wtorek, 25 listopada 2014

Epizod 69


Wielka uczta”

Początkowo wspaniała uczta dla gości miała się odbyć w ogromnej bogato zdobionej sali z dużym okrągłym stołem pośrodku. Jednak w międzyczasie plany się stanowczo zmieniły. Teraz uczta odbywa się w dużej komnacie, która wygląda bardziej jak swego rodzaju połączenie tarasu z ogrodem. Na lekkim podwyższeniu stoją syto zastawione stoły ustawione w podkowę. Zawierają wszystko to co oferuje woda, a ze znajomych rzeczy widać jedynie ryż, krewetki i inne pospolite owoce morza. Natomiast w ogrodzie płonie wielkie ognisko nad którym piecze się zacne stworzenie upolowane przez władców. Dzięki temu unosił się bardzo mocny i apetyczny zapach. Ogród oczywiście jest ogrodzony szkłem, a taras jest utrzymany w wodnym klimacie. Gdzie nie gdzie stoją wazony pełne zielonych roślin. W całym pomieszczeniu słychać jakąś wspaniałą klimatyczną i rytmiczną muzykę. To za sprawą sześciu muzyków stojących z boku.. Trzech gra na różnej wielkości muszlach, jeden gra na gitarze, jeden na perkusji i jeden na klawiszach. Całość tworzy niepowtarzalny zabawowy klimat. Przy wielkich wrotach stał orszak sług, którzy witali i oddawali honory gościom. Po nie długiej wszyscy siedzieli już przy stole, jedli pili i dobrze się bawili czekając aż pieczeń dojdzie.


************

Nagle picie i zabawa została przerwana, gdyż okazało się iż wspaniała, zarumieniona i przepięknie pachnąca pieczeń z Jushigon była wreszcie gotowa. Dwóch kucharzy ubranych w białe kitle ze złotymi wstawkami, wraz ze służbą wnieśli na stół wielką pieczeń. Następnie kucharze długim i ostrym nożem kroili solidne kawałki mięsa i częstowali biesiadników. Każdy dostał soczysty kawałek niezwykłej pieczeni, od samego zapachu ślinka ciekła.
- Yey jaki wielki kawałek .- stwierdził radośnie Hachi, kiedy służący postawił przed nim talerz.
- Haha a mój jest większy. - odparł uradowany Otachi.
- Ej … twój jest większy … - powiedział Hachi.
- No ba mnie tu bardziej lubią. - odpowiedział pół żartem pół serio Otachi szczerząc zęby.
- Jasne, jasne jeszcze zobaczymy.


************

- Kurcze to jest pyszne. - stwierdziła Rina.
- Nom, o dziwo bardzo pyszne. - odparła Dina.
- Smakuje jak dziwne połączenie prosiaczka, kurczaczka, krewetek i czegoś mi nie znanego, ale jest przepyszne. - wtrąciła radośnie zajadająca się Kiazu.


************

Po tym jak podano już pieczeń, atmosfera kolacji się znacznie rozluźniła. Co poniektórzy tańczyli przy wspaniałej muzyce, rozmawiali i popijali jakiś alkohol. Zabawa rozkręciła się na całego, jednak podzieliła się na dwa obozy. Młodzież siedziała i bawiła się przy ognisku, a starsi biesiadowali przy stole.
- Fajna impreza.... Ciekawe gdzie podział się Chobo? … W końcu miał nam przedstawiać braci. - powiedziała interesownie Kiazu.
- Ostatnio widziałam go przy stole … Rany oni nadal się objadają? - odpowiedziała leniwie Diuna.
- Kto? - spytała Kiazu.
- No Hachi i Otachi, patrz siedzą przy ognisku i się objadają.
- I się ze mną nie dzielą? Nie no tak nie może być. - odpowiedziała Kiazu idąc do chłopaków.
Po chwili zakradła się do nich i zabrała im tace z jedzeniem.
- Ej no ale zostaw nam chodź trochę. - stwierdził Hachi.
- Nie... wszystko jest moje … buahahahah. - zaśmiała się Kiazu.
- Jasne, jasne no nie bądź taka daj nam trochę. - odpowiedział Otachi.
- Hmmm... nie... tam jest cały stół.
- No wiesz co siostra. A może jednak się z nami podzielisz? - zapytał Hachi szczerząc zęby.
- Hmm... nie … - odpowiedziała Kiazu ze złośliwym uśmieszkiem i odchodząc.
- Ej czekaj! - Wykrzyknęli panowie ruszając za siostrą i tacą pewnego jedzenia.


************

Nagle do naszych bohaterów podszedł Chobo, mówiąc:
- O tu jesteście, przyjaciele jak się bawicie?
- Fajna impreza. - odpowiedział Hachi dobierając się do kolejnego kawałka mięsiwa.
- No ba, i zajebiaszcze dobre jedzenie. - wtrącił Otachi z uśmiechem.
- Taka nietypowa. - odpowiedziała Rina.
- Sympatycznie, sympatycznie. - dodała Diuna.
- Chobo, a kiedy w końcu przedstawisz nam swoich braci. - wtrąciła Kiazu.
- Ciesze się, że dobrze się bawicie. A no właśnie chodźcie za mną. - odparł Chobo.


************

Po chwili nasi przyjaciele podeszli to trzech mężczyzn stojących w swego rodzaju półkolu na uboczu, z kuflami w dłoniach. Wszyscy są ubrani w oficjalne czarne stroje, wręcz identyczne jak nosił Chobo. Pośrodku stał wysoki dobrze zbudowany mężczyzna. Ma krótkie szpiczaste włosy w kolorze zielonym, a wręcz oliwkowym i piękne cytrynowo-pomarańczowe oczy. Całość dopełnia błękitna cera i nie wielkie błoniaste uszy oraz blada wręcz biała blizna nad lewym okiem. Po jego prawej stronie stoi nie co niższy mężczyzna, o ciemno niebieskiej cerze, brązowozielonych, wręcz ulizanych włosach i czerwonych oczach z odcieniami żółtego z inteligentnym błyskiem. Ostatni jest średniego wzrostu i ma blado niebieską cerę. Na głowie ma limonkowo-żółte włosy do ramion uplecione w eleganckiego, męskiego kucyka, a jego twarz zdobią błyszczące pomarańczowe oczy.
- Przyjaciele, poznajcie proszę to moi bracia, od lewej jest Neige, Shebon i Eira. - powiedział Chobo pokazując dłonią od tego o limonkowych włosach. Po czym dodał. - Bracia, a to moi nowy przyjaciele Kiazu, Diuna, Rina, Otachi, Hachi i Kurai.
W tym momencie książęta, pocałowali panie w dłonie a do panów dystyngowanie skinęli głową.
- Łał … ale sympatyczne ciacha. - stwierdziła pod nosem Kiazu, trzymana za ręce przez braci, aby nie zrobiła jakieś gafy. Jej oczy wręcz błyszczały, dodając jej tym samym uroku.
- Prześliczna z Ciebie dama – odezwał się wdzięcznym głosem Neira.
- Wszystkie panie mają nieodparty urok i coś niezwykłego w sobie. - dodał dystyngowanie Eira.
- Tak, jednak ten ogień w oczach jest wspaniały. Taki żywiołowy i pełen waleczności. - wtrącił Shebon.
- Ach dziękuje panowie, jesteście bardzo mili. - odpowiedziała Kiazu, mrugając okiem i subtelnie się uśmiechając.
- No nareszcie Kiazu w centrum uwagi … - stwierdził cicho Hachi.
W tym momencie książęta zabrali chichoczącą Kiazu i udali się w kierunku ogniska.
- O tak, no to mamy ją z głowy. Kiazu wreszcie jest w swoim żywiole. - powiedział Otachi. Po czym dodał szczerząc zęby. - No to jedzenie, jest całe nasze.
- No tak jedzenie! Kto ostatni przy stole ten ciapa! - stwierdził radośnie Hachi ruszając w kierunku stołu.
- Ej czekaj! - odparł Otachi goniąc za bratem.


************

- I wtedy wielka czarna bestia o pazurach niczym szable rzuciła się na nas. My zrobiliśmy unik w pięknym stylu. Czerwone ślepia patrzyły na nas czystym złem. Nikt wcześniej nie widział takiej wielkiej i krwiożerczej bestii. Nasz trójząb był w gotowości. Byliśmy gotowi w każdej chwili zadać atak przeraźliwemu potworowi. Nie jeden by już stamtąd uciekł robiąc w gacie... gul … gul … gul .. aaaaachhhh …. Jednak nie my, my jesteśmy odważni i takie wyleniałe bydle na pewno nie da nam rady. Spojrzeliśmy bestii w oczy nasze spojrzenia walczyły ze sobą o dominacje, gdy nagle maszkara rzuciła się na nas. Z całą siłą nabiła się na nasz trójząb, jednak ten nie przebił grubej skóry tego obrzydliwca. Bestia odrzuciła naszą broń i zaczęła się z nami siłować. Jej wielkie obleśne łapy splotły się w uścisku..... gul … gul …
- Wtedy maszkara próbowała mnie przewrócić, jednak ja zaparłem się i odrzuciłem … - powiedział Chobo pod nosem
- Chobo co robisz? - spytała Rina.
- Nie nic …
- Ciiii … - uciszył Hachi.
- gul...gul … aaacch …. Wtedy maszkara próbowała nas przewrócić, jednak my zaparliśmy się i odrzuciliśmy ją. Paskudna bestia poleciała prosto na twarde głazy. Kiedy tak leciała to mieliśmy czas aby odzyskać nasz trójząb. Jednak to jej nie pokonało, taka błahostka nie mogła sprawić aby ten potwór został pokonany. Do tego potrzebna była wielka siła, jaką tylko my dysponujemy … gul … gul … aaaacchhhh... Wielkie czerwone ślepia patrzyły na nas groźnie próbując nas wystraszyć. Jednak nie zmami takie numery. Po raz kolejny bestia zaszarżowała na nas … Wtedy my zamachnęliśmy się na nią i dzięki naszej sile i zaklęciu przełamaliśmy obronę bestii i tak nadzialiśmy jej rozpędzone cielsko na nasze wspaniałe ostrza. Przeszyły one one ciało potwora na wylot, a my ponieśliśmy bestie na naszym trójzębie i rzuciliśmy ja jak oszczepem gul … gul … aaaacchhhh... i tak o to pokonaliśmy Kruuukha. - powiedział bardzo dumnie Ashga.
W tym momencie rozległy się brawa i owacje, chwalące wyczyny króla.
- Łał to było mocne. Król Ashga wymiata. - stwierdził Otachi będący pod wielkim wrażeniem.
- No ba, nie dziwie się czemu to on tu rządzi. - dopowiedział Hachi.
- A słyszeliście jak pokonaliśmy wielkiego ….


************

Kiazu jest w swoim żywiole. Adoruje ją trzech na swój urokliwy sposób przystojnych mężczyzn. Praktycznie dbają o nią jak o jakąś księżniczkę. Trzeba przyznać, że książęta umieją się zachować. Siedzą niedaleko ognista i piąte przez dziesiąte docierają do nich opowieści króla. Jednak oni zajmują się sobą. Śmieją się rozmawiają i dobrze się bawią. Do tego wszystkiego książęta ciągle popijając coś z kufli. To nie koniecznie alkohol, bo służący przynoszą wspaniałe napoje, jednakowoż nie można tego wykluczyć.
W tym czasie pozostali siedzą w wianuszku słuchaczy opowieści króla i w mniejszym, bądź większym stopniu z zapałem je śledzą. Chobo wygląda co najmniej tak jakby te opowieści słyszał już setki tysięcy razy i czasem mamrocze coś pod nosem, i w miarę nie przeszkadza. Chociaż jego ojciec czasem mierzy go groźnym spojrzeniem nie przerywając opowieści.
- Wolałabym telewizje – stwierdziła cicho i leniwie Diuna.
- Cicho! Król świetnie opowiada. - zganił ja Hachi.
- No zgodze się z tym, ale telewizja byłaby ciekawsza. - odparła Diuna.
- Nikt nie każe Ci tu siedzieć, jak chcesz to idź do Kiazu, albo do ogniska. - odparł Hachi.
- E tam … nie chce mi się ruszyć …
- Siostra rób co chcesz ale daj chociaż wysłuchać innym. - wtrącił Otachi.
- Dobra … dobra … nie gorączkuj się tak …
Na pomarańczowej, miękkiej i wygodnej ławce siedzi bokiem i luźno Kurai. Jest on opary o kolumnę na skraju komnaty i ogrodu, jedną nogę ma postawioną na ziemi, a drugą ma postawioną na ławce, tak że w przerwie pod kolanem doskonale się mieszczą złączone nogi Riny, która siedzi między jego nogami tak że opiera się rękami o kolano ukochanego. Za nimi, za szybą pływają jakieś ryby, meduzy i inne żyjątka oraz kołyszą się rośliny. Na wprost nich,a właściwie lekko po skosie siedzi Chobo i chodź dochodzą do nich głosy niosące wspaniałe opowieści króla to oni ich nie słuchają.
- I tak wkręciłem się w zawody smoków. Śmiechu było co niemiara.- Stwierdził nagle Chobo śmiejąc się i kończąc swoją własną opowieść.
- Dobrze, że Cię nie zjadły. - stwierdziła Rina.
- Taaa, blisko było, ale przyznacie, że to musiało komicznie wyglądać. - odparł książę.
- Naginasz granice szczęścia... - wtrącił Kurai.
- Tak wiem i dobrze mi z tą nutką szaleństwa. - odparł radośnie Chobo.
Nagle do tej rójki podeszła Kiazu, idzie na boso i ma szklane, duże oczy i bardzo rumiane policzki. Nachyliła się ku Rinie i wyszeptała jej coś na ucho. Po chwili odsunęła się od siostry, a ta kiwnęła potakująco głową a następnie powiedziałam.
- Przepraszam Was na chwilę.
W tym momencie Kurai zastawił nogę na ziemie i tym samym Rina mogła swobodnie wstać. Następnie obie wyszły z komnaty, a panowie powrócili do rozmowy.
- Ku mojej zgrozie mam coś po ojcu. Dar do opowiadania historii. Z Tym że moich nie koloryzuje. - stwierdził radośnie Chobo. Następnie dodał – Chociaż dawno nie widziałem ojca tak szczęśliwego.
- Co masz na myśli? -spytał Kurai.
- Wiesz, on te historie już nie raz opowiadał i my wszyscy znamy je już na pamięć. Jednak wiernie ich wysłuchujemy. Bracia nie sprzeciwiają się Ojcu i nadal słuchają ich ze swego rodzaju pasją. Myślę, że ambasador też je zna na pamięć, ale on zawsze słucha ich z zainteresowaniem, co ojca bardzo cieszy. A teraz ma dwóch nowych słuchaczy, którzy z pasją w oczach i z podziwem wysłuchują każdego jego słowa. Wręcz spijają każde jego słowo prosząc ciągle o więcej i więcej. Mam wrażenie, że te historie fascynowały by ich nawet jakby słuchali by ich po raz wtóry. Są na swój sposób bardzo niezwykli. Gwarantuję Ci, że gdyby nie był zachwycony tym z jaką pasją wysłuchują jego opowieści to już dawno by nas zagonił do słuchania opowieści. Hehe, ale przyznaję że takich zafascynowanych słuchaczy to chyba jeszcze wżyciu nie miał. Podziwiam ich, że z taką pasją tego słuchają. - odpowiedział Chobo uśmiechając się.
W tym momencie do uszu rozmówców dotarła kolejna opowieść Króla, która jest opowiadana z wielką pasją i zaangażowaniem oraz uniesionym tonem.
- Rogi potwora ugrzęzły w naszych rękach. Ta maszkara, silna była skubana. Zaparliśmy się mocno a ta stwora i tak nas przesunęła. Nasze nogi wyryły dwie głębokie bruzdy w ziemi. Bestia ryczała głośnymi i dudniącymi dźwiękami a jej przekrwione ślepia świdrowały nasze spojrzenie. To za mało aby nas wystraszyć. Naprężyliśmy wszystkie swoje mięśnie, i wyrwaliśmy tej maszkarze obydwa rogi, odrzucając ja tym samym. W tym momencie ona wrzasnęła tak głośno i przeraźliwie, że nie jednego by zmroziło ze strachu, ale nie nas … Nagle po kolejnym ryku bestia ruszyła do kolejnego ataku na nas …


************

Bogato zdobiona łazienka, ze złotymi zdobieniami i srebrnymi wykończeniami. Wszystko w białych marmurach i pięknych kafelkach. Jest tam biała umywalka i wielkie, błyszczące lustro. Rina siedzi na podłodze oparta o niewielka ściankę która odgradza część łazienki.
- Książęta chcą abym tu z nimi została … mówią, że pasuje … chociaż ja nie wiem co ma woda do ognia … zwariowałabym chyba tutaj … poza tym na Tochi Neko czeka na mnie Amis … - powiedziała Kiazu, będąca za ścianką.
- Wiesz siostra … ja wiem jesteś bardzo ładna i mogli się w Tobie zakochać … ale dzisiaj nie brałabym ich za bardzo na serio … są pijani … a na moje oko nawet bardzo … a to co jest między Tobą a Amisem jest szczere i pewne … - odpowiedziała Rina.
- No ja wiem … proszę Cię pilnuj mnie dobrze?
- No spoko … będę … w sumie troszkę przeholowałaś …
- Oj przestań! … jeszcze wiem co robię … kurcze siostra myślałam trochę o tej całej sprawie z tym całym smokiem … tak mi coś wpadło niby … ach … urokliwi są Ci cali książęta … a ta jaszczurka wydaje mi się być kluczem do czegoś głębszego … a wiesz, że ten cały Shebon jest wojskowym i dowodzi arią? … uwielbiam wojskowych … są tacy wspaniali … mamy jakiegoś wspaniałego farta do władców …. coś musi być w tej jaszczurce, po co wiedzę o jakimś smoku ukrywać informacje w jakiś tam bibliotekach gdzie dostęp mają tylko nie liczni … no jakaś paranoja … ten najstarszy to słodziak … taki trochę stanowczy ale wspaniały … a jak całuje … pewnie nieźle … z takimi płucami … musi być naprawdę niezły … Ery mówiła że faceci o pojemnych płucach zajebiście całują... a ten ma niczego sobie płuca … mrrrr.... ale i tak najlepszy na świecie to był Volaure … całuje tak, że aż ciarki przychodzą … heheh … mam wrażenie że książęta zaraz się o mnie pobiją … ale … jakoś ja nie bardzo chce … - Kiazu mówiąc to wyszła zza ścianki, umyła ręce i usiadła na wprost siostry i oparła się o ścianę.
- Nie chcesz być adorowana?
- Chce … jak najbardziej chce … ale … jakoś dzisiaj nie mam nastroju na coś więcej … prócz … nazwijmy to niewinnego flirtu … jakoś dzisiaj mi nie leży aby było więcej … a oni …
- A oni są pijani … i nawet jeśli chcą czegoś więcej to dzisiaj im się to nie należy …
- No wiem … ale i tak bardzo przystojni … na dzisiaj chyba mam już dosyć … hmmm... takie ciacha … ale do Amisa się nie umywają … chciałabym sprawdzić pojemność ich płuc i to czy dobrze całują ….
- Ale obawiasz się, że to pójdzie dalej … ?
- Mniej więcej tak … proszę Cię pilnuj mnie dobrze?
- Oczywiście. .. Siostra wracamy do reszty?
- Nie, nie … pogadajmy jeszcze co? … to miejsce jest jakieś dziwne … a Ankara jest traktowany bardzo wyjątkowo … ach pojechałabym nad jakąś plaże się poopalać … i popalałabym się na jakimś wspaniałym słońcu …. i ta cała rada trzynastu czy tam czternastu … może to ma coś wspólnego z tym całym smokiem? … nie no to głupie … a wiesz że Hana została obiecana Neige? … a dokładniej trwają negocjacje … jakiś tam pakt i czynne dziwne coś … ma takie słodziutkie oczy … i takie fajne dołeczki jak uśmiecha …


************

Wielka i wspaniała uczta praktycznie dobiegała już do końca. Po pieczystym zostały praktycznie już jakieś resztki. Co prawda Król jeszcze opowiadał swoje wspaniałe historie. Jednak widać już, że nawet on ma dosyć, chodź Ankara, Hachi i Otachi nadal go słuchali. Książęta już dawno gdzieś poszli. Takie już ewidentne wypalanie się imprezy. Kurai i Chobo podchodzili do jakiś ciemnobrązowych drzwi. Po chwili neczańczyk zapukał w nie.
- Zajęte … - odezwał się uniesiony głos.
- Rina, to ja … - odpowiedział Kurai.
W tym momencie drzwi otworzyły się.
- Ciesze się, że Ciebie … Was widzę … - stwierdziła Rina. Po czym dodała – Kiazu usnęła … a nie chciałam jej ciągać …. ani zostawić samą...
Po chwili Kurai wszedł do łazienki i w miarę delikatnie wziął Kiazu na ręce, a Chobo powiedział:
- Możecie ją zanieść do jednej z komnat, w ostateczności do mojego pokoju czy od razu na statek. Wiecie Ankara pewnie za chwile będzie się zbierał na Ineeven, rzadko kiedy korzysta z komnat. Głównie z zapracowania. Chodźcie za mną, zaprowadzę Was.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz