niedziela, 7 grudnia 2014

Epizod 153


"... Odział ChiZ02 ... "

Stosunkowo wczesny i chłodny ranek. Blade promienie słońca próbują przedrzeć się przez delikatne, puszyste szare chmury. Jednak w neczańskim obozie, mimo wieczornej imprezy która trawa do późna, tętni już intensywne życie. Zaraz po śniadaniu generał wezwał do siebie naszych bohaterów aby z nimi spokojnie porozmawiać. Zatem lekko niewyspane rodzeństwo i Kurai, zaraz po sytym i wartościowym posiłku udali się do namiotu głównodowodzącego, który przywitał ich stosunkowo miło:
- Witajcie... wyspani?
- Hej ... żartujesz? - stwierdziła Diuna.
- Siema ... wyspani? ... dobry żart ... ale ja tam jestem pełna energii. - dodała Kiazu z uśmiechem.
- Świetnie, cieszy mnie to. - odparł Rudy z lekko złośliwym uśmieszkiem, a następnie z poważniał i szybko dodał: - Domyślacie się po co Was tu wezwałem?
- Pewnie masz dla nas jakieś fajnie zadanie! - stwierdził z entuzjazmem Hachi.
- Albo coś jeszcze bardziej entuzjastycznego! - dodała napalona Kiazu.
- Hmm... nie do końca ... chciałem z Wami porozmawiać o wczorajszym dniu. - odparł Rudy, a po chwili dodał: - Jak zapewne już wiecie pierwsza część otrzęsin nie była na poważnie.
- Skoro nie była na poważnie to po co była? - spytała dociekliwie Diuna.
- Bardzo dobre pytanie, widzisz ona była nam potrzebna aby zgromadzić informacje o naszych żołnierzach, a następnie podzielić ich na najlepsze możliwe oddziały.
- Aha ... to pewnie wezwałeś nas bo masz dla nas wyniki ... tak? - odparła Diuna.
- Owszem, początkowo myślałem, że rozdzielenie Was to najlepszy możliwy pomysł, gdyż każde z Was ma zupełnie inne predyspozycje ... -stwierdził spokojnie generał, a następnie dodał: - I tak Kiazu widzę w oddziale szturmowym, Hachiego i Otachiego widziałem wśród maszyn bojowych, Diunę widzę w oddziale wsparcia, Rinę widzę w oddziale medycznym a Kurai'a w zwiadowcach. Jednak...
- Ej... zaraz Ty chcesz nas rozdzielić? - wtrąciła zbulwersowana Kiazu.
- Super, świetny pomysł ... to gdzie można się wypisać z woja? - dodała niezadowolona Diuna.
- Chwila, chwila moje Panie, dajcie mi dokończyć ... - przerwał stanowczo i ostro Rudy, a gdy zapadła cisza dopowiedział: - Jednak podczas otrzęsin uważnie Was obserwowałem i doszedłem do wniosku, że podzielenie Was byłoby największym błędem jaki bym popełnił na tej wojnie.
- Zatem nie rozdzielasz nas? - spytał dociekliwie Hachi.
- Tak dokładnie, zostawiam Was jako sześcioosobową drużynę do "zadań specjalnych", która będzie działać delikatnie na uboczu, tak aby Pewna Wysoko Postawiona Pani, za szybko się o Was nie dowiedziała. Jednak nie pójcie się wrażeń Wam nie zabraknie ... - odpowiedział spokojnie Rudy.
- Skoro tak mówisz, to się ciesze! - odparła Kiazu.
- No to w takim składzie chętne zostanę. - dodała Diuna.
- Spoko, to była Twoja najlepsza decyzja. - dopowiedział Hachi.
- No ja myślę, że nie będę żałował tej decyzji. - odparł generał.
- Nie będziesz- stwierdził radośnie Otachi.
- Dobrze zatem zajmijcie się czymś w obozie, zobaczcie gdzie potrzebna jest pomoc i bądźcie w gotowości. - stwierdził twardo, a jednocześnie w miarę przyjaźnie Rudy.
- Tak Jest! - odparli zgodnie i radośnie neczanie.
- Aha Kurai, chciałbym porozmawiać z Tobą na osobności. - stwierdził nagle i stanowczo generał.
W tym momencie rodzeństwo bez większego marudzenia wyszło z namiotu neczańskiego generała, który zaraz po ich wyjściu powiedział:
- Kurai, musimy o czymś porozmawiać...
- Jeśli chcesz mi powiedzieć to o czym myślę, to po pierwsze nie odnoszę się z takimi rzeczami, po drugie to moja sprawa, a po trzecie dobrze wiesz, że niebawem będą się tu działy takie rzeczy, że to co dotyczy mnie będzie mało istotne. - wtrącił twardo i chłodno Kurai, a następnie dodał: - A teraz jeśli pozwolisz to zajmę się czymś pożytecznym.
- Możesz odejść. - stwierdził wyraźnie zadowolony Rudy z uśmiechem.

************

Nasi bohaterowie zgodnie z rozkazem rozeszli się po obozie w poszukiwaniu jakieś konstruktywnego zajęcia. Wkrótce Kiazu, Diuna, Hachi i Otachi dołączyli do grupy trenującej, gdzie podczas sparingów mogli poznać swoich towarzyszy broni, jak i dobrze się zabawić. Obecnie nasze rodzeństwo stoi w kręgu i czekając na swoją kolej, gorąco kibicuje obecnym walczącym. Natomiast Kurai i Rina udali się do kuchni polowej i zaczęli pomagać przy gotowaniu obiadu dla całego obozu. Każde z nich robi coś zarówno pożytecznego jak i potrzebnego.

************

- PANIE GENERALE! - krzyczał jeden z pułkowników wpadając do namiotu generalskiego.
- Co jest? - spytał twardo Rudy zasiadając nad stosem map i innych papierzysk.
- Odział GammaA4 jeszcze nie wrócił!
- I co z tego to oddział zwiadowczy, ich głównym zadaniem jest przebywanie poza obozem i zdobywanie informacji. - odparł spokojnie Rudy.
- Ja rozumiem Panie Generale, lecz to ta drużyna która od dwóch dni nie reaguje na wezwania, nie dają znaku życia.
- Hmm... No tak, już pamiętam i pamiętam również, że został do nich wysłany inny odział.
- Tak, ale oddział KappaZ3 przed chwilą zameldował coś niepokojącego ...
- Przejdź do rzeczy. - zarządził twardo generał.
- Ich wiadomość została przerwana krzykami, dziwnymi odgłosami, a następnie wszystko zamilkło i nie mamy już z nimi kontaktu.
- To zmienia postać rzeczy...
- Panie Generale tam na pewno dzieje się coś złego. Pewnie wróg zorganizował tam pułapkę, trzeba tam wysłać kilka oddziałów najsilniejszych wojowników, aby pomścili naszych! - stwierdził twardo lekko roztrzęsiony pułkownik, a następnie dodał: - Trzeba natychmiast działać im więcej ludzi tam wyślemy tym lepiej! To ja idę przekazać rozkazy.
W tym momencie Rudy stanowczo uderzył pięścią w stół, a następnie podszedł do młodszego rangą oficera i z chłodnym spojrzeniem, powiedział mu prosto w twarz:
- Po pierwsze nie pozwalaj sobie... - następnie generał wyjął zza marynarki sztylet który przyłożył do gardła drugiego oficera i powiedział: - Po drugie to ja tutaj rządzę i wydaje rozkazy. Rozumiemy się?
- T... tak jest panie Generale ... - wydukał lekko wystraszony pułkownik.
- Skoro się już rozumiemy to po trzecie uspokój się i nie waż się wydawać rozkazów bez mojej wiedzy...
- T... ta ... tak jest … Panie Generale. - odparł mocno wystraszony pułkownik, z trudem przełykając ślinę.
- A teraz wynoś się, muszę pomyśleć! - stwierdził twardo generał odchodząc od przerażonego oficera.

************

Po sytym i różnorodnym obiedzie, wojskowi ponownie rozeszli się po obozie. Część z nich poszło pełnić wartę, cześć udało się zmywać, cześć poszło sprzątać obóz, cześć zajęła się treningiem i zabawą na sparingach, a pozostali gdzieś się rozeszli, zarówno po obozie jak i za jego granicami.
Nasi bohaterowie przez chwilę byli w grupie sprzątającej, a następnie całą grupą przenieśli się do grupy sparingowej. Rina i Diuna siedzą wygodnie na ziemi, obok nich kucają Hachi i Otachi, a za nimi stoi Kurai. Natomiast Kiazu bierze właśnie udział w starciu, właściwie to rozsiewa delikatną płomienną burzę. Ognista neczanka świetnie się bawi podczas swojego sparingu z innym ognistym neczaninem. Czerwono-pomarańczowo-żółty ogień wydaje się być wszędzie i przyciąga swym niesamowitym magnetyzmem. Jednak zapatrzona i dopingująca publiczność jest bezpieczna, gdyż walczący otoczeni są delikatnym i cienkim, nie dźwiękoszczelnym polem ochronnym.
- DALEJ KIAZU! - dopingował entuzjastycznie Otachi.
- SIOSTRA DAJESZ! - dodał optymistycznie Hachi.
- KIAZU POKAŻ MU GDZIE RAKI ZIMUJĄ! - kibicowała Diuna.
Ognista neczanka uśmiechając się pod nosem z gracją unika i kontruje ciosy przeciwnika, który również wkręcił się w starcie. Przystojny przeciwnik Kiazu, jest jej wzrostu i ma długie włosy w kolorze podpalanej czerni i spięte w luźnego kucyka. Dodatkowo ma bystre, uwodzące, jasnobrązowe oczy i podobnie jak Kiazu, ubrany jest w klasyczny neczański mundur, tyle że męskim. Sparingowe starcie trwa już dłuższą chwilę i nie jest na poważnie, to emocje zamiast opadać to z każdą chwilą coraz bardziej rosną. W ten ognista neczanka stojąc tuż przed rywalem zrobiła, lewą nogą, krok na przód i jednocześnie zaatakowała przeciwnika, płomiennym lewym sierpowym wycelowanym w tułów mężczyzny. Zwykle ten precyzyjny cios jest bardzo skuteczny, jednak nie tym razem. Ognisty neczanin, lewą ręką złapał swoją przeciwniczkę, za rękę wyprowadzającą cios, mocno pociągnął, sprawił, że Kiazu zrobiła pełny obrót, a następnie objął neczankę swoim silnym ramieniem i nadal trzymając jej lewą rękę spojrzał dziewczynie głęboko w zdeterminowane i zaskoczone oczy.
************

- Piękna akcja... - stwierdził z pasją Hachi, obserwujący starcie.
- Swobodne zagranie pełne chemii... - dodał Otachi.
- E tam ... Stawiam deser, że to źle się dla niego skończy... - stwierdziła Diuna.
- Co Ty ... Kiazu lubi takie klimaty ... zaraz owinie go sobie w koło palca, i będzie siarczysty buziak... - stwierdził Hachi.
- To co stawiasz deserek? - ciągnęła Diuna.
- Jasne i przygotuj się na utratę deseru! - odpowiedział zdeterminowany Hachi podając siostrze prawą dłoń.
W tym momencie Diuna również podała prawą dłoń, a Otachi radośnie, szczerząc kły przeciął zakład rodzeństwa.

************

Przez dłuższą chwilę przystojny przeciwnik Kiazu, wpatrywał się jej głęboko w oczy i uwodził swoim powalającym spojrzeniem. W ten wojownik zaczął się jednoznacznie zbliżać do rozpalonych ust neczanki. Z każdą chwilą usta przeciwników zbliżały się. Nagle ognisty neczanin poczuł przeszywający ból w kroczu. W tym momencie bez zawahania puścił dziewczynę i bardzo wysokim plikiem upadł na kolana i zaczął się zwijać z bólu. Po chwili Kiazu seksownym kokieteryjnym krokiem podeszła do swojego przeciwnika, podniosła jego głowę i patrząc w wykrzywioną twarz przeciwnika, powiedziała słodziutkim i namiętnym głosikiem:
- Dobre zagranie słodziaku, ale aby skraść mi całusa musisz się bardziej postarać.
Następnie Kiazu, pozostawiła na ziemi swojego przeciwnika i kręcąc biodrami odeszła z pola walki.

************

- Ale jak to? ... Przystojniak ... taka okazja ... to musiało się skończyć pocałunkiem! - stwierdził zaskoczony i niedowierzający Hachi.
- Czyżby to przez to, że gdzieś tu kręci się Amis? - spytał dociekliwie Otachi.
- Nie do końca... Kiazu jest wojownikiem, który umie oddzielić pieszczoty od walki. - odparła Diuna.
- Dokładnie ... a dodatkowo chodzi o opinię. - wtrąciła Kiazu podchodząc do rodzeństwa, a następnie dodała: - Nie mogę sobie wyrobić opinii łatwiej, bo co noc w namiocie będę miała gości ... co prawda lubię pieszczoty, ale nie mogę pozwolić sobie na opinię puszczalskiej.
- Przyznaj ... Twoja "dominacja" nie pozwala Ci być uległą? - dodał Hachi.
- To też. - odparła Kiazu z uśmiechem.
- Swoją drogą piękne zagrane, koleś się tego nie spodziewał... brawo sprytna dziewczynka. - dodała dumnie Diuna.
- Ktoś musi zaskakiwać, a ja lubię być nieprzewidywalna. - odparła Kiazu, mrugając okiem.

************

Neczański generał stoi gdzieś w obozie i sprawdza coś na tablecie, jednocześnie spacerują. Nagle do Rudego podszedł jeden z pułkowników, mówiąc pokornie i lekko roztrzęsionym głosem.
- Panie Generale, proszę ze mną pozwolić. To pilne!
- Dobrze, oby to było ważne. - stwierdził Rudy.
- Jest ważne. - stwierdził pułkownik, a następnie pośpiesznie zaprowadził generała do jednego z namiotów, w którym stał rozbudowany sprzęt radiowo-monitorujący.
- Dobra co tam? - spytał twardo i dociekliwie Rudy.
- Panie generale, odzyskaliśmy łączność z oddziałem KappaZ3, a właściwie z kimś kto znalazł ich słuchawki. - odparł radiowiec, a następnie wręczając generałowi swoje duże słuchawki mówiąc:- Ta jedna wiadomość powtarza się w kółko, a osoba nie reaguje na nasze wezwania. Podejrzewam, że sprzęt nawala.
W tym momencie generał z ciekawością założył duże czarne słuchawki i zaczął nasłuchiwać komunikatu:
- Jestem Szeptunem, który wpadł do podziemnej jaskini. Złamałem nogę i oczekuję na pomoc, żadnego żołnierza nie widziałem. ...
Następnie chłodna, przeszywająca wiadomość zaczęła się powtarzać, zupełnie jakby została nagrana, Jednak z każdą chwilę wiadomość ta coraz bardziej przenikała w głąb umysłu.
- Panie Generale? - odezwał się pułkownik.
Zamyślony generał szybko się otrząsnął, oddał słuchawki operatorowi radia i powiedział:
- Wiemy skąd pochodzi wiadomość?
- Owszem Panie Generale, i to jest bardzo dziwne, bo wiadomość co prawda pochodzi z sektora w którym zaginął oddział KappaZ3, ale wszelkie parametry wskazują, że jest on w sporej odległości od miejsca w którym ostatnio pojawił się sygnał. - odpowiedział dyżurujący radiowiec.
- Zastanawiające ... - stwierdził Generał pod nosem.
- Panie Generale tam jest niebezpiecznie trzeba jak najszybciej zabrać stamtąd tego Szeptuna!- stwierdził pułkownik.
W tym momencie generał groźnie spojrzał na drugiego oficera mówiąc:
- Mówiłem Ci już coś...
- Ta... tak ... Panie generale przepraszam ... - odparł struchlały pułkownik
- Co robimy Panie Generale? - spytał radiowiec.
- Nasłuchujcie dalej i informujcie mnie o wszystkim. - odparł spokojnie a zarazem twardo Rudy.
- Na rozkaz, Panie Generale.- odparł radiowiec.
- Bardzo zastanawiająca sytuacja... czas podjąć odpowiednie kroki... - zamyślił się Generał.

************

Minęło kilka godzin i nastał już późny wieczór. Po kolacji, na która wbrew pozorom trzeba było zapracować, zresztą jak na każdy posiłek w armii, neczański Generał siedział u siebie w namiocie i rozmyślał nad stertą papierów. Wojna to okres kiedy Rudy ma znacznie więcej obowiązków niż zazwyczaj. W ten ktoś wszedł do namiotu, a generał ozięble powiedział:
- Mam nadziej, że to będzie ważne...
- No skoro nas wezwałeś to chyba tak.... - odparł znajomy kobiecy głos.
W tym momencie Rudy podniósł głowę z nad papierów, a jego oczom ukazali się nasi bohaterowie. Po chwili niezręcznej ciszy oficer powiedział:
- Ja zawsze wzywam w ważnej sprawie...
- Spoko ... to co masz dla nas? - spytała z ciekawością Kiazu.
- Posłuchajcie mam dla Was dwie wieści, po pierwsze od tej chwili jesteście oddziałem o nazwie ChiZ02 ... -odpowiedział spokojnie Rudy.
- WOW SUPER! - stwierdzili radośnie Hachi i Otachi.
- Czad! - dodała entuzjastycznie Kiazu
- Dobra ... odział nie dostaje nazwy od tak ... więc ta druga wiadomość jest zapewne jakimś ważnym zadaniem ... - wtrącił chłodno Kurai.
- Owszem, nie mylisz się - odpowiedział Rudy, a następnie szybko, dodał: - Jednak zacznijmy od początku. W skrócie sprawa przedstawia się następująco: w pewnym regionie nieodkrytego terenu zaginął nam najpierw oddział zwiadowców, a następnie jeden z oddziałów ratunkowych. Następnie z tamtego regionu przez nasz system radiowy dostaliśmy wiadomość od Szeptuna, która jest bardzo dziwna ...
- Przepraszam ... kto to jest szeptun? - wtrąciła nieśmiało i dociekliwie Rina.
- Szeptun to ktoś w rodzaju czarownika, tyle, że włada on białą i czystą magią jak leczenie, światłość itp. itd. oraz jest oddany bóstwom - odpowiedział spokojnie oficer.
- Hmm... To taki miszmasz Kapłana i Paladyna? - spytał Otachi.
- Tak, to w sumie dobre określenie Szeptuna. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Ekstra! - stwierdził z podziwem Hachi.
Rudy nie do końca wiedział o czym mówią jego ludzie, a Diuna dociekliwie spytała:
- Co w tej misji jest dziwnego? Mamy przyprowadzić tu tego szeptuna i znaleźć zaginione odziały ...
- Masz rację, jednak musicie jeszcze coś wiedzieć ... Oddziały, które od tak zniknęły bez śladu tylko w jednym regionie i z dala od oddziałów wroga jest bardzo zastanawiające, dodatkowo ów Szeptun przesyła nam wiadomość o następującej treści "Jestem Szeptunem, który wpadł do podziemnej jaskini. Złamałem nogę i oczekuję na pomoc, żadnego żołnierza nie widziałem." Co dziwniejsze wiadomość ta jest powtarzana w kółko oraz znajduje się z dala od miejsca gdzie ostatnio mieliśmy kontakt z oddziałem ratunkowym. - odpowiedział spokojnie Rudy.
- Może ktoś mu dostarczył sprzęt ... a żołnierze od tak zdezerterowali ... - stwierdziła Diuna.
- Prawdopodobne, jednak ja mam nieodparte wrażenie, że w tym regionie grasuje jakaś bestia czy coś co stoi za zniknięciem moich ludzi oraz, że rolą kogoś kto podaje się za Szeptuna ma tylko ściągnąć kolejne ofiary. - odpowiedział generał.
- Obie wersje są prawdopodobne ... czyli co? Mamy tylko zbadać ten teren? - spytała Kiazu z delikatnym rozczarowaniem.
- Wasze zadanie jest znacznie bardziej rozbudowane, po pierwsze macie zbadać ten teren, po dwa macie dowiedzieć się co się stało z dwoma oddziałami, po trzecie macie zgodę na zwalczenie zagrożenia, a po czwarte macie dowiedzieć się czegoś o szeptunie, który jeśli jest prawdziwy to będzie doskonałą pomocą. - stwierdził stanowczo generał.
- No to brzmi już lepiej. - odparła Kiazu z uśmiechem.
- Zapowiada się fajna misja. - stwierdził Otachi z uśmiechem.
- Wreszcie jakieś zajęcie. - dodał entuzjastycznie Hachi.
- Zatem zaopatrzeni w tę skromną wiedzę wyruszycie jutro o świcie, do tego tajemniczego regionu, z którego jeszcze nikt nie powrócił ... więc dla Waszego bezpieczeństwa każdy z Was dostanie słuchawki i będziemy w stałym kontakcie radiowym, a to oznacza, że mamy słyszeć każdą waszą rozmowę i wszystko to co się dzieje, rozumiecie? - powiedział stanowczo Rudy.
- Tak jest! - odparli zgodnie neczanie.
- A co na to królowa? - spytała Diuna.
- Królowa ma bardzo podobne zdanie do Twojego, więc nie ma sensu rozwodzić się na ten temat i marnować czas... - odpowiedział tajemniczo oficer.
- Wie o nas? - spytał Hachi.
- Nie jeszcze nie wie ... mamy tylu żołnierzy, że nasza wspaniała Królowa nie musi wiedzieć konkretnie który oddział został wysłany, w końcu nie zna każdego żołnierza. - odpowiedział Rudy.
- Kto będzie słuchał naszych rozmów? - spytał chłodno Kurai.
- Tylko ja i kapitanowie. - odpowiedział spokojnie generał.
- Rozumiem... - odparł Kurai.

************

W tajemniczym, ciemnym, półmrocznym pokoju w którym dominuje czerń oraz pomarańcz, jedynym oświetleniem są wydrążone latarnie z dyń, z których każda ma inna przerażającą minę. Wszystkie meble w tym strasznym i mrocznym pomieszczeniu zdają się być czarne, wszystko dzięki intensywnie pomarańczowemu światłu, które jest wspaniałą, hipnotyzującą, swoistą maską tego niewielkiego pomieszczenia. Nagle do tego niezwykłego i dziwnego pomieszczenia wpadła zdyszana i mocno przerażona Kiazu, która z ogromną szybkością zatrzasnęła za sobą drzwi i z ulgą się o nie oparła. W ten za drzwiami dało się słyszeć głośne kroki, które przeszły tuż koło drzwi za którymi ukrywała się dziewczyna i poszły dalej. Tym czasem ciężko oddychająca neczanka, otworzyła oczy i zobaczyła te wszystkie straszliwie wyglądające dyniowe latarnie. Kiazu zbladła, a jej przerażone, piękne czerwone oczy, które w panującym świetle mają uroczy płomienny odcień, zrobiły się ogromne, a samą dziewczynę sparaliżował strach. Ognista neczanka bała się nawet mrugnąć, kiedy te wszystkie przeraźliwe dynie patrzyły na nią swym pustym wzrokiem. Bezdźwięczny, głuchy pokój, sam w sobie sprawia, że po całym ciele, przechodzą chłodne ciarki a każdy kto przebywa w tym miejscu zalewa się zimnym potem. Po paru pełnych napięcia i strachu chwilach, oczy Kiazu zaczęły łzawić i domagać się zamknięcia, jednak neczanka uparcie walczyła ze sobą aby pod żadnym pozorem nie zamknąć oczu. Mimo wszystko, przerażona dziewczyna w końcu szybko mrugnęła. W tym momencie okazało się, że wszystkie dyniowe lampy znajdują się tuż przy płaczącej z przerażenia neczance i wyglądają jakby chciały ją pożreć. Puste chłodne wnętrze dyń, dostarczało kolejnej straszliwej dawki przerażenia. W ten Kiazu przywołała ogromną czerwono-pomarańczowo-żółtą falę płomieni która spowiła całe pomieszczenie, paląc wszystko co wpadło w jej zasięg. Czy aby na pewno? Po chwili okazało się, że przerażające dyniowe latarnie nadal czyhają na przerażoną neczankę.
- Nie ... to nie możliwe ... - stwierdziła z trudem, przerażona Kiazu z łzami w oczach.
Nagle Kiazu po kolejnej długiej walce z samą sobą, mrugnęła. W tym momencie zapanowała mroczna, nieprzenikniona, upiorna ciemność...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz