piątek, 30 sierpnia 2024

EPIZOD 263

 

Wielkie grilowanie


Piękny gwieździsty wieczór, słońce stosunkowo nie dawno zaszło więc jest to bardzo wczesny wieczór, a obozowy grill w pełni już działa i wydaje jedzenie. Nasi neczanie siedzą przy jednym ze stołów, po jednej stronie siedzi Kiazu, Diuna i Rina a po drugiej siedzą Hachi, Otachi i Kurai. Jedzą właśnie jakieś grilowane mięsa z sałatkami i innymi dodatkami, oraz każe z nich ma otwartą butelkę z napojem. Wszyscy prócz Riny mają te niskoprocentowe piwa, a ona ma colę.

- I jak starcie? - spytał z ciekawością Otachi.
- Mega! Dostałam naprawdę silnego przeciwnika. - odpowiedziała radośnie Kiazu, a następne dodała: - Opłacało się być grzecznym!
- Super! - stwierdzili zgodnie bracia, a po chwili Hachi pochlebnie stwierdził: - Ta karkówka super wyszła.
- Daj gryza – stwierdziła Kiazu.
- Dobra Siostra, ale dasz gryza tego schabiku co masz. - odpowiedział Hachi.
Na te słowa Kiazu dała na widelcu ukrojony kawał pieczonego schabu, a Hachi odwdzięczył się dając na swoim widelcu kawał karkówki, którą się zajadał.
- Rzeczywiście super, ale mój schabik jest zajebisty. - powiedziała po chwili Kiazu.
- Oba są na równi. - dodał Hachi.
- Kurai, słyszałeś o „pierdzie Moyoshiego”? - spytała Kiazu, śmiejąc się.

- Tak. - odpowiedział chłodno Kurai, zabierając pusty talerz i dopijając swoje piwo, a następnie bez słowa odszedł.
- A tego co ugryzło? - spytała Diuna.
- Miał dzisiaj sporo rozmów i papierów do wypełnienia… - powiedziała przyjaźnie Rina.
- Wiec baterie społeczne zostały wyczerpane. - dodał Otachi.
- I tak dobrze, że zjadł z Nami. - dopowiedział Hachi.
- Rinka, będziesz robić zdjęcia? - Zapytała Kiazu.
- Tak… jakieś konkretne byś chciała? - odpowiedziała Rina.
- Nom, ale później Ci o tym opowiem. - powiedziała Kiazu z uśmiechem.



************



Generał, oraz jego dwaj kapitanowie siedzą w innej części stołu również zajadają dobroci przygotowane na grillu i rozmawiają. Również piją niskoprocentowe piwo.
- No Panowie widzę, że podwładni dobrze się bawią. - pochwalił Generał.
- Oby tak zostało. - odpowiedział Moyoshi.
- Nie zapeszaj, impreza nie dawno się zaczęła. - powiedział Amis.
- Właśnie jak Taakat po starciu? - spytał Moyoshi.
- Jest zadowolony, a Kiazu mile go zaskoczyła. - odpowiedział Rudy.
- Moja Kiazu potrafi zaskoczyć. I nie jest łatwa … - dodał Amis.

- Tak, tak jak sądzisz zaliczyła już Taakat’a? - spytał Moyoshi.
- Nie, nie zaliczyła. - odpowiedział Amis.
- Skąd wiesz? - pytał Moyoshi.
- Po pierwsze już bym o tym wiedział, a po drugie Taakat, nie słynie z zaliczania panienek jak facetów. - odpowiedział Amis.

- Dodam, że udam, że tego nie słyszę o czym gadacie, ale Taakat ma zasady i znam go na tyle, że w przeciwieństwie do moich kapitanów, nie umawia się z „młodszymi” – wtrącił Rudy.
- Ej 6 lat to jeszcze nie dużo. - odpowiedział Amis.
- Zależy dla kogo, dla Ciebie to mało, to Twoja sprawa, a to u niego jest 8-9 lat? - odpowiedział Rudy.
- Jakoś tak będzie. - powiedział Moyoshi, a po chwili dodał: - Fakt każdy ma różnie poczucie jaki wiek robi różnicę.
- Dokładnie. - pochwalił Rudy.
- Ale przyznaje, że jakby go zaliczyła, byłbym dumny jak paw, że mam dziewczynę, dla której faceci łamią zasady! - wtrącił dumnie Amis.
- Właśnie, a ile Kurai ma lat? - zapytał Moyoshi.
- O ile mi wiadomo to jakieś 22 i tam to jakieś 3 lata różnicy. - opowiedział Rudy.
- To mniej niż u Nas, ale jak widać też lubi młodsze. - odparł Amis szczerząc kły.
- Jak by to ująć … Mam teorie, że Rina akurat jest taka, że na swój sposób jest w guście każdego, ze względu np. na charakter, ogładę czy umiejętność komunikacji i inne rzeczy… - powiedział Rudy.
- No dobra jakby to przemyśleć to może coś w tym jest, chociaż na dłuższą metę chyba miałbym Jej dość. - odpowiedział Amis.
- W sumie racja. - dodał Moyoshi, a po chwili dodał: - W sumie jak byliśmy na ślubie u Cusanów, to była jedyna osoba z przepustka na robienie zdjęć.
- Na dobra sprawę to sam Pan Młody poświęcił jej trochę czasu i przyjmował Jej komplementy, chociaż Nas oskarżał o lizydupstwo. - dodał Amis.
- I był dla Niej „inny” tak bardziej na plus niż dla innych kobiet, chociaż dla każdej był mega szarmancki. - dopowiedział Moyoshi.
- No to punkt dla mojej teorii. - powiedział Rudy kończąc piwo.
- Ale to Inkub… - powiedział Amis.
- Owszem, tym bardziej musi mieć coś w sobie, że tak jest. - powiedział Rudy.
- Dobra zgadzam się, inkub może mieć każdą i może przebierać, nie wybierałby byle kogo, zwłaszcza taki na stanowisku bo reputacja i te sprawy - stwierdził Amis.
- No właśnie … - odparł Rudy, przytakując głową, a następnie dodał: - Dajcie jeszcze jedno.
- Dobra ja skocze. - powiedział Amis podnosząc się, a następnie odchodząc.
- Nadal planujesz to co mówiłeś? - zapytał Moyoshi.
- Tak, to będzie dobre wyjście. - odpowiedział Rudy.
- Pewnie masz racje.
- Zawsze mam.



************



Otachi, Rina oraz Kiazu stoją sobie niedaleko grilla delikatnie się bujając do muzyki w tle, rozmawiają, a wodna neczanka robi jeszcze zdjęcia. Po dłuższej chwili do rodzeństwa podszedł mężczyzna ubrany w oficerki mundur, ale mniej zdobiony niż mundur kapitański. Tym samym ma on na sobie dopasowana, niebieska marynarkę, na długi rękaw, z wysokim kołnierzem i zapinaną z boku, o czarnych guzikach, dodatkowo ma czarne jeansowe spodnie i wysokie czarne wojskowe buty. Całości zdobią krótkie poszarpane włosy w kolorze tęczy, różowe oczy, oraz masę małych metalowych kolczyków w uszach, jak i jeden w dolnej wardze. Przybysz trzyma w rękach cztery zamknięte butelki piwa.

- Elo. - powiedział przybysz.
- O Taakat, już myślałam, że mnie unikasz. - odpowiedziała Kokieteryjnie Kiazu.
- Skądże, miałem krótką wartę a teraz przychodzę. - odpowiedział Taakat wręczając każdemu po nie otwartej butelce, a następnie wyciągnął prawą dłoń do wietrznego neczanina mówiąc: - Taakat
- Otachi. - odpowiedział neczanin, następnie uścisnął dłoń i powiedział – Skąd porucznik zna Kiazu?
- Mieliśmy razem sparing i samo imię wystarczy. - odpowiedział Taakat mrugając okiem.
- To wiele tłumaczy, dobra idę po otwieracz. - powiedział Otachi.
- Nie potrzeba otwieracza. - odpowiedział Taakat, a następnie wziął od Kiazu butelkę, następnie wyjął z kieszeni zapalniczkę i jednym szybkim ruchem otworzył butelkę zapalniczką i wręczył otwartą butelkę Kiazu, mówiąc: - Proszę.
- O dzięki. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
- Łał, otworzyłeś browca zapalarką. - pochwalił z podziwem Otachi.
- Pewnie to nic trudnego, a następnie wziął butelkę od Riny.
- Nie otwieraj proszę… - powiedziała pokornie Rina.
- Ale, to nie problem. - odpowiedział Taakal.
- Ona nie pije browców, nie lubi nawet smaku zerówek. - wtrącił Otachi.
- Rozumiem, to przynieś to co tam pijasz to też otworze. - odpowiedział z uśmiechem Taakat.
- Dobrze. - odpowiedziała pokornie Rina, a następnie udała się do jednego ze stołów.
- Jak jeszcze umiesz otworzyć browca? - zapytał zaintrygowany Otachi.
Na te słowa oficer wziął butelkę od Otachiego i otworzył ją o zapięcie a konkretnie o klamrę od paska.
- Wooow. - zaskoczył się Otachi.
- Tak, piwo można otworzyć wszystkim. - powiedział pewnie Taakat, jednocześnie otwierając swoje piwo moneta.
W tym momencie wróciła Rina z zamknięta butelką coli. Oficer zamienił się nią butelkami a następnie otworzył jej butelkę widelcem który leżał nieopodal na stole. Następnie ponownie zamienił butelki.
- Dziękuję. - odpowiedziała nieśmiało Rina.
- Wow, Stary jesteś nie samowity. - powiedział pochlebnie Otachi.
- Dzięki. - odpowiedział Taakat, a następnie dodał: - Znajomi z jednego oddziału?
- To też. - odpowiedział Otachi.
- Jesteśmy rodzeństwem. - dodała Kiazu, a następnie dopowiedziała: - Jest jeszcze Diuna i Hachi.
- O proszę, ja mam młodszego brata i starszą siostrę ale oboje są poza wojskiem. - odpowiedział Taakat, a następnie dodał: - On jest Rekrutem w policji, a Ona jest strażakiem.
- Ooo to jesteście rodziną w mundurach. - stwierdziła Kiazu, a po chwili spytała: - Ile lat ma brat?
- 20, jest między nami spora różnica wieku. - odpowiedział Taakat.
- Nois, to jest prawie w naszym wieku. - powiedział Otachi.
- A kolczyk nie przeszkadza Ci w całowaniu? - zapytania Kiazu.
- Jakoś spodziewałem się tego pytania. - odpowiedział oficer, a następnie dodał: - Nie, nie przeszkadza, osobiście uważam, że wręcz jest nawet przyjemniej i ciekawiej.
- Łał … - powiedziała Kiazu z delikatnie błyszczącymi oczami.
- Jednak, są też tacy, że mówią, że różnicy nie ma. - dodał porucznik.
- Taakat, co z tańcem. - spytała Kiazu, wypijając już swoje piwo.
- Pamiętam, wypiję i możemy iść. - odpowiedział Taakal pokazując swoją butelkę.
- Dobra to czekam na parkiecie. - odpowiedziała kokieteryjnie Kiazu, odchodząc ponętnie bujając biodrami.
- Oho, zaczyna się. - stwierdził cicho Otachi, biorąc łyka piwa.
- Co się zaczyna? - zainteresował się Taakat.
- Powiedział bym, że nic ale co mi tam. Podobasz się Kiazu i ewidentnie Cię podrywa. - odpowiedział Otachi.
- Niech próbuje, ale w tym będę jej porażką. - odpowiedział Taakat.
- Yhy … i dlatego obiecałeś Jej taniec. - kontynuował Otachi.
- Posłuchaj Młody, rozumiem podejście „starszego brata” i je doceniam, ale mimo że wyglądam jak rebel to między nami jest 9 lat, a dla mnie i moich zasad to za duża różnica, musiałaby mnie srogo upić – odpowiedział Taakat, a następnie dodał: - A taniec obiecałem w ramach kontraktu na remis w starciu.
- To ma sens, Kiazu w starciach łatwo nie odpuszcza. - odpowiedział Otachi.
- Zdecydowanie, bardzo dobry z niej sparingowiec i przeciwnik. Chciała walczyć póki wygrana nie będzie w pełni Jej… - pochwalił Taakat, a następnie dodał: - Rina, kiedy można się spodziewać zdjęć?
- Myślę, że rano je przygotuję. - odpowiedziała Rina, która do tej pory milczała, robiąc dalsze zdjęcia i popijając cole.
- Dobrze. - odpowiedział oficer z uśmiechem.
- Porucznik, ma ciekawa broń żywiołu. - powiedziała Rina.
- Oooo, jaka Ziom? - zapytał Otachi.
- Walczę nadziakiem, kiedyś na sparingu chętnie Ci pokarze. - odpowiedział Porucznik mrugając okiem.
- Świetnie! To czekam na nasze starcie! - odpowiedział entuzjastycznie Otachi.
- Dla mnie może być nawet jutro jak się zgramy w czasie bez wart. - odpowiedział porucznik.
- Umowa stoi! - odpowiedział dalej entuzjastycznie i radośnie Otachi, a następnie z zaciekawieniem dodał: - Hmm...Taakat, długo jesteś porucznikiem?
- Będzie już parę ładnych lat, ale zaczynałem od „kota”. - odpowiedział Taakat.
- Kota? - zapytania nieśmiało Rina.
- W sensie rekruta, którego obejmowało kocenie itd. - odpowiedział Otachi.
- Dokładnie, więc musiałem zapracować na bycie oficerem, a wygląd rebela nie pomaga. Jak widać Generał jednak docenia inne aspekty niż wygląd - dodał oficer.
- Rozumiem… - odpowiedziała Rina.

- Dobra do potem, ja idę potańczyć. - powiedział nagle Taakat, odstawiając pustą butelkę i odchodząc.
- Luz, Ziom. - odpowiedział Otachi, a następnie dodał: - Rińcia, chce też chce zobaczyć zdjęcia z ich starcia.
- Dobrze, nie ma problemu. - odpowiedziała Rina z uśmiechem, a po chwili dodała odchodząc: - To ja pójdę dalej zdjęcia robić.
- Luz Siora. - powiedział Otachi.
Po chwili wietrzny neczanin zobaczył nieopodal Moyoshiego w pełnym kapitańskim mundurze, który widocznie się rozgląda i czegoś szuka. Jednak Otachi biorąc łyk piwa, jedynie napisał sms.

************



Zrobił się chłodny wieczór, w którym sporadycznie powiewa delikatnie chłodny wiatr. Gwieździste niebo zdobi już świat. General Rudy siedzi przy jednym ze stołów i rozmawia przez telefon. W tym konkretnym miejscu muzyka jest jedynie przyjemnym tłem i w nie przeszkadza w rozmowach. Po dłuższej chwili, oficer zauważył Hachiego oraz Diunę stojących nieopodal i gestem ręką, dalej rozmawiając przez telefon zawołał ich do siebie. Rodzeństwo spojrzało po sobie i bez słowa podeszli do generała, który dał im do zrozumienia jeszcze, że potrzebuje jeszcze chwili, jednocześnie mówiąc do telefonu:
- Tak, tak będą rada będzie zadowolona.- a po chwili ciszy dodał: - Ogarnę.

Następnie Rudy rozłączył się i odłożył telefon pytając:
- Widzieliście gdzieś Kurai’a?
- Nie. - odpowiedziała Diuna.
- Zjadł z Nami i gdzieś poszedł, potem już go nie widziałem. - dodał Hachi.
- A co chcesz? - zapytała Diuna.
- Nic, co Ciebie na te chwilę powinno interesować. - odpowiedział twardo i stanowczo Rudy, a następnie dodał: - Jakbyście go zobaczyli to powiedzcie mu aby rano do mnie przyszedł.
- Luz, Ziom. - odpowiedział Hachi.
- Napisz mu SMS … - dodała Diuna.
- Też na to wpadłem, ale i tak mu przekażcie. - odpowiedział Rudy.
- Tak, jest. - odpowiedziało zgodnie rodzeństwo, a następnie Hachi dodał: - Ziom, coś jeszcze od Nas chcesz?
Diuna nie czekając na odpowiedz, poszła sobie i wmieszała się w tłum.
- Nie, nie … możecie iść i dobrze się bawić. - odpowiedział Rudy wstając od stołu, a po chwili odchodząc dodał: - Tylko grzecznie tam… albo Hachi pozwól jeszcze na słowo na osobności.
Na te słowa Hachi jednym szybkim i sprawnym skokiem, bez trudu przeskoczył przez stół i podszedł bliżej do generała.
- Co jest Ziom? - zapytał Hachi.
- Ktoś lubi piwo z chili. - powiedział Rudy wręczając Hachiemu nie dużą butelkę.
Ziemny neczanin spojrzał na nią i zobaczył czarną butelkę z napisem „Scorpion Souce Extra”
- Jednak ten sos daje „ciekawy” efekt. - dodał Rudy z delikatnie wrednym uśmiechem.
- Coś sugerujesz?
- Jestem pewien, że dobrze to wykorzystasz. - odpowiedział Rudy mrugając okiem.
W tym momencie Hachiemu aż zaświeciły się oczy i zdawał się jakby przeczytał oficerowi w myślach i wyglądał jakby doskonale wiedział o co chodzi.
- Ziom gdzie jest haczyk? - spytał Hachi.
- Niema, jak coś ja o niczym nie wiem tylko nie daj się złapać. - powiedział Rudy przypalając papierosa, a następnie dodał: - Leć już.
- Tak jest. - odpowiedział Hachi.


************



Kiazu ubrana w swoją wersje neczańśkiego munduru, otoczona jest przez wianuszek facetów, począwszy od zwykłych szeregowców aż po poruczników. Większość z nich chce oddać Kiazu swoją koszulę od munduru, lub marynarkę od munduru oficerskiego, aby tej nie było „zimno”. Panowie, nie bardzo chcą słuchać ognistej neczanki, że jest jej ciepło. Każdy z nich próbuje być szarmancki, ale neczanka odrzuca każdą propozycję. Doszło nawet do tego, że panowie zaczęli się między sobą przepychać.

- Ej Panowie, zamiast bić się o moje względy to zapraszam na starcie ze mną na sali treningowej. - powiedziała Kiazu pewnym ale jednocześnie uspakajającym tonem.
Jednak to nie dało, żadnego efektu gdyż panowie zauroczeni wdziękami Kiazu, chcieli między sobą wyjaśnić, który z nich ma prawo do oddania części swojego odzienia dla neczanki.
Nagle neczankę otoczył błękitno, niebiesko granatowy płomień, który sprawił, że Panowie zaprzestali przepychanek i znacznie się od niej odsunęli.
- Dobra, chłopaki rozejść się. - powiedział twardo kapitan.
- No weź … - padło parę głosów w tle.
- Albo się rozejdziecie, albo w tym momencie kończy się impreza. - powiedział stanowczo Amis.
Na te słowa panowie popatrzyli po sobie i bez słowa się rozeszli, a płomienie zniknęły.
- Zazdrosny, że psujesz mi zabawę? - spytała Kiazu.
- Dobrze wiesz, że nie o to chodzi… - odpowiedział Amis.
- Ta, ta nie może być burd bo jutro będziesz miał przyjemny dzień.
- No właśnie. - powiedział kapitan, a następnie dodał, odpinając swoja marynarkę od munduru: - Załóż ją to dadzą Ci spokój.
- Hmm… nie … - odpowiedziała Kiazu podchodząc bardzo blisko do oficera i patrząc mu głęboko w oczy i opierając się delikatnie o jego klatkę piersiową dodała: - Powinieneś się cieszyć, że masz tak ponętną dziewczynę.
- Cieszę … jestem wręcz dumny – odpowiedział ciepłym głosem Amis, a następnie jakby wyrwał się z transu i powiedział: - Zaraz … Jak to nie?
- Utopie się w niej, chociaż prędzej się w niej ugotuje … - odpowiedziała Kiazu delikatnie odchodząc.
- Ale to nie chodzi o to czy jest Ci zimno czy nie … Nie możesz tak chodzić, bo budzisz w nich rycerzy na białym koniu… co zatem proponujesz?
- No dobra … Ogarnę damską koszule… ALE załatwisz mi bardzo zimnego browca.
- Umowa stoi.



************



Chłodny urokliwy wieczór, trwa w najlepsze. Impreza grillowa nadal trwa, chociaż ludzie się wymieniają i w międzyczasie obóz mimo drobnych sprzeczek o Kiazu to bardzo dobrze funkcjonuje. W jednej z bocznych uliczek obozu stoi Kurai oparty o duże drewniane skrzynie. Dwie sięgają mu do pasa a jedna jest znacznie wyższa od niego i to o nią się właśnie opiera. Elektryczny neczanin spokojnie i powoli popija trunek z butelki. Po chwili niepewnie podeszła do niego, Rina ubrana w neczański mundur, ale bez swojej koszuli na krótki rękaw.
- Mogę z Tobą posiedzieć? - zapytała nie pewnie Rina, mając swój aparat zawieszony na szyi.
- Taaa… - odpowiedział chłodno Kurai, stawiając butelkę na jednej z niższych skrzyń.
Tym czasem wodna neczanka podeszła bliżej. Następnie Kurai zdjął swoją koszulę od munduru i zakładając ją na ramiona neczanki spytał: - Gdzie zgubiłaś swoją?
- Kiazu ją wzięła. - odpowiedziała Rina delikatnie rumieniąc się i zakładając koszulę ukochanego.
- Zamieszki?
- Tak … - odpowiedziała Rina, a następnie powiedziała : - Dziękuję.
- Widzę, że nie masz już „siniaków”
- Taak … ponoć lekarz będzie mnie obserwował przez jakiś czas… Ruba z jakiegoś powodu mi nie wierzy, że to były obrażenia z pola bitwy i ma swoją teorię, więc Rudy kazał je wyleczyć na czysto.
- Rozumiem.

Następnie Kurai nachylił się do neczanki i powiedział na ucho:
- Zapraszałaś Moyohiego?
Na te słowa pokręciła przecząco głową, a potem z delikatnym wystraszeniem w głosie powiedziała: - Nie … ale jak idzie …. To ja już pójdę …

- Zostań. - odpowiedział Kurai jeszcze neczance do ucha, po czym odsuwając się, i biorąc butelkę do lewej ręki, (a prawą chowając do kieszeni) spytał na głos : - Co chcesz?

- Ja nie do Ciebie, chociaż nie czekaj … słyszałem, że Rudy ponoć chce abyś na 8:00 przyszedł do Niego. - powiedział Moyoshi, który zdążył podejść.
- Taaa … czytałem wiadomość. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Dobrze, a teraz chce porozmawiać z Riną, a nie z Tobą.

Na te słowa wodna neczanka delikatnie schowała się za Kurai’em i objęła jego prawą rękę którą ten trzyma w kieszeni spodni. Jednocześnie delikatnie chowając twarz w jego przed ramieniu.

- Albo mówisz co chcesz, albo zobacz czy nie ma Cię przy grillu. - powiedział chłodno Kurai.

- Heh … no dobra … - westchnął Moyoshi, a następnie spytał: - Ile wiesz o zeszłej nocy?
- Że mamy dobrze wyposażony lazaret … - odpowiedział chłodno Kurai.

- To fakt, może nie tak jak na Zekeren, ale daje rade. - odpowiedział Moyoshi, a następnie dziwnie nie pewnie dodał: - Nie wiem jak to ując, ale Rina, przepraszam, ale to było srogie przegięcie.
- Nie chciałam … - powiedziała pokornie wodna neczanka, jeszcze bardziej chowając się za ukochanym.
- Co? Nie … - powiedział Moyoshi, a następnie dodał: - Zaraz co ja powiedziałem?
- Powiedzmy, że ująłeś to tak, że mogła uznać, że to Ona z czymś przegięła. - odpowiedział chłodno Kurai.

- Eh … dobra ujmę to inaczej. - westchnął Myoshi, a następnie dodał: - Rina, to ja Ciebie przepraszam, za swoje zachowanie i zdaje sobie sprawę, że przegiąłem.
Na te słowa bardzo zaskoczona wodna neczanka wychyliła się zza ukochanego, a Moyoshi kontynuował: - Nie powinienem, tak hmmm…. Zareagować …
- No spoko … - powiedziała niepewnie Rina.
- Posłuchaj, nie miej mi tego za złe, działałem pod wpływem impulsu. - dalej kontynuował Moyoshi, a po chwili wyciągając prawą dłoń dodał: - Wybaczysz mi i jest ok?
- Taaak. - odpowiedziała po dłuższej chwili niepewnie Rina, wyciągając prawą dłoń.
- A między nami jest ok? - zapytał Moyoshi, również wyciągając dłoń do elektrycznego neczanina.
- Nigdy nie mówiłem, że nie jest. - odpowiedział chłodno Kurai, podając dłoń. W tym momencie Rina tez przestała obejmować jego rękę.
- Czekaj to to wcześniej to była moja nadinterpretacja? - stwierdził Moyoshi, a następnie szybko dodał: - Dobra mniejsza…
Po chwili elektryczny neczanin odstawił pustą butelkę po piwie, obok drugiej pełnej i zamkniętej stojącej nie daleko brzegu, skrzyni.
- O piwo, będziesz je pił? - zapytał Moyoshi.
- Nie. - odpowiedział chłodno Kurai, biorąc ukochaną za rękę. Następnie położył jej dłoń na swoim przedramieniu i razem z nią odszedł w głąb uliczki.

Moyoshi chwile ich poobserwował, a następnie nie wiele myśląc zgarnął butelkę i uradowany wrócił na imprezę.
- Zastanawia mnie coś … - powiedziała pokornie, a jednocześnie z zaciekawieniem, Rina
- Hmm? …
- Jestem wręcz pewna, że tej pełnej butelki nie było jak przyszłam…
- Masz racje nie było jej, ale jak widać pan kapitan był zbyt zajęty przepraszaniem, ze tego nie zauważył.
- Mam przeczucie, że lepiej nie wiedzieć skąd się wzięła.
- Zakładam że to bardzo dobre przeczucie. Swoją drogą, Swoje rzeczy masz już u Was w pokoju?
- Nie … zostawiłam je u Ciebie … zaraz je zabiorę…
- Już mówiłem, że możesz zostać ile chcesz. Nie przeszkadza mi, że tam są i że Ty też tam ze mną pomieszkujesz.
- Dobrze – odpowiedziała Rina z uśmiechem, a po chwili dodała – Jakoś miałam obawę, czy jak zabiorę swoje rzeczy to będę miała gdzie spędzić noc…
- Rozumiem, zakładam, że dowiedziałaś się jaką mocą władza Moyoshi …
- Tak, i dziękuje, że mu nie powiedziałeś, że wiesz…
- Nie musi o tym wiedzieć…
- Przez chwilę się zastanawiałam, czy mu czegoś nie powiedziałeś, że przeprosił …
- Jakbym coś mu powiedział, to musiał by zmienić spodnie…
- Hmm… domyślam się … właśnie słyszałeś o sparingu Kiazu?
- Nie wiele…
- Walczyła z porucznikiem, który włada wodą. - z nutką fascynacji w głosie powiedziała Rina.
- No to miała wyzwanie. Rudy wywiązał się z umowy.
- Zdecydowanie.
- Widziałaś starcie?
- Nie wiele i póki byłam na arenie i robiłam zdjęcia to walczyli jedynie broniami żywiołu bez używania mocy, mimo że ustalili, że będą walczyć i na moce i na broń…
- Kiazu, zapewne nie chciała abyś dostała rikoszetem od jej ataków, które bywają chaotyczne i nieprzewidywalne – odpowiedział chłodno Kurai, a po chwili dodał: - Chociaż nad nimi dobrze panuje to ma szalone pomysły, które sprawdzają się podczas starć, ale kiedy to tylko sparing może przypadkiem trafić w obserwatora.
- Pewnie masz racje
W tym momencie telefon elektrycznego neczanina zawibrował, w kieszeni jego spodni, więc wyjął go z kieszeni, przeczytał wiadomość i po chwili zapytał: - Gdzie jest Twój telefon?
- Jest rozładowany, u mnie w kieszeni. - odpowiedziała spokojnie Rina, wyjmując telefon z kieszeni spódniczki i widząc, że jest padnięty, a następnie spytała: - A co się stało?
- Hachi, pyta czy wiem gdzie jesteś, bo nie widział Cię od dłuższego czasu na imprezie, a Twój telefon nie odpowiada. - odpowiedział chłodno Kurai, po czym dodał: - Odpisałem mu, że jesteś ze mną.
- Dzięki… w sumie nie mówiłam im, że idę a tym bardziej gdzie idę...
- To już wiedzą i więcej nie muszą.
Oboje idą półmrocznymi, i wąskimi uliczkami obozu. Delikatny chłodny wiatr dalej sporadycznie wieje. To bardzo przyjemna i gwieździsta noc. Po dłuższej chwili na swój sposób urokliwego spaceru, praktycznie pod kwaterami oficerskimi, delikatnie speszona i zarumieniona Rina, zatrzymując się powiedziała:

- Kurai...

- Tak? - odparł, również zatrzymując się odwracając się w kierunku wodnej neczanki tak, że mógł spojrzeć w jej wspaniałe, głębokie jak dwa jeziora, żółte oczy.

W tym momencie Rina, z mocno bijącym sercem, ciepłymi dłońmi delikatnie złapała policzki ukochanego, i przyciągnęła jego twarz bliżej do siebie i pocałowała neczanina w usta. Następnie, kiedy wargi kochanków rozdzieliły się to mocno zaczerwieniona neczanka, dalej patrząc ukochanemu głęboko w fioletowo-granatowo-różowe oczy, i trzymając za policzki, delikatnie drżącym, a zarazem pewnym głosem powiedziała:

- Zr …. Zrób ze mną co zechcesz ...



************



Diuna, Kiazu,mająca dodatkowo na sobie koszulę w moro od damskiego munduru, oraz Hachi i Otachi siedzą przy jednym ze stołów i znów coś podjadają. Ognista neczanka pije bardzo zimnie piwo zerówkę, butelka wręcz wygląda jakby była zamrożona.
- Siora skąd masz tak zimnego browca? - zapytał Hachi.
- Amis mi skołował, za to, że ja ogarnęłam koszulę. - odpowiedziała dumnie Kiazu.
- Zazdro. - powiedział Hachi.

- Swoja drogą, dziwne, że nie mamy rozpisanych wart na jutro. - zauważył Otachi.

- Rudy, chce rano widzieć się z Kurai’em, czuje misje nosem. - dodał Hachi.
- E tam pewnie chce obgadać sprawę leży smoków. A my po prostu mamy wolne. - dopowiedziała Diuna.

- Jakby pomyśleć to obie sprawy prawdopodobne, jedyne to to wolne nie pasuje. - powiedziała Kiazu.
- No nie? Rudy nie daje 2 dni wolnego. - zauważył Hachi.
- Rina miała warte na kuchni, teraz tez jakąś pewnie ma, bo nie siedzi z nami, więc jakieś warty były - powiedziała Diuna

- Siora u Rudego tak to chyba nie działa. - stwierdził Hachi.

- Dobra, dobra … - odparła Diuna.
- Nie siedzi z nami, bo możliwe, że poszła po drugą koszulę, skoro ja pożyczyłam jej koszulę tą co nosiła. Niestety nie odpowiada na SMS - wtrąciła Kiazu, a następnie dodała: - Jak mnie obskoczyli i były burdy, tak na nią totalnie nikt nie zwracał uwagi.

- Ona ma skilla w tym. - stwierdził Otachi, a następnie dodał: - Podejrzewam, że jest gdzieś z Kurai’em.

- Tak jest, pisał mi, że jest z nim, więc nie ma się totalnie co o nią martwić. - dodał Hachi.

- Ja tam się o nią nie martwię. - odpowiedziała Diuna, wzruszając ramionami.
- Swoją drogą proponuje iść spać tak aby się wyspać bo, jak jutro pójdziemy padnięci na misje to nam się dostanie. - powiedział Otachi.
- Popieram Bro, bo to coś podejrzane jest. - dodał Hachi, a następnie dodał: - Zajebiście by było jakbyśmy dostali Tytany i jechalibyśmy po materiały do budowy leży.
- Ja w sumie wolałabym jakąś akcje! - dodała entuzjastycznie Kiazu.
- A ja mam nadzieje, że każde z Was się myli. - dopowiedziała Diuna, a następnie dodała: - Ta nasza misja ze smokami to jakaś totalna porażka.
- Czemu? Za dużo roboty? - zainteresował się Hachi.
- Tak, dokładnie. Narobiliśmy się jak nie wiem, a ostatecznie nie uwolniliśmy wszystkich, musiały elitarne jednostki nam pomagać, i na te chwile nie mamy żadnego smoka. Daliśmy ciała. - odpowiedziała Diuna.
- Ja tam myślę, że świetnie się spisaliśmy, chociaż zawsze mogłoby być lepiej. - odpowiedział Hachi.
- Ktoś z nas dużo zainwestował w szczęście, bo żyjemy, wiec nie było tak źle. - dodał Otachi, a po chwili dopowiedział:- A walka z Qi’ra była zarąbista, koleś też walczy dwoma ostrzami.
- Co Ty dajesz? Zajebisty mini boss. - dopowiedział entuzjastycznie Hachi.
- No jakby liczyć ze Darkaril i Hei’an to bossowie, to tak Qi’ra to zajebisty mini boss, chociaż aspirował nawet na bosa. - odpowiedział Otachi.
- Właśnie! Faktycznie nie tylko ja miałam epickie starcie! - dodała Kiazu.
- Tobie typ złamał nadgarstek. - wtrąciła Diuna.
- A mi prawie wyciął flaki, i co z tego? - odparł Otachi.
- Każdy mocny przeciwnik zostawia obrażenia. - stwierdziła Kiazu.
- No zrobić bossa na „no hit” to ciężka sprawa wymagająca wielu podejść, a my często mamy tylko jedno podejście. - dodał Hachi.
- Dobra w sumie racja. - powiedziała Diuna.
- Szczerze to chętnie zawalczył bym z Qi’ra jeszcze raz! - powiedział entuzjastycznie Otachi.
- Nooo, ja z Hei’an również. - dodała równie entuzjastycznie Kiazu.

- Z tym bossem to myślę, że prędzej czy później będzie runda druga. - dodał Hachi.
- I Zajebiście! - powiedziała radośnie Kiazu.


************



Późna gwieździsta noc, jest już posprzątane po grillu i nocnej imprezie. Moyoshi i Amis chodzą z listami po obozie i odhaczają kolejne punkty.
- Butelki sprzątnięte, grille są chowane na zaplecze kuchni… wydaje mi się, ze wszystko już sprzątnięte i dopilnowane. - powiedział Moyoshi.
- Prócz tego, że wyszło parę słabego piwa więcej niż powinno, nawet zakładając, że cały obóz pił, ale uznajmy to w granicach normy którą zakładaliśmy oraz chwilowych burd związanych z moją Kiazu i Jej powabnym ciałem, oraz, że 2 osoby spóźniły się na wartę, to poszło Nam nie źle i raczej jutro bury nie dostaniemy. - odpowiedział Amis.

- Ci dwaj to się klasycznie spóźniają. A dzisiaj spóźnili się tylko kwadrans, to jak na nich to duży sukces.
- Masz rację, ale i tak trzeba coś z nimi w końcu zrobić.

- Usuwamy jakieś nagrania z nocy?
- Duża część kamer, i tak została wyłączona, ze względu na grilla, jakby to doszło do królowej to by chyba Rudemu urwała jaja…

- Oj nie tylko jemu… Ona totalnie nie jest za integracją żołnierzy…
- Właśnie, a to co zostało to głównie punkty wart i część obozu z dala od imprezy i muzyki. Zapewne rano Rudy zadecytuje co z nimi zrobić i które mogą zostać.
- Z tego co widziałem w większości jak byłem w centrum dowodzenia to były ok, tam na dwóch czy trzech pojawiają się ludzie z piwem spacerujący z nimi do kwater.

- Pewnie trzeba będzie je przejrzeć razem z Rudym.
- Może będzie miał dobry dzień i zleci to porucznikom.
- To ja już wole przygotować chipsy i popkorn i zaklepać parę godzin wolnego, niż liczyć, że Rudy będzie miał dobry dzień… - odpowiedział Amis zamykając swoją listę.
- Racja, punkt dla Ciebie.



piątek, 2 sierpnia 2024

EPIZOD 262

 

Przygotowania i sparing


Jest już późna pora obiadowa, jednak generał nie ma czasu iść na stołówkę coś zjeść. Jest obładowany papierkową robotą a na parapecie znajdują się opakowanie na wynos z jedzeniem. Po dłuższej chwili oficer jednak postanowił jednak zrobić sobie przerwę w pracy. Rudy podszedł do okna wziął jedzenie, a następnie z powrotem usiadł przy biurku. Kiedy generał otworzył pudełko to zobaczył dwie przegródki w jednej był jakiś smażony ryż z warzywami i mięsem a w drugiej jakaś czarna mieszanka z czymś żółto białym.
- No nie wierze… - stwierdził Generał, a następnie spróbował czarnej mieszanki i powiedział: - Zajebista, dawno nie jadłem tak dobrej smażonej kaszanki z ananasem. Wywiązała się. Zaskakujące, że pamiętała, że to uwielbiam.

Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Generał przewrócił oczami, popił kęsa jedzenia i stanowczo powiedział:
- Wejść.
W tym momencie do pomieszczenia wszedł wojskowy ubrany w jeansy, czarny T-shirt oraz koszule w moro z podwiniętymi rękawami. Ma on biało srebrne włosy, fioletowo-różowo-granatowe oczy oraz złoty kolczyk w lewym uchu.
- Kurai, nie wiem czy dobrze Cię widzieć czy nie. - odpowiedział generał, a następnie dodał: - Dobra właź.

Na te słowa elektryczny neczanin wszedł do gabinetu, zamknął za sobą drzwi oraz usiadł na krześle.
- Jadłeś już obiad? - zapytał Rudy.

- Nie jeszcze, nie. - odpowiedział chłodno Kurai.
Generał wziął łączność, przełknął kolejny kęs i powiedział: - Moyoshi, podrzuć jeszcze jedna porcje obiadu.
- Tak jest. - odpowiedział kapitał przez łączność.

Nie minęła nawet dłuższa chwila, a do pomieszczenia rozległo się kolejne pukanie do drzwi.
- Wejść. - powiedział generał.
Na te słowa do w pomieszczenia wszedł kapitan o blond włosach w pełnym mundurze.
- Daj mu tę porcje i wyjdź. - powiedział chłodno generał, a następnie wziął kolejny kęs jedzenia.

Kapitanowie bez słowa zmierzyli się wzrokiem, bez agresji bez niczego, po prostu spojrzeli sobie w oczy. I jak Moyoshi nie wytrzymał tego spojrzenia, przeszły go zimne ciarki i szybko wzrok skierował gdzie indziej, tak Kurai chłodno i bez emocjonalnie wytrzymał to spojrzenie.
- Coś nie tak? - zainteresował się generał.
- Nie, wszystko jest w jak najlepszym porządku. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Jest okey, nic się nie dzieje. - dodał Moyoshi, a następnie dopowiedział: - On po prostu ma straszne spojrzenie, którego nie lubię nawet jak jest bez emocji.
- Hmm… - Zamyślił się generał, uważnie obserwując obu oficerów, a następnie powiedział: - Ujmę to tak, coś mi nie pasuje ale nie wiem co więc uznajmy, że to oleje i uznam że to lodowatość Kurai’a, ale uprzedzam, że moi oficerowie mają się dogadywać.
- Tak jest. - odpowiedzieli zgodnie kapitanowie.
Następnie Moyoshi wręczył opakowanie z jedzeniem drugiemu kapitanowi i bez słowa wyszedł z pomieszczenia.
- Dobra Zajadaj. - powiedział generał.

Kurai otworzył pudełko z jedzeniem, jego również jest podzielone na dwa i ma ten sam miks jedzenia co porcja generała.
- A tak uznali, że to ma być dla mnie, to ciemne to smażona kaszanka z ananasem, nie musisz jeść i nie oceniaj, ja lubię … - dodał Rudy widząc porcję jaka dotarła do gabinetu.
- Nie mam zamiaru, jedzenie to jedzenie. Ale domyślam się kto jest na kuchni. - odpowiedział chłodno Kurai, po czym wziął kęs jadzenia.
- Kolejny, co pamięta za dużo … dobra mniejsza jakie informacje masz dla mnie?
- Uwolniliśmy koło połowy smoków, i każdy z nich się do nas przyłączy kiedy tylko zbudujemy leża smoków.
- To świetne wieści, tylko trzeba będzie pogadać z Zekeren aby zleciło budowę leży, podejrzewam, że nikt inny nie zrobi ich prawidłowo.
- Jest duża szansa na to.
- Bez jeźdźców przydadzą się na coś?
- Owszem, mogą być potężnym wsparciem.
- Dobrze, bardzo dobrze. - odpowiedział Rudy, następnie popił i dodał: - Jaka jest szansa, że przeciwnicy wiedzą o Zekeren?
- Minimalna albo zerowa.
- To, że łączność „siadła” to jedno, ale tam było dwóch typów z tego jeden przechwycił naszą łączność.
- Tak, ale ten nie żyje, a drugi był za daleko, podejrzewam, że nie mieli własnej łączności… więc jest bardzo duża szansa, że nadal nie wiedzą o Zekeren.
- Dobrze, aha nie dostałem jeszcze od Ciebie raportu z akcji więc zaznaczam, nie poinformowałem w swoim raporcie o tym, że łączność została przejęta, ani o siniakach i pogryzieniach Riny, więc bądź łaskaw mieć wspólna wersje z moją. Lekarz również napisał tylko o oparzeniach.
- Rozumiem.
- Oby Książę Nas nie wkopał bo będzie przejebane.
- Wątpię aby powiedział i doniósł.
- Dobrze, Królowa nie musi o tym wiedzieć, mimo że to dość spore uchybienie, ale nie chce aby Wasz oddział został rozwiązany albo aby Rina miała jakieś konsekwencje z wymysłu Królowej. Jednak na przyszłość, postarajcie się aby to się nie powtórzyło. Nawet jak zadbasz o to aby nie było dowodów. Rozumiemy się?
- Tak.

- Jednocześnie mimo nie typowego działania i wielu dziwnych sytuacji to jesteście świetnym oddziałem i bardzo dobrze się spisujecie. I wypełniacie rozkazy, nawet jak na to nie wygląda. Co za tym idzie cenię sobie Wasz oddział.
- Przekaże pochwałę.
- Ty też powinieneś ich pochwalić. Odwaliliście kawał dobrej roboty. To rozkaz.
- Tak jest. - odpowiedział chłodno i twardo Kurai.
- Co do lekarza, Pan Ruba Blush, to jest lekarz co leczył wczoraj Rinę, uznał, że obnażenia Riny wynikały z gwałtu i że któreś z Was notorycznie robi jej krzywdę. Przekonałem go, że trafiliście na świra na polu walki ALE zaznaczył, że będzie obserwował Wasz oddział. Co za tym idzie, lepiej aby nie miała podobnych obrażeń w najbliższym czasie, bo obszerny raport dojdzie nie tylko do królowej.
- Zrozumiałem.
- A właśnie, dzisiaj wieczorem odbędzie się grill na podniesienie morale, będzie jakieś niskoprocentowe alko, muzyka, dobre mięsiwo itd. Jak napiszesz raport możesz albo pomoc chłopakom w organizacji i przygotowaniach albo się w to nie mieszać. W międzyczasie odbywają się też warty a obóz normalnie działa. - powiedział Rudy.
Obaj oficerowie, podczas rozmowy cały czas podjadali, ciepły i apetyczny obiad, który stosunkowo szybko zjedli. Następnie odłożyli na bok puste opakowania.
- Widzę, że smakowało. - zauważył Rudy.
- Już mówiłem, jedzenie to jedzenie. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Tak, tak … Dobrze to teraz powiedz mi ...


************



Spora sala treningowa w której stoi Kiazu, ubrana w krótkie czerwone spodenki oraz czarny top. Dodatkowo włosy ma spięte w kucyka, a jej złoty wisiorek serca jest na czarnej aksamitnej obroży.

Po dłuższej chwili do pomieszczenia wszedł mężczyzna na oko koło 25-27 lat, ma on krótkie poszarpane włosy w kolorze tęczy. Dodatkowo ma On różowe oczy, oraz masę małych metalowych kolczyków w uszach, jak i jeden w dolnej wardze. Jest wyższy od Kiazu, ma jakieś 190 cm wzrostu. Ubrany jest On w czarny T-shirt oraz zielone krótkie spodenki. Spod prawego rękawa wystaje mu czarny tatuaż smoka.
- Ty jesteś Kiazu? - spytał przybysz.

- Tak, hmmm... fajny kolczyk w języku. - zauważyła Kiazu.
- Dzięki. - odpowiedział przybysz wystawiając język i chwaląc się kolczykiem.
- Sztos, a Ty to? - odpowiedziała Kiazu wyciągając prawą dłoń.
- Taakat. - odpowiedział przybysz, również podając prawą dłoń, a następnie dodał: - Kapitan mówił, że szukasz silnego przeciwnika do sparingu.

- Taaak i mam nadzieje, że się nie zawiodę.
- Zadbam o to i ze mną łatwo nie będzie. - odpowiedział pewnie Taakat uśmiechając się.
- Zobaczymy. - odpowiedziała Kiazu.
W tym momencie do pomieszczenia weszła speszona dziewczyna o fioletowo różowych włosach, specionych w warkocza, w którego wpleciony jest nieśmiertelnik i cudownych żółtych oczach. Ubrana jest w pełny kobiecy neczański mundur. Ma na sobie carne leginsy tak zwane rybaczki, krótką spódniczkę w moro, oraz czarny top oraz odpiętą koszulę moro z krótkim rękawem. Przybyszka trzyma w ręku aparat oraz torbę z dwoma butelkami z wodą.
- Hej, sala zajęta. - powiedział Taakat.
- Spokojnie, Ona przyszła do mnie. - odpowiedziała Kiazu, a następnie z uśmiechem dodała: - Ciesze się, że przyszłaś
- Nie ma problemu. - odpowiedziała Rina z uśmiechem.
- Taakat, to Rina. - powiedziała Kiazu, w międzyczasie Taakat podał dłoń wodnej neczance, a Kiazu kontynuowała: - Porobi nam parę zdjęć ze starcia, co Ty na to?
- Jak dla mnie zajebiście, ale chce ich kopie. - odpowiedział neczanin.
- To da się zrobić. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
- Tak, tak jak najbardziej. - dodała Rina.
- To zapraszamy… - powiedział Taakat, a następnie do zapytał: - Kiazu, wolisz sparing z mocami czy broniami żywiołu i mocami?
- Jak już mamy się bawić to idziemy na całość. - odpowiedziała Kiazu.
- Też tak myślę. - odpowiedział Taakat, a następnie w prawym ręku przywołał swoją złotą broń żywiołu.
Z wyglądu na pierwszy rzut oka przypomina trochę dziwny młotek, z jednej strony broń ma głowicę od buzdygana, a z drugiej strony jest ostry zakrzywiony kolec. Jest On bardzo długim ostrzem, które na swój sposób przypomina swym wyglądem mocny ptasi dziób.
- Łał, co to jest? - zainteresowała się Kiazu.
- To nadziak, chociaż mój jeden podwładny w oddziale, nazywa go „obuszkiem” – odpowiedział Taakat.
- Podwładny? Czekaj … Czyli jesteś porucznikiem. - zaintrygowała się Kiazu.
- Dokładnie, nie chciałem mówić abyś nie dawała mi forów. - odpowiedział oficer.
- Spokojnie, nie dam… nie będziesz miał taryfy ulgowej, kto jak kto ale ja nie boje się skopać dupy oficerowi. - powiedziała Kiazu.
- Na to liczę. - odpowiedział porucznik szerząc kły, a następnie dodał: - Dobra pokaż swoją broń i jedziemy.

W tym momencie Rina stanęła z boku sali aby mieć dobry widok na starcie, a Kiazu przywołała swoją złota halabardę o podwójnym ostrzu i od razu zaatakowała przeciwnika od góry. Taakat, nawet nie ruszył się z miejsca, tylko osłonił się ostrzem od swojej broni, a następnie powiedział z uśmiechem:
- No to będzie ciekawie.



************



W obozie panuje harmider, jedni coś noszą, inni coś przestają, a jeszcze inni rozstawiają wielkie grille i stoły na głównym placu obozu. Dwaj kapitanowie stoją z listami na placu, tym samym pilnują i dbają aby obóz był przygotowany na wieczornego grilla.

- Myślałem, że pójdziesz na sparing z Kiazu. - stwierdził Moyoshi obserwując teren, a następnie głośno dodał: - EJ! Chłopaki te skrzynki odstawcie tam po drugiej stronie.
- Tak jest! - rozległ się głos w tle.

- Mam robotę, zresztą Ty też, której jak nie dopilnujemy to czyszczenie latryn będzie naszym marzeniem. - odpowiedział w końcu Amis.

- Punkt dla Ciebie, kogo Jej znalazłeś? - zapytał Moyoshi.
- Zgadnij. Zawężę Ci krąg poszukiwanych, koleś jest oficerem.
- Hmm… Generał i wszyscy trzej kapitanowie odpadają, więc zostają porucznicy.
- Dobry trop. - odpowiedział Amis na następnie dodał: - Ostrożnie tam z tymi skrzynkami.
- Tak jest. - dało usłyszeć się gdzieś w tle.

- Hmm… może Ahayn?
- Jest zajebiście wkurwiający, ale z moją Kiazu nie miałby szans. Chociaż chętnie bym zobaczył jak wyciera nim podłogę. - odpowiedział u kąśliwie Amis z wrednym uśmiechem.
- Na tą walkę przyniósł bym popcorn…
- A ja bym nagrał i puszczał bym to na świetlicy przy każdej okazji...

- Heheh … Hmmm… to nie wymyślę kogo tam Jej załatwiłeś….
- Taakat.
- Serio? Przecież On …
- Wiem, wiem, ale skurczybyk potrafi nieźle walczyć… i nie pieści się w „tańcu”.
- Tak tego mu nie można odmówić.
- Chciała wyzwanie to ma.
- Zdecydowanie. Chciałbym to zobaczyć.
- Będą zdjęcia, o ile Taakat się zgodzi.
- Skąd wiesz?
- Widziałem, jak moja Kiazu prosiła Rinę, aby porobiła jej trochę zdjęć na starciu.
- No to, chętnie je obejrzę.
- Zdecydowanie ja też. - powiedział Amis, a po chwili dodał: - A pro po Stary, słyszałem, że przegięliście.
- Nie wierze, Rina poskarżyła się Tobie? Jaką wersje słyszałeś?
- Nie musiała, zresztą mam wrażenie, że mnie unika…. Mniejsza, to Twoja dziewczyna chciała abym coś wymyślił, a o tym opowiada w taki sposób, że to Rina, powinna płaszczyć się przed Wami i błagać o wybaczenie bo wróciła do SWOJEGO POKOJU – odpowiedział Amis patrząc przenikliwym wzrokiem na kolegę.
- Ja piernicze. Nie sądziłem, że aż tak...- powiedział Moyoshi robiąc klasycznego facepalma i przykrywając oczy powiedział: - Diuna mocno przesadza, bo uważa to za zabawne, że Ona jej się nie postawi i że może sobie pozwolić na wszystko. I przy okazji testuje jak bardzo może się posunąć, mając chłopaka Kapitana.
- Stary, Ona może i się nie obroni, ale dobrze wiesz, że moja Kiazu, Hachi, Otachi czy Kurai już tak i coś mi się wydaje, że nie pozwolą jej skrzywdzić… i z tego co słyszałem to już Hachi i Otachi, porozmawiali z Diuną, i ta jest ogarnięta.

- I dobrze, ja potem pogadam z Riną, i to za nim to Kurai będzie chciał pogadać ze mną.
- Dobry pomysł… i z tą swoją też pogadaj...
- Tak, tak … Myślisz, że Kurai już wie?
- Myślę, że byś to doskonale wiedział, że już wie …
- Punkt dla Ciebie …
- A jaka jest Twoja wersja? - zainteresował się Amis.
- W dużym skrócie, weszła kazałem jej wyjść, zobaczyła to i owo, nie wyszła, razem z Diuną uderzyliśmy ją mocami i zatrzasnęliśmy drzwi.
- Nie pasuje mi w tej historii, ze nie chciała wyjść.
- Może i chciała, wszystko zadziało się za szybko i pod wpływem nerwów.
- Tak, tak … jednak uważam, że przegięcie było po Waszej stronie a nie Jej…
- Taaa… powiedz mi coś czego nie wiem …



************



Książę Zekeren zasiada w jednej ze swoich komnat, a konkretnie w komnacie nad areną do walk smoków. Władca siedzi bardzo luźno na kanapie i zajadając popcorn ogląda jakiś film czy serial. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi. Volaure zapałzował to co ogląda i powiedział:
- Wejść.
W tym momencie do pomieszczenia wszedł Skauti z dwoma paczkami chipsów i colą, pytając:
- Mogę dołączyć?
- Jasne, mam jeszcze czas na dwa może trzy odcinki. - odpowiedział książę, a następnie dodał: - Oho, widzę paprykowe, czyżby przekupstwo abym też znalazł czas na pogaduszki?
- Trochę, ale chciałbym też po prostu z Tobą posiedzieć przy serialu.
- Dobra to co chcesz? - zainteresował się Volaure.
- Widziałem, przepustkę Kurai’a i Ona jest trzy krotnie podbita przez Ciebie…
- Owszem jest, może jeszcze z jedna taka chodzi, a co?
- No to jak 2 ostanie podpisy rozumiem to jakim cudem mogłeś dawać przepustki nie będąc oficerem? - zapytał Skauti siadając na kanapie.
- To proste, mógłbym być np. Adiutantem Dossaka, ale osobiście nim nie byłem. Powiedzmy, że zasłużyłem na taki przywilej dawania przepustek i na te wydane prze zemnie początkowo nie zwracał uwagi a potem dał oficjalne przyzwolenie.
- Rozumiem, a czemu są podpisane samym imieniem?
- Ponieważ oficjalnie nie mam nazwiska. Rodząc się na Zekeren w tamtych czasach dobrze, że dostałem imię.
- Jak opowiadacie o czasach z panowania Księcia Dossaka to często jestem przerażony i w głowie mi się nie mieści co tam się działo. - odpowiedział Skauti.
- Skauti, nasze opowieści są bardzo okrojone i nie pokazują całego obrazu. Nasze opowieści spokojnie można pomnożyć przez 1k i dalej będzie można uznać je ze nie przedstawiają całej prawdy. Ciesz się, że to nie On rządzi Zekeren.
- Tak, z tego się bardzo ciesze … hmm… w sumie nigdy mi nie mówiłeś co się stało z Dossakiem?
- Mogę zapalić?
- Tak, tak jak najbardziej….
- Zmarł na chorobę zwaną sztyletem. - odpowiedział jak gdyby nigdy nic Volaure przypalając papierosa.

- A… Aha … - odpowiedział Skauti z dużymi przerażonymi oczami.
- No co?
- Nie nic, przeraża mnie ta Twoja strona, która u Kurai’a również występuje.
- Osobiście mnie nie musisz się obawiać, o swoich ludzi dbam.

- To już zauważyłem, ale jesteś typem którego zdecydowanie się nie zdradza, albo chce się mieć za wroga…
- Tu się zgodzę, to co oglądamy czy jeszcze coś?
- Z kim z oddziału ChiZ02 spałeś albo całowałeś się?
- Oho, za takie glębokie pytania to stawiasz mi piwo. - powiedział z uśmiechem Volaure.
- Dobra, to z kim?
- Kiazu czasem sypiam i całuje, a tak to z Diuna, i w sumie z Kurai’em i powiedzmy Riną…
- Że co? Diuną? Riną? Wooow…no w Rinę to ciężko uwierzyć…
- Z Diuna raz bo była zazdrosna o Kiazu, a z Riną, to długa historia, ale prawie zeszła tutaj na tej kanapie. Wybór był jeden albo pocałunek życia, albo pozwolić jej umrzeć … Jak się domyślasz bez zawahania wybrałem to pierwsze, a Ona była w takim stanie, że tego nie pamięta.
- Srogo … więc ciężko to zaliczyć … Hmm… które pocałunki były przyjemniejsze te ze mną czy z Twoim Bratem?
- Skauti …
- Zrozumiem, jak z Nim spokojnie … - odpowiedział uspokajająco Skauti.
- Nie o to chodzi, po pierwsze to dodatkowe piwo i przysługa, a po drugie dla kogo przyjemniejsze dla mnie czy dla osoby wymienionej? Jeśli to drugie to przyjemniej masz zdecydowanie Ty. - odpowiedział spokojnie książę, a następnie głęboko zaciągnął się, wypuścił dym i dość chłodno dodał: - Posłuchaj z nim całuję się tylko i wyłącznie z mojej inicjatywy ALE w sytuacjach jak jestem na wielkim głodzie i wysysam z Niego energie, a czasem i nie tylko energie. Dochodzi nawet do wsysania energii życiowej. A to ostanie uwierz mi że boli. Powiedzmy, że „przyzwala” mi na to w tylko bardzo kryzysowych sytuacjach i każda inna osoba już dawno by mnie za to znienawidziła albo zabiła.
- Ajć …dość okrutne… to czemu to robisz i to jeszcze Bratu?
- To skomplikowane, ale bo wiem, że mogę sobie na to pozwolić. Tym w bardzo kryzysowych sytuacjach nie przekraczam jasno wyznaczonych granic po których zabił by mnie. Zresztą doskonale wiem, że nikomu innemu by na to nie pozwolił. A i tak prze de mną też potrafi się bronić i jest wyzwaniem. Na szczęście nie robię tego często i jest to mega totalna ostateczność.
- Rozumiem, brzmi to tak, że nie chciałbym … a nawet ciarki mnie aż przeszły …
- Domyślam się. Tego raczej nikt by nie chciał. Hmm… Masz też inny charakter co za tym idzie w Twoim wypadku nie mamy starć charakterów i stanowczości, a z bratem to często jest walka w różnych kwestiach. - odpowiedział spokojnie Volaure, a następnie dodał: - Tego nie da się porównać z nikim innym i żadną inna relacją. To dość mocno szczególna relacja, i żeby nie było zawsze uważam aby go nie zabić i zawsze opiekuje się nim aby doszedł do siebie. Ale jest moją totalna ostatecznością, na którą nikt inny by „przyzwolił”.
- Więc to tak wygląda … myślałem, że możesz kiedy chcesz i że Jemu to nie przeszkadza, tak jak ze mną… i ze to fajna zabawa …
- Oj przeszkadza i to bardzo, ale mówię jest wstanie to „z tolerować” bo wie ze jest ostatecznością i że tego nie nadużywam. Oraz wie, ze jakby sytuacja by mnie do tego nie zmusiła to nie robiłbym tego...
- Rozumiem, a to na powitanie?
- Co ze chce mu skraść całusa?
- Yhy …
- To tylko nie winna zabawa można też powiedzieć, że droczenie się, ale ja doskonale wiem ze mi nie pozwoli, a On doskonale wie, że tego nie zrobię. Zazdrosny?
- Nie, no może trochę … a sumie sympatyczna zabawa…
- A no jest i nie przekracza granic…
- Volaure, powiedz szczerze … czy dla Niego zrobiłbyś to o co nie wolno mi pytać?
- Zdecydowanie. Jest bardzo wysoko na mojej liście priorytetów. I powiem Ci szczerze, raz i drugi zrobiłem oraz ostatnio, nie wiele brakowało, ale postawiłem na zaufanie, że da radę i dobrze na tym wyszliśmy. Ale w razie potrzeby dla Niego zawsze ruszę dupę. I w miarę swoich możliwości zawsze zadbam zarówno o Niego, jak o Aniołka i jej rodzeństwo, jak i o Ciebie…
- Łał … - powiedział Skautti, któremu aż się zaświeciły oczy.
- To co serial?
- Serial.
Na te słowa Volaure puścił dalej, zatrzymany odcinek.

************



Starcie sparingowe między Kiazu a Taakat dalej trwa. Oboje cały czas idą na całego, mimo że walczą na bronie i jeszcze, żadne nie użyło mocy. Ostrza co chwila się krzyżują wydając przy tym charakterystyczny i przenikliwy dźwięk. Oboje są szybcy i stanowczy w tym co robią. Widać również po nich, że starcie już trwa jakiś czas. Tymczasem stojąca z boku Rina zrobiła im wiele dobrych zdjęć. Po chwili po kolejnym skrzyżowaniu ostrzy Taakat odskoczył i powiedział:
- Twoja koleżanka wygląda jakby coś od Nas chciała.
Na te słowa Kiazu zaprzestała ataku i spojrzała na siostrę stojącą nie daleko drzwi, a następnie powiedziała:
- Chcesz już iść?
- Tak, mam porobić trochę zdjęć w obozie z przygotowań do grilla jak i samego grilla… Generał prosił. - odpowiedziała pokornie Rina.
- Luz – odpowiedziała Kiazu, a następnie dodała: - Mam nadzieje ze udało Ci się zrobić jakieś fajne zdjęcie.
- Myślę, że mam parę fajnych zdjęć. Aha zostawiam Wam wodę przy wejściu. - odpowiedziała z uśmiechem Rina, a następnie powiedziała: - Do zobaczenia.
- Dzięx, Narka – odpowiedział Taakat
Po tych słowach wodna neczanka wyszła z sali treningowej, a Taakat powiedział:
- Skoro nie mamy już widowni, to czas pójść na całość.
- Ona by nie przeszkadzała w starciu przy użyciu mocy.
- Być może, jednak jako wojskowy a tym bardziej jako oficer, nie mogłem narażać innego wojskowego bez potrzeby. A walka na moce jest nieprzewidywalna, nawet jak się nad nią panuje i nawet jakby każde z Nas miało dobry refleks - odpowiedział Taakat, a po chwili dodał: - Zresztą Ty też nie używałaś mocy, więc też nie chciałaś aby rykoszetem dostała z mocy.
- Jestem ostatnią osobą na świecie która Jej zrobi krzywdę. Zabawny się więc. - odpowiedziała Kiazu podpalając siebie i broń.
- Oooo płomyczek jak cudownie. - odpowiedział Taakat, który w tym momencie otoczył się wspaniałym wodny wężem.
- Woda, no proszę tego się nie spodziewałam … - odpowiedziała Kiazu, a po chwili dodała: - Jednak to nie przekreśla mojej wygranej.
- Owszem nie przekreśla, doskonale wiem, że walki są nieprzewidywalne i liczy się coś więcej niż tylko rodzaj mocy. A na wynik starcia ma wpływ ogrom czynników.
- Oficer z pola walki jak widzę. Z każdą chwilą robi się coraz lepiej. - pochwaliła Kiazu z uśmiechem.
W tym momencie z paszczy wielkiego wodnego węża wystrzeliło kilka wodnych pocisków. Kiazu od części odskoczyła a przed sporą częścią osłoniła się swoimi ognistymi świetlikami, które doskonale niwelowały atak przeciwnika. Następnie ognista neczanka ruszyła z impetem na przeciwnika i wkrótce ich ostrza ponownie się skrzyżowały.



************



Późnym popołudniem, kiedy ostanie promienie słońca jeszcze padają na neczanki obóz Hachi i Otachi noszą skrzynki i robią z nich siedziska przy stolach ustawionych w U. Stawiają dwie- trzy skrzynki i na nich kładą długą grubą deskę i potem znów skrzynki. Wraz z nimi robi to jeszcze kilku innych wojskowych. Po środku dużego placu znajduje się ogromny grill który jest już rozpalony i się grzeje. Przygotowania do Grilla idą pełną parą, a dwaj kapitanowie nadal stoją z listami i wszystkiego pilnują.
- Gadałeś już? - Spytał Amis.
- Tak z Diuna tak… powiedziałem, że przegięła i powiedziała mi, że nie będzie rozpowiadać głupot, chociaż myślała, że będzie miała jakieś przywileje z racji tego, że była „pokrzywdzona”. A i nie będzie rozpowiadać o niektórych rzeczach na prawo i lewo, bo mogą być mocne konsekwencje…jak dojdą do niewłaściwych uszu - odpowiedział Moyoshi.
- Dobrze, może się ogarnie …. Niech zgadnę zagoniłeś ją do roboty?
- Ogarnia z innymi dziewczynami oświetlenie oraz nakrycie do stołów.
- Dobrze Jej to zrobi.
- W nocy udobrucham, ale tym razem u mnie.
- Mądra decyzja. - odpowiedział pochlebnie Amis, a następnie dodał: - Dobra jak stoimy z przygotowaniami?
- Hmm… mięsiwa zamarynowane i czekają już tylko aż grill się rozgrzeje, sałatki, warzywa, napoje i inne rzeczy już gotowe, stoły kończą rozstawiać. Myślę, że nie długo będzie można zaczynać.

- Świetnie, proponuje, że zaczniemy jak będą gotowe pierwsze partie mięsiwa.
- Brzmi nie źle.
- Ludzie, będą się wymieniać więc trzeba będzie mocno pilnować nisko procentowego alko, no chyba ze zgarniemy je dla siebie i wybranych.
- Zobaczymy, bo przyznam, że też chce odpocząć a nie tylko pilnować całej akcji.
- Dokładnie o tym mówię.


************



Kiazu klęczy, oparta o swoją broń żywiołu, w sali treningowej i bardzo mocno dyszy, jest spocona i widać po niej zmęczenie. Na wprost niej kuca równie mocno zmęczony Taakat, który również opiera się o broń.
- Dobra, ja zaproponuję. - powiedział Taakat dysząc, a następnie dodał: - Remis, i zabukujesz dla mnie trochę czasu na grillu.
- Dobra, ale dodatkowo zatańczysz ze mną. - odpowiedziała Kiazu również dysząc.
- Umowa stoi. - odpowiedział Taakat z uśmiechem.
Po tych słowach oboje zniwelowali swoją broń żywiołu, a następnie Kiazu usiadła na ziemi, a Taakat wstał i wziął dwie butelki wody, które stały koło wejścia do sali. Po chwili jedną wręczył Kiazu, a drugą otworzył:
- Dzięki, tego mi trzeba. - odpowiedziała Kiazu, a następnie łapczywie wypiła cała pół litrową butelkę, wręcz jednym haustem.
- Mi również, pokonanie Ciebie jest dużym wyzwaniem, nawet posiadając moc dającą przewagę. Dobra wojowniczka z Ciebie - pochwalił Taakat, a następnie dodał: - Zapewne Twój oficer dowodzący jest z Ciebie dumny.
- Tak, chociaż tego „nie powie” ale nie raz dał mi do zrozumienia, że jest ze mnie dumny. - odparła Kiazu, a następnie dopowiedziała: - Też jesteś wymagającym przeciwnikiem, nawet bardzo. Musiałam uważać i nie działać tylko siłą ale też sprytem.
- Dzięki, lata praktyki i szkolenie wojskowe między innymi pod okiem samego Generała. A On uwierz mi nie pieści się z ludźmi. - odpowiedział Taakat, który też już wypił swoją wodę.
- Takie treningi lubię najbardziej.

- Ja też. Dobra sio pod prysznic i widzimy się na grillu. - powiedział oficer podając neczance dłoń i pomagając wstać.
- Dobra. - odpowiedziała neczanka, również podając dłoń i podnosząc się z ziemi.

- Zadowolona z starcia?
- Zdecydowanie, było lepsze niż myślałam, że dostanę.
- Miło to słyszeć.

Po tych słowach walczący zabrali wszystkie swoje rzeczy i wyszli z sali treningowej.