„Docenienie
i uznanie”
Nastał
ciepły poranek, który wspaniale uzupełniają przyjemne promienie
słońca, szum wody w płytkiej rzece, o kamienistym dnie, oraz
śpiewy ptaków i delikatny wiaterek. Zdecydowanie, po prawie pięciu
dniach w wieży to jest wręcz idealny poranek, zwłaszcza, że noc o
dziwo upłynęła bez problemów i dziwnych akcji. Obecnie powoli
kończy się warta kapitana, który zasiada przy ognisku, między
namiotami w sporej odległości od nich, a sam obóz powoli budzi się
do życia.
Po chwili z namiotu neczan wyszedł Taakat,
ubrany jedynie w szarą koszulkę z jakimś nadrukiem oraz szare
krótkie spodenki, mocno ziewając i przeciągając się. Porucznik
udał się na stronę, a następnie wrócił do obozu.
-
Siema. - powiedział w końcu Taakat podchodząc do ognista.
Kurai,
wstając, bez słowa wręczył porucznikowi gorącą kawę, zaparzoną
przed chwilą na ognisku.
- Oho, tym razem to Ty kołujesz
napitek. - skomentował Taakat, a następnie wziął łyka
kawy.
Potem obaj, wraz z kawami, odeszli i stanęli pod
szumiącymi drzewami. Są na tyle blisko aby w razie potrzeby
zareagować, jak coś się wydarzy w obozie, a jednocześnie na tyle
daleko, że ich rozmowa nie będzie słyszalna.
-
Kurde, nawet moje chłopaki i wieża, tego nie sprawiła tego co
wczorajszy dzień. - powiedział Taakat, lekko śmiejąc się pod
nosem.
- Splot wszystkiego. - powiedział Kurai, popijając
kawę.
- Ponoć było dobre widowisko. Na pewno chcesz z nimi
iść?
- Taaa …
- Po powrocie do obozu słyszałem, że
dali czadu, do takiego stopnia, że moi ludzie mieli gacie do zmiany,
a Ty nawet nie doprowadzałeś ich do porządku, tylko kogoś innego.
- odpowiedział Taakat z uśmiechem, a po chwili dodał: - Hmm… co
prawda są z różnych oddziałów, nigdy ze sobą nie współpracowali
ale aby odwalić aż taki numer?
- Ewidentnie nie przepadają za
sobą nawzajem, plus Panowie to samce alfa, które nie tolerują
innych.
- Uhu, młodziki, pewnie świeże w armii i jeszcze
buzujący testosteron, dobra mieszanka. Czyżby w obozie Heyvanlar,
nie było możliwości na kontrolowane rozładowywanie? - spytał
Taakat, a następnie szybko dodał: - W sumie patrząc na Porucznika
Panikarza to, to nie jest aż tak nie możliwe. Kurde, według
nieśmiertelników, to tam głównie faceci byli.
- Zakładam,
że między starciami, też dochodziło do rękoczynów.
- To
plus nie rozumienie wieży, to idealny przepis na nie udaną misję.
-
Taa …
- Koło której ruszacie?
- Jakoś po śniadaniu.
-
Właśnie! Masz prawko na Tytana?
- Tak, cały mój oddział je
ma.
- Zajebiście, przydatna umiejętność. Osobiście nie
dokończyłem szkolenia. Zostało przerwane przez taka jedną misję.
- powiedział Taakat, a następnie dodał: - Kurde przejechałbym się
takim, na Cukierka też masz?
- Nie.
W tym momencie już
praktycznie cały obóz się obudził, więc to był sygnał aby
wrócić do obozu i zająć się poranną rutyną. Zwłaszcza, że
zaraz po wyjściu z namiotu niedźwiedź oraz wilk warczą na siebie
i szczerzą kły. Nagle obaj zostali zmyci przez wielkiego wodnego
węża, a na koniec wylądowali w zimnej wodzie rzeki, a następnie
Taakat, kończąc kawę powiedział:
- Kapitan, mówił, że ma
być spokój.
Przemoczone furry, których zapał został
definitywnie ochłodzony, nic nie odpowiedziały, jedynie z
niesmakiem spojrzały na siebie, a następnie wyszły z wody.
-
Oho czyżby pyśki dalej nie rozumiały? - spytała zaspana Kiazu.
-
Do Nas to szybciej dotarło. - odpowiedział Issah.
- Są aż
tak tępi czy udają? - dodała Diuna.
- Ogarną się, trzeba
się dobrzeć. - odpowiedział Taakat mrugając okiem.
- Czas
ogarnąć śniadanie. - wtrącił chłodno Kurai.
- Tak jest…
- odpowiedzieli zgodnie wszyscy.
Minęło trochę czasu, każdy
ubrał się już w swoją wersje munduru, a przygotowanie do
śniadania poszło szybko i sprawnie. Świeżą woda, ostatki
suszonego i wędzonego mięsa, ptasie jajka czy grzyby znalezione w
okolicy, zapewniły całemu oddziałowi syte i pożywne śniadanie.
Przez okres trwania posiłku rozmów zbytnio nie było. Dopiero pod
koniec jedzenia padło pytanie.
- Koło której ruszamy? -
Spytała Sajlu.
- Nas pytasz? To Ty powinnaś to wiedzieć. -
odpowiedział Ursal.
- Ruszamy koło 9:00, i ja idę z furami do
obozu Heyvanlar. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Za to ja z
pozostałymi wracam do neczańskiego obozu. - dodał Taakat, a
następnie dopowiedział: - Aha, i ważne od 8:00 mamy mieć stały
nasłuch.
- O to już za chwilę. - zauważyła Diuna.
-
Trochę ponad kwadrans wolności. - dodał Stevenen.
- Swoją
drogą, do Was też nie dodarły, żadne wiadomości, że ktokolwiek
się odzywał przez okres bycia w wieży? - spytała Kiazu.
-
Tak, ostanie wiadomości są sprzed wejścia, i ewentualnie z dzisiaj
jak ktoś zdążył napisać. - odpowiedział Key’leanem.
Wszyscy,
w miarę to potwierdzili, że to co ewentualnie było do Nich
wysyłane kiedy byli w wieży przepadło bez śladu, zupełnie jakby
nie istnieli przez te kilka dni.
************
Zaspany
Volaure leży na plecach w swoim łóżku, z telefonem przy uchu.
Niebieskim kocem ma przykryte tylko biodra i lewą nogę. Reszta jego
nagiego i zadbanego ciała jest doskonale widoczna. Jego futro
delikatnie błyszczy w przytłumionym świetle, a powstałe cienie
tylko podkreślają jego wspaniałą sylwetkę.
-
Sachiner Cusan, mam nadzieje książę, że to ważne.
- odezwał się nagle głos w słuchawce.
- Można się już
kontaktować z ognistą modelka - odpowiedział Volaure, a następnie
nie czekając na odpowiedz rozłączył się.
- Z kim
rozmawiałeś? - spytał kobiecy głos dochodzący z innego
pomieszczenia, które prawdopodobnie jest łazienką, nieopodal
łózka.
- Z nikim ważnym. - odpowiedział Książę,
delikatnie się podciągając i siadając opartym o poduszki.
-
Zawsze tak odpowiadasz i nie masz jakiś ważnych znajomych? -
odpowiedziała kobieta wchodząc do sypialni. Jest Ona furą lisicy o
lśniącej szaro czarnej sierści, i puszystym czarnym ogonie
zakończonym białą końcówka. Dodatkowo ma ona rozpuszczone długie
ciemno brązowe, lekko kręcone włosy jak i błyszczące turkusowe
oczy. Ma też bardzo kobiece i ponętne kształty i spory pięknie
sterczący biust i jest totalnie naga.
- Widać nie słyszysz
kiedy rozmawiam z kimś ważnym. - odpowiedział Książę
przeciągając się.
- Tak, tak … tak sobie tłumacz. -
odpowiedziała kładąc się na brzuchu obok księcia.
W tym
momencie rozległo się pukanie do drzwi głównych od sypialni.
-
Wejść! - powiedział otwarcie Volaure.
- Volaure mam kilka
ważnych rzeczy do podpisania dla Ciebie … O cześć Vivandrela
-
Hej Skauti. - odpowiedziała lisica, po czym dość namiętnie
pocałowała księcia w usta, następnie kokieteryjnie wstała i
podchodząc do zwiadowcy i mrugając okiem powiedziała: - Wrócę
później..
Następnie kobieta, dała buziaka w prawy policzek
zwiadowcy, zebrała swoje rzeczy i kręcąc biodrami wyszła z
sypialni, jednocześnie zamykając za sobą drzwi.
- Ej Skauti,
nie ślinimy się. - powiedział nagle Volaure.
- Sorry, nie
kontroluję tego … Vivandrela mocno na mnie działa, za każdym
razem jak mi coś robi to mam takie zajebiście przyjemne ciarki.
-
Nie ty jeden, dobra coś jeszcze chciałeś? - spytał książę
będąc dalej na wpół-siedząco w łóżku.
- A tak, podpisy,
zebranie rady za godzinę
- Świetnie … - odpowiedział Książę
przewracając oczami.
- Ponoć neczanie wyszli z wieży..
-
To akurat już wiem, ale dzięki. - odpowiedział książę, po
prostu wstając z łóżka i nago udając się do szafy, stojącej po
lewo od wejścia.
- Aaa ok … - odpowiedział Skauti delikatnie
się rumieniąc, a następnie dodał: - To jeszcze Król Ashga
zostawił zaproszenie na urodziny najmłodszego syna.
- Biba u
Ashgi, to może być ciekawe. - odpowiedział Volaure, zakładając
już bokserki i spodnie jeansowe.
- Szkoda, że to pojedyncze
zaproszenie...
- A co chciałeś iść?
- W sumie, to
tak.
- To po zebraniu zapytam Ashga, czy mogę kogoś zabrać. -
odpowiedział Volaure mrugając okiem.
- O to super.
-
Dobra pokaż co tam mam podpisać.
- A tak…
************
Wnętrze
neczańskiego namiotu, w tym samym czasie z komory dziewczyn
znajdującej się po prawo od wejścia wyszła Rina oraz z komory
oficerskiej wyszedł Kurai, ze swoim plecakiem. Jest już stały
nasłuch więc w tle w słuchawkach słychać rozmowy innych, które
czasem na siebie nachodzą.
- Kurai … - powiedziała
Rina.
Elektryczny neczanin nic jej nie odpowiedział, jedynie
mruknął pod nosem i do niej podszedł. W tym momencie neczanka
gestem poprosiła, aby się nachylił. Kiedy to uczynił to
powiedziała mu coś bardzo cicho na ucho, tak aby łączność tego
nie wyłapała.
- To dobrze. - odpowiedział Kurai.
Następnie
prawą ręką, właściwie to przed ramieniem, delikatnie oparł się
o część namiotu nad wejściem do komory dziewczyn, a lewą dłoń
położył na policzku ukochanej. Następnie delikatnie ją do sobie
przyciągnął. Po chwili usta kochanków splotły się w przyjemnym
i głębokim pocałunku.
- Kap … Kurai, jesteś jeszcze? -
rozległ się donośny głos, a następnie wejście do namiotu
otworzyło się i wszedł do niego Taakat, który zobaczył jak
kapitan odwraca się do niego, oraz stojącą za nim delikatnie
zarumienioną Rinę.
- Co chcesz? - spytał chłodno Kurai.
-
Mam sprawę, chodźcie ze mną. - odpowiedział Taakat, wychodząc.
Na
te słowa oboje wyszli za nim z namiotu, przeszli przez zbierające
się obozowisko, w którym nie ma już mniejszego namiotu i ogniska,
po czym udali się w okolice drzew, gdzie porucznik gestem pokazał
aby wyłączyć łączność, w której dalej słychać rozmowy
pozostałych.
- Dobra pewnie się zastanawiacie, po co Was tutaj
ściągnąłem. - powiedział Taakat, a po chwili dodał: - Rina
zamknij oczy i daj prawą rękę.
Wodna neczanka posłusznie
wykonała prośbę, chociaż było widać po niej zarówno
zaskoczenie jak i niepewność. Po chwili poczuła dotyk i
usłyszała:
- No możesz otworzyć oczy.
W tym momencie
neczanka zobaczyła, że na prawym ręku ma wisiorek fali, który
porucznik nosił na szyi, jednak łańcuszek ma trzykrotnie
zapleciony wkoło nadgarstka a sama fala ładnie na nim leży. A
całość tworzy śliczną i stylową bransoletkę.
- Nie mogę
tego przyjąć … to przecież …
- Możesz, możesz. Dostałem
od swojego mistrza, a ja przekazuje Tobie, mocno zaskoczyłaś mnie i
zaimponowałaś mi podczas tej misji. Jestem pod wrażeniem i
wisiorek jest Twój. - odpowiedział Taakat z uśmiechem, a po chwili
dodał: - Nie przyjmuje odmowy.
- Dobrze … dziękuję. -
odpowiedziała pokornie i mile zaskoczona Rina.
- A Ty jesteś
mi potrzebny do naładowania jej. - powiedział Taakat.
- Niech
zgadnę podwójny splot? - odpowiedział Kurai.
- Tak, dla
ochrony i aby stała się niezdejmowalna i nie do zerwania. - dodał
Taakat.
W tym momencie obaj oficerowie delikatnie dotknęli i w
tym samym czasie delikatnie użyli swoich mocy. To spowodowało, że
metalowa fala ma teraz niebiesko złociste refleksy, a ona sama z
racji tego, że jest z tego samego materiału co symbole na szyjach
neczan, to stała się nie do zdjęcia.
- Łał! Dziękuję. -
powiedziała radośnie Rina.
- Od dzisiaj masz ją na zawsze,
niech przypomina Ci, że potrafisz zaskakiwać. - powiedział Taakat
mrugając okiem, i rozkładając ręce w sugestywny sposób.
Na
ten gest wodna neczanka przytuliła się do porucznika, który
również ją objął.
- Ej Rinka! - Rozległ się krzyk z
oddali.
Na te słowa Rina jeszcze raz podziękowała, i
przeprosiła, a następnie włączając swoją łączność, wróciła
do obozowiska, gdyż zawołała ją Diuna.
- Po tej misji
dostałem już odpowiedz czemu ma podwójne ostrze, jak i dwa wilki.
- powiedział Taakat.
- Jest wojownikiem i medykiem w jednym. -
odpowiedział Kurai.
- Dokładnie tak, chociaż tego pierwszego
się totalnie nie spodziewałem i pozytywnie zaskoczyła mnie
totalnie po całości. A to jak szybko opanowała moją technikę, no
szok.
- Jest zdolna, zresztą cała piątka jest pieruńsko
zdolna.
- Zgadzam się. Swoją drogą chcesz zabrać Ją ze
sobą? - spytał Taakat.
- Nie, lepiej niech idzie z Wami. -
odpowiedział Kurai.
- Spoko. - odpowiedział Taakat, a po
chwili dodał: - Jakby zapominała, że na nią zasłużyła, to
przypominaj jej o tym.
- To da się zrobić. - odpowiedział
Kurai.
- Przeszkodziłem Wam?
Kurai nic już nie
odpowiedział jedynie włączył łączność i wrócił do obozu.
-
Ruszyliście już?
- dopytywał Linkolion.
- Za 5-10 minut ruszamy. - odpowiedział
chłodno Kurai.
-
A drugi oddział? -
spytał Rudy.
- Sir, My za jakieś 30 minut. - odpowiedział
Taakat.
-
Dobrze
– odpowiedział Rudy, a następnie dodał: -
Kurai, jutro rano Tytan przyjedzie do obozu Heyvanlar, i tylko Ty
będziesz mógł go otworzyć. Aha i jak będziesz się zbierał to
daj znać na naszym kanale łączności.
-
Tak jest. - odpowiedział Kurai.
- Świetnie w tym momencie
rozdzielamy też łączność. - odpowiedział Generał.
- A
tak, moi ludzie i Kapitan przechodzą na kanał H.24432.09PPH. -
dodał Porucznik.
- Reszta zapraszam na kanał NT432. -
dopowiedział Rudy.
- Tak jest. - odpowiedzieli zgodnie
wojskowi, a następnie każda strona przeszła na odpowiedni kanał
wskazany przez dowódców. Wojskowi pokręcili się jeszcze chwilę,
po czym fury wraz z Kurai’em wyszli z obozu i ruszyli do stałego
obozu Heyvanlar.
- Skoro już sobie poszli i jesteśmy sami to
kilka informacji dla Was. - powiedział Rudy, a następnie dodał: -
Po pierwsze skoro Kurai’a nie ma to oznacza, że od tej chwili
Taakat jest waszym dowódcą i bierze odpowiedzialność za oddział.
Po drugie, nie będę siedział z Wami na stałym nasłuchu, Taakat
raporty 2x dziennie i jesteście na łączności do wywołania.
-
Tak jest sir. - powiedział Taakat.
- Nie rozumiem, czemu
Kapitan wolał iść odstawiać ten oddział. - spytał Stevenen.
-
Pewnie chce pobyć sam. - odpowiedziała Diuna.
-
Po trzecie, zaraz po powrocie liczę na obszerny raport ustny u mnie
w gabinecie, a potem pisemny. Aha i życzyłbym sobie obejrzeć też
od razu zdjęcia. -
kontynuował Rudy.
- Tak jest sir. - odpowiedział Taakat.
-
Jak sobie życzysz. - odpowiedziała Rina.
-
Świetnie, to ja wracam do swoich zajęć, a Wy wracajcie.
- dodał na zakończenie Generał, a następnie rozłączył się.
-
No i to ja rozumiem! - powiedziała radośnie Diuna.
- Luz,
luzem, ale zbierać mi tam obóz i ruszamy. - odpowiedział Taakat.
-
Tak, tak... - odpowiedziała Kiazu.
************
Urokliwy,
dobrze oświetlony przestronny gabinet, z masywnym i eleganckim
biurkiem, wygodnym krzesłem przy nim, oraz czarną kanapą pod
oknem. Za biurkiem zasiada Sachiner, który siedzi przed otwartym
laptopem i gdzieś dzwoni.
-
Co chcesz? -
odezwał się głos w słuchawce.
- Moja droga Ciebie też miło
słyszeć i przypominam, że za takie odzywki mogę przestać być
Twoim pracodawcą i wysmarować Ci taką opinie, że nawet Diwa Cię
nie wybroni. - odpowiedział arogancko inkub.
-
No dobra rozumiem, postaram się być milsza … to czego
potrzebujesz ode mnie a nie od mojej siostry? Bo zakładam, że skoro
dzwonisz do mnie to masz w tym jakiś interes.
- spytała Kiazu.
- Moja droga, sesja okładkowa dla magazynu
„Ensiyoona„
i jak dobrze to rozegrasz to w dwóch najnowszych kreacjach Uso
"Anyo" Utahime, których jeszcze nikt nie widział na
oczy.
- Żartujesz!?
To największy magazyn modowy na świecie.
-
Moja droga, powinnaś już wiedzieć, iż nie żartuję w sprawach
biznesowych, jednakowoż będę miał pewne warunki.
-
A kiedy miała by być ta sesja? Bo wiesz jestem na misji.
-
Moja droga za ile będziesz w jakiś obozie?
- Poczekaj…
- powiedziała neczanka, a następnie krzyknęła –
Taakat, za ile bodziemy w obozie!?
-
3
dni jak się sprężycie. -
padła odpowiedz z oddali.
-
Słyszałeś? Za jakieś 3 dni, tylko wiesz że generał musi się na
to zgodzić?
- powiedziała Kiazu.
- Wiem moja droga, poradzę sobie,
jednakowoż najpóźniej za 3 dni rano musi odbyć się ta sesja,
-
No weź ogarnij czas chociaż do wieczora… nie prze-teleportuje się
przecież -
odpowiedziała Kiazu.
- Umowa jest umowa, mam związane ręce.
-
Eh… -
dało się usłyszeć też trochę trzeszczenia, a po dłuższej
chwili dało się usłyszeć przejemy kobiecy głos: -
Em…. Halo?
-
Rina? Moja droga, w tej chwili prowadzę rozmowę biznesową z Twoją
mniej czatującą siostrą, oddaj Jej proszę słuchawkę.
-
Ja...Ja wiem, nie wiem za to do końca o co chodzi z Waszym układem,
ale czy w swojej nieskończonej wspaniałości mógłbyś dać Jej
czas do godzin wieczorno nocnych? Proszę …. Pewnie tak bardzo
doinformowana osoba jak Ty doskonale o tym wie, lecz my właśnie
wracamy z długiej misji w terenie i potrzebujemy czasu na powrót.
Oraz aby Kiazu błyszczała jak milion dolarów na sesji przydałoby
się aby miała jeszcze czas na prysznic… Jako ktoś tak obeznany w
świecie doskonale sobie zdajesz sprawę, że im Ona będzie lepiej
wyglądać po misji i im lepiej wyjdzie podczas tego zadania tym
bardziej i Ty zapulsujesz i tym więcej zarobisz…Plus zapewne będę
musiała naładować baterie w aparacie ...
- odpowiedziała bardzo pokornie i przyjaźnie Rina.
- Rozsądne
argumenty Moja Droga.
-
To jak? W swojej nieskończonej łasce zgodził byś się na to?
Proszę…
-
Dobrze Moja Droga, niech będzie. Znaj moją łaskę. Jednakowoż za
nim cokolwiek mi odpowiesz Moja droga to daj mi do telefonu swoją
siostrę.
-
No i?
- odezwała się Kiazu w słuchawce.
- Jednakowoż to był
chwyt po niżej pasa, i to Ty moja droga powinnaś negocjować.
-
Cóż … nigdzie nie było powiedziane, że mogę użyć Asa z
rękawa.
-
Nie zawsze moja droga, będziesz miała ją pod ręką. Pamiętaj o
tym. Dobrze zatem w swojej nieskończonej łaskawości wynegocjuję
sesje wieczorno nocną, jednakowoż to już ostateczny termin i jak
na walisz to przepadniesz w tym świecie. Dodatkowo sesja jak i parę
innych rzeczy odbędzie się na moich niepodważalnych warunkach.
-
Właśnie, co tam chcesz? Przespać się ze mną czy z moją siostrą?
A może z obiema? W sumie to nie byłaby tak wysoka cena.
-
Moja droga, nie kuś. Dobrze oboje wiemy jakby to się skończyło.
Jednakowoż fotografem ma być Twoja urocza siostra i też ma być
piękna i pachnąca jak Ty moja droga.
-
Tego akurat się domyśliłam, już pomijam, że Ty sobie nie
odmówisz aby się z nią zobaczyć to Anyo bardzo lubi styl jej
zdjęć. A ja jestem pewna, że zrobi mi zajebiste zdjęcie godne
okładki. I tak zadbam o Nią.
-
O innych moich warunkach dotyczących zarówno Ciebie moja droga jak
i Twojej wspaniałej siostry dowiesz się jak już wrócisz do
obozu.
-
Eh … to prawie jak umowa z diabłem …
-
Schlebiasz mi moja droga – wtrącił arogancko Sachiner.
-
Hmm… niech będzie… to jest taka wyjątkowa sesja, że byłabym
głupia jakbym odmówiła. Nawet jakbym miała się z Tobą przespać
to dobra oferta. Więc jak się domyślasz zgadzam się.
-
Jestem rad moja droga, opłaci Ci się to.
-
To na pewno… i dziękuję.
-
Przyjemność po mojej stronie moja droga.
************
Mamy
już popołudnie. Na niebie pojawiło się trochę chmur, ale słońce
jeszcze przez nie przebija. Delikatny wiaterek nie znacznie targa
włosy i przynosi przyjemne ukojenie. Na czele oddziału fur, idącym
brzegiem rzeki, idzie Ursal, tuż za nim idą Orudi i Sajlu,
natomiast Kurai zamyka stawkę. Jak pierwsza trójka dość swobodnie
rozmawia, tak neczanin, jak to On, w dużej mierze milczy.
- No
i wtedy on „ABSOLUTE CINEMA” – powiedział wilk śmiejąc
się.
- Dojebane, po całości. - odpowiedział Ursal.
-
Nie zrozumiałam… - powiedziała Sajlu.
- E to nie będę
tłumaczył żartu. - odpowiedział Orudi machając ręką.
-
Nasz Kapitan to pewnie ma ze 100 lat to też nie zrozumiał żartu….
- dodał Ursal.
Kurai jednak nic nie odpowiedział na zaczepkę,
tylko dalej szedł.
- No dwa pryki się nam trafiły. -
powiedział wilk.
- Ta, Kapitan z 100 na karku i niby porucznik
prawie prawie pod pięćdziesiątkę. - dodał niedźwiedź.
-
Ej … mam dopiero 32 lata … - odpowiedziała Sajlu.
- A czy
to ważne? - spytał Ursal.
- No tak dla takich dzieciaków co
im jeszcze pampersy trzeba zmieniać, to każdy jest stary. -
odpowiedziała żeneta.
-
Robicie przerwę?
- spytał nagle Linkolion przez łączność.
- Raczej nie. -
odpowiedział chłodno Kurai.
- Poruczniku czy obozie są któreś
z dziewczyn? - spytała Sajlu.
- Bez Ciebie wszystkie, i czekają
jak wrócisz. - odpowiedział Linkolion.
- Dobrze. -
odpowiedziała żeneta.
- Świetnie … pięć bab w obozie …
- odpowiedział Ursal przewracając oczami.
- Ile w neczańskim
obozie jest kobiet? - spytała Sajlu.
- W granicach dziesięciu..
- odpowiedział chłodno Kurai.
-
W armiach ogólnie kobiety to znacząca mniejszość
– powiedział Linkolion.
- Co się dziwić skoro baby nie
potrafią walczyć i są mniej wytrzymałe niż faceci. - wtrącił
Ursal.
- Powiedz to Kiazu prosto w oczy. - odpowiedział chłodno
Kurai.
- A powiem, jeszcze jak, jak tylko spotkam ją ponownie
to jej powiem. - odpowiedział pewnie Ursal.
Nagle z lasu, przed
idącymi pojawił się spory magmowy, czerwono czarny smok. Wygląda
jakby był stworzony z magmy i bardzo groźnie warczy. Sajlu od razu
schowała się panami i nawet się trochę odsunęła, zostawiając
im pole do popisu.
- Baba i byle jaszczurki się boi. -
powiedział Ursal.
-
Smok!? Jaki smok!? -
spytał spanikowany Linkolion.
- Zwykły ognisty, można go po
prostu nie zaczepiać i pójść dalej. - odpowiedział chłodno
Kurai.
- E tam po prostu go powale i tyle. - wtrącił wilk,
szykując się do ataku.
- Raczej to ja pierwszy go powale i
wyrwę mu skrzydła! - dodał niedźwiedź.
-
O boże smok… skąd tu smok? O matko co teraz będzie. -
panikował Linkolion.
- Poruczniku, zaraz ja go rozwalę i
będzie po kłopocie. - odpowiedział niedźwiedź.
- Raczej to
ja go rozwalę. - odpowiedział wilk.
Obaj mówili pewnie i z
determinacją.
- Kapitanie? Macie tam smoka!? - kontynuował
Linkolion.
- Już wyraziłem, swoje zdanie, jak chcą się z nim
mierzyć ich sprawa. A Ty poruczniku zostaw Nas samych na 2 godziny.
- odpowiedział chłodno Kurai.
-
O matko ten smok pozabija was tam … no gdzie…
- panikował Linkolion.
- Poruczniku, to był rozkaz. -
odpowiedział twardo Kurai.
-
Eee… tak jest…
- odpowiedział mocno spanikowany Linkolion, a następnie wyłączył
stały nasłuch.
- Nadużywasz władzy i przez Ciebie porucznik
się udusi. - powiedziała Sajlu, a następnie dodała: - Nie
zamierzasz walczyć?
- Póki co to zbyteczne. - odpowiedział
chłodno Kurai, stojąc luźno z rękami w kieszeniach.
Tymczasem
w tle słychać różne głośne okrzyki jak i odgłosy walki.
************
Neczańśki
oddział wraca inna drogą, która podobnież według mapy jest
jeszcze szybsza, niż poprzednia. Tym samym, oddział idzie przez
przyjemny las, pełen drzew, momentami na horyzoncie widzą już
pustynię, przez którą również będą musieli przejść. Na czele
idzie Hachi i Otachi, za nimi idzie Taakat i Issah, dalej Stevenen i
Key’leanem, a na samym końcu idą dziewczyny.
- Powiedziałaś
mu? - spytała Kiazu.
- Tak, udało mi się Go złapać przed
wyruszeniem. - odpowiedziała Rina.
- Komu i o czym? - spytała
Diuna.
- Kurai’owi, że dostała okresu. - odpowiedziała jak
gdyby nigdy nic Kiazu.
- Ahaaa … wiesz, że nie musisz mu
wspominać o takich rzeczach? Nie zdziwiłabym się jak by miał to w
czterech literach … albo w ogóle tego nie słuchał …
- W
ogóle Kochana, zauważyłam pewne cudo na Twoim prawym ręku. -
wtrąciła radośnie Kiazu, trzymając siostrę za rękę.
-
Dostałam od Taakat. - odpowiedziała Rina.
- Pasuje Ci! Będzie
świetną
pamiątką i ozdobą! - odpowiedziała radośnie Kiazu.
- Że
też Tobie oddał, ten wisiorek od mistrza a nie Kiazu. - dodała
Diuna.
- Mi? Z jakiej paki mi? - odpowiedziała Kiazu, a
następnie entuzjastycznie dodała: - Widziałam jak szczękę
zbierał z podłogi jak ogarnęła te dwa wolne wilki. Zaimponowała
mu po całości, oraz spełniła wszystkie warunki aby go dostać i
to docenił. A ja się mega z tego ciesze!
- Niby tak, w sumie
zasłużyła. - dodała Diuna.
- No właśnie! - odpowiedziała
Kiazu, a po chwili z delikatnie wrednym uśmiechem dodała: - A jak
tam Twój zakład?
- Dobrze wiesz jak, póki co przegrywam, a do
końca zakładu coraz bliżej. - odpowiedziała Diuna, a następnie
dopowiedziała: - No weź się z nim przelisz i daj mi wygrać…
-
Hmmm… nie, już mówiłam jak sam badzie chciał to ja chętnie. –
odpowiedziała Kiazu.
- NO WE … - kontynuowała Diuna.
-
Powiem tak, mam z nim fajną relacje w której mogę sobie pozwolić
na bardzo wiele, której nie chce rozwalić przez zakład… ALE
zawsze możesz z Nim pogadać i to Jego namówić. - odpowiedziała
Kiazu z delikatnym uśmiechem pod nosem.
- To ja już wole
przegrać. - odpowiedziała Diuna.
- To już jak chcesz. -
dodała Kiazu, wzruszając ramionami.
- A tak z innej beczki …
- wtrąciła Rina.
- No co tam? - spytała Kiazu.
- Jakoś
nie było wcześniej pogadać, ale co Sachiner, chce od Ciebie? -
spytała Rina
- Nie mów mi, że ten padalec do Ciebie dzwonił?
- wtrąciła Diuna.
- Dobrze nie powiem Ci ze do mnie dzwonił.
- odpowiedziała Kiazu mrugając okiem, a następnie dodała: -
Rinka, w sumie to On chce coś od Nas. Widzisz, nie wiem jak ale
załatwił mi sesje okładkową dla magazynu „Ensiyoona„
i tak rozdał karty, że to Ty będziesz robić mi te zdjęcia.
-
Duża odpowiedzialność … dostanę jakiegoś brief ? - spytała
Rina.
- Ogólnie jak dotrzemy do obozu to mamy się wszystkiego
dowiedzieć. - odpowiedziała Kiazu.
- Dobrze. - odpowiedziała
Rina.
- Eh, to już wiem czemu nagle dałaś jej telefon i
mówiła tym dziwnym bełkotem, który uwielbia Sachiner. - dodała
Diuna, a po chwili dopowiedziała: - Chociaż jak ja bym mu tak
powiedziała czy Kiazu to by Nas opierdolił. No nic, czyli masz
robotę na boku, jak się wyłgasz przed Rudym?
- Nie wiem,
powiedział, że to ogarnie. - odpowiedziała Kiazu.
-
Chciałabym to zobaczyć, Rudy się nie da tak łatwo „oczarować”.
- odpowiedziała Diuna.
- To Jego problem i Jego część umowy.
Ja tam jaram się jak pochodnia, na tą sesje! - dodała Kiazu.
************
W
innej części świata walka ze smokiem wciąż trwa. Jednak wkrótce
poturbowani zarówno niedźwiedź jak i wilk zostali mocno odrzuceni
przez smoka. Tym samym z impetem przelecieli obok Kurai’a jak i
Sajlu. Zatrzymali się dopiero na pobliskich skałach w oddali. W tym
momencie elektryczny neczanin bez słowa i z rękami w kieszeni
ruszył w kierunku wspaniałego smoka na którym nie widać, żadnych
obrażeń.
- Ty oszalałeś? Nie dasz mu rady. - krzyknęła
Sajlu.
- Tpu … to będzie dobre jak smok go pożre. -
powiedział Ursal.
Na te słowa Orudi wyjął telefon i zaczął
to nagrywać. Zarówno on jak i niedźwiedź nie szczędzili
kąśliwych komentarzy podczas nagrywania. Nagle telefon którym
nagrywali wybuch, a wystraszony Orudi upuścił go na ziemię.
-
CO JEST KURWA! - powiedział zdziwiony wilk, ale po chwili wrócił
do oglądania.
Wkrótce przenikliwy wzrok czerwonego magmowego
smoka spotkał się z wzrokiem Kurai’a. Bestia mimo iż nadal
groźnie warczała to z każdą minutą patrzenia neczaninowi prosto
w
oczy,
robiła się spokojniejsza. Po dłuższej chwili smok uspokoił się
do końca, po czym szturchnął Kurai’a głową, dając mu jasno do
zrozumienia, że chce aby ten go pogłaskał.
- Tak myślałem,
że to Ty, świetnie wyglądasz. - powiedział chłodno Kurai,
głaszcząc smoka po mordzie jak i po szyi.
- O KURWA! -
krzyknęły zgodnie fury.
Następnie wszystkie fury podeszły
jednak smok groźnie warczał i stanowczo nie życzył sobie aby o
niego podchodzili. Tym samym reszta oddziału musiała trzymać się
z daleka.
- Dziki smok daje się głaskać, ja pierdole, co za
akcja. - powiedział Orudi.
- Nie jest dziki, co prawda ma
szramę na prawym oku, ale ma też czarną obroże, co sugeruje, że
do kogoś należy. Już pomijam fakt, że gdyby był dziki ruszałby
się inaczej.- odpowiedział chłodno Kurai.
- Nie ma tu nikogo.
- powiedział Orudi.
- No a to bydle Nas nie przepuści. - dodał
Ursal.
- Idźcie pod skały, ja się nim zajmę. - powiedział
chłodno Kurai.
O dziwo oddział wykonał ten rozkaz i tam
poszedł. Kiedy wszyscy odeszli to Kurai wyjął swój telefon i
głaszcząc smoka, zadzwonił.
-
Halo? -
odezwał się męski głos w słuchawce.
- Vuotario, Wam czasem
nie zwiał? - spytał Kurai.
-
No dwa dni temu nam zwiał… czekaj znalazłeś go? -
spytał Deti.
- Taaa … jest nad wodą po drodze do obozu
Heyvanlar. Przez messenger wyślę Ci namiary i poczekam.
-
Dobra, zaraz po niego przylecę, cały jest? Wszystko z nim w
porządku?
-
Tak.
-
Dobra to daj namiary i zaraz jestem.
Po
chwili Kurai zrobił to co powiedział i zaopiekował się smokiem.
Reszta oddziału obserwuje go z daleka i nawet nie myśli aby
podejść. Minęło trochę czasu, ąz nagle na niebie pojawił się
duży biały smok. Wkrótce wielkie białe smoczysko, z niebieskimi
skrzydłami uszami i rogami wylądowało na ziemi, aż uniosła się
warstwa kurzu, pyłu oraz drobnych kamieni. Kiedy cały pył opadł
to okazało się że to przybył Arygros wraz z lemurzą furą o
czarnych końcówkach włosów, na grzbiecie. Bestia wylądowała
między neczaninem a drogą do skał w oddali.
- Siemasz. -
powiedział Deti zsiadając, z smoka.
Magmowy smok ewidentnie
ucieszył się na jego widok, w międzyczasie lemur przywitał się z
kapitanem powitaniem z Zekeren.
- Widzę, że Vuotario jest
zadbany i szykowany pod zawody. - powiedział chłodno Kurai.
-
Masz dobre oko, tak możliwe ze zadebiutuje niedługo, na turnieju
młodzików. Jak się spisze, to może zostać sprzedany za naprawdę
dobrą cenę i być nie lada wyzwaniem do pokonania. A jeszcze jak
dopisze mu jeździec to już w ogóle. - odpowiedział Deti, a
następnie dodał: - Będzie sprzedawany na targach, może będziesz
chciał go zaprezentować?
- Dodatkowa reklama?
- Też,
dodatkowo no targi to fajna sprawa i okazja do spotkań.
- Taa…
Kiedy są?
- Te na które szykujemy Vuotario, są za jakieś pół
roku oczywiście na Zekeren, później przyślę Ci plakat
informacyjny.
- To jak będę wiedział i kiedy i będę miał
czas to może.
- Genialnie! W razie co możemy skołować
zaproszenie kilku osobowe, więc zapraszamy całą ekipę! Właśnie
gdzie reszta ferajny?
- W innym miejscu, Ci tam przy skałach
to mój oddział do jutra.
- Mówisz o tym niedźwiedziu?
-
I o dwójce pozostałych która zabawia się od tyłu za skała.
-
Aaaha teraz ich widzę … w sumie nie takie rzeczy widziało się
kiedyś na Zekren. - powiedział Deti, a następnie dodał: - O
właśnie skończyli, i kurcze bardzo ładna ta żeneta, a co faceci
tacy poobijani?
- Vuotario pokazał im gdzie jest ich miejsce.
-
Dobry smoczek. - powiedział Deti drapiąc smoka za uchem, a po
chwili dodał: - Dobra dzięki, za odnalezienie naszej zguby, my
lecimy i nie przeszkadzamy.
Po tych słowach Lemur pożegnał
się powitaniem z Zekeren, przypiął uprząż do obroży czerwonego
smoka, następnie wsiadł na swojego białego smoka i powiedział:
-
Pozdrów resztę, i zapraszamy do Nas jak będziecie mieli luźniej.
-
Spoko. - odpowiedział chłodno Kurai.
Deti i smoki wzbili się
w powietrze i szybko odlecieli.
************
Na
skraju wejścia na pustynię wśród skał rozstawiony jest obóz
neczan. Namiot jest delikatnie schowany w skałach a przed nim pali
się ognisko. To dość pochmurny wieczór, więc na te chwilę nie
można liczyć na jakieś niesamowite nocne widoki. Neczanie
zasiadają przy ognisku i jedzą zasłużoną kolację.
-
Właśnie Taakat jak teraz będą wyglądać warty? - spytał
Hachi.
- Dzisiaj od 22, Diuna, Hachi, Stevenen i ja, a
jutrzejsza bez zmian. - odpowiedział Porucznik.
- Łeee…. A
już myślałam, że dzisiaj mam spokój… - marudziła Diuna.
-
Nie marudź, bo mogę zadbać abyś miała dłuższą wartę. -
opowiedział Taakat.
- Właśnie Ziom, na mapie znalazłem oazę,
była by świetna na kolejną noc. - powiedział Hachi, szukając
mapy.
- Nie szukaj, skoro jest dobra to tam pójdziemy, nie
muszę jej widzieć na mapie. - odpowiedział Taakat.
- Luz,
potem z Niej mamy ładne dojście na kolejny nocleg i potem mamy
szanse w granicach południa dotrzeć do obozu. - kontynuował
Hachi.
-
Brzmi jak przeoranie Nas… - stwierdził Key’leanem.
- To
mniej więcej takie samo tempo co w stronę wieży, ale jeszcze
szybsza trasą. - dodał Hachi.
- Mi to wystarcza,
chętnie w końcu prześpię się w normalnym łóżku. -
odpowiedział
Taakat.
- Taakat, sam oddałeś fale, czy Ci ją zabrała? -
spytał Stevenen.
- Bez takich oszczerstw, sam jej oddałem,
zasłużyła. - odpowiedział twardo Taakat, a następnie dodał: -
Mój mentor, dał mi falę, kiedy go zaskoczyłem i zobaczył we mnie
potencjał do rozwoju. Podczas tej misji to samo a nawet więcej
dostrzegłem w Rinie, więc jako Jej mentor sprezentowałem Jej falę.
- Docenienie na maksa. - dodał Key’leanem.
- A żebyś
wiedział, zaskoczyła mnie na maksa. - odpowiedział Taakat.
-
Kiedy zdajesz raport? - spytał Stevenen.
- Jakoś po kolacji, a
co chcesz pogadać z Generałem za mnie? - odpowiedział Taakat.
-
Nie dzięki. - odpowiedział Stevenen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz