sobota, 8 listopada 2025

EPIZOD 281

 

Podwójna droga do domu

Późniejszym wieczorem, furry oraz neczański kapitan dotarli do terenu pełnego zasieków, drutów kolczastych, które leżą zarówno na ziemi jak i wysoko na kamiennym murze. Droga prowadzi prosto do wysokiej masywnej i metalowej bramy a koło niej stoją dwie wierze na których stoi po dwóch żołnierzy. Nagle ostre światło z 2 reflektorów, oświetliło zbliżający się oddział.
- Kto idzie? - zapytał twardo głos z wierzy.
- Oddział z wieży. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Wpuście ich… - powiedział nagle Linkolion przez łączność.
Na te słowa, wojskowi oświetlili bardziej samą drogę do bramy, a następnie szeroko ją otworzyli. To chwilę trwało za nim masywne drzwi dały się otworzyć.
- No to czas na kamery i nasłuch 24 na dobę… - powiedziała Sajlu.
- W tym obozie tajemnicze nie istnieją. - dodał Orudi.
- Witamy w obozie, oddział możecie iść do siebie, za to Ty kapitanie zapraszam na rozmowę do mnie do gabinetu. - powiedział Linkolion przez łączność, a po chwili szybko dodał z nutką paniki w głosie: - Abyś się nie zgubił to podążaj za niebieskim światłem.
W ten zaraz za bramą, w półmrocznym obozie zapaliły się na ziemi, niebieskie światełka, które ewidentnie pokazywały drogę. Fury poszły do siebie, nawet, nie żegnając się zbytnio, a Kurai poszedł za światełkami. Po chwili zauważył miejsce w które i chciał skrócić sobie drogę.
- Kapitanie, ale proszę iść po światłach a nie na skróty. - odezwał się Linkolion.
W tle cały czasy słychać jakieś, chrząkanie, chrapanie, jak i pojedyncze rozmowy. Na szczęście to zwykłe obozowe odgłosy nie biegnące z łączności. Elektryczny neczanin po swojemu doszedł do sporego ceglanego budynku. Niebieskie światło prowadziło go na 3 piętro, gdzie pośrodku klatki schodowej były tylko jedne drzwi, w które bez zawahania zapukał.
- Wchodź, wchodź. - usłyszał jednocześnie przez łączność jak i zza drzwi.
Zaraz po otworzeniu drzwi neczanin zobaczył masę stosów z dokumentami, jak i ogrom rozwalonych dokumentów na ziemi. Ciężko spod nich cokolwiek zobaczyć jak i ich ni podeptać. Jakby tego było mało to na wszystkich ścianach są ekrany, które pokazują chyba dosłownie cały obóz. Dodatkowo w całym pokoju słychać przez łączność wszelakie odgłosy obozu, łącznie z tym, że słychać jak ktoś bierze prysznic.
- Zamknij proszę drzwi i chodź tylko niczego nie podepcz.
Na te słowa neczanin zamknął drzwi jak i wyłączył łączność ze stałego nasłuchy, aby nie słyszeć podwójnie. Po czym wszedł głębiej do dużego pokoju. Tam wśród jeszcze większego bałaganu, pudełek po jedzeniu, kubków które od dawna nie widziały zmywarki, jak i papierowych toreb, zobaczył fure Likaona, o ewidentnie nie wyspanych oczach, jak i wypłowiałym futrze. Dodatkowo ma On zielone oczy jak i krótkie szarawe włosy. Ubrany jest w mundur oficerski, klasyczny na dla tej strony sojuszu.
- Wreszcie się spotykamy, miło poznać…. - powiedział nagle Linkolion, lekko spanikowanym głosem, a po chwili dodał: - Wiem, że mi nie musisz zdawać raportu ale chciałbym opowieści z wieży, jak i smoku!
- Poruczniku powiedz mi gdzie mogę się przespać, a porozmawiamy rano. - odpowiedział chłodno Kurai.
- A tak faktycznie, to piętro niżej jest wolny pokój oficerski „Wieczne B”, tu masz klucz … - odpowiedział porucznik wyjmując z szuflady biurka klucz i wręczając go kapitanowi.
Kurai wziął klucz i wyszedł z gabinetu, nie przejmując się ani głosami, ani tym co spanikowany porucznik mówił. Po czym udał się do wskazanego pokoju, nie włączając łączności. W pokoju panowała całkiem przyjemna prawie cisza, jednak w rogu pokoju widać okrągłą, włączona kamerę. Kurai delikatnie oparł się o ścianę, to spowodowało, że po elektryce poszło napięcie elektryczne, które wyłączyło kamerę, jak i nasłuch w niej ukryty.


************


Neczański oddział rano zebrał się całkiem sprawnie, i ruszył w dalszą drogę do macierzystego stałego obozu. Niektórym marzy się już odpoczynek, a inni podkręcają kroku i narzucają intensywne tempo marszu. Obecnie oddział idzie obrzeżami pustyni, tuż przy wysokich paskowych skałach. Słońce mocno już świeci i wymusiło chronienie głowy. Tym sposobem wszyscy mają założone prowizoryczne turbany z t-shirtów. Kiazu i Key’leanem mają się w tych warunkach najlepiej, chociaż i tak z każdą kolejną minutą jest coraz goręcej.
Nagle na horyzoncie neczanie dostrzeli delikatnie dymiące się auto, którego karoseria odbija promienie słońca, więc na te chwilę ciężko dokładnie określić czy to pojazd cywilny, czy wojskowy.
- Ktoś tam ma chyba kłopoty. - powiedział Otachi.
- Wygląda, że komuś przegrzało się auto. - dodał Hachi, patrząc przez lornetkę.
- Pokarz. - powiedział Taakat, po czym przejął lornetkę, a po chwili dodał: - To chyba cywilny pick-up, chociaż jest spory, równie dobrze to może być coś wojskowego co udaje wóz cywilny.
- Pomagamy? - spytała nieśmiało Rina.
- Nie jestem przekonany czy to dobry pomysł. - Odpowiedział Taakat.
- I tak chyba musimy przejść koło tego auta? - spytał Stevenen.
- Na dobra sprawę i tak Nas widzą, skoro my widzimy ich to musimy założyć, że Oni też Nas już widzą. - odpowiedział Taakat, a po chwili dodał: - Omijanie nie ma już sensu, ale zrobimy tak, Issah, Otachi i Rina pójdą zobaczyć o co chodzi z tym autem.
- Luz, Ziom. - Odpowiedział Otachi.
- Aha, chce Was słyszeć. - dodał porucznik, a następnie dodał: - Reszta zostaje w gotowości aby wkroczyć do akcji.
- Tak jest. - odpowiedzi zgodnie wszyscy.
Następnie wieczny neczanin, Issah oraz Rina udali się w kierunku dymiącego się auta.
- To im chwile zajmie. - powiedział Key’leanem.
- Poczekamy, a Wy nie podchodźcie bliżej i trzymajcie się w miarę w kupie, aby w razie co ich zmylić. - powiedział Taakat.
- Chłopaki to rozumiem, ale po co tam Rina? - spytał Stevenen.
- Pewnie w razie co jakby się okazało, że to cywile. - odpowiedziała Diuna.
- To też, dodatkowo jeśli jest tam przeciwnik to może ich dzięki temu nie docenić, a na pewno bardziej niż jakby poszła tam Kiazu albo Ty. - dodał Taakat.
- Trudno temu zaprzeczyć. - odpowiedziała Diuna.
- To teraz czekamy. - dodał Key’leanem.


************


W obozie fur, elektryczny neczanin stosunkowo dobrze unika rozmów z porucznikiem. Kiedy jednak Linkolion wyszedł z swojego biura i udał się na dziedziniec pod bramę aby porozmawiać, to okazało się, że przed bramą stoi potężna maszyna. Wygląda ona jak wyprofilowane samochód na wysokich kołach. Dodatkowo ma ono po dwa spore działa umieszczone zamiast lusterek, jak i kolce w środkach opon. Pojazd ten wygląda zarówno masywnie jak i delikatnie. Całości dopełniają czarne szyby, oraz umalowanie w piaszczyste moro. A koło niej stoi już elektryczny neczanin.
- To ten słynny Tytan? - spytał Linkolion.
- Taa … a to oznacza, że muszę już jechać. - odpowiedział chłodno Kurai, wrzucając swoje rzeczy do pojazdu.
- Tak, tak to zrozumiałe, ale piękna maszyna. - powiedział Linkolion.
Bez zbędnych pożegnań, Kurai wsiadł do pojazdu, przełączył swoją łączność, na kanały neczańskie, a następnie ruszył i jednocześnie odezwał się:
- QRV… QRV
-
QLS – odpowiedział głos w łączności, a po chwili dodał: - Czekałem na Ciebie, jak noc u porucznika?
- Chaotycznie, dobra Rudy właśnie ruszyłem w trasę, coś chcesz czy tak chcesz pogadać?
- Oczywiście, że chce, to tak odzywasz się rano i wieczorem, a dwa mam dla Ciebie misje.
- Jaką?
- W skrócie to pojedziesz do obozu smoków i rzucisz okiem czy wszystko jest ok, więcej informacji w sumie Ci nie jest potrzebne. Po za tym, że to rozkaz księcia Zekeren. - odpowiedział Rudy, a następnie dodał: - Przesłałem namiary na obóz, powinieneś ta dotrzeć za jakieś 3 dni.
- Widzę, że trasa obejmuje dziennie dużo godzin jazdy.
- Dostosowałem ją pod Ciebie, jakoś nie obstawiam, że będziesz się ociągać. Plus domyślam się, że po ostatniej misji i tak byś potrzebował samotności.
- Taaa … dobra to jadę tam.
- Tylko ostrożnie, pamiętaj nie zwracać na siebie uwagi i odzywać się! - powiedział Rudy, a następnie dodał: - Pisałeś do Yorokobi jak wyszliście z wieży?
- Rina pisała.
- Dobrze, satysfakcjonuje mnie to i tak ma pozostać… właśnie coś muszę wiedzieć przed raportem Taakat?
- Nie … - odpowiedział chłodno Kurai, prowadząc.
- Jak się pracowało z tak dużym oddziałem?
- Czy Ty chcesz mój raport teraz?
- Tak, a o co chodzi? Szczegółowy będę chciał od Taakat, ale Twoją wersje też chce poznać.
- Niech Ci będzie, nie mam większych zastrzeżeń, potrzebowaliśmy się dotrzeć ale było w porządku.
- Jakby się tak przytrafiło, w razie coś chcecie z nimi współpracować?
- Taa …
- Doskonale

- Opowiedz, o tej wieży Bromano, strażnik biblioteki twierdzi, że ta wieża była bardzo inteligentna i, że od samego wejścia miała zaplanowane „komnaty”
- To by się zgadzało. Zwłaszcza, że mieliśmy inne zadania niż opowiadał drugi oddział oraz wieża „rozmawiała” z nami.
- Właśnie, o co z tym chodzi?
- Pisała nam różne informacje w języku starobromano, ot że trzeba coś zrobić, albo chce od Nas czegoś. Różnie w zależności od sytuacji.
- Rozumiem. Kto u Nas czytał?
- Oficerowie, ogarnialiśmy na tyle, że wystarczyło.
- Świetnie! A jak starczało Wam leczenia między komnatami? Sajlu wspominała coś, że u nich potrzeby leczenia było za dużo.
- Odkryliśmy, że takie kanapy które dawała Nam wieża, również leczą, a właściwie to wspomagają leczenie.
- Zaskakujące. Jaka jest szansa, że ich nie mieli?
- Możliwe, że mieli coś innego co leczyło, albo nie odkryli tego. Wieża mimo wszystko „dbała” o swoje „zabawki” nawet jak nie mówiła czegoś wprost.


************


Na piaszczystej pustyni stoi duże białe auto z paką. Pojazd jest masywny nawet jak na pick-up, i dymi u się spod maski. Natomiast na pace ma jakieś kartony, ale jest tam jeszcze sporo miejsca. W koło na piasku, są tam tylko ślady pojazdu i co najmniej jeden osoby.
- Chyba jest tu jedna osoba. - powiedział cicho Otachi.
- Przepraszam, jest tu ktoś? - Spytała nagle dość głośno i przyjaźnie Rina.
W ten z auta wyszedł wyszła stosunkowo niska postać, ubrana w dość luźne i przewiewne ubrania w kolorze zbliżonym do beżowej bieli. Nieznajomy ma również założony turban jak i zakrytą twarz.
- Ja tu jestem. - odpowiedział ciężki męski głos, a następnie obserwując neczan szybko powiedział: - Widzę, że jesteście wojskowymi, ja jestem Ilay.
Po tych słowach nieznajomy odsłonił twarz. Ma on skórę przypominającą trochę brudniejszy pustynny piasek. Dodatkowo ma krótką szarą brodę oraz wąsy. Całości dopełniają zielone oczy i trochę zmarszczek na twarzy. Następnie mężczyzna pokazał ręką na maskę i powiedział:
- Wiozłem trochę zapasów z miasta, a ten stary dziad się przegrzał.
- Zdecydowanie się zagotował. - powiedział Issah oglądając auto pod maską.
- Możecie przyjść. - wtrącił Otachi.
- Dobra, wydaje się być bezpiecznie. - odpowiedział Taakat, a następnie dodał: - Issah rzuć okiem na auto.
- Tak jest! - odpowiedział Issah i pierwsze co zrobił to swoją lodową mocą zaczął schładzać auto.
- Jest Was więcej? - spytał Ilay.
- Tak. - odpowiedział Otachi.
- Może chce Pan się napić wody? - spytała Rina.
- Nie dziewuszko, jeszcze mam swoje zapasy. - odpowiedział Ilay.
Wkrótce zanim reszta oddziału dodarła Otachi i Issah sprawnie naprawili samochód. Okazało się, że winą przegrzania nie było tylko straszliwie gorące słońce ale również uszkodzona uszczelka pod głowicą. Na szczęście właściciel auta miał zapasową. Kiedy reszta oddziału podeszła to Otachi zamykał już maskę, a Issah zostawiał cienką lodową warstwę na masce.
- Gotowe, auto spokojnie będzie działać jak złoto. - powiedział Otachi.
- Starszy nomad powinien potrafić wymienić uszczelkę. - powiedział Stevenen
- I potrafię młody człowieku, jednak w taką pogodę nie jestem wstanie sam schodził auta. - odpowiedział Ilay.
- No nic, auto naprawione to możemy iść dalej. - powiedział twardo Taakat.
- Dokąd idziecie? Mogę Was trochę podwieź. - odpowiedział Ilay.
- Zależy jak daleko jedziesz? - odpowiedział Taakat.
- Jadę do wio
ski Bato a Purok. - odpowiedział nomad.
Na te słowa Hachi wyjął i otworzył mapę a następnie pokazał ją nieznajomemu jak i dowódcy. I zaczęli szukać jej wzrokiem. Nagle Hachi ją znalazł.
- To będą te góry tutaj. - powiedział ziemny neczanin.
- To możesz podwiesić Nas do tych skał przed wioską i dalej pójdziemy w swoją stronę. - odpowiedział Taakat.
- Pod same nie, ale dostatecznie blisko mogę, a tych skałach możecie spędzić noc. - powiedział Ilay.
- Zapewne tak zrobimy. - odpowiedział Taakat.
- Świetnie, to pakujcie się na pakę i jedziemy. - odpowiedział Ilay, a następnie dodał: - Panienka o żółtych oczach może jechać ze mną w kabinie.
- Nie, wszyscy pojedziemy na pace. - odpowiedział twardo Taakat.
- Dobra, czas jechać. - odpowiedział Ilay.
Po chwili cały neczański oddział rozsiadł się na pace auta, a nomad wsiadł za kierownice i pojazd ruszył. Jadą stosunkowo szybko jak na warunki pustynne.


************


Na skraju jednego z lasów Kurai zrobił sobie przerwę od jazdy. Obecnie czyta książkę, leżąc na tylnym siedzeniu w dobrze zamaskowanym Tytanie, co prawda świeci jeszcze słońce, lecz możliwe, że planuje jechać nocą, aby jeszcze niej rzucać się w oczy. Pojazd jest tak dobrze zamaskowany że przechodzące obok stado istot które wyglądają jak pomieszanie zebry, gnu i wilka. Mają one smukłe koniowate ciało oraz nogi pysk, dodatkowo mają delikatnie zaokrąglone rogi oraz puszysty wilczy ogon. Wszystkie sztuki są śnieżno białe i w różnych wielkościach. Te tajemnicze stworzenia przechodzą tak blisko pojazdu bojowego, że dość często potrącają go. Jednak potężne auto nawet się nie bujnęło i stało jak stało. Wkrótce neczanin odłożył książkę, przeciągnął się, usiadł za kierownicą i ruszył w dalszą drogę. Nieopodal na drodze z głębokimi rowami, zobaczył leżące stado niezwykłych stworzeń, które od razu podniosło się i odsunęło kiedy zobaczyło auto. Jednak jedna z brzemiennych klaczy nie podniosła się. Kurai zatrzymał się, wysiadł z pojazdu i podszedł do zwierzęcia. Okazało się, że leży ona na lewy boku, w taki sposób ze jedna z głębokich bruzd uniemożliwia jej wstanie. Klacz nie może ani wstać ani się sama obrócić aby wstać. Elektryczny neczanin ostrożnie do niej podszedł złapał ją za prawe przednie kopyto, i dość szybko obrócił ją na drugi bok. Nie wymagało to nie wiadomo jakiej siły, jedynie stanowczości jak i uważania, na rogi zwierzęcia. Spanikowane zwierze dzięki temu bardzo szybko wstało i uciekło do czekającego nieopodal stada, Natomiast Kurai, wrócił do Tytana i ruszył w dalszą drogę.


************


Neczanie podróżujący na pace pick-up właśnie wysiedli niedaleko skał, do których muszą jeszcze dość. Kiedy nieznajomy tylko odjechał to Taakat, stanowczo powiedział:
- Idziemy tam, robimy dużo śladów i spadamy. - a po chwili dodał: - Otachi potem zatrzesz nasze ślady że ruszaliśmy dalej.
- Tak jest. - odpowiedział wietrzny neczanin.
- Po co to wszystko? - spytała Diuna.
- Nie ufam temu facetowi i nie zdziwię się, że w nocy kogoś tam na Nas naśle. - odpowiedział chłodno Taakat.
- Chyba jesteś przewrażliwiony. - odpowiedziała Diuna.
- A Ty prosisz się abym pokazał Ci gdzie jest Twoje miejsce. - odpowiedział twardo Taakat.
Następnie wszyscy zrobili to co porucznik rozkazał. Cały oddział udał się pod wysokie skały, które pokazywali nieznajomemu, narobili tam śladów tyle ile się dało, a następnie pospiesznie udali się w kierunku oazy która była ich celem. Tymczasem Otachi przy pomocy wiatru skutecznie porusza piasek, których zakrywa ich ślady mówiące, że opuścili teren wysokich i ciemnych skał. Po dłuższym czasie wędrówki nie widać tych skał nawet na horyzoncie. Pierwsi idą Hachi, z mapą i Otachi który cały czas utrzymuje wiatr przy powierzchni piasku, który zakrywa ich ślady. Dalej idzie Issah, a za nim idą Diuna, Kiazu, Stevenen oraz Key’leanem. Natomiast na samym końcu stawki idzie Taakat i Rina. Nagle ognista neczanka zatrzymała się i zrobiła sobie urocze selfie jak wysyła buziaka.
- Nawet tu robisz sobie selfiaka? - spytała Diuna.
- Oczywiście i nawet w takich warunkach jestem olśniewająca. - odpowiedziała Kiazu mrugając okiem.
- Tak, tego nie można Ci odmówić. - dodał Key’leanem.
- W tym upale chyba najlepiej się trzymasz. - dodał Stevenen.
- Taki mój urok. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
- A co jak wojna zniszczy Ci tą piękną buzię i ciało? - spytał Stevenen.
- Mam cudowną siostrę która uleczy wszystko, oraz wspaniałe rodzeństwo, które zadba abym nie wyglądała jak potwór, chociaż nie które szramy zapewne dodały by mi uroku. - odpowiedziała Kiazu.
- Zdajesz sobie sprawę, że nawet medycy jak i komory VieDies potrafią nawalić przez co pozostają blizny na stałe? - kontynuował Stevenen.
- Znam ryzyko, dzięki. Cokolwiek się nie wydarzy i tak będę śliczna i zajebista. - odpowiedziała Kiazu mrugając okiem.


************


Kurai, prowadząc auto po kamiennym i delikatnie górzystym terenie, po chwili Jego telefon w za wibrował. Neczanin w miarę od razu go i zobaczył powiadomienie, więc odczytał wiadomość. Okazało się, że dostał krótki filmik od Kiazu na którym ognista neczanka przesyła buziaka, jednocześnie gestykulując lewą ręką, tak, że na końcu nagrania ewidentnie wskazuje coś w prawym górnym rogu nagrania. Neczanka pokazuje jak w oddali Taakat idzie z Riną, na oko są w takiej odległości, że reszta oddziału ich doskonale widzi, ale na pewno nie słyszy. Elektryczny neczanin skręcił, tak jak prowadzi droga i odpisał, krótko: „ ok”, po czym ponownie skupił się na jeździe dalej.


************


- Hmm… czemu to mi dotrzymujesz kroku? - spytała pokornie Rina.
- Może, bo lubię Twoje towarzystwo? - odpowiedział Taakat.
- Skoro tak mówisz… a właśnie… dziękuję, że nie pozwoliłeś mi jechać z Ilay. Mam wrażenie, że mogłabym coś popsuć.
-Nic byś nie popsuła. Myślę, że doskonale wiedział, że od Ciebie mógłby wyciągnąć jakieś informacje, pokroju tego gdzie naprawdę nocujemy, albo nawet mógł Cię skrzywdzić, albo wykorzystać abyśmy to my robili co chce.
- Rozumiem.
- Od pierwszego kontaktu, straszliwie mu nie ufam a cała ta sytuacja z tym pick-up mocno podejrzana.
- Część oddziału twierdzi, że przesadzasz.
- Moje chłopaki często tak twierdzą i równie często widzą, że jednak miałem racje.
- Męski instynkt…
- Bardziej doświadczenie, ale możesz to i tak nazywać. - odpowiedział Taakat, a następnie spytał: - Radzisz sobie?
- Taak …. jest ok … -odpowiedziała pokornie Rina, a po chwili niepewnie dodała: - hmmm… Taakat … Ty wiesz o Nas czy się domyślasz?
- W sumie I jedno i drugie. Domyślałem się i dowiedziałem się, że mam rację, ale jeśli to ma sprawić, że poczujesz się lepiej to powiem, że nie miałem i nadal nie mam zamiaru umieszczać tego w raporcie, a moi ludzie jestem wręcz pewien, że nawet nie zauważyli tego.
- Dziękuję …
- Nie ma za co, to akurat nie powinno nikogo obchodzić. - odpowiedział Taakat mrugając okiem.
- Dzięki … hmm… skoro już o tym rozmawiamy, to ….
W tym momencie dało się usłyszeć odległe eksplozje. Stosunkowo cicho a jednocześnie były doskonale słyszalne i spowodowały, że cały oddział się zatrzymał.
- Co to było? - Spytał Stevenen.
- Hachi, daj lornetkę. - powiedział twardo Taakat.
Na te słowa ziemny neczanin wyjął z plecaka swoją lornetkę i rzucił ją porucznikowi, który od razu przez nią spojrzał. Szybko wyregulował i po chwili zobaczył daleko na horyzoncie czarny dym. Dokładnie w kierunku gdzie były skały proponowane na nocleg.
- Chyba kolega Ilay, doniósł na Nas. - powiedział twardo Taakat, a następnie dodał: - Wynosimy się stąd i to szybko, A Ty Otachi zadbaj aby dalej Nas nie wytropili.
- Tak jest. - odpowiedział cały oddział.
Otachi przywołał większy wiatr na znacznie większej przestrzeni i sprawił, że powstała całkiem spora i nagła burza piaskowa, to zdecydowanie pozwoliło, że oddział dalej nie został zauważony. Niedługo potem oddział dotarł do upragnionej oazy. Nie jest ona jakaś bardzo duża, ale dla nich na pewno wystarczająca. Po środku znajduje się spore jeziorko z czystej i płytkiej wody, a wkoło rośnie trawa, trochę kaktusów, jak i różne drzewa owocowe. Jedne przypominają daktyle, inne przypominają morele, ale pachną smakowicie. Dodatkowo rośnie tutaj parę różnokolorowych pokrzyw, o liściach od czerwonych po fioletowe. Przy jeziorze piją dwie duże antylopy z smoczymi pyskami, które wyglądają jakby były stworzone z najczystszego kryształu.
- Łał, ale tu pięknie. - powiedziała Rina, robiąc kilka zdjęć.
- Oby Ci od Ilay tutaj nie wpadli. - powiedziała Diuna.
- Właśnie, po pierwsze dzisiaj w nocy będą podwójne warty i musicie zachować maksymalną czujność. - wtrącił Taakat, a następnie dodał: - Po drugie, uzupełnijcie zapasy wody, owoców i wszystkiego co się da i ruszamy dalej.
- Niby gdzie? - odpowiedział Stevenen.
- Hachi, znajdź inne miejsce na nocleg. - odpowiedział twardo Taakat.
- Serio musimy jeszcze iść? - spytała Diuna.
- Ruszać się, powiedziałem, co macie robić i jak będziecie marudzić to zadbam, że będziemy iść nawet całą noc, a nie tylko do zmroku. - odpowiedział porucznik.
- Heh, dobra a jak te warty? - spytał Stevenen.
- Od 22 co 2h, zaczyna Płomyczek z Diuną, potem Ty i Issah, potem Rina, Key’leanem i ja, a na koniec Hachi i Otachi. - odpowiedział Taakat, a następnie dodał: - Mieliście coś robić a nie opierdzielać się i gadać.


************


W jakieś jaskini w bliżej nie określonym miejscu, kiedy na dworze jest już ciemno, stoi zaparkowany i zamaskowany Tytan. To był długi dzień, więc elektryczny neczanin szykuje się do spania i jednocześnie rozmawia, przez łączność.
- Jak droga? - spytał Rudy.
- Dobrze, jestem dalej niż zakładaliśmy. - odpowiedział Kurai.
- Miałeś nie przeginać, mam nadzieje, że już nie jedziesz tylko odpoczywasz.
- Tak, tak… - odpowiedział chłodno Kurai, a po chwili dodał: - Tu jest dobre miejsce na nocleg.
- Rozumiem, jednak staraj się nie przeginać z ilością jady.
- Taaa, tyle chciałeś? Można kończyć?
- Jeszcze Cię pomęczę. O której ruszasz?
- Koło drugiej, chce ruszyć przed świtem.
- Rozsądne. - odpowiedział Rudy, a następnie dodał: - Zamelduj się rano z trasy.
- Taki był plan…
- Jakieś jednostki wroga?
- Nie, nikogo nie widziałem.
- Właśnie, porucznik Linkolion marudził na Ciebie, że nie chciałeś z nim rozmawiać.
- A Ty byś chciał?
- W obozie jest bardziej irytujący?
- Taaa …
-
To bym unikał go jak ognia.
- To masz odpowiedź …
- Jasne. A o co chodzi ze smokiem i tym, że kazałeś mu wyłączyć łączność?
- Chciałem spokoju i aby nie truł mi nad głową.
- OK, a co z tym smokiem?
- Młodzik, pozamiatał Ursal i Orudi. Smok zabezpieczony i nie będzie sprawiał problemów.
- Porucznik twierdzi, że nie walczyłeś z nim.
- Nie było takiej potrzeby.
- Zrobiłeś mu „sio sio” i sobie poleciał?
- Można tak powiedzieć.
- Chciałbym to zobaczyć.
- Nie wiem czy Orudi nie streamował tego, może jakieś shoty z tego gdzieś krążą. Wiem, że próbował kręcić.
- Nie wierzę, pozwoliłeś mu na to?
- Nie, i jego telefon miał wypadek.
- Hmm… to już bardziej brzmi jak Ty. Skąd pomysł, że mógł nadawać na żywo?
- Porucznik w obozie ma kamery i stały nasłuch praktycznie wszędzie i wręcz uczy swoich ludzi, że to coś jak najbardziej akceptowalnego, tak samo jak pokazywanie różnych rzeczy. A Ci młodzi wchłaniali to jak gąbka i pokazywali w sieci więcej niż powinni. - powiedział chłodno Kurai, a po chwili dodał: - Wejdź w linka.
- Linka? Co tam mi wysłałeś? - odpowiedział Rudy, a następnie odpalił linka i po chwili odpowiedział: - Ja pierdole, piękne kwiatki na PUBLICZNYM profilu. Jak na to natrafiłeś?
- Sam się tym chwalił, na pewno rano przy śniadaniu, więc przejrzałem to i owo.
- Wyjebiście I to na stałym nasłuchu dowodzącego!?
- Taaa…. Orudi co prawda ma konto prywatne, ale podejrzewam, że transmisja na żywo z mojego starcia ze smokiem mogła tam trafić.

- Co za syf… ile oni mają lat?
- Są jakoś w wieku moich ludzi.
- Dobra to trochę tłumaczy ale i tak się wkurwiłem, psia mać nawet KIAZU nie publikuje takich rzeczy, a mogłaby i miałaby więcej like niż ten typ…
– odpowiedział Rudy, a następnie dodał: - Skoro twierdzisz, że mógł nadawać na żywo a nie tylko nagrywać to popytam porucznika, może coś wie i przy okazji zrobię tam mały raban, bo te rzeczy nie powinny trafiać do sieci. Czy tam jest filmik z seksu w mundurach?
- Taaaa ….
- Ja pierdole … czy ja dobrze widzę LOKALIZACJĘ jednego z obozów!? Co prawda już nie istniejącego bo był tymczasowy, ale no nadal … Kurde, poodgarniam aby konta zniknęły ale to może potrwać, tak nie może być. Psia mac przydałoby się znać jakiegoś oficera wysokiego rangą od nich, który umie w zasady i tam ogarnie wszystko. Swój to zawsze lepsza opcja. Nie zdziwi mnie to, że znasz jakiegoś?
- Przeceniasz mnie …
- Ta, ta zaraz mi z czymś wyskoczysz … tak jak z biblioteką ksiąg zakazanych…
- Ty idź już zrobić ten raban, i te inne sprawy, a mi daj odpocząć.



************


Gdzieś na piaszczystej pustyni, wśród piaskowych skał neczanie mają rozstawiony swój obóz. Jest późna noc, albo wczesny świt. To ta pora w której jest jeszcze ciemno, a jednocześnie już się czuje, że zaraz wstanie dzień. Taki najzimniejszy a zarazem najniebezpieczniejszy okres, to czasowo jedna z najtrudniejszych wart. Podczas tej warty skulona Rina siedzi przy ognisku, na wprost niej siedzi Key’leanem który wstawia wodę na kawę. Tym czasem Taakat robi obchód w około skał.
- Co Ty za szczury masz na kolanach? - spytał nagle Key’leanem.
- To Empe’ebibe. - odpowiedziała spokojnie Rina głaszcząc nie duże puchate stworzonko siedzące jej na kolanach. Zwierzak ten ma pysk lisa, ale jednocześnie ma mysie uszy i zęby. Dodatkowo całe ciało ma myszowate, za to łapki i ogon ma lisie. Kolorystycznie jest brązowo beżowe i czarnymi elementami, jak końcówki łap, ogona czy uszu.
- Jeden pies, jeszcze ma jakąś wściekliznę czy coś, albo wyżre Nam zapasy przez to, że przyniosłaś to do obozu.
- Ona sama przyszła, i mieszka na tej pustyni… i nie ma wścieklizny… - odpowiedziała Rina delikatnie miziając zwierzaka pod bródką i za uszami.
- Ta jasne, po każde dzikie zwierze się samo z siebie łasi jak wszystko z nim w porządku.
- Może ma taką umiejętność, że zwierzęta ją lubią? - wtrącił nagle Taakat siadając przy ognisku.
- Ty mi lepiej powiedz, czemu ta warta i czemu taki nerwowy jesteś? - odpowiedział Key’leanem.
- Jeśli mają Nas zaatakować to zrobią to podczas tej warty. - odpowiedział Taakat, przypalając papierosa.
- Ma to sens, szkoda że nie dałeś nam Kiazu na wartę. - odpowiedział Key’leanem, przesiadając się bliżej wodnej neczanki, co spowodowało, że zwierzak na jej kolanach uciekł.
- Mam swoje powody dla których ta warta ma taki a nie inny skład, a Tobie nie muszę się z tego tłumaczyć. - odpowiedział Taakat, a następnie dodał: - Key’leanem zrobiłeś mi kawę?
- Pewnie, tam stoi. - odpowiedział ognisty neczanin trzymając mocno speszoną neczankę za kolano i nie dając jej wstać.
- Dzięki, oby była mocna - powiedział Taakat, biorąc kubek z kawą stojący przy ognisku.
- Wystarczająco mocna? - spytał ognisty neczanin, dalej mocno trzymając koleżankę, za jej lewe kolano.
- Mogłaby być mocniejsza, ale ujdzie -odpowiedział porucznik, a po chwili dodał: - Rina, zerknij na moją ranę, a Ty Key’leanem idź się przejdź na obchód bo ewidentnie Ci się nudzi.
- Tak jest. - odpowiedziałam bardzo nie chętnie ognisty neczanin, a następnie wstał i poszedł na obchód.
- Em … gdzie masz tą ranę? - spytała speszona Rina, podchodząc do porucznika.
- Nie mam, chciałem tylko abyś usiadła bliżej mnie. - odpowiedział Taakat, mrugając okiem, a następnie dodał: - Od dawna Cię zaczepia?
- Jakoś od poranka … momentami próbuje…
- Ja pierdziele … - powiedział Taakat, dalej paląc, a po chwili dodał: - Tak jak teraz? Czy bardziej?
- Teraz było bardziej ...
- Spokojnie, nic Ci nie zrobi, to skończony palant jest, dzisiaj pewnie za bardzo słońce mu przegrzało mózg a jutro się ogarnie…
- Rozumiem …
- Ale w razie coś jakby to miało sprawić, że będziesz się lepiej czuła to możesz w miarę mi towarzyszyć podczas drogi, to go tam ogarnę jakby Jego mózg jednak się przepalił.
- Jak sobie życzysz….
- Jak ogarnęłaś tego małego Empe’ebibe?
- Samo przyszło, a jak się odezwałam to weszło na kolana i dało się głaskać.
- Ciekawa umiejętność, na większe zwierzęta tak działa?
- Tak, w dużej mierze tak…
- Przydatna umiejętność, przypomnij kim byłaś przed wojną?
- Pracowałam w gabinecie weterynaryjnym ...
- No to dobra umiejętność na dobrym miejscu. Wyuczona?
- Hmm… raczej nie … wiesz od zawsze tak mam … |
- Dobre, może dlatego tak szybko opanowałaś wodnego towarzysza.
- Może …
- Spokojnie, nie traktuj tego jako ujmę, to dalej komplement.
- A oki …
- Nie myślałaś aby być gdzieś przy Inuma?
- Wole chyba być z rodzeństwem…
- Spokój jest. - wtrącił Key’leanem wracając i siadając z dala od wodnych neczan.
- To akurat plus. - odpowiedział Taakat.
- Chyba Nam odpuścili. - powiedział Key’leanem.
- Raczej Otachi dobrze się spisał i nie znaleźli naszych śladów. - odpowiedział Taakat, gasząc papierosa.
- Myślisz, że nasłał na Nas wrogi oddział czy jakiś najemników? - spytał Key’leanem.
- Podejrzewam, że najemników. - odpowiedział porucznik, a następnie dodał: - Oddział by musiałby być spory, a wydaje się, że byli gotowi aby tam unicestwić oddział dowolnych oddziałów. Idąc dalej najemników znacznie łatwiej ukryć, ba tacy zwykle dużo lepiej znają dany teren czy okolicę i doskonale wiedzą gdzie polować, gdzie szykować pułapki itd. Podejrzewam nawet ze Ilay jest najemnikiem.
- W sumie, typ był podejrzany. - odpowiedział Key’leanem.
- Ładunek na jego pick-up również, te skrzynie były wypełnione kamieniami, a nie zapasami jak twierdził, że są. - dodał porucznik.
- Łał… co to jest? - spytała nagle Rina pokazując coś w oddali i jednocześnie robiąc zdjęcia.
W tym momencie pozostali zwrócili się w we wskazanym kierunku. Tam w oddali było ogromne stworzenie poruszające się trochę jak goryl, nie widać go dokładnie ale sprawia wrażenie jakby był poruszającą się polaną. Stworzenie porusza się powoli i majestatycznie.
- To chyba Slumberon albo Magborglug. - powiedział Taakat.
- Zaskakujące, że tak cicho się porusza. - dodała Rina ustawiając na skałach aparat na długi czas naświetlania aby spróbować zrobić mu wyraźniejsze zdjęcie.
- Ale bydlak… - powiedział z zaskoczeniem Key’leanem.
- „That's what she said- odpowiedział Taakat, z lekkim, delikatnie sugestywnym uśmiechem.



************


Słońce nie dawno wstało, ale nadal ma blade promienie, które jeszcze nie grzeją, a jedynie pięknie iskrzą budząc tym samym świat do życia. Kurai już od dłuższego czasu prowadzi pojazd bojowy. Po dłuższej chwili telefon neczanina zaczął wibrować, więc wyjął go z kieszeni, zobaczył kto dzwoni i dał na głośnik, jednocześnie kładąc komórkę na siedzeniu obok.
- Wiesz, że mogłeś odpisać?
- Mogłem, jednakowoż znaj moją łaskę, wysłucham Cię. Chociaż na te rozmowę cieszę się równie mocno co TY. – odpowiedział męski znajomy głos w słuchawce, a następnie dodał: - Ale nie za darmo.
- Co chcesz?
-
Dowiesz się, jak w swojej wielkiej łaskawości ocenie sytuację. Nie mogę sobie pozwolić na bycie stratnym. A teraz jednakowoż mów.
- Heh … to masz jeszcze kontakt do tego rycerza banneret czy nie?
- Mam, oczywiście, że mam, za kogo Ty mnie masz? A teraz mów po co Ci ten kontakt? Nie oddam takiej wiedzy od tak i byle komu. A zwłaszcza takiemu irytującemu jak Ty.
- Jest potrzeba aby „swój” oficer wysoki rangą zrobił porządek w jednym z obozów.
- Taki potężny kontakt nie jest po to aby ogarnąć byle sprzątanie, bo jakiś szeregowiec się nie słucha.
- Wojskowi z tego jednego obozu udostępniają na mediach społecznościowych np. lokalizację obozów jak i wiele innych kwiatków, które nie powinny trafiać w ogóle do sieci a tym bardziej na publiczne profile.
- Jednakowoż daj poczytać, sam ocenie. A skoro są publiczne to ta wiedza i tak mogła do mnie dotrzeć rożnymi drogami i zapewne jednakowoż by trafiła gdybym miał czas na sledzenie takich komunikatów.
Na te słowa Kurai wziął telefon do ręki i wysłał mu linka do jednego z kont. Jednocześnie dalej prowadząc Tytana.
- Ty wiesz, że zawartość tego jednego konta może się klasyfikować pod sąd wojskowy?
- powiedział Sachiner po dłuższej chwili ciszy.
- Taaa …
- W sumie jakby to nie było ważne to nie pisałbyś z tym do mnie. Rzeczywiście ktoś mocny by się przydał, aby ogarnąć ten syf. Jak dobrze, że to nikt z wspaniałych wojsk Angelis. Jednakowoż Ty nic nie jesteś wstanie dać mi za tą wiedzę. Nie stać Cię na ten kontakt i na moje usługi w tym temacie.

- Ja może nie, ale Rudy już zapewne prędzej.
-
I Nawet nie próbuj zagrywać jak Kiazu. Zaraz powiadasz, że mam się ugadywać z Neczańskim generałem?
- Taaa….
- Pewnie mam powiedzieć, że mnie przysyłasz abyś zebrał pochwały i zapulsował u przełożonego.
- Dobrze wiesz, że nie. W sumie nawet lepiej aby nie wiedział, że rozmawialiśmy.
- To w takim układzie, zmienia postać rzeczy i jednakowoż może mi się opłacić.
- Niech zgadnę Kiazu coś chciała i nasłała Rinę aby Cię podeszła?
- Nie znoszę Cię, jednakowoż można tak to ująć. Powiedzmy, że otworzyłeś mi pewne drzwi, które są lepsze niż moja poprzednia karta przetargowa, więc niech będzie powiem Ci, załatwiłem tej małej wrednej ulubienicy Diwy pewną opłacalną robotę. Na której ja oczywiście też korzystam. Jednakowoż, ta ze swoim wspaniałym chaotycznym charakterem nie umiała ze mną rozmawiać, więc oddała słuchawkę Twojej, jakże cudownej, lepszej połowie.
- odpowiedział bardzo arogancko Sachiner.
- Rozumiem, to teraz w sumie masz dobrą kartę przetargową, aby wyrwać Kiazu do pracy.
- Dokładnie to zamierzam zrobić. Jednakowoż w takim wypadku w tym interesie to o zgrozo, nie wieże, że to powiem, ale to ja wiszę przysługę Tobie.
- odpowiedział inkub.





poniedziałek, 6 października 2025

EPIZOD 280

 

Docenienie i uznanie

Nastał ciepły poranek, który wspaniale uzupełniają przyjemne promienie słońca, szum wody w płytkiej rzece, o kamienistym dnie, oraz śpiewy ptaków i delikatny wiaterek. Zdecydowanie, po prawie pięciu dniach w wieży to jest wręcz idealny poranek, zwłaszcza, że noc o dziwo upłynęła bez problemów i dziwnych akcji. Obecnie powoli kończy się warta kapitana, który zasiada przy ognisku, między namiotami w sporej odległości od nich, a sam obóz powoli budzi się do życia.
Po chwili z namiotu neczan wyszedł
Taakat, ubrany jedynie w szarą koszulkę z jakimś nadrukiem oraz szare krótkie spodenki, mocno ziewając i przeciągając się. Porucznik udał się na stronę, a następnie wrócił do obozu.
- Siema. - powiedział w końcu Taakat podchodząc do ognista.
Kurai, wstając, bez słowa wręczył porucznikowi gorącą kawę, zaparzoną przed chwilą na ognisku.
- Oho, tym razem to Ty kołujesz napitek. - skomentował Taakat, a następnie wziął łyka kawy.
Potem obaj, wraz z kawami, odeszli i stanęli pod szumiącymi drzewami. Są na tyle blisko aby w razie potrzeby zareagować, jak coś się wydarzy w obozie, a jednocześnie na tyle daleko, że ich rozmowa nie będzie słyszalna.

- Kurde, nawet moje chłopaki i wieża, tego nie sprawiła tego co wczorajszy dzień. - powiedział Taakat, lekko śmiejąc się pod nosem.
- Splot wszystkiego. - powiedział Kurai, popijając kawę.
- Ponoć było dobre widowisko. Na pewno chcesz z nimi iść?
- Taaa …
- Po powrocie do obozu słyszałem, że dali czadu, do takiego stopnia, że moi ludzie mieli gacie do zmiany, a Ty nawet nie doprowadzałeś ich do porządku, tylko kogoś innego. - odpowiedział Taakat z uśmiechem, a po chwili dodał: - Hmm… co prawda są z różnych oddziałów, nigdy ze sobą nie współpracowali ale aby odwalić aż taki numer?
- Ewidentnie nie przepadają za sobą nawzajem, plus Panowie to samce alfa, które nie tolerują innych.
- Uhu, młodziki, pewnie świeże w armii i jeszcze buzujący testosteron, dobra mieszanka. Czyżby w obozie Heyvanlar, nie było możliwości na kontrolowane rozładowywanie? - spytał Taakat, a następnie szybko dodał: - W sumie patrząc na Porucznika Panikarza to, to nie jest aż tak nie możliwe. Kurde, według nieśmiertelników, to tam głównie faceci byli.
- Zakładam, że między starciami, też dochodziło do rękoczynów.
- To plus nie rozumienie wieży, to idealny przepis na nie udaną misję.
- Taa …
- Koło której ruszacie?
- Jakoś po śniadaniu.
- Właśnie! Masz prawko na Tytana?
- Tak, cały mój oddział je ma.
- Zajebiście, przydatna umiejętność. Osobiście nie dokończyłem szkolenia. Zostało przerwane przez taka jedną misję. - powiedział Taakat, a następnie dodał: - Kurde przejechałbym się takim, na Cukierka też masz?
- Nie.
W tym momencie już praktycznie cały obóz się obudził, więc to był sygnał aby wrócić do obozu i zająć się poranną rutyną. Zwłaszcza, że zaraz po wyjściu z namiotu niedźwiedź oraz wilk warczą na siebie i szczerzą kły. Nagle obaj zostali zmyci przez wielkiego wodnego węża, a na koniec wylądowali w zimnej wodzie rzeki, a następnie Taakat, kończąc kawę powiedział:
- Kapitan, mówił, że ma być spokój.
Przemoczone furry, których zapał został definitywnie ochłodzony, nic nie odpowiedziały, jedynie z niesmakiem spojrzały na siebie, a następnie wyszły z wody.
- Oho czyżby pyśki dalej nie rozumiały? - spytała zaspana Kiazu.
- Do Nas to szybciej dotarło. - odpowiedział Issah.
- Są aż tak tępi czy udają? - dodała Diuna.
- Ogarną się, trzeba się dobrzeć. - odpowiedział Taakat mrugając okiem.
- Czas ogarnąć śniadanie. - wtrącił chłodno Kurai.
- Tak jest… - odpowiedzieli zgodnie wszyscy.
Minęło trochę czasu, każdy ubrał się już w swoją wersje munduru, a przygotowanie do śniadania poszło szybko i sprawnie. Świeżą woda, ostatki suszonego i wędzonego mięsa, ptasie jajka czy grzyby znalezione w okolicy, zapewniły całemu oddziałowi syte i pożywne śniadanie. Przez okres trwania posiłku rozmów zbytnio nie było. Dopiero pod koniec jedzenia padło pytanie.
- Koło której ruszamy? - Spytała Sajlu.
- Nas pytasz? To Ty powinnaś to wiedzieć. - odpowiedział Ursal.
- Ruszamy koło 9:00, i ja idę z furami do obozu Heyvanlar. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Za to ja z pozostałymi wracam do neczańskiego obozu. - dodał Taakat, a następnie dopowiedział: - Aha, i ważne od 8:00 mamy mieć stały nasłuch.
- O to już za chwilę. - zauważyła Diuna.
- Trochę ponad kwadrans wolności. - dodał Stevenen.
- Swoją drogą, do Was też nie dodarły, żadne wiadomości, że ktokolwiek się odzywał przez okres bycia w wieży? - spytała Kiazu.
- Tak, ostanie wiadomości są sprzed wejścia, i ewentualnie z dzisiaj jak ktoś zdążył napisać. - odpowiedział Key’leanem.
Wszyscy, w miarę to potwierdzili, że to co ewentualnie było do Nich wysyłane kiedy byli w wieży przepadło bez śladu, zupełnie jakby nie istnieli przez te kilka dni.


************


Zaspany Volaure leży na plecach w swoim łóżku, z telefonem przy uchu. Niebieskim kocem ma przykryte tylko biodra i lewą nogę. Reszta jego nagiego i zadbanego ciała jest doskonale widoczna. Jego futro delikatnie błyszczy w przytłumionym świetle, a powstałe cienie tylko podkreślają jego wspaniałą sylwetkę.
- Sachiner Cusan, mam nadzieje książę, że to ważne. - odezwał się nagle głos w słuchawce.
- Można się już kontaktować z ognistą modelka - odpowiedział Volaure, a następnie nie czekając na odpowiedz rozłączył się.
- Z kim rozmawiałeś? - spytał kobiecy głos dochodzący z innego pomieszczenia, które prawdopodobnie jest łazienką, nieopodal łózka.
- Z nikim ważnym. - odpowiedział Książę, delikatnie się podciągając i siadając opartym o poduszki.
- Zawsze tak odpowiadasz i nie masz jakiś ważnych znajomych? - odpowiedziała kobieta wchodząc do sypialni. Jest Ona furą lisicy o lśniącej szaro czarnej sierści, i puszystym czarnym ogonie zakończonym białą końcówka. Dodatkowo ma ona rozpuszczone długie ciemno brązowe, lekko kręcone włosy jak i błyszczące turkusowe oczy. Ma też bardzo kobiece i ponętne kształty i spory pięknie sterczący biust i jest totalnie naga.
- Widać nie słyszysz kiedy rozmawiam z kimś ważnym. - odpowiedział Książę przeciągając się.
- Tak, tak … tak sobie tłumacz. - odpowiedziała kładąc się na brzuchu obok księcia.
W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi głównych od sypialni.
- Wejść! - powiedział otwarcie Volaure.
- Volaure mam kilka ważnych rzeczy do podpisania dla Ciebie … O cześć Vivandrela
- Hej Skauti. - odpowiedziała lisica, po czym dość namiętnie pocałowała księcia w usta, następnie kokieteryjnie wstała i podchodząc do zwiadowcy i mrugając okiem powiedziała: - Wrócę później..
Następnie kobieta, dała buziaka w prawy policzek zwiadowcy, zebrała swoje rzeczy i kręcąc biodrami wyszła z sypialni, jednocześnie zamykając za sobą drzwi.
- Ej Skauti, nie ślinimy się. - powiedział nagle Volaure.
- Sorry, nie kontroluję tego … Vivandrela mocno na mnie działa, za każdym razem jak mi coś robi to mam takie zajebiście przyjemne ciarki.
- Nie ty jeden, dobra coś jeszcze chciałeś? - spytał książę będąc dalej na wpół-siedząco w łóżku.
- A tak, podpisy, zebranie rady za godzinę
- Świetnie … - odpowiedział Książę przewracając oczami.
- Ponoć neczanie wyszli z wieży..
- To akurat już wiem, ale dzięki. - odpowiedział książę, po prostu wstając z łóżka i nago udając się do szafy, stojącej po lewo od wejścia.
- Aaa ok … - odpowiedział Skauti delikatnie się rumieniąc, a następnie dodał: - To jeszcze Król Ashga zostawił zaproszenie na urodziny najmłodszego syna.
- Biba u Ashgi, to może być ciekawe. - odpowiedział Volaure, zakładając już bokserki i spodnie jeansowe.
- Szkoda, że to pojedyncze zaproszenie...
- A co chciałeś iść?
- W sumie, to tak.
- To po zebraniu zapytam Ashga, czy mogę kogoś zabrać. - odpowiedział Volaure mrugając okiem.
- O to super.
- Dobra pokaż co tam mam podpisać.
- A tak…


************


Wnętrze neczańskiego namiotu, w tym samym czasie z komory dziewczyn znajdującej się po prawo od wejścia wyszła Rina oraz z komory oficerskiej wyszedł Kurai, ze swoim plecakiem. Jest już stały nasłuch więc w tle w słuchawkach słychać rozmowy innych, które czasem na siebie nachodzą.
- Kurai … - powiedziała Rina.
Elektryczny neczanin nic jej nie odpowiedział, jedynie mruknął pod nosem i do niej podszedł. W tym momencie neczanka gestem poprosiła, aby się nachylił. Kiedy to uczynił to powiedziała mu coś bardzo cicho na ucho, tak aby łączność tego nie wyłapała.
- To dobrze. - odpowiedział Kurai.
Następnie prawą ręką, właściwie to przed ramieniem, delikatnie oparł się o część namiotu nad wejściem do komory dziewczyn, a lewą dłoń położył na policzku ukochanej. Następnie delikatnie ją do sobie przyciągnął. Po chwili usta kochanków splotły się w przyjemnym i głębokim pocałunku.
- Kap … Kurai, jesteś jeszcze? - rozległ się donośny głos, a następnie wejście do namiotu otworzyło się i wszedł do niego Taakat, który zobaczył jak kapitan odwraca się do niego, oraz stojącą za nim delikatnie zarumienioną Rinę.
- Co chcesz? - spytał chłodno Kurai.
- Mam sprawę, chodźcie ze mną. - odpowiedział Taakat, wychodząc.
Na te słowa oboje wyszli za nim z namiotu, przeszli przez zbierające się obozowisko, w którym nie ma już mniejszego namiotu i ogniska, po czym udali się w okolice drzew, gdzie porucznik gestem pokazał aby wyłączyć łączność, w której dalej słychać rozmowy pozostałych.
- Dobra pewnie się zastanawiacie, po co Was tutaj ściągnąłem. - powiedział Taakat, a po chwili dodał: - Rina zamknij oczy i daj prawą rękę.
Wodna neczanka posłusznie wykonała prośbę, chociaż było widać po niej zarówno zaskoczenie jak i niepewność. Po chwili poczuła dotyk i usłyszała:
- No możesz otworzyć oczy.
W tym momencie neczanka zobaczyła, że na prawym ręku ma wisiorek fali, który porucznik nosił na szyi, jednak łańcuszek ma trzykrotnie zapleciony wkoło nadgarstka a sama fala ładnie na nim leży. A całość tworzy śliczną i stylową bransoletkę.
- Nie mogę tego przyjąć … to przecież …
- Możesz, możesz. Dostałem od swojego mistrza, a ja przekazuje Tobie, mocno zaskoczyłaś mnie i zaimponowałaś mi podczas tej misji. Jestem pod wrażeniem i wisiorek jest Twój. - odpowiedział Taakat z uśmiechem, a po chwili dodał: - Nie przyjmuje odmowy.
- Dobrze … dziękuję. - odpowiedziała pokornie i mile zaskoczona Rina.
- A Ty jesteś mi potrzebny do naładowania jej. - powiedział Taakat.
- Niech zgadnę podwójny splot? - odpowiedział Kurai.
- Tak, dla ochrony i aby stała się niezdejmowalna i nie do zerwania. - dodał Taakat.
W tym momencie obaj oficerowie delikatnie dotknęli i w tym samym czasie delikatnie użyli swoich mocy. To spowodowało, że metalowa fala ma teraz niebiesko złociste refleksy, a ona sama z racji tego, że jest z tego samego materiału co symbole na szyjach neczan, to stała się nie do zdjęcia.
- Łał! Dziękuję. - powiedziała radośnie Rina.
- Od dzisiaj masz ją na zawsze, niech przypomina Ci, że potrafisz zaskakiwać. - powiedział Taakat mrugając okiem, i rozkładając ręce w sugestywny sposób.
Na ten gest wodna neczanka przytuliła się do porucznika, który również ją objął.
- Ej Rinka! - Rozległ się krzyk z oddali.
Na te słowa Rina jeszcze raz podziękowała, i przeprosiła, a następnie włączając swoją łączność, wróciła do obozowiska, gdyż zawołała ją Diuna.
- Po tej misji dostałem już odpowiedz czemu ma podwójne ostrze, jak i dwa wilki. - powiedział Taakat.
- Jest wojownikiem i medykiem w jednym. - odpowiedział Kurai.
- Dokładnie tak, chociaż tego pierwszego się totalnie nie spodziewałem i pozytywnie zaskoczyła mnie totalnie po całości. A to jak szybko opanowała moją technikę, no szok.
- Jest zdolna, zresztą cała piątka jest pieruńsko zdolna.
- Zgadzam się. Swoją drogą chcesz zabrać Ją ze sobą? - spytał Taakat.
- Nie, lepiej niech idzie z Wami. - odpowiedział Kurai.
- Spoko. - odpowiedział Taakat, a po chwili dodał: - Jakby zapominała, że na nią zasłużyła, to przypominaj jej o tym.
- To da się zrobić. - odpowiedział Kurai.
- Przeszkodziłem Wam?
Kurai nic już nie odpowiedział jedynie włączył łączność i wrócił do obozu.
- Ruszyliście już? - dopytywał Linkolion.
- Za 5-10 minut ruszamy. - odpowiedział chłodno Kurai.
- A drugi oddział? - spytał Rudy.
- Sir, My za jakieś 30 minut. - odpowiedział Taakat.
-
Dobrze – odpowiedział Rudy, a następnie dodał: - Kurai, jutro rano Tytan przyjedzie do obozu Heyvanlar, i tylko Ty będziesz mógł go otworzyć. Aha i jak będziesz się zbierał to daj znać na naszym kanale łączności.
- Tak jest. - odpowiedział Kurai.
- Świetnie w tym momencie rozdzielamy też łączność. - odpowiedział Generał.
- A tak, moi ludzie i Kapitan przechodzą na kanał H.24432.09PPH. - dodał Porucznik.
- Reszta zapraszam na kanał NT432. - dopowiedział Rudy.
- Tak jest. - odpowiedzieli zgodnie wojskowi, a następnie każda strona przeszła na odpowiedni kanał wskazany przez dowódców. Wojskowi pokręcili się jeszcze chwilę, po czym fury wraz z Kurai’em wyszli z obozu i ruszyli do stałego obozu Heyvanlar.
- Skoro już sobie poszli i jesteśmy sami to kilka informacji dla Was. - powiedział Rudy, a następnie dodał: -
Po pierwsze skoro Kurai’a nie ma to oznacza, że od tej chwili Taakat jest waszym dowódcą i bierze odpowiedzialność za oddział. Po drugie, nie będę siedział z Wami na stałym nasłuchu, Taakat raporty 2x dziennie i jesteście na łączności do wywołania.
- Tak jest sir. - powiedział Taakat.
- Nie rozumiem, czemu Kapitan wolał iść odstawiać ten oddział. - spytał Stevenen.
- Pewnie chce pobyć sam. - odpowiedziała Diuna.
-
Po trzecie, zaraz po powrocie liczę na obszerny raport ustny u mnie w gabinecie, a potem pisemny. Aha i życzyłbym sobie obejrzeć też od razu zdjęcia. - kontynuował Rudy.
- Tak jest sir. - odpowiedział Taakat.
- Jak sobie życzysz. - odpowiedziała Rina.
- Świetnie, to ja wracam do swoich zajęć, a Wy wracajcie. - dodał na zakończenie Generał, a następnie rozłączył się.
- No i to ja rozumiem! - powiedziała radośnie Diuna.
- Luz, luzem, ale zbierać mi tam obóz i ruszamy. - odpowiedział Taakat.
- Tak, tak... - odpowiedziała Kiazu.


************


Urokliwy, dobrze oświetlony przestronny gabinet, z masywnym i eleganckim biurkiem, wygodnym krzesłem przy nim, oraz czarną kanapą pod oknem. Za biurkiem zasiada Sachiner, który siedzi przed otwartym laptopem i gdzieś dzwoni.
- Co chcesz? - odezwał się głos w słuchawce.
- Moja droga Ciebie też miło słyszeć i przypominam, że za takie odzywki mogę przestać być Twoim pracodawcą i wysmarować Ci taką opinie, że nawet Diwa Cię nie wybroni. - odpowiedział arogancko inkub.
- No dobra rozumiem, postaram się być milsza … to czego potrzebujesz ode mnie a nie od mojej siostry? Bo zakładam, że skoro dzwonisz do mnie to masz w tym jakiś interes. - spytała Kiazu.
- Moja droga, sesja okładkowa dla magazynu „
Ensiyoona„ i jak dobrze to rozegrasz to w dwóch najnowszych kreacjach Uso "Anyo" Utahime, których jeszcze nikt nie widział na oczy.
-
Żartujesz!? To największy magazyn modowy na świecie.
- Moja droga, powinnaś już wiedzieć, iż nie żartuję w sprawach biznesowych, jednakowoż będę miał pewne warunki.
-
A kiedy miała by być ta sesja? Bo wiesz jestem na misji.
- Moja droga za ile będziesz w jakiś obozie?
-
Poczekaj… - powiedziała neczanka, a następnie krzyknęła – Taakat, za ile bodziemy w obozie!?
- 3 dni jak się sprężycie. - padła odpowiedz z oddali.
- Słyszałeś? Za jakieś 3 dni, tylko wiesz że generał musi się na to zgodzić? - powiedziała Kiazu.
- Wiem moja droga, poradzę sobie, jednakowoż najpóźniej za 3 dni rano musi odbyć się ta sesja,
- No weź ogarnij czas chociaż do wieczora… nie prze-teleportuje się przecież - odpowiedziała Kiazu.
- Umowa jest umowa, mam związane ręce.
- Eh… - dało się usłyszeć też trochę trzeszczenia, a po dłuższej chwili dało się usłyszeć przejemy kobiecy głos: - Em…. Halo?
- Rina? Moja droga, w tej chwili prowadzę rozmowę biznesową z Twoją mniej czatującą siostrą, oddaj Jej proszę słuchawkę.
- Ja...Ja wiem, nie wiem za to do końca o co chodzi z Waszym układem, ale czy w swojej nieskończonej wspaniałości mógłbyś dać Jej czas do godzin wieczorno nocnych? Proszę …. Pewnie tak bardzo doinformowana osoba jak Ty doskonale o tym wie, lecz my właśnie wracamy z długiej misji w terenie i potrzebujemy czasu na powrót. Oraz aby Kiazu błyszczała jak milion dolarów na sesji przydałoby się aby miała jeszcze czas na prysznic… Jako ktoś tak obeznany w świecie doskonale sobie zdajesz sprawę, że im Ona będzie lepiej wyglądać po misji i im lepiej wyjdzie podczas tego zadania tym bardziej i Ty zapulsujesz i tym więcej zarobisz…Plus zapewne będę musiała naładować baterie w aparacie ... - odpowiedziała bardzo pokornie i przyjaźnie Rina.
- Rozsądne argumenty Moja Droga.
- To jak? W swojej nieskończonej łasce zgodził byś się na to? Proszę…
- Dobrze Moja Droga, niech będzie. Znaj moją łaskę. Jednakowoż za nim cokolwiek mi odpowiesz Moja droga to daj mi do telefonu swoją siostrę.
- No i? - odezwała się Kiazu w słuchawce.
- Jednakowoż to był chwyt po niżej pasa, i to Ty moja droga powinnaś negocjować.
- Cóż … nigdzie nie było powiedziane, że mogę użyć Asa z rękawa.
- Nie zawsze moja droga, będziesz miała ją pod ręką. Pamiętaj o tym. Dobrze zatem w swojej nieskończonej łaskawości wynegocjuję sesje wieczorno nocną, jednakowoż to już ostateczny termin i jak na walisz to przepadniesz w tym świecie. Dodatkowo sesja jak i parę innych rzeczy odbędzie się na moich niepodważalnych warunkach.
- Właśnie, co tam chcesz? Przespać się ze mną czy z moją siostrą? A może z obiema? W sumie to nie byłaby tak wysoka cena.
- Moja droga, nie kuś. Dobrze oboje wiemy jakby to się skończyło. Jednakowoż fotografem ma być Twoja urocza siostra i też ma być piękna i pachnąca jak Ty moja droga.
- Tego akurat się domyśliłam, już pomijam, że Ty sobie nie odmówisz aby się z nią zobaczyć to Anyo bardzo lubi styl jej zdjęć. A ja jestem pewna, że zrobi mi zajebiste zdjęcie godne okładki. I tak zadbam o Nią.
- O innych moich warunkach dotyczących zarówno Ciebie moja droga jak i Twojej wspaniałej siostry dowiesz się jak już wrócisz do obozu.
- Eh … to prawie jak umowa z diabłem …
- Schlebiasz mi moja droga – wtrącił arogancko Sachiner.
- Hmm… niech będzie… to jest taka wyjątkowa sesja, że byłabym głupia jakbym odmówiła. Nawet jakbym miała się z Tobą przespać to dobra oferta. Więc jak się domyślasz zgadzam się.

- Jestem rad moja droga, opłaci Ci się to.
- To na pewno… i dziękuję.
- Przyjemność po mojej stronie moja droga.


************


Mamy już popołudnie. Na niebie pojawiło się trochę chmur, ale słońce jeszcze przez nie przebija. Delikatny wiaterek nie znacznie targa włosy i przynosi przyjemne ukojenie. Na czele oddziału fur, idącym brzegiem rzeki, idzie Ursal, tuż za nim idą Orudi i Sajlu, natomiast Kurai zamyka stawkę. Jak pierwsza trójka dość swobodnie rozmawia, tak neczanin, jak to On, w dużej mierze milczy.
- No i wtedy on „ABSOLUTE CINEMA” – powiedział wilk śmiejąc się.
- Dojebane, po całości. - odpowiedział Ursal.
- Nie zrozumiałam… - powiedziała Sajlu.
- E to nie będę tłumaczył żartu. - odpowiedział Orudi machając ręką.
- Nasz Kapitan to pewnie ma ze 100 lat to też nie zrozumiał żartu…. - dodał Ursal.
Kurai jednak nic nie odpowiedział na zaczepkę, tylko dalej szedł.
- No dwa pryki się nam trafiły. - powiedział wilk.
- Ta, Kapitan z 100 na karku i niby porucznik prawie prawie pod pięćdziesiątkę. - dodał niedźwiedź.
- Ej … mam dopiero 32 lata … - odpowiedziała Sajlu.
- A czy to ważne? - spytał Ursal.
- No tak dla takich dzieciaków co im jeszcze pampersy trzeba zmieniać, to każdy jest stary. - odpowiedziała żeneta.
- Robicie przerwę? - spytał nagle Linkolion przez łączność.
- Raczej nie. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Poruczniku czy obozie są któreś z dziewczyn? - spytała Sajlu.
- Bez Ciebie wszystkie, i czekają jak wrócisz. - odpowiedział Linkolion.
- Dobrze. - odpowiedziała żeneta.
- Świetnie … pięć bab w obozie … - odpowiedział Ursal przewracając oczami.
- Ile w neczańskim obozie jest kobiet? - spytała Sajlu.
- W granicach dziesięciu.. - odpowiedział chłodno Kurai.
- W armiach ogólnie kobiety to znacząca mniejszość – powiedział Linkolion.
- Co się dziwić skoro baby nie potrafią walczyć i są mniej wytrzymałe niż faceci. - wtrącił Ursal.
- Powiedz to Kiazu prosto w oczy. - odpowiedział chłodno Kurai.
- A powiem, jeszcze jak, jak tylko spotkam ją ponownie to jej powiem. - odpowiedział pewnie Ursal.
Nagle z lasu, przed idącymi pojawił się spory magmowy, czerwono czarny smok. Wygląda jakby był stworzony z magmy i bardzo groźnie warczy. Sajlu od razu schowała się panami i nawet się trochę odsunęła, zostawiając im pole do popisu.
- Baba i byle jaszczurki się boi. - powiedział Ursal.
- Smok!? Jaki smok!? - spytał spanikowany Linkolion.
- Zwykły ognisty, można go po prostu nie zaczepiać i pójść dalej. - odpowiedział chłodno Kurai.
- E tam po prostu go powale i tyle. - wtrącił wilk, szykując się do ataku.
- Raczej to ja pierwszy go powale i wyrwę mu skrzydła! - dodał niedźwiedź.
- O boże smok… skąd tu smok? O matko co teraz będzie. - panikował Linkolion.
- Poruczniku, zaraz ja go rozwalę i będzie po kłopocie. - odpowiedział niedźwiedź.
- Raczej to ja go rozwalę. - odpowiedział wilk.
Obaj mówili pewnie i z determinacją.
- Kapitanie? Macie tam smoka!? - kontynuował Linkolion.
- Już wyraziłem, swoje zdanie, jak chcą się z nim mierzyć ich sprawa. A Ty poruczniku zostaw Nas samych na 2 godziny. - odpowiedział chłodno Kurai.
- O matko ten smok pozabija was tam … no gdzie… - panikował Linkolion.
- Poruczniku, to był rozkaz. - odpowiedział twardo Kurai.
- Eee… tak jest… - odpowiedział mocno spanikowany Linkolion, a następnie wyłączył stały nasłuch.
- Nadużywasz władzy i przez Ciebie porucznik się udusi. - powiedziała Sajlu, a następnie dodała: - Nie zamierzasz walczyć?
- Póki co to zbyteczne. - odpowiedział chłodno Kurai, stojąc luźno z rękami w kieszeniach.
Tymczasem w tle słychać różne głośne okrzyki jak i odgłosy walki.



************


Neczańśki oddział wraca inna drogą, która podobnież według mapy jest jeszcze szybsza, niż poprzednia. Tym samym, oddział idzie przez przyjemny las, pełen drzew, momentami na horyzoncie widzą już pustynię, przez którą również będą musieli przejść. Na czele idzie Hachi i Otachi, za nimi idzie Taakat i Issah, dalej Stevenen i Key’leanem, a na samym końcu idą dziewczyny.
- Powiedziałaś mu? - spytała Kiazu.
- Tak, udało mi się Go złapać przed wyruszeniem. - odpowiedziała Rina.
- Komu i o czym? - spytała Diuna.
- Kurai’owi, że dostała okresu. - odpowiedziała jak gdyby nigdy nic Kiazu.
- Ahaaa … wiesz, że nie musisz mu wspominać o takich rzeczach? Nie zdziwiłabym się jak by miał to w czterech literach … albo w ogóle tego nie słuchał …
- W ogóle Kochana, zauważyłam pewne cudo na Twoim prawym ręku. - wtrąciła radośnie Kiazu, trzymając siostrę za rękę.
- Dostałam od Taakat. - odpowiedziała Rina.
- Pasuje Ci! Będzie
świetną pamiątką i ozdobą! - odpowiedziała radośnie Kiazu.
- Że też Tobie oddał, ten wisiorek od mistrza a nie Kiazu. - dodała Diuna.
- Mi? Z jakiej paki mi? - odpowiedziała Kiazu, a następnie entuzjastycznie dodała: - Widziałam jak szczękę zbierał z podłogi jak ogarnęła te dwa wolne wilki. Zaimponowała mu po całości, oraz spełniła wszystkie warunki aby go dostać i to docenił. A ja się mega z tego ciesze!
- Niby tak, w sumie zasłużyła. - dodała Diuna.
- No właśnie! - odpowiedziała Kiazu, a po chwili z delikatnie wrednym uśmiechem dodała: - A jak tam Twój zakład?
- Dobrze wiesz jak, póki co przegrywam, a do końca zakładu coraz bliżej. - odpowiedziała Diuna, a następnie dopowiedziała: - No weź się z nim przelisz i daj mi wygrać…
- Hmmm… nie, już mówiłam jak sam badzie chciał to ja chętnie. – odpowiedziała Kiazu.
- NO WE … - kontynuowała Diuna.
- Powiem tak, mam z nim fajną relacje w której mogę sobie pozwolić na bardzo wiele, której nie chce rozwalić przez zakład… ALE zawsze możesz z Nim pogadać i to Jego namówić. - odpowiedziała Kiazu z delikatnym uśmiechem pod nosem.
- To ja już wole przegrać. - odpowiedziała Diuna.
- To już jak chcesz. - dodała Kiazu, wzruszając ramionami.
- A tak z innej beczki … - wtrąciła Rina.
- No co tam? - spytała Kiazu.
- Jakoś nie było wcześniej pogadać, ale co Sachiner, chce od Ciebie? - spytała Rina
- Nie mów mi, że ten padalec do Ciebie dzwonił? - wtrąciła Diuna.
- Dobrze nie powiem Ci ze do mnie dzwonił. - odpowiedziała Kiazu mrugając okiem, a następnie dodała: - Rinka, w sumie to On chce coś od Nas. Widzisz, nie wiem jak ale załatwił mi sesje okładkową dla magazynu „
Ensiyoona„ i tak rozdał karty, że to Ty będziesz robić mi te zdjęcia.
- Duża odpowiedzialność … dostanę jakiegoś brief ? - spytała Rina.
- Ogólnie jak dotrzemy do obozu to mamy się wszystkiego dowiedzieć. - odpowiedziała Kiazu.
- Dobrze. - odpowiedziała Rina.
- Eh, to już wiem czemu nagle dałaś jej telefon i mówiła tym dziwnym bełkotem, który uwielbia Sachiner. - dodała Diuna, a po chwili dopowiedziała: - Chociaż jak ja bym mu tak powiedziała czy Kiazu to by Nas opierdolił. No nic, czyli masz robotę na boku, jak się wyłgasz przed Rudym?
- Nie wiem, powiedział, że to ogarnie. - odpowiedziała Kiazu.
- Chciałabym to zobaczyć, Rudy się nie da tak łatwo „oczarować”. - odpowiedziała Diuna.
- To Jego problem i Jego część umowy. Ja tam jaram się jak pochodnia, na tą sesje! - dodała Kiazu.




************


W innej części świata walka ze smokiem wciąż trwa. Jednak wkrótce poturbowani zarówno niedźwiedź jak i wilk zostali mocno odrzuceni przez smoka. Tym samym z impetem przelecieli obok Kurai’a jak i Sajlu. Zatrzymali się dopiero na pobliskich skałach w oddali. W tym momencie elektryczny neczanin bez słowa i z rękami w kieszeni ruszył w kierunku wspaniałego smoka na którym nie widać, żadnych obrażeń.
- Ty oszalałeś? Nie dasz mu rady. - krzyknęła Sajlu.
- Tpu … to będzie dobre jak smok go pożre. - powiedział Ursal.
Na te słowa Orudi wyjął telefon i zaczął to nagrywać. Zarówno on jak i niedźwiedź nie szczędzili kąśliwych komentarzy podczas nagrywania. Nagle telefon którym nagrywali wybuch, a wystraszony Orudi upuścił go na ziemię.
- CO JEST KURWA! - powiedział zdziwiony wilk, ale po chwili wrócił do oglądania.
Wkrótce przenikliwy wzrok czerwonego magmowego smoka spotkał się z wzrokiem Kurai’a. Bestia mimo iż nadal groźnie warczała to z każdą minutą patrzenia neczaninowi prosto
w oczy, robiła się spokojniejsza. Po dłuższej chwili smok uspokoił się do końca, po czym szturchnął Kurai’a głową, dając mu jasno do zrozumienia, że chce aby ten go pogłaskał.
- Tak myślałem, że to Ty, świetnie wyglądasz. - powiedział chłodno Kurai, głaszcząc smoka po mordzie jak i po szyi.
- O KURWA! - krzyknęły zgodnie fury.
Następnie wszystkie fury podeszły jednak smok groźnie warczał i stanowczo nie życzył sobie aby o niego podchodzili. Tym samym reszta oddziału musiała trzymać się z daleka.
- Dziki smok daje się głaskać, ja pierdole, co za akcja. - powiedział Orudi.
- Nie jest dziki, co prawda ma szramę na prawym oku, ale ma też czarną obroże, co sugeruje, że do kogoś należy. Już pomijam fakt, że gdyby był dziki ruszałby się inaczej.- odpowiedział chłodno Kurai.
- Nie ma tu nikogo. - powiedział Orudi.
- No a to bydle Nas nie przepuści. - dodał Ursal.
- Idźcie pod skały, ja się nim zajmę. - powiedział chłodno Kurai.
O dziwo oddział wykonał ten rozkaz i tam poszedł. Kiedy wszyscy odeszli to Kurai wyjął swój telefon i głaszcząc smoka, zadzwonił.
- Halo? - odezwał się męski głos w słuchawce.
- Vuotario, Wam czasem nie zwiał? - spytał Kurai.
-
No dwa dni temu nam zwiał… czekaj znalazłeś go? - spytał Deti.
- Taaa … jest nad wodą po drodze do obozu Heyvanlar. Przez messenger wyślę Ci namiary i poczekam.
- Dobra, zaraz po niego przylecę, cały jest? Wszystko z nim w porządku?
- Tak.
- Dobra to daj namiary i zaraz jestem.
Po chwili Kurai zrobił to co powiedział i zaopiekował się smokiem. Reszta oddziału obserwuje go z daleka i nawet nie myśli aby podejść. Minęło trochę czasu, ąz nagle na niebie pojawił się duży biały smok. Wkrótce wielkie białe smoczysko, z niebieskimi skrzydłami uszami i rogami wylądowało na ziemi, aż uniosła się warstwa kurzu, pyłu oraz drobnych kamieni. Kiedy cały pył opadł to okazało się że to przybył Arygros wraz z lemurzą furą o czarnych końcówkach włosów, na grzbiecie. Bestia wylądowała między neczaninem a drogą do skał w oddali.
- Siemasz. - powiedział Deti zsiadając, z smoka.
Magmowy smok ewidentnie ucieszył się na jego widok, w międzyczasie lemur przywitał się z kapitanem powitaniem z Zekeren.
- Widzę, że Vuotario jest zadbany i szykowany pod zawody. - powiedział chłodno Kurai.
- Masz dobre oko, tak możliwe ze zadebiutuje niedługo, na turnieju młodzików. Jak się spisze, to może zostać sprzedany za naprawdę dobrą cenę i być nie lada wyzwaniem do pokonania. A jeszcze jak dopisze mu jeździec to już w ogóle. - odpowiedział Deti, a następnie dodał: - Będzie sprzedawany na targach, może będziesz chciał go zaprezentować?
- Dodatkowa reklama?
- Też, dodatkowo no targi to fajna sprawa i okazja do spotkań.
- Taa… Kiedy są?
- Te na które szykujemy Vuotario, są za jakieś pół roku oczywiście na Zekeren, później przyślę Ci plakat informacyjny.
- To jak będę wiedział i kiedy i będę miał czas to może.
- Genialnie! W razie co możemy skołować zaproszenie kilku osobowe, więc zapraszamy całą ekipę! Właśnie gdzie reszta ferajny?
- W innym miejscu, Ci tam przy skałach to mój oddział do jutra.
- Mówisz o tym niedźwiedziu?
- I o dwójce pozostałych która zabawia się od tyłu za skała.
- Aaaha teraz ich widzę … w sumie nie takie rzeczy widziało się kiedyś na Zekren. - powiedział Deti, a następnie dodał: - O właśnie skończyli, i kurcze bardzo ładna ta żeneta, a co faceci tacy poobijani?
- Vuotario pokazał im gdzie jest ich miejsce.
- Dobry smoczek. - powiedział Deti drapiąc smoka za uchem, a po chwili dodał: - Dobra dzięki, za odnalezienie naszej zguby, my lecimy i nie przeszkadzamy.
Po tych słowach Lemur pożegnał się powitaniem z Zekeren, przypiął uprząż do obroży czerwonego smoka, następnie wsiadł na swojego białego smoka i powiedział:
- Pozdrów resztę, i zapraszamy do Nas jak będziecie mieli luźniej.
- Spoko. - odpowiedział chłodno Kurai.
Deti i smoki wzbili się w powietrze i szybko odlecieli.


************


Na skraju wejścia na pustynię wśród skał rozstawiony jest obóz neczan. Namiot jest delikatnie schowany w skałach a przed nim pali się ognisko. To dość pochmurny wieczór, więc na te chwilę nie można liczyć na jakieś niesamowite nocne widoki. Neczanie zasiadają przy ognisku i jedzą zasłużoną kolację.
- Właśnie Taakat jak teraz będą wyglądać warty? - spytał Hachi.
- Dzisiaj od 22, Diuna, Hachi, Stevenen i ja, a jutrzejsza bez zmian. - odpowiedział Porucznik.
- Łeee…. A już myślałam, że dzisiaj mam spokój… - marudziła Diuna.
- Nie marudź, bo mogę zadbać abyś miała dłuższą wartę. - opowiedział Taakat.
- Właśnie Ziom, na mapie znalazłem oazę, była by świetna na kolejną noc. - powiedział Hachi, szukając mapy.
- Nie szukaj, skoro jest dobra to tam pójdziemy, nie muszę jej widzieć na mapie. - odpowiedział Taakat.
- Luz, potem z Niej mamy ładne dojście na kolejny nocleg i potem mamy szanse w granicach południa dotrzeć do obozu. - kontynuował Hac
hi.
- Brzmi jak przeoranie Nas… - stwierdził Key’leanem.
- To mniej więcej takie samo tempo co w stronę wieży, ale jeszcze szybsza trasą. - dodał Hachi.
- Mi to wystar
cza, chętnie w końcu prześpię się w normalnym łóżku. - odpowiedział Taakat.
- Taakat, sam oddałeś fale, czy Ci ją zabrała? - spytał Stevenen.
- Bez takich oszczerstw, sam jej oddałem, zasłużyła. - odpowiedział twardo Taakat, a następnie dodał: - Mój mentor, dał mi falę, kiedy go zaskoczyłem i zobaczył we mnie potencjał do rozwoju. Podczas tej misji to samo a nawet więcej dostrzegłem w Rinie, więc jako Jej mentor sprezentowałem Jej falę.
- Docenienie na maksa. - dodał Key’leanem.
- A żebyś wiedział, zaskoczyła mnie na maksa. - odpowiedział Taakat.
- Kiedy zdajesz raport? - spytał Stevenen.
- Jakoś po kolacji, a co chcesz pogadać z Generałem za mnie? - odpowiedział Taakat.
- Nie dzięki. - odpowiedział Stevenen.