"Otrzęsiny"
Popołudniowe
słonce, nieśmiało przedziera się przez różnokolorowe jesienne
liście i dociera do kwiecistej ściółki, pełnej intensywnie
zielonych traw i wspaniałych cudownie pachnących kwiatów.
Neczanie, ubrani w swoje mundury, spokojnie maszerują przez ten
oszałamiający wiosenno-jesienny las, a ich serca przepełniają się
nieopisaną radością i entuzjazmem. Nagle oczom wszystkim pojawiła
się polana usiana wielkimi wojskowymi namiotami, w
czarno-biało-szare moro. Pośród gęstego mrowia wielkich, pół
okrągłych namiotów widać kilka sporych, kwadratowych namiotów z
szpiczastymi dachami. Wszędzie kręcą się przeróżni żołnierze,
którzy zajmują się przeróżnymi rzeczami.
-
No to wychodzi na to, że dotarliśmy na miejsce. - stwierdziła
radośnie Kiazu, oglądając się za wojskowymi.
-
Na to wygląda ... - odparła Diuna, a następnie dodała: - To co
szukamy Rudego?
-
Chyba bardziej wypada szukać generała - odparł Hachi.
-
Mniejsza o większość ... i tak przydałoby się go znaleźć. -
odpowiedziała Diuna.
-
O cześć Wam - wtrącił nagle męski znajomy głos.
Rodzeństwo
przez chwile, uważnie się rozglądało aby zlokalizować
właściciela znajomego głosu. W ten zobaczyli wysokiego
neczańskiego kapitana, ubranego w błękitną koszulę, dopasowaną,
granatową marynarkę z wysokim kołnierzem i zapinaną z boku, o
złotych guzikach i cienkim srebrnym łańcuszku przymocowanym do
drugiego guzika od góry. Jest on luźno puszczony i połączony z
lewa kieszenią. Dodatkowo ma on czarne jeansowe spodnie i czarne
wojskowe buty. Po chwili rodzeństwu rzuciły się średnio długie,
blond włosy upięte w kitkę oraz tablet trzymany w lewej dłoni.
-
Siemasz Moyoshi! - odparli zgodnie przybysze.
-
Słuchajcie później pogadamy ... idźcie zameldować się
Generałowi ...jest w kwadratowym namiocie ze złoto czerwoną flagą
... znajduje się on w środku obozu i nie sposób do niego nie
trafić ... - odparł szybko kapitan, a następnie dodał: - Ja lecę
muszę jeszcze ogarnąć to i owo .. widzimy się później....
Następnie
Moyoshi, zajmując się swoimi sprawami, pospiesznie znikł w
odmętach obozu. Tymczasem neczańskie rodzeństwo wraz z Kurai'em
weszło do obozu w poszukiwaniu generalskiego namiotu. Masa namiotów
i ogrom ludzi, wprowadza delikatny chaos i sprawia, że ciężko się
odnaleźć w tym nieznanym obozie, który jest wręcz swego rodzaju
miastem w czarno-szaro-białe moro.
-
Wow ... normalnie można tu dostać oczopląsu ... - stwierdził z
podziwem i lekkim niedowierzaniem Hachi.
-
Kolorystycznie ... Ponuro i smętnie ... normalnie super obóz ... -
dodała Diuna.
-
Ale wojskowi niczego sobie .... - wtrąciła kokieteryjne Kiazu,
uważnie obserwując mijanych wojskowych.
-
Dziewczyny też niczego sobie... - dodał Hachi z uśmiechem,
zawieszając oko na nielicznych paniach w mundurach.
Rozbudowany,
tętniący życiem, wojskowy obóz wydaje się być labirynt bez
wyjścia. Po dłuższej chwili marszu nasi bohaterowie dotarli pod
duży, kwadratowy namiot obok którego stał maszt, na którym
wisiała spora, złota flaga. Z jednej strony ów namiot, przed
którym paliło się wielkie, barwne ognisko, nie wyróżniał się z
tłumu, a z drugiej strony biła od niego nieopisana siła, która
wyróżniała go na tle innych.
-
Co za dziwne miejsce ... - stwierdziła z fascynacją Diuna, a
następnie dodała: - Z jednej strony namiot jak każdy inny a z
drugiej strony bije od niego "coś" co go wyróżnia na tle
pozostałych ... bardzo ciekawe i nie co codzienne zjawisko ...
-
Dokładnie ... z jednej strony czuje delikatną bezradność i pokorę
... z drugiej strony ogromną nieopisaną siłę ... - dodała Kiazu
z fascynacją.
-
To co wchodzimy? - spytał ochoczo Hachi.
-
Jasne... - odparła Kiazu z uśmiechem, a następnie energicznie
otworzyła wejście do namiotu.
************
Mroczny,
ciemny pałac, który jest idealną mieszanką stylu gotyckiego i
chińskiego, otoczony gorącą, przyciągającą, intensywnie
czerwono-pomarańczowo-żółtą lawą, która nadaje niepowtarzalny
klimat temu pozornie zwykłemu miejscu. Ciemne szaro-czarne chmury
skrywając całe niebo, a padający siarczysty deszcz, nie dociera do
gorącej jałowej ziemi, otaczającej budynek. Jednak nieopodal
pałacu umiejscowionego na czarnej, jeszcze nie do końca zastygłej,
wulkanicznej skale roztacza się intensywnie zielony, gęsty las, w
którym obecnie trwa iście tropikalna ulewa. Na jednym z pałacowych
balkonów stoi delikatnie przygarbiony starszy, średniego wzrostu
mężczyzna. Jego twarz zdobi wspaniała i zadbana, biała szpiczasta
broda i cienkie, długie wąsy, które sięgają, aż do jego klatki
piersiowej i idealnie pasuje do jego klasycznego, a zarazem
dostojnego, intensywnie czerwonego kimona oraz czarnego, długiego
płaszcza zarzuconego na plecy mężczyzny. Dodatkowo ma on poważne,
bladoniebieskie oczy, które przepełnione są chłodem i
doświadczeniem, i wydają się być bardzo stanowcze i surowe.
Całości dopełnia jego wysokie, pomarszczone czoło i dostojny,
biały kok. Po mimo całej klasy otaczającej starcza widać po nim
zmęczenie.
-
Panie, z całym szacunkiem ... - odezwał się nagle głos z wnętrza
komnaty.
-
Spokojnie Damu, kiedy Ankara i jego sojusznicy bawią się w
najlepsze, moja siła i nienawiść z każdą chwilą rosną, chociaż
póki co skryte są w najciemniejszym mroku... - wtrącił stanowczo
i spokojnie Chifuin patrząc w niebo.
-
Rozumiem Panie ... jednak prosiłbym abyś się nie przemęczał,
gdyż nie odzyskałeś jeszcze pełni sił po odprawieniu wojennego
rytuału ...
-
Co Ty wygadujesz Damu, jestem w pełni sił!
-
Panie ... - odparł przybysz podchodząc do władcy. W tym momencie
Chifuin odwrócił się, a jego zmęczonym oczom ukazał się młody,
poważny, dobrze zbudowany, mężczyzna, który ma około 35-40 lat.
Ma on krótkie, zadbane ciemnofioletowe włosy i poważne żółte
oczy. Ubrany jest w
dopasowaną, purpurową marynarkę, na długi rękaw, z wysokim
kołnierzem i zapinaną z boku, o złotych zdobieniach i guzikach
oraz czarne jeansowe spodnie. Całości jego ubioru dopełniają
czarne, wysokie wojskowe byty, czerwony pas oraz złote grube paski
wieńczące rękawy. Dodatkowo mężczyzna trzyma w ręku purpurową
wojskową rogatywkę.
-
Damu czyżbyś kwestionował moje słowa? - spytał chłodno Chifuin.
-
Oczywiście, że nie Panie ... jednak z całym szacunkiem Panie, Twa
potęga jest ogromna, jednak widziałam jak któregoś dnia rzuciłeś
zaklęcie, po którym nic się nie stało. Zapewne to wina tego
nowego świata, ale myślę że parę dni odpoczynku nie zaszkodzi Ci
Panie, jedynie wzmocni Twą potęgę. - odpowiedział pokornie
wojskowy.
-
Niech będzie drogi Damu, od odpoczynku jeszcze nikt nie zginął.
-
Panie, twa potęga jest ogromna a za kilka dni, jak wrócisz do pełni
sił będziesz nie do pokonania... Niech nasi przeciwnicy myślą, że
jesteś słaby, dzięki temu zaczną nas nie doceniać, a to będzie
ich największą słabością.
-
W sumie nie mam już nic do stracenia, moja zemsta i tak się dokona.
-
Oczywiście Panie.
-
Ambasador zużył ogrom mocy przy rytuale Gaikei - ra, i chociaż
ma już swoje lata przez co wolniej się regeneruje to nadal jest
potężnym władcą ... hmmm... obserwując Ambasadora podczas
rzucania ostatniego zaklęcia, dałbym sobie głowę uciąć, że
zadziałało ... ta moc ... ta siła ... ta uciekająca energia ...
każda cząstka ciała Ambasadora krzyczała, że zaklęcie się
powiodło ... eh ... dobrze, że nie powiedziałem tego w tedy bo
dzisiaj chodziłbym bez głowy, bo najwidoczniej mój Pan odczuwa
jeszcze utratę mocy po rytuale ... to nic ... któregoś dnia wróci
do pełni sił, a wtedy Ankara może zacząć się bać.... bo mój
Pan mimo swych lat, nadal jest potęgą ... a młodzi nie dorastają
mu do pięt ... - zamyślił się Damu, odprowadzając Chifuina
do jego łózka.
************
Prostokątne
pomieszczenie o przyjemnie zielonych ścianach i suficie oraz z
czarną podłogą, pośrodku którego stoi spory jasnobrązowy,
drewniany stół, na którym leżą porozrzucane różne papiery oraz
granatowa rogatywka. W tym niepozornym, wręcz surowym wnętrzu
namiotu znajduje się neczański generał, ubrany w mundur i
rozmawiający z Hachim, Kiazu, Diuną, Otachim, Riną i Kurai'em.
-
Skoro już jesteście, czas Was przywitać w wojskowym stylu. -
stwierdził nagle Rudy uśmiechając się delikatnie pod nosem.
-
A pan generał to co ma na myśli? - spytała dociekliwie Diuna.
-
Jakąś zabawę? - dodał Hachi.
-
Zabawę? Jesteście w wojsku a nie na wakacjach... ale mogę obiecać,
że wrażeń Wam nie zabraknie. - odpowiedział delikatnie złośliwym
tonem generał.
-
Intrygujesz mnie... - odparła Kiazu szczerząc kły.
-
I dobrze, reszty się dowiecie na godzinę na apelu. - stwierdził
dowodzący, a następnie dodał: - Zakładam, że go macie... lecz
wolę się upewnić... Macie namiot?
-
Tak mamy ... - odpowiedział Otachi.
-
Świetnie to rozbijcie się gdzieś w obozie i za godzinę widzimy
się na polanie za drzewami za moim namiotem. - odparł twardo
generał.
-
Luz ... jak sobie życzysz ... - odparła Kiazu przewracając oczami.
-
Ostatnio strasznie tajemniczy jesteś ... - zauważyła Diuna.
-
Widzicie w wojsku musicie być przygotowanym na wszystko, a dodatkowo
musicie umieć ocenić sytuacje ... ba nawet musicie działać i
podejmować decyzje... czasem mając do dyspozycji jedynie szczątkowe
informacje... - odparł spokojnie Generał, a następnie dodał: - Od
Waszej dociekliwości, umiejętności dedukcji i sprytu zależy to
ile wiecie, ale pamiętajcie skupiając się jedynie na informacjach
daleko nie zajedziecie. Natomiast zdobywając informacje i działając,
możecie osiągnąć bardzo wiele ... Pole bitwy jest
nieprzewidywalne, więc zawsze trzeba się spodziewać wszystkiego,
nawet czegoś co nie miało prawa się wydarzyć. Rozumiecie?
-
Hmm... wchodzi na to że pole bitwy na wojnie jest nie logiczne ...
- stwierdził Hachi.
-
Bardziej chodzi o to, że wojna jest zbiorowiskiem różnych istot
... gdzie każda reaguje inaczej na to samo zjawisko ... - odparła
zamyślona Diuna.
-
A co za tym idzie mimo rozkazów to każdy żołnierz, mimochodem
wypełni dany rozkaz odrobinę inaczej i po swojemu - dodał Otachi.
-
Dokładnie tak ... - stwierdził wyraźnie zadowolony Generał, a
następnie dodał: - Dodatkowo mogę Wam powiedzieć, że w pewnych
sytuacjach sami żołnierze podejmują decyzje o tym co dalej
zrobić... gdyż np. rozkazy nie dojdą na czas albo nie będzie
czasu aby zameldować dowódcy o tym co się dzieje ... Różne
rzeczy się dzieją, a Wy musicie umieć działać w każdej
sytuacji.
-
Spoko, damy rade ... w końcu nie walczymy pierwszy raz ... - odparła
Kiazu z uśmiechem.
-
Wiem ... i wiem również, że szybko się przekonacie, że walki
jakie stoczycie podczas wojny będą się różnić od walk jakie do
tej pory stoczyliście... i będą wymagać czasem zaskakujących
rozwiązań... - odpowiedział spokojnie Rudy.
-
Ciekawe skąd Ty to wszystko wiesz? - spytała dociekliwie Diuna.
-
Chociażby z doświadczenia, w końcu od "tak" nie zostaje
się generałem. Nie wystarczy tylko siła, ale również wiele
innych aspektów takich jak wiedza, doświadczenie, umiejętność
dowodzenia i tak dalej... - odpowiedział spokojnie Rudy, a następnie
dodał: - Dobra dzieciaki uciekajcie rozbić namiot i przygotujcie
się do naszego kolejnego spotkania, a ja wracam do pracy ...
************
-
Hej Amis, Generał wzywa wszystkich kapitanów do siebie.
- Coś się stało czy niedługo zaczynamy "otrzęsiny"?
- Coś się stało czy niedługo zaczynamy "otrzęsiny"?
-
Otrzęsiny, ostatni ludzie już dotarli ...
-
Świetnie, mam dzisiaj zły dzień więc bardzo chętnie pokaże im
gdzie ich miejsce - odparł Amis z wrednym uśmiechem.
-
Hehehe ... to już zaczynam współczuć Twojej grupie ...
-
Moyoshi, tylko wiesz trzeba ich ładnie przycisnąć ... w końcu
potem jeszcze coś na nich czeka...
-
Wiem wiem ... pamiętam ... dobra Stary chodźmy ... bo zaraz stawimy
się jako ostatni...
************
-
Jak sądzicie co nas czeka? - spytała dociekliwie Diuna przeciągając
się przed namiotem.
-
Może jakieś fajne sparingi? - stwierdziła Kiazu.
-
E tam ... pewnie dostaniemy swoich dowódców i zostaną przydzielone
nam zadania... - dodał Hachi.
-
A może będą jakieś testy sprawnościowe? - dopowiedział Otachi.
-
Hmm... zobaczymy za chwilę ... to już prawie czas na nas ... -
wtrąciła delikatnie Rina.
-
Spoko, nie mogę się już doczekać. - odparła Kiazu z uśmiechem.
-
Na Twoim miejscu nie cieszyłbym się tak ... wtrącił chłodno
Kurai.
-
Oj weź ... - marudziła Kiazu.
-
Ziom spodziewasz się czegoś? - spytał Hachi
-
Tak .... Myślę ze czekają na nas Otrzęsiny ....- odpowiedział
chłodno Kurai.
-
Ziom ... Co to są "otrzęsiny"? - spytał dociekliwie
Otachi.
-
To taka "rytualna inicjacja", która zamierzeniu ma na celu
integrację nowego członka z grupą, a wtedy otrząsana osoba
zwykle staje się pełnoprawnym członkiem danej grupy ... w naszym
przypadku oznaczałaby stanie się pełnoprawnym wojskowym ... -
odpowiedział chłodno Kurai
-
Brzmi całkiem przyjemnie. - stwierdziła Kiazu.
-
Owszem, jednak musicie wiedzieć że otrzęsiny często polegają na
nękaniu, znęcaniu oraz upokarzaniu niższych hierarchią osób. -
odpowiedział Kurai.
-
Ta jasne ... proszę Cię w wojsku nie będą się bawić w coś
takiego, w końcu Mamy być drużyną a nie obawiać się swoich
przełożonych ... - stwierdziła Diuna.
-
Jestem pewna ze wymyślili coś fajniejszego dla nas - dodała Kiazu
z uśmiechem, a następnie dodała: - W końcu gnębienie swoich
ludzi nie ma najmniejszego sensu...
-
Właśnie ... Kiazu ma racje nie zrobią nam czegoś takiego. - dodał
Hachi.
************
Spora
zielono-złocista polana z delikatnym wzniesieniem tuż przy linii
drzew. Wśród zielono-żółtych, błyszczących traw stoi spora
ilość neczańskich żołnierzy, w tym nasi bohaterowie. Natomiast
na ziemnym wzniesieniu stoi generał wraz z kilkunastoma kapitanami.
-
Czołem koty! - stwierdził donośnym głosem generał, a następnie
dodał: - Większość Was doskonale wie co się teraz wydarzy,
zwłaszcza, że koledzy trochę starsi stażem, na pewno już Wam
powiedzieli co się święci.
-
Tak Panie Generale! - rozległ się donośny odzew żołnierzy.
-
Świetnie, zatem przejdźmy do konkretów, na wstępnie informuję,
że od niedawna mamy trzy stopnie oficerskie, najniżsi stopniem
oficerowie to porucznicy, obecnie jest ich 18 ... wyżej są dwaj
kapitanowie a następnie ja, czyli generał.... Skoro to już wiecie
to za chwile zostaniecie podzieleni na dwadzieścia, sześcioosobowych
grup, które dostaną po się pod rozkazy jednego z poruczników lub
kapitanów. - stwierdził spokojnie Rudy a następnie twardo dodał:
- Kapitanowie i porucznicy natomiast zadbają o to abyście się nie
nudzili. Zwłaszcza, że niektórzy oficerowie są dzisiaj ewidentnie
nie w sosie, a wy macie spełniać ich rozkazy.
-
Za chwilę, porucznicy, przejdą się miedzy Wami i losowo wybiorą
sobie po sześć osób, które dzisiaj będą skazani na nich. Ja i
Drugi kapitan przejdziemy się na końcu. Pamiętajcie nasze decyzje
są niepodważalne i nie podlegają dyskusji. - stwierdził donośnie
Amis.
-
TAK JEST! - odkrzyknęli wojskowi.
- Skoro wszystko jasne, to ja zostawiam Was pod opieką swoich zaufanych ludzi. ... Powodzenia Koty! - stwierdził donośnie generał z lekko wrednym uśmiechem.
- Dziękujemy Panie Generale! - odparli zgodnie żołnierze.
- Skoro wszystko jasne, to ja zostawiam Was pod opieką swoich zaufanych ludzi. ... Powodzenia Koty! - stwierdził donośnie generał z lekko wrednym uśmiechem.
- Dziękujemy Panie Generale! - odparli zgodnie żołnierze.
************
Nasi
bohaterowie, zostali rozdzieleni i trafili do zupełnie różnych,
oddalonych od siebie grup, w których mniej lub bardziej się
odgadują. Lekko poddenerwowany Hachi nosi ciężkie i wielkie wiadra
wody, które jego przełożony szczetne wylewa i krzyczy na niego, że
nic nie potrafi zrobić. Ziemny neczanin zaciska zęby i wykonuje
swoje zadanie, chociaż zaczyna mieć już dosyć. Otachi, ma w
jednym uchu słuchawkę i poleruje buty swojego oficera, który
wybrzydza i wiecznie jest niezadowolony. Wietrzny neczanin podobnie
jak swój brat również zaczyna mieć już serdecznie dosyć tego co
się dzieje. Tym czasem Diuna stara się lenić gdzieś na boku,
jednak jej przełożony skutecznie ją odnajduje i twardo się z nią
awanturuje starając się zniszczyć ją psychicznie. Wystraszona
Rina grzecznie wykonuje wszystkie polecenia swojego przełożonego,
chociaż wydaje się być zagubiona i bardzo zestresowana. Płomienna
Kiazu dzielnie trzyma swoja ognista osobowość na wodzy, jednak z
każdą chwilą staje się coraz trudniejsze, gdyż jej przełożony
za jej niesubordynacje dotkliwie karze kogoś innego, a to sprawia,
że Kiazu warcząc i psiocząc pod nosem mniej lub bardziej pokornie
wykonuje polecenia. Natomiast Kurai nie wykonuje swoich zadań, tylko
trzyma się gdzieś w pobliżu swojej ukochanej i z ukrycia pilnuje
aby się nic nie stało. Przez to nie wchodzi w drogę swojemu
pułkownikowi, który z powodu nieobecności swojego podopiecznego
nie ma możliwości gnębienia go.
************
Generał
Rudy zasiada przy stole w swoim zielono-czarnym namiocie i przegląda
jakieś dokumenty. W ten do namiotu wszedł Amis, a głównodowodzący
powiedział:
-
Tego nie znoszę w namiotach ... domra mniejsza o to ... jak
przedstawia się sytuacja?
-
Całkiem nieźle, chociaż niektóre sprawy się komplikują ...
-
Rozumiem, chyba nadszedł czas na druga część planu.
-
Jesteś pewien? To już nie wygląda za kolorowo.
-
Tak jestem pewien, muszę koniecznie coś sprawdzić...
-
Dobra Ty tu rządzisz ...
************
Stu
dwudziestu żołnierzy zdążyło już przywyknąć do swoich
opiekunów, a otrzęsiny w ich wykonaniu nie robią już na nikim
wrażenia. Tym samym nadszedł czas na ponowne wymieszanie grup i
przydzielenie ich innym przełożonym. Obecne przemieszanie
przebiegło bardziej pomyślnie, gdyż nasi bohaterowie trafili do
jednej grupy pod opiekę bardzo wysokiego wojskowego o krótko
ostrzyżonych włosach o kolorze kawy z mlekiem i pociągających i
błyszczących niebieskich oczach. Jego smukła, przystojna, blada
twarz, wydaje się być wyjątkowo wredna i zawistna. Ubrany jest on
w mundur bardzo podobny do generalskiego czy kapitańskiego, ale nie
posiada on żadnych zdobień i dodatków. Poprzednia grupa, którą
dowodził ów porucznik, zdążyła już rozpowiedzieć po obozie, że
jest on wyjątkowo wrednym i zawistnym typem. Jednak nasi bohaterowie
wydają się tym nie przejmować. Każde z nich spokojnie wykonuje
polecenia, a obelgi i wymogi porucznika spływają po nich jak po
kaczce. Co prawda nadal pozostali sobą, jednak pracują znacznie
sprawniej i wydajniej niż jeszcze jakiś czas temu.
************
Minął
jakiś czas i nastał już wczesny, delikatnie chłodny wieczór. Na
rozległej polanie ponownie zostali zgromadzeni żołnierze. Są
zmęczeni i zmieszani, ale dzielnie przetrwali ten długi i
wymagający dzień.
-
Czołem Żołnierze! - stwierdził donośnym głosem generał.
-
Czołem Panie Generale - padła zbiorowa i zgodna odpowiedź.
-
Oficjalne otrzęsiny się powiodły i od tej pory każde z Was stało
się pełnoprawnym członkiem naszej wojskowej rodziny. - kontynuował
Rudy, a po chwili oddał: - Jednak jeśli myślicie, że to koniec to
się grubo mylicie...
W tym momencie wśród żołnierzy rozległo się marudzenie i stękanie.
W tym momencie wśród żołnierzy rozległo się marudzenie i stękanie.
-
CISZA! - stwierdził donośnie Moyoshi.
-
Dziękuję Kapitanie. - odparł spokojnie generał, a następnie
dodał: - Wedle naszej wojskowej tradycji czekają na Was jeszcze te
właściwe "otrzęsiny". Nie wiem czy wiecie ale
"otrzęsiny" to również impreza iteracyjna, która
zaczyna się teraz.
W
ten w koło polany zapaliły się światła, które oświetliły
kilka syto zastawionych szwedzkich stołów jak i cały trawiasty
teren, a z głośników zaczęła lecieć skoczna muzyka.
-
Żołnierze, bawcie się dobrze! - stwierdził generał do mikrofonu,
a muzyka sama automatycznie się na ten czas ściszyła.
-
TAK JEST PANIE GENERALE! - odparli głośno i radośnie żołnierze.
************
-
Skoro to są te właściwe "otrzęsiny" to po co było to
sponiewieranie w ciągu dnia? - spytała dociekliwie Diuna popijając
napój przez słomkę.
-
Dziwny dzień, ta impreza ma nam wynagrodzić sponiewieranie czy co?
- dodała zaintrygowana Kiazu.
-
Myślę, że to "gnębienie" było celowym i przemyślanym
działaniem, które miało na celu sprawdzić jak poszczególne
jednostki odnoszą się do przełożonych i rozkazów oraz jak radzą
sobie ze stresem. - odparł spokojnie Kurai.
-
Skąd ten wniosek Ziom? - spytał Hachi zajadając się smakołykami.
-
Porucznicy niby nas gnębili, ale mimo wszystko nie przeginali i
trzymali jakiś poziom, oraz nie przekraczali pewnych granic ... a w
momencie jak kogoś rozgryźli to dawali mu spokój... jestem pewien,
że gdyby te pierwsze otrzęsiny nie byłyby zabawą to by znacznie
ostrzej by nas traktowali ... - odpowiedział chłodno Kurai.
-
Hmm... jak o tym mówisz to rzeczywiście tak było... - stwierdziła
Diuna rozmyślając.
-
W sumie też muszę się z tym zgodzić ... chociaż to było trochę
wredne ... - dodała Kiazu.
-
Czyli wychodzi na to że pod pretekstem "otrzęsin" chcieli
sprawdzić nasze reakcje na różne czynniki ... hmmm... Kurcze to
nawet sprytne... - stwierdził z podziwem Otachi.
-
I ekspresowe - dodał Hachi.
-
Dobra my tu gagu gadu a impreza się toczy ... czas się zabawić! -
stwierdziła radośnie Kiazu ruszając do tańca.
-
Dobry pomysł czas wynagrodzić sobie dzień! - dodał
entuzjastycznie Hachi.
************
-
A jednak Twój szalony plan przyniósł świetne rezultaty -
stwierdził z podziwem Amis.
-
Moje plany zawsze są nie zawodne ... - odparł spokojnie Rudy.
-
Co teraz? - spytał Moyoshi.
- Teraz niech oni się nadal bawią, a my zajmiemy się pracą. - odpowiedział generał.
- Teraz niech oni się nadal bawią, a my zajmiemy się pracą. - odpowiedział generał.
-
No tak ... na nas czeka jeszcze robota .. - skwitował rozczarowany
Amis.
-
Szybko skończymy i skoczycie się jeszcze zabawić... - odparł Rudy
mrugając okiem.
-
Ja znam te Twoje szybko, ale niech będzie i tak ... - stwierdził
Amis.
-
Lepsze coś nic nic ... zważając na to że to by była już nasza
ósma impreza tego typu w ostatnim czasie ... - dodał Moyoshi, a
następnie dodał: - Odział Aa7 dochodzi już do docelowego miejsca,
a zwiadowcy mają się odezwać rano...
-
Świetnie, a co z pozostałymi oddziałami? - spytał generał.
-
Również dochodzą w wyznaczone miejsca ... aha odział AlfaB7
natrafił na jednostki króla Ashga i proszą o pozwolenie na
transfer map. - odpowiedział Amis.
-
Udzielić zgody, na tym etapie trasery mam są bardzo istotne. -
stwierdził poważnie Rudy.
-
Rozumiem, zaraz przekaże im te rozkazy. - stwierdził Amis.
-
Właśnie, dwóch pułkowników powinno za chwilę dostarczyć do nas
zaległe raporty. - wtrącił Moyoshi.
-
Dobrze ... - odparł generał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz