niedziela, 7 grudnia 2014

Epizod 152


"Otrzęsiny"

Popołudniowe słonce, nieśmiało przedziera się przez różnokolorowe jesienne liście i dociera do kwiecistej ściółki, pełnej intensywnie zielonych traw i wspaniałych cudownie pachnących kwiatów. Neczanie, ubrani w swoje mundury, spokojnie maszerują przez ten oszałamiający wiosenno-jesienny las, a ich serca przepełniają się nieopisaną radością i entuzjazmem. Nagle oczom wszystkim pojawiła się polana usiana wielkimi wojskowymi namiotami, w czarno-biało-szare moro. Pośród gęstego mrowia wielkich, pół okrągłych namiotów widać kilka sporych, kwadratowych namiotów z szpiczastymi dachami. Wszędzie kręcą się przeróżni żołnierze, którzy zajmują się przeróżnymi rzeczami.
- No to wychodzi na to, że dotarliśmy na miejsce. - stwierdziła radośnie Kiazu, oglądając się za wojskowymi.
- Na to wygląda ... - odparła Diuna, a następnie dodała: - To co szukamy Rudego?
- Chyba bardziej wypada szukać generała - odparł Hachi.
- Mniejsza o większość ... i tak przydałoby się go znaleźć. - odpowiedziała Diuna.
- O cześć Wam - wtrącił nagle męski znajomy głos.
Rodzeństwo przez chwile, uważnie się rozglądało aby zlokalizować właściciela znajomego głosu. W ten zobaczyli wysokiego neczańskiego kapitana, ubranego w błękitną koszulę, dopasowaną, granatową marynarkę z wysokim kołnierzem i zapinaną z boku, o złotych guzikach i cienkim srebrnym łańcuszku przymocowanym do drugiego guzika od góry. Jest on luźno puszczony i połączony z lewa kieszenią. Dodatkowo ma on czarne jeansowe spodnie i czarne wojskowe buty. Po chwili rodzeństwu rzuciły się średnio długie, blond włosy upięte w kitkę oraz tablet trzymany w lewej dłoni.
- Siemasz Moyoshi! - odparli zgodnie przybysze.
- Słuchajcie później pogadamy ... idźcie zameldować się Generałowi ...jest w kwadratowym namiocie ze złoto czerwoną flagą ... znajduje się on w środku obozu i nie sposób do niego nie trafić ... - odparł szybko kapitan, a następnie dodał: - Ja lecę muszę jeszcze ogarnąć to i owo .. widzimy się później....
Następnie Moyoshi, zajmując się swoimi sprawami, pospiesznie znikł w odmętach obozu. Tymczasem neczańskie rodzeństwo wraz z Kurai'em weszło do obozu w poszukiwaniu generalskiego namiotu. Masa namiotów i ogrom ludzi, wprowadza delikatny chaos i sprawia, że ciężko się odnaleźć w tym nieznanym obozie, który jest wręcz swego rodzaju miastem w czarno-szaro-białe moro.
- Wow ... normalnie można tu dostać oczopląsu ... - stwierdził z podziwem i lekkim niedowierzaniem Hachi.
- Kolorystycznie ... Ponuro i smętnie ... normalnie super obóz ... - dodała Diuna.
- Ale wojskowi niczego sobie .... - wtrąciła kokieteryjne Kiazu, uważnie obserwując mijanych wojskowych.
- Dziewczyny też niczego sobie... - dodał Hachi z uśmiechem, zawieszając oko na nielicznych paniach w mundurach.
Rozbudowany, tętniący życiem, wojskowy obóz wydaje się być labirynt bez wyjścia. Po dłuższej chwili marszu nasi bohaterowie dotarli pod duży, kwadratowy namiot obok którego stał maszt, na którym wisiała spora, złota flaga. Z jednej strony ów namiot, przed którym paliło się wielkie, barwne ognisko, nie wyróżniał się z tłumu, a z drugiej strony biła od niego nieopisana siła, która wyróżniała go na tle innych.
- Co za dziwne miejsce ... - stwierdziła z fascynacją Diuna, a następnie dodała: - Z jednej strony namiot jak każdy inny a z drugiej strony bije od niego "coś" co go wyróżnia na tle pozostałych ... bardzo ciekawe i nie co codzienne zjawisko ...
- Dokładnie ... z jednej strony czuje delikatną bezradność i pokorę ... z drugiej strony ogromną nieopisaną siłę ... - dodała Kiazu z fascynacją.
- To co wchodzimy? - spytał ochoczo Hachi.
- Jasne... - odparła Kiazu z uśmiechem, a następnie energicznie otworzyła wejście do namiotu.


************

Mroczny, ciemny pałac, który jest idealną mieszanką stylu gotyckiego i chińskiego, otoczony gorącą, przyciągającą, intensywnie czerwono-pomarańczowo-żółtą lawą, która nadaje niepowtarzalny klimat temu pozornie zwykłemu miejscu. Ciemne szaro-czarne chmury skrywając całe niebo, a padający siarczysty deszcz, nie dociera do gorącej jałowej ziemi, otaczającej budynek. Jednak nieopodal pałacu umiejscowionego na czarnej, jeszcze nie do końca zastygłej, wulkanicznej skale roztacza się intensywnie zielony, gęsty las, w którym obecnie trwa iście tropikalna ulewa. Na jednym z pałacowych balkonów stoi delikatnie przygarbiony starszy, średniego wzrostu mężczyzna. Jego twarz zdobi wspaniała i zadbana, biała szpiczasta broda i cienkie, długie wąsy, które sięgają, aż do jego klatki piersiowej i idealnie pasuje do jego klasycznego, a zarazem dostojnego, intensywnie czerwonego kimona oraz czarnego, długiego płaszcza zarzuconego na plecy mężczyzny. Dodatkowo ma on poważne, bladoniebieskie oczy, które przepełnione są chłodem i doświadczeniem, i wydają się być bardzo stanowcze i surowe. Całości dopełnia jego wysokie, pomarszczone czoło i dostojny, biały kok. Po mimo całej klasy otaczającej starcza widać po nim zmęczenie.
- Panie, z całym szacunkiem ... - odezwał się nagle głos z wnętrza komnaty.
- Spokojnie Damu, kiedy Ankara i jego sojusznicy bawią się w najlepsze, moja siła i nienawiść z każdą chwilą rosną, chociaż póki co skryte są w najciemniejszym mroku... - wtrącił stanowczo i spokojnie Chifuin patrząc w niebo.
- Rozumiem Panie ... jednak prosiłbym abyś się nie przemęczał, gdyż nie odzyskałeś jeszcze pełni sił po odprawieniu wojennego rytuału ...
- Co Ty wygadujesz Damu, jestem w pełni sił!
- Panie ... - odparł przybysz podchodząc do władcy. W tym momencie Chifuin odwrócił się, a jego zmęczonym oczom ukazał się młody, poważny, dobrze zbudowany, mężczyzna, który ma około 35-40 lat. Ma on krótkie, zadbane ciemnofioletowe włosy i poważne żółte oczy. Ubrany jest w dopasowaną, purpurową marynarkę, na długi rękaw, z wysokim kołnierzem i zapinaną z boku, o złotych zdobieniach i guzikach oraz czarne jeansowe spodnie. Całości jego ubioru dopełniają czarne, wysokie wojskowe byty, czerwony pas oraz złote grube paski wieńczące rękawy. Dodatkowo mężczyzna trzyma w ręku purpurową wojskową rogatywkę.
- Damu czyżbyś kwestionował moje słowa? - spytał chłodno Chifuin.
- Oczywiście, że nie Panie ... jednak z całym szacunkiem Panie, Twa potęga jest ogromna, jednak widziałam jak któregoś dnia rzuciłeś zaklęcie, po którym nic się nie stało. Zapewne to wina tego nowego świata, ale myślę że parę dni odpoczynku nie zaszkodzi Ci Panie, jedynie wzmocni Twą potęgę. - odpowiedział pokornie wojskowy.
- Niech będzie drogi Damu, od odpoczynku jeszcze nikt nie zginął.
- Panie, twa potęga jest ogromna a za kilka dni, jak wrócisz do pełni sił będziesz nie do pokonania... Niech nasi przeciwnicy myślą, że jesteś słaby, dzięki temu zaczną nas nie doceniać, a to będzie ich największą słabością.
- W sumie nie mam już nic do stracenia, moja zemsta i tak się dokona.
- Oczywiście Panie.
- Ambasador zużył ogrom mocy przy rytuale Gaikei - ra, i chociaż ma już swoje lata przez co wolniej się regeneruje to nadal jest potężnym władcą ... hmmm... obserwując Ambasadora podczas rzucania ostatniego zaklęcia, dałbym sobie głowę uciąć, że zadziałało ... ta moc ... ta siła ... ta uciekająca energia ... każda cząstka ciała Ambasadora krzyczała, że zaklęcie się powiodło ... eh ... dobrze, że nie powiedziałem tego w tedy bo dzisiaj chodziłbym bez głowy, bo najwidoczniej mój Pan odczuwa jeszcze utratę mocy po rytuale ... to nic ... któregoś dnia wróci do pełni sił, a wtedy Ankara może zacząć się bać.... bo mój Pan mimo swych lat, nadal jest potęgą ... a młodzi nie dorastają mu do pięt ... - zamyślił się Damu, odprowadzając Chifuina do jego łózka.


************

Prostokątne pomieszczenie o przyjemnie zielonych ścianach i suficie oraz z czarną podłogą, pośrodku którego stoi spory jasnobrązowy, drewniany stół, na którym leżą porozrzucane różne papiery oraz granatowa rogatywka. W tym niepozornym, wręcz surowym wnętrzu namiotu znajduje się neczański generał, ubrany w mundur i rozmawiający z Hachim, Kiazu, Diuną, Otachim, Riną i Kurai'em.
- Skoro już jesteście, czas Was przywitać w wojskowym stylu. - stwierdził nagle Rudy uśmiechając się delikatnie pod nosem.
- A pan generał to co ma na myśli? - spytała dociekliwie Diuna.
- Jakąś zabawę? - dodał Hachi.
- Zabawę? Jesteście w wojsku a nie na wakacjach... ale mogę obiecać, że wrażeń Wam nie zabraknie. - odpowiedział delikatnie złośliwym tonem generał.
- Intrygujesz mnie... - odparła Kiazu szczerząc kły.
- I dobrze, reszty się dowiecie na godzinę na apelu. - stwierdził dowodzący, a następnie dodał: - Zakładam, że go macie... lecz wolę się upewnić... Macie namiot?
- Tak mamy ... - odpowiedział Otachi.
- Świetnie to rozbijcie się gdzieś w obozie i za godzinę widzimy się na polanie za drzewami za moim namiotem. - odparł twardo generał.
- Luz ... jak sobie życzysz ... - odparła Kiazu przewracając oczami.
- Ostatnio strasznie tajemniczy jesteś ... - zauważyła Diuna.
- Widzicie w wojsku musicie być przygotowanym na wszystko, a dodatkowo musicie umieć ocenić sytuacje ... ba nawet musicie działać i podejmować decyzje... czasem mając do dyspozycji jedynie szczątkowe informacje... - odparł spokojnie Generał, a następnie dodał: - Od Waszej dociekliwości, umiejętności dedukcji i sprytu zależy to ile wiecie, ale pamiętajcie skupiając się jedynie na informacjach daleko nie zajedziecie. Natomiast zdobywając informacje i działając, możecie osiągnąć bardzo wiele ... Pole bitwy jest nieprzewidywalne, więc zawsze trzeba się spodziewać wszystkiego, nawet czegoś co nie miało prawa się wydarzyć. Rozumiecie?
- Hmm... wchodzi na to że pole bitwy na wojnie jest nie logiczne ... - stwierdził Hachi.
- Bardziej chodzi o to, że wojna jest zbiorowiskiem różnych istot ... gdzie każda reaguje inaczej na to samo zjawisko ... - odparła zamyślona Diuna.
- A co za tym idzie mimo rozkazów to każdy żołnierz, mimochodem wypełni dany rozkaz odrobinę inaczej i po swojemu - dodał Otachi.
- Dokładnie tak ... - stwierdził wyraźnie zadowolony Generał, a następnie dodał: - Dodatkowo mogę Wam powiedzieć, że w pewnych sytuacjach sami żołnierze podejmują decyzje o tym co dalej zrobić... gdyż np. rozkazy nie dojdą na czas albo nie będzie czasu aby zameldować dowódcy o tym co się dzieje ... Różne rzeczy się dzieją, a Wy musicie umieć działać w każdej sytuacji.
- Spoko, damy rade ... w końcu nie walczymy pierwszy raz ... - odparła Kiazu z uśmiechem.
- Wiem ... i wiem również, że szybko się przekonacie, że walki jakie stoczycie podczas wojny będą się różnić od walk jakie do tej pory stoczyliście... i będą wymagać czasem zaskakujących rozwiązań... - odpowiedział spokojnie Rudy.
- Ciekawe skąd Ty to wszystko wiesz? - spytała dociekliwie Diuna.
- Chociażby z doświadczenia, w końcu od "tak" nie zostaje się generałem. Nie wystarczy tylko siła, ale również wiele innych aspektów takich jak wiedza, doświadczenie, umiejętność dowodzenia i tak dalej... - odpowiedział spokojnie Rudy, a następnie dodał: - Dobra dzieciaki uciekajcie rozbić namiot i przygotujcie się do naszego kolejnego spotkania, a ja wracam do pracy ...


************

- Hej Amis, Generał wzywa wszystkich kapitanów do siebie.
- Coś się stało czy niedługo zaczynamy "otrzęsiny"?
- Otrzęsiny, ostatni ludzie już dotarli ...
- Świetnie, mam dzisiaj zły dzień więc bardzo chętnie pokaże im gdzie ich miejsce - odparł Amis z wrednym uśmiechem.
- Hehehe ... to już zaczynam współczuć Twojej grupie ...
- Moyoshi, tylko wiesz trzeba ich ładnie przycisnąć ... w końcu potem jeszcze coś na nich czeka...
- Wiem wiem ... pamiętam ... dobra Stary chodźmy ... bo zaraz stawimy się jako ostatni...


************

- Jak sądzicie co nas czeka? - spytała dociekliwie Diuna przeciągając się przed namiotem.
- Może jakieś fajne sparingi? - stwierdziła Kiazu.
- E tam ... pewnie dostaniemy swoich dowódców i zostaną przydzielone nam zadania... - dodał Hachi.
- A może będą jakieś testy sprawnościowe? - dopowiedział Otachi.
- Hmm... zobaczymy za chwilę ... to już prawie czas na nas ... - wtrąciła delikatnie Rina.
- Spoko, nie mogę się już doczekać. - odparła Kiazu z uśmiechem.
- Na Twoim miejscu nie cieszyłbym się tak ... wtrącił chłodno Kurai.
- Oj weź ... - marudziła Kiazu.
- Ziom spodziewasz się czegoś? - spytał Hachi
- Tak .... Myślę ze czekają na nas Otrzęsiny ....- odpowiedział chłodno Kurai.
- Ziom ... Co to są "otrzęsiny"? - spytał dociekliwie Otachi.
- To taka "rytualna inicjacja", która zamierzeniu ma na celu integrację nowego członka z grupą, a wtedy otrząsana osoba zwykle staje się pełnoprawnym członkiem danej grupy ... w naszym przypadku oznaczałaby stanie się pełnoprawnym wojskowym ... - odpowiedział chłodno Kurai
- Brzmi całkiem przyjemnie. - stwierdziła Kiazu.
- Owszem, jednak musicie wiedzieć że otrzęsiny często polegają na nękaniu, znęcaniu oraz upokarzaniu niższych hierarchią osób. - odpowiedział Kurai.
- Ta jasne ... proszę Cię w wojsku nie będą się bawić w coś takiego, w końcu Mamy być drużyną a nie obawiać się swoich przełożonych ... - stwierdziła Diuna.
- Jestem pewna ze wymyślili coś fajniejszego dla nas - dodała Kiazu z uśmiechem, a następnie dodała: - W końcu gnębienie swoich ludzi nie ma najmniejszego sensu...
- Właśnie ... Kiazu ma racje nie zrobią nam czegoś takiego. - dodał Hachi.


************

Spora zielono-złocista polana z delikatnym wzniesieniem tuż przy linii drzew. Wśród zielono-żółtych, błyszczących traw stoi spora ilość neczańskich żołnierzy, w tym nasi bohaterowie. Natomiast na ziemnym wzniesieniu stoi generał wraz z kilkunastoma kapitanami.
- Czołem koty! - stwierdził donośnym głosem generał, a następnie dodał: - Większość Was doskonale wie co się teraz wydarzy, zwłaszcza, że koledzy trochę starsi stażem, na pewno już Wam powiedzieli co się święci.
- Tak Panie Generale! - rozległ się donośny odzew żołnierzy.
- Świetnie, zatem przejdźmy do konkretów, na wstępnie informuję, że od niedawna mamy trzy stopnie oficerskie, najniżsi stopniem oficerowie to porucznicy, obecnie jest ich 18 ... wyżej są dwaj kapitanowie a następnie ja, czyli generał.... Skoro to już wiecie to za chwile zostaniecie podzieleni na dwadzieścia, sześcioosobowych grup, które dostaną po się pod rozkazy jednego z poruczników lub kapitanów. - stwierdził spokojnie Rudy a następnie twardo dodał: - Kapitanowie i porucznicy natomiast zadbają o to abyście się nie nudzili. Zwłaszcza, że niektórzy oficerowie są dzisiaj ewidentnie nie w sosie, a wy macie spełniać ich rozkazy.
- Za chwilę, porucznicy, przejdą się miedzy Wami i losowo wybiorą sobie po sześć osób, które dzisiaj będą skazani na nich. Ja i Drugi kapitan przejdziemy się na końcu. Pamiętajcie nasze decyzje są niepodważalne i nie podlegają dyskusji. - stwierdził donośnie Amis.
- TAK JEST! - odkrzyknęli wojskowi.
- Skoro wszystko jasne, to ja zostawiam Was pod opieką swoich zaufanych ludzi. ... Powodzenia Koty! - stwierdził donośnie generał z lekko wrednym uśmiechem.
- Dziękujemy Panie Generale! - odparli zgodnie żołnierze.


************

Nasi bohaterowie, zostali rozdzieleni i trafili do zupełnie różnych, oddalonych od siebie grup, w których mniej lub bardziej się odgadują. Lekko poddenerwowany Hachi nosi ciężkie i wielkie wiadra wody, które jego przełożony szczetne wylewa i krzyczy na niego, że nic nie potrafi zrobić. Ziemny neczanin zaciska zęby i wykonuje swoje zadanie, chociaż zaczyna mieć już dosyć. Otachi, ma w jednym uchu słuchawkę i poleruje buty swojego oficera, który wybrzydza i wiecznie jest niezadowolony. Wietrzny neczanin podobnie jak swój brat również zaczyna mieć już serdecznie dosyć tego co się dzieje. Tym czasem Diuna stara się lenić gdzieś na boku, jednak jej przełożony skutecznie ją odnajduje i twardo się z nią awanturuje starając się zniszczyć ją psychicznie. Wystraszona Rina grzecznie wykonuje wszystkie polecenia swojego przełożonego, chociaż wydaje się być zagubiona i bardzo zestresowana. Płomienna Kiazu dzielnie trzyma swoja ognista osobowość na wodzy, jednak z każdą chwilą staje się coraz trudniejsze, gdyż jej przełożony za jej niesubordynacje dotkliwie karze kogoś innego, a to sprawia, że Kiazu warcząc i psiocząc pod nosem mniej lub bardziej pokornie wykonuje polecenia. Natomiast Kurai nie wykonuje swoich zadań, tylko trzyma się gdzieś w pobliżu swojej ukochanej i z ukrycia pilnuje aby się nic nie stało. Przez to nie wchodzi w drogę swojemu pułkownikowi, który z powodu nieobecności swojego podopiecznego nie ma możliwości gnębienia go.


************

Generał Rudy zasiada przy stole w swoim zielono-czarnym namiocie i przegląda jakieś dokumenty. W ten do namiotu wszedł Amis, a głównodowodzący powiedział:
- Tego nie znoszę w namiotach ... domra mniejsza o to ... jak przedstawia się sytuacja?
- Całkiem nieźle, chociaż niektóre sprawy się komplikują ...
- Rozumiem, chyba nadszedł czas na druga część planu.
- Jesteś pewien? To już nie wygląda za kolorowo.
- Tak jestem pewien, muszę koniecznie coś sprawdzić...
- Dobra Ty tu rządzisz ...

************

Stu dwudziestu żołnierzy zdążyło już przywyknąć do swoich opiekunów, a otrzęsiny w ich wykonaniu nie robią już na nikim wrażenia. Tym samym nadszedł czas na ponowne wymieszanie grup i przydzielenie ich innym przełożonym. Obecne przemieszanie przebiegło bardziej pomyślnie, gdyż nasi bohaterowie trafili do jednej grupy pod opiekę bardzo wysokiego wojskowego o krótko ostrzyżonych włosach o kolorze kawy z mlekiem i pociągających i błyszczących niebieskich oczach. Jego smukła, przystojna, blada twarz, wydaje się być wyjątkowo wredna i zawistna. Ubrany jest on w mundur bardzo podobny do generalskiego czy kapitańskiego, ale nie posiada on żadnych zdobień i dodatków. Poprzednia grupa, którą dowodził ów porucznik, zdążyła już rozpowiedzieć po obozie, że jest on wyjątkowo wrednym i zawistnym typem. Jednak nasi bohaterowie wydają się tym nie przejmować. Każde z nich spokojnie wykonuje polecenia, a obelgi i wymogi porucznika spływają po nich jak po kaczce. Co prawda nadal pozostali sobą, jednak pracują znacznie sprawniej i wydajniej niż jeszcze jakiś czas temu.


************

Minął jakiś czas i nastał już wczesny, delikatnie chłodny wieczór. Na rozległej polanie ponownie zostali zgromadzeni żołnierze. Są zmęczeni i zmieszani, ale dzielnie przetrwali ten długi i wymagający dzień.
- Czołem Żołnierze! - stwierdził donośnym głosem generał.
- Czołem Panie Generale - padła zbiorowa i zgodna odpowiedź.
- Oficjalne otrzęsiny się powiodły i od tej pory każde z Was stało się pełnoprawnym członkiem naszej wojskowej rodziny. - kontynuował Rudy, a po chwili oddał: - Jednak jeśli myślicie, że to koniec to się grubo mylicie...
W tym momencie wśród żołnierzy rozległo się marudzenie i stękanie.
- CISZA! - stwierdził donośnie Moyoshi.
- Dziękuję Kapitanie. - odparł spokojnie generał, a następnie dodał: - Wedle naszej wojskowej tradycji czekają na Was jeszcze te właściwe "otrzęsiny". Nie wiem czy wiecie ale "otrzęsiny" to również impreza iteracyjna, która zaczyna się teraz.
W ten w koło polany zapaliły się światła, które oświetliły kilka syto zastawionych szwedzkich stołów jak i cały trawiasty teren, a z głośników zaczęła lecieć skoczna muzyka.
- Żołnierze, bawcie się dobrze! - stwierdził generał do mikrofonu, a muzyka sama automatycznie się na ten czas ściszyła.
- TAK JEST PANIE GENERALE! - odparli głośno i radośnie żołnierze.


************

- Skoro to są te właściwe "otrzęsiny" to po co było to sponiewieranie w ciągu dnia? - spytała dociekliwie Diuna popijając napój przez słomkę.
- Dziwny dzień, ta impreza ma nam wynagrodzić sponiewieranie czy co? - dodała zaintrygowana Kiazu.
- Myślę, że to "gnębienie" było celowym i przemyślanym działaniem, które miało na celu sprawdzić jak poszczególne jednostki odnoszą się do przełożonych i rozkazów oraz jak radzą sobie ze stresem. - odparł spokojnie Kurai.
- Skąd ten wniosek Ziom? - spytał Hachi zajadając się smakołykami.
- Porucznicy niby nas gnębili, ale mimo wszystko nie przeginali i trzymali jakiś poziom, oraz nie przekraczali pewnych granic ... a w momencie jak kogoś rozgryźli to dawali mu spokój... jestem pewien, że gdyby te pierwsze otrzęsiny nie byłyby zabawą to by znacznie ostrzej by nas traktowali ... - odpowiedział chłodno Kurai.
- Hmm... jak o tym mówisz to rzeczywiście tak było... - stwierdziła Diuna rozmyślając.
- W sumie też muszę się z tym zgodzić ... chociaż to było trochę wredne ... - dodała Kiazu.
- Czyli wychodzi na to że pod pretekstem "otrzęsin" chcieli sprawdzić nasze reakcje na różne czynniki ... hmmm... Kurcze to nawet sprytne... - stwierdził z podziwem Otachi.
- I ekspresowe - dodał Hachi.
- Dobra my tu gagu gadu a impreza się toczy ... czas się zabawić! - stwierdziła radośnie Kiazu ruszając do tańca.
- Dobry pomysł czas wynagrodzić sobie dzień! - dodał entuzjastycznie Hachi.


************

- A jednak Twój szalony plan przyniósł świetne rezultaty - stwierdził z podziwem Amis.
- Moje plany zawsze są nie zawodne ... - odparł spokojnie Rudy.
- Co teraz? - spytał Moyoshi.
- Teraz niech oni się nadal bawią, a my zajmiemy się pracą. - odpowiedział generał.
- No tak ... na nas czeka jeszcze robota .. - skwitował rozczarowany Amis.
- Szybko skończymy i skoczycie się jeszcze zabawić... - odparł Rudy mrugając okiem.
- Ja znam te Twoje szybko, ale niech będzie i tak ... - stwierdził Amis.
- Lepsze coś nic nic ... zważając na to że to by była już nasza ósma impreza tego typu w ostatnim czasie ... - dodał Moyoshi, a następnie dodał: - Odział Aa7 dochodzi już do docelowego miejsca, a zwiadowcy mają się odezwać rano...
- Świetnie, a co z pozostałymi oddziałami? - spytał generał.
- Również dochodzą w wyznaczone miejsca ... aha odział AlfaB7 natrafił na jednostki króla Ashga i proszą o pozwolenie na transfer map. - odpowiedział Amis.
- Udzielić zgody, na tym etapie trasery mam są bardzo istotne. - stwierdził poważnie Rudy.
- Rozumiem, zaraz przekaże im te rozkazy. - stwierdził Amis.
- Właśnie, dwóch pułkowników powinno za chwilę dostarczyć do nas zaległe raporty. - wtrącił Moyoshi.
- Dobrze ... - odparł generał.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz