„Podwójna
droga do domu”
Późniejszym
wieczorem, furry oraz neczański kapitan dotarli do terenu pełnego
zasieków, drutów kolczastych, które leżą zarówno na ziemi jak i
wysoko na kamiennym murze. Droga prowadzi prosto do wysokiej masywnej
i metalowej bramy a koło niej stoją dwie wierze na których stoi po
dwóch żołnierzy. Nagle ostre światło z 2 reflektorów,
oświetliło zbliżający się oddział.
- Kto idzie? - zapytał
twardo głos z wierzy.
- Oddział z wieży. - odpowiedział
chłodno Kurai.
- Wpuście ich… - powiedział nagle Linkolion
przez łączność.
Na te słowa, wojskowi oświetlili bardziej
samą drogę do bramy, a następnie szeroko ją otworzyli. To chwilę
trwało za nim masywne drzwi dały się otworzyć.
- No to czas
na kamery i nasłuch 24 na dobę… - powiedziała Sajlu.
- W
tym obozie tajemnicze nie istnieją. - dodał Orudi.
-
Witamy w obozie, oddział możecie iść do siebie, za to Ty
kapitanie zapraszam na rozmowę do mnie do gabinetu. -
powiedział Linkolion przez łączność, a po chwili szybko dodał z
nutką paniki w głosie: -
Abyś się nie zgubił to podążaj za niebieskim światłem.
W ten zaraz za bramą, w półmrocznym obozie zapaliły się na
ziemi, niebieskie światełka, które ewidentnie pokazywały drogę.
Fury poszły do siebie, nawet, nie żegnając się zbytnio, a Kurai
poszedł za światełkami. Po chwili zauważył miejsce w które i
chciał skrócić sobie drogę.
-
Kapitanie, ale proszę iść po światłach a nie na skróty. -
odezwał się Linkolion.
W tle cały czasy słychać jakieś,
chrząkanie, chrapanie, jak i pojedyncze rozmowy. Na szczęście to
zwykłe obozowe odgłosy nie biegnące z łączności. Elektryczny
neczanin po swojemu doszedł do sporego ceglanego budynku. Niebieskie
światło prowadziło go na 3 piętro, gdzie pośrodku klatki
schodowej były tylko jedne drzwi, w które bez zawahania zapukał.
-
Wchodź,
wchodź. - usłyszał jednocześnie przez łączność jak i zza
drzwi.
Zaraz po otworzeniu drzwi neczanin zobaczył masę stosów
z dokumentami, jak i ogrom rozwalonych dokumentów na ziemi. Ciężko
spod nich cokolwiek zobaczyć jak i ich ni podeptać. Jakby tego było
mało to na wszystkich ścianach są ekrany, które pokazują chyba
dosłownie cały obóz. Dodatkowo w całym pokoju słychać przez
łączność wszelakie odgłosy obozu, łącznie z tym, że słychać
jak ktoś bierze prysznic.
- Zamknij proszę drzwi i chodź
tylko niczego nie podepcz.
Na te słowa neczanin zamknął
drzwi jak i wyłączył łączność ze stałego nasłuchy, aby nie
słyszeć podwójnie. Po czym wszedł głębiej do dużego pokoju.
Tam wśród jeszcze większego bałaganu, pudełek po jedzeniu,
kubków które od dawna nie widziały zmywarki, jak i papierowych
toreb, zobaczył fure Likaona, o ewidentnie nie wyspanych oczach, jak
i wypłowiałym futrze. Dodatkowo ma On zielone oczy jak i krótkie
szarawe włosy. Ubrany jest w mundur oficerski, klasyczny na dla tej
strony sojuszu.
- Wreszcie się spotykamy, miło poznać…. -
powiedział nagle Linkolion, lekko spanikowanym głosem, a po chwili
dodał: - Wiem, że mi nie musisz zdawać raportu ale chciałbym
opowieści z wieży, jak i smoku!
- Poruczniku powiedz mi gdzie
mogę się przespać, a porozmawiamy rano. - odpowiedział chłodno
Kurai.
- A tak faktycznie, to piętro niżej jest wolny pokój
oficerski „Wieczne B”, tu masz klucz … - odpowiedział
porucznik wyjmując z szuflady biurka klucz i wręczając go
kapitanowi.
Kurai wziął klucz i wyszedł z gabinetu, nie
przejmując się ani głosami, ani tym co spanikowany porucznik
mówił. Po czym udał się do wskazanego pokoju, nie włączając
łączności. W pokoju panowała całkiem przyjemna prawie cisza,
jednak w rogu pokoju widać okrągłą, włączona kamerę. Kurai
delikatnie oparł się o ścianę, to spowodowało, że po elektryce
poszło napięcie elektryczne, które wyłączyło kamerę, jak i
nasłuch w niej ukryty.
************
Neczański
oddział rano zebrał się całkiem sprawnie, i ruszył w dalszą
drogę do macierzystego stałego obozu. Niektórym marzy się już
odpoczynek, a inni podkręcają kroku i narzucają intensywne tempo
marszu. Obecnie oddział idzie obrzeżami pustyni, tuż przy wysokich
paskowych skałach. Słońce mocno już świeci i wymusiło
chronienie głowy. Tym sposobem wszyscy mają założone
prowizoryczne turbany z t-shirtów. Kiazu i Key’leanem mają się w
tych warunkach najlepiej, chociaż i tak z każdą kolejną minutą
jest coraz goręcej.
Nagle na horyzoncie neczanie dostrzeli
delikatnie dymiące się auto, którego karoseria odbija promienie
słońca, więc na te chwilę ciężko dokładnie określić czy to
pojazd cywilny, czy wojskowy.
- Ktoś tam ma chyba kłopoty. -
powiedział Otachi.
- Wygląda, że komuś przegrzało się
auto. - dodał Hachi, patrząc przez lornetkę.
- Pokarz. -
powiedział Taakat, po czym przejął lornetkę, a po chwili dodał:
- To chyba cywilny pick-up, chociaż jest spory, równie dobrze to
może być coś wojskowego co udaje wóz cywilny.
- Pomagamy? -
spytała nieśmiało Rina.
- Nie jestem przekonany czy to dobry
pomysł. - Odpowiedział Taakat.
- I tak chyba musimy przejść
koło tego auta? - spytał Stevenen.
- Na dobra sprawę i tak
Nas widzą, skoro my widzimy ich to musimy założyć, że Oni też
Nas już widzą. - odpowiedział Taakat, a po chwili dodał: -
Omijanie nie ma już sensu, ale zrobimy tak, Issah, Otachi i Rina
pójdą zobaczyć o co chodzi z tym autem.
- Luz, Ziom. -
Odpowiedział Otachi.
- Aha, chce Was słyszeć. - dodał
porucznik, a następnie dodał: - Reszta zostaje w gotowości aby
wkroczyć do akcji.
- Tak jest. - odpowiedzi zgodnie
wszyscy.
Następnie wieczny neczanin, Issah oraz Rina udali się
w kierunku dymiącego się auta.
- To im chwile zajmie. -
powiedział Key’leanem.
- Poczekamy, a Wy nie podchodźcie
bliżej i trzymajcie się w miarę w kupie, aby w razie co ich
zmylić. - powiedział Taakat.
- Chłopaki to rozumiem, ale po
co tam Rina? - spytał Stevenen.
- Pewnie w razie co jakby się
okazało, że to cywile. - odpowiedziała Diuna.
- To też,
dodatkowo jeśli jest tam przeciwnik to może ich dzięki temu nie
docenić, a na pewno bardziej niż jakby poszła tam Kiazu albo Ty. -
dodał Taakat.
- Trudno temu zaprzeczyć. - odpowiedziała
Diuna.
- To teraz czekamy. - dodał Key’leanem.
************
W
obozie fur, elektryczny neczanin stosunkowo dobrze unika rozmów z
porucznikiem. Kiedy jednak Linkolion wyszedł z swojego biura i udał
się na dziedziniec pod bramę aby porozmawiać, to okazało się, że
przed bramą stoi potężna maszyna. Wygląda ona jak wyprofilowane
samochód na wysokich kołach. Dodatkowo ma ono po dwa spore działa
umieszczone zamiast lusterek, jak i kolce w środkach opon. Pojazd
ten wygląda zarówno masywnie jak i delikatnie. Całości dopełniają
czarne szyby, oraz umalowanie w piaszczyste moro. A koło niej stoi
już elektryczny neczanin.
- To ten słynny Tytan? - spytał
Linkolion.
- Taa … a to oznacza, że muszę już jechać. -
odpowiedział chłodno Kurai, wrzucając swoje rzeczy do pojazdu.
-
Tak, tak to zrozumiałe, ale piękna maszyna. - powiedział
Linkolion.
Bez zbędnych pożegnań, Kurai wsiadł do pojazdu,
przełączył swoją łączność, na kanały neczańskie, a
następnie ruszył i jednocześnie odezwał się:
- QRV… QRV
-
QLS
– odpowiedział głos w łączności, a po chwili dodał: -
Czekałem na Ciebie, jak noc u porucznika?
-
Chaotycznie, dobra Rudy właśnie ruszyłem w trasę, coś chcesz czy
tak chcesz pogadać?
-
Oczywiście, że chce, to tak odzywasz się rano i wieczorem, a dwa
mam dla Ciebie misje.
-
Jaką?
-
W skrócie to pojedziesz do obozu smoków i rzucisz okiem czy
wszystko jest ok, więcej informacji w sumie Ci nie jest potrzebne.
Po za tym, że to rozkaz księcia Zekeren. -
odpowiedział Rudy, a następnie dodał: -
Przesłałem namiary na obóz, powinieneś ta dotrzeć za jakieś 3
dni.
-
Widzę, że trasa obejmuje dziennie dużo godzin jazdy.
-
Dostosowałem ją pod Ciebie, jakoś nie obstawiam, że będziesz się
ociągać. Plus domyślam się, że po ostatniej misji i tak byś
potrzebował samotności.
-
Taaa … dobra to jadę tam.
-
Tylko ostrożnie, pamiętaj nie zwracać na siebie uwagi i odzywać
się! -
powiedział Rudy, a następnie dodał: -
Pisałeś do Yorokobi jak wyszliście z wieży?
-
Rina pisała.
-
Dobrze, satysfakcjonuje mnie to i tak ma pozostać… właśnie coś
muszę wiedzieć przed raportem Taakat?
-
Nie … - odpowiedział chłodno Kurai, prowadząc.
-
Jak się pracowało z tak dużym oddziałem?
-
Czy Ty chcesz mój raport teraz?
-
Tak, a o co chodzi? Szczegółowy będę chciał od Taakat, ale Twoją
wersje też chce poznać.
-
Niech Ci będzie, nie mam większych zastrzeżeń, potrzebowaliśmy
się dotrzeć ale było w porządku.
-
Jakby się tak przytrafiło, w razie coś chcecie z nimi
współpracować?
-
Taa …
- Doskonale
-
Opowiedz, o tej wieży Bromano, strażnik biblioteki twierdzi, że ta
wieża była bardzo inteligentna i, że od samego wejścia miała
zaplanowane „komnaty”
-
To by się zgadzało. Zwłaszcza, że mieliśmy inne zadania niż
opowiadał drugi oddział oraz wieża „rozmawiała” z nami.
-
Właśnie, o co z tym chodzi?
-
Pisała nam różne informacje w języku starobromano, ot że trzeba
coś zrobić, albo chce od Nas czegoś. Różnie w zależności od
sytuacji.
-
Rozumiem. Kto u Nas czytał?
-
Oficerowie, ogarnialiśmy na tyle, że wystarczyło.
-
Świetnie! A jak starczało Wam leczenia między komnatami? Sajlu
wspominała coś, że u nich potrzeby leczenia było za dużo.
-
Odkryliśmy, że takie kanapy które dawała Nam wieża, również
leczą, a właściwie to wspomagają leczenie.
-
Zaskakujące. Jaka jest szansa, że ich nie mieli?
-
Możliwe, że mieli coś innego co leczyło, albo nie odkryli tego.
Wieża mimo wszystko „dbała” o swoje „zabawki” nawet jak nie
mówiła czegoś wprost.
************
Na
piaszczystej pustyni stoi duże białe auto z paką. Pojazd jest
masywny nawet jak na pick-up, i dymi u się spod maski. Natomiast na
pace ma jakieś kartony, ale jest tam jeszcze sporo miejsca. W koło
na piasku, są tam tylko ślady pojazdu i co najmniej jeden osoby.
-
Chyba jest tu jedna osoba. - powiedział cicho Otachi.
-
Przepraszam, jest tu ktoś? - Spytała nagle dość głośno i
przyjaźnie Rina.
W ten z auta wyszedł wyszła stosunkowo niska
postać, ubrana w dość luźne i przewiewne ubrania w kolorze
zbliżonym do beżowej bieli. Nieznajomy ma również założony
turban jak i zakrytą twarz.
- Ja tu jestem. - odpowiedział
ciężki męski głos, a następnie obserwując neczan szybko
powiedział: - Widzę, że jesteście wojskowymi, ja jestem Ilay.
Po
tych słowach nieznajomy odsłonił twarz. Ma on skórę
przypominającą trochę brudniejszy pustynny piasek. Dodatkowo ma
krótką szarą brodę oraz wąsy. Całości dopełniają zielone
oczy i trochę zmarszczek na twarzy. Następnie mężczyzna pokazał
ręką na maskę i powiedział:
- Wiozłem trochę zapasów z
miasta, a ten stary dziad się przegrzał.
- Zdecydowanie się
zagotował. - powiedział Issah oglądając auto pod maską.
-
Możecie przyjść. - wtrącił Otachi.
-
Dobra, wydaje się być bezpiecznie.
- odpowiedział Taakat, a następnie dodał: - Issah
rzuć okiem na auto.
-
Tak jest! - odpowiedział Issah i pierwsze co zrobił to swoją
lodową mocą zaczął schładzać auto.
- Jest Was więcej? -
spytał Ilay.
- Tak. - odpowiedział Otachi.
- Może chce
Pan się napić wody? - spytała Rina.
- Nie dziewuszko, jeszcze
mam swoje zapasy. - odpowiedział Ilay.
Wkrótce zanim reszta
oddziału dodarła Otachi i Issah sprawnie naprawili samochód.
Okazało się, że winą przegrzania nie było tylko straszliwie
gorące słońce ale również uszkodzona uszczelka pod głowicą. Na
szczęście właściciel auta miał zapasową. Kiedy reszta oddziału
podeszła to Otachi zamykał już maskę, a Issah zostawiał cienką
lodową warstwę na masce.
- Gotowe, auto spokojnie będzie
działać jak złoto. - powiedział Otachi.
- Starszy nomad
powinien potrafić wymienić uszczelkę. - powiedział Stevenen
-
I potrafię młody człowieku, jednak w taką pogodę nie jestem
wstanie sam schodził auta. - odpowiedział Ilay.
- No nic, auto
naprawione to możemy iść dalej. - powiedział twardo Taakat.
-
Dokąd idziecie? Mogę Was trochę podwieź. - odpowiedział Ilay.
-
Zależy jak daleko jedziesz? - odpowiedział Taakat.
- Jadę do
wioski
Bato
a Purok. - odpowiedział nomad.
Na
te słowa Hachi wyjął i otworzył mapę a następnie pokazał ją
nieznajomemu jak i dowódcy. I zaczęli szukać jej wzrokiem. Nagle
Hachi ją znalazł.
- To będą te góry tutaj. - powiedział
ziemny neczanin.
- To możesz podwiesić Nas do tych skał przed
wioską i dalej pójdziemy w swoją stronę. - odpowiedział
Taakat.
- Pod same nie, ale dostatecznie blisko mogę, a tych
skałach możecie spędzić noc. - powiedział Ilay.
- Zapewne
tak zrobimy. - odpowiedział Taakat.
- Świetnie, to pakujcie
się na pakę i jedziemy. - odpowiedział Ilay, a następnie dodał:
- Panienka o żółtych oczach może jechać ze mną w kabinie.
-
Nie, wszyscy pojedziemy na pace. - odpowiedział twardo Taakat.
-
Dobra, czas jechać. - odpowiedział Ilay.
Po chwili cały
neczański oddział rozsiadł się na pace auta, a nomad wsiadł za
kierownice i pojazd ruszył. Jadą stosunkowo szybko jak na warunki
pustynne.
************
Na
skraju jednego z lasów Kurai zrobił sobie przerwę od jazdy.
Obecnie czyta książkę, leżąc na tylnym siedzeniu w dobrze
zamaskowanym Tytanie, co prawda świeci jeszcze słońce, lecz
możliwe, że planuje jechać nocą, aby jeszcze niej rzucać się w
oczy. Pojazd jest tak dobrze zamaskowany że przechodzące obok stado
istot które wyglądają jak pomieszanie zebry, gnu i wilka. Mają
one smukłe koniowate ciało oraz nogi pysk, dodatkowo mają
delikatnie zaokrąglone rogi oraz puszysty wilczy ogon. Wszystkie
sztuki są śnieżno białe i w różnych wielkościach. Te
tajemnicze stworzenia przechodzą tak blisko pojazdu bojowego, że
dość często potrącają go. Jednak potężne auto nawet się nie
bujnęło i stało jak stało. Wkrótce neczanin odłożył książkę,
przeciągnął się, usiadł za kierownicą i ruszył w dalszą
drogę. Nieopodal na drodze z głębokimi rowami, zobaczył leżące
stado niezwykłych stworzeń, które od razu podniosło się i
odsunęło kiedy zobaczyło auto. Jednak jedna z brzemiennych klaczy
nie podniosła się. Kurai zatrzymał się, wysiadł z pojazdu i
podszedł do zwierzęcia. Okazało się, że leży ona na lewy boku,
w taki sposób ze jedna z głębokich bruzd uniemożliwia jej
wstanie. Klacz nie może ani wstać ani się sama obrócić aby
wstać. Elektryczny neczanin ostrożnie do niej podszedł złapał ją
za prawe przednie kopyto, i dość szybko obrócił ją na drugi bok.
Nie wymagało to nie wiadomo jakiej siły, jedynie stanowczości jak
i uważania, na rogi zwierzęcia. Spanikowane zwierze dzięki temu
bardzo szybko wstało i uciekło do czekającego nieopodal stada,
Natomiast Kurai, wrócił do Tytana i ruszył w dalszą drogę.
************
Neczanie
podróżujący na pace pick-up właśnie wysiedli niedaleko skał, do
których muszą jeszcze dość. Kiedy nieznajomy tylko odjechał to
Taakat, stanowczo powiedział:
- Idziemy tam, robimy dużo
śladów i spadamy. - a po chwili dodał: - Otachi potem zatrzesz
nasze ślady że ruszaliśmy dalej.
- Tak jest. - odpowiedział
wietrzny neczanin.
- Po co to wszystko? - spytała Diuna.
-
Nie ufam temu facetowi i nie zdziwię się, że w nocy kogoś tam na
Nas naśle. - odpowiedział chłodno Taakat.
- Chyba jesteś
przewrażliwiony. - odpowiedziała Diuna.
- A Ty prosisz się
abym pokazał Ci gdzie jest Twoje miejsce. - odpowiedział twardo
Taakat.
Następnie wszyscy zrobili to co porucznik rozkazał.
Cały oddział udał się pod wysokie skały, które pokazywali
nieznajomemu, narobili tam śladów tyle ile się dało, a następnie
pospiesznie udali się w kierunku oazy która była ich celem.
Tymczasem Otachi przy pomocy wiatru skutecznie porusza piasek,
których zakrywa ich ślady mówiące, że opuścili teren wysokich i
ciemnych skał. Po dłuższym czasie wędrówki nie widać tych skał
nawet na horyzoncie. Pierwsi idą Hachi, z mapą i Otachi który cały
czas utrzymuje wiatr przy powierzchni piasku, który zakrywa ich
ślady. Dalej idzie Issah, a za nim idą Diuna, Kiazu, Stevenen oraz
Key’leanem. Natomiast na samym końcu stawki idzie Taakat i Rina.
Nagle ognista neczanka zatrzymała się i zrobiła sobie urocze
selfie jak wysyła buziaka.
- Nawet tu robisz sobie selfiaka? -
spytała Diuna.
- Oczywiście i nawet w takich warunkach jestem
olśniewająca. - odpowiedziała Kiazu mrugając okiem.
- Tak,
tego nie można Ci odmówić. - dodał Key’leanem.
- W tym
upale chyba najlepiej się trzymasz. - dodał Stevenen.
- Taki
mój urok. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
- A co jak wojna
zniszczy Ci tą piękną buzię i ciało? - spytał Stevenen.
-
Mam cudowną siostrę która uleczy wszystko, oraz wspaniałe
rodzeństwo, które zadba abym nie wyglądała jak potwór, chociaż
nie które szramy zapewne dodały by mi uroku. - odpowiedziała
Kiazu.
- Zdajesz sobie sprawę, że nawet medycy jak i komory
VieDies potrafią nawalić przez co pozostają blizny na stałe? -
kontynuował Stevenen.
- Znam ryzyko, dzięki. Cokolwiek się
nie wydarzy i tak będę śliczna i zajebista. - odpowiedziała Kiazu
mrugając okiem.
************
Kurai, prowadząc auto po kamiennym i delikatnie górzystym terenie, po chwili Jego telefon w za wibrował. Neczanin w miarę od razu go i zobaczył powiadomienie, więc odczytał wiadomość. Okazało się, że dostał krótki filmik od Kiazu na którym ognista neczanka przesyła buziaka, jednocześnie gestykulując lewą ręką, tak, że na końcu nagrania ewidentnie wskazuje coś w prawym górnym rogu nagrania. Neczanka pokazuje jak w oddali Taakat idzie z Riną, na oko są w takiej odległości, że reszta oddziału ich doskonale widzi, ale na pewno nie słyszy. Elektryczny neczanin skręcił, tak jak prowadzi droga i odpisał, krótko: „ ok”, po czym ponownie skupił się na jeździe dalej.
************
-
Hmm… czemu to mi dotrzymujesz kroku? - spytała pokornie Rina.
-
Może, bo lubię Twoje towarzystwo? - odpowiedział Taakat.
-
Skoro tak mówisz… a właśnie… dziękuję, że nie pozwoliłeś
mi jechać z Ilay. Mam wrażenie, że mogłabym coś popsuć.
-Nic
byś nie popsuła. Myślę, że doskonale wiedział, że od Ciebie
mógłby wyciągnąć jakieś informacje, pokroju tego gdzie naprawdę
nocujemy, albo nawet mógł Cię skrzywdzić, albo wykorzystać
abyśmy to my robili co chce.
- Rozumiem.
- Od pierwszego
kontaktu, straszliwie mu nie ufam a cała ta sytuacja z tym pick-up
mocno podejrzana.
- Część oddziału twierdzi, że
przesadzasz.
- Moje chłopaki często tak twierdzą i równie
często widzą, że jednak miałem racje.
- Męski instynkt…
-
Bardziej doświadczenie, ale możesz to i tak nazywać. -
odpowiedział Taakat, a następnie spytał: - Radzisz sobie?
-
Taak …. jest ok … -odpowiedziała pokornie Rina, a po chwili
niepewnie dodała: - hmmm… Taakat … Ty wiesz o Nas czy się
domyślasz?
- W sumie I jedno i drugie. Domyślałem się i
dowiedziałem się, że mam rację, ale jeśli to ma sprawić, że
poczujesz się lepiej to powiem, że nie miałem i nadal nie mam
zamiaru umieszczać tego w raporcie, a moi ludzie jestem wręcz
pewien, że nawet nie zauważyli tego.
- Dziękuję …
-
Nie ma za co, to akurat nie powinno nikogo obchodzić. - odpowiedział
Taakat mrugając okiem.
- Dzięki … hmm… skoro już o tym
rozmawiamy, to ….
W tym momencie dało się usłyszeć
odległe eksplozje. Stosunkowo cicho a jednocześnie były doskonale
słyszalne i spowodowały, że cały oddział się zatrzymał.
-
Co to było? - Spytał Stevenen.
- Hachi, daj lornetkę. -
powiedział twardo Taakat.
Na te słowa ziemny neczanin wyjął
z plecaka swoją lornetkę i rzucił ją porucznikowi, który od razu
przez nią spojrzał. Szybko wyregulował i po chwili zobaczył
daleko na horyzoncie czarny dym. Dokładnie w kierunku gdzie były
skały proponowane na nocleg.
- Chyba kolega Ilay, doniósł na
Nas. - powiedział twardo Taakat, a następnie dodał: - Wynosimy się
stąd i to szybko, A Ty Otachi zadbaj aby dalej Nas nie wytropili.
-
Tak jest. - odpowiedział cały oddział.
Otachi przywołał
większy wiatr na znacznie większej przestrzeni i sprawił, że
powstała całkiem spora i nagła burza piaskowa, to zdecydowanie
pozwoliło, że oddział dalej nie został zauważony. Niedługo
potem oddział dotarł do upragnionej oazy. Nie jest ona jakaś
bardzo duża, ale dla nich na pewno wystarczająca. Po środku
znajduje się spore jeziorko z czystej i płytkiej wody, a wkoło
rośnie trawa, trochę kaktusów, jak i różne drzewa owocowe. Jedne
przypominają daktyle, inne przypominają morele, ale pachną
smakowicie. Dodatkowo rośnie tutaj parę różnokolorowych pokrzyw,
o liściach od czerwonych po fioletowe. Przy jeziorze piją dwie duże
antylopy z smoczymi pyskami, które wyglądają jakby były stworzone
z najczystszego kryształu.
- Łał, ale tu pięknie. -
powiedziała Rina, robiąc kilka zdjęć.
- Oby Ci od Ilay tutaj
nie wpadli. - powiedziała Diuna.
- Właśnie, po pierwsze
dzisiaj w nocy będą podwójne warty i musicie zachować maksymalną
czujność. - wtrącił Taakat, a następnie dodał: - Po drugie,
uzupełnijcie zapasy wody, owoców i wszystkiego co się da i ruszamy
dalej.
- Niby gdzie? - odpowiedział Stevenen.
- Hachi,
znajdź inne miejsce na nocleg. - odpowiedział twardo Taakat.
-
Serio musimy jeszcze iść? - spytała Diuna.
- Ruszać się,
powiedziałem, co macie robić i jak będziecie marudzić to zadbam,
że będziemy iść nawet całą noc, a nie tylko do zmroku. -
odpowiedział porucznik.
- Heh, dobra a jak te warty? - spytał
Stevenen.
- Od 22 co 2h, zaczyna Płomyczek z Diuną, potem Ty i
Issah, potem Rina, Key’leanem i ja, a na koniec Hachi i Otachi. -
odpowiedział Taakat, a następnie dodał: - Mieliście coś robić a
nie opierdzielać się i gadać.
************
W
jakieś jaskini w bliżej nie określonym miejscu, kiedy na dworze
jest już ciemno, stoi zaparkowany i zamaskowany Tytan. To był długi
dzień, więc elektryczny neczanin szykuje się do spania i
jednocześnie rozmawia, przez łączność.
-
Jak droga?
- spytał Rudy.
- Dobrze, jestem dalej niż zakładaliśmy. -
odpowiedział Kurai.
-
Miałeś nie przeginać, mam nadzieje, że już nie jedziesz tylko
odpoczywasz.
-
Tak, tak… - odpowiedział chłodno Kurai, a po chwili dodał: - Tu
jest dobre miejsce na nocleg.
-
Rozumiem, jednak staraj się nie przeginać z ilością jady.
-
Taaa, tyle chciałeś? Można kończyć?
-
Jeszcze Cię pomęczę. O której ruszasz?
-
Koło drugiej, chce ruszyć przed świtem.
-
Rozsądne.
- odpowiedział Rudy, a następnie dodał:
- Zamelduj się rano z trasy.
-
Taki był plan…
-
Jakieś jednostki wroga?
-
Nie, nikogo nie widziałem.
-
Właśnie, porucznik Linkolion marudził na Ciebie, że nie chciałeś
z nim rozmawiać.
-
A Ty byś chciał?
-
W obozie jest bardziej irytujący?
-
Taaa …
-
To bym unikał go jak ognia.
-
To masz odpowiedź …
-
Jasne. A o co chodzi ze smokiem i tym, że kazałeś mu wyłączyć
łączność?
-
Chciałem spokoju i aby nie truł mi nad głową.
-
OK, a co z tym smokiem?
-
Młodzik, pozamiatał Ursal i Orudi. Smok zabezpieczony i nie będzie
sprawiał problemów.
-
Porucznik twierdzi, że nie walczyłeś z nim.
-
Nie było takiej potrzeby.
-
Zrobiłeś mu „sio sio” i sobie poleciał?
-
Można tak powiedzieć.
-
Chciałbym to zobaczyć.
-
Nie wiem czy Orudi nie streamował tego, może jakieś shoty z tego
gdzieś krążą. Wiem, że próbował kręcić.
-
Nie wierzę, pozwoliłeś mu na to?
-
Nie, i jego telefon miał wypadek.
-
Hmm… to już bardziej brzmi jak Ty. Skąd pomysł, że mógł
nadawać na żywo?
-
Porucznik w obozie ma kamery i stały nasłuch praktycznie wszędzie
i wręcz uczy swoich ludzi, że to coś jak najbardziej
akceptowalnego, tak samo jak pokazywanie różnych rzeczy. A Ci
młodzi wchłaniali to jak gąbka i pokazywali w sieci więcej niż
powinni. - powiedział chłodno Kurai, a po chwili dodał: - Wejdź w
linka.
-
Linka? Co tam mi wysłałeś? - odpowiedział Rudy, a następnie
odpalił linka i po chwili odpowiedział: - Ja pierdole, piękne
kwiatki na PUBLICZNYM profilu. Jak na to natrafiłeś?
-
Sam się tym chwalił, na pewno rano przy śniadaniu, więc
przejrzałem to i owo.
-
Wyjebiście I to na stałym nasłuchu dowodzącego!?
-
Taaa…. Orudi co prawda ma konto prywatne, ale podejrzewam, że
transmisja na żywo z mojego starcia ze smokiem mogła tam trafić.
-
Co za syf… ile oni mają lat?
-
Są jakoś w wieku moich ludzi.
-
Dobra to trochę tłumaczy ale i tak się wkurwiłem, psia mać nawet
KIAZU nie publikuje takich rzeczy, a mogłaby i miałaby więcej like
niż ten typ… –
odpowiedział Rudy, a następnie dodał:
- Skoro twierdzisz, że mógł nadawać na żywo a nie tylko nagrywać
to popytam porucznika, może coś wie i przy okazji zrobię tam mały
raban, bo te rzeczy nie powinny trafiać do sieci. Czy tam jest
filmik z seksu w mundurach?
-
Taaaa ….
-
Ja pierdole … czy ja dobrze widzę LOKALIZACJĘ jednego z obozów!?
Co prawda już nie istniejącego bo był tymczasowy, ale no nadal …
Kurde, poodgarniam aby konta zniknęły ale to może potrwać, tak
nie może być. Psia mac przydałoby się znać jakiegoś oficera
wysokiego rangą od nich, który umie w zasady i tam ogarnie
wszystko. Swój to zawsze lepsza opcja. Nie zdziwi mnie to, że znasz
jakiegoś?
-
Przeceniasz mnie …
-
Ta, ta zaraz mi z czymś wyskoczysz … tak jak z biblioteką ksiąg
zakazanych…
-
Ty idź już zrobić ten raban, i te inne sprawy, a mi daj odpocząć.
************
Gdzieś
na piaszczystej pustyni, wśród piaskowych skał neczanie mają
rozstawiony swój obóz. Jest późna noc, albo wczesny świt. To ta
pora w której jest jeszcze ciemno, a jednocześnie już się czuje,
że zaraz wstanie dzień. Taki najzimniejszy a zarazem
najniebezpieczniejszy okres, to czasowo jedna z najtrudniejszych
wart. Podczas tej warty skulona Rina siedzi przy ognisku, na wprost
niej siedzi Key’leanem który wstawia wodę na kawę. Tym czasem
Taakat robi obchód w około skał.
- Co Ty za szczury masz na
kolanach? - spytał nagle Key’leanem.
- To Empe’ebibe. -
odpowiedziała spokojnie Rina głaszcząc nie duże puchate
stworzonko siedzące jej na kolanach. Zwierzak ten ma pysk lisa, ale
jednocześnie ma mysie uszy i zęby. Dodatkowo całe ciało ma
myszowate, za to łapki i ogon ma lisie. Kolorystycznie jest brązowo
beżowe i czarnymi elementami, jak końcówki łap, ogona czy uszu.
-
Jeden pies, jeszcze ma jakąś wściekliznę czy coś, albo wyżre
Nam zapasy przez to, że przyniosłaś to do obozu.
- Ona sama
przyszła, i mieszka na tej pustyni… i nie ma wścieklizny… -
odpowiedziała Rina delikatnie miziając zwierzaka pod bródką i za
uszami.
- Ta jasne, po każde dzikie zwierze się samo z siebie
łasi jak wszystko z nim w porządku.
- Może ma taką
umiejętność, że zwierzęta ją lubią? - wtrącił nagle Taakat
siadając przy ognisku.
- Ty mi lepiej powiedz, czemu ta warta i
czemu taki nerwowy jesteś? - odpowiedział Key’leanem.
-
Jeśli mają Nas zaatakować to zrobią to podczas tej warty. -
odpowiedział Taakat, przypalając papierosa.
- Ma to sens,
szkoda że nie dałeś nam Kiazu na wartę. - odpowiedział
Key’leanem, przesiadając się bliżej wodnej neczanki, co
spowodowało, że zwierzak na jej kolanach uciekł.
- Mam swoje
powody dla których ta warta ma taki a nie inny skład, a Tobie nie
muszę się z tego tłumaczyć. - odpowiedział Taakat, a następnie
dodał: - Key’leanem zrobiłeś mi kawę?
- Pewnie, tam stoi.
- odpowiedział ognisty neczanin trzymając mocno speszoną neczankę
za kolano i nie dając jej wstać.
- Dzięki, oby była mocna -
powiedział Taakat, biorąc kubek z kawą stojący przy ognisku.
-
Wystarczająco mocna? - spytał ognisty neczanin, dalej mocno
trzymając koleżankę, za jej lewe kolano.
- Mogłaby być
mocniejsza, ale ujdzie -odpowiedział porucznik, a po chwili dodał:
- Rina, zerknij na moją ranę, a Ty Key’leanem idź się przejdź
na obchód bo ewidentnie Ci się nudzi.
- Tak jest. -
odpowiedziałam bardzo nie chętnie ognisty neczanin, a następnie
wstał i poszedł na obchód.
- Em … gdzie masz tą ranę? -
spytała speszona Rina, podchodząc do porucznika.
- Nie mam,
chciałem tylko abyś usiadła bliżej mnie. - odpowiedział Taakat,
mrugając okiem, a następnie dodał: - Od dawna Cię zaczepia?
-
Jakoś od poranka … momentami próbuje…
- Ja pierdziele …
- powiedział Taakat, dalej paląc, a po chwili dodał: - Tak jak
teraz? Czy bardziej?
- Teraz było bardziej ...
-
Spokojnie, nic Ci nie zrobi, to skończony palant jest, dzisiaj
pewnie za bardzo słońce mu przegrzało mózg a jutro się
ogarnie…
- Rozumiem …
- Ale w razie coś jakby to
miało sprawić, że będziesz się lepiej czuła to możesz w miarę
mi towarzyszyć podczas drogi, to go tam ogarnę jakby Jego mózg
jednak się przepalił.
- Jak sobie życzysz….
- Jak
ogarnęłaś tego małego Empe’ebibe?
- Samo przyszło, a jak
się odezwałam to weszło na kolana i dało się głaskać.
-
Ciekawa umiejętność, na większe zwierzęta tak działa?
-
Tak, w dużej mierze tak…
- Przydatna umiejętność,
przypomnij kim byłaś przed wojną?
- Pracowałam w gabinecie
weterynaryjnym ...
- No to dobra umiejętność na dobrym
miejscu. Wyuczona?
- Hmm… raczej nie … wiesz od zawsze tak
mam … |
- Dobre, może dlatego tak szybko opanowałaś wodnego
towarzysza.
- Może …
- Spokojnie, nie traktuj tego jako
ujmę, to dalej komplement.
- A oki …
- Nie myślałaś
aby być gdzieś przy Inuma?
- Wole chyba być z rodzeństwem…
- Spokój jest. - wtrącił Key’leanem wracając i siadając
z dala od wodnych neczan.
- To akurat plus. - odpowiedział
Taakat.
- Chyba Nam odpuścili. - powiedział Key’leanem.
-
Raczej Otachi dobrze się spisał i nie znaleźli naszych śladów. -
odpowiedział Taakat, gasząc papierosa.
- Myślisz, że nasłał
na Nas wrogi oddział czy jakiś najemników? - spytał Key’leanem.
-
Podejrzewam, że najemników. - odpowiedział porucznik, a następnie
dodał: - Oddział by musiałby być spory, a wydaje się, że byli
gotowi aby tam unicestwić oddział dowolnych oddziałów. Idąc
dalej najemników znacznie łatwiej ukryć, ba tacy zwykle dużo
lepiej znają dany teren czy okolicę i doskonale wiedzą gdzie
polować, gdzie szykować pułapki itd. Podejrzewam nawet ze Ilay
jest najemnikiem.
- W sumie, typ był podejrzany. - odpowiedział
Key’leanem.
- Ładunek na jego pick-up również, te skrzynie
były wypełnione kamieniami, a nie zapasami jak twierdził, że są.
- dodał porucznik.
- Łał… co to jest? - spytała nagle
Rina pokazując coś w oddali i jednocześnie robiąc zdjęcia.
W
tym momencie pozostali zwrócili się w we wskazanym kierunku. Tam w
oddali było ogromne stworzenie poruszające się trochę jak goryl,
nie widać go dokładnie ale sprawia wrażenie jakby był poruszającą
się polaną. Stworzenie porusza się powoli i majestatycznie.
-
To chyba Slumberon albo Magborglug. - powiedział Taakat.
-
Zaskakujące, że tak cicho się porusza. - dodała Rina ustawiając
na skałach aparat na długi czas naświetlania aby spróbować
zrobić mu wyraźniejsze zdjęcie.
- Ale bydlak… - powiedział
z zaskoczeniem Key’leanem.
-
„That's
what she said
„ -
odpowiedział Taakat, z lekkim, delikatnie sugestywnym uśmiechem.
************
Słońce
nie dawno wstało, ale nadal ma blade promienie, które jeszcze nie
grzeją, a jedynie pięknie iskrzą budząc tym samym świat do
życia. Kurai już od dłuższego czasu prowadzi pojazd bojowy. Po
dłuższej chwili telefon neczanina zaczął wibrować, więc wyjął
go z kieszeni, zobaczył kto dzwoni i dał na głośnik, jednocześnie
kładąc komórkę na siedzeniu obok.
- Wiesz, że mogłeś
odpisać?
-
Mogłem, jednakowoż znaj moją łaskę, wysłucham Cię. Chociaż na
te rozmowę cieszę się równie mocno co TY. –
odpowiedział męski znajomy głos w słuchawce, a następnie dodał:
-
Ale nie za darmo.
-
Co chcesz?
-
Dowiesz się, jak w swojej wielkiej łaskawości ocenie sytuację.
Nie mogę sobie pozwolić na bycie stratnym. A teraz jednakowoż
mów.
-
Heh … to masz jeszcze kontakt do tego rycerza banneret czy nie?
-
Mam, oczywiście, że mam, za kogo Ty mnie masz? A teraz mów po co
Ci ten kontakt? Nie oddam takiej wiedzy od tak i byle komu. A
zwłaszcza takiemu irytującemu jak Ty.
-
Jest potrzeba aby „swój” oficer wysoki rangą zrobił porządek
w jednym z obozów.
-
Taki potężny kontakt nie jest po to aby ogarnąć byle sprzątanie,
bo jakiś szeregowiec się nie słucha.
-
Wojskowi z tego jednego obozu udostępniają na mediach
społecznościowych np. lokalizację obozów jak i wiele innych
kwiatków, które nie powinny trafiać w ogóle do sieci a tym
bardziej na publiczne profile.
-
Jednakowoż daj poczytać, sam ocenie. A skoro są publiczne to ta
wiedza i tak mogła do mnie dotrzeć rożnymi drogami i zapewne
jednakowoż by trafiła gdybym miał czas na sledzenie takich
komunikatów.
Na
te słowa Kurai wziął telefon do ręki i wysłał mu linka do
jednego z kont. Jednocześnie dalej prowadząc Tytana.
-
Ty wiesz, że zawartość tego jednego konta może się klasyfikować
pod sąd wojskowy?
- powiedział Sachiner po dłuższej chwili ciszy.
-
Taaa …
- W sumie jakby to nie było ważne to nie pisałbyś
z tym do mnie. Rzeczywiście ktoś mocny by się przydał, aby
ogarnąć ten syf. Jak dobrze, że to nikt z wspaniałych wojsk
Angelis. Jednakowoż Ty nic nie jesteś wstanie dać mi za tą
wiedzę. Nie stać Cię na ten kontakt i na moje usługi w tym
temacie.
-
Ja może nie, ale Rudy już zapewne prędzej.
- I
Nawet nie próbuj zagrywać jak Kiazu. Zaraz powiadasz, że mam się
ugadywać z Neczańskim generałem?
-
Taaa….
-
Pewnie mam powiedzieć, że mnie przysyłasz abyś zebrał pochwały
i zapulsował u przełożonego.
-
Dobrze wiesz, że nie. W sumie nawet lepiej aby nie wiedział, że
rozmawialiśmy.
-
To w takim układzie, zmienia postać rzeczy i jednakowoż może mi
się opłacić.
-
Niech zgadnę Kiazu coś chciała i nasłała Rinę aby Cię
podeszła?
-
Nie znoszę Cię, jednakowoż można tak to ująć. Powiedzmy, że
otworzyłeś mi pewne drzwi, które są lepsze niż moja poprzednia
karta przetargowa, więc niech będzie powiem Ci, załatwiłem tej
małej wrednej ulubienicy Diwy pewną opłacalną robotę. Na której
ja oczywiście też korzystam. Jednakowoż, ta ze swoim wspaniałym
chaotycznym charakterem nie umiała ze mną rozmawiać, więc oddała
słuchawkę Twojej, jakże cudownej, lepszej połowie.
- odpowiedział bardzo arogancko Sachiner.
-
Rozumiem, to teraz w sumie masz dobrą kartę przetargową, aby
wyrwać Kiazu do pracy.
-
Dokładnie to zamierzam zrobić. Jednakowoż w takim wypadku w tym
interesie to o zgrozo, nie wieże, że to powiem, ale to ja wiszę
przysługę Tobie. -
odpowiedział inkub.