czwartek, 4 grudnia 2014

Epizod 131

"Coś jest nie tak ... 
za łatwo nie zawsze wychodzi dobre"


Minęło parę długich godzin. Kiazu i Diuna, z słuchawkami w uszach, siedzą ukryte nieopodal bardziej strzeżonego wejścia do bunkra, które gdyby nie strażnicy to byłoby zupełnie niewidoczne w śród drzew, krzewów, liści i wszystkiego innego.
- Tym wejściem nie weszli by tak łatwo ... - stwierdziła Diuna.
- E tam ... moje wdzięki zadziałały by nawet na nich ... chociaż przyznaję, że byłoby trudniej... - odparła Kiazu.
- QRV ... QRV - odezwała się nagle Diuna
- QSL ... trzyt...- odparła szybko Rina.
- Jak idzie? - spytała Kiazu.
- U nas dwóch strażników ... którzy łatwi nie będą ... - dodała Diuna.
- My ...trzyt ... wiemy trzyt ... gdzie są uprowadzeni ... trzyt.. trzyt ... idziemy tam ... trzyt .... trzyt.... zaczynamy trzyt...trzyt... trzyt ... powtarzam ... trzyt... zaczynamy fazę trzecią ... - odparła Rina.
- Zrozumiałam ... - odparła Kiazu z wrednym uśmieszkiem.
- Muszą być bardzo głęboko ... coraz gorzej ich słychać.... - stwierdziła Diuna.
- Mam nadzieje, że uda nam się utrzymać łączność ... - dodała Kiazu.
- Ja też ...
- Dobra chodź ... czas się zabawić ... - odparła Kiazu z promiennym uśmiechem, odchodząc.
- Ej! Czekaj to dopiero w fazie czwartej ...
- Oj tam oj tam ... szczegóły ...

************

Nieduże ciemne pomieszczenie, w którym ściany są mocno nadgryzione przez ząb czasu. Odpadający tynk, dziury spowodowane brakiem cegieł. Długie, mrugające jarzeniówki dają sporo białego pulsującego światła. Na jednej z bardziej całych ścian stoi spore, usłane papierami biurko, na którym stoi osiem sporych monitorów. Hachi i Otachi oglądają to pomieszczenie przez kraty szybu wentylacyjnego. Po paru minutach obserwowania pomieszczenia, bracia, kopniakami zrzucili kratkę na ziemie i wskoczyli do pomieszczania. Neczanie gotowi do starcia oparli się plecami o siebie i uważnie rozglądali się po pomieszczeniu.
- Kurai ... nie uwierzysz .... - stwierdził Hachi, spuszczając gardę.
- To pomieszczenie jest puste... - dodał Otachi, podchodząc do monitorów.
- Hmm... bądźcie czujni ... tu jest za cicho ... - odparł Kurai, po czym dodał: - Macie coś ciekawego?
- Tak ... tu jest osiem telewizorów ... na dwóch śnieży jak przy źle podłączonej konsoli ... - odparł Otachi, uważnie oglądając monitory.
- Według papierów ... na poziomie -D w celi L190 są uprowadzeni .... - dodał Hachi.
- Przyjąłem ... - odparł Kurai.
- Dobra to czas na fazę czwartą ... - stwierdził Hachi.
- QRV ... QRV ... - powiedział Otachi, a po chwili ciszy dodał: - QRV ... QRV ... dziewczyny?
- trzyt ... QSL ... - odpowiedziała Diuna.
- Faza 4 ... powtarzam faza 4 ... - odparł Otachi.
- trzyt ... trzyt ... powtórz ... trzyt ... - stwierdziła Diuna.
- FAZA 4 ... - stwierdził głośno i wyraźnie Hachi.
- trzyt...trzyt ...trzyt... przyjęłam ... trzyt... trzyt.... - odpowiedziała Diuna.

************

Kiazu i Diuna, trzymając grube, masywne kije, wręcz bezszelestnie zakradają się od tyłu do dwóch zakapturzonych strażników, ubranych w czarne szaty. Nieświadomi strażnicy, stoją jak gdyby nigdy nic, a neczanki podchodzą coraz bliżej i bliżej. W ten dziewczyny zatrzymały się, zamachnęły się i z całej siły uderzyły strażników w tył ich szyi, zahaczając jednocześnie o potylicę. Kije roztrzaskały się, a kawałki drewna , drzazg, kory i innych rzeczy majestatycznie rozprysnęły się po okolicy. Tym czasem przeciwnicy bezwładnie opadli na ziemie. Po chwili neczanki odrzuciły pozostałości patyków i zaczęły otrzepywać ręce.
- Myślisz, że żyją? - spytała Kiazu.
- Pewnie tak ... najprędzej mają max wstrząs mózgu i nie będą nam przeszkadzać... - odparła Diuna.
- To na pewno ... - stwierdziła Kiazu z uśmiechem.
W tym momencie obaj strażnicy jak gdyby nigdy nic zaczęli się podnosić i wkrótce stanęli na równych nogach. Zszokowane i zdezorientowane neczanki nie dowierzały własnym oczom. Oszołomione dziewczyny co i rusz spoglądały a to na wartowników, a to na masywne kije jakie właśnie połamały na nich.
- Yyyy.... chyba mam jakieś omamy ... - stwierdziła drżącym i dowierzającym głosem Diuna.
- To mamy je obie ... myślisz, że to przez nadmiar czekolady? - odparła równie zdezorientowana Kiazu.
W ten przeciwnik stojący na wprost Kiazu przywołał ziemny, ogromny, masywny dwuręczny miecz o brązowej barie i srebrnym ostrzu. Ma on dobre dwa metry długości i możliwe, że waży nawet z dwanaście kilogramów, jak nie znacznie więcej. Jednak niewysoki (będący wzrostu Kiazu) strażnik trzymał go w prawym ręku jak gdyby te rozmiary były dosłownie niczym. Ognista neczanka, nie czekając na ruch przeciwnika, również przywołała swoją broń żywiołu. Ognista halabarda o podwójnym ostrzu jest imponującą bronią, jednak w porównaniu z mieczem przeciwnika wygląda jak mała płonąca siekierka. Tymczasem drugi z strażników przywołał wietrzy kiścień, o biało- złotym trzonku i błękitno-szarym bijaku, zamontowanym na łańcuchu w kolorze trzonka.
- Świetnie ... normalnie świetnie ... - stwierdziła Diuna przywołując swój psychiczny buzdygan.
- Nie marudź ... zawsze mogłoby być gorzej ... - odparła Kiazu, na delikatnie ugiętych nogach.
Nagle ziemny strażnik zamachnął się swoim mieczem, z zamiarem ścięcia głów neczanek, za pomocą jednego precyzyjnego cięcia. Dziewczyny w ostatniej chwili uchyliły się od bardzo szybkiego ciosu. Kiazu odskoczyła w tył, a Diuna ukucnęła. W ten drugi z strażników rozbijał swoją broń i zamachnął się na kucającą Diunę, która bez wahania osłoniła się swoim buzdyganem, więc łańcuch kiścienia owinął się w około rękojeści broni psychicznej neczanki. W tym samym czasie ziemny wartownik, z ogromną szybkością machał swoim wielkim mieczem, jakby zupełnie nic nie ważył i zmuszał Kiazu do ciągłych uników. Nagle Kiazu odskoczyła w lewo, zahamowała na butach i uśmiechając się pod nosem, radośnie powiedziała:
- Czas się zabawić.
A następnie jej broń zapłonęła wyrazistym, intensywnym czerwono-żółto-pomarańczowym płomieniem, a sama neczanka zaszarżowała na przeciwnika.
************

Mroczny, nieznacznie oświetlony kamienny korytarz. Ściany z czerwonej cegły, wyglądają na mocno zniszczone przez czas, jednak metalowe kraty w celach sprawiają wrażenie solidnych i bardzo nowych. Kurai, Rina i Otachi, który do nich dołączył, idą tym półmrocznym, zaniedbanym korytarzem utrzymanym w pomarańczowej czerwieni. W niektórych celach, grubymi łańcuchami są przykute straszliwe białe szkielety, porośnięte pajęczynami, a inne są albo puste,albo ze ścianami obryzganymi purpurową, wyschniętą krwią. Im wgłąb dawnego więzienie tym mroczniej, bardziej przerażająco i złowrogo. Kurai jednak podąża spokojnie, jakby by te przeraźliwe obrazy nie istniały albo co gorsza były czymś najnormalniejszym w świecie. Otachi stara się być spokojny, jednak zaglądając do niektórych przeraźliwych cel, przechodzą go delikatne, zimne i dość nie przyjemne dreszcze. Natomiast Rina jest przerażona tym miejscem, gdyby nie strach zostania w tym przeraźliwym miejscu samej, to by już dawno zatrzymała się i nie mogła się ruszyć. Neczanka idąc za ukochanym, trzymając się jego bluzy i tuląc się do niego na ile to możliwe, stara się nie rozglądać, ale mimo wszystko jest wystraszone serce, chcące się wyrwać z piersi i uciec, wali jak oszalałe.
- Tu jest stanowczo za cicho ... - stwierdził Otachi, a następnie spoglądając na Kurai'a, zaplatając ręce na swoim kontynuował: - Po reakcji Ankary myślałem, że ta misja będzie trudniejsza... hmm.... ciekawe gdzie podziali się strażnicy? Czyżby mieli zbiorową przerwę na kawę?
W ten Kurai zatrzymał się, a po chwili zatrzymała się również pozostała dwójka.
- Co tam? - spytała drżącym, niepewnym głosem Rina wpadając na ukochanego.
- Nie wychylaj się ... odparł chłodno Kurai.
W tym momencie Otachi spojrzał przed siebie, a jego oczom cały korytarz skąpany we świeżej intensywnie brunatnej krwi. Praktycznie całe ściany, podłoga, a nawet sufit są pokryte kałużami, śladami, plamy jeszcze ciepłej, intensywnie pachnącej krwi. Gdzie nie gdzie znajdują się poszarpane skrawki płaszczy, odłamki broni, kawałki kości, ślady po uderzeniach energii... dziury w ścianie znacznie większe niż inne, oraz ślady ciągnięcia.
- Masz odpowiedz... coś nas ubiegło. - stwierdził chłodno Kurai.
- Yyyyyyy... - przerażony Otachi aż zaniemówił, jego ogromne ogarnięte strachem oczy mówią wszystko.
- Jesteście tam? W tym miejscu nie widzę Was na monitorze. - wtrącił niczego nieświadomy Hachi, przez słuchawki.
- Tak jesteśmy... - stwierdził chłodno i bez emocjonalnie Kurai, po czym dodał: - Kamery są zlikwidowane.
- Aha ... to lipa ... myślałem, że je naprawisz czy coś ... dobra tak czy siak według tego co widzę i czytam to czwarta cela po lewo powinna być tą której szukamy ... - odparł Hachi.
- Zrozumiałem... - odparł chłodno Kurai, zdejmując bluzę, zarzucając ją na głowę wodnej neczanki, a następnie biorąc ją za rękę powiedział: - Będę Cię prowadził ... Pod żadnym pozorem nie otwieraj oczu, chyba że powiem inaczej...
- Rozumiem ... - odparła wystraszona neczanka idąc ufnie, za prowadzącym ją elektrycznym neczaninem.
- Otachi ogarnij się ... - stwierdził chłodno i stanowczo Kurai.
- Ta... jasne ... - odpowiedział drżącym głosem, zszokowany Otachi ostrożnie podążając za pozostałymi, po chwili równie roztrzęsiony dodał: - Stary ... przerażasz mnie....
Neczanie przez parę długich minut podążali tym straszliwym tunelem, który z każdą sekundą robił się coraz bardziej przerażający i skąpany we krwi. Gdzie nie gdzie zaczęły się pojawiać kawałki mięsa czy też oderwane kończyny, a nawet głowy. Wszech obecna krew przytłacza i tłumi wszystko inne. Przy tym korytarzu, to co znajduje się w celach wydaje się niczym i nie przykuwa już nawet uwagi. Blady Otachi, patrząc na to wszystko przerażonymi oczami nie wytrzymał i odwracając się do tyły zwymiotował, a następnie ledwo żywy dołączył do reszty.
- Otachi w porządku? - spytała drżącym głosem, blada neczanka.
- Taaa ... - odparł zmarnowany Otachi, a następnie dodał: - Rinka, nie waż się patrzeć.
- Spoko ... niemiłe drażniące zapachy w zupełności mi wystarczą... - odparła Rina.
W ten nasi bohaterowie doszli do celi znacznie różniącej się od pozostałych. Wygląda zupełnie na nową, lub niedawno odnowioną. Ma ona całe, ciemno szare ściany i czarną podłogę oraz kraty znacznie grubsze od pozostałych. Natomiast w środku niej do ściany przykute są dwie postacie. Po lewej stronie wisi nieprzytomna młoda dziewczyna, o długich zielonych włosach w różowe kwiatki spiętych w kucyka. Ubrana jest ona w cytrynowy top, oraz krótką jeansową spódniczkę i czerwone buty na obcasie. Obok niej wisi, również nie przytomny, młody mężczyzna, wyglądający jak nastolatek, ma on bardzo bladą cerę i krótkie seledynowe włosy. Jest on ubrany w granatowe, krótkie, sportowe spodnie oraz w jaskrawo żółtego T-shirt.
- Hachi, jesteśmy pod celą ... - stwierdził Otachi, do słuchawek, ledwie powstrzymujący się od kolejnych wymiotów.
- Według systemu dzwi powinny być w niej otwate ... - odarł Hachi.
W tym momencie Otachi bez trudy otworzył duże metalowe drzwi z kraty i wszyscy weszli do środka. Pierwsze po wejście Kurai puścił ukochaną i w biegł na wysoką ścianę i przestawił kamerę tak aby Hachi miał obraz na cała celę. Podczas tego Otachi powiedział:
- Ziom ale w niej jest tylko Hana i Chobo ...
- Zaraz poszukam Kuba ... - odparł Hachi.
- Luz ...
- Rina, już możesz otworzyć oczy ...- stwierdził chłodno Kurai z rękami w kieszeni.
W tym momencie wodna neczanka wyszła z pod bluzy i kiedy zobaczyła przykutych zakładników, bez zawahania podbiegła do nich aby z ulgą stwierdzić:
- Żyją ...
Nagle Otachi przywołał swój wietrzny sejmitar i jednym szybkim ruchem odciął łańcuchy obojga uwięzionych, którzy bezwładnie, amortyzowani przez Rinę i Kurai'a, upadli na ziemie.
- Trzeba ich jak najszybciej dostarczyć na Zekeren ... nie wygląda to za dobrze ... - stwierdziła drżącym i stłumionym głosem Rina, oglądając uratowanych.
- Hachi gotów? - spytał twardo Kurai.
- Ziom ... zdajesz sobie sprawę, że nigdy tego nie robiłem? ... chyba że w grach ...a i to z rzadka .. daj mi jeszcze chwile ... - odparł Hachi.
- Bro z nimi jest cienko ... nie mamy czasu ... - dodał Otachi.
- Nie pomagasz Bro ... GRUCH...TRZASK.. ŁUUP ...
- HACHI!? - wtrąciła zdezorientowana Rina.
-HALO BRO? - dodał wystraszony Otachi.
- Luz... nic się nie dzieje ... - odparł w końcu Hachi.
- Hachi nie strasz nas tak .... - poprosiła Rina klęcząca przy porwanych i tyłem do zakrwawionego korytarza.
- Postaram się ... w każdym bądź razie ... - odparł zmieszany Hachi, a następnie głosem dziecka, które właśnie nabroiło dodał: - yyy ... teleport systemowy na pewno nie zadziała .... ale za to .... zdjąłem barierę ...
- Przyjąłem ... -odparł spokojnie i chłodno Kurai, a następnie dodał: - Otachi, zostań tu z Riną, ja wrócę jak najszybciej się da....
W ten elektryczny neczanin, zanim ktokolwiek zdążył zareagować, podszedł do nieprzytomnych uprowadzanych, a następnie cała trójka rozmyła się w powietrzu.
- Dobra siostra nie dobrze Ci radze nie odwracaj się ... - stwierdził Otachi.
- Dobrze ... - odparła Rina.
- Bro, parę pajęczyn i cegieł cie tak przeraża? - wtrącił Hachi.
- Ty lepiej szukaj Kuba ... - odpowiedział Otachi.
- Szukam, szukam ... ale powiedz mi jak wygląda korytarz? - odparł Hachi.
- Pamiętasz grę PsychoZombie 3?
- To ta cześć w zakładzie psychiatrycznym?
- Tak ...
- No pamiętam ... i co?
- A pamiętasz tą sale w której wariaci mordowali obsługę a później przechodzi jeszcze armia zombie?
- No pamiętam ... mogli się bardziej postarać, ale i tak było klimatyczne ... i wszystko się w żołądku przewracało ..
- No to tutaj postarali się znacznie bardziej ...
- Żartujesz?
- Nie ... ta scena z gry właśnie wymiękła ...
- Yyyyyyy .... jeszcze nawet sobie tego nie wyobraziłem ... a już mi nie dobrze ...
************

Ziemny strażnik, który, wraz ze swoją przeciwniczką, znajduje się w wielkim kamiennym okręgu, swoim wspaniałym wielkim mieczem wyprowadza szerokie, tnące ciosy prowadzone ukośnie zza swojej głowy. Każdy jego precyzyjny i bardzo szybki atak omija ognistą neczankę zaledwie o milimetry. Z rzadka ostrze dwuręcznego miecza krzyżuje się z rozpalonym do czerwoności ostrzem halabardy. W tedy iskrzące, srebrzyste iskrzy rozchodzą się po okolicy, gdyż żadne z przeciwników nie ma zamiaru odpuścić.
- Zaraz trafisz do piekła ... - stwierdził pogardliwie, zachrypniętym głosem, ziemny strażnik.
W ten cała wydzielona arena zapłonęła intensywnym, czerwono-żółto-pomarańczowym, wysokim, gorącym płomieniem płomieniem. Wartownik cofnął się nieznacznie i zaprzestał ataku, a Kiazu z wrednym uśmieszkiem i uwodzicielskim głosem, spytała:
- Kochany co Ty wiesz o piekle?
Następnie ognista neczanka mocniej chwyciła swoją broń żywiołu i ruszyła do ataku.
************

Rina i Otachi siedzą w odnowionej celi. Intensywny i nieprzyjemny zapach świeżej krwi sprawia, że oboje są bladzi i nie wyglądają za dobrze. Wodna neczanka siedzi tyłem do zakrwawionego, pełnego resztek korytarza. Natomiast jej brat siedzi co prawda na wprost tego przeraźliwego widoku, jednak stara się tam nie zerkać.
- Ciekawie co tu się stało? - spytał nagle, drżącym głosem, Otachi.
- Nie wiem ... czy chce ... wiedzieć ... - odpowiedziała niepewnie i nerwowo Rina.
- Hej słuchajcie znalazłem ostatniego porwanego ... - wtrącił Hachi.
- Super Bro! - pochwalił radośnie Otachi.
- Gdzie jest? - spytała delikatnie Rina.
- Kub jest w izolatce ... całkiem niedaleko Was ... wystarczy, że pójdziecie w lewo ... potem na pierwszy rozwidleniu w prawo i to będą ... piąte drzwi po prawo ... - odparł spokojnie Hachi.
- Hmm... Kub w izolatce ... to nawet całkiem logiczne... - stwierdził Otachi.
- Nie wiem ... idziecie tam? ... to blisko a strażników nigdzie nie ma.... - zaproponował Hachi.
- W sumie czemu nie ... w końcu czas nagli ... - odparł Otachi podnosząc się, a następnie zarzucił siostrze bluzę Kurai'a na głowę i powiedział: - Chodź siostra ... teraz to ja będę Cię prowadził ...
************

Jedna z bardziej surowych komnat na Zekeren. Biała kafelkowa podłoga i i puste kremowe ściany, sprawiają, że komnata wygląda niezwykle sterylnie. Uratowani, zostali zabrani do sal medycznych, a pomieszczeniu pozostał już jedynie palący książę oraz Kurai.
- A gdzie trzeci uprowadzony? - spytał Volaure zaciągając się.
- Nadal szukamy ... - odpowiedział spokojnie Kurai.
- Oby tylko trzeci porwany żył ... wiecie przynajmniej kto to?
- Niestety, wiemy tylko że to członek rodziny Cusan....
- Hmm... jestem wstanie Ci powiedzieć, że to na pewno nie Sachiner ... Bo kolega inkub zabawia się na turnieju i sieje tam pogrom ... pokusił bym się nawet o stwierdzenie, że może nawet wygrać ten turniej...
- Rozumiem...
- Dobra Stary, pogadamy ... później wracaj tam ... - stwierdził książę zaciągając się, a następnie szybko dodał: - A właśnie przypomniało mi się ... ponoć Chifuin, jakiś czas temu kazał sobie sprowadzić trzy dorosłe Zhixie prosto z Baklawen ....
W tym momencie Kurai ze swoim chłodnym, przenikliwym i nieodgadnionym spojrzeniem, szybko znikł.

************

Stojąca między wysokimi drzewami Diuna, chowa się za swoją psychiczną fioletowo-białą tarczą. Natomiast jej przeciwnik za pomocą swojego rozkręconego kiścienia, bez chwili wytchnienia, atakuje ją silnymi wietrznymi tornadami, o lodowatych podmuchach. Nagle wietrzny atak ucichł. W tym momencie psychiczna neczanka, wykorzystała swoją szansę i rozkręciła w dłoni swój wspaniały buzdygan, a następnie jednym szybkim ruchem wyrzuciła go w kierunku przeciwnika. Na ten gest zakapturzony strażnik nieznacznie przesunął się w lewo i broń żywioły neczanki nawet go nie musnęła. Wietrzny wojownik arogancko się roześmiał i bez zawahania ruszył na neczankę wymachując swoją groźną bronią. Diuna zaczęła odskakiwać i o milimetry unikać ataków. W ten psychiczny buzdygan, niczym bumerang powrócił do swojej właścicielki, rozcinając kaptur przeciwnika, a nawet drasnęło jego policzek. Zaskoczony strażnik dotknął prawe policzka i wytarł z niego nieznaczną ilość krwi, która wypłynęła z jego ciała. Następnie roztarł w palcach purpurową, ciepłą krew i chrypiącym, grubym głosem powiedział:
- Zapłacisz mi za to....
************

Tak cenny czas nieubłaganie, leci jak szalony. Hachi siedzi wygodnie na fotelu w pokoju z monitorami i uważnie obserwuje to co pojawia się na monitorach. Jedna cześć kokpitu jest mocno wgnieciona i iskrzy się. Jednak neczanin zdaje się nie zwracać na to uwagi.
- Jak coś jeszcze w jednym miejscu nie mogę złapać obrazu z kamery .. i nie znalazłem jeszcze kamery odpowiadającej za izolatkę ... - stwierdził Hachi.
- Luz Bro ... poinformuj Kurai'a, gdzie poszliśmy... - odparł Otachi.
- Dobra ... Wywołam dziewczyny i powiem, że zaczynamy 5 fazę ... - stwierdził Hachi.
- Dobry pomysł ... - odparła Rina.
- QRV ... QRV ... - stwierdził Hachi, a po chwili ciszy powtórzył: - QRV ... QRV ... Halo dziewczyny jesteście tam? ...
Jednak w słychawkach była straszliwa i przeszywająca, nurtująca cisza.
- Hmm... Dziewczyny nie odpowiadają ... chyba straciliśmy łączność ... - stwierdził w końcu Hachi.
- Nie dobrze ... próbój dalej .. -odparł Otachi.
- Sie rozumie Bro ... - odpowowiedział spokojnie Hachi.
W tym momencie na jednym z monitoruw mignął czarny, ciemny i mało wyrazisty cień, a ziemny neczanin powiedział: - Hmm... słuchajcie ... wydawało mi się że coś mignęło na jednym z monitorów ...
- Rozumiem ... będziemy uważać ... - odparł Otachi, z trudem powstrzymujący się od wymiotów.
W tym momencie podniszczona część kokpitu, zajęła się niebieskozielonym ogniem, a po chwili nieznacznie wybuchła odrzucając neczanina mocno do tyłu. Całe pomieszczenie nabrało przenikliwego zimnego uroku.
- HACHI CO TO BYŁO? - spytał przerażony Otachi.
- HACHI? - stwierdziła zaniepokojona Rina.
Przytomny Hachi, nic nie odpowiedział rodzeństwu w tym momencie potrzebna była szybka reakcja. Neczanin szybko i sprawnie otoczył cały kokpit kamienną tarczą, dzięki czemu łatwo i bez komplikacji zdusił niezwykły niebieskozielony ogień.
- Luz ... żyje ... yyyy.... - stwierdził Hachi patrząc na zmemolowaną część kokpitu, a następnie dodał- yyy... mam dwie wiadomości ... dobrą i złą ...
- Dobra ... zacznij od tej dobrej ... - odparł poddenerwowany Otachi.
- Yyyy... Wybuchł kotpit... - stwierdził Hachi, szczerząc kły.
- I to jest dobra wiadomość? - spytała Rina.
- Bro to jaka jest ta zła? - dodał Otachi.
- Yyyy... jak to powiedzieć ... yyyy... barriera telepotacyjna znowy działa ... i nie da się jej już wyłączyć ... yyy... wogóle nic się nie da znią zrobić ...- odparł Hachi z miną dziecka które właśnie na broiło i czeka na karę.
- Świetnie... - zironizował Otachi, a następnie dodał: - czyli Kurai nie może do nas wrócić i musimy wynieśc kuba o własnych siłach tak?
- Hmm... bingo Bro ... - odparł Hachi z głupkowatym uśmieszkiem.
************

Kiazu z krzykiem leci prosto na swojego zmęczonego już przeciwnika, który stara się osłonić przed ognistą halabardą, swoim wielkim mieczem. Strażnik zasłonił twarz i ramiona, jednak atak neczanki z wyskoku sprawił że musiał się dodatkowo bardzo mocno zaprzeć na nagach. W ten kamienny dwuręczny miecz, pod naciskiem rozpalonej do czerwoności halabardy przełamał się i tym samym odsłonił swojego właściciela. Kiazu wykonała jedno szybkie cięcie i przecięła przeciwnika na pół. Wszędzie rozlała się szkarłatna, ciemna krew, a martwy przeciwnik bezwładnie upadł z hukiem na ziemie. W tym momencie kamienny krąg rozpłynął się jak kamfora, a ognista neczanka odetchnęła z ulgą i zniwelowała swoją wspaniała broń żywiołu. Po paru chwilach do Kiazu podeszła jej siostra, a ciało strażnika niespodziewanie znikło.
- Widzę, że Ty też już ... - stwierdziła Kiazu.
- Ta... gdyby nie upierdliwy Hachi to było by szybciej ... - odparła Diuna.
- Spoko, następnym razem rozprawimy się szybciej ... - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem, a następnie dodała: - Czas odezwać się ...
- QRV ... - stwierdziła Diuna.
- trzyt ... QSL ... trzyt ... no nareszcie ... trzyt trzyt ... co się z Wami działo? .. trzyt ... trzyt ... - odparł prawie od razu Hachi.
- Zabawiłyśmy się i nie patrzyłyśmy na zegarek ... - odparła Diuna.
- A co u Was? - dodała Kiazu.
-trzyt... dobrze ... zaczęliśmy fazę trzyt ... trzyt trzyt ... czekamy na świetliki ... trzyt trzyt ... - odparł Hachi.
- Luz już wysyłamy je w tunel ... - odparła Kiazu.
- Hachi jak Rina? - spytała Diuna.
Jednak ziemny neczanin nic już nie odpowiedział. Zapanowała chłodna cisza.
- Hmm... chyba połączenie zostało zerwane ... - stwierdziła Kiazu.
- To całkiem prawdopodobne ... - dodała Diuna.
- Dobra chodź czas wpuścić świetliki tunel.... - odparła Kiazu z uśmiechem.
W ten obok neczanek pojawił się elektryczny neczanin, który bez słowa ruszył w kierunku tunelu.
- Kurai? - stwierdziła ze zdziwieniem Kiazu.
- Co tutaj robisz? - spytała Diuna.
- Wchodzę do tunelu nie widać? - odparł chłodno Kurai.
- To widzę ... - odpowiedziała Diuna.
- Ale przecież byłeś w środku.... - dodała zdezorientowana Kiazu.
- Ale już nie jestem ... - odparł chłodno Kurai, a następnie, wchodząc do tunelu dodał: - Zostańcie tutaj i zróbcie drogę ze świetlików... abyśmy mieli jak wrócić...
- Czekaj ...- stwierdziła Kiazu.
- Daj spokój i tak nic nie powie ... później przyciśniemy pozostałych to się więcej dowiemy... a teraz rozkoszujmy się wolnym ... - odparła Diuna rozsiadając się na trawie.
************

Otachi i Rina doszli właśnie pod izolatkę w której ma się znajdować ostatni z uprowadzonych. Korytarz w strefie izolatek jest ciemnoszary, poniszczony, oświetlony delikatnym płowym światłem o ścianach z grubymi metalowymi drzwiami. Dodatkowo znajduje się w nim znacznie mniej krwi niż w ostatnim korytarzu. Tak naprawdę jest tylko jedna większa plama purpurowej zastygłej już krwi, w której spoczywa czyjaś lewa ręka, zaciśnięta w pięść, trochę poszarpanych ubrań i nieliczne ślady rozmazanej zimnej krwi.
- Hachi... - stwierdził Otachi łapiąc za klamkę metalowych drzwi.
- Otwarte Bro ... Aha .. uprzedzam, że tam jest dziwnie ... i nie zamykajcie drzwi ... - odparł Hachi, po czym dodał : - dobra to ja się zbieram do Was ... poczekajcie tam na mnie...
- Dobra ... - odpowiedział Otachi otwierając drzwi.
W tym momencie z pomieszczenia wydostała się mroczna, gęsta mgła o różnych odcieniach szarości. Po szerszym otwarciu drzwi oczom neczan ukazał się dość gęsty las, w którym są głownie grube ciemne drzewa o intensywnie zielonych liściach. To wszystko jest wystylizowaną iluzją, którą dodatkowo potęguję wszechobecna mgła. W tym pomieszczeniu neczan ogarnęło zagubienie i lekkie zdezorientowanie, a ich zmysły delikatnie wariowały.
- Dziwne pomieszczenie... - stwierdziła Rina, z przerażeniem obserwując pomieszczenie.
- Nie dałbym rady stąd wyjść przy zamkniętych drzwiach ... czuję jakbym się zgubił... - stwierdził Otachi, z lękiem w oczach.
Po chwili neczanie zauważyli raczej młodego mężczyznę przywiązanego kajdankami do jednego z drzew. Ma on średnio-długie (sięgające do połowy szyi), pocieniowane, grafitowo-czerwone, zadbane włosy. Ubrany jest on w czarny, elegancki, stylowy garnitur, niebieską koszulę i jaskrawo zielony krawat.
- Hmm... ciekawe kto to jest? - spytał dociekliwie Otachi, podchodząc do więźnia.
- Niestety nie znam go ... - odparła Rina, również podchodząc i przywołując swoje podwójne wodne Guan-dao.
Wodna neczanka jednym szybkim ruchem odcięła uwięzionego mężczyznę, a Otachi zamortyzował jego upadek i bezpiecznie położył go na ziemi.
- Wydaje mi się, że żyje ... - stwierdził Otachi.
- Tak... żyje ... ale kiepsko z nim ... - odparła Rina badając puls nieprzytomnego inkuba.
- QRV ... QRV ... - stwierdził spokojnie Otachi.
- To raczej nie ma sensu ... straciliśmy kontakt z górą... - odparła Rina.
- No tak ... zapomniałem...
- trzyt ... QSL... trzyt... - wtrącił Kurai.
- Kurai? - spytała delikatnie zaskoczona Rina.
- Tak ... trzyt ... gdzie jesteście? ....trzyt ... - spytał chłodno Kurai.
- Niedaleko poprzedniej celi ... W sektorze izolatek ... mamy Inkuba ... - odpowiedział Otachi.
- trzyt ... Przyjąłem ... idę ... trzyt ... Was ... - odparł Kurai.
- Czekamy...- odpowiedziała Rina.
************

Stosunkowo jasny, płaski ogród, w którym nie ma żadnych roślin i wody. Jedyne co się w nim znajduje to piasek, żwir i gdzie nie gdzie, niewysokie (sięgające maksymalnie do kolan) kamienne wieże. Po tych cichych i głuchych ogrodach dostojnie i dumnie spaceruje sobie średniego wzrostu, wyraźnie starszy mężczyzna. Jego twarz zdobi wspaniała i zadbana, biała szpiczasta broda i cienkie długie wąsy, które sięgają, aż do jego klatki piersiowej i idealnie pasuje do jego klasycznego, a zarazem dostojnego, intensywnie czerwonego kimona. Dodatkowo ma on poważne, bladoniebieskie oczy, które przepełnione są chłodem i doświadczeniem, i wydają się być bardzo stanowcze i surowe. Całości dopełnia jego wysokie czoło i dostojny, biały kok. W ten w ogrodzie pojawił się mężczyzna ubrany w czarny płaszcz z kapturem, który złożył władcy pokłon i powiedział:
- Za pozwoleniem Panie, władcy milczą...
- Nie szkodzi, kiedy minie ustalony czas to moje wspaniałe Zhixie będą miały, miejmy nadzieje, że smaczny posiłek. - odparł spokojnie Chifuin, a następnie dodał: - Jak widzę władcy, są wstanie wiele poświęcić dla Ankary. To dobrze, dzięki temu zje ich wojna domowa, a my będziemy mieli znacznie mniej do zrobienia. Aha ... Dopilnuj aby nagranie z posiłku moich milusińskich trafiło, za równo do władców jak i samego Ankary.
- Jak sobie życzysz Panie... - odparł pokornie sługa.
************

W ponurym niby lesie Rina i Otachi siedzą na ziemi, oparci o drzewa, z dala od inkuba i rozmawiają.
- To miejsce jest straszne ... - stwierdziła lekko drżącym głosem Rina.
- Nie chciałbym być więźniem tego miejsca ... już wystarczają moja psychika cierpi w tym dziwnym miejscu ... - odparł w miarę spokojnie Otachi, a następnie dodał: - Przyznaję mają dobrych architektów wnętrz, którzy idealnie znają się na psychice ... szczerze nie spodziewałem się tego ...
- Zastanawia mnie po co tyle zachodu... dla nieprzytomnych więźniów ...
- Hmm... dobre pytanie ... może to na czas ich wypuszczenia? Wiesz aby mieli jak najstraszliwsze wspomnienia z tym miejscem....
- Może .. a może dla od tak dla zasady ...
W tym momencie nieprzytomny kub się delikatnie poruszył.
-Widziałaś to? - spytał Otachi.
- Tak ... - odparła Rina ostrożnie podchodząc do mężczyzny.
W ten inkub delikatnie, na drżących rękach uniósł się, a następnie w klęku podpartym położył prawą dłoń na twarzy, zupełnie jakby przecierał oczy. Po chwili wodna neczanka ostrożnie, kucnęła koło niego i przyjaźnie spytała:
- Panie Cusan wszystko w porządku?
- Tak... chyba tak ... - gdzie ja jestem? - spytał ciepłym głosem inkub.
- Jeszcze w więzieniu... - odpowiedział Otachi podchodząc.
- Ale za chwilę wydostaniemy stąd Pana... - dodała Rina.
- Rozumiem ... - odparł Inkub przysuwając się do neczanki i łapiąc ją za policzek.
Wystraszona Rina nieznacznie się odsunęła, a Otachi złapał kuba za ramie i powiedział:
- Nawet nie próbuj Ziom.
W ten inkub za pomocą psychicznej mocy, bez trudu odepchnął wietrznego neczanina, na drugi koniec pomieszczenia i zamknął go w ciemnofioletowej, przezroczystej kuli, a następnie lekko warcząc, ciepłym głosem, arogancko i twardo powiedział:
- Jak śmiesz, Ty psie! Ja jestem Shubarnes Cusan i zawsze dostaje to co chce!
Jednocześnie inkub swoją mocą unieruchomił wystraszoną wodną neczankę, i uniósł ją delikatnie w górę mówiąc:
- Laleczko, to na czym skończyliśmy? - następnie wrednie się uśmiechnął, a jego błękitno-seledynowe oczy nabrały wspaniałego blasku.
Następnie inkub nie dotykając neczanki, jedynie przy użyciu tylko swojej niebywałej psychicznej mocy, zaczął ją ostrożnie rozpierać. Najpierw zdjął jej bluzę, którą odrzucił daleko. Następnie podszedł do niej i lewą ręką zaczął ją gładzić po policzku pytając:
- Ciekawe czy jesteś warta mojego zachodu?
-NIE JEST! ZOSTAW JĄ! - wykrzyknął Otachi próbując wydostać się z psychicznego więzienia.
Jednak inkub się tym w ogóle nie przejął i dalej robił swoje. Położył lewą dłoń na szyi wystraszonej neczanki, a następnie delikatnie i z wyczuciem pocałował ją w szyję. Pieszczoty jednak szybko przestały być miłe. Shubarnes bowiem zaczął robić dziewczynie wielkiego krwiaka, przez którego jednocześnie wysysał z niej energię. Komnata szybko rozbłysła białym światłem.
- To boli ... - stwierdziła z trudem Rina, mrużąc oczy z bólu.
- HEJ! MÓWIŁEM ZOSTAW JĄ! - wykrzyknął ponownie Otachi, uderzając w psychiczną kulę, a po chwili z wrednym uśmiechem dodał: - TY MARNY INKUBIE NAWET POLOWAĆ NIE UMIESZ!
Inkub jednak nadal się tym nie przejmował, tylko robił bolesnego fioletowoczerwonego krwiaka w kolejnym miejscu, zamyślając się:
- Jaka smaczna, słodka, intensywna, wspaniała energia ... która z taką łatwością przenika wszystkie moje zmysły ... nigdy nie piłem tak fantastycznej wodnej energii... mógłbym kosztować jej do końca życia ...
- EJ! TY ENERGOŻERCO! ODWAL SIĘ OD NIEJ! - wykrzyknął po raz kolejny Otachi.
W tym momencie jasny biały blask znikł, a Shubarnes odsunął się od neczanki, przygwoździł ją do pobliskiego drzewa i powiedział:
- Słabo się starasz, jeśli chcesz mnie obrazić. Obelga powinna przynajmniej zaboleć.
- O obślizgły robak się wreszcie odezwał ... - odparł Otachi.
- To co robisz nadal jest słabe... - odpowiedział arogancko inkub.
- I kto to mówi? Jakiś tępy niedorozwój? - stwierdził Otachi, a następnie dodał: - Mówisz, że moje obelgi są słabe a jednak reagujesz na nie, więc muszą być dobre.
- Mylisz się, one jedynie mnie rozpraszają.
- Jasne jasne ... taki idiota jak nie przyzna się do tego jak bardzo ma płytką dumę, którą można zdeptać każdą najmniejszą obelgą...
- Myśl co chcesz ... a teraz gin ... - odparł inkub z psychodelicznym uśmiechem.
W tym momencie z psychicznej kuli zaczęło bardzo szybko uciekać powietrze. Otachi otoczył się swoim wiatrem, który spowolnił odrobinę ucieczkę powietrza.
- No proszę, kto by przypuszczał, że władasz mocą wiatru. W takim układzie zabawa z Tobą zajmie mi trochę więcej czasu. No trudno ... - stwierdził dumnie i arogancko inkub udając się w kierunku wystraszonej wodnej neczanki.
W tym czasie Otachi nadal coś krzyczał, jednak odgłosy z psychicznej banki nie wydostawały się z niej. Dodatkowo wietrzny neczanin musi się zmagać z ciągle uciekającym powietrzem.
- OTACHI! - krzyknęła przygwożdżona Rina.
- Laleczko, kobiecie nie przystoi krzyczeć. Po za tym nie masz co się nim przejmować, niedługo oboje spotkacie się w piekle... - wtrącił spokojnie i dosyć beztrosko inkub, który podszedł bardzo blisko do unieruchomionej neczanki i zrobił jej kolejnego bolesnego krwiaka, tym razem na jej lewym obojczyku. Całe leśne pomieszczenie, spowite gęstą szarą mgłą, ponownie rozbłysło białym intensywnym światłem.
- Proszę ... przestań ...- stwierdziła drżącym i pełnym bólu głosem Rina.
Shubarnes nie przejął się tym nawet w najmniejszym stopniu, jedynie powrócił do pozostawiania kolejnych bolesnych znamion. Neczanka, której oszalałe i przerażone serce, z każdą sekundą wali coraz mocniej i mocniej, niestety nie ma jak się obronić przed poczynaniami inkuba.
- powietrze ... proszę .. zwróć ...Otachiemu powietrze - wyjąkała z ogromnym trudem Rina, a następnie drżącym głosem dodała: - Nie będę się ... bronić ..
- Nie znoszę jak lalki są rozgadane. - stwierdził Shubarnes, odrywając się chwilowo od dziewczyny, a następnie dość intensywnie, namiętnie i głęboko pocałował ją w usta.
W tym momencie biała intensywna barwa nabrała na sile. Inkub na całego i bez opamiętania zaczął masowo wysysać wodną energię z wystraszonej dziewczyny. W tym czasie poddenerwowany Otachi z coraz większym trudem utrzymuje życiodajny wiatr, który ciągle z niezwykłą szybkością jest wysysany z psychicznego więzienia. Dzieje się tak nie dla tego, że neczanin opada z sił, tylko dlatego, że powietrze wysysane jest stanowczo za szybko. Wkrótce białe światło zaczęło delikatnie szarzeć, a niebawem zrobiło się w pełni szare. W ten inkub poczuł na ciele jakiś podmuch wiatru, oraz coś metalowego na swojej szyi. To spowodowało że Shubarnes zaprzestał wysysania energii, a szary, intensywny blask szybko znikł. W tym momencie inkub spostrzegł żółto-białe-srebrne, długie ostrze na tuż przy swojej szyi, a kątem oka zobaczył twarz mężczyzny, o biało-srebrnych włosach i chłodnym przenikliwym spojrzeniu.
- Odsuń się ... - odezwał się chłodno przybysz.
- Szybki jest ... - zamyślił się inkub a następnie arogancko dodał - Kolejny, który chce mi rozkazywać...
W tym momencie ostrze dotknęło skóry na podgardle Shubarnes i nieznacznie je rozcięło, dając upust kilku kroplom purpurowej, ciepłej i płynnej krwi.
- Powiedziałem odsuń się...
- Dobra niech będzie... - odparł chłodno inkub, a następnie odsunął się od nieprzytomnej neczanki i dodał: - Hmm... neczanin z kolczykiem w uchu ... ciekawe ... Kim jesteś?
- Moje imię i tak Ci nic nie powie .... jedyne co musisz wiedzieć to to że mam Cię stąd wyprowadzić. - odparł chłodno Kurai, a następnie stanowczo dodał: - A teraz uwolnij ich spod swojej mocy.
- Najpierw udowodnij, że przysłała Cie tu moja rodzina. - odpowiedział dumnie inkub.
- Jestem tutaj z rozkazu Ambasadora Ankary...
- Ankary mówisz, a to ciekawe ... jeśli rzeczywiście tak jest to na pewno masz dowód na swoim symbolu neczaninie.
W tym momencie Kurai, bez słowa wyjął z pod swojego T-shirta wisiorek z piorunem, a inkub dotknął go i przymknął oczy w celu z czytania interesujących go informacji. Po chwili otworzył szeroko oczy, uwolnił spod swojej psychicznej mocy zarówno Otachiego, który wreszcie mógł się nałapać powietrza, jak i Rinę, która osunęła się na ziemie. W tym czasie Kurai zniwelował swoją elektryczną katanę.
- Mówisz prawdę, więc uznajmy to całe zajście za niefortunne nieporozumienie. - stwierdził beztrosko inkub poprawiając marynarkę.
W ten Otachi, stanowczym krokiem, na chwiejnych nogach podszedł do inkuba złapał go za koszulę i powiedział:
- Ty Świrze! Chyba jesteś najgorszym Cusanem jakiego znam!
- Hmm... takim byle czym zasłużyłem na tak wspaniały komplement... heh ... jakbyś jeszcze osobiście kogoś znał to może i byłoby to wartościowe... a tak to tylko kolejne puste słowa. - odparł spokojnie i beztrosko Shubarnes.
- TY!..
- Otachi zostaw go, on nie jest tego wart - wtrącił chłodno Kurai, kucając przy wodnej neczance.
W tym momencie wietrzny neczanin dość niechętnie puścił inkuba i podszedł do siostry.
************

- Ciekawe co tam się dzieje? - spytała siedząca Kiazu, żonglując małymi płomiennymi kulkami.
- Hmm... nie wiem ... - odparła Diuna leżąc na trawie, a po chwili dodała: - Chociaż przyznaję że długo im to zajmuje ...
- Może mają problemy z strażnikami?
- Hmm... pewnie wtedy próbowaliby się z nami jakkolwiek skontaktować ... a tu nic nawet podmuchu wiatru nie ma ... wiec zrelaksuj się i korzystaj z wolnego ...
- Pewnie masz racje ... - odparła Kiazu, a następnie desperacko dodała: - Ale ja się nudzę!
- Nie marudź ...
- Naprawdę od leżenia wolałabym się zabawiać w środku...
- E tam ... głupoty gadasz ...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz