„Zasłużone
przyjemności ... ”
Bardzo
wczesny poranek, słońce dopiero powoli budzi się do życia. Jednak
na podwórzu słychać już odgłosy życia. Deti i Myo są na
podwórzu i rąbią drewno. Tak dokładnie to Deti rąbie drwa
siekierą a jego brat nosi pocięte już drewno do schowka. Nagle do
nich podeszła ich siostra mówiąc:
-
Co tacy poddenerwowani? Przecież nie raz mieliście potyczkę z
Vuotario.
-
Nie jesteśmy zdenerwowani, po prostu trzeba narąbać drewna i tyle
... - odparł Deti.
-
Hmm... to dlatego, że narobiłam Wam obciachu przy kumplach? -
zapytała Indi.
-
Siostra nie pierwszy i nie ostatni raz.... Chcemy później iść nad
wodę... - odpowiedział Myo.
-
Fajnie! Wasi znajomi też pójdą?
-
Tak chcemy ich zabrać. W końcu nie będziemy ich zamęczać tylko
pracą. Nie? ... Też chcesz iść? - odpowiedział Deti.
-
No pewnie. - odparła radośnie ich siostra.
-
Indi, a czy Tobie przypadkiem, któryś z naszych kolegów się Ci
się podoba? - zapytał Myo.
-
Hmmm.... nie ... - odparła dziewczyna rumieniąc się.
-
Siora przecież widzę, że tak. - odparł Deti.
-
Nie znasz się ... - powiedziała lwica odbiegając.
************
-
To co dzisiaj mamy w planach? - zapytał Otachi.
-
Jak sprzątniemy i nakarmimy zwierzaki oraz pomalujemy bramę i
ogrodzenie to możemy iść nad wodę zabawić się trochę... co wy
na to? - stwierdził Deti.
-
A będzie można się poopalać? - zapytała Kiazu.
-
Jasne i będzie można się legalnie poobijać. - odpowiedział Myo z
uśmiechem.
-Legalne
lenistwo to ja się pisze . - odparła radośnie Diuna.
-
Dobra to jak się dzielimy robotą aby to szybko ogarnąć? - zapytał
Hachi.
-
Hmm... ja, Diuna i Rina możemy zająć się malowaniem. W końcu
dzięki temu da się trochę poopalać. - odpowiedziała Kiazu.
-
No dobra to tam w składziku są farby, są one bezbarwne ale
postarajcie się. - stwierdził Myo.
-Panowie
za mną, jedzenie dla naszych stworzeń jest dam. - dodał Deti
pokazując na wielką szopę.
************
Dziewczyny
malują właśnie dużą zdobioną metalową bramę. Jest ona otwarta
i od środka brama jest malowana przez Diunę, która maluje jedno
skrzydło, i Kiazu, która maluje drugie skrzydło, a z zewnątrz
przez Rinę, która obecnie maluje prawe skrzydło bramy. Nagle na
podwórku dało się usłyszeć radosne krzyki dzieci które jakby
czegoś dopingowały. Zaintrygowane dziewczyny odłożyły pędzle i
udały się w kierunku tej radosnej wrzawy. Po chwili ich oczom
ukazało się coś dziwnego i nietypowego. Na oznaczonym miejscu
które przypominało start stoją trzy nie duże drewniane, wozy na
kółkach. Chociaż przypominają one bardziej drewniane głębokie
pudła z kółkami. W tych wózkach siedzą dzieci, dwóch chłopców
i dziewczynka. W rękach trzymają lejce, które prowadzą do
dziwacznych stworzeń. Są one na wysokość średniej wielkości
psa, ich łapy wydają się być takie jak mają króliki, ale
zakończone są czarnymi kopytami. Ich mordki oraz ogony są typowe
dla kotów. Chociaż puszysty ogon wskazywałby bardziej na odmianę
długo włosom. Na dokładkę maja królicze uszy i kręcone wełniane
futerko jak u owcy. Wszystkie są szaro białe i maja zielone oczy.
Nagle rozległ się głośny gwizd i te nietypowe zaprzęgi ruszyły.
Okazuje się iż te zwierzaki mimo swojego dziwnego wyglądu są
bardzo zwinne i szybkie. Licznie przybyła publiczność dopingowała
swoich wybrańców.
-
Takie małe stworzonka a takie szybkie i wytrwałe. - stwierdziła
Rina.
-
Fajne wyścigi ... Dawaj Mała! Dawaj! - wykrzyknęła Kiazu.
-
Czemu ja dopingujesz? - spytała Diuna.
-
Bo jest dziewczyną. - odparła radośnie Kiazu uśmiechając się.
-
Dobra to wy sobie popatrzę a ja idę się położyć pod tamtym
drzewem. - odparła Diuna.
-
Hmm... ciekawe co to za zwierzaki? - spytała Rina.
-
To inciki... - odpowiedziała stojąca niedaleko Indi.
-
Dobry ser jest z ich mleka ... naprawdę pyszny - odparła Kiazu
lekko się oblizując.
-
Moja Mama robi najlepszy ser w okolicy. - stwierdziła dumnie lwica.
-
Długo jeszcze potrwają te zawody? - zapytała Rina.
-
Myślę że jeszcze trochę ... to dopiero druga gonitwa ... swoją
drogą wiecie gdzie są panowie? - odparła Indi.
-
Zajmują się zwierzakami... Kiazu to chodź dokończymy malowanie i
pooglądamy sobie wyścigi... co Ty na to? - odparła Rina.
-
Spoko .... HURAAA ta mała wygrała! - odparła radośnie Kiazu.
-
Diuna idziesz? - zapytała Rina.
-
Hmm... nie ... tu jest przyjemnie ... - odpowiedziała Diuna.
-
No ja wiem ale pamiętasz umowę? ... poza tym później będziesz
miała okazję się polenić nad wodą ... no chodź .... -
odpowiedziała Rina.
-
Nie chce mi się .... - powiedziała Diuna.
W
tym momencie Kiazu podeszła do Diuny, przerzuciła ja przez lewe
ramie mówiąc:
-
Będziesz malować i koniec.
-
Eh ... no dobra ... - odparła niechętnie Diuna.
************
Dość
wielka stajnia stajnia podzielona na boksy. Spora część boksów
jest już sprzątnięta, jednak jeszcze spora część czeka na swoją
kolej. Na szczęście to już ostatnia stajnia. Każdy z panów
sprząta widłami osobny boks. Mają oni zdjęte koszulki aby było
im chłodniej i wygodniej. Po ich wspaniałych torsach, delikatnie
spływają kropelki potu, które podkreślają ich nagie ciała.
Nagle do Stajni weszła Indi, która niesie tacę z dwoma szklanymi
dzbankami wypełnionymi piciem, oraz Rina z tacą na której stoi
pięć szklanek z lodem.
-
Może tak przerwa na picie? - zapytała głośno Indi.
-
JASNE! - odpowiedział zgony chórek.
W
tym momencie wszyscy panowie zostawili na chwilę swoją robotę,
podeszli do dziewczyn i poczęstowali się pysznym zimnym kompotem.
-
Aaach .... genialnie dobre to picie. - stwierdził Otachi.
-
Nom, ale spragnionym to chyba obojętne co dać do picia .... tylko
aby mokre było. - odparł Hachi.
-
To kompot z Kinkin - dodała Rina z uśmiechem.
-
Pycha ...
-
Kiedy idziemy nad wodę? - spytała nagle Indi.
-
Hmm... no zostało jeszcze parę boksów ... - stwierdził Deti.
-
W sumie jak skończymy to chyba będzie czas na obiad ... - dodał
Myo.
-
Po obiedzie pójdziemy nad rzekę, dobrze? - dopowiedział Deti.
-
Jasne! - odparła radośnie Indi.
-
Siostra a wy już skończyłyście? - zapytał Otachi opierając się
Rinie na ramionach.
-
W sumie już jakiś czas temu ... - odparła Rina.
-
To co teraz robicie? - ciągnął z ciekawością Hachi.
-
Hmmm... Diuna chyba leży pod czereśnią i się leni ... a Kiazu
gra z dzieciakami w piłkę... ale pomalowałyśmy cały płot i
bramę ... - odparła Rina
-
Heheh, no to trochę tego było... nieźle dziewczyny... - dodał
Deti.
-
No dobra chłopaki, koniec przerwy ...
-
Z pięknymi dziewczynami... - wtrącił Otachi.
-
Tak, dokładnie .. koniec przerwy z pięknymi dziewczynami i wracamy
do pracy. - dokończył wreszcie Myo.
-
Hmmm... pomóc Wam? - spytała nieśmiało Rina.
-
A co nudzi Ci się? - zapytał Deti.
-
Trochę ... tak ... nie lubię się lenić jak ktoś inny ciężko
pracuje .... - odparła nieśmiało Rina.
-
No spoko to tam są dodatkowe widły, trzeba wyrzucić całe siano z
boksu potem go umyć wodą a następnie wysypać świeżym sianem.
Dasz rade? - kontynuował Myo.
-
Tak ... to nie może być trudne. - odparła radośnie Rina.
-
To może w takim układzie, któryś z Panów zagra z nami w piłkę?
- zapytała ochoczo lwica lekko się rumieniąc.
-
Ja chętnie zagram ... - odparł radośnie Otachi.
-
I ja też, ale najpierw skończymy pracę. - dodał Hachi uśmiechając
się.
-
A Ty zagrasz później z nami? - zapytała Indi czerwieniąc się.
Kurai
jednak jej nic nie odpowiedział, dokończył pić, po czym bez słowa
udał się do boksu który jeszcze przed chwilą sprzątał. Lwica
smutnym wzrokiem patrzyła jak odchodzi.
-
Nie przejmuj się, on po prostu jest małomówny. - stwierdził
Hachi.
-
Ale ma racje czas wracać do pracy. - dodał Myo.
************
Kiazu
siedzi na trawie obserwując jak dzieciaki grają w piłkę.
-
Chwila przerwy? - zapytała Indi wręczając koleżance wodę.
-
Tak, te maluchy mają niepożytą energie. O dzięki. - odpowiedziała
Kiazu.
-
Wiesz, dzieci ponoć nie odpoczywają tylko się ładują. -
stwierdziła lwica ze śmiechem.
-
Hehehe ... dobre coś w tym jest.
-
Te maluchy zapewne padną dopiero wieczorem. A rano będą szaleć od
nowa.
-
Masakra, jak Ty dajesz z nimi rade?
-
Wiesz oni przyjeżdżają tylko na wakacje, albo jak jest więcej
roboty na farmie. Okresowo są całkiem spoko i do wytrzymania. Ty
też masz fajna rodzinkę, a zwłaszcza braci.
-
Tak są spoko. Przyznaj podobają Ci się co?
-
Nie ...
-
Indi przecież widzę ... nie urodziłam się wczoraj ...
-
No może trochę ...
-
Hehe ... obaj są wolni ...
-
Obaj? ...
-
No tak, Hachi i Otachi to moi bracia ... Kurai jest naszym
przyjacielem...
-
Aha ... a miałabym u niego szanse?
-
Słuchaj Indi to nie jest facet dla Ciebie. Po za tym już znalazł
swoją druga połowę....
-
Oj tam kobieta nie ściana da się przestawić ... - odparła Indy
uśmiechając się.
-
Niby tak, ale naprawdę posłuchaj mnie to nie jest facet dla
Ciebie...
-
No spoko ... a Twoi bracia są wolni tak?
-
No tak ... z tego co mi wiadomo to tak ...
-
Szkoda, że nie mam tak pięknego ogona jak mama i bracia ... byłoby
znacznie łatwiej ... - powiedziała
Indi w myślach po czym głośno spytała z ciekawością i
fascynacją - Opowiesz mi coś o nich? - zapytała z Indi.
-
Spoko.... - odpowiedziała Kiazu uśmiechając się.
************
Szeroka
rzeka, o krystalicznie przejrzystej wodzie. Z każdego miejsca
dokładnie widać dno i to co się na nim znajduje. Wydaję się być
płytka ale tak naprawdę jest bardzo głęboka. Bo obu jej stronach
rosną wysokie drzewa, a na jednym brzegu jest niewielka plaża z
wręcz białym piaskiem. Zaraz przy plaży jest masywne, stare drzewo
którego gałęzie sięgają daleko nad rzekę. Do jednej z jego
gałęzi przyczepiona jest gruba lina. Nasi przyjaciele bawią się
radośnie. Hachi, Deti, Otachi i Myo na zmianę bujają się na linie
i skaczą do wody. Są w samych kąpielówkach więc chcąc nie chcąc
dziewczyny maja na co popatrzeć. W sumie same też nie pozostają
dłużne. Kiazu, Diuna i Indi ubrane są w bikini a Rina w
dwuczęściowy kostium, w którym zbyt swobodnie się nie czuje.
Wszystkie siedzą na lezącym na plaży kocu i oglądają popisy
chłopaków.
-
Dawaj Otachi! - dopingowała Rina.
-
Dalej, nie stopuj . - stwierdził Hachi.
W
tym momencie Otachi wziął lekki rozbieg. Wskoczył na linę i kiedy
pęd uniósł go wysoko to ją puścił. Zrobił salto w tył i
pięknie zanurkował w wodzie. W tym momencie dziewczyny, zaczęły
wydawać radosne okrzyki.
-
E tam dziewczyny patrzcie na to! - stwierdził Deti, szczerząc kły.
Następnie
wziął duży rozbieg i mocno rozhuśtał się na linie. Po czym
wybił się wysoko w górę i się zaczęło. Bez trudu zrobił trzy
salta pod rząd, które zakończył piruetem i wkręcił się w wodę.
Panie były zaskoczone i zaczęły jeszcze radośniej szaleć.
-
SUPER DETI! - wykrzyknęła Kiazu.
-
CZAD BRO! - Krzyknęła radośnie Indi.
************
-
Kurcze szkoda, że nie ma Kurai'a. - stwierdziła Indi leżąc na
brzuchu.
-
Nie napalaj się tak. - odpowiedziała Kiazu leżąca na plecach.
-
Nie no luz tak się tylko zastanawiam gdzie się podział?
-
On tak ma ... czasem znika na jakiś czas potem się pojawia...
-
Nie martwicie się o niego?
-
Nie w sumie to nie ... znamy go już tak długo, że takie zachowanie
jest dla nas jak najbardziej normalne.... heheh ... wręcz dziwne by
było jak by nie znikał ...
-
Rozumiem ... ale on ma takie fajne ciałko ...
-
Heh... wiem ... ale mówiłam Ci już, on nie jest dla Ciebie ...
-
Wiem .. to znaczy Tobie też się podoba?
-
Tak, kiedyś nawet próbowałam go poderwać, jednak to nie jest typ
faceta który daje się zmanipulować, jak czegoś nie chce to nie
zrobi. Po za tym ... że tak to ujmę ... potrafi dość dobitnie
pokazać jeśli czegoś nie chce.
-
Jakiś przykład?
-
Hmmm... pamiętam jak kiedyś byliśmy nad pewnym morzem ... była
tam tak zwana smocza skała, która wystawała z dna wody ... i
któregoś dnia on tam stał ... a na dodatek słońce zachodziło
... rozumiesz nie?
-
bardzo klimatycznie i romantycznie bez dwóch zdań....
-
Dokładnie ... no i wiesz podeszłam do niego i się przytuliłam ...
-
Wow i co było dalej? ... - pytała z zaciekawieniem Indi.
-
Heh ... złapał mnie za ręce i zdjął z szyi ... a następnie
zrzucił mnie z tej skały do wody ... mówiąc że już mi coś
kiedyś powiedział i nie będzie powtarzał...
-
A co Ci powiedział?
-
Abym się opanowała bo nie
jest moim osobistym wieszakiem ...
-
Na swój sposób brutalne ...
-
Kurai po prostu taki czasem jest ... i pamiętaj on ma dziewczynę
...
-
Wiem wiem ... Otachi i Hachi też są fajnymi ciachami ...
-
O Twoich braciach mogę powiedzieć to samo ... - odparła Kiazu z
uśmiechem.
-
Hehehe ...
************
-
Chłopaki, idźcie proszę po stado jednorożców są na zachodniej
polanie. Dwie brzemienne powinny niedługo urodzić i dobrze aby to
zrobiły na farmie. - powiedział stanowczo Tamear
-
Oczywiście Ojcze. - odparł Deti.
- Aha
tylko proszę zróbcie to szybciej niż ze smokami. A na pewno
ostrożniej. - stwierdził Tamear.
-
Dobrze ojcze. - odparł Myo.
************
-
Dziewczyny chcecie iść po jednorożce czy wolicie pomóc tutaj? -
zapytał Myo.
- Ja
po żadne zwierzaki nie idę ... wole robić coś tutaj ... -
odparła Diuna.
- A ja
chce aby Kiazu pomogła mi z maluchami i owocami. Proszę - wtrąciła
Indi.
- Jak
dla mnie spoko, bo pielić mi się nie chce. - odparła Kiazu z
uśmiechem.
-
Spoko ... nie widzę problemu. - stwierdził Deti.
-
Widzę że polubiłaś Kiazu... - dodał Myo.
- No
ba ... fajna laska ... - odparła Indi uśmiechając się i mrugając
okiem. Po czym dodała - A co z tym srebrno-białowłosym chłopakiem?
-
Pewnie niebawem wróci ...- odparł Otachi uśmiechając się.
-
Jedziemy na inumach? - zmienił temat Hachi, szczerząc kły.
- Tak
dokładnie. - Odpowiedział Myo.
- A Ty
Rinka jedziesz z nami? - zapytał Deti uśmiechając się.
- Tak
... - odpowiedziała nieśmiało dziewczyna.
-
Siostra kolejne zwierzaki chcesz w sobie rozkochać? - wtrącił
Otachi.
-
Inuma tylko Cie wyczują w pobliży to próbują się wydostać. -
odparł Hachi.
- Wiem
ale ...
-
Spokojnie ... rozkochuj ile chcesz. - wtrącił Deti uśmiechając
się i obejmując lekko Rinę.
-
Właśnie to fajny dar, nic im nie będzie. Nawet przyznam, że miło
na to się patrzy. - dodał Myo śmiejąc się.
- E
tam ... łut szczęścia ... uwierzę, że zwierzęta ja bardzo lubią
dopiero jak Kirhana ją polubi. - wtrąciła Indi.
- No
ona to wyzwanie ... wiesz siostra nie musisz wierzyć, ale fakty są
takie, że zwierzaki szleją za Riną. - odparł Deti.
************
Owocowy
sad pełen wspaniałych zielonych drzew wypełnionych przeróżnymi
dojrzałymi owocami. Dzieciarnia zbiera owoce z drzew jak i z pod
nich. Natomiast Indi, Kiazu i Diuna noszą kosze z owocami.
- Heh,
ja tu muszę harować a Kurai się gdzieś obija... - narzekała
Diuna.
- Oj
przestań ... - odparła Kiazu.
-
Indy, Chłopaki już wrócili? - wtrącił nagle Tamear.
- Nie
ojcze jeszcze nie. - odparła dziewczyna.
- Jak
wrócą, to powiedz im, że jak porąbią te stare drewno co zwaliło
się na drodze na wschodnią polane to będziecie mogli zrobić sobie
z niej ognisko dla was i maluchów. - odparł lew.
-
SUPER! Oczywiście przekaże... - odparła radośnie Indi.
************
Stadko
wspaniałych, zadbanych i lśniących jednorożców o wszelkich
maściach biegnie między rozpędzonymi inuma. Jedna z kilku karych
klaczy biegnie blisko Riny.
- Nie
wiarygodne Kirhana nie znosi ludzi, a co dopiero obcych. -
stwierdził zdziwiony Myo.
- A
Rinę polubiła, bez problemu. - dodał równie zdziwiony Deti.
-
Mówiłem zwierzęta ją uwielbiają. - odparł Otachi.
Po
chwili dojechali na podwórzem gdzie zsiedli z inuma, a następnie
zaprowadzili jednorożce do boksów. W tym momencie do stajni weszła
Indi pytając:
- I
co? Kirhana jej nie pogryzła?
- Sama
zobacz. - odpowiedział Deti.
Po
tych słowach dziewczyna poszła prosto do boksu, tej konkretnej
klaczy. Tam jej oczom ukazała się Rina tuląca się do karej
klaczy, która sama domagała się pieszczot.
- Nie
wierze ... ona nawet dla domowników nie jest taka ... jak to
zrobiłaś? - zapytała zszokowana Indi.
-
Szczerze nie wiem ... to się dzieje samo ... - odpowiedziała Rina,
z uśmiechem i odchodząc od jednorożca.
************
W
poprzek drogi leżą już resztki drewna. Panowie już kończą jego
rozbiórkę.
-
Kurai, czy mogę Cię na słowo w cztery oczy? - spytał nagle Deti.
- Tak
... - odparł Kurai wbijając siekierę w ziemię.
Następnie
obaj odeszli na stronę. Po chwili Deti zapalił papierosa i
powiedział:
-
Słuchaj Stary powiem prosto z mostu ... moja młodociana siostra
chyba się w Tobie zadurzyła...
-
Zauważyłem ... - odparł bez emocjonalnie Kurai.
- Tak
myślałem, ale Ona odziedziczyła moce bo naszej babce i chciałbym
abyś uważał na siebie...oraz na Rinę ... moja siostra ma dziwne
wyobrażenie, że kobieta nie ściana i da się przestawić jeśli
wiesz co mam na myśli? ... A to czy coś zrobi to zależy od jej
humoru ... może zupełnie nic nie zrobić a może coś zadziałać
... Co kol wiek nie zrobi w razie co chciałbym Cię ostrzec ...
Indi nie tylko potrafi leczyć potrafi również ...
************
Wysokie,
wspaniałe i tańczące ognisko. Jego ciepły blask rozświetla
twarze siedzących przy nim osób. Czerwono-pomarańczowo-żółty
ogień doskonale grzeje, w tę zimną i ciemną noc. Dzieciarnia już
dawno spała, a przy ognisku pozostali już jedynie nasi przyjaciele,
bliźniacy i Indi. Pieką sobie kiełbaski na patykach i radośnie
biesiadują.
- To
jakie przedstawienie robimy? - spytała nagle Kiazu.
-
Zajmiemy się tym później, mamy jeszcze dużo czasu. - odpowiedział
Myo.
- W
sumie w przyszłym tygodniu będzie więcej wolnego, rodzina wyjeżdża
i na farmę wracają nasi pracownicy, więc my będziemy mieć czas
na treningi i wymyślenie tego co przestawimy. - dodał Deti.
-
Wiecie praca dla nas też będzie ale znacznie mniej... -
dopowiedziała Indi.
-
Hura! - krzyknęła radośnie Diuna.
-
Heheh ... twoja radość z lenistwa jest urocza. - stwierdził Myo.
- Po
prostu lubię odpoczywać zanim się jeszcze zmęczę - odpowiedziała
dumna z siebie Diuna.
-
Proszę Państwa o to królowa lenistwa. - wtrącił szyderczo Hachi.
-
Skoro tak to od dzisiaj proszę mnie na rękach nosić. -
odpowiedziała Diuna.
- Haha
żyj marzeniami w chodzeniu nikt Cię nie wyręczy. - dodał Hachi.
-
Szkoda. - westchnęła Diuna.
-
Byłoby Ci stanowczo za dobrze. - odparł Hachi.
-
Dobra słuchaj zaniosę Cie dzisiaj do stodoły ale jutro pomożesz
nam budować staw przeciw pożarowy na zachodniej polanie. - wtrącił
Myo.
-
Hmm... a jak ciężka to praca? - spytała z zaciekawieniem Diuna.
- No
wykopanie stawu i wszystko co z tym związane. - odpowiedział Deti.
-
Zapowiada się ciężko ... Nie no to ja rezygnuje , dojdę sama ...
- odparła Diuna.
- Jak
sobie chcesz, ale praca i tak Cię nie ominie. - stwierdził Myo.
-
Hmm... to ja jednak poproszę ten transport. - powiedziała Diuna z
nadzieją.
-
Hehe, teraz to już za późno. - odpowiedział Myo śmiejąc się.
-
HEHEHE ... no siostra straciłaś okazję. - wtrąciła Kiazu również
śmiejąc się.
************
-
Pusta ciemna ulica, rozświetlona jedynie paroma migającymi
latarniami. Chłodny wiatr głucho wieje ruszając ciemne konary
drzew. W tedy ponownie usłyszeli przeraźliwe skrobanie od strony
pasażera. Dziewczyna pisnęła przeraźliwie i nerwowo próbowała
przekręcić kluczyk stacyjce. Silnik jednak nie chciał zapalić.
Nieznośne skrobanie z każdą chwila robiło się co raz głośniejsze
i co raz bardziej nie do wytrzymania. Nagle coś zaczęło szarpać
za klamkę, zimny powiew na karku wywołał kolejny przenikliwy
krzyk, ale auto nadal nie chciało ruszyć. Nagle dziewczyna
usłyszała booooooooooom i coś wylądowało na dachu. W tym
momencie silnik wreszcie zapalił, przerażona dziewczyna szybko
wdepnęła gaz i nie oglądając się za siebie, jechała tak szybko
jak się dało. Aż w końcu dotarła do domu. Była już bezpieczna,
jednak kiedy wyszła z auta przenikliwe skrobanie wróciło.
Metaliczny oddźwięk aż zjeżył jej włosy na głowie. Nagle
rzuciły się na nią drapieżne bestie drapiąc i szarpiąc.
Dziewczyna krzyknęła przeraźliwie .... W tym momencie stadko myszy
wyrwała jej paczkę ze słonecznikiem i uciekły zaszywając się w
ciemnościach. - powiedział Kurai.
-
ŁAŁ Stary dobre, momentami naprawdę się bałem - stwierdził z
podziwem Hachi.
-
O Matko ... genialna opowieść. - dodał Otachi z uśmiechem.
-
A ja się nie bałam.- stwierdziła Kiazu.
-
Ja też nie. Cienka ta historyjka - dodała Diuna.
Nagle
obie dziewczyny zerwały się na równe nogi głośno piszcząc.
-
AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA ....
W
tym momencie reszta wybuchła śmiechem, a Deti, Myo, Hachi i Otachi
przybili sobie piątki. Okazuje się, że Deti i Myo swoimi ogonami
delikatnie dotknęli karków dziewczyn.
-
Ha Ha Ha bardzo śmieszne - stwierdziła Kiazu
-
A żebyś wiedziała że śmieszne. - odparł Deti szczerząc kły.
-
Żałujcie że nie widziałyście swoich min. - dodał Myo śmiejąc
się.
-
Hehehe chyba się jeszcze nie rozluźniłyście. - wtrącił Otachi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz