„Chaos
i papieros”
Neczański
generał zasiada zza swoim biurkiem. Jak zawsze jest tam masa
papierów i rożnych rzeczy, a jednocześnie obok siebie ma jedzenie,
którego nawet nie ruszył. Po chwili rozległo się pukanie do
drzwi.
- Wejść. - powiedział twardo Rudy, nerwowo stukając
długopisem o blat biurka.
- Przyniosłem
trzy
raporty, jakieś rozkazy od szanownej królowej i jakieś bzdety. -
powiedział Moyoshi wchodząc do gabinetu.
- Zostaw na biurku i
możesz iść. - odpowiedział chłodno Rudy.
Na te słowa
kapitan zrobił co mu powiedziano,
ale zaczął przysłuchiwać się dziwnym dźwiękom, które
rozchodzą się po pomieszczeniu i zaintrygowany spytał:
- Co
to u diabła jest?
- Hiperwentylacja. - powiedział generał a
następnie dodał: - Porucznik ze stresu oddycha już przez papierową
torebkę.
- Aaaha … to wiele tłumaczy … - odpowiedział
Moyoshi, a następnie spytał: - Ile godzin im zostało?
- 14
godzin … Moyoshi idź zobacz czy Cię nie ma na wieczornej odprawie
oddziałów…
- Em … tak jest… - odpowiedział Moyoshi i
pośpiesznie wyszedł, zanim generał dałby mu jeszcze jakieś
dodatkowe obowiązki.
************
Zielony
piasek
ma już przebarwienia od krwi, a intensywne i chaotyczne starcie
nadal twa. Neczanie nauczyli się już nie podchodzić za blisko
przeciwnika
jak rozróżniać
kiedy robi który atak. Sam wielki mackowy król dyszy i nawet po nim
widać zmęczenie. Wkrótce wielki wodny wąż oplótł przeciwnika,
Diuna, Hachi, Otachi, Stevenen i Issach skutecznie skupiają na sobie
uwagę macek,
Key’leanem z daleka strzela ognistymi strzałami często w twarz
przeciwnika aby nie mógł skupić wzroku na jednej postaci. Tym
czasem wilki Riny leczyły jak i również skutecznie rozpraszały
przeciwnika podgryzając go. Nagle Kiazu zrobiła parę efektownych
salt i tak zaatakowała swoją ognistą halabardą aby odciąć
przeciwnikowi
głowę. Jednak w ostatniej chwili mackowy król spostrzegł co Ona
planuje i patrząc tylko na nią jego oczy zaświeciły się na
niebiesko co spowodowało, że wyprowadzony atak przez neczankę
cofnął się. W tym momencie szkarłatno czarna krew spłynęła po
twarzy króla.
Okazało się, że kiedy ten był zajęty Kiazu i pozostałymi to
Kurai wbił mu swoją elektryczną katanę prosto w jego głowę. Tym
samym przebił nie tylko jego mózg ale wbił się również bardzo
głęboko. Po dłuższej chwili mackowy król z impetem padł na
ziemie, a następnie zaczął znikać, a komnata stała się pusta.
Neczanie zniwelowali swoje moce.
- Jak dobrze to koniec. -
powiedziała Diuna.
- Nareszcie! - dodał uradowany
Stevenen.
Jednak zanim pokonane martwe ciało w pełni zniknęło
do końca, pojawił się tajemniczy czerwony napis „ Rahajeng”
na przemiennie z napisem: „Malaib„
-
A to co? - spytała Diuna.
- Jedno to gratulacje, a tego
drugiego nie znam. - odpowiedział Taakat.
- Malaib to
uciekajcie. - dodał chłodno Kurai.
W tym momencie neczanom
pokazało się wyjście, tuż koło ich rzeczy a wieża zaczęła się
trząść. Cały oddział niewiele myśląc ruszył do ucieczki i
zgarniając swoje rzeczy wybiegł z komnaty. A następnie przez drzwi
które zaprowadziły ich na ten poziom, i tak dobiegli aż do
poprzedniej strefy odpoczynku, tam natrafili na 3 siedzące fury, w
rycerskich zbrojach.
- A wy to? - spytała jedna z fur.
-
Nie ma czasu na wyjaśnienia!. - powiedział Otachi przebiegając
koło nich.
- Biegnijcie. - dodała zgodnie reszta.
W tym
momencie okazało się, że wieża zaczęła się rozpadać i
rozsypywać na drobne kawałeczki. Rycerze kiedy to zobaczyli to
zaczęli biec za neczanami, dotrzymując im kroku w swoich zbrojach.
Wszyscy w panice zbiegają przez wszystkie pietra rozpadającej się
wieży. Nagle natrafili na wyjście, którym weszli w ogóle do
wieży. Biegnący z impetem wyskoczyli z niej i wylądowali w
szerokiej ale bardzo płytkiej rzece, o bardzo kamienistym dnie.
Kiedy tylko upadli Hachi ochronił wszystkich ziemną ścianą. Po
chwili dało usłyszeć się wybuch jak i napierającą fale
uderzeniową.
-
Halo, halo? -
odezwał się znajomy głos w słuchawkach.
- Oddział ChiZ02
zgłasza się. - odpowiedział chłodno i stanowczo Kurai, leżąc na
plecach w wodzie.
-
WY
ŻYJECIE!
- wtrącił neczanski generał.
- Tak jakby. - odpowiedział
Taakat, również leząc na plecach i ciężko oddychając.
-
Potrzebujecie medyków? - spytał Rudy.
- Obejdzie się. -
odpowiedział Kurai.
- Jesteśmy w niezłym stanie. - dodał
Taakat.
- JUHU! JA CHCE JESZCZE RAZ! - krzyknęli zgodnie Hachi
i Otachi, jednocześnie klęcząc i podnosząc ręce w triumfalnym
geście.
W tym momencie zrobił się istny sajgon na łączności.
Spanikowany porucznik, generał jak reszta oddziału i nowi przybysze
zaczęli się przekrzykiwać i mówić jednocześnie. Każdy ma wiele
do powiedzenia i każdy już teraz natychmiast musi coś powiedzieć.
- Ja pierdole. - stwierdził Taakat zasłaniając oczy i
pocierając twarz.
Po dłuższej chwili Kurai wstał a następnie
bardzo głośno gwizdnął na palcach. Przenikliwy gwizd nie dość,
że rozszedł się po wieczornej okolicy jak i doskonale odbił się
w łączności. Wszyscy co prawda zamknęli się, ale jednocześnie
aż musieli wyjąc słuchawki z uszy i przeczekać, gdyż dźwięk
okazał się być bardzo nie przyjemny. Po dłuższej chwili Generał
stanowczo powiedział:
- Kurwa uprzedzaj.
- I tak byś nie
usłyszał. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Coś w tym jest. -
odpowiedział Rudy.
- Ale …
Próbował wtrącić młody
porucznik lecz Kurai przerwał mówiąc:
- Generale, zróbmy
tak. My rozstawimy obóz, ogarniemy się i za 3godziny złożymy Wam
raport, ale jednocześnie te 3h dacie nam bez nasłuchu.
- Jak
to bez nasłuchu? Co chcecie ukryć?
- spytał nerwowo Linkolion.
- Nic, potrzebujemy czasu aby się
ogarnąć. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Niech będzie
zgadzam się, ale odzywacie się za 2 godziny. - powiedział Rudy.
-
Może tak być. - odpowiedział Kurai.
- To możecie wyłączyć
łączność. - powiedział generał.
Po tych słowach wszyscy
wojskowi wyłączyli swoją łączność. Po czym okazało się, że
na miejscu wieży są już tylko ruiny mieniące się delikatnie
zieloną poświatą. Jednak nie da się wejść nawet do środka
ruin. Okazuje się również że jest już gwieździste niebo i noc,
odbijająca się w płynącej wodzie.
- Kiazu, zapal ogniki. -
powiedział stanowczo Kurai.
- A tak dobra … - odpowiedziała
neczanka a następnie przywołała masę ognistych świetlików,
które doskonale oświetlają wszystkich jak i otoczenie.
W tym
momencie do Kurai’a i Taakat podeszły trzy furry ubrane w
rycerskie zbroje, które są srebrne i metaliczne z złotymi
ozdobami. Natomiast jeśli chodzi o gatunki to każde z nich jest
inne. Najniższa jest wzrostu Diuny i ma duże brązowe oczy jak i
beżowe futro w cętki z zaokrąglonymi uszami. Na pierwszy rzut oka
wygląda jak kot z dłuższym, wręcz psowatym pyszczkiem. Ta Rycerka
ma zbroję z kobiecymi wypukłościami jak i zieloną peleryną.
Drugi z nieznajomych jest wysokim szarym wilkiem o zielonych oczach.
Jest on wzrostu Taakat i jest dość postawny. Jego zbroję zdobi
niebieska peleryna. Ostatnim nieznajomy jest natomiast niedźwiedziem
brunatnym, o dość okrągłej budowie ciała i również niebieską
peleryną.
- Domyślam się, że jesteście oddziałem
ratunkowym. - powiedziała furra przypominająca kota, a następnie
dodała: - Podporucznik Sajlu Tusara, furra żenety zwyczajnej.
-
Podporucznik? - Zdziwił się Taakat.
- W praktyce oznacza to,
że nie mam przywilejów oficera, ale mogę dowodzić małym
oddziałem. I Jak mam być szczera to mam ten stopień tylko dlatego,
że trzeba było „oficera” aby dostarczyć ludzi do wieży i nie
mam żadnego doświadczenia w temacie. - odpowiedziała Sajlu.
-
Świetnie, żółtodziób. - powiedział Taakat.
- A dowodzi,
kto? - spytała żeneta.
- Kapitan Kurai Nozaryu. - powiedział
chłodno Kurai.
- Miło Nam, Niedźwiedź to Ursal, a Wilk to
Orudi.
-
Tam jest Kiazu, Diuna, Rina, Stevenen, Key’leanem oraz Hachi,
Otachi i Issah, a ja jestem Taakat. - dodał porucznik.
- Dobra
koniec gadania, rozbijamy obóz na brzegu rzeki, podzielcie się
obowiązkami wedle uznania. - powiedział stanowczo Kurai.
-
Mogę łowić ryby? - zapytał Ursal.
- Taa … tylko niech to
nie zajmie wieczność. A teraz do roboty. - powiedział Kurai.
-
Tak jest. - odpowiedzieli zgodnie wszyscy.
************
-
Generale
dlaczego!?
Mamy tyle pytań i jeszcze nie mamy
ich na nasłuchu. - powiedział nerwowo Linkolion.
- Spokojnie
poruczniku, po pierwsze nie zapewne są bardzo zmęczeni, po drugie
jest już późna godzina i fakt zapewnienie oddziałowi godnego
noclegu w tej chwili
jest najważniejsze. - odpowiedział Rudy, a następnie dodał: - A
po trzecie te 2 godziny kiedy wiemy, że już żyją to Nas nie
zbawią.
-
Ale …
-
Spokojnie, mój oddział jest słowny, ogarną się i potem zdadzą
Nam raport.
-
Ale…
-
Zaufaj im…
-
Ale ...
-
Linkolion posłuchaj, zadbanie
o ludzi to podstawa, reszta na te chwile może zaczekać.
************
Obóz
na brzegu rzeki jest już rozstawiony. Stoją dwa namioty jeden
trzykomorowy, drugi natomiast
mniejszy jedno komorowy, ale
spokojnie
mieszczący trzy osoby. Między nimi pali się duże ognisto a wkoło
siedzi cały oddział i je kolacje. Udało się złowić parę ryb,
upolować parę królików oraz znaleźć trochę grzybów.
Z zapasów znalazł się jeszcze ryż, suszone warzywa i przyprawy.
Dzięki temu powstała syta potrawka, której jest na tyle dużo, że
każdy może najeść się do syta. Toczą się w tle różne
rozmowy, na przeróżne tematy i w tym samym czasie.
- Kap …
Kurai co robimy z wartami? - spytał Taakat.
- Pierwsze 3 od
22:00, Orudi, Ursal i Sajlu, a ostatnia moja. - powiedział chłodno
Kurai.
- My bo jesteśmy inni? - spytał Ursal.
- Nie. Sami
wspominaliście, że odpoczywaliście od kilku dni, a my jesteśmy po
walce. - odpowiedział Kurai.
- Ok, może być. - odpowiedział
Orudi.
Następnie Kurai wstał, odstawił miskę i chłodno
powiedział:
- Sajlu, Taakat zapraszam, ze mną.
Na te
słowa Taakat szybko dokończył swoją porcję, również odstawił
swoją miskę.
- Ale …. od nas lepiej aby Orudi poszedł. -
powiedziała Sajlu.
- On ma stopień podporucznika czy Ty? -
spytał chłodno Kurai.
- No ja, ale …
- To Ty idziesz z
nami. - kontynuował stanowczo Kurai.
- Ona ma teraz wartę. -
powiedział Orudi.
- Nie słuchałeś, teraz jest Twoja warta. -
odpowiedział Kurai, a następnie dodał: - Max 23 w łóżkach,
Ursal i Orudi zajmują mały namiot, reszta zajmuje duży namiot.
-
Tak jest. - odpowiedział mniej lub bardziej chętnie cały
oddział.
- Tylko dodam ze prawa komora od wejścia jest damska.
- dodała Kiazu.
Tym czasem Kurai ruszył w ciemność,a zaraz
za nim poszedł Taakat, prowadząc jednocześnie Sajlu. Wkrótce cała
trójka zniknęła z pola widzenia.
- To znaczy, że ja teraz tu
rządzę. - powiedział Ursal.
- Hmm… nie skarbie, to oznacza,
że dowodzi tutaj Rina, a my zjadamy kolacje i udajemy się na
spoczynek. - odpowiedziała Kiazu, kokieteryjnie siadając.
-
Rina? Ta szara myszka? - spytał Orudi.
- Dokładnie Ziom. -
odpowiedział Otachi.
Ursal wstał wziąć sobie dokładkę
jedzenia i swoim wzrokiem zmierzył wodną neczankę, burknął coś
pod nosem i bez słowa ale z wyraźnym niezadowoleniem usiadł na
swoim miejscu.
- Ogólnie wykonujcie rozkazy i będzie dobrze,
zresztą kapitan zostawił jasne instrukcje. - dodał Stevenen.
-
Swoją drogą pyśki wow ze w tych zbrojach dotrzymywaliście nam
kroku. - wtrąciła Kiazu.
- Nasze zbroje nie ważą wiele. -
odpowiedział Orudi
- Bo jesteśmy silniejsi. - powiedział
Ursal
- Dwie wersje, uwielbiam… - powiedziała
Diuna.
Niedźwiedź i wilki zmierzyli się wzrokiem, a po chwili
wilk powiedział:
- Nasze zbroje są wytrzymalsze niż Wasze
mundury ale te bojowe, które mamy na sobie warzą mniej więcej tyle
samo co Wasze.
- Burh…. I po co im mówiłeś? Tak to by Nas
podziwiali. - dodał Ursal.
- Właśnie czemu Sajlu, mówiła,
że Orudi lepiej się nadaje niż ona do raportu? - zapytała
Diuna.
- To proste, Ona ma ten dziwny stopień oficerski tylko
po to abym taki ja czy Ursal nie mógł jej nic powiedzieć, i
totalnie się nie nadaje, a ja jestem podczas egzaminów na
porucznika. - odpowiedział wilk.
- Szkolący Cię niemota,
zdechł w wieży, a Ty nie masz nawet nieśmiertelnika. - dodał
Ursal.
- Zamknij się. - odpowiedział twardo wilk.
************
Nieopodal
rzeki jest nie duża kwiecista polana, skąpana w świetle gwiazd i
księżyca. Jest ona na tyle mała, że nie dałoby się tutaj
rozstawić obozu, ale jednocześnie jest piękna i malownicza.
Otoczona jest masywnymi liściastymi drzewami, które szumią na
wietrze. Dodatkowo wszędzie unosi się delikatny i kojący zapach
letnich kwiatów. Taakat leży wśród kwiatów, Sajlu siedzi z
wyprostowanymi nogami przy nim, a natomiast Kurai stoi za nimi oparty
o drzewo. Ta cześć oddziału, kiedy zajęła dla siebie wygodne
pozycje, to włączyła łączność. Pierwsze co usłyszeli, to
panikę porucznika i generała, który z nim rozmawiał.
-
Jesteśmy gotowi na rozmowę. - Wtrącił chłodno Kurai.
- A
moi ludzie co z moimi ludźmi? -
spytał Linkolion.
- Jest Nas tylko trójka… - odpowiedziała
Sajlu.
- Udało nam się znaleźć Sajlu, Ursal oraz Orudi. -
dodał Taakat.
-
Dobrze, że chociaż tyle, a macie nieśmiertelniki? -
spytał Linkolion.
- Nie. - odpowiedziała Sajlu.
- Tak. -
odpowiedział chłodno Kurai.
- Mamy siedem nieśmiertelników,
znaleźliśmy je w wieży. - dodał Taakat.
- Właśnie jak
wyglądała wieża w środku? - spytał generał.
- My mieliśmy
takie wąskie przejścia i piętra na których były wyzwania. -
odpowiedziała Sajlu.
- U Nas było podobnie… - dodał
Taakat.
- My dotarliśmy na 7 piętro, tam zginęły obie osoby
biorące w wyzwaniu i wieżą nie przepuściła Nas dalej. -
dopowiedziała Sajlu.
- Rozumiem,
a mój odział? -
spytał Rudy.
- My dotarliśmy na 9 piętro, gdzie pokonaliśmy
głównego bossa wieży. - odpowiedział chłodno Kurai.
-
Dowodowo po pokonaniu wieżą Nas wypuściła, i pozwoliła odnaleźć
poprzedników. - dodał Taakat, a następnie szybko dodał: - A i
wieża rozpadła się.
-
Ciekawe …
- powiedział Rudy.
-
A jakie moje oddziały miały wyzwania? Na czym w ogóle to polegało?
O co chodzi z wyzwaniami? W tej wieży były jakieś skarby? O co z
nią chodziło? -
nakręcił się Linkolion.
- Wieża Nas testowała i akurat nam
dawała przeciwników i różne problemy do rozwiązania na każdym
piętrze. - odpowiedział Taakat, a następnie dodał: - Skarbów nie
stwierdziliśmy, jak wygrywaliśmy to co najwyższej dostawaliśmy
nieśmiertelniki jak ktoś zginął na danym piętrze.
- U Nas
było podobnie, każe piętro było odmiennym bardzo trudnym i
krwawym wyzwaniem. Przed wejściem do każdej z komnat pojawiał się
napis kto ma wejść, reszta mogła oglądać starcie na ekranie…
- dodała Sajlu
-
Opowiedz coś więcej.
- wtrącił zaciekawiony Rudy.
- Tylko mów mocami, bo
większości z Nas, Wasze imiona nic nie powiedzą. - dodał
Taakat.
- Dobrze, to w pierwszej komnacie mieliśmy wielki
szkielet, z którym walczyła ziemia i metal. W Drugiej wiatr i 2x
ogień i Oni walczyli z takim dziwnym golemem. - powiedziała Sajlu,
a następnie po chwili namysłu dodała: - Potem był taki dziwny
yetti i walczył lód oraz psycho, Tu osoba walcząca psycho zginęła.
Na czwartym piętrze mieliśmy do pokonania takiego wielkiego
trującego węża i walczył ogień oraz wiatr. Niestety osoba
władająca wiatrem została poważnie zatruta i zginęła w walce.
Nie mieliśmy jak jej wyleczyć.
- Wieża nic od Was nie
chciała? - spytał Taakat.
- Może i coś tam chciała, ale nie
rozumieliśmy jej. Dawała napisy w bardzo niezrozumiałym języku i
nawet pojedynczych słów ni rozumieliśmy. - odpowiedziała Sajlu.
-
Czemu pytasz? -
zapytał Rudy.
- U Nas wieża dała Nam szanse uratowania
otrutego. - wtrącił chłodno Kurai.
- Dokładnie i
podejrzewałem, że w ich przypadku było tak samo. - dodał
Taakat.
-
Rozumiem.
- odpowiedział Rudy.
W tle cały czas słychać oddychanie
przez papierową torebkę.
- No więc … mogę mówić dalej? -
spytała Sajlu.
-
Tak, tak kontynuuj.
- powiedział generał, a następnie dodał: - Jakie moce jeszcze
żyją?
- Hmm… chodzi o stan 4 piętra w wieży? To 4x ogień,
lód, ziemia, metal i wiatr. - odpowiedziała żeneta.
-
Dobrze, mów dalej.
- powiedział generał.
- A tak, na 5 piętrze walczył 2x ogień
i wiatr, tam zginął jeden ogień i wiatr, i ta walka była dziwna
bo bili się między sobą. - kontynuowała Sajlu, a następnie
dodała: - Na kolejnym pietrze walczył lód i metal i niestety metal
zginął, a walka była z wielką małpą z talerzami. A na ostatnim
piętrze dla Nas, walczył 2x ogień z dziwnym kamiennym stworem,
oboje tam zginęli… tym samym wśród żywych został lód, ogień
i ziemia, ale wieża nie chciała Nas ani puścić dalej ani ponowić
starcia. I tak utonęliśmy tam…
-
A widzieliście może mój oddział? -
spytał Rudy.
- Nie, nie widzieliśmy … dopiero jak wieża
zaczęła się walić to wpadli na Nas uciekając z wieży i zabrali
Nas ze sobą. - odpowiedziała Sajlu.
- Jakim cudem moi ludzie
gineli jak muchy, a ludzie generała nie? - spytał w końcu
Linkolion.
-
Poruczniku, wysłałem oddział do zadań specjalnych.
- powiedział Rudy.
- Plus, mieliśmy szanse się dotrzeć
trochę po drodze. - dodał Taakat.
- No
tak, moje oddziały w sumie po raz pierwszy współpracowały ze sobą
dopiero w wieży. A wieża będzie nam jeszcze zagrażać? -
spytał Porucznik.
- Ta konkretna na pewno nie. Jak już
mówiliśmy, wieża po pokonaniu przeciwnika na ostatnim piętrze
rozpadła się w drobny mak. - odpowiedział chłodno Kurai.
W
tym momencie oficerowie w oddali spostrzegli Rinę, która stała w
cieniu drzew i wkrótce podeszła bliżej.
- A Ty tu czego? -
spytała Sajlu.
- Kto tam przyszedł? - Zainteresował się
Rudy.
- Rina. - odpowiedział chłodno Kurai, podchodząc do
niej.
-
To ktoś ważny? -
spytał Linkolion.
- Medyk, pewnie przyszła zdać szybki
wieczorny raport. - odpowiedział Taakat, pisząc wiadomość na
komunikatorze.
-
A tak, to wracając do sprawy wieży, jak bardzo krwawe te starcia
były?
- Linkolion.
- Bardzo krwawe, wieża nie oszczędzała Nas. -
odpowiedziała Sajlu.
- Tak, zdecydowanie to było wyzwanie. -
odpowiedział Taakat, jednocześnie odczytując wiadomość i
podnosząc się.
-
Zadania były identyczne?
- spytał Rudy.
- Nie, nasze były inne. Niektóre tak jak
słucham były podobne, ale było dużo różnic. - odpowiedział
Taakat.
- Ej, czemu Kapitan poszedł? - spytała Sajlu.
-
Ma coś do załatwienia w obozie, zaraz przyjdzie. - odpowiedział
Taakat, robiący facepalm.
- Co!?
Jak to tak? Dlaczego urwał się z raportu? -
oburzył się Linkolion.
- Widać,
coś ważnego. Mamy i tak 2 oficerów więc rozmowa może toczyć się
dalej. -
odpowiedział Rudy.
- No
dobrze, ale nie powinien.
- kontynuował Linkolion.
-
To już moja ewentualna sprawa aby się z nim rozmówić. -
odpowiedział Rudy.
- Co do wieży, to kiedy wykonywaliśmy co
wieża chciała to ta „dbała o Nas”, co prawda dbała jak o
„swoje zabawki” ale dbała. - wtrącił Taakat.
- To o Nas w
ogóle nie dbała, albo nie rozumieliśmy, że próbuje dbać. Wiem,
że pojawiała się masa dziwacznych napisów i to już od wejścia,
których nie szło przeczytać. - dodała Sajlu.
- Wieża
posługiwała się pismem w języku Bromano. - odpowiedział
Taakat.
-
Ma to sens skoro pochodziła z legend Bromano.
- powiedział Rudy.
************
W
obozie panuje czysty chaos, nie dość, że Ursal bije się Orudi, to
jeszcze każdy kto próbuje wejsc między nich albo ich rozdzielić
również obrywa. Przez to panuje tam bardzo napięta atmosfera i
chaotyczna walka, w której praktycznie cały obóz nawala się z
furrami, które dodatkowo jeszcze leją się między sobą. Przy
namiotach i ognisku są rozstawione tarcze ochronne. Dodatkowo
wszyscy krzyczą, przekrzykują się i nie uważając na nic a ni na
nikogo. Po chwili do obozowiska wrócił Kurai, wraz z Riną.
-
I tak to wygląda, i nie da się ich przekrzyczeć. - powiedziała
pokornie, wystraszona Rina.
- Zatkaj uszy. - odpowiedział
chłodno elektryczny neczanin, a następnie bardzo głośno gwizdnął
na palcach. Ten przenikliwy gwizd skutecznie wszystkich zagłuszył
jak i był bardzo nie przyjemny dla uszu. To spowodowało, że
walczący szybko zaprzestali walki.
W ten Kurai twardym i
pewnym krokiem szedł w kierunku zamieszania, jednocześnie nie
znacznie się elektryzując. Jego aura jest tak silna i przerażająca,
że neczański oddział kiedy tylko go spostrzegł to bez słowa
schodził mu z drogi i zrobił mu ładne przejście do niedźwiedzia
i wilka, którzy klęczeli obok siebie trzymając się za uszy.
-
Kurwa! - warknął nagle Ursal.
Elektryczny neczanin podszedł
do nich i twardym przenikliwym głosem powiedział:
- Koniec.
-
Nie wtrącaj się. - powiedział Orudi.
W tym momencie Kurai
poraził obydwu, swoją elektryczną mocą. Nawet Ursal władający
ziemią mocno to odczuł. Dopiero po dłuższej chwili neczanin
zaprzestał i kiedy wilki i niedźwiedź, zwijali się z bólu, to
stanowczo i bardzo chłodno powtórzył:
- Powiedziałem
KONIEC.
Sam ton jego głosu wywoływał przenikliwe i zimne
ciarki na plecach,a co dopiero w połączeniu z tym co zaszło przed
chwilą. W tym momencie jest On bardzo przerażąjący.
- Tak …
tak jest. - wydukali Ursal i Orudi.
- Świetnie to teraz do
łóżek i na warty, i ma być spokój. - kontynuował twardo
Kurai.
- Tak jest … - odpowiedział zgodnie cały, chociaż
większości łamał się głos.
- Typ mnie przeraża... -
powiedział cicho Stevenen.
- Nie tylko Ciebie Ziom. -
odpowiedział cicho Hachi.
************
Na
polanie Taakat zasiada koło Sajlu. On pali papierosa, a ona trochę
odsunęła się od niego. Oficerowie nadal rozmawiają z
przełożonymi. Po chwili wrócił do nich kapitan, który podszedł
prosto do Taakat i chłodno powiedział:
- Daj
szluga.
Zaskoczony porucznik wyciągnął paczkę z kieszeni i
poczęstował kolegę papierosem, łącznie z tym, że dał mu
zapalniczkę. Elektryczny neczanin podpalił papierosa i zaciągnął
się, oddał zapalniczkę i po chwili oparł się z powrotem o drzewo
i dopiero włączył łączność.
- Kolejny co robi sobie z
gęby popielniczkę. - powiedziała Sajlu.
- To akurat nie Twój
interes. - odpowiedział chłodno Kurai.
-
Jestem ciekaw co tam się wyprawia?
- spytał Linkolion.
- Nic, nic, zakładam, że wszystko jest
ogarnięte. - odpowiedział Taakat.
- Nie mieliśmy rozmawiać o
czymś innym? - spytał chłodno Kurai, po czym się zaciągnął.
-
Domniemam, że wszystko pod kontrolą?
- spytał Rudy.
- Tak. - odpowiedział chłodno Kurai
wypuszczając dym.
- Czyli
co jutro moi ludzie wracają do mnie a pańscy do pana, generale?
- spytał Linkolion.
-
Po tym co usłyszałem, to wole aby Pani Podporucznik nie miała
oddziału pod sobą, zwłaszcza, że obaj panowie co przeżyli, tez
są z innych oddziałów, i nie bardzo akceptują jej władzy, to
może być ryzykowne. -
odpowiedział Rudy, a następnie dodał: -
Taakat chcesz ich odprowadzić?
-
Ja ich odprowadzę, Taakat niech wróci z Naszymi. - wtrącił
chłodno Kurai.
-
W sumie tak będzie lepiej i to ułatwia sprawę, bo po Ciebie mogę
wysłać tytana i nim wrócisz.
- odpowiedział Rudy po chwili namysłu, a następnie dodał:
-Taakat co Ty na to?
-
Sir, jak kapitan tak woli to nie mam nic przeciwko. - odpowiedział
Taakat.
-
Świetnie to mamy ustalone.
- odpowiedział Rudy.
-
Będziemy oczekiwać, na kapitana i moich ludzi. -
powiedział Linkolion.
- Czyli ja już nie dowodzę? - spytała
Sajlu.
-
Tak, podczas tej misji już nie. Macie tam Kapitana.-
odpowiedział Linkolion.
- Rano przejdziemy na stały nasłuch?
- spytał Taakat.
-
Tak, oddział wracający do mnie do obozu będzie miał stały
nasłuch aż do powrotu. -
odpowiedział Linkolion.
- Mój
rano do rozdzielenia się na bank, potem się zobaczy. -
dodał Rudy.
- Tak jest. - odpowiedzieli zgodnie oficerowie.
-
Na
noc tez? -
spytał Linkolion.
- Poruczniku, słuchanie chrapania albo
zaspanych odgłosów przy nocnej warcie, to zbyteczne, według mnie.
- odpowiedział Taakat.
-
Zgadzam się, ale rano po porannym raporcie, tak koło 8:00 włączcie
już stały nasłuch.
- dodał Rudy.
- No
niech będzie i tak, zgadzam się.
- odpowiedział Linkolion.
- To możemy już iść? - spytał
Taakat.
-
Myślę, że tak. Poruczniku chcesz coś jeszcze od załogi?
-
spytał się Rudy.
-
No mogą iść. -
odpowiedział Linkolion.
-
To dobranoc załoga słyszymy się rano.
- odpowiedział Rudy.
- Dobranoc. - odpowiedziała Sajlu.
W
tym momencie wszyscy ustawili łączność, na statusie możliwym do
wywołania wrazie co, ale bez nasłuchu. Po chwili Sajlu wstała,
otrzepała się i zaczęła iść w kierunku obozu.
- Trzeba na
nią uważać. - powiedział cicho Taakat.
Kurai nic mu nie
odpowiedział tylko ponownie się zaciągnął, a następnie bardzo
powoli wypuścił dym.
- Pogadamy? - zaproponował Taakat.
-
Idź z nią do obozu. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Ok,
Chcesz kolejnego fajka?
- Nie …
- Jak coś to pisz. -
odpowiedział Taakat, odchodząc.
Tym samy elektryczny neczanin
pozostał sam ze sobą i palącym się papierosem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz