czwartek, 4 grudnia 2014

Epizod 132

"Zhixie"


Hachi podąża mrocznym korytarzem, pełnym purpurowej, zastygłej już krwi i strzępów ubrań. Psychodeliczne straszliwe pomieszczenie sprawia, że neczanin idzie dosyć szybkim krokiem i nie rozgląda się na boki. Dzięki temu Hachi bardzo szybko do strefy izolatek, a następnie pod izolatkę z otwartymi drzwiami. Pierwsze co zobaczył, zaraz po wejściu to leśny wygląd izolatki, jednak jego uwagę przykuła leżąca na boku Rina.
- Ej co tu się stało? - spytał nie mile zaskoczony Hachi.
- Nie śpieszyłeś się Bro.. - Wtrącił Otachi, siedzący obok siostry.
- Pan inkub zrobił sobie ucztę ... - odpowiedział Kurai stojący między Riną a kubem, z zamkniętymi oczami i rekami w kieszeni.
- Phi, normalna sprawa - dodał Inkub siedzący luzacko nieopodal.
- Tiaa... bardzo ... - stwierdził Hachi, a następnie dodał: - Ona żyje prawda?
- Luz Bro żyje ... - stwierdził Otachi, a następnie dodał: - Chociaż ktoś tu się za bardzo wczuł ...
- Nie przesadzaj... żyje ... więc nie ma problemu ... - stwierdził arogancko i nonszalancko inkub.
- Heh ... czy każdy Cusan musi być arogancki? - spytał Hachi, pod nosem.
- W towarzystwie mówi się na głos - stwierdził Shubarnes, a następnie wstając dodał: - Mniejsza, skoro doczekaliśmy się już ostatniego wybawcy to ja bym chciał w końcu stąd wyjść.
W ten rozległo się mrożące krew w żyłach, donośne, warczenie, które szybko przerodziło się w kujące w uszy, piskliwe, psie wycie.
- A to co? - spytał zdziwiony Otachi.
- Ej... nie mówcie mi, że jeszcze nie załatwiliście strażników? - wtrącił zszokowany inkub.
- To nie strażnicy ... - stwierdził spokojnie Kurai.
- E to luz ... - odparł Hachi z ulgą.
- Jeśli naprawdę jesteśmy tam gdzie mówiliście to ... Pewnie się tu jakieś psy zalęgły... - stwierdził beztrosko inkub.
- Blisko ... to zapewne Zhixie ... - odparł Kurai.
- Zhixie? - spytał Hachi.
- Ty srebrno włosy ... Nawet tak nie żartuj ... - wtrącił z lekkim niedowierzaniem Shubarnes.
- On ma na imię Kurai ... i wybacz Ziom on zwykł nie żartować ... - odparł Otachi, a następnie dodał: - Czy ktoś może nam powiedzieć co to jest Zhixie?
- To jest Zhixie ... - stwierdził spokojnie Kurai, otwierając oczy i wyjmując ręce z kieszeni.
W ten w wąskich metalowych drzwiach stanęła niespotykana, dość duża, puszysta, brązowa bestia, która ma wilczą głowę i uszy, na których spoczywają czarne rogi i smocze wąsy. Dodatkowo ma on bujną lwią grzywę, anielskie skrzydła, przednie łapy wilcze, a tynie łapy i ogon są lwie. Jego zimne, przenikliwe żółte smocze oczy uważnie obserwują neczan i inkuba.
- Yyyyyyy .... co to u diabła jest? - spytał zszokowany Hachi.
- Nie widać? ... Chimera wilka, lwa i smoka ... - odpowiedział złośliwie inkub.
- Groźne to? - spytał dociekliwie Otachi.
- Pamiętasz resztki ciał? - spytał Kurai.
- Nooo ... - odpowiedział Otachi.
- Jakie resztki? - wtrącił Hachi, a następnie dodał: - No chyba że mówicie o jusze ...
- To była jego sprawka ... - odparł Kurai.
- Yyyyyyy .... - odparli zgodnie bracia.
- Eh ... i to mają być moi wybawcy? - stwierdził Shubarnes a następnie jednym szybkim psychicznym atakiem odrzucił bestie. Zhixie bezwładnie leci i przebija kolejne ściany. W powietrzu unosi się masa kurzu, cegieł i bardzo gęstego pyły, a ziemia z każdą kolejną eksplozją trzęsie się coraz bardziej.
- I po kłopocie - stwierdził arogancko Shubarnes otrzepując ręce.
W ten rozległ się głośny i donośny ryk, który wkrótce doczekał się równie głośnego odzewu.
- Ziom ... chyba nawaliłeś ... i go rozwścieczyłeś ... - stwierdził niepochlebnie Otachi.
- Ba ... chyba nawet zawołał kumpli.... - dodał Hachi.
- Świetna robota ... - dopowiedział Otachi, klaszcząc w dłonie.
- Milcz! - odparł stanowczo inkub, lekko warcząc.
- Aha ... a jednak... - zamyślił się Otachi z lekkim uśmiechem.
************

Kiazu bawi się czerwono-żółto-pomarańczowym płomyczkiem, zupełnie jakby był piłką. Podrzuca go łapie, odbija głową, nogą i wszystkim co się da. W tym czasie Diuna z zamkniętymi oczami, leży sobie niedaleko wejścia do bunkrów i słucha muzyki. W ten telefon Kiazu zaczął wibrować, po chwili neczanka wyjęła go z kieszeni swojej czarnej miniówki i odebrała:
- Halo?
- Hej Kiazu, jak idzie?
- Volaure pyszczku chyba dobrze ...
- Chyba?
- Wiesz rozdzieliliśmy się i nie mamy kontakty z tymi w starym więzieniu...
- Rozumiem ... wiesz, że kończy Wam się czas?
- Wiem wiem ... ale wiesz w sumie misja plus minus jest wykonana ...
- Heheh ... w sumie masz racje ... a właśnie Ankara niedługo przybędzie na Zekeren ..
- Luz ... postaramy się dotrzeć tam jak najszybciej się da ...
- Właśnie .. jest tam gdzieś Rina, albo Kurai?
- Niestety ... są w podziemiach ... a co?
- Nie to nic ... mam tu kogoś kto chce rozmawiać tylko z którymś z nich...
- Hmmm... powiesz mi kto?
- Wybacz, wolałbym nie...
- No trudno ... najwyżej nie wpuszczę Cię do łózka ...- odparła Kiazu z wrednym uśmieszkiem.
- Mała, nie wytrzymasz i to Ty na tym będziesz bardziej cierpieć niż ja ...
- Też racja ... w takim układzie nic nie mówiłam ...
************

Część rozwalonego podziemia wygląda jeszcze bardziej mrocznie. Przez dwa rozszalałe Zhixie powstała ogromna komnata z poniszczonymi, ceglastymi ścianami. Na podłodze leży pełno gruzu, który dość mocno utrudnia poruszanie się. Dziurawe ściany i sufit wyglądają, tak jakby miały się lada chwila zawalić z hukiem. Pourywane, iskrzące się kable, częściowy brak oświetlenia, kapiąca woda z rozerwanych rur to dodatkowe utrudnienia tego miejsca. Kurai, Hachi i Otachi zajmują się dwoma rozrabiającymi storami. Natomiast Shubarnes stoi nie opodal od wejścia do jednej z izolatek i ochrania je. Wszyscy Panowie są w zasięgu głosu.
- Nie wygląda to za dobrze ... to pomieszczenie nie wytrzyma za dużo ... - stwierdził Hachi obserwując zdemolowane pomieszczenie.
- Ja bym zawalił to pomieszczenie i je tak tu zostawił - odparł beztrosko inkub, z zaplecionymi na karku, dłońmi.
- To by nie powstrzymało ich na długo ... mają odporność smoka ... - wtrącił Kurai, obserwujący krążące bestie.
- Super ... jeszcze coś powinniśmy wiedzieć? - spytał Otachi.
W ten jedna z brązowych bestii zaparła się mocno na swoich masywnych łapach, wzięła głęboki oddech i nagle wystrzeliła wielką czarno-fioletową kulę energii, która z dużą szybkością poleciała w kierunku inkuba. Shubarnes ziewnął i bez większego trudu postawił psychiczną tarczę i odbił od siebie atak. W tym momencie kręcąca się kula poleciała prosto w jedną ze ścian. Kiedy tylko w nią uderzyła, całe pomieszczenie zatrzęsło się a z sufitu zaczęły spadać pojedyncze cegły, jak i fragmenty tynku. Otachi, Hachi i Kurai sprawnie unikali spadających przedmiotów.
- Oszalałeś!? - spytał Hachi.
- Schlebiasz mi ... uznam to za komplement. - odparł Shubarnes z wrednym uśmiechem.
- Daj spokój Bro! Szkoda fatygi... - wtrącił Otachi.
W tym momencie szybkie bestie otoczyły swoich przeciwników i przeprowadziły zmasowany atak. Oba Zhixie w tym samym momencie wystrzeliły czarno-fioletowymi kulami. Tym razem neczanie odskoczyli od ataku. Dzięki temu dwie niewielkie kule poleciały w kierunku stojących naprzeciw siebie bestii. W tym momencie stała się rzecz niezwykła, obie Zhixie złapały atak sojuszniczej bestii w paszczę i bez trudu zjadły kule energii.
- Yyyy... czy one właśnie zjadły swoje ataki? - spytał Hachi.
- Owszem ... - odparł Kurai.
- Jak widać wiedzą co dobre ... - dodał beztrosko inkub.
************

Ciemność .... Lekko rozmazany, nieostry, ciemny obraz nie układający się w nic znajomego... Następnie ponowna ciemność... Uczucie czegoś wilgotnego, co jest jednocześnie zimne i ciepłe ... Ponownie rozmazany, lecz odrobinę bardziej obraz... mokre ...
- Yuri przestań ... - stwierdziła Rina z uśmiechem chowając policzek w ramiona.
Jednak lizanie i obwąchiwanie nie ustało, więc Rina z przymrużonymi oczami usiadła mówiąc:
- No dobrze już wstaję...
W tym momencie neczanka otworzyła oczy i zobaczyła wielki wilczy, brązowy pysk z rogami, który ją szturcha, oraz mokry różowy jęzor.
- Nie jesteś Yuri ... ale jesteś rozkoszny... - stwierdziła neczanka wyciągając dłoń w kierunku nieznanego stworzenia, które obwąchało jej rękę i zaczęło ją po niej lizać.
Po chwili wodna neczanka, zauważyła, że stworzenie nie jest psem, jest stworzeniem, którego nigdy w życiu nie widziała.
- Hmm... jesteś uroczym pieszczochem... - stwierdziła Rina z uśmiechem i głaszcząc zwierzaka za uszami i po brodzie. Bardzo podobnie jak głaszcze Yuri, czy dopieszczę swoje rodzeństwo.
Zadowolony zwierzak radośnie merdał ogonem i położył swoją masywną głowę na kolanach neczanki, domagając się więcej pieszczot.
- Gdzie ja jestem? ... niewiele pamiętam ... już wiem ... pamiętam ... jesteśmy na misji ratunkowej...strasznie boli mnie szyja ... ciekawe gdzie podział się Otachi? ... Mam nadzieje, że on nie zrobił krzywdy Otachiemu ... - zamyśliła się Rina a następnie głośno spytała: - Widziałeś tu jeszcze kogoś?
Jednak radosny zwierzak, jedynie spojrzał na neczankę z wywalonym jęzorem i zadowolonymi smoczymi oczami. A następnie ponownie zaczął domagać się pieszczot. W ten do leśnej izolatki dotarły odgłosy huków i jakieś krzyki. Bestia gwałtownie się podniosła i nasłuchiwała.
- Ciekawe co tam się dzieje? - spytała Rina próbując się podnieść.
Niestety jej roztrzęsione nogi są niczym z waty i neczanka nie jest wstanie na nich ustać. Przez to neczanka chodź się podniosła to szybko upadła. Psowata, masywna bestia zamortyzowała upadek dziewczyny, pozwalając się jej oprzeć na swoim puszystym ciele. W ten do komnaty wszedł Shubarnes z beztrosko zaplecionymi dłońmi na karku, mówiąc:
- Czyżby moja laleczka się obudziła?
W tym momencie dziewczyna delikatnie się wystraszyła, a potężna bestia swoim masywnym puszystym ciałem nieznacznie ją zasłoniła, po czym zaczęła warczeć i szczerzyć białe, ostre jak brzytwa kły.
- A ty skąd tu się wziąłeś? - spytał beztrosko Shubarnes, a następnie uśmiechnął się nieznacznie i za pomocą swojej psychicznej mocy stworzył grubą fioletową obrożę na szyi stwora, a następnie pomału ją zaciskał, tym samym zaczął podduszać Zhixie.
Stworzenie ryknęło z bólu, a następnie skuliło się. Po chwili jednak podniosło się i zamachnęło się na inkuba. W tym momencie Shubarnes unieruchomił bestie, podobnie jak zrobił to z Riną, tyle, że to zagranie wymagało już od niego już sporo wysiłku. W ten niespodziewanie inkub został zmyty przez wielki wodny, błękitno-biały bicz, który wyrzucił go z pomieszczenia. Tym sposobem inkub wylądował na samym środku pomieszczenia w którym toczy się starcie. Zarówno neczanie jak i obie bestie zainteresowały się tym faktem i zaprzestały starcia.
- Co za głupia lalka... - stwierdził Shubarnes z niezadowoleniem.
- Ojej ... nie zrozumiałeś jak powiedziała nie i Cię zaatakowała? - odparł u kąśliwie Otachi.
- Młody, już Ci mówiłem, że musisz się znacznie bardziej postarać. - odparł inkub, a następnie dodał: - Ta głupia laleczka, nawet trafić nie umie ... zaatakowała mnie a nie Zhixie ...
W tym momencie niezauważony przez nikogo Kurai znikł, a Shubarnes i bracia zostali otoczeni przez dwie warczące bestie, które ponownie zaczęły szykować się do ataku. Nagle oba Zhixie z przeraźliwym rykiem, mrożącym krew w żyłach, rzuciły się się z ostrymi pazurami na swoich przeciwników. Inkub z wielkim trudem zatrzymał obie bestie w powietrzu.
- Łał ... dobre ... - stwierdził z podziwem Hachi.
- To nic wielkiego ... - odparł spokojnie Shubarnes, delikatnie mrużąc prawe oko.
W ten dwie uparte bestie zaczęły napinać mięśnie. Wygląda to tak jak by próbowały się ruszyć, jednocześnie wydostając się z pod mocy inkuba. Po chwili Otachi przywołał rozległe tornado, które porwało Zhixie i wyrzucił je na najdalsze ściany. Natomiast Hachi przy pomocy swojej kamiennej mocy wzmocnił całe pomieszczenie, aby się nie zawaliło.

************

Kurai szybko wbiegł do leśnej izolatki. Tam jego oczom ukazała się Rina, leżąca na puszystej, również leżącej bestii, która jest stanowczo większa od pozostałych dwóch Zhixie. Na oko widać, że ma co najmniej 190 cm w kłębie. Stworzenie od razu zaczęło głośno i groźnie warczeć na przybysza. W tym momencie wodna neczanka ocknęła się, uniosła głowę i stwierdziła radośnie:
- Kurai ... - a następnie głaszcząc wielką bestie, spokojnie dopowiedziała: - ... Ciiiii ... pozwól mu podejść ... proszę ...
O dziwo wielkie stworzenie uspokoiło się, ale nadal mierzyło neczanina lodowym spojrzeniem. Kurai powoli i spokojnie podszedł do Zhixie, a następnie ukucnął przy ukochanej pytając:
- Jak się czujesz?
- Dobrze ... - odpowiedziała spokojnie Rina,chowając szyję, a następnie dodała: - A co jest z Otachim? ... Mam nadzieje, że Shubarnes go nie zabił ...
- Spokojnie żyje ...
- To dobrze ... - odparła z uśmiechem dziewczyna, a następnie z łzami w oczach, drżącym roztrzęsionym głosem dodała: - Kurai .. przepraszam ... ja nie chciałam... proszę wybacz ... ja naprawdę nie chciałam ...
Kurai nic jej nie odpowiedział, jedynie otarł łzy ukochanej i patrząc jej głęboko w oczy, gładził ją po policzku. Jednak po chwili delikatnie musnął jej szyję. W tym momencie neczanka lekko syknęła i zatrzęsła się. Elektryczny neczanin zainteresował się tym i odsłonił szyję neczanki oraz jej dekolt i ramiona. Delikatnie zapłakana Rina, nie chciała spojrzeć w oczy ukochanemu. Na ciele miała kilkanaście sporej wielkości intensywnie fioletowych i bolesnych krwiaków.
- Ten świr tak wysysał z Ciebie energię? - spytał stanowczo Kurai.
Rina jednak nic mu nie odpowiedziała jedynie kiwnęła potakująco głową. Elektryczny neczanin, ponownie otarł łzy ukochanej, następnie przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił. Nawet Zhixie swoim wielkim pyskiem przytulił się do neczan.
- Nie chciałam ... naprawdę ... - stwierdziła neczanka roztrzęsionym głosem i szlochając
- Wiem o tym ...W brew swojej woli ... zostałaś brutalnie okradziona z energii ... nie możesz się za to obwiniać ... - stwierdził spokojnie Kurai, głaszcząc neczankę po głowie, a po chwili dodał: - Wszystko jest w porządku .. ta sytuacja nic między nami nie zmienia ...
- Naprawdę? ...
- A powiedz mi nadal mnie kochasz?
- Oczywiście ... - odparła bez zawahania Rina, patrząc ukochanemu w oczy, a następnie szybko dodała: - Całym sercem...całą duszą ... całą sobą ...
- Je też Cię kocham ... odpowiedział spokojnie Kurai, a następnie dodał: - I jak zmieniło się coś między nami?
- No ... nie ... nie zmieniło się ...
- No widzisz ... - odparł Kurai delikatnie uśmiechając się.
- Kurai ... jesteś kochany ... - stwierdziła Rina delikatnie się rumieniąc i mocniej wtulając się w ukochanego.
- Kurai ...pamiętasz o nas prawda? - odezwał się nagle Hachi.
- Ziom ... te bestie zaraz zawalą to miejsce ... - dodał Otachi.
- Rina jak sądzisz Twój nowy przyjaciel mógłby powstrzymać swoich kolegów? - spytał Kurai, zasłaniając słuchawkę.
- Kurai jesteś tam? - kontynuował Hachi.
- Nie wiem ... - odparła Rina, a następnie głaszcząc Zhixie spytała: - Pieszczoszku, pomożesz moim przyjaciołom, proszę?
Na te słowa bestia podniosła się, liznęła neczankę po dłoni. Natomiast Kurai od ciszył mikrofon i powiedział:
- Przestańcie atakować.
- Ziom nawet tak nie żartuj .. - odparł Hachi.
- One nas zjedzą... - dodał Otachi.
- Zaufajcie mi.. - odpowiedział Kurai.
- Dobra Ziom ... - odparł Hachi, po chwili ciszy.
W tym momencie bestia siedząca obok wodnej neczanki głośno zawyła, zupełnie jak wilk wyjący do księżyca. Majestatyczny, ciągnący się odgłos szybko rozniósł się zarówno po izolatce jak i pozostałej części starego więzienia.
- Matko co to było? ... Aż mnie ciarki przeszły ... - stwierdził Hachi.
- Ziom ... one nas olewają ...od tak położy się ... - dodał zdziwiony Otachi.
- Dobrze ... teraz nie zaczepiajcie ich ... po prostu odejdźcie od nich ... - odparł Kurai.
- Zrozumiałem ... - odparł Otachi.
- Dziękuje pieszczoszku jesteś wspaniały.- stwierdziła Rina z uśmiechem dopieszczając wielkiego puszystego stwora, który położył się na plecach, łapami do góry i radośnie merda ogonem. Po chwili neczanka założyła bluzę ukochanego i rozpuściła włosy, aby chociaż trochę zamaskować swoje posiniaczone ciało. W ten bestia ponownie zaczęła groźnie i przenikliwie warczeć, szczerząc swoje śnieżnobiałe kły. W tym momencie do pomieszczenia wszedł Shubarnes. Rina pogłaska zwierzaka mówiąc:
- Spokojnie ... pieszczoszku ...
Na te słowa wielki Zhixie uspokoił się jednak nadal mierzył inkuba straszliwie lodowym spojrzeniem, a do pomieszczenie weszli Hachi i Otachi.
- Niech Wam nawet nie przyjdzie do głowy go atakować. - stwierdził chłodno Kurai.
- Yyyy... spoko Ziom ... jest tak wielki, że nawet nie chciał bym z nim zadzierać ... - stwierdził zszokowany i niedowierzający Hachi.
- Hmm... czyżby kolega ugiął się pod stanowczością Kurai'a? - spytał zaciekawiony Otachi.
- Czy może Rina go w sobie rozkochała? - dodał Hachi.
- To drugie ... - odparła Rina z uśmiechem.
W między czasie Kurai podszedł do Shubarnes'a i powiedział mu coś na ucho. Jednak inkub zbytnio się tym nie przejął. Tak naprawdę jedynie uśmiechnął się wrednie pod nosem, zupełnie tak jakby nie wiedział o czym mówi Kurai.

************

Kiazu w słuchawkach puściła sobie jakąś skoczną muzykę i tańczy sobie. Zupełnie jakby wszystko w koło nie istniało, a sama neczanka była w swoim własnym wspaniałym świecie. Natomiast Diuna słuchająca muzyki jest wygodnie ułożona, z zamkniętymi oczami i wygląda zupełnie jakby przysnęła. Nagle ziemia delikatnie zaczęła się trząść.
- Kiazu nie skacz tak ... - stwierdziła Diuna przeciągając się.
Jednak roztańczona ognista neczanka nic nie odpowiedziała, więc Diuna włączyła mikrofon w słuchawkach i powiedziała:
- Kiazu, nie skacz tak ...
- Ej ... co mi wyłączasz muzykę...- odparła Kiazu zatrzymując się.
- Czy mogłabyś nie skakać mi nad głową?
- Ale ja nie skacze ... a teraz to nawet stoję ...
Na te słowa Diuna z niedowierzaniem i otwierając oczy, podniosła się. Rzeczywiście jej siostra stała nieopodal, jednak ziemia nadal nieznacznie drżała. Nagle w ciemnym wąskim tunelu pojawiły się lśniące, groźne, żółte oczy, które z każdą sekundą przybliżały się, tak samo jak zastanawiające odgłosy kroków. Neczanki automatycznie zrobiły się czujne i gotowe do ewentualnego starcia.
- Cześć dziewczyny i co tam? - stwierdził Otachi wychodzący z mroku.
- Luz to tylko my ... - dodał Hachi z uśmiechem, wychodząc tuż za bratem.
- Eeee ... ja już myślałam, że się zabawie ... - odparła rozczarowana Kiazu opuszczając gardę.
W między czasie wyszedł Inkub Kurai, oraz trzy spore psowate zwierzaki. Na grzbiecie największego siedzi Rina.
- Łał jaki przystojniak? To nasz uratowany? - spytała Kiazu zalotnie trzepocząc rzęsami.
- A to co za zwierzaki? - dodała szybko i dociekliwie Diuna.
- Tak to nasz uratowany ... a te zwierzaki to Zhixie ... - odpowiedział Hachi.
W tym momencie inkub szarmancko podszedł do Kiazu i bez zbędnych ceregieli pocałował ją, dość namiętnie w usta, a następnie powiedział:
- Shubarnes Cusan, miło mi poznać aksamitną i smaczną ognistą energię.
- Ja jestem Kiazu, i uprzedzam mimo, że lubię całusy to na przyszłość nie kradnij mi energii... taka dobra rada ... - odparła ognista neczanka szczerząc kły.
Następnie inkub podszedł do Diuny i chciał zrobić to samo, jednak Diuna odsunęła się i przywołała swój psychiczny buzdygan i ustawiła go na wysokości twarzy inkuba, mówiąc:
- Nawet nie próbuj... - a następnie kiedy Shubarnes odsunął się powiedziała: - Ja jestem Diuna....
- Czy mogę wiedzieć ile przystojniaku masz lat? - spytała dociekliwie Kiazu.
- W przyszłym miesiącu kończę 21 ... może chcesz wpaść na imprezę? - odparł stosunkowo szarmancko inkub.
- Hmm... zastanowię się ... - odparła Kiazu z uśmiechem i mrugając okiem.
Nagle na horyzoncie pojawiło się sporo zakapturzonych postaci, które zmierzały w kierunku naszych bohaterów. Kiazu szeroko się uśmiechnęła i radośnie powiedziała:
- Super! Czas się zabawić...
W tym momencie oczom neczanki ukazała się wielka szara sala, przypominająca wielki hol czy też pomieszczenie przez które się przechodzi.
- Ej ... ja chciałam powalczyć ... - stwierdziła niezadowolona Kiazu.
- Mała co taka bojowa jesteś? - spytał z szerokim uśmiechem Volaure stojący nie opodal i palący papierosa.
- A nic ... Kurai nas przeteleportował ... a ja chciałam się jeszcze zabawić ... - odparła niezadowolona Kiazu.
- Witaj Książę ... jestem Shubarnes Cusan... - wtrącił stosunkowo pokornie Shubarnes delikatnie się kłaniając.
- Witaj... - odparł książę, a następnie dodał: - Miło mi poznać kolejnego członka rodziny Cusan.
- Cała przyjemność po mojej stronie. - odpowiedział Shubarnes.
- Aniołku nie za duże te stworzonka? - spytał Volaure z uśmiechem, a następnie za nim Rina zdążyła odpowiedzieć powiedzieć: - Czuję, że to długa opowieść, więc moi mili zapraszam na salony Ambasador Ankara już na nas czeka. Aha, Shubarnes życzyłbym abyś udał się z nami, gdyż czeka nam również jeden z członków Pańskiej rodziny.
- Jak sobie życzysz książę ... - odparł inkub.

************

- Ja chce coś porobić... - marudziła Kiazu.
- Może później umówimy się z Reksem, Jolidem, Samagim i Otaota na jakieś małe starcie z blobkami? - zaproponował Otachi.
- Bro gadasz całkiem z sensem ... - dodał Hachi.
- Ja chce coś więcej.... - odparła Kiazu.
- Widzę dzisiaj że masz niespożytą energię. - wtrącił Volaure.
- O tak! - odpowiedziała radośnie Kiazu.
- W takim układzie mam propozycję. Po spotkaniu z Ambasadorem zapraszam was na wodny trening na basenie. - odpowiedział książę.
- CZAD! - odparli zgodnie i radośnie Hachi, Otachi i Kiazu.
- Dobra niech będzie ... tak w ostateczności ... - dodała Diuna.
- A Ty Aniołku? - spytał władca.
- Słucham? ... a tak jasne spoko ... - odparła jakby nieobecna Rina, nadal jadąca na jednym z Zhixie.
Volaure zmierzył dociekliwym wzrokiem Rinę, Kurai'a i resztę, a następnie się zamyślił.
- Czy te wielkie stwory muszą z nami łazić? - spytał Shubarnes.
- Nie chcą opuścić Riny, więc póki co jesteś skazany na ich towarzystwo. - odparł Otachi.
- Stanowczo dużo bardziej komfortowo bym się czuł gdyby one nie łaziły za nami. - stwierdził Shubarnes.
- Spokojnie, niedługo trafią na wybieg dla smoków, a póki co proszę się nimi nie przejmować ... gdyż jak na Zhixie te są wyjątkowo grzeczne i miłe... - wtrącił Volaure.
- Wiesz Volaure one z jakiegoś powodu go nie lubią ... - odparł Hachi.
- To akurat nic niezwykłego, one zazwyczaj nikogo nie lubią ... - odpowiedział beztrosko inkub.
- Z tym się akurat zgodzę - odparł spokojnie władca.
- Aha ... czyli to że pokochały Rinę to swego rodzaju zaszczyt? - spytała dociekliwie Diuna.
- Owszem. - odpowiedział Volaure z uśmiechem.
- Szczęściara ... - odparła Diuna.
- Hehehe ... Diuna dobrze wiesz, że ją lubią zwierzęta wszelakie. - wtrącił Hachi.
- Wiem, ale i tak mnie to zaskakuje ... zwłaszcza jak chodzi o jakieś groźne stworzenie ... - odparła Diuna.

************

Diuna wykorzystując chwile luzy podeszła do Kurai'a i z ciszonym głosem powiedziała:
- A jednak mój ... jak o określiłeś "proroczy" sen się nie sprawdził ...
- Sprawdził się... - odparł chłodno Kurai.
- Jak to się sprawdził? Kiedy? - odparła mocno zaskoczona Diuna.
- Podczas misji ratunkowej... nie musisz więcej wiedzieć ...
- Ej! ... muszę wiedzieć więcej ... gadaj...
Elektryczny neczanin jednak nic jej już nie odpowiedział. Po paru chwilach niezręcznej ciszy Diuna powiedziała:
- Eh... jak zwykle ... słuchaj ja muszę wiedzieć w jakim stopniu on się sprawdził...a co jak przyśnię się sama sobie? ... chyba powinnam wiedzieć jak się zabezpieczyć ... no nie?
- Taka sytuacja się nie przydarzy .. nie możesz przewidzieć przyszłości samej sobie ... a Twoje sny będą się sprawdzać różnie w zależności od tego co Ci się przyśni ... więc nie da się przed nimi zabezpieczyć ... - odparł spokojnie i chłodno Kurai.
- Nie przekonujesz mnie ...
- Twoja sprawa ...
- Jesteś nie możliwy ... poco ja w ogóle z Tobą rozmawiam ... - odparła poirytowana Diuna odchodząc.

************

Szeroki, długi, biały, zadbany korytarz z tylko jednymi metalowymi drzwiami, koło których stoi elegancko ubrany, bond włosy mężczyzna.
- Gash ... tylko jego jeszcze tu brakowało. - stwierdziła Kiazu.
- A ten po jakiego tu jest? - spytała Diuna.
- Sachiner bierze udział w turnieju walk smoków, dzięki temu jego rodzina nie musi wysyłać kogoś specjalnie po Shubarnes'a - odpowiedział Volaure.
- Dobra ... rozsądne ... ale czemu akurat on? - odparła Diuna.
- Moja droga, powiedzmy że również ciesze się, że Cię widzę. - odparł szarmancko Sachiner, a następnie dodał: - Witaj stryju.
- Witaj mój bratanku. - odparł radośnie Shubarnes ściskając dłoń Sachinera.
- Stryju? - stwierdził z niedowierzaniem Hachi.
- Zaraz to jest Twój wujek? - dodała Kiazu.
- Owszem moja droga, Shubarnes jest najmłodszym bratem mojego ojca. - odpowiedział spokojnie Sachiner, a następnie dodał: - Stryju czy Ci neczanie nie naprzykrzali Ci się?
- Nie, nie ... śmieszni są .... - odparł beztrosko Shubarnes, a następnie cicho dodał z lekko wrednym uśmiechem: - Ten białowłosy nawet mi groził... chyba nie do końca sobie zdaje sprawę kim jestem...
- Hmm... mówisz - odparł Sachiner.
- Volaure to ja odstawie te maluchy na wybieg i wrócę dobrze? - wtrąciła nieśmiało Rina.
- Dobry pomysł Aniołku. Kurai wiesz gdzie są wybiegi prawda? - odparł książę z uśmiechem.
- Wiem, pójdę z nią ... - odpowiedział chłodno Kurai.
- Tak myślałem. - odparł władca z uśmiechem, a następnie otwierając drzwi dodał: - Dobrze moi mili zapraszam do środka.
W tym momencie Kiazu, Diuna, Hachi, Otachi i Volaure weszli do komnaty. Natomiast Kurai bez słowa ruszył przed siebie. Za nim powolnym krokiem ruszyły Zhixie.
- Kurai, możemy zamienić słowo? - spytał Sachiner uważnie obserwujący neczan.
Na te słowa elektryczny neczanin zatrzymał się i stwierdził:
- Skoro musisz ...
- Sachiner Ty go znasz? - wtrącił Shubarnes.
- Owszem wuju znam go... . Bądź łaskaw tu poczekać, proszę .... Chciałbym zamienić z nim słowo na osobności. - odpowiedział Sachiner podchodząc do neczanina.
- Dobra... - odparł beztrosko Shubarnes.
Po paru chwilach Sachiner wraz z Kurai'em odeszli znacznie na bok, a Rina została z Zhixie, które się położyły, oraz inkubem.
- Laleczko, nie mówiliście, że znacie mojego bratanka. - stwierdził beztrosko Shubarnes.
- Wybacz, ale nie pytałeś ... - odparła nieśmiało Rina.
- Racja... Skoro go znacie to pewnie Ty laleczko jesteś jednym z jego ulubionych posiłków?
Wodna neczanka nic mu nie odpowiedziała jedynie nieznacznie się zarumieniła.
- Dobra Laleczko, wystarczająco się już zregenerowałaś, czas na kolejny posiłek. - stwierdził Shubarnes podchodząc.
W ten największe Zhixie kłapnęło wielkimi zębiskami tuż przed inkubem i zaczęło groźnie warczeć.
- Wiesz co? Jednak nie chce mi się z Tobą zabawiać. - stwierdził inkub cofając się. Następnie z założonymi ręki na karki, oparł się o ścianę.
- Dziękuję pieszczoszku - wyszeptała Rina głaszcząc bestie.
- Laleczko, ta ognista energia była całkiem podobna do Twojej ... Jesteście spokrewnione? - spytał inkub.
- Owszem ... to moja siostra ...
- Tak myślałem ...

************

- Zechcesz mi powiedzieć czemu śmiesz grozić członkowi mojej rodziny? - spytał twardo Sachiner.
- Nie musisz wiedzieć, to sprawa między nim a mną. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Posłuchaj, wiem że nie grozisz istotom od tak, oraz że nie rzucasz słów na wiatr ... a skoro grozisz mojemu Stryjowi to również moja sprawa, więc gadaj pókim miły...
Elektryczny neczanin jednak nic mu nie odpowiedział, patrzył jedynie chłodnym spojrzeniem, z którego dosłownie nic nie dało się wyczytać. Głuchą i pustą ciszę przerwało przenikliwe i groźne warknięcie, na które rozmawiający nie zwrócili zbytniej uwagi.
- Heh ... dobra to powiedz mi chociaż jak brzmiała groźba? ...
- "Zrób to jeszcze raz a będziesz błagał o śmierć" ...
- Wyssał energie z Riny, dobrze myślę? ... eh .. - stwierdził arogancko Sachiner, a następnie olśniony dodał: - Czekaj .. Shubarnes wyssał jej energię tak? ...
- Owszem ...
- Eh... ze stryjem gorzej niż z dzieckiem, lecz łatwiej niż z Salaherem ... zatem 3-4 krwiaki?
- 16 ...
- 16? ... Rozumiem ...Eh, widać musi być bardzo smaczna, ... Jednak uwierzę jak zobaczę, gdyż tym sposobem przy takim wysysaniu energii powinna być praktycznie martwa. W związku z tym, po Waszym spotkaniu z Ambasadorem zapraszam Was do siebie i nie przyjmuję odmowy. Jeśli mówisz prawdę, a obawiam się, że mówisz ... to takie wysysanie energii nie jest tolerowane przez moją rodzinę ... głownie dlatego, że ofiara znacznie szybciej traci energie i życie ... oczywiście sama namiętna zabawa będąca elementem gry miłosnej, jest tolerowana, a nawet wskazana ... ale wysysanie energii już nie... - odpowiedział stanowczo i twardo Sachiner.
- Wiem...
- Słuchaj jesteś pewien, że to nie była gra wstępna?
- Jestem pewien ... - odparł chłodno Kurai, mierząc lodowym spojrzeniem inkuba.
- To jest do sprawdzenia, i wkrótce będę wiedzieć czy mówisz prawdę czy nie.
Elektryczny neczanin jednak nic już nie odpowiedział, a po paru chwilach niezręcznej ciszy Kurai, Rina i Zhixie znikli z białego korytarza.
- I pomyśleć, że mnie to obchodzi ... albo bardzo ją lubię albo się starzeje ... albo o zgrozo i jedno i drugie ... eh ... jeśli Kurai mówi prawdę to wcale mu się nie dziwię, że zagroził, a właściwie dał delikatne ostrzeżenie ... mojemu stryjowi ...dobrze, że tylko tyle ... gdyby był kim innym mój stryj mógłby mieć co najmniej obitą twarz ... jego spokój mnie zaskakuje ... chociaż bardziej mnie zaskakuje ... że lodowy, niedostępny i aspołeczny Kurai ... na swój chłodny sposób przejmuje się losem tego rodzeństwa ... a w szczególności losem Riny ... najgorsze w tym wszystkim jest to, że ona ma coś w sobie co sprawia, że ona mi też nie jest obojętna ... eh ...- zamyślił się Sachiner.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz