„Źródło podniecenia”
W
jednej z wspaniałych komnat w Pałacu Ankary, który obecnie jest
pałacem sojuszu, mimo wczesnej pory trwa właśnie kolejne zebranie
rady. Zasiadają tam Ambasadorowie Ankara, Kana oraz Elinar,
dodatkowo zasiada również Królowa Sansha, Król Ashga, Król Eta
wraz z małżonką oraz Książę Volaure. W tej chwili wszyscy
władcy mają dystyngowane, elegancie stroje w białym kolorze z
ozdobnymi złotymi wstawkami. Nawet bluza i „dżinsy” księcia
wyglądają reprezentatywnie.
- To jak stoimy z sprawą smoków?
- odezwała się kobieta, siedząca na wprost księcia i po prawej
stronie Ankary, o długich kruczoczarnych włosach, upiętych w
wysokiego i sztywnego kucyka. Dodatkowo ma ona stosunkowo przyjazne i
błyszczące seledynowe oczy.
-
Właśnie, Ambasador Kana, zadała słuszne pytanie, książę
raczysz Nam odpowiedzieć? - dodał Ankara, skrywający twarz za
swoją maską.
- Leża są budowane w dolinie, mamy już dobrze
przygotowany teren aby powstał tam stały obóz. - odpowiedział
spokojnie Volaure, a po chwili dodał: - Dodatkowo dzięki wsparciu
jaki dostaliśmy od Neczańskiego obozu stałego oraz tymczasowego
obozu Konware, obóz jest też bezpieczny.
-
Kiedy będzie można już używać smoków? - zapytał Eta.
- W
teorii, w każdej chwili, w praktyce wybudujemy obóz, sprowadzimy
je, sprawdzimy ich stan zdrowia, a następnie zadecydujemy czy mogą
ruszać. - odpowiedział książę.
- To gdzie one teraz są, że nie można ich przebadać? Ba dlaczego już nie walczą na froncie? - zapytała z pogardą Sansha.
-
Są w bezpiecznym miejscu, i są po wstępnych oględzinach
medycznych, które mówią, że ich stan jest stabilny. -
odpowiedział Volaure, a następnie szybko dodał: - Jednak były
przetrzymywane w tragicznych warunkach plus to żywe bestie, które
warto aby były w najlepszym możliwym stanie, za nim staną się
„wojownikami”.
- Pragnę dodatkowo zauważyć, że
weterynarzy mogących sprawdzić pełny stan zdrowia smoka, jest nie
wielu. - wtrącił Ankara.
- Wojownikami? Raczej chciałeś
powiedzieć bronią. - oburzyła się Królowa.
- Nie Królowo,
z całym szacunkiem, lecz inaczej postrzegam te istoty w naszej armii
i bronią jako taką ich nie nazwę. - dopowiedział Volaure.
-
Jak sobie tam chcesz. Cokolwiek, one już powinny walczyć. - dodała
Sansha.
- Myślę, że lepiej najpierw zapewnić im dobre
warunki a dopiero potem wysyłać do walki. Uważam, że wysyłając
smoki teraz do walki to byśmy byli równie bezwzględni i głupi co
Chifuin i jego rada. - wtrąciła Kana.
- Młode, głupie i na
wojnie chce dbać o sprzęt wojskowy. - wtrącił Elinar.
-
Staruch marszczy się i myśli że wszystko wie. - odpowiedziała
Kana.
- My twierdzimy, że trzymanie jednostek bojowych w dobrej
formie, to doskonały pomysł aby najpierw zadbać o doskonale
miejsca dla smoków, a dopiero potem je ściągać. Sądzimy, że w
razie problemów będzie gdzie udzielić im pomocy. - wtrącił
Ashga.
- Zdecydowanie warto zadbać o smoki, dzięki temu będą
lepiej się sprawować. A nam powinno bardzo zależeć aby działały
jak najlepiej się da. - dodał Volaure.
- To tylko bezmyślne
maszyny do zabijania, a Wy podchodzicie do nich jak do oficerów
wręcz. - wtrąciła Sansha
- Jesteśmy zdania, że należy dbać
o wszystkich wojskowych. - odpowiedział Ashga.
- E tam,
pierdzielisz jak zawsze, a wiadomo, że szeregowcy to co najwyżej
mięso armatnie i nic więcej - odpowiedziała królowa.
************
Jest
piękny słoneczny, ale jeszcze nie upalny poranek. Generał Rudy
wraz z swoimi kapitanami chodzi po obozie, sprawdzają różne
rzeczy, a od czasu do czasu głównodowodzący oficer podpisuje
jakieś dokumenty oraz rozmawia przez łączność.
-
Noc minęła spokojnie, nic ani nikt
Nas nie atakował, trochę padało ale nie wpłynęło to ani na stan
obozu ani na ludzi. - powiedział
Taakat.
- Rozumiem, o której ruszacie? - zapytał Rudy.
-
Już ruszyliśmy, od jakieś godziny
jesteśmy w drodze do drugiego punktu i mamy niezłą pogodę na
marsz, więc pogoda nie będzie Nas opóźniać.
-
Świetnie, aha poproście dziewczyny z oddziału aby nosiły „męską”
wersje wisiorka z symbolem, a nie „damską”, mają mieć
odsłonięte szyje.
- Tak jest.
- Za ile planowo będziecie na miejscu?
-
Kolo 7 – 8 godzin marszu Nas czeka.
-
Plus przerwy to spodziewam się, że dobre 9.
-
Pewnie tak, ale to idzie przyśpieszyć.
-
Nie nie, spokojnie nie musicie nie wiadomo jak gnać do przodu, to i
tak kawał drogi.
- Tak jest.
-
Jak najbardziej przerwy są wskazane, w tej misji nie chodzi o to
abyście się zajechali jeszcze przed dotarciem na miejsce.
-
Masz racje Sir.
-
W razie problemów, odzywajcie się częściej nie tylko rano i
wieczorem.
- Tak jest.
Właśnie, Sir czy możemy dostać teczki zaginionych osób? Dobrze
by było abyśmy wiedzieli kogo szukamy.
-
Tak, myślę, że nie będzie z tym problemów. Postaram się aby
wieczorem były dla Was dostępne.
-
Dziękujemy Sir.
-
Jedyne co na te chwile jestem wstanie stwierdzić to to, że na 99%
wszyscy zaginieni są furrami. I bankowo wśród nich jest około
trzech oficerów, o nie wiadomym dla mnie na te chwile stopniu.
-
Dobrze, że mamy ze sobą Kapitana, ten stopień bardzo ciężko
przebić w terenie.
-
Dobrze, że o to zadbałem.
- Jak
najbardziej Sir.
************
Duży
i szeroki korytarz. Mniej więcej od połowy długości ma on duże
okna przez które wpadają promienie słoneczne. W tej mroczniejszej
połowie stoi palący Volaure oraz Ambasador Kana, ubrana w długa i
dopasowaną biała suknie, ze złotymi zdobieniami, na długi
rękaw.
- Myślisz, że debatują czy czekają na Nas? -
zapytała Kana.
- Czekają, zawsze czekają. Ankara nie pozwoli
aby zebranie trwało w niepełnym składzie, a odkąd nie mogę palić
tam w sali, to pozostają jedynie przerwy takie jak ta. -
odpowiedział książę, po czym głęboko się zaciągnął.
-
No tak, szanownej królowej zaczęło to przeszkadzać już jakiś
czas temu.
- Mi to nie przeszkadza, że muszę się ruszyć, a
zbyteczna awantura kiedy ma mi i tak wiele do zarzucenia jest
totalnie bez sensu.
- Masz racje, swoją drogą w sumie od
bardzo dawna nie widziałam tej dziewczyny co czasem wychodziła po
Ciebie, głównie przed wojną. Jest bezpieczna?
- Tak, jest
bezpieczna, na tyle ile to możliwe podczas wojny.
- O jakim
smaku i mocy ma energie?
- Włada wodą, a smak musiałabyś
poznać sama.
- Uuu…. Jaki tajemniczy. Niech zgadnę, boi się,
że „posiłek boli” i jeszcze ją urabiasz?
- Hmm… Ujmę
to tak, że nie muszę z każdego wysysać energii aby się z nim
kolegować.
- Przystojny pół inkub i taki kąsek to tylko
zwykła „znajoma”. Przyznam, że tego się nie spodziewałam.
-
Lubię zaskakiwać moja droga.
- To akurat plus, lubię takich.
- odpowiedziała pochlebnie Kana, a następnie delikatnie opierając
się o klatkę piersiową Volaure, kokieteryjnie dodała: - Hmm… po
zebraniu od razu wracasz na Zekeren?
- Hmm… to zależy bo
czuje, że masz jakiś plan.
Po chwili Ambasador patrząc
głęboko w przepiękne zielone oczy księcia, które są w
odcieniach wody i z pionowymi źrenicami, stanęła na palcach po
czym namiętnie pocałowała go w usta. Długo i powoli. Następnie
ponętnym głosem powiedziała:
- Domyśl się.
- Myślę,
że znajdę trochę czasu.
- Cieszy mnie to. - odpowiedziała
Kana z uśmiechem.
- Swoją drogą zauważyłem, że kiedy nie
jesteś na głodzie to lubisz długie i powolne pocałunki.
-
Wiesz, mówią, że im wolniejszy pocałunek, tym szybsze picie
serca, a mnie osobiście, zdecydowanie kręcą, jednak na głodzie
robi się różne rzeczy, nie zawsze zgodne z własnymi
przekonaniami.
- Masz wiele racji w tym co mówisz moja droga.
-
Taka nasza, nazwijmy to „zwierzęca” strona bycia „Kubem”. -
powiedziała Ambasador delikatnie odsuwając się, a po chwili
powiedziała: - Zwykle Ci z którymi sypiam nie przywiązują do tego
większej uwagi, gratuję spostrzegawczości.
- Moja droga,
zwykłem zwracać uwagę na preferencje tych z którymi sypiam.
Według mnie to dość ważne i istotne, aby mieć doskonałą zabawę
i to nie ważne czy ma się jednego czy dużo „kissing friends”.
-
Podoba mi się Twoje podejście. Hmm… a jak bym chciała abyś
kogoś poznał i sprowadziłabym jeszcze jedna osobę będziesz miał
z tym problem?
- W żadnym wypadku, nie mam problemów z takimi
rzeczami, też kub czy bardziej „posiłek”?
- Posiłek, mój
przyjaciel jest mega dobry w zabawy i do tego ma zajebiście smaczną
energie, więc jak będziesz potrzebował, to nie obrazi się jak mu
wyssiesz energie.
- Zobaczymy, ile zejdzie się z zebraniem i
jak bardzo będę głodny.
W tym momencie przystojny książę,
zgasił papierosa i mrugając okiem powiedział:
- Chodź,
wracamy.
************
Słońce
nieśmiało wygląda zza chmur. Płynąca, płytka i szumiąca rzeka
bystrym nurtem muska jasne kamienie. Jest już wczesne popołudnie,
oddział ChiZ02 ma właśnie przerwę w swojej wielogodzinnej
wędrówce. Dziewczyny mają już symbole wiszące na złotych
łańcuszkach i siedzą z dala od pozostałej części oddziału.
Kiazu bawi się i jednoczenie zaplata długie różowo-fioletowe
włosy siostry.
-
Że też Ci się chce. - powiedziała Diuna.
- Czasem lubię się
pobawić włosami, w sumie najchętniej bym ją jeszcze ładnie
umalowała i ubrała w coś bardziej stylowego niż mundur. -
odpowiedziała Kiazu.
- Chyba nie mamy czasu. - powiedziała
Rina.
- Tobie akurat to na rękę. - odpowiedziała Diuna, a
następnie spytała: - Myślicie, że ogarniemy misję?
-
Zobaczymy, idą dwa bardzo dobre oddziały, więc łatwo z nami nie
będzie. - odpowiedziała z determinacją Kiazu.
- Obyśmy nie
musieli walczyć. - stwierdziła Diuna.
- A ja bym chciała
jakąś walkę. Nie dość, że sama chętnie bym zawalczyła, to
jeszcze chętnie zobaczyłabym jak walczą panowie z drugiego
oddziału. - powiedziała entuzjastycznie Kiazu.
- W sumie
jestem ciekawa jak Stevenen
walczy. - odpowiedziała Diuna.
- On władał metalem, nie? -
spytała Kiazu.
- Tak i ponoć używa swojej mocy w ciekawy
sposób. - odpowiedziała z zaciekawieniem Diuna.
- Uuuu… to
tym bardziej czekam na przeciwnika. - odparła Kiazu, a następnie
spytala: - Dobra dziewczyny, który z panów według Was jest
przystojny?
- Stevenem oraz Issah. - odpowiedziała Diuna.
Na
to pytanie Rina zarumieniła się i delikatnie spuściła wzrok, a
Kiazu powiedziała:
- Trafili nam się ogólnie bardzo
przystojny oddział, ale Mi zdecydowanie podobają Taakat i
Key’leanem.
-
Właśnie, Kiazu całowałaś się już z Taakat? - spytała z
ciekawością Diuna
- Nie, i nie mam zamiaru się starać w tym
temacie. - odpowiedziała Kiazu.
- Jak to? - spytała zaskoczona
Diuna.
- Po prostu, nie każdy facet na świecie jest do
przelizania się. - odpowiedziała Kiazu.
- Jasne … Ty
słyszysz co sama mówisz? - powiedziała Diuna.
- No dobra
jest, ale no nie każdego można z tym wystartować. - stwierdziła
Kiazu, a po chwili dodała: - Z reszta zobacz z Hachim, Otachim czy
Kurai’em nigdy nie nie pocałuje w taki sposób, co najwyżej w
policzek.
- No pierwsi to bracia to się rozumie samo przez się, ale Kurai? Czyżbyś się bała, że Cię porazi, albo że nie dasz rady? Czyżbyś była za cienka na to? Nie chce słuchać, że jest z Twoja siostrą to tego nie zrobisz bo z Moyoshim Ci to nie przeszkadzało. - odpowiedziała Diuna
-
Z Moyoshim po pierwsze było dawno, po drugie to była gra w butelkę
na imprezie i jak dobrze pamiętam to Moyoshi sam mi dał to
wyzwanie. - powiedziała z lekka irytacją Kiazu, a następnie po
głębokim oddechu dodała: - Branie mnie pod włos, tak to doskonała
broń…
- Na Ciebie zwykle działa. - odpowiedział Diuna z
uśmiechem.
- Powiem tak, prędzej pocałuje Ciebie albo Rinę
niż Kurai’a czy Taakat. - odpowiedziała Kiazu po kilku głębszych
oddechach a potem nachylając się do Diuny stwierdziła: - To co
Diunka buziaczek?
Psychiczna neczanka odsunęła się, a dłońmi
dodatkowo odsunęła od siebie siostrę mówiąc stanowczo:
-
Spadaj.
- Nie wiesz co tracisz. - odpowiedziała Kiazu
wzruszając ramionami i wracając do zaplatania włosów.
-
Wiesz to po prostu dziwne jak na Ciebie. - dodała Diuna.
- No
jest, tu nie przeczę i nie zaprzeczam, że bardzo chciałabym z
obydwoma, ale no w obu przypadkach stanowczo zniszczyło by to
relacje. A ja nie potrzebuje sobie robić dodatkowych wrogów. -
odpowiedziała Kiazu, a następnie dodała: - Mam z nimi
współpracować, dobrze działać na misjach i wojnie która nie
wiadomo kiedy się skończy, a dodatkowo z jednym prawdopodobnie żyć
jako szwagrem i już widzę „spotkania rodzinne” albo ich brak.
-
Fakt to by było przerąbane po całości. - powiedziała Diuna,
której przeszła przez myśl wizja przegranego zakładu, więc
dodała: - A Taakat?
- A Taakat to słodki rebel, ale dobrze by
było abyśmy nie pozabijali się podczas misji więc ja z tym nie
wystartuje – odpowiedziała Kiazu mrugając okiem, a następnie z
radością powiedziała: - No skończone! Wyszły mi cudownie!
-
Robiłaś dwa dobierańce? - spytała Rina dotykając włosów.
-
Nie, dwa kłosy i tak pamiętałam aby wpleść Ci nieśmiertelnik we
włosy. - odpowiedziała radośnie Kiazu.
- Dziękuję. -
odpowiedziała Rina przytulając siostrę.
- EJ DZIEWCZYNY! -
krzyknął nagle Hachi znajdujący się spory kawałek od sióstr, a
potem dodał: - ZBIERAMY SIĘ!
- DOBRA JUŻ IDZIEMY! -
odkrzyknęła Kiazu, a potem spokojnie dodała: - Diunka, nie wiem
jak będzie, po prostu ja ze swojej strony nie będę naciskać i się
starać.
- No rozumiem, dobrze by było aby był spokój w
zespole. - odpowiedziała Diuna.
- A no… ale odniosłam
wrażenie, że Tobie jednak zależy na tym aby to się stało. -
dodała Kiazu, a po chwili dopowiedziała: - Czyżbyś się
założyła?
- Tak, bo uważam, że jesteś wstanie pocałować
się z każdym i zdobyć każdego faceta, chociaż pewnie babki też.
- odpowiedziała Diuna.
- Ooo jak słodko, to w sumie komplement
dziękuje. - odpowiedziała radośnie Kiazu uśmiechając się.
-
No, w te klocki jesteś niesamowita, więc uznałam, że tym razem
też dasz radę. - dodała Diuna.
- Słodzisz mi, ale w tym
wypadku to zależy od Taakat a nie ode mnie. - odpowiedziała Kiazu
mrugając okiem, a następnie przytuliła obie siostry mówiąc: -
Mam dwie kochane siostry.
Pozostałe dwie siostry odwdzięczyły
przytulenie i również się przytuliły.
************
Generał
Rudy zasiada w swoim gabinecie. Jak zwykle jest zawalony papierami i
wszelaką robotą. Ma odpalonego laptopa, popija kawę oraz
rozmawia.
- Arishi
już ładnie chodzi, zaraz przyśle Ci filmik. -
powiedziała Yorokobi widoczna na ekranie.
- Cieszy mnie to. -
odpowiedział Rudy.
- Kiedy
się widzimy?
-
Jak oddział Twojego Brata wróci, to się postaram wybrać na
Zekeren, ale nie mogę tego obiecać. Jest jeszcze sporo czasu, a ta
wojna jest w uj nieprzewidywalna. - odpowiedział Rudy, a następnie
spontanicznie powiedział: - W sumie jak książę pozwoli to jutro
rano mogę przyjechać na parę godzin.
-
O skąd taka pozytywna zmiana?
-
Ot chce Was zobaczyć, bo się stęskniłem.
-
To wieczorem pogadaj z Księciem. Teraz o ile mi wiadomo jest
zebranie rady… Hashi tam kota dostaje czekając na Nasza zacna
królową.
-
Dobrze, że masz rodzinę i przez to masz mniej obowiązków. Hashi
też powinna sobie w końcu normalnego znaleźć.
-
Ponoć od paru dni spotyka się z kimś…
-
Oby lepszy niż ten trujący dupek, co niszczył kości.
-
Jeszcze go nie poznałam, z Nią mi się jeszcze trudniej spotkać
niż z Tobą.
-
Masz jakieś jego zdjęcie, imię, cokolwiek?
-
Ma na imię Qi’ra, a zdjęcie to jak przegrzebie meska to będę
miała.
-
Eh, oby był mniejszym dupkiem niż poprzedni … To przywódca
najemników, który ostatnio współpracował z ludźmi od
Chifuina.
-
No to przemycę jej info aby nie mówiła mu za dużo o pracy.
-
Poproszę, nawet jak jest fair to nie znam go na tyle aby zaufać.
-
Chcesz abym spróbowała ich oboje na jutro ściągnąć?
-
Nie, wole spędzić czas tylko z Wami.
-
Dobrze.
************
Wczesnym
wieczorem neczanie dotarli na ogromna zieloną polanę, która
graniczy dużym jeziorem. Na drugim brzegu jeziora widać wysokie,
kamieniste i zaśnieżone pasmo górskie. Słychać delikatny szum
wody rozbijającej się o piaszczysto – kamienna plażę. Po prawej
stronie znajduje się wysoka skarpa osadzona na kamieniach. Przez to,
ze pada to jest już bardzo mocna szarówka, na szczęście neczanie
doskonale widzą w takich warunkach. Wkrótce oddział postanowił
rozpić się na przestronnej skarpie, na którą jest wejście tylko
z jednej strony, jest to błotnista trawa. Z trzech pozostałych jest
otoczona wysokimi kamieniami i jeziorem. Namiot rozstawili na jej
szczycie, a dzięki ognistym mocą rozpalili ognisko, które jest
wstanie przetrwać padający deszcz i daje sporo ciepła w ten
chłodny wczesny wieczór. To miejsce jednocześnie sprawia, że są
widoczni oraz ze ewentualnemu wrogowi znacznie trudniej będzie
zdobyć ich obóz. Na czas kolacji Hachi stworzył suche wygodne,
ziemne siedziska przypominające fotele z delikatnym dachem.
-
Dlaczego nie mogę stworzyć swojej bańki? - spytała Diuna wygodnie
siedząc po turecku w ziemnym fotelu.
- Musimy słyszeć, co się
dzieje wkoło Nas. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Rozumiem,
że ta „Bańka” wygłusza? - zapytał Stevenen.
-
Tak dokładnie, jest dźwiękoszczelna. - odpowiedziała Diuna.
-
To zdecydowanie lepiej aby w razie co ochraniała jedynie ognisko, a
nie cały obóz. - powiedział Taakat.
- Zgadzam się z tym. -
dodał Kurai.
- No dobra. - stwierdziła Diuna przewracając
oczami.
- Mnie tam bardziej interesuje co dzisiaj dobrego? -
wtrącił Hachi.
- Gulasz z ziemniakami. - odpowiedziała
spokojnie Rina mieszając w dużym metalowym kotle umieszczonym na
również metalowym stojaku nad ogniskiem.
- Nie mogę się
doczekać! - powiedział radośnie Otachi.
- Jeszcze chwila. -
odpowiedziała pokornie Rina.
- Często polujecie? - Spytał
Stevenem.
- W sumie to zależy od tego ile mamy zapasów i
jakich. Ale aby urozmaicić nasza dietę chłopaki starają się
czasem polować, a my zbierać jakieś owoce i warzywa. -
odpowiedziała Kiazu mocno schowana w ziemnym fotelu.
- My też
staramy się polować w razie potrzeby. - dodał Key’leanem.
-
Na jaszczurki też? - spytał Hachi.
- Nie, to zawsze jest
kurczak. - odpowiedział z uśmiechem Taakat.
- Tak, tak. -
dodał Otachi, śmiejąc się pod nosem.
- Co będziemy robić?
- Spytał Hachi.
- Pogoda zabiera nam wiele możliwości. -
odpowiedział Key’leanem.
- Niestety dzisiaj raczej co
najwyżej możemy pograć w karty w namiocie. - dodał Taakat.
-
Brzmi, dobrze. - odpowiedział Stevenem.
- Nie tak ekscytująco
jak inne ale lepsze coś niż nic. - powiedział Otachi.
-
Kurai, możemy? - zapytał Hachi.
- Tak, ale maksymalnie jak
Otachi zacznie warte to zabawa ma się skończyć. - odpowiedział
chłodno Kurai.
- Tak jest. - odpowiedzieli zgodnie panowie z
oddziału.
- Ja odpadam z tej zabawy. - powiedziała Kiazu.
-
Ja również. - dodała Diuna.
- Wasz wybór. - odpowiedział
Key’lenem, delikatnie wzruszając ramionami.
- Gdyby nie ten
deszcz to to by było zajebiste miejsce nie tylko na nocleg ale i
chwilę zabawy. - dodał Hachi.
- Skoro te góry są,
zaśnieżone, podejrzewam, że to jezioro jest bardzo zimne nawet w
słoneczny dzień. - Stwierdził Taakat, a następnie dodał: -
Zapewne każdy kto by wszedł to tylko na chwilę i zaraz jego ciało
byłoby czerwone z zimna.
- E tam, zimna woda to nie problem
zawsze może być ciepły jakuzzi. - odpowiedziała Kiazu.
-
Czyżby wykorzystywanie mocy do podgrzewania wody? - zapytał
Taakat.
- No pewnie, że tak… wiesz my lubimy od czasu do
czasu lubimy relaks w ciepłej wodzie. - odpowiedziała z uśmiechem
Kiazu.
- Da si sprawić abyś następny nocleg również mieli
nad wodą? - zapytał Stevenem.
- Hmmm…. Zobaczmy –
odpowiedział Hachi otoczony świetlikami Kiazu i uważnie
przeglądający mapę, a po chwili powiedział: - Tu jest woda, i
możliwe ze całkiem dobre miejsce na nocleg, ale to będzie dobre 8h
marszu od dzisiejszego noclegu.
- A potem jak daleko będzie do
wieży? - zapytał Taakat.
- Z 4-5h marszu, więc jest szansa,
że tego dnia wejdziemy też do wieży. - odpowiedział Hachi.
-
To tak zrobimy, to pozwoli się dobrze zregenerować - wtrącił
chłodno Kurai.
- SUPER! - odparła zgodnie większość
oddziału.
************
Obozowa
siłownia, w której znajdują się bieżnie, poukładane hantle,
jakieś sztangi, ławeczka do wyciskania oraz worki do boksowania i
parę stacjonarnych rowerów. Rudy ubrany w jasnozielony t-shirt oraz
krótkie czarne spodenki. Generał biega już od jakiegoś czasu po
lekko uniesionej bieżni i jest już delikatnie spocony. Dodatkowo w
uszach ma bezprzewodowe z których wydobywa się rytmiczna i
wpadająca w ucho muzyka. Nagle muzyka wyłączyła się, a w jej
miejscu dało się usłyszeć sygnał wywoławczy. Rudy odpowiedział
odzewem, a następnie zwolnił i po chwili szedł już szybkim
krokiem, który ułatwiał mówienie i powiedział:
- No co
jest?
-
Jesteśmy na miejscu drugiego obozu, trochę dalej niż planowaliśmy
bo deszcz zalał tamtą jaskinie i okolice. -
odpowiedział Taakat.
- To gdzie nocujecie?
-
Nad Jeziorem Joelana, a po przeciwnym brzegu mamy góry Klasker.
-
To spory kawał odeszliście i jak dobrze pamiętam to tam jest
otwarty teren.
-
Taaa, ale znaleźliśmy skarpę która w razie co da nam przewagę. -
wtrącił Kurai.
-
No proszę, dzisiaj mam Was dwóch na linii. Dobrze… tam dalej
leje? - zapytał Rudy, który ma cieżki oddech, ale nie przeszkadza
mu to w rozmowie. Chociaż zdecydownie słychać, że jest podczas
ruchu.
-
Tak Sir, ale skarpa powinna zapewnić Nam bezpieczeństwo. -
odpowiedział
Taakat.
-
Doskonale, jakie plany na jutro?
-
Sir, chcemy dotrzeć do lasu granicznego, tak aby jeszcze kolejnego
dnia dojsc już pod wieże za dnia. -
odpowiedział Taakat.
-
Kawał drogi, ale Wasz plan ma sens. - Odpowiedział Rudy, po czym
dodał: - Co dzisiaj się działo?
-
Rano ruszyliśmy w drogę, dwie przerwy, długa wędrówka, rano
dopisywała pogoda, a jakoś od 17 towarzyszy Nam deszcz i teraz
nadal leje.
- odpowiedział Taakat.
- Dogadujecie się? - zapytał
Generał.
-
Jak najbardziej Sir, chociaż kapitan podczas trasy pozwala nam na
znacznie więcej swobody niż ja. Jednak to działa w oddziale i
panuje spokojna koleżeńska atmosfera. -
odpowiedział Taakat.
- Każdy z Was ma inne metody. Kurai, też
na co dzień ma młodszy oddział, który potrzebuje też poszaleć.
-
To
prawda Sir, i nie przeszkadza Nam to, bardziej zaskoczenie, nie
spodziewaliśmy, się tego po Nim. -
odpowiedział Porucznik.
- Rozumiem i powiem tak nie chciej aby
stał się taki jak myśleliście że jest, bo to co myślicie nawet
w połowie nie oddaje tego jaki będzie jak go wkurwicie. -
odpowiedział Rudy.
-
Tak jest Sir. -
powiedział Taakat.
-
Nie psuj zabawy, niech sami się przekonają.
- wtrącił chłodno Kurai.
- I tak pewnie to zrobią, aż
dziwne, że jeszcze nikogo nie zdominowałeś i że póki co jest
spokojnie w oddziale - odpowiedział Rudy.
-
W sumie to już to zrobił, ponoć zdominował i ustawił do pionu
jednego z moich ludzi jeszcze przed wyjściem z obozu. -
powiedział Taakat.
- To wiele tłumaczy. - odpowiedział Rudy.
-
Rudy jesteś tutaj? - wtrącił nagle Amis wchodzący do siłowni.
-
Co chcesz? - zapytał twardo Rudy, dalej maszerując na bieżni.
-
Pare podpisów… - odpowiedział Amis.
- Coś ważnego? -
spytał Generał.
- W sumie nie. - odpowiedział Amis.
- To
wynocha, to czas dla mnie, zajmę się tym później, - odparł
twardo Rudy.
- Tak jest. - odpowiedział Amis wychodząc.
-
Sir, masz właśnie czas wolny na siłowni? -
zapytał Taakat.
- Tak, ale już wspominałem, że macie
pozwolenie aby mnie tu łapać. - odpowiedział Rudy, a następnie
dodał: - A inne rzeczy, jak nie są pilne to też mogą poczekać.
************
Późna
noc, neczański obóz śpi w najlepsze. W pewnym momencie Kurai,
śpiący w strefie namiotu dla oficerów, obudził się. Uderzyła go
praktycznie totalna głucha cisza. Neczanin podniósł się, ubrany
jest w jakiś ciemny t-shirt i krótkie spodenki, i wyszedł z
komory, dopiero w tym momencie usłyszał chrapanie niektórych, jak
i szepczącą rozmowę dochodzącą z komory chłopaków. Kurai
wydaje się być delikatnie otępiały i pół przytomny. Kiedy tylko
wyszedł z namiotu pierwsze co dotarło do niego, to zimne powietrze
i porywisty wiatr oraz odgłosy ulewy. Mocny deszcz zdecydowanie
szumi, uderza o namiot, jak i bardzo intensywnie uderza w metalowy
dach. Dopiero teraz elektryczny neczanin zauważył, że nad
ogniskiem stoi metalowa konstrukcja. Jest ona na grubych nogach i ma
stosunkowo cienki dach. W tym momencie piorun uderzył w metalową
konstrukcję. A następnie rozległ się przeszywający grzmot.
Następnie kolejny i kolejny. Szalejąca burza musiała przyjść nie
dawno. W międzyczasie zmysły Kurai’a wróciły szybko do normy.
Jednak kiedy wrócił do namiotu głucha cisza znów wróciła, więc
szybko zajrzał do komory chłopaków. Tam zboczył Otachiego
oświetlonego przez telefon.
- Otachi ubieraj się i choć. -
powiedział chłodno Kurai.
Delikatnie otępiały wietrzny
neczanin, potrząsnął głową i odpowiedział: - Słucham?
-
Zbieraj się. - powtórzył chłodno Kurai.
- Jasne Ziom już
idę. - odpowiedział Otachi odkładając telefon.
W tym czasie
jego dowódca wyszedł i znów stał pod metalowym dachem w który z
hukiem i błyskiem walił jeden piorun za drugim. Tam mimo pogody
czuł się zdecydowanie lepiej. Po chwili przyszedł Otachi i kiedy
uderzyła w niego atmosfera zaraz po wyjściu to zszokowany
powiedział:
- O kurde trwa burza.
- Taaa …. Przejmij
warte. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Spoko Ziom. -
odpowiedział Otachi, po czym spojrzał na zegarek, na którym
dochodziła 1:00, a następnie powiedział: - Czej … Diuna zrobiła
bańkę mimo zakazu?
- Dokładnie …
- Nie chce rano być
w jej skórze …. i to tłumaczy dlaczego tak dziwnie się czułem i
straciłem wszelkie poczucie czegokolwiek i odpłynąłem.
- Ta
metalowa konstrukcja stworzona przez Stevenem, ściągnęła tu
burzę. Myślę, że nie trwa jakoś bardzo długo nam Nami, ale to
sprawia, że jest bardzo intensywna i nie dla każego. Jak się jej
pobędziemy to burza wkrótce powinna odejść. - odpowiedział
chłodno Kurai
- Nawet ja nie chciałbym mieć warty pod tą
konstrukcją podczas burzy. - powiedział Otachi, a następnie spytał
- To co przebijamy bańkę i pozbywamy się konstrukcji?
-
Najpierw pozbądźmy się konstrukcji, wtedy nie zaniepokoimy
oddziału używaniem mocy, a potem zniszczymy psychiczną bańkę
Diuny.
- Tak jest. - odpowiedział Otachi, a następnie dodał:
- Jak uderzy jeden z kolejnych piorunów to możesz podważyć ją
mocą a ja wykorzystam wiatr burzowy i przeniesiemy ją daleko,
najlepiej zrzucając ją z bardzo wysoka. Co Ty na to?
- Niezły
pomysł, jak coś za tymi górami jest rzeka lawy.
- Oooo
dobra!
Po tych słowach Panowie wzięli się do działania i
wkrótce zrobili tak jak zakładał plan. Naelektryzowany Kurai wraz
z uderzeniem pioruna podważył metalową konstrukcję, następnie
Otachi wywołując miejscową silną wichurę przetransportował ją
do rzeki lawy. Metalowa konstrukcja zrobiła efektowną beczkę i z
pluskiem wpadła do skwierczącej lawy. Sycząc metal został bardzo
szybko pochłonięty i zjedzony przez bulgoczące źródło. W tym
samym czasie na neczan zaczęło padać, więc wietrzny neczanin
otoczył ich cienką warstwą powietrza która sprawiał, że nie
mokli. Natomiast pioruny przestały nawalać w obóz, chociaż burza
trwała dalej. Po chwili Kurai bez trudu sprawił, że bańka Diuny
pękła.
-
Co teraz? - zapytał Otachi.
- Idę po Rinę, a Ty masz warte. -
odpowiedział chłodno Kurai schodząc w dół skarpy.
-
Tak jest …. Pewnie po jutrze mam też dłuższą wartę.
-
Tak.
- 3 godzinna?
- Taaa…
- Mogę rozmawiać z
Hyacin na warcie?
- Możesz, ale ja tego nie widzę i max
kwadrans.
- Jasne Ziom …. Niech zgadnę będę miał dodatkowe
zajęcie?
- Możliwe…
- Ziom, będziemy jeszcze o tym
rozmawiać rano?
- W sumie nie.
Okazało
się, że Rina jest totalnie przemoczona i skulona, trzęsąca się,
kuca na dole skarpy. Zdecydowanie jest bardzo mocno wystraszona, do
tego stopnia, że nie była wstanie stać na własnych nogach i
zmienić zbytnio pozycji. Elektryczny neczanin delikatnie pocałował
swoją ukochaną w roztrzęsione usta, jednak ona jest w takim
stanie, że nawet na to nie zareagowała.
- Ziom co z nią? -
zapytał Otachi podchodząc.
Na te słowa usta kochanków
rozdzieliły się, a Kurai chłodno powiedział:
- Jest mocno
przerażona.
- W sumie sam bym był po takiej kanonadzie…. -
odpowiedział Otachi.
Po
czym to, że Rina na te chwile nie reaguje na nic i nie zmienia
pozycji, nie przeszkadza zbytnio elektrycznemu neczaninowi. Kurai, po
prostu wziął ją na ręce i zabrał do namiotu. W koło jeszcze
błyskało i mocno grzmiało, ale pioruny już nie uderzają w
okolicach obozu więc burza zrobiła się przyjemniejsza i
zdecydowanie spokojniejsza.
************
W
końcu nastał ranek. Taakat mocno się przeciągnął w swoim
śpiworze, a następnie się podniósł. Jego oczom ukazał się
Kurai ubrany w jeansy i zmieniający koszulkę. Rozłożony damski
mundur oraz śpiąca wodna neczanka.
- Co Ona tu robi? - spytał
z dziwieniem i delikatnym wyrzutem Taakat, ubrany w szarą koszulkę
z jakimś nadrukiem oraz szare krótkie spodenki.
- Śpi, nie
widać? - odpowiedział chłodno Kurai.
- To widzę, ale nie
powinno Jej tutaj być….
Nagle Rina przebudziła się i taka
mocno zaspana usiadła. W tym momencie okazało się, że ubrana jest
jedynie w męską koszulę od munduru oraz figi. Jest ona zapięta, a
jednocześnie ma delikatny dekold.
- Dzień dobry … -
powiedziała przyjaźnie zaspana nczanka, podnosząc się i
przeciągając się.
Taakat spojrzał na nią dużymi oczami, a
następnie prawą dłonią zasłonił swój czerwony nos i
zarumienione policzki.
- Coś się stało? - spytała
delikatnie zdezorientowana Rina podchodząc. Mimo, że to męska
koszula, to doskonale do niej pasuje i sprawia, że wygląda naprawdę
ślicznie i stosunkowo świeżo.
- Muszę wyjść na chwilę. -
odpowiedział Taakat pośpiesznie wychodząc.
Na to Neczanka
zdezorientowanym wzrokiem spojrzała w oczy Kurai’a, który jest
już ubrany w swoją wersję munduru, i powiedziała:
- O co
chodzi? Przecież widział mnie i Kiazu bardziej skąpo ubrane i nie
miał takiej reakcji.
- Jak widać kolega jest fetyszystą. -
odpowiedział spokojnie Kurai.
- Kim?
-
Hmm… Fetysz to
preferencja seksualna, która jest głównym źródłem podniecenia.
- odpowiedział Kurai, a następnie nachylił się i powiedział
neczance na ucho - W tym wypadku to oznacza ze koledze staje jak
widzi kobietę ubraną w męską koszulę.
Na te słowa Rina
zarumieniła się powiedziała:
- Rozumiem …
- Dla
bezpieczeństwa nie wspominaj o tym Kiazu, tego jeszcze brakuje aby
miała hak do wykorzystania. - odpowiedział Kurai, udając się do
wyjścia.
- Dobrze… Kurai
- Hmm?
- Bardzo masz
przeze nie przerąbane? - spytała Rina z delikatnie spuszczoną
głową.
Na te słowa Kurai podszedł do niej i spytał:
-
Jak to przez Ciebie?
- No, że tutaj nocowałam …
-
Posłuchaj uważnie, po pierwsze to była moja decyzja, więc
ewentualne konsekwencje będą następstwem mojej własnej decyzji, a
nie przez Ciebie. Po drugie jedyną osobą która może mi cokolwiek
powiedzieć to Rudy, który ewentualnie da popisową karę ku
przestrodze dla innych i nie dlatego, że tu spałaś czy że ja
podjąłem taką decyzje tylko za to, że dałem się złapać.
-
W sumie …
- A po trzecie, w razie potrzeby zrobię to znowu i
nie pozwolę Ci samej spać podczas burzy. Z reszta już pomijając
to wszystko, Taakat ma ważniejsze rzeczy na głowie niż donosić
coś tak błahego.
- Rozumiem….
- Żaden z nocnych
piorunów nic Ci nie zrobił?
- Nie… chyba nie … burza
przyszła nagle … pioruny leciały jeden za drugim… pamiętam, że
uciekłam… a potem mam przebłyski jak przez mgłę … wiem że
bardzo się bałam i nie byłam wstanie nawet krzyczeć … ani się
ruszyć. - odpowiedziała lekkim drżeniem głosu Rina, po czym
przytuliła się do ukochanego, który równie ją objął.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz