"Małe
i duże rozmowy
w
obozie maszyn "
Obóz
maszyn bo ciężkich bojach i po długiej nocy pomału dochodzi do
sienie. Ponownie udało się obronić obóz, jednak tym razem nie
obyło się bez straty w ludziach. Hetto zarządził pochowanie
poległych, a następnie po oddaniu im honorów, zarządził
sprzątanie obozu do końca. Żołnierze sprzątają obóz, gaszą do
końca ledwo tlące się zarzewia ognia i chociaż wszyscy mają
jeszcze ogrom pracy nikt nie śmie narzekać.
-
Ale to była noc ... - stwierdziła Diuna, nosząc wiadra z wodą i
zalewając popiół.
-
A Kurai nadal Walczy... - stwierdziła Kiazu Patrząc w niebo.
-
Zazdrościsz? - spytała Diuna.
-
Trochę tak i zastanawia mnie ten sojusznik... - odparła Kiazu.
-
Może to Kronos? - stwierdziła Diuna.
-
A wiesz, że to może być dobry strzał. - odparła Kiazu.
-
Dobra siory lepiej sprzątajmy bo oficerowie dadzą nam popalić. -
stwierdził Otachi.
Pełne
sprzątanie obozu maszyn skończyło się koło południa. Wszyscy
wojskowi są pieruńsko zmęczeni, ale jednocześnie są szczęśliwi,
że to już po wszystkim. Teraz wszyscy pomału wracają już do
swoich obowiązków. W tym momencie do obozu wszedł Kurai idący
koło Riny. Wraz z nimi do obozu wchodzi wielki czerwony smok z
czarnymi wstawkami, który ma pozbawione blasku łuski i spojrzenie
pełne pogardy. Już na pierwszy rzut oka widać, że smok ma ranne
skrzydło. Jednak za równo smok jak i neczanin doskonale ukrywają
to, że coś im sprawia ból.
Nagle
Kurai osunął się na ziemię, Rina w ostatniej chwili oparła go na
swoich ramionach. Chwilę po nim na ziemię runął również wielki
smok. Całe to zdarzenie nie uszło uwadze wojskowych którzy
niezwłocznie powiadomili Hetto.
************
Skromny
pokój, w którym znajduje się jedynie niski, drewniany biały
stolik oraz niebieska wersalka, przykryta białą pościelą.
Wszystko to idealnie pasuje do błękitnego dywanu praz zielonych
metalowych ścian. W tym łóżku znajduje się elektryczny neczanin.
W tym pokoju znajduje się również reszta neczan, którzy
ewidentnie czekają na to aż Kurai się obudzi.
W
końcu elektryczny neczanin z trudem otworzył oczy i powoli usiadł
na łóżku. Kiedy tylko kołdra delikatnie się z niego zsunęła,
oczom wszystkich ukazał się jego nagi, wyrzeźbiony tors oraz złoty
wisiorek z piorunem.
-
Kurai! - stwierdziła uradowana Rina przytulając się do ukochanego.
-
Dzień dobry Ziom. - stwierdził Hachi.
-
Wreszcie raczyłeś wstać. - dodała Diuna.
-
Długo spałem? - spytał chłodno Kurai.
-
Dwa dni Ziom. - odparł Otachi.
-
Ta jaszczurka podniosła się parę godzin temu. - dopowiedziała
Diuna.
-
Rozumiem... - stwierdził chłodno Kurai, a następnie stanowczo
powiedział: - Zobaczcie czy nie ma Was gdzie indziej...
-
Spoko Ziom. - odparł Otachi.
-
No dobra. - stwierdziła Kiazu.
Po
tych słowach wszyscy zebrali się do wyjścia, w tym momencie
elektryczny neczanin powiedział:
-
Rina zostań...
-
Uuuuu... - stwierdziła Diuna.
-
Cicho siedź! - zganił ją Hachi.
Następnie
wszyscy ci, co mieli wyjść wyszli z skromnego pokoju.
-
Nie posłuchałaś mnie ... - stwierdził chłodno Kurai.
-
Przepraszam ... chciałam dobrze ... - odparła pokornie Rina
chowając twarz.
-
Jak trafiłaś na Mishela? - spytał Kurai wstając.
W
tym momencie okazało się, że elektryczny neczanin ma na na sobie
jedynie spodnie od munduru, oraz stał się widoczny wielki siniak
rozciągający się aż od prawych żeber, do pępka i znika pod
linią spodni. Jest on fioletowy i intensywny oraz bardzo widoczny.
-
Em ... kiedy kazałeś mi odejść odeszłam ... i .. i zadzwoniłam
do Volaure ... i to on zaprowadził mnie do najbliższego smoka ...
-
To było bardzo nie odpowiedzialne
-
Przepraszam, ja naprawdę chciałam dobrze ...
-
Jak przekonałaś Mishela, aby w ogóle się do Ciebie odezwał?
-
Sa... sama nie wiem ... zaatakował mnie ... ale potem odpuścił ...
i tak jakoś odezwał się do mnie ... a potem kazał mi się wynosić
...
-
Jak z nim rozmawiałaś?
-
Tak samo jak z Sachinerem ... szczerze ...
-
Rozumiem... - odparł chłodno Kurai, a po chwili dodał: - Zdajesz
sobie sprawę, że mogłaś zginąć?
-
Wiem... ale ... ale to wtedy nie było ... ważne ... chciałam pomóc
... i uznałam to za dobry pomysł ...
-
Hmmm... to był dobry pomysł ... - stwierdził chłodno Kurai,
kładąc prawą rękę na ramieniu neczanki, a następnie dodał: -
Co prawda nieodpowiedzialny i ryzykowny, ale dobry.
-
Naprawdę? - odparła Rina z szklistymi oczami i podnosząc głowę.
-
Tak, ale to nie oznacza, że masz nie słuchać moich rozkazów...
-
Wiem...
-
Hmmm... to na czym skończyliśmy? - spytał chłodno Kurai, a
następnie położył lewą rękę na prawym policzku dziewczyny i
namiętnie, pieszczotliwie pocałował prosto w delikatnie trzęsące
się usta.
W
tym momencie, rozległo się pukanie do drzwi.
-
Proszę... - stwierdził Kurai, odklejając się od ukochanej.
-
Ptaszki śpiewały, że się obudziłeś. - stwierdził Hetto
wchodząc.
-
Jak widać. - odparł Kurai.
-
Opowiadaj co z tym całym Darkarilem? - spytał Hetto.
-
Został pokonany i uciekł z podkulonym ogonem. - odparł chłodno
Kurai, a następnie dodał : - A teraz wybaczcie idę zmyć z siebie
ostatnie wydarzenia.
Po
tych słowach neczanin udał się do łazienki i kiedy tylko otworzył
drzwi zobaczył w lustrze wielkiego siniaka.
-
Z organami wewnętrznymi jest porządku, zostały szybko i sprawnie
uleczone. - stwierdził Hetto zaglądając do łazienki, a po chwili
dodał: - Uleczyliśmy jedynie ograny abyś mógł normalnie
funkcjonować. Dwa dni temu było tylu rannych, że siniaki nie
kwalifikowały się do leczenia.
-
Rozumiem, nie przeszkadza mi to. - odparł chłodno Kurai zamykając
za sobą drzwi.
************
-
Ej... zamówiliście to? - spytała nagle Kiazu idąca przez obóz
maszyn.
-
Pewnie! Ma dojść za dwa dni. - odparł Hachi idący obok siostry.
-
Czyli dojdzie idealnie na ten dzień. - dodał Otachi.
-
Oby bo będzie straszna lipa jak nie dojdzie... - odparła Kiazu.
-
Musi dojść, kazałem wysłać to expresem. - dodał Hachi.
-
Nie wiem czy te nasze starania są warte zachodu... - dopowiedziała
Diuna.
-
Warte, warte. - odparł Hachi.
-
Pewnie, że warte i myślę, że mu się spodoba. - dodała Kiazu z
uśmiechem.
-
Mam taką nadzieje... chociaż i tak pewnie dostaniemy zjebkę ...-
odparła Diuna.
-
E tam przesadzasz. - stwierdził Otachi.
-
Hetto wie, że ma nic nie mówić Kurai'owi? - spytał Hachi.
-
Tak, mówiłam mu to. - stwierdziła Kiazu
************
Duży
metalowy hangar, w którym na wypalonym posłaniu leży wielki
wybredny smok, który swoim zachowaniem domaga się bardzo
luksusowego traktowania. Jest już wieczór, ale bestia ma pełną
miskę jedzenia oraz miskę wody. Dodatkowo w pomieszczeniu unosi się
aksamitny i przyjemny zapach aromatycznych olejków, a ogromne lampy
na dachu prócz światła, również grzeją.
-
Ładnie tu masz... - stwierdził chłodno Kurai,ubrany w pełny
mundur bez turbanu, wchodząc do hangaru.
Smok
jednak nic się nie odezwał jedynie głośno wypuścił powietrze.
-
Jak się czujesz? - spytał Kurai.
-
Dobrze,
chociaż męczy mnie nieprofesjonalizm będących tu ludzi... -
odparł Mishel.
-
Słyszałem, że już kilku wojskowych pogoniłeś ... i masz swoje
zachcianki
-
Mam swoje standardy ...
-
Tak, wpuszczasz tutaj dwie może trzy osoby .. i zachowujesz się jak
primadonna z łuskami...
-
No co? Należy mi się królewskie traktowanie... a oni... Niech się
cieszą, że w ogóle kogoś wpuszczam, bo inaczej musieli by
sprowadzać do mnie odpowiednich ludzi ... -
odparł Mishel wstając i dumnie trzepocząc skrzydłami.
-
Widzę, że jesteś już w formie.
-
Taaaa ... dobra powiem to jesteś dobrym jeźdźcem i dobrze mi się
z Tobą pracowało...
-
Ty też jesteś dobrze zaprawiony i również dobrze mi się z Tobą
współpracowało. - odparł chłodno Kurai, a następnie wyjmując
telefon z kieszeni powiedział: - Czas zadzwonić do Sachinera.
Po
chwili neczanin włączył komórkę, na system głośno mówiący i
nawiązał połączenie.
-
Sachiner
Cusan słucham?
-
Witaj
Panie ...
-
stwierdził Mishel.
-
Znalazłem Twoją zgubę... - wtrącił Kurai.
-
Rozumiem.
Oddzwonię później. -
stwierdził Sachiner, a po chwili rozłączył się.
-
Pewnie
ma ważne spotkanie... -
stwierdził Mishel.
-
Nie zdziwiłbym się... - odparł Kurai.
-
Swoją drogą już rozumiem czemu mój Pan tak uwielbia tę małą
wodę ...
-
Ona ma na imię Rina, w pewnych rzeczach Ty i Sachiner jesteście
podobni.
-
Na
jej szczęście tak ... -
stwierdził smok, a po chwili spytał: -
Nie ma tu Kronosa, czyżby się zapodział jak ja?
-
Mniej więcej ... ukrywa się gdzieś z naszym stadem... i nikt nie
może go znaleźć, nawet ten system dzięki, któremu Rina znalazła
Ciebie ...
-
To dlatego nie miałeś wtedy wsparcia...
-
Owszem ...
-
W świecie ogarniętym wojną, jeździec bez smoka nic nie znaczy,
powinieneś szybko odnaleźć Kronosa...
-
Robię co w mojej mocy ...
-
Hmmm ... Pachniesz nią ... Sachiner też nią czasem pachnie ... i
początkowo drażnił mnie zapach wody ...
-
A teraz?
-
A
teraz mi nie przeszkadza, inaczej nie rozmawiałbym z Tobą ...
Hmm... my smoki mamy takie powiedzenie " odważny człowiek nie
zabija smoków, odważny człowiek jeździ na nich"
-
Wiem, myślisz, że dlaczego zostałem jeźdźcem? - odparł
spokojnie Kurai, siadając koło smoka i opierając się o niego.
-
Tak
właśnie myślałem.
- odparł smok szczerząc kły, a następnie dodał: -
Normalnie odgryzłbym Ci głowę, ale dzisiaj pozwalam Ci tak
siedzieć.
-
Szanuje to ...
-
Wrrr.... jesteś bardziej spoko niż myślałem przez te wszystkie
lata... w związku z tym pozwolę Ci się jeszcze raz dosiąść
kiedy to będziemy lecieć do mojego domu.
-
To bardzo szlachetne, powiedź mi dlaczego Twój atak wypalił oczy
Marada? Przecież ognisty atak nie powinien wywołać u niego takiej
reakcji...
-
Zanim powstał Sekai Dagaal Sachiner próbował mnie nauczyć nowego
ataku, który połączył by mój ogień i jego truciznę. W ramach
treningu połknąłem 5 fiolek z jego trucizną... dwie zostały
strawione, jedną się podtrułem ... i jedną strzeliłem Marada w
oczy.
-
Sprytne i zaskakujące ... hmm... to oznacza, że w żołądku masz
jeszcze jedną..
-
Tak, jeszcze tam jest ...
W tym
momencie telefon neczanina zaczął wibrować, a po chwili Kurai
wyjął telefon i kiedy zobaczył kto dzwonił, powiedział:
-
Wyjdę na chwilę.
-
Spokojnie
możesz zostać, nie przeszkadza mi Twoja obecność, nawet jeśli
będziesz rozmawiał przez telefon. -
odparł smok odwracając głowę i położył ja na ziemi, tak, że
neczanin mógł swobodnie położyć na niej lewą dłoń.
Po
szybkiej chwili namysłu Kurai położył swoja lewą dłoń na smoku
i delikatnie go głaszcząc odebrał telefon mówiąc:
- Tak
słucham?
-
Widzę,
że się już obudziłeś. -
odezwał się głos w słuchawce.
- Ta
...
-
Widziałem
Waszą walkę, dałeś czadu i to bez siodła! A Sam Darkaril
uciekał z podkulonym ogonem aż się za nim kurzyło. Pokazałeś mu
gdzie jego miejsce!
- Ta
...
- Ale
jesteś rozmowny. Stary przecież wszystko się dobrze skończyło.
- Tak,
ale to było bardzo ryzykowne.
-
Może, ale Ona dała rade i powinieneś być z niej dumny, że
poradziła sobie w "kryzysowej" sytuacji. A jak już masz
się na kogoś boczyć to bocz się na mnie. W końcu nie musiałem
jej tam prowadzić.
-
Volaure, na nikogo się nie "boczę", ale zdania nie
zmienię. To było ryzykowne...
-
Dobra, dobra było tu się zgadzam, ale przyznaj, że możesz być z
niej dumny...
-
Przyznaje, jestem ...
-
A właśnie będziesz pojutrze w obozie maszyn?
-
Trudno powiedzieć.
-
Niech zgadnę Sachiner zażyczył sobie abyś Ty odstawił jego smoka
do domu?
- Tak.
-
To będę się dowiadywać ...
- Jak
chcesz ...
************
Późnym
wieczorem, w nie dużej, metalowej sali do ćwiczeń o przyjemnych
beżowych ścianach i licznych urządzeniach. Kiazu ubrana jedynie w
krótkie żółte spodenki oraz czerwony, obcisły top, stoi oparta o
jedną z bieżni i niecierpliwie czeka. Oprócz niej w pomieszczeniu
jest również Otachi, Hachi, Rina i Diuna, którzy są równie mocno
zniecierpliwieni. Wkrótce do pomierzenia wszedł Gamb z Murlane.
-
No na reszcie, czyżbyś się mnie bał? - stwierdziła głośno
Kiazu.
-
Ciebie? Phi nie pokonasz mnie! - Murlane.
-
Zobaczymy! - odparł Kiazu z mocną determinacją w głosie.
-
Jestem pewny, że po tych kilku dniach nic się nie zmieniło. -
odparł Murlane wchodząc na bieżnię.
-
Hehehe ... skoro tak uważasz.. - odparła Kiazu wchodząc na druga
bieżnię.
-
Zasady takie jak ostatnio!- stwierdził Gamb.
W
tym momencie rozległa się przyjemna głośna muzyka. Po chwili
okazało się, że to dzwoni komórka wodnej neczanki.
-
Kiazu przepraszam ... zaraz wrócę. - stwierdziła pokornie Rina.
-
Spoko, trzymaj kciuki i wróć jak skończysz. - odparła Kiazu z
uśmiechem i mrugając okiem.
Na
te słowa wodna neczanka przyjaźnie się uśmiechnęła, a następnie
wyszła z pomieszczenia i stanęła w wąskim szarym korytarzu i
spokojnie i przyjaźnie odebrała telefon:
-
Hej Sachiner.
-
Witaj
Moja droga, miło Cię słyszeć.
- odparł szarmancko głos w słuchawce.
-
Ciebie również miło słyszeć. - odparła radośnie Rina.
-
Moja
Droga, mam nadzieje, że przyjedziesz z Twoim lubym?
-
Nie wiem .. Jesteśmy teraz w obozie maszyn i chyba Kurai będzie sam
leciał...
-
O nie Moja Droga nie zgadzam się... Życzę sobie abyś przyleciała,
w końcu Moje wspaniałe "ja" pragnie twojej obecności.
Rina
zarumieniła się, i pokornie powiedziała:
-
Taki wspaniały i dobrze doinformowany mężczyzna jak Ty, doskonale
wie, że w obozie podlegam oficerom i to nie ja decyduję o moich
losach ...a moje chce nie ma niestety żadnego znaczenia
-
Wiem
moja droga, jednak ja w swojej nieocenionej łaskawości jestem
wstanie nazwijmy to załatwić Tobie i jednej z Twoich sióstr, która
ucieszyła my moja szanowną małżonkę, 3 dniowy pobyt u nas w
wilii.
-
Było by bardzo miło ale ...
-
Moja droga, powiedz tylko słowo, a ja będę rad spełniając Twoją
prośbę.
- odparł szarmancko Sachiner a po chwili dodał: - Moja
droga, dobrze wierz, że ja zawsze dostaję to czego chcę.
-
Wiem ... ale ...
- odparła zaczerwieniona Rina.
-
Moja droga, uznaję Twoje wątpliwości, za fakt że się zgadzasz i
w
takim układzie Moja Droga, będzie mi niezmiernie miło Cię
..znaczy się Was gościć, a teraz wybacz obowiązki wzywają.
-
Rozumiem... do usłyszenia. - odparła pokornie Rina.
-
Do
zobaczenia Moja Droga, do zobaczenia! Nie odpuszczę spotkania z
Tobą.-
odparł spokojnie i dumnie inkub.
Zarumieniona
Rina odłożyła telefon i oparła się o ścianę.
-
Jak widzę już zadzwonił do Ciebie. - stwierdził nagle znajomy
głos.
W
tym momencie wodna neczanka zobaczyła, że koło niej stoi Kurai.
-
Kurai ... - odparła dziewczyna z pytającym spojrzeniem.
-
Przed chwilą z nim rozmawiałem i zanim przyszedłem do Was,
zadzwonił już do Ciebie. Hmm.. powiedział Ci chociaż czego chce?
- odparł Kurai opierając się o ścianę koło neczanki.
-
W sumie nie ... stwierdził że "życzy sobie abym przyjechała"
... a potem wspomniał o Kiazu ... i ...
-
Zorganizował pokaz mody w Wilii.. potrzebuje fotografa i modelki,
których zażądał Uso "Anyo" Utahime.... - odparł
chłodno Kurai, a następnie dodał: - Jednak jestem przekonany, że
zorganizował go nie tylko po to aby zaplusować w pewnych
środowiskach, ale głównie po to aby ściągnąć Ciebie do Wilii.
-
Jak to?
-
Oboje wiemy, że masz coś w sobie co sprawia, że ten zadufany w
sobie inkub tęskni za Tobą i łaknie Twojego towarzystwa, ale nie
przyzna się do tego. Co za tym idzie, widział, że Utahime będzie
chciał Ciebie, więc upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu...
-
Rozumiem ... - odparła Rina rumieniąc się, a po chwili dodała: -
a co z Hetto?
-
Jutro rano z nim porozmawiamy, a teraz chodź pokibicujemy Kiazu.
-
Dobrze. - odparła Rina z uśmiechem.
************
Kiazu
wraz z Murlane biegnie na dwóch osobnych bieżniach o tych samych
ustawieniach. Oboje są spoceni, ale mężczyzna wydaje się być
znacznie bardziej zmęczony niż ognista neczanka, która tym razem
prezentuje się znacznie lepszej formie.
-
KIAZU! KIAZU! - rozlegały się radosne wiwaty rodzeństwa.
Tym
czasem Gamb jedynie z niedowierzaniem patrzy na przebieg wyścigu.
Nagle
okazało się, że ognista neczanka jako pierwsza dobiegła do mety i
jest dużo mniej zmęczona od swojego przeciwnika.
-
WYGRAŁAM! - stwierdziła radośnie Kiazu w biegając w objęcia
rodzeństwa.
-
HURA! - odparli radośnie neczanie.
W
tym momencie Kiazu dała Kurai'owi buziaka w policzek, na który
neczanin jej pozwolił.
-
Dzięki! - stwierdziła Kiazu z uśmiechem.
-
ZARAZ! - wrzasnął zdyszany Murlane, a po chwili dodał: - TO NIE
MOŻLIWE!
-
Możliwe. - odparła dumnie Kiazu, a potem dodała:- A teraz Ci łyso
i nie uwierz się pogodzić.
-
Ziom, Kiazu po przegranej wzięła się w garść.- stwierdził
Hachi.
-
A co za tym idzie Ziom, rozwinęła się i pokonała swoje słabości.
- dodał Otachi.
-
W tak krótkim czasie! Nie możliwe.- odparł Murlane.
-
Słuchaj Ty uważasz się za mistrza i nie doskonalisz się. W
momencie kiedy ona trenowała Ty zbijałeś bąki, sądząc że i tak
ją pokonasz. - stwierdziła Diuna.
-
Spoczywasz na laurach i myślisz, że Twoja chwała będzie trwać
wiecznie. - stwierdził chłodno Kurai, a po chwili dodał: - Masz
zadatki na dobrego biegacza, jednak zabrakło Ci rozwoju. Pamiętaj
zawsze możesz trafić na kogoś silniejszego od siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz