"Zhixie"
Hachi
podąża mrocznym korytarzem, pełnym purpurowej, zastygłej już
krwi i strzępów ubrań. Psychodeliczne straszliwe pomieszczenie
sprawia, że neczanin idzie dosyć szybkim krokiem i nie rozgląda
się na boki. Dzięki temu Hachi bardzo szybko do strefy izolatek, a
następnie pod izolatkę z otwartymi drzwiami. Pierwsze co zobaczył,
zaraz po wejściu to leśny wygląd izolatki, jednak jego uwagę
przykuła leżąca na boku Rina.
-
Ej co tu się stało? - spytał nie mile zaskoczony Hachi.
-
Nie śpieszyłeś się Bro.. - Wtrącił Otachi, siedzący obok
siostry.
-
Pan inkub zrobił sobie ucztę ... - odpowiedział Kurai stojący
między Riną a kubem, z zamkniętymi oczami i rekami w kieszeni.
-
Phi, normalna sprawa - dodał Inkub siedzący luzacko nieopodal.
-
Tiaa... bardzo ... - stwierdził Hachi, a następnie dodał: - Ona
żyje prawda?
-
Luz Bro żyje ... - stwierdził Otachi, a następnie dodał: -
Chociaż ktoś tu się za bardzo wczuł ...
-
Nie przesadzaj... żyje ... więc nie ma problemu ... - stwierdził
arogancko i nonszalancko inkub.
-
Heh ... czy każdy Cusan musi być arogancki? - spytał Hachi,
pod nosem.
-
W towarzystwie mówi się na głos - stwierdził Shubarnes, a
następnie wstając dodał: - Mniejsza, skoro doczekaliśmy się już
ostatniego wybawcy to ja bym chciał w końcu stąd wyjść.
W
ten rozległo się mrożące krew w żyłach, donośne, warczenie,
które szybko przerodziło się w kujące w uszy, piskliwe, psie
wycie.
-
A to co? - spytał zdziwiony Otachi.
-
Ej... nie mówcie mi, że jeszcze nie załatwiliście strażników? -
wtrącił zszokowany inkub.
-
To nie strażnicy ... - stwierdził spokojnie Kurai.
-
E to luz ... - odparł Hachi z ulgą.
-
Jeśli naprawdę jesteśmy tam gdzie mówiliście to ... Pewnie się
tu jakieś psy zalęgły... - stwierdził beztrosko inkub.
-
Blisko ... to zapewne Zhixie ... - odparł Kurai.
-
Zhixie? - spytał Hachi.
-
Ty srebrno włosy ... Nawet tak nie żartuj ... - wtrącił z lekkim
niedowierzaniem Shubarnes.
-
On ma na imię Kurai ... i wybacz Ziom on zwykł nie żartować ... -
odparł Otachi, a następnie dodał: - Czy ktoś może nam powiedzieć
co to jest Zhixie?
-
To jest Zhixie ... - stwierdził spokojnie Kurai, otwierając oczy i
wyjmując ręce z kieszeni.
W
ten w wąskich metalowych drzwiach stanęła niespotykana, dość
duża, puszysta, brązowa bestia, która ma wilczą głowę i uszy,
na których spoczywają czarne rogi i smocze wąsy. Dodatkowo ma on
bujną lwią grzywę, anielskie skrzydła, przednie łapy wilcze, a
tynie łapy i ogon są lwie. Jego zimne, przenikliwe żółte smocze
oczy uważnie obserwują neczan i inkuba.
-
Yyyyyyy .... co to u diabła jest? - spytał zszokowany Hachi.
-
Nie widać? ... Chimera wilka, lwa i smoka ... - odpowiedział
złośliwie inkub.
-
Groźne to? - spytał dociekliwie Otachi.
-
Pamiętasz resztki ciał? - spytał Kurai.
-
Nooo ... - odpowiedział Otachi.
-
Jakie resztki? - wtrącił Hachi, a następnie dodał: - No chyba że
mówicie o jusze ...
-
To była jego sprawka ... - odparł Kurai.
-
Yyyyyyy .... - odparli zgodnie bracia.
-
Eh ... i to mają być moi wybawcy? - stwierdził Shubarnes a
następnie jednym szybkim psychicznym atakiem odrzucił bestie.
Zhixie bezwładnie leci i przebija kolejne ściany. W powietrzu unosi
się masa kurzu, cegieł i bardzo gęstego pyły, a ziemia z każdą
kolejną eksplozją trzęsie się coraz bardziej.
-
I po kłopocie - stwierdził arogancko Shubarnes otrzepując ręce.
W
ten rozległ się głośny i donośny ryk, który wkrótce doczekał
się równie głośnego odzewu.
-
Ziom ... chyba nawaliłeś ... i go rozwścieczyłeś ... -
stwierdził niepochlebnie Otachi.
-
Ba ... chyba nawet zawołał kumpli.... - dodał Hachi.
-
Świetna robota ... - dopowiedział Otachi, klaszcząc w dłonie.
-
Milcz! - odparł stanowczo inkub, lekko warcząc.
-
Aha ... a jednak... - zamyślił się Otachi z lekkim
uśmiechem.
************
Kiazu
bawi się czerwono-żółto-pomarańczowym płomyczkiem, zupełnie
jakby był piłką. Podrzuca go łapie, odbija głową, nogą i
wszystkim co się da. W tym czasie Diuna z zamkniętymi oczami, leży
sobie niedaleko wejścia do bunkrów i słucha muzyki. W ten telefon
Kiazu zaczął wibrować, po chwili neczanka wyjęła go z kieszeni
swojej czarnej miniówki i odebrała:
-
Halo?
-
Hej Kiazu, jak idzie?
-
Volaure pyszczku chyba dobrze ...
-
Chyba?
-
Wiesz rozdzieliliśmy się i nie mamy kontakty z tymi w starym
więzieniu...
-
Rozumiem ... wiesz, że kończy Wam się czas?
-
Wiem wiem ... ale wiesz w sumie misja plus minus jest wykonana ...
-
Heheh ... w sumie masz racje ... a właśnie Ankara niedługo
przybędzie na Zekeren ..
-
Luz ... postaramy się dotrzeć tam jak najszybciej się da ...
-
Właśnie .. jest tam gdzieś Rina, albo Kurai?
-
Niestety ... są w podziemiach ... a co?
-
Nie to nic ... mam tu kogoś kto chce rozmawiać tylko z którymś z
nich...
-
Hmmm... powiesz mi kto?
-
Wybacz, wolałbym nie...
-
No trudno ... najwyżej nie wpuszczę Cię do łózka ...- odparła
Kiazu z wrednym uśmieszkiem.
-
Mała, nie wytrzymasz i to Ty na tym będziesz bardziej cierpieć niż
ja ...
-
Też racja ... w takim układzie nic nie mówiłam ...
************
Część
rozwalonego podziemia wygląda jeszcze bardziej mrocznie. Przez dwa
rozszalałe Zhixie powstała ogromna komnata z poniszczonymi,
ceglastymi ścianami. Na podłodze leży pełno gruzu, który dość
mocno utrudnia poruszanie się. Dziurawe ściany i sufit wyglądają,
tak jakby miały się lada chwila zawalić z hukiem. Pourywane,
iskrzące się kable, częściowy brak oświetlenia, kapiąca woda z
rozerwanych rur to dodatkowe utrudnienia tego miejsca. Kurai, Hachi i
Otachi zajmują się dwoma rozrabiającymi storami. Natomiast
Shubarnes stoi nie opodal od wejścia do jednej z izolatek i ochrania
je. Wszyscy Panowie są w zasięgu głosu.
-
Nie wygląda to za dobrze ... to pomieszczenie nie wytrzyma za dużo
... - stwierdził Hachi obserwując zdemolowane pomieszczenie.
-
Ja bym zawalił to pomieszczenie i je tak tu zostawił - odparł
beztrosko inkub, z zaplecionymi na karku, dłońmi.
-
To by nie powstrzymało ich na długo ... mają odporność smoka ...
- wtrącił Kurai, obserwujący krążące bestie.
-
Super ... jeszcze coś powinniśmy wiedzieć? - spytał Otachi.
W
ten jedna z brązowych bestii zaparła się mocno na swoich masywnych
łapach, wzięła głęboki oddech i nagle wystrzeliła wielką
czarno-fioletową kulę energii, która z dużą szybkością
poleciała w kierunku inkuba. Shubarnes ziewnął i bez większego
trudu postawił psychiczną tarczę i odbił od siebie atak. W tym
momencie kręcąca się kula poleciała prosto w jedną ze ścian.
Kiedy tylko w nią uderzyła, całe pomieszczenie zatrzęsło się a
z sufitu zaczęły spadać pojedyncze cegły, jak i fragmenty tynku.
Otachi, Hachi i Kurai sprawnie unikali spadających przedmiotów.
-
Oszalałeś!? - spytał Hachi.
-
Schlebiasz mi ... uznam to za komplement. - odparł Shubarnes z
wrednym uśmiechem.
-
Daj spokój Bro! Szkoda fatygi... - wtrącił Otachi.
W
tym momencie szybkie bestie otoczyły swoich przeciwników i
przeprowadziły zmasowany atak. Oba Zhixie w tym samym momencie
wystrzeliły czarno-fioletowymi kulami. Tym razem neczanie
odskoczyli od ataku. Dzięki temu dwie niewielkie kule poleciały w
kierunku stojących naprzeciw siebie bestii. W tym momencie stała
się rzecz niezwykła, obie Zhixie złapały atak sojuszniczej bestii
w paszczę i bez trudu zjadły kule energii.
-
Yyyy... czy one właśnie zjadły swoje ataki? - spytał Hachi.
-
Owszem ... - odparł Kurai.
-
Jak widać wiedzą co dobre ... - dodał beztrosko inkub.
************
Ciemność
.... Lekko rozmazany, nieostry, ciemny obraz nie układający się w
nic znajomego... Następnie ponowna ciemność... Uczucie czegoś
wilgotnego, co jest jednocześnie zimne i ciepłe ... Ponownie
rozmazany, lecz odrobinę bardziej obraz... mokre ...
-
Yuri przestań ... - stwierdziła Rina z uśmiechem chowając
policzek w ramiona.
Jednak
lizanie i obwąchiwanie nie ustało, więc Rina z przymrużonymi
oczami usiadła mówiąc:
-
No dobrze już wstaję...
W
tym momencie neczanka otworzyła oczy i zobaczyła wielki wilczy,
brązowy pysk z rogami, który ją szturcha, oraz mokry różowy
jęzor.
-
Nie jesteś Yuri ... ale jesteś rozkoszny... - stwierdziła neczanka
wyciągając dłoń w kierunku nieznanego stworzenia, które
obwąchało jej rękę i zaczęło ją po niej lizać.
Po
chwili wodna neczanka, zauważyła, że stworzenie nie jest psem,
jest stworzeniem, którego nigdy w życiu nie widziała.
-
Hmm... jesteś uroczym pieszczochem... - stwierdziła Rina z
uśmiechem i głaszcząc zwierzaka za uszami i po brodzie. Bardzo
podobnie jak głaszcze Yuri, czy dopieszczę swoje rodzeństwo.
Zadowolony
zwierzak radośnie merdał ogonem i położył swoją masywną głowę
na kolanach neczanki, domagając się więcej pieszczot.
-
Gdzie ja jestem? ... niewiele pamiętam ... już wiem ... pamiętam
... jesteśmy na misji ratunkowej...strasznie boli mnie szyja ...
ciekawe gdzie podział się Otachi? ... Mam nadzieje, że on nie
zrobił krzywdy Otachiemu ... - zamyśliła się Rina a następnie
głośno spytała: - Widziałeś tu jeszcze kogoś?
Jednak
radosny zwierzak, jedynie spojrzał na neczankę z wywalonym jęzorem
i zadowolonymi smoczymi oczami. A następnie ponownie zaczął
domagać się pieszczot. W ten do leśnej izolatki dotarły odgłosy
huków i jakieś krzyki. Bestia gwałtownie się podniosła i
nasłuchiwała.
-
Ciekawe co tam się dzieje? - spytała Rina próbując się podnieść.
Niestety
jej roztrzęsione nogi są niczym z waty i neczanka nie jest wstanie
na nich ustać. Przez to neczanka chodź się podniosła to szybko
upadła. Psowata, masywna bestia zamortyzowała upadek dziewczyny,
pozwalając się jej oprzeć na swoim puszystym ciele. W ten do
komnaty wszedł Shubarnes z beztrosko zaplecionymi dłońmi na karku,
mówiąc:
-
Czyżby moja laleczka się obudziła?
W
tym momencie dziewczyna delikatnie się wystraszyła, a potężna
bestia swoim masywnym puszystym ciałem nieznacznie ją zasłoniła,
po czym zaczęła warczeć i szczerzyć białe, ostre jak brzytwa
kły.
-
A ty skąd tu się wziąłeś? - spytał beztrosko Shubarnes, a
następnie uśmiechnął się nieznacznie i za pomocą swojej
psychicznej mocy stworzył grubą fioletową obrożę na szyi stwora,
a następnie pomału ją zaciskał, tym samym zaczął podduszać
Zhixie.
Stworzenie
ryknęło z bólu, a następnie skuliło się. Po chwili jednak
podniosło się i zamachnęło się na inkuba. W tym momencie
Shubarnes unieruchomił bestie, podobnie jak zrobił to z Riną,
tyle, że to zagranie wymagało już od niego już sporo wysiłku. W
ten niespodziewanie inkub został zmyty przez wielki wodny,
błękitno-biały bicz, który wyrzucił go z pomieszczenia. Tym
sposobem inkub wylądował na samym środku pomieszczenia w którym
toczy się starcie. Zarówno neczanie jak i obie bestie
zainteresowały się tym faktem i zaprzestały starcia.
-
Co za głupia lalka... - stwierdził Shubarnes z niezadowoleniem.
-
Ojej ... nie zrozumiałeś jak powiedziała nie i Cię zaatakowała?
- odparł u kąśliwie Otachi.
-
Młody, już Ci mówiłem, że musisz się znacznie bardziej
postarać. - odparł inkub, a następnie dodał: - Ta głupia
laleczka, nawet trafić nie umie ... zaatakowała mnie a nie Zhixie
...
W
tym momencie niezauważony przez nikogo Kurai znikł, a Shubarnes i
bracia zostali otoczeni przez dwie warczące bestie, które ponownie
zaczęły szykować się do ataku. Nagle oba Zhixie z przeraźliwym
rykiem, mrożącym krew w żyłach, rzuciły się się z ostrymi
pazurami na swoich przeciwników. Inkub z wielkim trudem zatrzymał
obie bestie w powietrzu.
-
Łał ... dobre ... - stwierdził z podziwem Hachi.
-
To nic wielkiego ... - odparł spokojnie Shubarnes, delikatnie mrużąc
prawe oko.
W
ten dwie uparte bestie zaczęły napinać mięśnie. Wygląda to tak
jak by próbowały się ruszyć, jednocześnie wydostając się z pod
mocy inkuba. Po chwili Otachi przywołał rozległe tornado, które
porwało Zhixie i wyrzucił je na najdalsze ściany. Natomiast Hachi
przy pomocy swojej kamiennej mocy wzmocnił całe pomieszczenie, aby
się nie zawaliło.
************
Kurai
szybko wbiegł do leśnej izolatki. Tam jego oczom ukazała się
Rina, leżąca na puszystej, również leżącej bestii, która jest
stanowczo większa od pozostałych dwóch Zhixie. Na oko widać, że
ma co najmniej 190 cm w kłębie. Stworzenie od razu zaczęło głośno
i groźnie warczeć na przybysza. W tym momencie wodna neczanka
ocknęła się, uniosła głowę i stwierdziła radośnie:
-
Kurai ... - a następnie głaszcząc wielką bestie, spokojnie
dopowiedziała: - ... Ciiiii ... pozwól mu podejść ... proszę
...
O
dziwo wielkie stworzenie uspokoiło się, ale nadal mierzyło
neczanina lodowym spojrzeniem. Kurai powoli i spokojnie podszedł do
Zhixie, a następnie ukucnął przy ukochanej pytając:
-
Jak się czujesz?
-
Dobrze ... - odpowiedziała spokojnie Rina,chowając szyję, a
następnie dodała: - A co jest z Otachim? ... Mam nadzieje, że
Shubarnes go nie zabił ...
-
Spokojnie żyje ...
-
To dobrze ... - odparła z uśmiechem dziewczyna, a następnie z
łzami w oczach, drżącym roztrzęsionym głosem dodała: - Kurai ..
przepraszam ... ja nie chciałam... proszę wybacz ... ja naprawdę
nie chciałam ...
Kurai
nic jej nie odpowiedział, jedynie otarł łzy ukochanej i patrząc
jej głęboko w oczy, gładził ją po policzku. Jednak po chwili
delikatnie musnął jej szyję. W tym momencie neczanka lekko syknęła
i zatrzęsła się. Elektryczny neczanin zainteresował się tym i
odsłonił szyję neczanki oraz jej dekolt i ramiona. Delikatnie
zapłakana Rina, nie chciała spojrzeć w oczy ukochanemu. Na ciele
miała kilkanaście sporej wielkości intensywnie fioletowych i
bolesnych krwiaków.
-
Ten świr tak wysysał z Ciebie energię? - spytał stanowczo Kurai.
Rina
jednak nic mu nie odpowiedziała jedynie kiwnęła potakująco głową.
Elektryczny neczanin, ponownie otarł łzy ukochanej, następnie
przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił. Nawet Zhixie swoim
wielkim pyskiem przytulił się do neczan.
-
Nie chciałam ... naprawdę ... - stwierdziła neczanka
roztrzęsionym głosem i szlochając
-
Wiem o tym ...W brew swojej woli ... zostałaś brutalnie okradziona
z energii ... nie możesz się za to obwiniać ... - stwierdził
spokojnie Kurai, głaszcząc neczankę po głowie, a po chwili dodał:
- Wszystko jest w porządku .. ta sytuacja nic między nami nie
zmienia ...
-
Naprawdę? ...
-
A powiedz mi nadal mnie kochasz?
-
Oczywiście ... - odparła bez zawahania Rina, patrząc ukochanemu w
oczy, a następnie szybko dodała: - Całym sercem...całą duszą
... całą sobą ...
-
Je też Cię kocham ... odpowiedział spokojnie Kurai, a następnie
dodał: - I jak zmieniło się coś między nami?
-
No ... nie ... nie zmieniło się ...
-
No widzisz ... - odparł Kurai delikatnie uśmiechając się.
-
Kurai ... jesteś kochany ... - stwierdziła Rina delikatnie się
rumieniąc i mocniej wtulając się w ukochanego.
-
Kurai ...pamiętasz o nas prawda? - odezwał się nagle
Hachi.
-
Ziom ... te bestie zaraz zawalą to miejsce ...
- dodał Otachi.
-
Rina jak sądzisz Twój nowy przyjaciel mógłby powstrzymać swoich
kolegów? - spytał Kurai, zasłaniając słuchawkę.
-
Kurai jesteś tam? - kontynuował Hachi.
-
Nie wiem ... - odparła Rina, a następnie głaszcząc Zhixie
spytała: - Pieszczoszku, pomożesz moim przyjaciołom, proszę?
Na
te słowa bestia podniosła się, liznęła neczankę po dłoni.
Natomiast Kurai od ciszył mikrofon i powiedział:
-
Przestańcie atakować.
-
Ziom nawet tak nie żartuj .. - odparł
Hachi.
-
One nas zjedzą... - dodał Otachi.
-
Zaufajcie mi.. - odpowiedział Kurai.
-
Dobra Ziom ... - odparł
Hachi, po chwili ciszy.
W
tym momencie bestia siedząca obok wodnej neczanki głośno zawyła,
zupełnie jak wilk wyjący do księżyca. Majestatyczny, ciągnący
się odgłos szybko rozniósł się zarówno po izolatce jak i
pozostałej części starego więzienia.
-
Matko co to było? ... Aż mnie ciarki przeszły ... -
stwierdził Hachi.
-
Ziom ... one nas olewają ...od tak położy się ...
- dodał zdziwiony Otachi.
-
Dobrze ... teraz nie zaczepiajcie ich ... po prostu odejdźcie od
nich ... - odparł Kurai.
-
Zrozumiałem ... - odparł Otachi.
-
Dziękuje pieszczoszku jesteś wspaniały.- stwierdziła Rina z
uśmiechem dopieszczając wielkiego puszystego stwora, który położył
się na plecach, łapami do góry i radośnie merda ogonem. Po chwili
neczanka założyła bluzę ukochanego i rozpuściła włosy, aby
chociaż trochę zamaskować swoje posiniaczone ciało. W ten bestia
ponownie zaczęła groźnie i przenikliwie warczeć, szczerząc swoje
śnieżnobiałe kły. W tym momencie do pomieszczenia wszedł
Shubarnes. Rina pogłaska zwierzaka mówiąc:
-
Spokojnie ... pieszczoszku ...
Na
te słowa wielki Zhixie uspokoił się jednak nadal mierzył inkuba
straszliwie lodowym spojrzeniem, a do pomieszczenie weszli Hachi i
Otachi.
-
Niech Wam nawet nie przyjdzie do głowy go atakować. - stwierdził
chłodno Kurai.
-
Yyyy... spoko Ziom ... jest tak wielki, że nawet nie chciał bym z
nim zadzierać ... - stwierdził zszokowany i niedowierzający Hachi.
-
Hmm... czyżby kolega ugiął się pod stanowczością Kurai'a? -
spytał zaciekawiony Otachi.
-
Czy może Rina go w sobie rozkochała? - dodał Hachi.
-
To drugie ... - odparła Rina z uśmiechem.
W
między czasie Kurai podszedł do Shubarnes'a i powiedział mu coś
na ucho. Jednak inkub zbytnio się tym nie przejął. Tak naprawdę
jedynie uśmiechnął się wrednie pod nosem, zupełnie tak jakby
nie wiedział o czym mówi Kurai.
************
Kiazu
w słuchawkach puściła sobie jakąś skoczną muzykę i tańczy
sobie. Zupełnie jakby wszystko w koło nie istniało, a sama
neczanka była w swoim własnym wspaniałym świecie. Natomiast Diuna
słuchająca muzyki jest wygodnie ułożona, z zamkniętymi oczami i
wygląda zupełnie jakby przysnęła. Nagle ziemia delikatnie zaczęła
się trząść.
-
Kiazu nie skacz tak ... - stwierdziła Diuna przeciągając się.
Jednak
roztańczona ognista neczanka nic nie odpowiedziała, więc Diuna
włączyła mikrofon w słuchawkach i powiedziała:
-
Kiazu, nie skacz tak ...
-
Ej ... co mi wyłączasz muzykę...- odparła Kiazu zatrzymując się.
-
Czy mogłabyś nie skakać mi nad głową?
-
Ale ja nie skacze ... a teraz to nawet stoję ...
Na
te słowa Diuna z niedowierzaniem i otwierając oczy, podniosła się.
Rzeczywiście jej siostra stała nieopodal, jednak ziemia nadal
nieznacznie drżała. Nagle w ciemnym wąskim tunelu pojawiły się
lśniące, groźne, żółte oczy, które z każdą sekundą
przybliżały się, tak samo jak zastanawiające odgłosy kroków.
Neczanki automatycznie zrobiły się czujne i gotowe do ewentualnego
starcia.
-
Cześć dziewczyny i co tam? - stwierdził Otachi wychodzący z
mroku.
-
Luz to tylko my ... - dodał Hachi z uśmiechem, wychodząc tuż za
bratem.
-
Eeee ... ja już myślałam, że się zabawie ... - odparła
rozczarowana Kiazu opuszczając gardę.
W
między czasie wyszedł Inkub Kurai, oraz trzy spore psowate
zwierzaki. Na grzbiecie największego siedzi Rina.
-
Łał jaki przystojniak? To nasz uratowany? - spytała Kiazu zalotnie
trzepocząc rzęsami.
-
A to co za zwierzaki? - dodała szybko i dociekliwie Diuna.
-
Tak to nasz uratowany ... a te zwierzaki to Zhixie ... - odpowiedział
Hachi.
W
tym momencie inkub szarmancko podszedł do Kiazu i bez zbędnych
ceregieli pocałował ją, dość namiętnie w usta, a następnie
powiedział:
-
Shubarnes Cusan, miło mi poznać aksamitną i smaczną ognistą
energię.
-
Ja jestem Kiazu, i uprzedzam mimo, że lubię całusy to na
przyszłość nie kradnij mi energii... taka dobra rada ... -
odparła ognista neczanka szczerząc kły.
Następnie
inkub podszedł do Diuny i chciał zrobić to samo, jednak Diuna
odsunęła się i przywołała swój psychiczny buzdygan i ustawiła
go na wysokości twarzy inkuba, mówiąc:
-
Nawet nie próbuj... - a następnie kiedy Shubarnes odsunął się
powiedziała: - Ja jestem Diuna....
-
Czy mogę wiedzieć ile przystojniaku masz lat? - spytała
dociekliwie Kiazu.
-
W przyszłym miesiącu kończę 21 ... może chcesz wpaść na
imprezę? - odparł stosunkowo szarmancko inkub.
-
Hmm... zastanowię się ... - odparła Kiazu z uśmiechem i mrugając
okiem.
Nagle
na horyzoncie pojawiło się sporo zakapturzonych postaci, które
zmierzały w kierunku naszych bohaterów. Kiazu szeroko się
uśmiechnęła i radośnie powiedziała:
-
Super! Czas się zabawić...
W
tym momencie oczom neczanki ukazała się wielka szara sala,
przypominająca wielki hol czy też pomieszczenie przez które się
przechodzi.
-
Ej ... ja chciałam powalczyć ... - stwierdziła niezadowolona
Kiazu.
-
Mała co taka bojowa jesteś? - spytał z szerokim uśmiechem Volaure
stojący nie opodal i palący papierosa.
-
A nic ... Kurai nas przeteleportował ... a ja chciałam się jeszcze
zabawić ... - odparła niezadowolona Kiazu.
-
Witaj Książę ... jestem Shubarnes Cusan... - wtrącił stosunkowo
pokornie Shubarnes delikatnie się kłaniając.
-
Witaj... - odparł książę, a następnie dodał: - Miło mi poznać
kolejnego członka rodziny Cusan.
-
Cała przyjemność po mojej stronie. - odpowiedział Shubarnes.
-
Aniołku nie za duże te stworzonka? - spytał Volaure z uśmiechem,
a następnie za nim Rina zdążyła odpowiedzieć powiedzieć: -
Czuję, że to długa opowieść, więc moi mili zapraszam na salony
Ambasador Ankara już na nas czeka. Aha, Shubarnes życzyłbym abyś
udał się z nami, gdyż czeka nam również jeden z członków
Pańskiej rodziny.
-
Jak sobie życzysz książę ... - odparł inkub.
************
-
Ja chce coś porobić... - marudziła Kiazu.
-
Może później umówimy się z Reksem, Jolidem, Samagim i Otaota na
jakieś małe starcie z blobkami? - zaproponował Otachi.
-
Bro gadasz całkiem z sensem ... - dodał Hachi.
-
Ja chce coś więcej.... - odparła Kiazu.
-
Widzę dzisiaj że masz niespożytą energię. - wtrącił Volaure.
-
O tak! - odpowiedziała radośnie Kiazu.
-
W takim układzie mam propozycję. Po spotkaniu z Ambasadorem
zapraszam was na wodny trening na basenie. - odpowiedział książę.
-
CZAD! - odparli zgodnie i radośnie Hachi, Otachi i Kiazu.
-
Dobra niech będzie ... tak w ostateczności ... - dodała Diuna.
-
A Ty Aniołku? - spytał władca.
-
Słucham? ... a tak jasne spoko ... - odparła jakby nieobecna Rina,
nadal jadąca na jednym z Zhixie.
Volaure
zmierzył dociekliwym wzrokiem Rinę, Kurai'a i resztę, a następnie
się zamyślił.
-
Czy te wielkie stwory muszą z nami łazić? - spytał Shubarnes.
-
Nie chcą opuścić Riny, więc póki co jesteś skazany na ich
towarzystwo. - odparł Otachi.
-
Stanowczo dużo bardziej komfortowo bym się czuł gdyby one nie
łaziły za nami. - stwierdził Shubarnes.
-
Spokojnie, niedługo trafią na wybieg dla smoków, a póki co proszę
się nimi nie przejmować ... gdyż jak na Zhixie te są wyjątkowo
grzeczne i miłe... - wtrącił Volaure.
-
Wiesz Volaure one z jakiegoś powodu go nie lubią ... - odparł
Hachi.
-
To akurat nic niezwykłego, one zazwyczaj nikogo nie lubią ... -
odpowiedział beztrosko inkub.
-
Z tym się akurat zgodzę - odparł spokojnie władca.
-
Aha ... czyli to że pokochały Rinę to swego rodzaju zaszczyt? -
spytała dociekliwie Diuna.
-
Owszem. - odpowiedział Volaure z uśmiechem.
-
Szczęściara ... - odparła Diuna.
-
Hehehe ... Diuna dobrze wiesz, że ją lubią zwierzęta wszelakie. -
wtrącił Hachi.
-
Wiem, ale i tak mnie to zaskakuje ... zwłaszcza jak chodzi o jakieś
groźne stworzenie ... - odparła Diuna.
************
Diuna
wykorzystując chwile luzy podeszła do Kurai'a i z ciszonym głosem
powiedziała:
-
A jednak mój ... jak o określiłeś "proroczy" sen się
nie sprawdził ...
-
Sprawdził się... - odparł chłodno Kurai.
-
Jak to się sprawdził? Kiedy? - odparła mocno zaskoczona Diuna.
-
Podczas misji ratunkowej... nie musisz więcej wiedzieć ...
-
Ej! ... muszę wiedzieć więcej ... gadaj...
Elektryczny
neczanin jednak nic jej już nie odpowiedział. Po paru chwilach
niezręcznej ciszy Diuna powiedziała:
-
Eh... jak zwykle ... słuchaj ja muszę wiedzieć w
jakim stopniu on się sprawdził...a co jak przyśnię się sama
sobie? ... chyba powinnam wiedzieć jak się zabezpieczyć ... no
nie?
-
Taka sytuacja się nie przydarzy .. nie możesz przewidzieć
przyszłości samej sobie ... a Twoje sny będą się sprawdzać
różnie w zależności od tego co Ci się przyśni ... więc nie da
się przed nimi zabezpieczyć ... - odparł spokojnie i chłodno
Kurai.
-
Nie przekonujesz mnie ...
-
Twoja sprawa ...
-
Jesteś nie możliwy ... poco ja w ogóle z Tobą
rozmawiam ... - odparła poirytowana Diuna odchodząc.
************
Szeroki,
długi, biały, zadbany korytarz z tylko jednymi metalowymi drzwiami,
koło których stoi elegancko ubrany, bond włosy mężczyzna.
-
Gash ... tylko jego jeszcze tu brakowało. - stwierdziła Kiazu.
-
A ten po jakiego tu jest? - spytała Diuna.
-
Sachiner bierze udział w turnieju walk smoków, dzięki temu jego
rodzina nie musi wysyłać kogoś specjalnie po Shubarnes'a -
odpowiedział Volaure.
-
Dobra ... rozsądne ... ale czemu akurat on? - odparła Diuna.
-
Moja droga, powiedzmy że również ciesze się, że Cię widzę. -
odparł szarmancko Sachiner, a następnie dodał: - Witaj stryju.
-
Witaj mój bratanku. - odparł radośnie Shubarnes ściskając dłoń
Sachinera.
-
Stryju? - stwierdził z niedowierzaniem Hachi.
-
Zaraz to jest Twój wujek? - dodała Kiazu.
-
Owszem moja droga, Shubarnes jest najmłodszym bratem mojego ojca. -
odpowiedział spokojnie Sachiner, a następnie dodał: - Stryju czy
Ci neczanie nie naprzykrzali Ci się?
-
Nie, nie ... śmieszni są .... - odparł beztrosko Shubarnes, a
następnie cicho dodał z lekko wrednym uśmiechem: - Ten
białowłosy nawet mi groził... chyba nie do końca sobie zdaje
sprawę kim jestem...
-
Hmm... mówisz - odparł Sachiner.
-
Volaure to ja odstawie te maluchy na wybieg i wrócę dobrze? -
wtrąciła nieśmiało Rina.
-
Dobry pomysł Aniołku. Kurai wiesz gdzie są wybiegi prawda? -
odparł książę z uśmiechem.
-
Wiem, pójdę z nią ... - odpowiedział chłodno Kurai.
-
Tak myślałem. - odparł władca z uśmiechem, a następnie
otwierając drzwi dodał: - Dobrze moi mili zapraszam do środka.
W
tym momencie Kiazu, Diuna, Hachi, Otachi i Volaure weszli do komnaty.
Natomiast Kurai bez słowa ruszył przed siebie. Za nim powolnym
krokiem ruszyły Zhixie.
-
Kurai, możemy zamienić słowo? - spytał Sachiner uważnie
obserwujący neczan.
Na
te słowa elektryczny neczanin zatrzymał się i stwierdził:
-
Skoro musisz ...
-
Sachiner Ty go znasz? - wtrącił Shubarnes.
-
Owszem wuju znam go... . Bądź łaskaw tu poczekać, proszę ....
Chciałbym zamienić z nim słowo na osobności. - odpowiedział
Sachiner podchodząc do neczanina.
-
Dobra... - odparł beztrosko Shubarnes.
Po
paru chwilach Sachiner wraz z Kurai'em odeszli znacznie na bok, a
Rina została z Zhixie, które się położyły, oraz inkubem.
-
Laleczko, nie mówiliście, że znacie mojego bratanka. - stwierdził
beztrosko Shubarnes.
-
Wybacz, ale nie pytałeś ... - odparła nieśmiało Rina.
-
Racja... Skoro go znacie to pewnie Ty laleczko jesteś jednym z jego
ulubionych posiłków?
Wodna
neczanka nic mu nie odpowiedziała jedynie nieznacznie się
zarumieniła.
-
Dobra Laleczko, wystarczająco się już zregenerowałaś, czas na
kolejny posiłek. - stwierdził Shubarnes podchodząc.
W
ten największe Zhixie kłapnęło wielkimi zębiskami tuż przed
inkubem i zaczęło groźnie warczeć.
-
Wiesz co? Jednak nie chce mi się z Tobą zabawiać. - stwierdził
inkub cofając się. Następnie z założonymi ręki na karki, oparł
się o ścianę.
-
Dziękuję pieszczoszku - wyszeptała Rina
głaszcząc bestie.
-
Laleczko, ta ognista energia była całkiem podobna do Twojej ...
Jesteście spokrewnione? - spytał inkub.
-
Owszem ... to moja siostra ...
-
Tak myślałem ...
************
-
Zechcesz mi powiedzieć czemu śmiesz grozić członkowi mojej
rodziny? - spytał twardo Sachiner.
-
Nie musisz wiedzieć, to sprawa między nim a mną. - odpowiedział
chłodno Kurai.
-
Posłuchaj, wiem że nie grozisz istotom od tak, oraz że nie rzucasz
słów na wiatr ... a skoro grozisz mojemu Stryjowi to również moja
sprawa, więc gadaj pókim miły...
Elektryczny
neczanin jednak nic mu nie odpowiedział, patrzył jedynie chłodnym
spojrzeniem, z którego dosłownie nic nie dało się wyczytać.
Głuchą i pustą ciszę przerwało przenikliwe i groźne warknięcie,
na które rozmawiający nie zwrócili zbytniej uwagi.
-
Heh ... dobra to powiedz mi chociaż jak brzmiała groźba? ...
-
"Zrób to jeszcze raz a będziesz błagał o śmierć" ...
-
Wyssał energie z Riny, dobrze myślę? ... eh .. - stwierdził
arogancko Sachiner, a następnie olśniony dodał: - Czekaj ..
Shubarnes wyssał jej energię tak? ...
-
Owszem ...
-
Eh... ze stryjem gorzej niż z dzieckiem, lecz łatwiej niż z
Salaherem ... zatem 3-4 krwiaki?
-
16 ...
-
16? ... Rozumiem ...Eh, widać musi być bardzo smaczna,
... Jednak uwierzę jak zobaczę, gdyż tym sposobem przy takim
wysysaniu energii powinna być praktycznie martwa. W związku z tym,
po Waszym spotkaniu z Ambasadorem zapraszam Was do siebie i nie
przyjmuję odmowy. Jeśli mówisz prawdę, a obawiam
się, że mówisz ... to takie wysysanie energii nie jest
tolerowane przez moją rodzinę ... głownie dlatego, że ofiara
znacznie szybciej traci energie i życie ... oczywiście sama
namiętna zabawa będąca elementem gry miłosnej, jest tolerowana, a
nawet wskazana ... ale wysysanie energii już nie... - odpowiedział
stanowczo i twardo Sachiner.
-
Wiem...
-
Słuchaj jesteś pewien, że to nie była gra wstępna?
-
Jestem pewien ... - odparł chłodno Kurai, mierząc lodowym
spojrzeniem inkuba.
-
To jest do sprawdzenia, i wkrótce będę wiedzieć czy mówisz
prawdę czy nie.
Elektryczny
neczanin jednak nic już nie odpowiedział, a po paru chwilach
niezręcznej ciszy Kurai, Rina i Zhixie znikli z białego korytarza.
-
I pomyśleć, że mnie to obchodzi ... albo bardzo ją lubię albo
się starzeje ... albo o zgrozo i jedno i drugie ... eh ... jeśli
Kurai mówi prawdę to wcale mu się nie dziwię, że zagroził, a
właściwie dał delikatne ostrzeżenie ... mojemu stryjowi
...dobrze, że tylko tyle ... gdyby był kim innym mój stryj mógłby
mieć co najmniej obitą twarz ... jego spokój mnie zaskakuje ...
chociaż bardziej mnie zaskakuje ... że lodowy, niedostępny i
aspołeczny Kurai ... na swój chłodny sposób przejmuje się losem
tego rodzeństwa ... a w szczególności losem Riny ... najgorsze w
tym wszystkim jest to, że ona ma coś w sobie co sprawia, że ona
mi też nie jest obojętna ... eh ...-
zamyślił się Sachiner.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz