sobota, 6 grudnia 2014

Epizod 149


"Tajne przez poufne ...
 czyli czego oczy nie widzą ... "

Ciemny, spowity nocą pokój z przysłoniętymi żaluzjami, które są nie do końca przysłonięte, przez co blade światło księżyca delikatnie wpada do pomieszczenia. W tym biało-szarym półmroku widać ciemna męska sylwetkę siedzącą na łóżku. Srebrno-białe włosy siedzącego mężczyzny wydają się skradać każdy promyk księżycowego blasku, podobnie jak złoty kolczyk, umieszczony w lewym uchu neczanina, jak i złoty wisiorek pioruna, swobodnie opadający na rozbudowany, pociągający, nie do końca oświetlony tors. Elektryczny neczanin do mniej więcej pasa przykryty jest białą kołdrą, i swobodnie opiera się o swoje ugięte kolana.
- Kurai? - stwierdziła zaspanym i delikatnym głosikiem Rina, podnosząc się i siadając na lewym biodrze.
- Ciiiii... jest bardzo wcześnie ... prześpij się jeszcze ... - odpowiedział spokojnie Kurai, odwracając twarz w kierunku neczanki.
- Hmm.... ehm... Kurai .... nie podziękowałam Ci jeszcze ... ta... ta rozmowa z Aliquam bardzo dużo mi dała ... i dzięki Tobie znowu się uśmiecham .... dziękuję ... - odpowiedziała Rina z uśmiechem, a następnie usiadła na kolanach partnera i bardzo mocno się do niego przytuliła.
- Już Ci mówiłem ... lubię kiedy się uśmiechasz... - stwierdził nagle Kurai, z delikatnym uśmiechem i gładząc neczankę, która już się odsunęła, po policzkach. W tym momencie Rina ponownie promiennie się uśmiechnęła, a neczanin jednym szybkim ruchem delikatnie, ale stanowczo, złapał partnerkę za kark, przyciągnął do siebie i subtelnie ją pocałował, pieszcząc tym nie tylko rozgrzewające się usta Riny ale również jej nierozbudzone jeszcze zmysły. Następnie, kiedy płomienne usta rozdzieliły się, Kurai zaczął przyjemnie i czule całować neczankę po szyi, a wkrótce Rina, pod subtelnym naporem partnera wylądowała plecami na wygodnym miękkim łóżku, w pełni oddając się, nieopisanej rozkoszy, płynącej z kolejnego namiętnego i gorącego pocałunku, jakim została uraczona.

************

W sporej, przestronnej, nasłonecznionej komnacie, ustylizowanej na styl arabski, w której neczanie rozmawiali z Ankarą, zaraz po przybyciu na Ineeven, na kanapie zasiada wygodnie tygrysia furra paląc papierosa i rozmawia z siedzącym obok Ambasadorem.
- Ambasadorze, myślisz, że pozostali władcy ochłonęli już? - spytał nagle książę, ubrany w blado pomarańczowe szaty.
- Tak, co więcej myślę, że po obiedzie będziemy wstanie zacząć obrady. - odpowiedział spokojnie Ankara ubrany cały na biało.
W ten rozległo się głośnie i stanowcze pukanie do drzwi, które skutecznie przerwało rozmowę władców.
- Proszę... - stwierdził spokojnie Ankara.
W tym momencie złote masywne drzwi otworzyły się, a do pomieszczenia weszli radośni i wyspani neczanie.
- Cześć Anki możemy wejść? - spytała Kiazu.
- O to Wy! ... Witajcie, cieszę się, że Was widzę... siadajcie proszę. - stwierdził stosunkowo ciepło Anki.
- Już myślałem, że się nie obudzicie. - dodał Volaure, gasząc papierosa.
- Co masz na myśli? Przecież i tak wstaliśmy wcześnie ... - odparła Diuna siadając.
- Proszę, abyście jednak najpierw usiedli. - stwierdził spokojnie Anka, a kiedy wszyscy już usiedli, to Anki kontynuował: - Kochani spaliście aż dwa dni i zaczęliśmy się obawiać, że przebywanie na zatrzymującej się w czasie ziemi zaszkodziło Wam. Jednak ku naszemu miłemu zaskoczeniu, potrzebowaliście się jedynie wyspać.
- WOW! AŻ TYLE? - stwierdzili zaskoczeni Hachi i Otachi.
- Anki to przecież nie możliwe ... - dodała niedowierzająca Diuna.
- Jak widać możliwe - odparł Volaure po czym dodał: - Jest jeszcze coś o czy powinniście wiedzieć...
- Co takiego? - spytała stanowczo Kiazu.
- Księże, zechcesz wyjaśnić naszym gościom co się stało? - Poprosił uprzejmie Ankara.
- Oczywiście, jak sobie życzysz - odpowiedział pokornie Volaure, a następnie dodał: - Widzicie podczas Waszego snu, nasz świat zupełnie się zmienił. Czternaście planet przestało istnieć a na ich miejscu zrodził się nowy świat - Sekai Dagaal.
- Jak to? Przecież nadal jesteśmy na Ineeven... - stwierdziła Diuna.
- Nie zupełnie... - odpowiedział Ankara, a następnie dodał: - Widzicie, kiedy czas na ziemi i innych pomniejszych planetach zatrzymał się zupełnie trzynaście planet połączyło się w jeden wielki ląd, który łączy w sobie klimat wszystkich planet, a zarazem nie ma tu nic znajomego, co sprawia, że ten teren muszą poznać obydwie walczące strony.
- Jak to jeden ląd? - dodała zaintrygowana Kiazu.
- Obecny świat wygląda tak jakby trzynaście planet wylądowało w blenderze i ktoś zrobić z nich koktajl, więc nawet jak natraficie na znajome miasto, wieś, górę to będzie ona w zupełnie innej okolicy co robi z niej nieznany obcy teren. - dodał Volaure.
- Trzynaście planet a nie czternaście? - poprawiła Diuna.
- Ke? - stwierdzili oszołomieni Hachi i Otachi.
- Spokojnie, za chwilę wszystko Wam wyjaśnimy. - stwierdził Anki, a następnie dodał: - Tak tylko trzynaście planet się połączyło w nowy lad. Jedna planeta, a dokładniej Zekeren stał się naturalnym satelitą tego świata i krąży w koło niego.
- Co to wyglądy nowego świata to według naszych obserwacji z kosmosu, to znajdujemy się na ogromnym lądzie, który przypomina swym kształtem ogromny dysk i jest swego rodzaju grzbietem wielkiego szarego smoka biegającego po kosmosie. Sekai Dagaal ma jedno słońce, jeden księżyc i jednego satelitę i wygląda obłędnie z kosmosu.- dodał Volaure.
- Rozumiem ... chyba ... bo to wszystko jest strasznie zakręcone ... - stwierdziła Kiazu.
- Nowy nieznany świat ... jesteśmy na grzbiecie wielkiego smoka ... zaczęła się wojna ... czego tu nie rozumieć? - odparła Diuna.
- WOW! ALE CZAD! - stwierdzili podekscytowani Hachi i Otachi.
- Aha, zapomniałbym w tym nowym świecie teleportacja praktycznie nie działa, z tego co nam wiadomo to teleport działa tylko w niektórych bardzo wysokich partiach nieba i na niewielkie odległości. Więc nie musimy się obawiać assasinów, którzy nagle pojawią się w pałacu, gdyż zabili by się zanim spadli by na teren pałacu. Dodatkowo zużywa to ogrom mocy więc jest zupełnie nie opłacalne. Więc na czas wojny zapomnijcie proszę o teleportacji.- dopowiedział Ankara.
- Spoko ... - stwierdziła Kiazu.
- W takim układzie skąd tu się wziął Volaure? - spytała Diuna.
- Ja przybyłem tu za zebranie, według informacji jakie do nas dotarły mamy jeszcze 5 dni na poznanie tego świata, a potem już będą walki zbrojne. - odpowiedział książę.
- Dobra mniejsza, jak tu przybyłeś? - kontynuowała Diuna.
- Teleportowałem się za pomocą systemu Zekeren, tak jak na weselu, ale obecnie mogę to zrobić jedynie do tego pałacu i jednorazowo mogę przenieść jedną osobę.... Eh ... system trochę zwariował po połączeniu planet. - odparł Volaure.
- Rozumiem, czyli ten teleport też odpada. - stwierdziła Diuna.
- Owszem. - odpowiedział spokojnie Ankara, po czym dodał: - Posłuchajcie prócz księcia Volaure, wszyscy inni władcy naszego sojuszy znajdują się obecnie w tym wielkim zjednoczonym pałacu. Prosił bym abyście udali się do królowej Sanshy w celu z rekrutowania się do armii i zaczęli działać, w końcu pierwsze ataki zaczną się już za pięć dni.
- Jak sobie życzysz. - stwierdziła pokornie Rina.
- W razie jakichkolwiek problemów, zapraszam do mnie. Jeśli będę miał chwilę na pewno wysłucham i pomogę. - odpowiedział Ankara z śmiechem, po czym dodał: - A teraz wybaczcie obowiązki wzywają.

************

- Swoją drogą, Kurai komu miała pomóc Rina? - spytał dociekliwie Hachi.
- Chłopcu imieniem Aliquam... - odparł chłodno Kurai.
- Aha ... i co z nim? - spytał Hachi.
- Miał poważy problem i Rina mu pomogła ... - odpowiedział Kurai.
- Eh ... Tak pogrywasz Ziom? ... - stwierdził Hachi z wrednym uśmieszkiem, a następnie dodał: - Dobra ... to lecimy ... skąd znasz Aliquam?
- Rina mi go przedstawiła ...
- KE? Ziom to czegoś nie rozumiem ... przecież to Ty ją do niego zabrałeś ... więc jak to ona Ci go przedstawiła?
- Nie znałem go wcześniej... widziałem go podczas załatwiania swoich spraw na Zekeren i jego zachowanie wzbudziło moje zainteresowanie ... wiec przyprowadziłem do niego Rinę ...
- Dobra ... ok ... ale ...
- Tak sobie myślę, że na swój sposób to zagranie z pomocą było genialne w swej prostocie. Rina uwielbia pomagać i jeśli udało mu się pomóc to samo to na pewno poprawiło jej humor ... - wtrącił Otachi.
- Słuszna uwaga Bro ... jak się nad tym zastanowić to rzeczywiście masz racje ... - odparł Hachi.

************

Stosunkowo nie duża, przestronna, bogato zdobiona sala tronowa utrzymana w stylu empire, wręcz onieśmiela i przytłacza nadmiarem ozdób i wywiera niemal barokowe wrażanie. Złote ściany z bordowymi elementami wyglądają olśniewająco. Na ścianie na wprost wejścia znajduje się baldachim, który od środka jest niebieski a od zewnątrz czerwony. Pod nim na podwyższeniu znajduje się złoty tron z granatowymi zdobieniami. Natomiast po obu stronach tronu stroją dwa wysokie złote świeczniki ozdobione kryształkami. Na wspaniałym tronie zasiada kobieta ubrana piękną żółtą suknię. Jest ona bez ramiączek, i podkreśla figurę władczyni. W części torsowej ma wyhaftowany kwiatowy motyw w kolorze piaskowego złota, mieniący się jak wspaniały piasek na czystej tropikalnej plaży, a jednocześnie znikający gdzieś w odcieniu sukienki. Na biodrach kobiety znajduje się jaskrawo cytrynowa zapaska, z kwiatowym zapięciem na wysokości pępka. Zaraz za zapaską jej suknia stopniowo się rozszerza. Jej wspaniałe czarne włosy są upięte w dostojnego koka, a jej berło jest wspaniale wypolerowane. Wygląda niczym anioł który zstąpił na ziemie. Przed neczańską władczynią stroi wysoki mężczyzna ubrany w dopasowaną, błękitną marynarkę, na długi rękaw, z wysokim kołnierzem i zapinaną z boku, o złotych zdobieniach i guzikach oraz czarne jeansowe spodnie. Całości jego ubioru dopełniają czarne, wysokie wojskowe byty, granatowy pas oraz złote grube paski wieńczące rękawy. Rudowłosy mężczyzna o wspaniałych rdzawo-pomarańczowych oczach trzyma w ręku granatową rogatywkę wojskową oraz kilka zapisanych panierów i spokojnie rozmawia z władczynią. Nagle w komnacie rozległo się głośne pukanie do drzwi. A następnie złote drzwi otworzyły się, a do pomieszczenia weszła różowo włosa dziewczyna w okularach, mówiąc:
- Pani Neczańskie Rodzeństwo z Ziemi wraz z Paniczem proszą o audiencję.
- Eh, nawet tu nie mam od nich spokoju. Jak ja nie znoszę tych bękartów ... - wymamrotała królowa pod nosem, przewracając oczami, a następnie twardo dodała: - Ryu każ im wejść.
- Tak Pani. - odpowiedziała pokornie służąca i wpuściła do komnaty zapowiedzianych gości, a następnie kiedy Kiazu, Diuna Rina, Hachi i Otachi weszli to sali tronowej, Ryu wyszła.
- Szybko czego chcecie? Nie mam czasu na bezsensowne rozmowy z Wami. - stwierdziła twardo i arogancko królowa.
- Też miło Cię widzieć. - przecedziła przez zęby Diuna.
- Chcemy wstąpić do armii. - dodała zdeterminowana Kiazu.
- WY? A to dobry żart nigdy! - odpowiedziała Królowa Sansha.
- Myślałem, że każdy żołnierz się liczy ... - stwierdził Hachi.
- Żołnierz owszem, lecz nie nic nie warty cywil to tylko przeszkoda i nie obchodzi mnie to, że macie protekcję Ankary... NIE ŻYCZĘ SOBIE ŚMIECI W MOJEJ WSPANIAŁEJ ARMII! - oznajmiła twardo, stanowczo i chłodno władczyni.
W tym momencie zapanowała niezręczna cisza, która gwałtownie została przerwana przez upadające papiery i czapkę wojskowego.
- Co tam się stało? - spytała twardo królowa.
- Wybacz Pani, Ci nieszczęśni neczanie nie uważają na to co robią - odpowiedział spokojnie a zarazem arogancko neczański generał.
Na te słowa Kiazu obruszyła się i gwałtownie odwróciła się w kierunku Rudego i już miała coś powiedzieć...
- Przepraszam ... - wtrąciła nieśmiało Rina a następnie ukucnęła, szybko pozbierała dokumenty oraz rogatywkę i wręczyła je wojskowemu z delikatnym uśmiechem mówiąc: - Proszę.
W tym czasie załamana królowa skryła twarz w dłoni, a następnie stwierdziła:
- I ja mam taki chłam wpuścić do swojej armii? - a następnie władczyni ponownie uniosła wysoko głowę i kontynuowała: - Jesteście tak niezdarni, że moja armia ucierpiała by gdybyście tylko przekroczyli jej próg.
-Ale
- NIE CHCE SŁUCHAĆ ŻADNYCH "ALE", NIE ŻYCZĘ SOBIE WAS W ARMII I KONIEC! A TERAZ WYNOCHA! - stwierdziła stanowczo i chłodno królowa, nie dając nikomu dojść do słowa i podnosząc się.
Kiazu lodowym spojrzeniem, zmierzyła władczynię.
- Kiazu daj spokój ... szkoda nerwów ... - stwierdziła ciepło Rina.
- Właśnie ... jestem pewna, że któraś armia chętnie nas przyjmie ... - dodała pewnie Diuna.
- Macie racje. - odparła Kiazu wychodząc.
Tuż za nią wyszli pozostali. Tymczasem królowa usiadła, a następnie zamyśliła się. - Mają protekcję samego Ankary, król Ashga również darzy ich szacunkiem ... Jestem ciekawa czy Oni wiedzą kim oni są? ... Nie na pewno nie ... z ich symboli nie da nic przeczytać o ich przeszłości, a oni sami nie pamiętają jej ... Może ten cały Czarny Anioł im coś powiedział? ... hmm... nie to nie możliwe ... on od zawsze jest na Tochi Neko ... nie może ich znać i tak samo nie może znać ich przeszłości... jestem pewna, że jej nie zna ... Ja wiem kim są Ci bękarci, ale nie zamierzam się uginać pod ciężarem tej wiedzy ... o która jest tylko moja ...
- Przepraszam Pani, czy coś się stało? - spytał pokornie a zarazem stanowczo wojskowy.
- Nie, nie ... - odparła wytrącona z transu królowa, a następnie twardo dodała: - A właściwie to tak, Ci nie wychowani cywile gotują mi krew w żyłach.
- Rozumiem Pani, czy jesteś wstanie kontynuować?
- Oczywiście, że tak!

************

- Jak ona mogła tak nami pogardzić? - irytowała się Kiazu.
- I dobrze przynajmniej nie będziemy musieli walczyć. - odparła Diuna.
-To wszystko jest dziwne, przecież mówią, że każdy wojownik jest na wagę złota, a królowa od tak gardzi 6 wojownikami .... - wtrącił Hachi.
- E tam ... widać Królowa ma inne podejście niż co poniektórzy władcy, trudno jeszcze będzie nas zazdrościć, zobaczycie. - dodał Otachi.
- Racja, ale co odbiło Rudemu to nie mam pojęcia.... - odparła Kiazu.
- Tiaa, niby nas "lubi" a jak przychodzi co do czego to swoją niezdarność zwala na nas... - dodała Diuna.
- Są rzeczy o których, nie wszyscy muszą wiedzieć. - wtrącił chłodno Kurai.
- Eh ... - westchnęła Kiazu przewracając oczami, a następnie spytała: - Rinka a Ty musiałaś po nim sprzątać co?
- Nie chciałam aby wynikła jakaś nie potrzebna awantura ... - odpowiedziała nieśmiało Rina.
- Eh ... szkoda, że jego duma nie pozwoliła mu nawet podziękować. - dodała Diuna.
- Hmm... Rina, a mi się wydawało, że coś mówił do ciebie ... - wtrącił Hachi.
- Nie wydawało Ci się ... powiedział abyśmy później przyszli do jego komnaty.- odpowiedziała spokojnie i nieśmiało Rina.
- Ciekawe czego może od nas chcieć? - sypała dociekliwie Diuna.
- Nie wiem, ale chętnie się przejdę chociażby po to aby wygarnąć mu jego zachowanie. - odpowiedziała Kiazu.

************

Nie duża komnata o czarnych ścianach, z delikatnymi złotymi zdobieniami, oraz czerwoną kamienną podłogą i ceglanym suficie. Na wprost wejścia delikatnie po lewej stronie znajduje się duży biały kominek, przed którym stoi biała, spora, drewniana kanapa oraz stolik utrzymane w delikatnie renesansowym stylu. Stoją one na pasiastej skórze, z jakiegoś kotowatego stworzenia. Natomiast po prawej stronie od wejścia na białym puszystym dywanie stoi wielkie białe łoże z obszernym, sztywnym baldachimem utrzymanym w jasnych czerwieniach. Dodatkowo przy samym wejściu po prawej stronie znajduje się duża, biała, renesansowa szafa, a po lewej stronie znajdują się ciemnobrązowe drzwi. Całości dopełnia spory kryształowy żyrandol, który w urokliwy i klimatyczny sposób oświetla to pomieszczenie. Kiedy nadszedł późny wieczór do pomieszczenia wszedł neczański generał, który pierwsze co zrobił to rzucił na łózko jakieś bliżej nie określone papierzyska i rogatywkę. Następnie wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna, zdjął marynarkę, przerzucił ją przez oparcie kanapy, pozostając tym samym w granatowej koszuli, na krótki rękaw. Następnie wzdychając, palcami przeczesał swoje rude, krótkie włosy i wyjął swoją koszulę z spodni, jednocześnie ją rozpinając. W ten rozległo się głośne i stanowcze pukanie do drzwi, Generał bez chwili zwłoki, jednym szybkim ruchem otworzył drzwi, chłodno mówiąc:
- Czego? ... - po chwili Rudy jednak spuścił z tonu i wpuszczając gości do środka powiedział - A to wy, śmiało wchodźcie ....
- Jesteś miły i uprzejmy, że strach się bać.... - stwierdziła Diuna wchodząc.
- Jeśli myślisz, ze Twoja seksownie rozpięta koszula sprawi, że zapomnę jak nas dzisiaj traktujesz to się grubo mylisz! - dodała stanowczo Kiazu grożąc generałowi palcem, a następnie wchodząc,z maślanym spojrzeniem dopowiedziała: - Mimo, że Twoje wspaniałe ciało i powalające spojrzenie sprawia, że mi gorąco ...
- Cześć Ziom... - stwierdzili Hachi i Otachi.
- Cześć Rudy ... - dodała delikatnie Rina.
- Hej Hej ... dobrze, że przyszliście - stwierdził Rudy zamykając drzwi.
- O teraz się cieszysz na nasz widok - odparła kąśliwe Diuna.
- Nie każdy musi o wszystkim wiedzieć ... -odpowiedział chłodno Rudy.
- Hmmm... co to za symbol? - spytała nagle Kiazu biorąc do ręki złoty symbol generała, w kształcie
niepełnego otwartego od dołu okręgu z zawijającymi się na zewnątrz końcami.
- To tak zwana "głowa smoka" (Księżycowy Węzeł Północny) - odparł Rudy.
- Niesamowity, wiesz, że chyba odkąd się znamy to pierwszy raz mam okazję zobaczyć Twój symbol? - odpowiedziała kokieteryjnie Kiazu.
- Całkiem możliwe, zazwyczaj nie paraduję z nim na wierzchu ...- odparł spokojnie Rudy.
- Dobra to co od nas chciałeś?- spytała Diuna.
- Właśnie miałem do tego przejść - stwierdził generał a następnie dodał: - Chciałbym mieć Was wszystkich w swojej armii...
- Żartujesz? - odparła zaskoczona Kiazu.
- Bardzo dobry, żart przecież królowa nas nie chce - dodała Diuna.
- To, że Królowa Was nie chce w armii jeszcze nic nie znaczy, gdyż ja mam dla Was miejsce w swojej armii. - odparł wojskowy.
- Niby jak? - stwierdzili z niedowierzaniem Hachi i Otachi.
- Już mówiłem, nie każdy musi o wszystkim wiedzieć, czego oczy nie widzą tego sercu nie żal - stwierdził Rudy, a następnie dodał: - Słuchajcie nie ważne o co chodzi i nie drążcie tematu oferuje Wam miejsce w neczańskiej armii, łącznie z mundurami, racjami żywnościowymi i możliwością działania, no ale jak nie chcecie to żegnam Was, mam dużo na głowie.
- Zaraz chwila .. Ty tak na serio? - dopytywała zaskoczona i lekko zdezorientowana Kiazu.
- W takich sprawach nigdy nie żartuję, więc owszem mówię na serio i chce Waszą szóstkę w swoich szeregach. Przyjmujcie moją propozycję czy nie? - odpowiedział chłodno Rudy.
- Tak! - odparła radośnie Kiazu bez głębszego zastanowienia.
- Świetnie to ....
- Ej! Ej!... powoli ... Tylko Kiazu się zgodziła ... a ja chce wiedzieć co chcesz w zamian za przyjecie nas do armii? ... - wtrąciła stanowczo Diuna.
- Zapewne dyscypliny wojskowej, bezwzględnego oddania i abyśmy nie zhańbili wojskowego munduru.... - wtrącił chłodno Kurai.
- Dokładnie, tego od Was oczekuję - odparł Rudy.
- A czy tego nie wymaga się od każdego wojskowego? - spytał Hachi.
- Owszem, od momentu włożenia mundurów staniecie się zwykłymi żołnierzami. - odpowiedział wojskowy.
- Hmm... dobra piszemy się na to! - stwierdzili radośnie i z determinacja bracia.
- Dobra, w końcu i tak chcieliśmy wstąpić do armii ... - dodała Diuna.
- Milczenie, pozostałych uznaję za zgodę - stwierdził Rudy, a następnie dodał: - Witam Was w Neczańskiej armii, a teraz słuchajcie... jutro rano przed śniadaniem, tak koło świtu zgłosicie się do mnie po mundury.
- Tak jest! - stwierdzili ochoczo Kiazu, Hachi i Otachi
- Dobra i co potem? - spytała się Diuna.
- Co potem zobaczysz rano, dzisiaj już nic więcej Wam nie powiem. - odparł Rudy, po czym szybko dopowiedział: - A teraz korzystajcie z życia to ostanie chwile Waszej swobody, wykorzystajcie je mądrze.
- Spoko, my już umiemy korzystać z swobody. - odparła Kiazu mrugając okiem.

************

Jasne pałacowe korytarze, po których przechadzają się nasi bohaterowie i rozmawiają ze sobą.
- hmm... Rudy się dziwnie zachowuje - stwierdziła Diuna.
- E tam ... w sumie to jest sobą ... - dodał Hachi.
- On zgadza się z filozofią Ankary, że liczy się każda kropla energii, bo to ona może przechylić szalę zwycięstwa ... Armia co prawda należy do władcy, jednak najwyżsi dowodzący również mają coś do powiedzenia... bynajmniej jeśli mają odwagę nagiąć prawo pod siebie ... - odparł chłodno Kurai, po czym dodał: - Rudy jest profesjonalnym wojskowym, który jest zasłużonym generałem od bardzo wielu lat i doskonale wie co robi...
- Oj tam .... nie to nie ważne ... jesteśmy w neczańskiej armii i to się liczy ... jutro dostaniemy mundury i zapewne opuścimy pałac, więc nie ma sensu doszukiwać się nie wiadomo czego w działaniu Rudego... - odparła Kiazu.
- W sumie liczy się to, że mamy możliwość walczenia i jesteśmy w armii ... - dodał Otachi.
- Niech Wam będzie... nie będę dociekać motywów jego postępowania i tego po co to zrobił ... Na dobrą sprawę odkąd założymy mundury to będziemy mieli inna zmartwienia... - odparła Diuna.
- E tam ... nie będzie tak źle - odparła Kiazu z uśmiechem, a następnie sensualnie dodała: - Dobra kochani ja uciekam, mam nocna randkę z pewnym uroczym kapitanem.
- Uuuuu ... zapowiada się pikantna noc... - stwierdził Hachi szczerząc kły.
- E tam... raczej gorąca i płomienna ... - odparła radośnie Kiazu, mrugając okiem i odbiegając od rodzeństwa.
- Hmmm... w sumie to i ja powinnam już lecieć ... - stwierdziła Diuna.
- Do Moyoshiego? - spytał Hachi.
- Nie twoja sprawa ... - odpowiedziała Diuna, odchodząc.
- Taaa... na bank do Moyoshiego. - stwierdził Hachi z uśmiechem chochlika.
- Nie mogę się doczekać jutra! - zmienił temat podekscytowany Otachi.
- Hmm... cokolwiek się nie wydarzy to będzie ekscytujący dzień ... - trąciła Rina z lekkim uśmiechem.
- Dokładnie Siostra, ale jutro mogłoby już nadejść. - odparł entuzjastycznie Hachi.
- Pamiętajcie, że armia to nie tylko zaszczyt ale też niełatwe decyzje... - wtrącił chłodno Kurai.
- Oj tam ... nie psuj chwili Ziom - stwierdził Hachi.
- Tym będziemy się później martwić, dzisiaj jeszcze nie jesteśmy wojskowymi.. - dodał Otachi.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz