środa, 26 listopada 2014

Epizod 74


... Antidotum … ”


- HAHAHAHAHAHHAHA …. dobry żart … - ryczała ze śmiechu Diuna
- To nie jest śmieszne … - warknęła stanowczo Kiazu.
- Oj jest … i to nawet nie wiesz jak bardzo – odpowiedziała chichocząca Diuna.
- Kurai, jest na to jakieś lekarstwo? - zapytał zdołowany Otachi.
- Tak, w tej księdze demonów, jest napisane, że może to odwrócić wywar z ususzonych płatków niebieskich i zielonych róż z odmiany surrexerunt , miodu od pszczoło-szerszeni i łez tej demonicy. Z tym że jeśli nie wypijecie go w zanim upłyną trzy doby to zostaniecie tak już na zawsze - odpowiedział Kurai czytający książkę.
- Nie no Stary nie żartuj, nie chce być do końca życia moją siostrą. - stwierdził zaniepokojony Otachi. Po czym dodał radośnie. - Nawet mimo tego, że jak robię tak to piersi i tak fajnie falują.
W tym momencie trzęsący się Otachi dostał przez łeb od Kiazu, która jednocześnie powiedziała:
- Ej … Ogarnij się! … nie zapominaj o mnie! Ja też tego nie chce.
- Lepiej weźcie wolne w pracy … nie wiem czy dacie sobie w niej rade … - wtrąciła Rina.
- Zaiste będzie mi ciężko pozować w bikini w tym męskim ciele … - odpowiedziała Kiazu.
- Sory siostra ale raczej musiałabyś iść za mnie do kasyna … - stwierdził Otachi.
- Tym gorzej...
- Słuchaj mi też się to nie podoba … ale musimy się uspokoić i przycisnąć pewną demone. - wtrącił Otachi.
- Hmmm... ciekawi mnie czy możecie używać mocy? - spytała nagle Rina z zaciekawieniem.
- Pewnie Otachi włada teraz ogniem, a Kiazu wiatrem. - odparł Hachi.
W tym momencie rodzeństwo spróbowało użyć swoich mocy. Jednak nic się nie stało, jedynie dziwne iskrzące się ciarki przeszły po ich ciałach.
- Super na dokładkę nie mamy żadnych mocy.... - stwierdziła po wszystkim Kiazu.
- No to … to komplikuje sprawę....one zawsze tak fajnie falują? - dopowiedział Otachi.


************

Noc minęła szybko, a wręcz stanowczo za szybko jednak mimo wszystko nasi przyjaciele wyspali się na tyle ile się dało. Nagle do pokoju chłopaków rozległo się pukanie do drzwi. Otachi odruchowo wstał i lekko zaspany otworzył drzwi, pytając:
- Tak?
W tym momencie jego oczom ukazało się pięciu facetów w białych kombinezonach i czapkach. Kilku z nich się zarumieniło i schowało oczy pod czapką a pozostali ślinili się i uśmiechali się pod nosem. Po chwili jeden z śmiejących się mężczyzn powiedział:
- Dzień dobry miła Pani, przepraszamy, że przeszkadzamy w intuitywnych spotkaniach. Ale …
- Intywnych? Eee.... - wtrącił Otachi, a następnie spojrzał na siebie.
W tym momencie się okazało, że stoi w drzwiach w ciele Kiazu i z nagim torsem.
- Eh … jednak to nie był sen … - powiedział Otachi w myślach, a następnie na głos. - Ej no Panowie trochę ogłady.
- Cześć siostrzyczko kto przyszedł? - spytała nagle zaspana Rina, która właśnie wstała.
- A nie wiem... pogadasz z nimi proszę … ja muszę się ogarnąć... - stwierdził Otachi uciekający do swojego pokoju ….
- (Czy on był nagi? …. mniejsza o to … )To w czym mogę panom pomóc? - zapytała Rina.
- Szukamy Pani Riny Ryu. -
- To ja... a o co chodzi …
- Przysyła nas Ambasador Ankara, ponoć macie tu jakieś mieszkanie zniszczone przez demona.
- Yyyyy … łał … tak jasne .. już wam je pokazuje tylko pójdę po klucze ok?
- Oczywiście proszę pani.
Po chwili Rina wyszła z mieszkania panów i zaprowadziła robotników do swojego mieszkania. Następnie otworzyła drzwi mówiąc:
- Uprzątnęliśmy już je … są tam głównie poobijane ściany. A i na obecną chwilę nie mamy w sumie żadnego planu remontu ….
- Nie szkodzi, proszę się zdać na nas i nam zaufać. Proszę się o nic nie martwić. Proszę tylko odpowiedzieć na kilka pytań.
- Jasne a ile to kosztuje?
- Proszę się o nic nie martwić Ambasador pokrywa wszelkie koszty.
- Naprawdę? …. no dobrze … jakich pytań?
- Często gotujecie?
- Tak, dość często … i zdarza się iż mamy jakieś 8 osób na posiłku … w kuchni mieściliśmy się swobodnie i każde siedziało przy stole....
- dobrze …. Ile osób tu mieszka ….
- To mieszkanie moje i dwóch sióstr, ale często u nas nocują znajomi i nasi bracia … wtedy nocowali u nas w salonie …
- Dobrze ile tu jest metrów?
- Hmm... z tego co pamiętam to jakieś dwieście metrów kwadratowych … ale nie pamiętam dokładnie …
- Dobrze to zmierzymy … a właśnie kiedy Panie chciałyby się wprowadzić?
- Najszybciej jak się da … ale nie przesadzajcie Panowie … w końcu nie chcemy Was zamęczyć … poczekamy … póki co mieszkamy u Braci... więc nie śpimy pod mostem … jak się wyrobicie to tak będzie …
- Dobrze, no to następne pytanie …


************

- CO RZEŚ ZROBIŁ!? … OTACHI ZABIJE CIĘ!...- stwierdziła Kiazu dusząc brata.
- Yyyyy... Kiazu to nie jest chyba dobry pomysł … jeśli go teraz zabijesz to stracisz swoje ciało …. i na zawsze zostaniesz w jego ciele … - powiedziała Rina odciągając siostrę.
- Masz racje … Dobra to jakie plany na dzisiaj? - odpowiedziała Kiazu.
- Hmm... nie wiem …Przydałoby się szukać składników na antidotum … oraz przydałoby się wpaść do Ankary i podziękować za pomoc … - odpowiedziała Rina.
- Przydałaby się pomoc przy składnikach, ale może wszystko znajdziemy na Ineeven? - Zapytał Hachi.
- W sumie możesz mieć racje. - Wtrąciła Diuna.
- A Ty do pracy nie idziesz? - zmienił temat Hachi.
- Nie, skoro wy macie wolne, z tak błahego powodu to ja też mogę. - odparła Diuna.


************

- Jak miło popatrzeć jak się kłócą … czasem zdarza się zdarza się fajniej ale i tym razem mój czar jednak nie poszedł do końca na marne... mam chyba pomysł jak wykorzystać to iż się kłócą … tak to może być dobre … zaraz zaraz … ten typek chodzi jak kobieta … a więc mój czar zadziałał w taki wspaniały sposób … Oni zamienili się miejscami … to odrobinę zmienia mój plan … już wiem jak zdobyć smoka … tak to będzie doskonały plan …


************

Stosunkowo nie wielki gabinecik utrzymany w pięknych kolorach drewna. Ściany są dość ciemnymi drewnianymi panelami. Pośrodku stoi jasny duży stół przy którym stoją czarne krzesła z czerwonymi obiciami. Niektóre pozostają wolne a przy reszcie zasiadają nasi przyjaciele i Ankara, którzy popiją herbatę i zajadają się ciastami.
- Anki jesteś wspaniały. - stwierdziła Rina
- Całą przyjemność po mojej stronie. - odpowiedział Anki z uśmiechem.
- Kurcze … strasznie nam głupio … ale mielibyśmy jeszcze jedną prośbę … - wtrąciła Kiazu.
- Bo widzisz Anki … ta sama demona co zdemolowała nam mieszkanie … rzuciła jakiś dziwny czar na Otachiego i Kiazu. - dopowiedział Hachi.
- No na pierwszy rzut oka widać iż Kiazu jest jakaś inna. Co prawda są w miarę krótkie spodnie, ale ta sportowa koszulka to zupełnie nie jest jej stylem, jednak to chyba nie jest powód do niepokoju.
- Właśnie ta demona miała na imię Qivincornva i zamieniła ciałami Otachiego z Kiazu. - wtrąciła Rina.
- Hmmm... Słyszałem, że ona żywi się duszami i jest wolnym strzelcem. Tyle, że ona jest poszukiwaczem i zwykle z nikim nie walczy. Słyszałem, że zjadanie dusz to jej jedyna groźna moc. Tak to jest bardzo słaba.- odpowiedział spokojnie Ankara.
- To wyjaśnia czemu chciała zabrać Yuri … pamiętam że tamtej nocy mówiła, że chce tylko smoka i nie chce z nami walczyć … - powiedziała Rina.
-Właśnie bardzo dziwnie się zachowywała... - dopowiedziała Kiazu.
- Rozumiem, widocznie ktoś kazał jej zdobyć waszego smoka. Spróbuję się czegoś dyskretnie wywiedzieć. A co do zamiany ciał a raczej zamiany dusz to z tego co pamiętam istnieje antidotum. - powiedział Ambasador.
- Tak, potrzebujemy wywaru z ususzonych płatków niebieskich i zielonych róż z odmiany surrexerunt , miodu od pszczoło-szerszeni i łez tej demonicy.- odpowiedział Kurai.
- Rozumiem, to tak z miodem nie będzie problemu, jeszcze dzisiaj mogę go Wam dostarczyć. Tak samo jak i suszone płatki tej niebieskiej róży. Z zieloną róża będzie trudniej, co prawda ta odmiana rośnie na Ineeven, lecz u nas nie chce kwitnąć. Tak naprawdę ona nie chce kwitnąć nigdzie, poza jednym miejscem, tę zieloną odmianę znajdziecie na Zekeren. Co dziwne ta róża nawet przy odwzorowanych warunkach wszędzie indziej nie chce kwitnąc. - odpowiedział ambasador.
- To czeka nas wycieczka na Zekeren. - stwierdziła ochoczo Kiazu.
- Tak, z tym że nie zagwarantuję Wam iż akurat kwitnie w tej chwili. -odparł Anki po czym dodał – A co do łez, to poproszę moich ludzi aby przeszukali zapasy szczepionek w ViaLetsere.
- ViaLetsere? - zapytał z zaciekawieniem Otachi.
- To taka swego rodzaju magiczna lecznica, ma pokaźna bazę odtrutek, szczepionek, zaklęć i innych takich. Istnieje szansa, że będą posiadać łzę tej demonicy. - odpowiedział Ankara.
- Dzięki Anki, jesteś naprawdę wielki, jak zdołamy się Tobie odwdzięczyć? - spytała Rina.
- Spokojnie, przyjaźń jest bezcenna. - odpowiedział Anki z promiennym uśmiechem.


************

- Heh … po Zekeren możemy się tak włóczyć godzinami … w jego znanych nam komnatach go nie ma … co dalej? - narzekała Diuna.
- Nie odbiera więc pewnie jest zajęty … spokojnie najwyżej on znajdzie nas...- odparła Kiazu.
- Ja wolałabym iść na zakupy, w końcu przydałoby się zdobyć jakieś fajne ciuchy. - stwierdziła nagle Diuna.
- Ty tak aby mnie dręczyć co? - skarciła ja Kiazu.
- Nie skądże … przecież możesz iść ze mną.- odparła złośliwie Diuna.
- A żebyś wiedziała, że pójdę. A Ty Otachi idziesz z nami. - powiedziała stanowczo Kiazu.
- Ej! Czym sobie zasłużyłem na taka straszliwą karę. - odparł Otachi.
- Tym, że ja chce iść na zakupy aby poprawić sobie humor a tak się składa, że do tego potrzebuję swojego ciała.
- Dobra Otachi słuchaj, pójdę z wami. - wtrącił Hachi.
- No niech stracę … niech będzie … ale nie narób mi obciachu …. - odpowiedział z niechęcią Otachi.
- Jak Ty nie narobisz mi … odparła z automatu Kiazu.
W tym momencie na horyzoncie białego korytarza pojawił się Volaure z wędrujący z jakimś mężczyzną u swojego boku. Już z daleka widać, że załatwiają jakieś sprawy, które wymagają masy papierów. Nie mineła nawet chwila jak podeszli bliżej.
- Panie, coś jeszcze?
- Tak poczekaj chwilę. Witajcie kochani, trzymajcie to klucze do mojej komnaty nad areną. Poczekajcie tam proszę na mnie. - Stwierdził książę przechadzać obok naszych przyjaciół.
- Ale książę … - stwierdziła pretensjonalnie Kiazu.
- Wybacz mała, ale nie … mam lekkiego „głoda”, i nie wiem jak on mógłby zadziałać, pogadamy później, rozgośćcie się! - odparł szybko książę. A potem ponownie zaczął rozmawiać ze swoim sługą i wkrótce obaj znikli szybciej niż się pojawili.
- Kurcze, dzisiaj nie dość że jest zaganiany to jeszcze przez tego głupiego demona nie dostane buziaka! - stwierdziła nagle Kiazu bulwersując się. A następnie stanowczo dodała – IDZIEMY NA ZAKUPY NATYCHMIAST!
W tym momencie Kiazu złapała za koszulkę Diunę i Otachiego i zaczęła ich ciągnąc za sobą. Nie wtajemniczeni jednak widzieli dobrze zbudowanego mężczyznę, ciągnącego na siłę dwie kobiety, mówiąc, że „idziemy na zakupy”. Hachi, mimo że wtajemniczony, to i tak wybuchł nie opanowanym śmiechem mówiąc:
- Te zakupy mogą być śmieszniejsze niż myślałem.


************

- Kiazu błagam Cie … założę wszystko tylko nie to …
- Oj nie marudź ….
- Założę nawet bikini ale tego nie … no zlituj się kobieto ….
- Faceci … Otachi dawaj to naprawdę nie boli … a Ty masz do tego ciało które da z tym rade …
- Ale duszę która i tak jest już upokorzona …
- W takim układzie nic już nie tracisz … Otachi przypominam Ci, że zakupy miały mi poprawić humor, a nie popsuć go do końca ….
- No dobra …


************

Rina stoi oparta o ścianę, na wprost niej stoi Kurai. Opiera się on swoja lewym przed ramieniem o ścianę, a prawą dłonią trzyma Rine za policzek. Ich usta stykają się w namiętnym pocałunku.
- Mi tam brakuje papierosa. - stwierdził znienacka książę. A kiedy kochankowie spojrzeli już na niego to mówił dalej – Przepraszam Was, że tak długo. Zeszło mi się trochę, ale już jestem do waszych usług. Słyszałem, że Wasz dom został zdemolowany przez demona i że Otachi z Kiazu zamienili się duszami …
- To dlatego spławiłeś Kiazu … - stwierdziła Rina.
- Trochę tak, i szczerze przyznam się iż widać na pierwszy rzut oka, że coś z nimi jest nie tak. Wystarczy ich trochę znać i się przyjrzeć. Po za tym jak już mówiłem byłem też na głodzie. -odparł Volaure z uśmiechem, a potem szybko dodał z otwartymi ramionami. - No dzieciaki nawet się ze mną nie przywitacie?
W tym momencie zarówno Rina jak i Kurai przywitali się z księciem w typowy dla siebie sposób. Rina buziakiem w policzek i przytulasem, a Kurai powitaniem „wtajemniczonych”.
- No dobra to w czym mogę Wam pomóc? - zapytał nagle władca.
- Potrzebujemy suszonych płatków z zielonej róży surrexerunt... - odpowiedziała nieśmiało Rina.
- A tak, spoko jeszcze jakieś powinny kwitnąć, już kogoś tam wysyłam, aby ktoś je tutaj dostarczył. Za jakąś godzinę powinny być już gotowe. A teraz opowiadajcie co nowego. - odpowiedział Volaure, luzacko rozsiadając sie na kanapie.


************

Nasi przyjaciele bez większego problemu zdobyli suszone płatki zielonych i niebieskich róż surrexerunt, miód od pszczoło-szerszeni. Nadal brakowało im jedynie łez Qivincornva. Czas mijał nie ubłaganie i zostało im już bardzo niewiele czasu. Maja już zaledwie 3-4 godziny na sporządzenie i wypicie antidotum. Nasi bohaterowie siedzą w salonie u chłopaków w mieszkaniu rozmawiają zastanawiając sie co zrobić. Nagle w pokoju tuż przed nimi pojawiła się nasza znajoma demonica z zakręconymi rogami, mówiąc:
- Mam dla Was propozycję nie do odrzucenia.
- TY TO WSZYSTKO PRZEZ CIEBIE! -wrzasnęła Kiazu, podnosząc się.
- Spokojnie pannico w męskim ciele, jak coś mi się stanie to już na pewno pozostaniesz w tym ciele na zawsze. - odpowiedziała milutko i słodkim głosikiem demonica. A kiedy Kiazu usiadła to ta kontynuowała dalej – Oddajcie mi tego białego szczurka a ja w zamian dam wam łzę potrzebną do Waszego powrotu do normalności. Macie dwie godziny aby się zastanowić nad moja propozycją. Nie szukajcie mnie to ja was znajdę.
Następnie Qivincornva zniknęła z mieszkania, a Diuna powiedziała:
- Nie ma się nad czym zastanawiać ... oddajemy jej Yuri ona daje nam łzę i po krzyku.
- Nie uważasz,że skoro tak jej zależy na naszej małej Yuri to coś się musi za tym kryć. - powiedział Hachi.
- Wiesz dla mnie rodzeństwo jest ważniejsze od znajdy. - odpowiedziała Diuna.
- Dla mnie też, ale nie sądzisz, żę naprawdę coś się za tym kryje. - wtrąciła Kiazu.
- Eh, wiecie możemy dać jej Yuri, ona da nam łzy i wtedy możemy zabrać jej Yuri nie? - stwierdziła Diuna.


************

Dany im czas upłynął niespodziewanie szybko. W dużym pokoju w mieszkaniu Panów, na kanapie siedziała Rina z Yuri na kolanach. Na wprost niej na fotelu siedzi Kiazu, ubrana w luźną sportową koszulkę i krótkie sportowe spodenki, oraz Otachi ubrany również w sportowy i luźny strój. Kiedy zegar wybił równe dwie godziny, demonica nagle pojawiła się w pokoju.
- I co postanowiliście? - spytała słodziutko Qivincornva.
- Tak, oddamy Ci naszą Yuri. - odpowiedziała cicho i nieśmiało Rina.
- Dobrze, oto moje łzy, czas na wymianę z rączki do rączki.
Rina kiwnęła potakująco głową, następnie wstała i podeszła do demona. Po chwili wyciągnęła rękę z Yuri i poszukiwaczka złapała ja za obrożę. W tym czasie wodna neczanka już prawie miała w ręce fiolkę z łzami. Nagle demona szybko zabrała małego smoczka i upuściła fiolkę z łzami na ziemie. Rina niestety nie zdążyła jej złapać i fiolka roztrzaskała się na ziemi.
- Ups... niezdara ze mnie. - stwierdziła słodko poszukiwaczka chichocząc.
W tym momencie ciało Kiazu skoczyło od tyłu na demonicę i tym samym przycisnęło ja do ziemi, W tym czasie ciało Otachiego splątało ręce dziewczyny liną zrobioną z kulistego symbolu. Kiedy demona została unieruchomiona na ziemi to z ukrycia wyszli Diuna, Hachi i Kurai, który przyłożył Qivincornva ostrze swojej katany na szyi a Hachi powiedział:
- No dobra mała czas pogadać.
- Co ale jak? Przecież oni nie mogą używać mocy – stwierdziła przerażona demonica.
Po chwili Hachi i Otachi posadzili związaną poszukiwaczkę na fotelu,Kurai z chłodnym spojrzeniem nadal mierzył w nią kataną, a Diuna powiedziała:
- To proste. Zostali odmieni. Przyjaciel znalazł w ViaLetsere za hibernowane Twoje łzy.
- Już dawno wypiliśmy antidotum. I jesteśmy sobą. - dopowiedziała Kiazu.
- Jednak mamy jeszcze kilka pytań do Ciebie. - dodał Otachi.
- Pierwsze poco Ci nasza Yuri? - zapytał stanowczo Hachi.
- Dzieciaki osobiście nic do Was nie mam, ona jest na liście rzeczy dla mojego zleceniodawcy. - odpowiedziała dziwnie pokornie Qivincornva.
- Dobra kto to jest i po co mu Yuri? - zapytała stanowczo Diuna.
- Nie muszę się Wam tłumaczyć. Mi to na oko wygląda na jakiś rytuał. Jedyne co mogę obiecać, że póki co zostawię waszego szczurka w spokoju, jednak ostrzegam, że jak nie znajdę drugiego to wrócę po nia do Was. - odpowiedziała Qivincornva, a następnie zniknęła.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz