środa, 26 listopada 2014

Epizod 79


... Trening nie zawsze jest taki oczywisty ... ”


Blady świt. Słońce jeszcze nie wzeszło. Jest najzimniejsza pora nocy, więc gdy drzwi stodoły otworzyły się to tym samym chłodne powietrze wdarło się we wszystkie zakamarki ocieplanej stodoły. Wszyscy śpiący wtulili się w koce. Maja naprawdę wygodne posłania zrobione na stogach siana. Po chwili do śpiących zakochanych podeszła lemurza fura, która zaczęła delikatnie budzić Rinę.
- Rinka... hej Rinka ...obudź się ...
- Co ... co się stało? - odparła zaspana dziewczyna.
- Słuchaj ... jedna z klaczy zaczęła rodzić pomyślałem, że chciałabyś nam pomóc...
- Tak jasne ... już idę.... - odpowiedziała zaspana dziewczyna.
Następnie cmoknęła Kurai'a w policzek mówiąc z troską w głosie:
- Jeszcze wrześnie ... śpij dalej ....
W tym momencie Kurai usiadł pogłaskał ją po policzku, a następnie pocałował ją delikatnie w usta. Po czym ponownie się położył.

************

Rina klęczy w rogu boksu na kolanach ma głowę kasztanowej klaczy, o wspaniałym lśniąco białym rogu. Klacz ma piękne i duże zielone oczy, które są trochę wystraszone. Klacz nerwowo oddycha, a para z jej nozdrzy jest ciepła i intensywna. Dziewczyna cały czas, delikatnym głosem, mówi do jednorożca i jednocześnie głaszcze ją. W tym czasie bliźniacy wraz ze swoim ojcem odbierali poród. Robią to tak fachowo, że już na pierwszy rzut oka widać iż robią to nie pierwszy raz. Wszystko poszło szybko i sprawnie. Wkrótce klacz już wylizywała swoje beżowe dziecko oraz zachęcała je do wstania.
- Jaki uroczy maluch ... - stwierdziła Rina z błyszczącymi oczami.
- Dzięki za pomoc, nigdy nie była aż tak spokojna. - odparł Myo.
- Dziewczyno masz naprawdę wielki dar. - wtrącił z podziwem Tamear.
- Dziękuję - stwierdziła Rina rumieniąc się.
- No dzieciaki chyba już się nie położycie. - stwierdził lew patrząc na zegarek. Po czym dodał - to jak Chłopaki po śniadaniu idziecie kopać staw przeciwpożarowy?
- Tak ojcze, pójdziemy. - odparł Deti.
W tym momencie źrebie podniosło się i zrobiło kilka niepewnych kroków, po czym przyssało się do matki i zaczęło ciągnąc życiodajne mleko.
- Klacz ma na imię Roksza. Dziecko powinno mieć imię na tą samą literę co matka... - stwierdził Myo.
- Chcesz jej nadać jakieś imię? - zapytał Deti.
- Hmm... może Rihura? - odparła nieśmiało dziewczyna.
- Rihura, dobrze brzmi. - wtrącił Tamear z uśmiechem.

************

- Mniam pycha śniadanie. - stwierdził z podziwem Hachi.
- Tonea pyszne rzeczy gotujesz. - dodał Otachi z uśmiechem.
- Dziękuję chłopcy, ale ni musicie się podlizywać aby dostać dokładkę. - odparła z promiennym uśmiechem Tonea.
- YEY SUPER! - wykrzyknęli radośnie bracia.
- Ja myślę, że oni tak szczerze chwalą. - wtrąciła Kiazu.

************

Nasi przyjaciele wytrwale kopia basen przeciw pożarowy. Buduje go z dala od drzew aby spadające z nich liście nie zaśmiecały go w przyszłości. Docelowo ma mieć 8x20x2, i już nie wiele brakuję aby powstał w ziemi dokładnie taki dół. Jest wykopane mniej więcej 3/4 całości. Diuna, Kiazu jeżdżą na dwóch inumach zaprzężonych do dwóch różnych wozów i wywożą ziemie. Natomiast reszta kopie dół. Rina kopie go mniej więcej do swojego pasa, a panowie go pogłębiają. Świeci dość mocne słońce więc panowie pracują w spodniach jeansowych i z nagimi torsami a dziewczyny to rożnie. Kiazu ma na sobie jedynie czarną miniówkę i czerwoną górę od kostiumy kąpielowego. Diuna ma na sobie niebieską i luźną spódniczkę do kolan oraz białą bluzkę na ramiączka z szpiczastym dekortem. Rina natomiast ma na sobie krótkie czarne spodnie do kolan oraz luźny niebieski T-shirt. Nagle przyszła do nich Indi oraz jeszcze jedna dziewczynka. Jest ona furą Szynszyli. Ma lśniące szaro czarne futerko i kremowe, kręcone włosy do ramion. Do tego ma sympatyczną mordkę i błyszczące niebiesko granatowe oczy. Ubrana jest w letnią wręcz słoneczną sukienkę. Jest delikatna i przewiewna. Dziewczyna jest niższa od Indi i wydaje się być młodsza od niej. Obie dziewczyny niosą duże kosze.
- Hej pracusie przyniosłyśmy obiad dla Was! - stwierdziła nagle głośniej Indi.
- Dzięki siora! Już idziemy! - odkrzyknął Myo.
W tym momencie Kiazu i Diuna zsiadły z Inuma i odpięły je od wozów. Kiazu cały czas przyglądała się dziewczynce co przyszła z Indi.
- Poznaję Cię ... wygrałaś kilka gonitw incików. Dobra jesteś- stwierdziła nagle Kiazu.
- Tak to ja... dzięki ... jestem Xinxilia. - odparła radośnie dziewczynka. Po czym dodała - A Ty jesteś Kiazu, a tam są Hachi, Otachi, Rina i Kurai.
- Dokładnie, wy macie znaczniej mniej imion do zapamiętania. - odparła Kiazu.
- Dobra, a co tam smakowitego macie? - zapytał Otachi dopierający się do koszyków.
- Właśnie co dobrego macie? - dopytywał się Hachi.
- Ej Panowie spokojnie zaraz rozłożymy! - odpowiedziała Stanowczo Indi lekko "bijąc" wygłodniałych facetów po rękach.

************

- Mniam pycha było. - stwierdził radośnie Hachi.
- No pycha tylko szkoda że tak mało. - dodał Deti.
- To idź do mamy po dokładkę, ja na pewno Ci nie przyniosę. - odparła Indi.
- Nie ma to jak kochana siostra nie? - odparł Myo.
- Powinniście się cieszyć, że w ogóle przyniosła Wam obiad. - wtrąciła Diuna.
- Nie Stary to jest kochana siostra. - odpowiedział Hachi.
- Deti, Myo czy mogłabym się chwile pobawić z Inuma? ... Póki jeszcze mamy przerwę ... - wtrąciła nieśmiało Rina.
- Jasne, uwielbiają ganiać za patykami, tylko nie zmęcz ich za bardzo jeszcze trochę pracy przed nimi. - odparł Deti.
- Dzięki - odparła Rina.
Następnie wstała wzięła wielki kij, po czym poszła na polankę i rzuciła go z całych sił. Dwa wielkie psiaki bez zawahania radośnie ruszyły za patykiem. Po chwili oba inuma przyniosły zdobycz z powrotem radośnie warcząc i siłując się między sobą. Kiedy w końcu dotarły do Riny rzuciły przed nią patyk i radośnie skacząc, szczekając czekały na kolejny rzut. Dziewczyna z uśmiechem rzuciła patyk po raz kolejny. Inuma od razu rzuciły się w kolejną radosną pogoń.
- Hehehe, ona wie jak postępować ze zwierzakami. - stwierdził Otachi.
- Rozpieści je na maksa. - odparł Deti.

************

- Super, że przynajmniej Kurai nie męczy nas treningami. Tego już bym chyba nie zniosła, wiecie praca i treningi - stwierdziła Diuna.
- W sumie tak naprawdę, to na swój sposób trenujemy. - odparła Kiazu.
- Co Ty gadasz? Od kilku dni mamy labę z treningami.
- No z takimi tradycyjnymi to tak, ale zauważ, że ciężko pracujemy i ruszamy się dużo więcej niż w domu, więc można uznać to za trening.
- Heh ... właśnie zniszczyłaś mój mały dziecięcy świat...
- Oj przeżyjesz. - odparła złośliwie Kiazu.

************

Zerwał się delikatny wiaterek. W większości nasi przyjaciele siedzą na kocu pod bujnymi drzewami. Rina nieopodal bawi się z inuma, właściwie to je głaszcze i wtula się w ich wspaniałe futerka. Natomiast Kurai siedzi wysoko na gałęzi jednego z drzew nie opodal koca. Sielska atmosfera i wspaniała pogoda sprawiają ich nie chce się już zbytnio wracać do pracy. Po dłuższej chwili pod drzewo na którym siedział Kurai podeszła Indi pytając:
- I co słychać?
Kurai jej jednak nic nie odpowiedział, ale lwica kontynuowała:
- Słuchaj ja i Xinxilia zastanawiałyśmy się jaki masz kolor oczu? Ona mówi że niebiesko różowe, a ja mówię, że Twoje piękne oczy są różowe, Która z nas ma racje?
Neczanin nadal jej nic nie odpowiadał, a dziewczyna zaczęła się irytować:
- Ej Kolego mówię do Ciebie! Skoro tak pogrywasz, to ja przyjmę inną taktykę.
Po tych słowach dziewczyna bez trudu wdrapała się na drzewo. Jednak kiedy się już na nie wdrapała to okazało się, że Kurai był już na dole. Indi uśmiechnęła się pod nosem i zaczaiła się na srebrno-białowłosego neczańczyka. W tym momencie w gałąź na której siedziała uderzył piorun. W mgnieniu oka lwica wraz z płonąca gałęzią runęła na ziemie.
- Aua ... - jęczała Indi masując się po pupie.
A Kurai jak gdyby nigdy nic udał się do dołu, wziął łopatę i zaczął dalej kopać. Po chwili Myo zgasił ogień, kręcąc głową na poczynania siostry.
- Co ja? Przecież to on mnie zaatakował... - odparła arogancko Indi
- Oj siostra ... siostra ... nie interesuj się nim ... - powiedział z dezaprobatą Deti.
Następnie wszyscy wrócili do pracy.

************

Jest już po zmroku, a nasi przyjaciele nadal pracują. Praktycznie już kończą. Gdzie nie gdzie palą się pochodnie, które doskonale oświetlają teren. Kiazu i Rina zbierają już narzędzia i wrzucają je na jeden z wozów. Diuna leży sobie na grzbiecie jednego z inuma. Natomiast panowie kończą napełniać basen przeciw pożarowy wodą.
- Dziewczyny jak chcecie to jedźcie już. Inuma znają drogę. - stwierdził mimochodem Deti.
- Ja jestem za - odparła Diuna.
- Mi się marzy kąpiel, w ciepłej wodzie. - dodała Kiazu.
- Wiecie na piętrze w domu jest duża łazienka i spora wanna. Myślę że spokojnie się tam we trzy zmieścicie, skoro dzieciarnia się w niej mieści. - odparł Myo z uśmiechem.
- Brzmi kusząco. No to my chyba będziemy już jechać i zanim wrócicie to my się odpowiednio ogarniemy. - odparła rozmarzona Kiazu.
- Mam nadzieje, że dacie nam się pomoczyć. - odparła Diuna.
- No dobra to jedziemy. - stwierdziła nagle radośnie Kiazu.

************

- Kurcze one się jeszcze kąpią. - stwierdził ze zdziwieniem Myo.
- Każda z osobna w sumie może siedzieć długo w kąpieli, a co dopiero jak maja możliwość siedzenia tam we trzy i rozmawiać. - odparł Hachi.
- Hehehe to do jutra nie wyjdą. - dodał Deti.
- Nie no kiedyś będą musiały wyjść. - stwierdził optymistycznie Otachi.
- No dobra, już późno więc proponuję szybki i prysznic i spać. - zaproponował Deti.
- Ja bym chciał już spać. - stwierdził Myo.
- Nie no Ziom, szybki prysznic już Cię nie zbawi, a będzie zbawieniem dla nas. - wtrącił Hachi.
- Haha, powiedział ten co pachnie świeżością. - odciął się Myo.

************

Jasno brązowa drewniana łazienka, gdzie znajduje się w sumie tylko duża biała wanna, która jest obudowana czarnym drewnem, oraz ławka z wręcz białego drewna, ka której obecnie leżą ubrania i ręczniki. Kiazu, Rina i Diuna leżą wygodnie w wannie wypełnionej ciepłą wodą i pianą.
- Ah jak przyjemnie. - stwierdziła rozkosznie Kiazu.
- Wreszcie błogie lenistwo. - dodała Diuna.
- Tak, naprawdę przyjemnie. Ale chyba siedzimy już tu długo... - wtrąciła Rina.
- Oj nie narzekaj ... zasłużyłyśmy na takie lenistwo. Przeżyją chwilę bez nas. - odparła Diuna.
- A tak nawiasem, zastanawiam się jak to jest pocałować się z kobietą? - zmieniła temat Kiazu
- Nie wiem i nie chce wiedzieć ... - odparła stanowczo Diuna.
- No ale pomyśl ... to musi być coś innego. - ciągnęła dalej Kiazu.
- Albo zwariowałaś ze zmęczenia albo masz nie dobór "całusów" we krwi. - stwierdziła u kąśliwie Diuna.
- Hmm... myślę, że Deti albo Myo nie mieli być nic przeciwko temu ... - wtrąciła Rina.
- Diuna, chcesz posłużyć za mojego króliczka doświadczalnego? - zapytała Kiazu, zupełnie jakby nie słyszała siostry.
- O nie zapomnij... to musi być obleśne... Nie dość, że kobieta z kobietą to jesteśmy jeszcze siostrami ... - odparła z obrzydzeniem Diuna.
- Nie marudź, przecież to po raz tylko jedno razowy eksperyment i nic więcej. - stwierdziła Kiazu.
- Oszalałaś, prawda? - pytała z nie dowierzaniem Diuna.
- Nie mówię na serio. - odparła Kiazu z uśmiechem.
W tym momencie Diuna wstała, wyszła z wanny i zaczęła się szybko wycierać. Po chwili Rina, zrobiła to samo. Kiazu nadal leżała w wodzie.
- Przecież nic Ci się nie stanie. - ciągnęła Kiazu.
- Powiedziałam nie i koniec. - odparła stanowczo Diuna, po czym wyszła z łazienki trzaskając drzwiami.
- Heheh punkt dla mnie. - odparła rozradowana Kiazu.
- Od początku to nie było na poważnie co? - spytała Rina.
- No pewnie, że nie na poważnie. Aby zrobić musiałabym się upić. - odparła Kiazu śmiejąc się. Po czym dodała z satysfakcją - Chciałam ja tylko zdenerwować.
- Heh ... Hachi mógłby się od Ciebie uczyć. - odparła Rina.
- No ba. - stwierdziła radośnie Kiazu.

************

Niewielka łazienka z bardzo nietypową podłogą. Jest ona wyłożona kolorowymi kapslami od butelek, zatopionymi w cement i ułożonymi w jakiś finezyjny wzór. Dzięki temu podłoga wygląda bardzo efektownie i urokliwie. Ściany pomalowane są na ciemno szaro. Dwie niewielkie szafki pod umywalką i wysoka dwudrzwiowa szafa są zbudowane z czarnego drewna. Na wprost wejścia, jest szklana ściana z mlecznego szkła, za którą znajduje się prysznic. Kurai stoi po środku tego pomieszczenia w samych spodniach dżinsowych, które nie mają jeszcze zapiętego paska i wyciera ręcznikiem głowę. Jego wisiorek jeszcze ładnie błyszczy, na jego nagim torsie. Nagle, ktoś złapał gwałtownie i stanowczo za klamkę. Osoba chwile poszarpała i dopiero rozległo się pukanie do drzwi. Neczańczyk dopiero wtedy się odezwał:
- Zajęte...
W tym momencie zamek drzwiach przekręcił się, i drzwi otworzyły się, a do łazienki weszła Indi, ze śrubokrętem w dłoni.
- Nie ze mną takie numery, zamek to dla mnie pikuś. - stwierdziła lwica na wejście.
- Nie wiesz co znaczy słowo "zajęte"? - odparł stanowczo Kurai.
- Oczywiście, że wiem, ale liczyłam na jakieś niezłe widoki... i nie pomyliłam się. - odpowiedziała Indi uśmiechając się.
- Widoki są na dworze. Wyjdź.
- Oj przestań, dobrze wiesz o czym mowie. Chcesz mi zabronić patrzeć?- odpowiedziała dziewczyna podchodząc do neczańczyka.
W tym momencie Kurai, cały się naelektryzował. Iskrzące pioruny otaczały każdy fragment jego ciała i nie wyglądały za przyjaźnie.
- Powiedziałem Wyjdź! - stwierdził w końcu stanowczo neczanin.
Indi na chwilę się zawahała. Jednak nie na długo. Pewnie wyciągnęła rękę w kierunku jego twarzy mówiąc:
- No proszę Cię ...
Po chwili Kurai stanowczo cofnął głowę a następnie wywołał niewielkie elektryczne , które uderzały w posadzkę, a dziewczyna została zmuszona do cofania się. Tym samym niebawem opuściła łazienkę. Neczańczyk zatrzasnął za nią drzwi i ponownie zamknął na klucz.
- Eh siostra ... siostra ... dam mu spokój dobrze? - stwierdził Deti, który przyszedł zaniepokojony energią.
- No co jest taki słodziutki. - odparła Indi.
- Tak do tego zajęty i bardzo niebezpieczny. - odparł Deti.
- Bro, nie wtrącaj się. Ja wiem co robię. - odparła Indi.
- Wiesz co, troszkę przeginasz siostra. - stwierdził Deti.
- Oj tam oj tam nie robię przecież nic złego.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz