niedziela, 14 września 2025

EPIZOD 279

 

Chaos i papieros

Neczański generał zasiada zza swoim biurkiem. Jak zawsze jest tam masa papierów i rożnych rzeczy, a jednocześnie obok siebie ma jedzenie, którego nawet nie ruszył. Po chwili rozległo się pukanie do drzwi.
- Wejść. - powiedział twardo Rudy, nerwowo stukając długopisem o blat biurka.
-
Przyniosłem trzy raporty, jakieś rozkazy od szanownej królowej i jakieś bzdety. - powiedział Moyoshi wchodząc do gabinetu.
- Zostaw na biurku i możesz iść. - odpowiedział chłodno Rudy.
Na te słowa kapitan zrobił co mu powiedzian
o, ale zaczął przysłuchiwać się dziwnym dźwiękom, które rozchodzą się po pomieszczeniu i zaintrygowany spytał:
- Co to u diabła jest?
- Hiperwentylacja. - powiedział generał a następnie dodał: - Porucznik ze stresu oddycha już przez papierową torebkę.
- Aaaha … to wiele tłumaczy … - odpowiedział Moyoshi, a następnie spytał: - Ile godzin im zostało?
- 14 godzin … Moyoshi idź zobacz czy Cię nie ma na wieczornej odprawie oddziałów…
- Em … tak jest… - odpowiedział Moyoshi i pośpiesznie wyszedł, zanim generał dałby mu jeszcze jakieś dodatkowe obowiązki.


************


Zielony piasek ma już przebarwienia od krwi, a intensywne i chaotyczne starcie nadal twa. Neczanie nauczyli się już nie podchodzić za blisko przeciwnika jak rozróżniać kiedy robi który atak. Sam wielki mackowy król dyszy i nawet po nim widać zmęczenie. Wkrótce wielki wodny wąż oplótł przeciwnika, Diuna, Hachi, Otachi, Stevenen i Issach skutecznie skupiają na sobie uwagę macek, Key’leanem z daleka strzela ognistymi strzałami często w twarz przeciwnika aby nie mógł skupić wzroku na jednej postaci. Tym czasem wilki Riny leczyły jak i również skutecznie rozpraszały przeciwnika podgryzając go. Nagle Kiazu zrobiła parę efektownych salt i tak zaatakowała swoją ognistą halabardą aby odciąć przeciwnikowi głowę. Jednak w ostatniej chwili mackowy król spostrzegł co Ona planuje i patrząc tylko na nią jego oczy zaświeciły się na niebiesko co spowodowało, że wyprowadzony atak przez neczankę cofnął się. W tym momencie szkarłatno czarna krew spłynęła po twarzy króla. Okazało się, że kiedy ten był zajęty Kiazu i pozostałymi to Kurai wbił mu swoją elektryczną katanę prosto w jego głowę. Tym samym przebił nie tylko jego mózg ale wbił się również bardzo głęboko. Po dłuższej chwili mackowy król z impetem padł na ziemie, a następnie zaczął znikać, a komnata stała się pusta. Neczanie zniwelowali swoje moce.
- Jak dobrze to koniec. - powiedziała Diuna.
- Nareszcie! - dodał uradowany Stevenen.
Jednak zanim pokonane martwe ciało w pełni zniknęło do końca, pojawił się tajemniczy czerwony napis „
Rahajeng” na przemiennie z napisem: „Malaib
- A to co? - spytała Diuna.
- Jedno to gratulacje, a tego drugiego nie znam. - odpowiedział Taakat.
- Malaib to uciekajcie. - dodał chłodno Kurai.
W tym momencie neczanom pokazało się wyjście, tuż koło ich rzeczy a wieża zaczęła się trząść. Cały oddział niewiele myśląc ruszył do ucieczki i zgarniając swoje rzeczy wybiegł z komnaty. A następnie przez drzwi które zaprowadziły ich na ten poziom, i tak dobiegli aż do poprzedniej strefy odpoczynku, tam natrafili na 3 siedzące fury, w rycerskich zbrojach.
- A wy to? - spytała jedna z fur.
- Nie ma czasu na wyjaśnienia!. - powiedział Otachi przebiegając koło nich.
- Biegnijcie. - dodała zgodnie reszta.
W tym momencie okazało się, że wieża zaczęła się rozpadać i rozsypywać na drobne kawałeczki. Rycerze kiedy to zobaczyli to zaczęli biec za neczanami, dotrzymując im kroku w swoich zbrojach. Wszyscy w panice zbiegają przez wszystkie pietra rozpadającej się wieży. Nagle natrafili na wyjście, którym weszli w ogóle do wieży. Biegnący z impetem wyskoczyli z niej i wylądowali w
szerokiej ale bardzo płytkiej rzece, o bardzo kamienistym dnie. Kiedy tylko upadli Hachi ochronił wszystkich ziemną ścianą. Po chwili dało usłyszeć się wybuch jak i napierającą fale uderzeniową.
- Halo, halo? - odezwał się znajomy głos w słuchawkach.
- Oddział
ChiZ02 zgłasza się. - odpowiedział chłodno i stanowczo Kurai, leżąc na plecach w wodzie.
-
WY ŻYJECIE! - wtrącił neczanski generał.
- Tak jakby. - odpowiedział Taakat, również leząc na plecach i ciężko oddychając.
- Potrzebujecie medyków? - spytał Rudy.
- Obejdzie się. - odpowiedział Kurai.
- Jesteśmy w niezłym stanie. - dodał Taakat.
- JUHU! JA CHCE JESZCZE RAZ! - krzyknęli zgodnie Hachi i Otachi, jednocześnie klęcząc i podnosząc ręce w triumfalnym geście.
W tym momencie zrobił się istny sajgon na łączności. Spanikowany porucznik, generał jak reszta oddziału i nowi przybysze zaczęli się przekrzykiwać i mówić jednocześnie. Każdy ma wiele do powiedzenia i każdy już teraz natychmiast musi coś powiedzieć.
- Ja pierdole. - stwierdził Taakat zasłaniając oczy i pocierając twarz.
Po dłuższej chwili Kurai wstał a następnie bardzo głośno gwizdnął na palcach. Przenikliwy gwizd nie dość, że rozszedł się po wieczornej okolicy jak i doskonale odbił się w łączności. Wszyscy co prawda zamknęli się, ale jednocześnie aż musieli wyjąc słuchawki z uszy i przeczekać, gdyż dźwięk okazał się być bardzo nie przyjemny. Po dłuższej chwili Generał stanowczo powiedział:
- Kurwa uprzedzaj.
- I tak byś nie usłyszał. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Coś w tym jest. - odpowiedział Rudy.
- Ale …
Próbował wtrącić młody porucznik lecz Kurai przerwał mówiąc:
- Generale, zróbmy tak. My rozstawimy obóz, ogarniemy się i za 3godziny złożymy Wam raport, ale jednocześnie te 3h dacie nam bez nasłuchu.
-
Jak to bez nasłuchu? Co chcecie ukryć? - spytał nerwowo Linkolion.
- Nic, potrzebujemy czasu aby się ogarnąć. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Niech będzie zgadzam się, ale odzywacie się za 2 godziny. - powiedział Rudy.
- Może tak być. - odpowiedział Kurai.
- To możecie wyłączyć łączność. - powiedział generał.
Po tych słowach wszyscy wojskowi wyłączyli swoją łączność. Po czym okazało się, że na miejscu wieży są już tylko ruiny mieniące się delikatnie zieloną poświatą. Jednak nie da się wejść nawet do środka ruin. Okazuje się również że jest już gwieździste niebo i noc, odbijająca się w płynącej wodzie.
- Kiazu, zapal ogniki. - powiedział stanowczo Kurai.
- A tak dobra … - odpowiedziała neczanka a następnie przywołała masę ognistych świetlików, które doskonale oświetlają wszystkich jak i otoczenie.
W tym momencie do Kurai’a i Taakat podeszły trzy furry ubrane w rycerskie zbroje, które są srebrne i metaliczne z złotymi ozdobami. Natomiast jeśli chodzi o gatunki to każde z nich jest inne. Najniższa jest wzrostu Diuny i ma duże brązowe oczy jak i beżowe futro w cętki z zaokrąglonymi uszami. Na pierwszy rzut oka wygląda jak kot z dłuższym, wręcz psowatym pyszczkiem. Ta Rycerka ma zbroję z kobiecymi wypukłościami jak i zieloną peleryną. Drugi z nieznajomych jest wysokim szarym wilkiem o zielonych oczach. Jest on wzrostu Taakat i jest dość postawny. Jego zbroję zdobi niebieska peleryna. Ostatnim nieznajomy jest natomiast niedźwiedziem brunatnym, o dość okrągłej budowie ciała i również niebieską peleryną.
- Domyślam się, że jesteście oddziałem ratunkowym. - powiedziała furra przypominająca kota, a następnie dodała: - Podporucznik Sajlu Tusara, furra żenety zwyczajnej.
- Podporucznik? - Zdziwił się Taakat.
- W praktyce oznacza to, że nie mam przywilejów oficera, ale mogę dowodzić małym oddziałem. I Jak mam być szczera to mam ten stopień tylko dlatego, że trzeba było „oficera” aby dostarczyć ludzi do wieży i nie mam żadnego doświadczenia w temacie. - odpowiedziała Sajlu.
- Świetnie, żółtodziób. - powiedział Taakat.
- A dowodzi, kto? - spytała żeneta.
- Kapitan Kurai Nozaryu. - powiedział chłodno Kurai.
- Miło Nam, Niedźwiedź to Ursal, a Wilk to Orudi.

- Tam jest Kiazu, Diuna, Rina, Stevenen, Key’leanem oraz Hachi, Otachi i Issah, a ja jestem Taakat. - dodał porucznik.
- Dobra koniec gadania, rozbijamy obóz na brzegu rzeki, podzielcie się obowiązkami wedle uznania. - powiedział stanowczo Kurai.
- Mogę łowić ryby? - zapytał Ursal.
- Taa … tylko niech to nie zajmie wieczność. A teraz do roboty. - powiedział Kurai.
- Tak jest. - odpowiedzieli zgodnie wszyscy.


************


- Generale dlaczego!? Mamy tyle pytań i jeszcze nie mamy ich na nasłuchu. - powiedział nerwowo Linkolion.
- Spokojnie poruczniku, po pierwsze nie zapewne są bardzo zmęczeni, po drugie jest już późna godzina i fakt zapewnienie oddziałowi godnego noclegu w tej ch
wili jest najważniejsze. - odpowiedział Rudy, a następnie dodał: - A po trzecie te 2 godziny kiedy wiemy, że już żyją to Nas nie zbawią.
- Ale …
- Spokojnie, mój oddział jest słowny, ogarną się i potem zdadzą Nam raport.
- Ale…
- Zaufaj im…
- Ale ...

- Linkolion posłuchaj, zad
banie o ludzi to podstawa, reszta na te chwile może zaczekać.


************


Obóz na brzegu rzeki jest już rozstawiony. Stoją dwa namioty jeden trzykomorowy, drugi natomiast mniejszy jedno komorowy, ale spokojnie mieszczący trzy osoby. Między nimi pali się duże ognisto a wkoło siedzi cały oddział i je kolacje. Udało się złowić parę ryb, upolować parę królików oraz znaleźć trochę grzybów. Z zapasów znalazł się jeszcze ryż, suszone warzywa i przyprawy. Dzięki temu powstała syta potrawka, której jest na tyle dużo, że każdy może najeść się do syta. Toczą się w tle różne rozmowy, na przeróżne tematy i w tym samym czasie.
- Kap … Kurai co robimy z wartami? - spytał Taakat.
- Pierwsze 3 od 22:00, Orudi, Ursal i Sajlu, a ostatnia moja. - powiedział chłodno Kurai.
- My bo jesteśmy inni? - spytał Ursal.
- Nie. Sami wspominaliście, że odpoczywaliście od kilku dni, a my jesteśmy po walce. - odpowiedział Kurai.
- Ok, może być. - odpowiedział Orudi.
Następnie Kurai wstał, odstawił miskę i chłodno powiedział:
- Sajlu, Taakat zapraszam, ze mną.
Na te słowa Taakat szybko dokończył swoją porcję, również odstawił swoją miskę.
- Ale …. od nas lepiej aby Orudi poszedł. - powiedziała Sajlu.
- On ma stopień podporucznika czy Ty? - spytał chłodno Kurai.
- No ja, ale …
- To Ty idziesz z nami. - kontynuował stanowczo Kurai.
- Ona ma teraz wartę. - powiedział Orudi.
- Nie słuchałeś, teraz jest Twoja warta. - odpowiedział Kurai, a następnie dodał: - Max 23 w łóżkach, Ursal i Orudi zajmują mały namiot, reszta zajmuje duży namiot.
- Tak jest. - odpowiedział mniej lub bardziej chętnie cały oddział.
- Tylko dodam ze prawa komora od wejścia jest damska. - dodała Kiazu.
Tym czasem Kurai ruszył w ciemność,a zaraz za nim poszedł Taakat, prowadząc jednocześnie Sajlu. Wkrótce cała trójka zniknęła z pola widzenia.
- To znaczy, że ja teraz tu rządzę. - powiedział Ursal.
- Hmm… nie skarbie, to oznacza, że dowodzi tutaj Rina, a my zjadamy kolacje i udajemy się na spoczynek. - odpowiedziała Kiazu, kokieteryjnie siadając.
- Rina? Ta szara myszka? - spytał Orudi.
- Dokładnie Ziom. - odpowiedział Otachi.
Ursal wstał wziąć sobie dokładkę jedzenia i swoim wzrokiem zmierzył wodną neczankę, burknął coś pod nosem i bez słowa ale z wyraźnym niezadowoleniem usiadł na swoim miejscu.
- Ogólnie wykonujcie rozkazy i będzie dobrze, zresztą kapitan zostawił jasne instrukcje. - dodał Stevenen.
- Swoją drogą pyśki wow ze w tych zbrojach dotrzymywaliście nam kroku. - wtrąciła Kiazu.
- Nasze zbroje nie ważą wiele. - odpowiedział Orudi
- Bo jesteśmy silniejsi. - powiedział Ursal
- Dwie wersje, uwielbiam… - powiedziała Diuna.
Niedźwiedź i wilki zmierzyli się wzrokiem, a po chwili wilk powiedział:
- Nasze zbroje są wytrzymalsze niż Wasze mundury ale te bojowe, które mamy na sobie warzą mniej więcej tyle samo co Wasze.
- Burh…. I po co im mówiłeś? Tak to by Nas podziwiali. - dodał Ursal.
- Właśnie czemu Sajlu, mówiła, że Orudi lepiej się nadaje niż ona do raportu? - zapytała Diuna.
- To proste, Ona ma ten dziwny stopień oficerski tylko po to abym taki ja czy Ursal nie mógł jej nic powiedzieć, i totalnie się nie nadaje, a ja jestem podczas egzaminów na porucznika. - odpowiedział wilk.
- Szkolący Cię niemota, zdechł w wieży, a Ty nie masz nawet nieśmiertelnika. - dodał Ursal.
- Zamknij się. - odpowiedział twardo wilk.


************


Nieopodal rzeki jest nie duża kwiecista polana, skąpana w świetle gwiazd i księżyca. Jest ona na tyle mała, że nie dałoby się tutaj rozstawić obozu, ale jednocześnie jest piękna i malownicza. Otoczona jest masywnymi liściastymi drzewami, które szumią na wietrze. Dodatkowo wszędzie unosi się delikatny i kojący zapach letnich kwiatów. Taakat leży wśród kwiatów, Sajlu siedzi z wyprostowanymi nogami przy nim, a natomiast Kurai stoi za nimi oparty o drzewo. Ta cześć oddziału, kiedy zajęła dla siebie wygodne pozycje, to włączyła łączność. Pierwsze co usłyszeli, to panikę porucznika i generała, który z nim rozmawiał.
- Jesteśmy gotowi na rozmowę. - Wtrącił chłodno Kurai.
-
A moi ludzie co z moimi ludźmi? - spytał Linkolion.
- Jest Nas tylko trójka… - odpowiedziała Sajlu.
- Udało nam się znaleźć Sajlu, Ursal oraz Orudi. - dodał Taakat.
- Dobrze, że chociaż tyle, a macie nieśmiertelniki? - spytał Linkolion.
- Nie. - odpowiedziała Sajlu.
- Tak. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Mamy siedem nieśmiertelników, znaleźliśmy je w wieży. - dodał Taakat.
- Właśnie jak wyglądała wieża w środku? - spytał generał.
- My mieliśmy takie wąskie przejścia i piętra na których były wyzwania. - odpowiedziała Sajlu.
- U Nas było podobnie… - dodał Taakat.
- My dotarliśmy na 7 piętro, tam zginęły obie osoby biorące w wyzwaniu i wieżą nie przepuściła Nas dalej. - dopowiedziała Sajlu.
-
Rozumiem, a mój odział? - spytał Rudy.
- My dotarliśmy na 9 piętro, gdzie pokonaliśmy głównego bossa wieży. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Dowodowo po pokonaniu wieżą Nas wypuściła, i pozwoliła odnaleźć poprzedników. - dodał Taakat, a następnie szybko dodał: - A i wieża rozpadła się.
- Ciekawe … - powiedział Rudy.
- A jakie moje oddziały miały wyzwania? Na czym w ogóle to polegało? O co chodzi z wyzwaniami? W tej wieży były jakieś skarby? O co z nią chodziło? - nakręcił się Linkolion.
- Wieża Nas testowała i akurat nam dawała przeciwników i różne problemy do rozwiązania na każdym piętrze. - odpowiedział Taakat, a następnie dodał: - Skarbów nie stwierdziliśmy, jak wygrywaliśmy to co najwyższej dostawaliśmy nieśmiertelniki jak ktoś zginął na danym piętrze.
- U Nas było podobnie, każe piętro było odmiennym bardzo trudnym i krwawym wyzwaniem. Przed wejściem do każdej z komnat pojawiał się napis kto ma wejść, reszta mogła oglądać starcie na ekranie… - dodała Sajlu
- Opowiedz coś więcej. - wtrącił zaciekawiony Rudy.
- Tylko mów mocami, bo większości z Nas, Wasze imiona nic nie powiedzą. - dodał Taakat.
- Dobrze, to w pierwszej komnacie mieliśmy wielki szkielet, z którym walczyła ziemia i metal. W Drugiej wiatr i 2x ogień i Oni walczyli z takim dziwnym golemem. - powiedziała Sajlu, a następnie po chwili namysłu dodała: - Potem był taki dziwny yetti i walczył lód oraz psycho, Tu osoba walcząca psycho zginęła. Na czwartym piętrze mieliśmy do pokonania takiego wielkiego trującego węża i walczył ogień oraz wiatr. Niestety osoba władająca wiatrem została poważnie zatruta i zginęła w walce. Nie mieliśmy jak jej wyleczyć.
- Wieża nic od Was nie chciała? - spytał Taakat.
- Może i coś tam chciała, ale nie rozumieliśmy jej. Dawała napisy w bardzo niezrozumiałym języku i nawet pojedynczych słów ni rozumieliśmy. - odpowiedziała Sajlu.
- Czemu pytasz? - zapytał Rudy.
- U Nas wieża dała Nam szanse uratowania otrutego. - wtrącił chłodno Kurai.
- Dokładnie i podejrzewałem, że w ich przypadku było tak samo. - dodał Taakat.
- Rozumiem. - odpowiedział Rudy.
W tle cały czas słychać oddychanie przez papierową torebkę.
- No więc … mogę mówić dalej? - spytała Sajlu.
- Tak, tak kontynuuj. - powiedział generał, a następnie dodał: - Jakie moce jeszcze żyją?
- Hmm… chodzi o stan 4 piętra w wieży? To 4x ogień, lód, ziemia, metal i wiatr. - odpowiedziała żeneta.
- Dobrze, mów dalej. - powiedział generał.
- A tak, na 5 piętrze walczył 2x ogień i wiatr, tam zginął jeden ogień i wiatr, i ta walka była dziwna bo bili się między sobą. - kontynuowała Sajlu, a następnie dodała: - Na kolejnym pietrze walczył lód i metal i niestety metal zginął, a walka była z wielką małpą z talerzami. A na ostatnim piętrze dla Nas, walczył 2x ogień z dziwnym kamiennym stworem, oboje tam zginęli… tym samym wśród żywych został lód, ogień i ziemia, ale wieża nie chciała Nas ani puścić dalej ani ponowić starcia. I tak utonęliśmy tam…
- A widzieliście może mój oddział? - spytał Rudy.
- Nie, nie widzieliśmy … dopiero jak wieża zaczęła się walić to wpadli na Nas uciekając z wieży i zabrali Nas ze sobą. - odpowiedziała Sajlu.
- Jakim cudem moi ludzie gineli jak muchy, a ludzie generała nie? - spytał w końcu Linkolion.
- Poruczniku, wysłałem oddział do zadań specjalnych. - powiedział Rudy.
- Plus, mieliśmy szanse się dotrzeć trochę po drodze. - dodał Taakat.
-
No tak, moje oddziały w sumie po raz pierwszy współpracowały ze sobą dopiero w wieży. A wieża będzie nam jeszcze zagrażać? - spytał Porucznik.
- Ta konkretna na pewno nie. Jak już mówiliśmy, wieża po pokonaniu przeciwnika na ostatnim piętrze rozpadła się w drobny mak. - odpowiedział chłodno Kurai.
W tym momencie oficerowie w oddali spostrzegli Rinę, która stała w cieniu drzew i wkrótce podeszła bliżej.
- A Ty tu czego? - spytała Sajlu.
- Kto tam przyszedł? - Zainteresował się Rudy.
- Rina. - odpowiedział chłodno Kurai, podchodząc do niej.
- To ktoś ważny? - spytał Linkolion.
- Medyk, pewnie przyszła zdać szybki wieczorny raport. - odpowiedział Taakat, pisząc wiadomość na komunikatorze.
- A tak, to wracając do sprawy wieży, jak bardzo krwawe te starcia były? - Linkolion.
- Bardzo krwawe, wieża nie oszczędzała Nas. - odpowiedziała Sajlu.
- Tak, zdecydowanie to było wyzwanie. - odpowiedział Taakat, jednocześnie odczytując wiadomość i podnosząc się.
- Zadania były identyczne? - spytał Rudy.
- Nie, nasze były inne. Niektóre tak jak słucham były podobne, ale było dużo różnic. - odpowiedział Taakat.
- Ej, czemu Kapitan poszedł? - spytała Sajlu.
- Ma coś do załatwienia w obozie, zaraz przyjdzie. - odpowiedział Taakat, robiący facepalm.
-
Co!? Jak to tak? Dlaczego urwał się z raportu? - oburzył się Linkolion.
-
Widać, coś ważnego. Mamy i tak 2 oficerów więc rozmowa może toczyć się dalej. - odpowiedział Rudy.
-
No dobrze, ale nie powinien. - kontynuował Linkolion.
-
To już moja ewentualna sprawa aby się z nim rozmówić. - odpowiedział Rudy.
- Co do wieży, to kiedy wykonywaliśmy co wieża chciała to ta „dbała o Nas”, co prawda dbała jak o „swoje zabawki” ale dbała. - wtrącił Taakat.
- To o Nas w ogóle nie dbała, albo nie rozumieliśmy, że próbuje dbać. Wiem, że pojawiała się masa dziwacznych napisów i to już od wejścia, których nie szło przeczytać. - dodała Sajlu.
- Wieża posługiwała się pismem w języku Bromano. - odpowiedział Taakat.
- Ma to sens skoro pochodziła z legend Bromano. - powiedział Rudy.


************


W obozie panuje czysty chaos, nie dość, że Ursal bije się Orudi, to jeszcze każdy kto próbuje wejsc między nich albo ich rozdzielić również obrywa. Przez to panuje tam bardzo napięta atmosfera i chaotyczna walka, w której praktycznie cały obóz nawala się z furrami, które dodatkowo jeszcze leją się między sobą. Przy namiotach i ognisku są rozstawione tarcze ochronne. Dodatkowo wszyscy krzyczą, przekrzykują się i nie uważając na nic a ni na nikogo. Po chwili do obozowiska wrócił Kurai, wraz z Riną.
- I tak to wygląda, i nie da się ich przekrzyczeć. - powiedziała pokornie, wystraszona Rina.
- Zatkaj uszy. - odpowiedział chłodno elektryczny neczanin, a następnie bardzo głośno gwizdnął na palcach. Ten przenikliwy gwizd skutecznie wszystkich zagłuszył jak i był bardzo nie przyjemny dla uszu. To spowodowało, że walczący szybko zaprzestali walki.
W ten Kurai twardym i pewnym krokiem szedł w kierunku zamieszania, jednocześnie nie znacznie się elektryzując. Jego aura jest tak silna i przerażająca, że neczański oddział kiedy tylko go spostrzegł to bez słowa schodził mu z drogi i zrobił mu ładne przejście do niedźwiedzia i wilka, którzy klęczeli obok siebie trzymając się za uszy.
- Kurwa! - warknął nagle Ursal.
Elektryczny neczanin podszedł do nich i twardym przenikliwym głosem powiedział:
- Koniec.
- Nie wtrącaj się. - powiedział Orudi.
W tym momencie Kurai poraził obydwu, swoją elektryczną mocą. Nawet Ursal władający ziemią mocno to odczuł. Dopiero po dłuższej chwili neczanin zaprzestał i kiedy wilki i niedźwiedź, zwijali się z bólu, to stanowczo i bardzo chłodno powtórzył:
- Powiedziałem KONIEC.
Sam ton jego głosu wywoływał przenikliwe i zimne ciarki na plecach,a co dopiero w połączeniu z tym co zaszło przed chwilą. W tym momencie jest On bardzo przerażąjący.
- Tak … tak jest. - wydukali Ursal i Orudi.
- Świetnie to teraz do łóżek i na warty, i ma być spokój. - kontynuował twardo Kurai.
- Tak jest … - odpowiedział zgodnie cały, chociaż większości łamał się głos.
- Typ mnie przeraża... - powiedział cicho Stevenen.
- Nie tylko Ciebie Ziom. - odpowiedział cicho Hachi.


************


Na polanie Taakat zasiada koło Sajlu. On pali papierosa, a ona trochę odsunęła się od niego. Oficerowie nadal rozmawiają z przełożonymi. Po chwili wrócił do nich kapitan, który podszedł prosto do Taakat i chłodno powiedział:
- Daj szluga.
Zaskoczony porucznik wyciągnął paczkę z kieszeni i poczęstował kolegę papierosem, łącznie z tym, że dał mu zapalniczkę. Elektryczny neczanin podpalił papierosa i zaciągnął się, oddał zapalniczkę i po chwili oparł się z powrotem o drzewo i dopiero włączył łączność.
- Kolejny co robi sobie z gęby popielniczkę. - powiedziała Sajlu.
- To akurat nie Twój interes. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Jestem ciekaw co tam się wyprawia? - spytał Linkolion.
- Nic, nic, zakładam, że wszystko jest ogarnięte. - odpowiedział Taakat.
- Nie mieliśmy rozmawiać o czymś innym? - spytał chłodno Kurai, po czym się zaciągnął.
- Domniemam, że wszystko pod kontrolą? - spytał Rudy.
- Tak. - odpowiedział chłodno Kurai wypuszczając dym.
-
Czyli co jutro moi ludzie wracają do mnie a pańscy do pana, generale? - spytał Linkolion.
- Po tym co usłyszałem, to wole aby Pani Podporucznik nie miała oddziału pod sobą, zwłaszcza, że obaj panowie co przeżyli, tez są z innych oddziałów, i nie bardzo akceptują jej władzy, to może być ryzykowne. - odpowiedział Rudy, a następnie dodał: - Taakat chcesz ich odprowadzić?
- Ja ich odprowadzę, Taakat niech wróci z Naszymi. - wtrącił chłodno Kurai.
-
W sumie tak będzie lepiej i to ułatwia sprawę, bo po Ciebie mogę wysłać tytana i nim wrócisz. - odpowiedział Rudy po chwili namysłu, a następnie dodał: -Taakat co Ty na to?
- Sir, jak kapitan tak woli to nie mam nic przeciwko. - odpowiedział Taakat.
- Świetnie to mamy ustalone. - odpowiedział Rudy.
- Będziemy oczekiwać, na kapitana i moich ludzi. - powiedział Linkolion.
- Czyli ja już nie dowodzę? - spytała Sajlu.
- Tak, podczas tej misji już nie. Macie tam Kapitana.- odpowiedział Linkolion.
- Rano przejdziemy na stały nasłuch? - spytał Taakat.
- Tak, oddział wracający do mnie do obozu będzie miał stały nasłuch aż do powrotu. - odpowiedział Linkolion.
-
Mój rano do rozdzielenia się na bank, potem się zobaczy. - dodał Rudy.
- Tak jest. - odpowiedzieli zgodnie oficerowie.
-
Na noc tez? - spytał Linkolion.
- Poruczniku, słuchanie chrapania albo zaspanych odgłosów przy nocnej warcie, to zbyteczne, według mnie. - odpowiedział Taakat.
-
Zgadzam się, ale rano po porannym raporcie, tak koło 8:00 włączcie już stały nasłuch. - dodał Rudy.
-
No niech będzie i tak, zgadzam się. - odpowiedział Linkolion.
- To możemy już iść? - spytał Taakat.
- Myślę, że tak. Poruczniku chcesz coś jeszcze od załogi? - spytał się Rudy.
- No mogą iść. - odpowiedział Linkolion.
- To dobranoc załoga słyszymy się rano. - odpowiedział Rudy.
- Dobranoc. - odpowiedziała Sajlu.
W tym momencie wszyscy ustawili łączność, na statusie możliwym do wywołania wrazie co, ale bez nasłuchu. Po chwili Sajlu wstała, otrzepała się i zaczęła iść w kierunku obozu.
- Trzeba na nią uważać. - powiedział cicho Taakat.
Kurai nic mu nie odpowiedział tylko ponownie się zaciągnął, a następnie bardzo powoli wypuścił dym.
- Pogadamy? - zaproponował Taakat.
- Idź z nią do obozu. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Ok, Chcesz kolejnego fajka?
- Nie …
- Jak coś to pisz. - odpowiedział Taakat, odchodząc.
Tym samy elektryczny neczanin pozostał sam ze sobą i palącym się papierosem.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz