"...
Misja czy nauka? ...
oto
jest pytanie ... "
W
męskim obozie nadszedł czas na śniadanie, neczańskie rodzeństwo
niezbyt chętnie pojawiło się rano w stołówce. Pamięć po
niezbyt miłej kolacji nadal nie dawała im spokoju. Niestety z
niewiadomego powodu nie ma z nimi Kurai'a.
-
Gdzie zgubiliście Kurai'a? - spytała dociekliwie Diuna.
-
Dobre pytanie... - odparł opatrzony już do końca Otachi.
-
Widziałem go wcześnie rano, a potem gdzieś znikł ... - dodał
Hachi.
-
Pewnie nie ma ochoty na to wspaniałe śniadanie ... - stwierdziła
Kiazu, a następnie dodała: - W sumie nie dziwie się.
W
tym momencie drewniane okno, w głębi sali, z wielkim hukiem
otworzyło się, a następnie rozległ się, znajomy, gruby męski i
donośny głos, mówiący:
-
PANIE I PANOWIE WYŻERA!
Neczanie,
przewrócili oczami i stosunkowo nie chętnie ustawili się w kolejce
po jedzenie, które dzisiaj pachniało zupełnie inaczej niż
pierwszego dnia.
-
Witaj, a gdzie Kurai? - spytał kucharz nakładając Rinie,
przyjemnie wyglądającą owsiankę.
-
Cześć Chushin, niestety nie wiem ... - odparł speszona Rina.
-
Hej Ziom, on tak czasem ma ... - dodał Otachi.
-
Ale Ziom dzisiaj normalne jedzenie! - dopowiedział Hachi.
-
Pewnie, szkoda, że tylko moja groźba się nie pojawiła ... -
odparł kucharz.
-
Ej .. czemu my się jeszcze nie znamy... - wtrąciła Kiazu.
-
O przepraszam, jestem Chushin, a Wy? - odparł kucharz.
-
To Diuna,a ja jestem Kiazu. - odparła ognista neczanka z uśmiechem.
W
ten w stołówce pojawił się elektryczny neczanin, który od razu
udał się po śniadanie.
-
No kogo to moje oczy widzą, dzisiaj będzie lepsze jedzenie. -
stwierdził kucharz, nakładając jedzenie.
Jednak
neczanin nic mu nie odpowiedział jedynie bez słowa, udał się do
stolika i zaczął jeść.
-
A tego co ugryzło? - spytał Chushin.
-
Nie przejmuj się Ziom, ten typ tak czasem ma. - odpowiedział
spokojnie Hachi.
-
Do niego trzeba przywyknąć ziom. - dodał Hachi.
Po
chwili wszyscy siedzieli już przy stoliku i zajadali się o niebo
lepszym śniadaniem, chociaż jeszcze nie perfekcyjnym. Jednak ważne,
że nawet dziewczyny były wstanie to zjeść.
-
Kurai, a Ciebie osy w nocy pogryzły czy co? - spytała dociekliwie
Diuna.
Elektryczny
neczanin, jednak jej nic nie odpowiedział, a po dłuższej chwili
milczenia, dokończył jedzenie i wyszedł.
************
W
rodzinnej willi rodziny Cusan, Sachiner siedzi w jednym z swoich
gabinetów, i czyta jakieś ważne dane na monitorze laptopa,
jednocześnie bawiąc się delikatną i niewielką, bladą, fioletowo
zieloną kulką. Całe pomieszczenie jest urządzone w klasycznym,
dla tego inkuba, stylu, gdyż jest to stosunkowo stylowy gabinet,
który posiada nawet barek z winami, regał z książkami czy też
niewielką czarną skórzaną kanapę. Pozostałe meble są ciemno
brązowe, drewniane i rzeźbione. Podłoga jest jasnobrązowa, a pod
biurkiem znajduje się czerwony dywan ze złotymi zdobieniami. Nagle
w pokoju rozległo się głośne pukanie do drzwi.
-
Proszę. - stwierdził wyraźnie podminowany inkub.
W
tym momencie do pomieszczenia wszedł Kutaro, który pokornie
powiedział:
-
Panie, przepraszam, że przeszkadzam, jednak Pański Ojciec, chce
Pana natychmiast widzieć.
-
Rozumiem, przekaż Ojcu, że już idę. - odparł Stanowczo Sachiner,
a następnie dodał: - Udało Ci się nawiązać połączenie?
-
Niestety nie...
-
Próbuj dalej! - odparł twardo inkub podnosząc się.
-
Jak sobie życzysz Panie. - odparł pokornie Kutaro.
************
Najedzone
neczańskie rodzeństwo spokojnie spaceruje po męskim obozie,
rozmawiając i obserwując wszystko to co dzieje się wśród
namiotowych muszli.
-
Kucze, nie długo czas się zbierać a naszego dowódcę coś ugryzło
... - stwierdziła Diuna.
-
Od rana się tak dziwnie zachowuje... - odparł Hachi.
-
E tam przejdzie mu, przecież nie zachowuje się super nadzwyczajnie.
- dodał Otachi.
W
tym momencie Kiazu zapatrzyła się na stosunkowo przystojnego
żołnierza Konware, siedzącego na ławce pod jednym z namiotów. Ma
on bladą błękitną cerę oraz krótkie niebieskie włosy, z
czarnymi końcówkami. Ów młodzieniec jest interesujący nie tylko
z powodu urody, ale również z powodu układania czarnej jaj smoła
kostki.
-
Hej Ziom, co tam masz? - spytał zaintrygowany Otachi, podchodząc do
nieznajomego.
-
To zwykła kostka halussa. - odparł nieznajomy.
-
Kostka halussa? A co to takiego? - spytała dociekliwie Diuna.
-
Ty powinnaś to wiedzieć. - odparł nieznajomy.
-
Ja? Proszę Cię, pierwszy raz na oczy widzę czarną kostkę. -
odparła Diuna.
-
Próbujesz mnie obrazić? - spytał żołnierz.
-
Luz Ziom ... - stwierdził Hachi.
-
Zacznijmy od początku Ziom. - dodał Otachi.
-
Ja jestem Kiazu, a to Diuna, Hachi, Rina oraz Otachi. - wtrąciła
ognista neczanka.
-
Miło mi ja jestem Caeci Sokea. - odparł nieznajomy.
-
Wybacz Caeci czemu mówisz, że Diuna powinna znać tę kostkę? -
spytała nieśmiało Rina
-
Kostka halussa jest "zabawką" rozwijającą zdolności
istot władających mocą psychiczną, więc skoro ona ją włada to
powinna ją znać. - odparł Caeci.
-
To skomplikowane, ale nie znam tej zabawki. Na czym ona polega. -
odparła zaintrygowana Diuna.
-
Na układaniu. Jak się ją odpowiednio ułoży to się otwiera.-
stwierdził Caeci.
-
Dobra, ale ona cała jest czarna, więc skąd mam wiedzieć, że
dobrze działam? - kontynuowała Diuna.
-
Dzięki mocy. Zresztą daj rękę. - odparł Caeci wyciągając prawą
dłoń.
W
tym momencie psychiczna neczanka z lekkim zahamowaniem podała swoją
dłoń żołnierzowi, który złapał ją i delikatnie położył na
swojej kostce, a następnie użył swoje mocy. Po chwili Diuna przez
chwilę zobaczyła na pudełku jasne, kręte linie.
-
I co? - spytał Hachi.
-
Łał to niesamowite na niej jest wzór! - stwierdziła z podziwem,
zaskoczona Diuna.
-
Jakim cudem? - spytał Otachi.
-
Kwestia wprawy i odpowiedniego używania mocy. - odparł Caeci.
-
Caeci nowi nie dokuczają Ci za bardzo? - wtrącił palący kucharz.
-
Spokojnie, interesuje ich moja układanka. - odparł Caeci.
-
Neczanie musicie wiedzieć, że Caeci to nasz mistrz w używaniu mocy
psychicznej! - stwierdził z podziwem Kucharz.
-
Super! - stwierdzili zgodnie bracia.
-
Fajnie! - dodała Kiazu.
-
Spoko, a czemu byśmy mieli mu dokuczać? - spytała Diuna.
-
Jestem niewidomy, a moimi oczami jest moja psychiczna moc, gdyż
widzę jedynie energie. - odparł Caeci.
-
Za to wszelkie pułapki i zagadki wymagające używania mocy to dla
niego niebywały pikuś! - dodał dumnie Chushin.
-
Hmm... czyli nie widzisz mnie ale te symbole na kostce już tak? -
spytała Diuna.
-
Ciebie widzę, a właściwie to widzę Twoją aurę mocy, tak samo
jak wszystkich obecnych oraz symbole na kostce. - odparł spokojnie
Caeci.
-
Łał ... - stwierdzili zgodnie neczanie.
-
Hmmm ... Ziom ogólnie ja jestem powietrzem, Rina jest wodą, Kiazu
jest ogniem, Hachi jest ziemią a Diuna jest psycho-mocą. - wtrącił
Otachi.
-
Dziękuję, to ułatwi mi zapamiętanie imion. - odparł Caeci.
-
Ej słuchaj nauczył byś mnie tego, czy te symbole i zagadki w pełni
mogą rozwiązywać tylko niewidomi? - spytała dociekliwie Diuna.
-
Zaintrygowała Cię ta moc. - odparł Caeci, a następnie dodał z
uśmiechem : - Oczywiście, że mogę i jeśli chcesz możemy zacząć
od razu.
-
Ekstra! - odparła Diuna.
-
No proszę, Ty się chcesz czegoś nauczyć. - stwierdził Hachi.
-
Tak chce! To brzmi super i mam wrażenie, że dzięki tej super
umiejętności weszłabym na nowy poziom! - dodała Diuna.
-
Aha ... a pamiętasz, że zaraz się zbieramy? - odparł Hachi.
-
No tak ... Rina proszę pogadaj z Kurai'em abyśmy tu zostali! -
odpowiedziała z determinacją Diuna.
-
Eh ... dobrze spróbuję ... jednak nie mogę nic obiecać... -
odparła nieśmiało Rina.
-
Dzięki. - odparła Diuna, podchodząc bliżej no nowego nauczyciela,
a następnie dodała: - Wy też jej pomóżcie...
-
Spoko. - odparła Kiazu z uśmiechem.
-
Kto to Kurai? - spytał Caeci
-
To nasz dowódca. - odparł Hachi.
-
Włada elektrycznością. - dodał Otachi.
-
Będę pamiętał. - odparł Caeci.
************
W
pałacu ambasadora Ankary wszyscy władcy, dość nerwowo chodzą po
całej posiadłości i zmierzają na kolejne zebranie władców.
Ciężka atmosfera daje się wyczuć z daleka, a sami władcy wydają
się mieć niesamowity i straszliwy mętlik w głowach. Tym czasem w
pałacu ambasadora Chifuina władcy zdają się nie przejmować falą
uderzeniową, która rano przeszyła powietrze, chociaż sam Chifuin
zdaje się być zadowolony.
************
Generał
Rudy, zasiada w betonowym surowym gabinecie i przed otwartym laptopem
nerwowo, stuka długopisem o blat czarnego biurka. Coś się
ewidentnie wydarzyło. Nagle rozdzwonił się telefon komórkowy. Na
sam dźwięk neczanin zerwał się i szybko odebrał telefon mówiąc:
-
No na reszcie...
-
To Tylko ja ... - odparł znajomy głos w
słuchawce.
-
A to Ty ... Kurai nie mam z nimi kontaktu... - odparł Rudy.
-
Rozumiem, ja też nie ... ale ja nie w tej sprawie....
-
Dobra co jest?
-
Możemy zostać na dłużej w obozie Konware?
-
Dobrze, że o to pytasz ... mam tyle na głowie, że zapomniałem Wam
powiedzieć, że maszyny dla nas nie są jeszcze gotowe i nie musicie
się śpieszyć z dotarciem do obozu maszyn.
-
To dobrze...
-
A czemu tak nagle chcecie tam zostać?
-
Diuna znalazła nauczyciela, który jest wstanie nauczyć
jej "widzenia mocą"
-
Dobre, dla kogoś kto włada psycho-mocą to świetna nauka, więc
tym bardziej zostańcie w obozie ... hmm... to dziwne Diuna Cię
poprosiła o zostanie?
-
Nie ... Hachi, ale trening jej się przyda....
-
Heheh, tak myślałem, że się nie pofatygowała ... masz racje
przyda jej się ... dobra pogadam z tamtejszym dowódcą i
poinformuję go o tym, że zostaniecie Dowodzi tam bosman Saqie?
-
Nie major Smoczysław ...
-
A no tak szkolą nowego ... dobra to tym bardziej go powiadomię.
************
Wczesnym
wieczorem, w szarym bladym świetle Rina w końcu znalazła Kurai'a.
Stoi on oparty o jedno z drzew i jest ledwo widoczny. Neczanin wydaje
się być spokojny, chociaż obecnie pali papierosa.
-
Kurai ... czy ... wszystko w porządku? ... - spytała niepewnie
Rina.
Elektryczny
neczanin nic jej nie odpowiedział jedynie zaciągnął się i
wypuszczając gęsty dym, pokiwał przecząco głową.
-
Coś się stało prawda? - spytała neczanka.
-
Owszem. - odparł chłodno Kurai.
W
tym momencie niespodziewanie, zaczął dzwonić telefon Riny, która
zobaczyła kto dzwoni, lecz wahała się czy odebrać.
-
Spokojnie .... odbierz .. poczekam ... - stwierdził chłodno
neczanin.
Na
te słowa neczanka szybko odebrała telefon mówiąc:
-
Tak słucham?
-
Witaj moja droga. - odparł szarmancko
głos w słuchawce.
-
Cześć Sachiner. - stwierdziła przyjaźnie i radośnie Rina.
-
Moja droga, nie mam dużo czasu, więc powiedz mi
proszę czy gdzieś koło Ciebie jest Twój luby?
-
Jest ...
-
Dobrze, powiedz mi proszę, czy Twój luby pali w tym momencie?
-
Owszem .... masz doskonałe wyczucie ...
-
Cieszy mnie to moja droga, a czy możesz go poprosić do słuchawki?
-
Mogę spróbować.... - odparła niepewnie Rina, przykładając
słuchawkę do piersi, a następnie podeszła bliżej do ukochanego i
powiedziała: - Kurai ... Sachiner prosi Cię do telefonu.
Neczanin
chłodnym spojrzeniem zmierzył ukochaną i niezbyt chętnie przejął
od niej telefon mówiąc:
-
Czego chcesz?
-
Też to poczułeś, mam rację? - odparł
Sachiner, a następnie po dłuższej chwili, przenikliwej i kującej
ciszy kontynuował: -Wiem, że tak i mam dla Ciebie pewną
propozycję...
Podczas
rozmowy Rina delikatnie odsunęła się od ukochanego, aby nie
podsłuchiwać rozmowy. Jedyne co słyszała to nieczęste i twarde
odpowiedzi neczanina.
-
Nie ...Sam i koniec ... czekam....
Po
tych ostatnich słowach Kurai rozłączył się i bez słowa oddał
wodnej neczance telefon.
-
Dzięki ... - odparł Rina, a następnie dodała: - Powiesz mi proszę
co się dzieje?
-
Tak ... ale lepiej usiądź... - odparł twardo Kurai.
Na
te słowa zdziwiona i zdezorientowana neczanka usiadła na pobliskim
kamieniu, i stała się w pełni gotowa aby wysłuchać ukochanego,
który po kolejnym zaciągnięciu się kontynuował:
-
W nocy trwała bitwa powietrzna ...
-
To te kolorowe światła na niebie?
-
Owszem ... i bitwa ta skończyła się rano ... zakończyła się
ona ogromną energetyczną eksplozją i potężną falą
uderzeniową... która rozeszła się po całym świecie ...niestety
od tamtej eksplozji nie ma kontaktu z Zekeren, a radary go nie
wykrywają...
-
Są...sądzisz, że Zekeren zostało zniszczone? - spytała
zaniepokojona i przerażona Rina, z łzami w oczach.
-
Istnieje taka możliwość... - odparł chłodno Kurai.
W
tym momencie przepiękne żółte oczy, stały się szklane, a zły
zaczęły płynąć jej po policzkach jak oszalałe, a elektryczny
neczanin niewiele myśląc wziął ukochaną za prawą rękę,
podniósł i mocno przyciągną do siebie, aby przytulić i wtulić
ją w swoje ramiona.
-
Czy ...czyli .... Volaure ...Ery ... Skauti ... Yorokobi i inni mogą
... mogą już ...
-
Tak ... i nie wykluczone, że tak jest... - wtrącił chłodno Kurai,
mocno obejmując ukochaną i nadal paląc, tak aby jej nie poparzyć,
a po dłuższej chwili milczenia dodał: - Posłuchaj, zaraz
przybędzie tu Sachiner, i jego prywatnym statkiem polecimy w kosmos,
aby zobaczyć co tam się dzieje.
-
A władcy nie mogli wysłać tam statków?
-
Prywatny statek mniej się rzuca w oczy niż jednostki wojskowe ...
-
Mogę ... czy mogę lecieć z Wami?
-
Nie ... jeśli Zekeren rzeczywiście przestało istnieć to tam w
kosmosie jest istne brutalne pobojowisko ... którego wolałbym abyś
nie widziała ...
-
Rozumiem ... - odparła smutno Rina, z łzami w oczach.
-
Jak będę coś wiedział to zadzwonię...
-
Dobrze ...
Nagle
Kurai zaciągnął się papierosem, po czym wolno wypuścił szary,
smętny dym, a następnie namiętnie pocałował, zapłakaną
wybrankę swojego serca w usta. Po dłuższej chwili ciepłego i
przyjemnego pocałunku, rozpalone usta kochanków rozdzieliły się,
a Kurai powiedział:
-
Wrócę ... obiecuję, że wrócę ... a jeśli Zekeren zostało
zniszczone to przyrzekam Ci pomszczę ich ...
Po
tych krzepiących słowach Rina nic nie odpowiedziała, jedynie
bardzo mocno wtuliła się, w ciepłe i przyjemne ciało ukochanego,
starając się dojść do siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz