sobota, 21 czerwca 2025

EPIZOD 275

 

Zagrywka, rozmowy nie zawsze z przymrożeniem oka

- Ciekawy pomysł generale. - odpowiedział jeden z kapitanów.
-
Tak, skomplikowany i długi ale wydaje się być osiągalny. - dodał Bosman.
-
Generale, z całym szacunkiem, raczej posiadamy nie dostateczne informacje aby pański plan wyszedł w pełni. - dopowiedział Aluf, a następnie dodał: - Chociaż wydaje się być to planem łatwym do ewentualnych zmian w trakcie.
- Tak, taki był jego zamysł aby być elastycznym, jednak jak najszybciej musimy zdobyć więcej informacji. - odpowiedział Rudy.
-
Słyszem, że podobnież czekają na pełnie. - powiedział drugi z kapitanów.
- Jeśli tak, to mamy około dwóch tygodni? - spytał Rudy.
-
Tak koło półtorej do dwóch w zależności od długości dni w najbliższym czasie, a jak dobrze wiemy to nie jest coś stałego w tym świecie. - odpowiedział Major.
-
Masz racje. - potwierdził Aluf.
-
A to komplikuje Nam czas na przygotowania. - dodał Bosman.
-
Przydałoby się też zdecydowanie więcej informacji. - powiedział Aluf.
- Roześlijcie swoich informatorów, może się dowiedzą się czegoś więcej - dodał Rudy.
-
Popieram, to bardzo dobry pomysł. - dodał Aluf.



************


W pomieszczeniu gdzie neczański oddział obserwuje starcia swoich towarzyszy, Kurai stoi z dala od kanapy, lecz jednocześnie doskonale widzi ekran jak i resztę pomieszczenia. Po chwili podeszła do niego Kiazu mówiąc:
- Chciałeś pogadać? Zakładam, że chodzi o noc?
- Taa.
- Serio będziemy o tym rozmawiać? Przecież wiesz, że u mnie to nie nowość, i sama chciałam, więc luz nie zmusił mnie, a okoliczności były takie a nie inne … - zaczęła tłumaczyć się Kiazu dość spokojnie jak na nią, chociaż gestykulowała.
- Uspokój się …
- Ale Kurai! Przecież mnie znasz no halo …
- Było słychać Was przy ognisku. - odpowiedział chłodno i stanowczo Kurai.
- Zaraz, że co? - zdziwiła się Kiazu.
- Było słychać Was przy ognisku, gdzie trwały warty. - powtórzył chłodno i stanowczo Kurai.
- Ups … no to rzeczywiście przypał …
- Tak się składa, że obaj oficerowie to słyszeli i gdyby chcieli …
- To by to zgłosili i było przesrane… - wtrąciła Kiazu, a następnie dodała: - Na szczęście obaj tego mi nie zrobią i nie nakablują bo chociażby mnie lubią, ALE przyjmuję to zwrócenie uwagi to rzeczywiście coś, co mogło przysporzyć mi kłopotów jak i je przysporzyć na przyszłość.
- Taaa …
- Dzięki, w sumie mogę prosić Diunę o bańki czy coś. - zamyśliła się Kiazu.
- Rób co tam chcesz, ale nie dawaj się przyłapać. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Spoko, uleciała mi podstawowa zasada … na swoją obronę powiem, że Key’leanem w ciekawy sposób wykorzystuje ogień w tych sprawach i wręcz pochłonął mnie nowymi doznaniami i wyłączyłam myślenie.
- Nie zwalnia Cię to z uważania.
- Tak, tak, i tylko tyle?
- Owszem.
- No spoko to będę dbać o wyciszenie albo będę ciszej… i dobrze że mamy spoko oficerów na misji, chociaż po opowieściach o Taakat, myślałam, że będzie z nim więcej problemów.
- Nie ma problemów, bo nie dowodzi.
- Co masz przez to namyśli?
- W tej chwili jest na równi z Wami i to ja mam ostanie zdanie. Taakat trzyma się mocno zasad, i w tym momencie to ja ustalam zasady więc On dostosowuje się do panującego porządku. - odpowiedział chłodno Kurai, a następnie dodał: - Kiedy nie jest za Was odpowiedzialny, póki nie „przeginacie” to przymyka oko na niektóre rzeczy, nawet jak mu to nie do końca leży, a jednocześnie pilnując aby różne zadania były wykonane i abyście nie przeginali. Łącznie z tym, że czasem interweniując przede mną.
- Hmm… w sumie masz racje, kiedy któregoś ranka Cię nie było i chwilowo nami dowodził, to był hmm… taki bardziej twardy i stanowczy, a luzak się gdzieś ulotnił.
- No widzisz. Co za tym idzie nie gwarantuję Ci, że jakby to On dowodził to czy by Wam nie przerwał i nie wyciągnął jakiś poważnych konsekwencji.
- Rozumiem. Hmm… i kurcze ma to sens. W sumie było sporo takich sytuacji … - odpowiedziała Kiazu, a następnie spytała: - Myślisz, że jak wrócimy to w raporcie dla Rudego będzie też ocena naszego oddziału?
- Nie wykluczone, że będzie. To myślę, że też zależy czego Rudy będzie oczekiwał w naszych raportach.
- A ok .. - odpowiedziała Kiazu ze zrozumieniem w głosie, po czym gestykulując i stojąc cały czas tyłem do reszty, dodała: - Ej, Oni nas nie słyszą prawda? I są skupieni na starciu no nie? Hmm.. Więc jak coś dostałam reprymendę i jakąś karę za przyłapanie? Aby hmm… było „wedle zasad”?
- Możemy tak zrobić.
- EJ! TO NIE FAIR! - krzyknęła nagle Kiazu, a po chwili z ciszonym tonem dodała: - No to skoro się już uniosłam i wiedzą, że mam karę to teraz mogę wiedzieć jaką mam karę?
- Sprytne. - pochwalił Kurai a następnie dodał: - Możesz mówić, że konsekwencje zostaną przeze mnie wyciągnięte po powrocie do głównego obozu.
- W sumie dobre, brzmi poważnie i daje pole do niedopytywania się. Dobra, to tak będę mówić, a z Key’leanem też będziesz rozmawiał?
- Tak.
- To niech będzie, że wnoszę o wyrozumiałość, może dla Ciebie to nic strasznego nie było, tak On bardzo mocno to przeżył. I gdyby nie środki uspakajające kiedy jeszcze spał i moje „wsparcie” to byłoby z Nim dzisiaj bardzo źle.
- Wiem. Nadal mu się momentami trzęsą ręce, zwłaszcza jak jestem gdzieś obok.
- NO WEŹ! - ponownie krzyknęła randomowo Kiazu, a następnie ciszej dodała: - Hmm… to dla tego jeszcze z Nim nie rozmawiałeś. Myślisz, że wyjdzie z tego?
- Tak, raczej tak.
- To dobrze. - odpowiedziała spokojnie Kiazu, a następnie dodała: - Właśnie swoją drogą Taakat, chyba się domyśla, że coś jest na rzeczy między Tobą a Riną.
- Też tak uważam, ale mam to gdzieś i nie mam zamiaru się z tego tłumaczyć, ani zmieniać swojego zachowania, aby się na siłę ukrywać. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Ukrywanie na siłę nie ma sensu, zresztą normalnie trzeba być uważnym i spostrzegawczym aby coś wywnioskować. Zwłaszcza, że większości zachowań to tak może po prostu wyglądać przyjaźń. Na dobrą sprawę Rudy i tak to wie, i prawdopodobnie ma gdzieś póki, nie dajecie się przyłapać, gorzej z tym moim Jełopem, mniejsza … a odkąd Yorokobi urodziła, to ma też świetny kontakt z Riną, więc też nie da z tym nic zrobić. - odpowiedziała Kiazu, wzruszając ramionami, a następnie, mrugając okiem dodała: - W razie co też zadziałam na Pana Porucznika.
- Taaa … Kiazu, jakby z jakiegoś powodu mnie nie było podczas trwania misji, a Taakat rozmawiałby na osobności z Riną, to daj mi znać.
- Myślisz, że będzie z nią o tym rozmawiał, zamiast z Tobą? Hmm… Dobra, masz to jak w banku.
- Dzięki.
- NO NAPRAWDĘ!? - znów krzyknęła randomowo Kiazu, a następnie dodała: - Chociaż przyznaje, że to dziwne myślałam, że moje cudowne wdzięki skutecznie skupią całą Jego uwagę. A Taakat strasznie obserwuje Rinę. I poświęca jej dużo uwagi nawet jak nie robi tego bezpośrednio.
- Po raz ten cały Ruba dał mu zadanie, a po dwa jest wodą i zapewne gdzieś tam to jest dla Niego godne uwagi, zwłaszcza że to nie jest za częsta moc.
- W sumie możesz mieć rację. Zwłaszcza, że coś w podobnym klimacie niby wspominał … Zaraz .. Czej.. ten kopnięty lekarz co nie wierzy ze Darkaril zrobił co zrobił?
- Taaa, dokładnie ten.
- To bardzo wiele tłumaczy. - odpowiedziała Kiazu, a następnie z subtelnym uśmiechem spytała: - Kurai, mogę zrobić Ci malinkę?
- Nie. - odpowiedział twardo i stanowczo Kurai, odchodząc.
- NO WEŹ! - krzyknęła Kiazu za nim Kiazu.
- Powiedziałem NIE. - odpowiedział twardo Kurai, po czym stanął koło kanapy.
Po chwili Kiazu z niezadowoloną miną również wróciła do reszty i usiadła koło sióstr na kanapie. Reszta oddziału zwróciła uwagę na zajście, ale nikt tego nie skomentował na głos. Jedynie dało się zobaczyć jak Key’leanem z trudem przełyka ślinę i trzęsą mu się ręce.



************


- Jak mnie wkurza ta sowa! - złościł się Stevenem, patrząc na sowę.
- To co mamy z tym zrobić? Ataki nie działają i nie idzie jej rozwalić. - odpowiedział Issah.
- Dobra daj mi chwile. - powiedział w końcu Stevenem i zaczął bardzo uważnie obserwować przerośniętą zabawkę.
Wielka sowa jeszcze bujała się na boki, patrząc swoimi strasznymi oczami. Niby urocza zabawka, ale dla niektórych mogła być bardzo przerażająca. Po dłuższej chwili obserwacji Stevenem powiedział:
- Issah weź zamroź ją u podstawy tak aby nie mogła się ruszyć.
Na te słowa lodowy neczanin zamroził zabawkę do połowy jej wysokości. Gruba warstwa lodu skutecznie zatrzymała sowę. W tym momencie Stevenem zaczął powiększać metalowy środek ciężkości w środku zabawki. Wkrótce cały środek został do cna wypełniony metalem.
- Dobra teraz przewróć to coś.
Issah przy pomocy lodu w końcu przewrócił zabawę. Kiedy ta tylko się położyła to neczanin zniwelował moc. Tym razem zabawka nie podniosła się, tylko leżała nieruchomo na ziemi. Po chwili wielka sowa zniknęła a na jej miejscu pojawił się nieśmiertelnik. Neczanie zabrali go po czym wyszli z pomierzenia.
- Spisaliście się. - Pochwalił Taakat.
- Dzięki, to było proste. - stwierdził Stevenem.
- Ta i dlatego zajęło Wam to tyle czasu? - powiedział u kąśliwie Taakat.
- Chcieliśmy się pobawić- odpowiedział Stevenem.
- Diuna rozgryzła to jako pierwsza. - powiedział Hachi szczerząc kły.
- Ta jasne, pewne ogarnęła dopiero jak sam wpadłem na ten genialny pomysł. - odpowiedział Stevenem.
- O nie Ziom, zdecydowanie wpadła na to pierwsza i rozgryzła tę zagadkę. - kontynuował Hachi.
- Ale Ty też się spisałeś. - dodał Taakat, z delikatnie wrednym uśmiechem.
- Kurai, mamy jeden nieśmiertelnik. - wtrącił Issah wręczając kapitanowi, kolejny nieśmiertelnik do kolekcji.
- To już 5. - zauważył Otachi.
- Tak. - odpowiedział chłodno Kurai, po czym schował go do plecaka.
- Sporo się tego robi. - dodał Taakat.
- Ruszamy dalej. - wtrącił chłodno Kurai.
Na te słowa cały oddział dzielnie ruszył dalej. Znajomy korytarz, zaprowadził oddział do kolejnego znajomego pomieszczenia. Tym razem przywitała ich czarna smocza kanapa. Wkrótce przy drzwiach do wejścia pojawił się czerwony napis z kolejnymi imionami
„Rina, Taakat, Kurai”.
- A to niespodzianka. - powiedział Stevenem.
- Dajesz siostra pokaż im tam! - kibicowała Kiazu.
- A to chętnie zobaczę. - powiedział Taakat, a następnie dodał: - Nawet mam miejsca w pierwszym rzędzie.
- Będziecie mieli przesrane skoro medyk wchodzi z Wami od razu. - Wtrącił Key’leanem.
- To raczej znaczy, że możemy czuć się bezpiecznie. - odpowiedział chłodno Kurai.
Na te słowa ognisty neczanin się delikatnie zatrząsł i bez słowa odsunął się.
- No nic wchodzimy. Pani przodem. - wtrącił Taakat stojąc przed drzwiami.
Speszona Rina zostawiła swoje rzeczy, a następnie weszła do środka. Kiedy tylko to zrobiła to napis z Jej imieniem zmienił się na zielony. Tuż za nią wszedł Taakat i Jego imię również zmieniło się na zielone.
- Otachi, pod naszą nieobecność Ty tu dowodzisz. - powiedział chłodno Kurai.
- Tak jest Ziom. - powiedział Otachi.
Następnie elektryczny neczanin również przeszedł przez drzwi. W tym momencie i Jego imię zmieniło kolor na zielony.
- Ciekawe czemu Otachi ma dowodzić? - spytał Key’leanem.
- Bo dobrze o Nas zadba. - powiedziała Kiazu mrugając okiem, i wygodnie siadając na kanapie.
Już po chwili chłopaki jak zwykle usiedli bliżej ekranu aby lepiej widzieć całe starcie. A dziewczyny usiadły głębiej na kanapie.
- Lekko skulona pozycja, witamy ciotkę? - spytała Diuna.
- Nom przyszła podczas poprzedniego starcia. - odpowiedziała Kiazu.
- Ja kończę, Ty zaczynasz … jeszcze jedna przed Nami. Mają fart, że nie wszystkie naraz. - odpowiedziała Diuna, a następnie spytała: - Czyżbyś o nocy rozmawia z Kurai’em?
- Yap
- I co hipokryta dał Ci karę?
- Po pierwsze nie jest hipokrytą, po drugie dałam się przyłapać więc jest przypał, po trzecie jest spoko.
- Ta,ta nie jest …
- A no nie jest. Myślę, że jakby go przyłapał ktoś wyższy stopniem to też by przyjął konsekwencje. A ja mam też info na przyszłość aby być cichszą. - odpowiedziała Kiazu mrugając okiem.
- Skoro tak mówisz. - odpowiedziała Diuna wzruszając ramionami.
- Właśnie jaką dostałaś karę? - wtrącił Key’leanem.
- Wyciągnie konsekwencje jak wrócimy do głównego obozu. - odpowiedziała Kiazu.
- Grubo … - powiedział Key'leanem, a po chwili dodał: - Ciekawe czemu ze mną nie rozmawiał?
- Hmm…. Pomyślmy dostałeś dzisiaj kolejny zastrzyk na uspokojenie plus jakieś tam ziołowe herbatki do picia, a na sam Jego widok trzęsą Ci się ręce. - odpowiedziała Kiazu.
- Twój stan sprawia, że jeszcze nie gadał z Tobą. - dodała Diuna.
- Kurde, ma to sens. - odpowiedział Key’leanem, a następnie spytał: - Hipokryta? Też z nim sypiasz?
- Nie powiem. - odpowiedziała Kiazu mrugając okiem, a następnie dodała: - Przyłapałeś Go? Coś widziałeś? Słyszałeś?
- No nie. - odpowiedział ognisty neczanin.
- No to nic takiego nie miało miejsca. - odpowiedziała Kiazu.
- W sumie fakt tak to działa i tak jest, że dopóki ktoś nie przyłapany to jest czysty i niczego złego nie robi. - odpowiedział Key’leanem.
- A no właśnie. - odpowiedziała Kiazu mrugając okiem.
- Nie przyłapane to nie miało miejsca. - powiedziała Diuna, a następnie dodała: - Zresztą są zdecydowanie lepsze partie.
- Na przykład ja. - wtrącił dumnie Stevenem.
- No na przykład tak. - odpowiedziała Diuna.
- Albo ja… - dodał Key’leanem.
- Tak, tak … - odpowiedziała Kiazu.
- Mnie bardziej ciekawi co ich tam czeka. - wtrącił Hachi.
- No…. - dodał Otachi.
- Pierwsze starcie medyka, to tam będzie bardzo grubo. - dodał Key’leanem.
- Aż dziwne, że to ją wieża wybrała. - dodał Stevenem.
- I to chyba pierwsze starcie gdzie wieża wzięła trójkę? - spytał Issah.
- Hmm… Pierwsze wyzwanie miało trzy osoby. - odpowiedziała Diuna.
- Dokładnie, w pierwszym starciu byłem ja Brat i Stevenem. - potwierdził Hachi.
- O doszli! - wtrącił entuzjastycznie Otachi.


************


Przestronna komnata, w której jest masa przeróżnych kamieni, piasku i ziemi. Sceneria przypomina rozległe koryto wyschniętej rzeki. Po tym terenie zdecydowanie chodzi się dość trudno, na szczęście neczanie mają na sobie wojskowe obuwie, które doskonale się tutaj sprawdza. Chociaż i tak nie jest to łatwe. Wystające kamienie w dużej mierze są luźne więc niektóre przy chodzeniu się przesuwają, spadają czy turlają. Te większe jedyne pozostają na swoich miejscach.
Nagle spod ziemi wyłonił się ogromny kamienno-ziemny wąż. Ma on zwarte a zarazem wijące się ciało. Wężowy język i przenikliwy wzrok, dodają mu tylko grozy.
- Świetnie, kamienny wąż. - powiedział ewidentnie zadowolony Taakat, a następnie dodał: - Kap … Kurai, myślisz, że jest jakiś haczyk skoro wieża dała nam elektryczność do tego stwora?
- Możliwe. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Coś czuję, że Ty i ja bardzo szybko wygramy z tym przeciwnikiem. - powiedział dość radośnie Taakat, a następnie dodał: - To co Kap… idziemy się przywitać z wężem?
W tym czasie Rina odeszła mocno na bok.
- Póki co zajmij się nim sam. - powiedział chłodno Kurai.
- Świetnie! Więcej zabawy dla mnie. - odpowiedział Taakat.
- Taakat, ten wąż ma nie przekroczyć tej linii. - powiedział chłodno Kurai rysując butem prostą linię.
- Jasne, to da się załatwić. - odpowiedział Taakat, po czym bez zawahania przywołał swojego ogromnego wodnego węża. To spowodowało, że kamienny przeciwnik zaczął przenikliwie syczeć i się złościć. Tym czasem elektryczny neczanin podszedł do stojącej w oddali Riny i spytał:
- Co robisz?
- Staram się nie wchodzić Wam w drogę. - odpowiedziała pokornie Rina.
- Wiesz, że wieża dobiera Nas do starcia tak, że każdy w komnacie jest potrzebny?
- No wiem i pewnie jestem tutaj aby Was uleczyć…
W tym momencie neczanka bardzo szybko postawiła wodną tarczę. Okazało się ze spora ilość kamieni leciała ich w stronę. Jednak dzięki szybkiej reakcji rozbiły się one o wodną tarczę a nie o ciała neczan.
- SORRY! - krzyknął mocno z oddali Taakat.
- Zapominasz o jednej istotnej rzeczy. - powiedział Kurai.
- Em …. Jakiej rzeczy? - spytała, ze zdziwieniem neczanka.
- Że jesteś też wojowniczką i potrafisz walczyć.
- No czasem powiedzmy, że walczę …
- Walczysz, walczysz i radzisz sobie lepiej niż myślisz.
- Raczej nie bardzo, będę tylko Wam się kręcić pod nogami.
- Dobrze wiesz, że tak nie jest. Potrafisz dobrze walczyć. Zresztą Syreni Smok, nie wybrał by Ciebie, gdybyś mu nie zaimponowała. Zwłaszcza, że ten smok podobnie jak Ty, nie jest tylko od leczenia.
- No może …
- Nie może tylko tak jest i dobrze o tym wiesz, że potrafisz walczyć. A jak boisz się, że Cię wyśmieją bo „nie dorastasz im do pięt” to jeśli którykolwiek będzie próbował to zrobić, to ja z nim już sobie pogadam.
- Dobrze ….
- Jestem pewien, że sobie poradzisz. Dołącz do Nas jak będziesz gotowa. Pokaż wszystkim, że jesteś też wojowniczką - powiedział Kurai, a następnie odchodząc powiedział: - Zaskocz siebie i ich wszystkich.


************


- Dziwne, że zostawili Taakat samego. - stwierdził Stevenem.
- Porucznik, co prawda na spokojnie sam pokona tego kamiennego węza, ale powinni z nim powalczyć. - dodał Key’leanem.
- Rina to jeszcze rozumiem, bo na wuj ona tam, ale że kapitan stronił od walki to było dziwne. - dodał Stevenem.
- Nie stroni, zresztą zobacz już rozmawiają i zaraz będą walczyć we dwóch. - wtrącił Hachi.
- Zresztą, z tym wężem jest coś nie tak, po wodnych atakach zrobił się jedynie bardziej błotnisty czy tam śluzowaty. - dodał Otachi.
- Dokładnie Bro, normalny kamienny przeciwnik już powinien zostać pokonany. - dodał Hachi.
- Szkoda, że nie słychać rozmów. - powiedział Stevenem.
- No przydałoby się. - powiedział Hachi.
- Bez tego też się dobrze ogląda, ale wiedza co mówią byłaby dobra. - dodała Diuna.
- Zawsze to więcej wiedzy. - dodał Stevenem.
- I znacznie pełniejszy obraz sytuacji. - dopowiedziała Diuna.
- Też masz to nieznośne uczucie, że wiesz za mało? - spytał Stevenem.
- Dokładnie. - odpowiedziała Diuna.
- W sumie zastanawiam się czemu Otachi dostał dowodzenie, a nie na przykład ja czy Kiazu? - dopytywał Stevenem
- Ziom, Kiazu jest narwana a Ty ciekawski i mógłbyś wykorzystać swoją chwilową pozycję do nadmiernych pytań. A raczej Ziom do nadmiernego naciskania na odpowiedzi. - odpowiedział Hachi.
- Trafne. - wtrącił Key’leanem.
- Z tych co zostali, nie umniejszając nikomu, to Otachi jest najbardziej odpowiedzialny. - dodała Kiazu.
- Oho, komplement od Sis. - powiedział Otachi, a następnie dodał: - Dobra robota, zasłużyłaś na paczkę ciasteczek.
- Ej umawialiśmy się na dwie! - odpowiedziała Kiazu.
- Dobra, dobra to trzeba było się bardziej wysilić. - odpowiedział Otachi szczerząc kły.
- Ta, ta … dwie paczki. Odpowiedziała Kiazu z uśmiechem i mrugając okiem.
- Ej też chce! - wtrąciła Diuna.
- No nie, zaczyna się. - odpowiedział Hachi.



wtorek, 10 czerwca 2025

EPIZOD 274

 

Odpoczynek i niewalaszka

Cały neczański oddział, przeszedł przez ciemny korytarz i znów znaleźli się w komnacie, w której mogą przespać się, odpocząć i zregenerować. Tym samym znów trafili na pozornie otwartą przestrzeń z źródłem wody, nie wielkim lasem i smoczą kanapą pod jedną z nie widzialnych ścian na wprost wejścia. Tym razem to kanapa ponownie jest białym smokiem. Różnica jest taka, że koło niej, a właściwie to przed nią, leży jeszcze gruby materac. Jest on sporo niższy od kanapy i ładnie się za nią w całości chowa. A tak to tak jak poprzednio widać też drzwi z napisem WC oraz drugie z napisem „Bagni ”, a sama barwa oświetlenia jest taka mroczniejszą wieczorną szarówką.
- Materac? - Zdziwiły się Kiazu i Diuna.
- Mnie bardziej dziwi, że za darmo. - powiedział Hachi.
- Issah połóż go proszę tam na materacu. - poprosiła delikatnym głosem Rina.
- Dobra. - odpowiedział gburowatym tonem Issah, a następnie położył tam nieprzytomnego kompana, którego do tej pory niósł.
- Przydałoby się go przebrać w coś suchego. - powiedziała Rina.
- Issah, przebież go, a reszta w tym czasie niech rozstawi obóz. - powiedział twardo Kurai.
- Tak jest! - odparli zgodnie praktycznie wszyscy, po czym każdy ruszył do swoich zajęć.



************


Neczański obóz jest już rozstawiony, przebrany Key'leanem lezy na materacu nieopodal smoczej kanapy. Jest już po kolacji, więc neczanie rozmawiają, wszyscy obecni albo siedzą czy to stają przy ciepłym i kojącym ognisku. Po chwili Rina stojąca obok elektrycznego neczanina, delikatnie złapała Go za prawą dłoń, a kiedy ten na nią spojrzał to patrząc mu głęboko w oczy spytała:
- Chciałbyś abym Cię uleczyła?
Kurai nic jej nie odpowiedział, ale dał się zaprowadzić na smoczą kanapę, gdzie wkrótce oboje usiedli na brzegu. Następnie elektryczny neczanin zdjął swoją koszulę od munduru i położył ją obok siebie. Dzięki temu rana po zewnętrznej stronie jego prawej ręki jest doskonale widoczna. To zadrapanie jest od nadgarstka aż do bicepsa i ma jeden znacznie głębszy fragment w miarę pośrodku. A tak to dość powierzchowna rana.
- Nie wygląda to aż tak źle. - powiedziała spokojnie Rina, delikatnie lecząc ranę od okolic nadgarstka i idąc powoli w górę. A po chwili spytała:
- Jak się czujesz?
- W porządku, lepiej niż można się spodziewać. – odpowiedział Kurai.
- To bardzo dobrze … Kurai … czy możemy porozmawiać o tym wyzwaniu wieży?
- Nie dzisiaj. - odpowiedział chłodno Kurai, a następnie delikatnie pocałował ukochaną w usta, po czym dodał: - Porozmawiamy o tym na osobności podczas kolejnego nocnego odpoczynku.
- Dobrze… - odpowiedziała pokornie Rina, dalej lecząc, a po chwili spytała: - A miałbyś ochotę na masaż?
- Zastanowię się. - odpowiedział Kurai.
W tym momencie do strefy leczącej podszedł Otachi oraz Taakat, którzy usiedli sobie na ziemi na wprost Riny i Kurai’a. Zrobili to po to aby nie zabierać mocy leczącej kanapy i leczenie kapitana przebiegło szybciej.
- Długo jeszcze Key'leanem będzie w takim stanie? - spytał Taakat.
- Po moim ataku powinien się obudzić w przeciągu paru godzin. - powiedział chłodno Kurai.
- Myślę, że przez stres może spać nawet w miarę do rana. - dodała Rina.
- Rozumiem. A Ty Kap … Kurai jak się czujesz? - spytał Taakat.
- Jak widać. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Serio to…
- Rinka, a jak Ty się czujesz? - wtrącił chłodno Kurai, zmieniając temat i nie dając dokończyć zdania Taakat.
- Jeszcze jestem trochę zmęczona, ale dobrze. - odpowiedziała Rina.
- Właśnie Sis, jaką cenę zażyczyła sobie wieża za antidotum? - zapytał Otachi.
- Em … nic wielkiego … - odpowiedziała speszona Rina, delikatnie chowając twarz.
- Energię. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Też tak myślę, na ciele ma liczne ślady po wysysaniu energii przez maszynę. - dodał Taakat.
- Tak, energię. - odpowiedziała Rina.
- O kurcze, dużo energii chciała? - kontynuował Otachi.
- 85 % …. - odpowiedziała wodna neczanka.
- To sporo, i tłumaczy czemu wyszłaś blada. To już lepiej było odciąć mi rękę. - dodał Taakat szczerząc kły.
- No weź. - stwierdził Otachi, sprzedając porucznikowi mukę w ramie, a następnie powiedział: - Dużo, ale energia jest czymś odnawialnym.
- Ja i moje specyficzne poczucie humoru. - odpowiedział Taakat, a następnie dodał: - Doceniam, żeby nie było, zwłaszcza, że wiem jak to wypierdzielicie boli. Już oddawałaś energie w ten sposób?
- Nie… to był pierwszy raz …. - odpowiedziała Rina, kręcąc przecząco głową, a następnie kończąc leczenie dodała: - Chciałam przyjacielowi oddać tak energię, ale stanowczo się na to nie zgodził … teraz w sumie wiem dlaczego…
- Normalnie powiedziałbym, że pewnie masz niesmaczna energię, ale w tym wypadku to chyba było dbanie o Ciebie. - odpowiedział Taakat.
- Zdecydowanie to dbanie o nią, kto jak kto, ale On nie zrobi Jej krzywdy i zadba aby nic się Jej nie stało, łącznie z tym, że dla własnej przyjemności nie sprawi Jej bólu - dodał Otachi, a następnie dopowiedział: - Nie chce nadużywać zaufania jakim Go obdarza.
- W takim wypadku to zdecydowanie dbanie, masz szczęście. - odpowiedział Taakat.
- A tak z ciekawości ile płacą w fabryce za wodną energie? - spytał Otachi.
- Hmm… za to że to sama wodna energia płacą koło 45k za fiolkę. A Jeśli masz smaczną energię to można i nawet 100k wyciągnąć. - odpowiedział Taakat.
- Whooa niezłe sumy Ziom. A Ty Ziom ile wyciągałeś? - kontynuował Otachi.
- Koło 75k więc tak „pośrodku” i jeśli fabryka jest legitna to w miesiącu można oddać tylko 2x energie tzn raz na dwa tygodnie. - odpowiedział Taakat.
- To idzie się ładnie ustawić - odparł Otachi.
- Taa, ale wolałem inne zajecie, chociaż dorywczo to zawsze spoko możliwość. -odpowiedział Taakat mrugając okiem.
- Kurai już idziesz? - zapytał Otachi widzący jak kapitan wstaje i zakłada koszule.
- Taa … czeka mnie jeszcze warta. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Właśnie Kap … Kurai co powiesz ważną rozmowę i na wspólną godzinę warty? - spytał Taakat.
- Dobra, wstanę 30 minut wcześniej. - odpowiedział chłodno Kurai, odchodząc, a na odchodne dodał: - Rinka chcę, ale później.
- Dobrze. - powiedziała cichutko Rina.
- Dzięki Kap… - odpowiedział Taakat, nie przejmując się rozmową.
- Chcesz mu szeptać do uszka? - spytał żartobliwie Otachi szczerząc kły.
- Dziele z Nim komorę w namiocie, to mogę na co dzień, a nawet robić coś bardziej niż możesz pomyśleć - odpowiedział Taakat, z uśmiechem, a następnie dodał: - Mam ważny oficerski temat do obgadania.
- Luz, nie wnikam. Jak oceniasz to jak sobie poradził? - odpowiedział Otachi.
- Skurczybyk
jest dobry. Niepokojąco dobry. - odpowiedział z nutką podziwu w głosie Taakat szczerząc kły.
- Rinka, będziesz dzisiaj spać? - zapytał Otachi.
- Nie wiem … powinnam w sumie czuwać bo nie wiemy w jakim stanie się obudzi. - odpowiedziała Rina, a następnie dodała: - Może obudzić się spokojny, co by było idealne, ale może się też obudzić zestresowany.
- Masz coś na uspokojenie? - zapytał Taakat.
- Tak mam, w torbie mam parę silnych zastrzyków uspokajających… - odpowiedziała Rina.
- W razie co ma też tajną broń czyli mnie! - wtrąciła nagle entuzjastycznie Kiazu siadając obok siostry.
- No tak, trudno tego odmówić. - odpowiedział Taakat uśmiechając się, a następnie dodał: - Nie boicie się Kapitana?
- Powiedzmy, że przyzwyczailiśmy się. - odpowiedziała Kiazu.
- Hmmm … to jest tak Ziom, że respekt i szacunek są, ale Nasze zaufanie do Niego robi swoje i wiemy, że nic nam nie zrobi. - dopowiedział Otachi.

- A ja będę pierwsza, która skopie mu cztery litery jeśli skrzywdzi kogokolwiek z Nas. - dodała Kiazu, mrugając okiem.
- Uuuu, to powinien się mieć na baczności. - odpowiedział Taakat.
- No a jak! - odpowiedziała entuzjastycznie Kiazu.


************


Kurai leży na brzuchu w swojej komorze w namiocie. Pod sobą ma rozpięty śpiwór. Neczanin ma zdjęty t-shirt, a na nim siedzi Rina, ubrana w żółty luźny t-shirt i krótkie, niebieskie spodenki sięgające do połowy uda, i robi mu masaż. Z każdą chwilą przyjemny dotyk sprawia, że napięte mięśnie coraz bardziej się rozluźniają. Po chwili do komory wszedł Taakat, ubrany w swoją wersje piżamy i z ręcznikiem w dłoni.
- To już wiem co chciałeś później. - powiedział porucznik, wchodząc.
Wodna neczanka delikatnie się speszyła i zaprzestała, po czym po chwili wróciła do przyjemnego masowania i zluźniania mięśni.
- Heh, też bym tak chciał – powiedział Taakat mrugając okiem, a następnie dodał: - Kap… Kurai szczerze spodziewałem się ze będziesz podbierał Nam papierosy po ostatnim wyzwaniu wieży.
- To wyzwanie nie wkurwiło mnie, a w innych wypadkach nie potrzebuje szlugów. - odpowiedział chłodno Kurai.
- No ja po takim stresie, wypaliłbym co najmniej paczkę. - powiedział Taakat, grzebiąc w swoim plecaku. A po chwili wyciągając paczkę szlugów i zapalniczkę powiedział: - A tak to jeden dla przyjemności.
Następnie wyszedł z komory i udał się na zewnątrz.
- Chcesz zostać tutaj na noc? - spytał Kurai, podnosząc się i tym samym zsuwając z siebie ukochaną.
- Chciałabym, ale chyba powinnam pilnować Key'leanem… - odpowiedziała Rina, patrząc w oczy ukochanego.
- Jego niech pilnuje osoba na warcie. To nie powinno być problemem aby rzucić na niego okiem i w razie co obudzić. - odpowiedział Kurai, jednocześnie pociągając wodną neczankę za rękę, w taki sposób, że po chwili oboje leżeli już wtuleni w siebie.
- Hmm… ok … a jak to wyjaśnisz współlokatorowi?
- Nie ma co wyjaśniać, to nie jego sprawa. Zresztą sam uważa, że przeżyłem wysoki stres w ostatnim wyzwaniu wieży, a jak działa przytulanie się?
- Hmm… działa antystresowo i korzystnie wpływa na samopoczucie…
- No to masz odpowiedź.
- To chce zostać. - odpowiedziała Rina z uśmiechem i mocno wtulając się w ciało ukochanego.



************


Noc mija stosunkowo szybko, ale przede wszystkim spokojnie. Wieża bardzo mocno respektuje, tę przestrzeń jako przestrzeń wolną od starć. Nadszedł czas na wspólną oficerską wartę. Taakat zasiada na kłodzie przy ognisku, siedzi tak że doskonale widzi namiot, resztę obozu jak i las. Ognisto jest w sporej odległości od kanapy, za to jest bliżej namiotu. Po chwili z namiotu wyszedł kapitan ubrany w swoją wersje munduru.
- Dzisiaj Burzy nie było. - powiedzia
ł Taakat szczerząc kły.
- To jest ten ważny temat? - spytał chłodno Kurai siadając na kamieniu obok Taakat.
- Nie, mam inny temat. - odpowiedział Taakat, a następnie dodał:- Ale skoro nadarzyła się okazja, to tak szczerze to Ty Jej zostawiłeś te ślady, o których mówił Ruba
Blush?
- Tak myślałem, że to Ciebie prosił o obserwację. - odpowiedział chłodno Kurai, a po chwili dodał:- Nie nie ja. I jak bym miałbym to ja to już dawno miała by takie jak i inne ślady i nie przejmowałbym się Waszą obecnością.

- W sumie, na tyle ile Cię poznałem to bardzo prawdopodobne. Jednak musiałem zapytać. Teraz mam czysty obraz. - odpowiedział spokojnie Taakat, a następnie szybko dodał: - Aha, tak trochę w temacie to zacznę od tego, że Key’leanem się obudził jakiś czas temu, trochę się trząsł, a teraz jak jest cicho to momentami słychać jak się odstresowuje.
- Kiazu mu pomaga?
- Jak najbardziej, i są zdecydowanie głośniejsi i zdecydowanie nie zaprzestali na zwykłym przytulaniu się w przeciwieństwie do dowodzącego. - odpowiedział Taa
kat, a następnie dodał: - Odstresowanie mu się należy, niech się tam bawią, i z mojej strony nie mam zamiaru strzelać o tym z ucha do Generała, a my mamy dużo ważniejszy temat, którego nie będą podsłuchiwać, bo są zbyt zajęci sobą.
- Niech zgadnę nieśmiertelniki?
- Tak dokładnie ten temat chciałem poruszyć.
- To mamy ich łącznie, aż cztery, w tym jeden z tych co znalazłem jest oficerski i wszystkie podbite są przez Heyvanlar. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Hmm… kurde nie dobrze, ale jest szansa, że jeszcze jeden oficer żyje.
- Dwóch, o ile ktokolwiek z nich jeszcze żyje. To może mamy dwóch oficerów.
- Fakt, generał wspominał o trzech oddziałach. Kurde … W sumie, dziwne, że żyjący nie zabierali nieśmiertelników po kompanach.
- Możliwe, że wieża nie daje ich zabrać od razu.
- Albo my też nie dostajemy wszystkich.
- Nie mam zamiaru tego sprawdzać. Jednak skoro pojawiają się na wyższych pietrach to oznaka, że ktoś musiał przeżyć.
- Słuszna uwaga. - odpowiedział Taakat, zaciągając się.
- Dodatkowo, po starciu nieśmiertelniki są bardzo widoczne po starciu, nie da się ich przeoczyć.
- Fakt, każdy kto je znalazł też to mówi, że da się je bez problemu znaleźć. Osobiście miałem co innego na głównie. - odpowiedział Taakat, a następnie przypalił papierosa i spytał: - Jestem ciekaw czemu wieża wypuściła Was prawie bez obrażeń?
- To co się działo było jedynie bardzo realistyczn
ą i bolesna iluzją, działającą na nasze zmysły jak i odczucia w danym momencie. To co tam się działo, wręcz drylowało nam mózgi. - odpowiedział Kurai.
- Rozumiem, miałoby to sens i w sumie kiedy wszystko to stało się nie potrzebne, do podbijania strachu to wieża po prostu to usunęła.
- Dokładnie.
- Dziwne też, że wybrała Ciebie, a nie dwie osoby które szybciej dostały by szału.
- Wieża dostałaby mniej rozrywki.
- Zapewne. I ta wieża z jakiegoś powodu wie o Nas więcej niż my sami, więc jakiś głębszy sens w tym był. Hmm… Ciekawe czy Nasi poprzednicy mieli takie same wyzwania jak my?
- Uważam, że wieża dostosowuje się i indywidualnie podchodzi do każdych śmiałków jacy postanowili do niej wejść.
- Jeśli tak jest to jest szansa, że nie znajdziemy nikogo żywego, a jedynie same nieśmiertelniki,a ich nie wiem na końcu?
- Kto tam wie. Jak na razie musimy dotrwać do końca.
- Fakt, już mieliśmy aż pięć starć i póki co nie widać końca. Czas aby Generał ogarnął ekipę ratunkową po Nas, też nam się kończy.
- Powoli zaczynamy trzeci dzień, nie ma źle, chociaż nie wiadomo ile czasu tu jeszcze spędzimy.
- O to to, chociaż zajebiście, że nasłuch nie działa i nie musimy non stop słuchać irytującego porucznika. - odpowiedział Taakat przewracając oczami i gasząc papierosa, a następnie dodał: - Zastanawiające jest również to, że nie znajdujemy żadnych ciał, jedynie kompletne nieśmiertelniki.
- Dla morale to nawet lepiej, że nie znajdujemy ciał.
- Tak, tak to fakt, ale ta wieża dba o nas w dziwny sposób. Z jednej strony serwuje popis jak w ostatniej komnacie, a z drugiej strony oszczędza Nam widoku ciał poległych.
- Ma specyficzne podejście do traktowania swoich „Zwierzątek”
- Nie da się temu zaprzeczyć, chociaż w tym wszystkim pewnie jest jakiś głębszy sens którego nie widzimy. Chciałbym to dostrzec. Swoją drogą, te zdjęcia co robi Rina, będą dostępnie dla Nas czy tylko dla Generała?
- Jak ją poprosisz to myślę, że udostępni Ci zdjęcia z misji.
- Świetnie, może jak je przejrzę, to znajdę jakieś szczegóły które powiedzą Nam więcej.



************


Wieża pozwoliła na kolejna spokojną noc. Rano neczanski oddział zasiada już do śniadania. Na szczęście mają jeszcze zapasy, pozwalające najeść się im do syta. Diuna, Hachi i Otachi siedzą na jednej sporek kłodzie, Issah, Key’leanem oraz Stevenem siedzą na kamieniach. Taakat i Kurai stoją dopijając jeszcze kawę. Rina nakłada jedzenie z wielkiego garka. Tymczasem Kiazu właśnie wyszła z łaźni i idąc do ogniska kończy wycierać swoje gafitowowoczarne włosy. Od ognistej neczanki, bije ciepły blask, a Ona wręcz promienieje, co dodaje jej dodatkowego uroku.
- I jak poranek? - zapytał Taakat.
- Powiem Ci, ale jak obiecasz, że jutrzejszy poranek będzie jeszcze lepszy. - odpowiedziała mrugając okiem i kokieteryjnie Kiazu.
- Ciekawe jak wysoko jest postawiona poprzeczka. - odpowiedział Taakat.
- A to już zagadka dla Ciebie. - powiedziała Kiazu siadając na wolnej kłodzie, nieopodal swojego towarzysza z nocy.
- Ależ Ty dzisiaj promiennie wyglądasz. - powiedział Stevenem.
- Ja, to zawsze wyglądam zajebiście, miło, że w końcu zauważyłeś. - odpowiedziała Kiazu.
- Zdecydowanie ktoś tu miał dobra noc. - dodał Hachi.
- Nie zaprzeczam. - odpowiedziała Kiazu mrugając okiem.
- A Ty jak się czujesz? - Zapytała przyjaźnie Rina wręczając ognistemu reczaninowi misje z zupą.
- Dobrze, bardzo dobrze nawet. - odpowiedział Key’leanem, a następnie dodał pod nosem: - Ale nie dzięki medykowi, który totalnie nic nie zrobił.
- Słyszałem to. - powiedziała chłodno Kurai.
- Ja też … mogę ja? Mogę proszę!? - wtrąciła entuzjastycznie Kiazu, podnosząc rękę do góry.
Kurai nic jej nie odpowiedział, jedynie wziął jeden z ostatnich łyków kawy. Ten gest był jednocześnie pozwoleniem na działanie. Kiazu wstała, i stanęła nad ognistym neczanimem delikatnie w rozkroku, ale na twardych nogach. A następnie pochyliła się nad nim i dość stanowczym, a zarazem subtelnym tonem powiedziała:
- Misiu Pysiu nie wyrażaj zdania na tematy o których nie masz pojęcia, a zwłaszcza nie pochlebnie.
Jednocześnie dotknęła palcem wskazującym jego klatki piersiowej i patrzyła mu prosto w oczy, a dodatkowo kontynuowała: - Ptysiu jestem ogniem w czystej postaci, potrafię ogrzać i doprowadzić do raju namiętności, ale potrafię też poparzyć. I jeśli chcesz tą drugą mnie to już możesz zacząć liczyć mi punkty.
W tym momencie Key’leanem stracił równowagę i wywrócił się do tyłu, podrzucając jednocześnie miskę z zupą. Kiazu w ostatniej chwili ją złapała i stała nad przewróconym kolegą w lekko niezdarnej pozie. Reszta obozu mimowolnie zaczęła się śmiać.
- No Płomyczku, zgaszony jak pet. - powiedział Taakat śmiejąc się.
- Pozamiatane – dodała Diuna, również śmiejąc się pod nosem.
Wkrótce śniadanie zostało zjedzone, obóz został zebrany, a oddział, wraz ze swoimi rzeczami, udał się do kolejnej części wieży. Po chwili zobaczyli doskonale znajome im pomieszczenie z wielką kanapą w kształcie smoka. Teraz ten smok jest zielony.
- No to czas zacząć kolejny dzień. - stwierdziła Diuna.
- Ciekawe kogo wieża wylosuje tym razem? - zapytał dociekliwie Otachi.
- Mam nadzieję, że to nie będę ja. Po tym ostanom wyzwaniu to zdecydowanie wolałbym nie brać w tym udziału. - odpowiedział Stevenem.
W tym momencie
przed jednymi z drzwi pojawił się czerwony napis z kolejnymi dwoma imionami „Stevenem, Issah”.
- No to wykrakałeś. - powiedział Hachi szczerząc kły.
- Ten mój nie wypalony język. - powiedział Stevenem przewracając oczami, a następnie dodał: - Każdy z Nas już był…
- Niektórzy nawet już po dwa razy. - wtrącił Key’leanem.
- No właśnie, a Nasz medyk nie był nawet w jednej. - marudził Stevenem.
- Ziom widocznie wieża, jeszcze nie ma dla Niej wyzwania. - odpowiedział Otachi.
- Ale dlaczego znów ja … - marudził dalej Stevenem.
- Zamiast marudzić to się rusz, wyzwanie czeka a my nie mamy całego dnia aby czekać jak łaskawie tam wejdziesz. - trącił bardzo chłodno Kurai.
- Ta..tak jest … - odpowiedział Stevenem, a następnie zostawił swoje rzeczy koło wejścia i przeszedł przez nie. Tym samym czerwony napis zrobił się zielony. Tuż za nim bez słowa wszedł Issah. Napis z jego imieniem również zrobił się zielony. Reszta oddziału rozsiadła się wygodnie na kanapie. Dziewczyny usiadły pośrodku kanapy. Hachi, Taakat, Otachi usiedli na brzegu kanapy tak aby dokładnie widzieć ekran. Key’leanem usiadł bliżej ogona smoka. Tym czasem Kurai stojąc oparł się o ścianę.
- Ciekawe czym wieża zaskoczy Nas tym razem? - zapytała Diuna.
- Strach się bać co może wymyślić. - odpowiedział Key’leanem.



************


Generał Rudy siedzi w swoim gabinecie. Jego biurko jak zawsze zawalone jest papierami, dodatkowo stoi tam jeszcze otwarty laptop oraz kubek jeszcze gorącej kawy i stoper odmierzający czas. Obecnie ma wideo rozmowę z dowodzącymi oddziałami na linii rowu. Ma tam Majora, Bosmana oraz 2 kapitanów i Aluf'a.
- Panowie, dziękuję za punktualność. - powiedział Rudy.
-
Zebraliśmy, z powodu ruchów wroga? - zapytał Aluf.
- Dokładnie tak. - odpowiedział Rudy.
-
O ile mi wiadomo prawdopodobnie ich wojska zgromadzą się między naszym obozem a Pańskim Generale. - odpowiedział Bosman.
-
Według meldunków jakie dostajemy to nawet od Naszego obozu, aż po obóz generała. – dodał Aluf.
Rudy odpalił mapę terenu i zlokalizował na niej wszystkie trzy obozy, a następnie powiedział:
- To ogromny teren, przyda Nam się każde wsparcie aby przetrwać ten atak.
-
Oczywiście zapewnimy wsparcie. - odpowiedział Major.
-
My również. - dodał jeden z kapitanów.
-
Jednostki z obozów w głębi lądu też zapewnią Nam wsparcie. - dodał Aluf, a następnie powiedział: - Jednak nie możemy zapomnieć o innych częściach rowu.
- Tak masz racje, to co obserwujemy może być pułapką. - dodał Rudy.
-
To jak pułapka to po co w nią wpadać? Nie lepiej udawać, że ich nie widzimy? - wtrącił drugi kapitan.
-
I dać się zaskoczyć? - odpowiedział Aluf.
-
Przecież wiemy, że zmierzają, nie zaskoczą Nas, ale nie ma co dawać im satysfakcji, że wpadliśmy w pułapkę. - kontynuował drugi kapitan.
-
Nie możemy dać im przewagi. - powiedział Bosman.
- Nie wpadnięcie w pułapkę jest przewagą! - odparł drugi kapitan.
- A może by tak wykorzystać pułapkę na naszą korzyść? - wtrącił Rudy.
-
Jak niby Pan Generał chce to zrobić? - zapytał major.



************


Stevenem i Issah już od dłuższego czasu zastanawiają się jak pokonać swojego przeciwnika. Tym razem komnata ma idealnie gładkie betonowe podłoże, które ciągnie się wręcz w nieskończoność. Całości dopełniają intensywnie białe ściany i sufit, które wydają się nie mieć końca. Przed neczanami stoi wysoka sowa, o dużych oczach. Po chwilowym przyjrzeniu się widać, że sowa jest dużą swego rodzaju lalką która jest tylko w kształcie sowy i wygląda niepozornie. Bardzo mocno przypomina zabawkę, która chwieje się na boki, jednak po odchyleniu odzyskuje równowagę. Sam przeciwnik jest cały czarny z wręcz namalowanymi białymi piórami oraz żółtym brzuchem. Uderzanie w nią atakami powoduje tylko tyle, że sowa delikatnie grzechocząc buja się na boki, a następnie kolebie się i bujając wraca do pozycji wyjściowej. Tym samym odzyskuje równowagę i jest gotowa na kolejny cios.
- I ten jej pusty, oceniający wzrok. - stwierdził Stevenem patrząc na bujające się „plastikowe” oczy sowy.
- To się gapi, ale to tylko zabawka. - odparł Issah, zupełnie nic nie robiący sobie z tego, że dziwny przeciwnik się na nich patrzy.
- ROZPRASZA MNIE! - krzyknął Stevenem, a następnie dodał:- I co my mamy z tym niby zrobić?
- Ty tutaj jesteś od myślenia…



************


- Dostali zabawkę dla dzieci? - zdziwiła się Kiazu, siedząca na kanapie.
- Ta wieża nie przestanie mnie zaskakiwać. - wtrącił Taakat.
- Arishi się bawi podobną. - dodał Otachi jak zwykle siedzący na brzegu kanapy, niedaleko telewizora.
- No właśnie! - dopowiedziała Kiazu.
- Jeśli to coś działa, jak Jego zabawka to ta sowa znajduje się w położeniu równowagi trwałej czyli zawsze wraca do swego pierwotnego położenia podobnie jak kulka w dołku. - wtrąciła Diuna, obserwując zachowanie przeciwnika na ekranie.
- Ciekawe co muszą z nim zrobić? - Spytał Hachi.
- Pokonać go. - wtrącił Key’leanem.
- Może muszą coś ogarnąć z Jej środkiem ciężkości? - rozmyślała na głos Diuna.
- No to jest gdzieś pośrodku i co w związku z tym? - spytał Key’leanem.
- A no nie, nie jest pośrodku … Jeśli ich przeciwnik jest klasyczną bańką wstańką to jej środek ciężkości znajduje się na dole, i tam prawdopodobnie jest też dociążona, a natomiast ta górka część „zabawki” jest lekka. Dzięki temu kiedy zadziała na nią jakąś siłą zewnętrza, to siła grawitacji ustawi ją ponownie do pionu. - odpowiedziała Diuna
- Rozumiem. - powiedział Key’leanem.
- Więc możliwe, że aby pokonać to ustrojstwo to muszą coś z tym zadziałać. - powiedziała Diuna.
- W sumie obaj mają moce które dają możliwość dociążenia. - dodał Taakat.
- Jak i manewrowania ciężarem. - dopowiedziała Diuna.
- Zadanie wręcz idealne dla nich. - dodał Hachi.
- Na dobrą sprawę do każdego zadania wybierani są Ci, którzy w teorii są idealni do danego zadania. - wtrącił Taakat.