poniedziałek, 18 września 2017

Epizod 232


"Eish"


Ukrytych dwanaście tytanów stoi w wysokich i bujnych, zielonych kłosach kukurydzy, o złocistych kolbach mieniących się w popołudniowym słońcu. Gdyby nie zrujnowana wioska w tle, to byłby wspaniały i sielski obrazek. Neczanie stoją obok dwóch maszyn i rozmawiają.
- Dobrze rozumiem, Ty i Kiazu idziecie pogadać z panem Eish, a Ja, Hachi i Otachi odwracamy uwagę pozostałych dwóch? - spytała zaciekawiona Diuna.
- Dokładnie tak. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Ziom, weź Diunę ze sobą. - dodał Hachi.
- Diuna, bardziej przyda się Wam, zobaczycie w trakcie zadania. - odparł chłodno Kurai.
- Ale... - próbowała wtrącić Diuna.
- Nie ma „ale”, będzie tak jak powiedziałem. - powiedział stanowczo i chłodno Kurai.
- A co ze mną? - spytała nieśmiało Rina.
- Zajmiesz się młodym i spróbujesz dodzwonić się do Rudego. - odpowiedział Kurai.
- Dobrze. - powiedziała pokornie Rina.
- Dlaczego ona ma takie łatwe zadanie? - zaczęła narzekać Diuna.
- Bo Ty się do tego nie nadajesz. Wszyscy dobrze wiemy ze póki
Arishi będzie spał to dasz radę a potem prędzej z nim oszalejesz niż się nim zajmiesz. - wtrąciła Kiazu.
- Ja bym obstawił, że nawet by nie usłyszała, że się obudził. - dopowiedział Hachi.
- E tam przesadzacie. - odparła obrażonym tonem Diuna.
- Może... - odpowiedziała Rina, trzymając rozbudzonego Arishi'ego na rękach.
- Ej... zaraz kiedy go obudziłaś? - spytała Diuna z niedowierzaniem.
- Nie obudziłam... sam się obudził podczas rozmowy i zanim zaczął płakać wzięłam go na ręce. - odpowiedziała Rina, z Arishim bawiącym się jej długimi włosami i kolczykami w kształcie gwiazdek.
- Widzisz i Ty chciałaś z nim zostać. - zganił Hachi.
- Dobra koniec paplania czas na działanie. - wtrącił chłodno Kurai.
- Tak jest Ziom. - odpowiedzieli zgodnie neczańscy bracia.
- A Ty lepiej ukryj się z nim w tytanie i porządnie go zajmij. - dodała Kiazu, patrząc wymownie na wodną siostrę.
- Aha, jak dodzwonisz się do Rudego to daj mi znać. - dopowiedział Kurai.
- Dobrze. - odpowiedziała Rina, na jedno i drugie zadanie.

************


Po opustoszałym, zniszczonym, wiejskim budynku dostojnym krokiem chodzi
wojownik o krótkich miedziano-złotych włosach, stanowczych, zimnych i szafirowo-fioletowych oczach, oraz stosunkowo bladej karnacji i szpiczastych uszach. Nieznajomy ubrany jest w bardzo elegancki, aksamitnoczarny płaszcz, który sięga mu praktycznie do kolan. Ozdobiony jest on złotymi szwami oraz guzikami. Dzięki temu, że jest on rozpięty to wystaje z pod niego lawendowa koszula, również z złotymi szwami. Całości niezwykłego wyglądu dopełniają długie jedwabne, czarne spodnie raz dostojne czarne wojskowe buty sięgające mu do podudzia. Tajemniczy mężczyzna swoim delikatnie szalonym i chłodnym spojrzeniem, przenikliwie obserwuje i wywraca wszystko co znajdzie się za blisko niego, robiąc przy tym dużo hałasu.
- Nie ukrywaj się i tak cię znajdę, przede mną nie uciekniesz. - powiedział nonszalancko nieznajomy wywracając jakiś regał wypełniony porcelaną.
Kiedy tylko rumor ucichł elf, idąc dalej i stawiając głośne, stanowcze kroki, kontynuował swoją wypowiedź:
- Im później odnajdę cie suczo jedna tym gorzej dla ciebie, więc wyłaź w końcu!
Tymczasem pozostali dwaj przybysze po cichu przeszukują pozostałe domy i skrupulatnie czegoś lub kogoś szukają.


************

Przed jednym z niszczonych i rozpadających się budynków stoi dwóch wysokich mężczyzn którzy siedzą na zgliszczach i palą papierosy. Obaj są ubrani
w identyczny mundur, który jest klasyczny dla elfickich oddziałów.
- Nie chce mi się szukać tej szmaty. - powiedział jeden z elfów, o opalonej cerze, szpiczastych uszach, krótkich włosach w kolorze kawy z mlekiem i brązowych oczach.
- Mi też, ale Eish nas zabije jak jej nie znajdziemy. - odparł drugi o delikatnie pożółkłej cerze, czarnych włosach i purpurowych oczach.
- Nie jeśli sam ją znajdzie.
- Fakt.
- Z resztą jestem pewien, że ta kurwa mu nie ucieknie.
W tym momencie elfi wojskowi usłyszeli głośne i stanowcze krzyki, które nie brzmią ani znajomo, ani przerażająco. Brzmią one nawet jak słowa, jednak z powodu dużej odległości nie da się ich zrozumieć.
-
TY ZAKUTA PAŁO!
- Hmm... sądzisz, że Eish ją dorwał? - spytał elf o czarnych włosach.

- Nie Wyander, to nie brzmi jak on.
- No nie wiem Goray.
- Zamknij paszcze i słuchaj. - zganił stanowczo Wyander.
- JA JESTEM ZAKUTA!? TO TY TU CYRKI ODWALASZ!
- JA!? PRZECIEŻ TO TY ZACZĘŁAŚ!
- Ty faktycznie wychodzi na to, że mamy gości. - odpowiedział Goray.
- Dobra, rzucaj fajka idziemy skopać im dupy.
- Jasna sprawa.
Wkrótce obaj mężczyźni rzucili niewypalone do końca papierosy na ziemię i udali się w kierunku z którego dochodziła do nich kłótnia.

************


W tym samym czasie przez wysokie trawy i ukryte w nich gruzy, bardzo po cichu skradają się Kurai, oraz Kiazu. Oboje ostrożnie, poruszając się na kucki dość szybko przemykają po zrujnowanej wiosce. W ten neczanie zobaczyli dwójkę mężczyzn siedzących na ruinach jednego z budynków.
-
A Ci to co za przebierańcy? - spytała cicho Kiazu.
-
To wojskowi należący do armii Elfów. - odpowiedział chłodno Kurai.
-
A te błyszczące ciuchy to niby mundury?
-
Tak dokładnie.
-
Wiedziałam, że podobnież Elfy lubią przepych, ale żeby aż tak? Przecież one są bardziej ozdobne niż mundury oficerskie. - stwierdziła Kiazu oglądając palących wojskowych, a po chwili dodała: - Hmm... jednak jest ich tylko dwóch...
- W takim układzie trzeci robi ten hałas.
- Hałas? Proszę Cię te jego przekleństwa to słychać chyba w obozie maszyn. - odpowiedziała ognista neczanka, a po chwili dodała: - Słyszałeś?
- JA JESTEM ZAKUTA!? TO TY TU CYRKI ODWALASZ!
- JA!? PRZECIEŻ TO TY ZACZĘŁAŚ!
- Tak, to Diuna i Hachi znowu się kłócą - odpowiedział chłodno Kurai.
- I po naszej skradaninie i po naszym planie...
- Nie wszystko jest w najlepszym porządku.
- Hmm... idziemy załatwić panów?
- Nie.
- Czekaj, Ty specjalnie wysłałeś Diunę z chłopakami, aby się pokłócili i skupili na sobie uwagę, tak abyśmy my mogli spokojnie się zakraść.
- Owszem zrobiłem to specjalnie, a teraz idziemy...
- Tak jest.

************

Na jednej ze skarp ogromnego i długiego wyschniętego rowu stroi neczański generał wraz z kilkoma oficerami i obserwując teren rozmawia z nimi o bitwach i innych wojskowych sprawach.
Nagle do oficerów podszedł młody chłopaczek w pełnym neczańskim mundurze, o czerwono-granatowych kręconych włosach, które przypominają afro, oraz zielonych oczach.
- Przepraszam Panie Generale mogę zająć chwilę? - spytał przybysz.
- Tak jasne Okte, co się dzieje? - odpowiedział Rudy, przerywając rozmowę z oficerami.
- Przyniosłem Pański telefon, który od rana praktycznie ciągle dzwoni.
- Dziękuję. - odpowiedział dowodzący przejmując swój telefon.
W tym momencie Rudy szybko odblokował swój telefon i zobaczył jakieś 550 nie odebranych połączeń oraz 200 SMS.
- No widzę, że jestem dzisiaj rozchwytywany. - powiedział pod nosem Generał, a następnie zajrzał do połączeń.
Nagle telefon ponownie zaczął dzwonić. Rudy nawet nie zobaczył, kto dzwoni tylko odruchowo odebrał telefon mówiąc:
- Halo?
-
Cześć Rudy czy mogłabym Ci zająć chwilę? - odezwał się pokorny i przyjazny, ale delikatnie roztrzęsiony kobiecy głos.
- Tak Rina możesz. Co się dzieje? - zapytał Generał, odchodząc na bok.
- (
Tatatatatatadada)Em... dużo i nie wiem od czego zacząć (Tatatatatatadada)
- To zacznij od początku.... czekaj czy tam gaworzy dzieciak?
-
Emm... (Tatatatatatadada) no tak … to Arishi …(Tatatatatatadada)
- Arishi? Co on robi u Was? A Gdzie Yorokobi?
-
Em... nie do końca wiem … widzisz... jechaliśmy z godnie z planem i zadzwoniła do nas Yorokobi mówiąc, że potrzebuje pomocy … sprawdziliśmy na mapie i ruszyliśmy …
- Dobrze gdzie jesteście i gdzie moja małżonka?
-
Jesteśmy w wiosce Yeelicountry … a właściwie w tym co po niej zostało … w lodowej górze znaleźliśmy Arishi'ego, ale Yorokobi jeszcze nie ….
- Hmm... potrzebujecie pomocy?
-
Nie, chyba nie … Według kartki jaką zostawiła nam Yorokobi wynika że mamy do czynienia z trzema wojskowymi Elfami i mamy uważać na kogoś o imieniu Eish.
- Elfami? Czekaj mówisz Eish?
-
Tak Eish, znasz go?
- Nie znam go osobiście ale wiem kim on jest, tylko zastanawia mnie co moja żona z nim robiła.
-
Pewnie nic złego...
- Spokojnie, nie podejrzewam jej o zdradę. Słuchaj ten koleś jest bardzo niebezpieczny i nie możecie pozwolić na to aby dorwał mojego syna.
-
Dobrze.... jest on ze mną w „tytanie” ...
- Słuchaj Rina, zastanawia mnie jedna rzecz, dlaczego moja żona zadzwoniła z tym problemem do Was a nie do mnie?
-
Yorokobi mówiła, że nie może się dodzwonić ani do Ciebie, a ni do Amisa czy Moyoshiego.
- Hmm... poczekaj. - odpowiedział Rudy do słuchawki, a następnie powiedział: - AMIS! MOYOSHI! DO MNIE!
W tym momencie do generała biegiem podeszło jego dwóch kapitanów.
- Co jest szefie? - spytał Amis.
- Czemu nie można się do Was dodzwonić? - spytał Rudy.
- Mój telefon padł i jest rozładowany w kieszeni. - odpowiedział Moyoshi.
- A swój zostawiłem w samochodzie. - dodał Amis.
- Rozumiem. - powiedział Rudy, a następnie powiedział do słuchawki: - Rina, masz tam gdzieś Kurai'a?
-
Nie …. on i Kiazu skradają się po wiosce i szukają Yorokobi.- Generale, co się dzieje? - spytał dociekliwie Amis.
- Hmmm... Posłuchaj, chyba wiem co tam się święci … - powiedział Rudy do słuchawki, ignorując pytanie kapitana.

************

Ponure pomieszczenie, które kiedyś było wiejską jadalną, teraz odstrasza. Połamany stół, ogrom potłuczonych naczyń, porozbijane ściany, zdemolowana podłoga sugerują, że przez to miejsce przeszło co najmniej straszliwe i niszczycielskie w swej sile tornado. Po środku tego pomieszczenia stoi wysoki mężczyzna w elfim mundurze i
o krótkich miedziano-złotych włosach, oraz stanowczych, zimnych i szafirowo-fioletowych oczach, które przepełnione są szaleństwem i rządzą mordu. Elf dusi dziewczynę o długich zielonych włosach zaplecionych w warkocz i rudych, kocich uszach. Całości jej wizerunku dopełnia długa niebieska, zwiewna letnia sukienka, która cała umazana jest kurzem i krwią.
- Wreszcie cie dorwałem.- stwierdził elf nadal podduszając opuchnięte już gardło dziewczyny.

- Zo … zostaw mnie … - wysapała dziewczyna, trzymając napastnika za nadgarstki i zamrażając mu je.
- O nie... - powiedział Elf, a następnie nie przejmując się mrożeniem dodał: - Gadaj suko, gdzie jest ta zdzira!
- Od... odwal się Eish … nie...nie powiem Ci...
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie. - odpowiedział Eish mocniej podduszając wiszącą dziewczynę, która już ledwo oddycha i praktycznie nie walczy.
Nagle oprawca puścił swoja ofiarę, która bezwładnie opadła na ziemie. Jednak Elf wcale nie zrezygnował od swojego przesłuchania. Tym samym szybko posadził dziewczynę, a następnie kilkukrotnie, mocno spoliczkował ją mówiąc stanowczo:
- Wstawaj suko! Jeszcze z Tobą nie skończyłem!
Po paru razach dziewczyna ostatkiem sił ocknęła się, a po chwili z ogromnym trudem powiedziała:
- N.. nii... nic ci nie powiem.
- W kurwiarz mnie. - odparł elf, rzucając dziewczyną o ścianę.
- Nie za dobrze się bawisz? - spytał nagle stanowczy chłodny głos.
Na te słowa Elf gwałtownie odwrócił się i gdy przyjrzał się dokładnie przybyszom spytał:
- Można lepiej się bawić. A wy myślicie, że wystraszę się neczańskich mundurów?
- Powinieneś. - stwierdziła Kiazu, obserwując to elfa to leżącą dziewczynę.
- Nie zamierzam. - odpowiedział Eish, z wrednym uśmiechem.
- Kiazu idź do niej. - wtrącił chłodno Kurai.
Na te słowa ognista neczanka, stanowczym krokiem ruszyła w kierunku leżącej na ziemi zielonowłosej dziewczyny.
- O nie zdziro. - powiedział stanowczo Eish łapiąc ognistą neczankę za lewy nadgarstek.
Kiazu nie przejęła się słowami Elfa, jednym szybkim ruchem oswobodziła rękę, spoliczkowała napastnika i jak gdyby nigdy nic udała się dalej w wyznaczonym kierunku.
- Oż Ty! - wyburczał elf próbując zamachnąć się na ognistą neczankę. Jednak nagle między nim a Kiazu powstała elektryczna ściana z piorunów.
- Może zajmiesz się mną, a nie nimi. - wtrącił chłodno Kurai.
- Jak chcesz, te lafiryndy też oberwą. - odpowiedział Eish odwracając się do neczanina.
W tym momencie Kurai wyprowadził prawy sierpowy, który trafił elfa prosto w jego lewy policzek. Cios był tak mocny, że Eish cofnął się o kilka kroków i splunął kilkoma kroplami szkarłatnej krwi.


************

Kiazu chciała coś odpysknąć, ale szybko zdusiła w sobie tą chęć. W końcu teraz ma coś znacznie ważniejszego do zrobienia. Wkrótce ognista neczanka podeszła do leżącej dziewczyny mówiąc:
- Yorokobi jak się czujesz?
- Do...dobrze …. - odparła z trudem dziewczyna.
- Wyglądasz tragicznie...
Jednak lodowa neczanka nic nie odpowiedziała, gdyż właśnie straciła przytomność, a Kiazu zaczęła, leczyć Yorokobi, chociaż jej możliwości leczenia są niewielkie.

************

W blasku zachodzącego słońca, które co i rusz chowa się za chmurami, Diuna dumnie siedzi, na powalonych dwóch elfach. Ma ona zarzuconą nogę na nogę i rozmawia przez łączność. Tym czasem radośni i uchach-ani Hachi i Otachi szczerzą kły i przybijają sobie piątkę.
- Kiazu, powiedz temu durnemu mośkowi co nie odpowiada, że jest o dwóch elfów mniej.
-
Spoko. - odparła Kiazu, a po chwili dodała: - Zdajesz sobie sprawę, że on Cię słyszy?
- Tak? … em .. znaleźliście Yorokobi?
-
Tak, wiesz co nie mogę teraz rozmawiać. - odpowiedziała Kiazu.
- Jak tam chcesz. - powiedziała Diuna przewracając oczami, a następnie dodała: - To co wracamy do maszyn czy pilnujemy tych przyjemniaczków?
- Przydałoby się ich popilnować, aby nam na plecy nie wleźli. - odpowiedział Otachi.
- Hmm.... to wy tu sobie siedźcie a ja idę. - stwierdziła po chwili Diuna.
- O nie, nie nie … Ty tu zostajesz z nami. - odparł Hachi.
- Ta... jasne … bo co będziesz tęsknił? - odpysknęła Diuna.
- Nie będę! Mamy rozkazy i dobrze to wiesz. - odpowiedział Hachi.
- Tak, tak … - powiedziała Diuna, bawiąc się swoją komórką.

************

W rozpadającym się budynku trwa dość brutalne starcie, które sprawa, że resztki domostwa trzęsą się w posadach. Zarówno elf jak i neczanin nie używają mocy, ale wyprowadzają bardzo mocne ciosy, które zdolne są łamać nie tylko kości, lecz i znacznie trwalsze rzeczy. Jednak o dziwo, walczący panowie jeszcze niczego sobie nie połamali.
Tym czasem Kiazu chroniąc się ognistą tarczą, próbuje uleczyć lodową neczankę. Niestety nie za dobrze jej to idzie. W ten ognista dziewczyna gwałtownie wstała i kiedy Kurai wyprowadzał kolejny silny cios, sama również go wyprowadziła. Tym samym Elf dostał bardzo potężny cios w klatkę piersiową, który spowodował że Eish, wraz z rozpadającą się ścianą wyleciał z budynku.
- Ładny cios. - pochwalił Kurai.
- Dzięki. - odpowiedziała Kiazu szczerząc kły.
- I co z nią?
- Nie dam rady jej uleczyć.
- A dasz radę odwrócić uwagę naszego „kolegi”?
- Pewnie, że dam! - odpowiedziała entuzjastycznie Kiazu.
- W takim układzie leć i spisz się na medal. - odparł chłodno Kurai.
Na te słowa ognista neczanka radośnie wyskoczyła przez wyrwę w ścianę i ruszyła na starcie z elfem. Tym czasem elektryczny neczanin pozostał w rozpadającym się budynku.
-
Kurai? - odezwał się nagle pokorny głos w słuchawkach.
- Jestem. Dodzwoniłaś się do Rudego? - odpowiedział Kurai.
- Tak … I Rudy prosi abyśmy zawieźli Yorokobi i Arishi'ego do twierdzy „Nuuvan”, aha i Rudy tam będzie na nas czekać.
- Rozumiem. Hachi poszukaj jej na mapie. - odpowiedział chłodno Kurai.
-
Tak jest Ziom! - wtrącił Hachi, który podobnie jak reszta rodzeństwa jest na linii.
- Rina, dowiedziałaś się czegoś o tym całym Eish? - zapytał chłodno Kurai.
-
Hmm... tak … nie wiem na ile to istotne, ale Eish jest (Uegfhegegegegtatatat …) Arishi, słonko zostaw to... Przepraszam... Eish jest .... (tatatatauggdaatatat...)- odpowiedziała spokojnie Rina.
- Rina, zaraz przyjdę to porozmawiamy. - wtrącił chłodno Kurai.
-
Dobrze … (yyaaaaahaa)- Diuna, tez tam podejdź i zabierz Młodego. - zarządził Kurai.
-
Ej... dlaczego ja? I czemu mam go zabrać? - odparła oburzona Diuna.
-
Ziom ja go wezmę ...- wtrącił Otachi
- Obojętnie, któreś z Was ma zabrać Młodego. - odpowiedział Kurai.
-
Luz … - odparli zgodnie neczanie.
************


Elf wyleciał przez rozpadającą się ścianę. Lecący gruz szybko z hukiem runął na ziemię, jednak Eish zrobił efektowne salto, oraz kilka obrotów i spokojnie wylądował na nogach. Wkrótce wojskowy splunął krwią i zaczął robić głupie miny aby rozruszać szczękę, która przed chwilą miała styczność z naprawdę solidnym, podwójnym ciosem. Nagle do Elfa wyskoczyła gotowa do walki Kiazu.
- Spadaj lafiryndo, nie z Tobą rozmawiam. - stwierdził Eish nic sobie nie robiąc z obecności neczanki i próbując przejść koło niej.
W tym momencie Kiazu zapłonęła i rzuciła w przeciwnika nie dużą żółto-czerwono-pomarańczową płomienną kulę, która idealnie uderzyła elfa w tył jego głowy. Eish zatrzymał się, po czym gwałtownie odwrócił się w kierunku neczanki.
- Zapłacisz mi za to! - warknął poirytowany elf.
- Sory nie mam drobnych. - odparła Kiazu z złośliwym uśmieszkiem.
- Jakaś ty irytująca. - odpowiedział Eish zdejmując płaszcz i kładąc go na ruinach.
- Ooo … ktoś tu chyba ma zamiar traktować mnie serio?
- Żartujesz sobie? Szkoda pobrudzić płaszcz twoją lafiryndową krwią.




piątek, 8 września 2017

Epizod 231



"Wioska w ruinie"


Kurai, prowadzący maszynę bojową, kątem oka spostrzegł, że wodna neczanka gwałtownie odsunęła telefon on ucha, więc po chwili chłodno powiedział:
- Daj na głośnik.
Na te słowa Rina pokornie włączyła telefon na tryb głośno mówiący, a pierwsze co się dało usłyszeć to głośne, zdenerwowane kobiece krzyki:
-
DAJ MI GO DO TELEFONU!!
- Nie drzyj się. - odpowiedział chłodno i spokojnie Kurai, dalej prowadząc.
-
Kurai, no wreszcie... mógłbyś nauczyć się odbierać a nie wyręczasz się innymi! - odpowiedział drżący głos w słuchawce.
- Odebrała Rina, gdyż ja jestem zajęty … a teraz Yorokobi mów czego chcesz? - powiedział Kurai.
-
Ratuj nas! - odpowiedziała nerwowo Yorokobi.
- O ile mi wiadomo to masz wysoko postawionego męża.
-
Nie odbiera... Amis i Moyoshi też nie odbierają …. Kurai kurde to nie są żarty naprawdę potrzebujemy pomocy! Jeśli się nie pojawicie to oni nas zabiją!
- Dobra gdzie jesteście?
-
W wiosce Yeelicountry.
- Czekaj. - odparł chłodno Kurai, a następnie powiedział do swojej słuchawek swojej łączności: - Hachi gdzie jest wioska Yeelicountry?
-
Już Ziom sprawdzam. - odpowiedział Hachi, a następnie dodał: - Jest jakieś 30 km. Na wschód naszej obecnej pozycji i jest nam totalnie nie po drodze, a co?
W tym momencie Kurai wyłączył łączność i ponownie odezwał się do siostry która nadal jest na linii:
- Jesteśmy za 20 minut.
-
Super. Uważajcie na siebie, oni są groźni. - odpowiedziała drżącym, poddenerwowanym głosem Yorokobi, a następnie rozłączyła się.
- Jak sądzisz co się dzieje? - spytała niepewnie Rina, która do tej pory w ciszy przysłuchiwała się rozmowie.
- Nie wiem, jednak skoro zdecydowała się zadzwonić to coś poważnego. - odpowiedział chłodno Kurai, a następnie włączył łączność pojazdu i powiedział: - Jak najszybciej jedziemy do wioski Yeelicountry.
-
Luz Ziom. - odpowiedział Hachi.
-
Co się dzieje? - spytała Diuna.
- Mamy misję na boku i koniec pytań. - powiedział chłodno Kurai.
-
Em... no dobra Ziom. - odparł Otachi.
Następnie wszystkie maszyny bojowe gwałtownie zmieniły kierunek jazdy i szybko ruszyły w wyznaczonym kierunku.

************

Wkrótce na horyzoncie pojawiła się nie duża wioska pełna opustoszałych oraz zniszczonych domów i budynków gospodarczych. To miejsce to istna ruina i strach się poruszać po tym terenie gdyż w każdej chwili pozostałe ceglane i kamienne budowle mogą do końca runąć. Straszliwy obraz rozpaczy i mroku, który uzupełnia gdzieniegdzie rozsypany biały śnieg, dzięki któremu szarość tej rozpadającej się wioski prawie mrozi krew w żyłach.
Zakamuflowani neczanie zatrzymali się pośród pól kukurydzy, znajdujących się na pagórkach wkoło wioski. W momencie kiedy tylko wyszli z pojazdów uderzyła w nich ciężka atmosfera przepełniona energią. Energią, która nie unosi się od tak, to brutalna energia walki, jaka zawsze towarzyszy miejscom w których doszło do jakiegoś boju.
- To nie może być to miejsce... - stwierdziła Diuna opierając się o auto.
- Ja jestem pewien, że coś tu się działo i chyba się spóźniliśmy. - dodał Hachi.
- Nie spóźniliśmy się. - odparł chłodno Kurai, obserwujący tą zrujnowaną i opustoszałą wioskę.
- Wioska w ruinie, więc nic tu po nas... - dopowiedziała Diuna.
W tym momencie dało się usłyszeć kilka dość silnych wybuchów, które spowodowały, że kilka ścian z hukiem runęło na zmrożoną ziemię.
- O ktoś tu jeszcze jest! - zauważyła Kiazu.
- Dobra Ziom co my tu robimy? - spytał nagle Otachi.
- Gdzieś tutaj jest Yorokobi... a my mamy jej odszukać...- odpowiedział Kurai.
- Hmm... zakładam, że nie możemy wpaść w łapy tych co robią eksplozję? - zapytała Kiazu.
- Tak dokładnie. - odpowiedział Kurai.
- Świetnie … no po prostu świetnie … - narzekała Diuna, przewracając oczami.
- Zakładam, że nie możemy się zabawić i czeka nas jakiś plan? - dodała Kiazu.
- Owszem, nic nie wiemy, więc lepiej zachować ostrożność. - odpowiedział Kurai.
- Czyli pewnie składanka! - wtrącili radośnie neczańscy bracia, przybijając sobie piątkę.
- Dobra, zaraz a co Yorokobi tu robi? - spytała w końcu Diuna.
- Tego nie powiedziała. - odpowiedziała pokornie Rina.
- Eh … - westchnęła Diuna.
- Nawet nie waż się narzekać. - zganił Hachi, a następnie dodał: - Ziom, jaki jest plan?
- Hmmm... najpierw zaczniemy od zwiadu. - odpowiedział Kurai.
- Ja chce iść! - wtrącił entuzjastycznie Otachi.
- Ej, ja też chce iść! - dodał Hachi.
- Możecie iść we dwóch, jednak idziecie w rożne strony. - odparł Kurai.
- Pewnie Ziom. - odpowiedzieli radośnie bracia, a następnie rozdzielili się i chowając się w kukurydzy udali się na zwiad.
************

Ciemne szare pomieszczenie, ktoś ciężko oddychając szybko biegnie przez kamienne podłogi. Nie widać osoby jednak da się wyczuć, że ktoś jest bardzo przerażony, wystraszony i ewidentnie ucieka. Niesamowicie szybki oddech, nerwowe kroki zwiastują jedynie niebezpieczeństwo.

************

- Dobra oni poszli na zwiad, a my co? - narzekała Diuna siedząc na masce jednego z tytanów.
- Po zdaniu ostatniego egzaminu powinnaś wiedzieć co trzeba zrobić. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Ze niby mam przeskanować mocą teren? - spytała Diuna.
- Tak, jemu chyba o to chodzi. - wtrąciła Kiazu, delikatnie przeskakując z nogi na nogę.
- No dobra. - powiedziała Diuna przewracając oczami i schodząc z pojazdu.
Po chwili psychiczna neczanka skupiła się i wkrótce zaczęła używać swojej mocy, którą ostatnio bardzo mocno ćwiczyła. W tym stanie Diuna widzi świat jak w negatywie i w ten sposób zrujnowana wioska zupełnie inaczej. Teraz to miejsce jest białe, niebieskie, czarne a zarazem jasne.
- Widzisz coś? - spytała Kiazu.
- Wioskę, chłopaków … hmm.... i dziwną czarną górę o tam w kukurydzy... - odpowiedziała Diuna.

- Co w niej dziwnego? - zapytała zaciekawiona Kiazu.
- Na moje oko to mała góra z lodu i śniegu, która nie pasuje do krajobrazu. - odparła Diuna.
- Mogę iść zobaczyć co to? - spytała zniecierpliwiona Kiazu.
- Idź, ale nie daj się nikomu złapać. - odpowiedział Kurai.
- Tak! - stwierdziła radośnie Kiazu, ruszając w wskazane miejsce, które znajduje się z dala od budynków.
************

Hachi opiera się o jeden z rujnowanych szarych budynków. Jest on piętrowy i wybudowany z szarej cegły. Temu domowi brakuje wszystkich okien oraz dachu.
-
Ziom. - wyszeptał Hachi, a po chwili dodał: - Nie widziałem nikogo.
-
Przeprowadzaj zwiad dalej. I zamelduj o nim dopiero jak wrócisz. - zarządził chłodno Kurai.
- Luz Ziom.
- odparł Hachi.

************

Kiazu szybko i sprawnie przedostała się wysokie, zielone oraz bujne kłosy kukurydzy i doszła do miejsca gdzie stoi nie wysoka lodowa góra. Jest ona biała, krystaliczna i pomimo swojej inności doskonale maskuje się w roślinności.
- Kurai, jestem... ta góra sięga mi mniej więcej do spódniczki i ładnie maskuje się w otoczeniu, gdyż ona odbija otoczenie. - stwierdziła Kiazu chodząc w około lodu.
-
Rozmroź ją. Tylko ostrożnie. - zarządził Kurai.
- Mówisz masz. - odpowiedziała Kiazu, a następnie prawą dłonią dotknęła lodu.
Nie minęła nawet chwila a zbita bryła zaczęła się pomału rozpuszczać. Ciepłe krople zaczęły spływać, strumieniami na spragnioną ziemię. Wkrótce oczom ognistej neczanki ukazało się coś czarnego i owalnego.
- Em … słuchaj musisz to zobaczyć. - powiedziała Kiazu.
-
Zaraz tam będę. - odparł chłodno Kurai.

************


Przy maszynach bojowych, w cieniu wysokiej kukurydzy, znajdują się Rina, Diuna oraz Hachi i Otachi, którzy niecierpliwie czekają na resztę i rozmawiają ze sobą. Wszyscy oni są smyrani spokojnym ciepłym i przyjemnym wiatrem, który niesie ze sobą spokój.
- Szybko wróciliście. - narzekała Diuna.
- Weź się nie czepiaj, nie każdy zwiad musi trwać wiele godzin. - odparł Hachi.
- My mieliśmy się streszczać, w końcu tu mamy misję. - dodał Otachi.
W tym momencie do rodzeństwa powróciła Kiazu, oraz Kurai trzymający czarny fotelik z daszkiem, w którym błogo śpi małe dziecko o
krótkich włosach, które płynnie przechodzą od rudego na czubku głowy po śliczny zielony kolor na końcach. Ubrane jest ono w niebieski T-shirt i krótkie szare spodenki.
- To Arishi. - powiedziała zaskoczona Rina podchodząc do malucha.
- Tak, to on. - odparł chłodno Kurai, odstawiając nosidełko na ziemię.
- Ziom, widziałem dwóch typów w tym ostatnim domu o tam. - wtrącił entuzjastycznie Otachi.
- Tylko dwóch i Yorokobi sobie nie poradziła? - spytała z niedowierzaniem Diuna.
- Może chroniła Arishi'ego i nie chciała za bardzo ryzykować. - odpowiedziała nieśmiało Rina.
- Ej, ale to dalej Yorokobi … - wtrącił Hachi.
- Już pomijam fakt, że nawet ja wiem, że nie zabiera się tutaj dzieciaka, myślałam, że ona jest mądrzejsza. - dodała Diuna.
- Widocznie miała jakiś powód, o którym dowiemy się dopiero jak ją spotkamy? - rzuciła Kiazu.
- Może, ale to i tak dziwne. - odpowiedziała Diuna.
- Dobra cicho bądźcie. - stwierdził chłodno Kurai, a następnie dodał: - Przy młodym była kartka, na której jest napisane, że typów jest 3 i są oni Elfami należącymi do wojsk Chifuina oraz że mamy uważać na kolesia imieniem Eish.
- Eish? Nic mi to nie mówi. - powiedział Hachi.
- Wszystko ładnie pięknie, a jak go poznamy? - zapytała w końcu Diuna.
- Jest ich szefem. - odpowiedział chłodno Kurai.