„Reprymenda”
Nad
jeziorem, zaczyna się wypogadzać, już nie pada, a na niebie
zaczyna się pojawiać słońce, które jeszcze czasami skrywa się
wśród chmur. Wszędzie jest mokro i ślisko. Delikatny chłodny
wiatr, doskonale orzeźwia. Koło jeszcze palącego się ognista stoi
Issah, a na nad wodą obok skarpy stoi Taakat. W tym momencie z
namiotu wyszedł Kurai i pierwsze co usłyszał:
- Kap...Kurai
chciałbym pogadać – zawołał Taakat, kierując się w kierunku
wejścia na skarpę, po czym szybko dodał: - Jak można to na
osobności.
Na te słowa elektryczny neczanin schował dłonie
do kieszeni i bez słowa zszedł na dół skarpy.
- No słucham.
- powiedział w końcu chłodno Kurai.
- Dobra zacznijmy od
tego, że mam nazwijmy to ogromną słabość do kobiet ubranych
męskie koszule, straszliwie kręci mnie to, a każda w nich wygląda
obłędnie. - powiedział Taakat.
-
Powiem tak nie interesuje mnie kiedy Ci staje a kiedy nie, a tym
bardziej nie mam zamiaru informować o tym oddziału.
-
Świetnie, strasznie nie chciałbym aby mój fetysz nie doszedł do
Kiazu i tak jest taka, że ciężko się oprzeć a nie chciałbym
łamać swoich zasad. - odpowiedział porucznik, a następnie
zapytał: - Za to chciałbym wiedzieć dlaczego ktoś u Nas spał?
-
Przepraszam, jest po 6:00 Panowie oficerowie czy mogę zdać raport z
nocy? - wtrącił Issah schodząc. Jednak będąc na tyle daleko, że
nie słyszał rozmowy oficerów.
- Tak, tylko szybko. -
odpowiedział chłodno Kurai, odwracając się w jego stronę.
-
Deszcz przestał padać kolo 4:00, a burza skończyła się koło
3:30, nie zalało Nas, nie mamy strat, obóz przetrwał noc. -
odpowiedział Issah, a następnie dodał: - Jedna osoba nie stawiła
się na warcie.
- Stawiła się, zamienili się wartami. Coś
jeszcze? - odpowiedział chłodno Kurai.
- Nie, to już
wszystko. - odpowiedział Issah.
- To zostaw Nas samych. -
powiedział kapitan.
- Tak jest. - odpowiedział wysoki neczanin
odchodząc.
- Czekaj, w nocy była burza? - Spytał Taakat.
-
Owszem była. - odpowiedział Kurai.
-
Nie zarejestrowałem tej burzy, dzisiejszej nocy strasznie dobrze mi
się spało.
- zamyślił się porucznik, po czym powiedział: - Już rozumiem to
Ona ma brontofobie? I spała u Nas bo na dobrą sprawę podczas burzy
to przy Tobie było najbezpieczniejsze miejsce w całym obozie?
- Tak. - odpowiedział chłodno Kurai.
-
To tłumaczy wszystko i odpowiada na wszystkie moje pytania, poza
jednym… dlaczego była w Twojej koszuli?
- Lepsze to niż
przemoczony mundur. - odpowiedział chłodno Kurai, po czym odszedł.
************
Generał
Rudy jest w swoim gabinecie i pakuje się, Chowa między innymi
laptopa jak i niektóre dokumenty. Jednocześnie rozmawia ze swoim
oddziałem.
- U Was w porządku? Widziałem na mapach
pogodowych, że w nocy była anomalia pogodowa będąca burzą. -
powiedział Rudy.
-
Tak jest Sir, obóz ją przetrwał. Nie mamy żadnych szkód. Wydaje
mi się, że epicentrum Nas ominęło. -
odpowiedział Taakat.
-
To dobrze, aha postarajcie się unikać otwartych przestrzeni. Mapy
pokazują silne wiatry na Waszej trasie. - powiedział Rudy, zerkając
na odpaloną na ścianie mapę pogodą świata.
-
Poradzimy sobie. -
odpowiedział chłodno Kurai.
- W to nie wątpię. Taakat,
chciałbym porozmawiać z Kapitanem na osobności.
-
Tak jest Sir.
- odpowiedział porucznik, po czym wyłączył łączność.
-
Jesteśmy już sami. -
dodał Kurai.
- Świetnie, po pierwsze strażnik biblioteki
znalazł jeszcze jedną wieżę pasującą do opisu i tą możecie
wykluczyć bądź potwierdzić bez trudu. Ta konkretna powinna mieć
inny kolor dla użytkowników różnych mocy. Jednak i tak macie
nagrać film. - powiedział Rudy, a następnie dodał: - To
oczywiste, ale zaznaczę, jakbyście znaleźli nieśmiertelniki ludzi
z Heyvanlar, to zabierzcie je ze sobą. Koniecznie trzeba je oddać.
-
To da się zrobić. -
odpowiedział chłodno Kurai, po cym dodał: -
Jak możesz spytaj Tirhugentoshokan,
czy te wieże nie mają jakiś strażników.
-
W sensie czy jakaś bestia nie pilnuje okolić wejścia, czy czy w
środku nie czeka Was walka?
-
To pierwsze.
-
Przy okazji zapytam. Po drugie obóz Heyvanlar chce również mieć
Was w stałym nasłuchu, w tym samym czasie co ja chce mieć, aby
„mieć kontrolę nad Waszymi działaniami i mieć pierwszeństwo
informacji”
-
Mamy słuchać ich rozkazów?
-
Nie, głównodowodzącym tej misji jestem ja, plus to ja jestem
wyższy rangą, zresztą obecnie Ty też. To obóz pod rządami
obiecującego Porucznika, jak dobrze pamiętam to Linkolion Krokse,
ale powinien się Wam przedstawić jak przejdziemy na stały nasłuch.
- odpowiedział Rudy, a następnie dodał: - Po trzecie magą żądać
zmiany kanału, jeśli to zrobią i się na to zgodzicie, albo Was do
tego zmuszą, to za ich plecami chce dostać namiary na ten kanał.
Chce słyszeć wszystko to co Oni. Traktujcie to jak rozkaz.
-
Tak jest.
-
Aha, tak między Nami to jadę do Yorokobi, więc połączenie w
ciągu dnia może dziwnie działać, i większość połączeń idzie
przez Nasz stały obóz, i do mnie ma trafiać tylko to co bardzo
ważne, ale WY macie pozwolenie aby mi przeszkadzać w razie potrzeby
i WY jak dobrze wszystko ustawiłem to macie bezpośrednie połączenie
ze mną. Jak nie to Amis albo Moyoshi Was przełączą.
-
Rozumiem.
-
Oficjalnie mam sprawy służbowe na Zekeren i tej wersji się
trzymajmy.
-
Tak jest.
-
Jesteście już w drodze?
-
Nie, kończymy jeść śniadanie, potem będziemy zbierać obóz.
Planowo ruszamy koło 8:00 i spodziewamy się dotrzeć koło 15 –
16 na miejsce.
-
Dobrze.
************
Neczański
oddział ChiZ02, powoli kończy zbierać już obóz. Z dala od
oddziału Kurai rozmawia z Diuną. Momentami widać po niej, że jest
zdenerwowana i nie podoba się Jej to że w ogóle odbywa się ta
rozmowa.
- O co poszło? - spytał
Stevenen
składający namiot z Otachim.
- Mam pewne podejrzenie. -
odpowiedział Taakat, obserwując rozmawiających w oddali i gaszący
ognisko.
- Podpowiem, wyspaliście się prawda? - dodała Kiazu,
zbierająca z Riną i Hachim ewentualne pozostawione śmieci.
-
Aż za dobrze, dawno tak dobrze nie spałem. - odpowiedział
Taakat.
- Tak, zdecydowanie błogo się dzisiaj stało. - dodał
Stevenen.
- Heh … Diuna wbrew zakazowi otoczyła namiot swoją
psychiczną bańką. - wtrącił Otachi.
- A brak odgłosów,
spowodował dobry i bardzo mocny sen. - dodała Kiazu.
- Oho,
czyli ma przejebane. - powiedział Taakat.
- On chyba nie jest
zły, więc pewnie się Jej upiecze. - dodał Stevenen.
- Ziom,
jak tak to oceniasz to to totalnie bez emocjonalny typ, którego
bardzo ciężko wkurwić. I bardzo ciężko zobaczyć i wyczuć kiedy
jest wściekły. - dopowiedział Hachi, a następnie dodał: - Co
prawda póki nie pali to powiedzmy, że jest „luz” ale brak
szluga nie oznacza, że nie jest zły.
- Hachi ma racje, ale
teraz pewnie daje Jej tylko reprymendę plus jakąś karę. Kto jak
kto ale Kurai nie toleruje niesubordynacji która zagraża Nam w
jakikolwiek sposób. - dodała Kiazu.
- A to pod to podchodzi,
zwłaszcza, że jakby ktoś się do Nas zakradł usłyszeli byśmy go
dopiero jakby wszedł do namiotu a wtedy mogłoby być za późno. -
dopowiedział Otachi.
- Tak, ta bańka mimo naszego wyspania
była niebezpieczna. - odpowiedział Taakat.
- Ciekawe jaką
dostanie kare? - zaciekawił się Stevenen.
- Zobaczymy, ale
wiem jedno nie będzie zadowolona. - odpowiedziała Kiazu.
- Jak
dobrze do rozegra, to więcej nie odwali takiej akcji. - powiedział
Otachi.
- Bro, kto jak kto ale On potrafi postawić na swoim. -
dodał Hachi z wrednym uśmiechem.
- Zrobiła tak już
wcześniej? - zapytał Stevenen.
- I tak i nie. - Odpowiedział
Otachi.
- Nie rozumiem. - odpowiedział Stevenen
- Czasem w
dużych obozach stawia dużą bańskę na cały namiot, czy pokój w
którym mieszkamy. N a szczęście nigdy nie trafiła z tym na alarm
w obozie. A tak to czasem otacza taką bańką tylko Rinę. Ale
takiego numeru jak tej nocy jeszcze nigdy nie odwaliła. - dodała
Kiazu, a po chwili dowiedziała: - Zwykle jak jesteśmy w terenie to
nie używa jej wcale, a sporadycznie na Rinę.
- Rozumiem. A
czemu tylko na Rinę? Czemu Ona ma przyzwolenie na wysypianie się?
-
To nie tak … - powiedziała Kiazu.
- Siostra, bardzo boi się
burzy. Powiedział bym nawet, że ma dość silną fobie. - dodał
Otachi.
- Ona ją chroni aby po prostu nie słyszała burzy i to
najczęściej jak ma jakąś korzyść z tego, bo udaje że ma Ją
gdzieś, taki styl bycia. Więc takie akcje są sporadyczne. -
dopowiedziała Kiazu.
- To wiele tłumaczy. To nie przywilej
tylko sposób na ochronę oddziału aby każdy członek zespołu był
w pełni gotowy do działania. - odpowiedział Stevenen.
- Czyli
albo chciała się przed Nami popisać swoją umiejętnością, albo
uznała, że wie lepiej. - dodał Taakat, a po chwili dopowiedział:
- Albo w sumie nawet oba, ale fakt było to nie odpowiedzialne,
dobrze, że nic się nie stało.
- Myślę, że w dużej mierze
po prostu chciała abyśmy się wyspali mimo deszczu i burzy i nie
miała nic złego na myśli. - wtrąciła pokornie Rina, a następnie
dodała: - Jakby nie patrzeć zadbała o wyspanie się
oddziału.
-Tego odmówić Jej nie można, ale jednocześnie
naraziła Nas na ewentualne niebezpieczeństwo. - odpowiedział
Taakat, a następnie dodał: - Ciekawe jak Kapitan sobie z tym
poradzi., zwłaszcza że podjął jakieś działania.
- Coś w
tym dziwnego? - spytał Otachi.
- Widzicie, zwykle oficerowie
nie bawią się w reprymendy tylko zgłaszają takie uchybienia do
generałów, alufów i tak dalej, czego konsekwencjami jest np.
dwutygodniowy areszt.
- Jak nie umieją sobie poradzić z
oddziałem to tak działają. - powiedziała Kiazu wruszając
ramionami, a następnie dodała: - No u Nas nie wiem jaka akcje byśmy
musieli odwalić aby Generał musiał interweniować.
- Ma to
plusy, jak mniej papierowej roboty dla Generała, zresztą dla
Kapitana również. Plus jeśli sobie radzi to dobrze też świadczy
o Nim jako o oficerze. - odpowiedział Taakat.
- A Ty, Ziom jak
postępujesz? - zapytał Otachi.
- Powiem tak nie lubię
papierkowej roboty i staram się ogarniać sam, ale przyznaje, że
tez były sytuacje gdzie potrzebowałem wsparcia oficera wyższego
stopniem. Zwłaszcza jak byłem młodszy i mniej doświadczony. -
odpowiedział Taakat.
- Według mnie to „skarżenie się” to
takie pójście na łatwiznę. Nie trzeba się użerać, jedyne co
trochę dokumentów do wypełnienia, ale niektórzy tak też wolą. -
Wtrącił Stevenem, a po chwili dodał: - Aż przypomniały mi się
początki naszego oddziału oddziału.
- A weź, nigdy więcej
nie chce sprzątać burdelu po Ahayn
D'lahayn. - dodał Taakat.
- Ten Ahayn D'lahayn!? Ten co
twierdzi ze jest „porucznikiem prawie kapitanem”!? - uniosła
głos Kiazu.
- Tak, dokładnie ten, kiedy jeszcze nie byłem
porucznikiem, to on dowodził naszym oddziałem, tyle że było Nas
siedmiu łącznie z Nim. - odpowiedział Taakat.
- Mieliście
przyjemność go poznać? - wtrącił z zaciekawieniem Stevenem.
-
Ziom, nie nazwałbym tego przyjemnością ale tak podczas jednej
misji był niestety był naszym przełożonym. - powiedział Hachi.
-
I nadmienię tylko Ziom, że chciał wywalić Kiazu z armii. - dodał
Otachi.
- Oho, to Płomyczek pokazał swój ogień i
temperament? - odpowiedział Taakat.
- Tak, można tak
powiedzieć. - odpowiedziała Kiazu.
************
Lekko
potargany, i mocno zaspany Książę Volaure jest w jednej z swoich
komnat i w aneksie kuchennym robi sobie mocną kawę. Jest ubrany
jedynie w czarne bokserki, dzięki temu jego wyrzeźbiony tors jest
doskonale widoczny, jak i zadbane tygrysie futro, które aż widać,
że jest miękkie i aksamitne w dotyku. Po chwili władca, zanim
wziął pierwszy łyk kawy, objął swoją głowę i delikatnie a
zarazem stanowczo rozciągnął tym samym swój kark, że ten aż
strzelił. Rozległ się głośny dźwięk strzelających kości.
Volaure przeszły przyjemne ciarki po całym ciele, aż po czubek
ogona, następnie pokręcił chwilę głową i w końcu wziął łyk
upragnionej kawy.
W
tym momencie tuż przed nim pojawił się wielki ekran informujący o
połączeniu z obozu smoków. Książę przewrócił oczami, a
następnie odebrał połączenie mówiąc:
- No co tam?
-
Panie już pierwsze leża są już gotowe. -
odpowiedział głos jednego z konstruktorów, a tymczasem na ekranie
było widać zarówno skończone smocze leża, jak i plac budowy.
-
Świetnie. - odpowiedział książę dalej popijając kawę.
-
Panie,
jednak mamy kilka pytań.
-
Hmmm… jakich? Obszerny dokument o smokach i wytycznych nie
wystarcza?
-
I tak i nie mój Panie.
- odpowiedział konstruktor, ale dało się usłyszeć zakłopotanie
w Jego głosie, a po chwili dodał: -
Chciałem spytać jakich smoków możemy się spodziewać?
-
Zakładam, że głównie latające, może parę bez skrzydłowych.
-
Rozumiem,
a kiedy możemy się ich spodziewać? Przyznaje, że przydałoby się,
aby zaczynały się zlatywać, abyśmy mogli poznać ich preferencje.
-
Dowiem się i dam Wam znać.
-
Dobrze, Panie a czy one są oswojone?
-
Zdecydowanie nie, ale wyślę do Was kilku zaufanych ludzi którzy
sobie z nimi poradzą i przede wszystkim nauczą Was jak się nimi
opiekować bez potrzeby oswajania.
-
Dziękujemy. Właśnie Panie, słyszałem pogłoski, że będzie też
czarny smok?
-
Tak, tak będzie i w raporcie jest wzmianka o leżu z wytycznymi.
-
Tak jest Panie, rozumiem, że to leże specjalnie dla niego?
-
Dokładnie tak.
-
Zadbamy o niego, o ile Nas wszystkich nie pozabija.
-
To Wasza w tym głowa aby Was nie pozabijał. - odpowiedział
Volaure, z delikatnie wrednym uśmiechem.
-
yyy …. postaramy się …
-
Aha i zaznaczam, nie ważcie się ich dosiadać. - powiedział twardo
i stanowczo Volaure, a po chwili równie mocno dodał: - A temu
czarnemu jak spadnie chociaż łuska, chociażby z powodu złego
żywienia czy opieki, to nie ręczę za siebie.
-
Emmm…. Tak, jest.
- dowiedział konstruktor z trudem przełykając ślinę.
- Co
nie zmienia faktu, że macie dbać tam o wszystkie, aby były w jak
najlepszej formie!
-
Zrozumiałem.
************
Neczański
oddział idzie przez kwieciste łąki, spowijające delikatnie
pagórkowaty teren. Na czele grupy idzie Takaat oraz Hachi, Za nimi
idzie Key’leanem, Kiazu, Otachi i Rina, dalej są Stevenem, Issah
oraz Diuna. Rozdział jest dość mocno rozciągnięty. Jednoczenie
są na tyle daleko od siebie aby każda grupa mogła swobodnie ze
sobą rozmawiać i nie być słyszanym przez innych, a jednocześnie
są na tyle blisko siebie, że w razie potrzeby mogą sprawnie
zadziałać. Tym czasem Kurai, który do tej pory trzymał się na
uboczu oddziału, podszedł do grupy z Otachim, i zagadał:
-
Otachi, masz dzisiaj „pomocnika”.
- Spoko Ziom, niech zgadnę
mam pilnować aby Diuna wykonywała swoją robotę? - odpowiedział
Otachi z rękami zaplecionymi na swoim karku.
- Tez, i zadbać
aby pomagała w Twoich zadaniach. - opowiedział chłodno Kurai.
-
Luz, ogarnę Ziom. - odpowiedział Otachi.
- Dzień dobroci, że
to Otachi ma ją pilnować, a nie Hachi albo ja? - wtrąciła Kiazu.
-
Powiedzmy. - odpowiedział Kurai.
- Ona wie? - spytał Otachi.
-
Tak, tak. - odpowiedział chłodno Kapitan, po czym udał się w
kierunku końca stawki oddziału.
- Otachi, nie chcesz mi Jej
oddać pod opiekę? - dopytywała Kiazu.
- Nie Sis, dla mnie
jest ok. - odpowiedział Otachi mrugając okiem.
-
Jak tam chcesz. - odpowiedziała Kiazu wzruszając ramionami.
-
Co, Otachi sobie z Nią nie poradzi? - zapytał Key’leanem.
-
Zdecydowanie poradzi, tylko Hachi albo ja to kara wersji turbo
hardcore. - odpowiedziała Kiazu.
- Ze mną nie ma lekko, ale w
porównaniu do nich jestem lightową ligą. - dodał Otachi.
-
Rozumiem, stąd „dzień dobroci” - odparł Key’leanem.
- Dokładnie tak. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem, a po chwili biorąc siostrę za rękę i odciągając, dodała: - Chodź Rinka pogadamy sobie.
-
Yhm … dobrze … - odpowiedziała Rina podążając za siostrą.
-
To z nami nie zostaniecie? - zapytał Key’leanem.
- Nie
chcecie tego! - odpowiedziała radośnie Kiazu.
- Zwolnij Ziom,
dajmy im przestrzeń. - stwierdził Otachi.
- Jestem za, nie
chce słuchać o babskich tematach. - odpowiedział Key’leanem,
a następnie dopowiedział: - Chociaż sądziłem, że Kiazu raczej
otwarcie rozmawia o wszystkim.
- Kiazu tak, i pewnie zrobiła by
to w taki sposób, że hmm… nie jeden facet byłby czerwony jak
burak. - odpowiedział Otachi, a po chwili dodał: - Jednak Rina, już
tak nie ma i zamiast rozmowy to by się speszyła.
- Każdy z
Was chyba odziedziczył zupełnie inny zestaw genów. Jesteście
totalnie różni. Chociaż Ty i Hachi macie sporo podobieństw, za to
dziewczyny to widzę, że każda totalnie inna.
- Przynajmniej
mamy ciekawie.
- Ciekawie to mają Wasi rodzice, przy
pięcioraczkach to tam pewnie kota czasem dostawali.
- Możliwe,
że masz racje. - odpowiedział wymijająco Otachi.
- W jakiej
kolejności jesteście?
- Hmm… Hachi, Kiazu, Diuna, Rina i
Ja.
- O, sadziłem, że to Ty jesteś „najstarszy” bo masz
bardzo mocny syndrom „starszego brata”
-
Ziom, każde z Nas lubi zaskakiwać. - odpowiedział Otachi mrugając
okiem.
- Jakbym chciał się prze-lizać z którąś z Twoich
sióstr to byś dał mi po mordzie?
- Szczerze, zależy do
której byś podbił.
- Nie każda ma protekcje?
- Raczej
nie każda w takiej sytuacji potrafi obronić się sama. Ziom, co nie
zmienia faktu, że w razie potrzeby obronie każdą z nich.
-
Ciekawe co Kapitan chce od Stevenen,
widzę, że wziął go na bok.
- Pewnie mają do pogadania.
-
Milion pytań ma do pogadania z małomównym kapitanem, zapowiada się
długi monolog a nie rozmowa.
- Poradzi sobie.
- W to nie
wątpię, tylko jakby to ująć Porucznik nie przeprowadza z Nim
rozmów jak nie musi tego robić, bo szybko miewa go dość. Więc
zakładam, że coś od niego chce.
- Ma to sens. A Kurai,
praktycznie w ogóle nie rozmawia bez „potrzeby” więc no.
-
Wieczorem się dowiemy. Ogólnie „Milion pytań” jest tak, że
jak coś wie to bankowo powie, a sam też chce wszystko wiedzieć.
Wiesz takie „ja lubię wszystko wiedzieć to inni też”
-
Dobrze wiedzieć.
************
-
Rinka, i jak było w nocy? Słyszałam, że miałaś wartę akurat
podczas burzy… - spytała Kiazu, idąc pod rękę z siostrą.
-
Tak, i przyznaje, że nie wiele pamiętam z warty. – odpowiedziała
spokojnie Rina.
-
Najgorszy czas na wartę. Dobrze, że nic Ci się nie stało. Rano
widziałam, że albo Otachi albo Kurai się Tobą zaopiekowali.
-
W sumie chyba obaj…
- Hmm… Koszula z rana była Kurai’a
prawda? - spytała dociekliwie Kiazu.
- Yhy …
- Czej to
to Wy tak przy Takaat!?
- Nie, to nie tak … - odpowiedziała
mocno czerwona Rina.
- Kochana, kto jak kto ale ja akurat wiem w
jakich sytuacjach śpi się w koszuli chłopaka.
- W tym
przypadku było inaczej … wiesz … co prawda nie wiem jak trafiłam
do namiotu, i do komory oficerskiej, wiem że już w niej, ale nie
wiem po jakim czasie, ale zrobiło mi się bardzo zimno … byłam
totalnie przemoczona … jedyną suchą rzeczą były moje figi …
pamiętam, wracała mi świadomość i że trzęsąc się, zdjęłam
mundur, a kiedy został mi jeszcze do zdjęcia tylko przemoczony top,
to Kurai opatulił mnie swoją koszulą i zapiął kilka górnych
guzików …
- Hmm… sprytne, więc mogłaś go swobodnie
zdjąć i nawet jak by Takaat się obudził to nic by nie zobaczył,
ba jak ktoś by wszedł to też nic by nie zobaczył. Bardzo
komfortowe w tych nie komfortowych warunkach. Bardzo miło z Jego
strony.
- Yhy …
- A potem zakładam, że wtuleni
poszliście po prostu spać. - odpowiedziała Kiazu, a następnie
szybko dodała: - Awwww…. W sumie mega słodko i uroczo. Hmmm …
To zaskakujące jak bardzo Kurai jest na zasadzie czyny a nie słowa.
Jednocześnie to turbo przesłodkie jak On tak bardzo bez słów,
tylko swoim zachowaniem udowadnia jak bardzo Cię kocha i jak bardzo
jesteś dla Niego ważna.
- On tak często miewa.
-
Jednocześnie robi to tak, że nie każdy to dostrzega. Nawet Ty masz
czasem z tym problem.
- Już coraz mniej, teraz to bardziej hmm…
bolesność słów niektórych osób.
- Nie ma co się
przejmować tymi, którzy nie dowidzą i mają problemy z
dostrzeganiem tego co ich otacza. - odpowiedziała Kiazu mrugając
okiem.
- Coś w tym jest…
- Martwisz się ze Taakat coś
powie?
- Nom …
- Dużo widział?
- W sumie chyba
nie wiele, jak się obudziłam to już rozmawiał z Kurai’em...
-
To w sumie nie wiele, i można wyciągnąć różne wnioski. Myślę,
że nie powie, jakby miał powiedzieć to już by to zrobił, a poza
tym raczej mu to zwisa, i po porannej rozmowie wie, że boisz się
burzy, a to tłumaczy wszystko z nocy. Dodatkowo, przecież Rudy
doskonale o tym wie, więc doniesienie nie zmienia totalnie nic. -
odpowiedziała Kiazu, przytulając siostrę.
- Pewnie masz
racje…
- Hmmm… Stevenen
też coś przeskrobał w nocy, że Kurai z nim rozmawia? -
zaciekawiła się ognista neczanka, widząc rozmawiających panów na
końcu oddziału.
- Powiedzmy … wiesz tak jak Diuna chciał
dobrze …
- Tak, tak … co odwalił?
- Nad obozem dzięki
swojej mocy postawił metalowy dach na metalowych nogach … aby nie
padało na ognisko jak i na osobę stojącą na warcie ….
- W
sumie fajny pomysł, nawet bardzo fajny, szkoda, że na mojej warcie
to nie było. Hmm… ale jak była w nocy burza to pewnie ta
konstrukcja bardzo ładnie ściągała pioruny.
- I tak właśnie
było.
- To już rozumiem czemu mają rozmowę, ale widzę,że
Kurai ma dzisiaj dobry dzień więc możliwe, że na pogadance się
skończy, albo delikatnie większych obowiązkach jak u Diuny.
-
Ładnie nam się misja zaczyna…
- No, pokazanie kto ma większe
jaja jeszcze przed wyjściem, teraz dwie reprymendy
-
Z plusów wyjaśniłaś sobie to i owo z Takaat.
- Taaak!
Zdecydowanie. Znacznie przyjemniej jest i atmosfera tez się fajna
zrobiła. I mam wrażenie, że to dzięki Tobie.
- Nie, to
dzięki temu, że porozmawialiście.
- No dobra niech i tak
będzie. Właśnie … udało się Wam ogarnąć dodatkowy zapas?
-
Tak, nawet trochę większy niż zazwyczaj. Mam go w swojej torbie.
-
Ekstra! Niech zgadnę Takaat też podpisał listę abyśmy miały
większy przydział?
- Ponoć tak, więc nawet jak wszystkie
trzy będziemy miały bardzo intensywne trudne dni to myślę, że na
spokojnie starczy.
- Super! Bo już na dniach każda z Nas
planowo będzie się z tym mierzyć. Dobrze, że oficerowie mogą
ogarniać dodatkowe przydziały, bo no na tym co wymyśliła sobie
królowa, to czasem ciężko przetrwać cały w terenie.
- A no
…
- Trzeba w końcu pogadać z Rudym, aby jakoś podniósł
nam limit.
- W sumie można...
- Heh … Oby mój się
zaczął kiedy będę mogła brać kąpiele w obozie, a nie tylko
mokre chusteczki.
- Może tak będzie, mieści się to w
granicach tego kiedy się pojawiają.
- Jestem dobrej myśli. -
odpowiedziała Kiazu z uśmiechem, a następnie dodała: - Cieszy
mnie też fakt, że mam odpowiedzialnego Gagadka i nawet jak mamy
spontaniczną akcję jak np. przed wyruszeniem w drogę, to zawsze
się zabezpiecza.
- Rozważne … hmm… zrobiłabyś mu coś
jakby chciał bez?
- Dobre pytanie, w sumie dowolny facet jak by
nie rozumiał słowa nie to bez zawahania przypaliłabym mu to i owo
co ma najcenniejsze, nie pozwolę na takie gierki…
- Auć
bolesne …
- Amis, tez włada ogniem więc nic by mu się nie
stało, dostał by tylko hmm… porządną lekcje, którą na długo
by zapamiętał. A każdy inny cóż, za głupotę się płaci.
-
Ma to sens...
- Swoją drogą będzie ciekawie jak wszystkie
dostaniemy jednego dnia, bo tak też nam się zdarza.
- Biedni
Panowie…
- O tak, wtedy damy im nieźle popalić. -
odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
- Rozumiem … Em ….
powiesz mu jak dostaniesz?
- A nie wiem zobaczymy, czasem mu
mówię czasem nie. - powiedziała Kiazu mrugając okiem, a po chwili
dodała: - Nie mogę się doczekać wieczora, i nawet nie wiesz jak
się ciesze, że to nie wieczór mojej warty!
- A tak mamy
obiecaną saunę, może być miło.
- Nawet bardzo, a ja mam
zamiar korzystać dzisiaj tak długo jak się tylko da.
************
-
Pan Kapitan widzę, że dzisiaj bardzo rozmowny. - powiedział Taakat
idący na czele grupy.
- Skoro jest to potrzebne aby oddział
działał to rozmawia. - odpowiedział Hachi, a następnie
powiedział: - Ziom, przydałoby się ominąć ten pustynny teraz po
prawo, i to najlepiej szerokim łukiem.
-
Boimy się otwartego terenu czy tego, że jest za gorąco?
-
Bardziej, czuje, że tam coś jest, nie wiem czy to jakieś
stworzenia i jakiś oddział czy jedno i drugie. Mam wiele nie
jasnych ziemnych sygnałów z tamtej okolicy.
- Rozumiem… W
sumie chętnie bym zawalczył, jednak nie jasne sygnały mogą
świadczyć o tym, że
to wkopanie się w jakieś tarapaty, na szczęście to nie ja
podejmuję decyzje i nie muszę się nad tym głowić. - odpowiedział
spokojnie Taakat, a następnie, odwrócił się w kierunku reszty
oddziału i kiedy zobaczył kapitana idącego z boku oddziału,
głośno zawołał: - Kap… KURAI!
Następnie
kiedy tym zwrócił już uwagę dowódcy to gestem pokazał aby ten
podszedł do Niego. Kapitan bardzo szybko podszedł na przód
oddziału i stanowczo powiedział:
- Co tam?
- Ziom,
mieliśmy iść przez tę pustynie. - powiedział Hachi, a po chwili
dodał: - Jednak odczuwam z tamtego miejsca bardzo dużo nie jasnych
ziemnych sygnałów, jakby były tam albo jakieś dziwne stworzenia,
albo nawet jakby był tam jakiś oddział.
- Rozumiem. -
odpowiedział chłodno Kurai.
- Ziom, pierwszy raz mam tak, że
są tak nie czytelne, że nie umiem powiedzieć co tam się kryje.
-
Dasz radę poprowadzić Nas bezpiecznie inna drogą? - Odpowiedział
Kurai.
- Myślę, że tak Ziom, co prawda ta droga była od
początku szybsza, ale trzeba zahaczyć o ta w wioskę. -
odpowiedział Hachi, pokazując wszystko na mapie.
- Ta wioska
jest niedaleko miejsca gdzie mieliśmy mieć nocleg. - Zauważył
Taakat, przysłuchujący się i obserwujący mapę.
- Tak Ziom,
jakieś 3-4 kilometry, dzielą wioskę i Nasz docelowy nocleg. -
dodał Hachi.
-
Dobrze, to prowadź zatem do wioski i z dala od pustyni.
- Tak
jest Ziom. - odpowiedział Hachi.
- Taakat, przekaż reszcie, że
trasa została zmieniona i że mają trzymać się z dala od pustyni.
- powiedział chłodno Kurai.
- Tak jest. - odpowiedział
porucznik bez zawahania, a następnie aktywował łączność aby
przekazywała głos, wywołał resztę oddziału i przekazał
oddziałowi nowe rozkazy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz