środa, 15 stycznia 2025

EPIZOD 269

 

Ładowanie baterii



Wędrówka oddziału miła dość spokojnie i po narzuceniu szybkiego tępa marszu, oraz zmienieniu trasy na szybszą, wczesnym popołudniem dotarli do brukowanej ścieżki, a wkrótce dodarli pod dużą bramę, rozległego podwórza. W oddali widać duży, dwupiętrowy, jasno brązowy, drewniany dom z czerwonym dachem i okiennicami oraz czarnymi oknami balkonami i schodami. Wokół niego jest wiele drzew wypełnionych przeróżnymi owocami. Wszystko jest oświetlone bystrymi promieniami słońca, które sprawiają, że ten dom i podwórze wyglądają bardzo magicznie i majestatycznie.
- Też macie wrażenie, że już tutaj byliśmy? - Zapytał nagle Otachi.
W tym momencie neczanie usłyszeli przyjazny ciepły kobiecy głos.
- No nie wierzę własnym oczom.
Na te słowa cały oddział spojrzał w kierunku z którego rozległ się głos. Oczom wszystkich ukazała się kobieta będąca furą lemura, ma lekko wypłowiałe czarno rude, długie włosy, splecione w warkocza. Ubrana jest w kolorową spódnice i czerwona bluzkę na krótki rękaw, a na to wszystko ma założony biały, delikatnie przybrudzony fartuch. Coś co w niej przyciąga najbardziej uwagę, to Jej duże błękitne oczy, które swoim blaskiem tłumią nawet jaskrawość jej ubrania. Widać, że kobieta ma już swoje lata i jest spracowana, ale wygląda całkiem w porządku.
- Tonea! - Krzyknęło radośnie rodzeństwo podbiegając do kobiety, która powitała ich z otwartymi ramionami mówiąc: - Ciesze się, że żyjecie.
- Miło Cię zobaczyć. - powiedziała przyjaźnie Rina.
- A to kto? - spytał podejrzliwie Taakat.
- Sojusznicy.- odpowiedział chłodno Kurai, wchodząc na podwórko.
- Tonea, pozwól, że Ci przedstawimy to Taakat,
Issah Key’leanem oraz Stevenen – powiedział Hachi.
- Miło Panią poznać. - powiedział Taakat delikatnie kłaniając się głową.
- Gdzie tam Pani, mówcie mi Tonea. - odpowiedziała kobieta, a następnie szybko dodała: - Pewnie jesteście głodni? Obiad był niedawno, a kolacje trzeba będzie trochę poczekać.
-
Świetnie … akurat dzisiaj … - marudziła Diuna pod nosem.
- Słucham? - zapytał Taakat.
- Nic nic. - odpowiedziała wymijająco Diuna.
- Jest Indi? - zapytała z nutką ekscytacji Kiazu.
- Pomaga przy owocach. - odpowiedziała Tonea.
- A Deti i Myo? - Zapytał Otachi.
- Są na Zekeren, walczą w turnieju. - odpowiedziała spokojnie Tonea.
- Szkoda. - stwierdził Hachi.
- Kurai, możemy zostać na kolacji? - zapytała Kiazu.
- Właśnie Ziom, możemy? - dodali z ekstynkcją Hachi i Otachi.
- Ale po kolacji, idziemy dalej, tam gdzie nasz cel. - odpowiedział chłodno Kurai, a następnie zdejmując koszulę od munduru dodał: - Tonea, w czym możemy pomoc?
- U Nas jak zawsze dużo do roboty, mąż jest w stajni idźcie tam, a na pewno coś Wam znajdzie, a Wy dziewczyny chcecie iść ze mną?
- Tak możemy, panów jest dużo, a Tobie też się przyda pomoc. - opowiedziała Kiazu z uśmiechem i biorąc siostry za ręce.
Po tym Furra Lemura zabrała neczanki, do sadu, a neczanie za kapitanem poszli do stodoły.
- Stawiam dychę, że Nas zagoni do roboty, a kapitan będzie się lenił. - powiedział cicho Stevenem
- Stoi. - odpowiedział Taakat, z zawadiackim uśmiechem.


************



W ogrodzie przy koszach z owocami siedzi młoda dziewczyna. Jest ona furą lwa. Ma beżowe futro i długie, kruczoczarne dredy splecione w warkocza. Jest całkiem nieźle rozwinięta jak na swój wiek, a na dokładkę ma hipnotyzujące błękitne oczy. Ubrana jest jak nastolatka, w różowy T-shirt oraz krótkie jeansowe spodnie, chociaż ma się wrażenie, że jest bardziej dorosła niż wskazuje na to Jej wiek.
- INDI! - krzyknęła radośnie Kiazu.
- O rany! KIAZU! - okrzyknęła radośnie dziewczyna rzucając robotę i podbiegając do neczaki, a następnie dodała: - Co Wy tutaj robicie?
- Przechodzimy wraz z oddziałem i wpadliśmy trochę pomóc. - odpowiedziała Kiazu.
- O Diuna, Rina! - krzyknęła Indi przytulając się do Kiazu.
- Cześć Indi. - odpowiedziała przyjaźni Rina.
- Siemasz. - dodała Diuna.
- Dobrze dziewczyny, to te owoce trzeba przejrzeć, umyć i powkładać do słoików ile wlezie, a potem dać mi do kuchni, gdzie będę robić weki. - powiedziała Tonea.
- Da się zrobić! - powiedziała energicznie Kiazu.



************



Tym czasem neczanie w stajni, wśród paru ogierów jednorożców, spotkali
furę białego lwa o potężnej i bujnej blond grzywie i przenikliwych zielonych oczach. Mężczyzna ubrany jest w trochę zniszczone ubranie, ale do ciężkiej pracy nie zakłada się nowych ubrań. Ma czarne spodnie i czarne gumiaki na nogach. Do tego ma flanelową koszulę w kratę. Widać, że jest starszy i spracowany ale dość zadbany. Kiedy drzwi tylko się otworzyły Lew przerwał szorowanie wierzchowca i powiedział:
- No co tam?
A następnie jak wyjrzał, zza brązowego jednorożca to zobaczył znajomych neczan i radośnie powiedział:
- O to Wy, nie spodziewałem się Was tutaj.
- Tomear, Twoja żona powiedziała, że przyda Ci się pomoc. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Nie pogardzę siedmioma silnymi facetami, a u Nas pracy zawsze wiele. - odpowiedział Tomear.
- Tomear, pozwól to
Taakat, Issah Key’leanem oraz Stevenen. - powiedział Hachi.
-
Tomear, i nie postarzajcie mnie mówiąc mi per pan. - odpowiedział Lew podając każdemu neczanowi rękę na powitanie. A po chwili zapytał: - Długo zostajecie?
- Po kolacji ruszamy dalej. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Neczanskie mundury, zapewne macie misje. Nie wnikam. - odpowiedział Tomear, a po chwili zapytał: - Skarb dziewczę też jest z Wami?
- Tak, poszła z siostrami pomóc Tonea. - odpowiedział Otachi.
- O to jesteście wszyscy to dużo rąk do pracy – odpowiedział lew na następnie dopowiedział: - Dobra chłopaki, to na początek przy stodole są do rozładownia dwa wozy siana, drewno do porąbania, naprawa kamiennego ogrodzenia.
- To Wasza 6 idzie rozładowywać wozy z sianem, a ja pójdę rąbać drewno. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Świetnie, chłopaki pamiętacie gdzie jest druga stodoła? - Zapytał Tomear.
- Tak, tak poradzimy sobie. - odpowiedział Hachi.
- Dobrze. - odparł lew, a następnie dodał: - Kurai, choć pokażę Ci gdzie jest nowa drewutnia.
Następnie obaj bez słowa wyszli z stajni. A Stevenem zapytał:
- Kapitan, ucieka od ciężkiej roboty?
- Widać nigdy nie pracowałeś na wsi, rąbanie drewna to też ciężka praca. - powiedział Hachi.
- Ziom, do rozładunku siana to najlepiej się go robi w 6 osób, mamy to już sprawdzone. - dodał Otachi.
- To już tutaj pracowaliście? - zapytał dociekliwie Stevenem.
- Tak, przez jakiś czas mieszkaliśmy tutaj. - odpowiedział Hachi.
- Właśnie, to Skarb dziewczę, to Kiazu prawda? - zapytał Stevenem.
- Akurat, nie. - odpowiedział Hachi z uśmiechem chochlika.
- Dobra, mu tu gadu gadu a robota czeka. - wtrącił Taakat.


************



Dziewczyny skończyły już robotę przy owocach. Rina poszła zanieść chłopakom wodę. Tymczasem Kiazu, Indi oraz niezbyt chętna Diuna poszły do dużego ogrodu. Właściwie największego ogrodu. Jest on pełen zielonych drzew i różnokolorowych kwiatów. Wśród nich stoją tam dwa spore stoły.
- Trzeba
przetrzeć te stoły i mamy nakryć do kolacji. - powiedziała Indi.
- Cała Wasza rodzina też będzie? - Spytała Diuna.
- Hmm… W sumie dzisiaj jest tu tylko nasza trójka. - odpowiedziała Indi.
- Szkoda, że chłopaków nie ma. - dodała Kiazu.
- A no, ale tym bardziej Ojciec cieszy się, że chłopaków do pomocy. - odpowiedziała Indi, a następnie spytała: - Oni, nadal s
ą razem czy mogę wystartować?
- Nadal są i nie zachodzi
się aby było inaczej. - odpowiedziała Diuna.
- Dobrze wiedzieć, nie zaliczę wtopy. - powiedziała Indi
z uśmiechem, a po chwili spytała: - Po misji wpadniecie do Nas dłużej?
- Zo
baczymy to nie od Nas zależy. - odpowiedziała Kiazu.
- Może generał, nam pozwoli. - dodała Diuna.
- No tak teraz to nie do końca Wy decydujecie o swoim losie. - powiedziała Indi, a potem dodała: - Przypomnijcie mi później, że miałam Wam coś d
ać.
- Okey. - powiedziała Kiazu.
- A co chcesz Nam dać? - zapytała dociekliwie Diuna.
- Parę przydatnych rzeczy. - odpowiedziała lwica mrugając okiem.
- Aha, uprzedzę reszta oddziału nie wie, że Kurai jest z Riną i chcemy aby tak zostało, dodatkowo nie zdziw się ale Kurai jest kapitanem i dowodzi oddziałem. - powiedziała Kiazu.
- Rozumiem, niczego palnąć. Zapisane. - odpowiedziała Indi.


************



Neczanie kończą rozładowywać drugi wóz z sianem. Zostało im może 5-6 bel siana. Taakat i Otachi stoją na przyczepie prawie pustego już wozu i przy pomocy wideł wyrzucają spore kostki siana na ziemię. Następnie kostki zabiera Hachi i Stev
enem, i zanoszą je do środka do stodoły gdzie przejmują je Issah i Key’leanem, którzy układają je na miejsce w stodole.
- Nie sadziłem że to tyle zajmie… - powiedział Key’leanem.
- Sądziłem, że to robota na max pół godziny a my już zaczynam
y trzecią godzinę. - powiedział Stevenem.
- Trochę ruc
hu nam nie zaszkodzi, a praca za domową kolację brzmi dobrze. - dodał Taakat.
- Chłopaki,
przyniosłam Wam wodę. - wtrąciła nagle Rina podchodząc z koszykiem pnym butelek wody.
- Super Sis. Zaraz ko
ńczymy to chętnie się napijemy. - odpowiedział Otachi, zrzucający kolejna będę siana.
- Kapitan nie chciał nam pomóc? - spytał Stevenem.
- Widać jeszcze nie skończył swojej roboty. - odpowiedziała pokornie Rina, potem równie pokornie dodała: - Kurai, widziałam, że rąbał drewno, a jak skończył to poszedł Tomear pomoc z ogrodzeniem.

- Dużo pracy tam prz
y ogrodzeniu? - zapytał Taakat opierając się o widły.
-
Sporo, smoki rozwaliły spory kawałek i trzeba przynieść sporo kamieni do odbudowania ogrodzenia… - odpowiedziała Rina.
- To
powiedz, gospodarzowi, że jak skończymy to my również przyjdziemy pomoc. - powiedział stanowczo Taakat.
- Dobrze. - powiedziała Rina, zostawiając koszyk z wodą.
- Siostra, Diuna pracuje prawda? - Zapytał Otachi.
- Tak, tak coś tam robi. - odpowiedziała w
odna neczanka.
- Poproś ją aby przyszła też pomóc z płotem. W końcu miałem mieć na nią oko. - powiedział Otachi.
- Oki doki. - powied
ziała Rina.


************



Przy pracy czas bardzo szybko leci, zrobił się już wczesny wieczór. Słońce powoli zachodzi, a neczanie kończą naprawiać kamienne ogrodzenie. Neczanom przy robocie pomagały jeszcze Rina i Diuna. W tym momencie Kurai i Taakat wożą kamienie na taczkach, Hachi, Otachi i Stevenem ładują taczki, a pozostali robią zaprawę i układają na przemian kamienie i zaprawę. (Panowie wymieniali się na różnych stanowiskach aby dobrze rozłożyć energetyczni pracę)
- Ładnie Wam to wyszło. - powiedział chwaląc Tomear kiedy tylko podszedł do praktycznie odbudowanego ogrodzenia gdzie brakuje z 2-3 kamieni, a następnie dodał: - Zdecydowanie zapracowaliście na dobrą kolację.
- Coś jeszcze możemy zrobić? - zapytał chłodno Kurai, pijący wodę.
- Nie, nie dzieciaki już pomogliście aż nadto. - odpowiedział Tomear, a po chwili zapytał: - Nie zwaliliście najcięższej roboty na skarb dziewczę?
- Nie, nie, było Nas tylu, że my to ogarnęliśmy. - powiedział Otachi podchodzący z wodą.
- To dobrze. - odpowiedział z uśmiechem Tomear.
- Ej! Mama zaprasza na kolacje! - krzyknęła w oddali Indi.
- Idziemy! - odpowiedział donośnie Lew.
- Tomear, a jak się miewa Rihura? - spytała niepewnie Rina.
- Bardzo dobrze, wyrosła i już jest z innymi klaczami na pastwisku, gdzie idziecie na nocleg? Nie powiem Indi gdzie idziecie. - stwierdził Tomear.
- Hmm… koło jeziora. - odpowiedział Hachi.
- To w połowie drogi jest nasze pastwisko, jak będziecie się zbierać to możesz wziąć kosz jabłek dla nich i zostawić kosz gdzieś przy wodopoju. - odpowiedział Tomear.
- Ooo dziękuję. - odpowiedziała pokornie Rina.
- Tomear, skończone. - powiedział Taakat.
- Dobrze, to zapraszam za mną. - powiedział Tomear.
Wkrótce wszyscy siedzieli już przy dużym, oświetlonym lampionami, stole w ogrodzie i jedli gorącą, aromatyczną kolacje. Indi uważnie ogląda nowo poznanych jak i znajomych neczan, a jedzenie znika w mgnieniu oka. Nie trzeba było długo czekać, aż jedzenie zniknęło, a miski zostały puste.
- Bardzo dobre. - pochwalił Taakat.
- Przepysznie! - dodał Stevenem.
- Miło mi to słyszeć. - odpowiedziała przyjaźnie Tonea.
- Właśnie Indi, mówiłaś, że mamy Ci przypomnieć, że masz coś dla Nas. - powiedziała nagle Kiazu.
- A tak, Rina pójdziesz po to ze mną? - spytała Indi, wstając od stołu.
- Jak sobie życzysz. - odpowiedziała pokornie Rina. Po czym wstała i udała się za lwią furrą.
- Indi! Wez też to co ja przygotowałam. - powiedziała głośno Tomea.
- Dobrze Mamo! - odparła dziewczyna odchodząc.
- Skąd się znacie? - zapytał w końcu Stevenem.
- To rodzice, naszych ziomków. - powiedział Hachi.
- Tak, nasi synowie się z nimi przyjaźnią. - dodał Tomear.
- Chodź Diuna, pozmywamy. - stwierdził Otachi podnosząc się.
- To dobry pomysł. - powiedział chłodno Kurai.
- Jesteście wredni. - powiedziała Diuna podnosząc się.
Po czym Kurai, Taakat, Otachi i Diuna zaczęli zbierać wszystko ze stołu, aby zanieść do kuchni.
- Nie chcecie u Nas przenocować? - Zapytała Tonea.
- Są w mundurach, pewnie i tak przerwali misję aby nam trochę pomoc. - dodał Tomear.
- Dziękujemy, za gościnę, ale nie długo musimy ruszać dalej. - powiedział Taakat.
- Rozumiemy. - odpowiedział Tomear, a następnie dodał: - A tak, jabłka stoją przy Waszych plecakach. Zgodnie z tym co mówiłem możecie je zabrać dla jednorożców.
- O dziękujemy. - powiedziała Kiazu.
W międzyczasie Stevenem przekazał porucznikowi jego wygraną kasę pod stołem, tak aby nikt totalnie tego nie widział.


************



Rina i Indi są w piwnicy, jest tam masę półek i blatów, a nich niezliczona ilość butelek, słoików, przetworów, zapasów jak i masa niezidentyfikowanych rzeczy.
- Trzymaj to paczka, od mamy, tylko uważaj jest dość ciężka… - powiedziała Indi wręczając sporej wielkości, wypełnioną po brzegi reklamówkę, a następnie dodała: - Są tam sery, suszone mięso i ryby, suszona kiełbasa, jakiś kompot, i parę przetworów jak marynowane grzyby, owoce czy warzywa. Spokojnie przetrwają nawet kilkanaście dni w plecaku.
- O super, dziękujemy. - odpowiedziała Rina, przejmując torbę w dwie ręce, i opierając o siebie.
- A i dużo jajek, pieczywo i mleko… Znając moją Mamę, to pewnie macie też jakieś pomidory, cebule i ogórki.
- Wow, to aż nadto ale bardzo dziękujemy, nie wiem jak się Wam odwdzięczymy.
- Już to zrobiliście, Bracia przyjadą dopiero za kilka dni, a reszta rodziny dopiero w przyszłym tygodniu. A Wy zrobiliście ogrom.
- Pewnie jakbyśmy zostali na dłużej to jeszcze by się coś znalazło...
- A to na pewno, tu nigdy nie ma dnia bez roboty … Powiedz mi, jakimi mocami władając Ci nowi?
- Hmm… Woda, Ogień, Lód i Metal.
- O fajnie, ten taki „Rebel” to pewnie ogień? Jak dogaduje się z Kiazu?
- Taakat, włada akurat wodą, i z Kiazu dobrze się dogadują. Panowie zwykle ją bardzo lubią.
- Tak, moja starsza „siostra” pod tym względem jest zajebista! - odpowiedziała Indi, a po chwili dodała: - A Wy jak dobrze pamiętam to elektryczność, woda, ogień, wiatr, psycho i ziemia?
- Tak dobrze pamiętasz, a czego szukasz?
- Odpowiednich „soczków” tak to ujmę. - powiedziała Indi zbierając nie duże kolorowe fiolki, następnie z jednej z szuflad wzięła siatkę i wkładając do niej fiolki mówiła:
- Te czerwone są ogniste, te niebieskie są wodne, cyjanowa to lód, szara to metal, biała to wiatr, brązowa to ziemia, fioletowa to psycho, a żółta to elektryczność. Zapamiętasz?
- Tak…. A co to jest?
- A tak, to jest skoncentrowany sok z jagód żywiołów, wraz z Mama wzbogacamy je witaminami i ziołami dzięki temu nie są typowym szotem energetycznym jak przy samym zjedzeniu jagód, ale pozwalają wręcz natychmiastowo zregenerować moc na maksa oraz chwilo podnieść jej poziom. - odpowiedziała Indi, a potem szybko dodała: - Są podpisane nazwami jagód, ale założyłam, że kolorami będzie łatwiej.
- Łał, mocna rzecz, bardzo dziękujemy.
- Nie ma za co. - odpowiedziała lwica z uśmiechem, a po chwili ciszy spytała: - Ci nowi są w Waszym wieku?
- Nie, są od nas znacznie starsi.
- Szkoda, bo ze dwóch wpadło mi w oko.
- Rozumiem. Jednak widzę, że wydoroślałaś trochę.
- Wiesz odkąd zaczęła się wojna mamy zupełnie nową rzeczywistość, w której trzeba było dorosnąć.
- Coś w tym jest.
- Ale nadal ustawiam braci do pionu! - Odpowiedziała dumnie Indi, wchodząc po schodach.
- Pewne rzeczy się nie zmieniają. - odpowiedziała Rina idąc za lwicą.
Kiedy dziewczyny weszły do kuchni, to zobaczyły Diunę zmywającą naczynia, Otachiego który je wyciera, oraz Kurai’a i Taakat którzy właśnie przynieśli ostanie naczynia.
- Hej siostra co tam masz? - spytał Otachi.
- Same dobre rzeczy. - odpowiedziała Rina z uśmiechem.
- Wziąć od Ciebie, tę siatkę? - spytał Kurai wyciągając rękę po dużą reklamówkę.
- Jak chcesz. - odpowiedziała pokornie Rina, oddając dużą reklamówkę, a następnie dodała: - Tam mamy zapasy dobrego jedzenia.
- Fajnie, a w tej drugiej? - wtrącił Taakat biorąc mniejsza reklamówkę.
- A to póki co nasza tajemnica. - odpowiedziała Indi mrugając okiem.
- Oho, kolejna tajemnicza. - powiedział Taakat.
- Tajemniczość jest zajebista. - powiedziała Indi.
- Też tak uważam. - dodał Taakat.



************



To był bardzo intensywny i długi dzień gdzie neczanie mieli aż 6 godzin marszu i 5 godzinnej intensywnej pracy spowodowało, że cały oddział bardzo szybko i bez marudzenia zjazd kolację, pomógł pozmywać i pos
przątać, po czym pożegnał gospodarzy i udał się na miejsce noclegu. W połowie drogi rzeczywiście było pastwisko jednorożców, gdzie jak tylko klacze zobaczyły Rinę, to podeszły do pastucha. Było widać, że zdecydowanie cieszą się na jej widok. Wodna neczanka weszła do nich i dawała im jabłka. A reszta oddziału czekała.
- To bezpieczne? Słyszałem, że one rogami potrafią rozerwać niedźwiedzie. - powiedział Stevenem.
- W jej przypadku? Ziom to turbo bezpieczne. - powiedział Otachi.
- Ta jedna czarna i taka beżowa strasznie koło niej skaczą. - zauważył
Key’leanem
- To prawdopodobnie Rihura i Kirhana, one najbardziej zaprzyjaźniły się z nią ostatnio, a ponoć jednorożce są pamiętliwe. - odpowiedział Hachi.
Po dłuższych parunastu minutach neczanie ruszyli dalej. Wkrótce dotarli nad przyjemne głębokie jezioro. Hachi, dzięki swojej mocy przygotował siedziska w wodzie oraz otoczył spory fragment wody. Tym czasem Kiazu dzięki swojej mocy porządnie zagotowała wodę w zamkniętej przestrzeni. W międzyczasie reszta rozstawiła obóz, jak i rozpaliła ognisko. Dotarli tam na tyle późno, że na tym minęła praktycznie w połowa warty Diuny, dzięki czemu dziewczyna ma krótszą warte. Tym samym psychiczna neczanka zasiada przy ognisku i pełni wartę, a reszta w strojach kąpielowych siedzi w prowizorycznym jakuzzi i odpoczywa.
- Tego mi było trzeba. - powiedział Taakat siedzący po ramiona w wodzie.
- Nie tylko Tobie. - dodała Kiazu, jeszcze podgrzewająca trochę wodę.

- Aż szkoda, że zaraz muszę zbierać się na wartę. - powiedział Hachi.
- Do której możemy dzisiaj siedzieć? - zapytał Stevenem.
- Do 23. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Tutaj tak gorąco, a jak kapitan odpowiada to aż zimne ciarki po plecach przechodzą. - powiedział Stevenem.
- Taki Jego urok. - powiedziała Kiazu z uśmiechem.
- Dobra idę się przespać przed swoją wartą. - powiedział Stevenem wychodząc z wody.
- Też idę za chwilę mam swoją. - dodał Hachi, również wychodząc.
- Kurai, pozwól nam pomoczyć się do północy, zasłużyliśmy. - zaczęła delikatnie kokieteryjnie Kiazu.
- Dobrze wiesz, że to na mnie nie działa. - powiedział chłodno Kurai, a następnie dodał: - Już widzę jak Wy we trzy wylądujecie o północy w łóżku.
- Kurcze, zna Nas aż za dobrze. - powiedziała Kiazu szczerząc kły.
- Hmm… teraz w sumie, nie będziemy siedzieć same … plus Diunka też zapracowała aby się pomoczyć i odpocząć … i no raczej jesteśmy tak mocno padnięci, że prawdopodobnie mało kto dosiedzi do północy … - powiedziała pokornie Rina, leżąc z zamkniętymi oczami, na brzuchu w wodzie i opierając głowę i łokcie na ziemnym podwyższeniu.
- Ona, to już prawie przysypia. - powiedział Taakat, delikatnie budząc reczankę, która usiadła.
- Tym bardziej 23 starczy. - odpowiedział chłodno Kurai.
- To ja już może pójdę spać. - powiedziała pokornie Rina, przeciągając się i wychodząc z wody.
- Kurai, No weź. - stwierdziła Kiazu.
- Ziom, górna granica 24 nie zmusza Nas do siedzenia do tak późna, a zapracowaliśmy na odpoczynek. - dodał Otachi.
- 23 i koniec. - kontynuował twardo Kurai.
- Taakat, nie pomożesz Nam? - zapytała Kiazu.
- Hmm… sam myślę aby się położyć. Mam dzisiaj wartę, a siedzenie do północy nie sprawi, że będę na niej przytomny. - odpowiedział Taakat.
- Wreszcie zasłużony odpoczynek! - wtrąciła radośnie Diuna wchodząc do wody.
- Kiazu, 23 koniec imprezy i ani minuty dłużej. Ty tego pilnujesz. - powiedział chłodno Kurai, wychodząc z wody.
- No weź … nie chce kary ... heh no dobra. - odpowiedziała nie zadowolona Kiazu.
- Kap… Kurai, Ty dzisiaj nas meldujesz? - zapytał Taakat.
- Tak, tak. - odpowiedział chłodno Kurai.
- My też już idziemy. - powiedział Key’leanem, podnosząc się i wychodząc, a wraz z nim wyszedł bardzo milczący Issah.
- Issah jeszcze aż tak nie śmiały, że tak mało mówi? - spytała Diuna.
- Nieśmiałością bym tego nie nazwał. Prędzej byciem gburem. - odpowiedział Taakat, śmiejąc się pod nosem.
- Hmm… brakuje jeszcze smyrania Riny i byłby pełen relaks. - powiedziała Diuna.
- Czego? - zapytał Taakat.
- Rińcia potrafi opuszkami palców smyrać po szyi tak, że dopieszcza tym każdą komórkę ciała. Też to uwielbiam. - odpowiedziała Kiazu.
W tym momencie Kiazu usiadła porucznikowi na kolanach, ten nic nie powiedział jedynie zmienił pozycję na wygodniejszą i dalej relaksował się w wodzie. Siedzi oparty o skałe, a ręce ma ułożone na kamieniach zupełnie jakby siedział oparty o kanapę.
- Oho, sory ale nie chce mi się ruszać. - powiedziała Diuna.
- Siedź sobie, tylko znudziło mi się siedzenie na kamieniach. - odpowiedziała Kiazu.

- Właśnie, braliście udział w „
Projekcie Haliya”? - zapytał dociekliwie Otachi.
- Tak, bardzo przyjemne doświadczenie. - odpowiedział Taakat, a po chwili zapytał: - A Wy?
- My go testowaliśmy! - odpowiedziała dumnie i energicznie Kiazu.
- O testerzy no ładnie. Ja 4 dnia przetrwałem 20 minut. - odpowiedział Taakat.
- Kurai, już trzeciego dnia przetrwał 20 minut. - powiedziała Diuna, a następnie dodała: - W sumie nawet pod koniec drugiego już prawie przetrwał 20 minut.
- O proszę, kapitan potrafi zaskoczyć. - powiedział Taakat.
- Upierdliwy był 2 etap. - dodała Diuna.
- Zdecydowanie, przetrwanie całą grupą było ciężkie. Bardzo dobry trening na współprace, i nam się już zmieniały drużyny w drugim etapie. - powiedział Taakat.
- Ziom, trenowaliście w więcej osób? - zapytał Otachi.
- Były dwa czy trzy oddziały i czasem w drugim etapie nas mniej lub bardziej mieszali. - odpowiedział Taakat, a po chwili spytał: - Kapitan mocno chętnie chciał pomoc tym furom, których byliśmy. Pomagacie od tak każdemu?
- Ziom nie da się pomoc każdemu. - odpowiedział Otachi.
- Zrobił to specjalnie abym miała dotkliwszą karę. I jestem pewna, że nawet specjalnie zmienił trasę aby zahaczyć o ten konkretny dom. - dodała Diuna.
- Wioska na mapie była nie podpisana i raczej nie wiedział co to za miejsce. - wtrącił porucznik.
- Ich synowie, niedawno bardzo mocno nam pomogli, więc możliwe, że chciał się odwdzięczyć w ten sposób. - dopowiedział Otachi.
- Oni dostali pomoc i w parę godzin zrobiliśmy tyle ile Oni robili by nie wiadomo ile, a Nam korona z głowy nie spadła jak trochę popracowaliśmy. - dodała Kiazu.
- Komu nie spadła temu nie spadła. - marudziła Diuna.
- Oj przestań fajnie było. Super było spotkać Indi! - odpowiedziała Kiazu.
- Ta Indi, bardzo urokliwa i tajemnicza. - powiedział Taakat.
- I nie jeszcze nie letnia. - dodała Diuna, a następnie spytała: - Taakat, też nie przepadasz za pracą?
- Lubię pracę, tylko jak ja bym dowodził, po prostu byśmy tam nie zajrzeli. Odmówił bym gościny i oddział ruszył by dalej. Prioryted misja. - odpowiedział spokojnie porucznik delikatnie miziany po swoich kolorowych włosach przez Kiazu, a po chwili zapytał: - Dziewczyny którą z Was gospodarz nazywał „Skarb dziewuszką”?
- Rinę. - odpowiedziały zgodnie siostry.
- O płomyczek nie zrobił na nim wrażenia? - zapytał Taakat.
- Zrobiłam i to ogromne, tylko w innym stylu. - odpowiedziała Kiazu mrugając okiem.
- Ostatnim razem jak tam byliśmy Ziom, to Ona pracowała na równi z facetami, tym zaimponowała Tomear, że nazywa ją „Skarb dziewuszką” – powiedział Otachi.
- Właściwie to tym, że taka przydałaby się tam u nich na wsi bo mogli by jej zlecić każdą robotę, a Ona i tak by to zrobiła. - dodała Diuna.
- Widzisz moja siostra jednak zaskakuje. - wtrąciła Kiazu.
- Nie bardziej niż Ty. - odpowiedział Taakat, mrugając okiem.
- Właśnie czemu masz dwa symbole? - zapytała Diuna, widząc jak Kiazu się nimi bawi.
- Fala, to wisior jaki dostałem od swojego wodnego mentora. A ten drugi to po prostu mój symbol, taki jak Twój księżyc, czy serce u Kiazu. - odpowiedział porucznik.
- Fajnie, też bym chciała taki od mentora. - powiedziała Diuna.
- A miałaś już jakiegoś? - zapytał Taakat.
- Tak, w sumie każdy obecny w wodzie miał już pierwszego mentora. - odpowiedziała Diuna.
- Bardzo staży mentorzy to jeszcze praktykują, a tak to, już dawno zamarło aby dawać wisiorki z żywiołami, na przykład tym którzy podczas treningu zaskakują rozwojem. - odpowiedział Taakat.
- Jak stary był Twój wodny mentor? - spytała Kiazu.
- Hmm… z 600 lat? Może więcej, ale 600 to na pewno. - odpowiedział Taakat.
- Whoooa! Ziom miałeś mistrza z Konware!? - dopytał dociekliwie Otachi.
- Szybko łączysz fakty, tak mój wodny mentor jest
Konwareńczykiem i to naprawdę bardzo stara szkoła i praktyka. - odpowiedział porucznik.
- Super sprawa, a jak by wyglądał ognisty znak? - dopytała Kiazu.
- Płomienie, Powietrze było by chmurą, Ziemia taką dziwną górą z łapami i spiralą w środku… hmm… wiem ze metal jest podobny do ziemi tylko łapy ma wyprostowane, a nad spiralą ma jeszcze kreskę. Tyle widziałem, na obrazach w komnatach u mojego mistrza, no i rzecz jasna wodny. - odpowiedział Taakat, pokazując fale na swojej szyi.
- Turbo unikatowa rzecz. - powiedział wietrzny neczanin.
- O Diuna usnęła. - zauważyła Kiazu, a następnie z wrednym uśmiechem, dodała:- Aż się prosi o jakiś numer.

- Sis, zostaw ją. Zabiorę ją do namiotu - powiedział Otachi podnosząc się.
- Czekaj.- powiedział Taakat, a kiedy wietrzny neczanin na niego spojrzał, kontynuował: - Będziesz tu wracać?
- Raczej, młoda godzina jeszcze. - odpowiedział Otachi.
- To ja ją zaniosę, i tak już zamierzałem się zbierać. - powiedział Taakat, delikatnie zdejmując Kiazu z kolan.
Następnie porucznik delikatnie wziął Diunę na ręce i udał się z śpiącą reczanką do namiotu. Tym czasem Otachi i Kiazu wygodnie rozsiedli się w prowizorycznym jakkuzi.
- Miło z jego strony. - powiedziała Kiazu.
- Nom, Diuna rano nie uwierzy. - dodał Otachi.
- Hahaha, no i może być przez to zabawnie. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.



************



Kurai, ubrany w swoją wersję munduru stoi oparty o jedno z drzew będących nie daleko obozu. Z swojego miejsca doskonale widzi zarówno obóz jak i jezioro, a sam niknie w cieniu lasu.
-
Dzisiaj coś późno się meldujecie, wszystko w porządku? - zapytał Rudy przez łączność.
- Jest ok, niedawno dopiero rozstawiliśmy obóz. - odpowiedział chłodno Kurai.

- Nie mieliście być na miejscu kolo 16?
- Mieliśmy, ale musieliśmy zmienić trasę.
- Jakieś kłopoty?
- Nie nazwałbym tego tak, Hachi wyczuł coś niepokojącego na pustyni, więc ją ominęliśmy.
- Więc notabene szliście krótszą trasa, tylko że przez wioskę. To powinniście jeszcze wcześniej tam dodrzeć, a tak późno stawiacie obóz i się odzywacie.
- Mieszkańcy wioski potrzebowali pomocy, udzieliliśmy jej.

- Rozumiem, coś poważnego?
- Nic z czym nie dalibyśmy sobie rady.
- Dobrze niech i tak będzie, kto narzucał tempo marszu dzisiaj?
- Taakat i Hachi.
- To tłumaczy czemu Wam tak sprawnie idzie podróż. Oddział Taakat dobrze się sprawuje?
- Tak, pracują i działają w oddziale na równi z Nami i bez marudzenia słuchają rozkazów.
- Dobrze, że tak jest. Aha, pamiętaj o tych nagraniach.
- Spokojnie pamiętam, jeszcze nie mam sklerozy.
- No ja myślę. Właśnie Yorokobi, prosi abyś się czasem odzywał.
- Nie czuję takiej potrzeby.
- Tak, tak … naprawdę muszę Ci to rozkazać, bo się inaczej nie ugniesz i nie będziesz się odzywał do własnej siostry?
- Rozkazy też idzie złamać…
- Heh … To powiedz chociaż Rinie, niech to robi. Niech daje Jej czasem znać, że żyjecie.
- Zobaczę co da się zrobić.
- Jesteś niemożliwy. Twoja siostra stara się abyście odtworzyli rodzinę. Było jak było, ale jesteś dla Niej ważny, a odkąd Królowa i Hashi nie mają na nią już takiego wpływu bo się odcięła, to objawia się to jeszcze bardziej.
- To nie czas i miejsce na takie rozmowy, jak nie chcesz rozmawiać już o misji to się rozłączam i idę odpocząć.
- Co ja z Tobą mam, heh … niech będzie obóz smoków potrzebuje pierwszych mieszkańców. Jak mamy je ściągnąć?
- Odezwać się do Volaure?
- O ile mi wiadomo to Ty miałeś wezwać smoki, i to ogarnąć, a nie Książę.
- Heh … to przebadaj informacje, bo słyszałem, że do Księcia też się odzywali w tej sprawie i powiedzmy, że związku z tym mam pewne rozkazy..
- Tak? To mi tego nie powiedzieli jak się odzywali. Książę też nic nie mówił.
- Zapewne tak jak Ty nie wie, że odzywali się gdzieś jeszcze. To ustalcie wspólna wersje.

- Dogadam, a jakie masz rozkazy?
- Pogadać z Kronosem, nie przeszkadza to w naszej misji …
- To wykonaj je, Wy tam lepiej ogarniacie temat smoków niż ja. A ja pogadam z ludźmi.
- Tak jest.

- Ty masz dzisiaj ostatnią warte?
- Taaa …
- Przewidujecie podwójne warty?
- Na te chwilę nadal nie.
- Kto ma teraz wartę?
- Hachi.

- A zapomniałbym, poranny meldunek złóżcie we dwóch o 7:00.
- Niech zgadnę, konkretna godzina bo już mamy dodatkowe uszy?
- Tak, i od tego raportu macie stały nasłuch.
- Tak jest.