„Identyfikacja
wieży”
Noc
minęła szybko i bardzo spokojnie. Oddziałowi dobrze zrobiła
odskocznia w postaci fizycznej pracy jak i moczeniu się w
prowizorycznym jakuzzi. Świeci piękne słonce, która sprawia, że
tafla jeziora błyszczy. Delikatny wiatr powoduje ze zielone drzewa w
lesie delikatnie szumią. Całe otoczenie jest błogie, przyjemne i
wręcz zachęca do wypicia kawy wpatrując się w wodę. Elektryczny
neczanin przed chwilą skończył wartę, a kiedy ziewający i
zaspany porucznik wyszedł z namiotu, odchodząc chłodno
powiedział:
- Taakat, tam stoi zaparzona kawa, a ja idę
załatwić jedną sprawę.
- O dzięki i tak jest. -
odpowiedział Taakat idąc do ogniska, gdzie na kamieniu stał kubek
z gorącą kawą.
- A tak, o 7:00 mamy rozmowę z dodatkowymi
uszami i potem stały nasłuch.
- Tak jest.
- Rozumiem, że
wrócisz do tego czasu?
- Tak.
- Dobra. - odpowiedział
Taakat.
Tymczasem Kurai piaszczystą plażą odszedł spory
kawałek od obozu. Jest On nadal w zasięgu wzroku i zapewne głosu.
Nagle rozległ się donośny gwizd, dodatkowo wzmocniony echem. Przez
co dźwięk poniósł się naprawdę bardzo daleko. Po dłuższej
chwili wiatr się wzmógł a tuż przed elektrycznym reczaninem
wylądował duży czarny smok.
- Tym razem jesteś w formie. -
powiedział przenikliwym, grubym, ciężkim, surowym i
charyzmatycznym głosem smok.
- Taa … - odpowiedział Kurai.
-
Tak chciałeś pogadać czy chcesz coś konkretnego?
- W obozie
smoków, chcą aby zaczęły mieszkać pierwsze smoki.
-
Załatwię to.
- Wiesz gdzie?
- Jasne, obserwowałem ludzi
z Zekeren więc wiem, gdzie rozstawili obóz.
- Świetnie.
-
Chcesz się przelecieć co? Nawet nie zaprzeczaj widzę to w Twoich
oczach.
- Nie miałem zamiaru zaprzeczać. - odpowiedział Kurai
dosiadając smoka.
Kronos jednym mocnym ruchem skrzydeł wzbił
się wysoko w powietrze i odleciał.
************
Echo
donośnego gwizdu skutecznie obudziło cały neczanski oddział.
Taakat stojący po kostki w jeziorze i popijający gorącą kawę,
obserwuje jak co chwila ktoś przeciągający się i jeszcze zaspany
wychodzi z namiotu. Porucznik obserwuje zarówno iskrzącą się
tafle jeziora jak i Kapitana rozmawiającego ze smokiem. Nagle do
obozu dotarł mocny podmuch wiatru, wywołany startem smoka.
-
Co to było? - Zapytał Stevenem.
- Wiatr. - odpowiedział
spokojnie Taakat, a następnie podchodząc do namiotu dodał: -
Kapitan zaparzył też kawę dla Was, stoi przy ognisku.
-
Zajebiście, tego mi potrzeba. - powiedział Key’leanem, podchodząc
do ogniska.
- Dobrze, że mi starcza tylko zapach kawy. -
powiedziała Kiazu przeciągając się.
- Szczęściara. -
powiedział Key’leanem.
- Dzień dobry … - powiedziała Rina
wychodząc z namiotu.
- Hej Hej … - odpowiedzieli zgodnie
wszyscy.
- A gdzie kapitan/Kurai? - spytała jednocześnie Diuna
i Steneven.
- Kurai załatwia jedną sprawę, nie długo wróci.
- odpowiedział Taakat pomijając kawę.
- Nigdy
go nie ma jak jest potrzebny. -
marudziła pod nosem Diuna.
- Słucham? - Spytał Taakat.
-
Czyli obecnie jesteś dowódcą. - wtrąciła Kiazu, zmieniając
temat.
- Tak, można tak powiedzieć. Właśnie od naszego
porannego raportu będziemy mieli już stały nasłuch, zarówno
Generała Rudego jak i prawdopodobnie głównodowodzącego oficera
obozu z Heyvanlar. - odpowiedział Taakat.
- Tak jest. -
odpowiedzieli mniej lub bardziej chętnie obozowicze.
- W taki
układzie … Taakat, mam pytanie. - powiedziała nieśmiało Rina.
-
Wow,
Twoje oczy lśnią jak gwiazdy. -
powiedział Porucznik trochę pod nosem, podchodząc i patrząc
wodnej neczance prosto w oczy, a następnie szybko dodał: - No
słucham Cię.
- Wczoraj tam na plaży, znalazłam duży
płaski, który mógłby posłużyć za patelnie. - odpowiedziała
nieśmiało Rina pokazując miejsce w przeciwną stronę co udał się
Kurai.
- Niech zgadnę potrzebujesz pomocy aby go tu dostarczyć?
- zapytał Taakat.
- Tak i rozpalenia większego ognia. - dodała
wodna neczanka.
- Dobra, Kiazu, Key’leanem słyszeliście?
Trzeba zająć się ogniskiem. - powiedział Taakat.
- Tak jest.
- odpowiedzieli zgodnie ogniści neczanie, a następnie Key’leanem
dodał: - Nawet kawy nie da wypić do końca.
- Słyszałem to.
Mam zadbać abyś w ogóle jej nie wypił?. - odpowiedział twardo
Porucznik.
- Nie dzięki. - odpowiedział ognisty neczanin.
-
Powiało chłodem… - wtrąciła Diuna.
- Tobie też mogę
znaleźć zajęcie. - dodał równie twardo Taakat, a następnie
normalnym tonem spytał: - Duży ten kamień?
- Spory i nie wiem
czy jest w kopany. - odpowiedziała Rina.
- Hmm… Hachi, choć
z Nami. - odpowiedział Taakat.
- Luz Ziom, idę. - odpowiedział
Hachi.
Po czym cała trójka udała się we wskazane miejsce.
Tym czasem ogniści neczanie zajęli się ogniskiem.
- Od kiedy
On jest taki? - spytała z niedowierzaniem Diuna.
- Taki czyli
jaki? - zapytał Stevenem.
- No taki stanowczy i inny. -
kontynuowała Diuna.
- Powiedzmy, że kiedy dowodzi, nie
przyjmuje odmowy. - odpowiedział Stevenem.
- Wiesz, Porucznik
umie sobie poradzić z ludźmi. - dodał Key’leanem.
- Lubię,
Go jeszcze bardziej. - wtrąciła Kiazu szczerząc kły.
-
Szkoda, że to Ty nie dostałaś komplementu. - wtrąciła Diuna.
-
E tam, Moje oczy robią się magiczne tylko podczas starcia i wtedy
są najpiękniejsze. I podczas sparingu też dostałam komplementy. I
dostaje ich sporo, a Ona ma hipnotyzujące spojrzenie zawsze i jestem
zaskoczona, że zauważył to dopiero teraz. - odpowiedziała Kiazu
mrugając okiem.
- Ktoś inny skupia Jego uwagę. - dodał
Key’leanem.
- Mnie bardziej zastanawia po co Jej ten kamień?
- spytał nagle Stevenem.
- Pewnie aby przyrządzić nam dobre
śniadanie. - powiedział Otachi z uśmiechem, idąc do namiotu.
************
Neczanski
oddział jest już w mundurach. Duży ciemny kamień grzeje si
otoczony ogniskiem. Już nie długo będzie na tyle gorący aby dało
się na nim gotować. W międzyczasie Rina pokroiła suszoną
kiełbasę, cebulę i pomidory. Obok ognista jest też już pokrojone
pieczywo, takie jak bułki czy chleb, jak i kilka wytłaczanek z
jajkami. Same te swojskie produkty już kusząco pachną.
- Ale
bym już jadł. - powiedział Hachi, stojący za wodną siostrą.
-
Musimy jeszcze trochę poczekać aby kamień się jeszcze bardziej
rozgrzał. - odpowiedziała pokornie Rina.
- A już myślałem,
że czekamy na Kapitana. - wtrącił Stevenem.
- Skoro o tym
mowa to za chwilę powinien wrócić. - powiedział Taakat, patrząc
na godzinę w telefonie.
W tym momencie z lasu wyszedł Kurai,
ubrany w swoją wersję munduru i rękami w kieszeniach spodni.
-
O Wilku mowa. - powiedział Taakat, a następnie dodał: - Sprawa
załatwiona?
- Tak, tak. - odpowiedział chłodno Kurai.
Następnie oficerowie udali się nad brzeg jeziora, aby tam
zdać poranny raport. Kiedy tylko minęli namiot dało się usłyszeć
głos Diuny:
- Kurai, chce pogadać.
Elektryczny neczanin
zatrzymał się, po czym odwrócił się w jej kierunku i
powiedział:
- No, słucham.
- Nie tutaj… na osobności i
bez nasłuchu. - odpowiedziała ciszej Diuna podchodząc do
oficera.
- To po raporcie. - odpowiedział Kurai.
- Ale, to
ważne.
- Rozumiem, i po raporcie porozmawiamy.
- No niech
Ci będzie …
Po tych słowach elektryczny neczanin odszedł i
dołączył do drugiego oficera.
- Co, nie uśmiecha się Jej
stały nasłuch? - spytał Taakat.
- A Ty go lubisz? - spytał
Kurai.
- Szczerze, nie znoszę. Jeszcze zależy od oficera na
nasłuchu ale trzeba zajebiście pilnować tego co się mówi i o
czym się rozmawia. Przy niektórych rozmowy milką wręcz do zera.
- Taa …
W tym momencie w słuchawkach odezwał się
nieznajomy męski głos. Jest delikatnie chrobotliwy ale słychać,
że młody:
- Oddziale
ChiZ02, Jestem porucznik
Linkolion Krokse. Jesteście już pod wieżą?
-
Widzę, że Pan Porucznik, nie mógł się już doczekać. -
wtrącił generał, który odezwał się punkt siódma, a następnie
dodał: -
Zacznijmy od cześć czy tam dzień dobry.
- A tak, tak Dzień
Dobry.
- odpowiedział Linkolion.
-
Cześć. - powiedział chłodno Kurai.
- Dzień dobry Sir, oraz
poruczniku. - odpowiedział Taakat.
-
To jesteście już pod wieża? -
kontynuował Linkolion.
- Jeszcze nie, mamy jakieś 4-5h marszu
do wieży. - odpowiedział Kurai.
-
Rozumiem, że już ruszacie?
- powiedział Linkolion.
-
Spokojnie, poruczniku. Pośpiech i nerwowość nie da nic dobrego. A
mój oddział to naprawę dobrzy wojskowi i wiedzą co robią. -
wtrącił spokojni Rudy.
-
Ale tam są moi ludzie!
- powiedział Linkolion.
-
Pamiętam o tym, idziemy im na ratunek i zrobią wszystko co w ich
mocy aby wspomóc oddziały, które zniknęły w wieży. Poganiając
ich nic nie wskórasz, jedynie wycieńczysz moich ludzi za nim dotrą
na miejsce. -
powiedział chłodno Rudy, a po chwili dodał: -
A mój oddział i tak jest tu wcześniej niż miał być i doskonale
wie co ma robić.
- powiedział Rudy.
Kiedy przełożeni rozmawiali ze sobą,
Taakat wyjął telefon, a po chwili klikania pokazał ekran
kapitanowi. W tym momencie Kurai przeczytał następującą wiadomość
na ekranie –
„Zaproś mnie i moich ludzi do znajomych. Twój oddział już Nas
ma. Zróbmy zbiorową konwersację na mesku.” A
następnie bez słowa wyjął swój telefon.
-
Właśnie, kto jest dowodzącym odziałem? Chce usłyszeć głos i
poznać Imię. - powiedział Linkolion.
-
Kapitan Kurai Nozaryu.
-
odpowiedział chłodno elektryczny neczanin nie odrywając wzroku od
telefonu.
-
Panie Generale, to Kapitan idzie na misje? Sądziłem, że w terenie
to działają jedynie porucznicy, a nie wyżsi ranga oficerowie -
powiedział Linkolion.
-
Miał iść oddział do zadań specjalnych to idzie oddział do zadań
specjalnych. -
powiedział twardo Rudy, a następnie dodał:
- Ten Kapitan bardzo dobrze radzi sobie w terenie, co zresztą będzie
Ci dane obserwować.
- Rozumiem, to po prostu dość
niespotykane i nie codzienne. -
odparł Linkolion.
************
Praktycznie
cały neczański oddział, zasiada przy ognisku na kamieniach i zjada
gorącą jajecznicę z świeżym pieczywem. Są tam wszyscy prócz
nadal stojących nad jeziorem oficerów. Kamień który służył za
patelnie nadal się grzeje i wszystko jest gotowe aby zrobić solidną
porcję również dla nich, kiedy skończą poranna odprawę.
-
Trochę długo gadają. - powiedziała Diuna.
- Dobrze, że
Nasza stała łączność będzie dopiero po ich rozmowie i jeszcze
możemy swobodnie rozmawiać. - powiedziała Kiazu.
W tym
momencie dało się słyszeć praktycznie jednoczesny ping na paru
telefonach.
- O nie sądziłem, że to się stanie, ale Kapitan
zaprosił Nas do znajomych. - powiedział Stevenem.
- A to
oznacza, że chyba spodobał mu się Wasz plan. - dodał Key’leanem
-
Wiesz, Ziom konwersacje na mesku to zajebista sprawa i zapewnia Nam
dyskrecje na stałym nasłuchu. - powiedział Hachi.
- Testowane
i zawsze działa. - dodał Otachi.
- Często działa szybciej i
sprawniej niż SMS. - dopowiedziała Kiazu.
- Mamy nawet
konwersacje gdzie jest tylko nasza 5. -wtrąciła Diuna.
-
Przezorne. - odpowiedział Key’leanem.
Nagle kolejny ping
rozszedł się po telefonach, to była informacja, że powstała
konwersacja, o nazwie „wieża”
- Cóż za oryginalna nazwa.
- stwierdziła Diuna.
- Lepsza taka niż nasze imiona. -
odpowiedział Hachi.
- Dużo macie takich konwersacji z
oddziałami? - spytał Stevenem.
- W sumie mamy tylko naszej 5,
naszego oddziału oraz teraz z Wami. - powiedziała Diuna. - a po
chwili dodała: - A i jeszcze mamy konwersacje z ludźmi z oddziału
Ineeven.
- Mamy czuć się wyróżnieni? - zapytał Stevenem.
-
Tak, myślę, że możecie. - odpowiedziała Kiazu mrugając okiem.
W
tym momencie wszyscy usłyszeli w swojej łączności chrobotliwy
męski głos.
-
Macie meldować o wszystkich rzeczach.
-
Tak jest.
- odpowiedział Taakat, również przez łączność.
- To ja
jeszcze dodam, że oddział ChiZ02
od teraz jest na stałym nasłuchu. -
powiedział Rudy, a następnie powiedział: -
Cześć oddział.
-
Cześć Panie Generale. - odpowiedział prawie równo oddział.
-
Oddział, głos który pierwszy usłyszeliście to dowodzący obozem
Heyvanlar, Porucznik Linkolion Krokse, który wraz ze mną będzie
Was słuchał. -
powiedział Generał.
- Tak jest. - odpowiedziało kilka
osób.
Po dłuższej chwili do ogniska podeszli obaj oficerowie.
Taakat usiadł wygodnie na jednym z kamieni, a Kurai stanął za
porucznikiem.
- Zaraz przygotuję Wam śniadanie. - powiedziała
pokornie Rina, odstawiając swój talerz z niedojedzonym
śniadaniem.
- Spokojnie, dokończ. - powiedział Taakat.
-
Zawsze możemy zrobić sami. - dodał Kurai, a następnie patrząc
Diunie w oczy pokazał gestem głowy „chodź”.
- Podoba mi
się ten pomysł. - powiedział Taakat podnosząc się.
Na to
Diuna wyjęła swoją łączność i bez słowa dała ją Rinie, po
czym wstała i odeszła od ogniska. Elektryczny neczanin również
wyjął swoją i bez słowa dał ją Taakat. Po czym również
odszedł. Nikt tego na głos nie skomentował, a kiedy Stevenem
chciał coś powiedzieć Hachi szybko wtrącił:
- Zarąbista ta
jajecznica. Ciekawe czy są przewidziane dokładki.
- Heheh, też
bym nie pogardził. - dodał Otachi.
- Zależy ile my wtrąbimy.
- powiedział z uśmiechem Taakat podchodząc, z drugiej strony
ogniska do kamiennej patelni.
- Taakat, tylko ich nie przypal. -
powiedział Stevenem.
- Ej, od dawna niczego nie przypaliłem -
odpowiedział Taakat mrugając okiem.
- Taaa… - odpowiedział
Key’leanem.
- Tylko dlatego, że nie dajemy Ci gotować. -
dodał Issah
- I Ty przeciwko mnie? - spytał Taakat.
-
Musicie wiedzieć, że porucznik to i wodę na herbatę potrafi
przypalić. - dodał Steneven.
- Ja zrobię. - wtrąciła
pokornie Rina z uśmiechem i odkładając już pusty talerz.
************
Diuna
oraz Kurai stoją z dala od obozu, gdzieś na plaży jeziora.
Delikatny ciepły wiatr targa im włosy, a kojący szum wody wręcz
hipnotyzuje.
- Miałam jeden z tych „Swoich snów”. -
powiedziała nagle Diuna, gestykulując cudzysłów.
- Co Ci się
śniło? - Spytał chłodno Kurai.
- Hmm… był tam rysunek na
piasku … nie jestem pewna czy ja go rysowałam ale widziałam jak
coś kreśli kręgi i symbole na piasku … tylko nie takim jak masz
na plaży, on hmm… był tak intensywnie zielony jak byłby
przefarbowany…
- Zielony piasek mówisz…
- Tak, nawet
trawa nie ma tak oczojebnego odcienia jak miał tamten piasek …
widziałam też jak coś, nie umiem określić co deptało jedna z
nas, a właściwie chciało zdeptać ją tak jak zadeptuje się
płomienie w ognisku, aby je ugasić, a potem Ona wyglądała jakby
była pokryta popiołem …
- Hmm…
- To jeszcze nie
koniec! Potem widziałam strasznie przerażającą ścianę pełną
uśmiechów, nie że zdjęcia, ale jakby ktoś rozwieszał takie
zakrwawione ludzkie szczęki układając je w uśmiech. To było
obrzydliwe! I na koniec snu jeden z chłopaków miał takie dziwne
spojrzenie z takim strasznym uśmiechem i siekierę w rękach.
-
Jesteś wstanie narysować te symbole?
- Mogę spróbować. -
odpowiedziała Diuna, po czym wzięła jakiś patyk i zaczęła
rysować na piasku. Narysowała spory gruby okrąg, a w nim dwa
mniejsze okręgi które stykały się zarówno ze sobą jak i z dużym
okręgiem, a następnie prostą kreskę wychodząca poza okrąg i
przechodzącą przez jego środek.
- Coś takiego. -
powiedziała Diuna, a następnie dodała: - We śnie kilka …
kilkanaście razy te linie były nakreślane.
Kurai zrobił temu
zdjęcie i chłodno powiedział:
-
Informuj mnie jak gdzieś natrafimy na coś co widziałaś.
-
Dobra. - odpowiedziała Diuna, a następnie spytała: - Wiesz może
co to za symbol?
- Nie, ale postaram się dowiedzieć.
-
Ten sen był zajebiście przerażający, ale przez zapach róż
czułam spokój i nie obudziłam się w panice.
- Ciekawe skąd
ten zapach..
- Nie wiem, żadna z Nas nie używa różanych
perfum. - odpowiedziała Diuna, a następnie dodała: - Powiesz
reszcie?
- A mam to zrobić?
- Wolałabym nie, oddział
Taakat jeszcze weźmie mnie za totalną wariatkę, bo przecież to
tylko „głupi sen”, a Nasi a zwłaszcza Rina będą się
niepokoić.
- To masz odpowiedz. - odpowiedział chłodno
Kurai.
- Myślisz, że doniosą, że rozmawiamy bez łączności?
-
Wątpię, Taakat wyznaje zasadę „co wydarzyło się oddziale
pozostaje w oddziale ” zresztą inaczej już o zbiorowej
konwersacji nie byłoby mowy, a co dopiero o tym. Zakładam, że Jego
ludzie mają podobnie, a jak nie to moja w tym głowa aby mieli.
-
Wychodzi na to ze Rudy dobrze Nam dobrał oddział.
- To znaczy,
że dobrze zna swoich ludzi i wie jak ich łączyć. - odpowiedział
chłodno Kurai, z rękami w kieszeniach i odchodząc.
- Swoją
drogą nie wstyd Ci tak sypiać z kimś na czyiś oczach?
Na te
słowa elektryczny neczanin zatrzymał się, odwrócił się i
stanowczym krokiem, nie wyjmując rąk z kieszeni, podszedł do
psychicznej neczanki, a następnie kiedy swoim lodowatym spojrzeniem
spojrzał jej głęboko w oczy, stanowczo i chłodno powiedział:
-
A co zazdrosna i też byś chciała?
Cała ta otoczka
spowodowała, że Diuna z trudem przełknęła ślinę, i patrzyła
na swojego dowódcę wielkimi przerażonymi oczami.
- Odwal
się! - powiedziała twardo.
Tymczasem, elektryczny neczanin
równie stanowczo i chłodno kontynuował:
- Po pierwsze to moja
sprawa co i kiedy robię. Po drugie, nie oceniaj sytuacji przez
pryzmat tego jak Ty byś chciała aby wyglądała. A po trzecie
wyskocz z jakimś krzywym tekstem do Niej, a sprawię, że ta misja
będzie Twoim najgorszym koszmarem.
- Ro … rozumiem… -
powiedziała z trudem Diuna, siadając na jednym z kamieni, a
następnie dodała: - Czekaj… no tak wtedy w nocy była burza,
szukała bezpiecznego miejsca. Totalnie do niczego nie doszło,
chciała tylko być bezpieczna.
Następnie psychiczna neczanka
zrobiła klasycznego facepalm i mówiła dalej:
- Dobra
przepraszam, nie połączyłam faktów i tak wyciągnęłam złe
wnioski.
- Ta Twoja natura jest lepsza i zdecydowanie ją lubię.
Jesteś bardzo inteligentna i błyskotliwa, dobrze też analizujesz,
nie zapominaj o tym przy osądach i wyciąganiu wniosków. -
odpowiedział chłodno Kurai.
- Ta, na przykład Hachi się z
Tobą nie zgodzi.
- Hachi jest pierwszym który to docenia.
************
Minęło
trochę czasu, neczanski oddział bez większych przygód, i nie
wiele rozmawiając, dotarł praktycznie na miejsce swojej wędrówki.
Znajduje się tam szeroka ale bardzo płytka rzeka z wodą sięgającą
w najgłębszych miejscach do kolach, o kamienistym dnie. Tuż za nią
stoi bardzo wysoka wieża o pięknej zielono-żółtej aurze. Ma się
wręcz wrażenie, że płonie ona w tych unikatowych barwach. Sama
wieża jest kamienna i w różnych odcieniach szarości, i ma kilka
małych okien oraz jedne potężne brązowe drzwi. Jest tak wysoka,
że ma się wrażenie, że ma co najmniej 9 pięter jak nie więcej.
Niby prosta budowla, ale ma coś w sobie, że zabiera dech w
piersiach. Po przeciwnej stronie znajduje się las, którego właśnie
wyszedł neczanski oddział.
- O rzesz. - powiedział nagle
Taakat.
- Co
się stało?
- prawie automatem odezwał się Linkolion.
-
Nic, nic. Właśnie zobaczyliśmy wieżę i robi niesamowite
wrażenie. - odpowiedział Taakat.
Wszyscy są pod ogromnym
wrażeniem tego miejsca, a Rina tak jak w podobnych chwilach robi
zdjęcia, oraz dodatkowo tym razem kręci filmik swoją komórką,
-
No
to dalej wchodźcie!
- naciskał Linkolion.
- Spokojnie
poruczniku, daj im dojść. To, że widzą wieżę to wcale nie
oznacza, że są już pod jej wejściem. -
wtrącił spokojnie Rudy, a następnie dodał: - Powiedzcie
co widzicie.
-
No wieża, jest strasznie potężna. - odpowiedział Stevenem.
-
Wygląda jakby płonęła zielonożółtym płomieniem i bije od niej
taki przyciągający blask. - dodała Diuna.
- Tak!
To na pewno ta wieża.
- wtrącił Linkolion.
W międzyczasie rozmowa na komunikatorze,
z dala od uszu przełożonych trwa w najlepsze.
* Ale
ten porucznik w gorącej wodzie kąpany.
- zauważyła Diuna
* Młodzik
pewnie, ale jest strasznie irytujący.
- odpowiedział Taakat.
* Nie
wchodzimy do wieży bo?
- zapytał Stevenem.
* Do
póki Generał nie da Nam rozkazu wejścia to mamy czekać.
- odpisał Kurai.
* Domyślam
się, że pewnie
Generał, w międzyczasie zbierał jakieś informacje o wieży dla
Nas, ale zapewne nie ma jeszcze wszystkich i póki, nie będzie
pewny, że możemy wejść to Nas tam nie wpuści.
- napisał Takaat.
*
I pewnie Pan Irytujący porucznik ma o tym nie wiedzieć? -
dodała Diuna.
* Coś
w ten deseń.
- odparł Kurai.
* Taakat,
z tym „pewny” to możemy tu i tydzień stać.
- powiedział Stevenem.
* Ziom,
zapewne chodziło o to, że jak wieża to insta kill to nie wchodzimy
–
napisał Otachi.
* A
w każdym innym wypadku pewnie liczymy na szczęście i wchodzimy.
- dodał Hachi.
* Tak,
o to mi chodziło.
- odpowiedział Taakat.
* Mógł
by się streszczać. -
napisał Key’leanem.
*
Totalnie się z tym zgadzam.
- odpowiedziała Kiazu.
************
Generał
Rudy zasiada w swoim gabinecie i popijając herbatę przegląda
rzeczy na laptopie, jak i rozmawia na nasłuchu ze swoim oddziałem.
Po chwili na ekranie wyskoczył, mu film, który bez oglądania
wysłał dalej, tak jak i zdjęcie z dziwnym rysunkiem na piasku.
-
Tak!
To na pewno ta wieża.
- powiedział Linkolion.
- A już myślałem, że pomylili
drogę. - zażartował Rudy, przeglądając dalej monitor laptopa.
-
Generale,
tego byśmy nie chcieli.
- odpowiedział Linkolion.
- Oczywiście, że nie. -
odpowiedział Rudy.
-
Kapitanie, wchodzicie? -
zapytał Linkolion.
-
Damy znać jak będziemy wchodzić.
- odpowiedział chłodno Kurai.
- Zapewne już nie długo będą
na miejscu. - dodał Rudy, jednocześnie czytając wiadomość na
ekranie i odpisując na nią jak i na kilka innych.
- To
nie będzie łatwa misja, ale na szczęście to nie jest ta wieża
wysysająca dusze. Tirhugentoshokan twierdzi, że to ta wieża
„loch” z Bromano, ale to co ich tam czeka jest wielka zagadką.
Jak przeżyją to zdecydowanie będą mieli ciekawe opowieści. Jak
przeżyją… i ten dziwny symbol… Tirhugentoshokan uważa, że
jest nie dokończony i, że powinien wyglądać inaczej …. -
zamyślił się Rudy, oglądając przesłane mu nagranie i bawiąc
się kubkiem herbaty.
************
-
No rzesz kurw… no zajebiście.
- odezwał się nagle generał przez łączność.
- Co,
co się stało? Coś tam jest?
- odpowiedział lekko poddenerwowany Linkolion.
- Nie,
nie … spokojnie tylko wylałem gorącą herbatę na spodnie. -
odpowiedział Generał.
Neczanski oddział stojący pod samą
wieżą, tuż przed wysokimi, zdobionymi, drewnianymi drzwiami,
trochę uśmiechnął się pod nosem, a co poniektórzy przewrócili
przy tym oczami.
- Wchodzimy do wieży. - wtrącił twardo i
chłodno Kurai, łapiąc za klamkę.
-
Uważajcie na siebie! -
odpowiedział generał.
- Tak jest. - odpowiedzieli zgodnie
oficerowie w oddziale.
Następnie elektryczny neczanin otworzył
drzwi od wieży. Oczom wszystkich ukazała się ciemna przestrzeń.
Za drzwiami nie widać nic prócz ciemności. Kurai, bez zawahania
wszedł do środka, a za nim mniej lub bardziej chętnie, wszedł
cały oddział. Jako ostatni próg przekroczył Taakat i tuż za nim
wrota same zamknęły się, a wieża zaświeciła się jeszcze
bardziej intensywnie niż dotychczas, a jej kolory są teraz w bardzo
jaskrawych odcieniach.
Natomiast w środku był bardzo długi
ciemny korytarz. Świetliki Kiazu i Diuny ledwie oświetlają
najbliższe otoczenie oddziału.
- Strasznie dziwna ciemność.
- zauważyła Diuna.
Po dłuższej chwili ciszy, w końcu
odezwał się Taakat:
- No to tyle z łączności.
- No
tekst Diuny to aż się prosił o komentarz Linkolion. - dodała
Kiazu.
- Biedny Ru… Generał, teraz porucznik to tam mu wpadł
pewnie w taki panika mode, że strach się bać. - dopowiedział
Otachi.
- Haha, na szczęście tego nie słyszymy. - dodał
Hachi.
- To teraz wysyłają oddział ratunkowy po Nas? - spytał
Stevenem.
- Nie, nie, mamy 5 dni, za nim ktoś będzie Nas
szukał. - odpowiedział Taakat.
Nagle przed oczami wszystkich
pojawiła się ciemnozielona, tablica „szkolna” wisząca w
powietrzu. Kiedy oddział zatrzymał się, dało się usłyszeć
charakterystyczny dźwięk pisania kredą po tablicy. Tym samym na
tablicy zaczęły pojawiać się słowa w jakimś mało zrozumiałym
jężkyku.
- Yyyy, że co? - Spytał Stevenem nie mogący
przeczytać, żadnego słowa.
- To pradawny język w dość
dziwnym dialekcie. - odpowiedział chłodno Kurai, uważnie
obserwując tablice.
- Jesteś wstanie to przeczytać? Osobiście
chyba jestem wstanie rozszyfrować dwa słowa, jedno to usz – czyli
loch drugie to
„desfís” co znaczy
chyba wyzwanie, reszty totalnie nie rozumiem. - odpowiedział
Taakat.
- Nie wiele, ale tu jest napisanie coś w ten deseń. -
odpowiedział chłodno Kurai, a następnie na głos przeczytał tekst
z tablicy: - Loch Wyzwań, wita kolejne ofiary (…) to wieża ustala
komnaty i zasady (…) w wyznaczonych strefach bezpieczeństwa nic
nie może się Wam stać, a poza nimi ceną jest Wasze życie (….)
przejście wieży oznacza wolność. Reszty nie jestem wstanie
zrozumieć.
- No to czeka nas ciekawa wycieczka. - powiedziała
Diuna.
- Prawdopodobnie jeśli pójdziemy dalej, to zacznie się
Nasze wyzwanie. - powiedział Taakat.
- No to ruszamy! -
powiedziała entuzjastycznie Kiazu ruszając do przodu.
W tym
momencie przed neczanami pojawiło się wejście do sporej komnaty.
Jest ona surowa i kamienna a pod jedną ze ścian stoi ogromna
puszysta kanapa w kształcie czerwonego smoka. A na dużej ścianie
przed nią jest ogromy płaski telewizor.
- „Przytulnie tu”
– powiedział Taakat.
Nagle na ekranie pojawił się napis z
trzema imionami. Otachi,
Stevenem, Hachi, oraz
otworzyło się przejście koło telewizora.
- Oooo to my! -
powiedzieli entuzjastycznie bracia.
- No to chyba mamy iść.
Tylko skąd zna nasze imiona? - dodał Stevenem.
- Przy wejściu
mogła zaczytać to z naszych symboli. - odpowiedział Taakat.
Kiedy
tylko przejście otworzyło się, dało się poczuć intensywny lecz
bardzo przyjemny różany zapach, który jednocześnie nie jest
drażniący i intensywny. Diuna kiedy go tylko poczuła to ukradkiem
zwróciła uwagę Kurai’a, który jedynie gestem głowy dał do
zrozumienia, że przyjął to do wiadomości.
- To co mamy
wchodzić? - zapytał Stevenem.
- Róbcie co chcecie, ja tam
znalazłam już wygodne miejsce. - odpowiedziała Diuna, wygodnie
rozsiadając się na dużej kanapie.
- Idźcie, chyba bez tego
nie pójdziemy dalej. - odpowiedział chłodno Kurai.
- No to
idziemy. - odpowiedział entuzjastycznie Otachi, rzucajać plecak
obok wejscia i przechodząc przez przejście.
W tym momencie
jego imię widniejące na telewizorze, zaświeciło się na zielono.
To samo stało się z pozostałymi kiedy tylko przeszli przez
przejście. Zaraz po tym przejście zniknęło równie magicznie co
się pojawiło.
- No to nam zostaje relaks. - powiedziała
Diuna, rozkosznie przeciągając się.
- Na to wychodzi. -
odpowiedział Taakat również siadając.
- Wola bym powalczyć.
- dodała Kiazu, też się rozsiadając.
Wkrótce wszyscy co
zostali, rozsiedli się na kanapie, tylko Kurai stał z założonymi
rękami, i opierając się o ścianę delikatnie z boku kanapy.
-
Jeśli tak wyglądają te bezpieczne strefy to mogę z nich w ogóle
nie wychodzić. - powiedziała Diuna.
- W sumie wygodnie tu. -
dodał Taakat.
- A może by tak … - stwierdziła Kiazu
siadając obok porucznika i dotykając dłonią jego policzka dodała:
- A tak lubisz?
- Zdecydowanie tak, taki rodzaj miziania sprawia
mi przyjemność. - odpowiedział Taakat nadstawiając policzek i
przymykając oczy.
- Awww… jaki słodziak… - powiedziała
Kiazu, dalej delikatnie dotykając policzka Taakat.
- Wow Ty
potrafisz delikatnie. - skomentowała Diuna.
- To On bardziej
wtula się w moją dłoń, ale mam dobrą nauczycielkę. -
odpowiedziała Kiazu mrugając okiem.
- Hmm…. A tak coś
wspominaliście, że potrafi fajnie miziać. W sumie to chciałbym to
sam ocenić czy jest aż tak dobrze. - odpowiedział Taakat.
- E
tam skoro to lubisz to ma fory już na starcie. - powiedziała
Diuna.
- Raczej to oznacza, że jestem bardziej wymagającym
koneserem. - odpowiedział Taakat, również mrugając okiem, a
następnie dodał: - To jak?
Na te słowa speszona Rina
siedząca na krawędzi powiedziała:
- No...może ….
Jednocześnie neczanka złapała głębokie i porozumiewawcze
spojrzenie w oczy z swoim ukochanym, który kiwnięciem głowy dał
Jej do zrozumienia „No idź, śmiało”. Takie chwilowe wręcz
sekundowe połączenie daje wręcz możliwość czytania w myślach,
jak i odcięcie się od świata zewnętrznego. Taki prawie nie
zauważalny trans. A po chwili, podnosząc się, i zrywając
połączenie wzrokowe, niepewnie dodała:
- Poprosiłabym abyś
oparł się o ogon smoka, i się odchylił do tyłu …. abym mogła
stać za Tobą.
- Chilera to nie jest jakaś wygórowana
prośba. - odpowiedział Taakat przesiadając się, po czym dodał: -
No dajesz, chyba, że boisz się porażki.
Na te słowa wodna
neczanka stojąca za porucznikiem zawahała się, następnie wzięła
głęboki oddech, wypuściła powietrze i zaczęła delikatnie smyrać
jego policzki. Robi to jak zawsze subtelnie, delikatnie i samymi
opuszkami palców.
- Mi się robi przyjemnie jak to tylko widzę!
- powiedziała radośnie Kiazu.
- Zdecydowanie wygląda na
przyjemne, aż też bym chciał. - dodał Key’leanem,
również uważnie obserwując.
- Oj i jest, i to bardzo
zajebiste uczucie, nie sądziłem, że aż tak. - powiedział Taakat,
z zamkniętymi oczami i odruchowo nadstawiający się.
- Ha! I
przepadł. - stwierdziła Kiazu śmiejąc się przy tym.
W tym
momencie na ekranie imiona stały się znacznie mniejsze i wylądowały
w lewym górnym rogu. Oraz pojawił się obraz, na którym widać
trójkę wybranych neczan.
- O proszę, wieża dba abyśmy mieli
też rozrywkę. - powiedziała Diuna.
- No ciekawe co zaraz
zobaczymy. - odpowiedział Taakat, siadając prosto, odsuwając się
od oparcia i przerywając tym samym przemiłe pieszczoty, które
zdecydowanie mu się podobały. W tym momencie Kiazu złapała
siostrę za rękę i mocno przyciągnęła do siebie, także ta
przeleciała między porucznikiem a oparciem kanapy i zdezorientowana
wylądowała w jej ramionach. Ognista neczanka mocno ją przytuliła
i z uśmiechem dała buziaka w policzek. Następnie wzięła obie
siostry za ręce i trzymając ich dłonie wróciła do oglądania.
Tym czasem oczy wszystkich uważnie skupiły się na tym co dzieje
się ekranie.
************
Minęło
trochę czasu Generał Rudy siedzi w swoim gabinecie, w śród
papierów ma stoper, który stosunkowo niedawno został włączony
oraz rozmawia ze bardzo roztrzęsionym oficerem z obozu furr.
-
No nie to koniec, już po nich.
- panikował Linkolion.
- Spokojnie poruczniku, tylko weszli do
wieży i tak jak ostatnio kiedy oddział tylko przekroczył próg
wieży to kontakt się urwał. - odpowiedział spokojnie Rudy.
-
I
ostatnio odział nie wyszedł.
-
Ten wierze, że wyjdzie.
-
Może wyślemy im pomoc?
-
Za 119 godzin….
-
Dałeś im aż prawie 5 dni?
-
Dałem im równe 5 dni, lecz poruczniku przez panikę w jaką wpadłeś
dopiero po godzinie jesteśmy wstanie w miarę normalnie rozmawiać.
-
To już tyle czasu minęło?
-
To dopiero trochę ponad godzina, będzie dobrze, zostawiam włączony
ich stały nasłuch. Jak tylko złapią sygnał to będziemy o tym
wiedzieć. I trochę więcej wiary w ludzi.
-
Łatwo powiedzieć, a co jak stracimy kolejny oddział!?
-
Mam nadzieję, że nie stracimy…
-
A co jeśli tak?
-
Jeśli tak, to ja będę mierzył się z konsekwencjami. To moi
ludzie i to ja jestem wyższy rangą. Nie masz co się przejmować. -
odpowiedział Rudy, a następnie dodał: - Poruczniku, spokojnie, nie
ma co się spinać bo już nie mamy na to wpływu. Trzeba wrócić do
dowodzenia obozami i wierzyć, że wyjdą z wieży za nim skończy
się czas.
-
A jeśli nie?
-
O tym co dalej będziemy myśleć jak upłynie czas, teraz pozostaje
tylko czekać i nie ma sensu rozpatrywać czarnych scenariuszy.
-
Tak jest…
************
Przyjemne,
bardzo przestronne miejsce o błękitnym niebie i intensywnie
zielonej trawie usłanej białymi stokrotkami, które przepięknie
pachną, jednak w tym miejscu nie wiadomo skąd przebija również
delikatny zapach róż.
W tym niezwykłym miejscu Stevenem,
Hachi i Otachi stoją naprzeciwko wielkiego dziwnego monstrum. Ten
humanoidalny potwór, ma 5 metrów wysokości, zamiast głowy ma
kowadło kowalskie, a ciało ma pokryte gorącą magmą oraz płynną
lawą. Natomiast ręce i nogi stwora są z metalu i dowolnie
zmieniają swój kształt, a to w młot a to w obcęgi a to w miecz,
a to w dowolną inną formę. Po Neczanach zdecydowanie widać, że
już od jakiegoś czasu mierzą się, ze swoim dziwacznym
przeciwnikiem.
- Jestem pod wrażeniem co On robi z metalem. -
pochwalił Stevenem.
- Z ogniem to samo. - dodał Otachi.
-
Mam pomysł, ale jak nie zrobimy tego kalkulatored to będzie
przejebane. - stwierdził Hachi obserwując przeciwnika i jego
zachowanie.
W tym momencie monstrum uderzyło między neczan
potężnym metalowym biczem, który ma obecnie zamiast lewej ręki.
Po chwili jego prawa ręka również zmieniła się w bicz, którym
również zaczął ich atakować. To spowodowało, że neczanie muszą
dużo skakać aby unikać ciosów przeciwnika. Nagle metalowe bicze
całe zapłonęły i zdecydowanie zwiększyły swoją szybkość. Nie
trzeba było długo czekać aby neczanie zostali tym z biczowani i z
impetem wylądowali na niewidzialnej ścianie.
- Bro, To jaki
masz plan? - spytał Otachi podnosząc się ziemi.
- Stevenem,
zajmij się jego kończynami… - powiedział Hachi siedząc na ziemi
i opierając się o niewidzialna ścianę.
- Mam wykonywać
rozkazy młodzika? - spytał Stevenem, podnosząc się.
- Stary,
zrób to … a potem narzekaj - powiedział Hachi, a następnie
dodał: - Bro, Ty zajmij się ogniem.
- Luz. - odpowiedział
Otachi.
- A Ty? - spytał Stevenem.
- Zobaczysz. Najpierw
to Wy musicie się nim zająć. - odpowiedział Hachi podnosząc
się.
Monstrum jednak nie chciało czekać na ich ruch i
ponownie zaatakowało swoimi długimi metalowymi ramionami, które
tym razem zakończone są metalowymi, kręcącymi się piłami.
Kiedy
ostrza były tuż koło neczan, to Stevenem stanął między nimi i
swoją metalową mocą zatrzymał je w bezpiecznej odległości.
-
No idźcie … - powiedział Stevenem, dalej siłując się z
monstrum.
Na te słowa Bracia rozbiegli się, a po chwili
Stevenem zniwelował swoją moc i odskoczył tuż przed tym jak
ostrza go pocięły. Ramiona stwora z hukiem uderzyły o ziemie, a
Stevenem ze wszystkich sił starał się za pomocą swojej mocy
przejąc kontrolę nad metalowymi kończynami bestii. Nagle trzymane
za ręce monstrum postanowi zaszarżować na metalicznego neczanina.
W tym monecie Hachi, między Stevenem a przeciwnikiem, przywołał
ogromne i masywne kamienie, które znacznie spowolniły szarżę, a
następnie ją zatrzymały, a metalowy neczanin sprawił, że ramiona
potwora stały się ciekłym i płynnym metalem. Otachi wykorzystał,
chwilowe ogłuszenie stwora i otoczył go powietrzą bańką, z
której szybko usunął powietrze, tak że monstrum nie mogło się
podpalić. Tym czasem Hachi uniósł spory kawałek ziemi z podłoża
na którym stali i zawinął w niego przeciwnika. Zrobił z niego
bardzo zbitego i mocno zwiniętego ziemnego naleśnika z nadzieniem.
Pod oderwanym kawałkiem ziemi okazało się, że jest identyczna
polana jak na górze, ale spowita czerwonymi różami a nie białymi
stokrotkami. Tuż po wyrwaniu ziemi zapach róż zrobił się
zdecydowanie bardziej intensywny, do tego stopnia, że wkrótce było
czuć tylko nasilający się różany zapach. Kiedy zapach rozszedł
się już wszędzie to monstrum zawinięte w ziemie straszliwie
zaryczało, rozsypało się na kawałki i zniknęło.
Zmęczeni
neczanie delikatnie dysząc usiedli na ziemi a nad nimi pojawił się
wielki złoty napis „wygrana”, a po chwili zdobiły go
wybuchające fajerwerki.
************
Okrojony
oddział ChiZ02 nadal jest pomieszczeniu ogromną kanapą i równie
wielkim telewizorem, na którym obecnie widnieje napis wygrana, a w
tle napisu widać animacje fajerwerków. Po chwili znów pojawiło
się przejście, z którego triumfalnie wyszli odrobinę poturbowani
i podrapani Hachi, Otachi oraz Stevenem.
- Ale mieliście fajne
starcie! - Stwierdziła radośnie Kiazu podbiegając do neczan.
-
Skąd wiesz? - Zdziwił się Hachi.
- Wszystko widzieliśmy i
słyszeliśmy na telewizorze. - dodał Taakat.
- Oooo to nici z
opowieści. - stwierdził Stevenem.
- Ładnie sobie z nim
poradziliście. - pochwalił Kurai.
- Dzięki Ziom.-
odpowiedzieli radośnie neczanscy bracia.
W tym momencie między
kanapą a telewizorem pojawiło się kolejne przejście, w którym
widoczne są schody idące na górę. A nad portalem pojawiła się
zielona strzałka sugerująca aby tam iść.
- No to chyba czas
na kolejny poziom! - stwierdziła entuzjastycznie Kiazu w biegając w
przejście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz