„Zaskakujący
weekend”
Pochmurny
i chłodny poranek. Przez zachmurzone nie widać ani słońca, ani
wspaniałego błękitnego nieba. Z każdą minutą robiło się coraz
bardziej ponuro, aż w końcu zaczęło padać. Zimny, delikatny
deszcz cicho uderzał po szyby. Dobrze, że jest dużo za wcześnie
aby wstawać, gdyż inaczej i tak by się nie chciało opuszczać
ciepłego łóżka. Deszcz padał przez jakiś czas, słabnąć.
Wkrótce wyszło pięknie słońce, a w ostatkach deszczu powstała
przecudowna tęcza. Po czym zaczęło robić się coraz cieplej i
przyjemniej. Nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi
wejściowej od mieszkania dziewczyn. Jednak nikt nie otwierał, więc
pukanie powtórzyło się.
Po
dłuższej chwili zaspana Rina w piżamie podeszła do drzwi i
otworzyła je ziewając.
W
tym momencie jej zaspanym oczom, ukazało się dwóch całkiem
wysokich i przystojnych mężczyzn. Stojący po prawo miał długie
fioletowe włosy zaplecione w koński ogon i jasno zielone oczy.
Drugi natomiast miał blond włosy mniej więcej do ramion, spięte w
kitkę i jasno niebieskie oczy, w odcieniu jasnej wody podczas
burzy. Obydwaj są ubrani całkiem elegancko.
-
Część Rina, są Twoje siostry? - powiedział po chwili jeden z
przybyszy.
-
Siema Panowie, dawno Was nie widziałam. - odpowiedziała Rina
witając się buziakiem w policzek z przybyszami. Po czym dodała –
One jeszcze śpią....
-
A Co Ty taka zmarnowana?
-
Wczoraj miałyśmy dość ciężki dzień... i mam straszliwe zakwasy
… Jeśli macie czas to śmiało wchodźcie.
-
A wiesz że całkiem chętnie.
-
W sumie chcieliśmy z Wami zamieszkać przez weekend o ile to nie
problem?
-
Jasne, że nie … bynajmniej mojej strony … a Kiazu i Diuna tym
bardziej nie będą miały nic przeciwko. - odpowiedziała Rina z
uśmiechem.
-
Świetnie.
-
Póki co rozgośćcie się w salonie, a potem wszystko rozplanujemy.
- odpowiedziała Rina.
************
-
Kiazu wstawaj!
-
Daj spokój Rina, nie ma siły podnieść nawet powieki.
-
Oj wstawaj. Mam niespodziankę dla Ciebie.
-
Za żadne skarby nie wyciągniesz mnie dzisiaj z łóżka.
-
Hmm... nawet naleśnikami z serem?
-
Mrrr.... Naleśniki … Nie nie nie … ja dzisiaj nie wstaje …
poproszę śniadanie do łóżka.
W
tym momencie Rina odsunęła się od łóżka Kiazu i zaczęła się
powoli wycofywać z jej pokoju.
-
Na pewno nie wstajesz? - dopytała jeszcze dla pewności Rina.
-
Tak na pewno! Nie ma takiej siły aby wyciągnąć mnie dzisiaj z
łóżka.
-
No skoro tak mówisz ….
Nie
minęła nawet chwila a nad Kiazu pojawiła się wielka tafla wody,
która lunęła na łózko. Zimna woda zmoczyła wszystko począwszy
od pościeli a skończywszy na Kiazu. W tym momencie leżąca
dziewczyna aż podskoczyła z krzykiem do góry.
-
RINAAAAAAAAAA!!!!! NIECH NO JA CIĘ DORWE! - wrzasnęła Kiazu
zrywając się z łóżka.
Kiedy
Rina tylko to zobaczyła czym prędzej uciekła z pokoju. Wściekła
Kiazu wybiegła za nią. Jednak tuż za drzwiami pokoju wpadła na
coś co ją zatrzymało i skrepowało jej ruchy.
-
Cześć moje słonce tęskniłaś?
Dopiero
w tym momencie Kiazu zobaczyła na kogo wpadła.
-
AMIS! - wykrzyknęła radośnie rzucając mu się na szyje i
namiętnie całując.
-
O tak jak widzę bardzo się stęskniła.
-
O siemasz Moyoshi. - odparła Kiazu, witając się z drugim
przybyszem buziakiem w policzek. Po czym dodała. - Siostra nie
mogłaś mi po prostu powiedzieć?
-
Pewnie byś mi nie uwierzyła … tak jak w naleśniki … -
odpowiedziała Rina.
-
To chcesz powiedzieć że naprawdę dzisiaj na śniadanie są
naleśniki?
-
Tak …. czekają tylko na usmażenie …
-
HURAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! Zapowiada się wspaniały dzień! Chociaż
szkoda, że wszystko mnie boli. - odparła radośnie Kiazu. Po czym
entuzjastycznie dodała – Poproszę naleśnika, poproszę naleśnika
… proszę proszę proszę.....
-
Spoko … ale zróbmy tak obudźcie Diunę a jaje usmażę. -
odpowiedziała Rina.
-
Dobra, - odparła radośnie Kiazu ze złośliwym uśmieszkiem.
-
A kto pójdzie po Waszych braci? - wtrącił Amis.
-
Nikt... Rinka pokaż im proszę, a ja idę się zabawić. - odparła
Kiazu zacierając rączki.
************
Rina
stała przy kuchni a Mouoshi z Amisem usiedli przy stole w kuchni. Po
chwili Dziewczyna wzięła ciasto na naleśniki i wylała je na
patelnie. Wkrótce piękny i fantastyczny zapach smażonych
naleśników rozniósł się po całej kuchni.
-
Niuch, Niuch … bardzo apetycznie pachą. - powiedział Moyoshi.
W
tym momencie Rina uśmiechnęła się lekko i przerzuciła naleśnika
na drugą stronę. Po czym powiedziała:
-
3.... 2.... 1 …. i ….
Trach.
Rozległo się gwałtowne otworzenie drzwi.
-
Siema Rina co dobrego dzisiaj na śniadanie? - stwierdził radośnie
Otachi wchodzący do kuchni.
-
Ale jak? - spytał Amis.
-
O Siema chłopaki. - wtrącił Hachi wchodzący do kuchni.
-
Siema – odpowiedzieli przybysze podając ręce braciom.
-
OOO naleśniki zamawiam pierwszego. - stwierdził radośnie Otachi.
-
Spadaj Stary pierwszy będzie dla mnie, prawda Rina? - spytał pewnie
Hachi.
-
Pierwszego zaklepała sobie już Kiazu ale zobaczę co da się
zrobić. - odparła Rina śmiejąc się pod nosem.
Nagle
po całym domu rozległ się przeraźliwy krzyk.
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
Amis
i Moyoshi zerwali się na równe nogi a Hachi powiedział:
-
Spokojnie, to była Diuna.
-
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!
-
No ale coś się jej stało, nie pomożecie jej? - zapytał Moyoshi.
-
O nie Stary, uwierz mi, że nie chcesz się w to mieszać. Poza tym
to był pewnie sposób na pobudkę numer osiem. - odparł Otachi.
-
Pobudka numer osiem? Co to? - zapytał zdezorientowany Amis.
-
Nie chcesz wiedzieć. Naprawdę … nie chcesz wiedzieć. - odparł
Hachi chichocząc.
-
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAaaaaaaaaaaaa!
-
O tak, dokładnie pobudka numer osiem – dopowiedział Hachi.
************
Nasi
przyjaciele siedzieli przy stole biesiadując przy przepysznych i
znakomicie pachnących naleśnikach. Popijają je koktajlem z
brzoskwini i kokosa, który również był autorstwa Riny. Podczas
ich rozmów na wszelakie tematy Diuna z Hachim jak zwykle sobie
docinali. Kiazu zajmowała się jedzeniem i Amisem, a Otachi
prowadził egzystencjalne rozmowy z Moyoshim. Natomiast Rina karmiła
kociaki oraz Yuri i Neko.
-
Dobra dziewczyny zbieramy się czas na kolejną porcję treningu. -
stwierdził nagle Hachi patrząc na zegarek.
-
O nie zapomnij po wczorajszym nie mogę się ruszać. - odparła
Diuna.
-
Właśnie wszystko mnie też wszystko boli. - wtrąciła Kiazu.
-
Dobra mogę iść, ale od 14 mam dyżur w klinice. - stwierdziła
Rina.
-
Jak to Ciebie nic nie boli po wczorajszym? - spytała zdziwiona
Diuna.
-
Oczywiście, że boli … nawet bardzo … ale wiesz najlepszym
sposobem na zakwasy jest rozruszanie ich.... więc tym bardziej
powinniśmy potrenować. - odpowiedziała Rina uśmiechając się.
-
Wprowadziliście sobie cięższy trening? - spytał z ciekawością
Amis.
-
Mniej więcej.
-
Możemy iść z Wami potrenować? - wtrącił Moyochi.
-
Raczej tak, dobra dziewczyny zbierajcie się. - stwierdził Otachi.
-
No dobrze by było móc się jeszcze ogarnąć przed pracą więc
ruchy kluski – dopowiedział Hachi.
************
Bieg
trwał dzisiaj odrobinę krócej od tego z dnia poprzedniego.
Obecność kapitanów wpłynęła na popisy, ale również na dawanie
z siebie wszystkiego. Nawet jeśli to stanowczo przekraczało siły.
Przed samym celem podróży pomiędzy panami wywiązał się nawet
mały wyścig. Pierwszy do Kurai'a dobiegł Amis, tuż za nim był
Otachi. Po chwili na metę wpadł Hachi i Moyoshi, a następnie
dziewczyny w kolejności z poprzedniego treningu.
-
Świetny wyścig, teraz ja sobie chętnie odpocznę. - stwierdził
Moyoshi.
-
A TY CO TUTAJ ROBISZ!? - wykrzyknął nagle Amis.
-
No dobra czas na rzekę. - odparł Kurai.
-
Nie będę się ciebie słuchać. Przyszliśmy trenować a nie się
bawić nad wodą. - wtrącił lekko poddenerwowany Amis.
-
Wiesz Amis w tej chwili to jest nas trener a trenera trzeba się
słuchać. - odparł Hachi.
-
Rzeka jest rwąca i wcale nie jest zabawą. - dopowiedział Otachi.
-
Nie będę się słuchać BCA. - odparł zły Amis.
-
Faceci … -wtrąciła Diuna.
-
Eh... Amis skarbie daj spokój … - stwierdziła Kiazu.
-
Nie będę słuchał rozkazów od kogoś słabszego ode mnie. A tym
bardziej od niego! - odpowiedział poddenerwowany Amis.
-
Słuchaj, przecież on został uniewinniony … i dobrze wiesz, że
się z nim przyjaźnimy … zrób to proszę dla mnie i przepłyń z
animi tę rzekę … albo teleportuj się na drugi przeć … jak
chcesz … ale uszanuj proszę to iż on poświęca nam czas aby nas
trenować … - wtrąciła Kiazu.
Amis
popatrzył jej w oczy po czym powiedział:
-
Wybacz, ale nie będę się go słuchać. Dla Ciebie mogę jedynie
przenieść się na wyspie i pilnować aby Ci nic nie zrobił.
************
Na
wyspie podczas treningu sytuacja wcale nie stawała się lepsza. Z
każdą chwilą napięcia rosły. Amis od zawsze pałą wielką
antypatią do Kurai'a, a dzisiaj dodatkowo została zachwiana jego
duma. Wielki kapitan wojsk miałby się słuchać kogoś, kto jeszcze
niedawno był przestępcom na Tochi Neko? W każdym bądź razie
kiedy Amis się złościł i pokazywał swoje fochy to reszta w miarę
grzecznie trenowała, a Kurai zdawał się go olewać, co tak
naprawdę co raz bardziej złościło Amisa.
-
On chyba się dzisiaj nie uspokoi. - stwierdziła Diuna wspinając
się na skały.
-
Kiazu może z nim pogadasz?- wtrącił Hachi.
-
To nic nie da, już z nim gadała kilkukrotnie. Amis się uwziął.
-
Wiecie Amis jest bardzo dobrym kapitanem i przestrzega prawa jak nikt
inny. Bardzo się stara aby zostać wyróżnionym i zauważonym... no
i odkąd pamiętam rozkazy były takie a nie inne. A teraz one się
zmieniły bez słowa wyjaśnienia. Chodzą nawet słuchy iż Kurai
swoją wolność wywalczył szantażem Królowej. Z tego co słyszałem
to nie miała innego wyjścia. Co za tym idzie Amis tym bardziej
uważa go za degenerata. - wtrącił Moyoshi.
-
Ale to było zupełnie inaczej – Oburzył się Otachi.
-
To jak było? - zapytał Moyoshi.
-
Królowa chciała podpisać pakt z Ambasadorem Ankarą, i jednym z
warunków jakie postawił Ankara było uniewinnienie Kurai'a. -
odpowiedziała Rina.
-
Kurcze to by miało nawet sens. Ineeven to wspaniały
sprzymierzeniec, sam Ambasador rzeczywiście mógł postawić taki
warunek. W sensie, że byłby zdolny do tego. I to by też wyjaśniało
dlaczego Rudy powtarzał nam ciągle abyśmy nie wierzyli plotkom.
Hmmm... pewnie Królowa chciała zachować twarz, bo wiecie opowiada,
że to ona dyktowała warunki Ineeven i że to Ambasador był na jej
łasce. Teraz mi się przypomina, że Ryu też coś mówiła iż te
plotki są tylko nieprawdziwymi plotkami. - odparł Moyoshi.
-
Z całym szacunkiem ale te u kąśliwości Amisa, mimo że nie są do
mnie to mnie denerwują i strasznie rozpraszają. - stwierdził
Hachi.
-
Spoko, skoro poznałem prawdę pomogę Wam. - odparł Moyoshi.
************
Trening
się praktycznie skończył i zostało jedynie wrócić do domu,
jednak po paru sparingach wszyscy ledwo oddychali. Kurai jest bardzo
wymagającym trenerem i dzisiaj zapewne ich zakwasy będą dużo
większe. Amis siedział obrażony pod drzewem a wraz z Hachi, Otachi
i Moyoshi.. Dziewczyny w tym czasie leżały ledwo żywe na trawie i
bardzo ciężko oddychały. Tak naprawdę nie miały nawet siły aby
się podnieść i napić.
-
Dobry trening nie jest zły. - stwierdził nagle Moyoshi.
-
Nie pod rządami tego degenerata. - odparł Amis.
-
Stary, zamiast narzekać i psuć wszystkim nastrój to wyzwij go na
pojedynek. Jak wygrasz to będziesz miał nie lada satysfakcje i na
pewno się wyżyjesz a co za tym idzie nerwy Ci przejdą i będzie
miły dzień … jak jak wygra Kurai to Ty spokojnie pogadasz z nim
na temat jego uniewinnienia i tego. - zaproponował Moyoshi.
-
To chyba nie jest dobry pomysł … - szepnął Otachi Moyoshiemu na
ucho.
-
Zaufaj mi, znam Amisa od lat i wiem co robię. - odparł cicho
Moyoshi, po czym dodał głośniej. - No wiesz chyba, że się cykasz
przez starciem z nim.
-
Jego miałbym się obawiać? On nie dorasta mi do pięt, w końcu to
ja jestem kapitanem. - odpowiedział Amis.
-
No to dawaj i udowodnij mi, że jednak nie trzęsiesz przed nim
portkami.
-
Dobra. - odpowiedział stanowczo Amis, wstając z ziemi. Po czym
podszedł do Kurai'a i powiedział stanowczo :
-
Ty walcz ze mną. Wyzywam Cie na pojedynek! Jeśli masz honor to
musisz przyjąć moje wyzwanie.
************
Kurai
nic mu nie odpowiedział, stał spokojnie popijając wodę Nastała
długa i denerwująca cisza. Nagle zdenerwowany Amis wycelował w
przeciwnika swoim prawym sierpowym, jednak Kurai uchylił się nadal
pijąc wodę. W tym momencie kapitan cofnął rękę aby uderzyć
przeciwnika łokciem. To nie zaskoczyło Kurai'a, który podrzucił
butelkę z wodą do góry, a sam ukucnął i szybko podciął
przeciwnika. Po czym wstał i złapał butelkę ze swoja wodą i
powrócił do picia. Amis który wylądował na ziemi, wkurzył się
jeszcze bardziej. Bardzo szybko wstał i powiedział, a właściwie
wykrzyczał:
-
PRZESTAŃ SIĘ ZE MNĄ DROCZYĆ! STAŃ DO WALKI! … MÓWIĘ DO
CIEBIE! ….
W
tym momencie Kurai wypił już całą wodę i rzucił pustą butelkę
Otachiemu, natomiast Amis przestał czekać na jaki kol wiek kolejny
ruch przeciwnika. Nie minęła nawet chwila a kapitan otoczył się
niebiesko czerwoną aurą, a w jego oczach zapłonęły płomienie. W
prawym oku miał normalny czerwonopomarańczowy płomień, jednak w
lewym oku miał niebiesko biały ogień. W tym momencie piękna
zielona trawa na której jeszcze przed chwilą odpoczywali nasi
bohaterowie zapłonęła niebieskim ogniem. Natomiast w około tego
ognia jak i wojowników powstał wielki krąg z normalnego czerwonego
ognia. Dzięki temu powstało coś w swego rodzaju areny. Żaden z
płomieni nie rozprzestrzeniał się. Po chwili niebieski ogień
znikł pozostawiając jedynie wypaloną ziemię.
************
-
Ups …. tego nie przewidziałem – stwierdził Moyoshi.
-
Ups? Jakie UPS? - spytał dociekliwie Hachi.
-
Amis wziął tę walkę na bardzo poważnie … - odparł kapitan.
-
Niebieski płomień? Nie widziałam jeszcze takiego... - wtrąciła
Kiazu.
-
Ogólnie płomienie mocy mogą mieć różne kolory, począwszy od
zwykłych kolorów płomieni a kończąc na biało-złotym. W sumie
zależą trochę od woli mentalnej osoby władającej ogniem i
działają na takiej samej zasadzie jak zwykły ogień. Jednak może
być gorętszy bądź zimniejszy w zależności od osoby. Czasem
zdarza się iż płomień zmienia się w zależności od wytrenowania
i poziomu mocy, ale to jest bardzo rzadkie. Wtedy taki ogień jest
bardzo niebezpieczny.- odparł Moyoshi.
-
Łał super. - odparła radośnie Kiazu.
-
A w tym przypadku to dobrze czy źle? - dopytała Diuna.
-
yyyyy... zależy dla kogo … dla Amisa na pewno dobrze … - odparł
wymijająco Moyoshi z głupawym uśmieszkiem.
************
Zacięta
walka toczy się już dłuższą chwilę. Całe ciało Amisa płonie
mieszanką pomarańczowo-żółto-czerwono-niebieskiego ognia.
Mieniące się kolory iskrzą i tańczą niesione powietrzem.
Wspaniały blask jaki bije od niego nie oślepia, lecz doskonale
podkreśla zarysy jego ciała. Natomiast Kurai otoczył się
elektryczną barierą. Wokół jego ciała krążą niewielkie
iskrzące się wyładowania. Płynnie przechodzą od bieli aż po
prawie oślepiającą żółć. Walka przybrała bardzo poważnie na
sile. W około walczących zerwał się silny wiatr wywołany
stykaniem się dwóch aur. Ognisty neczańczyk wyprowadzał szybkie
ciosy rękami i nogami. W tym czasie przeciwnik przede wszystkim
kotował ciosy, jednak niektórych unikał. Walka między nimi toczy
się w naprawdę w bardzo szybkim tempie. Obserwując ich wiele mogło
umknąć ludzkiemu oku. Amis coraz bardziej się denerwował, a jego
aura rosła.
************
-
Kurcze, zapowiada się ciekawa walka, a my jak na złość za
niedługo będziemy musieli iść.. - stwierdził Hachi.
-
Oj tam oj tam, weźcie sobie urlop na żądanie. - odparła Diuna.
-
To nie takie proste.- odpowiedział Otachi.
-
Phi … dzwonisz … mówisz … rozłączasz się … i tyle … ale
trudne.... - odpowiedziała Diuna
-
To nie potrwa już długo, podrzucę Was do pracy. - odparł Moyoshi.
-
Dzięki Stary. - stwierdził Hachi.
************
Amis
płonącą dłonią wymierzył potężny lewy sierpowy prosto w
przeciwnika. Ten jednak w ostatniej odskoczył i cała siła ataku
uderzyła w ziemie, tworząc dość głęboki i popękany krater.
Natomiast fala uderzeniowa tego ataku dotarła nawet do obserwatorów.
To zagranie jeszcze bardziej zdenerwowało Amisa. Nagle stanął i
głośno się wydarł. W tym momencie jego aura i bariera znacznie
urosły na sile, a ognisty neczańczyk zaczął strzelać ognistymi
kulami bez opamiętania na wszystkie strony. Z każdą chwilą jego
aura rosła a atak robił coraz więcej szkód. Nagle cała wyspa
spowiła się dymem i ogniem. Gdzie nie gdzie wybuchł nawet nie
wielki pożar. Gryzący szary dym przysłonił wszystkim pole
widzenia. Nagle oczom wszystkich ukazał się długi błysk i dwa
cienie. Jak tylko ostre światło cudem przechodzące przez gęste
opary znikło, dało się usłyszeć huk, a potem głuchą ciszę.
Kiedy przez dłuższa chwilę nie było słychać już żadnych
odgłosów walki, Rina przywołała deszcz, który ugasił wszelki
ogień i stłamsił dym. Dzięki temu z każdą minutą obraz stawał
się coraz bardziej wyraźny. Wkrótce oczom bohaterów ukazała się
spalona ciemna ziemia, chwilę później zobaczyli lekkie zarysy
leżącej postaci. W kolejnych minutach zobaczyli również cień
postaci, która stała, jednak nadal ich oczy ni mogły dostrzec
szczegółów. W tym momencie wszyscy podbiegli do walczących. Kiedy
tylko znaleźli się bliżej okazało się iż na ziemi leży nie
mogący się ruszyć Amis, a zanim stoi Kurai.
-
AMIS! - wykrzyknęła Kiazu.
-
Co … co się stało? … - spytał półprzytomnym głosem Amis.
-
Przegrałeś walkę. - odpowiedział Moyoshi.
-
To nie możliwe … - odparł trochę przytłumionym głosem Amis,
próbujący się podnieść.
W
tym momencie Moyoshi i Hachi pomogli mu wstać. Po chwili stał
trochę chwiejąc się na nogach. Nagle przed jego obniżonym
wzrokiem pojawiła się butelka wody. Kiedy podniósł głowę to
zobaczył Kurai'a wręczającego mu butelkę wody. Amis dość nie
chętnie ją przyjął, po czym napił się powiedział:
-
Kurai możemy pogadać na osobności?
-
Owszem. - odparł Kurai.
************
W
całym domu słychać muzykę. W salonie siedzi Diuna i Moyoshi, a
Kiazu bierze zasłużoną kąpiel. Natomiast Rina krząta się po
domu. Zdążyła się już wykąpać i przebrać. Obecnie jest ubrana
w kremowo białą bluzkę na krótki rękaw i ciemno zielone długie
spodnie. Najwidoczniej szykuje się do pracy.
-
Rincia, zrób nam jeszcze jakieś śniadanko do pracy, proszę. -
stwierdził nagle Otachi.
-
Prosimy Rinka, bez tego będziemy głodować. - wtrącił Hachi.
-
Ale …
W
tym momencie rozległo się pukanie do drzwi. W czasie gdy Otachi
nadal prosił Rinę o jedzenie do pracy, Hachi poszedł otworzyć
drzwi.
-
Witaj Hachi, jest Rina?
-
Siemasz Hetto tak jasne, jest w kuchni. - odpowiedział radośnie
Hachi. Po czym szybko dodał – Słuchaj Hetto dasz rade poczekać
jeszcze parę minut?
-
Nie rozumiem …
-
Wiesz, my też zaraz idziemy do pracy i potrzebujemy śniadania. Tak
nawiasem Rina robi najlepsze lunche … poczekałbyś chwile a my
dokończymy ją namawiać aby nam je zrobiła? - odpowiedział Hachi
z głupawym uśmiechem, szczerząc zęby.
-
Witaj Rina, Otachi. No dobrze tylko szybko.
-
Słyszałaś Siostrzyczko Hetto zgodził się zaczekać. To jak
zrobisz nam to jedzonko? - spytał dociekliwie Hachi.
-
Spoko zrobię...
************
-
Naprawdę tak było? - spytał nagle Amis siedząc na trawie i
popijając wodę.
-
Tak. - odparł chłodno Kurai opierając się o jakieś drzewo.
-
Kurcze, ale byłem zaślepiony i głupi... Tak nawiasem równy z
Ciebie facet wiesz? … Eh … zdradzisz mi sekret jak mnie
pokonałeś? Jako kapitan mam na pewno więcej mocy niż Ty … no
może mamy porównywalny poziom mocy … ale jak?
-
Jesteś dobrym wojownikiem, który posiada wielką moc. Jednak masz
pewną wadę nad którą powinieneś popracować. W momencie jak
jesteś zdenerwowany to Twoja moc owszem i rośnie, ale w pewnym
momencie brew pozorom Twoja aura i bariera siadają, co za tym idzie
nieświadomie cała Twoja moc idzie na zabójczo silne ataki a obrona
nie dostaje żadnej dawki mocy. Tak się składa iż wtedy jeden
mocniejszy atak w Ciebie i po wszystkim.
-
Heh, przejrzałeś mnie na wylot. Dokładnie na wylot. Od niedawna
mam niebieski ogień, Rudy mówi iż muszę dużo ćwiczyć. Nie do
końca jeszcze nad nią panuje, zwłaszcza że nie mam jeszcze w
pełni niebieskiego ognia.
-
Tak myślałem, bardzo nie stabilnie się zachowywał podczas
sparingu. Momentami nawet znikał. To on powoduje iż siła z obrony
idzie na utrzymanie jego mocy.
-
To cholerstwo zżera ogromne pokłady mocy. - odparł Amis wstając.
Po czym podszedł do Kurai'a i wyciągnął do niego prawą dłoń
mówiąc – Przepraszam, myliłem się co do Ciebie. Jesteś
naprawdę wporzo.
Po
chwili Kurai podał mu swoją prawą rękę.
************
Kiazu
w końcu wyszła z kąpieli. Jej ciało nadal jest wilgotne, ale nie
ocieka już wodą. Na sobie ma czerwony ręcznik zakrywający części
intymne. Natomiast włosy ma zawinięte w żółty ręcznik. W takim
olśniewającym stroju weszła do salonu mówiąc:
-
To co kochani, chyba przydałoby się coś w końcu zjeść co?
-
No w sumie …. Pewnie Rina zaraz coś przygotuje. - odpowiedziała
Diuna oglądająca telewizje.
-
A jest jeszcze w domu?
-
Jasne na pewno siedzi w pokoju i coś tam robi, albo gotuje coś
pysznego.
-
No nie wiem. -stwierdził Moyoshi wchodząc do salonu i popijając
sok. Po czym dodał - W kuchni jej nie ma. Poza tym jakiś czas temu
zabrał ją jakiś czarnowłosy facet.
-
Hetto? - spytała Kiazu.
-
Nie wiem, miał biały strój i witał się z chłopakami. - odparł
Moyoshi.
-
No to z obiadu nici. - odparła smutno Diuna.
-
Dobra to ja zapraszam do jakieś restauracji na coś dobrego. Tylko
Skarbie ubierz się trochę. - stwierdził Amis, który nagle się
pojawił w pokoju.
-
Dobra dajcie mi chwilę. - odpowiedziała Kiazu wchodząc do swojego
pokoju.
-
No spoko, zawsze lepsze to niż gotować. - odparła Diuna.
-
A co z resztą? - zapytał Amis.
-
Rina, Hachi i Otachi pewnie są w robocie. - odpowiedziała Diuna.
-
Rina wróci pewnie jakoś koło północy, a panowie jakoś w
granicach piątej może szóstej. A co do Kurai'a to nie mam pojęcia.
- wtrąciła Kiazu.
************
W
gabinecie weterynaryjnym znajduje się mały chłopiec o brązowych
włosach i oczach w kolorze jasnego piwa. Tuż przed nim stoi Rina,
która bandażuje skrzydło niewielkiego, puchatego młodego
pingwinka.
-
Gotowe Lu, Twój maluszek ma się już lepiej. - powiedziała Rina
wręczając chłopcu pingwinka.
-
Dzięki Rińcia, ten maluch rozrabia jak nie wiem. - odparł
chłopiec.
-
No cóż czasem i tak bywa, ale i tak doskonale sobie z nim radzisz.
- odparła z uśmiechem Rina. Po czym dodała, zakładając
pingwinkowi kołnierz.. - Wpadnij za tydzień to zdejmiemy mu szwy.
-
Dobrze, mam nadzieje że kiedyś zmądrzeje.... Papa Rińcia do
zobaczenia. - odpowiedział radośnie chłopiec wychodząc z
gabinetu.
W
tym momencie Rina usiadła na czarnym obrotowym krześle, odwróciła
się w kierunku biurka i zaczęła coś pisać na komputerze. Nagle
obrotowe krzesło samo się odwróciło tak szybko że dziewczyna nie
zdołała zareagować. W tym momencie do pokoju wszedł Hetto, a jego
oczom ukazała się Rina spleciona w pocałunku z Kurai'em, który
opierał się lewą ręką o oparcie fotela.
-
O Cześć Kurai, wiecie ja wszystko rozumiem, ale co by się stało
jakby wszedł by tu ktoś wrażliwy, albo jakieś dziecko?
-
Pacjenci pukają. - odparł Kurai, a płoszona i zaczerwieniona Rina
wróciła do pisania.
-
No w sumie masz racje. Jakoś wrześnie dzisiaj przyszedłeś po
Rinę. Jest dopiero... - W tym momencie Hetto zdał sobie sprawę iż
nie wie która jest godzina.
-
Jest kwadrans po jedenastej. -odpowiedział Kurai opierając się o
wysoki metalowy stół.
Lekarz
spojrzał na zegarek i odpowiedział:
-
No rzeczywiście … W takim układzie Rina, koniec pracy na
dzisiaj. - W tej samej chwili rozległ się dzwonek telefonu. -
Przepraszam na chwile.... - odparł weterynarz odwracając się.
-
Zapiszę jeszcze raport dobrze? - spytała Rina.
-
Spoko. - odpowiedział Kurai.
Kiedy
Rina była już gotowa aby zakończyć pracę, Hetto skończył
rozmawiać przez telefon i powiedział:
-
Słuchaj Rina potrzebuje Cię. Musimy natychmiast iść do kociarni.
Zaczął się niespodziewany poród i kociaki nie chcą wyjść.
Sprzęt już jest czekają tylko na nas. Też możesz iść każda
pomoc się przyda.
-
YYYY... no dobrze pomogę Ci. -odparła Rina.
************
-
Hmmm... już późno chyba zaraz powinna wrócić Rina. - Stwierdziła
Kiazu.
-
Noc jest taka piękna, że aż się nie chce wracać – odparła
Diuna.
-
Tak to piękne rozgwieżdżone niebo ma swój urok, ale ja powinnam
wracać do domu. Jutro czeka na mnie praca od rana. - odpowiedziała
Kiazu.
-
To nie spędzimy jutro razem dnia? - zapytał Amis.
-
Nie no mam tylko parę godzin pracy, jedna sesja i tyle. Po pracy
możemy gdzieś się udać. - odpowiedziała Kiazu.
-
A jak jest z Tobą? - wtrącił Moyoshi.
-
Ja mam wolne, zazwyczaj weekendy mam wolne oraz jeden dzień w
tygodniu. W sumie do poobiedzie chłopaki się wyśpią, więc możemy
wymyślić coś fajnego na zakończenie weekendu.
-
Może ognisko? - zaproponował Amis.
-
Fajny pomysł ale nam się często ono zdarza. - odparła Diuna.
-
Oj tam, ja się chętnie poopalam a nawet popływam by potem grzać
się przy ognisku. - odpowiedziała Kiazu.
-
No w sumie opalanie jest kuszące....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz