„Konware
i Król Ashga”
Na
luksusowym statku nasi przyjaciele są traktowani z wielkimi
honorami. Ambasador Ankara podróżował wraz ze swoimi czterema
strażnikami w lśniących pełnych zbrojach, które wspaniale
odbijały promienie słoneczne. Są tak wspaniale wypolerowane i
zadbane, że praktycznie oślepiają swym blaskiem. To taka jego
standardowa świta podczas podróży do innego władcy. Nagle Hachi i
Otachi przykleili się do wielkiego okna i zaczęli radośnie
pokrzykiwać.
-
Whoa, Patrzcie! Chodźcie szybko i Patrzcie!
W
tym momencie reszta podeszła do nich. Ich oczom ukazała się wielka
niebieska planeta, która świeciła blaskiem. Planeta robi naprawdę
wielkie i nieopisane wrażenie.
-
WOW! Książę co to? - spytała nagle Rina.
-
To moja rodzinna planeta, Konware. Mamy tutaj tak czystą wodę iż
widać przez nią światła z naszych miast. A przy pięknej pogodzie
widać nasze miasta które znajdują się głęboko pod powierzchnią
wody. - odpowiedział smutnym tonem książę.
-
Mamy pewien problem, nie umiemy oddychać pod wodą.... - stwierdziła
chłodno Diuna.
-
Spokojnie w miastach jest powietrze, nic Wam się nie stanie. -
odparł książę zapatrzony w planetę.
************
Wspaniały
wysoki korytarz w którym drogę wskazują dwa rzędy kolumn. Na
zmianę stoi biała i złota kolumna. Dach jest półokrągły w
piaskowym odcieniu. Ściany są przeszklone i dobrze oświetlone.
Widać przez nie morskie dno, przepływające ryby i inne stworzenia.
Całość dopełnia biała kafelkowa podłoga pośrodku której jest
czerwony dywan. Wszystko doskonale ze sobą współgra. Na końcu
tego korytarza, znajdują się ogromne złoto-piaskowe wrota, które
wyglądają na lżejsze niż są naprawdę. Nasi przyjaciele są pod
wielkim wrażeniem, jednak nie mają zbytnio czasu na podziwianie
otoczenia. Na czele idzie Chobo, między dwoma żołnierzami, tuż za
nim idzie Ankara pośrodku swojej świty. Za nimi szli nasi
przyjaciele w parach. Cały konwój zamykało trzech żołnierzy. Po
chwili wielkie wrota otworzyły się. A oczom wszystkich ukazała się
wielka szklana i dobrze oświetlona kopuła. Pośrodku której stało
pięć tronów. Pośród czterech srebrnych, niskich i owalnie
zakończonych tronów znajduje się jeden wysoki, złoty i ostro
zakończony. Jeden tron jest pusty, natomiast na trzech mniejszych
tronach siedzi trzech mężczyzn ubranych jak Chobo, a na środkowym
tronie siedzi starszy mężczyzna. Ma on ładnie uczesane włosy do
ramion i wysokie czoło, oraz wspaniałą brodę połączoną z
wąsami. Wszystko to ma wspaniały brązowo zielony odcień i jest
zdobione przez wspaniałe piwne oczy z wkradającymi się odcieniami
żółci. Na sobie ma kremową szatę ze złotymi zdobieniami na
bardzo krótki rękaw. Fragment jego wyrzeźbionego torsu oraz
mięśnie na rękach, są doskonale widoczne i budzą respekt.
Doskonale widać jego blado niebieską cerę i wspaniałe, bliżej
nie określone granatowe tatuaże. W lewym ręku trzyma wielki
trójząb, którego ostrza układają się w czworościan foremny.
Natomiast na jego głowie jest złota korona o kształcie podobnym do
jego berła. Za nimi pływały jakieś wielkie ciemne stworzenia.
-
Pozdrawiam czcigodny Ojcze … Bracia … - powiedział nagle Chobo
kłaniając się.
-
Witaj zacny Królu. - wtrącił Ankara oddając honory.
W
tym momencie król lekko skinął głową, uderzył trójzębem o
ziemie i odezwał się grubym, poważnym głosem :
-
Pozdrawiamy Cię Ambasadorze z Ineeven. Jesteśmy zaszczyceni Twoja
obecnością. Synu, cieszymy się, że Cię widzimy, ale z Tobą
porozmawiamy poza oczami gości. Słyszeliśmy, że zostałeś
uratowany przez jakiś neczańczyków. To prawda?
-
Tak czcigodny ojcze. O to i oni. - odpowiedział książę pokazując
pokornie na naszych przyjaciół, po czym przedstawił ich. - To
Diuna, Kiazu, Rina, Hachi, Kurai i Otachi. Dzięki nim mogłem
powrócić do domu.
-
Pozdrawiam przybysze. Jam jest Król Ashga. Dziękujemy Wam z całego
serca, obiecuję sowicie Was wynagrodzić. A póki co uczyńcie nam
zaszczyt i zostańcie naszymi gośćmi. Wieczorem odbędzie się
wielka uczta. - odpowiedział radośnie, a zarazem chłodno król.
************
Pewna
wspaniała komnata, jest nie wielka i pełna kolorowych poduch z
stołem brązowym pośrodku. Tutaj ściany są w ślicznym odcieniu
piasku, a jedyne niewielki okno jest na suficie. Nagle dało się
usłyszeć trzaśnięcie. W tym momencie Chobo otworzył oczy.
Okazało się iż jego ojciec uderzył pięścią w stół tak iż
ten się złamał na kilka kawałków. Król zrobił groźną minę i
powiedział:
-
I co my mamy z Tobą zrobić synu? Widzisz do czego doprowadziły Cię
te Twoje podróże? Następca tronu powinien siedzieć w pałacu, a
nie włóczyć się po świecie!
-
Masz racje Ojcze przepraszam. - odpowiedział książę z pokorą.
-
Czemu nie możesz być taki jak Twoi bracia i interesować się
państwem! Ile razy mamy Ci powtarzać, że z podróżowania sportu i
tego całego turnieju nie da się wyżyć, a tym bardziej, że to
jest nie godne następcy tronu. Po raz kolejny nas zawiodłeś synu.
Masz szczęście, że Ci neczanie Cię nie zabili! Co by było jakby
uznali, że to Ty jesteś demonem a nie ten co Cię opętał?
-
Pozbyłbyś się problemu Ojcze.
-
Synu na naszych barkach spoczywa całe królestwo, jeśli masz kiedyś
przejąc tron to powinieneś w końcu brać na poważnie swoje
obowiązki i uważać na swoje życie. Dokończymy tę rozmowę
później. Trzeba przygotować wielką ucztę i zająć się
Ambasadorem.
-
Oczywiście Ojcze.... a czy mógłbym oprowadzić resztę po
królestwie?
-
Synu od tego jest służba, powinieneś iść na lekcje. To nie jest
dobry pomysł.
-
Ojcze proszę, nieznaną tu nikogo na pewno będzie im raźniej.
-
Ich problem! Ty jesteś księciem i marsz na zajęcia. Nie powinieneś
spoufalać się z pospólstwem.
-
Ojcze...
-
Chcesz mi się sprzeciwić!? I po raz kolejny zawieść?
-
Nie Ojcze, nie chce, ale wiem jedno Ambasador bardzo ich lubi, czy na
pewno byś chciał aby oprowadziła ich służba?
-
Rzeczywiście przybyli tu z Ambasadorem, czyli muszą być bardziej
wpływowi niż myślimy. W końcu Ambasadorzy nie zadają się z byle
kim, w końcu to najważniejsi władcy. To może pozytywnie wpłynąć
na nasze relacje. Ja jak byś i Ty się z nimi zaprzyjaźnił to by
mogło zaowocować wielkim poparciem. Chobo oprowadź naszych zacnych
gości, tylko nie przynieś nam wstydu i nie waż się popsuć nam
reputacji.
-
Ale Ojcze przecież oprowadza służba …
-
Powiedziałem raz i nie będę potarzać masz oprowadzić gości!
-
Jak sobie życzysz Ojcze. - odpowiedział pokornie książę,
kłaniając się i uśmiechając pod nosem.
************
-
Drogi Ambasadorze zechciałbyś nam towarzyszyć w przeglądzie
wojsk? - spytał dostojnie i z nutką dumy król.
-
Z miłą chęcią zobaczę dumę Konware. - odpowiedział Ankara.
-
Zawsze dumą Państwa powinno być wspaniałe wojsko. A nasze wojsko
jest najbardziej zdyscyplinowane i największe na świecie. Jesteśmy
dumni z tego. Zresztą sam zobaczysz. Pozwól za nami Ambasadorze.
************
-
Do wielkiej uczty zostało jeszcze masę czasu, chcecie zobaczyć mój
pokój a potem zwiedzić trochę królestwo? - spytał Chobo.
-
A Ty nasz oprowadzisz? - odparła słodkim głosem Kiazu.
-
Tak, ja … mój Ojciec mi „kazał”
-
Kazał? - zaintrygowała się Diuna.
-
Wiesz Ojciec za żadne skarby by mi nie pozwolił, gdyby „sam by
tego nie wymyślił” … a skoro on nie prosi tylko wydaje rozkazy
… to mi kazał się Wami zająć.... nie wnikajcie … ważne że
mogę z Wami spędzić trochę czasu. -odparł książę uśmiechając
się.
-
Dziewczyny przestańcie... dobra możemy zacząć wycieczkę? Co może
być niezwykłego w komnacie? - wtrącił Hachi.
-
Oj mój pokój jest na pewno warty zobaczenia... - odpowiedział
Chobo.
-
No skoro tak to prowadź. - odparł Otachi.
-
A może najpierw Ci faceci co siedzieli obok Twojego ojca? - zmieniła
lekko temat Kiazu.
-
To są moi starsi Bracia, spokojnie z nimi też Was zapoznam. Jak nie
w najbliższym czasie to na wieczerzy. Wiecie mają masę obowiązków.
************
Ogromny
plac sięgający poza horyzont. Cały jest otoczony szkłem, za
którym są hektolitry wspaniałej, błękitnej wody. Z takiej
odległości widać zaledwie cienie i nic bliżej określonego. Cały
teren był wypełniony żołnierzami w pięknych zadbanych zbrojach i
mundurach. Mieli właśnie musztrę.
-
Zobacz Ambasadorze, to zaledwie jeden z naszych wspaniałych
oddziałów. - stwierdził dumnie Ashga.
-
Robi wrażenie. - odparł Ankara z uśmiechem.
-
O tak. Jesteśmy pewni że to najwspanialsza armia na świecie.
Przepraszam, ale nawet armie ambasadorów nie mogą dorównać naszej
wspaniałej armii.
-
Przyznaję, tak zacnego oddziału jeszcze nie widziałem. I odnoszę
wrażenie iż ten konkretny oddział jest wspanialszy od pozostałych
nie mylę się, prawda?
-
Masz racje wspaniały gościu, tym oddziałem dowodzi nasz najstarszy
syn – Shebon.
************
Długi
i wysoki korytarz w kolorze wspaniałego letniego piasku, łamany
wstawkami z ciemnego drewna, a raz na jakiś czas pojawiają się
drzwi z jasnego drewna, wręcz białego, z srebrnymi wzorami. Brew
pozorom te dwa kolory bardzo ładnie ze sobą współgrają. Po
dłuższej chwili przed naszymi bohaterami ukazały się drzwi z
bardzo dziwnym napisem.
-
To tutaj. - stwierdził Chobo.
-
A co to za dziwny napis? - spytała z ciekawością Diuna.
-
Tu jest napisane „Mój pokój, moje zasady”. Dzięki temu małemu
napisowi, mój Ojciec nie może się wtrącać do tego co mam w
pokoju. Zapraszam Was do środka. - odparł książę otwierając
szeroko drzwi.
W
pierwszym momencie ich oczom ukazała się ciemność, jednak gdy
drzwi otworzyły się szerzej to światło samo się zapaliło. W tym
momencie ich oczom ukazał się duży jasny pokój, pośrodku którego
był podzielony jakby na dwie części. Pierwsza od wejścia miała
jasno zielone, a wręcz oliwkowe ściany. Po prawej stronie od
wejścia stało wielkie łóżko z błękitno-morską narzutą. Ob
niego stała nie wysoka szafka nocna, oraz szafa. Naprzeciwko między
dwoma wysokimi regałami wypełnionymi książkami znajdowała się
wygodna, niewielka kanapa oraz szklany okrągły stolik. W tej części
pokoju jest ciemno niebieski puszysty dywan, ,a wszystkie meble są w
kolorze kości słoniowej. W połowie pomieszczenia znajdują się
dwie odsłonięte i upięte szafirowe zasłonki, które dzielą
pomieszczenie. Za nimi meble są jasno brązowe a ściany są
wypełnione plakatami, a wszelkie regały są wypełnione jakimiś
bibelotami. Druga cześć pokoju jest znacznie intrygująca od
pierwszej i na drugi rzut oka widać tam na przykład wiszące gdzie
nie gdzie medale w różnych kolorach, oraz stojące gdzie nie gdzie
puchary. Po kolejnym głębszym przyjrzeniu się okazuje się, że
wszystkie plakaty i bibeloty są związane z turniejem walk smoków
oraz ze sportowcami rożnego typu. Wszystko jest ułożone w dobrym
smaku i guście, dzięki temu nie czuje się aby to wszystko
przytłaczało. Po prawej stronie tej części pokoju znajduje się
wielka tablico korkowa na której okazuje się iż nie ma plakatów,
tylko są zdjęcia sportowców oraz uczestników turnieju wraz z
autografami.
-
WOW istny raj. - stwierdził Otachi, oglądający z fascynacją drugą
cześć pokoju.
-
Jestem pod wielkim wrażeniem. - dopowiedział Hachi, robiący to co
brat.
-
Cieszy mnie to, jednak to wszystko jest latami zbierania.- wtrącił
Chobo odpinający jedno zdjęcie ze ściany.
Po
chwili wziął czerwony pisak i wręczył zarówno zdjęcie jak i
pisak Kurai'owi pytając:
-
Czy mogę liczyć na autograf na zdjęciu?
W
tym momencie Kurai przejął od niego rzeczy i zobaczył na zdjęciu
siebie i Kronosa, bez zawahania podpisał zdjęcie. Dość ładnym i
równym pismem, po czym oddał wszystko mówiąc:
-
Proszę....
-
Super! Dzięki. Wreszcie mam dziewięciokrotnego zdobywcę pucharów
mistrzowskich - odparł radośnie Chobo przypinając zdjęcie z
powrotem na honorowym miejscu tablicy.
-
Dziesięciokrotnego. - wtrąciła Kiazu.
-
No proszę to wróciłeś na zawody? Super! Gratuluję zdobycia
kolejnego pucharu. - odparł zaskoczony ale radosny i szczery książę.
Kurai
nic mu już nie odpowiedział, jedynie podziękował gestem.
-
O patrzcie tu jest Deti Myo …. oooo a tu jest Darkarill ….
patrzcie a tam jest Kurai …. a tam jest Ery i Sachiner … -
przekrzykiwali się radośnie zafascynowani Hachi i Otachi.
-
I masa ludzi których nie znamy.... - wtrąciła Kiazu.
-
Łał ile smoków … ile postaci … jestem w pozytywnym szoku … -
wtrąciła Rina.
-
Mam wszystkich znanych uczestników turniejów, odkąd powstał
turniej. Mam też autografy wszystkich ważniejszych zawodników. -
odpowiedział Chobo.
-
I wszystkie je widziałeś? - spytał z fascynacją Hachi.
-
Nie nie znam wszystkich, mam zaledwie 226 lat i nie byłbym wstanie
widzieć wszystkich. Plakaty starszych uczestników zdobyłem na
wszelakich tarach staroci czy w sieci. - odpowiedział Chobo.
-
No to jesteś mocno starszy od nas, a wcale tego nie widać. -
wtrącił Otachi.
-
Jestem równie młody co wy … u nas ludzie żyją średnio 1000 do
1500 lat, więc procentowo jestem zapewne tak samo młody jak Wy. -
odpowiedział książę z uśmiechem. Po czym dodał – tak
myślałem, że mój pokój się Wam spodoba.
************
Ogromna
bogato zdobiona sala, a pośrodku niej duży okrągły stół, który
jest pomału zastawiany zastawą i dekoracjami. Masa ludzi przewija
się przez to miejsce, a na lekkim podium ktoś stoi z wielką kartką
w dłoni.
-
To postawcie tam … super! … Są kwiaty?
-
Zaraz przyjadą ….
-
Dobrze, a gdzie są ozdobne serwety? A tam są … dobrze, trzeba je
ustawić. Ruszajcie się mamy dzisiaj ważnych gości n kolacji!
************
-
Chobo, Chobo a kiedy poznasz nas z Twoimi Braćmi? - spytała Kiazu
biorąc księcia pod rękę.
-
Najpóźniej na kolacji. Jak na trafimy na nich to zrobię to
wcześniej. - odparł Chobo, pozwalając ognistej neczance iść z
nim pod rękę. Jedynie co jego postawa stała się w tym momencie
wyprostowana i taka bardziej z klasą.
-
Łał wyglądają dostojnie. Zupełnie inaczej niż przed chwilą. -
stwierdziła Diuna.
-
To oznaka dobrego wychowania …. - odparł Kurai.
-
No coś mówił, że ma wpojone pewne zasady i zachowania to pewne
jedno z nich … kurcze jeden mały gest a z luzaka zmienił się w
eleganta. - stwierdziła Rina.
-
Chobo a czym się zajmują Twoi bracia? - spytała słodkim głosem
Kiazu.
-
Różnie … lecz każdy zajmuje się czymś godnym i zacnym …
jeden jest dowódcą naszych wojsk i jest doskonałym strategiem …
drugi jest doskonałym organizatorem i wręcz wzorowym synem …. a
trzeci zajmuje się politykom i relacjami między nacjami … -
odpowiedział spokojnie Chobo.
************
Głośnie
trąbienie dudniło w uszach niczym jakiś straszliwy alarm.
-
Co to takiego? - spytał Hachi zatykając uszy.
-
To tylko sygnał, który oznacza zwołanie na polowanie. - odparł
Chobo.
-
Polowanie? - zaciekawił się Otachi.
-
Tak, zapewne Ojciec zwołuje polowanie, aby umilić Ambasadorowi
wizytę oraz zapewnić jakiś niepowtarzalny posiłek na wieczerze.
Jak chcecie też możemy pojechać. - odpowiedział książę.
-
A gdzie się ono odbywa? - spytała Kiazu.
-
Poza granicami miasta, w wodnych lasach....
-
To raczej nie bo nie potrafimy oddychać pod wodą. - wtrąciła
Diuna.
-
Nasz wody się znacznie różnią od wody którą znacie. W tej
wodzie jest normalne powietrze, takie jakie jest w mieście. Ogólnie
miasta są otoczone szkłem, aby woda nie wpływała do miast, gdyż
wraz z nią wpływały by różne dziwne stworzenia, a nie wszystko
co żyje jest bezpieczne. A tego w miastach nie chcemy. -
odpowiedział Chobo.
-
A co z wilgocią? Wiesz w wodzie zniszczy mi się sukienka. -
stwierdziła Kiazu.
-
Oj tam Kiazu, jak nie chcesz to nie idź, ale my byśmy chętnie
zobaczyli takie polowanie. - wtrącił zaciekawiony Otachi.
-
Spokojnie, zostaniecie otoczeni cienkimi bańkami, które nie nie
pękają i nie krępują ruchów. - odpowiedział spokojnie i z
uśmiechem książę.
-
To jak idziemy, idziemy, idziemy? - powtarzał niecierpliwie Hachi.
************
-
Przepraszam, że przeszkadzam Ojcze, lecz czy ja i moi przyjaciele
możemy wziąć udział w polowaniu? - spytał pokornie Chobo.
Król
spojrzał groźnie i dość podejrzliwie. W tym momencie odezwał się
Ambasador:
-
Za pozwoleniem Królu... Twoje podwodne polowania są równie sławne
jak Twoja wspaniała armia. To wielki zaszczyt w nich uczestniczyć,
a one same są wielkim powodem do dumy. Jednak myślę iż ich sława
może jeszcze urosnąć i stać się kolejnym sposobem na pokazanie
Twojej wspaniałej potęgi.
-
Masz racje, przyjacielu nasze polowania są najwspanialsze na
świecie, a w Twoich słowach jest racji. Dobrze, zgadzamy się.
Możecie z nami jechać, ale macie nie przeszkadzać. - powiedział
lekko zamyślony Ashga, po czym dodał groźnie - Jak popsujecie
nasze polowanie to inaczej będziemy z Wami rozmawiać.
-
Oczywiście Ojcze, nie zawiedziemy Cię.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz