"Nocleg na budowie"
-
Jak sądzicie Kurai wróci? - spytał niepewnie i nerwowo Skauti.
-
Jasne ... - stwierdziła Kiazu.
-
On zwykł dotrzymywać obietnicy ... a komuś obiecał, że wróci
... - dodała Diuna.
-
Ziom co Cię trapi? - spytał Hachi.
-
Obawiam się, że Kurai wróci i przyprowadzi ze sobą kapitana ...
który zabije mnie przy pierwszej lepszej okazji ... - odpowiedział
poddenerwowany zwiadowca paląc papierosa.
-
Luz Ziom ... masz protekcje generała ... nic Ci się nie stanie ...
- stwierdził Otachi.
-
Kapitan to nasz najmniejszy problem ... - powiedziała Diuna.
-
Racja, trzeba znaleźć surowicę, a następnie się stąd wydostać
... - odparł Skauti.
-
Mógł by się streszczać! ... głodna już jestem! - stwierdziła
nagle Kiazu, masując się po burczącym brzuchu.
************
Kurai
i Uamuzi ostrożnie podróżują po bezpiecznych, betonowych dachach
skrytych w sprzyjającym mroku. Obaj idą stosunkowo wolno, gdyż
kapitan nie bardzo sobie daje rade pod względem kondycyjnym i
sprawnościowym.
- Ja nie wiem czemu tak bardzo przejmujesz się tymi żołnierzami? - stwierdził kapitan nie poradnie przeskakując dach, a następnie dodał: - Przecież za dwa tygodnie jest nowy nabór ...
- Ja nie wiem czemu tak bardzo przejmujesz się tymi żołnierzami? - stwierdził kapitan nie poradnie przeskakując dach, a następnie dodał: - Przecież za dwa tygodnie jest nowy nabór ...
W
tym momencie prowadzący Kurai zatrzymał się, odwrócił się w
kierunku bromiańczyka i spokojnie do niego podszedł. Następnie
elektryczny neczanin złapał oficera za marynarkę tuż pod
kołnierzem i podniósł go góry. Wkrótce zdezorientowany Uamuzi
wisiał już na skraju dachu, trzymany jedynie przez dłoń Kurai'a.
Mroczna ciemność potęgowała uczucie wysokości, której
bromiańczyk i tak nie potrafił już ocenić.
-
Co Ty wyprawiasz? - spytał wystraszony kapitan, a następnie twardo
dodał: - Tylko nie waż się mnie puścić!
- Niby czemu, przecież za dwa tygodnie jest nowy nabór. - odparł sarkastycznie neczanin delikatnie zluźniając uścisk.
- Niby czemu, przecież za dwa tygodnie jest nowy nabór. - odparł sarkastycznie neczanin delikatnie zluźniając uścisk.
W
ten Uamuzi gwałtownie i rozpaczliwie złapał się ręki Kurai'a, a
jego wystraszone oczy urosły do ogromnych rozmiarów.
-
Kapitan nie jest byle kim! Mnie się nie da zastąpić! - powiedział
z przerażeniem a zarazem twardo bromiańczyk.
W
tym momencie neczanin, z kamienną twarzą, jak gdyby nigdy nic
puścił swojego przeciwnika w ciemną otchłań.
-
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA - zaczął
wrzeszczeć lecący kapitan.
-
Stul paszcze i rozejrzyj się - wtrącił twardo i chłodno Kurai.
Na
te słowa zdezorientowany i mocno wystraszony kapitan przestał
krzyczeć i nerwowo rozejrzał się w koło. W tym momencie okazało
się, że Uamuzi, siedzi na betonowym i zimnym dachu sąsiedniego
budynku. Jego przestraszone serce bije jak opętane, a
zdezorientowane spojrzenie dziękowało, za życie.
- Dobra koniec lekcji, a teraz ruszaj się! - stwierdził chłodno Kurai, trzymając ręce w kieszeniach.
- Dobra koniec lekcji, a teraz ruszaj się! - stwierdził chłodno Kurai, trzymając ręce w kieszeniach.
************
W
generalskim namiocie siedzi generał pijący którąś kawę z kolei
oraz Moyoshi, który lada chwile przejmie wartę przy radiostacji.
Jednak póki co oficerowie rozmawiają ze sobą.
-
Wrócili już? - spytał dociekliwie Moyoshi.
-
Nie jeszcze nie ... - odparł spokojnie Rudy, a następnie dodał: -
Eh ... mam nadzieje, że nic ich nie zjadło, a Kurai nie zabił
Uamuzi....
-
Raczej go nie zabije ... spokojny jest i opanowany więc nie da się
ponieść ...
-
Tiaa ... właśnie nie powinien... Reszta mówi, że ten zazwyczaj
spokojny neczanin zdenerwował się, a to już zmienia postać rzeczy
... szczerze znam go długo, jednak nigdy nie widziałem go
zdenerwowanego ...
-
Aj ... ale jest rozsądny więc nie pogrąży całej drużyny...
słuchaj ... przez całe lata miałem o nim dość niepochlebne
zdanie, a teraz im więcej z nim przebywam i obcuje, głownie przez
mój związek z Diuną ... to widzę, że przez lata się myliłem
... Jestem prawie pewien, że kto jak kto, ale on nie da się ponieść
emocją i niebawem wróci i dodatkowo przyprowadzi kapitana ...
-
Masz rację ... eh ... a właśnie przyszły już jakieś rozkazy od
Króla Elinara albo Ambasadora Ankary?
-
Nie, żaden posłaniec z rozkazami nie przybył...
-
Do diabła ... Jak tylko przybędzie to bez ceregieli natychmiast
przyprowadźcie go do mnie ...
-
Tak jest! Już idę przekazać rozkazy ... a jak przyjdą rozkazy od
Królowej?
-
Moyoshi nie osłabiaj mnie ... dobrze wiesz co robić ...
-
Tak, tak upewniam się tylko ...
************
Neczanie
wraz z bromiańskim zwiadowcą, na niskich nogach, przemykają przez
ciemne i opustoszałe ulice, skryte pośród wysokich ewidentnie nie
zamieszkanych budynków. Chłodne mroczne, wyludnione osiedle jest na
swój niezwykły sposób bardzo przerażające a zarazem niezwykle
tajemnicze i przyciągające. Dwa delikatne iskrzące się,
płomienne świetliki, latające wysoko ponad głowami naszych
bohaterów, nieznacznie oświetlają teren i wysokie budynki, lecz
oddział pozostaje skryty w mroku.
-
Jak sądzicie te budynki są rzeczywiście opustoszałe? - spytał
niepewnie Skauti.
-
Brak okien ... drzwi ... praktycznie same szkielety ... -
odpowiedział Otachi
-
Hmm... to całe osiedle wydaje się być albo zburzone ... -
stwierdziła Diuna.
-
Albo jeszcze nie wybudowane ... - dodał Hachi.
-
Cokolwiek by to nie było... nie powinno tu być nikogo. -
dopowiedziała Kiazu z uśmiechem.
-
Mam taką nadzieję ... - odparł Skauti, a następnie z ciekawością
dodał: - A tak swoją drogą to prawda, że neczanie doskonale widzą
w ciemnościach?
-
Hmm... To zależy Ziom, co uważasz za doskonałe? - odpowiedział
Hachi.
-
Nie rozumiem ... - odparł bromiański zwiadowca.
-
To jest tak, że nasze oczy szybko przyzwyczajają się do ciemności
i widzimy w nich, ale nie jest to takie widzenie jak przy oświetleniu
.... - odparła Diuna.
-
Widzisz Ziom, w ciemnościach nie widzimy kolorów... - dodał Hachi.
-
Hmmm.... Jak nasze oczy przyzwyczajają się do ciemności to
początkowo możemy dostrzec tylko niewyraźne zarysy ... Potem
ciemność staje się niczym teatr cieni bez światła, gdyż
wszystko co widzimy jest podrostu różnymi odcieniami czarnego i
szarego ....- dopowiedziała Rina.
-
Czad, brzmi super! - odparł z fascynacją Skauti, a następnie
dodał: - Zupełnie jak ...
-
Kamera na podczerwień ... - wtrącił znajomy głos.
W
tym momencie Kiazu przywołała więcej ognistych płomyczków, które
doskonale oświetliły naszych bohaterów i teren w koło nich. W ten
oczom neczan i bromiańskiego zwiadowcy ukazał się Kurai z rękami
w kieszeniach, oraz widocznie obrażony kapitan, przypalający
papierosa.
-
Kurai! - krzyknęli radośnie neczanie, a następnie szybko podbiegli
się z nim przywitać.
Pierwsza
przytuliła się do niego Rina, następnie przytuliła się do nich
Kiazu, potem Diuna, a na końcu przyszli Hachi i Otachi, którzy
podali rękę przyjacielowi.
-
Wow .. pierwszy raz widzę, aby ktoś tak ucieszył się na powrót
swojego dowódcy ... - zamyślił się Skauti, a następnie
dodał: - Witajcie z powrotem.
-
Cicho siedź! - odparł pogardliwie Uamuzi, a następnie dodał: -
Koniec z tą żenadą!
-
Uamuzi nie wtrącaj się! - odparł lodowato i stanowczo Kurai.
Naburmuszony
bromiański kapitan nie chętnie zamilkł i paląc papierosa odwrócił
się plecami do reszty oddziału.
-
Powiało chłodem ... - stwierdził zaskoczony Skauti.
-
Kurai, proszę .. - wtrąciła inna oddając elektrycznemu
neczaninowi jego słuchawki.
-
Dzięki - odparł Kurai, a następnie zakładając sprzęt dodał: -
Kapitanowi też dajcie.
-
Spadaj, nie mam zamiaru w kółko wysługiwać waszego jazgotu ...-
odparł niezadowolony Uamuzi.
-
Uamuzi, teraz ja dowodzę! - odparł stanowczo Kurai.
-
No tak ... - odparł bromiański kapitan z niezadowoleniem, a
następnie wziął sprzęt od Hachiego i założył go.
************
W
tym samym czasie neczański generał śpi sobie w najlepsze na swoim
polowym łóżku, postawionym za kotarą dzielącą jego namiot od
radiostacji. Jak widać nawet hektolitry wypitej kawy, nie zdołały
utrzymać go na nogach, a wszystko to ponieważ Rudy przez nawał
obowiązków, nie sypiał ostatnio za dużo. Nagle zasłonka
poderwała się a do pomieszczenia wparował neczański kapitan
wołając:
-
RUDY WSTAWAJ!
W tym momencie zaspany generał gwałtownie otworzył oczy i rozczarowanym głosem, powiedział:
W tym momencie zaspany generał gwałtownie otworzył oczy i rozczarowanym głosem, powiedział:
-
Czego chcesz Moyoshi?
- Kurai i Uamuzi wrócili do reszty - odparł nerwowo Moyoshi.
- Kurai i Uamuzi wrócili do reszty - odparł nerwowo Moyoshi.
-
Świetnie! - stwierdził entuzjastycznie Rudy przeciągając się.
-
Tyle, że coś jest nie tak ... Mam wrażenie, że sytuacja jest
bardzo napięta...
W
ten generał zerwał się na równe nogi i szybkim krokiem udał się
do radiostacji.
************
-
Wy też macie wrażenie, że coś
się miedzy nimi wydarzyło? - wyszeptał Skauti do rodzeństwa
neczan.
-
Tiaa .. ciekawe tylko co?
... - odpowiedziała Diuna.
-
Kto ich tam wie ... -
dodała Kiazu.
-
Jedno jest pewne sytuacja jest
napięta. - dopowiedział Otachi.
-
Kurai, Uamuzi musimy pogadać. -
wtrącił neczański generał.
-
Nie teraz generale, czas zorganizować nocleg, to teraz najważniejsze
... jak to zrobimy będę do Twojej dyspozycji - odparł chłodno
elektryczny neczanin.
-
Ej! Kurai co to ma znaczyć? -
odpowiedział stanowczo Rudy.
-
Generale, przejąłem władze nad oddziałem i z całym szacunkiem
porozmawiam z Tobą o tym później. Teraz mam tu zmęczony oddział,
który potrzebuje dobrego miejsca na obóz i to jest moim
priorytetem. - odpowiedział stanowczo i chłodno Kurai.
-
Szanowny Generale, ja chętnie zamienię z Tobą kilka słów na
osobności. - wtrącił interesownie bromiański kapitan.
-
Eh ... co ja się z Wami mam
... dobra niech, będzie ... Wszyscy prócz
Uamuzi, proszę wyciągnąć słuchawki ... - odparł z
lekka załamany Rudy.
-
Jak sobie życzysz ... - odparła Kiazu wyjmując słuchawkę i
chowając ją do kieszeni. Po chwili pozostali mniej lub bardziej
chętnie zrobili to samo co ognista neczanka, a następnie udali się
delikatnie do przodu, aby kapitan mógł swobodnie rozmawiać.
************
Minęło
kilka dłużących się chwil, podczas których kapitan Uamuzi
rozmawiał z neczańskim generałem. Tym czasem bromiańsko-neczański
oddział pod dowództwem Kurai'a ,dotarł do betonowego, nie
wykończonego, piętrowego domu bez okien i drzwi, który znajdował
się delikatnie na uboczu ogromnego placu budowy.
-
To będzie doskonałe miejsce na obóz. - stwierdził chłodno Kurai,
po czym szybko dodał: - Hachi, ukryj ten budynek za ziemną ścianą.
-
Robi się! - odparł entuzjastycznie Hachi z uśmiechem.
Ziemny
neczanin poczekał, jak reszta oddziału wejdzie do niewykończonej
kamienicy, a następnie z całej siły uderzył prawą pięścią o
ziemie. W tym momencie podłoże zatrzęsło się, a wkrótce w koło
budynku wyłoniła się ogromna, ziemna, naszpikowana ostrymi kolcami
ściana, nie do przejścia. Po chwili podziwiania swojego dzieła,
dumny z siebie Hachi udał się do surowego wnętrza budynku. Ziemny
neczanin oświetlony jedynie przez jednego świetlika Kiazu,
rozejrzał się po chłodnym ciemnym wnętrzu.
-
Hej gdzie jesteście? - spytał donośnie Hachi.
-
Na górze Bro ... - odparł Otachi.
W
ten neczanin bez zawahania udał się betonowymi schodami, nie
mających barierek, na piętro, nie zbudowanego do końca domostwa,
gdzie jego oczom ukazał się długi, mroczny korytarz, oraz światło
wydobywające się z jednego z pokoi, znajdującego się w głębi
korytarza po przeciwnej stronie niż schody. Po wejściu do pokoju
Hachi zobaczył wysokie płomienie rozpalone pośrodku pokoju,
imitujące ognisko, krzątające się rodzeństwo, Kurai'a i
Skautiego, oraz obrażonego kapitana siedzącego na lodowym łóżku,
znajdującego się w głębi pokoju.
-
No nieźle ... dzisiaj zapowiada się przytulny nocleg. - stwierdził
radośnie i z podziwem Hachi.
-
No proste Bro! - odparł Otachi.
-
Jesteśmy nie widoczni? - spytał chłodno Kurai.
-
Jasne Ziom, dzięki mojej ścianie ten cały budynek przestał
istnieć. - odparł dumnie Hachi z uśmiechem.
************
Niewielki
kwadratowy gabinet o przyjemnych, gładkich ścianach w piaskowym
kolorze.. Ściana po lewo od wejścia jest zabudowana regałem
wypełnionym pułkami, wypełnionymi segregatorami i książkami,
oraz zamykanymi szafkami z szarymi frontami. Na wprost ogromnego
regału znajduje się biurko w kształcie litery "U", które
dwoma, czarnymi blatami styka się z ścianami. Natomiast na ścianie,
w której znajdują się ciemno brązowe drzwi, ozdobione mleczną
szybą, znajduje się niewielka biała kanapa z kolorowymi
poduszkami. Całości dopełnia jasnobrązowa, drewniana podłoga, a
dodatkowo w tym przyjemnym pomieszczeniu znajduje się jedno dużo
okno, umieszczone na suficie, przez które obecnie widać gwieździste
niebo, mimo wszystko w pokoju jest bardzo jasno. Po tym gabinecie
chodzi średniego wzrostu młodzieniec, który jest ubrany w białe
szaty. Ma on bardzo delikatną twarz, którą zdobią przyjazne,
błyszczące, brązowe oczy, oraz
bardzo jasne, wręcz białe włosy z czarnymi końcówkami, które
upięte są w luźnego kucyka. Mężczyzna chodząc, po gabinecie
przegląda jakieś dokumenty. W ten rozległo się donośne pukanie
do drzwi.
-
Proszę.
W
tym momencie do pomieszczenia wszedł generał w pełnym swoim
umundurowaniu, który zaraz po wejściu zdjął swoją rogatywkę,
odsłaniając tym samym swoje krótkie malinowe włosy i czerwone
oczy.
-
Przepraszam, że przeszkadzam Panie ... - odezwał się przybysz.
-
Nie szkodzi Fu Penzi, coś się stało? - odpowiedział spokojnie
ambasador.
-
Tak Panie, król Elinar, uważa, że Neczański generał oczernia
jednego z jego kapitanów i napisał oficjalną skargę na niego.
Królowa Sansha jest wściekła i w tej chwili władcy są w środku
ogromnej awantury. - odpowiedział nerwowo generał.
-
Eh, tego jeszcze brakowało - westchnął Ankara, a następnie dodał:
- Wiesz gdzie są?
-
Owszem Panie ...
-
W takim układzie prowadź ... - rozkazał Ambasador zakładając na
twarz swoją maskę.
************
Minęło
sporo czasu i ciemna noc spowiła miasto pełne krwiożerczych istot.
Neczanie i bromiańczycy ukryci w jednym z niewybudowanych jeszcze
budynków oddają się błogiemu i w pełni zasłużonemu
odpoczynkowi. Przyjemne, ciepłe i iskrzące ognisko, oświetla pokój
w którym wojownicy rozbili sobie tymczasowy obóz. W ten przyjemny
czas pełen wytchnienia Kurai siedzi sobie w sąsiednim pokoju na
niewykończonym balkonie, oświetlony jedynie przez jednego jasnego,
a jednocześnie delikatnego, świetlika Diuny. Nagle do półmrocznego
pokoju weszła zaspana Rina. która przecierając swoje wspaniałe
błyszczące oczy, podeszła do ukochanego, aby po chwili mocno się
do niego przytulić. Kochankowie przez dłuższą chwilę pozostawali
w kojącym milczeniu.
-
Kurai ....bardzo się ciesze, że wróciłeś... - stwierdziła
nieśmiało uradowana Rina, a następnie dodała: - Jak sądzisz ...
wy ....
W
tym momencie elektryczny neczanin energicznie odwrócił się,
położył prawą dłoń na karku dziewczyny, przyciągnął ją do
siebie i namiętnie pocałował prosto w zaskoczone usta, przerywając
jej tym samym wypowiedz.
-
Kurai jesteś? Ej Kurai słuchasz mnie w ogóle? - odezwał się
znajomy głos.
Na
te słowa elektryczny neczanin przerwał swój, spontaniczny i
przyjemny pocałunek, a następnie chłodno powiedział:
-
Tak jestem.
- Tylko mi nie mów, że rozmawiając, ze mną jednocześnie pełnisz warte?
- Tylko mi nie mów, że rozmawiając, ze mną jednocześnie pełnisz warte?
-
Nie.... teraz Hachi ma warte... - odparł chłodno elektryczny
neczanin.
W tej chwili wodna neczanka zrozumiała, że Kurai rozmawia z neczańskim generałem, którego nie słyszała przez brak słuchawek. Rina mocno się zaczerwieniła i speszona wstała, z nieodpartą chęcią ucieczki z pomieszczenia. Jednak neczanin nie przerywając rozmowy złapał ukochaną za rękę i bardzo mocno do siebie przeciągnął.
W tej chwili wodna neczanka zrozumiała, że Kurai rozmawia z neczańskim generałem, którego nie słyszała przez brak słuchawek. Rina mocno się zaczerwieniła i speszona wstała, z nieodpartą chęcią ucieczki z pomieszczenia. Jednak neczanin nie przerywając rozmowy złapał ukochaną za rękę i bardzo mocno do siebie przeciągnął.
-
Co Ty tam wyprawiasz, że takie dziwne trzeszczenia są? - dopytuje
się zaintrygowany generał.
- Nic co byłoby warte uwagi .... - odparł Kurai, sadzając neczankę na swoich kolanach i chowając ją w swych ramionach.
- Nic co byłoby warte uwagi .... - odparł Kurai, sadzając neczankę na swoich kolanach i chowając ją w swych ramionach.
-
Rozumiem ... chyba ... dobra mniejsza ... wracając do
tematu, Dae Cheetah robi co w swojej mocy, ale rytuał który
odprawia jest niezmiernie pracochłonny więc musicie tam przetrwać
jeszcze przez jakiś czas i mam nadzieje, że nikt z Was już nie
zginie ...
-
Postaram się aby tak było ...
-
Wiem, aha pamiętaj pilnować Skautiego, ten nieobliczalny psychol
może go zabić …i nie pozwól Kiazu za bardzo sponiewierać
kapitanem, już mam wystarczająco problemów i bez jej narwania i
dzikości ... zresztą ona jest jak
młody wulkan więc
jak się rozkręci to dopiero będzie jazda ... -
stwierdził Rudy, a po chwili ciszy dodał: - Zakładam,
że milczenie jest zgodą ...
-
Tak .... hmmm... czyżby Uamuzi się komuś poskarżył? - odparł
Kurai, tuląc w ramionach usypiającą ukochaną.
-
Eh ... to nic wielkiego i nie ma co się tym
przejmować ... ale dobra powiem Ci co jest grane .... Uamuzi
zadzwonił do swojego przełożonego i poskarżył się, że siłą
przejąłeś władzę, a on biedny ustąpił dla "dobra"
oddziału ... Jednak za Twoją sprawą zginęło 4 bromiańskich
wojowników i on bez poparcia zahipnotyzowanego oddziału nie może
nic wskórać ... Bardzo śmieszne nie? ... w każdym bądź razie
wieści te dotarły do Króla Elinara, który z pretensjami wyskoczył
do Królowej Sanshy i bez badania sprawy napisał ma mnie oficjalną
skargę... - stwierdził generał, a następnie dodał: -
Problem rodzi się w momencie jak wyjdzie, że neczanin o
elenktycznych mocach, był tym "który sieje terror" ...
jak coś spokojnie wybrnę z tego bez najmniejszych problemów, mam
już nawet plan .... jednak na szczęście z tego co mi wiadomo
Uamuzi mało konkretnie opisał swojego oprawcę, zupełnie jakby
miał jeszcze jakiś plan wobec Ciebie ... czyżby nadal chciał abyś
został jego ordynansem?
-
Tiaaa ...
-
Nie mogę z tym facetem ... normalnie jakbym miał go na co dzień do
dostałbym wylewu jakiegoś ... no ale kto jak to ale z kapitanem
sobie spokojnie poradzisz ... a właśnie pamiętaj, że on potrafi
doskonale grać i kłamać jak z nut ... oraz nie zawaha się przed
niczym aby samemu wyjść całym z sytuacji... dodatkowo dobrze Ci
radze, aby nie wiedział, że coś Cie łączy z Riną, wiesz to
dobry motyw aby przejąc nad Tobą kontrolę ...ja wiem to by był
błąd no ale kolega kapitan Cię nie zna i życzyłbym sobie aby Cię
nie poznał od tej strony ...
-
Nie dam się tak łatwo podejść ... spokojnie nie dam mu tej
satysfakcji ...
-
Twój chłód mnie czasem przeraża ... czasem
się nawet zastanawiam czy nie jesteś zbyt bardzo lodowy dla Riny
...czy Ty w ogóle masz dla niej jakieś ciepło?... ja wiem, że w
tej sytuacji i ogólnie w wojsku Twoja lodowatość to zaleta ... i
może ona może już przywykła, ale wiedz, że każdy potrzebuje
ciepła, a z tego co zauważyłem to ona jest bardzo uczuciowa ...
-
Jeśli masz zamiar rozmawiać o moich prywatnych sprawach to tu nasza
rozmowa się zakończy ...bo moje życie nie powinno Cię interesować
... - odparł stanowczo Kurai pisząc SMS i mając w ramionach śpiącą
i wtuloną w niego Rinę.
- I znowu powiało chłodem, dobrze, że nie masz lodowych mocy bo właśnie byś mnie zamroził i to drogą radiową ... dobra spoko już już się nie wtrącam ... w końcu nie musisz się zmieniać bo ja mam takie życzenie ... ale uważaj na bromiańskiego kapitana.
- I znowu powiało chłodem, dobrze, że nie masz lodowych mocy bo właśnie byś mnie zamroził i to drogą radiową ... dobra spoko już już się nie wtrącam ... w końcu nie musisz się zmieniać bo ja mam takie życzenie ... ale uważaj na bromiańskiego kapitana.
-
Tyle mogę zrobić ... bo zmieniać się nie mam zamiaru
- Chociaż tyle dobrze i w sumie dobre podejście ... jesteś pewien, że nikt nas nie podsłuchuje, jest dopiero dochodzi 21?
- Chociaż tyle dobrze i w sumie dobre podejście ... jesteś pewien, że nikt nas nie podsłuchuje, jest dopiero dochodzi 21?
-
Jestem, pomijając fakt, że całą dostępną łączność mam przy
sobie to wszyscy byli tak zmęczeni, że śpią.
************
Stosunkowo
nie duże prostokątne pomieszczenie, o dwóch jasnoszarych ścianach,
jednej białej i jednej brązowej. W tym pokoju wszelkie półki ,
drzwi oraz biurko są czarne natomiast krzesło i kanapa są beżowe.
Komnata ta mimo swej wielkości wydaje się być przestronna. Jednak
wygląd tego pomieszczenia nie ma najmniejszego znaczenia, ponieważ
panuje w niej bardzo napięta atmosfera. Jest w nim obrażona
neczańska królowa ubrana w żółtą suknie, bez ramiączek,
ambasador Ankara oraz dojrzały mężczyzna o puszystych, brązowych
włosach sięgających mu do linii szczęki. Ma on bystre, poważne
pistacjowe oczy. Ubrany jest on w kremowe szaty doskonale skrywające
jego zadbane ciało. Dodatkowo jego prawą dłoń zdobi stylowy i
masywny, złota pierścień z wygrawerowanym herbem (skrzydlaty dysk
z rogami połączony z rombem o wklęsłych krawędziach, wszystko
zgrabnie wkomponowane w niewielki sygnet)
-
Droga Królowo, zechciej zacząć. - stwierdził nagle Ankara.
-
Zacząć!? Ja chce już skończyć! Ten niezrównoważony psychol, ma
jakieś roszczenia do mojego generała! - prawie wykrzyczała
oburzona królowa.
-
Ja!? To Ty bronisz człowieka który nie powinien dowodzić wojskiem!
- odparł równie podminowany Król Elinar.
- Moi drodzy uspokójcie się, chciałbym wysłuchać relacji obydwu stron. - wtrącił spokojnie Ambasador, a następnie gdy pozostali władcy ucichli kontynuował: - Królowo Sansha, zacznij proszę, lecz tym razem bez nerwów, wyzwisk i oczerniania.
- Moi drodzy uspokójcie się, chciałbym wysłuchać relacji obydwu stron. - wtrącił spokojnie Ambasador, a następnie gdy pozostali władcy ucichli kontynuował: - Królowo Sansha, zacznij proszę, lecz tym razem bez nerwów, wyzwisk i oczerniania.
-Heh
... - westchnęła obrażona władczyni, a następnie wzięła
głęboki oddech i powiedziała: - Mój neczański generał jest
głównodowodzącym, misji badawczej, podczas której mieszany
bromiańsko- neczański oddział znajduje się na terenach Pisaca...
-
Rozumiem, kontynuuj proszę. - odparł Ankara.
-
Potem jej bez szczelny generał pozwolił aby zwykły szeregowiec,
przejął władze i dopuścił do śmierci czterech moich żołnierzy,
bo zamiast wspomóc mojego kapitana olał sobie sprawę! - wtrącił
Elinar.
-
Mój bez szczelny generał!? To Twój nieporadny kapitan do tego
dopuścił! - odgryzła się Sansha.
-
Nie pozwalaj sobie Ty bycie zbędny! - odpowiedział nerwowo Król.
-
Ty bidecie! Kij Ci w oko!
-
Hak Ci w smak wyciśnięta cytryno! Pilnuj swoich głupkowatych
żołnierzy!
-
Ferula jest inteligentniejsza od Ciebie!
************
W
tym samym czasie Hachi wszedł do chłodnego pokoju, zaadaptowanego
na obóz, trzymając swoją wodną siostrę na rękach. Ziemny
neczanin przeszedł koło ogniska i położył Rinę na
"prowizorycznym" łóżku, które składa się z składa
się z trzech śpiworów. Jeden śpiwór robi za podłoże, drugi
złożony śpiwór robi za poduszki, a trzeci śpiwór robi za
kołdrę. W jednym takim łóżku, śpią obecnie Kiazu Diuna i Rina,
a w drugim śpią Otachi i Skauti. W krotce Hachi zdjął swój
mundur i przebrał się w zwykły zielony T-shirt i położył się
koło bromiańskiego zwiadowcy i prawie od razu zasnął. Tymczasem w
pokoju obok Kurai, skończył już rozmawiać z generałem i nie
wracając do obozowiska przejął nocną wartę.
************
-
Dosyć tego! - wtrącił stanowczo Ankara, przerywając tym samym
awanturę zdenerwowanych władców, a następnie dodał: - Zebraliśmy
się tutaj, aby przy mojej pomocy, jako mediatora osiągnąć,
wspólnie akceptowanego rozwiązania.
-
Ale ambasadorze, ta wredna współczesna ruina w życiu nie przyzna
mi racji. - odparł Elinar.
-
Drogi Królu, nie chodzi o to aby było tak jak Ty chcesz. Chodzi o
to aby znaleźć kompromis, albo wyjście z sytuacji, które które
Was pogodzi. - odpowiedział spokojnie Ankara, a następnie dodał: -
Jednak podstawowym warunkiem podjęcia rokowań jest Wasza skłonność
do ustępstw i rozmowa bez wyzwisk.
-
Ale ... - próbowała zaprotestować Królowa.
-
Obuje musicie się słuchać, a nie wzajemnie oskarżać. Kiedy
spokojnie wysłuchacie swoich argumentów, będzie Wam znacznie
łatwiej i trafniej ocenić zaistniałą sytuację. - wtrącił
stanowczo i spokojnie Ambasador, a po chwili dodał: - Jestem pewien,
że razem znajdziemy dobre rozwiązanie Waszego sporu. W końcu nie
potrzebne nam są kłótnie, które niszczą nas od środka i
osłabiają nas.
-
Masz racje Ambasadorze. - stwierdził Elinar.
-
Niech będzie zgadzam się pod warunkiem, że ten muł epoki nie
będzie obrażał ani mnie ani mojego generała. - dodała stanowczo
Sansha.
-
Ty śnięty halibucie zacznij od siebie. - odpowiedział Król.
-
Moi drodzy, znowu zaczynacie zbaczać na tory zbędnych kłótni,
które przyćmiewają cel naszego spotkania. - wtrącił spokojnie
Ankara.
-
Eh ... dobrze ... Ambasadorze to co proponujesz? - spytał
dociekliwie lekko niezadowolony król.
-
Na wstępie proponuje spokojną rozmowę i uporządkowanie faktów. -
odpowiedział spokojnie Ankara, po czym korzystając z "przyzwolenia"
pozostałych władców kontynuował: - Zacznijmy, może od faktu
kiedy władza została przejęta?
-
Dzisiaj późnym popołudniem graniczącym z wczesnym wieczorem,
sądzę, że tak między 18:00 a 19:00, władza mojego kapitana
została brutalnie obalona. - odpowiedział pokornie Król.
-
Dobrze, Królowo kiedy otrzymałaś raport o śmierciach i jakie
godziny tam widnieją.
- Według zeznań oddziałów pierwsza śmierć była jeszcze wczoraj późno w nocy, kolejna jakoś w godzinach porannych, a ostatnie dwie nastąpiły po sobie jeszcze prze 17:00 - odpowiedziała Sansha przeglądając raporty.
- Według zeznań oddziałów pierwsza śmierć była jeszcze wczoraj późno w nocy, kolejna jakoś w godzinach porannych, a ostatnie dwie nastąpiły po sobie jeszcze prze 17:00 - odpowiedziała Sansha przeglądając raporty.
-
Czyli śmierci bromiańskich wojowników, były jeszcze przed
przejęciem władzy. - odpowiedział Ankara.
-
Ambasadorze to wierutne kłamstwa! - oburzył się Elinar, a
następnie dodał: - Mój kapitan twierdzi, że do wszystkich
brutalnych morderstw doszło po przejęciu władzy.
-
Morderstw powiadasz? Moi ludzie, mówili, ze to atak Pisaca, a nie
morderstwa! - wtrąciła Królowa.
-
Jasne! Kapitan Uamuzi twierdzi, że wszyscy zostali zastrzeleni z
Amorti Silaha! - odpowiedział Elinar.
-
Ja nic nie mam w raportach o Amorti Silaha ... - odparła lekko
zdezorientowana królowa.
-
Moi drodzy władcy tego co mi wiadomo, to Amorti Silaha, jeszcze nie
zostały rozdane armiom i jedyny dostęp to tej broni mają tylko
oficerowie, a zwykli żołnierze nawet nie wiedząc, że zostaną one
rozdane, gdyż jesteśmy nadal w procesie ich produkcji. - dodał
Ankara.
-
Rzeczywiście, masz racje Ambasadorze, sam dopilnowałem aby u mnie
wiedzieli tylko moi oficerowie. - stwierdził Elinar, a następnie
dodał: - Jednak Sansha na pewno tego nie dopilnowała!
-
JA!? Ambasadorze dam sobie głowę uciąć ze w mojej armii o Amorti
Silaha wiedział tylko generał Rudy Biryu i nikt inny! To Elinar
nie dopilnował! - broniła się Sansha.
-
Władcy przestańcie się na wzajem oskarżać. Jestem za tym abyśmy,
teraz udali się na remanent Amorti Silaha w waszych armiach.
-
Ja nie mam nic do ukrycia a skoro to ma być dowodem niewinności
mojego kapitana to się zgadzam! - stwierdził Elinar.
-
W porządku, to dobre rozwiązanie. - dodała Królowa.
************
Bromiański
zwiadowca leży między Otachim leżącym na lewym boku, oraz Hachim
śpiącym na brzuchu, i nie może spać. Nie dawno, obudziły go
jakieś szmery i na chwile obecną nie jest wstanie usnąć, gdyż
targają nim obawy o jego własne życie. Nagle Otachi, przewracając
się położy swoją lewą rękę na gardle Skautiego, który od razu
ją zdjął i przesunął. Ten ruch spowodował, że Hachi który
nagle miał więcej miejsca "objął" bromiańczyka w
torsie, a Otachi zaczął się przekręcać na prawy bok. Delikatnie
zarumieniony zwiadowca, z każą sekundą czuł się coraz bardziej
zakłopotany. Po paru szybkich chwilach, czerwony jak burak Skauti,
znalazł się w objęciach braci, którzy przez sen zmieniali jedynie
pozycje spania, i to co robili było w pełni nieświadomie.
Wystraszony i mocno zarumieniony bromiański zwiadowca, znalazł się
w objęciach z których nie było, na tę chwilę ucieczki, gdyż
kiedy się wiercił to uścisk neczan zacieśniał się. Jednak nie
chcąc nikogo budzić, niebawem, mimo swojego zakłopotania i baku
komfortu, przestał się ruszać z nadzieją, że wkrótce bracia
zmienią pozycję i że nikt ich nie zobaczy, albo, że ta noc na
budowie wreszcie się skończy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz