„Strzała
i popiół”
Spora
surowa i kamienna komnata. Pod prawą ścianą ponownie stoi ogromna
puszysta kanapa w kształcie smoka. Jednak tym razem jest on
fioletowy. Dodatkowo na wprost kanapy wisi ogromny płaski telewizor.
Tym razem od razu są tam widoczne dwa przejscia, jedno po stronie
kanapy z białym napisem WC, a po stronie telewizora jest przejście
bez tabliczki.
- No ciekawe kto będzie tym razem!? - spytała
Kiazu od razu podchodząc do mrocznego przejścia.
Kiedy wszyscy
weszli do pomieszczenia i się już po nim rozejrzeli to na ekranie
telewizora pojawił się napis z dwoma imionami. Key’leanem,
Kiazu.
-
Taaak! Tym razem ja! - powiedziała z determinacją Kiazu, która
zdecydowanie, nie może się doczekać starcia i od razu oddała
swoją torbę Rinie.
- Podwójny ogień, wieża dokonała
ciekawego wyboru. - powiedział Taakat siadając wygodnie na
kanapie.
Issah od razu bez słowa udał się do łazienki, a
reszta oddziału usadowiła się na kanapie i nieopodal niej.
-
Uleczyć Was? - spytała nagle nie pewnie Rina podchodząc do Braci i
Stevenem, który rozsiedli się wygodnie na kanapie.
- Ode mnie
zacznij, muszę być w formie. - powiedział Steven.
- Spoko
Sis, chętnie skorzystamy z leczenia. - dodał Otachi.
- Tak,
tylko zajmij się najpierw panienką. - dodał Hachi, szczerząc
kły.
- Panienką!? - oburzył się Stevenem.
- Twój
kobiecy pisk jak się stwór pojawił wszyscy doskonale słyszeli i
to bez telewizora. - wtrącił Taakat, śmiejąc się pod nosem.
-
Ej, zaskoczył mnie, One też by piszczały. - próbował tłumaczyć
się Stevenem.
- Oj zdziwisz się. - odparł Otachi.
- Nie
pogrążaj się ziom. - dopowiedział Hachi, dalej szczerząc kły.
W
międzyczasie Rina podeszła do metalowego neczanina w celu uleczenia
go, a dwójka ognistych neczan weszła do przejścia, które tak jak
ostatnio od razu za nimi zamknęło się. Wkrótce na ekranie
imiona stały się znacznie mniejsze i wylądowały w lewym górnym
rogu i widać ognistych neczan idących ciemnym korytarzem.
Tym
czasem okazało się, że kiedy używa się leczenia na kanapie, to
ta również zaczyna nieznacznie leczyć wszystkich siedzących na
kanapie i wspomagać faktyczne leczenie. Ci co nie potrzebują
leczenia czują jedynie przyjemnie i otulające ciepło.
-
Wieża, z jednej strony chce Nas pozabijać a z drugiej strony „dba”
abyśmy nie padli za szybko i mogła się Nami dłużej bawić. -
zauważył Taakat siedzący na kanapie.
-
Zupełnie jak grach, dostajemy zasoby i musimy nimi jak najlepiej
dysponować, tak aby wygrać i aby nie zginać - powiedział Hachi.
-
Nie zdziwię się, że jak na kanapie zostałaby tylko osoba lecząca
i osoba która leczy to kanapa leczyła by znacznie mocniej i
efektywnej.
- dodał Otachi.
- Przy większym leczeniu, przetestujemy Waszą
„grową” teorię. - odpowiedział zaintrygowany Taakat.
-
Dobry pomysł. - pochwalił chłodno Kurai, stojący obok kanapy, i
opierający się o ścianę z założonymi rękami.
************
Spora
przestrzeń porośnięta żółtobrązową wysoką trawą. Pośrodku
tego złocistego pola znajduje się ogromny i bardzo masywny wodno
roślinny golem. Ma on wodne ciało, które gdzieniegdzie porasta
intensywnie zielona roślinność. Zdobi go nawet nie wielki las na
prawym ramieniu, który z ziemi wygląda na tak mały, jakby był
stworzony z drzewek bonzai. Przed nim stoją Key’leanem i Kiazu, w
której oczach można zobaczyć płomienie.
- Zdajesz sobie
sprawę, że nasz „gospodarz” ma przewagę mocy nad nami? -
powiedział Key’leanem spoglądający to w oczy Kiazu to na
golema.
- I co z tego? Chcesz mi powiedzieć, że się go
cykasz? - odpowiedziała z determinacją w głosie Kiazu.
- Nie,
nie cykam się. Podziwiam Twój zapał.
- To co idziemy
potańczyć?
- Panie przodem. - odpowiedział Key’leanem z
uśmiechem i pokazując gestem, to co powiedział.
- Ooo jaki
dżentelmen, to idziemy! - odpowiedziała radośnie Kiazu podpalając
się.
Tyle wystarczyło, aby wysuszona pożółkła trawa
również się podpaliła. Wkrótce wszystko wkoło zaczęło płonąć,
a sam ogień zaczął bardzo szybko rozprzestrzeniać się po całym
terenie. Złocista trawa, błyszcząca w czerwono,
żółto-pomarańczowym ogniu wygląda niesamowicie, chociaż za
niedługo zupełnie nic z niej nie zostanie.
************
W
kamiennej komnacie gdzie się odpoczywa i ogląda się walki,
neczański oddział mniej lub bardziej uważnie ogląda starcie
swoich towarzyszy. Issah i Stevenem grają na podłodze w karty,
Kurai stoi oparty o ścianę, a na smoczej kanapie zasiadają Rina,
Hachi, Otachi oraz Taakat. Natomiast Diuna wygodnie sobie leży,
mając głowę na kolanach siostry.
- Uuu, płomyczek zaczął z
grubej rury. - pochwalił Taakat, uważnie obserwując ekran na
którym widać i słychać trwające starcie.
- I nie piszczała
jak zobaczyła golema. - dodał wyleczony już Hachi, z wrednym
uśmiechem.
Na te słowa Stevenem zrobił obrażoną minę, i
szybko wrócił do rozgrywki, a Taakat powiedział:
-
Zdecydowanie to starcie nie będzie dla nich łatwe.
- Kiazu
zdecydowanie lubi takie wyzwania. - dopowiedział Otachi.
-
Miałem okazję się o tym przekonać, to jest w niej zajebiste, ale
jestem bardzo ciekawy jak sobie z nim poradzą. - odpowiedział
Taakat.
- Pewnie z pompą i w niepowtarzalnym stylu Kiazu. -
powiedziała Diuna.
- W to nie wątpię, tylko oby nie dali się
ponieść, bo w tym starciu energia jest na wagę złota. I cokolwiek
nie zrobią, to zapowiada się nie lada widowisko. - odpowiedział
Taakat uśmiechając się pod nosem.
- I dużo leczenia. -
zauważyła Diuna.
- Tylko, aby w Key’leanem znów nie
obudził się leser. - dodał Taakat.
- Przy niej będzie musiał
działać, inaczej ucierpi Jego ego. - powiedział Hachi szczerząc
kły.
- Dobrze mu to zrobi. - odpowiedział Taakat przypalając
papierosa.
- Nie lubię dymu. - powiedziała stanowczo Diuna.
-
A tak, Wy nie palicie… przepraszam zapomniałem się.. -
odpowiedział porucznik, po czym wstał i odszedł od kanapy na tyle
aby dalej widzieć ekran i jednocześnie nie przeszkadzać nie
palącym.
- Nic się nie stało. - Odpowiedziała Rina z
uśmiechem.
- Tak, spoko nic się nie stało. - dodała Diuna.
-
Orzesz Ty to było dobre! - wtrącił Otachi.
- O kurde ale
jak!? - dodał Hachi.
- Pa, pa tera! - kontynuował Otachi.
-
Ale akcja! - pochwaliła Diuna.
- Szuuuuuu…. To musiało
boleć. - powiedział Hachi delikatnie się krzywiąc.
************
Neczański
generał ma właśnie obchód po stałym obozie, którym dowodzi. Nie
jest to spokojny spacerek, co i rusz a to ktoś chce aby ten coś
podpisał, a to ktoś ma jakąś sprawę. W pobliżu kręcą się też
jego dwaj kapitanowie, a sam Rudy mimo wszystko ma na podsłuchu swój
oddział do zadań specjalnych.
- Dalej cisza? - spytał w końcu
Moyoshi.
- Tak. - odpowiedział Rudy.
- Porucznik panikarz
dał Ci spokój, czy go wyciszyłeś? - zapytał Amis.
- Na
szczęście poszedł zająć się swoją robotą – odpowiedział
Rudy.
- Idzie oszaleć od niego. - dodał Moyoshi.
- Minęło
zaledwie koło 4-5 godzin, a ten panikuje jakby już miesiąc tam
siedzieli. - odpowiedział Rudy, bez spoglądania na zegarek, a
następnie dodał: - Przypominam, że stoper na moim biurku jest nie
do ruszenia.
- Tak, tak pamiętamy. - powiedział Amis.
-
I tak nie śmielibyśmy go dotknąć, Twoja zemsta nie jest tego
warta. - dodał Moyoshi.
- Szkoda, bo już myślałem, że się
rozerwę. - odpowiedział Rudy szczerząc kły, z delikatnie wrednym
uśmiechem.
- Nie lubię jak tak robisz. - powiedział
Moyoshi.
- Co by nie mówić, to zawsze działa. - dodał
Amis.
- I dobrze, to ma działać. - odpowiedział Rudy.
-
Właśnie, która to w końcu wieża była? - Zapytał Moyoshi.
-
Doszliśmy do wniosku, że to prawdopodobnie wieża z Legend
Bromano,i jak dobrze myślimy, że to ta, to ona ponoć jest czymś w
rodzaju lochu z przeciwnikami na każdym poziomie, więc jeśli
przeżyją i wrócą, to liczę na dobre opowieści. - odpowiedział
Rudy.
- Moja Kiazu to tam pewnie pali się do walk. - odparł
Amis.
- Znając ich, to nie tylko Ona. - dodał Moyoshi, a po
chwili zapytał: Coś więcej o niej wiadomo?
- W sumie, to nie,
a ta wiedza i tak nie jest pewna, no chyba, że miałbyś dostęp do
biblioteki ksiąg zakazanych, to można by o niej coś więcej
poczytać czy też dopasować konkretniej. - odpowiedział Rudy.
-
Fakt, obecnie go nie mamy, a żaden z władców, raczej od tak nam
nie pomoże przekonać jaśnie królową do możliwości grzebania
tam. - odpowiedział Moyoshi.
- Przesrane, że czołowi
oficerowie nie mają dostępu do informacji. - dodał Amis.
-
Nie pierwszy i nie ostatni raz, Nasza w tym głowa aby sobie z tym
radzić i dbać o oddziały jak najlepiej się da. - odpowiedział
Rudy.
-Taaa… ile rozkazów spaliłeś w śmietniku? - spytał
Amis.
- Dzisiaj czy w ogóle? - odpowiedział Rudy.
- Za to
Cię uwielbiam. - dodał Moyoshi.
- Jaki ostatni Jej rozkaz
wprowadziłeś w życie? - zapytał Amis.
- Hmmm…. Aby do
racji żywnościowych, oficerom dodawać flarę oraz „podręczną
apteczkę” tam z bandażami, plastrami, wodą utlenioną,
ogrzewaczem i jedna parą kajdanek niwelująca moc.
-
Zaskakująco dobry rozkaz jak na naszą zacną królową. - zaskoczył
się Moyoshi.
- Fakt, co prawda apteczka to im na nic ale reszta
jest spoko, zwłaszcza, że kreatywność oddziałów nie zna granic.
- dodał równie zaskoczony Amis, a następnie dodał: - Dziwnie
dobry ten rozkaz jak na nią, mimo że ma wady.
-
Czasem zdarza się, że od Niej jest jakiś dobry rozkaz, albo przez
Nią przekazywane są rozkazy od Ambasadora Ankary. - odpowiedział
Rudy.
- Że też jeszcze nie ogarnęła, że palisz Jej rozkazy.
- zamyślił się Amis.
- Po raz wprowadza ich tyle, że sama
tego nie kontroluje i jestem wręcz przekonany, że sama nie pamięta
już co poniektórych. Zwłaszcza, że potrafię mieć jakiś rozkaz,
a za dwa dni kolejny który podważa poprzedni rozkaz albo po prostu
nawiązuje do tego samego, lecz jest zupełnie inny. Wykonywanie
każdego Jej rozkazu wprowadziło by chociażby chaos. -
odpowiedział Generał, a następnie dodał: - Po dwa część
rozkazów, rzeczywiście wprowadzam więc myśli, że ma wszystko pod
kontrolą. Król Ashga jak i Ambasador Ankara, są najbardziej
zorientowani co się dzieje w armiach, na froncie i mają
doświadczenie w dowodzeniu armiami. I ich rozkazy bardzo ciężko
podważyć jak i nie wprowadzić ich w życie. To są rozkazy, które
praktycznie instant wprowadza się w życie.
- Trudno się z
Tobą nie zgodzić. - powiedział Amis.
- No dobra umówmy się,
że nasza Królowa, to w radzie jest chyba tylko po to aby mieć
władze i ciasteczka. - dodał Moyoshi.
- Taaaa… z tym
również, chociaż na co dzień ma dobre doradczynie. - dopowiedział
Amis.
- Jedna doradczynie ma ostatnio mniej na wyłączność. -
odpowiedział Rudy, a po chwili dodał: - Zresztą jej rozkazy od
zawsze przechodziły przez sito.
- Racja! Hmm… że też
jeszcze nikt nie nie znalazł aby zrobić z Nią to co z Dossakiem. -
powiedział Moyoshi.
- Obiektywnie na to patrząc, Królowa jest
charakterna i potrafi „walczyć” i trzymać w ryzach jeśli się
na coś uprze. Z całym szacunkiem Ona ze swoim stylem bycia nie daje
sobie wejść na głowę i potrafi pokazać, że Tochi Neko jest
znaczące w świecie jak i ze trzeba się z Nami liczyć. Dzięki
niej kiedy inne planety miały wojny, zamachy stanu czy konflikty
wewnętrzne, tak u Nas odkąd Ona została królową za młodu, to
nic takiego się nie dzieje. Jednoczenie totalnie nie potrafi rządzić
królestwem i dowodzić armii. Od tego ma doradców, rade wewnętrzną
jak i mnie jako generała. I co by nie mówić, w sprawach czysto
wojskowych mi ufa. - powiedział Rudy, z dość dużą doza szacunku
i pogardy jednocześnie.
- W sumie jak się zastanowić to masz
bardzo dużo racji w tym co mówisz. - odpowiedział Moyoshi.
-
Jest jaka jest ale fakt, nie licząc obecnej wojny i wybryków Mojej
Kiazu i jej rodzeństwa, to u Nas na planecie rzeczywiście jest
bardzo spokojnie i wiedziemy życie dość na luzie. - dodał Amis.
-
I polowania na mojego szwagra… - dodał Rudy.
- Fakt i tego. -
poprawił się Amis, a następnie dodał: - Ale wiadomo o co cho.
-
W sumie każdy z Nas zmienił o nim zdanie. - dodał Moyoshi.
-
Jakby nie patrzeć poznaliśmy go i mamy wyrobione o Nim własne
zdanie. Chociaż i tak potrafi mocno zaskoczyć. - odpowiedział
Rudy.
- To nie tolerujesz go tylko dlatego, że szwagier? -
spytał Moyoshi.
- Chciałbyś. Jest spoko i na tym skończmy
ten temat. - odpowiedział chłodno Rudy.
- Tak jest! -
odpowiedzieli zgodnie kapitanowie, głośno przełykając ślinę.
************
Starcie
na drugim piętrze wieży nadal twa i chociaż podwójny ogień
ładnie stawia opór, to wodno-roślinny golem dalej ma dużo sił do
walki. Jego wodne moce skutecznie go chronią przed atakami neczan.
Key’leanem
niby walczy ale jednocześnie bardziej unika mocnych ataków. Całe
pomieszczenie jest pełne szaro-biało-czarnego popiołu. Jest to
dość gruba warstwa będąca pozostałością o morzu
żółtobrązowej wysokiej trawy, jaka wcześniej była częścią
tej areny.
-
Ej, Ty walczysz czy dywan trzepiesz? - krzyknęła nagle Kiazu
odskakując od wodnego ataku przeciwnika.
- Tak, tak walczę. -
powiedział Key’leanem atakując płomieniami. Jednak po jego
ataku po raz kolejny bardzo mocno widać, że On chce wygrać to
starcie jak najmniejszym wysiłkiem.
- Taaa … no właśnie
widzę. - odpowiedziała Kiazu, opierając ręce na biodrach i
lustrując kolegę z góry na dół.
- Płomyczku, przecież
dobrze się bawisz. - odpowiedział Key’leanem mrugając okiem.
-
Fakt! - powiedziała stanowczo Kiazu, z dużą dozą determinacji w
głosie, a następnie cała zapłonęła intensywnym
czerwono-żółto-pomarańczowym płomieniem, a następnie patrząc
na kolegę dodała: - Ale wiesz, że też mógłbyś się ruszyć i
pokazać swoją siłę ataku.
- Płomyczku, nie chce Cię
speszyć moją mocą. - odpowiedział Key’leanem uskakując od
ataków golema.
- Aaaha. - odpowiedziała Kiazu, płonąc
jeszcze bardziej i skupiając całą swoją uwagę na koledze z
drużyny, a nie na przeciwniku.
Nagle wielki wodno-roślinne monstrum, masywna nogą osłoniętą
wodą, zdeptał Kiazu. Wkrótce Golem deptał i tupał zupełnie tak
jak gasi się płomienie w ognisku. Tym samym tupiąc i depcząc nie
dość, zaskoczył ją i zgasił jej płomienie, to jeszcze pokrył
ją całą jeszcze ciepłym popiołem.
************
-
Kiazu … - powiedziała z niepokojem w głosie Rina siedząca na
kanapie i uważnie obserwująca starcie w telewizorze.
- Dobra
czas abym coś Wam powiedział. - powiedział chłodno Kurai, stojący
koło smoczej kanapy.
- Nie! - powiedziała nagle stanowczo
Diuna, leząca na smoczej kanapie.
Wszyscy pozostali z
zaciekawionymi i zmieszanymi minami, przestali patrzeć na ekran i
walkę ognistych towarzyszysz, i skupili swój wzrok na dowódcy.
-
Jeśli zobaczycie intensywnie zielony pasek to narysujcie na nim ten
symbol. - powiedział chłodno Kurai, pokazując na ekranie telefonu
okrągły symbol z liniami, które wychodzą poza okrąg, jak i takie
które są tylko w środku niego. Diuna rozpoznała w nim symbol z
swojego snu, jednak doskonale zauważyła również, że jest on
bardziej rozbudowany i sprawiał wrażenie pełnego.
Po chwili,
kiedy oddział uważnie oglądał symbol to Kapitan powiedział:
-
To silny symbol ochronny, dostaliśmy go w razie co od Generała.
-
Generał, jak zawsze doskonale przygotowany. - pochwalił Taakat.
-
Trzeba będzie później pokazać go walczącym. - dodał Stevenem, a
następnie dopowiedział: - A jak go gdzieś zobaczymy to tez jest
dla Nas ok?
- Tak, chociaż zakładam, że prędzej trzeba
będzie go samemu narysować. - odpowiedział chłodno Kurai.
-
Tak jest. - odpowiedział zgodnie oddział.
- Czemu dopiero
teraz Nam go pokazujesz? - dopytywał Stevenem.
- Po tym co
zaczyna się dziać w tej wieży uznałem, że to odpowiednia chwila.
- odpowiedział chłodno i dość przenikliwie Kurai.
- Ok. -
odpowiedział Stevenem kręcąc potakująco głową.
************
Atmosfera
w komnacie walki dosłownie zgasła. Key’leanem
stoi jak wryty i z przerażeniem oraz dezorientacją patrzy na
zdeptaną i pokrytą sypkim popiołem Kiazu. Wkrótce golem
zaprzestał deptania i delikatnie odsunął od swojej ofiary i
zainteresował się drugim przeciwnikiem. Wystrzelił potężny wodny
bicz, który bezpośrednio
trafił ognistego neczanina. Zaskoczony
Key’leanem,
niesiony przez
wodę z hukiem uderzył w niewidzialną ścianę komnaty.
Nagle
leżąca na ziemi i pokryta popiołem Kiazu, zaświeciła czerwonym i
pulsującym blaskiem. Po chwili, kiedy oczy wszystkich zwróciły się
na nią, to ta wstała, płonąc żywym ogniem, a cały popiół
spadł z niej.
- Odrodziła się jak feniks z popiołów. -
powiedział z podziwem i delikatnie pod nosem Key’leanem.
Tym
czasem pokryta lśniącymi i tańczącymi płomieniami Kiazu, zaczęła
stanowczo iść w stronę golema i delikatnie nucąc z determinacją
powiedziała:
- Idę w stronę Twąo, Ty wiesz już Kto! Z Nami
światy pal lub ze światem spłoń
Następnie ognista neczanka
bez zawahania zaatakowała przeciwnika, potężną ognistą kulą,
która bez trudu podpaliła las na ramieniu golema. Nie spodobało
się mu to i szybko dzięki wodnej mocy zgasił go. Jednak Kiazu
uderzyła go kolejnym mocnym atakiem. W Key’leanem tez się coś
obudziło, i również zaczął atakować golema znacznie
silniejszymi ognistymi atakami, niż wcześniej. Ognisty neczanin
nawet złożył poziomo dłonie, a następnie wytworzył między nimi
ogień, który rozciągnął. Po szybkiej chwili powstała ognista
strzała. Palce prawej ręki robiły za grot strzały, a druga ręka
za mocną cięciwę. Key’leanem sprawnie i szybko, z delikatnie
wrednym uśmieszkiem wystrzelił swoją ognistą strzałę prosto w
resztki zalesionego obszaru. Nie trzeba było długo czekać aby pod
naporem kolejnych pocisków wszystkie trawiaste części golema
podpaliły się.
************
-
No proszę, Płomyczek pokazała zajebistą klasę i Key’leanem,
na te chwilę przestał być leserem i również pokazuje potęgę
ognia. - powiedział dumnie Taakat.
- Patrzcie jaki ognisty
podwójny atak! - wtrącił entuzjastycznie Hachi.
- Ten gorąc
aż tu czuć. - dodał Otachi.
- O woow! Powalili go z hukiem! -
dopowiedział Hachi.
- Wreszcie walczą tak jak powinni walczyć
od samego początku. - Pochwalił Taakat.
- Kiazu od samego
początku dawała pięknie czadu. - powiedział Otachi.
- Masz
racje, miała kilka naprawdę dobrych akcji. Jednak widzę, że wieża
daje nam takie wyzwania, że nie da się ich przejść w pojedynkę.
- odpowiedział Taakat.
- Ziom, mam też wrażenie, że w jakiś
sposób dopiera też uczestników w taki sposób, że prawdopodobnie
w najlepszej kombinacji według wieży. - dopowiedział Hachi.
-
Tak, możliwe, że masz racje, póki co wieża, rzeczywiście tak
robiła. - powiedział Taakat, po chwili namysłu i dalej uważnie
obserwując starcie.
- Auć to był bolesny upadek. - wtrącił
Otachi.
- No, i już widzę, że będę miał robotę. -
powiedział Taakat.
- Myślisz, że bark mu wypadł? - spytał
Otachi.
- Ja to wiem, przypatrz się dobrze i zwróć uwagę na
jego lewą rękę, zwisa, chociaż stara się to ukryć i zaczął ją
ochraniać. A to oznacza, że znów wypadł mu bark. - odpowiedział
Taakat.
- Rzeczywiście. - powiedzieli razem bracia uważnie
patrząc na starcie.
W międzyczasie z dala od kanapy, stoi
Kurai oparty o ścianę, który również uważnie ogląda starcie.
Po chwili podeszła do niego Diuna, która powiedziała dość
cicho:
- Jak stwierdziłeś, że musisz im coś powiedzieć to
byłam pewna ze im powiesz. - a następnie z ulgą w głosie równie
cicho powiedziała: - Dzięki, że im nie powiedziałeś.
-
Miałem nie mówić to nie powiedziałem. - odpowiedział chłodno
Kurai, po czym odszedł.
- Kurai, czekaj …
- Diuna, nie
mam ochoty na rozmowy i towarzystwo. - odpowiedział chłodno Kurai,
nawet nie odwracając się i odchodząc w inny zakamarek gdzie mógł
stać w samotności i jednocześnie obserwować starcie.
W tym
momencie rozległ się głośny i radosny okrzyk neczańskich braci.
Okazało się, że ogniści neczanie w popisowym stylu pokonali
wodno-roślinnego golema. Po dłuższej chwili do pomieszczenia
weszli zwycięzcy. Oboje są poobijanie i maja trochę ran
wymagających leczenia, Key’leanem rzeczywiście ma wybity bark, a
Kiazu delikatnie anecznie się bujając, wyszła nucąc:
-
„Wiem, że bolało tak właśnie być miało. Ustalam zasady tej
gry.” - Następnie podeszła do Taakat i opierając prawą dłoń
na jego klatce piersiowej kontynuowała - „Zawsze gdy się
rozglądasz, przyciągam Twój wzrok”
- Ktoś tu ma dobry
humor. - powiedziała Diuna.
- Widziałaś walkę? Pokonaliśmy
przeciwnika z jego przewagą mocy! - odpowiedziała entuzjastycznie
Kiazu.
- Taakat, naprawisz mnie? - powiedział Key’leanem,
podchodząc do porucznika.
- Tak, i tym razem prawie Ci się
udało aby przy tym upadku nie wypadł. - odpowiedział Taakat, a
następnie szybko i sprawnie nastawił bark ognistego kolegi.
-
Dzięki, od razu lepiej. No już prawie opanowałem ten dziwny
przewrót, ale i tak wypadł. - powiedział Key’leanem jednocześnie
kręcąc świeżo nastawionym barkiem.
- Ziooom! Ta Ognista
strzała była zajebista! - powiedział entuzjastycznie Hachi.
-
Dzięki, taka drobna i efektywna sztuczka. - odpowiedział dumnie
Key’leanem.
- Chciałeś chyba powiedzieć „Efektowna”
sztuczka. - powiedział Taakat z lekkim i zadziornym uśmiechem na
twarzy, a następnie dodał: - Odrodzenie się z popiołów,
chapeau
bas.
-
Idziemy dalej, na następnym piętrze ogarniemy leczenie. - wtrącił
chłodno Kurai ruszając w kolejne przejście.
- Tak jest! -
odpowiedzieli zgodnie pozostali i ruszyli za nim.
Długi ciemny
korytarz tym razem doprowadził ich do sporej komnaty, która jest
otwartą przestrzenią z źródłem wody, nie wielkim lasem i smoczą
kanapą pod jedną z nie widzialnych ścian na wprost wejścia. Tym
razem to kanapa jest białym smokiem. Obecnie widać też drzwi z
napisem WC oraz drugie z napisem „Bagni
”, a sama barwa oświetlenia jest taka mroczniejszą wieczorną
szarówką.
-
Dziwne, wygląda to jak strefa relaksu. - powiedziała zaskoczona
Diuna.
- Co znaczy „Bagni”? - zapytał Stevenem
-
Łaźnia. - odpowiedzieli prawie równo Taakat i Kurai, a następnie
Taakat powiedział: - I tak zdecydowanie wygląda jak miejsce gdzie
mamy odpocząć.
- Z tych pseudo gwiazd na sklepieniu układa
się napis „Pösa”
czyli „Przerwa”. - wtrącił chłodno Kurai spoglądając w
niebo.
- Rzeczywiście - powiedział Taakat obserwując niebo i
rzeczywiście jedyne gwiazdy układają się tylko w ten napis, i to
pod każmy kątem, a po chwili dodał: - No to czeka Nas
odpoczynek.
- W takim układzie rozpijamy obóz, i warty
obowiązują. - powiedział chłodno Kurai.
- Kurai, a czy ja z
dziewczynami możemy podczas odpoczynków tutaj, spać na smoczej
kanapie zamiast w namiocie? - spytała Kiazu, patrząc kapitanowi w
oczy.
- To może wszyscy, czemu wygodnie ma być tylko Wam? -
wtrącił Stevenem.
- Bo jesteśmy dziewczynami i zasłużyłyśmy
na wygodniejsze spanie niż podłoga. - dopowiedziała Diuna.
-
Nie powiedział bym. Ja też zasłużyłem n wygodę. - dodał
Stevenem.
- Dobrze wiedzieć dziecinko, nie wiedziałam, że
jesteś jedna z Nas i że też masz okres, tylko bez pytania nie
podbieraj naszego zapasu, bo wiesz nie lubimy tego, ale w razie co
jak poprosisz to podzielimy się i z Tobą kobitko. - odpowiedziała
bardzo otwarcie Kiazu.
- To tłumaczyło by jego piski. -
wtrącił Hachi szczerząc kły.
- Że co nie, nie…. -
powiedział zakłopotany i delikatnie speszony Stevenem.
-
Możecie, tylko najpierw leczenie i warty mają się odbyć i
pomagacie normalnie przy rozstawieniu obozu. - powiedział chłodno
Kurai odchodząc.
- Dzięki. - odpowiedziała z uśmiechem
Kiazu.
- A podobnież nie ma ochoty na rozmowy. - marudził
Stevenem pod nosem, a po chwili dodał: - Sam słyszałem, że niby
nie chce rozmawiać.
- Bo nie ma, i to doskonale widać z daleka
i lepiej zostawić Go w spokoju, ale jest jednocześnie dowódcą
więc, hmm… to Go zmusza aby jednak jakąś rozmowę podjąć,
nawet jak nie ma na to ochoty. - odpowiedziała Kiazu wzruszając
ramionami, a po chwili mrugając okiem dodała: - Lepiej jednak tego
nie nadużywać i poczekać jak mu przejdzie jak nie ma czegoś
ważnego.
- No dobra może masz racje. - odpowiedział Stevenem
z nie zadowolona mina.
- Oczywiście, że mam. - odpowiedziała
Kiazu.
************
Generał
Rudy siedzi w swoim gabinecie i podpisuje rozkazy, jak i przegląda
inna dokumentacje. Jednocześnie czasami spogląda na stoper chodzący
na biurku. Gdzieś na biurku stoi nie dopita kawa, nie dojedzona
kolacja, jakieś otwarte ciastka, rogatywka oraz otwarta książka.
Po chwili rozległo się pukanie do drzwi.
- Wejść! -
powiedział stanowczo Rudy.
W tym momencie do gabinetu wszedł
Kapitan Amis oraz jeden z poruczników. Ma on granatowe włosy do
ramion, spięte w niskiego kucyka. Dodatkowo ma lewe oko cyjanowe, a
prawe ma puste i szklane z białą źrenicą. Obaj przybysze ubrani
są w oficerskie mundury, zgodne z ich rangą.
- Co chcecie? -
spytał Rudy.
- Generale, dochodzą do Nas raporty, o rurach
wroga. - powiedział porucznik.
- Generale, można prosić o
mapę? - spytał Amis.
W tym momencie światło w pomieszczeniu
zgasło, a nad biurkiem pojawił się kolorowy hologram
przedstawiający cały świat, a kapitan zaznaczając kropki na mapie
kontynuował:
- Kilka naprawdę dużych oddziałów z różnych
części świata, zmierza nad rów.
- Szykuje się jakaś
większa bitwy na różnych obszarach. - powiedział Rudy
-
Właśnie podejrzewamy, że czeka Nas jedna potężna bitwa. -
wtrącił porucznik.
- Eastiss, rozwiń temat. - odpowiedział
Rudy.
- Widzi Pan Generale, obserwujemy ich od dłuższego czasu
i wszystkie te oddziały wydaje nam się, że zmierzają plus minus w
jedno miejsce. - odpowiedział porucznik.
- A dokładniej tutaj,
gdzieś między naszym obozem, a obozem króla Ashgi. - dodał
kapitan.
- Za ile tam dotrą? - spytał generał.
- Ciężko
powiedzieć, poruszają się bardzo wolno, zupełnie jakby na coś
czekali. Ale tym tempem to podejrzewam że lekko około dwóch
tygodni może więcej może mniej. Niestety nie wiemy na co
ewentualnie czekają albo co ich aż tak spowalnia.- powiedział
Amis
- To zdrowe i silne oddziały, tacy ludzie nawet pod złym
dowództwem bardzo szybko dotarli by pod rów. - dodał Eastiss.
-
Rozumiem, jak duże są te odziały? - zapytał Rudy.
- Między
30 a 50 ludzi, naprawdę niespotykanie potężne. - odpowiedział
Amis.
- Rzeczywiście coś knują, trzeba ruszyć naszych
informatorów. Musimy się jak najszybciej dowiedzieć na co czekają
albo co ich spowalnia oraz co knują. - powiedział Rudy.
-
Zajmę się tym. - powiedział Amis.
- Eastiss, jeszcze dzisiaj
roześlij szyfrowaną informację, że chce zorganizować zebranie
dowodzących obozami przy granicy rowu, po jutrze o 8:00. -
powiedział stanowczo Generał.
- Tak jest. - odpowiedział
porucznik, po czym pośpiesznie wyszedł z gabinetu.
- Myślisz,
że chcą zrobić ostateczną bitwę? - zapytał Amis.
-
Stanowczo za małe te oddziały jak na ostateczną walkę. Jeszcze
zastanawiam się czy nie są podpuchą. Aby odciągnąć naszą uwagę
od czegoś większego. - odpowiedział Rudy.
- W sumie
sprawiają, że interesujemy się rowem a nie pałacem i okolicami.
-
No właśnie, weź rusz też informatorów z tamtych okolic.
-
Tak jest! - odpowiedział Amis, a następnie zapytał: - Odzywali
się?
- Nie, nadal cisza.
- To już grubo ponad 12h jak
milczą.
- Powiedz mi coś czego nie wiem, Messenger jak i sms
czy dowolna inna forma komunikacji również nie działają.
-
Zaczynasz się martwić?
- Nie, jeszcze nie mam powodów. Zacznę
się martwić bliżej 100 godzin.
- Tak, tak czyli jak dojdziemy
do 50 godzin lepiej Cię już nie wkurwiać.
- Za to Ty już się
o nich martwisz.
- Ja? Nie! No co Ty …
Na te słowa Rudy
przenikliwie i podejrzliwie spojrzał na kapitana.
- No może
trochę – powiedział Amis.
- Yhym…
- No dobra trochę
bardziej. Wiem, że to dwa bardzo dobre oddziały do zadań
specjalnych, ale sam przyznaj, że w obu mamy też najbardziej
odwalone akcje do zamiatania pod dywan.
- Nawet nie chce
wiedzieć ile Nam nie mówią, w ich przypadku zdecydowanie lepiej
wiedzieć mniej, niż więcej. - odpowiedział spokojnie Rudy,
przypalając papierosa, na następnie dodał: - To jednak sprawia, że
te dwa oddziały są wyjebiście dobre i jak oni nie dadzą rady, to
nie mam już praktycznie oddziału który tam pozamiata. Więc lepiej
aby się spisali.
- Zdaje sobie z tego sprawę, ale nie wiemy
czy dalej żyją po wejściu to tej piekielnej wieży.
-
Intuicja mi mówi, że żyją. - odpowiedział pewnie Rudy,a
następnie dodał: - Teraz trzeba się jak najszybciej zając ruchami
wroga, to jest Nasz priorytet.
- Tak jest!
************
Key’leanem
stosunkowo niedawno zaczął swoją warte w komnacie przy ognisku.
Doskonale widzi zarówno namiot jak i kanapę na której śpią
dziewczyny. Panuje spokój i cisza, błogość. To miejsce doskonale
uspokaja i sprawia, że zdecydowanie można się czuć bezpiecznie.
Wkrótce do ogniska podeszła mocno zaspana Kiazu, ubrana jedynie w
satynową, koronkową i intensywnie czerwoną koszulkę nocną. Jest
ona na cienkich ramiączkach i sięga jej do połowy ud.
- W
sumie dla takich widoków, sam chciałbym spać w damskiej strefie. -
powiedział Key’leanem, gasząc papierosa.
- Myślę, że dla
popatrzenia na moje wspaniałe ciało zrobiłbyś znacznie więcej
niż spanie w damskiej strefie. - odpowiedziała Kiazu, siadając
przy ognisku.
- Prawda. - odpowiedział Key’leanem a po chwili
spytał: - Co Cię sprowadza?
- Hmmm… nazwijmy to
„przewietrzeniem się”. - odpowiedziała Kiazu przeciągając
się.
- Tobie też gorąco podczas spania w tej wieży?
- A
no, co by nie mówić, na tym poziomie wieża dba o Nas abyśmy nie
zmarzli.
- Zdecydowanie.
- Swoją drogą bardzo fajny był
ten Twój atak ognista strzałą, Mocno precyzyjny i dopracowany.
Dodatkowo mam wrażenie, hmm… że trzeba odpowiednio moc skontrować
aby ten atak był skuteczny i w międzyczasie nie znikł. -
pochwaliła Kiazu.
- A dziękuję i masz racje, nazwijmy to
wprawą, ale wymaga panowania nad mocą.
- Hmmm…. Twoja
strzała trochę kojarzy mi się z wodnym ostrzem mojej siostry. -
powiedziała Kiazu, na następnie dodała: - Jeśli chodzi o metodę
działania i koncentrowania mocy. Fajne.
- Nie widziałem tego
ostrza, ale uwierzę na słowo, chociaż ona to raczej nie
walcząca.
- A tu się pewnie zdziwisz, mam taka nadzieję. A
ostrza używa też do leczenia.
- A to takie buty. A co do
strzały, chętnie Cię jej nauczę.
- Dzięki, sama też
popróbuję i dostosuję do siebie. I zobaczysz zaskoczę!
- W
to nie wątpię. Już podczas starcia mnie zaskoczyłaś tym
odrodzeniem z popiołów i przyjemnym nucącym głosem.
- To nic
wielkiego, a nucenie to tekst z piosenki która swego czasu często
słuchałam, więc melodia wyuczona, że tak powiem.
- Rozumiem,
powiem szczerze, że bardzo wpasowała się w walkę.
- No nie?
Czuje jakby była napisana specjalnie dla mnie!
- W sumie,
pasuje do Ciebie. Podobał mi się fragment o przyciąganiu wzroku i
o paleniu światów.
- Nie dziwie się. Siadły jak złoto i
zapadły w pamięć. - odpowiedziała Kiazu mrugając okiem.
-
Kiazu
- Tak mam na imię, co tam?
- A tak lubisz? - Zapytał
Key’leanem, po czym nachylił się w kierunku ognistej neczanki, a
następnie pocałował ją. Podczas dość namiętnego pocałunku
tworzył Jej niewielkie, ogniste „fajerwerki” w buzi, które
strzelały w buzi ognistej neczanki.
- Ej, to było fajne!
Uczucie podobne do tych strzelających cukierków w buzi tylko
bardziej przyjemne. - powiedziała zaskoczona Kiazu, po skończonym
pocałunku.
- Ooo, to był pierwszy Twój taki? Nie miałaś
nigdy ognistego faceta?
- Miałam i to nie jednego, nawet teraz
jestem w otwartym związku z takim jednym ognistym typem, ale żaden
nie robił mi takiej „sztuczki” w buzi.
- Ha! I bardzo
dobrze i rozumiem, że to lubisz?
- Jestem wstanie to polubić,
bo było to przyjemne uczucie. I tak zdecydowanie możesz mi tak od
czasu do czasu robić.
- Niezmiernie mnie to cieszy. -
odpowiedział Key’leanem z uśmiechem.