wtorek, 25 listopada 2014

Epizod 63


Zaskakujący weekend”

Pochmurny i chłodny poranek. Przez zachmurzone nie widać ani słońca, ani wspaniałego błękitnego nieba. Z każdą minutą robiło się coraz bardziej ponuro, aż w końcu zaczęło padać. Zimny, delikatny deszcz cicho uderzał po szyby. Dobrze, że jest dużo za wcześnie aby wstawać, gdyż inaczej i tak by się nie chciało opuszczać ciepłego łóżka. Deszcz padał przez jakiś czas, słabnąć. Wkrótce wyszło pięknie słońce, a w ostatkach deszczu powstała przecudowna tęcza. Po czym zaczęło robić się coraz cieplej i przyjemniej. Nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi wejściowej od mieszkania dziewczyn. Jednak nikt nie otwierał, więc pukanie powtórzyło się.
Po dłuższej chwili zaspana Rina w piżamie podeszła do drzwi i otworzyła je ziewając.
W tym momencie jej zaspanym oczom, ukazało się dwóch całkiem wysokich i przystojnych mężczyzn. Stojący po prawo miał długie fioletowe włosy zaplecione w koński ogon i jasno zielone oczy. Drugi natomiast miał blond włosy mniej więcej do ramion, spięte w kitkę i jasno niebieskie oczy, w odcieniu jasnej wody podczas burzy. Obydwaj są ubrani całkiem elegancko.
- Część Rina, są Twoje siostry? - powiedział po chwili jeden z przybyszy.
- Siema Panowie, dawno Was nie widziałam. - odpowiedziała Rina witając się buziakiem w policzek z przybyszami. Po czym dodała – One jeszcze śpią....
- A Co Ty taka zmarnowana?
- Wczoraj miałyśmy dość ciężki dzień... i mam straszliwe zakwasy … Jeśli macie czas to śmiało wchodźcie.
- A wiesz że całkiem chętnie.
- W sumie chcieliśmy z Wami zamieszkać przez weekend o ile to nie problem?
- Jasne, że nie … bynajmniej mojej strony … a Kiazu i Diuna tym bardziej nie będą miały nic przeciwko. - odpowiedziała Rina z uśmiechem.
- Świetnie.
- Póki co rozgośćcie się w salonie, a potem wszystko rozplanujemy. - odpowiedziała Rina.

************

- Kiazu wstawaj!
- Daj spokój Rina, nie ma siły podnieść nawet powieki.
- Oj wstawaj. Mam niespodziankę dla Ciebie.
- Za żadne skarby nie wyciągniesz mnie dzisiaj z łóżka.
- Hmm... nawet naleśnikami z serem?
- Mrrr.... Naleśniki … Nie nie nie … ja dzisiaj nie wstaje … poproszę śniadanie do łóżka.
W tym momencie Rina odsunęła się od łóżka Kiazu i zaczęła się powoli wycofywać z jej pokoju.
- Na pewno nie wstajesz? - dopytała jeszcze dla pewności Rina.
- Tak na pewno! Nie ma takiej siły aby wyciągnąć mnie dzisiaj z łóżka.
- No skoro tak mówisz ….
Nie minęła nawet chwila a nad Kiazu pojawiła się wielka tafla wody, która lunęła na łózko. Zimna woda zmoczyła wszystko począwszy od pościeli a skończywszy na Kiazu. W tym momencie leżąca dziewczyna aż podskoczyła z krzykiem do góry.
- RINAAAAAAAAAA!!!!! NIECH NO JA CIĘ DORWE! - wrzasnęła Kiazu zrywając się z łóżka.
Kiedy Rina tylko to zobaczyła czym prędzej uciekła z pokoju. Wściekła Kiazu wybiegła za nią. Jednak tuż za drzwiami pokoju wpadła na coś co ją zatrzymało i skrepowało jej ruchy.
- Cześć moje słonce tęskniłaś?
Dopiero w tym momencie Kiazu zobaczyła na kogo wpadła.
- AMIS! - wykrzyknęła radośnie rzucając mu się na szyje i namiętnie całując.
- O tak jak widzę bardzo się stęskniła.
- O siemasz Moyoshi. - odparła Kiazu, witając się z drugim przybyszem buziakiem w policzek. Po czym dodała. - Siostra nie mogłaś mi po prostu powiedzieć?
- Pewnie byś mi nie uwierzyła … tak jak w naleśniki … - odpowiedziała Rina.
- To chcesz powiedzieć że naprawdę dzisiaj na śniadanie są naleśniki?
- Tak …. czekają tylko na usmażenie …
- HURAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! Zapowiada się wspaniały dzień! Chociaż szkoda, że wszystko mnie boli. - odparła radośnie Kiazu. Po czym entuzjastycznie dodała – Poproszę naleśnika, poproszę naleśnika … proszę proszę proszę.....
- Spoko … ale zróbmy tak obudźcie Diunę a jaje usmażę. - odpowiedziała Rina.
- Dobra, - odparła radośnie Kiazu ze złośliwym uśmieszkiem.
- A kto pójdzie po Waszych braci? - wtrącił Amis.
- Nikt... Rinka pokaż im proszę, a ja idę się zabawić. - odparła Kiazu zacierając rączki.


************

Rina stała przy kuchni a Mouoshi z Amisem usiedli przy stole w kuchni. Po chwili Dziewczyna wzięła ciasto na naleśniki i wylała je na patelnie. Wkrótce piękny i fantastyczny zapach smażonych naleśników rozniósł się po całej kuchni.
- Niuch, Niuch … bardzo apetycznie pachą. - powiedział Moyoshi.
W tym momencie Rina uśmiechnęła się lekko i przerzuciła naleśnika na drugą stronę. Po czym powiedziała:
- 3.... 2.... 1 …. i ….
Trach. Rozległo się gwałtowne otworzenie drzwi.
- Siema Rina co dobrego dzisiaj na śniadanie? - stwierdził radośnie Otachi wchodzący do kuchni.
- Ale jak? - spytał Amis.
- O Siema chłopaki. - wtrącił Hachi wchodzący do kuchni.
- Siema – odpowiedzieli przybysze podając ręce braciom.
- OOO naleśniki zamawiam pierwszego. - stwierdził radośnie Otachi.
- Spadaj Stary pierwszy będzie dla mnie, prawda Rina? - spytał pewnie Hachi.
- Pierwszego zaklepała sobie już Kiazu ale zobaczę co da się zrobić. - odparła Rina śmiejąc się pod nosem.
Nagle po całym domu rozległ się przeraźliwy krzyk.
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
Amis i Moyoshi zerwali się na równe nogi a Hachi powiedział:
- Spokojnie, to była Diuna.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!
- No ale coś się jej stało, nie pomożecie jej? - zapytał Moyoshi.
- O nie Stary, uwierz mi, że nie chcesz się w to mieszać. Poza tym to był pewnie sposób na pobudkę numer osiem. - odparł Otachi.
- Pobudka numer osiem? Co to? - zapytał zdezorientowany Amis.
- Nie chcesz wiedzieć. Naprawdę … nie chcesz wiedzieć. - odparł Hachi chichocząc.
- AAAAAAAAAAAAAAAAAAAaaaaaaaaaaaa!
- O tak, dokładnie pobudka numer osiem – dopowiedział Hachi.


************

Nasi przyjaciele siedzieli przy stole biesiadując przy przepysznych i znakomicie pachnących naleśnikach. Popijają je koktajlem z brzoskwini i kokosa, który również był autorstwa Riny. Podczas ich rozmów na wszelakie tematy Diuna z Hachim jak zwykle sobie docinali. Kiazu zajmowała się jedzeniem i Amisem, a Otachi prowadził egzystencjalne rozmowy z Moyoshim. Natomiast Rina karmiła kociaki oraz Yuri i Neko.
- Dobra dziewczyny zbieramy się czas na kolejną porcję treningu. - stwierdził nagle Hachi patrząc na zegarek.
- O nie zapomnij po wczorajszym nie mogę się ruszać. - odparła Diuna.
- Właśnie wszystko mnie też wszystko boli. - wtrąciła Kiazu.
- Dobra mogę iść, ale od 14 mam dyżur w klinice. - stwierdziła Rina.
- Jak to Ciebie nic nie boli po wczorajszym? - spytała zdziwiona Diuna.
- Oczywiście, że boli … nawet bardzo … ale wiesz najlepszym sposobem na zakwasy jest rozruszanie ich.... więc tym bardziej powinniśmy potrenować. - odpowiedziała Rina uśmiechając się.
- Wprowadziliście sobie cięższy trening? - spytał z ciekawością Amis.
- Mniej więcej.
- Możemy iść z Wami potrenować? - wtrącił Moyochi.
- Raczej tak, dobra dziewczyny zbierajcie się. - stwierdził Otachi.
- No dobrze by było móc się jeszcze ogarnąć przed pracą więc ruchy kluski – dopowiedział Hachi.


************


Bieg trwał dzisiaj odrobinę krócej od tego z dnia poprzedniego. Obecność kapitanów wpłynęła na popisy, ale również na dawanie z siebie wszystkiego. Nawet jeśli to stanowczo przekraczało siły. Przed samym celem podróży pomiędzy panami wywiązał się nawet mały wyścig. Pierwszy do Kurai'a dobiegł Amis, tuż za nim był Otachi. Po chwili na metę wpadł Hachi i Moyoshi, a następnie dziewczyny w kolejności z poprzedniego treningu.
- Świetny wyścig, teraz ja sobie chętnie odpocznę. - stwierdził Moyoshi.
- A TY CO TUTAJ ROBISZ!? - wykrzyknął nagle Amis.
- No dobra czas na rzekę. - odparł Kurai.
- Nie będę się ciebie słuchać. Przyszliśmy trenować a nie się bawić nad wodą. - wtrącił lekko poddenerwowany Amis.
- Wiesz Amis w tej chwili to jest nas trener a trenera trzeba się słuchać. - odparł Hachi.
- Rzeka jest rwąca i wcale nie jest zabawą. - dopowiedział Otachi.
- Nie będę się słuchać BCA. - odparł zły Amis.
- Faceci … -wtrąciła Diuna.
- Eh... Amis skarbie daj spokój … - stwierdziła Kiazu.
- Nie będę słuchał rozkazów od kogoś słabszego ode mnie. A tym bardziej od niego! - odpowiedział poddenerwowany Amis.
- Słuchaj, przecież on został uniewinniony … i dobrze wiesz, że się z nim przyjaźnimy … zrób to proszę dla mnie i przepłyń z animi tę rzekę … albo teleportuj się na drugi przeć … jak chcesz … ale uszanuj proszę to iż on poświęca nam czas aby nas trenować … - wtrąciła Kiazu.
Amis popatrzył jej w oczy po czym powiedział:
- Wybacz, ale nie będę się go słuchać. Dla Ciebie mogę jedynie przenieść się na wyspie i pilnować aby Ci nic nie zrobił.

************

Na wyspie podczas treningu sytuacja wcale nie stawała się lepsza. Z każdą chwilą napięcia rosły. Amis od zawsze pałą wielką antypatią do Kurai'a, a dzisiaj dodatkowo została zachwiana jego duma. Wielki kapitan wojsk miałby się słuchać kogoś, kto jeszcze niedawno był przestępcom na Tochi Neko? W każdym bądź razie kiedy Amis się złościł i pokazywał swoje fochy to reszta w miarę grzecznie trenowała, a Kurai zdawał się go olewać, co tak naprawdę co raz bardziej złościło Amisa.
- On chyba się dzisiaj nie uspokoi. - stwierdziła Diuna wspinając się na skały.
- Kiazu może z nim pogadasz?- wtrącił Hachi.
- To nic nie da, już z nim gadała kilkukrotnie. Amis się uwziął.
- Wiecie Amis jest bardzo dobrym kapitanem i przestrzega prawa jak nikt inny. Bardzo się stara aby zostać wyróżnionym i zauważonym... no i odkąd pamiętam rozkazy były takie a nie inne. A teraz one się zmieniły bez słowa wyjaśnienia. Chodzą nawet słuchy iż Kurai swoją wolność wywalczył szantażem Królowej. Z tego co słyszałem to nie miała innego wyjścia. Co za tym idzie Amis tym bardziej uważa go za degenerata. - wtrącił Moyoshi.
- Ale to było zupełnie inaczej – Oburzył się Otachi.
- To jak było? - zapytał Moyoshi.
- Królowa chciała podpisać pakt z Ambasadorem Ankarą, i jednym z warunków jakie postawił Ankara było uniewinnienie Kurai'a. - odpowiedziała Rina.
- Kurcze to by miało nawet sens. Ineeven to wspaniały sprzymierzeniec, sam Ambasador rzeczywiście mógł postawić taki warunek. W sensie, że byłby zdolny do tego. I to by też wyjaśniało dlaczego Rudy powtarzał nam ciągle abyśmy nie wierzyli plotkom. Hmmm... pewnie Królowa chciała zachować twarz, bo wiecie opowiada, że to ona dyktowała warunki Ineeven i że to Ambasador był na jej łasce. Teraz mi się przypomina, że Ryu też coś mówiła iż te plotki są tylko nieprawdziwymi plotkami. - odparł Moyoshi.
- Z całym szacunkiem ale te u kąśliwości Amisa, mimo że nie są do mnie to mnie denerwują i strasznie rozpraszają. - stwierdził Hachi.
- Spoko, skoro poznałem prawdę pomogę Wam. - odparł Moyoshi.

************

Trening się praktycznie skończył i zostało jedynie wrócić do domu, jednak po paru sparingach wszyscy ledwo oddychali. Kurai jest bardzo wymagającym trenerem i dzisiaj zapewne ich zakwasy będą dużo większe. Amis siedział obrażony pod drzewem a wraz z Hachi, Otachi i Moyoshi.. Dziewczyny w tym czasie leżały ledwo żywe na trawie i bardzo ciężko oddychały. Tak naprawdę nie miały nawet siły aby się podnieść i napić.
- Dobry trening nie jest zły. - stwierdził nagle Moyoshi.
- Nie pod rządami tego degenerata. - odparł Amis.
- Stary, zamiast narzekać i psuć wszystkim nastrój to wyzwij go na pojedynek. Jak wygrasz to będziesz miał nie lada satysfakcje i na pewno się wyżyjesz a co za tym idzie nerwy Ci przejdą i będzie miły dzień … jak jak wygra Kurai to Ty spokojnie pogadasz z nim na temat jego uniewinnienia i tego. - zaproponował Moyoshi.
- To chyba nie jest dobry pomysł … - szepnął Otachi Moyoshiemu na ucho.
- Zaufaj mi, znam Amisa od lat i wiem co robię. - odparł cicho Moyoshi, po czym dodał głośniej. - No wiesz chyba, że się cykasz przez starciem z nim.
- Jego miałbym się obawiać? On nie dorasta mi do pięt, w końcu to ja jestem kapitanem. - odpowiedział Amis.
- No to dawaj i udowodnij mi, że jednak nie trzęsiesz przed nim portkami.
- Dobra. - odpowiedział stanowczo Amis, wstając z ziemi. Po czym podszedł do Kurai'a i powiedział stanowczo :
- Ty walcz ze mną. Wyzywam Cie na pojedynek! Jeśli masz honor to musisz przyjąć moje wyzwanie.

************

Kurai nic mu nie odpowiedział, stał spokojnie popijając wodę Nastała długa i denerwująca cisza. Nagle zdenerwowany Amis wycelował w przeciwnika swoim prawym sierpowym, jednak Kurai uchylił się nadal pijąc wodę. W tym momencie kapitan cofnął rękę aby uderzyć przeciwnika łokciem. To nie zaskoczyło Kurai'a, który podrzucił butelkę z wodą do góry, a sam ukucnął i szybko podciął przeciwnika. Po czym wstał i złapał butelkę ze swoja wodą i powrócił do picia. Amis który wylądował na ziemi, wkurzył się jeszcze bardziej. Bardzo szybko wstał i powiedział, a właściwie wykrzyczał:
- PRZESTAŃ SIĘ ZE MNĄ DROCZYĆ! STAŃ DO WALKI! … MÓWIĘ DO CIEBIE! ….
W tym momencie Kurai wypił już całą wodę i rzucił pustą butelkę Otachiemu, natomiast Amis przestał czekać na jaki kol wiek kolejny ruch przeciwnika. Nie minęła nawet chwila a kapitan otoczył się niebiesko czerwoną aurą, a w jego oczach zapłonęły płomienie. W prawym oku miał normalny czerwonopomarańczowy płomień, jednak w lewym oku miał niebiesko biały ogień. W tym momencie piękna zielona trawa na której jeszcze przed chwilą odpoczywali nasi bohaterowie zapłonęła niebieskim ogniem. Natomiast w około tego ognia jak i wojowników powstał wielki krąg z normalnego czerwonego ognia. Dzięki temu powstało coś w swego rodzaju areny. Żaden z płomieni nie rozprzestrzeniał się. Po chwili niebieski ogień znikł pozostawiając jedynie wypaloną ziemię.

************

- Ups …. tego nie przewidziałem – stwierdził Moyoshi.
- Ups? Jakie UPS? - spytał dociekliwie Hachi.
- Amis wziął tę walkę na bardzo poważnie … - odparł kapitan.
- Niebieski płomień? Nie widziałam jeszcze takiego... - wtrąciła Kiazu.
- Ogólnie płomienie mocy mogą mieć różne kolory, począwszy od zwykłych kolorów płomieni a kończąc na biało-złotym. W sumie zależą trochę od woli mentalnej osoby władającej ogniem i działają na takiej samej zasadzie jak zwykły ogień. Jednak może być gorętszy bądź zimniejszy w zależności od osoby. Czasem zdarza się iż płomień zmienia się w zależności od wytrenowania i poziomu mocy, ale to jest bardzo rzadkie. Wtedy taki ogień jest bardzo niebezpieczny.- odparł Moyoshi.
- Łał super. - odparła radośnie Kiazu.
- A w tym przypadku to dobrze czy źle? - dopytała Diuna.
- yyyyy... zależy dla kogo … dla Amisa na pewno dobrze … - odparł wymijająco Moyoshi z głupawym uśmieszkiem.

************

Zacięta walka toczy się już dłuższą chwilę. Całe ciało Amisa płonie mieszanką pomarańczowo-żółto-czerwono-niebieskiego ognia. Mieniące się kolory iskrzą i tańczą niesione powietrzem. Wspaniały blask jaki bije od niego nie oślepia, lecz doskonale podkreśla zarysy jego ciała. Natomiast Kurai otoczył się elektryczną barierą. Wokół jego ciała krążą niewielkie iskrzące się wyładowania. Płynnie przechodzą od bieli aż po prawie oślepiającą żółć. Walka przybrała bardzo poważnie na sile. W około walczących zerwał się silny wiatr wywołany stykaniem się dwóch aur. Ognisty neczańczyk wyprowadzał szybkie ciosy rękami i nogami. W tym czasie przeciwnik przede wszystkim kotował ciosy, jednak niektórych unikał. Walka między nimi toczy się w naprawdę w bardzo szybkim tempie. Obserwując ich wiele mogło umknąć ludzkiemu oku. Amis coraz bardziej się denerwował, a jego aura rosła.

************

- Kurcze, zapowiada się ciekawa walka, a my jak na złość za niedługo będziemy musieli iść.. - stwierdził Hachi.
- Oj tam oj tam, weźcie sobie urlop na żądanie. - odparła Diuna.
- To nie takie proste.- odpowiedział Otachi.
- Phi … dzwonisz … mówisz … rozłączasz się … i tyle … ale trudne.... - odpowiedziała Diuna
- To nie potrwa już długo, podrzucę Was do pracy. - odparł Moyoshi.
- Dzięki Stary. - stwierdził Hachi.

************

Amis płonącą dłonią wymierzył potężny lewy sierpowy prosto w przeciwnika. Ten jednak w ostatniej odskoczył i cała siła ataku uderzyła w ziemie, tworząc dość głęboki i popękany krater. Natomiast fala uderzeniowa tego ataku dotarła nawet do obserwatorów. To zagranie jeszcze bardziej zdenerwowało Amisa. Nagle stanął i głośno się wydarł. W tym momencie jego aura i bariera znacznie urosły na sile, a ognisty neczańczyk zaczął strzelać ognistymi kulami bez opamiętania na wszystkie strony. Z każdą chwilą jego aura rosła a atak robił coraz więcej szkód. Nagle cała wyspa spowiła się dymem i ogniem. Gdzie nie gdzie wybuchł nawet nie wielki pożar. Gryzący szary dym przysłonił wszystkim pole widzenia. Nagle oczom wszystkich ukazał się długi błysk i dwa cienie. Jak tylko ostre światło cudem przechodzące przez gęste opary znikło, dało się usłyszeć huk, a potem głuchą ciszę. Kiedy przez dłuższa chwilę nie było słychać już żadnych odgłosów walki, Rina przywołała deszcz, który ugasił wszelki ogień i stłamsił dym. Dzięki temu z każdą minutą obraz stawał się coraz bardziej wyraźny. Wkrótce oczom bohaterów ukazała się spalona ciemna ziemia, chwilę później zobaczyli lekkie zarysy leżącej postaci. W kolejnych minutach zobaczyli również cień postaci, która stała, jednak nadal ich oczy ni mogły dostrzec szczegółów. W tym momencie wszyscy podbiegli do walczących. Kiedy tylko znaleźli się bliżej okazało się iż na ziemi leży nie mogący się ruszyć Amis, a zanim stoi Kurai.
- AMIS! - wykrzyknęła Kiazu.
- Co … co się stało? … - spytał półprzytomnym głosem Amis.
- Przegrałeś walkę. - odpowiedział Moyoshi.
- To nie możliwe … - odparł trochę przytłumionym głosem Amis, próbujący się podnieść.
W tym momencie Moyoshi i Hachi pomogli mu wstać. Po chwili stał trochę chwiejąc się na nogach. Nagle przed jego obniżonym wzrokiem pojawiła się butelka wody. Kiedy podniósł głowę to zobaczył Kurai'a wręczającego mu butelkę wody. Amis dość nie chętnie ją przyjął, po czym napił się powiedział:
- Kurai możemy pogadać na osobności?
- Owszem. - odparł Kurai.

************

W całym domu słychać muzykę. W salonie siedzi Diuna i Moyoshi, a Kiazu bierze zasłużoną kąpiel. Natomiast Rina krząta się po domu. Zdążyła się już wykąpać i przebrać. Obecnie jest ubrana w kremowo białą bluzkę na krótki rękaw i ciemno zielone długie spodnie. Najwidoczniej szykuje się do pracy.
- Rincia, zrób nam jeszcze jakieś śniadanko do pracy, proszę. - stwierdził nagle Otachi.
- Prosimy Rinka, bez tego będziemy głodować. - wtrącił Hachi.
- Ale …
W tym momencie rozległo się pukanie do drzwi. W czasie gdy Otachi nadal prosił Rinę o jedzenie do pracy, Hachi poszedł otworzyć drzwi.
- Witaj Hachi, jest Rina?
- Siemasz Hetto tak jasne, jest w kuchni. - odpowiedział radośnie Hachi. Po czym szybko dodał – Słuchaj Hetto dasz rade poczekać jeszcze parę minut?
- Nie rozumiem …
- Wiesz, my też zaraz idziemy do pracy i potrzebujemy śniadania. Tak nawiasem Rina robi najlepsze lunche … poczekałbyś chwile a my dokończymy ją namawiać aby nam je zrobiła? - odpowiedział Hachi z głupawym uśmiechem, szczerząc zęby.
- Witaj Rina, Otachi. No dobrze tylko szybko.
- Słyszałaś Siostrzyczko Hetto zgodził się zaczekać. To jak zrobisz nam to jedzonko? - spytał dociekliwie Hachi.
- Spoko zrobię...

************

- Naprawdę tak było? - spytał nagle Amis siedząc na trawie i popijając wodę.
- Tak. - odparł chłodno Kurai opierając się o jakieś drzewo.
- Kurcze, ale byłem zaślepiony i głupi... Tak nawiasem równy z Ciebie facet wiesz? … Eh … zdradzisz mi sekret jak mnie pokonałeś? Jako kapitan mam na pewno więcej mocy niż Ty … no może mamy porównywalny poziom mocy … ale jak?
- Jesteś dobrym wojownikiem, który posiada wielką moc. Jednak masz pewną wadę nad którą powinieneś popracować. W momencie jak jesteś zdenerwowany to Twoja moc owszem i rośnie, ale w pewnym momencie brew pozorom Twoja aura i bariera siadają, co za tym idzie nieświadomie cała Twoja moc idzie na zabójczo silne ataki a obrona nie dostaje żadnej dawki mocy. Tak się składa iż wtedy jeden mocniejszy atak w Ciebie i po wszystkim.
- Heh, przejrzałeś mnie na wylot. Dokładnie na wylot. Od niedawna mam niebieski ogień, Rudy mówi iż muszę dużo ćwiczyć. Nie do końca jeszcze nad nią panuje, zwłaszcza że nie mam jeszcze w pełni niebieskiego ognia.
- Tak myślałem, bardzo nie stabilnie się zachowywał podczas sparingu. Momentami nawet znikał. To on powoduje iż siła z obrony idzie na utrzymanie jego mocy.
- To cholerstwo zżera ogromne pokłady mocy. - odparł Amis wstając. Po czym podszedł do Kurai'a i wyciągnął do niego prawą dłoń mówiąc – Przepraszam, myliłem się co do Ciebie. Jesteś naprawdę wporzo.
Po chwili Kurai podał mu swoją prawą rękę.

************

Kiazu w końcu wyszła z kąpieli. Jej ciało nadal jest wilgotne, ale nie ocieka już wodą. Na sobie ma czerwony ręcznik zakrywający części intymne. Natomiast włosy ma zawinięte w żółty ręcznik. W takim olśniewającym stroju weszła do salonu mówiąc:
- To co kochani, chyba przydałoby się coś w końcu zjeść co?
- No w sumie …. Pewnie Rina zaraz coś przygotuje. - odpowiedziała Diuna oglądająca telewizje.
- A jest jeszcze w domu?
- Jasne na pewno siedzi w pokoju i coś tam robi, albo gotuje coś pysznego.
- No nie wiem. -stwierdził Moyoshi wchodząc do salonu i popijając sok. Po czym dodał - W kuchni jej nie ma. Poza tym jakiś czas temu zabrał ją jakiś czarnowłosy facet.
- Hetto? - spytała Kiazu.
- Nie wiem, miał biały strój i witał się z chłopakami. - odparł Moyoshi.
- No to z obiadu nici. - odparła smutno Diuna.
- Dobra to ja zapraszam do jakieś restauracji na coś dobrego. Tylko Skarbie ubierz się trochę. - stwierdził Amis, który nagle się pojawił w pokoju.
- Dobra dajcie mi chwilę. - odpowiedziała Kiazu wchodząc do swojego pokoju.
- No spoko, zawsze lepsze to niż gotować. - odparła Diuna.
- A co z resztą? - zapytał Amis.
- Rina, Hachi i Otachi pewnie są w robocie. - odpowiedziała Diuna.
- Rina wróci pewnie jakoś koło północy, a panowie jakoś w granicach piątej może szóstej. A co do Kurai'a to nie mam pojęcia. - wtrąciła Kiazu.

************

W gabinecie weterynaryjnym znajduje się mały chłopiec o brązowych włosach i oczach w kolorze jasnego piwa. Tuż przed nim stoi Rina, która bandażuje skrzydło niewielkiego, puchatego młodego pingwinka.
- Gotowe Lu, Twój maluszek ma się już lepiej. - powiedziała Rina wręczając chłopcu pingwinka.
- Dzięki Rińcia, ten maluch rozrabia jak nie wiem. - odparł chłopiec.
- No cóż czasem i tak bywa, ale i tak doskonale sobie z nim radzisz. - odparła z uśmiechem Rina. Po czym dodała, zakładając pingwinkowi kołnierz.. - Wpadnij za tydzień to zdejmiemy mu szwy.
- Dobrze, mam nadzieje że kiedyś zmądrzeje.... Papa Rińcia do zobaczenia. - odpowiedział radośnie chłopiec wychodząc z gabinetu.
W tym momencie Rina usiadła na czarnym obrotowym krześle, odwróciła się w kierunku biurka i zaczęła coś pisać na komputerze. Nagle obrotowe krzesło samo się odwróciło tak szybko że dziewczyna nie zdołała zareagować. W tym momencie do pokoju wszedł Hetto, a jego oczom ukazała się Rina spleciona w pocałunku z Kurai'em, który opierał się lewą ręką o oparcie fotela.
- O Cześć Kurai, wiecie ja wszystko rozumiem, ale co by się stało jakby wszedł by tu ktoś wrażliwy, albo jakieś dziecko?
- Pacjenci pukają. - odparł Kurai, a płoszona i zaczerwieniona Rina wróciła do pisania.
- No w sumie masz racje. Jakoś wrześnie dzisiaj przyszedłeś po Rinę. Jest dopiero... - W tym momencie Hetto zdał sobie sprawę iż nie wie która jest godzina.
- Jest kwadrans po jedenastej. -odpowiedział Kurai opierając się o wysoki metalowy stół.
Lekarz spojrzał na zegarek i odpowiedział:
- No rzeczywiście … W takim układzie Rina, koniec pracy na dzisiaj. - W tej samej chwili rozległ się dzwonek telefonu. - Przepraszam na chwile.... - odparł weterynarz odwracając się.
- Zapiszę jeszcze raport dobrze? - spytała Rina.
- Spoko. - odpowiedział Kurai.
Kiedy Rina była już gotowa aby zakończyć pracę, Hetto skończył rozmawiać przez telefon i powiedział:
- Słuchaj Rina potrzebuje Cię. Musimy natychmiast iść do kociarni. Zaczął się niespodziewany poród i kociaki nie chcą wyjść. Sprzęt już jest czekają tylko na nas. Też możesz iść każda pomoc się przyda.
- YYYY... no dobrze pomogę Ci. -odparła Rina.

************


- Hmmm... już późno chyba zaraz powinna wrócić Rina. - Stwierdziła Kiazu.
- Noc jest taka piękna, że aż się nie chce wracać – odparła Diuna.
- Tak to piękne rozgwieżdżone niebo ma swój urok, ale ja powinnam wracać do domu. Jutro czeka na mnie praca od rana. - odpowiedziała Kiazu.
- To nie spędzimy jutro razem dnia? - zapytał Amis.
- Nie no mam tylko parę godzin pracy, jedna sesja i tyle. Po pracy możemy gdzieś się udać. - odpowiedziała Kiazu.
- A jak jest z Tobą? - wtrącił Moyoshi.
- Ja mam wolne, zazwyczaj weekendy mam wolne oraz jeden dzień w tygodniu. W sumie do poobiedzie chłopaki się wyśpią, więc możemy wymyślić coś fajnego na zakończenie weekendu.
- Może ognisko? - zaproponował Amis.
- Fajny pomysł ale nam się często ono zdarza. - odparła Diuna.
- Oj tam, ja się chętnie poopalam a nawet popływam by potem grzać się przy ognisku. - odpowiedziała Kiazu.
- No w sumie opalanie jest kuszące....




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz