"Niespodziewany
sojusznik"
Nocny
spowity krwią obóz maszyn, w którym wcale nie jest ciemno.
Praktycznie wszędzie gdzie się da płonie żywy ogień. Co prawda w
samym obozie pozostał już jeden szalejący smok, ale nawet on jeden
robi porządne spustoszenie. Z jego kolegą oraz jeźdźcem, ludzie
Aluf'a rozprawili się znacznie szybciej, niż z tym paskudnym
osobnikiem. Snajperzy uzbrojeni w snajperki energetyczne i poukrywani
na terenie całego obozu uważnie obserwują potężną
czerwono-żółto-niebieską bestię, uważnie przeglądają każdy
milimetr smoka i szukają jego słabego punktu.
Tym
czasem maszyny bojowe ostrzeliwują przeciwnika i starają się aby
nie przeszkadzał mechanikom w instalacji maszyny na szczycie wieży
ciśnień. To nie jest łatwe zadnie, gdyż szalejący smok daje się
mocno we znaki, chociaż widać już u niej zmęczenie.
************
Neczanie
dotarli do płonącego obozu maszyn, gdzie nie gdzie widać przelaną
krew, gdzie nie gdzie widać dym, żar i ledwo tlące się zarzewia
ognia.
-
He... Aluf'ie pomóc coś? - spytała nagle Kiazu.
-
Jesteście
w obozie?
- zdziwił się oficer.
-
Tak ... - odparła Diuna.
-
Mniejsza, masz dla nas zadanie? - dodała Kiazu.
-
Idźcie
pod wieże ciśnień, i pilnujcie aby jeździec nie zobaczył
snajperów.
- odparł spokojnie Hetto.
-
Tak jest! - odparli zgodnie neczanie.
-
Dla mnie bomba! - odparła Kiazu.
-
Tak
myślałem, ale już ruszajcie się nie ma czasu na pogaduszki!
- delikatnie zganił oficer.
************
Po
dłuższej chwili bardzo szybkiego kroku, Rina wychodzi z granicy
lasu na otwartą przestrzeń, gdzie jest wysoka trawa.
-
Dobra Aniołku, według systemu powinnaś go zobaczyć.
- stwierdził nagle Volaure.
-
Nie...Nie widzę go ... - stwierdziła neczanka, uważnie się
rozglądając.
-
Aniołku, ale mimo wszystko poruszaj się bardzo ostrożnie... jestem
pewien, że on gdzieś tam jest...
-
Eh... może go zawołam? - spytała nieśmiało Rina.
-Możesz,
ale pamiętaj, że wtedy on może zareagować różnie.
-
Ok ... - odparła Rina, następnie dodała: - Witam Szanowny Smoku,
nie mam złych zamiarów ... chcę tylko porozmawiać ...
************
W
tym momencie smoczysko otworzyło swoje zaspane oczy i delikatnie
warcząc spojrzał przed siebie. Po chwili zobaczył ciemno zielona
trawę, ciemne drzewa oraz kobiecą postać. Bestia warknęła i
doskonale czuła zapach intruza, który przeszkadza mu w odpoczynku,
jednak póki co spora bestia nie zdradzała swojej pozycji.
-
Wiem, że takie wspaniałe i inteligentne stworzenie jak Ty,
doskonale rozumie mój język ... bardzo proszę wyjdź do mnie ...
Nagle
głodna bestia bezszelestnie ruszyła do ataku, potęgą swojego
ciała przewróciła neczankę na ziemię. I kiedy smok miał ugryźć
jej właśnie głowę, coś go tknęło. Tym sposobem nagle smok w
ostatniej chwili zrezygnował i z zniesmaczony zaczął odchodzić
...
************
-
Szefie
maszyna za pięć minut będzie zamontowana.
- odezwał się jeden z mechaników.
-
Świetnie. - odparł Aluf skryty w bezpiecznym miejscu.
-
Ojciec
... mam znalazłem jego słaby punkt jest na jego grzbiecie koło
siodła!
- stwierdził Syale.
-
Doskonale, jeśli urządzenie nie zadziała to strzelaj tam przy
pierwszej nadarzającej się okazji! - Odparł Hetto.
-
Tak
jest! -
odparł snajper na pozycji.
-
Kiazu odciągnijcie uwagę przeciwnika od Syale.
-
Robi
się!
- odparła entuzjastycznie Kiazu.
************
Wystraszona
Rina, z szaleńczo bijącym sercem i lekko trzęsącym się ciałem
szybko wstała z ziemi i przyjaznym głosem powiedziała:
-
Szanowny smoku, proszę nie odchodź ...
Na
te słowa smok o dziwo odwrócił się i z góry i ogromną pogardą
spojrzał na dziewczynę, powarkując przy tym groźnie.
-
Aniołku
... -
stwierdził Volaure, ale sam z siebie uciął swoje słowa.
-
Proszę szanowny smoku, wysłuchaj mnie ... - kontynuowała spokojnie
i nieśmiało Rina, a po chwili dodała: - Tam... tam nie opodal
toczy się walka ... i proszę czy w swojej wspaniałej łaskawości
chciałbyś nam pomóc?
Na
te słowa smok prychnął z pogardą, zmierzył neczankę ostrym
spojrzeniem, a na koniec ochrypniętym, przenikliwym głosem odezwał
się:
-
Nie
poznajesz mnie prawda? Masz szczęście, że ja poznałem Ciebie...
-
Znam
ten głos ...
- stwierdził Volaure.
-
Wybacz szanowny smoku ... - odparła pokornie Rina.
-
Mój Pan urwał by mi głowę, gdybym coś Tobie zrobił ...
- wy-warczała bestia.
-
Mishel ... - wyszeptała radośnie i spontanicznie Rina, a następnie
dodała: - Przepraszam, że śmiałam nie poznać Cię od razu...
-
Tym razem wybaczam... -
odparł groźnie smok.
-
Dziękuję, wspaniały smoku. - odparła pokornie Rina.
-
Aniołku,
czuj się zaszczycona, Mishel gardzi rozmową z ludźmi ... zresztą
jak każdy smok rozmawia tylko z tym kim zechce ... -
stwierdził spokojnie i z podziwem Volaure.
-
Mówiłaś
coś o walce, jednak walka u boku kogoś kto nie umie walczyć na
smoku mnie nie interesuje....
- stwierdziła bestia.
-
Em ... szanowny Smoku chciałam abyś w swojej nieskończonej
łaskawości pomógł w walce Kurai'owi ... - stwierdziła pokornie
Rina.
-
CO!?
nie ma mowy ...
- odparł smok.
-
Proszę ... walczy on z jakimś Darkarilem... i bardzo potrzebuje
pomocy ... i obiecuję szanowny smoku, że po wszystkim zabierzemy
Cię do domu do Sachinera..
-
Kosząca propozycja, ale wiem, że zrobisz to bez nawet jeśli
odmówię pomocy, więc nie masz mi nic do zaoferowania...
- odparł pogardliwie smok, a następnie odwracając się powiedział:
- A
teraz idź sobie, nie lubię towarzystwa...
-
Dobrze jak sobie życzysz ... - odparła pokornie wodna neczanka.
-
Ej
Aniołku! ... przekonaj go... no weź Aniołku ...nie poddawaj się
tak łatwo ...
- wtrącił Volaure słuchający wszystkiego przez łączność.
-
Em ... Mishel ...
-
Nie
pozwalaj sobie! -
odparł smok gwałtownie odwracając się.
-
Bardzo przepraszam, za moją zuchwałość... i ... Szanowny smoku
...
-
Czego chcesz?
- odparł groźnie smok.
-
Przepraszam... ale zauważyłam, że nie stawiasz na ziemi tylnej
prawej łapy ...
-
Uszkodziłem
ją sobie i to nie Twój zakichany interes.
- odparł mocno arogancko smok.
-
Em ... Szanowny wspaniały smoku ... czy mogę na nią spojrzeć?...
-
Jedyny
weterynarz który ma prawo mnie dotykać do doktor Hetto Afero.
- odparł poirytowany smok.
-
Aniołku
balansujesz na cienkiej linii ... -
wtrącił Volaure.
-
Rozumiem wspaniały smoku, jednak myślę, że taki dostojny smok z
klasą chciałby być sprawny kiedy wróci do siebie ...aby z dumą
oznajmić swój wielki powrót ... - stwierdziła pokornie Rina.
-
Mówisz
całkiem z sensem, niech będzie, ale jak coś złego mi zrobisz to
urwę Twoja głowę
...
-
Rozumiem ... i obiecuję, że nic złego nie zrobię ....
-
Dobrze, a zaraz potem wynoś się! -
odparł groźnie Mishel.
-
Jak sobie życzysz... - odparła pokornie neczanka podchodząc do
smoka.
************
Neczanie
strzelają w demona który ujeżdża smoka, podczas gdy maszyny
bojowe strzelają w bestię. Dzięki temu obaj są bardzo skutecznie
rozpraszani i przestali zwracać uwagę. W między czasie mechanicy w
niewidocznym miejscu, na wierzy ciśnień zainstalowali maszynę
emitująca hiperdźwięki.
-
Szefie maszyna do włączenia! - stwierdził spokojnie jeden z
mechaników.
-
Dobrze.
Wszyscy ludzie bez maszyn bojowych, którzy nie są snajperami
odsunąć się!
-
odparł twardo Hetto a następnie dodał: -
Nie
wiemy jak smok zareaguje.
-
My
też się mamy wycofać? -
spytała Kiazu.
-
Tak
ale bądźcie w pobliżu, jakby spadł jeździec to przejmiecie go. -
stwierdził Hetto
-
Jasna
sprawa!
- odparł energicznie Kiazu.
-
Syale
bądź w gotowości. -
stwierdził Aluf.
-
Tak
jest!
- odparł Syale.
-
Mechanicy
włączyć naszą zabawkę!
- stwierdził twardo Aluf.
-
Tak jest! - odparł jeden z mechaników, a następnie włączył
maszynę.
************
Rina
uleczyła wspaniałego smoka i zniwelowała mu wszystkie rany. Co
prawda kosztowało ją to sporo energii i wysiłku, ale udało się
jej.
-
Uff.... proszę wspaniały smoku ... - odparł pokornie Rina,
spokojnie i powoli odchodząc.
-
Nie mam zamiaru ci za to płacić... -
odparł Mishel.
-
Wiem ... spokojnie ... nie chcę zapłaty ... - odparła wodna
neczanka odchodząc.
-
Pamiętaj
wrócić po mnie i zabrać do mojego Pana. -
stwierdził smok na odchodne.
-
Wrócę ... - stwierdziła pokornie i spokojnie Rina, a następnie
zniknęła między drzewami.
************
-
Zaprzestańcie ataków! - stwierdził twardo Hetto.
Na
te słowa cały płonący obóz zaprzestał atakowania smoka. Co
prawda nikt nic nie słyszał, (nic poza łopotem skrzydeł smoka,
płonących płomieni czy tez trzaskających budynków) jednak
ogromna bestia zatrzymała się w powietrzu i zaczęła powarkiwać.
A po chwili potwór zaczął potrząsać głową, zupełnie jakby coś
nie przyjemnego wpadało mu do uszu. W ten smok w popłochu starał
się uciec z obozu, jednak jego jeździec twardo starał się
utrzymać groźną bestię, która po chwili zaczęła straszliwie
warczeć i szaleć. Nagle smok zaczął latać jak oszalały, szybko,
nie zwracając uwagi na nic i uderzając swoim jeźdźcem o wszystko
co popadnie.
-
He...
Aluf'ie ten smok oszalał.
- stwierdził Otachi.
-
To
uważajcie na siebie -
rozkazał oficer
W
tym momencie masywny jeździec spadł z swojego smoka. Jednak jego
lewa stopa utknęła w strzemię. Smok jednak nie zatrzymał się
tylko skręcając ciągle w lewo nadal uderzał o wszystko swoim nie
przytomnym jeźdźcem.
-
Snajperzy zestrzelcie strzemię! - rozkazał Hetto, któremu za oknem
przeleciała rozszalała bestia.
-
Tak jest! - odparli zgodnie snajperzy.
Nie
trzeba było długo czekać, jak jeden z snajperów, swoją snajperką
energetyczną perfekcyjnie strzelił w strzemię. W tym momencie
jeździec z hukiem runął na ziemie, a oszalały smok w popłochu
uciekł z obozu maszyn.
-
Smok
uciekł! -
stwierdziła donośnie Kiazu, a w tle było słychać okrzyki radości
i wrzawę.
-
Cieszy
mnie to, a teraz zajmiecie się gaszeniem obozu.
- odparł Hetto.
-
A
co z Kurai'em? -
spytał Otachi.
-
Według
procedur ... jak nie wróci za 30 minut to wyśle po niego ludzi. -
odparł spokojnie Hetto.
-
Rozumiem
...
- odparł Otachi.
************
Marada
stoi na polanie, a siedzący na nim Darkaril wręcz płonie żywym
ogniem. Tym czasem Kurai powoli podnosi się z ziemi trzyma się za
prawy bok. Po chwili okazuje się, że elektryczny neczanin chwieje
się na nogach i mocno trzyma się za swój bok, który jak widać
bardzo go boli.
-
No ruszaj się melepeto! Mam ochotę się jeszcze tobą pobawić. -
stwierdził nagle Darkaril, a następnie dodał: - Długo się
trzymasz jak na taką nędzną mrówkę!
-
Jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa. - odparł chłodno
Kurai, który stanął prosto na nogach.
-HAHAHA!
Zabawny jesteś! - odparł Darkaril a następnie wystrzelił dwie
ogniste kule.
Jednak
tuż przed Kurai'em pojawiła się niebiesko-błękitna bariera,
która pochłonęła płomienny atak.
-
Co się dzieje? - stwierdził zaskoczony Darkaril.
-
Co tu robisz? - spytał zaskoczony Kurai, odwracając się.
Na
te słowa Rina stojąca za Kurai'em zarumieniła się i nic nie
odpowiedziała, tylko nie pewnie podeszła do ukochanego.
-
Prosiłem, abyś stąd poszła! - stwierdził twardo Kurai.
-
No, no dostarczasz mi nową zabawkę, z którą chętnie się
zabawie. - wtrącił Darkaril z wrednym uśmiechem.
-
Po moim Trupie! - odparł chłodno Kurai, zasłaniając Rinę,
własnym ciałem.
-
To da się załatwić! - odpowiedział Darkaril, a następnie
stanowczym ruchem nóg kazał ruszyć się swojemu smokowi.
Marada
wzbił się delikatnie w powietrze, i szybując nieznacznie nad
ziemią z impetem ruszył w kierunku neczan.
W
tym momencie rozległ się głośny ryk, i tuż przed neczanami
pojawił się wielki czerwony smok z czarnymi wstawkami, który ma
pozbawione blasku łuski i spojrzenie pełne pogardy. Przybyła
bestia osłoniła neczan własnym ciałem i wystrzelił ogromną
ognistą, czerwono-żółto-pomarańczową kulę. która trafiła
prosto w oczy znacznie większego Marada. To posunięcie spowodowało
że ogromna ciemno fioletowa bestia gwałtownie zahamowała i
przewróciła się na plecy. Darkaril w ostatniej chwili zeskoczył
ze swojej bestii, która zaczęła tarzać się po ziemi i trzeć
oczy.
-
Mishel ... - stwierdził zaskoczony Kurai, z chłodnym spojrzeniem i
bez emocjonalnym wyrazem twarzy.
-
Szanowny smoku przyszedłeś!- dodała uradowana Rina.
Mishel
otoczył siebie i neczan potężną tarczą, która spokojnie
wytrzymuje ogniste ataki Darkaril'a, a po chwili powiedział
powiedział:
-
Mój Pan nie darowałby mi jakby coś ci się stało.
-
I jesteś tutaj tylko aby Sachiner nie złoił Ci skóry? - odparł
chłodno Kurai.
-
Nie twój interes. -
odparł groźnie smok, warcząc.
W
tym momencie Rina stanęła między ukochanym, a smokiem i pokornie
powiedziała:
-
Szanowny, wspaniały smoku pomożesz nam?
-
Tpu
... -
Mishel splunął lawą, a po chwili powiedział: -
Niech stracę, pomogę, ale WY odstawicie mnie do domu.
-
Oczywiście, jak sobie życzysz wspaniały smoku. - odparła Rina.
-
Biało-czarny
aniele w drodze wyjątku możesz mnie dosiąść.
-
stwierdził Mishel, patrząc Kurai'owi głęboko w oczy.
-
Czuje się zaszczycony. - odparł chłodno Kurai, kładąc prawą
dłoń na smoku, a następnie wsiadł na niego, a po chwili
powiedział: - Rina, powiedź Aluf'owi, aby nikogo tu nie przysyłał.
-
Dobrze ... - odparła pokornie Rina.
W
tym momencie czerwony smok, rozprostował skrzydła, głośno ryknął
i powiedział:
-
Ty
woda ... możesz mówić mi Mishel.
Na
te słowa Rina uśmiechnęła się, a bestia zniwelowała osłonę i
Kurai'em na grzbiecie ruszyła do boju.
-
Biało-czarny
aniele masz szczęście.
- stwierdził groźnie smok.
-
Wiem. - odparł chłodno Kurai.
************
W
pewnym ukrytym pomieszczeniu zasiada Aluf Hetto i za pomocą
radiostacji koordynuje działania swoich ludzi oraz nerwowo patrzy na
zegarek.
-
Aluf'ie
jesteś tam?
- odezwał się kobiecy głos w radiostacji.
-
Rina? Tak jestem gdzie Ty jesteś? - stwierdził Hetto.
-
Z Kurai'em .... on nadal walczy...-
stwierdziła pokornie wodna neczanka.
-
Rozumiem, potrzebujecie pomocy?- kontynuował Hetto.
-
Nie
... mamy niespodziewanego sojusznika .... i Kurai prosi abyś nie
wysyłał tu ludzi....
-
Mam rozumieć, że sobie poradzicie?
-
Tak
mi się zdaje ...
-
No dobrze, niech będzie zaufam Wam.
************
Walka
między Darkarilem a Kurai'em wzniosła się na zupełnie nowy
poziom. Dwa smoki latają wysoko na nocnym niebie i strzelają w
siebie ognistymi kulami i rozświetlają tym samym ciemne niebo.
Dzięki temu ich starcie jest doskonale widoczne zarówno z obozu
maszyn jak i z Zekeren.
Tam
sam książę, stoi na jednym, ze swoich szklanych balkonów i paląc
papierosa ogląda powietrzne starcie.
-
No proszę Aniołku, przekonałaś go aby Wam pomógł i to w stylu
jakim nakłoniłabyś Sachinera. Jestem pod wrażeniem, jednak Mishel
prawie Cię nie zjadł ... Masz dar do futrzaków, ale mojemu bratu
nie jesteś w stanie dorównać w poskramianiu smoków, chociaż
przyznaję, że dzisiejszy wyczyn był naprawdę niesamowity... Dalej
Kurai skop dupę temu Lamusowi!
- stwierdził książę, pogrążony w odmętach swojego umysłu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz