"Tajne
przez poufne ...
czyli czego oczy nie widzą ... "
Ciemny,
spowity nocą pokój z przysłoniętymi żaluzjami, które są nie do
końca przysłonięte, przez co blade światło księżyca delikatnie
wpada do pomieszczenia. W tym biało-szarym półmroku widać ciemna
męska sylwetkę siedzącą na łóżku. Srebrno-białe włosy
siedzącego mężczyzny wydają się skradać każdy promyk
księżycowego blasku, podobnie jak złoty kolczyk, umieszczony w
lewym uchu neczanina, jak i złoty wisiorek pioruna, swobodnie
opadający na rozbudowany, pociągający, nie do końca oświetlony
tors. Elektryczny neczanin do mniej więcej pasa przykryty jest białą
kołdrą, i swobodnie opiera się o swoje ugięte kolana.
-
Kurai? - stwierdziła zaspanym i delikatnym głosikiem Rina,
podnosząc się i siadając na lewym biodrze.
-
Ciiiii... jest bardzo wcześnie ... prześpij się jeszcze ... -
odpowiedział spokojnie Kurai, odwracając twarz w kierunku neczanki.
-
Hmm.... ehm... Kurai .... nie podziękowałam Ci jeszcze ... ta... ta
rozmowa z Aliquam bardzo dużo mi dała ... i dzięki Tobie znowu się
uśmiecham .... dziękuję ... - odpowiedziała Rina z uśmiechem, a
następnie usiadła na kolanach partnera i bardzo mocno się do niego
przytuliła.
-
Już Ci mówiłem ... lubię kiedy się uśmiechasz... - stwierdził
nagle Kurai, z delikatnym uśmiechem i gładząc neczankę, która
już się odsunęła, po policzkach. W tym momencie Rina ponownie
promiennie się uśmiechnęła, a neczanin jednym szybkim ruchem
delikatnie, ale stanowczo, złapał partnerkę za kark, przyciągnął
do siebie i subtelnie ją pocałował, pieszcząc tym nie tylko
rozgrzewające się usta Riny ale również jej nierozbudzone jeszcze
zmysły. Następnie, kiedy płomienne usta rozdzieliły się, Kurai
zaczął przyjemnie i czule całować neczankę po szyi, a wkrótce
Rina, pod subtelnym naporem partnera wylądowała plecami na wygodnym
miękkim łóżku, w pełni oddając się, nieopisanej rozkoszy,
płynącej z kolejnego namiętnego i gorącego pocałunku, jakim
została uraczona.
************
W
sporej, przestronnej, nasłonecznionej komnacie, ustylizowanej na
styl arabski, w której neczanie rozmawiali z Ankarą, zaraz po
przybyciu na Ineeven, na kanapie zasiada wygodnie tygrysia furra
paląc papierosa i rozmawia z siedzącym obok Ambasadorem.
-
Ambasadorze, myślisz, że pozostali władcy ochłonęli już? -
spytał nagle książę, ubrany w blado pomarańczowe szaty.
-
Tak, co więcej myślę, że po obiedzie będziemy wstanie zacząć
obrady. - odpowiedział spokojnie Ankara ubrany cały na biało.
W
ten rozległo się głośnie i stanowcze pukanie do drzwi, które
skutecznie przerwało rozmowę władców.
-
Proszę... - stwierdził spokojnie Ankara.
W
tym momencie złote masywne drzwi otworzyły się, a do pomieszczenia
weszli radośni i wyspani neczanie.
-
Cześć Anki możemy wejść? - spytała Kiazu.
-
O to Wy! ... Witajcie, cieszę się, że Was widzę... siadajcie
proszę. - stwierdził stosunkowo ciepło Anki.
-
Już myślałem, że się nie obudzicie. - dodał Volaure, gasząc
papierosa.
-
Co masz na myśli? Przecież i tak wstaliśmy wcześnie ... - odparła
Diuna siadając.
-
Proszę, abyście jednak najpierw usiedli. - stwierdził spokojnie
Anka, a kiedy wszyscy już usiedli, to Anki kontynuował: - Kochani
spaliście aż dwa dni i zaczęliśmy się obawiać, że przebywanie
na zatrzymującej się w czasie ziemi zaszkodziło Wam. Jednak ku
naszemu miłemu zaskoczeniu, potrzebowaliście się jedynie wyspać.
-
WOW! AŻ TYLE? - stwierdzili zaskoczeni Hachi i Otachi.
-
Anki to przecież nie możliwe ... - dodała niedowierzająca Diuna.
-
Jak widać możliwe - odparł Volaure po czym dodał: - Jest jeszcze
coś o czy powinniście wiedzieć...
-
Co takiego? - spytała stanowczo Kiazu.
-
Księże, zechcesz wyjaśnić naszym gościom co się stało? -
Poprosił uprzejmie Ankara.
-
Oczywiście, jak sobie życzysz - odpowiedział pokornie Volaure, a
następnie dodał: - Widzicie podczas Waszego snu, nasz świat
zupełnie się zmienił. Czternaście planet przestało istnieć a na
ich miejscu zrodził się nowy świat - Sekai Dagaal.
-
Jak to? Przecież nadal jesteśmy na Ineeven... - stwierdziła Diuna.
-
Nie zupełnie... - odpowiedział Ankara, a następnie dodał: -
Widzicie, kiedy czas na ziemi i innych pomniejszych planetach
zatrzymał się zupełnie trzynaście planet połączyło się w
jeden wielki ląd, który łączy w sobie klimat wszystkich planet, a
zarazem nie ma tu nic znajomego, co sprawia, że ten teren muszą
poznać obydwie walczące strony.
-
Jak to jeden ląd? - dodała zaintrygowana Kiazu.
-
Obecny świat wygląda tak jakby trzynaście planet wylądowało w
blenderze i ktoś zrobić z nich koktajl, więc nawet jak natraficie
na znajome miasto, wieś, górę to będzie ona w zupełnie innej
okolicy co robi z niej nieznany obcy teren. - dodał Volaure.
-
Trzynaście planet a nie czternaście? - poprawiła Diuna.
-
Ke? - stwierdzili oszołomieni Hachi i Otachi.
-
Spokojnie, za chwilę wszystko Wam wyjaśnimy. - stwierdził Anki, a
następnie dodał: - Tak tylko trzynaście planet się połączyło w
nowy lad. Jedna planeta, a dokładniej Zekeren stał się naturalnym
satelitą tego świata i krąży w koło niego.
-
Co to wyglądy nowego świata to według naszych obserwacji z
kosmosu, to znajdujemy się na ogromnym lądzie, który przypomina
swym kształtem ogromny dysk i jest swego rodzaju grzbietem wielkiego
szarego smoka biegającego po kosmosie. Sekai Dagaal ma jedno słońce,
jeden księżyc i jednego satelitę i wygląda obłędnie z kosmosu.-
dodał Volaure.
-
Rozumiem ... chyba ... bo to wszystko jest strasznie zakręcone ... -
stwierdziła Kiazu.
-
Nowy nieznany świat ... jesteśmy na grzbiecie wielkiego smoka ...
zaczęła się wojna ... czego tu nie rozumieć? - odparła Diuna.
-
WOW! ALE CZAD! - stwierdzili podekscytowani Hachi i Otachi.
-
Aha, zapomniałbym w tym nowym świecie teleportacja praktycznie nie
działa, z tego co nam wiadomo to teleport działa tylko w niektórych
bardzo wysokich partiach nieba i na niewielkie odległości. Więc
nie musimy się obawiać assasinów, którzy nagle pojawią się w
pałacu, gdyż zabili by się zanim spadli by na teren pałacu.
Dodatkowo zużywa to ogrom mocy więc jest zupełnie nie opłacalne.
Więc na czas wojny zapomnijcie proszę o teleportacji.- dopowiedział
Ankara.
-
Spoko ... - stwierdziła Kiazu.
-
W takim układzie skąd tu się wziął Volaure? - spytała Diuna.
-
Ja przybyłem tu za zebranie, według informacji jakie do nas dotarły
mamy jeszcze 5 dni na poznanie tego świata, a potem już będą
walki zbrojne. - odpowiedział książę.
-
Dobra mniejsza, jak tu przybyłeś? - kontynuowała Diuna.
-
Teleportowałem się za pomocą systemu Zekeren, tak jak na weselu,
ale obecnie mogę to zrobić jedynie do tego pałacu i jednorazowo
mogę przenieść jedną osobę.... Eh ... system trochę zwariował
po połączeniu planet. - odparł Volaure.
-
Rozumiem, czyli ten teleport też odpada. - stwierdziła Diuna.
-
Owszem. - odpowiedział spokojnie Ankara, po czym dodał: -
Posłuchajcie prócz księcia Volaure, wszyscy inni władcy naszego
sojuszy znajdują się obecnie w tym wielkim zjednoczonym pałacu.
Prosił bym abyście udali się do królowej Sanshy w celu z
rekrutowania się do armii i zaczęli działać, w końcu pierwsze
ataki zaczną się już za pięć dni.
-
Jak sobie życzysz. - stwierdziła pokornie Rina.
-
W razie jakichkolwiek problemów, zapraszam do mnie. Jeśli będę
miał chwilę na pewno wysłucham i pomogę. - odpowiedział Ankara z
śmiechem, po czym dodał: - A teraz wybaczcie obowiązki wzywają.
************
-
Swoją drogą, Kurai komu miała pomóc Rina? - spytał dociekliwie
Hachi.
-
Chłopcu imieniem Aliquam... - odparł chłodno Kurai.
-
Aha ... i co z nim? - spytał Hachi.
-
Miał poważy problem i Rina mu pomogła ... - odpowiedział Kurai.
-
Eh ... Tak pogrywasz Ziom? ... - stwierdził Hachi z wrednym
uśmieszkiem, a następnie dodał: - Dobra ... to lecimy ... skąd
znasz Aliquam?
-
Rina mi go przedstawiła ...
-
KE? Ziom to czegoś nie rozumiem ... przecież to Ty ją do niego
zabrałeś ... więc jak to ona Ci go przedstawiła?
-
Nie znałem go wcześniej... widziałem go podczas załatwiania
swoich spraw na Zekeren i jego zachowanie wzbudziło moje
zainteresowanie ... wiec przyprowadziłem do niego Rinę ...
-
Dobra ... ok ... ale ...
- Tak sobie myślę, że na swój sposób to zagranie z pomocą było genialne w swej prostocie. Rina uwielbia pomagać i jeśli udało mu się pomóc to samo to na pewno poprawiło jej humor ... - wtrącił Otachi.
- Tak sobie myślę, że na swój sposób to zagranie z pomocą było genialne w swej prostocie. Rina uwielbia pomagać i jeśli udało mu się pomóc to samo to na pewno poprawiło jej humor ... - wtrącił Otachi.
-
Słuszna uwaga Bro ... jak się nad tym zastanowić to rzeczywiście
masz racje ... - odparł Hachi.
************
Stosunkowo
nie duża, przestronna, bogato
zdobiona sala tronowa utrzymana w stylu empire, wręcz onieśmiela i
przytłacza nadmiarem ozdób i wywiera niemal barokowe wrażanie.
Złote ściany z bordowymi elementami wyglądają olśniewająco. Na
ścianie na wprost wejścia znajduje się baldachim, który od środka
jest niebieski a od zewnątrz czerwony. Pod nim na podwyższeniu
znajduje
się złoty tron z granatowymi zdobieniami. Natomiast po obu stronach
tronu stroją dwa wysokie złote świeczniki ozdobione kryształkami.
Na wspaniałym tronie zasiada kobieta ubrana
piękną żółtą suknię. Jest ona bez ramiączek, i podkreśla
figurę władczyni. W części torsowej ma wyhaftowany kwiatowy motyw
w kolorze piaskowego złota, mieniący się jak wspaniały piasek na
czystej tropikalnej plaży, a jednocześnie znikający gdzieś w
odcieniu sukienki. Na biodrach kobiety znajduje się jaskrawo
cytrynowa zapaska, z kwiatowym zapięciem na wysokości pępka. Zaraz
za zapaską jej suknia stopniowo się rozszerza. Jej wspaniałe
czarne włosy są upięte w dostojnego koka, a jej berło jest
wspaniale wypolerowane. Wygląda niczym anioł który zstąpił na
ziemie. Przed neczańską władczynią stroi wysoki mężczyzna
ubrany w dopasowaną, błękitną marynarkę, na długi rękaw, z
wysokim kołnierzem i zapinaną z boku, o złotych zdobieniach i
guzikach oraz czarne jeansowe spodnie. Całości jego ubioru
dopełniają czarne, wysokie wojskowe byty, granatowy pas oraz złote
grube paski wieńczące rękawy. Rudowłosy mężczyzna o wspaniałych
rdzawo-pomarańczowych oczach trzyma w ręku granatową rogatywkę
wojskową oraz kilka zapisanych panierów i spokojnie rozmawia z
władczynią. Nagle w komnacie rozległo się głośne pukanie do
drzwi. A następnie złote drzwi otworzyły się, a do pomieszczenia
weszła różowo włosa dziewczyna w okularach, mówiąc:
-
Pani Neczańskie Rodzeństwo z Ziemi wraz z Paniczem proszą o
audiencję.
-
Eh,
nawet tu nie mam od nich spokoju. Jak ja nie znoszę tych bękartów
... -
wymamrotała królowa pod nosem, przewracając oczami, a następnie
twardo dodała: - Ryu każ im wejść.
-
Tak Pani. - odpowiedziała pokornie służąca i wpuściła do
komnaty zapowiedzianych gości, a następnie kiedy Kiazu, Diuna Rina,
Hachi i Otachi weszli to sali tronowej, Ryu wyszła.
-
Szybko czego chcecie? Nie mam czasu na bezsensowne rozmowy z Wami. -
stwierdziła twardo i arogancko królowa.
-
Też miło Cię widzieć. - przecedziła przez zęby Diuna.
-
Chcemy wstąpić do armii. - dodała zdeterminowana Kiazu.
-
WY? A to dobry żart nigdy! - odpowiedziała Królowa Sansha.
-
Myślałem, że każdy żołnierz się liczy ... - stwierdził
Hachi.
-
Żołnierz owszem, lecz nie nic nie warty cywil to tylko przeszkoda i
nie obchodzi mnie to, że macie protekcję Ankary... NIE ŻYCZĘ
SOBIE ŚMIECI W MOJEJ WSPANIAŁEJ ARMII! - oznajmiła twardo,
stanowczo i chłodno władczyni.
W
tym momencie zapanowała niezręczna cisza, która gwałtownie
została przerwana przez upadające papiery i czapkę wojskowego.
-
Co tam się stało? - spytała twardo królowa.
-
Wybacz Pani, Ci nieszczęśni neczanie nie uważają na to co robią
- odpowiedział spokojnie a zarazem arogancko neczański generał.
Na
te słowa Kiazu obruszyła się i gwałtownie odwróciła się w
kierunku Rudego i już miała coś powiedzieć...
-
Przepraszam ... - wtrąciła nieśmiało Rina a następnie ukucnęła,
szybko pozbierała dokumenty oraz rogatywkę i wręczyła je
wojskowemu z delikatnym uśmiechem mówiąc: - Proszę.
W
tym czasie załamana królowa skryła twarz w dłoni, a następnie
stwierdziła:
-
I ja mam taki chłam wpuścić do swojej armii? - a następnie
władczyni ponownie uniosła wysoko głowę i kontynuowała: -
Jesteście tak niezdarni, że moja armia ucierpiała by gdybyście
tylko przekroczyli jej próg.
-Ale
-
NIE CHCE SŁUCHAĆ ŻADNYCH "ALE", NIE ŻYCZĘ SOBIE WAS W
ARMII I KONIEC! A TERAZ WYNOCHA! - stwierdziła stanowczo i chłodno
królowa, nie dając nikomu dojść do słowa i podnosząc się.
Kiazu
lodowym spojrzeniem, zmierzyła władczynię.
-
Kiazu daj spokój ... szkoda nerwów ... - stwierdziła ciepło Rina.
-
Właśnie ... jestem pewna, że któraś armia chętnie nas przyjmie
... - dodała pewnie Diuna.
-
Macie racje. - odparła Kiazu wychodząc.
Tuż
za nią wyszli pozostali. Tymczasem królowa usiadła, a następnie
zamyśliła się. - Mają protekcję samego Ankary, król
Ashga również darzy ich szacunkiem ... Jestem ciekawa czy Oni
wiedzą kim oni są? ... Nie na pewno nie ... z ich symboli nie da
nic przeczytać o ich przeszłości, a oni sami nie pamiętają jej
... Może ten cały Czarny Anioł im coś powiedział? ... hmm... nie
to nie możliwe ... on od zawsze jest na Tochi Neko ... nie może ich
znać i tak samo nie może znać ich przeszłości... jestem pewna,
że jej nie zna ... Ja wiem kim są Ci bękarci, ale nie zamierzam
się uginać pod ciężarem tej wiedzy ... o która jest tylko moja
...
-
Przepraszam Pani, czy coś się stało? - spytał pokornie a zarazem
stanowczo wojskowy.
-
Nie, nie ... - odparła wytrącona z transu królowa, a następnie
twardo dodała: - A właściwie to tak, Ci nie wychowani cywile
gotują mi krew w żyłach.
-
Rozumiem Pani, czy jesteś wstanie kontynuować?
-
Oczywiście, że tak!
************
-
Jak ona mogła tak nami pogardzić? - irytowała się Kiazu.
-
I dobrze przynajmniej nie będziemy musieli walczyć. - odparła
Diuna.
-To
wszystko jest dziwne, przecież mówią, że każdy wojownik jest na
wagę złota, a królowa od tak gardzi 6 wojownikami .... - wtrącił
Hachi.
-
E tam ... widać Królowa ma inne podejście niż co poniektórzy
władcy, trudno jeszcze będzie nas zazdrościć, zobaczycie. - dodał
Otachi.
-
Racja, ale co odbiło Rudemu to nie mam pojęcia.... - odparła
Kiazu.
-
Tiaa, niby nas "lubi" a jak przychodzi co do czego to swoją
niezdarność zwala na nas... - dodała Diuna.
-
Są rzeczy o których, nie wszyscy muszą wiedzieć. - wtrącił
chłodno Kurai.
-
Eh ... - westchnęła Kiazu przewracając oczami, a następnie
spytała: - Rinka a Ty musiałaś po nim sprzątać co?
-
Nie chciałam aby wynikła jakaś nie potrzebna awantura ... -
odpowiedziała nieśmiało Rina.
-
Eh ... szkoda, że jego duma nie pozwoliła mu nawet podziękować. -
dodała Diuna.
-
Hmm... Rina, a mi się wydawało, że coś mówił do ciebie ... -
wtrącił Hachi.
-
Nie wydawało Ci się ... powiedział abyśmy później przyszli do
jego komnaty.- odpowiedziała spokojnie i nieśmiało Rina.
-
Ciekawe czego może od nas chcieć? - sypała dociekliwie Diuna.
-
Nie wiem, ale chętnie się przejdę chociażby po to aby wygarnąć
mu jego zachowanie. - odpowiedziała Kiazu.
************
Nie
duża komnata o czarnych ścianach, z delikatnymi złotymi
zdobieniami, oraz czerwoną kamienną podłogą i ceglanym suficie.
Na wprost wejścia delikatnie po lewej stronie znajduje się duży
biały kominek, przed którym stoi biała, spora, drewniana kanapa
oraz stolik utrzymane w delikatnie renesansowym stylu. Stoją one na
pasiastej skórze, z jakiegoś kotowatego stworzenia. Natomiast po
prawej stronie od wejścia na białym puszystym dywanie stoi wielkie
białe łoże z obszernym, sztywnym baldachimem utrzymanym w jasnych
czerwieniach. Dodatkowo przy samym wejściu po prawej stronie
znajduje się duża, biała, renesansowa szafa, a po lewej stronie
znajdują się ciemnobrązowe drzwi. Całości dopełnia spory
kryształowy żyrandol, który w urokliwy i klimatyczny sposób
oświetla to pomieszczenie. Kiedy nadszedł późny wieczór do
pomieszczenia wszedł neczański generał, który pierwsze co zrobił
to rzucił na łózko jakieś bliżej nie określone papierzyska i
rogatywkę. Następnie wysoki i dobrze zbudowany mężczyzna, zdjął
marynarkę, przerzucił ją przez oparcie kanapy, pozostając tym
samym w granatowej koszuli, na krótki rękaw. Następnie wzdychając,
palcami przeczesał swoje rude, krótkie włosy i wyjął swoją
koszulę z spodni, jednocześnie ją rozpinając. W ten rozległo się
głośne i stanowcze pukanie do drzwi, Generał bez chwili zwłoki,
jednym szybkim ruchem otworzył drzwi, chłodno mówiąc:
-
Czego? ... - po chwili Rudy jednak spuścił z tonu i wpuszczając
gości do środka powiedział - A to wy, śmiało wchodźcie ....
-
Jesteś miły i uprzejmy, że strach się bać.... - stwierdziła
Diuna wchodząc.
-
Jeśli myślisz, ze Twoja seksownie rozpięta koszula sprawi, że
zapomnę jak nas dzisiaj traktujesz to się grubo mylisz! - dodała
stanowczo Kiazu grożąc generałowi palcem, a następnie wchodząc,z
maślanym spojrzeniem dopowiedziała: - Mimo, że Twoje wspaniałe
ciało i powalające spojrzenie sprawia, że mi gorąco ...
-
Cześć Ziom... - stwierdzili Hachi i Otachi.
-
Cześć Rudy ... - dodała delikatnie Rina.
-
Hej Hej ... dobrze, że przyszliście - stwierdził Rudy zamykając
drzwi.
-
O teraz się cieszysz na nasz widok - odparła kąśliwe Diuna.
-
Nie każdy musi o wszystkim wiedzieć ... -odpowiedział chłodno
Rudy.
-
Hmmm... co to za symbol? - spytała nagle Kiazu biorąc do ręki
złoty symbol generała, w kształcie
niepełnego
otwartego od dołu okręgu z zawijającymi się na zewnątrz
końcami.
-
To tak zwana "głowa smoka" (Księżycowy Węzeł
Północny)
- odparł Rudy.
- Niesamowity, wiesz, że chyba odkąd się
znamy to pierwszy raz mam okazję zobaczyć Twój symbol? -
odpowiedziała kokieteryjnie Kiazu.
- Całkiem możliwe, zazwyczaj nie paraduję z
nim na wierzchu ...- odparł spokojnie Rudy.
- Dobra to co od nas chciałeś?- spytała
Diuna.
- Właśnie miałem do tego przejść -
stwierdził generał a następnie dodał: - Chciałbym mieć Was
wszystkich w swojej armii...
- Żartujesz? - odparła zaskoczona Kiazu.
- Bardzo dobry, żart przecież królowa nas
nie chce - dodała Diuna.
- To, że Królowa Was nie chce w armii jeszcze
nic nie znaczy, gdyż ja mam dla Was miejsce w swojej armii. - odparł
wojskowy.
- Niby jak? - stwierdzili z niedowierzaniem
Hachi i Otachi.
- Już mówiłem, nie każdy musi o wszystkim
wiedzieć, czego oczy nie widzą tego sercu nie żal - stwierdził
Rudy, a następnie dodał: - Słuchajcie nie ważne o co chodzi i nie
drążcie tematu oferuje Wam miejsce w neczańskiej armii, łącznie
z mundurami, racjami żywnościowymi i możliwością działania, no
ale jak nie chcecie to żegnam Was, mam dużo na głowie.
- Zaraz chwila .. Ty tak na serio? - dopytywała
zaskoczona i lekko zdezorientowana Kiazu.
- W takich sprawach nigdy nie żartuję, więc
owszem mówię na serio i chce Waszą szóstkę w swoich szeregach.
Przyjmujcie moją propozycję czy nie? - odpowiedział chłodno Rudy.
- Tak! - odparła radośnie Kiazu bez głębszego
zastanowienia.
- Świetnie to ....
- Ej! Ej!... powoli ... Tylko Kiazu się
zgodziła ... a ja chce wiedzieć co chcesz w zamian za przyjecie nas
do armii? ... - wtrąciła stanowczo Diuna.
- Zapewne dyscypliny wojskowej, bezwzględnego
oddania i abyśmy nie zhańbili wojskowego munduru.... - wtrącił
chłodno Kurai.
- Dokładnie, tego od Was oczekuję - odparł
Rudy.
- A czy tego nie wymaga się od każdego wojskowego? - spytał Hachi.
- A czy tego nie wymaga się od każdego wojskowego? - spytał Hachi.
- Owszem, od momentu włożenia mundurów
staniecie się zwykłymi żołnierzami. - odpowiedział wojskowy.
- Hmm... dobra piszemy się na to! -
stwierdzili radośnie i z determinacja bracia.
- Dobra, w końcu i tak chcieliśmy wstąpić
do armii ... - dodała Diuna.
- Milczenie, pozostałych uznaję za zgodę -
stwierdził Rudy, a następnie dodał: - Witam Was w Neczańskiej
armii, a teraz słuchajcie... jutro rano przed śniadaniem, tak koło
świtu zgłosicie się do mnie po mundury.
- Tak jest! - stwierdzili ochoczo Kiazu, Hachi
i Otachi
- Dobra i co potem? - spytała się Diuna.
-
Co potem zobaczysz rano, dzisiaj już nic więcej Wam nie powiem. -
odparł Rudy, po czym szybko dopowiedział: - A teraz korzystajcie z
życia to ostanie chwile Waszej swobody, wykorzystajcie je mądrze.
- Spoko, my już umiemy korzystać z swobody. -
odparła Kiazu mrugając okiem.
************
Jasne
pałacowe korytarze, po których przechadzają się nasi bohaterowie
i rozmawiają ze sobą.
- hmm... Rudy się dziwnie zachowuje - stwierdziła Diuna.
- hmm... Rudy się dziwnie zachowuje - stwierdziła Diuna.
-
E tam ... w sumie to jest sobą ... - dodał Hachi.
-
On zgadza się z filozofią Ankary, że liczy się każda kropla
energii, bo to ona może przechylić szalę zwycięstwa ... Armia co
prawda należy do władcy, jednak najwyżsi dowodzący również mają
coś do powiedzenia... bynajmniej jeśli mają odwagę nagiąć prawo
pod siebie ... - odparł chłodno Kurai, po czym dodał: - Rudy jest
profesjonalnym wojskowym, który jest zasłużonym generałem od
bardzo wielu lat i doskonale wie co robi...
-
Oj tam .... nie to nie ważne ... jesteśmy w neczańskiej armii i to
się liczy ... jutro dostaniemy mundury i zapewne opuścimy pałac,
więc nie ma sensu doszukiwać się nie wiadomo czego w działaniu
Rudego... - odparła Kiazu.
-
W sumie liczy się to, że mamy możliwość walczenia i jesteśmy w
armii ... - dodał Otachi.
-
Niech Wam będzie... nie będę dociekać motywów jego postępowania
i tego po co to zrobił ... Na dobrą sprawę odkąd założymy
mundury to będziemy mieli inna zmartwienia... - odparła Diuna.
-
E tam ... nie będzie tak źle - odparła Kiazu z uśmiechem, a
następnie sensualnie dodała: - Dobra kochani ja uciekam, mam nocna
randkę z pewnym uroczym kapitanem.
-
Uuuuu ... zapowiada się pikantna noc... - stwierdził Hachi
szczerząc kły.
-
E tam... raczej gorąca i płomienna ... - odparła radośnie Kiazu,
mrugając okiem i odbiegając od rodzeństwa.
-
Hmmm... w sumie to i ja powinnam już lecieć ... - stwierdziła
Diuna.
-
Do Moyoshiego? - spytał Hachi.
-
Nie twoja sprawa ... - odpowiedziała Diuna, odchodząc.
-
Taaa... na bank do Moyoshiego. - stwierdził Hachi z uśmiechem
chochlika.
-
Nie mogę się doczekać jutra! - zmienił temat podekscytowany
Otachi.
-
Hmm... cokolwiek się nie wydarzy to będzie ekscytujący dzień ...
- trąciła Rina z lekkim uśmiechem.
-
Dokładnie Siostra, ale jutro mogłoby już nadejść. - odparł
entuzjastycznie Hachi.
-
Pamiętajcie, że armia to nie tylko zaszczyt ale też niełatwe
decyzje... - wtrącił chłodno Kurai.
-
Oj tam ... nie psuj chwili Ziom - stwierdził Hachi.
-
Tym będziemy się później martwić, dzisiaj jeszcze nie jesteśmy
wojskowymi.. - dodał Otachi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz