poniedziałek, 28 września 2015

Epizod 175



".... Ani chwili wytchnienia ...
czas ruszać dalej... "


Późną, gwieździstą nocą,kiedy wszyscy prócz wartowników już dawno smacznie spali, Kurai wraz z Otachim, wrócili do reszty swoich kompanów i nie budząc ich padli do swoich łóżek. Niebawem w neczańskim obozie, wreszcie nastał blady, różowy, jeszcze delikatnie chłodny, spowity mgła świt. Niektórzy ospali żołnierzem pomału budzą się do życia, łapczywie łapiąc każdą dodatkową sekundę snu. Inni, w tym nasi przyjaciele, śpią w najlepsze i nawet nie myślą o wstawaniu. Odkryty i śpiący w samych bokserkach Hachi, wręcz zwisa ze swojego łóżka. Podobnie Otachi, który rozłożył się na całym łóżku. Kiazu, ubrana w cienką koszulkę na ramiączka , smacznie śpi na brzuchu i wtula się w poduszkę. Tymczasem odkryta Diuna, ubrana w trochę dłuższa koszulkę na ramiączka, śpi delikatnie na lewym boku. Natomiast Rina, ubrana w niebieski T-shirt i z przykrytymi jedynie nogami, zwinięta w "kłębek" śpi na prawym i wtula się w sporego i smukłego biało-srebrnego kota, z złotym kolczykiem w lewym uchu i lśniącej sierści. W ten zwierzak poruszył swoimi uszami i zaczął uważnie nasłuchiwać. Po dłuższej chwili sierściuch otworzył swoje wspaniałe różowo-fioletowo- granatowe błyszczące i magnetyczne oczy, delikatnie podniósł się, a następnie udał się do drzwi. W tym momencie rozległo się delikatnie puknięcie w drzwi, które otworzyły się za nim dobijanie się do nich stało się głośniejsze.
- O Ty już na nogach? - spytał Moyoshi stojący za drzwiami.
- Za głośno chodzisz. - odparł Kurai w ludzkiej postaci stojący przy drzwiach.
- Słucham? - spytał zaskoczony kapitan.
- Nie ważne ... co chcesz? - spytał chłodno Kurai.
- Generał chce Was widzieć zaraz po pierwszej turze śniadania...
- Stawimy się ...
- Tylko wiesz chodzi o to śniadanie o 6:30 ...
Kurai nic już nie odpowiedział oficerowi, tylko zmierzył go lodowym wzrokiem.
- Tak wiem wiedziałeś o tym ... ale ja musiałem to powiedzieć ... - bronił się Moyoshi, a następnie dodał: - Kurai, Diuna śpi?
- Owszem ...
- Mogę wejść na chwilę? Jedno zdjęcie i mnie nie ma ... - stwierdził Moyoshi wpychając się do pokoju. Następnie podszedł szubko do Diuny, założył jej kocie uszka, zrobił szybkie i słodkie zdjęcie.
- Uwielbiam jej robić zdjęcia jak śpi ... mam już tego 12 GB ... - odparł Moyoshi tłumacząc się, po czym odchodząc dodał: - Tylko nie mów jej o tym ... gdyby wiedziała to by chyba rozerwała mnie na strzępy ...
- Mam to gdzieś ... - odparł chłodno Kurai.
- I bardzo dobrze ... - odparł Moyoshi, a następnie dodał: - Zauważyłeś, że Hachi dziwnie sypia?
Kurai jednak nic mu nie odpowiedział, za to blond-włosy kapitan powiedział:
- Heh ... Tylko nie zapomnijcie wpaść do Rudego ...
- Stawimy się u niego po śniadaniu ...


************
W półmrocznej, wysokiej sali tronowej, wśród wodospadów lawy, na złotym tronie zasiada, dostojny jak zawsze Ambasador Chifuin, przed którym stoi jego wierny generał.
- Panie, on przybył. - stwierdził nagle pokornie Damu, nieznacznie się kłaniając.
- Dobrze, niech wejdzie... - stwierdził stanowczo władca popijając krwisto czerwone wino.
- Tak Panie ... odparł pokornie Generał.
W tym momencie do wspaniałej komnaty wszedł rosły osiłek, którego ogromne, dobrze wytrenowane i rozbudowane mięśnie wręcz lśniły w blasku lawy. Przybysz jest naprawdę duży i znacznie wyższy od generała. Na pierwszy rzut oka mężczyzna wydaje się być łysy, jednak jego wygolona owalna czaszka zdobiona jest przez długi dość cienki, czarny warkocz. Dodatkowo całe ciało nieznajomego, zdobią liczne blizny, które mimo, że w tym świetle nie są do końca widoczne to wydają się być jego największą dumą. Wysoki demon ma na sobie obcisłą białą sportową koszulkę bez rękawów, skórzane rękawiczki bez palców, oraz czarne spodnie i ciężkie wojskowe buty.
- Witam ambasadorze. - stwierdził donośnym i twardym głosem przybysz.
-Panie pozwól, że Ci przedstawię ... - stwierdził generał.
- Damu ja doskonale wiem kim on jest! - wtrącił chłodno władca, a następnie radośnie dodał: - Miło Cię widzieć.
- Panie, z całym szacunkiem my tu pierdu pierdu, a Ty ponoć masz dla mnie Ważne zadanie.- odparł przybysz.
- Tak, tak... Doszły mnie słuchy, że niedaleko jest obóz mechaników z Ineeven, a tam gdzie o ni tam na pewno są maszyny bojowe.... - stwierdził dostojnie władca.
- Panie, radujesz mą piekielna duszę. Niech zgadnę mam tam zrobić dobrą rozróbę i dostarczyć maszyny i kilku żywych mechaników tu do pałacu. - wtrącił przybysz z wrednym uśmiechem.
-Owszem, a do tego masz wolną rękę, tylko maszyny i przynajmniej jeden mechanik mają tu dotrzeć.- odpowiedział spokojnie Chifuin.
- Spokojnie Panie, dopilnuje tego, a przy okazji rozwalę parę głów. - stwierdził nieznajomy.
- Dobrze, Damu załatwi Ci wszystko co będziesz potrzebował. - stwierdził władca.
- Jestem pewien, że nie wszystko, ale poradzimy sobie. - stwierdził przybysz.
- Zapewne chodzi Ci o smoka? Posiadamy kilka bardzo dobrych wierzchowców. - odparł władca.
- Panie, ja pilnuje swojego wierzchowca i obaj jesteśmy gotowi do tej misji. Bardziej mi chodziło o głowę mojego wroga. - odparł przybysz.
- Powiedz tylko kto, a osobiście Ci ją przyniosę. - odparł pewnie Damu.
- O co to nie! Sam ją sobie przyniosę i zemszczę się za wszystko. Tylko wtedy jego głowa będzie cenna- odparł nieznajomy, z uśmiechem pełnym satysfakcji.
- Podoba mi się Twoje podejście.- odparł spokojnie Chifuin.

************

Po bardzo wczesnym śniadaniu, zaspany odział specjalny ChiZ02, stawił się w gabinecie neczańskiego generała.
- Dobrze, że jesteście, mam dla Was pewne zadanie, nie wdrażając się w szczegóły, macie udać się do stałego Ineeveńskiego obozu po maszyny bojowe. - stwierdził spokojnie Rudy.
- Brzmi banalnie.... - stwierdziła Diuna.
- Az za ... - dodała Kiazu.
- WHOA! maszyny bojowe! - stwierdzili radośnie Hachi i Otachi
- Dobra gdzie jest haczyk? - spytała dociekliwie Diuna.
- Znajdują się one w sektorze G58, który leży niedaleko terytorium Chifuina. - odparł Rudy.
- Cicha spokojna misja ...jak miło mieć taką odmianę. - odparła uradowana Diuna.
- Rudy, ukrywasz coś przed nami... - wtrącił chłodno Kurai.
- Heh, a chciałem nie wdawać się w szczegóły. Słuchajcie dzieciaki wojska Chifuina w przeciwieństwie do naszych mają w swoich oddziałach smoki, a jako, że obóz mechaników z Ineeven jest niedaleko terytorium Chifuina to może być nam niezły Sajgon. - odparł spokojnie Rudy.
- O to jednak może być ciekawa misja. - odparła Kiazu z uśmiechem.
- I po przyjemnej misji ... - westchnęła rozczarowana Diuna, a następnie dodała: - Przynajmniej wiadomo już czemu to akurat my tam ruszamy ...
- Ale ekstra! - wykrzyknęli entuzjastycznie neczańscy bracia.
- Czy będziemy mogli na nich pojeździć? - spytał Otachi.
- A może dostaniemy jakąś maszynę na stałe? - dodał Hachi.
- Ej... spokojnie ... - zarządził generał a następnie przenikliwie patrząc na Kurai'a dodał: - W tym obozie dowodzi generał Afero i z racji tego, że jest z Ineeven to on wie ...
- O czym wie? - spytała dociekliwie Diuna.
- O wszystkim co się dzieje w obozie, jak i o Was w armii i Waszym przyjeździe. - odparł spokojnie i wymijająco Rudy, a następnie dodał: - Wracając do Waszej misji to macie przyprowadzić maszyny bojowe do kilku naszych obozów albo na front, zobaczymy.
- A konkretniej? - spytała Diuna.
- A konkretniej to dowiecie się w trakcie misji. - odparł generał.
- Jak ja lubię jak idziemy na misję i w sumie nic nie wiemy ... - odparła Diuna.
- Super! Ja tam się ciesze, bo zapowiada się wreszcie fajna misja. - dodała entuzjastycznie Kiazu.
- MASZYNY BOJOWE! - cieszyli się Hachi i Otachi.
- Dobra dzieciaki, udajcie się teraz po racje żywnościowe, nowe mapy i ruszajcie, bo te maszyny są nam bardzo potrzebne. - wtrącił nagle twardo Rudy.
- TAK JEST! - odparli zgodnie i radośnie neczanie, a następnie wyszli.


************

Nasi bohaterowie po zaopatrzeniu się w sprzęt i zapasy wyszli, z bezpiecznego ogrodzonego obozu i udali się przed siebie.
- Mimo wszystko jakaś prosta ta misja. - stwierdziła Diuna.
- Sama chciałaś odpoczynek to nie narzekaj ... - odparł Hachi.
- Ej Rina ... ten Twój cały pieszczoszek z kolegami nie mogliby nas kawałek podrzucić? - spytała Diuna.
- Nie wiem ... możemy spróbować, ale .... to ... - odparła niepewnie Rina.
- Diuna masz nogi? - spytał chłodno Kurai.
- Ślepy jesteś? Przecież mam nawet dwie ... - odparła Diuna
- To znaczy, że możesz chodzić ... idziemy ... - odpowiedział twardo Kurai odchodząc.
- Ku przygodzie! - wykrzyknęła radośnie Kiazu.
W tym samym czasie generał Rudy, z podwórka obserwował jak oddział specjalni ChiZ02 opuszcza obóz i rozmyśla: - Uffff... całe szczęście, że udało mi się ich "wyrzucić" z obozu ... i tak upiekę dwie pieczenie na jednym ogniu ... oni dostarczą nam maszyny bojowe i nie wpadnę... ... heh ... jutro rano przyjeżdża Królowa Sansha z wizytacją... i dobrze, że nie zobaczy ich w obozie ... na szczęście miałem na boku tę w gruncie rzeczy bezpieczną misję, zwłaszcza, że tamten obóz nie zgłaszał żadnych problemów z wrogami, czy smokami ... a ta misja mimo wszystko zajmie im dużo czasu ... i szanowna Królowa zdąży wyjechać z obozu i zwiedzić ten do którego mają zawieść maszyny również, a wtedy będę mógł pojawić się w nim i ja... Heh ... ukrywanie ich przed Królową póki co wcale nie jest takie trudne.... ale wolałbym aby łaskawie królowa nie opuszczała pałacu i dała mi wykonywać swoją robotę ...hmm... dobrze, że Ambasador Ankara zadecydował o awansie Kurai'a, gdyż to zdecydowanie ułatwiło mi sprawę ....a skoro już go ma to powykorzystuje jego oddział ... i dopilnuję aby Królowa nie wpadła na ich trop .... heh ... dobra czas zrobić wojskowym małe piekiełko i dokończyć sprzątanie obozu ...



 

poniedziałek, 14 września 2015

Epizod 174



".... Wyzwania i misje na Zekeren ..."


W neczańskim obozie nastał bardzo wczesny ranek, jednak mimo to generał już zasiada przy swoim biurku, trzymając nogi na nim, popijając kawę i trzymając laptopa na kolach. Nagle podczas tego spokojnego odpoczynku, rozległo się delikatne pukanie do drzwi.
- Proszę. - stwierdził Rudy, nie zmieniając swojej wygodnej pozycji.
W ten do gabinetu weszła delikatnie speszona Rina, mówiąc:
- Cześć ... już jestem ... zwarta i gotowa do czyszczenia ...
- Hej .... do czyszczenia czego? - odparł Rudy.
- No miałam czyścić męskie latryny ...
- Proszę Cię, naprawdę wzięłaś to na poważnie?
- No .... tak ...
- Posłuchaj, dzięki Twojej znajomości nasz oddział ma bardzo silnych sojuszników, którzy skutecznie odstraszą nieproszonych gości, powinienem Cię za to nagrodzić a nie karać ...
- Ale wczoraj mówiłeś ...
- Mówiłem to w żartach, moje generalskie ego poczuło się urażone, że zwykły szeregowy stawia mi "żądania" ...
- przepraszam ... myślałam, że prosiłam ...
- Eh ... prosiłaś jednak ja jestem głównie generałem a nie Twoim przyjacielem ... powiedzmy, że ciężko czasem mi się przestawić ...
- Rozumiem....
- Posłuchaj... - stwierdził Rudy podnosząc się, a potem podszedł do neczanki i powiedział z uśmiechem : - Jestem na prawdę wdzięczny za Twoją pomoc, a Twoi niezwykli przyjaciele mogą okazać się bardzo cennym nabytkiem w naszej armii.
- Czyli nie gniewasz się? - odparła nieśmiało neczanka.
- Oczywiście, że nie. - odparł Rudy a następnie przytulił neczankę i z uśmiechem powiedział: - Trochę więcej wiary w to co robisz. Jesteś wyjątkowa i Twoja wyjątkowość daje nam dużo dobrego. A co do mnie to musisz przywyknąć do mojego "specyficznego" poczucia humoru i myślę, że pod koniec wojny to będziemy się znacznie lepiej dogadywać.
- Dziękuję ... - odparła zarumieniona dziewczyna obejmując generała.
Przyjaciele po chwili przytulania się, oddzieli się od siebie, a Rudy powiedział:
- No to teraz rozchmurz się i wracaj do łózka...
- Dobrze ... a nie masz dla mnie jakiegoś zadania?
- Hmm... W sumie jak chcesz to możesz pomóc w kuchni ...
- Bardzo chętnie ... - odpowiedziała neczanka z uśmiechem.
- W takim układzie idź i czekam na dobre śniadanie. - odparł Rudy z uśmiechem.
- Jak sobie życzysz ... - odpowiedziała Rina z promiennym uśmiechem.

************

W ulubionej komnacie księcia, w największej części pomieszczenia, która znajduje się na wprost wejścia do komnaty, jest spory aneks kuchenny, wyposażony w swoją własną wyspę i bar. Blaty, bar i wyspa są czarne, szafki są białe, a krzesła przy barze są czerwone. Całości dopełnia luksusowa, czarna i błyszcząca podłoga. Na jednym z wysokich krzeseł siedzi Kurai, ubrany w swój mundur (granatowe jeansy i czarny T-shirt) i pije sok pomarańczowy i przegląda coś na białym laptopie. W ten do pomieszczenia wszedł wysoki bardzo przystojny i dobrze zbudowany mężczyzna, o czarnych krótkich włosach w lekkim nie ładzie, przepiękne zielone oczy w odcieniach wody z pionowymi źrenicami. Dodatkowo ma ma tygrysie uszy, mały koci nosek oraz ciało pokryte miłym tygrysim futerkiem. Jego podgardle oraz tors są śnieżno białe. Reszta wspaniałego, umięśnionego i pociągającego ciała jest brązowo-ruda w czarne paski. Ubrany jest jedynie w czarne bokserki, które w bardzo przyjemny sposób podkreślają sylwetkę przybysza.
- Cześć Volaure ... - stwierdził Kurai.
- Aloha Kurai ... - odparł książę przeciągając się, a następnie podszedł do neczanina i nachylił się tuż przed jego twarzą. Następnie spokojnie i jak gdyby nigdy nic zaczął się przysuwać coraz bliżej i bliżej, polując na usta przyjaciela. Kiedy usta mężczyzn praktycznie się stykały, Kurai odwrócił głowę w prawo, a władca automatem się odsunął, mówiąc z uśmiechem:
- Następnym razem Cię dorwę - a następnie, odchodząc dodał: - A myślałem, że to ja jestem pracoholikiem, nad czym tam siedzisz?
- Przeglądam umowę i przygotowuję się do kolejnej rozmowy z Sachinerem - odparł chłodno Kurai.
- A no tak coś mówiłeś, że masz od niego coś tam załatwić dla wojska, jakbyś miał jakies problemy z Sachinerem to mów ... to zamienię z nim kilka słów... - stwierdził Volaure z uśmiechem.
- Spokojnie, przygotowałem ofertę która jest jest korzysta dla wojska, a Sachiner nie będzie miał argumentu aby odmówić...
- Hmm... jak nie znajdzie jakiegoś haczyka ... dobrze wiesz, że on zawsze chce postawić na swoim i zazwyczaj mu się to udaje ...
- Wiem wiem ...
- Szkoda, że Rudy nie przysłał tu Aniołka, ona bez trudu podpisała by ta umowę...
- Niestety on tego nie wie ...
W tym momencie z jednej z beżowych kanap, znajdujących się po lewo od wejścia wstał mocno zaspany Skauti, ubrany jedynie w szary T-shirt i szare bokserki. Bromiański zwiadowca zaspanym krokiem udał się do łazienki, a następnie, po paru chwilach usiadł przy barze obok Kurai'a, mówiąc:
- ZIIEEEW... Siema ...
- Cześć młody i jak po treningu? - odparł Volaure stawiając przed zwiadowcą szklankę z sokiem pomarańczowym.
- Dobrze ... Zieeew ... ale czuje się wypompowany ... chociaż na arenie wytrzymałem zaledwie 2 minuty ... - odpowiedział Skauti pokładając się na barze.
- To całkiem nieźle. - powiedział Volaure z podziwem i uśmiechem.
- Yhy ... - odparł zwiadowca, delikatnie się czerwieniąc.
- Kurai, pomożesz mi ze śniadaniem? - spytał nagle Volaure.
- Ja mogę pomóc... - odparł Skauti.
- Dobra pomogę , lecz proszę ubierz się najpierw, nie chciał bym tu rozlewu krwi ... - odparł chłodno Kurai.
- Hehehe .... W sumie masz rację ... - odparł książę, udając się do sypialni.
- Kurai, powiedz mi dlaczego książę sam gotuje? Nie ma od tego służby? - spytał spłoszony Skauti.
- Pewnie ma ... ale Volaure lubi sam gotować jak ma czas, gdyż to go odprężą....po za tym do tej komnaty służba nie ma zbytnio dostępu ... to jego prywatna strefa.... - odparł chłodno Kurai.
- Rozumiem .... - odparł spokojnie bromiańczyk, a następnie zaczął się zachowywać zupełnie jakby nie umiał mówić: - Em... no .... ten ....
- Czego chcesz? - spytał twardo Kurai.
- Ja ... ja chciałem Cie przeprosić ... że zwątpiłem w Ciebie ...- odparł pokornie Skauti a następnie dodał: - Miałem, już dwie lekcje z księciem i chodź nie zmieniły w moim życiu to wiem, że te lekcje są mi potrzebne ...
- Spoko ... - odparł bez emocjonalnie neczanin.
- Em ... przepraszam za swoją bezczelność, ale czemu Volaure traktuje Ciebie i Otachiego jak równym sobie?
- Bo jesteśmy przyjaciółmi, i znamy masę czasu ... a z Kurai'em to znam się masę lat i poznałem go na długo przed tym jak zostałem księciem Zekeren. - wtrącił nagle Volaure, który wyszedł z sypialni ubrany już w pomarańczowe ubranie, w którym paraduje od początku wojny.
- Rozumiem i przepraszam ... - odparł speszony Skauti.
- Spokojnie wyluzuj ... nic się nie stało . - odparł uśmiechnięty władca, a następnie dodał: - To co Kurai, pomożesz mi?
- Tak ... tyle mogę dla Ciebie zrobić....
- Świetnie! - odparł radośnie książę.

************

Dwaj zmęczeni neczańscy kapitanowie, w lekko wymiętych i cuchnących mundurach, stoją u swojego przełożonego w gabinecie i rozmawiają z nim.
- Przed śniadaniem przeprać mi się ... - stwierdził Rudy z lekko wrednym uśmiechem.
- Tak, tak ... - odparł Moyoshi.
- Ja to nawet się jeszcze wykąpie. - dodał Amis, a następnie dopowiedział: - Musiałeś? Na prawdę musiałeś?
- Tak, macie nauczkę aby nie przekraczać pewnych granic. - odparł Rudy.
- Ten poranek zapamiętam do końca życia... - odparł Moyoshi.
- I bardzo dobrze! - stwierdził generał, po czym szybko dodał: - Amis na przyszłość nie daj się przyłapać, bo zapewnię Ci jeszcze lepszą zabawę...
- Domyślam się... - odparł Amis.
- Wiesz nie zabraniam Ci tego i przymykam oko, na pewne rzeczy, ale regulamin to regulamin i jako generał wolałbym nie wiedzieć o pewnych rzeczach bo inaczej będę wyciągał konsekwencje.
- Rozumiem i to, że mnie przyłapałeś było moim niedopatrzeniem, którego już nie popełnię. - odparł Amis.
- Nie ma to jak miły poranek, pełen rozrywki. - zmienił temat Rudy.
- To było zabawne chyba tylko dla Ciebie... - stwierdził Moyoshi.
- Dla kogoś musiało. - odparł generał z wrednym uśmiechem.

************

Przy stole, na półokrągłych kanapach zasiadają goście Zekereńskiego księcia, w raz z nim i jedzą aromatyczne i świetnie wyglądające śniadanie. Otachi, Skauti oraz Kurai są ubrani w swoje mundury, Hyacin ubrana jest cienką, czarną, elegancką bluzkę, na krótki rękaw oraz białe materiałowe spodnie wyprasowane w kant. Natomiast władca ubrany jest w strój książęcy, który obowiązuje go od początku wojny.
- Bardzo dobre ... - stwierdzi z podziwem Skauti, zajadający śniadanie ze smakiem.
- Cieszy mnie to. - odparła książę, z uśmiechem.
W tym momencie Kurai, odstawił swój talerz do zlewu, a Otachi spytał:
- Ziom już idziesz?
- Tak, muszę coś załatwić - odparł chłodno Kurai , wziął wydrukowane papiery leżące na wyspie i idąc w kierunku wyjścia z komnaty, dodał: - Otachi listę zadań zostawiłem Ci na barze.
- Spoko Ziom ...powodzenia! - odparł radośnie Otachi.
- Udanego załatwiania spraw. - dodał Volaure.
- Kurai czekaj... - wtrąciła Hyacin podchodząc do neczanina, który się zatrzymał, a następnie niepewnie dodała: - Kurai, nie mógłbyś zdjąć trochę obowiązków z Otachiego, proszę?
- Posłuchaj już pomijając fakt, że my przyjechaliśmy tutaj aby wykonać parę spraw, a nie dla przyjemności, to ja również mam bardzo dużo do zrobienia. - odparł chłodno Kurai, a następnie wyszedł.
- Co tam? - spytał zaciekawiony Otachi.
- Nie nic ... chciałam spędzić z Tobą jeszcze trochę czasu ... ale Kurai się nie zgodził... - odparła zmartwiona Hyacin, siadając koło ukochanego.
- Wiesz i tak już dał nam sporo czasu dla siebie. - odparł Otachi mrugając okiem i się uśmiechając, a następnie dodał: - Dobrze wiesz, że misje, exp i questy są bardzo ważne ... a niestety to mnie tutaj sprowadza ...
- No wiem ... w sumie masz racje ... nasze spotkanie to taka misja poboczna ... - odparła Hyacin, a następnie dodała, wtulając się w ukochanego: - I tak się cieszę.
- Nie rozumiem ani słowa ... no prawie ... ale i tak wyglądacie słodko. - odparł Skauti uśmiechając się.
- Miłość zawsze na proksie ... - stwierdził Volaure podnosząc się, a następnie dodał: - Dobra dzieciaki, moje obowiązki wzywają ... aha ... Skauti pamiętaj o treningu ...
- Pamiętam, stawię się na pewno. - odparł zwiadowca.
- To świetnie, na razie dzieciaki. - odparł władca wychodząc.
- Narka Ziom. - dodał Otachi.
- Wszyscy dzisiaj jacyś tacy zalatani ... - wtrąciła Hyacin.
- E tam dzisiaj póki co jest jeszcze luz, zwykle obaj znikają jeszcze przed śniadaniem ... - odparł Otachi.
- Aż tak dobrze nie znam obydwu ... chociaż zauważałem że Kurai jest samotnikiem, a Volaure wręcz przeciwnie ... - odpowiedział Skauti.
- Coś w tym jest, ale ja tam lubię obydwu... - odparł Otachi z uśmiechem.
- Ja wole Ciebie ... - stwierdziła Hyacin całując ukochanego.
- To ... to ja może pójdę pozmywać ... - stwierdził speszony Skauti pośpiesznie zbierając naczynia.
- Może Ci pomóc? - spytała Hyacin.
- Nie nie ... spoko poradzę sobie ... - odparł czerwony zwiadowca.
- Luz Ziom .... pomożemy Ci ...- odpowiedział Otachi z uśmiechem i podnosząc się.
- Pewnie, Ziomkom się zawsze pomaga. - dodała Hyacin, zbierając resztę naczyń.
- Dzie ... dziękuję ... - odparł speszony Skauti.



************

W neczańskim obozie panuje niesamowity upał i skwar, który jest straszliwie męczący. Jednak mimo wszystko żołnierze w dużej mierze, sumiennie wykonują swoją zadnia. Hachi w pocie czoła, pracuje przy budowie. Rina i Kiazu noszą wodę wszelkim robotnikom i tym którzy jej potrzebują. Natomiast Diuna siedzi blisko lodówek i chłodziarek, z których wydaje wodę, lód i inne produkty, dzięki temu ma bardzo przyjemne zadanie.
- Co za u pał ... - stwierdził Hachi ocierając pot z czoła.
- E tam, przyjemne ciepełko ... - odparła Kiazu z uśmiechem, podchodząc do brata.
- Dla Ciebie to nawet piekło nie jest gorące ... - odpowiedział Hachi.
- Proszę, to woda dla Ciebie... - wtrąciła pokornie Rina, wręczając bratu wodę.
- Dzięki. - odparł radośnie Hachi, a następnie szybko okręcił dwulitrową butelkę wody i zaczął łapczywie pić.
- Chyba zaraz pójdę na dach się poopalać. - stwierdziła radośnie Kiazu.
- Szalona jesteś ... heh ciekawe czy wszędzie mają taki straszliwy upał? - odparł Hachi.
- Słyszałam, że ... ponoć są rejony gdzie pada deszcz ... są też rejony, że trwają burze ... a są też rejony gdzie grasują straszliwe wiatry ... - odpowiedziała Rina.
- Wychodzi na to, że nie tylko planety się wymieszały, ale również pogoda ... - odparła Kiazu, ciesząc się słońcem.
- Ja nie pogardziłbym wiatrem .... - stwierdził Hachi.
- hmm... a czy żołnierze władający wiatrem, nie powinni Was chłodzić? - spytała Kiazu.
- I chłodzili, jednak część poszła już na obiad a część chłodzi ważniejsze rejony ... - odpowiedział Hachi.
- Aha niech zgadnę robią za klimę w generalskim namiocie? - odparła Kiazu.
- Właśnie, z tego co wiem to Rudy nawet wygonił ich od siebie kiedy chcieli przyjść ... - stwierdził Hachi, a następnie dodał: - Wiatrowi obstawiają na przykład oddział medyczny, gdzie trafia trochę przegrzanych ...
- I bardzo dobrze. - odparła radośnie Kiazu.
- A Ty siostra czemu nosisz wodę, zamiast się chłodzić? - spytał Hachi.
- Lubię być przydatna ... - odparła Rina z uśmiechem.
- Oddała swoją fuchę Diunie, która ja ładnie poprosiła i pewnie teraz siedzi przed laptopem i ogląda filmy. - wtrąciła Kiazu.
- Eh, ta to umie się ustawić. - odparł Hachi, przewracając oczami.


************

Luksusowa komnata, utrzymana nowoczesnym klimacie. Po prawej stronie od wejścia, znajdują się dwie czarne prostokątne kanapy, na których leżą po trzy jasno szare poduszki, a miedzy nimi są dwa szklane stoliki z złotymi wykończeniami. Tym czasem idealnie na wprost drzwi wejściowych znajduje się przeogromne akwarium, w którym znajduje się lazurowa przejrzysta woda, rafa koralowa, oraz masa przeróżnych wodnych stworzeniom. Natomiast lewo od wejścia tuż ogromnym okiem, znajduje się spore białe biurko, przy którym tyłem do okna i na czarnym krześle przed laptopem zasiada zaczytany Sachiner. Natomiast Kurai, z założonymi rękami, opiera się, o jedną z białych ścian i cierpliwie czeka.
- Z tego co widzę, to przygotowałeś się. - stwierdził nagle Sachiner, a następnie dodał: - Jednak widzę, że mocno bazujesz na znajomości mojej wspaniałej osoby, jednak na Twoje szczęście, chociaż nie jest mi z tym dobrze to, robisz to z sensem i ta umowa jest korzystna dla obu stron ..
- To podpisz ją i nie będziesz mnie musiał dłużej znosić. - odparł chłodno Kurai.
- Nie tak prędko, w swojej nieskończonej łaskawości podpisze ją, ale Ty wykonasz dla mnie pewne zlecenie...
- Czego chcesz?
- Załatwisz mi kolacje we dwoje, z Twoją lepszą i piękniejszą połową. - odparł arogancko inkub, z delikatnie wrednym uśmiechem.
- Możesz nie myśleć spodniami tylko mózgiem?
- Posłuchaj gdybym myślał spodniami, to już dawno byłaby moją nazwijmy to "kochanką" aby nie powiedzieć nałożnicą i kto jak kto ale Ty o tym wiesz... Moja wspaniała osoba zawsze używa mózgu! - odparł nerwowo Sachiner, a następnie z wyrafinowaniem dodał: - Lepiej przyznaj się, że gotujesz się z zazdrości, że Twoja lepsza połowa mogłaby się dobrze bawić w moim wspaniałym towarzystwie, gdzieś gdzie Ty byś nie miał wstępu.
- Przypominam, że jesteśmy wojskowymi i to nie od nas zależy kiedy jesteśmy na Zekeren a kiedy nie, więc na tę zachciankę możesz czekać nawet do końca wojny. - odparł chłodno Kurai.
- Po pierwsze to Twój problem a nie mój aby wydarzyło to się wcześniej, i to znacznie wcześniej, a po dwa zapraszam do swojej rodzinnej willi a nie na Zekeren.
- Posłuchaj jak Twoja zachcianka miała, miała być tylko spotkaniem z Riną, to byś już dawno do niej zadzwonił i się umówił, nawet jeśli "nie chciałbyś się przemęczać" ... więc gadaj co tak naprawdę chcesz?
- Moim warunkiem podpisania umowy jest Twoja obietnica, że jak najszybciej załatwisz mi miły wieczór z Twoją Damą, a aby w mojej łaskawości ułatwić Ci to zadanie to wyznaczam Cię do odnalezienia Mishela.
- Pewnie jest w Twoich Bogatych leżach.
- Zapewne gdyby nie wojna to tam by właśnie był. Jednak odkąd świat się wymieszał to wszelkie smoki, wręcz zapadły się pod ziemie. Jestem pewien, że o tym słyszałeś.
- Coś tam obiło mi się o uszy, ale z tego co wiem te smoki które były w leżach zostały w leżach...
- Owszem, jednak podczas powstawania Sekai Dagaal, mojego wspaniałego Mishela nie było w leżu, więc tak jak i inne smoki wolne zapadł się pod ziemie i niestety, chociaż nie chętnie to przyznaje nawet nasza genialna technologia nie daje rady go odnaleźć ... - odparł chłodno Sachiner.
- Rozumiem .... a co z Alassielą?
- Jest bezpieczna w swoim leżu.
- Dobrze, ale zdajesz sobie sprawę, że on może być wszędzie?
- Zdaję, ale Mishel jest sprytny, a Ty masz tam swoje metody, w które nie wnikam i zakładam, że możesz go znaleźć.
- Równie wielkie szanse ma każdy łowca czy hodowca smoków.
- Owszem, ale oni zapewne będą chcieli dostać nagrodę, którą notabene jestem skłonny zapłacić, ale po co mam to robić skoro ktoś może wykonać dla mnie to zlecenie zupełnie za darmo.
- A co jeśli ktoś mnie ubiegnie?
- Wtedy w mej łaskawości wystarczy mi całonocne spotkanie z Twoją lepszą połówką, a Ty będziesz pilnował aby nikt nam nie przeszkadzał.- odparł arogancko inkub a następnie dodał: - Reasumując, ja podpiszę umowę z wojskiem, ale Ty zobowiązujesz się, że dodatkowo odnajdziesz Mishela i załatwisz mi miły wieczór z Toją lepsza połową. Jeśli jednak nie odnajdziesz mojego smoka, to wtedy Twoja wspaniała Dama, będzie moją towarzyszką przez całą noc.
- Krótko mówiąc, mam Ci sprzedać dziewczynę, to podpiszesz umowę...
- Nazywaj to jak chcesz, jednak ja zdania nie zmienię, bo ta sytuacja jest dla mnie jak najbardziej komfortowa, a jeśli Ty masz jakiś tym problem to nie moja sprawa.
- Mścisz się za umowę, a właściwie to za to jak "dobrze Cię znam" ...
- Ty to powiedziałeś, a nie moje wspaniałe i elokwentne ja, lecz skoro musisz wiedzieć to masz racje i jak już mówiłem zdania nie zmienię. - odparł Sachiner z wrednym uśmiechem.


************
Diuna i jeszcze jedna dziewczyna, o długich cytrynowych włosach, z pomarańczowymi pasemkami i złocistych oczach, znajdują się w długim białym korytarzu przedzielonym pod koniec wielkim brązowym biurkiem z ladą. Obie neczanki są bardzo zabiegane, gdyż co chwila coś się dzieje. Jest bardzo dużo petentów, którzy potrzebują wody, lodu czy porostu schłodzonych czy tez zmrożonych produktów. Po wielu godzinach uciążliwej pracy neczanki w końcu znalazły chwilę aby usiąść i odpocząć.
- A ja myślałam, że to będzie przyjemna robótka... - narzekała Diuna.
- Zwykle jest, nawet w upały, ale to co dzisiaj się dzieje to istny koszmar. - odparła druga neczanka.
- A mogłam roznosić wodę ...
- Chciałabym, to na pewno lżejsza praca niż ten nasz dzisiejszy koszmar ... chociaż najbardziej współczuję tym co stawiają budynki albo są na misjach ....
- Ci na misjach pewnie nie mają tak źle ... - stwierdziła Diuna popijając wodę.
- Może .. jednak myślę, że my też mamy pewne plusy ...
- Tak w sumie klimę i chłodek ... ale to miał być taki miły dzień a nie nawał pracy ...
- Jeśli to Cię pocieszy to ja bym również wolała robić coś innego ...
- Duelmi czym się zajmowałaś zanim zostałaś żołnierzem? - spytała dociekliwie Diuna.
- Projektowałam sukienki dla lalek ...
- To ktoś im musi projektować stroje? Nie mogą nosić tego co wszelkie istoty?
- No nie mogą ...wiesz pozwolenia i inne rzeczy ... ale to była bardzo dobrze płatna praca...
- To co tutaj robisz dziewczyno? Zamiast pracować na ciepłej posadce to się w wojsko zabawiasz ...
- Chciałam spróbować czegoś innego ... i chciałam zacząć podróżować po świecie ... a Ty co robiłaś?
- Byłam recepcjonistą w hotelu na Ziemi ...
- Na Ziemi?
- Tak na ziemi ....
- Myślałam, że nikt tam nie mieszka z własnej woli ... w końcu to takie zadupie ... a jak trafiłaś do wojska?
- A tak jakoś ... zaciągnęłam, się wraz z rodzeństwem ...
- Aha .... no w sumie to ciekawsze niż nudna ziemia ...
- O nie ... zobacz ... - wtrąciła nagle Diuna.
- Nieeee.... nadciągają nowi .... - odparła załamana Duelmi
- NIEEEEEEEEEE! - stwierdziły zgodnie chórem, załamane neczanki.


************
Duży, okrągły pokój, bez okiem i o ciemnych, granatowych ścianach. Po środku znajduje się bardzo duży, okrągły, szklany stół w koło którego znajduje się czarna kanapa. W tym niecodziennym pokoju, przy zgaszonym świetle zasiada Zekereński władca, który uważnie wpatruje się hologram Świata Sekai Dagaal, unoszący się delikatnie nad stołem. W ten nagle do pokoju rozległo się pukanie do drzwi.
- Proszę! - odparł stanowczo Książę.
W tym momencie do komnaty wszedł Kurai oraz Otachi, który odezwał się jako pierwszy:
- Hej Volaure, jakieś problem?
- Można tak powiedzieć ... a co Was do mnie sprowadza?
- Skończyliśmy nasze zadania i zbieramy się do domu... - odparł chłodno Kurai.
- ŁAAAAAŁ a to co? - spytał entuzjastycznie Otachi podbiegając do hologramu.
- To tylko hologram wojennego świata. - odparł spokojnie Volaure.
- To tak wygląda nas cały świat? - spytał Otachi, uważnie i z dziecięcą ciekawością obserwując hologram.
- Owszem. - odparł dumnie władca, z uśmiechem.
- Mówiłeś coś o problemie ... - wtrącił Kurai.
- Tak, zapodziały się gdzieś smoki i nasze systemy nie są wstanie ich odnaleźć... podejrzewam, że to przez to, że cały wojenny świat jest na grzbiecie olbrzymiego smoka ... - odparł Książę.
- No to lipa Ziom ... - odparł Otachi,a następnie dodał: - A teraz siedzisz i kombinujesz jak je znaleźć?
- Dokładnie i przyznam, że skończyły mi się pomysły mimo, że o smokach wiem wiele... - odparł Volaure.
- Hmm... a gdyby tak spróbować hiperdźwiękami? - wtrącił Kurai, obserwując hologram.
- Hiperdźwiękami? - spytał Otachi.
- To dźwięki o bardzo wysokich częstotliwościach słyszalne jedynie przez smoki, bo ich czułe uszy we wnętrzu zbudowane są z ciała krystalicznego. - odparł spokojnie Kurai.
- Można spróbować, tylko zastanawiam się jak jak zareaguje na nie to wielkie smoczysko, które nosi świat wojny... - odparł Volaure, a następnie dodał: - Hmm... Jeśli by ustawić system na wykrywanie reakcji tylko w obrębie planety i wyczulić maszynę to mogli byśmy spróbować....
- Czemu jeszcze tego nie próbowałeś? - spytał dociekliwie Otachi.
- To proste, najpierw wykorzystałem inne metody, które kiedyś działały, a poza tym pomijając fakt, że na dźwięk o tej częstotliwości odezwą się również kryształy, to aż tak nie znam się na smokach by wiedzieć co im "powiedzieć", aby dały osobie znać, nie wybijając przy tym połowy świata... - odparł Volaure.
- Nadaj im mój gwizd ... - wtrącił Kurai.
- To może być dobry pomysł ...a nawet genialny w swej prostocie! - odpowiedział entuzjastycznie Volaure.
- Zwykły gwizd? - spytał z niedowierzaniem Otachi, a następnie dodał: - Czekajcie .... ten gwizd jest zwykły tylko pozornie prawda?
- Dokładnie ... - odpowiedział Kurai.
- Widzisz, smoki pokroju Kronosa czy innych smoków, z którymi wychowywał się Kurai, zareagują na niego emocjonalnie, wszystkie smoki turniejowe w sumie również, bo jestem pewien, że znają ten gwizd ... - odparł Volaure.
- A dzikie smoki zaciekawią się tym dźwiękiem, a to wywoła u nich poruszenie... - dodał Otachi, a następnie dopowiedział, z uśmiechem: - A nawet jeśli nie to smoki są stadne i jest duża szansa, że w każdym stadzie znajdzie, się chociaż jeden smok który zareaguje.
- Dokładnie przyjacielu. - stwierdził władca z uśmiechem, a następnie dodał: - I jeśli skaner na rade je wychwycić to jest szansa, że je znajdziemy.
- A jak się nam nie uda? - spytał Otachi.
- To będziemy najbogatszymi istotami na ziemi z masą kryształów na koncie - odparł Volaure z uśmiechem, a następnie klasnął w dłonie. W ten przed elenktycznym neczaninem pojawił się mikrofon. W tym samym czasie książę, ustawił system oraz skaner, a następnie po dłuższej chwili powiedział:
- Dobra Ziom możesz zaczynać ...
Na te słowa elektryczny neczanin złączył ze sobą opuszki kciuka i palca wskazującego, prawej dłoni. Następnie włożył je do swoich ust i głośno oraz długo gwizdnął na palcach. W całym pomieszczeniu rozległ się przeszywający i przenikliwy dźwięk. Po długich paru minutach, już po ucichnięciu gwizdu, na hologramie świata zaświeciło się kilka czerwonych punkcików.
- Udało się! - stwierdził radośnie Otachi.
- Być może - odparł spokojnie Volaure, a następnie dodał: - To mogą być smoki a mogą być jaskinie wypełnione kryształami, bo one doskonale przewodzą dźwięki o tej częstotliwości.
- Rozumiem. - odparł Otachi.
- No ale, to daje nam jakieś pole manewru oraz dobrze pokazuje rejony które trzeba przeszukać... i może się okazać, że chociaż część tych sygnałów to smoki - odparł radośnie książę, a następnie dodał: - W sumie na dobrą sprawę starczy nam jak w mrowiu tych punktów, znajdziemy chociaż Kronosa.
- Powodzenia Ziom, tych punktów są miliony ... - odparł Otachi, przeglądając hologram mapy.
- Dzieciaki mogę zapalić? - spytał władca.
- Jasne Ziom ... - odparł Otachi.
- Pal ... - dodał chłodno Kurai.
W tym momencie książę, przypalił papierosa, zaciągnął się a następnie powiedział:
- Czas pokaże jaką fortunę zdobędziemy.




wtorek, 1 września 2015

Epizod 173



"Małe i duże misje
 pełne niespodzianek"


Hachi z odsłoniętym, umięśnionym torsem, ładuje na taczkę duże białe cegły. A inny neczanin zabiera naładowaną do pełna taczkę i odjeżdża, a na jego miejsce po chwili przyjeżdża kolejny rodak z taczką. W panującym upale, zajęty Hachi nie bardzo zwraca uwagę, na to co się dzieje w koło niego, zwłaszcza, że końca pracy nadal nie widać.
- Uff... ciężka praca ... ale to fajnie przynajmniej się nie nudzę, a i przy okazji mam trening ... - zamyślił się Hachi z uśmiechem i przecierając pot z czoła.
- EJ! Mistrzu Hachi! - rozległ się nagłe donośny męski głos.
Ziemny neczanin przerwał na chwilę swoją pracę i spostrzegł wysokiego dobrze zbudowanego i bardzo szerokiego w barkach, mężczyznę, który już z daleka wygląda na co najmniej dwa razy wyższego niż Hachi. Ich oczom ukazał się facet ze dwa razy od nich wyższy z potężną klatą. Ma on krótkie brązowe włosy i delikatnie czerwonopomarańczowe oczy, których można się wystraszyć. Ziemny neczanin z dziwną miną patrzył na biegnącego kolosa.
- Mistrzu Hachi, nie sądziłem, że jeszcze Cię kiedyś spotkam! - odezwała się uradowana postać.
- Yyyy... też nie ... sadziłem, że się jeszcze zobaczymy ...- odparł nie pewnie zdezorientowany Hachi.
-Mistrzu, to ja Ing, nie poznajesz mnie?
- O ja Ing! Pewnie, że poznaje! - odparł nagle nagle Hachi z promiennym uśmiechem.
- Mistrzu dawno Cię nie widziałem! A gdzie mistrz Otachi?
- Jest na misji, ale spoko niebawem wróci...
- To musimy się spotkać!
- Pewnie!
- Swoją drogą mistrzu jak ostatnio byłem w salonie gier to jeszcze nikt nie pobił Waszego punktowego rekordu!
- Wspaniale. - odparł radośnie Hachi.
- A Mistrzu i widziałem Cię na relacji z "WindRace" weekend i Twoje piękne zwycięstwo również. Gratuluję Mistrzu. - stwierdził Ing, a następnie uścisnął prawą dłoń Hachiego.
- Hehe ... Dzięki ... - odparł skromnie Hachi szczerząc kły, a następnie dodał: - Wybacz Ziom muszę wracać do pracy, te cegły nie przerzucą się same.
- Jasna sprawa Mistrzu Hachi.
- Ing jak chcesz to wpadnij do nas wieczorem, mieszkamy w domku Rk3
- Bardzo chętnie mistrzu. - odparł Ing z uśmiechem.


************
Duże pomieszczenie o dwóch białych ścianach, oraz dwóch szklanych ścianach z widokiem na bezkresny kosmos. Po środku tej komnaty znajduje się duży, czarny, drewniany okrągłym stołem, otoczonym krzesłami w podobnym stylu. W tym wspaniałym i zabierającym dech w piersiach pomieszczeniu znajduje się Kurai, który stoi, z rękami w kieszeniach, oparty oparty o okno i obserwuje mroczną, kosmiczną przestrzeń ozdobioną licznymi, iskrzącymi się gwiazdami.
W ten drzwi od komnaty otworzyły się, i zdziwiony przybysz powiedział:
- Byłbym rad jakbyś stąd wyszedł.
W tym momencie Kurai, odwrócił się a jego oczom ukazał się stosunkowo chudy lecz przystojny mężczyzna średniego wzrostu. Ma on wspaniałe i urzekające brązowe oczy w odcieniach jasnego piwa oraz zadbane, krótkie i ulizane blond włosy i jasną cerę. Jest on ubrany w elegancki, czarny garnitur, który na pewno jest zrobiony z jakiegoś drogiego materiału.
- Sachiner, jak miło ... - odparł chłodno Kurai wyjmując ręce z kieszeni, a następnie dodał: - Czekam tu na kogoś.
- To bądź łaskaw, zmienić miejsce spotkania, mam tu umówione bardzo ważne spotkanie.
- Z kim? - spytał bezpośrednio Kurai.
- Nie powinno Cię to interesować. - odparł spokojnie Sachiner.
- Skąd wiesz może to na mnie czekasz?
- Nie schlebiaj sobie, to, że Cię toleruję to wcale nie oznacza, że chcę Cię widywać! Zwłaszcza, że nie jesteś piękną kobietą ... - odparł arogancko Sachiner, a następnie dodał: - A skoro już koniecznie musisz wiedzieć jestem tu umówiony z pewnym kapitanem na podpisanie umowy.
-Obawiam się, że go znalazłeś. - stwierdził niechętnie Kurai wyjmując swój wisiorek pioruna.
Sachiner bez słowa sprawdził czy elektryczny neczanin, rzeczywiście mówi prawdę, a następnie powiedział:
- Wiem, że nie okładałabyś mnie, jednak lubię wszystko sprawdzić.
- Rozumiem, możemy przejść do interesów?
- Oczywiście, siadaj proszę. - odparł gościnnie Sachiner, a następnie dodał: - Myślałem, że nie mieszasz się w wojskowe sprawy.
- Bo nie mieszam się ...
- Rozumiem, zatem o ile Cię znam, a znam Cię można powiedzieć dobrze, mamy do czynienia albo z przymusem bezpośrednim albo dobrym szantażem?
- To pierwsze ... - odparł chłodno i niechętnie Kurai.
- Aż trudno mi w to uwierzyć.
- Nie tylko Tobie ...
- Dobrze, zatem Kapitanie...- odparł Sachiner, otwierając laptopa i wyjmując masę papierów.
- Nie mów tak do mnie ...
- O irytuje Cię to, dobrze wiedzieć i jest mi straszliwie przykro z tego powodu...- stwierdził złośliwie i ironicznie inkub, a następnie dodał: - Powiedz mi, Twoja lepsza i wspanialsza połowa, jest również na Zekeren?
- Nie .... Została w obozie.
- Szkoda, znacznie bardziej wolałbym jej towarzysko niż Twoje. - odparł dystyngowanie Sachiner, a po chwili dodał: - Czas to pieniądz i Ty pewnie o tym wiesz, więc zobaczymy jak Tobie pójdzie, już dwóch innych kapitanów próbowało podpisać ze mną ten kontakt, jednak im się nie udało.
- Nie byli mili dla Ciebie? Czy trafili na zły dzień?
- Nie, ja nie mam złych dni, a skoro koniecznie musisz wiedzieć to tamci kapitanowie upierali się na warunkach, przez które byłbym stratny i próbowali się podlizywać, a tego jak zresztą dobrze wiesz, nie znoszę...
- I wszystko jasne ...
- Hmm.. Może od razu odrzucę nasza umowę i zażądam obecności pewnej pięknej niewiasty?
- A co boisz się, że pokonam Cię w negocjacjach?
- Mój Drogi, mnie się nie da od tak pokonać w negocjacjach i powinieneś to wiedzieć, a jeśli stawiasz mi wyzwanie to tym gorzej dla Ciebie ...- odparł twardo inkub
- Tak tak, też tęskniłem, jednak przyjemności potem, a teraz zajmijmy się kontraktem... - stwierdził chłodno Kurai rozsiadając się przy stole.
- Phi ja za Tobą? Wypraszam sobie! A co do reszty to się zgadzam, czas przejść do rzeczy i nie myśl sobie, że Ci od pusze!


************

Kiazu znajduje się w ogromnym pomieszczeniu pełnym zielonych, drewnianych skrzyń i od kilu godzin, ziewając liczy wszelką broń i sprzęt.
- Jeszcze jedna taka misja a trzasnę go .. normalnie go trzasnę ... - marudziła Kiazu pod nosem.
W ten do pokoju wszedł szedł spokojnym krokiem Amis i zamykając za sobą drzwi, spytał:
- Dobrze się bawisz?
- O tak wyśmienicie ... - odparła niezadowolona Kiazu.
- Cieszy mnie to... - stwierdził Amis z wrednym uśmiechem.
- Jeśli przylazłeś tu aby mnie po wkurzać, to dobrze Ci radze, spadaj!
- Hmm... widzę, że opornie Ci idzie
- Chcesz się pośmiać? Jeszcze Ci mało?
- Nie wiem o czym mówisz... - odparł Amis podchodząc do neczanki.
- Nie wiesz o czym mówię!? Udupiłeś MNIE w liczenie broni!
W tym momencie z delikatnie złośliwym uśmiechem Amis, namiętnie pocałował ognistą nereczkę prosto w usta, które szybko rozpaliły się w namiętności.
- Nie udobruchasz mnie ... - stwierdziła Kiazu, delikatnie odpychając partnera.
- Na pewno? Przecież widzę, że tęskniłaś...- powiedział Amis, delikatnie zaglądając w dekolt Kiazu.
- Małpa, mogłeś od razu powiedzieć dlaczego mnie tu przysłałeś. - stwierdziła uwodzicielskim głosem Kiazu.
- I popsuć sobie zabawę? Nigdy ...
- Eh Ty matole ... - stwierdziła twardo Kiazu mocno przyciągając do siebie kapitana i pieszczotliwie całując go w spragnione usta.
Amis i Kiazu bardzo szybko wkręcili się wzajemne dopieszczanie się. Ich podniecone ciała szybko stały się gorące i spragnione miłości. Wkrótce kapitan wziął ukochaną na ręce i posadził, na jednej ze skrzynek, dalej całując i miziając jej ciało. W miedzy czasie, Kiazu szybko i sprawnie pozbyła się marynarki i koszuli oficera, co spowodowało, że piękny lśniący tors, aż kusił aby go dotykać. Amis długo nie pozostał dłużny i zdjął ukochanej top i zaczął zabawiać się, jej jędrnymi, ponętnymi i rozpalonymi piersiami....
- Brakowało mi Twojego Ciała ... - stwierdził nagle pieszczotliwie Amis.
- Mi też ... mi też .... - odparła rozpalona Kiazu, smyrając partnera po plecach, a następnie kuszącym głosem dodała: - Lecz abym Ci wybaczyła liczenie broni to musisz się znacznie bardziej postarać....
- Zobaczę co da się zrobić ...
- Nie myśl sobie, że tak łatwo Ci ze mną pójdzie ...

************

Neczański generał chodzi po swoim gabinecie i popijając zimny napój czyta jakieś wojskowe dokumenty. Nagle do gabinetu bez pukania wparowała zdyszana Diuna, która bardzo szybko zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie.
- Tak ... kultura została za drzwiami? - spytał jak gdyby nigdy nic Rudy.
- Ty mnie w to wpakowałeś to teraz mnie ratuj! - odparła Diuna dysząc.
- Hmmm... zaatakowały Cię ogromne bakterie?
W ten rozległo się pukanie do drzwi.
- Ha Ha ... Jak coś Mnie tu nie ma ... - odparła Diuna chowając się pod generalskim biurkiem, tak aby nie było jej widać.
- Hmmm ... Zobaczę .... - stwierdził cicho Rudy a następnie głośno powiedział: - Proszę.
W ten do gabinetu wszedł średniego wzrostu, lekko opalony mężczyzna o miedzianolimetkowych włosach, sięgających do połowy szyi i upiętych w sztywnego, wysokiego kucyka, oraz przyciągające niebiesko-liliowe oczy. Ubrany jest on w oficerski mundur w barwach Ambasadora Ankary, bez żadnych ozdobień.
- Witam, generale... - odparł pokornie przybysz.
- Witam z kim mam przyjemność? - spytał Rudy odstawiając, dokumenty i szklankę na biurko.
- Przepraszam generale, jestem bromiańskim pułkownikiem imieniem Jolid (czyt. Żolid)
- Rozumiem, co Cię do mnie sprowadza?
- Chciałbym się zobaczyć z pewnym bromiańskim zwiadowcą, który podobnież znajduje się w Pańskim obozie.
- Niestety spóźniłeś się, dzisiaj rano wyleciał na Zekeren, aby odbyć trening.
- Rozumiem, a kiedy wraca?
- Jak skończy trening, a kiedy to się stanie to nie mam pojęcia.
- Wielka szkoda, dobrze zatem postaram się o przepustkę na Zekeren.
- Myślę, że nie powinieneś mieć z tym problemów...
- Tak raczej tak ...
- Dobrze Jolid to już wszystko?
- Nie panie ... szukam pewnej dziewczyny ... jest niska ma granatowo-morskie włosy, piękne pomarańczowe oczy oraz włada psychiczną mocą ...
- Pewnie chodzi Ci o Diunę Ryu, znam ją to jeden z moich żołnierzy ...
- Tak to dokładnie ona, Panie Generale wiesz może, gdzie się teraz podziewa?
- Zapewne jest gdzieś w obozie, wiec tam jej poszukaj... Nie jestem wstanie powiedzieć Ci w każdej sekundzie, gdzie znajduje się każdy z moich żołnierzy.
- Rozumiem i przepraszam Panie generale.
- Jeśli to wszystko, to chciałbym wrócić do pracy.
-Oczywiście Panie Generale....
- Aha, do kiedy masz zamiar zostać w moim obozie?
- Najpóźniej do 20:00 Panie Generale, o ile Pan pozwoli.
- Pozwalam, a teraz wynocha.
- Tak Generale....
- MOYOSHI! - krzyknął nagle generał.
- Tak Generale? - spytał się kapitan wchodząc do gabinetu.
- Zajmij się naszym gościem.
- Tak Panie.
Po tych słowach obaj oficerowie wyszli z generalskiego gabinetu. Natomiast Rudy podszedł do swojego biurka i zaglądając pod nie powiedział:
- Możesz już wyjść poszedł sobie...
- Dzięki ... - odparła Diuna wychodząc spod biurka, a następnie dodała: - To ja już sobie pójdę.
- Zaraz, zaraz, może mi wyjaśnisz co się dzieje?
- Poznaliśmy podczas pewnego treningu ... a potem okazało się ze jakiś wróżbita czy tam swata powiedział mu że istota władająca psychiczną mocą jest mu przeznaczona ..- odparła Diuna.
- Aha i teraz ugania się za Tobą?
- Tak w skrócie ...
- Rozumiem, to może chcesz jakieś zajęcie?
- A wiesz, że to nie głupi pomysł ... jak się gdzieś zaszyje to mnie nie znajdzie... Tylko znajdź mi coś co zajmie mnie przez najbliższe kilka godzin ...
- Poczekaj chwilę, zaraz Ci coś znajdę....


************

Tymczasem w zielonym, liściastym lesie Rina wraz jeszcze jednym żołnierzem chodzi i szuka tajemniczych stworzeń, które zagnieździły się nie daleko neczańskiego obozu.
- Widzę, je ... są prawie przede mną koło jaskiń.- stwierdził męski głos w słuchawkach.
- To inuma? - spytał Generał.
- Chyba tak ... - odparł męski głos.
W ten oczom neczanki ukazało się kilka dużych, puszystych, brązowych bestii, które mają wilcze głowo i uszy, na których spoczywają czarne rogi i smocze wąsy. Dodatkowo wszystkie one mają bujną lwią grzywę, anielskie skrzydła. Całości niezwykłego wyglądu dopełniają przednie łapy, które są wilcze oraz tynie łapy i ogon które są lwie. Jeden z osobników jest znacznie większy od pozostałych.
- Generale ... to Zhixie ... - wtrąciła Rina.
- Jesteś pewna? - spytał Rudy.
- Tak jestem ... - odparła neczanka.
- Co to te całe Zhixie? - odparł męski głos.
- Bardzo niebezpieczne bestie ... - odpowiedział generał, a następnie dodał: - Nie podchodźcie do nich tylko wracajcie do obozu.
- Tak jest! - odparł męski głos.
W tym momencie największa z bestii poruszyła uszami i zaczęła biec w kierunku towarzysza Riny, który z przeraźliwym wrzaskiem zaczął uciekać. Wodna neczanka niewiele myśląc wystrzeliła kilka wodnych ataków i zwróciła tym samym, uwagę Zhixie na siebie. W tym czasie drugi żołnierz zdążył uciec. W tym samym czasie poddenerwowany generał stoi w pokoju radiowym i stara się dowiedzieć co się dzieje. Gdyż odgłosy dochodzące do jego uszu są bardzo niepokojące, łamane gałęzie, krzyki, wodne ataki, warczenie i inne bliżej nie określone dźwięki.
- Co się tam dzieje? - spytał generał.
Jednak jedyne co usłyszał w słuchawkach to rozpaczliwe, brzmiące męsko:
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA ....one mnie gonią!
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAaaaaaa..... - wykrzyknęła Rina, a następnie nagle zamilkła ..
- Cholera! ... Rina! RINA! RINA ODEZWIJ SIĘ! - odparł nerwowo generał, próbując przedrzeć swój głos, przez krzyki drugiego z żołnierzy. Po długich paru minutach, przepełnionych warczeniem w słuchawkach dało się usłyszeć ciche dźwięki przypominające mowę.
- Żyję ... trzrz..rz ...jest ok ..... trztzrtzrtrzrzrz ... zaufaj mi ....tzrztrztzrtzrr ... - odparła w końcu Rina
- Ale mi napędziłaś stracha ... co się stało? - odparł Rudy z ulgą.
- nic ...tzrtrzrzrzrz ... - odparł cicho neczanka.
-Wracaj jak najszybciej do obozu. - stwierdził Rudy.
- Hmmm.. ... trzrzrzrzrrz.... - odparła neczanka.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA ... - dalej się darł męski głos.
W tym momencie komórka generała zaczęła wibrować. Po dłuższej chwili Rudy, odłożył słuchawki i bez patrzenia kto dzwoni odebrał telefon, mówiąc:
- Co jest?
- Rudy ...tu Rina ...
- Rina, dziecko co się dzieje?
- Moja słuchawka ...przepraszam ... hmmm... popsuła się .. - odparła nieśmiało Rina.
- Wracaj do obozu ...
- Przepraszam ... ale .... ale czy mógłbyś przyjść po mnie, proszę? - odpowiedziała bardzo niepewnie wodna neczanka.
- Oszalałaś, wyśle kogoś po Ciebie! - odparł twardo Rudy.
- Rudy .... proszę .... wiem, że jesteś generałem .... ale ... ale to ważne ... przyjdź proszę ... jestem na skraju lasu po północnej stronie obozu ... - odparła pokornie Rina , a następnie dodała: - Rudy proszę Cie jako przyjaciela ....
- Dobrze, już idę ....- odparł twardo i stosunkowo nie chętnie Rudy rozłączając się, a następnie wyjrzał przez okno i krzyknął:
- AMIS! MOYOSHI! NATYCHMIAST DO MNIE!
W przeciągu paru minut obaj kapitanowie zjawili się w pokoju radiowym.
- Tak generale? - spytał Moyoshi.
- Po raz, przyślijcie tu któregoś z pułkowników aby zasiadł przy radiostacji. - stwierdził Rudy, który w tym momencie spostrzegł że Moyoshi jest w pełnym menzurze i w nienagannym stanie, natomiast Amis jest delikatnie potargany i w rozpiętej marynarce. Generał przewrócił oczami i stwierdził: - Amis ogarnij się ... dajesz zły przykład ...
- Tak jest! - Stwierdził Amis poprawiając się.
- Wracając do spraw, ja idę się przejść, więc dowództwo w obozie należy do Was.- odparł Rudy chowając pistolet za pasek, a następnie dodał: - Tylko dobrze mi się sprawować.
- Aha na spacer, co jest grane? - spytał Amis.
- Nic... Aha i ani słowa gościowi, że mnie nie ma. - stwierdził Rudy prawie wychodząc.
- Ej, a co jak spyta o Ciebie? -spytał Moyoshi.
- Wymyślicie coś. - stwierdził twardo generał, a następnie wybiegł z pokoju radiowego.
- Wiesz może o co chodzi? - spytał Moyoshi.
- A skąd mam wiedzieć? - odparł Amis, kończąc się zapinać.
- Taa... komu pomagałeś w misji?
- Kiazu ...
- Na przyszłość ogarniaj się prędzej, bo na reprymendzie się nie skończy ...
- Wiem, wiem ... dałem się zaskoczyć ...
- Heheh... w dobrą zabawę łatwo się wkręcić ...- odparł Moyoshi mrugając okiem.
- Tak, tak ... zobaczysz następnym razem mnie nie złapie ... - stwierdził Amis z uśmiechem.


************

Wczesnym wieczorem, po bardzo ciężkim dniu Kurai i Otachi podróżują, po wąskich i białych korytarzach Zekeren.
- Ufff... trochę się nabiegałem za tym wszystkim ... - stwierdził Otachi.
- Zasłużyłeś na odpoczynek ... - odparł Kurai.
- Hehehhe... coś nam zostało na jutro?
- Tak parę rzeczy...
- Dobrze, ze jesteśmy we dwóch, tych misji jest stanowczo za dużo na jedną osobę ...
- Tak ... mam wrażenie, że coś Cię dręczy ...
- Bo widzisz ... zastanawiam się czy obrazisz się jakbym przenocował u Hyacin?
- Nie ma problemu idź...
- Dzięki Ziom, ale wiesz jak będę potrzebny to dzwon nie? W końcu nie przyjechałem tu na wakacje tylko aby wykonywać misje.
Kurai jednak nic mu nie odpowiedział, a po dłuższej chwili Otachi przerwał cisze mówiąc:
- Gdzie Cię znajdę w razie potrzeby?
- U Volaure, zapewne tam, gdzie była impreza na zakończenie turnieju.
- A już obawiałem się, że w tym dziwnym pokoju, co raz mnie prze-teleportowałeś, tam bym za chiny nie trafił.
- To jest moje mieszkanie na Zekeren ... ale brat bardzo chce spędzić ze mną trochę czasu...
- Rozumiem i nie dziwie mu się, przez tą wojnę rzadko się widujecie ...
- Wiem, dlatego przyjąłem zaproszenie ...
- Heheh ... się rozumie. - odparł Otachi mrugając okiem, a następnie stwierdził: - Heh pewnie Nasi mile sobie leniuchują...
- W obozie gdzie jest Rudy? O tak na pewno mają święty spokój ...
- W sumie masz racje Ziom ... w sumie nawet się ciesze, że mnie tam nie ma ...
- Volaure prosił,abyście wpadli na śniadanie...
- Spoko Ziom, na pewno wpadniemy ... - stwierdził radośnie Otachi, a następnie spytał: - Skauti tez będzie?
- Zapewne tak ...
- To świetnie! - ucieszył się Otachi.

************

Tymczasem w spowitym już mrokiem lesie, z dużą prędkością, przemieszcza się Rudy. Nie używa latarni gdyż jego oczy szybko przywykły do panującego wszędzie ciemności. Szaroczarny las nie zachęca aby po nim chodzić.
- Do diabła, żebym to ja po lesie chodził ... męskie latryny już na nią czekają ... - zamyślił się Rudy, potem dodał: - Hmm... czuję wodną energię ... czas za nią podążyć.
W tym momencie generał podążył, za śladem znajomej wodną energią, nagle Rudy zobaczył Rinę w otoczeniu kilkunastu Zhixie. Oficer bez zawahania zza paska wyciągnął broń i zaczął celować w warczące stworzenia. Niespodziewanie, wszystkie zostały otoczone wodną barierą, a zdezorientowany wojskowy opuścił broń.
- Rudy ... - stwierdziła radośnie neczanka podchodząc do granicy bariery.
- Co się tu dzieje? - spytał twardo generał.
- Ja... ja przepraszam ... - odparła speszona neczanka, a następnie dodała: - Chciałam aby one poznały Ciebie ...
- Poznały mnie? Co Ty gadasz?
- Schowaj proszę broń ... ja .. ja zaraz wszystko wytłumaczę....
- Cholera ... No niech będzie ... - odparł neczanin chowając broń.
- Podczas pewnego zadania, przywieźliśmy na Ineeven kilka Zhixie ...
- No, pamiętam było coś takiego ... i co to ma do rzeczy?
- em ... Chciałam Ci przedstawić "Pieszczocha" i jego stado ... - odparła nieśmiało neczanka, do której podszedł ogromny Zhixie.
- Uważaj! - wtrącił nerwowo Rudy.
- Nie nie ... spokojnie... to właśnie pieszczoch ...i ... i on nic mi nie zrobi ... Tobie również ... o ile zachowasz spokój ...
Na te słowa generał, uspokoił się trochę, a wodna neczanka zniwelowała wodną tarczę. W tym momencie największa bestia podeszła do Rudego i nie znacznie warczą obwąchała go, a następnie jak gdyby nigdy nic odeszła na bok.
- Ja... ja bardzo bardzo przepraszam ...- stwierdziła pokornie neczanka chowając głowę.
- Co Ty sobie wyobrażasz, napędziłaś mi stracha!
- Wybacz ... błagam ... ale ... ale obawiałam się ... że jak podejdę z nimi do obozu ... to ... to je zabijecie ... a to ... to moi przyjaciele ...- odparła bardzo emocjonalnie Rina.
- Eh .. dobrze ... one na pewno nic nam nie zrobią?
- Na pewno ... póki nie zostaną zaatakowane ....nie będą zbliżać się do obozu ale będą go bronić ... a skoro znają Twój zapach to w razie potrzeby staną i w Twojej obronie ...
- Jakoś ciężko mi w to uwierzyć ... eh ... Dobrze, wracajmy do obozu ...
- Dobrze ... - odparła pokornie Rina, a następnie odwróciła się do Zhixie i przyjaźnie powiedziała: - Pieszczoszku ... my ... my musimy już iść ...
W ten bestia podeszła do wodnej neczanki i zaczęła domagać się głaskania i pieszczot.
- To nie wiarygodne ... - stwierdził w myślach zaskoczony Rudy.
Po paru minutach łaszenia się wielkie zwierze położyło się, tak aby neczanka mogła go dosiąść. Bez zawahania Rina dosiadła stworzenia mówiąc mu:
- Pieszczoszku ... Rudy to mój przełożony .... i z szacunku jemu też należy się podwózka ... - a następnie drapiąc stworzenie za uchem przyjaźnie dodała: - On.... on jest takim przywódca mojego stada ... wiesz o czym mówię prawda?
Zhixie potrząsnął głową a następnie stanowczym i mocnym krokiem podszedł do neczańskiego generała i delikatnie zniżył się na nogach.
- On... on chyba chce abyś tez go dosiadł .... - odparła nieśmiało Rina ...
Na te słowa Rudy niepewnie zbliżył się do bestii i przy pomocy Riny zasiadł na jego puszystym grzbiecie, tuż za Riną. W tym czasie Zhixie warczał i okazywał swoje niezadowolenie, mimo którego pozwolił się dosiąść.
- Jakbym tu nie był to bym nigdy w to nie uwierzył... - stwierdził z podziwem Rudy, ukrywając zmieszanie, a następnie dodał: - Wiesz, że męskie latryny czekają na Ciebie?
- Domyślam się ...i ... i jeśli pozwolisz to zajmę się nimi rano dobrze? - odparła pokornie Rina.
- Tak, tylko najpierw przyjdź do mnie ...
- Jak sobie życzysz .... - odparła Rina, a następnie dodała: - No pieszczoszku, możemy ruszać ...
W tym momencie bestia, w mgnieniu oka ruszyła prosto przed siebie, sprawnie omijając wszelkie drzewa i krzaki.

************

Diuna leży sobie w swoim łóżku i mając jedną słuchawkę w uchu, ogląda na swoim laptopie jakiś film. W ten do pokoju wszedł Hachi, który dopiero nie dawno skończył pracę.
- Hej ... - stwierdził ziemny neczanin, ściągając buty.
- Uuuu... ktoś tu się przysmażył ... - odparła Diuna, delikatnie zerkając znad laptopa.
- Oj cicho ... - stwierdził od niechcenia Hachi, a następnie spytał: - Gdzie reszta?
- Kiazu poszła się wykąpać, a Rina jeszcze nie wróciła ... - odparła Diuna, a następnie dodała: - Wiesz ja tu oglądam, daj mi spokój ....
- Och jaka nie w sosie ...
- Oj weź spadłam z deszczu pod rynnę i nie mam zamiaru o tym rozmawiać ...
- Hehehhe ... czyżby jakiś Rudy dał czadu?
- Tak ... ale nie wnikaj ...
W tym momencie do pokoju wróciła Kiazu, z promiennym uśmiechem i wspaniałym nastroju. Ognista neczanka jest tak bardzo naładowana optymistyczną energią, że wręcz świeci radosnym blaskiem.
- Ooo ... a Kiazu dla odmiany aż promienieje radością. - stwierdził Hachi. szukając czegoś w swoim plecaku.
- Hmm... liczenie magazynów było aż tak fajne? - dodała Diuna.
- Taaak, okazało się, ze liczenie magazynów to całkiem fajna zabawa. - odparła radośnie Kiazu.
- Tak ... jasne ... - stwierdziła Diuna.
- Mi się wydaje, że magazyny miały dodatkowy ukryty poziom. - dodał Hachi.
- Być może, być może. - odpowiedziała Kiazu z promiennym uśmiechem i mrugając okiem.
- Heheheh ... - zaśmiał się Hachi, a następnie dodał: - Dobra siostrzyczki, ja idę pod prysznic ...
- No wreszcie będzie spokój... - odparła Diuna.
- Spoko leć. - odparła radośnie Kiazu wieszając ręcznik na ramie łózka.
- Aha, ma do mnie przyjść znajomy ... bądźcie miłe ... - stwierdził Hachi.
- No nie... jeszcze goście ... - narzekała Diuna.
- Daj spokój fajnie będzie. - dodała uradowana Kiazu.
- No mam nadzieje... - odparł Hachi wychodząc.

************

Przyjemny wieczór w neczańskim obozie, oświetlonym przez parę latarni świecących białym i przyjemnym światłem. Dwaj neczańscy kapitanowie wędrują przez obóz, aby dotrzeć do generalskiego biura.
- Już późno, nie sądzisz, że powinniśmy poszukać Rudego? - spytał nagle Moyoshi.
- Gdzie on do diabła polazł? - zastanawiał się Amis, po czym dodał: - Dajmy mu jeszcze godzinę, jak nie wróci to zorganizujemy poszukiwania.
Nagle w oddali dało się usłyszeć znajome głosy, docierające spod bramy wejściowej do obozu.
- Przyznaję to było coś ...
- Wiedziałam, że Ci się spodoba ...
- Powiedziałbym, że to było niesamowite, ładnie mnie zaskoczyłaś.
W ten kapitanowie zainteresowani i zaciekawieni głosami, podeszli do bramy, a ich oczom ukazał się generał idący obok rumieniącej się wodnej neczanki.
- No no, chyba ktoś miał miły wieczór ... - stwierdził Amis.
- I to się nazywa spacer... - dodał Moyoshi.
- Ha Ha ha ... bardzo śmiesznie ... - stwierdził poważnie Rudy.
- Pewnie ślimaki zbieraliście co? - odparł Amis.
- Skończ! -stwierdził twardo generał, a następnie dodał: - Panowie wasze żarty nie są wcale zabawne ...
- Dobra Amis zluzuj trochę ... - stwierdził Moyoshi.
- To ...ta ja może już pójdę ... - odparła nieśmiało, speszona Rina pospiesznie odchodząc.
- Amis odbiło Ci? - spytał twardo Rudy.
- Oj przestań to tylko żarty, przecież wiesz .... - odpowiedział Amis, a następnie dodał: -Jak spacer?
- Lepiej niż myślałem.. - odparł Rudy odchodząc, a następnie dodał: - Aha rano macie się stawić u mnie! Mamy do pogadania!
- Tak jest! - odparli zgodnie kapitanowie.
- Chyba mamy przerąbane ... - stwierdził Moyoshi, przyjacielowi na ucho.
- Taaa... dzisiaj nam się przegięło ... - odparł Amis z trudem przełykając ślinę.
- Nam!? raczej Tobie ...
- Szczegóły szczegóły ...
- W sumie to nie wiem co go ugryzło ... przecież pozwalał nam na "żarty" tego typu ...
- Wstał lewą nogą ... albo za mało wypił kawy...

************

Średniej wielkości pokój o słonecznożółtych ścianach, które wyglądają zupełnie jak lśniące słonce w letni przyjemny dzień. Na wprost wejścia znajduje się spore okno ozdobione niebieską zasłoną, za którym widać odmęty kosmosu. Natomiast po lewo od wejścia znajduje się jasnobrązowa szafka, na której stoi spory, płaski telewizor, do którego podpięta jest konsola. Na tej samej ścianę znajduje się również kilka czarnych regałów oraz dwie spore, białe szafy, w tym jedna z lustrem. Całości pomieszczanie dopełnia granatowa spora wersalka, stojąca na prost telewizora, szklany stolik stojący obok niej,przy którym stoją dwa metalowe krzesła z białymi obiciami, oraz ciemnobrązowe biurko, na którym spoczywa czarny laptop. Dodatkowo w cały pomieszczeniu jest zielony dywan, w przyjemnym, żywym kolorze. W tym kolorowym pokoju na podłodze leży Otachi, trzymający w rękach pada. Jest on położony na brzuchu i pod klatką piersiową ma dużą błękitną poduszkę. Natomiast na nim, w jego części lędźwiowej, siedzi Hyacin, która opiera swoje ręce o głowę partnera i również trzyma w nich pada.
- Dobrze zrozumiałam dzisiaj nocujesz u mnie? - spytała Hyacin.
- Tak.... moja piłka ... - odparł Otachi.
- Spoko wybij ją ... asekuruje Cię ...
- Świetnie, strzelaj! Brawo, punkt dla nas. - odparł radośnie Otachi przybijając piętkę z partnerką.
- Hmm... Kurai na pewno już Cię nie potrzebuje?
- Tak dzisiaj już tak ... wiesz przyjechałem tu "do pracy" a nie dla przyjemności ... to, że mogę z Tobą spędzać czas to tak naprawdę tylko dobra wola Kurai'a ... bo mamy ogrom pracy na Zekeren, a już jutro wracamy do obozu...
- Rozumiem i tak się ciesze, że mnie odwiedziłeś. - odparła Hyacin wtulając się, a następnie entuzjastycznie dodała: - To co gramy jeszcze raz?
- Pewnie! - odparł radośnie Otachi, a następnie dodał: - Hmm... Mamy zaproszenie od Volaure na śniadanie...
- Łał, zaproszenie od samego księcia ... brzmi nieźle ... ja wybijam ...
- Leć! ... e tam zaproszenie jak zaproszenie ... ja pewnie po śniadaniu będę musiał ruszyć dalej do wykonywania zadań ... aj ... idź na prawo, a ja zacznę ich gonić trzeba im zagrodzić drogę.
- Luz już pędzę ... wiesz ja nadal nie przywykłam, że książę jest Twoim przyjacielem...
- Kiedyś przywykniesz .... TAK! O to chodzi ...
- A wiesz byłam na zakupach z Ery ... Piękna akcja!
- Spoko ... dalej dawaj nie odpuszczaj im!
- Później Ci pokarze ...
- Dobra!