"Małe mrożenie"
Poranne,
blade, pastelowe różowo-niebiesko-żółte niebo, które nadaje
nieopisanego uroku, mrocznemu i chłodnemu zimowemu lasowi, który
mimo wszystko jest zielony. Niepowtarzalny blask delikatnego
wschodzącego słońca, po przez liście i igły oraz aksamitną
szarą mgłę, pomału dociera aż do ziemi. Na namiocie naszych
bohaterów, oraz powalonych pniach i reszkach ogniska osiadła
piękna, błyszcząca, lodowa szadź. W ten wejście do ciepłego
namiotu otworzyło się, tym samym ciepła para wydostała się z
jego środka, a mroźne, przeszywające powietrze dostało się do
wnętrza namiotu, niosąc przyjemne orzeźwienie. Tym czasem z
namiotu wyszła Rina, ubrana jedynie w czarne leginsy i zwykły
T-shirt. Wodna neczanka przeciągnęła się, a następnie wzięła
głęboki oddech. Było jej co prawda chłodno, ale jej rozgrzane
ciało jeszcze nie dygotało z zimna, a wręcz przeciwnie cieszyło
się z orzeźwiającego chłodu.
-
Hmm... co za przyjemny chłodny poranek ...- stwierdziła z uśmiechem
neczanka, sama do siebie, Ciepła para szybko znikła w chłodnym
powietrzu. Następnie Rina poszła szybko na stronę, wróciła i
lekko już dygocząc wyjęła z namiotu swój aparat i zrobiła kilka
zdjęć wspaniałemu otoczeniu. Nagle dziewczyna poczuła, że coś
spadło jej na głowę i ramiona, co spowodowało że neczanka
delikatnie się wystraszyła. W tym momencie okazało się, że ma
narzuconą na siebie wojskową koszulę w biało-czarno-szare moro,
na długi rękaw.
-
Dziękuję - stwierdziła radośnie Rina z promiennym uśmiechem.
W
ten dziewczyna poczuła przyjemne i pieszczotliwe ciepło na ustach.
Spontaniczny i aksamitny pocałunek, mile dopieszczał oszalałe,
lekko jeszcze zaspane zmysły.
-
Hej, Hej ... - wtrącił radośnie Otachi, ubrany w mundur, wychodząc
z namiotu.
W
tym momencie kochankowie odsunęli się od siebie, przerywając tym
samym swój krótki poranny pocałunek.
-
Cześć - stwierdził chłodno i jak gdyby nigdy nic Kurai z rękami
w kieszeniach.
-
Siemka - dodała lekko rumieniąca się Rina, zakładając koszulę.
-
Dziewczyny jeszcze śpią? - spytał dociekliwie Otachi z uśmiechem
chochlika i zbierając śnieg.
-
Tak śpią ... -odpowiedziała Rina.
-
Szykujesz pobudkę Hachiemu? - spytał chłodno Kurai.
-
Nie... wcale ... - odparł Otachi z wrednym uśmiechem chochlika
chowając się do namiotu z śniegiem w dłoniach.
-
3...2 ...1 ... - powiedział spokojnie i bez emocjonalnie Kurai.
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
- rozległ się donośny krzyk dochodzący z namiotu.
W
tym momencie Otachi śmiejąc się wybiegł w popłochu z namiotu i
zaczął szybko uciekać.
-OTACHIIII! - krzyknął Hachi udając się bez większego namysłu w szaleńczy pościg za bratem, a następnie szybko dodał: - BRO ZABIJE CIĘ!!!!!
-OTACHIIII! - krzyknął Hachi udając się bez większego namysłu w szaleńczy pościg za bratem, a następnie szybko dodał: - BRO ZABIJE CIĘ!!!!!
-
Najpierw musisz mnie złapać! - stwierdził Otachi śmiejąc się
pod nosem i zwinnie uciekając przed bratem.
-
Wracając przynieście drewno na opał ...- wtrącił chłodno Kurai.
-
LUZ ZIOM! - stwierdzili zgodnie bracia, a następnie Hachi dodał:
Ale najpierw ZABIJE GO!
-
Gash ... co to za krzyki? - spytała zaspana Diuna wychodząc z
namiotu.
-
Atakują nas? - dodała ochoczo Kiazu, wychylając się z namiotu.
-
Nie spokojnie ... to tylko Otachi zrobił pobudkę Hachiemu. -
odparła spokojnie Rina.
- Znowu? .... Eh to wiele wyjaśnia ... - odpowiedziała Diuna.
- Znowu? .... Eh to wiele wyjaśnia ... - odpowiedziała Diuna.
-
Eee ... a już myślałam, że zabawimy się z rana... - stwierdziła
Kiazu z delikatnym rozczarowaniem.
-
A ja tam się ciesze, że to normalny poranek ... bez jakiś
udziwnień. - dodała Diuna.
-
Eh ... no nie można mieć wszystkiego ... - odparła Kiazu
przeciągając się, a następnie dodała: - To co jakaś szama,
zbieramy obóz i ruszamy dalej?
-
Pewnie tak ... O ile tamci dwaj zdążą wrócić ... - odpowiedziała
Diuna.
-
Zapach śniadania ich ściągnie- dodała Rina z uśmiechem.
-
Dobra to ja idę się ubrać. - stwierdziła Kiazu chowając się do
namiotu.
-
To doba myśl. - dodała Diuna udając się za siostrą.
************
Hachi
i Otachi podczas porannego biegania raz i drugi wpadli do obozu
przynosząc trochę drewna na opał. W między czasie Kurai złożył
namiot i śpiwory, Kiazu bez trudu rozpaliła ognisko, Diuna
spakowała plecaki, a Rina wstawiła aromatyczną, pachnącą kremową
zupę, która już praktycznie dochodzi. Całe obozowisko jest
idealnie przygotowane do tego aby zjeść i ruszyć w dalszą podróż.
-
Oni jeszcze się ganiają? - spytała Diuna.
-
Tak, ale teraz to już chyba dla przyjemności się ganiają ... bo
założę się, że żaden już nie pamięta o co im poszło ... -
odpowiedziała Kiazu.
-
Śniadanie zaraz ich ściągnie - odparła Diuna.
-
Pewnie, wiedzą że jak nie przyjdą to ja wszamie wszystko. - dodała
Kiazu mrugając okiem.
-
WRAAAAAAUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU .... - nagle rozległo się donośne i
przenikliwe wycie dochodzące z oddali, od którego ziemia zatrzęsła
się nawet pod obozowiskiem.
-
Co to było? - spytała zaciekawiona Kiazu.
-
Wilk ... - odpowiedział chłodno Kurai.
-
E ... to luz ... - stwierdziła Diuna relaksując się.
-
Eh ... a już myślałam, że to będzie ciekawy poranek. - odparła
Kiazu.
-
Proszę ... śniadanie gotowe ... - wtrąciła Rina z uśmiechem,
wręczając wszystkim obecnym miski z jedzeniem.
-
Hmm... pycha. - stwierdziła radośnie Kiazu kosztując pierwszą
łyżkę.
-
Jakie by nie było to ważne, że jest ciepłe. - dodała Diuna
zajadając się zupą.
Nagle
do obozu wbiegli zadyszani Hachi i Otachi. Za nim ktokolwiek zdążył
się odezwać na obozowisko spadł deszcz ostrych, masywnych i
sporych lodowych sopli. Neczanie zgrabnie i efektywnie omijają
straszliwy lodowy deszcz.
-
Ej ... CO WY ŻEŚCIE WYMYŚLILI!? - spytała Diuna omijając atak.
-
Luz ... wreszcie coś się dzieje - dodała ochoczo i energicznie
Kiazu.
W
tym momencie niespodziewany atak znikł a Otachi stwierdził:
-
MY? NIC ...
-
To tylko taka wredna zołzowata psowata bestia bez powodu się dość
przyczepiła ... - dodał Hachi.
W
ten oczom wszystkim ukazała się wielka psowata lodowa,
biało-błękitna bestia, z wielkimi zielonymi, błyszczącymi
oczami, stojącą tuż za Hachim i Otachi. Zaskoczone spojrzenia
spojrzenia neczan przeszyły braci.
-
Że niby stoi za nami? - stwierdził Hachi, a następnie odwrócił
się i z głupkowatym uśmieszkiem powiedział: - No cześć ..
Na te słowa bestia ryknęła ziemnemu neczaninowi prosto w twarz. W tym momencie wielka ognista, czerwono-pomarańczowo-żółta kula wleciała prosto do paszczy stworzenia, gdzie eksplodowała. Potwór nieznacznie się cofnął, potrząsnął głową i zaczął zajadać śnieg.
Na te słowa bestia ryknęła ziemnemu neczaninowi prosto w twarz. W tym momencie wielka ognista, czerwono-pomarańczowo-żółta kula wleciała prosto do paszczy stworzenia, gdzie eksplodowała. Potwór nieznacznie się cofnął, potrząsnął głową i zaczął zajadać śnieg.
-
Dobra a teraz niech mi ktoś powie co to u diabła jest? - spytała
zaskoczona Diuna
-
Draug Kari Amarte - odparł chłodno Kurai.
-
Jaki piękny lodowy wilk .. - dodała Rina z fascynacją.
W
tym momencie lodowy stwór cały się najeżył i przywołał mocną,
gęstą zamieć. Dina oraz Rina postawiły ogromna psychiczno-wodną
tarczę przez którą atak stworzenia nie miał szans się przebić.
Natomiast Kiazu bez zawahania zaczęła strzelać drobnymi kulami
ognia, które eksplodowały na mroźnym ciele potwora.
-
Gdzie spotkaliście tego Draug Kari Amarte? - spytał chłodno Kurai.
-
Ziom po co Ci to teraz? - spytał Hachi.
-
Tam nad rzeką. - wtrącił Otachi pokazując ręką w kierunku z
którego chwilę wcześniej przybiegli.
-
Dobra. - stwierdził twardo Kurai.
-
Co planujesz Ziom? - spytał Hachi.
-
Zobaczymy... - odparł chłodno Kurai a następnie dodał: - Nie
zabijcie go ... przynajmniej póki nie wrócę ...
-
Dobra! - stwierdziła Kiazu z determinacją.
Po
tych słowach elektryczny neczanin znikł, a dokładniej z niebywałą
prędkością pobiegł w miejsce wskazane przez wietrznego neczanina.
-
Ej ... eh ... i sobie poszedł ... - stwierdził Otachi.
-
Dobra Ziom mniejsza o niego czas zając się tą lodową bestią. -
dodał Hachi wywołując trzęsienie ziemi, które sprawiło, ze
ogromna bestia się przewróciła.
W
tym momencie tarcza ochronna znikła, a Kiazu i Otachi,otoczeni
wspaniałymi aurami swoich żywiołów, połączyli swoje moce i
ruszyli do kolejnego do ataku.
************
Kurai
szybko i bez trudu dobiegł nad rzekę, o szybkim nurcie i kamiennych
brzegach. Cała okolica płynącej , zwącej rzeki jest wręcz
wiosennie, intensywnie zielona, gdzie nie gdzie wiszą nawet grube,
brązowe pnącza niczym w tropikalnej dżungli. To miejsce
zdecydowanie nie przypomina miejsca obozu jak i w przyjemny sposób
nie pasuje do zimowego krajobrazu, a zarazem idealnie go uzupełnia i
nadaje niezwykłego uroku temu miejscu. Elektryczny neczanin, na
piaszczysto-ziemistym podłożu znalazł zarówno ślady lodowego
wilka jak i swoich przyjaciół. Po chwili Kurai, zaczął bardzo
uważnie obserwować okolicę, jednocześnie ostrożnie poruszając
się wzdłuż rzeki. Neczanin zagląda w każdy zakamarek który
przykuwa jego chłodne i czujne spojrzenie, zupełnie jakby wszelakie
szczeliny miały przynieść mu odpowiedź czemu Draug Kari Amarte
zaatakował Hachiego i Otachiego?.
************
Oszalała
lodowa bestia, nie jest łatwym przeciwnikiem, z każdą sekundą
walki wcale nie słabnie, a wręcz przeciwnie zdaje się rosnąć w
siłę. Mroźne ataki śnieżnego wilka pozostawiły grubą warstwę
szronu na neczaninach, która za żadne skarby nie chciała spaść z
ich ciał. Nawet gorące płomienie Kiazu nie dawały sobie rady z
chłodnym osadem. Jednak szron, prócz tego, że nieznacznie
chłodził, zbytnio nie przeszkadzał, więc neczanie skupili się na
samej walce a nie na zsypaniu z siebie osadu.
-WHRAAAAUUUUUUUU
- zawył donośnie potwór, a następnie stworzenie otworzyło swoją
masywną paszczę, przeładowaną ostrymi zębami i zaczął strzelać
intensywnym niebiesko-białym lodowo-śnieżnym promieniem, który
bez trudu zamrażał wszystko na co natrafił.
Nasi
bohaterowie energicznie i zwinnie unikali ataków wilka. W ten Otachi
przywołał silny wiatr, który sprawił, że bestia, nie
zaprzestając ataku, zaczęła się cofać. Po chwili Kiazu
wystrzeliła potężny ognisty promień, który tuż po zetknięciu
się z lodowym atakiem wywołał mocną eksplozję, a cała okolica
skryła się pod gęstą delikatnie parzącą parą.
************
Wyraźne,
piaszczysto ziemiste ślady zaprowadziły elektrycznego neczanina do
dość stromego. kamiennego brzegu rzeki. W tym miejscu zbiorowisko
śladów gwałtownie urywa się. Część tajemniczych śladów jest
mocna, intensywna i bardzo wyrazista, a część jest delikatna,
blada i zatarta. Kurai przykucnął przy nich, bardzo uważnie się
im przyjrzał, a następnie dynamicznie pobiegł brzegiem rzeki,
podążając zgodnie z jej nurtem.
************
Rodzeństwo
neczan dzielnie mierzy się z rozszalałą śnieżną bestią, która
raczy ich lodową, zimną i nieprzyjemną burzą. Neczanie schowani
za solidną ognisto-psychiczno barierą, o hipnotyzującym,
intensywnym kolorze.
-
Kurcze, jak z nim walczyć aby go nie zabić? - spytała Kiazu.
-
Bronią się ... - zasugerowała Rina.
-
Wiem ... wiem ... ale to nudne ... mam ochotę z nim walczyć na
całego .. a to ciągłe bronienie mnie ogranicza ... - odpowiedziała
Kiazu.
-
To zabijmy go i po krzyku ... - dodała Diuna.
-
No, ale Kurai "prosił" aby go nie zabijać ... - odparł
Hachi.
-
A co mnie to? Nie dość że gdzieś polazł to jeszcze ma wymagania
... - stwierdziła niezadowolona Diuna.
-
Właśnie ... już strasznie długo go nie ma ... czy ktoś może wie
gdzie się podziewa Kurai? - spytała dociekliwie Kiazu.
-
Tu jestem. - wtrącił nagle Kurai stojący za plecami, rodzeństwa.
-
Ale jesteś szybki Ziom. - stwierdził z fascynacją Otachi.
W
tym momencie wszystkie oczy zwróciły się w kierunki elektrycznego
neczanina, który stał jak gdyby nigdy nic i trzymał na rękach
niedużą śnieżną kulę.
-
Mało Ci śniegu? - spytała rozczarowana Diuna.
- Jak ten śnieg ma nam pomóc? - spytał Otachi.
- Jak ten śnieg ma nam pomóc? - spytał Otachi.
-
Mniejsza o to ... skoro Kurai wrócił to możemy w końcu pokonać
tego stwora. - Wtrąciła Kiazu z wrednym uśmieszkiem.
-
To nie będzie konieczne ... - stwierdził chłodno Kurai, a
następnie idąc w kierunku tarczy powiedział: - Zlikwidujcie tarczę
...
-
Skoro chcesz się schłodzić to ja nie mam nic przeciwko... -
stwierdziła Diuna wzruszając ramionami i likwidując swoją
barierę. Po chwili Kiazu z iskrą w oku również zlikwidowała
swoją tarczę i przygotowała się to stanowczego, szybkiego ataku.
Lodowa, zimna zamieć bez trudu przeszyła ciała neczan. Wielka
bestia najeżyła swoje śnieżne ciało, przyjęła groźną pozycję
i warcząc szykowała kolejny atak. W tym momencie Kiazu. otoczona
intensywnym pomarańczowo-żółto-czerwonym płomieniem, z okrzykiem
i determinacją ruszyła prosto na lodowego wilka. Nagle tuż przed
ognistą neczanką pojawiła się wysoka elektryczna ściana, która
bez trudu zatrzymała zaskoczoną dziewczynę. W tym czasie Kurai
położył śnieżną kulę na ziemi przed sobą, po czym powoli i
spokojnie się odsunął. Tymczasem Draug Kari Amarte o dziwo
zaprzestał ataku. Wielka bestia głęboko zaczęła węszyć, a
następnie bestia ostrożnie i uważnie zaczęła podchodzić do
śnieżnej kuli, która nagle zaczęła się delikatnie kołysać się
na boki. Po chwili mała biała kula rozwinęła się, a oczom
wszystkich ukazały się cztery krótkie łapki, długi puszysty
ogon, i słodka szczenięca mordka, z lekko zamroczonymi oczkami.
Małe stożenie piszcząc, stanęło na lekko chwiejnych nogach. W
tym momencie wielki śnieżny wilk zamerdał radośnie, podszedł do
maleństwa, a następnie trącił je przyjaźnie nosem i zaczął
pieszczotliwie lizać szczeniaka. W ten ogromny, śnieżny wilk
nerwowo, a zarazem spokojnie złapał szczenię zębami na kark i w
pośpiechu uciekł daleko od neczan.
-
Eeeee? Tak po prostu uciekł ... - stwierdziła rozczarowana Kiazu.
-
Uciekł, bo już nic do nas niema ...- odpowiedział chłodno Kurai.
-
Tyle się domyśliłam ... - odparła Diuna, a następnie dociekliwie
spytała: - Skąd wiedziałeś, że ma szczeniaka?
- Domyśliłem się... Draug Kari Amarte, zazwyczaj nie atakują bez powodu, to że zaatakowała Hachiego i Otachiego wskazywało, że albo ma szczeniaka, albo jest dominującym samcem który nie lubi obcych na swoim terenie ... - odpowiedział chłodno Kurai.
- Domyśliłem się... Draug Kari Amarte, zazwyczaj nie atakują bez powodu, to że zaatakowała Hachiego i Otachiego wskazywało, że albo ma szczeniaka, albo jest dominującym samcem który nie lubi obcych na swoim terenie ... - odpowiedział chłodno Kurai.
-
Dobra Ziom a skąd wiedziałeś, że jednak szczenię? - spytał
Hachi.
-
Udałem się na miejsce gdzie spotkaliście Draug Kari Amarte, i tam
znalazłem ślady wskazujące na to, że osobnik miał szczeniaka,
który podczas Waszej "zabawy" wpadł do wody i odpłynął
z nurtem .... - odparł Kurai.
-
Niech zgadnę i jego "Mamusia" uznała, że to my
zabraliśmy jej dziecko? - odparł Otachi.
-
Dokładnie. - odpowiedział spokojnie elektryczny neczanin.
-
To wiele wyjaśnia ... - stwierdziła Diuna, a następnie dodała: -
Wy i Wasze "zabawy" ...
-
Oj tam ... tym razem odpuść im ... w końcu dzięki temu mieliśmy
ciekawy poranek. - odparła Kiazu z promiennym uśmiechem.
-
Eh ... skoro tak stawiasz sprawę ... to ... dobra niech będzie ...
- odparła Diuna.
-
Wiedziałam, że na Ciebie można liczyć. - stwierdziła radośnie
Kiazu, entuzjastycznie obejmując siostrę.
-
Dobra to co szama i ruszamy dalej? - spytał dociekliwie i
entuzjastycznie Hachi.
-
Bardzo dobry pomysł! - odpowiedziała Kiazu mrugając okiem.
-
Hmm... Draug Kari Amarte zamroził nam ognisko i śniadanie ... -
wtrąciła nieśmiało Rina.
-
Spoko to nie problem. - odparła Kiazu rozpalając na nowo ognisko.
************
Po
zaskakującym poranku i sytym śniadaniu neczanie ruszyli w dalszą
podróż w wyznaczone miejsce. Podczas wędrowania po okolicy jedyne
co się zmieniało to krajobrazy i tematy rozmów. Ku zaskoczeniu
rodzeństwa i rozczarowaniu Kiazu, ich wyprawa stała się zwykłym
kilkugodzinnym spacerem.
-
To śnieżny las ... to dżungla ... to jeszcze coś innego. -
stwierdziła Diuna z podziwem
-
Rzeczywiście świat jak z blendera ... - odparł z zaskoczeniem
Hachi.
-
Volaure bardzo trafnie ujął to co stało się ze światami. - dodał
Otachi.
- Mi w tym kolorowym świecie brakuje trochę rozrywki - dopowiedziała lekko rozczarowana Kiazu przeciągając się.
- Mi w tym kolorowym świecie brakuje trochę rozrywki - dopowiedziała lekko rozczarowana Kiazu przeciągając się.
-
Aha czyli ta walka z rana nie była wystarczająco rozrywkowa? -
spytała Diuna.
-
Dokładnie ... - stwierdziła Kiazu.
-
Biedna Ty nie pozwolili Ci się rozkręcić? - ciągnęła Diuna.
-
A żebyś widziała, jakby można było z nim powalczyć na serio to
ten poranek byłby znacznie milszy... - stwierdziła rozczarowana
Kiazu, a następnie z lekkim uśmiechem dodała: - No ale w sumie nie
ma co narzekać, lepsza taka rozrywka niż żadna.
-
Mam przeczucie, że niebawem Twoja chęć rozrywki zostanie
zaspokojona - wtrącił chłodno Kurai.
-
Tak? Super! To mam nadzieje, że Twoje przeczucie zapewni mi dużo
dobrej zabawy. - stwierdziła radośnie Kiazu z uśmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz