„Ładowanie baterii”
Wędrówka
oddziału miła dość spokojnie i po narzuceniu szybkiego tępa
marszu, oraz zmienieniu trasy na szybszą, wczesnym popołudniem
dotarli do brukowanej ścieżki, a wkrótce dodarli pod dużą bramę,
rozległego podwórza. W oddali widać
duży, dwupiętrowy, jasno brązowy, drewniany dom z czerwonym dachem
i okiennicami oraz czarnymi oknami balkonami i schodami. Wokół
niego jest wiele drzew wypełnionych przeróżnymi owocami. Wszystko
jest oświetlone bystrymi promieniami słońca, które sprawiają, że
ten dom i podwórze wyglądają bardzo magicznie i majestatycznie.
-
Też macie wrażenie, że już tutaj byliśmy? - Zapytał nagle
Otachi.
W tym momencie neczanie usłyszeli przyjazny ciepły
kobiecy głos.
- No nie wierzę własnym oczom.
Na te
słowa cały oddział spojrzał w kierunku z którego rozległ się
głos. Oczom wszystkich ukazała się kobieta będąca furą lemura,
ma lekko wypłowiałe czarno rude, długie włosy, splecione w
warkocza. Ubrana jest w kolorową spódnice i czerwona bluzkę na
krótki rękaw, a na to wszystko ma założony biały, delikatnie
przybrudzony fartuch. Coś co w niej przyciąga najbardziej uwagę,
to Jej duże błękitne oczy, które swoim blaskiem tłumią nawet
jaskrawość jej ubrania. Widać, że kobieta ma już swoje lata i
jest spracowana, ale wygląda całkiem w porządku.
- Tonea! -
Krzyknęło radośnie rodzeństwo podbiegając do kobiety, która
powitała ich z otwartymi ramionami mówiąc: - Ciesze się, że
żyjecie.
- Miło Cię zobaczyć. - powiedziała przyjaźnie
Rina.
- A to kto? - spytał podejrzliwie Taakat.
-
Sojusznicy.- odpowiedział chłodno Kurai, wchodząc na podwórko.
-
Tonea, pozwól, że Ci przedstawimy to Taakat, Issah
Key’leanem oraz Stevenen – powiedział Hachi.
- Miło Panią
poznać. - powiedział Taakat delikatnie kłaniając się głową.
-
Gdzie tam Pani, mówcie mi Tonea. - odpowiedziała kobieta, a
następnie szybko dodała: - Pewnie jesteście głodni? Obiad był
niedawno, a kolacje trzeba będzie trochę poczekać.
-
Świetnie … akurat dzisiaj …
- marudziła Diuna pod nosem.
- Słucham? - zapytał Taakat.
-
Nic nic. - odpowiedziała wymijająco Diuna.
- Jest Indi? -
zapytała z nutką ekscytacji Kiazu.
- Pomaga przy owocach. -
odpowiedziała Tonea.
- A Deti i Myo? - Zapytał Otachi.
- Są na
Zekeren, walczą w turnieju. - odpowiedziała spokojnie Tonea.
-
Szkoda. - stwierdził Hachi.
- Kurai, możemy zostać na
kolacji? - zapytała Kiazu.
- Właśnie Ziom, możemy? - dodali
z ekstynkcją Hachi i Otachi.
- Ale po kolacji, idziemy dalej,
tam gdzie nasz cel. - odpowiedział chłodno Kurai, a następnie
zdejmując koszulę od munduru dodał: - Tonea, w czym możemy
pomoc?
- U Nas jak zawsze dużo do roboty, mąż jest w stajni
idźcie tam, a na pewno coś Wam znajdzie, a Wy dziewczyny chcecie
iść ze mną?
- Tak możemy, panów jest dużo, a Tobie też
się przyda pomoc. - opowiedziała Kiazu z uśmiechem i biorąc
siostry za ręce.
Po tym Furra Lemura zabrała neczanki, do
sadu, a neczanie za kapitanem poszli do stodoły.
- Stawiam
dychę, że Nas zagoni do roboty, a kapitan będzie się lenił. -
powiedział cicho Stevenem
- Stoi. - odpowiedział Taakat, z
zawadiackim uśmiechem.
************
W
ogrodzie przy koszach z owocami siedzi młoda dziewczyna. Jest ona
furą lwa. Ma beżowe futro i długie, kruczoczarne dredy splecione w
warkocza. Jest całkiem nieźle rozwinięta jak na swój wiek, a na
dokładkę ma hipnotyzujące błękitne oczy. Ubrana jest jak
nastolatka, w różowy T-shirt oraz krótkie jeansowe spodnie,
chociaż ma się wrażenie, że jest bardziej dorosła niż wskazuje
na to Jej wiek.
- INDI! - krzyknęła radośnie Kiazu.
- O
rany! KIAZU! - okrzyknęła radośnie dziewczyna rzucając robotę i
podbiegając do neczaki, a następnie dodała: - Co Wy tutaj
robicie?
- Przechodzimy wraz z oddziałem i wpadliśmy trochę
pomóc. - odpowiedziała Kiazu.
- O Diuna, Rina! - krzyknęła
Indi przytulając się do Kiazu.
- Cześć Indi. - odpowiedziała
przyjaźni Rina.
- Siemasz. - dodała Diuna.
- Dobrze
dziewczyny, to te owoce trzeba przejrzeć, umyć i powkładać do
słoików ile wlezie, a potem dać mi do kuchni, gdzie będę robić
weki. - powiedziała Tonea.
- Da się zrobić! - powiedziała
energicznie Kiazu.
************
Tym
czasem neczanie w stajni, wśród paru ogierów jednorożców,
spotkali
furę białego lwa o potężnej i bujnej blond grzywie i
przenikliwych zielonych oczach. Mężczyzna ubrany jest w trochę
zniszczone ubranie, ale do ciężkiej pracy nie zakłada się nowych
ubrań. Ma czarne spodnie i czarne gumiaki na nogach. Do tego ma
flanelową koszulę w kratę. Widać, że jest starszy i spracowany
ale dość zadbany. Kiedy drzwi tylko się otworzyły Lew przerwał
szorowanie wierzchowca i powiedział:
- No co tam?
A
następnie jak wyjrzał, zza brązowego jednorożca to zobaczył
znajomych neczan i radośnie powiedział:
- O to Wy, nie
spodziewałem się Was tutaj.
- Tomear, Twoja żona powiedziała,
że przyda Ci się pomoc. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Nie
pogardzę siedmioma silnymi facetami, a u Nas pracy zawsze wiele. -
odpowiedział Tomear.
- Tomear, pozwól to Taakat,
Issah
Key’leanem oraz Stevenen. - powiedział Hachi.
- Tomear,
i nie postarzajcie mnie mówiąc mi per pan. - odpowiedział Lew
podając każdemu neczanowi rękę na powitanie. A po chwili zapytał:
- Długo zostajecie?
- Po kolacji ruszamy dalej. - odpowiedział
chłodno Kurai.
- Neczanskie mundury, zapewne macie misje. Nie
wnikam. - odpowiedział Tomear, a po chwili zapytał: - Skarb
dziewczę też jest z Wami?
- Tak, poszła z siostrami pomóc
Tonea. - odpowiedział Otachi.
- O to jesteście wszyscy to dużo
rąk do pracy – odpowiedział lew na następnie dopowiedział: -
Dobra chłopaki, to na początek przy stodole są do rozładownia dwa
wozy siana, drewno do porąbania, naprawa kamiennego ogrodzenia.
-
To Wasza 6 idzie rozładowywać wozy z sianem, a ja pójdę rąbać
drewno. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Świetnie, chłopaki
pamiętacie gdzie jest druga stodoła? - Zapytał Tomear.
- Tak,
tak poradzimy sobie. - odpowiedział Hachi.
- Dobrze. - odparł
lew, a następnie dodał: - Kurai, choć pokażę Ci gdzie jest nowa
drewutnia.
Następnie obaj bez słowa wyszli z stajni. A
Stevenem zapytał:
- Kapitan, ucieka od ciężkiej roboty?
-
Widać nigdy nie pracowałeś na wsi, rąbanie drewna to też ciężka
praca. - powiedział Hachi.
- Ziom, do rozładunku siana to
najlepiej się go robi w 6 osób, mamy to już sprawdzone. - dodał
Otachi.
- To już tutaj pracowaliście? - zapytał dociekliwie
Stevenem.
- Tak, przez jakiś czas mieszkaliśmy tutaj. -
odpowiedział Hachi.
- Właśnie, to Skarb dziewczę, to Kiazu
prawda? - zapytał Stevenem.
- Akurat, nie. - odpowiedział
Hachi z uśmiechem chochlika.
- Dobra, mu tu gadu gadu a robota
czeka. - wtrącił Taakat.
************
Dziewczyny
skończyły już robotę przy owocach. Rina poszła zanieść
chłopakom wodę. Tymczasem Kiazu, Indi oraz niezbyt chętna Diuna
poszły
do dużego ogrodu. Właściwie największego ogrodu. Jest on pełen
zielonych drzew i różnokolorowych kwiatów. Wśród nich stoją tam
dwa spore stoły.
- Trzeba przetrzeć
te stoły i mamy nakryć do kolacji. - powiedziała Indi.
- Cała
Wasza rodzina też będzie? - Spytała Diuna.
- Hmm… W sumie
dzisiaj jest tu tylko nasza trójka. - odpowiedziała Indi.
-
Szkoda, że chłopaków nie ma. - dodała Kiazu.
- A no, ale tym
bardziej Ojciec cieszy się, że chłopaków do pomocy. -
odpowiedziała Indi, a następnie spytała: - Oni, nadal są
razem czy mogę wystartować?
- Nadal są i nie zachodzi się
aby było inaczej. - odpowiedziała Diuna.
- Dobrze wiedzieć,
nie zaliczę wtopy. - powiedziała Indi z
uśmiechem,
a po chwili spytała: - Po
misji wpadniecie
do Nas dłużej?
- Zobaczymy
to nie
od Nas zależy.
- odpowiedziała
Kiazu.
-
Może generał, nam pozwoli. - dodała Diuna.
- No tak teraz to
nie do końca Wy decydujecie o swoim losie. - powiedziała Indi, a
potem dodała: - Przypomnijcie mi później, że miałam Wam coś
dać.
- Okey. - powiedziała Kiazu.
- A co chcesz Nam dać? -
zapytała dociekliwie Diuna.
- Parę przydatnych rzeczy. -
odpowiedziała lwica mrugając okiem.
- Aha, uprzedzę reszta
oddziału nie wie, że Kurai jest z Riną i chcemy aby tak zostało,
dodatkowo nie zdziw się ale Kurai jest kapitanem i dowodzi
oddziałem. - powiedziała Kiazu.
- Rozumiem, niczego palnąć.
Zapisane. - odpowiedziała Indi.
************
Neczanie
kończą rozładowywać drugi wóz z sianem. Zostało im może 5-6
bel siana. Taakat i Otachi stoją na przyczepie prawie pustego już
wozu i przy pomocy wideł wyrzucają spore kostki siana na ziemię.
Następnie kostki zabiera Hachi i Stevenem,
i zanoszą je do środka do stodoły gdzie przejmują
je Issah
i Key’leanem,
którzy układają je na miejsce w stodole.
-
Nie sadziłem że to tyle zajmie… - powiedział Key’leanem.
-
Sądziłem, że to robota na max pół godziny a my już zaczynamy
trzecią godzinę. - powiedział Stevenem.
- Trochę ruchu
nam nie zaszkodzi, a praca za domową kolację brzmi dobrze. - dodał
Taakat.
-
Chłopaki, przyniosłam
Wam wodę. - wtrąciła
nagle Rina podchodząc z koszykiem
pełnym
butelek wody.
- Super Sis. Zaraz kończymy
to chętnie się napijemy. - odpowiedział Otachi, zrzucający
kolejna będę siana.
- Kapitan nie chciał nam pomóc? - spytał
Stevenem.
- Widać jeszcze nie skończył swojej roboty. -
odpowiedziała pokornie Rina, potem równie pokornie dodała: -
Kurai, widziałam, że rąbał drewno, a jak skończył to poszedł
Tomear pomoc z ogrodzeniem.
-
Dużo pracy tam przy
ogrodzeniu? - zapytał
Taakat opierając się o widły.
- Sporo,
smoki rozwaliły
spory
kawałek i trzeba przynieść sporo kamieni
do odbudowania
ogrodzenia…
-
odpowiedziała Rina.
- To powiedz,
gospodarzowi, że jak skończymy
to my również przyjdziemy pomoc. - powiedział stanowczo Taakat.
-
Dobrze. - powiedziała Rina, zostawiając koszyk z wodą.
-
Siostra, Diuna pracuje prawda? - Zapytał Otachi.
- Tak, tak coś
tam robi. - odpowiedziała wodna
neczanka.
- Poproś ją aby przyszła też pomóc z płotem. W
końcu miałem mieć na nią oko. - powiedział Otachi.
- Oki
doki. - powiedziała
Rina.
************
Przy
pracy czas bardzo szybko leci, zrobił się już wczesny wieczór.
Słońce powoli zachodzi, a neczanie kończą naprawiać kamienne
ogrodzenie. Neczanom przy robocie pomagały jeszcze Rina i Diuna. W
tym momencie Kurai i Taakat wożą kamienie na taczkach, Hachi,
Otachi i Stevenem ładują taczki, a pozostali robią zaprawę i
układają na przemian kamienie i zaprawę. (Panowie wymieniali się
na różnych stanowiskach aby dobrze rozłożyć energetyczni pracę)
- Ładnie Wam to wyszło. - powiedział chwaląc Tomear kiedy
tylko podszedł do praktycznie odbudowanego ogrodzenia gdzie brakuje
z 2-3 kamieni, a następnie dodał: - Zdecydowanie zapracowaliście
na dobrą kolację.
- Coś jeszcze możemy zrobić? - zapytał
chłodno Kurai, pijący wodę.
- Nie, nie dzieciaki już
pomogliście aż nadto. - odpowiedział Tomear, a po chwili zapytał:
- Nie zwaliliście najcięższej roboty na skarb dziewczę?
-
Nie, nie, było Nas tylu, że my to ogarnęliśmy. - powiedział
Otachi podchodzący z wodą.
- To dobrze. - odpowiedział z
uśmiechem Tomear.
- Ej! Mama zaprasza na kolacje! - krzyknęła
w oddali Indi.
- Idziemy! - odpowiedział donośnie Lew.
-
Tomear, a jak się miewa Rihura? - spytała niepewnie Rina.
-
Bardzo dobrze, wyrosła i już jest z innymi klaczami na pastwisku,
gdzie idziecie na nocleg? Nie powiem Indi gdzie idziecie. -
stwierdził Tomear.
- Hmm… koło jeziora. - odpowiedział
Hachi.
- To w połowie drogi jest nasze pastwisko, jak będziecie
się zbierać to możesz wziąć kosz jabłek dla nich i zostawić
kosz gdzieś przy wodopoju. - odpowiedział Tomear.
- Ooo
dziękuję. - odpowiedziała pokornie Rina.
- Tomear, skończone.
- powiedział Taakat.
- Dobrze, to zapraszam za mną. -
powiedział Tomear.
Wkrótce wszyscy siedzieli już przy dużym,
oświetlonym lampionami, stole w ogrodzie i jedli gorącą,
aromatyczną kolacje. Indi uważnie ogląda nowo poznanych jak i
znajomych neczan, a jedzenie znika w mgnieniu oka. Nie trzeba było
długo czekać, aż jedzenie zniknęło, a miski zostały puste.
-
Bardzo dobre. - pochwalił Taakat.
- Przepysznie! - dodał
Stevenem.
- Miło mi to słyszeć. - odpowiedziała przyjaźnie
Tonea.
- Właśnie Indi, mówiłaś, że mamy Ci przypomnieć,
że masz coś dla Nas. - powiedziała nagle Kiazu.
- A tak, Rina
pójdziesz po to ze mną? - spytała Indi, wstając od stołu.
-
Jak sobie życzysz. - odpowiedziała pokornie Rina. Po czym wstała i
udała się za lwią furrą.
- Indi! Wez też to co ja
przygotowałam. - powiedziała głośno Tomea.
- Dobrze Mamo! -
odparła dziewczyna odchodząc.
- Skąd się znacie? - zapytał
w końcu Stevenem.
- To rodzice, naszych ziomków. - powiedział
Hachi.
- Tak, nasi synowie się z nimi przyjaźnią. - dodał
Tomear.
- Chodź Diuna, pozmywamy. - stwierdził Otachi
podnosząc się.
- To dobry pomysł. - powiedział chłodno
Kurai.
- Jesteście wredni. - powiedziała Diuna podnosząc
się.
Po czym Kurai, Taakat, Otachi i Diuna zaczęli zbierać
wszystko ze stołu, aby zanieść do kuchni.
- Nie chcecie u Nas
przenocować? - Zapytała Tonea.
- Są w mundurach, pewnie i tak
przerwali misję aby nam trochę pomoc. - dodał Tomear.
-
Dziękujemy, za gościnę, ale nie długo musimy ruszać dalej. -
powiedział Taakat.
- Rozumiemy. - odpowiedział Tomear, a
następnie dodał: - A tak, jabłka stoją przy Waszych plecakach.
Zgodnie z tym co mówiłem możecie je zabrać dla jednorożców.
-
O dziękujemy. - powiedziała Kiazu.
W międzyczasie Stevenem
przekazał porucznikowi jego wygraną kasę pod stołem, tak aby nikt
totalnie tego nie widział.
************
Rina
i Indi są w piwnicy, jest tam masę półek i blatów, a nich
niezliczona ilość butelek, słoików, przetworów, zapasów jak i
masa niezidentyfikowanych rzeczy.
- Trzymaj to paczka, od mamy,
tylko uważaj jest dość ciężka… - powiedziała Indi wręczając
sporej wielkości, wypełnioną po brzegi reklamówkę, a następnie
dodała: - Są tam sery, suszone mięso i ryby, suszona kiełbasa,
jakiś kompot, i parę przetworów jak marynowane grzyby, owoce czy
warzywa. Spokojnie przetrwają nawet kilkanaście dni w plecaku.
-
O super, dziękujemy. - odpowiedziała Rina, przejmując torbę w
dwie ręce, i opierając o siebie.
- A i dużo jajek, pieczywo
i mleko… Znając moją Mamę, to pewnie macie też jakieś
pomidory, cebule i ogórki.
- Wow, to aż nadto ale bardzo
dziękujemy, nie wiem jak się Wam odwdzięczymy.
- Już to
zrobiliście, Bracia przyjadą dopiero za kilka dni, a reszta rodziny
dopiero w przyszłym tygodniu. A Wy zrobiliście ogrom.
-
Pewnie jakbyśmy zostali na dłużej to jeszcze by się coś
znalazło...
- A to na pewno, tu nigdy nie ma dnia bez roboty …
Powiedz mi, jakimi mocami władając Ci nowi?
- Hmm… Woda,
Ogień, Lód i Metal.
- O fajnie, ten taki „Rebel” to pewnie
ogień? Jak dogaduje się z Kiazu?
- Taakat, włada akurat wodą,
i z Kiazu dobrze się dogadują. Panowie zwykle ją bardzo lubią.
-
Tak, moja starsza „siostra” pod tym względem jest zajebista! -
odpowiedziała Indi, a po chwili dodała: - A Wy jak dobrze pamiętam
to elektryczność, woda, ogień, wiatr, psycho i ziemia?
- Tak
dobrze pamiętasz, a czego szukasz?
- Odpowiednich „soczków”
tak to ujmę. - powiedziała Indi zbierając nie duże kolorowe
fiolki, następnie z jednej z szuflad wzięła siatkę i wkładając
do niej fiolki mówiła:
- Te czerwone są ogniste, te
niebieskie są wodne, cyjanowa to lód, szara to metal, biała to
wiatr, brązowa to ziemia, fioletowa to psycho, a żółta to
elektryczność. Zapamiętasz?
- Tak…. A co to jest?
- A
tak, to jest skoncentrowany sok z jagód żywiołów, wraz z Mama
wzbogacamy je witaminami i ziołami dzięki temu nie są typowym
szotem energetycznym jak przy samym zjedzeniu jagód, ale pozwalają
wręcz natychmiastowo zregenerować moc na maksa oraz chwilo podnieść
jej poziom. - odpowiedziała Indi, a potem szybko dodała: - Są
podpisane nazwami jagód, ale założyłam, że kolorami będzie
łatwiej.
- Łał, mocna rzecz, bardzo dziękujemy.
- Nie
ma za co. - odpowiedziała lwica z uśmiechem, a po chwili ciszy
spytała: - Ci nowi są w Waszym wieku?
- Nie, są od nas
znacznie starsi.
- Szkoda, bo ze dwóch wpadło mi w oko.
-
Rozumiem. Jednak widzę, że wydoroślałaś trochę.
- Wiesz
odkąd zaczęła się wojna mamy zupełnie nową rzeczywistość, w
której trzeba było dorosnąć.
- Coś w tym jest.
- Ale
nadal ustawiam braci do pionu! - Odpowiedziała dumnie Indi, wchodząc
po schodach.
- Pewne rzeczy się nie zmieniają. - odpowiedziała
Rina idąc za lwicą.
Kiedy dziewczyny weszły do kuchni, to
zobaczyły Diunę zmywającą naczynia, Otachiego który je wyciera,
oraz Kurai’a i Taakat którzy właśnie przynieśli ostanie
naczynia.
- Hej siostra co tam masz? - spytał Otachi.
-
Same dobre rzeczy. - odpowiedziała Rina z uśmiechem.
- Wziąć
od Ciebie, tę siatkę? - spytał Kurai wyciągając rękę po dużą
reklamówkę.
- Jak chcesz. - odpowiedziała pokornie Rina,
oddając dużą reklamówkę, a następnie dodała: - Tam mamy zapasy
dobrego jedzenia.
- Fajnie, a w tej drugiej? - wtrącił Taakat
biorąc mniejsza reklamówkę.
- A to póki co nasza tajemnica.
- odpowiedziała Indi mrugając okiem.
- Oho, kolejna
tajemnicza. - powiedział Taakat.
- Tajemniczość jest
zajebista. - powiedziała Indi.
- Też tak uważam. - dodał
Taakat.
************
To
był bardzo intensywny i długi dzień gdzie neczanie mieli aż 6
godzin marszu i 5 godzinnej intensywnej pracy spowodowało, że cały
oddział bardzo szybko i bez marudzenia zjazd kolację, pomógł
pozmywać i posprzątać,
po czym pożegnał gospodarzy i udał się na miejsce noclegu. W
połowie drogi rzeczywiście było pastwisko jednorożców, gdzie jak
tylko klacze zobaczyły Rinę, to podeszły do pastucha. Było widać,
że zdecydowanie cieszą się na jej widok. Wodna neczanka weszła do
nich i dawała im jabłka. A reszta oddziału czekała.
- To
bezpieczne? Słyszałem, że one rogami potrafią rozerwać
niedźwiedzie. - powiedział Stevenem.
- W jej przypadku? Ziom
to turbo bezpieczne. - powiedział Otachi.
- Ta jedna czarna i
taka beżowa strasznie koło niej skaczą. - zauważył Key’leanem
-
To prawdopodobnie Rihura i Kirhana, one najbardziej zaprzyjaźniły
się z nią ostatnio, a ponoć jednorożce są pamiętliwe. -
odpowiedział Hachi.
Po dłuższych parunastu minutach neczanie
ruszyli dalej. Wkrótce dotarli nad przyjemne głębokie jezioro.
Hachi, dzięki swojej mocy przygotował siedziska w wodzie oraz
otoczył spory fragment wody. Tym czasem Kiazu dzięki swojej mocy
porządnie zagotowała wodę w zamkniętej przestrzeni. W
międzyczasie reszta rozstawiła obóz, jak i rozpaliła ognisko.
Dotarli tam na tyle późno, że na tym minęła praktycznie w połowa
warty Diuny, dzięki czemu dziewczyna ma krótszą warte. Tym samym
psychiczna neczanka zasiada przy ognisku i pełni wartę, a reszta w
strojach kąpielowych siedzi w prowizorycznym jakuzzi i odpoczywa.
-
Tego mi było trzeba. - powiedział Taakat siedzący po ramiona w
wodzie.
- Nie tylko Tobie. - dodała Kiazu, jeszcze
podgrzewająca trochę wodę.
-
Aż szkoda, że zaraz muszę zbierać się na wartę. - powiedział
Hachi.
- Do której możemy dzisiaj siedzieć? - zapytał
Stevenem.
- Do 23. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Tutaj
tak gorąco, a jak kapitan odpowiada to aż zimne ciarki po plecach
przechodzą. - powiedział Stevenem.
- Taki Jego urok. -
powiedziała Kiazu z uśmiechem.
- Dobra idę się przespać
przed swoją wartą. - powiedział Stevenem wychodząc z wody.
-
Też idę za chwilę mam swoją. - dodał Hachi, również
wychodząc.
- Kurai, pozwól nam pomoczyć się do północy,
zasłużyliśmy. - zaczęła delikatnie kokieteryjnie Kiazu.
-
Dobrze wiesz, że to na mnie nie działa. - powiedział chłodno
Kurai, a następnie dodał: - Już widzę jak Wy we trzy wylądujecie
o północy w łóżku.
- Kurcze, zna Nas aż za dobrze. -
powiedziała Kiazu szczerząc kły.
- Hmm… teraz w sumie, nie
będziemy siedzieć same … plus Diunka też zapracowała aby się
pomoczyć i odpocząć … i no raczej jesteśmy tak mocno padnięci,
że prawdopodobnie mało kto dosiedzi do północy … - powiedziała
pokornie Rina, leżąc z zamkniętymi oczami, na brzuchu w wodzie i
opierając głowę i łokcie na ziemnym podwyższeniu.
- Ona,
to już prawie przysypia. - powiedział Taakat, delikatnie budząc
reczankę, która usiadła.
- Tym bardziej 23 starczy. -
odpowiedział chłodno Kurai.
- To ja już może pójdę spać.
- powiedziała pokornie Rina, przeciągając się i wychodząc z
wody.
- Kurai, No weź. - stwierdziła Kiazu.
- Ziom, górna
granica 24 nie zmusza Nas do siedzenia do tak późna, a
zapracowaliśmy na odpoczynek. - dodał Otachi.
- 23 i koniec.
- kontynuował twardo Kurai.
- Taakat, nie pomożesz Nam? -
zapytała Kiazu.
- Hmm… sam myślę aby się położyć. Mam
dzisiaj wartę, a siedzenie do północy nie sprawi, że będę na
niej przytomny. - odpowiedział Taakat.
- Wreszcie zasłużony
odpoczynek! - wtrąciła radośnie Diuna wchodząc do wody.
-
Kiazu, 23 koniec imprezy i ani minuty dłużej. Ty tego pilnujesz. -
powiedział chłodno Kurai, wychodząc z wody.
- No weź … nie
chce kary ... heh no dobra. - odpowiedziała nie zadowolona Kiazu.
-
Kap… Kurai, Ty dzisiaj nas meldujesz? - zapytał Taakat.
-
Tak, tak. - odpowiedział chłodno Kurai.
- My też już
idziemy. - powiedział Key’leanem, podnosząc się i wychodząc, a
wraz z nim wyszedł bardzo milczący Issah.
- Issah jeszcze aż
tak nie śmiały, że tak mało mówi? - spytała Diuna.
-
Nieśmiałością bym tego nie nazwał. Prędzej byciem gburem. -
odpowiedział Taakat, śmiejąc się pod nosem.
- Hmm…
brakuje jeszcze smyrania Riny i byłby pełen relaks. - powiedziała
Diuna.
- Czego? - zapytał Taakat.
- Rińcia potrafi
opuszkami palców smyrać po szyi tak, że dopieszcza tym każdą
komórkę ciała. Też to uwielbiam. - odpowiedziała Kiazu.
W
tym momencie Kiazu usiadła porucznikowi na kolanach, ten nic nie
powiedział jedynie zmienił pozycję na wygodniejszą i dalej
relaksował się w wodzie. Siedzi oparty o skałe, a ręce ma ułożone
na kamieniach zupełnie jakby siedział oparty o kanapę.
- Oho,
sory ale nie chce mi się ruszać. - powiedziała Diuna.
- Siedź
sobie, tylko znudziło mi się siedzenie na kamieniach. -
odpowiedziała Kiazu.
-
Właśnie, braliście udział w „Projekcie
Haliya”? - zapytał dociekliwie Otachi.
- Tak, bardzo
przyjemne doświadczenie. - odpowiedział Taakat, a po chwili
zapytał: - A Wy?
- My go testowaliśmy! - odpowiedziała dumnie
i energicznie Kiazu.
- O testerzy no ładnie. Ja 4 dnia
przetrwałem 20 minut. - odpowiedział Taakat.
- Kurai, już
trzeciego dnia przetrwał 20 minut. - powiedziała Diuna, a następnie
dodała: - W sumie nawet pod koniec drugiego już prawie przetrwał
20 minut.
- O proszę, kapitan potrafi zaskoczyć. - powiedział
Taakat.
- Upierdliwy był 2 etap. - dodała Diuna.
-
Zdecydowanie, przetrwanie całą grupą było ciężkie. Bardzo dobry
trening na współprace, i nam się już zmieniały drużyny w drugim
etapie. - powiedział Taakat.
- Ziom, trenowaliście w więcej
osób? - zapytał Otachi.
- Były dwa czy trzy oddziały i
czasem w drugim etapie nas mniej lub bardziej mieszali. -
odpowiedział Taakat, a po chwili spytał: - Kapitan mocno chętnie
chciał pomoc tym furom, których byliśmy. Pomagacie od tak
każdemu?
- Ziom nie da się pomoc każdemu. - odpowiedział
Otachi.
- Zrobił to specjalnie abym miała dotkliwszą karę. I
jestem pewna, że nawet specjalnie zmienił trasę aby zahaczyć o
ten konkretny dom. - dodała Diuna.
- Wioska na mapie była nie
podpisana i raczej nie wiedział co to za miejsce. - wtrącił
porucznik.
- Ich synowie, niedawno bardzo mocno nam pomogli,
więc możliwe, że chciał się odwdzięczyć w ten sposób. -
dopowiedział Otachi.
- Oni dostali pomoc i w parę godzin
zrobiliśmy tyle ile Oni robili by nie wiadomo ile, a Nam korona z
głowy nie spadła jak trochę popracowaliśmy. - dodała Kiazu.
-
Komu nie spadła temu nie spadła. - marudziła Diuna.
- Oj
przestań fajnie było. Super było spotkać Indi! - odpowiedziała
Kiazu.
- Ta Indi, bardzo urokliwa i tajemnicza. - powiedział
Taakat.
- I nie jeszcze nie letnia. - dodała Diuna, a następnie
spytała: - Taakat, też nie przepadasz za pracą?
- Lubię
pracę, tylko jak ja bym dowodził, po prostu byśmy tam nie
zajrzeli. Odmówił bym gościny i oddział ruszył by dalej.
Prioryted misja. - odpowiedział spokojnie porucznik delikatnie
miziany po swoich kolorowych włosach przez Kiazu, a po chwili
zapytał: - Dziewczyny którą z Was gospodarz nazywał „Skarb
dziewuszką”?
- Rinę. - odpowiedziały zgodnie siostry.
-
O płomyczek nie zrobił na nim wrażenia? - zapytał Taakat.
-
Zrobiłam i to ogromne, tylko w innym stylu. - odpowiedziała Kiazu
mrugając okiem.
- Ostatnim razem jak tam byliśmy Ziom, to Ona
pracowała na równi z facetami, tym zaimponowała Tomear, że
nazywa ją „Skarb dziewuszką” – powiedział Otachi.
-
Właściwie to tym, że taka przydałaby się tam u nich na wsi bo
mogli by jej zlecić każdą robotę, a Ona i tak by to zrobiła. -
dodała Diuna.
- Widzisz moja siostra jednak zaskakuje. -
wtrąciła Kiazu.
- Nie bardziej niż Ty. - odpowiedział
Taakat, mrugając okiem.
- Właśnie czemu masz dwa symbole? -
zapytała Diuna, widząc jak Kiazu się nimi bawi.
- Fala, to
wisior jaki dostałem od swojego wodnego mentora. A ten drugi to po
prostu mój symbol, taki jak Twój księżyc, czy serce u Kiazu. -
odpowiedział porucznik.
- Fajnie, też bym chciała taki od
mentora. - powiedziała Diuna.
- A miałaś już jakiegoś? -
zapytał Taakat.
- Tak, w sumie każdy obecny w wodzie miał już
pierwszego mentora. - odpowiedziała Diuna.
- Bardzo staży
mentorzy to jeszcze praktykują, a tak to, już dawno zamarło aby
dawać wisiorki z żywiołami, na przykład tym którzy podczas
treningu zaskakują rozwojem. - odpowiedział Taakat.
- Jak
stary był Twój wodny mentor? - spytała Kiazu.
- Hmm… z 600
lat? Może więcej, ale 600 to na pewno. - odpowiedział Taakat.
-
Whoooa! Ziom miałeś mistrza z Konware!?
- dopytał dociekliwie Otachi.
- Szybko łączysz fakty, tak
mój wodny mentor jest Konwareńczykiem
i to naprawdę bardzo stara szkoła i praktyka. - odpowiedział
porucznik.
- Super sprawa, a jak by wyglądał ognisty znak? -
dopytała Kiazu.
- Płomienie, Powietrze było by chmurą,
Ziemia taką dziwną górą z łapami i spiralą w środku… hmm…
wiem ze metal jest podobny do ziemi tylko łapy ma wyprostowane, a
nad spiralą ma jeszcze kreskę. Tyle widziałem, na obrazach w
komnatach u mojego mistrza, no i rzecz jasna wodny. - odpowiedział
Taakat, pokazując fale na swojej szyi.
- Turbo unikatowa rzecz.
- powiedział wietrzny neczanin.
- O Diuna usnęła. - zauważyła
Kiazu, a następnie z wrednym uśmiechem, dodała:- Aż się prosi o
jakiś numer.
-
Sis, zostaw ją. Zabiorę ją do namiotu - powiedział Otachi
podnosząc się.
- Czekaj.- powiedział Taakat, a kiedy wietrzny
neczanin na niego spojrzał, kontynuował: - Będziesz tu wracać?
-
Raczej, młoda godzina jeszcze. - odpowiedział Otachi.
- To ja
ją zaniosę, i tak już zamierzałem się zbierać. - powiedział
Taakat, delikatnie zdejmując Kiazu z kolan.
Następnie
porucznik delikatnie wziął Diunę na ręce i udał się z śpiącą
reczanką do namiotu. Tym czasem Otachi i Kiazu wygodnie rozsiedli
się w prowizorycznym jakkuzi.
- Miło z jego strony. -
powiedziała Kiazu.
- Nom, Diuna rano nie uwierzy. - dodał
Otachi.
- Hahaha, no i może być przez to zabawnie. -
odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
************
Kurai,
ubrany w swoją wersję munduru stoi oparty o jedno z drzew będących
nie daleko obozu. Z swojego miejsca doskonale widzi zarówno obóz
jak i jezioro, a sam niknie w cieniu lasu.
-
Dzisiaj coś późno się meldujecie, wszystko w porządku? -
zapytał Rudy przez łączność.
- Jest ok, niedawno dopiero
rozstawiliśmy obóz. - odpowiedział chłodno Kurai.
-
Nie mieliście być na miejscu kolo 16?
-
Mieliśmy, ale musieliśmy zmienić trasę.
-
Jakieś kłopoty?
-
Nie nazwałbym tego tak, Hachi wyczuł coś niepokojącego na
pustyni, więc ją ominęliśmy.
-
Więc notabene szliście krótszą trasa, tylko że przez wioskę. To
powinniście jeszcze wcześniej tam dodrzeć, a tak późno stawiacie
obóz i się odzywacie.
-
Mieszkańcy wioski potrzebowali pomocy, udzieliliśmy jej.
-
Rozumiem, coś poważnego?
-
Nic z czym nie dalibyśmy sobie rady.
-
Dobrze niech i tak będzie, kto narzucał tempo marszu dzisiaj?
-
Taakat i Hachi.
-
To tłumaczy czemu Wam tak sprawnie idzie podróż. Oddział Taakat
dobrze się sprawuje?
-
Tak, pracują i działają w oddziale na równi z Nami i bez
marudzenia słuchają rozkazów.
-
Dobrze, że tak jest. Aha, pamiętaj o tych nagraniach.
-
Spokojnie pamiętam, jeszcze nie mam sklerozy.
-
No ja myślę. Właśnie Yorokobi, prosi abyś się czasem odzywał.
-
Nie czuję takiej potrzeby.
-
Tak, tak … naprawdę muszę Ci to rozkazać, bo się inaczej nie
ugniesz i nie będziesz się odzywał do własnej siostry?
-
Rozkazy też idzie złamać…
-
Heh … To powiedz chociaż Rinie, niech to robi. Niech daje Jej
czasem znać, że żyjecie.
-
Zobaczę co da się zrobić.
-
Jesteś niemożliwy. Twoja siostra stara się abyście odtworzyli
rodzinę. Było jak było, ale jesteś dla Niej ważny, a odkąd
Królowa i Hashi nie mają na nią już takiego wpływu bo się
odcięła, to objawia się to jeszcze bardziej.
-
To nie czas i miejsce na takie rozmowy, jak nie chcesz rozmawiać już
o misji to się rozłączam i idę odpocząć.
-
Co ja z Tobą mam, heh … niech będzie obóz smoków potrzebuje
pierwszych mieszkańców. Jak mamy je ściągnąć?
-
Odezwać się do Volaure?
-
O ile mi wiadomo to Ty miałeś wezwać smoki, i to ogarnąć, a nie
Książę.
-
Heh … to przebadaj informacje, bo słyszałem, że do Księcia też
się odzywali w tej sprawie i powiedzmy, że związku z tym mam pewne
rozkazy..
-
Tak? To mi tego nie powiedzieli jak się odzywali. Książę też nic
nie mówił.
-
Zapewne tak jak Ty nie wie, że odzywali się gdzieś jeszcze. To
ustalcie wspólna wersje.
-
Dogadam, a jakie masz rozkazy?
-
Pogadać z Kronosem, nie przeszkadza to w naszej misji …
-
To wykonaj je, Wy tam lepiej ogarniacie temat smoków niż ja. A ja
pogadam z ludźmi.
-
Tak jest.
-
Ty masz dzisiaj ostatnią warte?
-
Taaa …
-
Przewidujecie podwójne warty?
-
Na te chwilę nadal nie.
-
Kto ma teraz wartę?
-
Hachi.
-
A zapomniałbym, poranny meldunek złóżcie we dwóch o 7:00.
-
Niech zgadnę, konkretna godzina bo już mamy dodatkowe uszy?
-
Tak, i od tego raportu macie stały nasłuch.
-
Tak jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz