czwartek, 4 grudnia 2014

Epizod 139

"Lalki"

Mrocznym lesie pełnych straszliwych drzew obwieszonych potwornymi lalkami, które nagle ożyły. Ich małe nóżki, rączki i główki, drżącym powolnym ruchem zaczęły się poruszać, a chichoty krążące po lesie z każdą sekundą zaczęły nabierać na sile i intensywności, przeszywając na wskroś dusze, umysły i wszystkie zmysły. Chłodne powietrze stało się zimne i bardzo nieprzyjemne. Zimny pot spływał po rozgrzanych i mocno wystraszonych ciałach neczan. Po chwili małe lalki jedna za drugą zaczęły schodzić z drzew i drobnymi szybkimi kroczkami zaczęły kierować się w kierunku wystraszonego i zdezorientowanego rodzeństwa, które z wielkimi wystraszonymi oczami obserwuje całe to zdarzenie. Z każdą sekundą przerażające małe upiorki są bliżej i bliżej, aż tu nagle wszystkie, prawie bezszelestnie się zatrzymały i z ciekawością zaczęły oglądać mocno wystraszonych przybyszów, którzy gotowi do walki stali z broniami żywiołów w dłoniach.
- No co jest dzieciaki? Przywitajcie się ładnie.... - stwierdził chłodno Tsuzuke z uśmiechem.
- Ej ... co jest ... nie atakują? - zauważył Otachi.
- Eh ... one nie zaatakują, chyba, że wy pierwsi to zrobicie ... dobrze radzę schowajcie broń ... - wtrącił chłodno Aka, podchodząc do jednej z lalek.
Następnie złodziejaszek ukucnął i zaczął głaskać jedną z zabawek po głowie, a lisi demon powiedział:
- Aka dobrze Wam radzi ... poza tym macie je leczyć a nie zabijać …
W tym momencie neczanie zniwelowali swoje bronie i trochę wyluzowali.
- Jak to mamy leczyć zapyziałe lalki? - spytała dociekliwie Diuna.
- Tak macie leczyć lalki ... - odpowiedział spokojnie Aka, zupełnie jakby to było coś naturalnego.
- Przecież to tylko przedmioty ... - dodała zniesmaczona Kiazu.
- Mylisz się ... Eh ... jesteście naprawdę upierdliwi .... każda lalka to jedna zaklęta zagubiona dusza, która czuje tak samo jak każda inna istota ... - odparł Tsuzuke przewracając oczami.
- Kiedy będziecie się starać i zaczniecie je leczyć prawidłowo, to staną się piękne .... a jeśli będziecie robić to na odwal się ... to będą coraz straszniejsze ... - dodał Aka.
- Chyba bardziej się już nie da ... - stwierdziła Kiazu, z lekkim niesmakiem.
- Da się da ... i nie chcesz się o tym przekonać ... - odpowiedział złodziejaszek.
- Aha ... jak przegniecie w tą złą stronę ... to przyjdzie główny strażnik ... a tego też nie chcecie ... uwierzcie na słowo ... - dodał lisi demon.
- A właśnie wyjdziecie stąd jak wszystkie staną się "ładne" ... - dopowiedział Aka zasiadając na jednej z gałęzi drzew.
- Super ... - odparła sarkastycznie Diuna.
- Czad ... - dodał równie entuzjastycznie Hachi.
- Dobra mnie to tez się nie podoba ... nawet bardzo ... ale im szybciej zaczniemy tym szybciej skończymy ... - dopowiedziała Kiazu, po czym spytała: - Dobra to jak mamy leczyć?
- Ujmę to tak ... Musicie skupić energię na "ranach" ... postarać się poczuć ten "ból" ... właściwie to wyobrazić sobie, że walczycie z tym "bólem i ranami" ... pokonując je leczycie. - stwierdził Tsuzuke wskakują na jedno z drzew i rozsiadając się wygodnie, na gałęziach, a następnie lekko olewczo dodał: - Zresztą sami to za chwile ogarniecie .... aha tylko leczcie je pojedynczo ...
- Tiaaa ... super ... - stwierdziła Kiazu.
- Bardzo pomocne informacje ... - dodała Diuna.
- Eh ... dobra ... to do roboty ... - dodał ochoczo Otachi pochodząc do jednej z lalek.
Niska, pulchna, bezwłosa lalka z pękniętą głową i wypalonymi oczami, uważnie obserwowała wietrznego neczanina, delikatnie trzęsąc głową na boki. Otachi niepewnie wyciągnął ku niej prawą dłoń i skupił się, zamykając przy tym oczy. Po paru chwilach lalka została otoczona przez delikatną i cienką niebiesko-białą aurę. Widać po wietrznym neczaninie, że jego działanie sprawia mu trudności. Jednak mimo tego brudna zapyziała lalka z każdą chwilą ładniała. Jej cera zrobiła się zdrowa i błyszcząca, a oczy stały się duże wyraziste i bladoniebieskie. Po kilku długich minutach pęknięta głowa lalki zaczęła się regenerować, a po paru grymasach neczanina wyrosły jej nawet długie lokowane blond włosy. Na samym końcu na ciele zabawki pojawiła się seledynowa suknie balowa do ziemi.
- Uff ... - Otachi westchną z ulgą, a następnie powiedział: - Nie było tak źle ...
- Było tragicznie ... zajęło Ci to aż kwadrans ... - stwierdził Aka.
- Spadaj ... jak na pierwszy raz poszło mu świetnie ... - odparł Hachi.
- Dobra ... to wydaje si e być banalne ... raz dwa i skończymy ... - wtrąciła Kiazu.
- Aha, radzę Wam się rozproszyć ... - dodał Aka.
- Tylko wiecie ... bądźcie zarówno w polu widzenia ... jak i w obrębie głosu ... ten as jest zdradliwy ... - dopowiedział Tsuzuke.
- Taaa ...taaa ... - odparł Hachi.
- Eh ... zapowiada się długi dzień.. - dodała Diuna.
- Heh ... narzekając go tylko wydłużamy ...- dopowiedziała Kiazu, po czym entuzjastycznie dodała: - To do dzieła!
W ym momencie rodzeństwo stosunkowo nie chętnie rozeszło się po okolicy, trzymając się wskazówek lisiego demona. Natomiast Kurai z rękami w kieszeniach, oparł się o jedno z drzew.
************

Pierwsza godzina minęła zaskakująco szybko, Aka wylegujący się na jednym z drzew leniwie się przeciągną, po czym zeskoczył mówiąc:
- Dobra starczy tego dobrego ... w końcu za coś mi płacicie, a następnie znikając we mgle dodał: - czas sprawdzić postępy, naszych uczniaków....
- Baw się dobrze - odparł beztrosko lisi demon, po czym, zaczynając długi monolog, dodał: - Mam nadzieje, że już kończą ... albo są bynajmniej w połowie pracy ... chociaż jak widziałem Otachiego przy pracy to mam wrażenie, że jaszcze tu posiedzimy ... eh ... jak nie ściągną głównego strażnika to będzie dobrze ... Chociaż może jak poprawi mu się humor to wpadnie zobaczyć nowego opiekuna ... ale Ty nie masz co się martwić ... w końcu jesteś tu z nami ... zastanawia Cie pewnie poco to wszystko mówię? ... o tak dla zabicia czasu ... na powierzchni zajął bym się przyjemniejszymi rzeczami ... siedzenie w ciszy już mnie nie kręci ... byłem więziony tak długo, że powinienem do tego przywyknąć ... i pewnie tak jest ... ale irytuje mnie brak zajęcia ... godzina bezsensownego siedzenia po stokroć wystarczy ... hmm... dzisiaj wieczorem jest niezła impreza ... mam nadzieje, że się wyrobimy ...szkoda by było ... odpuścić taką imprezę ... nie wiem czy wiesz ale ...

************

Zakapturzony Aka, bezszelestnie przemyka przez mgłę, wilgotną trawę i bagniska. Widać, że złodziejaszek doskonale zna ten teren i że nie raz już przeczesywał ten nieprzyjemny mroczny teren. Po paru chwilach Aka natrafił na lekko spoconego Otachiego, który dzielnie leczy jedną lalkę, za drugą. Złodziejaszek poobserwował uważnie wietrznego neczanina po czym podszedł do niego i powiedział:
- Dobrze sobie radzisz ...
- Dzięki .. - odparł Otachi, a następnie dodał: - A gdzie szydercza uwaga?
- Hmm... zostawiłem na drzewie ... -odparł Aka, kucając koło Otachiego.
- Aha ... coś taki miły... co?
- Jestem w pracy ... a Ty jesteś moim klientem ... a do klientów trzeba być miłym... - odpowiedział Aka delikatnie zaciskając zęby, a następnie dodał: - Łatwiej Ci będzie jak będziesz leczył je używając mniejszej ilości mocy ...
- Co masz na myśli?
- Zobacz - stwierdził Aka wyciągając lewą dłoń do bezgłowej lalki, z rękami i nogami, które są zamienione miejscami, a następnie lecząc lalkę mówił dalej: - Ona ma poważne obrażenia ... jednak ja wcale nie używam dużej ilości mocy ... i zobacz po skończonej kuracji jest piękna, a trawa pod nią robi się wspaniale zielona, a kwiaty kwitną to znak, że dusza została uleczona poprawnie … Ty swoje owszem leczysz je poprawnie, ale używając dużej dawki mocy one czują się bardziej atakowane niż leczone ... a Ty zaraz nam tu padniesz ...
- Czyli dużą porcją energii sprawiam im ból?
- Owszem, co prawda na końcu cieszą się, że zostały uleczone, ale bardzo je to boli ... słuchaj chodzi o to, że mniejszymi dawkami energii robisz to ostrożniej i pieszczotliwiej ... a co za tym idzie przede wszystkim Ty się znacznie mniej męczysz, dusze są bardziej szczęśliwe i leczenie jest skuteczniejsze.... natomiast Ty będziesz pracował szybciej i efektywniej.
- Hmm... nie spodziewałbym się, że robiąc coś powoli z małą ilością mocy będę szybszy niż przy użyciu dużej mocy ....
- Będziesz ... widzisz w leczeniu za pomocą Nishati małe dawki mocy pobudzają "ciało" istoty do regeneracji ... co jak nie trudno się domyślić przyśpiesza sam proces leczenia, a ten kto leczy nie potrzebuje dużej ilości mocy aby sobie poradzić ... natomiast duże dawki mocy drażnią "ciało", więc tak naprawdę w koło leczysz to samo i zużywasz więcej mocy.... rozumiesz?
- Tak ... dzięki za radę ... nie jesteś taki zły ... - odparł Otachi z uśmiechem.
- Dobra ... to idź to Tsuzuke i Kurai'a ... i odpocznij trochę, a potem wróć do leczenia …
- Spoko ... A Ty gdzie idziesz?
- Sprawdzić jak sobie radzi reszta ... - odparł Aka znikając we mgle.
************

Diuna siedzi sobie wygodnie oparta o drzewo i od czasu do czasu leczy którąś z mrocznych lalek i bez większego trudu doprowadza ją do wspaniałego stanu. Jednak dusz które jej towarzyszą jest coraz mniej i praktycznie nie przybywa nowych chętnych do leczenia.
- Co robisz? - spytał nagle Aka.
- Odpoczywam .... wykonała już swoją robotę... - odpowiedziała Diuna, leniwie się przeciągając.
- Hmmm... nie powiedziałbym …
- A ja powiedziałabym ... one nie przychodzą, więc ja mam wolne ...
- Nie przychodzą, bo je ... hmm... źle leczysz …
- Jak to źle?
- Widzisz .... mimo, że prawidłowo używasz małej ilości mocy ... to traktujesz je pogardliwie i z brakiem szacunku ....
- I co z tego ... przecież to tylko lalki nie?
- Nie .. to są zaklęte dusze i pamiętaj o tym ... zapamiętaj kiedy leczysz jakąkolwiek istotę, musisz mieć do niej szacunek ... i traktować ją tak jakbyś chciałabyś traktowana ... wtedy leczenie nie dość, że przynosi lepsze efekty to jeszcze leczona istota jest szczęśliwsza ...
- A co to ma do rzeczy? Powinna się i tak cieszyć, że marnuję energię dla niej …
- Hmmm ... dobra inaczej ... wolisz jak ktoś jest dla Ciebie miły czy opryskliwy?
- Jasne, że miły ...
- No widzisz ... te dusze też tak wolą ... a tak nawiasem wiesz, że jeśli będziesz le leczyć z szacunkiem i nie będziesz traktować jak lalki to ten las zakwitnie?
- Bujasz ...
- Sama spróbuj ... tam jest dusza ... - odparł mimochodem Aka pokazując na jedną z lalek.
Owa lalka nie zachęca swym wyglądem do podejścia. Wygląda jakby została spalona. Ma zdeformowane ciało, brak jednej ręki i jednej nogi, łysą głowę i jedno oko zwisające na długim sznurku. Mroczna, brudna i mocno zaniedbana zabawka nie chciała zbytnio podejść do neczanki. Po poru chwilach Diuna podniosła się i sama do niej podeszła. Następnie wyciągnęła ku niej prawą dłoń i zaczęła leczenie. Z każdą sekundą lalka ładniała w oczach, jednak nic więcej się nie działo. Neczanka westchnęła i postanowiła, że na próbę zmieni podejście do lalek i zacznie je traktować jak żywe istoty a nie tylko lalki. Uleczenie tej duszy poszło sprawnie jak i wszystkich innych. Jednak tym razem stało się coś niezwykłego, kiedy lalka w długiej niebieskiej sukni dotknęła tylko ziemi, trawa wkoło niej stała się intensywnie zielona i zakwitło kilka małych polnych kwiatów.
- Łał ... Ty popatrz ... mówiłeś prawdę ...
- Widzisz, czasem mi się zdarza ... pracuj tak dalej a obiecuje Ci, że odpoczynek Cię nie ominie …
- Jasne ... jasne ... nie czaruj …
- To zostawiam Cię ... i idę rozejrzeć się dalej …
- Spoko ... do mnie nie wracaj ... aha Aka ...
- Tak?
- Mogłeś powiedzieć, że to przyjemne … nudne i monotonne ... ale ujdzie …
-Uznam, że mnie to cieszy ... - odparł spokojnie złodziejaszek znikając we mgle.
************
- Eh to były czasy .... nie to co teraz …
- Tsuzuke ... - odezwał się wreszcie chłodno Kurai.
- O w końcu postanowiłeś się odezwać ... nareszcie ... no słucham Cię ... - odparł entuzjastycznie jak na siebie Tsuzuke.
- Cenię sobie ciszę ...
- Hmm... tak pamiętam ... Irytuje Cię co? ... heheh ... a to pech .. wiesz, że jeśli mnie zabijesz to pojawi się główny strażnik i będziemy mieli przerąbane? ... pewnie się tego domyśliłeś ... swoją drogą ciekawe jak im idzie ... Aka jakoś długo nie wraca ... no ale jest ich pięcioro ... i pewnie każde potrzebuje opieki ... ale mógłby się streszczać... hmm... z tego co widzę to Twoi Towarzysze się oddalili i są po za zasięgiem wzroku .. ale luz ... Aka na pewno się nimi dobrze zajmuje ... a póki nie widać głównego strażnika to mi to w tomi graj ...
************

Aka bezszelestnie zakradł się do Hachiego leczącego jedną z lalek. Już na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że ziemisty neczanin się przy tym bardzo męczy i nie sprawia mu to najmniejszej przyjemności.
- Hachi ... co się dzieje? - spytał nagle Aka.
- Wiesz co nie wiem ... używam mało mocy a z każdą chwilą czuje się coraz bardziej ociężały …
- Hmm... Ty sobie wyobrażasz to co robisz czy bierzesz na chłodno?
- Na chłodno ... nie chce się za bardzo wczuwać …
- Rozumiem ... popadłeś w rutynę która niszczy Ciebie ... posłuchaj do każdej leczonej istoty musisz mieć chociaż deko zrozumienia... aby leczenie uskrzydlało a nie ciągnęło Cię na dno ...
- No ale wczuwając się można zwariować ....
- Owszem ... dlatego trzeba to robić z umiarem ... posłuchaj musisz minimalne zrozumieć leczona istotę ... chociaż zrozumieć to ... że mają rany ... to naprawdę Ci pomoże i uskrzydli Twoja pracę ...
- Mówisz?
- Tak ... dzięki temu staniesz się lżejszy ... tylko wiesz nie za dużo tego zrozumienia ... musisz wyśrodkować to zagadnienie ...
- Postaram się Ziom ... Swoją drogą Ty potrafisz być miły …
- Nie przyzwyczajaj się ... każdy ma chwilę słabości ... - stwierdził chłodno Aka, a następnie beztrosko dodał : - A poza tym w końcu za coś mi płacicie nie?
- Też racja Ziom ... dobra to ja wracam do leczenia …
- Luz ... a ja idę zobaczyć ...jak sobie reszta radzi ...
************

- Hmmm... ciekawe, jak ona sobie radzi ... zaraz zobaczymy .... powinna być niedaleko ... - zamyślił się Aka podróżując przez mroczne tereny treningu. Czarne, powyginane drzewa, skrywające się w gęstej mgle sprawiają wrażenie być znacznie mroczniejszymi, niż w innych miejscach drugiego poziomu Bieinn. Po paru długich i niespokojnych chwilach oczom złodziejaszka ukazała się Kiazu, w koło której kręci się spora ilość uleczonych lalek. Jednak ognista neczanka nie leczy ich tylko trenuje. Dziewczyna dość nerwowo i zamarzycie wymachuje swoją wspaniałą halabardą, ćwicząc tym samym nowe techniki.
- Hmm... Czemu nie wykonujesz zadania? - spytał nagle Aka.
- Znudziło mi się ... - odparła poddenerwowana Kiazu.
- Tak szybko? ...
- Tak ... jestem wojownikiem a nie medykiem ... uleczyłam trochę dusz, ale to nie moja bajka ... ja chce walczyć i trenować a nie robić coś tak takiego ...
- Wojowniczka, nielubiąca monotonii ... ciekawe ... a zdajesz sobie sprawę, że leczenie też jest przydatne?
- Wiem wiem ... i myślę, że opanowałam tą technikę na tyle aby stwierdzić, że umiem kogoś wyleczyć ... nie zrozum mnie źle ale więcej nie potrzebuję …
- Hmmm ... a czemu się denerwujesz?
- Jestem spokojna... - odparła twardo Kiazu, wbijając ostrze halabardy w ziemię.
- Skoro tak mówisz ... a wiesz, że nawet będąc wielkim wojownikiem, możesz też świetnie leczyć i pomagać innym swoim sojusznikom ...
- Wiem .... wiem ale ja uważam, że każdy ma swoje miejsce ... już mówiłam ja jestem wojownikiem a nie medykiem ...
- Uparta jesteś ... przybyłaś tutaj aby trenować leczenie, a nie walkę ... masz być podporą ...
- Eh ....trenowałam .... i jestem inną podporą ... zresztą chodź za mną coś Ci pokarzę ... - stwierdziła rozczarowana Kiazu niwelując swoją broń i idąc w kierunku mgły.
Aka bez słowa i z zaciekawieniem ruszył za ognistą neczanką. Po drodze mgła się rozrzedzała i jaśniała. Kiazu przez kilka chwil niepewnie lawirowała miedzy mrocznymi, ciemnymi drzewami, ale doprowadziła złodziejaszka tam gdzie chciała. Aka nagle się zatrzymał i nie wierzył własnym oczom, które ze zdumieniem obserwowały fragment mrocznego lasu, który przestał być ciemny i nieprzyjazny. Złodziejaszek widzi wspaniały zielony, ukwiecony krąg, po środku którego siedzi Rina lecząca coraz to nowe dusze.
- Ona będzie naszą podporą ... którą ja będę bronić... - stwierdziła z determinacją Kiazu.
- Ooo... Kiazu ... Aka ... co tam? - spytała nieśmiało Rina.
- Ty to zrobiłaś? - spytał twardo zaskoczony Aka.
- Tak ... - odparła drżącym głosem Rina, a następnie dodała: - ...Nabroiłam tak?
- Dziewczyno, co Ty mówisz ... ja nie wierze własnym oczom ... Ty na pewno nie leczyłaś już wcześniej? - odparł twardo Aka.
- Nie ... nie leczyłam ... - odpowiedziała wodna neczanka.
- Widzisz, ja nie potrzebuje umieć więcej niż umiem, jeśli chodzi o leczenie ... moim przeznaczeniem jest bycie wielkim wojownikiem ... - Wtrąciła twardo Kiazu.
- Rozumiem... ale ...
- Zamilcz ... nie wkurzaj już mnie ... - przerwała twardo Kiazu.
- Nie pozwalaj sobie ... pyskować to możesz w domu.... - odparł twardo Aka.
- A co mnie to obchodzi ... jedyną rozrywką dzisiaj był strażnik, który był tak banalny, że szkoda na niego energii ... dodatkowo mam się uczyć dalej leczenia, mimo,że nie chce i nie mam zamiaru więcej opanowywać, bo co? ... Bo TY tak mówisz? - odparła ze zdenerwowaniem Kiazu.
- TAK! ... bo Wy mi za coś płacicie, więc wymagam od Was jakiegoś poziomu! I TY MASZ SIĘ DO TEGO DOSTOSOWAĆ!
- Wypchaj się...
- Ej Kiazu ... spokojnie ... - stwierdziła Rina podchodząc do siostry, a następnie dotykając jej twarzy, łagodnym i ciepłym głosem dopowiedziała: - On chce dobrze .... Tsuzuke go wynajął ... więc jemu zależy aby otrzymać zapłatę ... pewnie dla tego tak naciska ...
- Eh ... w sumie masz racje .... - odparła łagodnym głosem Kiazu, a następnie dodała: - Ale nie będę już trenować leczenia!
- Dobrze ... - odparła spokojnie Rina, zaczynając miziać siostrę po brodzie, tak jak to ona tylko potrafi. Delikatne palce wodnej neczanki w przyjemny sposób zaczęły pieścić ciało Kiazu, która szybko zaczęła mruczeć
- Ej ...
- Nie wtrącaj się Aka ... - wtrącił stanowczo Kurai, wchodzący z mgły.
- Ale ...
- Nie zmuszaj jej to nic nie da ... jedynie się wkurzy i się pozabijacie ...- kontynuował elektryczny neczanin.
- Dobra ... niech będzie odpuszczę ... - Stwierdził chłodno i dość niechętnie Aka, a następnie dodał z zaciekawieniem: - Niech zgadnę Tsuzuke się rozdał?
- Owszem ...
- Eh ... aż mi się nie chce do niego wracać ... - stwierdził Aka obserwując rozpływającą się Kiazu, a następnie dodał: - Ona jest strasznie narwana ... ale dusze które ona leczyła były zadowolone ... dobrze wykonała swoją robotę ... chociaż ją porzuciła ...
- Jej dusza dąży do czegoś innego …
- Wiem ... mówiła mi o tym …
- Aka ...- wtrąciła słodkim głosikiem Kiazu.
- Tak? - odparł złodziejaszek.
- Przepraszam, za swoje zachowanie ... chociaż i Ty masz w tym swoją winę ...- odparła Kiazu wyciągając prawą dłoń ku opiekunowi, a następnie dodała: - Wywiązałam się z treningu, nauczyłam się leczenia, tyle ile potrzebuje, ale się nauczyłam...
- Dobra ... uczysz się i przyswajasz wiedzę ... w sumie uznaję, że wykonałaś zadanie i nie wracajmy do tematu. - odparł Aka, podając rękę, a następnie się zamyślił - Tak szybko się uspokoiła ... nie nadal jest poddenerwowana ... ale jest znacznie spokojniejsza .... hmm... te pieszczoty ... to chyba przez nie ...
************

Minęło kilka długich godzin podczas których neczanie mniej lub bardziej przyswoili sobie podstawową technikę leczenia. Tsuzuke poszedł spać, więc nie irytował już nikogo. Aka, Kurai i lisi demon są na mroczną polanę na której zaczął się trening z leczenia, ta cześć podziemi jako jedyna pozostała ciemna i spowita mgłą. Wszędzie indziej panuje sielska atmosfera. Zielona bujna trawa buja się na wietrze, a zapach wspaniałych kwiatów dociera w każdy zakamarek podziemi. Ponure drzewa są piękne żywe i aż zachęcają do spacerów między nimi. Po długich paru chwilach ta cześć polany również stała się piękna. W tym momencie do mężczyzn podeszła Diuna mówiąc.
- Doba to chyba wszystko z naszej strony ...
- Tak ... możemy się zbierać ... - odparł Aka.
- Tak bardzo staraliście się nas wystraszyć ... i co spokojnie było ... - dodała rozczarowana Kiazu.
- I bardzo dobrze ... - dopowiedział obudzony Tsuzuke przeciągając się.
- Skoro tak mówisz ... - odparła Kiazu.
- Nie wiem jak Wy ale ja chętnie bym coś wszamał - stwierdził ochoczo Hachi.
- Ja też! Jestem głodny jak nie wiem. - dodał Otachi z uśmiechem.
- W sumie też bym coś zjadła. - dodała uradowana Kiazu.
- Niech będzie .... dobrze się spisaliście ... wszystko poszło o dziwo gładko ... szama wliczona w moją zapłatę ... zapraszam na górę... - stwierdził Tsuzuke.
- Strażniku my idziemy! - stwierdził donośnym głosem Aka.
- Dobrze ... dusze są szczęśliwe ... - odparł donośny głos, dobiegający zewsząd i przeszywający na wskroś.
- A to kto? - spytała Diuna.
- To główny strażnik ... - odparł spokojnie i chłodno Tsuzuke.
- Nie chce mi się Was dłużej tu znosić ... Żyjcie świadomi szczęścia, że nie chciało mi się do Was pofatygować ... - odezwał się ponownie tajemniczy głos.
- A może jednak pofatygujesz się do nas? - spytała ochoczo Kiazu.
- Niespokojna duszo ... dzisiaj nie jesteś godna poznania mnie ... wróć jak będziesz spokojna ... i gdy już wzniecisz swój ogień a czas ruszy znowu ... wtedy zaszczycę Cię i przyjmę Twoje wyzwanie .... więc lepiej się przygotuj ... a teraz wynocha ... pókim dobry ... - odpowiedział chłodno przytłaczający głos.
- Luz, strażniku już wychodzimy ... - stwierdził Aka wypychając wszystkich do wyjścia.
- Co złego to nie my ... już nas nie ma ... - dodał Tsuzuke pomagając przyjacielowi.
- Ale .... -próbowała zaprotestować Kiazu.
- Cicho bądź ... - odparł stanowczo Tsuzuke wyprowadzając neczankę.
************

Neczanie i opiekunowie szybko znaleźli się na górze, zasiedli przy barze i zaczęli pałaszować, smakołyki. Karczma, nie była jeszcze pełna, ale już tętniła życiem, a szczupłe kelnerki uwijały się jak w ukropie.
- Aka, główny strażnik chyba Cię lubi... Twoje zejście jak zwykle bez problemów ... - stwierdził nagle barman polerując szklankę.
- No wiesz ma się to coś... - odparł Aka z uśmiechem i przeczesując palcami swoje lśniące włosy.
- E tam ... po prostu jesteś zawodowcem ... - odparł Tsuzuke.
- A mnie intrygują słowa strażnika ... co mógł mieć na myśli? - spytała Diuna z zaciekawieniem.
- Główny strażnik, często mówi zagadkami, ale zawsze wie co mówi ... - odpowiedział barman.
- Prędzej czy później dowiesz się co miał na myśli... - odparł beztrosko Tsuzuke.
- Eh ... zapewne masz racje ... - odparła Diuna.
- Wyborne to jedzenie ... - zachwalał radośnie Hachi.
- Wyśmienite... - dodał entuzjastycznie Otachi.
- Mimo, że to oczywiste to cieszą mnie te komplementy - odpowiedział spokojnie barman.
- Widzę, że wieczorami jednak to miejsce tętni życiem ... - zmieniła temat Diuna.
- Mówiłem przecież ... - odpowiedział barman.
- Tak, tak ... mówiłeś ... i jestem pod wrażeniem... - odpowiedziała Diuna z uśmiechem.
W tym czasie kiedy wszyscy zajadali się smakowitymi i wspaniale pachnącymi potrawami, ponownie zakapturzony Aka szeptał coś, rumieniącej się Rinie na ucho. O dziwo Kurai, wydaje się tym zupełnie nie przejmować.
- Ziom ... Czy on Ci nie podrywa panny? - spytał Hachi, szepcząc do ucha elektrycznego neczanina.
- Nie .. doskonale go słyszę .... i póki co tego nie robi ... - odpowiedział chłodno Kurai.
- Hmmm... Aka ... może zajmiesz się mną ... - trąciła słodkim głosikiem Kiazu. Jednak w tym momencie złodziejaszek i wodna neczanka odeszli, a następnie udali się chodami na górę (widać je jedynie siedząc przy barze) a rozczarowana Kiazu dodał: - a nie moją siostrą ... Ej ... Aka!
- Później! - Odkrzyknął Aka.
W ten ognista neczanka uderzyła pięścią w bar, a następnie obrażona odeszła od niego. Tsuzuke przewrócił oczami i bez słowa, złapał ognistą neczankę za rękę i jednym stanowczym ruchem przyciągnął do siebie mówiąc:
- Ależ Ty jesteś upierdliwa …
- Powtarzasz się ... - odparła niezadowolona Kiazu.
- Eh ... dziewczyno ... chodź ze mną ... - odpowiedział beztrosko Tsuzuke, przewieszając Kiazu przez lewe ramię i udając się z nią na górę.
- Okkk .. to było dziwne ... - stwierdziła Diuna, a następnie dodała: - Chociaż mnie najbardziej dziwi, że Kurai nie zareagował ....
- Zareagował ... zobacz nie ma go ... - odparł Otachi, pisząc SMS.
- Ty ...rzeczywiście ... w tym zamieszaniu nawet nie zauważyłam .. - odparła Diuna.
- Hmmm... ciekawe o co chodzi? - spytał Hachi.
- Nie wiem ... i nie wiem czy chce wiedzieć ... - odparła Diuna popijając napój, po czym mimochodem dodała: - Obstawiam, że pierwszy ze schodów zleci Aka …
- Ja myślę, że Tsuzuke ... Kiazu dzisiaj bojowa ... - odparł Hachi.
- A ja sądzę, że obaj równo. - dodał Otachi.
- Dobra zakłady stoją ... stawka taka sama jak zawsze? - odparła Diuna.
- Pewnie! Dodatkowo ja obstawiam, że pierwszy zobaczymy jakiś ognisty atak Kiazu ... i być może zobaczy jakieś ładnie fajerwerki .... - odpowiedział ochoczo Hachi.
- Dobra ... ja obstawiam, że Kurai ją ubiegnie ... - dodała Diuna z wrednym uśmiechem.
- Ale ten zakład liczy się podwójnie... - stwierdził Hachi.
- Spoko ... dwa razy więcej dobroci dla mnie ... mi to odpowiada ... - odparła Diuna mrugając okiem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz