poniedziałek, 6 października 2025

EPIZOD 280

 

Docenienie i uznanie

Nastał ciepły poranek, który wspaniale uzupełniają przyjemne promienie słońca, szum wody w płytkiej rzece, o kamienistym dnie, oraz śpiewy ptaków i delikatny wiaterek. Zdecydowanie, po prawie pięciu dniach w wieży to jest wręcz idealny poranek, zwłaszcza, że noc o dziwo upłynęła bez problemów i dziwnych akcji. Obecnie powoli kończy się warta kapitana, który zasiada przy ognisku, między namiotami w sporej odległości od nich, a sam obóz powoli budzi się do życia.
Po chwili z namiotu neczan wyszedł
Taakat, ubrany jedynie w szarą koszulkę z jakimś nadrukiem oraz szare krótkie spodenki, mocno ziewając i przeciągając się. Porucznik udał się na stronę, a następnie wrócił do obozu.
- Siema. - powiedział w końcu Taakat podchodząc do ognista.
Kurai, wstając, bez słowa wręczył porucznikowi gorącą kawę, zaparzoną przed chwilą na ognisku.
- Oho, tym razem to Ty kołujesz napitek. - skomentował Taakat, a następnie wziął łyka kawy.
Potem obaj, wraz z kawami, odeszli i stanęli pod szumiącymi drzewami. Są na tyle blisko aby w razie potrzeby zareagować, jak coś się wydarzy w obozie, a jednocześnie na tyle daleko, że ich rozmowa nie będzie słyszalna.

- Kurde, nawet moje chłopaki i wieża, tego nie sprawiła tego co wczorajszy dzień. - powiedział Taakat, lekko śmiejąc się pod nosem.
- Splot wszystkiego. - powiedział Kurai, popijając kawę.
- Ponoć było dobre widowisko. Na pewno chcesz z nimi iść?
- Taaa …
- Po powrocie do obozu słyszałem, że dali czadu, do takiego stopnia, że moi ludzie mieli gacie do zmiany, a Ty nawet nie doprowadzałeś ich do porządku, tylko kogoś innego. - odpowiedział Taakat z uśmiechem, a po chwili dodał: - Hmm… co prawda są z różnych oddziałów, nigdy ze sobą nie współpracowali ale aby odwalić aż taki numer?
- Ewidentnie nie przepadają za sobą nawzajem, plus Panowie to samce alfa, które nie tolerują innych.
- Uhu, młodziki, pewnie świeże w armii i jeszcze buzujący testosteron, dobra mieszanka. Czyżby w obozie Heyvanlar, nie było możliwości na kontrolowane rozładowywanie? - spytał Taakat, a następnie szybko dodał: - W sumie patrząc na Porucznika Panikarza to, to nie jest aż tak nie możliwe. Kurde, według nieśmiertelników, to tam głównie faceci byli.
- Zakładam, że między starciami, też dochodziło do rękoczynów.
- To plus nie rozumienie wieży, to idealny przepis na nie udaną misję.
- Taa …
- Koło której ruszacie?
- Jakoś po śniadaniu.
- Właśnie! Masz prawko na Tytana?
- Tak, cały mój oddział je ma.
- Zajebiście, przydatna umiejętność. Osobiście nie dokończyłem szkolenia. Zostało przerwane przez taka jedną misję. - powiedział Taakat, a następnie dodał: - Kurde przejechałbym się takim, na Cukierka też masz?
- Nie.
W tym momencie już praktycznie cały obóz się obudził, więc to był sygnał aby wrócić do obozu i zająć się poranną rutyną. Zwłaszcza, że zaraz po wyjściu z namiotu niedźwiedź oraz wilk warczą na siebie i szczerzą kły. Nagle obaj zostali zmyci przez wielkiego wodnego węża, a na koniec wylądowali w zimnej wodzie rzeki, a następnie Taakat, kończąc kawę powiedział:
- Kapitan, mówił, że ma być spokój.
Przemoczone furry, których zapał został definitywnie ochłodzony, nic nie odpowiedziały, jedynie z niesmakiem spojrzały na siebie, a następnie wyszły z wody.
- Oho czyżby pyśki dalej nie rozumiały? - spytała zaspana Kiazu.
- Do Nas to szybciej dotarło. - odpowiedział Issah.
- Są aż tak tępi czy udają? - dodała Diuna.
- Ogarną się, trzeba się dobrzeć. - odpowiedział Taakat mrugając okiem.
- Czas ogarnąć śniadanie. - wtrącił chłodno Kurai.
- Tak jest… - odpowiedzieli zgodnie wszyscy.
Minęło trochę czasu, każdy ubrał się już w swoją wersje munduru, a przygotowanie do śniadania poszło szybko i sprawnie. Świeżą woda, ostatki suszonego i wędzonego mięsa, ptasie jajka czy grzyby znalezione w okolicy, zapewniły całemu oddziałowi syte i pożywne śniadanie. Przez okres trwania posiłku rozmów zbytnio nie było. Dopiero pod koniec jedzenia padło pytanie.
- Koło której ruszamy? - Spytała Sajlu.
- Nas pytasz? To Ty powinnaś to wiedzieć. - odpowiedział Ursal.
- Ruszamy koło 9:00, i ja idę z furami do obozu Heyvanlar. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Za to ja z pozostałymi wracam do neczańskiego obozu. - dodał Taakat, a następnie dopowiedział: - Aha, i ważne od 8:00 mamy mieć stały nasłuch.
- O to już za chwilę. - zauważyła Diuna.
- Trochę ponad kwadrans wolności. - dodał Stevenen.
- Swoją drogą, do Was też nie dodarły, żadne wiadomości, że ktokolwiek się odzywał przez okres bycia w wieży? - spytała Kiazu.
- Tak, ostanie wiadomości są sprzed wejścia, i ewentualnie z dzisiaj jak ktoś zdążył napisać. - odpowiedział Key’leanem.
Wszyscy, w miarę to potwierdzili, że to co ewentualnie było do Nich wysyłane kiedy byli w wieży przepadło bez śladu, zupełnie jakby nie istnieli przez te kilka dni.


************


Zaspany Volaure leży na plecach w swoim łóżku, z telefonem przy uchu. Niebieskim kocem ma przykryte tylko biodra i lewą nogę. Reszta jego nagiego i zadbanego ciała jest doskonale widoczna. Jego futro delikatnie błyszczy w przytłumionym świetle, a powstałe cienie tylko podkreślają jego wspaniałą sylwetkę.
- Sachiner Cusan, mam nadzieje książę, że to ważne. - odezwał się nagle głos w słuchawce.
- Można się już kontaktować z ognistą modelka - odpowiedział Volaure, a następnie nie czekając na odpowiedz rozłączył się.
- Z kim rozmawiałeś? - spytał kobiecy głos dochodzący z innego pomieszczenia, które prawdopodobnie jest łazienką, nieopodal łózka.
- Z nikim ważnym. - odpowiedział Książę, delikatnie się podciągając i siadając opartym o poduszki.
- Zawsze tak odpowiadasz i nie masz jakiś ważnych znajomych? - odpowiedziała kobieta wchodząc do sypialni. Jest Ona furą lisicy o lśniącej szaro czarnej sierści, i puszystym czarnym ogonie zakończonym białą końcówka. Dodatkowo ma ona rozpuszczone długie ciemno brązowe, lekko kręcone włosy jak i błyszczące turkusowe oczy. Ma też bardzo kobiece i ponętne kształty i spory pięknie sterczący biust i jest totalnie naga.
- Widać nie słyszysz kiedy rozmawiam z kimś ważnym. - odpowiedział Książę przeciągając się.
- Tak, tak … tak sobie tłumacz. - odpowiedziała kładąc się na brzuchu obok księcia.
W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi głównych od sypialni.
- Wejść! - powiedział otwarcie Volaure.
- Volaure mam kilka ważnych rzeczy do podpisania dla Ciebie … O cześć Vivandrela
- Hej Skauti. - odpowiedziała lisica, po czym dość namiętnie pocałowała księcia w usta, następnie kokieteryjnie wstała i podchodząc do zwiadowcy i mrugając okiem powiedziała: - Wrócę później..
Następnie kobieta, dała buziaka w prawy policzek zwiadowcy, zebrała swoje rzeczy i kręcąc biodrami wyszła z sypialni, jednocześnie zamykając za sobą drzwi.
- Ej Skauti, nie ślinimy się. - powiedział nagle Volaure.
- Sorry, nie kontroluję tego … Vivandrela mocno na mnie działa, za każdym razem jak mi coś robi to mam takie zajebiście przyjemne ciarki.
- Nie ty jeden, dobra coś jeszcze chciałeś? - spytał książę będąc dalej na wpół-siedząco w łóżku.
- A tak, podpisy, zebranie rady za godzinę
- Świetnie … - odpowiedział Książę przewracając oczami.
- Ponoć neczanie wyszli z wieży..
- To akurat już wiem, ale dzięki. - odpowiedział książę, po prostu wstając z łóżka i nago udając się do szafy, stojącej po lewo od wejścia.
- Aaa ok … - odpowiedział Skauti delikatnie się rumieniąc, a następnie dodał: - To jeszcze Król Ashga zostawił zaproszenie na urodziny najmłodszego syna.
- Biba u Ashgi, to może być ciekawe. - odpowiedział Volaure, zakładając już bokserki i spodnie jeansowe.
- Szkoda, że to pojedyncze zaproszenie...
- A co chciałeś iść?
- W sumie, to tak.
- To po zebraniu zapytam Ashga, czy mogę kogoś zabrać. - odpowiedział Volaure mrugając okiem.
- O to super.
- Dobra pokaż co tam mam podpisać.
- A tak…


************


Wnętrze neczańskiego namiotu, w tym samym czasie z komory dziewczyn znajdującej się po prawo od wejścia wyszła Rina oraz z komory oficerskiej wyszedł Kurai, ze swoim plecakiem. Jest już stały nasłuch więc w tle w słuchawkach słychać rozmowy innych, które czasem na siebie nachodzą.
- Kurai … - powiedziała Rina.
Elektryczny neczanin nic jej nie odpowiedział, jedynie mruknął pod nosem i do niej podszedł. W tym momencie neczanka gestem poprosiła, aby się nachylił. Kiedy to uczynił to powiedziała mu coś bardzo cicho na ucho, tak aby łączność tego nie wyłapała.
- To dobrze. - odpowiedział Kurai.
Następnie prawą ręką, właściwie to przed ramieniem, delikatnie oparł się o część namiotu nad wejściem do komory dziewczyn, a lewą dłoń położył na policzku ukochanej. Następnie delikatnie ją do sobie przyciągnął. Po chwili usta kochanków splotły się w przyjemnym i głębokim pocałunku.
- Kap … Kurai, jesteś jeszcze? - rozległ się donośny głos, a następnie wejście do namiotu otworzyło się i wszedł do niego Taakat, który zobaczył jak kapitan odwraca się do niego, oraz stojącą za nim delikatnie zarumienioną Rinę.
- Co chcesz? - spytał chłodno Kurai.
- Mam sprawę, chodźcie ze mną. - odpowiedział Taakat, wychodząc.
Na te słowa oboje wyszli za nim z namiotu, przeszli przez zbierające się obozowisko, w którym nie ma już mniejszego namiotu i ogniska, po czym udali się w okolice drzew, gdzie porucznik gestem pokazał aby wyłączyć łączność, w której dalej słychać rozmowy pozostałych.
- Dobra pewnie się zastanawiacie, po co Was tutaj ściągnąłem. - powiedział Taakat, a po chwili dodał: - Rina zamknij oczy i daj prawą rękę.
Wodna neczanka posłusznie wykonała prośbę, chociaż było widać po niej zarówno zaskoczenie jak i niepewność. Po chwili poczuła dotyk i usłyszała:
- No możesz otworzyć oczy.
W tym momencie neczanka zobaczyła, że na prawym ręku ma wisiorek fali, który porucznik nosił na szyi, jednak łańcuszek ma trzykrotnie zapleciony wkoło nadgarstka a sama fala ładnie na nim leży. A całość tworzy śliczną i stylową bransoletkę.
- Nie mogę tego przyjąć … to przecież …
- Możesz, możesz. Dostałem od swojego mistrza, a ja przekazuje Tobie, mocno zaskoczyłaś mnie i zaimponowałaś mi podczas tej misji. Jestem pod wrażeniem i wisiorek jest Twój. - odpowiedział Taakat z uśmiechem, a po chwili dodał: - Nie przyjmuje odmowy.
- Dobrze … dziękuję. - odpowiedziała pokornie i mile zaskoczona Rina.
- A Ty jesteś mi potrzebny do naładowania jej. - powiedział Taakat.
- Niech zgadnę podwójny splot? - odpowiedział Kurai.
- Tak, dla ochrony i aby stała się niezdejmowalna i nie do zerwania. - dodał Taakat.
W tym momencie obaj oficerowie delikatnie dotknęli i w tym samym czasie delikatnie użyli swoich mocy. To spowodowało, że metalowa fala ma teraz niebiesko złociste refleksy, a ona sama z racji tego, że jest z tego samego materiału co symbole na szyjach neczan, to stała się nie do zdjęcia.
- Łał! Dziękuję. - powiedziała radośnie Rina.
- Od dzisiaj masz ją na zawsze, niech przypomina Ci, że potrafisz zaskakiwać. - powiedział Taakat mrugając okiem, i rozkładając ręce w sugestywny sposób.
Na ten gest wodna neczanka przytuliła się do porucznika, który również ją objął.
- Ej Rinka! - Rozległ się krzyk z oddali.
Na te słowa Rina jeszcze raz podziękowała, i przeprosiła, a następnie włączając swoją łączność, wróciła do obozowiska, gdyż zawołała ją Diuna.
- Po tej misji dostałem już odpowiedz czemu ma podwójne ostrze, jak i dwa wilki. - powiedział Taakat.
- Jest wojownikiem i medykiem w jednym. - odpowiedział Kurai.
- Dokładnie tak, chociaż tego pierwszego się totalnie nie spodziewałem i pozytywnie zaskoczyła mnie totalnie po całości. A to jak szybko opanowała moją technikę, no szok.
- Jest zdolna, zresztą cała piątka jest pieruńsko zdolna.
- Zgadzam się. Swoją drogą chcesz zabrać Ją ze sobą? - spytał Taakat.
- Nie, lepiej niech idzie z Wami. - odpowiedział Kurai.
- Spoko. - odpowiedział Taakat, a po chwili dodał: - Jakby zapominała, że na nią zasłużyła, to przypominaj jej o tym.
- To da się zrobić. - odpowiedział Kurai.
- Przeszkodziłem Wam?
Kurai nic już nie odpowiedział jedynie włączył łączność i wrócił do obozu.
- Ruszyliście już? - dopytywał Linkolion.
- Za 5-10 minut ruszamy. - odpowiedział chłodno Kurai.
- A drugi oddział? - spytał Rudy.
- Sir, My za jakieś 30 minut. - odpowiedział Taakat.
-
Dobrze – odpowiedział Rudy, a następnie dodał: - Kurai, jutro rano Tytan przyjedzie do obozu Heyvanlar, i tylko Ty będziesz mógł go otworzyć. Aha i jak będziesz się zbierał to daj znać na naszym kanale łączności.
- Tak jest. - odpowiedział Kurai.
- Świetnie w tym momencie rozdzielamy też łączność. - odpowiedział Generał.
- A tak, moi ludzie i Kapitan przechodzą na kanał H.24432.09PPH. - dodał Porucznik.
- Reszta zapraszam na kanał NT432. - dopowiedział Rudy.
- Tak jest. - odpowiedzieli zgodnie wojskowi, a następnie każda strona przeszła na odpowiedni kanał wskazany przez dowódców. Wojskowi pokręcili się jeszcze chwilę, po czym fury wraz z Kurai’em wyszli z obozu i ruszyli do stałego obozu Heyvanlar.
- Skoro już sobie poszli i jesteśmy sami to kilka informacji dla Was. - powiedział Rudy, a następnie dodał: -
Po pierwsze skoro Kurai’a nie ma to oznacza, że od tej chwili Taakat jest waszym dowódcą i bierze odpowiedzialność za oddział. Po drugie, nie będę siedział z Wami na stałym nasłuchu, Taakat raporty 2x dziennie i jesteście na łączności do wywołania.
- Tak jest sir. - powiedział Taakat.
- Nie rozumiem, czemu Kapitan wolał iść odstawiać ten oddział. - spytał Stevenen.
- Pewnie chce pobyć sam. - odpowiedziała Diuna.
-
Po trzecie, zaraz po powrocie liczę na obszerny raport ustny u mnie w gabinecie, a potem pisemny. Aha i życzyłbym sobie obejrzeć też od razu zdjęcia. - kontynuował Rudy.
- Tak jest sir. - odpowiedział Taakat.
- Jak sobie życzysz. - odpowiedziała Rina.
- Świetnie, to ja wracam do swoich zajęć, a Wy wracajcie. - dodał na zakończenie Generał, a następnie rozłączył się.
- No i to ja rozumiem! - powiedziała radośnie Diuna.
- Luz, luzem, ale zbierać mi tam obóz i ruszamy. - odpowiedział Taakat.
- Tak, tak... - odpowiedziała Kiazu.


************


Urokliwy, dobrze oświetlony przestronny gabinet, z masywnym i eleganckim biurkiem, wygodnym krzesłem przy nim, oraz czarną kanapą pod oknem. Za biurkiem zasiada Sachiner, który siedzi przed otwartym laptopem i gdzieś dzwoni.
- Co chcesz? - odezwał się głos w słuchawce.
- Moja droga Ciebie też miło słyszeć i przypominam, że za takie odzywki mogę przestać być Twoim pracodawcą i wysmarować Ci taką opinie, że nawet Diwa Cię nie wybroni. - odpowiedział arogancko inkub.
- No dobra rozumiem, postaram się być milsza … to czego potrzebujesz ode mnie a nie od mojej siostry? Bo zakładam, że skoro dzwonisz do mnie to masz w tym jakiś interes. - spytała Kiazu.
- Moja droga, sesja okładkowa dla magazynu „
Ensiyoona„ i jak dobrze to rozegrasz to w dwóch najnowszych kreacjach Uso "Anyo" Utahime, których jeszcze nikt nie widział na oczy.
-
Żartujesz!? To największy magazyn modowy na świecie.
- Moja droga, powinnaś już wiedzieć, iż nie żartuję w sprawach biznesowych, jednakowoż będę miał pewne warunki.
-
A kiedy miała by być ta sesja? Bo wiesz jestem na misji.
- Moja droga za ile będziesz w jakiś obozie?
-
Poczekaj… - powiedziała neczanka, a następnie krzyknęła – Taakat, za ile bodziemy w obozie!?
- 3 dni jak się sprężycie. - padła odpowiedz z oddali.
- Słyszałeś? Za jakieś 3 dni, tylko wiesz że generał musi się na to zgodzić? - powiedziała Kiazu.
- Wiem moja droga, poradzę sobie, jednakowoż najpóźniej za 3 dni rano musi odbyć się ta sesja,
- No weź ogarnij czas chociaż do wieczora… nie prze-teleportuje się przecież - odpowiedziała Kiazu.
- Umowa jest umowa, mam związane ręce.
- Eh… - dało się usłyszeć też trochę trzeszczenia, a po dłuższej chwili dało się usłyszeć przejemy kobiecy głos: - Em…. Halo?
- Rina? Moja droga, w tej chwili prowadzę rozmowę biznesową z Twoją mniej czatującą siostrą, oddaj Jej proszę słuchawkę.
- Ja...Ja wiem, nie wiem za to do końca o co chodzi z Waszym układem, ale czy w swojej nieskończonej wspaniałości mógłbyś dać Jej czas do godzin wieczorno nocnych? Proszę …. Pewnie tak bardzo doinformowana osoba jak Ty doskonale o tym wie, lecz my właśnie wracamy z długiej misji w terenie i potrzebujemy czasu na powrót. Oraz aby Kiazu błyszczała jak milion dolarów na sesji przydałoby się aby miała jeszcze czas na prysznic… Jako ktoś tak obeznany w świecie doskonale sobie zdajesz sprawę, że im Ona będzie lepiej wyglądać po misji i im lepiej wyjdzie podczas tego zadania tym bardziej i Ty zapulsujesz i tym więcej zarobisz…Plus zapewne będę musiała naładować baterie w aparacie ... - odpowiedziała bardzo pokornie i przyjaźnie Rina.
- Rozsądne argumenty Moja Droga.
- To jak? W swojej nieskończonej łasce zgodził byś się na to? Proszę…
- Dobrze Moja Droga, niech będzie. Znaj moją łaskę. Jednakowoż za nim cokolwiek mi odpowiesz Moja droga to daj mi do telefonu swoją siostrę.
- No i? - odezwała się Kiazu w słuchawce.
- Jednakowoż to był chwyt po niżej pasa, i to Ty moja droga powinnaś negocjować.
- Cóż … nigdzie nie było powiedziane, że mogę użyć Asa z rękawa.
- Nie zawsze moja droga, będziesz miała ją pod ręką. Pamiętaj o tym. Dobrze zatem w swojej nieskończonej łaskawości wynegocjuję sesje wieczorno nocną, jednakowoż to już ostateczny termin i jak na walisz to przepadniesz w tym świecie. Dodatkowo sesja jak i parę innych rzeczy odbędzie się na moich niepodważalnych warunkach.
- Właśnie, co tam chcesz? Przespać się ze mną czy z moją siostrą? A może z obiema? W sumie to nie byłaby tak wysoka cena.
- Moja droga, nie kuś. Dobrze oboje wiemy jakby to się skończyło. Jednakowoż fotografem ma być Twoja urocza siostra i też ma być piękna i pachnąca jak Ty moja droga.
- Tego akurat się domyśliłam, już pomijam, że Ty sobie nie odmówisz aby się z nią zobaczyć to Anyo bardzo lubi styl jej zdjęć. A ja jestem pewna, że zrobi mi zajebiste zdjęcie godne okładki. I tak zadbam o Nią.
- O innych moich warunkach dotyczących zarówno Ciebie moja droga jak i Twojej wspaniałej siostry dowiesz się jak już wrócisz do obozu.
- Eh … to prawie jak umowa z diabłem …
- Schlebiasz mi moja droga – wtrącił arogancko Sachiner.
- Hmm… niech będzie… to jest taka wyjątkowa sesja, że byłabym głupia jakbym odmówiła. Nawet jakbym miała się z Tobą przespać to dobra oferta. Więc jak się domyślasz zgadzam się.

- Jestem rad moja droga, opłaci Ci się to.
- To na pewno… i dziękuję.
- Przyjemność po mojej stronie moja droga.


************


Mamy już popołudnie. Na niebie pojawiło się trochę chmur, ale słońce jeszcze przez nie przebija. Delikatny wiaterek nie znacznie targa włosy i przynosi przyjemne ukojenie. Na czele oddziału fur, idącym brzegiem rzeki, idzie Ursal, tuż za nim idą Orudi i Sajlu, natomiast Kurai zamyka stawkę. Jak pierwsza trójka dość swobodnie rozmawia, tak neczanin, jak to On, w dużej mierze milczy.
- No i wtedy on „ABSOLUTE CINEMA” – powiedział wilk śmiejąc się.
- Dojebane, po całości. - odpowiedział Ursal.
- Nie zrozumiałam… - powiedziała Sajlu.
- E to nie będę tłumaczył żartu. - odpowiedział Orudi machając ręką.
- Nasz Kapitan to pewnie ma ze 100 lat to też nie zrozumiał żartu…. - dodał Ursal.
Kurai jednak nic nie odpowiedział na zaczepkę, tylko dalej szedł.
- No dwa pryki się nam trafiły. - powiedział wilk.
- Ta, Kapitan z 100 na karku i niby porucznik prawie prawie pod pięćdziesiątkę. - dodał niedźwiedź.
- Ej … mam dopiero 32 lata … - odpowiedziała Sajlu.
- A czy to ważne? - spytał Ursal.
- No tak dla takich dzieciaków co im jeszcze pampersy trzeba zmieniać, to każdy jest stary. - odpowiedziała żeneta.
- Robicie przerwę? - spytał nagle Linkolion przez łączność.
- Raczej nie. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Poruczniku czy obozie są któreś z dziewczyn? - spytała Sajlu.
- Bez Ciebie wszystkie, i czekają jak wrócisz. - odpowiedział Linkolion.
- Dobrze. - odpowiedziała żeneta.
- Świetnie … pięć bab w obozie … - odpowiedział Ursal przewracając oczami.
- Ile w neczańskim obozie jest kobiet? - spytała Sajlu.
- W granicach dziesięciu.. - odpowiedział chłodno Kurai.
- W armiach ogólnie kobiety to znacząca mniejszość – powiedział Linkolion.
- Co się dziwić skoro baby nie potrafią walczyć i są mniej wytrzymałe niż faceci. - wtrącił Ursal.
- Powiedz to Kiazu prosto w oczy. - odpowiedział chłodno Kurai.
- A powiem, jeszcze jak, jak tylko spotkam ją ponownie to jej powiem. - odpowiedział pewnie Ursal.
Nagle z lasu, przed idącymi pojawił się spory magmowy, czerwono czarny smok. Wygląda jakby był stworzony z magmy i bardzo groźnie warczy. Sajlu od razu schowała się panami i nawet się trochę odsunęła, zostawiając im pole do popisu.
- Baba i byle jaszczurki się boi. - powiedział Ursal.
- Smok!? Jaki smok!? - spytał spanikowany Linkolion.
- Zwykły ognisty, można go po prostu nie zaczepiać i pójść dalej. - odpowiedział chłodno Kurai.
- E tam po prostu go powale i tyle. - wtrącił wilk, szykując się do ataku.
- Raczej to ja pierwszy go powale i wyrwę mu skrzydła! - dodał niedźwiedź.
- O boże smok… skąd tu smok? O matko co teraz będzie. - panikował Linkolion.
- Poruczniku, zaraz ja go rozwalę i będzie po kłopocie. - odpowiedział niedźwiedź.
- Raczej to ja go rozwalę. - odpowiedział wilk.
Obaj mówili pewnie i z determinacją.
- Kapitanie? Macie tam smoka!? - kontynuował Linkolion.
- Już wyraziłem, swoje zdanie, jak chcą się z nim mierzyć ich sprawa. A Ty poruczniku zostaw Nas samych na 2 godziny. - odpowiedział chłodno Kurai.
- O matko ten smok pozabija was tam … no gdzie… - panikował Linkolion.
- Poruczniku, to był rozkaz. - odpowiedział twardo Kurai.
- Eee… tak jest… - odpowiedział mocno spanikowany Linkolion, a następnie wyłączył stały nasłuch.
- Nadużywasz władzy i przez Ciebie porucznik się udusi. - powiedziała Sajlu, a następnie dodała: - Nie zamierzasz walczyć?
- Póki co to zbyteczne. - odpowiedział chłodno Kurai, stojąc luźno z rękami w kieszeniach.
Tymczasem w tle słychać różne głośne okrzyki jak i odgłosy walki.



************


Neczańśki oddział wraca inna drogą, która podobnież według mapy jest jeszcze szybsza, niż poprzednia. Tym samym, oddział idzie przez przyjemny las, pełen drzew, momentami na horyzoncie widzą już pustynię, przez którą również będą musieli przejść. Na czele idzie Hachi i Otachi, za nimi idzie Taakat i Issah, dalej Stevenen i Key’leanem, a na samym końcu idą dziewczyny.
- Powiedziałaś mu? - spytała Kiazu.
- Tak, udało mi się Go złapać przed wyruszeniem. - odpowiedziała Rina.
- Komu i o czym? - spytała Diuna.
- Kurai’owi, że dostała okresu. - odpowiedziała jak gdyby nigdy nic Kiazu.
- Ahaaa … wiesz, że nie musisz mu wspominać o takich rzeczach? Nie zdziwiłabym się jak by miał to w czterech literach … albo w ogóle tego nie słuchał …
- W ogóle Kochana, zauważyłam pewne cudo na Twoim prawym ręku. - wtrąciła radośnie Kiazu, trzymając siostrę za rękę.
- Dostałam od Taakat. - odpowiedziała Rina.
- Pasuje Ci! Będzie
świetną pamiątką i ozdobą! - odpowiedziała radośnie Kiazu.
- Że też Tobie oddał, ten wisiorek od mistrza a nie Kiazu. - dodała Diuna.
- Mi? Z jakiej paki mi? - odpowiedziała Kiazu, a następnie entuzjastycznie dodała: - Widziałam jak szczękę zbierał z podłogi jak ogarnęła te dwa wolne wilki. Zaimponowała mu po całości, oraz spełniła wszystkie warunki aby go dostać i to docenił. A ja się mega z tego ciesze!
- Niby tak, w sumie zasłużyła. - dodała Diuna.
- No właśnie! - odpowiedziała Kiazu, a po chwili z delikatnie wrednym uśmiechem dodała: - A jak tam Twój zakład?
- Dobrze wiesz jak, póki co przegrywam, a do końca zakładu coraz bliżej. - odpowiedziała Diuna, a następnie dopowiedziała: - No weź się z nim przelisz i daj mi wygrać…
- Hmmm… nie, już mówiłam jak sam badzie chciał to ja chętnie. – odpowiedziała Kiazu.
- NO WE … - kontynuowała Diuna.
- Powiem tak, mam z nim fajną relacje w której mogę sobie pozwolić na bardzo wiele, której nie chce rozwalić przez zakład… ALE zawsze możesz z Nim pogadać i to Jego namówić. - odpowiedziała Kiazu z delikatnym uśmiechem pod nosem.
- To ja już wole przegrać. - odpowiedziała Diuna.
- To już jak chcesz. - dodała Kiazu, wzruszając ramionami.
- A tak z innej beczki … - wtrąciła Rina.
- No co tam? - spytała Kiazu.
- Jakoś nie było wcześniej pogadać, ale co Sachiner, chce od Ciebie? - spytała Rina
- Nie mów mi, że ten padalec do Ciebie dzwonił? - wtrąciła Diuna.
- Dobrze nie powiem Ci ze do mnie dzwonił. - odpowiedziała Kiazu mrugając okiem, a następnie dodała: - Rinka, w sumie to On chce coś od Nas. Widzisz, nie wiem jak ale załatwił mi sesje okładkową dla magazynu „
Ensiyoona„ i tak rozdał karty, że to Ty będziesz robić mi te zdjęcia.
- Duża odpowiedzialność … dostanę jakiegoś brief ? - spytała Rina.
- Ogólnie jak dotrzemy do obozu to mamy się wszystkiego dowiedzieć. - odpowiedziała Kiazu.
- Dobrze. - odpowiedziała Rina.
- Eh, to już wiem czemu nagle dałaś jej telefon i mówiła tym dziwnym bełkotem, który uwielbia Sachiner. - dodała Diuna, a po chwili dopowiedziała: - Chociaż jak ja bym mu tak powiedziała czy Kiazu to by Nas opierdolił. No nic, czyli masz robotę na boku, jak się wyłgasz przed Rudym?
- Nie wiem, powiedział, że to ogarnie. - odpowiedziała Kiazu.
- Chciałabym to zobaczyć, Rudy się nie da tak łatwo „oczarować”. - odpowiedziała Diuna.
- To Jego problem i Jego część umowy. Ja tam jaram się jak pochodnia, na tą sesje! - dodała Kiazu.




************


W innej części świata walka ze smokiem wciąż trwa. Jednak wkrótce poturbowani zarówno niedźwiedź jak i wilk zostali mocno odrzuceni przez smoka. Tym samym z impetem przelecieli obok Kurai’a jak i Sajlu. Zatrzymali się dopiero na pobliskich skałach w oddali. W tym momencie elektryczny neczanin bez słowa i z rękami w kieszeni ruszył w kierunku wspaniałego smoka na którym nie widać, żadnych obrażeń.
- Ty oszalałeś? Nie dasz mu rady. - krzyknęła Sajlu.
- Tpu … to będzie dobre jak smok go pożre. - powiedział Ursal.
Na te słowa Orudi wyjął telefon i zaczął to nagrywać. Zarówno on jak i niedźwiedź nie szczędzili kąśliwych komentarzy podczas nagrywania. Nagle telefon którym nagrywali wybuch, a wystraszony Orudi upuścił go na ziemię.
- CO JEST KURWA! - powiedział zdziwiony wilk, ale po chwili wrócił do oglądania.
Wkrótce przenikliwy wzrok czerwonego magmowego smoka spotkał się z wzrokiem Kurai’a. Bestia mimo iż nadal groźnie warczała to z każdą minutą patrzenia neczaninowi prosto
w oczy, robiła się spokojniejsza. Po dłuższej chwili smok uspokoił się do końca, po czym szturchnął Kurai’a głową, dając mu jasno do zrozumienia, że chce aby ten go pogłaskał.
- Tak myślałem, że to Ty, świetnie wyglądasz. - powiedział chłodno Kurai, głaszcząc smoka po mordzie jak i po szyi.
- O KURWA! - krzyknęły zgodnie fury.
Następnie wszystkie fury podeszły jednak smok groźnie warczał i stanowczo nie życzył sobie aby o niego podchodzili. Tym samym reszta oddziału musiała trzymać się z daleka.
- Dziki smok daje się głaskać, ja pierdole, co za akcja. - powiedział Orudi.
- Nie jest dziki, co prawda ma szramę na prawym oku, ale ma też czarną obroże, co sugeruje, że do kogoś należy. Już pomijam fakt, że gdyby był dziki ruszałby się inaczej.- odpowiedział chłodno Kurai.
- Nie ma tu nikogo. - powiedział Orudi.
- No a to bydle Nas nie przepuści. - dodał Ursal.
- Idźcie pod skały, ja się nim zajmę. - powiedział chłodno Kurai.
O dziwo oddział wykonał ten rozkaz i tam poszedł. Kiedy wszyscy odeszli to Kurai wyjął swój telefon i głaszcząc smoka, zadzwonił.
- Halo? - odezwał się męski głos w słuchawce.
- Vuotario, Wam czasem nie zwiał? - spytał Kurai.
-
No dwa dni temu nam zwiał… czekaj znalazłeś go? - spytał Deti.
- Taaa … jest nad wodą po drodze do obozu Heyvanlar. Przez messenger wyślę Ci namiary i poczekam.
- Dobra, zaraz po niego przylecę, cały jest? Wszystko z nim w porządku?
- Tak.
- Dobra to daj namiary i zaraz jestem.
Po chwili Kurai zrobił to co powiedział i zaopiekował się smokiem. Reszta oddziału obserwuje go z daleka i nawet nie myśli aby podejść. Minęło trochę czasu, ąz nagle na niebie pojawił się duży biały smok. Wkrótce wielkie białe smoczysko, z niebieskimi skrzydłami uszami i rogami wylądowało na ziemi, aż uniosła się warstwa kurzu, pyłu oraz drobnych kamieni. Kiedy cały pył opadł to okazało się że to przybył Arygros wraz z lemurzą furą o czarnych końcówkach włosów, na grzbiecie. Bestia wylądowała między neczaninem a drogą do skał w oddali.
- Siemasz. - powiedział Deti zsiadając, z smoka.
Magmowy smok ewidentnie ucieszył się na jego widok, w międzyczasie lemur przywitał się z kapitanem powitaniem z Zekeren.
- Widzę, że Vuotario jest zadbany i szykowany pod zawody. - powiedział chłodno Kurai.
- Masz dobre oko, tak możliwe ze zadebiutuje niedługo, na turnieju młodzików. Jak się spisze, to może zostać sprzedany za naprawdę dobrą cenę i być nie lada wyzwaniem do pokonania. A jeszcze jak dopisze mu jeździec to już w ogóle. - odpowiedział Deti, a następnie dodał: - Będzie sprzedawany na targach, może będziesz chciał go zaprezentować?
- Dodatkowa reklama?
- Też, dodatkowo no targi to fajna sprawa i okazja do spotkań.
- Taa… Kiedy są?
- Te na które szykujemy Vuotario, są za jakieś pół roku oczywiście na Zekeren, później przyślę Ci plakat informacyjny.
- To jak będę wiedział i kiedy i będę miał czas to może.
- Genialnie! W razie co możemy skołować zaproszenie kilku osobowe, więc zapraszamy całą ekipę! Właśnie gdzie reszta ferajny?
- W innym miejscu, Ci tam przy skałach to mój oddział do jutra.
- Mówisz o tym niedźwiedziu?
- I o dwójce pozostałych która zabawia się od tyłu za skała.
- Aaaha teraz ich widzę … w sumie nie takie rzeczy widziało się kiedyś na Zekren. - powiedział Deti, a następnie dodał: - O właśnie skończyli, i kurcze bardzo ładna ta żeneta, a co faceci tacy poobijani?
- Vuotario pokazał im gdzie jest ich miejsce.
- Dobry smoczek. - powiedział Deti drapiąc smoka za uchem, a po chwili dodał: - Dobra dzięki, za odnalezienie naszej zguby, my lecimy i nie przeszkadzamy.
Po tych słowach Lemur pożegnał się powitaniem z Zekeren, przypiął uprząż do obroży czerwonego smoka, następnie wsiadł na swojego białego smoka i powiedział:
- Pozdrów resztę, i zapraszamy do Nas jak będziecie mieli luźniej.
- Spoko. - odpowiedział chłodno Kurai.
Deti i smoki wzbili się w powietrze i szybko odlecieli.


************


Na skraju wejścia na pustynię wśród skał rozstawiony jest obóz neczan. Namiot jest delikatnie schowany w skałach a przed nim pali się ognisko. To dość pochmurny wieczór, więc na te chwilę nie można liczyć na jakieś niesamowite nocne widoki. Neczanie zasiadają przy ognisku i jedzą zasłużoną kolację.
- Właśnie Taakat jak teraz będą wyglądać warty? - spytał Hachi.
- Dzisiaj od 22, Diuna, Hachi, Stevenen i ja, a jutrzejsza bez zmian. - odpowiedział Porucznik.
- Łeee…. A już myślałam, że dzisiaj mam spokój… - marudziła Diuna.
- Nie marudź, bo mogę zadbać abyś miała dłuższą wartę. - opowiedział Taakat.
- Właśnie Ziom, na mapie znalazłem oazę, była by świetna na kolejną noc. - powiedział Hachi, szukając mapy.
- Nie szukaj, skoro jest dobra to tam pójdziemy, nie muszę jej widzieć na mapie. - odpowiedział Taakat.
- Luz, potem z Niej mamy ładne dojście na kolejny nocleg i potem mamy szanse w granicach południa dotrzeć do obozu. - kontynuował Hac
hi.
- Brzmi jak przeoranie Nas… - stwierdził Key’leanem.
- To mniej więcej takie samo tempo co w stronę wieży, ale jeszcze szybsza trasą. - dodał Hachi.
- Mi to wystar
cza, chętnie w końcu prześpię się w normalnym łóżku. - odpowiedział Taakat.
- Taakat, sam oddałeś fale, czy Ci ją zabrała? - spytał Stevenen.
- Bez takich oszczerstw, sam jej oddałem, zasłużyła. - odpowiedział twardo Taakat, a następnie dodał: - Mój mentor, dał mi falę, kiedy go zaskoczyłem i zobaczył we mnie potencjał do rozwoju. Podczas tej misji to samo a nawet więcej dostrzegłem w Rinie, więc jako Jej mentor sprezentowałem Jej falę.
- Docenienie na maksa. - dodał Key’leanem.
- A żebyś wiedział, zaskoczyła mnie na maksa. - odpowiedział Taakat.
- Kiedy zdajesz raport? - spytał Stevenen.
- Jakoś po kolacji, a co chcesz pogadać z Generałem za mnie? - odpowiedział Taakat.
- Nie dzięki. - odpowiedział Stevenen.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz