piątek, 13 marca 2015

Epizod 162



"Ciekawe, błahe pozory ... oraz płonić ... "

Godziny nie ubłaganie mijają i późną nocą a raczej, bardzo wczesnym rankiem trójka władców, oraz zaufani pracownicy Ambasadora Ankary kończą już liczenie broni palnej w magazynie należącym do Bromano. Neczańska Królowa siedzi wygodnie złotym tronie i sporadycznie ziewa, obok niej, na identycznym tronie, dostojnie zasiada Król Elinar, który mimo zmęczenia stara się trzymać fason i klasę. Natomiast Ankara siedzi przy ciemnobrązowym biurku i cierpliwie czeka aż jego pracownicy zakończą powierzone im zadanie.
- Panie - stwierdził nagle jeden ze sług podchodząc. - Melduję posłusznie, że liczyliśmy kilka razy i jesteśmy pewni, że w Bromiańskim magazynie brakuje jednego Amorti Silaha P9M.
- Rozumiem... - odpowiedział spokojnie Ankara odbierając raport.
- P9M? Co to za ustrojstwo? - spytała zaspana królowa.
- Pani, jest to broń krótka, dokładniej mówiąc pistolet kaliber dziewięć milimetrów. - odpowiedział pokornie sługa.
- Ha! Mówiłam, że moje wojsko jest w porządku. - odparła Królowa.
- Nie możliwe, że czegoś brakuje! Żądam ponownego przeliczenia! - wtrącił stanowczo Elinar.
- Drogi królu, to zbyteczne, moli ludzi kilka razy liczyli i za każdym razem brakuje im tej jednej sztuki. - odpowiedział spokojnie Ankara.
- Wrr.. dobrze jestem wstanie zaakceptować i przyjąć, że to z mojego magazynu zniknęła jedna broń, jednak to to wcale nie oznacza to, że mój zacny kapitan pozabijał moich ludzi! - odparł nerwowo Elinar, a następnie dodał: - To na pewno ten neczanin który przejął władzę!
- Wypraszam sobie to Tobie śluzie zginęła broń a nie mi! - odparła nerwowo Sansha
- Ty wredna gliceryno, jak śmiesz! - odpowiedział mocno poirytowany król.
- Dosyć tego! - wtrącił stanowczo Ambasador, a następnie dodał: - Moi drodzy, aby neczanie mogli ukraść bromiańskiemu wojskowemu Amorti Silaha, musieli by o nim wiedzieć, a umówmy się, że jak się coś ukradło to się tym nie chwali. Dodatkowo jestem przekonany, że gdyby rozeszły się głosy, że ktokolwiek ma Amorti Silaha to Bromiański Kapitan doniósł by o tym wykroczeniu, chyba, że wyniósł go sam. Wtedy milczał by ukrywając ten fakt dla siebie.
- Niby Dacja Ambasadorze, ale mógł o nim nie wiedzieć jednak pozostaje jeszcze zwiadowca, który jest drugim Bromiańczykiem który przeżył, więc może to on ukradł broń i trzyma to w tajemnicy? - odparł oskarżając Elinar.
- Możesz mieć racje Mój drogi, jednak jest coś co wyklucza, tą wersję zdarzeń. - odpowiedział spokojnie Ankara, a następnie szybko dodał: - Jak dobrze wiecie nie da się w ciszy użyć Amorti Silaha, gdyż przy każdym wystrzale wydają parno nieznośny i przenikliwy dźwięk, który myślę, że w tych podziemiach byłby one doskonale słyszalne. A co za tym idzie, przeszkolony kapitan, powinien bez trudu rozpoznać ich dźwięk i zgłosić ten fakt swojemu przełożonemu.
- I widzisz garbaty koniu, to jednak nie mój generał zawinił. - naśmiewała się Sansha.
- Milcz pusta purchawko! Twój nie okrzesany generał pozwolił na przejęcie władzy w oddziale a to jest niedopuszczalne! - odpowiedział nerwowo Elinar, który poczuł się dotkliwie obrażony.
- Ty gniocie, jak śmiesz!
- Dosyć tego! - wtrącił Ankara, a następnie powiedział: - Podczas inwentaryzacji broni, dokładnie przejrzałem raporty dochodzące do Waszych królewskich mości jak i do mnie. We wszystkich nich przewijają się niekompetentne decyzje kapitana.
- Jak dla mnie były jak najbardziej na miejscu - wymamrotała pod nosem neczańska Królowa.
- Ale Ambasadorze, te raporty pisał tylko neczański generał. - wtrącił pewnie Elinar.
- Mylisz się drogi Królu, osoby przy nasłuchy radiostacji zmieniały się, a po każdym oddaniu radiostacji w inne ręce, raport z dyżuru wysyłany był kurierem prosto do pałacu. - odpowiedział spokojnie Ankara, po czym dodał: - Jednak pomijając już ten fakt, to wszystkie raporty są neutralne i nie wytykają błędów bromiańskiego kapitana. Za to każdy z nich dokładnie opisuje każdą decyzję Kapitana i reakcję oddziału podczas nasłuchu. Dopiero osoba czytająca raport może ocenić czy podjęta decyzja była dobra czy nie.
- Wrr ... Może i tak, lecz to generał pozwolił na brutalne i fizyczne przejęcie władzy... a nie mój pokrzywdzony kapitan!- odpowiedział nerwowo Elinar.
- Mylisz się Elinar'rze. Widzisz w jednym z ostatnich raportów czytamy:"Zginął kolejny bromiański żołnierz (...) Zakrwawione zwłoki żołnierza, sugeruje śmierć z innej przyczyny niż spotkanie z Pisaca. To już kolejna śmierć pod rządami bromiańskiego kapitana Uamuzi, zatem aby uniknąć wewnętrznego rozdarcia w oddziale i pogłębiania się poczucia winy po poległych towarzyszach, oraz w trosce o zdrowie psychiczne bromiańskiego kapitana ja neczański generał Rudy Biryu na mocy nadanej mi przez Ambasadora Ankarę na zgromadzeniu generałów. Niniejszym odbieram władzę bromiańskiemu kapitanowi i przekazuje ją jednemu z moich bezimiennych żołnierzy, należących do oddziału ChiZ02 i ręczę, że podoła powierzonemu zadaniu." - odpowiedział spokojnie Ankara czytając na głos fragmenty raportu.
- Hmmm ... Czyli wychodzi na to, że to nie było brutalne przejęcie władzy tylko odgórne - odparł zamyślony Elinar.
- HA! To znaczy, że to Twój durny kapitan nie nie umie się pogodzić z utratą władzy! - wtrąciła Sansha, wyśmiewając się.
-MILCZ WREDNA PODWIĄZKO! - odparł stanowczo król, a następnie dodał: - Nie mam ochoty, słuchać tego twojego tonu.

************
Podczas warty kapitana Amis'a przy radiostacji, neczański generał smacznie, ale czujnie śpi w swoim namiocie, na łóżku polowym. Jego głowa leży na złożonym w kostce kocu, a jego potargane, średnio długie, rude włosy, delikatnie skrywają telefon komórkowy. Śpi on w niebieskim T-shircie, bardzo podobnym do niebieskiej koszuli od generalskiego munduru, oraz w czarnych jeansowych wygodnych spodniach, w pozycji pozwalającej wazie potrzeby szybko zerwać się na nogi. Nagle zaczął wibrować telefon neczanina, a po chwili zadzwonił krótkim piskliwym sygnałem. Rudy przeciągnął się, przetarł oczy i mało chętnie zajrzał do swojego telefonu. Zaspanym wzrokiem zobaczył kilka niewyraźnych zdjęć, które obecnym jego stanie wyglądają jak czaro białe zdjęcia z niebieskimi plamami.
- Czemu wysyłasz mi jakieś niebieskie plamy o tej porze? - odpisał zaspany Rudy, a następnie odłożył telefon. Po chwili komórka ponownie za wibrowała i zanim wydała z siebie dźwięk, generał odebrał wiadomość, o następującej treści:
- Przyjrzyj się dokładnie zdjęciom. Najlepiej na dużym ekranie ...
Rudowłosy neczanin odłożył telefon i pryknął oczy. Jednak ciekawość i poczucie, że to może być coś ważnego wygrało. Generał zabrał telefon, podniósł się zarzucił marynarkę od munduru i wyszedł z swojego prywatnej części namiotu.
- Już wstałeś? - spytał dociekliwie Amis siedzący przy radiostacji.
- Jak widać, dobra przynieś mi laptopa ... - odparł Rudy.
- Jak sobie życzysz ... - odparł kapitan, zdejmując słuchawki, a następnie wyszedł z namiotu.
W tym czasie Generał zajął miejsce towarzysza, i czekając na jego powrót bawił się swoim telefonem. Neczański kapitan bardzo szybko wrócił do namiotu.
- Proszę ... - stwierdził Amis wręczając, przełożonemu czarnego laptopa.
- Dzięki. - odparł Rudy wyjmując kartę pamięci ze swojego telefonu.
- Co zamierzasz? - spytał zaciekawiony Amis.
- Obejrzeć zdjęcia... - odpowiedział generał wkładając kartę pamięci do laptopa i odpalając ją.
- Stary chyba żartujesz... wolisz oglądać zdjęcia niż spać?
- Taa.... to Twoja kawa?
- Tak częstuj się ...
Po chwili neczański generał wreszcie odpalił tajemnicze zdjęcia które dostał parę minut temu. Obaj neczańscy oficerowie z niedowierzaniem oglądali fotografie.
- Co to jest? - spytał Amis pokazując coś na monitorze.
- To mój przyjacielu to rozwiązanie moich problemów. - stwierdził radośnie Rudy uśmiechając się pod nosem, a następnie dodał: - Dzwoń do Ambasadora Ankary, musi to natychmiast zobaczyć!

- Tak jest!

************
Do pobudki w bomiańsko-neczańskim pozostało jeszcze kilka godzin. Jedną z ostatnich wart ma Kiazu, która dość mocno się nudzi, więc dla zabicia czasu, słuchając muzyki, tańczy i żongluje ognistymi kulami, o intensywnym czerwono-żółto-pomarańczowym kolorze. Wspaniałe wzorzyste smugi z pewnością, przyciągałyby wzrok i doskonale odwracałyby uwagę, a tak są jedynie radością dla ognistej neczanki. Po dłuższej chwili Kiazu przerwała swoją zabawę, przeszła koło Skautiego, który nadal śpi między braćmi, i podeszła do błogo śpiącej siostry.
- Hej Diuna ...Diuna wstawaj zaraz Twoja warta ... - stwierdziła Kiazu, szturchając psychiczną neczankę.
- Hrhrh ... - odparła Diuna.
- No weź się podnieś ... - naciskała Kiazu.
- Oj daj pospać ...
- No weź przejmij warte te parę minut wcześniej...
- No dobra ... - stwierdziła Diuna podnosząc się, a następnie dodała: - Ale tylko dlatego, że obawiam się że mnie podpalisz czy coś …
- Jasne ...boisz się pobudki numer 8 ...
- To też ... - odpowiedziała Diuna podnosząc się, a następnie przeciągnęła się i dodała: - Czemu budzisz mnie wcześniej?
- Bo potrzebuje na stronę a nie chce zostawiać obozowiska bez warty... - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem i wybiegając z pokoju.
- Heh ... - westchnęła psychiczna neczanka.
W tym momencie Diuna zobaczyła Skautiego śpiącego w obcięciach braci i delikatnie zniesmaczona uśmiechnęła się wrednie pod nosem, wyjęła telefon i zrobiła panom zdjęcie. Niebawem nie rozbudzona jeszcze neczanka rozejrzała się po pokoju i zauważyła, że prócz Kiazu w pomieszczeniu brakuje jeszcze Kurai'a. W ten do obozu wróciła Kiazu, radośnie podskakując.
- Coś taka wesoła? - spytała Diuna.
- Bo lubię i zaraz będę mogła się jeszcze na trochę położyć. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
- Dobra ... dobra ... a gdzie Kurai?
- Śpi w pokoju obok...
- Heh ... włączył mu się izolator czy co?
- A kto go tam wie ...ja nie wnikam ...
- W sumie tak bezpieczniej ... a co z nimi? - spytała Diuna pokazując na braci.
- A co ma być śpią i tyle ... zostaw ich ...przecież nic złego się nie dzieje ... - odpowiedziała beztrosko Kiazu kładąc się.
W tym momencie gwałtownie przebudził się Skautki, zupełnie jakby jakaś nieznana moc wyrwała go na siłę z głębokiego snu. Zwiadowca ciężko dysząc, nerwowym spojrzeniem ogarniał pokój i jednym szybkim gwałtownym i przerażonym ruchem wyślizgnął się z objęcia braci i wstał na równe nogi.
- Co Ty wyprawiasz? - spytała dociekliwie zaintrygowana Diuna.
Bromiański zwiadowca podskoczył do góry, z szaleńczo bijącym sercem i blady jak ściana odwrócił się w kierunku neczanki, a następnie dodał z ulgą:
- Nie strasz mnie tak ... Ku ... Kurai ma wartę?
- Nie jest w pokoju obok.
- Dzięki. - odpowiedział nerwowo Skauti udając się do wyjścia z pokoju.
- Skauti - stwierdziła Diuna podchodząc do bromiańczyka, a następnie z wrednym uśmiechem, delikatnie na ucho mu dodała: - Tylko wiesz to seme .. a prawdziwy seme nie pyta tylko gwałci ...
Zwiadowca, z wielkimi przerażonymi oczami i intensywnymi rumieńcami z trudem przełknął ślinę i po chwili wychodząc wydukał:
- Za ...zaryzykuję...
- Jak chcesz ... - odparła Diuna z uśmiechem, wyśmiewając się w myślach.

************

- No odbierz w końcu ... kurcze co tam się dzieje? ... Ambasador Ankara nie odbiera telefonu ...a mail ma jakieś dziwne problemu ... no kurka wodna te zdjęcia muszą do niego dojść i to jak najszybciej... Jak Król Elinar i Królowa Sansha napadną na siebie to już za ciekawie nie będzie...kurcze co am się u diabła dzieje, że do nikogo nie można się dobić... no do diabła czemu ten durny sprzęt jest dzisiaj przeciwko mnie! ... a jakby tego było mało to kurierzy z meldunkami oczywiście docierają mocno spóźnieni o ile w ogóle docierają ... - rozmyślał poddenerwowany Rudy.

************

Ciemny i mroczny pokój, w którym jedynym źródłem światła jest stłumiony blask świetlika, uwięzionego na podłodze na balonie. Dzięki temu w pomieszczeniu widać delikatne cienie, a sam pokój nie straszy swoją mrocznością. W ten do pokoju wszedł roztrzęsiony Skauti, który od razu w bladym świetle zobaczył ciemną, leżącą na ziemi, śpiąca na boku postać. Zwiadowca wziął głęboki oddech i ostrożnie podszedł do neczanina, a następnie powiedział:
- Ku ... Kurai ...
W tym momencie elektryczny neczanin, przebudził się, usiadł, oparł lewy łokieć o lewe kolano i przecierając oczy chłodno spytał:
- Czego chcesz?
- Przepraszam, ja... ja chciałem... porozm... porozmawiać ... - nerwowo odpowiedział Skauti, kucający obok Kurai'a, a następnie dodał: - Bo ... bo widzisz ... muszę ... muszę Ci .. o czymś powie... powiedzieć ... ja ... ja oba...
W ten Kurai jednym szybkim ruchem, prawą dłonią zasłonił zwiadowcy usta, a następnie nieznacznie ściszonym głosem stanowczo i chłodno powiedział:
- Milcz!
Przerażony Skauti drastycznie się zarumienił, a w tym samym czasie neczanin szybko wstał i skrył się w mrocznym i zachłannym cieniu.
- Tutaj jesteś ... - odezwał się znajomy głos.
- O nie ... - wyszeptał, bliski zawału Skauti.
- Myślałeś, że od tak uciekniesz przede mną?
- Ni... niee panie ... - odparł roztrzęsiony zwiadowca odwracając się.
- I dobrze, w końcu to ja jestem prawem i od mojego kaprysu zależy twoje nic nie warte życie...
- Wi... wwwiee .... wiem panie kapitanie ...
- Hmmm... Tego durnego zbuntowanego ordynansa nie ma w okolicy więc, jak Cię teraz po cichu wykończę to nawet nikt nie będzie o tym wiedział, a twoje nazwisko zniknie ze stron historii ... - stwierdził chłodno Uamuzi, powoli podchodząc do trzęsącego się żołnierza.
- O nie ... już po mnie .... zarz zginę. - pesymistyczne myśli galopowały przez umysł Skautiego, który z każdą sekundą czuł się coraz mniej pewnie.
- Na tę sekundę daruje Ci życie, ale jak nie wykonasz mojego planu to już po Tobie! - Kontynuował stanowczo kapitan, po czym z dużą siłą spoliczkował zwiadowcę i dumnie odszedł.
Niedowierzający Skauti trzymał się za policzek, a jego szaleńczo bijące serce, przyśpieszyło do zawrotnych szybkości, co spowodowało, że zwiadowcy zakręciło się w głowie. Bromiańczyk na nogach z waty dotoczył się do jednej z zimnych, betonowych ścian, która jest oświetlona przez blade światło i oparł się o nią. Skauti ciężko dysząc łapczywie i z niebywałym trudem łapie każdy oddech. Nagle młodzieniec poczuł mocny podmuch wiatru i usłyszał puste stanowcze uderzenie o ścianę. W tym momencie przerażonym i zdezorientowanym oczom zwiadowcy ukazał się Kurai, mierzący go lodowym, kamiennym i przeszywającym spojrzeniem i opierający się na swojej pięści o ścianę. Zaczerwieniony Skauti z trudem przełknął ślinę i bał się spojrzeć w oczy kolegi.
- To ... to ...
- W co Ty pogrywasz? - spytał stanowczo i chłodno neczanin.
- W ... w .... w nic ... - wydukał z ogromnym trudem Skauti.
Po paru chwilach przeszywającej ciszy Kurai zluzował pieść i oparł się o ścianę na swoim przed ramieniu. W ten bromiańczyk zrobił się czerwony jak burak, a jego rozpalone policzki wręcz płonęły.
- Weź się ogarnij i gadaj czego chciałeś. - stwierdził nagle lodowatym głosem Kurai, a następnie odszedł od zwiadowcy, który bardzo przerażony osunął się na ziemię.
- Łap! - powiedział elektryczny neczanin, rzucając koledze butelkę krystalicznej wody, po czym wyszedł na balkon i oparł się o ścianę.
Zdezorientowany bromiańczyk z ogromnym trudem złapał ją, a następnie całą jej zawartość wylał sobie na głowę. Zimna i mokra woda przeszyła ciepłe gorące ciało zwiadowcy i bardzo szybko je schłodziła. Po dłuższej chwili bromiańczyk szybko i mocno potrząsnął głową, prawą ręką przeczesał swoje mokre, wiśniowe włosy, jednocześnie zgarniając je z twarzy, wziął bardzo głęboki oddech, który sprawił, że się trochę uspokoił, a następnie przypalając papierosa, poszedł do elektrycznego neczanina.
- Już, lepiej? - spytał chłodno Kurai.
- Taak .... - odparł nerwowo Skauti zaciągając się i wypuszczając szary dym.
- To po co do mnie przyszedłeś?
- Przyszedłem, aby prosić ... nie ... właściwie błagać o ochronę ...- odpowiedział pokornie zwiadowca.
- Niech zgadnę widziałeś, jak kapitan zabija ludzi i boisz się, że Ciebie też dopadnie?
- Skąd wiedziałeś? - spytał zaskoczony Skauti.
- Intuicja ...
- To jest dobra ... tak właśnie jest ... tylko, że ... jeden z nich zginął bo obronił mnie ... i mam poczucie winy ...
- Posłuchaj to nie Twoja wina, że kapitan ich pozabijał, myślę, że on planował zabić nas wszystkich i to bez wyjątku. - odparł chłodno Kurai, a następnie dodał: - Uzbrojony w te wiedzę możesz doprowadzić do ukarania Uamuzi, który obecnie nie ma Cię jak zabić. Już pomijając fakt, że prócz zabicia niewygodnego świadka nie zyskuje nic tylko jeszcze więcej traci.
- No nie wiem ... teraz mówił na serio ...
- Bo wie, że się go boisz, on bazuje na Twoim strachu i pokorze ... pamiętaj teraz kapitan jest równy z Tobą, a to oznacza, że bez żadnych konsekwencji możesz mu się postawić i uwierz mi, że kiedy tylko to zrobisz to, kapitan zmięknie a jego pewność siebie pryśnie ....
- Może masz racje ...
- Mam ... aha ... i nie bój się nas jest siedmioro a on jest jeden ... nikt z nas, nie pozwoli na to aby Uamuzi zrobił Ci krzywdę...
- Dzięki ...
- Dobra, a teraz powiedz mi w co pogrywasz z Uamuzi i o jakim planie on mówił?
- Nie mam pojęcia ... przysięgam, że nie wiem o czym o mówił ... - odparł zaniepokojony Skauti.
W ten Kurai zmierzył go lodowym i stanowczym spojrzeniem, które doszczętnie przeszyło i tak już wystraszonego(i nadal palącego) zwiadowce.
- Dobra wierze Ci ... - stwierdził nagle Kurai, a następnie chłodno dodał: - Jednak coś przede mną ukrywasz ...
- Eee... noo .... w sumie to tak ... - odparł zmieszany Skauti, delikatnie się rumieniąc, a następnie szybko dodał: - Ale nie chce o tym mówić ... bo zaraz będziesz się ze mnie śmiał i zaraz zaczną się wyzwiska i obelgi skierowane w moją stronę ... a tego nie chce...
- Jesteś osobą biseksualną która sobie nie radzi ze swoimi skłonnościami ... mam rację?
- Yyyyy... słucham?
- Hmm... pociągają Cię zarówno Kobiety jak i Mężczyźni ...
- Tak ... masz racje ... - odparł czerwony jak burak Skauti, a następnie chowając twarz i oczy powiedział: - Nie wiedziałem, że to ma nawet nazwę ... tam gdzie mieszkałem ... to zawsze był powód do kpin, wyzwisk, szykanowania i wyśmiewania ... a skoro już wiesz to ...dawaj zacznij się śmiać już teraz i miejmy to z głowy ...
- Posłuchaj, nie mam zamiaru nikogo wyśmiewać i czy w jakikolwiek sposób szykanować, za coś tak błahego ... - odparł spokojnie i chłodno Kurai, a następnie dodał: - Według mnie to nie jest nic złego, miłość to miłość, a płeć nie ma tu nic do rzeczy.
- Łał ... pierwszy raz spotykam się z taką opinia ... zawsze mi mówiono, że to jest złe chore i niepoprawne ... zawsze byłem wyrzutkiem, kiedy ktokolwiek się o tym dowiadywał ... - powiedział nerwowo zwiadowca a następnie dodał: - Pamiętam kiedyś taką sytuację ... że znajomi z mojej klasy związali takiego jednego kolesia i mnie i publicznie zmusili nas do pocałunku ... wiesz napierali na nas siłą ... i zrobili masę zdjęć .. zdjęć na których nie było widać naszych oprawców tylko nas ... potem te zdjęcia rozeszły się po całej szkole a my mieliśmy przerąbane ... byliśmy nawet zmuszeni zmienić szkołę ...
- hmm... powiem Ci tak ... zmuszanie kogoś do czegoś czego nie chce ... i publiczne "ośmieszenie" nie jest zachowaniem godnym podziwu... słuchaj... zdaje sobie sprawę, że niektórzy się tego nie wstydzą i radzą sobie z swoją wyjątkowością ... w końcu to nie jest wstydliwe miłość to miłość i świata nie powinno to obchodzić kogo kochasz ... jednak świat w koło bywa bardzo okrutny i bardzo lubi takie sytuacje ... - stwierdził chłodno Kurai, a następnie dodal: - Uwież mi, że ja widząc te scenę, przerwał bym ją ...
- Naprawdę? - odparł zaskoczony Skauti.
- Naprawdę ... Pamiętaj nie przejmój się tym o co Tobie mówią inni ... jesteś wyjątkowy i nie daj sobie w mówić czegoś innego ...
- Dziękuję ... mam wrażenie, że mówisz to szczerze i że naprawdę tak myślisz ... nigdy nie spotkałem się z takim lajtowym podejściem do mojego ja ... ale i tak proszę ... nie rozpowiadaj tego ... wolałbym aby reszta oddziału o tym niewiedziała ...
- Dobrze im nic o tym nie powiem ...
- Dziękuję ... to wiele dla mnie znaczy ...
************
Ambasador Ankara, nadal towarzyszy kłócącym się władcom, którzy już pomału dochodzą do porozumienia. Jednak ten stan nie wynika z późnej,a właściwie wczesnej pory i zrezygnowania królowej i króla, ale z bardzo ciężkiej pracy Ankary, który godzinami rozmawiał władcami i spokojnym tonem prowadził ich negocjacje i argumentował każde zarzuty władców, nie oskarżając przy tym żadnej z kłócących się stron.
- Gryzipiórku Twoje puste argumenty do mnie nie przemawiają. - stwierdziła arogancko Sansha.
- Są lepsze niż Twoje bycie zbędny! - ogryzł się Elinar.
- Moi drodzy, te Wasze słowa są zbyteczne....
W tym momencie rozległo się głośne i stanowcze pykanie do drzwi, które skutecznie i gwałtownie przerwało wypowiedź Ambasadora.
- Proszę! - odezwali się po raz pierwszy zgodnie wszyscy władcy.
- Panie przepraszam, że przeszkadzam. - odezwał się znajomy głos.
- Generale Fu Penzi, masz dla mnie jakieś wieści? - spytał dociekliwie Ankara.
- Tak Panie, książę Volaure prosi o audience i to jak najszybciej jak to jest możliwe...- odpowiedział nerwowo generał.
- Wiesz może o co chodzi? - spytał Ankara.
- Nie panie, wiem tylko że to bardzo ważne i nie może czekać. - odpowiedział Fu Penzi.
- Drodzy władcy wypaczycie mi proszę na chwilę?- spytał spokojnie i dystyngowanie Ankara.
- Oczywiście Panie. - stwierdził z automatu Elinar.
- Jak najbardziej Panie.- dodała Królowa.
- Drodzy władcy nie pozabijacie się proszę podczas mojej nie obecności i proszę nie rozchodzie się, wrócę do Was jak najszybciej to będzie możliwe. - stwierdził spokojnie Ankara, a następnie dodał: - Fu Penzi prowadź.
- Tak jest Panie... - odpowiedział pokornie generał.
W tym momencie Ankara wraz z dowódcą wyszli z pomieszczenia,a pozostali władcy zaczęli mierzyć się lodowymi stanowczymi spojrzeniami, a atmosfera miedzy nimi z każdą sekundą coraz bardziej się zagęszczała. Nagle drzwi do komnaty ponowie otworzyły się, a do pomieszczenia weszli Ambasador Ankara oraz książę Volaure trzymający laptopa.
- Panie z całym szacunkiem, po co wprowadzasz tutaj tego młodzika z Zekeren? Taki młokos nie powinien mieszać się w sprawy dorosłych. - stwierdził niepochlebnie Elinar.
- Panie, ten nie okrzesany książę nie powinien tu przebywać. - dodała Sansha.
- Ja jednak myślę, że obecność księcia wyjdzie nam wszystkim na dobre. - odpowiedział Ankara
- Mi też Was miło widzieć i jestem przekonany, że zmienicie swoje zdanie jak coś zobaczycie. - wtrącił spokojnie i na luzie Volaure, ubrany w blado pomarańczowe ubrania utrzymane w jego młodzieżowym i szalonym klimacie.
- Książę twój image władcy jest wręcz nieokrzesany. - stwierdził Elinar.
- Królu, z tego co pamiętam jedynym wymogiem naszego ubioru były kolory, więc ja chodzę w tym czym mi wygodniej. - odparł Volaure ze złośliwym uśmieszkiem otwierając laptopa.
- Drodzy władcy zerknijcie proszę na te zdjęcia. - stwierdził Spokojnie Ankara.
- Niebieskie plamy, też mi fascynujące zdjęcia.. - odparła Królowa jedynie rzucając okiem na monitor.
- Zechciejcie się przyjrzeć bliżej. - powiedział spokojnie Ambasador.
W tym momencie władcy przysunęli się do jasnego ekranu laptopa, a to co zobaczyli przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Zarówno królowa jak i król zrobili ogromne zaskoczone oczy, które z niedowierzaniem patrzyły na widok na monitorze.
- To nie możliwe. - stwierdził zaskoczony i niedowierzający Elinar.
- Możliwe drogi Królu możliwe. - odpowiedział spokojnie Ankara.
- Skąd to masz? - wtrąciła dociekliwie królowa.
- Mam swoje źródła, Królowo - odpowiedział Volaure szczerząc dumnie kły.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz