poniedziałek, 30 grudnia 2024

EPIZOD 268

 

Reprymenda


Nad jeziorem, zaczyna się wypogadzać, już nie pada, a na niebie zaczyna się pojawiać słońce, które jeszcze czasami skrywa się wśród chmur. Wszędzie jest mokro i ślisko. Delikatny chłodny wiatr, doskonale orzeźwia. Koło jeszcze palącego się ognista stoi Issah, a na nad wodą obok skarpy stoi Taakat. W tym momencie z namiotu wyszedł Kurai i pierwsze co usłyszał:
- Kap...Kurai chciałbym pogadać – zawołał Taakat, kierując się w kierunku wejścia na skarpę, po czym szybko dodał: - Jak można to na osobności.
Na te słowa elektryczny neczanin schował dłonie do kieszeni i bez słowa zszedł na dół skarpy.
- No słucham. - powiedział w końcu chłodno Kurai.
- Dobra zacznijmy od tego, że mam nazwijmy to ogromną słabość do kobiet ubranych męskie koszule, straszliwie kręci mnie to, a każda w nich wygląda obłędnie. - powiedział Taakat.

- Powiem tak nie interesuje mnie kiedy Ci staje a kiedy nie, a tym bardziej nie mam zamiaru informować o tym oddziału.
- Świetnie, strasznie nie chciałbym aby mój fetysz nie doszedł do Kiazu i tak jest taka, że ciężko się oprzeć a nie chciałbym łamać swoich zasad. - odpowiedział porucznik, a następnie zapytał: - Za to chciałbym wiedzieć dlaczego ktoś u Nas spał?
- Przepraszam, jest po 6:00 Panowie oficerowie czy mogę zdać raport z nocy? - wtrącił Issah schodząc. Jednak będąc na tyle daleko, że nie słyszał rozmowy oficerów.
- Tak, tylko szybko. - odpowiedział chłodno Kurai, odwracając się w jego stronę.

- Deszcz przestał padać kolo 4:00, a burza skończyła się koło 3:30, nie zalało Nas, nie mamy strat, obóz przetrwał noc. - odpowiedział Issah, a następnie dodał: - Jedna osoba nie stawiła się na warcie.
- Stawiła się, zamienili się wartami. Coś jeszcze? - odpowiedział chłodno Kurai.
- Nie, to już wszystko. - odpowiedział Issah.
- To zostaw Nas samych. - powiedział kapitan.
- Tak jest. - odpowiedział wysoki neczanin odchodząc.
- Czekaj, w nocy była burza? - Spytał Taakat.
- Owszem była. - odpowiedział Kurai.
- Nie zarejestrowałem tej burzy, dzisiejszej nocy strasznie dobrze mi się spało. - zamyślił się porucznik, po czym powiedział: - Już rozumiem to Ona ma brontofobie? I spała u Nas bo na dobrą sprawę podczas burzy to przy Tobie było najbezpieczniejsze miejsce w całym obozie?

- Tak. - odpowiedział chłodno Kurai.

- To tłumaczy wszystko i odpowiada na wszystkie moje pytania, poza jednym… dlaczego była w Twojej koszuli?
- Lepsze to niż przemoczony mundur. - odpowiedział chłodno Kurai, po czym odszedł.


************



Generał Rudy jest w swoim gabinecie i pakuje się, Chowa między innymi laptopa jak i niektóre dokumenty. Jednocześnie rozmawia ze swoim oddziałem.
- U Was w porządku? Widziałem na mapach pogodowych, że w nocy była anomalia pogodowa będąca burzą. - powiedział Rudy.
- Tak jest Sir, obóz ją przetrwał. Nie mamy żadnych szkód. Wydaje mi się, że epicentrum Nas ominęło. - odpowiedział Taakat.
- To dobrze, aha postarajcie się unikać otwartych przestrzeni. Mapy pokazują silne wiatry na Waszej trasie. - powiedział Rudy, zerkając na odpaloną na ścianie mapę pogodą świata.
- Poradzimy sobie. - odpowiedział chłodno Kurai.
- W to nie wątpię. Taakat, chciałbym porozmawiać z Kapitanem na osobności.
- Tak jest Sir. - odpowiedział porucznik, po czym wyłączył łączność.
- Jesteśmy już sami. - dodał Kurai.
- Świetnie, po pierwsze strażnik biblioteki znalazł jeszcze jedną wieżę pasującą do opisu i tą możecie wykluczyć bądź potwierdzić bez trudu. Ta konkretna powinna mieć inny kolor dla użytkowników różnych mocy. Jednak i tak macie nagrać film. - powiedział Rudy, a następnie dodał: - To oczywiste, ale zaznaczę, jakbyście znaleźli nieśmiertelniki ludzi z Heyvanlar, to zabierzcie je ze sobą. Koniecznie trzeba je oddać.
- To da się zrobić. - odpowiedział chłodno Kurai, po cym dodał: - Jak możesz spytaj Tirhugentoshokan, czy te wieże nie mają jakiś strażników.
- W sensie czy jakaś bestia nie pilnuje okolić wejścia, czy czy w środku nie czeka Was walka?
- To pierwsze.
- Przy okazji zapytam. Po drugie obóz Heyvanlar chce również mieć Was w stałym nasłuchu, w tym samym czasie co ja chce mieć, aby „mieć kontrolę nad Waszymi działaniami i mieć pierwszeństwo informacji”
- Mamy słuchać ich rozkazów?
- Nie, głównodowodzącym tej misji jestem ja, plus to ja jestem wyższy rangą, zresztą obecnie Ty też. To obóz pod rządami obiecującego Porucznika, jak dobrze pamiętam to Linkolion Krokse, ale powinien się Wam przedstawić jak przejdziemy na stały nasłuch. - odpowiedział Rudy, a następnie dodał: - Po trzecie magą żądać zmiany kanału, jeśli to zrobią i się na to zgodzicie, albo Was do tego zmuszą, to za ich plecami chce dostać namiary na ten kanał. Chce słyszeć wszystko to co Oni. Traktujcie to jak rozkaz.
- Tak jest.
- Aha, tak między Nami to jadę do Yorokobi, więc połączenie w ciągu dnia może dziwnie działać, i większość połączeń idzie przez Nasz stały obóz, i do mnie ma trafiać tylko to co bardzo ważne, ale WY macie pozwolenie aby mi przeszkadzać w razie potrzeby i WY jak dobrze wszystko ustawiłem to macie bezpośrednie połączenie ze mną. Jak nie to Amis albo Moyoshi Was przełączą.
- Rozumiem.
- Oficjalnie mam sprawy służbowe na Zekeren i tej wersji się trzymajmy.
- Tak jest.
- Jesteście już w drodze?
- Nie, kończymy jeść śniadanie, potem będziemy zbierać obóz. Planowo ruszamy koło 8:00 i spodziewamy się dotrzeć koło 15 – 16 na miejsce.
- Dobrze.


************



Neczański oddział ChiZ02, powoli kończy zbierać już obóz. Z dala od oddziału Kurai rozmawia z Diuną. Momentami widać po niej, że jest zdenerwowana i nie podoba się Jej to że w ogóle odbywa się ta rozmowa.
- O co poszło? - spytał
Stevenen składający namiot z Otachim.
- Mam pewne podejrzenie. - odpowiedział Taakat, obserwując rozmawiających w oddali i gaszący ognisko.
- Podpowiem, wyspaliście się prawda? - dodała Kiazu, zbierająca z Riną i Hachim ewentualne pozostawione śmieci.
- Aż za dobrze, dawno tak dobrze nie spałem. - odpowiedział Taakat.
- Tak, zdecydowanie błogo się dzisiaj stało. - dodał Stevenen.
- Heh … Diuna wbrew zakazowi otoczyła namiot swoją psychiczną bańką. - wtrącił Otachi.
- A brak odgłosów, spowodował dobry i bardzo mocny sen. - dodała Kiazu.
- Oho, czyli ma przejebane. - powiedział Taakat.
- On chyba nie jest zły, więc pewnie się Jej upiecze. - dodał Stevenen.
- Ziom, jak tak to oceniasz to to totalnie bez emocjonalny typ, którego bardzo ciężko wkurwić. I bardzo ciężko zobaczyć i wyczuć kiedy jest wściekły. - dopowiedział Hachi, a następnie dodał: - Co prawda póki nie pali to powiedzmy, że jest „luz” ale brak szluga nie oznacza, że nie jest zły.
- Hachi ma racje, ale teraz pewnie daje Jej tylko reprymendę plus jakąś karę. Kto jak kto ale Kurai nie toleruje niesubordynacji która zagraża Nam w jakikolwiek sposób. - dodała Kiazu.
- A to pod to podchodzi, zwłaszcza, że jakby ktoś się do Nas zakradł usłyszeli byśmy go dopiero jakby wszedł do namiotu a wtedy mogłoby być za późno. - dopowiedział Otachi.
- Tak, ta bańka mimo naszego wyspania była niebezpieczna. - odpowiedział Taakat.
- Ciekawe jaką dostanie kare? - zaciekawił się Stevenen.
- Zobaczymy, ale wiem jedno nie będzie zadowolona. - odpowiedziała Kiazu.
- Jak dobrze do rozegra, to więcej nie odwali takiej akcji. - powiedział Otachi.
- Bro, kto jak kto ale On potrafi postawić na swoim. - dodał Hachi z wrednym uśmiechem.
- Zrobiła tak już wcześniej? - zapytał Stevenen.
- I tak i nie. - Odpowiedział Otachi.
- Nie rozumiem. - odpowiedział Stevenen
- Czasem w dużych obozach stawia dużą bańskę na cały namiot, czy pokój w którym mieszkamy. N a szczęście nigdy nie trafiła z tym na alarm w obozie. A tak to czasem otacza taką bańką tylko Rinę. Ale takiego numeru jak tej nocy jeszcze nigdy nie odwaliła. - dodała Kiazu, a po chwili dowiedziała: - Zwykle jak jesteśmy w terenie to nie używa jej wcale, a sporadycznie na Rinę.
- Rozumiem. A czemu tylko na Rinę? Czemu Ona ma przyzwolenie na wysypianie się?
- To nie tak … - powiedziała Kiazu.
- Siostra, bardzo boi się burzy. Powiedział bym nawet, że ma dość silną fobie. - dodał Otachi.
- Ona ją chroni aby po prostu nie słyszała burzy i to najczęściej jak ma jakąś korzyść z tego, bo udaje że ma Ją gdzieś, taki styl bycia. Więc takie akcje są sporadyczne. - dopowiedziała Kiazu.
- To wiele tłumaczy. To nie przywilej tylko sposób na ochronę oddziału aby każdy członek zespołu był w pełni gotowy do działania. - odpowiedział Stevenen.
- Czyli albo chciała się przed Nami popisać swoją umiejętnością, albo uznała, że wie lepiej. - dodał Taakat, a po chwili dopowiedział: - Albo w sumie nawet oba, ale fakt było to nie odpowiedzialne, dobrze, że nic się nie stało.
- Myślę, że w dużej mierze po prostu chciała abyśmy się wyspali mimo deszczu i burzy i nie miała nic złego na myśli. - wtrąciła pokornie Rina, a następnie dodała: - Jakby nie patrzeć zadbała o wyspanie się oddziału.
-Tego odmówić Jej nie można, ale jednocześnie naraziła Nas na ewentualne niebezpieczeństwo. - odpowiedział Taakat, a następnie dodał: - Ciekawe jak Kapitan sobie z tym poradzi., zwłaszcza że podjął jakieś działania.
- Coś w tym dziwnego? - spytał Otachi.
- Widzicie, zwykle oficerowie nie bawią się w reprymendy tylko zgłaszają takie uchybienia do generałów, alufów i tak dalej, czego konsekwencjami jest np. dwutygodniowy areszt.
- Jak nie umieją sobie poradzić z oddziałem to tak działają. - powiedziała Kiazu wruszając ramionami, a następnie dodała: - No u Nas nie wiem jaka akcje byśmy musieli odwalić aby Generał musiał interweniować.
- Ma to plusy, jak mniej papierowej roboty dla Generała, zresztą dla Kapitana również. Plus jeśli sobie radzi to dobrze też świadczy o Nim jako o oficerze. - odpowiedział Taakat.
- A Ty, Ziom jak postępujesz? - zapytał Otachi.
- Powiem tak nie lubię papierkowej roboty i staram się ogarniać sam, ale przyznaje, że tez były sytuacje gdzie potrzebowałem wsparcia oficera wyższego stopniem. Zwłaszcza jak byłem młodszy i mniej doświadczony. - odpowiedział Taakat.
- Według mnie to „skarżenie się” to takie pójście na łatwiznę. Nie trzeba się użerać, jedyne co trochę dokumentów do wypełnienia, ale niektórzy tak też wolą. - Wtrącił Stevenem, a po chwili dodał: - Aż przypomniały mi się początki naszego oddziału oddziału.
- A weź, nigdy więcej nie chce sprzątać burdelu po
Ahayn D'lahayn. - dodał Taakat.
- Ten Ahayn D'lahayn!? Ten co twierdzi ze jest „porucznikiem prawie kapitanem”!? - uniosła głos Kiazu.
- Tak, dokładnie ten, kiedy jeszcze nie byłem porucznikiem, to on dowodził naszym oddziałem, tyle że było Nas siedmiu łącznie z Nim. - odpowiedział Taakat.
- Mieliście przyjemność go poznać? - wtrącił z zaciekawieniem Stevenem.
- Ziom, nie nazwałbym tego przyjemnością ale tak podczas jednej misji był niestety był naszym przełożonym. - powiedział Hachi.
- I nadmienię tylko Ziom, że chciał wywalić Kiazu z armii. - dodał Otachi.
- Oho, to Płomyczek pokazał swój ogień i temperament? - odpowiedział Taakat.
- Tak, można tak powiedzieć. - odpowiedziała Kiazu.



************



Lekko potargany, i mocno zaspany Książę Volaure jest w jednej z swoich komnat i w aneksie kuchennym robi sobie mocną kawę. Jest ubrany jedynie w czarne bokserki, dzięki temu jego wyrzeźbiony tors jest doskonale widoczny, jak i zadbane tygrysie futro, które aż widać, że jest miękkie i aksamitne w dotyku. Po chwili władca, zanim wziął pierwszy łyk kawy, objął swoją głowę i delikatnie a zarazem stanowczo rozciągnął tym samym swój kark, że ten aż strzelił. Rozległ się głośny dźwięk strzelających kości. Volaure przeszły przyjemne ciarki po całym ciele, aż po czubek ogona, następnie pokręcił chwilę głową i w końcu wziął łyk upragnionej kawy.

W tym momencie tuż przed nim pojawił się wielki ekran informujący o połączeniu z obozu smoków. Książę przewrócił oczami, a następnie odebrał połączenie mówiąc:
- No co tam?
-
Panie już pierwsze leża są już gotowe. - odpowiedział głos jednego z konstruktorów, a tymczasem na ekranie było widać zarówno skończone smocze leża, jak i plac budowy.
- Świetnie. - odpowiedział książę dalej popijając kawę.
-
Panie, jednak mamy kilka pytań.
- Hmmm… jakich? Obszerny dokument o smokach i wytycznych nie wystarcza?
-
I tak i nie mój Panie. - odpowiedział konstruktor, ale dało się usłyszeć zakłopotanie w Jego głosie, a po chwili dodał: - Chciałem spytać jakich smoków możemy się spodziewać?
- Zakładam, że głównie latające, może parę bez skrzydłowych.
-
Rozumiem, a kiedy możemy się ich spodziewać? Przyznaje, że przydałoby się, aby zaczynały się zlatywać, abyśmy mogli poznać ich preferencje.
- Dowiem się i dam Wam znać.
- Dobrze, Panie a czy one są oswojone?
- Zdecydowanie nie, ale wyślę do Was kilku zaufanych ludzi którzy sobie z nimi poradzą i przede wszystkim nauczą Was jak się nimi opiekować bez potrzeby oswajania.
- Dziękujemy. Właśnie Panie, słyszałem pogłoski, że będzie też czarny smok?
- Tak, tak będzie i w raporcie jest wzmianka o leżu z wytycznymi.
- Tak jest Panie, rozumiem, że to leże specjalnie dla niego?
- Dokładnie tak.
- Zadbamy o niego, o ile Nas wszystkich nie pozabija.
- To Wasza w tym głowa aby Was nie pozabijał. - odpowiedział Volaure, z delikatnie wrednym uśmiechem.
- yyy …. postaramy się …
- Aha i zaznaczam, nie ważcie się ich dosiadać. - powiedział twardo i stanowczo Volaure, a po chwili równie mocno dodał: - A temu czarnemu jak spadnie chociaż łuska, chociażby z powodu złego żywienia czy opieki, to nie ręczę za siebie.
- Emmm…. Tak, jest. - dowiedział konstruktor z trudem przełykając ślinę.
- Co nie zmienia faktu, że macie dbać tam o wszystkie, aby były w jak najlepszej formie!
- Zrozumiałem.


************



Neczański oddział idzie przez kwieciste łąki, spowijające delikatnie pagórkowaty teren. Na czele grupy idzie Takaat oraz Hachi, Za nimi idzie Key’leanem, Kiazu, Otachi i Rina, dalej są Stevenem, Issah oraz Diuna. Rozdział jest dość mocno rozciągnięty. Jednoczenie są na tyle daleko od siebie aby każda grupa mogła swobodnie ze sobą rozmawiać i nie być słyszanym przez innych, a jednocześnie są na tyle blisko siebie, że w razie potrzeby mogą sprawnie zadziałać. Tym czasem Kurai, który do tej pory trzymał się na uboczu oddziału, podszedł do grupy z Otachim, i zagadał:
- Otachi, masz dzisiaj „pomocnika”.
- Spoko Ziom, niech zgadnę mam pilnować aby Diuna wykonywała swoją robotę? - odpowiedział Otachi z rękami zaplecionymi na swoim karku.
- Tez, i zadbać aby pomagała w Twoich zadaniach. - opowiedział chłodno Kurai.

- Luz, ogarnę Ziom. - odpowiedział Otachi.
- Dzień dobroci, że to Otachi ma ją pilnować, a nie Hachi albo ja? - wtrąciła Kiazu.

- Powiedzmy. - odpowiedział Kurai.
- Ona wie? - spytał Otachi.
- Tak, tak. - odpowiedział chłodno Kapitan, po czym udał się w kierunku końca stawki oddziału.
- Otachi, nie chcesz mi Jej oddać pod opiekę? - dopytywała Kiazu.
- Nie Sis, dla mnie jest ok. - odpowiedział Otachi mrugając okiem.

- Jak tam chcesz. - odpowiedziała Kiazu wzruszając ramionami.
- Co, Otachi sobie z Nią nie poradzi? - zapytał Key’leanem.
- Zdecydowanie poradzi, tylko Hachi albo ja to kara wersji turbo hardcore. - odpowiedziała Kiazu.
- Ze mną nie ma lekko, ale w porównaniu do nich jestem lightową ligą. - dodał Otachi.
- Rozumiem, stąd „dzień dobroci” - odparł Key’leanem.

- Dokładnie tak. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem, a po chwili biorąc siostrę za rękę i odciągając, dodała: - Chodź Rinka pogadamy sobie.

- Yhm … dobrze … - odpowiedziała Rina podążając za siostrą.
- To z nami nie zostaniecie? - zapytał Key’leanem.
- Nie chcecie tego! - odpowiedziała radośnie Kiazu.
- Zwolnij Ziom, dajmy im przestrzeń. - stwierdził Otachi.
- Jestem za, nie chce słuchać o babskich tematach. - odpowiedział Key’leanem, a następnie dopowiedział: - Chociaż sądziłem, że Kiazu raczej otwarcie rozmawia o wszystkim.
- Kiazu tak, i pewnie zrobiła by to w taki sposób, że hmm… nie jeden facet byłby czerwony jak burak. - odpowiedział Otachi, a po chwili dodał: - Jednak Rina, już tak nie ma i zamiast rozmowy to by się speszyła.
- Każdy z Was chyba odziedziczył zupełnie inny zestaw genów. Jesteście totalnie różni. Chociaż Ty i Hachi macie sporo podobieństw, za to dziewczyny to widzę, że każda totalnie inna.
- Przynajmniej mamy ciekawie.
- Ciekawie to mają Wasi rodzice, przy pięcioraczkach to tam pewnie kota czasem dostawali.
- Możliwe, że masz racje. - odpowiedział wymijająco Otachi.
- W jakiej kolejności jesteście?
- Hmm… Hachi, Kiazu, Diuna, Rina i Ja.
- O, sadziłem, że to Ty jesteś „najstarszy” bo masz bardzo mocny syndrom „starszego brata”

- Ziom, każde z Nas lubi zaskakiwać. - odpowiedział Otachi mrugając okiem.
- Jakbym chciał się prze-lizać z którąś z Twoich sióstr to byś dał mi po mordzie?
- Szczerze, zależy do której byś podbił.
- Nie każda ma protekcje?
- Raczej nie każda w takiej sytuacji potrafi obronić się sama. Ziom, co nie zmienia faktu, że w razie potrzeby obronie każdą z nich.
- Ciekawe co Kapitan chce od Stevenen, widzę, że wziął go na bok.
- Pewnie mają do pogadania.
- Milion pytań ma do pogadania z małomównym kapitanem, zapowiada się długi monolog a nie rozmowa.
- Poradzi sobie.
- W to nie wątpię, tylko jakby to ująć Porucznik nie przeprowadza z Nim rozmów jak nie musi tego robić, bo szybko miewa go dość. Więc zakładam, że coś od niego chce.
- Ma to sens. A Kurai, praktycznie w ogóle nie rozmawia bez „potrzeby” więc no.
- Wieczorem się dowiemy. Ogólnie „Milion pytań” jest tak, że jak coś wie to bankowo powie, a sam też chce wszystko wiedzieć. Wiesz takie „ja lubię wszystko wiedzieć to inni też”
- Dobrze wiedzieć.


************



- Rinka, i jak było w nocy? Słyszałam, że miałaś wartę akurat podczas burzy… - spytała Kiazu, idąc pod rękę z siostrą.
- Tak, i przyznaje, że nie wiele pamiętam z warty. – odpowiedziała spokojnie Rina.

- Najgorszy czas na wartę. Dobrze, że nic Ci się nie stało. Rano widziałam, że albo Otachi albo Kurai się Tobą zaopiekowali.
- W sumie chyba obaj…
- Hmm… Koszula z rana była Kurai’a prawda? - spytała dociekliwie Kiazu.
- Yhy …
- Czej to to Wy tak przy Takaat!?
- Nie, to nie tak … - odpowiedziała mocno czerwona Rina.
- Kochana, kto jak kto ale ja akurat wiem w jakich sytuacjach śpi się w koszuli chłopaka.
- W tym przypadku było inaczej … wiesz … co prawda nie wiem jak trafiłam do namiotu, i do komory oficerskiej, wiem że już w niej, ale nie wiem po jakim czasie, ale zrobiło mi się bardzo zimno … byłam totalnie przemoczona … jedyną suchą rzeczą były moje figi … pamiętam, wracała mi świadomość i że trzęsąc się, zdjęłam mundur, a kiedy został mi jeszcze do zdjęcia tylko przemoczony top, to Kurai opatulił mnie swoją koszulą i zapiął kilka górnych guzików …
- Hmm… sprytne, więc mogłaś go swobodnie zdjąć i nawet jak by Takaat się obudził to nic by nie zobaczył, ba jak ktoś by wszedł to też nic by nie zobaczył. Bardzo komfortowe w tych nie komfortowych warunkach. Bardzo miło z Jego strony.
- Yhy …
- A potem zakładam, że wtuleni poszliście po prostu spać. - odpowiedziała Kiazu, a następnie szybko dodała: - Awwww…. W sumie mega słodko i uroczo. Hmmm … To zaskakujące jak bardzo Kurai jest na zasadzie czyny a nie słowa. Jednocześnie to turbo przesłodkie jak On tak bardzo bez słów, tylko swoim zachowaniem udowadnia jak bardzo Cię kocha i jak bardzo jesteś dla Niego ważna.
- On tak często miewa.
- Jednocześnie robi to tak, że nie każdy to dostrzega. Nawet Ty masz czasem z tym problem.
- Już coraz mniej, teraz to bardziej hmm… bolesność słów niektórych osób.
- Nie ma co się przejmować tymi, którzy nie dowidzą i mają problemy z dostrzeganiem tego co ich otacza. - odpowiedziała Kiazu mrugając okiem.
- Coś w tym jest…
- Martwisz się ze Taakat coś powie?
- Nom …
- Dużo widział?
- W sumie chyba nie wiele, jak się obudziłam to już rozmawiał z Kurai’em...
- To w sumie nie wiele, i można wyciągnąć różne wnioski. Myślę, że nie powie, jakby miał powiedzieć to już by to zrobił, a poza tym raczej mu to zwisa, i po porannej rozmowie wie, że boisz się burzy, a to tłumaczy wszystko z nocy. Dodatkowo, przecież Rudy doskonale o tym wie, więc doniesienie nie zmienia totalnie nic. - odpowiedziała Kiazu, przytulając siostrę.
- Pewnie masz racje…
- Hmmm… Stevenen też coś przeskrobał w nocy, że Kurai z nim rozmawia? - zaciekawiła się ognista neczanka, widząc rozmawiających panów na końcu oddziału.
- Powiedzmy … wiesz tak jak Diuna chciał dobrze …
- Tak, tak … co odwalił?
- Nad obozem dzięki swojej mocy postawił metalowy dach na metalowych nogach … aby nie padało na ognisko jak i na osobę stojącą na warcie ….
- W sumie fajny pomysł, nawet bardzo fajny, szkoda, że na mojej warcie to nie było. Hmm… ale jak była w nocy burza to pewnie ta konstrukcja bardzo ładnie ściągała pioruny.
- I tak właśnie było.
- To już rozumiem czemu mają rozmowę, ale widzę,że Kurai ma dzisiaj dobry dzień więc możliwe, że na pogadance się skończy, albo delikatnie większych obowiązkach jak u Diuny.
- Ładnie nam się misja zaczyna…
- No, pokazanie kto ma większe jaja jeszcze przed wyjściem, teraz dwie reprymendy

- Z plusów wyjaśniłaś sobie to i owo z Takaat.
- Taaak! Zdecydowanie. Znacznie przyjemniej jest i atmosfera tez się fajna zrobiła. I mam wrażenie, że to dzięki Tobie.
- Nie, to dzięki temu, że porozmawialiście.
- No dobra niech i tak będzie. Właśnie … udało się Wam ogarnąć dodatkowy zapas?
- Tak, nawet trochę większy niż zazwyczaj. Mam go w swojej torbie.
- Ekstra! Niech zgadnę Takaat też podpisał listę abyśmy miały większy przydział?
- Ponoć tak, więc nawet jak wszystkie trzy będziemy miały bardzo intensywne trudne dni to myślę, że na spokojnie starczy.
- Super! Bo już na dniach każda z Nas planowo będzie się z tym mierzyć. Dobrze, że oficerowie mogą ogarniać dodatkowe przydziały, bo no na tym co wymyśliła sobie królowa, to czasem ciężko przetrwać cały w terenie.
- A no …
- Trzeba w końcu pogadać z Rudym, aby jakoś podniósł nam limit.
- W sumie można...
- Heh … Oby mój się zaczął kiedy będę mogła brać kąpiele w obozie, a nie tylko mokre chusteczki.
- Może tak będzie, mieści się to w granicach tego kiedy się pojawiają.
- Jestem dobrej myśli. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem, a następnie dodała: - Cieszy mnie też fakt, że mam odpowiedzialnego Gagadka i nawet jak mamy spontaniczną akcję jak np. przed wyruszeniem w drogę, to zawsze się zabezpiecza.
- Rozważne … hmm… zrobiłabyś mu coś jakby chciał bez?
- Dobre pytanie, w sumie dowolny facet jak by nie rozumiał słowa nie to bez zawahania przypaliłabym mu to i owo co ma najcenniejsze, nie pozwolę na takie gierki…
- Auć bolesne …
- Amis, tez włada ogniem więc nic by mu się nie stało, dostał by tylko hmm… porządną lekcje, którą na długo by zapamiętał. A każdy inny cóż, za głupotę się płaci.
- Ma to sens...
- Swoją drogą będzie ciekawie jak wszystkie dostaniemy jednego dnia, bo tak też nam się zdarza.
- Biedni Panowie…
- O tak, wtedy damy im nieźle popalić. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
- Rozumiem … Em …. powiesz mu jak dostaniesz?
- A nie wiem zobaczymy, czasem mu mówię czasem nie. - powiedziała Kiazu mrugając okiem, a po chwili dodała: - Nie mogę się doczekać wieczora, i nawet nie wiesz jak się ciesze, że to nie wieczór mojej warty!
- A tak mamy obiecaną saunę, może być miło.
- Nawet bardzo, a ja mam zamiar korzystać dzisiaj tak długo jak się tylko da.


************



- Pan Kapitan widzę, że dzisiaj bardzo rozmowny. - powiedział Taakat idący na czele grupy.
- Skoro jest to potrzebne aby oddział działał to rozmawia. - odpowiedział Hachi, a następnie powiedział: - Ziom, przydałoby się ominąć ten pustynny teraz po prawo, i to najlepiej szerokim łukiem.

- Boimy się otwartego terenu czy tego, że jest za gorąco?
- Bardziej, czuje, że tam coś jest, nie wiem czy to jakieś stworzenia i jakiś oddział czy jedno i drugie. Mam wiele nie jasnych ziemnych sygnałów z tamtej okolicy.
- Rozumiem… W sumie chętnie bym zawalczył, jednak nie jasne sygnały mogą świadczyć o tym, że to wkopanie się w jakieś tarapaty, na szczęście to nie ja podejmuję decyzje i nie muszę się nad tym głowić. - odpowiedział spokojnie Taakat, a następnie, odwrócił się w kierunku reszty oddziału i kiedy zobaczył kapitana idącego z boku oddziału, głośno zawołał: - Kap… KURAI!

Następnie kiedy tym zwrócił już uwagę dowódcy to gestem pokazał aby ten podszedł do Niego. Kapitan bardzo szybko podszedł na przód oddziału i stanowczo powiedział:
- Co tam?
- Ziom, mieliśmy iść przez tę pustynie. - powiedział Hachi, a po chwili dodał: - Jednak odczuwam z tamtego miejsca bardzo dużo nie jasnych ziemnych sygnałów, jakby były tam albo jakieś dziwne stworzenia, albo nawet jakby był tam jakiś oddział.
- Rozumiem. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Ziom, pierwszy raz mam tak, że są tak nie czytelne, że nie umiem powiedzieć co tam się kryje.
- Dasz radę poprowadzić Nas bezpiecznie inna drogą? - Odpowiedział Kurai.
- Myślę, że tak Ziom, co prawda ta droga była od początku szybsza, ale trzeba zahaczyć o ta w wioskę. - odpowiedział Hachi, pokazując wszystko na mapie.
- Ta wioska jest niedaleko miejsca gdzie mieliśmy mieć nocleg. - Zauważył Taakat, przysłuchujący się i obserwujący mapę.
- Tak Ziom, jakieś 3-4 kilometry, dzielą wioskę i Nasz docelowy nocleg. - dodał Hachi.

- Dobrze, to prowadź zatem do wioski i z dala od pustyni.
- Tak jest Ziom. - odpowiedział Hachi.
- Taakat, przekaż reszcie, że trasa została zmieniona i że mają trzymać się z dala od pustyni. - powiedział chłodno Kurai.
- Tak jest. - odpowiedział porucznik bez zawahania, a następnie aktywował łączność aby przekazywała głos, wywołał resztę oddziału i przekazał oddziałowi nowe rozkazy.



środa, 18 grudnia 2024

EPIZOD 267

 

Źródło podniecenia


W jednej z wspaniałych komnat w Pałacu Ankary, który obecnie jest pałacem sojuszu, mimo wczesnej pory trwa właśnie kolejne zebranie rady. Zasiadają tam Ambasadorowie Ankara, Kana oraz Elinar, dodatkowo zasiada również Królowa Sansha, Król Ashga, Król Eta wraz z małżonką oraz Książę Volaure. W tej chwili wszyscy władcy mają dystyngowane, elegancie stroje w białym kolorze z ozdobnymi złotymi wstawkami. Nawet bluza i „dżinsy” księcia wyglądają reprezentatywnie.
- To jak stoimy z sprawą smoków? - odezwała się kobieta, siedząca na wprost księcia i po prawej stronie Ankary, o długich kruczoczarnych włosach, upiętych w wysokiego i sztywnego kucyka. Dodatkowo ma ona stosunkowo przyjazne i błyszczące seledynowe oczy.

- Właśnie, Ambasador Kana, zadała słuszne pytanie, książę raczysz Nam odpowiedzieć? - dodał Ankara, skrywający twarz za swoją maską.
- Leża są budowane w dolinie, mamy już dobrze przygotowany teren aby powstał tam stały obóz. - odpowiedział spokojnie Volaure, a po chwili dodał: - Dodatkowo dzięki wsparciu jaki dostaliśmy od Neczańskiego obozu stałego oraz tymczasowego obozu Konware, obóz jest też bezpieczny.

- Kiedy będzie można już używać smoków? - zapytał Eta.
- W teorii, w każdej chwili, w praktyce wybudujemy obóz, sprowadzimy je, sprawdzimy ich stan zdrowia, a następnie zadecydujemy czy mogą ruszać. - odpowiedział książę.

- To gdzie one teraz są, że nie można ich przebadać? Ba dlaczego już nie walczą na froncie? - zapytała z pogardą Sansha.

- Są w bezpiecznym miejscu, i są po wstępnych oględzinach medycznych, które mówią, że ich stan jest stabilny. - odpowiedział Volaure, a następnie szybko dodał: - Jednak były przetrzymywane w tragicznych warunkach plus to żywe bestie, które warto aby były w najlepszym możliwym stanie, za nim staną się „wojownikami”.
- Pragnę dodatkowo zauważyć, że weterynarzy mogących sprawdzić pełny stan zdrowia smoka, jest nie wielu. - wtrącił Ankara.
- Wojownikami? Raczej chciałeś powiedzieć bronią. - oburzyła się Królowa.
- Nie Królowo, z całym szacunkiem, lecz inaczej postrzegam te istoty w naszej armii i bronią jako taką ich nie nazwę. - dopowiedział Volaure.
- Jak sobie tam chcesz. Cokolwiek, one już powinny walczyć. - dodała Sansha.
- Myślę, że lepiej najpierw zapewnić im dobre warunki a dopiero potem wysyłać do walki. Uważam, że wysyłając smoki teraz do walki to byśmy byli równie bezwzględni i głupi co Chifuin i jego rada. - wtrąciła Kana.
- Młode, głupie i na wojnie chce dbać o sprzęt wojskowy. - wtrącił Elinar.
- Staruch marszczy się i myśli że wszystko wie. - odpowiedziała Kana.
- My twierdzimy, że trzymanie jednostek bojowych w dobrej formie, to doskonały pomysł aby najpierw zadbać o doskonale miejsca dla smoków, a dopiero potem je ściągać. Sądzimy, że w razie problemów będzie gdzie udzielić im pomocy. - wtrącił Ashga.
- Zdecydowanie warto zadbać o smoki, dzięki temu będą lepiej się sprawować. A nam powinno bardzo zależeć aby działały jak najlepiej się da. - dodał Volaure.
- To tylko bezmyślne maszyny do zabijania, a Wy podchodzicie do nich jak do oficerów wręcz. - wtrąciła Sansha
- Jesteśmy zdania, że należy dbać o wszystkich wojskowych. - odpowiedział Ashga.
- E tam, pierdzielisz jak zawsze, a wiadomo, że szeregowcy to co najwyżej mięso armatnie i nic więcej - odpowiedziała królowa.


************



Jest piękny słoneczny, ale jeszcze nie upalny poranek. Generał Rudy wraz z swoimi kapitanami chodzi po obozie, sprawdzają różne rzeczy, a od czasu do czasu głównodowodzący oficer podpisuje jakieś dokumenty oraz rozmawia przez łączność.

- Noc minęła spokojnie, nic ani nikt Nas nie atakował, trochę padało ale nie wpłynęło to ani na stan obozu ani na ludzi. - powiedział Taakat.
- Rozumiem, o której ruszacie? - zapytał Rudy.

- Już ruszyliśmy, od jakieś godziny jesteśmy w drodze do drugiego punktu i mamy niezłą pogodę na marsz, więc pogoda nie będzie Nas opóźniać.
- Świetnie, aha poproście dziewczyny z oddziału aby nosiły „męską” wersje wisiorka z symbolem, a nie „damską”, mają mieć odsłonięte szyje.
- Tak jest.
- Za ile planowo będziecie na miejscu?
- Kolo 7 – 8 godzin marszu Nas czeka.
- Plus przerwy to spodziewam się, że dobre 9.
- Pewnie tak, ale to idzie przyśpieszyć.
- Nie nie, spokojnie nie musicie nie wiadomo jak gnać do przodu, to i tak kawał drogi.
- Tak jest.
- Jak najbardziej przerwy są wskazane, w tej misji nie chodzi o to abyście się zajechali jeszcze przed dotarciem na miejsce.
- Masz racje Sir.
- W razie problemów, odzywajcie się częściej nie tylko rano i wieczorem.
- Tak jest. Właśnie, Sir czy możemy dostać teczki zaginionych osób? Dobrze by było abyśmy wiedzieli kogo szukamy.
- Tak, myślę, że nie będzie z tym problemów. Postaram się aby wieczorem były dla Was dostępne.
- Dziękujemy Sir.
- Jedyne co na te chwile jestem wstanie stwierdzić to to, że na 99% wszyscy zaginieni są furrami. I bankowo wśród nich jest około trzech oficerów, o nie wiadomym dla mnie na te chwile stopniu.
- Dobrze, że mamy ze sobą Kapitana, ten stopień bardzo ciężko przebić w terenie.
- Dobrze, że o to zadbałem.
- J
ak najbardziej Sir.


************



Duży i szeroki korytarz. Mniej więcej od połowy długości ma on duże okna przez które wpadają promienie słoneczne. W tej mroczniejszej połowie stoi palący Volaure oraz Ambasador Kana, ubrana w długa i dopasowaną biała suknie, ze złotymi zdobieniami, na długi rękaw.
- Myślisz, że debatują czy czekają na Nas? - zapytała Kana.
- Czekają, zawsze czekają. Ankara nie pozwoli aby zebranie trwało w niepełnym składzie, a odkąd nie mogę palić tam w sali, to pozostają jedynie przerwy takie jak ta. - odpowiedział książę, po czym głęboko się zaciągnął.
- No tak, szanownej królowej zaczęło to przeszkadzać już jakiś czas temu.
- Mi to nie przeszkadza, że muszę się ruszyć, a zbyteczna awantura kiedy ma mi i tak wiele do zarzucenia jest totalnie bez sensu.
- Masz racje, swoją drogą w sumie od bardzo dawna nie widziałam tej dziewczyny co czasem wychodziła po Ciebie, głównie przed wojną. Jest bezpieczna?
- Tak, jest bezpieczna, na tyle ile to możliwe podczas wojny.
- O jakim smaku i mocy ma energie?
- Włada wodą, a smak musiałabyś poznać sama.
- Uuu…. Jaki tajemniczy. Niech zgadnę, boi się, że „posiłek boli” i jeszcze ją urabiasz?
- Hmm… Ujmę to tak, że nie muszę z każdego wysysać energii aby się z nim kolegować.
- Przystojny pół inkub i taki kąsek to tylko zwykła „znajoma”. Przyznam, że tego się nie spodziewałam.
- Lubię zaskakiwać moja droga.
- To akurat plus, lubię takich. - odpowiedziała pochlebnie Kana, a następnie delikatnie opierając się o klatkę piersiową Volaure, kokieteryjnie dodała: - Hmm… po zebraniu od razu wracasz na Zekeren?
- Hmm… to zależy bo czuje, że masz jakiś plan.
Po chwili Ambasador patrząc głęboko w przepiękne zielone oczy księcia, które są w odcieniach wody i z pionowymi źrenicami, stanęła na palcach po czym namiętnie pocałowała go w usta. Długo i powoli. Następnie ponętnym głosem powiedziała:
- Domyśl się.
- Myślę, że znajdę trochę czasu.
- Cieszy mnie to. - odpowiedziała Kana z uśmiechem.
- Swoją drogą zauważyłem, że kiedy nie jesteś na głodzie to lubisz długie i powolne pocałunki.
- Wiesz, mówią, że im wolniejszy pocałunek, tym szybsze picie serca, a mnie osobiście, zdecydowanie kręcą, jednak na głodzie robi się różne rzeczy, nie zawsze zgodne z własnymi przekonaniami.
- Masz wiele racji w tym co mówisz moja droga.
- Taka nasza, nazwijmy to „zwierzęca” strona bycia „Kubem”. - powiedziała Ambasador delikatnie odsuwając się, a po chwili powiedziała: - Zwykle Ci z którymi sypiam nie przywiązują do tego większej uwagi, gratuję spostrzegawczości.
- Moja droga, zwykłem zwracać uwagę na preferencje tych z którymi sypiam. Według mnie to dość ważne i istotne, aby mieć doskonałą zabawę i to nie ważne czy ma się jednego czy dużo „kissing friends”.
- Podoba mi się Twoje podejście. Hmm… a jak bym chciała abyś kogoś poznał i sprowadziłabym jeszcze jedna osobę będziesz miał z tym problem?
- W żadnym wypadku, nie mam problemów z takimi rzeczami, też kub czy bardziej „posiłek”?
- Posiłek, mój przyjaciel jest mega dobry w zabawy i do tego ma zajebiście smaczną energie, więc jak będziesz potrzebował, to nie obrazi się jak mu wyssiesz energie.
- Zobaczymy, ile zejdzie się z zebraniem i jak bardzo będę głodny.
W tym momencie przystojny książę, zgasił papierosa i mrugając okiem powiedział:
- Chodź, wracamy.



************



Słońce nieśmiało wygląda zza chmur. Płynąca, płytka i szumiąca rzeka bystrym nurtem muska jasne kamienie. Jest już wczesne popołudnie, oddział ChiZ02 ma właśnie przerwę w swojej wielogodzinnej wędrówce. Dziewczyny mają już symbole wiszące na złotych łańcuszkach i siedzą z dala od pozostałej części oddziału. Kiazu bawi się i jednoczenie zaplata długie różowo-fioletowe włosy siostry.

- Że też Ci się chce. - powiedziała Diuna.
- Czasem lubię się pobawić włosami, w sumie najchętniej bym ją jeszcze ładnie umalowała i ubrała w coś bardziej stylowego niż mundur. - odpowiedziała Kiazu.
- Chyba nie mamy czasu. - powiedziała Rina.
- Tobie akurat to na rękę. - odpowiedziała Diuna, a następnie spytała: - Myślicie, że ogarniemy misję?
- Zobaczymy, idą dwa bardzo dobre oddziały, więc łatwo z nami nie będzie. - odpowiedziała z determinacją Kiazu.
- Obyśmy nie musieli walczyć. - stwierdziła Diuna.
- A ja bym chciała jakąś walkę. Nie dość, że sama chętnie bym zawalczyła, to jeszcze chętnie zobaczyłabym jak walczą panowie z drugiego oddziału. - powiedziała entuzjastycznie Kiazu.
- W sumie jestem ciekawa jak Stevenen walczy. - odpowiedziała Diuna.
- On władał metalem, nie? - spytała Kiazu.
- Tak i ponoć używa swojej mocy w ciekawy sposób. - odpowiedziała z zaciekawieniem Diuna.
- Uuuu… to tym bardziej czekam na przeciwnika. - odparła Kiazu, a następnie spytala: - Dobra dziewczyny, który z panów według Was jest przystojny?
- Stevenem oraz Issah. - odpowiedziała Diuna.
Na to pytanie Rina zarumieniła się i delikatnie spuściła wzrok, a Kiazu powiedziała:
- Trafili nam się ogólnie bardzo przystojny oddział, ale Mi zdecydowanie podobają Taakat i Key’leanem.

- Właśnie, Kiazu całowałaś się już z Taakat? - spytała z ciekawością Diuna
- Nie, i nie mam zamiaru się starać w tym temacie. - odpowiedziała Kiazu.
- Jak to? - spytała zaskoczona Diuna.
- Po prostu, nie każdy facet na świecie jest do przelizania się. - odpowiedziała Kiazu.
- Jasne … Ty słyszysz co sama mówisz? - powiedziała Diuna.
- No dobra jest, ale no nie każdego można z tym wystartować. - stwierdziła Kiazu, a po chwili dodała: - Z reszta zobacz z Hachim, Otachim czy Kurai’em nigdy nie nie pocałuje w taki sposób, co najwyżej w policzek.

- No pierwsi to bracia to się rozumie samo przez się, ale Kurai? Czyżbyś się bała, że Cię porazi, albo że nie dasz rady? Czyżbyś była za cienka na to? Nie chce słuchać, że jest z Twoja siostrą to tego nie zrobisz bo z Moyoshim Ci to nie przeszkadzało. - odpowiedziała Diuna

- Z Moyoshim po pierwsze było dawno, po drugie to była gra w butelkę na imprezie i jak dobrze pamiętam to Moyoshi sam mi dał to wyzwanie. - powiedziała z lekka irytacją Kiazu, a następnie po głębokim oddechu dodała: - Branie mnie pod włos, tak to doskonała broń…
- Na Ciebie zwykle działa. - odpowiedział Diuna z uśmiechem.
- Powiem tak, prędzej pocałuje Ciebie albo Rinę niż Kurai’a czy Taakat. - odpowiedziała Kiazu po kilku głębszych oddechach a potem nachylając się do Diuny stwierdziła: - To co Diunka buziaczek?
Psychiczna neczanka odsunęła się, a dłońmi dodatkowo odsunęła od siebie siostrę mówiąc stanowczo:
- Spadaj.
- Nie wiesz co tracisz. - odpowiedziała Kiazu wzruszając ramionami i wracając do zaplatania włosów.
- Wiesz to po prostu dziwne jak na Ciebie. - dodała Diuna.
- No jest, tu nie przeczę i nie zaprzeczam, że bardzo chciałabym z obydwoma, ale no w obu przypadkach stanowczo zniszczyło by to relacje. A ja nie potrzebuje sobie robić dodatkowych wrogów. - odpowiedziała Kiazu, a następnie dodała: - Mam z nimi współpracować, dobrze działać na misjach i wojnie która nie wiadomo kiedy się skończy, a dodatkowo z jednym prawdopodobnie żyć jako szwagrem i już widzę „spotkania rodzinne” albo ich brak.
- Fakt to by było przerąbane po całości. - powiedziała Diuna, której przeszła przez myśl wizja przegranego zakładu, więc dodała: - A Taakat?
- A Taakat to słodki rebel, ale dobrze by było abyśmy nie pozabijali się podczas misji więc ja z tym nie wystartuje – odpowiedziała Kiazu mrugając okiem, a następnie z radością powiedziała: - No skończone! Wyszły mi cudownie!
- Robiłaś dwa dobierańce? - spytała Rina dotykając włosów.
- Nie, dwa kłosy i tak pamiętałam aby wpleść Ci nieśmiertelnik we włosy. - odpowiedziała radośnie Kiazu.
- Dziękuję. - odpowiedziała Rina przytulając siostrę.
- EJ DZIEWCZYNY! - krzyknął nagle Hachi znajdujący się spory kawałek od sióstr, a potem dodał: - ZBIERAMY SIĘ!
- DOBRA JUŻ IDZIEMY! - odkrzyknęła Kiazu, a potem spokojnie dodała: - Diunka, nie wiem jak będzie, po prostu ja ze swojej strony nie będę naciskać i się starać.
- No rozumiem, dobrze by było aby był spokój w zespole. - odpowiedziała Diuna.
- A no… ale odniosłam wrażenie, że Tobie jednak zależy na tym aby to się stało. - dodała Kiazu, a po chwili dopowiedziała: - Czyżbyś się założyła?
- Tak, bo uważam, że jesteś wstanie pocałować się z każdym i zdobyć każdego faceta, chociaż pewnie babki też. - odpowiedziała Diuna.
- Ooo jak słodko, to w sumie komplement dziękuje. - odpowiedziała radośnie Kiazu uśmiechając się.
- No, w te klocki jesteś niesamowita, więc uznałam, że tym razem też dasz radę. - dodała Diuna.
- Słodzisz mi, ale w tym wypadku to zależy od Taakat a nie ode mnie. - odpowiedziała Kiazu mrugając okiem, a następnie przytuliła obie siostry mówiąc: - Mam dwie kochane siostry.
Pozostałe dwie siostry odwdzięczyły przytulenie i również się przytuliły.


************



Generał Rudy zasiada w swoim gabinecie. Jak zwykle jest zawalony papierami i wszelaką robotą. Ma odpalonego laptopa, popija kawę oraz rozmawia.
-
Arishi już ładnie chodzi, zaraz przyśle Ci filmik. - powiedziała Yorokobi widoczna na ekranie.
- Cieszy mnie to. - odpowiedział Rudy.
-
Kiedy się widzimy?
- Jak oddział Twojego Brata wróci, to się postaram wybrać na Zekeren, ale nie mogę tego obiecać. Jest jeszcze sporo czasu, a ta wojna jest w uj nieprzewidywalna. - odpowiedział Rudy, a następnie spontanicznie powiedział: - W sumie jak książę pozwoli to jutro rano mogę przyjechać na parę godzin.
- O skąd taka pozytywna zmiana?
- Ot chce Was zobaczyć, bo się stęskniłem.
- To wieczorem pogadaj z Księciem. Teraz o ile mi wiadomo jest zebranie rady… Hashi tam kota dostaje czekając na Nasza zacna królową.
- Dobrze, że masz rodzinę i przez to masz mniej obowiązków. Hashi też powinna sobie w końcu normalnego znaleźć.
- Ponoć od paru dni spotyka się z kimś…
- Oby lepszy niż ten trujący dupek, co niszczył kości.
- Jeszcze go nie poznałam, z Nią mi się jeszcze trudniej spotkać niż z Tobą.
- Masz jakieś jego zdjęcie, imię, cokolwiek?
- Ma na imię Qi’ra, a zdjęcie to jak przegrzebie meska to będę miała.
- Eh, oby był mniejszym dupkiem niż poprzedni … To przywódca najemników, który ostatnio współpracował z ludźmi od Chifuina.
- No to przemycę jej info aby nie mówiła mu za dużo o pracy.
- Poproszę, nawet jak jest fair to nie znam go na tyle aby zaufać.
- Chcesz abym spróbowała ich oboje na jutro ściągnąć?
- Nie, wole spędzić czas tylko z Wami.
- Dobrze.


************



Wczesnym wieczorem neczanie dotarli na ogromna zieloną polanę, która graniczy dużym jeziorem. Na drugim brzegu jeziora widać wysokie, kamieniste i zaśnieżone pasmo górskie. Słychać delikatny sz
um wody rozbijającej się o piaszczysto – kamienna plażę. Po prawej stronie znajduje się wysoka skarpa osadzona na kamieniach. Przez to, ze pada to jest już bardzo mocna szarówka, na szczęście neczanie doskonale widzą w takich warunkach. Wkrótce oddział postanowił rozpić się na przestronnej skarpie, na którą jest wejście tylko z jednej strony, jest to błotnista trawa. Z trzech pozostałych jest otoczona wysokimi kamieniami i jeziorem. Namiot rozstawili na jej szczycie, a dzięki ognistym mocą rozpalili ognisko, które jest wstanie przetrwać padający deszcz i daje sporo ciepła w ten chłodny wczesny wieczór. To miejsce jednocześnie sprawia, że są widoczni oraz ze ewentualnemu wrogowi znacznie trudniej będzie zdobyć ich obóz. Na czas kolacji Hachi stworzył suche wygodne, ziemne siedziska przypominające fotele z delikatnym dachem.
- Dlaczego nie mogę stworzyć swojej bańki? - spytała Diuna wygodnie siedząc po turecku w ziemnym fotelu.
- Musimy słyszeć, co się dzieje wkoło Nas. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Rozumiem, że ta „Bańka” wygłusza? - zapytał Stevenen.
- Tak dokładnie, jest dźwiękoszczelna. - odpowiedziała Diuna.
- To zdecydowanie lepiej aby w razie co ochraniała jedynie ognisko, a nie cały obóz. - powiedział Taakat.
- Zgadzam się z tym. - dodał Kurai.
- No dobra. - stwierdziła Diuna przewracając oczami.
- Mnie tam bardziej interesuje co dzisiaj dobrego? - wtrącił Hachi.
- Gulasz z ziemniakami. - odpowiedziała spokojnie Rina mieszając w dużym metalowym kotle umieszczonym na również metalowym stojaku nad ogniskiem.
- Nie mogę się doczekać! - powiedział radośnie Otachi.
- Jeszcze chwila. - odpowiedziała pokornie Rina.
- Często polujecie? - Spytał Stevenem.
- W sumie to zależy od tego ile mamy zapasów i jakich. Ale aby urozmaicić nasza dietę chłopaki starają się czasem polować, a my zbierać jakieś owoce i warzywa. - odpowiedziała Kiazu mocno schowana w ziemnym fotelu.
- My też staramy się polować w razie potrzeby. - dodał Key’leanem.
- Na jaszczurki też? - spytał Hachi.
- Nie, to zawsze jest kurczak. - odpowiedział z uśmiechem Taakat.
- Tak, tak. - dodał Otachi, śmiejąc się pod nosem.
- Co będziemy robić? - Spytał Hachi.
- Pogoda zabiera nam wiele możliwości. - odpowiedział Key’leanem.
- Niestety dzisiaj raczej co najwyżej możemy pograć w karty w namiocie. - dodał Taakat.
- Brzmi, dobrze. - odpowiedział Stevenem.
- Nie tak ekscytująco jak inne ale lepsze coś niż nic. - powiedział Otachi.
- Kurai, możemy? - zapytał Hachi.
- Tak, ale maksymalnie jak Otachi zacznie warte to zabawa ma się skończyć. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Tak jest. - odpowiedzieli zgodnie panowie z oddziału.
- Ja odpadam z tej zabawy. - powiedziała Kiazu.
- Ja również. - dodała Diuna.
- Wasz wybór. - odpowiedział Key’lenem, delikatnie wzruszając ramionami.
- Gdyby nie ten deszcz to to by było zajebiste miejsce nie tylko na nocleg ale i chwilę zabawy. - dodał Hachi.
- Skoro te góry są, zaśnieżone, podejrzewam, że to jezioro jest bardzo zimne nawet w słoneczny dzień. - Stwierdził Taakat, a następnie dodał: - Zapewne każdy kto by wszedł to tylko na chwilę i zaraz jego ciało byłoby czerwone z zimna.
- E tam, zimna woda to nie problem zawsze może być ciepły jakuzzi. - odpowiedziała Kiazu.
- Czyżby wykorzystywanie mocy do podgrzewania wody? - zapytał Taakat.
- No pewnie, że tak… wiesz my lubimy od czasu do czasu lubimy relaks w ciepłej wodzie. - odpowiedziała z uśmiechem Kiazu.
- Da si sprawić abyś następny nocleg również mieli nad wodą? - zapytał Stevenem.
- Hmmm…. Zobaczmy – odpowiedział Hachi otoczony świetlikami Kiazu i uważnie przeglądający mapę, a po chwili powiedział: - Tu jest woda, i możliwe ze całkiem dobre miejsce na nocleg, ale to będzie dobre 8h marszu od dzisiejszego noclegu.
- A potem jak daleko będzie do wieży? - zapytał Taakat.
- Z 4-5h marszu, więc jest szansa, że tego dnia wejdziemy też do wieży. - odpowiedział Hachi.
- To tak zrobimy, to pozwoli się dobrze zregenerować - wtrącił chłodno Kurai.
- SUPER! - odparła zgodnie większość oddziału.



************



Obozowa siłownia, w której znajdują się bieżnie, poukładane hantle, jakieś sztangi, ławeczka do wyciskania oraz worki do boksowania i parę stacjonarnych rowerów. Rudy ubrany w jasnozielony t-shirt oraz krótkie czarne spodenki. Generał biega już od jakiegoś czasu po lekko uniesionej bieżni i jest już delikatnie spocony. Dodatkowo w uszach ma bezprzewodowe z których wydobywa się rytmiczna i wpadająca w ucho muzyka. Nagle muzyka wyłączyła się, a w jej miejscu dało się usłyszeć sygnał wywoławczy. Rudy odpowiedział odzewem, a następnie zwolnił i po chwili szedł już szybkim krokiem, który ułatwiał mówienie i powiedział:
- No co jest?

- Jesteśmy na miejscu drugiego obozu, trochę dalej niż planowaliśmy bo deszcz zalał tamtą jaskinie i okolice. - odpowiedział Taakat.
- To gdzie nocujecie?
- Nad Jeziorem Joelana, a po przeciwnym brzegu mamy góry Klasker.
- To spory kawał odeszliście i jak dobrze pamiętam to tam jest otwarty teren.
- Taaa, ale znaleźliśmy skarpę która w razie co da nam przewagę.
- wtrącił Kurai.
- No proszę, dzisiaj mam Was dwóch na linii. Dobrze… tam dalej leje? - zapytał Rudy, który ma cieżki oddech, ale nie przeszkadza mu to w rozmowie. Chociaż zdecydownie słychać, że jest podczas ruchu.
- Tak Sir, ale skarpa powinna zapewnić Nam bezpieczeństwo. -
odpowiedział Taakat.

- Doskonale, jakie plany na jutro?
- Sir, chcemy dotrzeć do lasu granicznego, tak aby jeszcze kolejnego dnia dojsc już pod wieże za dnia. - odpowiedział Taakat.

- Kawał drogi, ale Wasz plan ma sens. - Odpowiedział Rudy, po czym dodał: - Co dzisiaj się działo?
- Rano ruszyliśmy w drogę, dwie przerwy, długa wędrówka, rano dopisywała pogoda, a jakoś od 17 towarzyszy Nam deszcz i teraz nadal leje. - odpowiedział Taakat.
- Dogadujecie się? - zapytał Generał.
- Jak najbardziej Sir, chociaż kapitan podczas trasy pozwala nam na znacznie więcej swobody niż ja. Jednak to działa w oddziale i panuje spokojna koleżeńska atmosfera. - odpowiedział Taakat.
- Każdy z Was ma inne metody. Kurai, też na co dzień ma młodszy oddział, który potrzebuje też poszaleć.
-
To prawda Sir, i nie przeszkadza Nam to, bardziej zaskoczenie, nie spodziewaliśmy, się tego po Nim. - odpowiedział Porucznik.
- Rozumiem i powiem tak nie chciej aby stał się taki jak myśleliście że jest, bo to co myślicie nawet w połowie nie oddaje tego jaki będzie jak go wkurwicie. - odpowiedział Rudy.
-
Tak jest Sir. - powiedział Taakat.
- Nie psuj zabawy, niech sami się przekonają. - wtrącił chłodno Kurai.
- I tak pewnie to zrobią, aż dziwne, że jeszcze nikogo nie zdominowałeś i że póki co jest spokojnie w oddziale - odpowiedział Rudy.
- W sumie to już to zrobił, ponoć zdominował i ustawił do pionu jednego z moich ludzi jeszcze przed wyjściem z obozu. - powiedział Taakat.
- To wiele tłumaczy. - odpowiedział Rudy.

- Rudy jesteś tutaj? - wtrącił nagle Amis wchodzący do siłowni.
- Co chcesz? - zapytał twardo Rudy, dalej maszerując na bieżni.
- Pare podpisów… - odpowiedział Amis.
- Coś ważnego? - spytał Generał.
- W sumie nie. - odpowiedział Amis.
- To wynocha, to czas dla mnie, zajmę się tym później, - odparł twardo Rudy.
- Tak jest. - odpowiedział Amis wychodząc.
-
Sir, masz właśnie czas wolny na siłowni? - zapytał Taakat.
- Tak, ale już wspominałem, że macie pozwolenie aby mnie tu łapać. - odpowiedział Rudy, a następnie dodał: - A inne rzeczy, jak nie są pilne to też mogą poczekać.


************



Późna noc, neczański obóz śpi w najlepsze. W pewnym momencie Kurai, śpiący w strefie namiotu dla oficerów, obudził się. Uderzyła go praktycznie totalna głucha cisza. Neczanin podniósł się, ubrany jest w jakiś ciemny t-shirt i krótkie spodenki, i wyszedł z komory, dopiero w tym momencie usłyszał chrapanie niektórych, jak i szepczącą rozmowę dochodzącą z komory chłopaków. Kurai wydaje się być delikatnie otępiały i pół przytomny. Kiedy tylko wyszedł z namiotu pierwsze co dotarło do niego, to zimne powietrze i porywisty wiatr oraz odgłosy ulewy. Mocny deszcz zdecydowanie szumi, uderza o namiot, jak i bardzo intensywnie uderza w metalowy dach. Dopiero teraz elektryczny neczanin zauważył, że nad ogniskiem stoi metalowa konstrukcja. Jest ona na grubych nogach i ma stosunkowo cienki dach. W tym momencie piorun uderzył w metalową konstrukcję. A następnie rozległ się przeszywający grzmot. Następnie kolejny i kolejny. Szalejąca burza musiała przyjść nie dawno. W międzyczasie zmysły Kurai’a wróciły szybko do normy. Jednak kiedy wrócił do namiotu głucha cisza znów wróciła, więc szybko zajrzał do komory chłopaków. Tam zboczył Otachiego oświetlonego przez telefon.
- Otachi ubieraj się i choć. - powiedział chłodno Kurai.
Delikatnie otępiały wietrzny neczanin, potrząsnął głową i odpowiedział: - Słucham?
- Zbieraj się. - powtórzył chłodno Kurai.
- Jasne Ziom już idę. - odpowiedział Otachi odkładając telefon.
W tym czasie jego dowódca wyszedł i znów stał pod metalowym dachem w który z hukiem i błyskiem walił jeden piorun za drugim. Tam mimo pogody czuł się zdecydowanie lepiej. Po chwili przyszedł Otachi i kiedy uderzyła w niego atmosfera zaraz po wyjściu to zszokowany powiedział:
- O kurde trwa burza.
- Taaa …. Przejmij warte. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Spoko Ziom. - odpowiedział Otachi, po czym spojrzał na zegarek, na którym dochodziła 1:00, a następnie powiedział: - Czej … Diuna zrobiła bańkę mimo zakazu?
- Dokładnie …
- Nie chce rano być w jej skórze …. i to tłumaczy dlaczego tak dziwnie się czułem i straciłem wszelkie poczucie czegokolwiek i odpłynąłem.
- Ta metalowa konstrukcja stworzona przez Stevenem, ściągnęła tu burzę. Myślę, że nie trwa jakoś bardzo długo nam Nami, ale to sprawia, że jest bardzo intensywna i nie dla każego. Jak się jej pobędziemy to burza wkrótce powinna odejść. - odpowiedział chłodno Kurai
- Nawet ja nie chciałbym mieć warty pod tą konstrukcją podczas burzy. - powiedział Otachi, a następnie spytał - To co przebijamy bańkę i pozbywamy się konstrukcji?
- Najpierw pozbądźmy się konstrukcji, wtedy nie zaniepokoimy oddziału używaniem mocy, a potem zniszczymy psychiczną bańkę Diuny.
- Tak jest. - odpowiedział Otachi, a następnie dodał: - Jak uderzy jeden z kolejnych piorunów to możesz podważyć ją mocą a ja wykorzystam wiatr burzowy i przeniesiemy ją daleko, najlepiej zrzucając ją z bardzo wysoka. Co Ty na to?
- Niezły pomysł, jak coś za tymi górami jest rzeka lawy.
- Oooo dobra!
Po tych słowach Panowie wzięli się do działania i wkrótce zrobili tak jak zakładał plan. Naelektryzowany Kurai wraz z uderzeniem pioruna podważył metalową konstrukcję, następnie Otachi wywołując miejscową silną wichurę przetransportował ją do rzeki lawy. Metalowa konstrukcja zrobiła efektowną beczkę i z pluskiem wpadła do skwierczącej lawy. Sycząc metal został bardzo szybko pochłonięty i zjedzony przez bulgoczące źródło. W tym samym czasie na neczan zaczęło padać, więc wietrzny neczanin otoczył ich cienką warstwą powietrza która sprawiał, że nie mokli. Natomiast pioruny przestały nawalać w obóz, chociaż burza trwała dalej. Po chwili Kurai bez trudu sprawił, że bańka Diuny pękła.
- Co teraz? - zapytał Otachi.
- Idę po Rinę, a Ty masz warte. - odpowiedział chłodno Kurai schodząc w dół skarpy.

- Tak jest …. Pewnie po jutrze mam też dłuższą wartę.
- Tak.
- 3 godzinna?
- Taaa…
- Mogę rozmawiać z Hyacin na warcie?
- Możesz, ale ja tego nie widzę i max kwadrans.
- Jasne Ziom …. Niech zgadnę będę miał dodatkowe zajęcie?
- Możliwe…
- Ziom, będziemy jeszcze o tym rozmawiać rano?
- W sumie nie.

Okazało się, że Rina jest totalnie przemoczona i skulona, trzęsąca się, kuca na dole skarpy. Zdecydowanie jest bardzo mocno wystraszona, do tego stopnia, że nie była wstanie stać na własnych nogach i zmienić zbytnio pozycji. Elektryczny neczanin delikatnie pocałował swoją ukochaną w roztrzęsione usta, jednak ona jest w takim stanie, że nawet na to nie zareagowała.
- Ziom co z nią? - zapytał Otachi podchodząc.
Na te słowa usta kochanków rozdzieliły się, a Kurai chłodno powiedział:
- Jest mocno przerażona.
- W sumie sam bym był po takiej kanonadzie…. - odpowiedział Otachi.

Po czym to, że Rina na te chwile nie reaguje na nic i nie zmienia pozycji, nie przeszkadza zbytnio elektrycznemu neczaninowi. Kurai, po prostu wziął ją na ręce i zabrał do namiotu. W koło jeszcze błyskało i mocno grzmiało, ale pioruny już nie uderzają w okolicach obozu więc burza zrobiła się przyjemniejsza i zdecydowanie spokojniejsza.


************



W końcu nastał ranek. Taakat mocno się przeciągnął w swoim śpiworze, a następnie się podniósł. Jego oczom ukazał się Kurai ubrany w jeansy i zmieniający koszulkę. Rozłożony damski mundur oraz śpiąca wodna neczanka.
- Co Ona tu robi? - spytał z dziwieniem i delikatnym wyrzutem Taakat, ubrany w szarą koszulkę z jakimś nadrukiem oraz szare krótkie spodenki.
- Śpi, nie widać? - odpowiedział chłodno Kurai.
- To widzę, ale nie powinno Jej tutaj być….
Nagle Rina przebudziła się i taka mocno zaspana usiadła. W tym momencie okazało się, że ubrana jest jedynie w męską koszulę od munduru oraz figi. Jest ona zapięta, a jednocześnie ma delikatny dekold.
- Dzień dobry … - powiedziała przyjaźnie zaspana nczanka, podnosząc się i przeciągając się.
Taakat spojrzał na nią dużymi oczami, a następnie prawą dłonią zasłonił swój czerwony nos i zarumienione policzki.
- Coś się stało? - spytała delikatnie zdezorientowana Rina podchodząc. Mimo, że to męska koszula, to doskonale do niej pasuje i sprawia, że wygląda naprawdę ślicznie i stosunkowo świeżo.
- Muszę wyjść na chwilę. - odpowiedział Taakat pośpiesznie wychodząc.
Na to Neczanka zdezorientowanym wzrokiem spojrzała w oczy Kurai’a, który jest już ubrany w swoją wersję munduru, i powiedziała:
- O co chodzi? Przecież widział mnie i Kiazu bardziej skąpo ubrane i nie miał takiej reakcji.
- Jak widać kolega jest fetyszystą. - odpowiedział spokojnie Kurai.
- Kim?
- Hmm… Fetysz to preferencja seksualna, która jest głównym źródłem podniecenia. - odpowiedział Kurai, a następnie nachylił się i powiedział neczance na ucho - W tym wypadku to oznacza ze koledze staje jak widzi kobietę ubraną w męską koszulę.
Na te słowa Rina zarumieniła się powiedziała:
- Rozumiem …
- Dla bezpieczeństwa nie wspominaj o tym Kiazu, tego jeszcze brakuje aby miała hak do wykorzystania. - odpowiedział Kurai, udając się do wyjścia.
- Dobrze… Kurai
- Hmm?
- Bardzo masz przeze nie przerąbane? - spytała Rina z delikatnie spuszczoną głową.
Na te słowa Kurai podszedł do niej i spytał:
- Jak to przez Ciebie?
- No, że tutaj nocowałam …
- Posłuchaj uważnie, po pierwsze to była moja decyzja, więc ewentualne konsekwencje będą następstwem mojej własnej decyzji, a nie przez Ciebie. Po drugie jedyną osobą która może mi cokolwiek powiedzieć to Rudy, który ewentualnie da popisową karę ku przestrodze dla innych i nie dlatego, że tu spałaś czy że ja podjąłem taką decyzje tylko za to, że dałem się złapać.
- W sumie …
- A po trzecie, w razie potrzeby zrobię to znowu i nie pozwolę Ci samej spać podczas burzy. Z reszta już pomijając to wszystko, Taakat ma ważniejsze rzeczy na głowie niż donosić coś tak błahego.
- Rozumiem….
- Żaden z nocnych piorunów nic Ci nie zrobił?
- Nie… chyba nie … burza przyszła nagle … pioruny leciały jeden za drugim… pamiętam, że uciekłam… a potem mam przebłyski jak przez mgłę … wiem że bardzo się bałam i nie byłam wstanie nawet krzyczeć … ani się ruszyć. - odpowiedziała lekkim drżeniem głosu Rina, po czym przytuliła się do ukochanego, który równie ją objął.