"Arkana
...
a może tajemnica pewnej daty?"
Obudziłam
się we we własnym łóżku w małym pokoiku z wąskim przejściem.
Leżąc w łóżku doskonale widziałam futrynę w której brakowało
drzwi, dalej był wąski przedpokój i drzwi wejściowe znajdujące
się idealnie na wprost futryny. Nagle zobaczyłam ślady moczu,
które mogły być zwykła wodą prowadzące przez przez przedpokój
do innego pomieszczenia. Nie pamiętam jakimi słowami, lecz siedząc
w łóżku, przykryta kocem poprosiłam kogoś o wytarcie tego. Kiedy
tylko osoba wycierająca znikła zza w niewidzianej prze ze mnie
części korytarza drzwi otworzyły się same. Ciemne, chłodne i
niezachęcające odmęty klatki schodowej sprawiły, że jeszcze
bardziej wtuliłam się w swój kocyk. Nikogo tam nie było ... drzwi
otworzyły się same ... Po chwili ktoś zamknął drzwi.
-
Też to widziałeś? - spytałam przerażona.
-
Tak ... - odpowiedział ktoś, zupełnie jakby zaistniała sytuacja
była normalna.
Jednak
ja, przerażona i niespokojna położyłam się z powrotem na łóżku.
Kiedy tylko zamknęłam oczy widziałam dobrze znana mi sylwetkę,
jednak nie byłam wstanie przypomnieć sobie kto to był. Po chwili
poczułam głęboką i mocną więź, jaka łączy na przykład córkę
i ojca. Mężczyzna przeszedł koło mnie bez słowa... a ja zbladłam
... kiedy spojrzał mi w oczy uświadomiłam sobie, że jego już
niema ... zupełnie jakby już nie żył ... z dezorientowana i
przestraszona patrzyłam na mężczyznę i nie mogłam się ruszyć
... Mrugnęłam oczami i znowu znalazłam się w domu, w swoim łóżku.
Nie podnosząc się zobaczyłam za oknem wśród bezkresnej czarnej
nocy, jakieś dziwne jasne, białe, symetryczne budowle pod
baldachimem i ludzi ubranych w zimowe ubrania, którzy się kręcili
w koło... Przez chwilę obserwowałam ich z uśmiechem, jednak po
chwili dotarło do mnie, że leżąc w swoim łóżku... nie byłam
wstanie dotrzeć ani okna ... ani tym bardziej tego co się
znajdowało za nim. Ponownie się obudziłam.. wystraszone serce biło
jak oszalałe ... szybkie rozpoznanie tak jestem w swoim łóżku ...
słyszę czyjąś rozmowę w przed pokoju o kluczykach ... nic
nadzwyczajnego... z ulgą pomyślałam że jestem w domu ... ponownie
zasnęłam ... Kiedy dosłownie po chwili otworzyłam oczy zdałam
sobie sprawę, że opatulona w kocyk siedzę na swoim łóżku i
widzę futrynę ... wąski przed pokój i drzwi wejściowe ... nagle
spostrzegłam że tam w przedpokoju spostrzegłam tego samego
mężczyznę z którym połączyła mnie więź .... oraz że koło
mnie leży szczupły, bury kot ... który nie był Neko ...
-
Larka? - wypaliłam bez namysłu ... - co Ty tutaj robisz?
W
tym momencie sen się pospiesznie urwał. Otworzyłam oczy i leże w
swoim łóżku ... jednak zaczyna mnie ogarniać wrażenie, że to
wcale nie jest moje łóżko ... że to nadal nie jest mój świat
... czuję lęk i nie pokój ... i nie odparte wrażenie że
wszystko co mnie otacza to ułuda ... Próbuję wstać jednak sen
ponownie się urywa... tym razem budzę się w zupełnie obcym
miejscu ... jedyne co widzę to skąpany w ciemności wielki biały
statek pasażerski... a przed nim stroi on... czuję jak łzy mi się
kręcą w oczach...
-
Bądźcie spakowani, na którąś sobotę czerwca ... - stwierdził
nagle mężczyzna.
Osłupiałam
... z przerażeniem pytałam i oczekiwałam jakiejkolwiek odpowiedzi:
-
Ale jak to? ... Coś nam grozi? ... mamy przyjść do Ciebie?
Jednak
nie otrzymałam już odpowiedzi ... mężczyzna odwrócił się i bez
słowa wsiadł na statek ...
-
TAAATOOOOO! - krzyknęłam zdezorientowana.
Jednak
coś lub ktoś mnie trzymało i nie mogłam za nim pobiec ... Nagle
ktoś dał mi zastrzyk z żółtego świecącego płynu ... i
obudziłam się ... tym razem naprawdę.... - opowiedziała drżącym,
łamiącym się głosem Rina wtulająca się w Kurai'a.
-
Spokojnie to tylko zły sen ... - stwierdziła Kiazu wtulając się
do siostry.
-
Strasznie przerażający, ale pewnie to zwykły sen. Obawiałbym się
gdyby to był sen Diuny. - dodał Hachi.
-
Właśnie, po za tym tak na dobrą sprawę to nie pamiętamy swoich
rodziców ... w sumie nic nie pamiętamy przed naszym obudzeniem się
na ziemi. - dodała Diuna.
-
Racja, ale zastanawiają mnie jedyne słowa tej postaci ... zupełnie
jak ktoś by chciał nam coś przekazać ... - dopowiedział Otachi.
-
E tam ... jesteśmy w takim a nie innym miejscu... ukrywamy się na
terenie wampirów ... to miejsce aż sprzyja aby śnić koszmary -
stwierdziła Diuna wzruszając ramionami.
-
A to całe imię? ... Larka? Nie znam żadnej Larki ... - zauważył
Hachi.
-
Hmmm... któregoś dnia w klinice zajmowałam się wysmukłą burą
kotka o lekko pogardliwym spojrzeniu ... miała na imię właśnie
Larka ... może stąd wzięłam to imię we śnie ... - stwierdziła
blada i trzęsąca się Rina.
-
Może, to całkiem prawdopodobne ... w końcu sny kreuje nasza
podświadomość ... a ona ma dostęp do takich rzeczy ... - odparła
Diuna.
-
Przepraszam , ale uważam, że czas się zbierać ... myślę, że
nadużywanie gościnności nie jest dobrym pomysłem. - wtrącił
Skauti.
-
Masz racje ziom. - stwierdził Otachi.
W
tym momencie nasi bohaterowie udali się do ciemnego tunelu ukrytego
za szafą.
-
Ej gdzie mnie prowadzicie!? - zaprotestował Uamuzi.
-
Na ścięcie ... - odparła Diuna
-
Uamuzi, właź tam i nie marudzić ... - dodała twardo Kiazu,
jednocześnie pchając kapitana.
-
Idziecie? - spytał się Hachi.
-
Za chwilę ... - odpowiedział chłodno Kurai trzymający Rinę w
swoich ramionach.
-
Spoko Ziom, jakby co jesteśmy w pobliżu... - stwierdził Hachi
znikając w cieniu tunelu.
W
ten elektryczny neczanin mocno przytulił swoją ukochaną i
wyszeptał jej do ucha:
- Rina ... posłuchaj ... nie ważne czy ten sen coś oznacza czy nie ... czy to przesłanie czy zwykły koszmar ... nie zadręczaj się tym snem ... masz nas ... a my nie pozwolimy aby przydarzyło się coś złego ... a prawda o większości snach jest taka, że jeśli będziesz przypisywać mu znaczenie to w końcu w niego uwierzysz... posłuchaj sny w dużej mierze nic nie odznaczają i nie przewidują przyszłości ani nic w tym stylu...
- Rina ... posłuchaj ... nie ważne czy ten sen coś oznacza czy nie ... czy to przesłanie czy zwykły koszmar ... nie zadręczaj się tym snem ... masz nas ... a my nie pozwolimy aby przydarzyło się coś złego ... a prawda o większości snach jest taka, że jeśli będziesz przypisywać mu znaczenie to w końcu w niego uwierzysz... posłuchaj sny w dużej mierze nic nie odznaczają i nie przewidują przyszłości ani nic w tym stylu...
-
A co jeśli on coś oznacza?
-
Jeśli wmówisz sobie, że to coś znaczy to właśnie tak będzie...
posłuchaj ... niech się dzieje co chce... ja i tak Cię nie
opuszczę, a sen? W ostateczności może być jakaś mieszanką
Twoich wspomnień z młodzieńczych lat, które o dziwo zachowały
się ... jednak to mało prawdopodobne i nie ma co się nim zadręczać
bo nic dobrego z tego nie wyniknie ...
-
Zapewne masz racje ...- odpowiedziała spokojniejszym głosem Rina.
-
Rina, jeśli chcesz to po wojnie możemy zając się poszukiwaniem
Waszej przeszłości...
-
Naprawdę? - spytała neczanka z nadzieją.
-
Tak, lecz dopiero po wojnie, bo teraz mamy inne zadanie ... aha i do
tego czasu proszę nie zadręczaj się tym snem... dobrze?
-
Dobrze ... - odparła Rina z uśmiechem.
-
A teraz chodźmy ... zaraz może się tu zrobić gorąco ... -
odpowiedział chłodno Kurai, słysząc pukanie do drzwi i zaspane
kroki.
Następnie
oboje, trzymając się za ręce weszli do mrocznego tunelu, po czym
zastawili wejście masywną szafą i udali się za resztą oddziału.
************
-
Okropne, i to ma być przywódca? Kto to widział aby obejmować
swojego podwładnego! - irytował się Uamuzi.
-
Rany co za poranek ... eh ... To skuteczne
podejście ... - stwierdziła Diuna.
-
A co coś Ci się nie podoba? - dodała stanowczo Kiazu.
-
W wojsku nie ma miejsca na słabości i przyjaźnie! - odparł
niezadowolony Uamuzi.
-
Kapitanie, a pamiętasz przysięgę, jaką składa każdy żołnierz?
- wtrącił generał.
-
Oczywiście, przysięga się bronić dobra swojej ojczyzny. - odparł
Dumnie kapitan.
-
Nie tylko... - odparł Generał.
-
Hmm..."Ja,
żołnierz Zjednoczonego wojska rady siedmiu, przysięgam
służyć wiernie zjednoczonym planetom, bronić ich
niepodległości i granic. Stać na straży prawa, strzec honoru
żołnierza neczańskiego, sztandaru wojskowego bronić. Za sprawę
mojej Ojczyzny w potrzebie, krwi własnej ani życia nie szczędzić.
Bratniego żołnierza w potrzebie nie opuszczać. Tak mi dopomóż
Panie." - wtrącił mimochodem Otachi.
- Brawo,
dodatkowo oficerowie tak w skrócie przysięgają dbać o dobro
swoich podopiecznych i dbać o ich morale. - dodał Rudy.
- No, pamiętam
w końcu sam też to przysięgałem, ale co to ma do rzeczy? -
wtrącił kapitan.
- To,
że do każdego żołnierza trzeba mieć inne podejście. Jedni
potrzebują krzyku i stanowczości aby się otrząsnąć a inni
odrobinę ciepła i wsparcia. - stwierdził Rudy, a
następnie dodał: - Dobre relacje z dowódcą to
podstawa dobrego oddziału...
- Szanowny
generale ... To są jakieś niepotrzebne bzdety, krzyk zastraszanie i
zero przyjaźni to podstawa dobrego oddziału! - odparł twardo
kapitan, a następnie dodał: - Coś takiego jak przyjaźń, to tylko
niepotrzebna strata czasu która zaciera relacje i prowadzi to
ślepego upadku oddziału.
- Heh
... Nie jestem dzisiaj w nastroju do kłótni, myśl sobie co chcesz
... ale któregoś dnia wydarzy coś co Tobą wstrząśnie ... -
odparł generał.
************
Leżący
na plecach Sian, pogrążony w odmęcie swojego umysłu odpoczywa w
swoim pokoju i pustym wzrokiem patrzy w sufit.
-O
rany ale Kiazu zajebiście całuje ... normalnie samym pocałunkiem
uwiodła by nawet bogów ... mrrrr.... heh ... takie przyjemne myśli
ciągle ustępują miejsca ... wyrzutom sumienia? ... Czemu ja wtedy
nie byłem wstanie powiedzieć Matce, że oni są u nas? ...
zadzwoniłem i co? ... usłyszałem rozmowę zakochanych ... nie wiem
dlaczego wybrała takiego hipokrytę ... pewnie ją zastraszył
mniejsza ... ale potem te jej słowa ... zaraz po tym jak odezwała
się matka ... kurna nie wiem dlaczego ale chyba to one sprawiły, że
ich nie wydałem ... do diabła ... powinienem trzymać się rodziny
a nie tych durni ... ale ... no kurna ...
Nagle
Wampir wyjął z kieszeni komórkę oraz karteczkę złożoną na
pół, w bił zapisany na niej numer do pamięci telefonu, a
następnie po bardzo długiej chwili zastanowienia szybko napisał,
po czym wysłał esemesa o następującej treści:
"ZA
ŻADNE SKARBY NIE IDŹCIE W KIERUNKU NAGRANIA! ZABIERZCIE SUROWICE I
SPADAJCIE STAMTĄD JAK NAJSZYBCIEJ! WOŁANIE O POMOC TO LIPA!
UCIEKAJCIE!"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz