niedziela, 7 grudnia 2014

Epizod 154


"Tajemniczy region ...
 z którego nikt jeszcze nie wrócił"

Bardzo wczesny, chłodny i ponury blady świt. Nasi bohaterowie z trudem wstali o tak wczesnej godzinie. Największe problemy z rozbudzeniem się ma zaspana Diuna, która nawet w drodze na spotkanie z generałem przysypiała, przy każdym nawet chwilowym zatrzymaniu się.
- Diunka co się stało? - spytała zaniepokojona Rina.
- Nic... Zieeew ... miałam tylko jakiś dziwny i chory sen.... Zieeew - odparła Diuna ziewając.
- Jaki sen? - Spytał dociekliwie Otachi.
- Hmm... ogólnie było tam takie dziwne pomieszczenie wypełnione dymowymi lampami ... nic szczególnego ... ale to pomieszczenie przyprawiało o ciarki ... potem do tego pomieszczenia wpadła Kiazu, która była przerażona ... i za każdym razem jak mrugała to dyniowe łapmy były coraz bliżej niej... aż w końcu chyba ją zjadły czy coś ... - odpowiedziała Diuna
- Dziwny ten Twój sen ... Kiazu przerażona? Dobre żarty ... - stwierdził Hachi.
- Strasznie nie realny ten Twój sen ... - dodała Kiazu.
- Tak wiem ... - odparła Diuna, a następnie dodała: - Jak widać moja podświadomość ma wybujałą wyobraźnie ... nie ma się co przejmować ...
- No raczej, to było tak nie wiarygodne, że na pewno się nie wydarzy ... - odparła Kiazu.
- Też ak myślę, mimo tego że dla mnie podczas spania ten sen był bardzo realistyczny, no ale proszę Was ... Kiazu i strach, banie się czy cokolwiek takiego? ... Phi ... to jest nie realne ... już bardziej by mi pasowało jak przyśniła mi się Rina czy ja to wtedy bym, rzeczywiście zaczęła się martwić.. a tak to nie ma się czym przejmować ... - odpowiedziała Diuna, a następnie dodała: - Hmm... to pewnie przez tą obrzydliwą zupę dyniowa na która była na kolacje ...
- Możliwe, że to ona zalegała Ci na żołądku i wywołała ten dziwny nie realny sen... mnie po niej strasznie brzuch bolał ... a ja jestem wszystkożerna... - stwierdziła Kiazu.
- Rina a Ty nie pomagałaś przy kolacji? - spytał Hachi.
- Niestety .. najpierw byłam z Wami na sparingu a później sprzątałam obóz ... - odparła nieśmiało Rina.
- No tak ... faktycznie ... to wiele tłumaczy ... - stwierdził Hachi.
- Myślałem, że w wojsku gotują lepiej. - dodał Otachi.
- Oj tam, ważne, że żyjemy. - dopowiedziała Kiazu z uśmiechem.
- A gdzie się podział Kurai? - spytał dociekliwie Otachi.
- Jeszcze przed chwilą tu był ... - odpowiedziała Kiazu rozglądając się w koło.
- Normalka ... pewnie spotka się z nami już u generała ... - dodała trochę olewczo Diuna.
- W sumie pewnie masz rację ... - stwierdził Otachi.
- Nie ma co się przejmować... - dodała Kiazu z uśmiechem.


************

- Masz szczęście, że to może okazać się ważne i że to Ty dzwonisz ... - stwierdził chłodno i zaspanym głosem Volaure.
- Zatem ... Sprawdzisz mi to?
- Spoko, za chwilę się tym zajmę …
- Dzięki …
- Luz, mam trochę czasu, potem w razie co łapać Cię na komórkę czy kontaktować się z jednostką?
- I tu i tu ...
- Wymagający jesteś Ziom, ale luz dla Ciebie jestem wstanie to zrobić ...
- Dobra łaskawco, muszę lecieć ... generał czeka ...
- Jasna sprawa Ziom ... Pozdrów proszę Aniołka i resztę rodzeństwa...
- Jak sobie życzysz …
- Aha, dawaj znać jak się czegoś dowiesz bo te informacje są bardzo szczątkowe ...i mogą nie być prawdziwe ...
- Wiem, ale to Ty masz dostęp do wszystkich ksiąg ...
- Tak tak ... ale pamiętaj że to może się okazać błahe ...
- Owszem, lecz sprawdzić nie zaszkodzi ... Na mnie już czas ... - stwierdził chłodno Kurai rozłączając się.


************

W generalskim namiocie, który prócz stałego wyposażenia ma dodatkowo kilka monitorów oraz stację radiową, trwa ostatnia narada naszych bohaterów z dowodzącymi.
- Wszystko jasne? - spytał dociekliwie generał.
- Pewnie ... póki co bardziej jaśniej nie może być ... - odparła Kiazu.
- Pamiętajcie nie wiemy z czym mamy do czynienia więc musicie zachować szczególną ostrożność ... aha i bądźcie gotowi na wszystko... - stwierdził chłodno Rudy.
- Spoko ... nie denerwuj się tak ... - stwierdził Otachi.
- Nie jesteśmy już dziećmi ... poradzimy sobie ... - dodała spokojnie Diuna.
- Rozumiem, jednak to ja, jako Wasz dowódca, za Was odpowiadam - odpowiedział chłodno Rudy.
- Och jaki troskliwy TATUŚ ... no ja nie mogę ... - stwierdziła Diuna.
- Wrzuć na luz Rudy poradzimy sobie ... Nie masz co się tak o nas bać ... - dodała beztrosko Kiazu.
- W końcu jak coś nam się stanie to pozbędziesz się problemu i tyle - dopowiedziała Diuna.
- Nie nawalimy Ziom ... - stwierdził Hachi z uśmiechem chochlika.
- Domyślam się, jednak odgórny rozkaz jest taki, że wraz z wami idzie jeszcze sześcioosobowy oddział wojsk bromiańskich z kapitanem Uamuzi Cagada, na czele .. - odparł lekko nie zadowolony głównodowodzący oficer.
- Jakoś nie pałasz z tego powodu radością. - stwierdziła Kiazu.
- Owszem, nie pałam do niego sympatią, jednak to moja prywatna opinia do której nie będę Was przekonywał... - odpowiedział spokojnie generał.
- Aha ... - odparła Diuna
- To kiedy przyjdą? - spytał Hachi.
- Nie przyjdą. - odpowiedział Moyoshi.
- Czekają na was na granicy mapy. - dodał Amis.
- No spoko .... - odparła Kiazu.
- Ich też macie na podsłuchu? - spytała dociekliwie Diuna.
- Tam, mamy - odpowiedział Moyoshi.
- Dobra dzieciaki szkoda czasu... pamiętajcie o manierach ... ruszajcie i powodzenia. - rozkazał Rudy.
- Spoko do zobaczenia ... - stwierdził Otachi.
Tymczasem Kiazu podeszła do Amis'a, a następnie stanowczo złapała go za marynarkę i jednym szybkim ruchem przyciągnęła go do siebie, w celu uraczenia kapitana płomiennym, siarczystym i głębokim pocałunkiem prosto w usta. Zaskoczony oficer nie protestował, a nawet bardzo szybko wkręcił się wte pieszczoty. Po dłuższej chwili tego spontanicznego, przyjemnego i gorącego uniesienia Kiazu puściła Amis'a a następnie ponętnie odchodząc, powiedziała słodkim głosikiem:
- Ciao Kotku ...
W tym momencie cały odział ChiZ02, który w dużej części chichotał pod nosem, ruszył w drogę w kierunku niezbadanego terenu. Nasi bohaterowie zaraz po wyjściu z generalskiego namiotu udali się na złoto-zieloną polanę na której odbywały się otrzęsiny, a następnie udali się dalej prosto w nieznane, wypatrując drugiej drużyny.


************

W chłodnym cieniu wysokiego liściastego drzewa, o rozłożystej intensywnie zielonej koronie, stoi szóstka wojskowych, w tym pięciu ubranych jest w klasyczne mundury Bromańskie, czyli w cienkie, przylegające do ciała, granatowe kurtki. które są dopasowane do ich sylwetek i ozdobione karmazynowymi wyłogami i sztywnym stojącym kołnierzem. Ich talie zdobi gruby brązowy pas, a czarne wysokie wojskowe buty idealnie pasują do śnieżnobiałych spodni, których nogawki ukryte są w obuwiu. Wszelkie szwy i guziki w tych mundurach są srebrne. Ostatni mężczyzna stoi delikatnie z tylu i pali papierosa. Ubrany jest on w klasyczny mundur kapitański w barwach Ambasadora Ankary. Pan kapitan ma delikatnie groźne, amarantowe oczy oraz krótkie blond włosy w nieładzie, które przysłaniają mu lewe oko.
- Panie Kapitanie idą ... - stwierdził nagle jeden z wojskowych.
- Nareszcie. - odburknął kapitan rzucając papierosa na ziemie, a następnie go przydeptał i jednocześnie uważnie obserwował zbliżających neczan. Kapitan po chwili ciszy i obserwacji powiedział: - No Skauti o ile dobrze widzę, to niepotrzebnie wydałeś kasę na zdjęcie ten modelki co masz na tapecie telefonu.
- Panie Kapitanie co masz na myśli? - spytał dociekliwie młody mężczyzna, o krótkich wiśniowych włosach z białymi kocówkami, oraz wspaniałych, głębokich liliowych oczach, siedzący pod drzewem.
- Na moje oko jedna z dziewczyn, która tu idzie jest łudząca podobna to tej modelki u Ciebie na telefonie ... - odpowiedział chłodno kapitan.
- Panie Kapitanie to niemożliwe, co modelka by robiła na wojnie? - odparł niedowierzający Skauti.
- I pomyśleć, że to Ty jesteś zwiadowcą... - odpowiedział kapitan przewracając oczami.
W tym momencie młodzieniec oniemiał i stał z wielkimi oczami, otwartą buzią, nie dowierzając własnym oczom.
- Witam panowie - wtrąciła radośnie ognista neczanka z mega promiennym uśmiechem, a następnie dodała: - Ja mam na imię Kiazu, a to Diuna …
- Hej ... - wtrąciła Diuna
- Rina ... - kontynuowała Kiazu
- Dzień dobry ... - stwierdziła nieśmiało, ale przyjaźnie wodna neczanka.
- Hachi i Otachi. - dodała szybko Kiazu
- Siemka! - odparli bracia z uśmiechem.
- Oraz Kurai - stwierdziła ognista neczanka, kończą tym samym przedstawianie.
- Witam. - stwierdził chłodno, a wręcz ozięble Kurai.
- Powiało chłodem ... - stwierdził złośliwie kapitan pod nosem a następnie głośno dodał: - Ja żołnierze jestem kapitan Uamuzi Cagada.
- Ja jestem Kriger. - stwierdził smukły mężczyzna, o mocnych rysach twarzy, długich, rozpuszczonych i sięgających do połowy pleców, cynamonowych włosach oraz ostrych, przenikliwych cynobrowych oczach.
- Medyk Daktari, do waszych usług. - powiedział spokojnym i dostojnym głosem kolejny nieznajomy o krótkich, ładnie ułożonych włosach w kolorze ecru i uważnych ciemnych oczach.
- Jam Gynimas. - wtrącił dumnie wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o krótkich czarnych włosach i krystalicznych niebieskich oczach.
- Pozwólcie neczanie, ja jestem Vaatleja. - dodał dostojnie i z klasą niski mężczyzna o brązowych włosach sięgających mu do ramion, spiętych w sztywnego wysokiego kucyka i trochę nie obecnych marchewkowych oczach.
- A ten słodziak, z otworzoną buzią to kto? - spytała dociekliwie Kiazu.
- To nasz marny zwiadowca - Skauti. - odpowiedział wyniośle kapitan.
- E tam za raz marny, na Kiazu często faceci tak reagują. - dodała mimochodem Diuna.
- Po pierwsze nie masz prawa oceniać moich ludzi. - stwierdził groźnie kapitan jeżąc się nad Diuną, a następnie dodał: - A po drugie skoro ja mówię, że ktoś jest marny to znaczy, że tak jest!
- Ta jasne ... - odparła Diuna, patrzą kapitanowi w oczy.
- A po trzecie. - kontynuował Uamuzi - Ja tu jestem prawem! Pamiętaj o tym.
Nastała chwila przenikającej i niezręcznej ciszy.
- Ojej .... miałam się teraz wystraszyć i skulić ogon i uciec ... - stwierdziła nagle Diuna, a następnie z wrednym uśmieszkiem dodała: - Popatrz nie wyszło ...
W tym momencie bromiański kapitan jeszcze bardziej się najeżył, lecz za nim cokolwiek zrobił odezwał się Hachi:
- Luz Panie Kapitanie, rozumiemy gdzie jest nasze miejsce ...
- Diuna, czasem za dużo mówi... nie ma co się przejmować... - wtrąciła kokieteryjnie Kiazu, jednocześnie posyłając zalotnie spojrzenie.
- Ptu - splunął kapitan, a następnie twardo powiedział: - Skoro zasady już znacie, czas ruszać, mamy misję. Zatem ja i mój odział idziemy przodem.
W ten wszyscy bromiańczycy szybko zebrali się i ruszyli w drogę za swoim dowódcą, no prawie wszyscy oniemiały Skauti nadal stał. Tymczasem Diuna wreszcie odetchnęła z ulgą.
- No ładnie siostra, ale myślałem, że twardsza jesteś. - stwierdził złośliwie Hachi.
- Nic nie było widać. - dodał Otachi.
- Weźcie przestanie, nie jestem płochliwą myszą, ale bije od niego chłodem. - odparł lekko przerażona Diuna.
- I tak pięknie go załatwiłaś - dodała radośnie Kiazu, a następnie dumnie dodała: - Moja szkoła!
- Ba! W końcu nie będę się bała byle kogo. - odparła Diuna z uśmiechem.
Nagle do neczan wrócił Kriger, który bez słowa podszedł do swojego oniemiałego towarzysza, a następnie bardzo mocno popchnął zwiadowcę, mówiąc:
- Wstawaj! Czas Ruszać!
- Co? ... A tak ... tak ... - stwierdził wybudzony z transu zwiadowca, leżąc na ziemi.
- Podnoś się, nie będziemy na ciebie czekać. - stwierdził chłodno Kriger, a następnie udał się za swoją jednostką.
- W porządku? - spytała nieśmiało Rina z uśmiechem.
- Tak, jasne. - odpowiedział Skauti, podnosząc się z ziemi.
- Cieszy mnie to. - stwierdziła Kiazu z uśmiechem.
W tym momencie zwiadowca zarumienił się i dukając spytał:
- Czy ... czy Ty jesteś ... Kiazu Ryu?
- Owszem, skąd mnie znasz? - spytała Kiazu.
- Szłaś w pokazie Uso "Anyo" Utahime, prawda? - spytał oszołomiony Skauti.
- Dokładnie - odparła Kiazu z promiennym uśmiechem.
- WOOW ... czyli to naprawdę Ty! - odparł radośnie zwiadowca.
- Żołnierze, albo się zaraz ruszycie, albo osobiście na kopach, zaproszę Was do misji. - odezwał się nagle głos kapitana w słuchawkach.
- Chciałabym to zobaczyć ... - wymamrotała Kiazu pod nosem.
- Słucham?! - stwierdził Uamuzi.
- Spoko Panie Kapitanie .... Już idziemy. - odparł Hachi przewracając oczami.
- Zapowiada się długi dzień. - stwierdziła Diuna pod nosem i zasłaniając delikatnie mikrofon.


************

- Zapowiada się długi dzień, jakieś przypuszczenia co to może być? - spytał Moyoshi.
- Niestety nie ... - odparł Amis.
- Czy kapitan Uamuzi Cagada nie jest zbyt głęboką wodą dla nowicjuszy? - spytał Moyoshi.
- Heh ...w sumie też się o nich martwię - dodał Amis.
- Myślę, że nie potrzebnie, ich charakterki i to, że nie są prawdziwymi żołnierzami może sprawić, że to oni będą wyzwaniem dla pana kapitana. - odpowiedział spokojnie Rudy, a następnie dodał: - Mnie bardziej zastanawia to na nich czeka w tamtym rejonie?
- Zobaczymy, będzie dobrze .... Przynajmniej są na stałym podsłuchu więc cokolwiek się nie wydarzy to będziemy o tym wiedzieć. - odpowiedział Moyoshi.
- Tiaa to zapewni nam wspaniałą rozrywkę, szkoda, że popcornu nie ma. - stwierdził Amis.
- To da się załatwić. - odparł Generał z delikatnym, lekko wrednym uśmiechem.
- Nie kuś, nie kuś ...- stwierdził Amis.
- Oj tam ... do Twojej kusicielki to się nie umywam. Brakuje mi pewnych argumentów nie do przebicia - odparł generał mrugając okiem.
- No jej nie dasz rady przebić. - odparł spokojnie Amis.
- Nawet nie będę próbował. - stwierdził Rudy z uśmiechem.
- I dobrze, do mnie przemawiają tylko kobiety. - odpowiedział dumnie Amis z uśmiechem.
- Stary jesteś nie możliwy. - dodał Moyoshi.
- Dobra panowie wynocha na obchód. - zarządził twardo generał.
- Tak, panie generale. - odparli zgodnie kapitanowie.


************

Dwunastoosobowy oddział pod dowództwem kapitana Uamuzi Cagada w względnej ciszy i z trudem idzie przez wąski, wysoki przesmyk, umiejscowiony między dwoma kamiennymi ścianami, porośniętymi bordowymi lianami, który wydaje się nie mieć końca. Wiatr hula tu jak opętany, we wszystkich możliwych kierunkach, a miejsce to jest bardzo niespokojne.
- Kurai, czy przodem nie powinien ruszyć zwiad? - spytał cicho Otachi.
- Powinien. - stwierdził chłodno Kurai.
W tym momencie do neczan podszedł Skauti i przysłaniając mikrofon powiedział:
- Nie zostanie wysłany zwiad. Pan kapitan uważa, że zwiadowcy to tylko leniuchują i są niepotrzebną jednostką w armii.
- Hmm... to dlatego Cię nie szanują? - spytała Diuna, również przysłaniając mikrofon.
- Na pierwszy rzut oka może to tak wyglądać, ale jako człowieka mnie szanują nie szanują jedynie mojej specjalizacji... - odpowiedział Skauti.
- Rozumiem, chociaż to strasznie dziwne podejście... - odparła Diuna.
- Dziwne nie dziwne, dzisiaj to on rządzi ... - odparł spokojnie i chłodno Kurai.
- Niestety masz racje ... eh ... i póki co mamy nudny spacerek. - stwierdziła Kiazu.
- Przepraszam, Kiazu czy mogę mieć do Ciebie małą prośbę? - spytał nie pewnie Skauti delikatnie się rumieniąc.
- Jaką? - spytała entuzjastycznie Kiazu.
- Czy ... czy .... proszę czy zrobiłabyś sobie ze mną zdjęcie? - spytał niepewnie zwiadowca.
- Pewnie. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem, a następnie dodała: - Nawet wiem kto może nam zrobić zdjęcie.
- Siostra Ty tu za pozujesz bez problemu, ale myślę, że dla kolegi to za wysokie progi- wtrącił Hachi.
- Spokojnie jak wyjdziemy z tej wąskiej przestrzeni to bardzo chętnie zrobię. - odpowiedziała nieśmiało Rina z uśmiechem.
- Dobra nie ma problemu. - stwierdziła radośnie Kiazu, a następnie dodała: - Pasuje Ci?
- Pewnie, że tak! - odparł radośnie Skauti, a następnie dodał: - Szczerze myślałem, że się nie zgodzisz ...
- Niby czemu? - spytała dociekliwie Kiazu.
- No modelka idąca w pokazie u samego Uso "Anyo" Utahime, jest mega gwiazdą ... a takie mają swoje wymogi... - odpowiedział zwiadowca.
- Ja mega gwiazdą? ... Coś Ty.... jestem zwyczajną dziewczyną. - odparła Kiazu.
- Nie zapominaj, że jesteś wojownikiem. - stwierdziła Diuna.
- Wojownikiem? ... Wow, modelka i wojownik w jednym? - wtrącił niedowierzający Skauti.
- Ba! Lubię łączyć to co kocham. - odpowiedziała radośnie Kiazu.
- Aha ... - odparł zaskoczony i oszołomiony zwiadowca.
- Państwo neczanie oraz pan zwiadowca słuchajcie uważnie opóźniacie nasz marsz. Macie natychmiast ruszyć swoje cztery litery inaczej was tu zostawię i oskarżę o dezercję. - wtrącił stanowczo dowodzący misją.
- Lepiej się ruszmy, bo wojna skończy się dla nas szybciej niż się zaczęła. - stwierdziła Skauti.
- Tak jest panie kapitanie ... spinamy się i się ruszamy ... - odpowiedział Hachi do słuchawek.


************

Zekeren jako jedyna planeta, mimo połączenia planet, pozostała niezmieniona, a co za tym idzie wszystkie pomieszczenia są w swojej wspaniałej pierwotnej formie. Książę Volaure znajduje się właśnie w niewielkim pomieszczeniu, bez okien, gdzie wszystkie ściany są pokryte tapetą, która symuluje półki przepełnione książkami. Władca siedzi przed komputerem i wyraźnie czegoś szuka.
Nagle rozległ się głośny dzwonek telefonu, który książę bez wahania i patrzenia kto dzwoni odebrał, mówiąc:
- Książę Volaure słucham?
- Witaj książę, Ambasador Ankara z tej strony. Czy jesteś wstanie rozmawiać? - odezwał się przyjazny głos w słuchawce.
- Oczywiście Ambasadorze, dla Ciebie zawsze mam czas...
- Znalazłeś już coś drogi książę?
- Szczerze to nie za wiele ...
- Rozumiem.
- Coś Cię dręczy drogi Ambasadorze?
- Owszem, mam bardzo złe przeczucia, w związku z tym miałbym prośbę... Drogi Księże czy mógłbyś mieć w gotowości zespół ratowników oraz kapsułę?
- Jak najbardziej, zaraz wydam stosowne rozkazy...
- Dziękuję, mam nadzieje, że chociaż to mnie uspokoi ...
- Nie denerwuj się Ambasadorze, są na stałym posłuchu i niebawem powinni dostarczyć nam dodatkowych informacji, które ułatwią identyfikację tego co tam się dzieje.
- Wiem Książę, jednak mam nieodparte wrażenie, że czeka tam na nich zło wcielone, o którym dawno, zapomnieliśmy i przestało wywoływać lęk w naszych sercach, a teraz obudziło się i przypomina o swoim mrocznym istnieniu, oraz na nowo zasiewając strach i niepewność w naszych sercach.
- Hmm... Ambasadorze postaram się wykorzystać Twoje przeczucie w swoich poszukiwaniach i może to rzuci nowe światło na tą sprawę... a ja tak szczerze to też się martwię, że coś im się stanie ...
- Pomijając fakt, że obaj bardzo ich lubimy to dodatkowo dla Ciebie ,w tej niebezpiecznej wyprawie bierze udział Twój Brat drogi książę ...
- Co racja to racja ... jednak uwierz mi na słowo Drogi Ambasadorze, że jego nie da się tak łatwo pozbyć .... Dobra, wybacz Ambasadorze ja wracam do pracy i będę dawać znać jak się czegokolwiek dowiem.
- Dobrze, będę czekać na wieści Książę...


************

Łączony oddział pod dowództwem kapitana Uamuzi, dość swobodnie a zarazem uważnie podróżuje przez stosunkowo gęsty, zielony, las. Mocne słońce, prawie nie przedostaje się przez masywne korony drzew, jednak w lesie mimo wszystko jest jasno i przyjemnie, a wszystko dzięki złocistemu mchowi, który szczętnie pokrywa który drzew i emanuje przyjaznym żółto-białym blaskiem. W tym niezwykłym lesie słychać śpiew ptaków oraz unosi się delikatnie cukierkowy zapach, przypominający momentami owocową gumę do żucia.
- No ja nie wiem, taki przyjemny las, a podobnież nikt stąd nie wrócił? - stwierdził kąśliwie Vaatleja.
- Zakładam, że nasza obecność jest tu zbędna, a neczanie po prostu zdezerterowali i słuch o nim zaginął, no ale cóż tak to jest jak ma się takiego nie odpowiedzialnego generała. - odpowiedział pogardliwie Uamuzi, a następnie szybko dodał: - Gdyby nie rozkaz, na pewno nie traciłbym tu czasu, na uganianie się za nieodpowiedzialnymi neczańskimi wojskowymi.
W tym samym czasie, lekko zarumieniony i bardzo szczęśliwy Skauti, dumnie idzie i wpatruje się swoją nową tapetę w telefonie, na której jest on wraz ze swoją ulubioną modelką.
- Panie Kapitanie, przepraszam, że przerywam proszę spojrzeć na granicę lasu. - wtrącił doniośle Vaatleja.
W tym momencie wszyscy, nawet Skauti, spojrzeli na granice lasu, i na pierwszy rzut oka zobaczyli jedynie zieloną, delikatnie przykrytą puszystym, białym śniegiem polanę. Dopiero po chwili żołnierze dostrzegli wysoki, ceglany czerwono pomarańczowy mur, po środku którego znajdowała się masywna, czarna, żeliwna, lekko uchylona brama i dwie boczne furtki, znajdujące się miedzy parą smukłych ośmiobocznych, ceglanych filarów, które zwieńczone są gzymsami i masywnymi głowami smoków (po jednej na każdym z filarowych boków).
- Wow wspaniała brama ... - stwierdziła nieśmiało i z fascynacją Rina.
- Robi wrażenie... - dodał Otachi.
- Brama, jak brama ... podniecacie się nie wiadomo czym. - wtrącił wyniośle kapitan.
- Jaka brama? - wtrącił dociekliwie generał.
- Już prawie zapomniałem, że jesteśmy na podsłuchu.. - zamyślił się kapitan na następnie beztrosko dodał: - Nic szczególnego szanowny generale, brama jak każda inna ... trochę żeliwa,trochę rdzy nic godnego uwagi i im bliżej niej jesteśmy tym jest coraz brzydsza ...to tyle w temacie szanowny generale.
- Rozumiem, jednak chciałbym ją zobaczyć... - odparł stanowczo generał, a następnie dodał: - Rina...
- Tak panie generale ... za chwilę wyślę kilka zdjęć bramy. - odparła nieśmiało wodna neczanka wyjmując swój telefon.
- No nie ... nie mówcie, że to fotograf ... kurna ... tego mi jeszcze brakowało - zamamrotał pod nosem kapitan Uamuzi, przewracając oczami i jednocześnie kryjąc niezadowolenie.
- Świetnie w takim układzie czekam na zdjęcia. - odparł neczański generał.
- Szanowny generale, na prawdę szkoda czasu na takie błahostki. - wtrącił wyniośle bromiański oficer.
- Przypominam kapitanie, że to ja decyduje co jest błahe a co nie i skoro życzę sobie zobaczyć tę bramę to Waszym obowiązkiem jest mi ją pokazać! - odparł twardo Rudy.
- Tak jest szanowny generale. - odparł chłodno, wyraźnie nie zadowolony Uamuzi.
- Zatem ja czekam na zdjęcia, a Wy macie mnie na bieżąco informować ... Aha i koniecznie dajcie mi znać jak przekroczycie bramę. - stwierdził twardo generał.
- Na rozkaz szanowny generale. - odparł kapitan, a następnie twardo powiedział do swoich żołnierzy, którzy są w zasięgu jego głosu: - Dobra ślamazary ruszać się, idziemy do bramy!
- Tak panie kapitanie ...- rozległ się pojedynczy przytłumiony odzew.
W tym momencie wszyscy przyśpieszyli kroku i po chwili przekroczyli czarną, żeliwną bramę.
- Szanowny generale brama została przekroczona. - stwierdził mimochodem Uamuzi.
- Przyjąłem. Zachowajcie czujność. - odparł generał.
- Tak, Tak szanowny generale ... - odpowiedział pogardliwie bromiański kapitan.

************

Rudy przebywający w swoim generalskim namiocie, odebrał właśnie zdjęcia bramy przez którą przeszli jego ludzie. Dowódca uważnie obejrzał zdjęcia, jednocześnie czytając raporty z relacji poprzednich oddziałów, które badały tamten tajemniczy rejon. Po chwili obserwacji generał zamyślił się:
- Hmmm... ta brama wygląda zupełnie jak jedna z bram prowadząca do ogrodów łowieckich w Deskeros ... więc najprawdopodobniej to tylko zwykła brama ... hmm... oba oddziały również o niej meldowały jednak nie została jeszcze naniesiona na nasze mapy ... trzeba o tym pamiętać przy nanoszeniu szczegółów na nasze mapy ... hmmm... niebawem powinni minąć wąski strumień ... właściwie to powinni rozbić tam obóz ... co prawda może to i deko za wcześnie ... ale mam wrażenie, że to ostanie bezpieczne miejsce na obóz ... jednak nie będę się w to wtrącać i zostawię decyzję kapitanowi ... hmmm.... znając Uamuzi gdzie by nie rozbili obozu to zapowiada im się nietypowa nocna warta ... Z tego co widzę Kurai i reszta dużo milczą ... na swój sposób to dobrze bo nie wywołują niepotrzebnych awantur z panem kapitanem ... dobry żołnierz musi mieć trochę pokory, jednak bez przesady .... dobra mniejsza o to ... co dalej ich czeka? .... według raportów dalej, niestety w dużej mierze meldunki urywają się ... heh ... mam nadzieje, że tym razem się nie urwą... hmmm.... jednak te co dochodziły są już nie zrozumiałe i chaotyczne ... a i ten przeklęty komunikat od Szeptuna ... kurcze a może tam są smoki? ... w sumie jeszcze żaden z patroli nie natrafił na legowiska smoków, które zresztą są nam potrzebne w boju ...hmmm... nikt na nie nie trafił i nie każdy jest wstanie podejść do stada smoków ...i z tego co wiem to smoki bywają bardzo nerwowe .... to by tłumaczyło znikniecie jednostek, które dostały się na teren jakieś smoczego stada ... tak smoki tłumaczą wszystko ... wszystko prócz tego przeklętego szeptuna, odzywającego się przez sprzęt należący do jednego z moich ludzi ... to jest element do którego nic nie pasuje ...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz