wtorek, 25 listopada 2014

Epizod 67


Konware i Król Ashga”


Na luksusowym statku nasi przyjaciele są traktowani z wielkimi honorami. Ambasador Ankara podróżował wraz ze swoimi czterema strażnikami w lśniących pełnych zbrojach, które wspaniale odbijały promienie słoneczne. Są tak wspaniale wypolerowane i zadbane, że praktycznie oślepiają swym blaskiem. To taka jego standardowa świta podczas podróży do innego władcy. Nagle Hachi i Otachi przykleili się do wielkiego okna i zaczęli radośnie pokrzykiwać.
- Whoa, Patrzcie! Chodźcie szybko i Patrzcie!
W tym momencie reszta podeszła do nich. Ich oczom ukazała się wielka niebieska planeta, która świeciła blaskiem. Planeta robi naprawdę wielkie i nieopisane wrażenie.
- WOW! Książę co to? - spytała nagle Rina.
- To moja rodzinna planeta, Konware. Mamy tutaj tak czystą wodę iż widać przez nią światła z naszych miast. A przy pięknej pogodzie widać nasze miasta które znajdują się głęboko pod powierzchnią wody. - odpowiedział smutnym tonem książę.
- Mamy pewien problem, nie umiemy oddychać pod wodą.... - stwierdziła chłodno Diuna.
- Spokojnie w miastach jest powietrze, nic Wam się nie stanie. - odparł książę zapatrzony w planetę.


************

Wspaniały wysoki korytarz w którym drogę wskazują dwa rzędy kolumn. Na zmianę stoi biała i złota kolumna. Dach jest półokrągły w piaskowym odcieniu. Ściany są przeszklone i dobrze oświetlone. Widać przez nie morskie dno, przepływające ryby i inne stworzenia. Całość dopełnia biała kafelkowa podłoga pośrodku której jest czerwony dywan. Wszystko doskonale ze sobą współgra. Na końcu tego korytarza, znajdują się ogromne złoto-piaskowe wrota, które wyglądają na lżejsze niż są naprawdę. Nasi przyjaciele są pod wielkim wrażeniem, jednak nie mają zbytnio czasu na podziwianie otoczenia. Na czele idzie Chobo, między dwoma żołnierzami, tuż za nim idzie Ankara pośrodku swojej świty. Za nimi szli nasi przyjaciele w parach. Cały konwój zamykało trzech żołnierzy. Po chwili wielkie wrota otworzyły się. A oczom wszystkich ukazała się wielka szklana i dobrze oświetlona kopuła. Pośrodku której stało pięć tronów. Pośród czterech srebrnych, niskich i owalnie zakończonych tronów znajduje się jeden wysoki, złoty i ostro zakończony. Jeden tron jest pusty, natomiast na trzech mniejszych tronach siedzi trzech mężczyzn ubranych jak Chobo, a na środkowym tronie siedzi starszy mężczyzna. Ma on ładnie uczesane włosy do ramion i wysokie czoło, oraz wspaniałą brodę połączoną z wąsami. Wszystko to ma wspaniały brązowo zielony odcień i jest zdobione przez wspaniałe piwne oczy z wkradającymi się odcieniami żółci. Na sobie ma kremową szatę ze złotymi zdobieniami na bardzo krótki rękaw. Fragment jego wyrzeźbionego torsu oraz mięśnie na rękach, są doskonale widoczne i budzą respekt. Doskonale widać jego blado niebieską cerę i wspaniałe, bliżej nie określone granatowe tatuaże. W lewym ręku trzyma wielki trójząb, którego ostrza układają się w czworościan foremny. Natomiast na jego głowie jest złota korona o kształcie podobnym do jego berła. Za nimi pływały jakieś wielkie ciemne stworzenia.
- Pozdrawiam czcigodny Ojcze … Bracia … - powiedział nagle Chobo kłaniając się.
- Witaj zacny Królu. - wtrącił Ankara oddając honory.
W tym momencie król lekko skinął głową, uderzył trójzębem o ziemie i odezwał się grubym, poważnym głosem :
- Pozdrawiamy Cię Ambasadorze z Ineeven. Jesteśmy zaszczyceni Twoja obecnością. Synu, cieszymy się, że Cię widzimy, ale z Tobą porozmawiamy poza oczami gości. Słyszeliśmy, że zostałeś uratowany przez jakiś neczańczyków. To prawda?
- Tak czcigodny ojcze. O to i oni. - odpowiedział książę pokazując pokornie na naszych przyjaciół, po czym przedstawił ich. - To Diuna, Kiazu, Rina, Hachi, Kurai i Otachi. Dzięki nim mogłem powrócić do domu.
- Pozdrawiam przybysze. Jam jest Król Ashga. Dziękujemy Wam z całego serca, obiecuję sowicie Was wynagrodzić. A póki co uczyńcie nam zaszczyt i zostańcie naszymi gośćmi. Wieczorem odbędzie się wielka uczta. - odpowiedział radośnie, a zarazem chłodno król.


************

Pewna wspaniała komnata, jest nie wielka i pełna kolorowych poduch z stołem brązowym pośrodku. Tutaj ściany są w ślicznym odcieniu piasku, a jedyne niewielki okno jest na suficie. Nagle dało się usłyszeć trzaśnięcie. W tym momencie Chobo otworzył oczy. Okazało się iż jego ojciec uderzył pięścią w stół tak iż ten się złamał na kilka kawałków. Król zrobił groźną minę i powiedział:
- I co my mamy z Tobą zrobić synu? Widzisz do czego doprowadziły Cię te Twoje podróże? Następca tronu powinien siedzieć w pałacu, a nie włóczyć się po świecie!
- Masz racje Ojcze przepraszam. - odpowiedział książę z pokorą.
- Czemu nie możesz być taki jak Twoi bracia i interesować się państwem! Ile razy mamy Ci powtarzać, że z podróżowania sportu i tego całego turnieju nie da się wyżyć, a tym bardziej, że to jest nie godne następcy tronu. Po raz kolejny nas zawiodłeś synu. Masz szczęście, że Ci neczanie Cię nie zabili! Co by było jakby uznali, że to Ty jesteś demonem a nie ten co Cię opętał?
- Pozbyłbyś się problemu Ojcze.
- Synu na naszych barkach spoczywa całe królestwo, jeśli masz kiedyś przejąc tron to powinieneś w końcu brać na poważnie swoje obowiązki i uważać na swoje życie. Dokończymy tę rozmowę później. Trzeba przygotować wielką ucztę i zająć się Ambasadorem.
- Oczywiście Ojcze.... a czy mógłbym oprowadzić resztę po królestwie?
- Synu od tego jest służba, powinieneś iść na lekcje. To nie jest dobry pomysł.
- Ojcze proszę, nieznaną tu nikogo na pewno będzie im raźniej.
- Ich problem! Ty jesteś księciem i marsz na zajęcia. Nie powinieneś spoufalać się z pospólstwem.
- Ojcze...
- Chcesz mi się sprzeciwić!? I po raz kolejny zawieść?
- Nie Ojcze, nie chce, ale wiem jedno Ambasador bardzo ich lubi, czy na pewno byś chciał aby oprowadziła ich służba?
- Rzeczywiście przybyli tu z Ambasadorem, czyli muszą być bardziej wpływowi niż myślimy. W końcu Ambasadorzy nie zadają się z byle kim, w końcu to najważniejsi władcy. To może pozytywnie wpłynąć na nasze relacje. Ja jak byś i Ty się z nimi zaprzyjaźnił to by mogło zaowocować wielkim poparciem. Chobo oprowadź naszych zacnych gości, tylko nie przynieś nam wstydu i nie waż się popsuć nam reputacji.
- Ale Ojcze przecież oprowadza służba …
- Powiedziałem raz i nie będę potarzać masz oprowadzić gości!
- Jak sobie życzysz Ojcze. - odpowiedział pokornie książę, kłaniając się i uśmiechając pod nosem.


************

- Drogi Ambasadorze zechciałbyś nam towarzyszyć w przeglądzie wojsk? - spytał dostojnie i z nutką dumy król.
- Z miłą chęcią zobaczę dumę Konware. - odpowiedział Ankara.
- Zawsze dumą Państwa powinno być wspaniałe wojsko. A nasze wojsko jest najbardziej zdyscyplinowane i największe na świecie. Jesteśmy dumni z tego. Zresztą sam zobaczysz. Pozwól za nami Ambasadorze.


************

- Do wielkiej uczty zostało jeszcze masę czasu, chcecie zobaczyć mój pokój a potem zwiedzić trochę królestwo? - spytał Chobo.
- A Ty nasz oprowadzisz? - odparła słodkim głosem Kiazu.
- Tak, ja … mój Ojciec mi „kazał”
- Kazał? - zaintrygowała się Diuna.
- Wiesz Ojciec za żadne skarby by mi nie pozwolił, gdyby „sam by tego nie wymyślił” … a skoro on nie prosi tylko wydaje rozkazy … to mi kazał się Wami zająć.... nie wnikajcie … ważne że mogę z Wami spędzić trochę czasu. -odparł książę uśmiechając się.
- Dziewczyny przestańcie... dobra możemy zacząć wycieczkę? Co może być niezwykłego w komnacie? - wtrącił Hachi.
- Oj mój pokój jest na pewno warty zobaczenia... - odpowiedział Chobo.
- No skoro tak to prowadź. - odparł Otachi.
- A może najpierw Ci faceci co siedzieli obok Twojego ojca? - zmieniła lekko temat Kiazu.
- To są moi starsi Bracia, spokojnie z nimi też Was zapoznam. Jak nie w najbliższym czasie to na wieczerzy. Wiecie mają masę obowiązków.


************

Ogromny plac sięgający poza horyzont. Cały jest otoczony szkłem, za którym są hektolitry wspaniałej, błękitnej wody. Z takiej odległości widać zaledwie cienie i nic bliżej określonego. Cały teren był wypełniony żołnierzami w pięknych zadbanych zbrojach i mundurach. Mieli właśnie musztrę.
- Zobacz Ambasadorze, to zaledwie jeden z naszych wspaniałych oddziałów. - stwierdził dumnie Ashga.
- Robi wrażenie. - odparł Ankara z uśmiechem.
- O tak. Jesteśmy pewni że to najwspanialsza armia na świecie. Przepraszam, ale nawet armie ambasadorów nie mogą dorównać naszej wspaniałej armii.
- Przyznaję, tak zacnego oddziału jeszcze nie widziałem. I odnoszę wrażenie iż ten konkretny oddział jest wspanialszy od pozostałych nie mylę się, prawda?
- Masz racje wspaniały gościu, tym oddziałem dowodzi nasz najstarszy syn – Shebon.


************

Długi i wysoki korytarz w kolorze wspaniałego letniego piasku, łamany wstawkami z ciemnego drewna, a raz na jakiś czas pojawiają się drzwi z jasnego drewna, wręcz białego, z srebrnymi wzorami. Brew pozorom te dwa kolory bardzo ładnie ze sobą współgrają. Po dłuższej chwili przed naszymi bohaterami ukazały się drzwi z bardzo dziwnym napisem.
- To tutaj. - stwierdził Chobo.
- A co to za dziwny napis? - spytała z ciekawością Diuna.
- Tu jest napisane „Mój pokój, moje zasady”. Dzięki temu małemu napisowi, mój Ojciec nie może się wtrącać do tego co mam w pokoju. Zapraszam Was do środka. - odparł książę otwierając szeroko drzwi.
W pierwszym momencie ich oczom ukazała się ciemność, jednak gdy drzwi otworzyły się szerzej to światło samo się zapaliło. W tym momencie ich oczom ukazał się duży jasny pokój, pośrodku którego był podzielony jakby na dwie części. Pierwsza od wejścia miała jasno zielone, a wręcz oliwkowe ściany. Po prawej stronie od wejścia stało wielkie łóżko z błękitno-morską narzutą. Ob niego stała nie wysoka szafka nocna, oraz szafa. Naprzeciwko między dwoma wysokimi regałami wypełnionymi książkami znajdowała się wygodna, niewielka kanapa oraz szklany okrągły stolik. W tej części pokoju jest ciemno niebieski puszysty dywan, ,a wszystkie meble są w kolorze kości słoniowej. W połowie pomieszczenia znajdują się dwie odsłonięte i upięte szafirowe zasłonki, które dzielą pomieszczenie. Za nimi meble są jasno brązowe a ściany są wypełnione plakatami, a wszelkie regały są wypełnione jakimiś bibelotami. Druga cześć pokoju jest znacznie intrygująca od pierwszej i na drugi rzut oka widać tam na przykład wiszące gdzie nie gdzie medale w różnych kolorach, oraz stojące gdzie nie gdzie puchary. Po kolejnym głębszym przyjrzeniu się okazuje się, że wszystkie plakaty i bibeloty są związane z turniejem walk smoków oraz ze sportowcami rożnego typu. Wszystko jest ułożone w dobrym smaku i guście, dzięki temu nie czuje się aby to wszystko przytłaczało. Po prawej stronie tej części pokoju znajduje się wielka tablico korkowa na której okazuje się iż nie ma plakatów, tylko są zdjęcia sportowców oraz uczestników turnieju wraz z autografami.
- WOW istny raj. - stwierdził Otachi, oglądający z fascynacją drugą cześć pokoju.
- Jestem pod wielkim wrażeniem. - dopowiedział Hachi, robiący to co brat.
- Cieszy mnie to, jednak to wszystko jest latami zbierania.- wtrącił Chobo odpinający jedno zdjęcie ze ściany.
Po chwili wziął czerwony pisak i wręczył zarówno zdjęcie jak i pisak Kurai'owi pytając:
- Czy mogę liczyć na autograf na zdjęciu?
W tym momencie Kurai przejął od niego rzeczy i zobaczył na zdjęciu siebie i Kronosa, bez zawahania podpisał zdjęcie. Dość ładnym i równym pismem, po czym oddał wszystko mówiąc:
- Proszę....
- Super! Dzięki. Wreszcie mam dziewięciokrotnego zdobywcę pucharów mistrzowskich - odparł radośnie Chobo przypinając zdjęcie z powrotem na honorowym miejscu tablicy.
- Dziesięciokrotnego. - wtrąciła Kiazu.
- No proszę to wróciłeś na zawody? Super! Gratuluję zdobycia kolejnego pucharu. - odparł zaskoczony ale radosny i szczery książę.
Kurai nic mu już nie odpowiedział, jedynie podziękował gestem.
- O patrzcie tu jest Deti Myo …. oooo a tu jest Darkarill …. patrzcie a tam jest Kurai …. a tam jest Ery i Sachiner … - przekrzykiwali się radośnie zafascynowani Hachi i Otachi.
- I masa ludzi których nie znamy.... - wtrąciła Kiazu.
- Łał ile smoków … ile postaci … jestem w pozytywnym szoku … - wtrąciła Rina.
- Mam wszystkich znanych uczestników turniejów, odkąd powstał turniej. Mam też autografy wszystkich ważniejszych zawodników. - odpowiedział Chobo.
- I wszystkie je widziałeś? - spytał z fascynacją Hachi.
- Nie nie znam wszystkich, mam zaledwie 226 lat i nie byłbym wstanie widzieć wszystkich. Plakaty starszych uczestników zdobyłem na wszelakich tarach staroci czy w sieci. - odpowiedział Chobo.
- No to jesteś mocno starszy od nas, a wcale tego nie widać. - wtrącił Otachi.
- Jestem równie młody co wy … u nas ludzie żyją średnio 1000 do 1500 lat, więc procentowo jestem zapewne tak samo młody jak Wy. - odpowiedział książę z uśmiechem. Po czym dodał – tak myślałem, że mój pokój się Wam spodoba.


************

Ogromna bogato zdobiona sala, a pośrodku niej duży okrągły stół, który jest pomału zastawiany zastawą i dekoracjami. Masa ludzi przewija się przez to miejsce, a na lekkim podium ktoś stoi z wielką kartką w dłoni.
- To postawcie tam … super! … Są kwiaty?
- Zaraz przyjadą ….
- Dobrze, a gdzie są ozdobne serwety? A tam są … dobrze, trzeba je ustawić. Ruszajcie się mamy dzisiaj ważnych gości n kolacji!


************

- Chobo, Chobo a kiedy poznasz nas z Twoimi Braćmi? - spytała Kiazu biorąc księcia pod rękę.
- Najpóźniej na kolacji. Jak na trafimy na nich to zrobię to wcześniej. - odparł Chobo, pozwalając ognistej neczance iść z nim pod rękę. Jedynie co jego postawa stała się w tym momencie wyprostowana i taka bardziej z klasą.
- Łał wyglądają dostojnie. Zupełnie inaczej niż przed chwilą. - stwierdziła Diuna.
- To oznaka dobrego wychowania …. - odparł Kurai.
- No coś mówił, że ma wpojone pewne zasady i zachowania to pewne jedno z nich … kurcze jeden mały gest a z luzaka zmienił się w eleganta. - stwierdziła Rina.
- Chobo a czym się zajmują Twoi bracia? - spytała słodkim głosem Kiazu.
- Różnie … lecz każdy zajmuje się czymś godnym i zacnym … jeden jest dowódcą naszych wojsk i jest doskonałym strategiem … drugi jest doskonałym organizatorem i wręcz wzorowym synem …. a trzeci zajmuje się politykom i relacjami między nacjami … - odpowiedział spokojnie Chobo.


************

Głośnie trąbienie dudniło w uszach niczym jakiś straszliwy alarm.
- Co to takiego? - spytał Hachi zatykając uszy.
- To tylko sygnał, który oznacza zwołanie na polowanie. - odparł Chobo.
- Polowanie? - zaciekawił się Otachi.
- Tak, zapewne Ojciec zwołuje polowanie, aby umilić Ambasadorowi wizytę oraz zapewnić jakiś niepowtarzalny posiłek na wieczerze. Jak chcecie też możemy pojechać. - odpowiedział książę.
- A gdzie się ono odbywa? - spytała Kiazu.
- Poza granicami miasta, w wodnych lasach....
- To raczej nie bo nie potrafimy oddychać pod wodą. - wtrąciła Diuna.
- Nasz wody się znacznie różnią od wody którą znacie. W tej wodzie jest normalne powietrze, takie jakie jest w mieście. Ogólnie miasta są otoczone szkłem, aby woda nie wpływała do miast, gdyż wraz z nią wpływały by różne dziwne stworzenia, a nie wszystko co żyje jest bezpieczne. A tego w miastach nie chcemy. - odpowiedział Chobo.
- A co z wilgocią? Wiesz w wodzie zniszczy mi się sukienka. - stwierdziła Kiazu.
- Oj tam Kiazu, jak nie chcesz to nie idź, ale my byśmy chętnie zobaczyli takie polowanie. - wtrącił zaciekawiony Otachi.
- Spokojnie, zostaniecie otoczeni cienkimi bańkami, które nie nie pękają i nie krępują ruchów. - odpowiedział spokojnie i z uśmiechem książę.
- To jak idziemy, idziemy, idziemy? - powtarzał niecierpliwie Hachi.


************

- Przepraszam, że przeszkadzam Ojcze, lecz czy ja i moi przyjaciele możemy wziąć udział w polowaniu? - spytał pokornie Chobo.
Król spojrzał groźnie i dość podejrzliwie. W tym momencie odezwał się Ambasador:
- Za pozwoleniem Królu... Twoje podwodne polowania są równie sławne jak Twoja wspaniała armia. To wielki zaszczyt w nich uczestniczyć, a one same są wielkim powodem do dumy. Jednak myślę iż ich sława może jeszcze urosnąć i stać się kolejnym sposobem na pokazanie Twojej wspaniałej potęgi.
- Masz racje, przyjacielu nasze polowania są najwspanialsze na świecie, a w Twoich słowach jest racji. Dobrze, zgadzamy się. Możecie z nami jechać, ale macie nie przeszkadzać. - powiedział lekko zamyślony Ashga, po czym dodał groźnie - Jak popsujecie nasze polowanie to inaczej będziemy z Wami rozmawiać.

- Oczywiście Ojcze, nie zawiedziemy Cię.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz