poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Epizod 172




"Zaskoczenie Bromiańskiego
zwiadowcy na Zekeren"


Wczesny poranek spowity delikatnym chłodem i bladymi promieniami słońca, ledwo przebijających się przez białoszarą, dość rzadką mgłę. Kurai, standardowo ubrany w niebieskie jeansy i czarny T-shirt, oraz zaspany i ziewający Skauti (ubrany w mundur) stoją właśnie przed neczańskim generałem, popijającym poranną kawę i siedzącym za biurkiem pełnym papierów.
- Zwarci i gotowi do działania? - spytał generał.
- Tak ... zieeeeew ... generale ... - odparł pokornie Skauti ziewając.
- Dobrze panowie, wezwałem Was do siebie ponieważ, na Ciebie Skauti na Zekeren czeka pewne szkolenie. Kurai pojedzie tam z Tobą i będzie Twoim przewodnikiem.
- Ummmm ... Panie Generale ... przepraszam za swoją zuchwałość ... lecz czy mógłby ze mną pojechać Otachi?
- Nie... Widzisz, Kurai ma tam również kilka ważnych spraw do załatwienia, więc musi jechać. - odparł spokojnie generał a następnie dodał: - Coś nie tak? Macie między sobą jakieś starcia?
- Nie Nie ... w żadnym wypadku Panie generale ... - odparł wystraszony Skauti.
- To o co chodzi? - spytał twardo Rudy.
- Nie ...Nic ... - odparł speszony, Skauti, nieznacznie rumieniąc się z zakłopotania.
- Dobrze nie wnikam... - odparł Rudy.
- Em.... Panie Generale, a jak długo mam zostać na Zekeren?
- Tak długo jak to będzie koniecznie i tak długo jak będzie trwał Twój trening. - odparł generał, a następnie dodał: - Za chwilę przybędzie po Was statek. Skauti poczekaj na zewnątrz.
- Tak Panie Generale. - odparł pokornie Skauti a następnie wyszedł z generalskiego gabinetu. Kiedy tylko to uczynił, Rudy powiedział:
- Co do Twoich misji to trzymaj masz tu listę. - następnie generał wręczył elektrycznemu neczaninowi białą kopertę, po czym kontynuował: - Tylko załatw wszystko... A tak z ciekawości wiesz może czemu Skauti nie chce z Tobą jechać?
- Myślę, że to nie chodzi o mnie... - odparł chłodno Kurai.
- Hmm... A o co?
- Widzisz Skauti dobrze dogaduje się z Otachim i dobrze się czuje w jego towarzystwie...
- Rozumiem ...W sumie zastanawiałem się na daniu Ci pomocnika, gdyż uważam, że w niektórych zadaniach może przydać Ci się pomoc... hmmm .... no dobrze, zabierz ze sobą Otachiego niech Ci pomoże w niektórych zadaniach...
- Jesteś pewien?
- Tak jestem, i tak dla Twojego oddziału nie mam zadnia dopóki nie wrócisz, tylko Otachi ma wrócić z Tobą, za dwa dni i koniec. - odpowiedział spokojnie i twardo Rudy, a następnie dodał: - Dobra idź już statek pewnie na Was czeka.


************

Niedługo przed śniadaniem cały obóz budzi się do życia. Nasi zaspani, ubrani w piżamy i ziewający bohaterowie spostrzegli, że w ich sypialni brakuje Kurai'a, Skautiego i Otachiego.
- Ciekawe gdzie panowie się podziali? - spytała Diuna, przeciągając się.
- Hmm... Kurai pewnie już dawno na nogach i gdzieś się zaszywa. - odparła, ubrana w krótką koszulkę nocną Kiazu robiąca skrętoskłony.
- Zieeew ... Widziałem jak Kurai budził Otachiego i kazał mu się szybko zbierać. - dodał Hachi ziewając na łóżku.
- Hmm... napisałam do Otachiego ... - wtrąciła Rina.
- I co odpisał coś? - spytała Diuna.
- Tak, napisał że On, Kurai i Skauti polecieli na Zekeren ... - odparła Rina.
- Ej pojechali na Zekeren be zemnie! No normalnie obrażę się!- wtrąciła niezadowolona Kiazu.
- Na Zekeren po kiego? - spytał Hachi.
- Hmmm... Skauti ma mieć tam szkolenie, a Otachi i Kurai, mają tam do załatwienia parę wojskowych spraw ... - odparła Rina.
- Czyli wychodzi na to, że my mamy wolne? - spytała radośnie Diuna.
- Jakoś tak wychodzi. - dodał entuzjastycznie Hachi.
- Czad, to co słoneczko i odpoczynek? - odparła Diuna.
- Wiesz chyba trwa wojna. - odpowiedział Hachi.
- Oj tam Oj tam ... odpoczynek i nam się należy. - odparła Diuna.
- Mi też się podoba pomysł fajnego odpoczynki. - dodała entuzjastycznie Kiazu robiąc przysiady.
W ten w pokoju rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę. - stwierdziła spokojnie Rina.
Na te słowa do pokoju wszedł neczański kapitan, ubrany w swój mundur oficerski i o długich fioletowych włosach spiętych w koński ogon.
- AMIS! - stwierdziła radośnie Kiazu.
- Cześć. - odparł radośnie kapitan, a następnie dodał: - Wy jeszcze w negliżu?
- Tak, mamy wolne. - stwierdziła Diuna.
- Wolne tak? Heheh ... mam dla Was kilka rozkazów, którymi macie się zając zaraz po śniadaniu. - odparł Amis.
- Żartujesz Ziom? - spytał Hachi.
- Nie nie żartuje... - odpowiedział Amis a następnie dodał: - I tak Diuna Ty wraz z kilkoma osobami zajmiesz się sprzątaniem pryszniców ...
- Mam sprzątać prysznice!? - odparła Diuna z niezadowoleniem.
- No zawsze, możesz sprzątać latryny ... - odparł kapitan.
- To ja wole prysznice ... - stwierdziła Diuna.
- No ja myślę ... Hachi Ty pomożesz przy budowie nowych budynków. - kontynuował Amis.
- Jasna sprawa Ziom ... - odparł Hachi przeciągając się i zrywając się na równe nogi.
- Cóż za entuzjazm cieszy mnie to. - odparł kapitan, a następnie dodał: - Kiazu policzysz zbrojownie.
- Nie masz dla mnie ciekawszego zadania? - spytała rozczarowana Kiazu.
- Nie nie mam, zajmiesz się liczeniem broni i koniec. - odparł twardo Amis.
- Nie! - odparła Kiazu.
- Nie kłóć się ze mną! Rozkaz to rozkaz! - odparł Amis.
- No dobra ... - stwierdziła niezadowolona Kiazu.
- Świetnie! Hmmm.... Rina, Ty po śniadaniu masz się zgłosić do Rudego. - stwierdził spokojnie Amis.
- Dobrze. - odparła pokornie Rina.
- To skoro już wiecie co i jak, to zbierać się i marsz na śniadanie. - stwierdził twardo kapitan.
- Tak jest! - odparli zgodnie neczanie.

************

Nowoczesne bardzo duże i przestronne pomieszczenie, które kolorystyką i arażacją jest jakby podzielone na trzy różne części. W tej, ulubionej komnacie księcia Zekeren, zaraz po lewo od wejścia, w strefie w której dominuje beż i biel, stoją dwie wielkie beżowo-kremowe kanapy tworzące otwarty okrąg. Na jednej z nich zasiada Volaure, ubrany w blado pomarańczowe ubrania utrzymane w jego młodzieżowym i szalonym klimacie. Bluza z kapturem, luźnie spodnie i zielono-fioletowe gogle na czole, są na pewno znakami rozpoznawalnymi, które czynią go wyjątkowym władcom. Na kolanach księcia, siedzi piękna i urodziwa elfka o długich, trochę potarganych zielonych włosach oraz pięknych i błyszczące brązowych oczach o przyjemnym butelkowym odcieniu. Dodatkowo ma ma ona długie spiczaste uszy i skórę w kolorze pięknej opalenizny.
- Kotku ja chce jeszcze ... - stwierdziła uwodzicielsko kobieta, całując księcia w usta i delikatnie je podgryzając.
- Chiki, wiesz że też chciałbym więcej, ale mam już plany ... - odparł spokojnie Volaure.
- Ty zawsze masz jakieś sprawy ... - odparła zawiedziona dziewczyna, a następnie dodała: -Eh.... kiedy teraz będziesz miał dla mnie czas?
- Nie wiem zdzwonimy się ...
- Hmmm.... Tygrysku .... - wymruczała dziewczyna.
- Nie gadaj tylko działaj. - odparł książę pieszczotliwie i głęboko całując Chiki, w rozpalone usta.
W ten w komnacie rozległ się głośny dzwonek do drzwi, który spowodował, że książę przestał dopieszczać dziewczynę i powiedział:
- Zejdź proszę.
- No dobrze ... - odparła dziewczyna schodząc z kolan władcy.
W tym momencie Volaure, przypalając sobie papierosa powiedział donośnym głosem:
- Proszę!
Chwilę po tych słowach, drzwi od komnaty otworzyły się, a do pokoju wszedł Otachi,Kurai i lekko wystraszony Skauti.
- Tak myślałem, że to Wy. - stwierdził radośnie książę, podnosząc się i podchodząc do przybyszy.
- Siema Volaure! - stwierdził uradowany Otachi, a następnie podał prawą dłoń władcy.
Na początku, to było zwykłe podanie ręki, jednak po chwili przerodziło się ono w przyjacielskie złapanie za nadgarstki. Następnie obaj przejechali swoją dłonią po dłoni partnera do momentu, wktórym mieli możliwość zahaczenia swoimi palcami o palce partnera, w kolejnym kroku obaj zgrabnie i szybko przeszli w pięści. Kiedy powstały już obie pięści przybili pionowymi pięściami raz od góry raz od dołu, po czym stuknęli się pionowo kosteczkami, następnie stuknęli się kosteczkami w poziomie, przybili poziomą „piątkę” wewnętrznymi dłońmi, potem przybili ja zewnętrzną stroną dłoni. Następnie pół kolistym ruchem przesunęli ręce nad swoje prawe ramiona z wyciągniętymi kciukami. Tak jakby łapali stopa. Całą tę sekwencję obaj zrobili bardzo szybko i sprawnie. Zaraz po tym przywitaniu Volaure w identyczny sposób przywitał się, z elektycznym neczanimem, tym czasem zszokowany Skauti stał jak wryty.
- O cześć Chiki! - stwierdził Otachi uśmiechając się.
- Cześć. - stwierdziła Elfa całując wietrznego neczanina w policzek.
- Chiki, sprawdź czy nie ma Cię w domu. - wtrącił Volaure.
- Tak tak ... - odparła Chiki wychodzodząc z komnaty.
- Volaure, pozwól to bromiański zwiadowca imieniem Skauti. - wtrącił nagle Kurai.
- Witaj książę. - odparł spokojnie i pokornie Skauti, kłaniając się.
- Spokojnie jesteś wśród swoich, mów mi poprostu Volaure. - odparł książe z przyjaznym uśmiechem.
- Yyyy ... tak panie ... znaczy Volaure. - odparł niepewnie zwiadowca.
- Tak lepiej. - stwierdził władca.
- Em. ... przepraszam czy mogę wiedziec co to było co zrobuliście przed chwilę? - spytał nieśmiało Skauti.
- To była szufla, graba, hak, przybicie pięściami góra dół, kufelek, żółwik, „piątka” i „backhand”- odparł Otachi a następnie dodał z uśmiechem: - Takie tutejsze przywitanie Ziomków.
- Ziomków? ... yyyy... Wy się znacie? - odparł zdezorientowany bromiańczyk.
- Owszem i to bardzo dobrze. - odparł Kurai.
- Pewnie, że się znamy. - dopowiedział Volaure, a następnie mrugając okiem dodał: - Tylko nie rozpowiadaj o tym.
- Dobrze... - odpowiedział pokornie Skauti, a następnie dodał:- Przepraszam, kiedy zacznę trening?
- Zapewne jeszcze dzisiaj... - odparł spokojnie Volaure, po czym zaciągnął się i powiedział: - Weźmiesz udział w treningu z tak zwanego "Projektu Haliya".
- O to fajna zabawa! - stwierdził entuzjastycznie Otachi.
- Projekt Haliya? ... co to takiego? - spytał speszony Skauti.
- Polega on na specyficznych walkach, które mają przygotować wojowników na spotkanie z frontem i rozwija zarówno moce jak siłę. - stwierdził Volaure.
- Walczy się z takimi fajnymi biostworkami! To fajny i przyjemny trening! - dodał radośnie Otachi.
- Skoro tak mówisz ... - odparł Skauti.
- Ej słuchajcie, czy mógłbym się odmeldować? - wtrącił Otachi.
- Tak idź ... - odpowiedział Kurai.
- Pewnie, że możesz iść. - dodał Volaure, a następnie dopowiedział z uśmiechem : - Pewna dama czeka więc leć.
- Dzięki! - odparł radośnie Otachi, a następnie wychodząc dodał: - Jak coś jestem pod telefonem.
- Idź już ... - stwierdził chłodno Kurai.
W ten wietrzny neczanin radośnie wybiegł z komnaty, a Volaure spytał:
- Generał pozwolił mu od tak przyjechać?
- Otachi i ja mamy parę spraw do załatwienia na Zekeren. - odparł Kurai.
- Rozumiem .... hmmm... Napijecie się czegoś?
- Tak, poproszę wodę. - odparł Kurai, wchodząc głębiej do pomieszczenia.
- A Ty Skauti? - spytał Volaure udając się do aneksu kuchennego.
- Poproszę wodę. - odparł w końcu zmieszany zwiadowca, a następnie gwałtownie rumieniąc się dodał: - Pa... Volaure ... czy... czy mogę ... już iść?
- Co się dzieje? - spytał Volaure.
- Nie ...nic nic ... - odpowiedział zwiadowca jeszcze bardziej się czerwieniąc.
- Hmmm.... chyba wiem co Ci jest .... i widzę Ziom, że mu nie powiedziałeś? - spytał Volaure, wręczając wodę, swoim gościom.
- Nie nie powiedziałem. - odparł Kurai, popijając wodę.
- Nie powiedział o czym? - spytał zdezorientowany Skauti.
- Powiedziałem Volaure o Twojej tajemnicy .... - stwierdził Kurai.
- Jak mogłeś... obiecałeś, że nie powiesz!- odparł Skauti.
- Obiecałem, że nie powiem ludziom z którymi byliśmy w podziemiach. Pamiętasz? Powiedziałeś:"Wolałbym aby reszta oddziału o tym nie wiedziała .." i dałem Ci słowo, że reszta nie się o tym nie dowie i nie dowiedziała się.... - odpowiedział spokojnie Kurai.
- Tak ... masz racje ... przepraszam ... - odparł speszony i rumieniący się zwiadowca.
- Spokojnie wiem o tym tylko ja, nikt inny, o tym nie wie. - wtrącił Volaure, po czym dodał: - Słuchaj Kurai opowiedział mi o Tobie, bo wierzy, że jestem wstanie Ci pomóc..
- Pomóc? Pewnie zaczniesz się śmiać z tego jak każdy inny ...- stwierdził speszony Skauti z łzami w oczach.
- Ja śmiać z tego? Dobry żart. - odparł książę śmiejąc się.
- Kto jak kto, ale Volaure to ostatnia osoba która mogła by się z tego śmiać.... - dodał spokojnie Kurai.
- Kurai, ja mu powiem... - odparł Volaure.
-Powiesz o czym? ... że jestem psycholem? ... że jestem pojebany!?- wykrzykiwał Skauti z łzami w oczach, a następnie dodał: - Kurai miałem Cię za przyjaciela a y od tak ....
W tym momencie Volaure stanowczym krokiem podszedł do bromiańskiego zwiadowcy, jednym szybkim ruchem złapał go, za mundur, przyciągnął do siebie i głęboko pocałował przybysza w usta, przerywając tym samym jego odpowiedź. Przerażony i czerwony jak burak Skauti, zrobił wielkie zaskoczone oczy, jednak był tak sparaliżowany tym co się stało, że nic nie zrobił. Kiedy rozpalone usta mężczyzn, rozdzieliły się, to Volaure powiedział:
- Jestem taki sam jak Ty ...
Skauti stał jak wryty i z niedowierzaniem patrzył na księcia, gaszącego papierosa.
- Książę Volaure jest biseksualny tak jak i Ty, powiedziałem mu o Tobie aby pomógł Ci poradzić sobie z Twoją "innością"... - stwierdził spokojnie Kurai.
- Naprawdę? - spytał z niedowierzaniem zwiadowca ocierając łzy.
- Tak, posłuchaj pomogę Ci, a tu na Zekeren nic Ci nie grozi. - dodał książę z u uśmiechem.
- Dobra, Wy macie tutaj do pogadania, a mnie wzywają pewne sprawy. - wtrącił chłodno Kurai idąc w kierunku drzwi.
- Ale .... - próbował wydusić z siebie Skauti.
- Spokojnie, zostawiam Cię w dobrych rękach ... nie musisz się obawiać ... - stwierdził Kurai, wychodząc z komnaty.
- Nie martw się, zapewne wróci, jak załatwi swoje sprawy.- stwierdził książę z uśmiechem rozsiadając się na kanapie.
- Pa ... Volaure ... - wydukał bromiański zwiadowca.
- Tak słucham? - odparł spokojnie Volaure.
- Cze...czemu to zrobiłeś? ...
- Czemu zgodziłem się wsiąść Cię pod opiekę?
- To też .... cho... chodziło mi o ... pocałunek ...
- Pocałowałem Cię, abyś się uspokoił i zamknął ... a wziąłem Cię pod opiekę, bo jej potrzebujesz... wiele złego przeżyłeś w życiu, a ja chce Ci pokazać, że bycie biseksualnym to nie jest nic złego i można z tym swobodnie żyć, i to bez gnębienia. Oczywiście zawsze się ktoś znajdzie, kto będzie przeciwny, ale na to tez mam radę...
- Hmm... czyli w sumie czekają mnie tutaj dwa treningi?
- Owszem, można tak powiedzieć.
- Rozumiem ... chociaż mnie to przeraża i nie jestem do końca przekonany ... to chyba nie mam wyboru ... oddaje się pod Twoja opiekę Panie ... znaczy Volaure...
- Heheh ... dobrze, a teraz chodź pokarzę Ci "Projekt Haliya" - odparł książę z uśmiechem.


************

Piękne, gorące i upalne słońce oświetla betonowy obóz neczan. Hachi i kilku innych mężczyzn dzieżko pracuje na budowie, nosząc cegły, worki z betonem czy deski. Ta praca zapewni mu rozrywki na długo. Tym czasem Diuna, leniwie szoruje jedna z kabin prysznicowych. Właściwie to wygodnie siedzi, na podłodze i przy pomocy swojej psychicznej mocy wykonuje swoją pracę. Kiazu dopiero wchodzi do wielkiego magazynu broni, aby go przeliczyć. Natomiast Rina stoi w gabinecie neczańskiego generała i czeka na wytyczne.
- Rina, naprawdę Amis przysłał Ci Ciebie? - stwierdził z niedowierzaniem Rudy.
- Tak ...- odparła nieśmiało neczanka.
- Hmm... Miałaś liczyć broń w magazynach, a ja spodziewałem się Hachiego albo Kiazu.
- Pójść po Kiazu?
- A co robi?
- Liczy magazyny i Amis upierał się aby to ona to robiła.
- Amis się upierał? ... Chyba już wiem o co chodzi ... i co ja się z nim mam ... heh ... - zamyślił się Rudy, a następnie powiedział na głos: - Dobrze niech będzie, możesz być i Ty... w końcu pracowałaś jako weterynarz w klinice Ambasadora Ankary ...
- To... to co mam robić? ...
- Słuchaj niedaleko obozu, mamy kilka stworzeń, które trzeba przesiedlić ...
- Rozumiem... a co to za zwierzęta?
- Hmm... według moich informacji to jakieś psowate bestie. Zwiadowcy twierdzą, że to mogą być dzikie inuma.
- Chyba się nadam ... - odparła niepewnie Rina.
- Tak pewnie tak, ale uważaj na siebie, bo pewien wojownik łeb mi urwie. - odparł Rudy mrugając okiem.
- Nie urwie ... - odparła Rina z uśmiechem.
- Pewnie, że nie żartuje tylko. - odparł Rudy mrugając okiem, po czym dodał: - Ale i tak uważaj na siebie.
- Dobrze ... - odparła pokornie Rina.


************

- Volaure, przepraszam, za swoją ciekawość... ale czy księżniczka wie o Twojej inności?
- Chiki?
- Yyyy... Tak ...
- Po pierwsze nie jest księżniczką, nie mam swoje drugiej połówki, a po drugie nie musi tego wiedzieć.
- Rozumiem ... nie odnosisz się ze swoja innością...
- To nie do końca tak, jestem otwarty i jak koś spyta to otwarcie mu odpowiem, a Chiki nie musi wiedzieć ... w sumie to nawet nigdy nie pytała.
- Przepraszam, jeśli to drażliwy temat....
- Nie jest spoko, to nie tajemnica ...
- A coś łączy Cię z Chiki?
- HEH EHE ... Podoba Ci się co?
- Tak... to też ... - odparł Skauti czerwieniąc się.
- To możesz z nią spróbować, ale nie gwarantuje, że się zainteresuje.
- Zwłaszcza, że jest z takim przystojniakiem jak Ty ..
- Posłuchaj, nie jesteśmy parą, Chiki to moja kissingfriend i w sumie łączy nas tylko zabawa.
- Przepraszam.... ja myślałem, że ... ale ja jestem głupi- odparł zwiadowca bardzo mocno się czerwieniąc.

- Spokojnie nie jesteś ... i nie ma problemu, naprawdę. - odparł książę z uśmiechem, a następnie się zamyślił: - Czeka mnie wiele pracy, zobaczymy czy będzie warto ... ale muszę przyznać, że dzieciak jest intrygujący i bardzo zastraszony ... Kurai o tym mówił, ale nie sądziłem, że to aż tak poważna sprawa ..... hmmm .... trzeba coś z tym zrobić... hmm.... chyba mam nawet pomysł co ...

 

poniedziałek, 3 sierpnia 2015

Epizod 171



"Pierwszy stały obóz i plan Rudego"


Stały obóz, różni od przejściowego przede wszystkim tym, że jest betonowy i nie da go się od tak przenieść. Jednak stałe obozy mają również takie udogodnienia jak: znacznie większe magazyny, prysznice z ciepłą wodą, wygodne łóżka, elektryczność czy normalna toaleta. Minęło kilka dni, a nasi bohaterowie dotarli już do swojego pierwszego stałego obozu, jednak nie było im dane odpocząć. Z powodu ulewnych deszczy oraz nocnego ataku, a właściwie strzelania na oślep pobliska rzeka wylała i przez to każdy obecny w obozie musiał dać z siebie wszystko. Wybudowany w tym czasie kamienny mur wzbogacony o kilka tarcz, doskonale chroni betonowe budynki, jak i żołnierzy znajdujących się w jego obrębie, nie tylko przed wodą, ale również przed atakami nie przyjaciela. Wszystko w obozie jest betonowe i pomalowane w czarno-biało-szare moro, co zapewnia dodatkową obronę. Nasi przyjaciele zajmują połowę, jednego z wielu baraków. Każdy taki taki dom ma dwie sypialnie, a w każdej z nich znajdują się tylko po cztery piętrowe, drewniane, ciemnobrązowe łóżka, z zieloną pościelą.
- Wreszcie łóżeczko! - stwierdziła uradowana Diuna, rzucając się na jedno z górnych łóżek.
- To druga rzecz jakiej mi brakowa! - odparła Kiazu, zajmując dolna pryczę.
- Pierwszą była kąpiel?
- Dokładnie! Przez ostanie kilka dni taplaliśmy się w błocie, a wcześniej w podziemiach ... a teraz miałam okazję wreszcie się wykąpać i nareszcie położyć spać.
- Wyspanie się bez groźby warty to fajna sprawa ...
W ten do pokoju wszedł wypompowany Hachi, który rzucił się na łóżko mówiąc:
- No na reszcie odpoczynek!
- Kolejny uradowany. - stwierdziła Kiazu z uśmiechem.
- Hehehe... mała rzecz a cieszy. - dodała Diuna.
- Nawet nie wiesz jak bardzo ... - odparł Hachi.
- A ktoś wie gdzie reszta? - spytała Diuna.
- Skauti i Otachi czekają w kolejce do prysznica ... - odpowiedział Hachi.
- Rine widziałam jak szła gdzieś z aparatem ... - dodała Kiazu.
- Może do Rudego, pokazać mu zdjęcia z misji? - spytał Hachi.
- Całkiem możliwe ... - odparła Diuna.
Nagle do pokoju wparował Rudy mówiąc:
- Widzieliście gdzieś Kurai'a?
- Nie ... - stwierdziła Kiazu.
- Niestety ... - dodała Diuna.
- Sam bym chciał wiedzieć gdzie teraz jest. - dopowiedział Hachi.
- Dobra dzieciaki, jak coś powiedźcie mu, aby przyszedł do mnie. - odpowiedział Rudy.
- Rudy ... - stwierdziła Diuna.
- Co jest muszę już iść. - odparł Generał.
- Od kiedy to się sam fatygujesz? - spytała Diuna.
- Miałem po drodze, dzieciaki to ważne jak go spotkacie to każcie mu do mnie przyjść. - odpowiedział Rudy.
- Spoko Ziom. - stwierdził Hachi.
- Pewnie ... jak nie zasnę to powiem ...- dodała Diuna.
- Nie ma problemu ... - dopowiedziała Kiazu.
- Dobra. - odparł generał wychodząc z pokoju.
- Hmm.... czyli raczej Rina nie pokazuje mu zdjęć ... - stwierdziła Diuna.
- Jak widać ... - odparła Kiazu.
- Yhy ... - dodał przysypiający Hachi.
- Oho chyba jeden już padł ... - stwierdziła Diuna.
- Mhhhyhy ... - odparła Kiazu prawie przez sen.
W tym momencie zmęczona Diuna rozejrzała się po pokoju i zobaczyła śpiące już rodzeństwo. Wkrótce sama ziewnęła i w mgnieniu oka pogrążyła się w błogim i długo oczekiwanym śnie.

************

Wśród betonowych, wojskowych budynków, powolnym i spokojnym krokiem podążają Skauti i Otachi, którzy odświeżyli się już i zmierzają do swojego pokoju. Wietrzny neczanin ma na głowie zarzucony pomarańczowy ręcznik, który wygląda zupełnie jak kaptur, a bromiański zwiadowca ma niebieski ręcznik, przerzucony przez lewe ramie. Obaj idą bez koszulek, a ich nagie torsy ładnie błyszczą w wieczornym słońcu, chociaż Skauti wydaje się być znacznie mniejszy od Otachiego, to obaj wyglądają bardzo przyjemnie i zadbanie, co sprawia, że nie jedna dziewczyna się za nimi ogląda.
- To dość krępujące jak się tak na nas patrzą ... - stwierdził nagle lekko rumieniący się Skauti.
- Z luzuj Ziom i nie przejmuj się ...mają oczy to się patrzą ... zwłaszcza, że większość oddziału wreszcie doprowadza się do stanu używalności to korzystają ... - odparł Otachi szczerząc kły.
- Skoro tak mówisz ... ale to deko krępujące ...
- Ziom to poco idziesz bez koszuli?
- Bo czasem lubię ... i nie wiedziałem, że będą aż tak się patrzyć ... to mnie straszliwie krępuje ...
- Heh ... - westchnął Otachi, a następnie odwrócił się i głośno powiedział : - EJ DZIEWCZYNY! NIE JESTEŚMY WYSTAWĄ!
W tym momencie większość obserwujących dziewczyn rozeszło się pośpiesznie gdzieś po obozie, a pozostałe albo zrobiły się czerwone i wróciły do swych zajęć, albo wzruszyło ramionami, nic sobie z tego nie robiąc.
- Lepiej? - spytał Otachi.
- Tak ... dzięki ... tylko pewnie właśnie straciłeś na popularności? ... - odparł zaniepokojony Skauti.
- Luz Ziom, nie przejmuj się. - odparł Otachi z szczerym uśmiechem.
- Masz kogoś?
- Tak, mam dziewczynę kawał drogi stąd.
- A jeśli mogę wiedzieć, gdzie jest teraz Twoja połówka?
- Dobrze się bawi na Zekeren.
- Bezpieczny azyl ... Heh ... ciekawe dlaczego nie pozwolili mi wrócić do swojej armii?
- No Ziom, przecież Generał mówił, że masz odbyć jakieś szkolenie na Zekeren, więc pewnie nie długo tam zostaniesz wysłany.
- No wiem, ale zawsze mogłem czekać na zsyłkę w "domu" ... nie żeby było mi z wami źle ... ale obco się tu czuje ...
- Luz Ziom, przywykniesz, przynajmniej nie musisz znosić tu Uamuzi... - odparł Otachi uśmiechając się, a następnie radośnie dodał: - Ja tam uwielbiam przygody i zwiedzać co i rusz nowe miejsca.
- Może i ja kiedyś polubię ...
- Nie łam się Ziom, zobaczysz będzie fajnie.
- Tak, zapewne masz racje. - odparł Skauti wreszcie z uśmiechem.
- No Ziom widzę poprawę i tak trzymać! - stwierdził radośnie Otachi.
- Ale boje się Zekeren ... ponoć poprzedni władca książę Dossak to był straszny typ, a teraz podobnież Zekeren należy do silnego księcia, który jest młodszą wersją poprzedniego ...
- Ziom, nie wiem kto Ci to powiedział ale mylił się! Książę Volaure to świetny typ, który nie ma nic wspólnego z Dossakiem. Jest on zupełnie inny.
- Mówisz?
- Pewnie! Książę Volaure rządzi zupełnie inaczej niż jego poprzednik.
- Brzmisz wiarygodnie ... zupełnie jakbyś go znał ...
- Jak już mówiłem, mam dziewczynę na Zekeren i nie raz tam bywałem.
- Fajnie! Hmmm... a pojechałbyś ze mną?
- Ziom to nie ode mnie zależy, jeśli generał mi pozwoli to ja nie widzę przeszkód. - odparł Otachi z uśmiechem i mrugając okiem.
- Oby się zgodził ... dzięki temu byłoby mi znacznie raźniej ...
- Spoko to spytam się generała czy mogę jechać, ale najpierw czas odpocząć Ziom.
- Święte słowa ... po misji i ratowaniu obozu padam ...

************

W sporym pokoju o białych ścinach, znajduje się duży monitor oraz masywny brązowy stół, za którym, wśród sterty papierów zasiada Neczański generał, ubrany w swój mundur. W tym prowizorycznym i stosunkowo prostym wojskowym gabinecie znajdują się również dwaj neczańscy kapitanowie.
- I co znaleźliście Kurai'a? - spytał Rudy.
- Nie ... - odparł Amis.
- Niestety... - dodał Moyoshi.
- No przecież nie mógł się zapaść pod ziemie! - stwierdził poważnie generał.
- Rudy, wszyscy Ci co są na chodzie szukają go ... - odparł Amis.
- Zaraz, a co robi Rina? - spytał Rudy.
- Widziałem jak kręciła się po obozie i robiła zdjęcia ... - odpowiedział Moyoshi.
- Mówiłeś jej? - dopytał generał.
- W sumie nie, w tym czasie było dwóch posłańców i wtedy sam jeszcze nie wiedziałem, że go szukamy. - odpowiedział pokornie Moyoshi.
- Ja się jej pytałem o niego i powiedziała, że nie wie gdzie jest ... - dodał Amis.
- Rozumiem ... - odparł spokojnie Rudy pisząc SMS.
- Co robisz? - spytał Moyoshi.
- Nic szczególnego ... - odparł wymijająco Rudy, a następnie dodał: - Czy obóz pod kanionem jest już gotów?
- Teoretycznie tak, ale to nie jest bezpieczne miejsce i raczej stały obóz nie wchodzi tam w rachubę.... chociaż przyznaję miejsce jest genialne ... - odpowiedział Amis.
- Rozumiem ... - odparł generał.
- Aha, doszły nas słuchy, że willa rodziny Cusan jest przy granicy świata, po przeciwnej stronie kanionu w zachodnim sektorze ChiH2.- dodał Moyoshi.
- To w huk daleko, zważając, że nasze obozy są w okolicach wschodnich krańców świata - dopowiedział Amis.
- To nie dobrze, bo ta willa znajduje się na obecnym terytorium wroga ...- dodał Moyoshi.
- Spokojnie, ta willa jest na pewno świetnie chroniona i tak łatwo Chifuin jej nie zdobędzie, dodatkowo może w przyszłości któryś z naszych obozów będzie nie daleko, Zwłaszcza, że gdzieś tam w okolicy kręcili się ludzie króla Ashga. Mam rację? - odparł spokojnie Rudy.
- Hmm... tak ... ludzie króla Ashga odkrywają zachodnia część świata. - odparł Amis,sprawdzając tę informację w tablecie.
- Więc nie ma co się na razie tym przejmować. - stwierdził Rudy, po czym dodał: - A jak tam maszyny bojowe?
- Plus minus czekają na odbiór w jednym z stałych obozów Ineeven. - odparł Amis.
- Dobrze, dobrze ... są w sektorze G58 dobrze pamiętam?
- Tak dokładnie tam. - odparł Moyoshi.
- A co ze smokami? - spytał generał.
- Nadal nic, zupełnie jakby zapadły się pod ziemie. - odpowiedział Moyoshi.
- Wszystko gdzieś znika ... - dodał Amis.
- Spokojnie, nie ma rzeczy których nie da się odnaleźć ... - odparł Rudy.
- Tak, chyba, że to klucze albo padnięta komórka ... - stwierdził Amis.
- Ewentualnie skarpetki, które zagubiły się w praniu ... - dodał Moyoshi, a następnie dodał: - Właściwie to zawsze jedna z pary ...
- Hehehe .... no ale skoro smoki to żadna z tych rzeczy to prędzej czy później znajdziemy je. - odparł Rudy śmiejąc się i mrugając okiem.


************

W końcu nastał chłodny i przyjemny wieczór. Delikatny wiatr przemyka przez zmęczony neczański obóz, w którym większość wojowników już śpi albo odpoczywa i zajmuje się swoimi sprawami. Po ciężkim okresie w obozie nie każdy jest wycieńczony, niektórzy są po prostu tylko zmęczeni,a obozowe życie toczy się swoim torem. Śpiący Otachi rozmawia rzez telefon z Hyacin, Hachi,Diuna, Kiazu i Skauti smacznie śpią. Natomiast Rina kręci się po obozie i robi ostatnie zdjęcia dość dobrze oświetlonego, tajemniczego, nocnego obozu. Po paru minutach wodna neczanka zobaczyła coś w obiektywie swoje aparatu i szybko pobiegła do prostokątnego, długiego budynku o dużej ilości okien umiejscowionych wysoko pod sufitem oraz sporej ilości drzwi. Wkrótce Rina podeszła do drzwi, nad którymi paliło się światło i stanęła obok nich. Na grzecznym oczekiwaniu minęło, dużo czasu i wodna neczanka zapukała w końcu w drzwi, nieśmiało mówiąc:
- Kurai .. przepraszam, że przeszkadzam ... masz może chwile?
W ten rozległ się specyficzny dźwięk, jaki towarzyszy otwieraniu prostej zasuwki w drzwiach, które Rina, po chwili ciszy niepewnie otworzyła. Następnie neczanka, zamykając za sobą drzwi weszła do środka nagrzanego i zaparowanego pomieszczenia, wyłożonego ciemnymi, brązowymi kafelkami. Dziewczyna osłaniając delikatnie aparat, stała w przedsionku a przed sobą w części prysznicowej widziała Kurai'a, ubranego jedynie w jeansy, od których kończył zapinać pasek. Jego jeszcze delikatnie wilgotny tors wspaniale iskrzy, w mlecznym intensywnym świetle. Natomiast złoty kolczyk oraz medalion pioruna wspaniale błyszczą, dodając neczaninowi dodatkowego uroku.
- Łał ... - wyszeptała oszołomiona i rumieniąca się neczanka, zapatrzona w ukochanego i niezwykłą grę światła, pary i wody.
W ten elektryczny neczanin, bez słowa oparł się o ścianę, wyłożoną kafelkami. Tyle wystarczyło aby Rina zdążyła zrobić mu jedno zdjęcie. Tuż po jego zrobieniu Kurai, jak gdyby nigdy nic wziął w rękę biały ręcznik i wycierając głowę bez emocjonalnie stwierdził:
- Domyślam się, że to nie jedyna spawa, która Cię do mnie sprowadza...
- Uhm ... - odparła szczęśliwa Rina, a następnie dodała: - Rudy Cię szuka ...
- Hmm... i ma mało swoich ludzi i z rozkazem przesyła Ciebie? - spytał Kurai podchodząc, do dziewczyny.
- Emm... ponoć szukają Cię od dłuższego czasu ... a Rudy mówi, że to pilne ...
- Skoro słabo szaklują, to Rudy jeszcze poczeka jeszcze.... - odparł Kurai zarzucając ręcznik na szyję, a następnie wziął policzki neczanki w swoje dłonie, po czym pieszczotliwie, namiętnie i głęboko pocałował wybrankę serca prosto w zaskoczone usta.
- Kurai ... - wyszeptała Rina, a następnie niepewnie spytała: - Na pewno?
- Schowaj się... - odparł chłodno Kurai, odsuwając się od ukochanej.
Zdezorientowana Rina potulnie schowała się za ścianą w części prysznicowej. W ten rozległo się głośne i stanowcze pukanie do drzwi, które elektryczny neczanin bez zawahania otworzył.
- Jak cię zwą żołnierzu? - odparł stanowczy głos, mężczyzny skrytego w mroku.
- A kto pyta? - odparł chłodno Kurai.
- Porucznik Lucto Eniyi i z rozkazu Generała szukam Kurai'a Nozaryu. - odparł nieznajomy.
-To go właśnie znalazłeś ...
- Masz się natychmiast stawić u Generała!
- Jak sobie życzysz... daj mi chwile - odparł Kurai, przymykając drzwi.
Porucznik, jednym szybkim ruchem zablokował drzwi i stanowczo powiedział:
- Hola Kmieciu! Powiedziałem natychmiast!
- Zastałeś mnie w kąpieli ... -odpowiedział spokojnie i chłodno Kurai.
- Nie obchodzi mnie to! - odparł porucznik.
- Nie wiem, jak Ciebie, lecz mnie uczono, że w negliżu nie staje się przed przełożonymi...
- Yyy.... tak masz racje ... dobra ubieraj się tylko szybko! Ja będę tu czekać!
Elektryczny neczanin nic mu nie odpowiedział jedynie zamkną drzwi i zostawił porucznika, samego przed prysznicami.
- Kurai ... - powiedziała cicho Rina.
W ten Elektryczny neczanin położył dziewczynie palec wskazujący prawej dłoni i w ten sposób bez słowa poprosił neczankę aby zamilkła. Następnie powiedział jej coś na ucho, założył czarną koszulkę. pozbierał swoje rzeczy i spokojnie wyszedł, gasząc za sobą światło.


************

W swoim pokoju neczański generał jak zwykle siedzi nad papierami i popija którąś z kolei czarną jak smoła kawę.
- Dobra jeszcze z godzina i czas zmrużyć na chwilę oczy, bo kawa jest już jedynie smacznym napojem a nie pobudzaczem .... - zamyślił się Rudy przeciągając się i czytając kolejny szczegółowy raport.
W ten rozległo się głośne i stanowcze pukanie do drzwi.
- Wejść. - stwierdził twardo Rudy.
- Panie generale, przyprowadziłem go. - odezwał się męski głos, zaraz po otworzeniu drzwi.
- Świetnie! Dobrze, że jesteś bo już miałem rozesłać za Tobą listy gończe - stwierdził radośnie generał, a następnie dodał: - Dziękuję Lucto, możesz odejść, a Ty Kurai śmiało wchodź.
- Tak Panie Generale. - odparł pokornie pułkownik, nawet nie wchodząc do pokoju i spokojnie odchodząc.
Kiedy drzwi zamknęły się, elektryczny neczanin, wyjmując ręce z kieszeni podszedł bliżej do generalskiego stołu.
- Nie sądziłem, że akurat Lucto Cię znajdzie. - stwierdził mile zaskoczony Rudy.
- W sumie to nie on mnie znalazł... - odparł spokojnie Kurai.
- Hmmm... rozumiem, więc pewnie miałeś inne plany na wieczór?
- Inne, nie inne jestem tutaj ... więc mów czego chciałeś ....
- Heheh, już Ci mówię ... - odparł spokojnie Rudy, a następnie dodał: - Mam do Ciebie dwie sprawy... Pierwsza jest taka, że juro rano pojedziesz z Skautim na Zekeren i zostaniesz tam przez dwa dni i załatwisz tam parę spraw dla wojska... i zanim coś powiesz, potrzebuje aby te zadania wykonał jakiś opanowany i zaufany człowiek, który nie rzuca się w oczy, a nie jakaś pierwsza lepsza ciapa z obozu.
- Rozumiem, jakie to zadania?
- Różne począwszy od zdobyciu paru drobiazgów, aż po podpisanie pewnego bardzo ważnego kontraktu ... zresztą jutro dam Ci listę ...
- Taaa ... bo moje nazwisko na kontrakcie będzie bardzo mile widziane ...
- Spokojnie, ten do którego dojdzie raport, nie będzie miał nic przeciwko ...
- Rozumiem, a ta druga sprawa?
- Dostajesz awans!
- O nie ... co to, to nie ...
- Spokojnie, przemyślałem parę spraw i Twój awans to bardzo dobry pomysł.
- Nie kręci mnie to ... wole być wojownikiem, a nie oficerem ...
- Jedno nie wyklucza drugiego ...
- Wojna nie dawno się rozpoczęła, a Ty już chcesz rozdawać awanse, masz jakoś więcej liczone od dodatkowych oficerów w armii?
- Nie, nie mam, a szkoda ... -odparł Rudy a następnie dodał: - Ja wiem, że to wcześnie, jednak to najlepsze co mogę dla Was zrobić, aby jedno z Was awansować!
- To awansuj Kiazu, a mnie zostaw w spokoju...
- Kiazu za bardzo się rzuca w oczy ...
- Tak, bo ja się nie rzucam ... biało-srebrne włosy ... kolczyk w lewym uchu ... elektryczne moce ... tak to wcale nie rzuca się w oczy ... znacznie bardziej rzuca się ognista neczanka o grafitowych włosach ...- odparł chłodno Kurai a następnie twardo dodał: - Słuchaj nie omamisz mnie takimi bajkami, mów do czego Ci potrzebny konkretnie mój awans?
- Dla Waszego bezpieczeństwa i mojego świętego spokoju. - odparł spokojnie Rudy, a następnie dodał: - Zacznijmy od tego, że oficerowie w wielu obozach mają własny pokój, dodatkowe racje żywnościowe oraz łatwiejszy dostęp do leków czy broni. Dodatkowo dzięki awansowi będziesz miał łatwiejszy dostęp do informacji, rozkazów i głównodowodzących. Już pomijając fakt, że jako oficer, będziesz mógł swobodnie dowodzić odziałem i być szefem misji, a to oszczędzi mi cyrków pod tytułem "Prosty żołnierz siłą przeją władzę"
- Hmm... Tobie bardziej chodzi, o "święty spokój" niż nasze dobro...
- Być może, ale to nie zmienia faktu, że awans u Was w oddziale się przyda, a wybrałem Ciebie bo jesteś najbardziej opanowany, no i podczas ostatniej misji udowodniłeś, że umiesz sobie poradzić z dowodzeniem nawet w skrajnych sytuacjach więc sobie poradzisz. - odparł spokojnie Rudy, a następnie dodał: - Słuchaj załatwiłem odpowiednie papiery, dzięki którym nie musisz zmieniać munduru, a informacja o Twoim awansie i stopniu będzie zapisana na Twoim symbolu, więc jak nie będzie potrzeby to nie musisz mówić kim jesteś. Natomiast w w razie potrzeby informację o Twoim stopniu będzie można potwierdzić u mnie, jak i u samego Ambasadora Ankary, który notabene pochwala ten pomysł i umożliwił załatwienie wszelkich dokumentów.
- Skoro wmieszałeś w to Ambasadora, to chyba nie ma wyboru.
- Masz racje w sumie to nie ... Już pomijając fakt, że sam Ambasador wie o Twoim awansie, to mój spokój jest równie ważny i już zaanonsowałem Cię jako kapitana miejscu podpisania kontraktu, abyś mógł swobodnie się tam dostać. A na dokładkę byłoby nie dobrze jakby Królowa dowiedziała się, o tym, że mam was w armii, a buntowniczy oddział bez oficera dowódcy niestety zwraca na siebie uwagę i to aż za bardzo.
- Rozumiem, ale się nie zgadzam ...
- Kurai to rozkaz... i to rozkaz Ambasadora Ankary nie mój ...
- Skoro tak przedstawiasz sprawę to nie mam wyboru, ale moje zdanie już znasz... - odparł chłodno Kurai.
- Świetnie, to od dzisiaj masz stopień neczańskiego kapitana ...
- Doba, skoro tak chcesz, jednak nie podoba mi się to ...poza tym to prędzej dojdzie do królowej...
- Spokojnie, rozwiązałem ten "problem". Widzisz w raportach od jakiegoś czasu stosuje się numery, a nie imiona i nazwiska, co za tym idzie każdy oficer ma swój numer, który odpowiada tylko jemu... i wszyscy głównodowodzący muszą je stosować, więc nikt nie napisze w raporcie Twojego imienia i nazwiska ... - odparł spokojnie Rudy a następnie dodał: - Profilaktycznie nadałem moim oficerom numery, które różnią się jedną cyfrą, co sprawia, że Nasza wspaniała królowa po numerach nie odróżnia Amis'a od Moyoshiego i gwarantuje, że Ciebie też od nich nie rozróżni.
- To skoro musisz to czyń swoją, powinność ... - odparł chłodno Kurai, wyjmując swój symbol pioruna, który nosi na szyi.
- Przeżyjesz, ten awans, a on zaoszczędzi nam wielu kłopotów. - stwierdził Rudy podnosząc się i podchodząc do towarzysza, a następnie dodał: - Wiesz kapitan incognito to doskonały pomysł, którego nie powstydziłby się nawet król Ashga.
Elektryczny neczanin nic mu nie odpowiedział, tylko spokojnie i bez emocjonalnie stał i czekał. Rudy uśmiechając się pod nosem wziął w dłoń symbol Kurai'a i powiedział:
- Mianuję Cię kapitanem neczańskiej armii. Przysięgę Ci daruje ... Tak więc od dzisiaj, jesteś Kapitan Kurai Nozaryu a Twój numer to: 223864722. Chroń ojczyznę i służ wiernie Ambasadorowi Ankarze i Królowej.
- Tak jest ... - odparł chłodno Kurai.
- Niezbyt dobrze się z tym czujesz, ale przywykniesz i jak już mówiłem nie masz obowiązku nosić munduru ani odnoszenia się z swoją pozycją. - stwierdził spokojnie generał klepiąc elektrycznego neczanina po prawym ramieniu, a następnie powiedział: - Aha nie zdziw się, jako wysoko postawiony kapitan, masz też możliwość odmówienia warty, możesz wydawać rozkazy i oczekiwać szacunku i posłuszeństwa.
- Tak tak ... - odparł Kurai odchodząc.
- Czekaj, ja wiem, że wolałbyś się trzymać zdała od wojskowych fanaberii, ale zrozum to tylko dla Waszego dobra i zobaczysz któregoś dnia podziękujesz mi za to. - odparł Rudy, a następnie z uśmiechem dodał: - I to w inny sposób niż piąchą w twarz. Słuchaj zaufaj mi, ten awans wyjdzie nam wszystkim na dobre i ostatecznie to nie będzie aż takie złe jak myślisz.
Kurai jednak nic już nie odpowiedział, włożył jedynie ręce do kieszeni i pewnym krokiem zaczął kierować się do wyjścia.
- Kurai! - stwierdził generał.
- Tak? - odparł dość nie chętnie elektryczny neczanin.
- Co do Obecnej misji jutro wraz ze Skautim, macie być punkt 6:00 w moim gabinecie.
- Jak sobie życzysz ...