
- No jak uczyliśmy się leczenia to na odchodne główny strażnik powiedział coś takiego wróć jak będziesz spokojna ... i gdy już wzniecisz swój ogień a czas ruszy znowu ... wtedy zaszczycę Cię i przyjmę Twoje wyzwanie(...)" ... On przewidział, że wybuchnie wojna i że zatrzyma się czas, więc będę mogła się z nim zmierzyć po wojnie! - odpowiedziała radośnie Kiazu.
- A wierz, że możesz mieć racje? Tylko wiesz musisz spełnić jeszcze pozostałe jego słowa - odparła Diuna.
- Oj tam szczegóły ... - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
- Dziewczyny ... - stwierdził Hachi przewracając oczami, a następnie dodał: - Anki, a tu czas się nie zatrzyma?
- Nie... Widzicie z tego co mi wiadomo to 14 planet rady połączy się w jedność i tak powstanie nowy świat. - odpowiedział spokojnie Ambasador, a następnie dodał: - Widać po Was ogromne zmęczenie idźcie zatem wypocząć. Zobaczymy się rano.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz