czwartek, 4 grudnia 2014

Epizod 128

"Prawie codzienność ... "

Piękny, ciepły i słoneczny sobotni poranek. Intensywne promienie nieśmiało zaglądają do salonu. Delikatny wiaterek, wpadający przez otwarte okna, subtelnie rusza koronkowymi firankami. Aromatyczne, smakowite i zachęcające zapachy szybko rozchodzą się po całym mieszkaniu dziewczyn. Rina wraz z Otachim, krząta się po kuchni i kończy przygotowywać śniadanie. Hachi siedzi przy stole i usilnie próbuje pobić rekord brata, w jakieś komórkowej grze. Neko popija mleko, ze swojej miski ustawionej nieopodal lodówki. Natomiast Yuri, siedzi wodnej neczance na prawym ramieniu. W ten do pokoju weszła zaspana Diuna, mówiąc:
- Cześć ... ziew...
- Siema... - odparł Otachi.
- Yo ... - dodał Hachi.
- Cześć... siadaj proszę ... zaraz podajemy śniadanie. - dopowiedziała Rina uśmiechem.
- Yhy ... ziew ... - odparła Diuna, zatykając ręką ziewające usta i siadając przy kuchennym stole.
- Czyżby za dużo telewizji? - spytał Hachi, rzucając okiem na potarganą i niewyspaną siostrę.
- Ha Ha ... bardzo śmieszne ... Zieeew ... to tak, jakby dla Ciebie było za dużo gier ... - odparła Diuna pokładając się na stole.
- Późno wróciłaś? - spytała troskliwie Rina.
- Może ze 3 godziny temu ... teraz się przebudziłam i jakoś nie mogę usnąć ... - odparła Diuna.
- E .. to niezła impreza była. - stwierdził Otachi z wrednym uśmieszkiem.
- Ha Ha Ha ... zabawni dzisiaj jesteście ... Wczoraj kilku gościom zniknęły różne, drogocenne rzeczy... policja i dyrekcja hotelu, nie dość że przeszukiwała nasze rzeczy to jeszcze maglowała nas do późna... miliony pytań podejrzeń ... i w ogóle ... - odparła Diuna.
- To normalne ... policja zawsze najpierw sprawdza się pracowników, a potem wszystkich gości ... a to niestety ciągnie się godzinami ... - stwierdził Otachi.
- Taaa ... weź mi nawet nic nie mów o gościach ... nie dość, że mieliśmy komplet ... to jeszcze oni też wcale nie ułatwiali tej sytuacji ... a na dokładkę zaraz muszę tam wracać ... - odparła Diuna.
- Biedactwo ... - stwierdziła troskliwie Rina.
- Podejrzewają kogoś? - spytał Otachi.
- Policja mało co mówi ... ale prawdopodobnie to sprawka zawodowca ... a nie kogoś z obsługi hotelu ... bynajmniej póki co takie pogłoski chodzą ... - odpowiedziała zmęczona Diuna.
- Dzieńdoberek wszystkim. - wtrąciła radośnie i promiennie Kiazu, wchodząc do kuchni i przeciągając się.
- Siemasz... - stwierdzili zgodnie Hachi i Otachi.
- Elo .. - dodała Diuna, unosząc prawą dłoń.
- Cześć ... hmm .. jaka pozytywna energia z rana. - dopowiedziała Rina, stawiając białą wazę na stole.
- Taki piękny dzień, nie ma co się smucić. - odparła Kiazu promiennie się uśmiechając.
- Czekaj czy dzisiaj nie idziesz na wesele z "Panem Modelem"? - spytał Otachi zasiadając do stołu.
- On ma na imię Jude ... - stwierdziła ostro Kiazu, a następnie usiadła i radośnie dodała: - Owszem mam. Dodatkowo, dzięki zdjęciom z pokazu u Anyo i referencjom jakie dostałam... odezwała się do mnie Neczańska agencja modelek w sprawie sesji zdjęciowej ...
- Yay! Super! - stwierdziła radośnie Rina.
- Brawo! - dodał Hachi.
- Super Siostra, gratulacje! - dopowiedział Otachi uśmiechając się.
- Graty ... - dodała Diuna, na tyle radośnie na ile to tylko było możliwe.
- Dzięki.- stwierdziła Kiazu uśmiechając się, po czym dodała - Nie sądziłam, że jeden "papierek" jest wstanie otworzyć tyle wrót...
- Widać miałaś ogrom szczęścia ... - stwierdził Otachi.
- O Hachi, nowy telefon? - spytała Kiazu.
- Nie, to koma Otachiego... próbuję pobić jego rekord ... moja ma dopiero dzisiaj przyjść ... - odpowiedział Hachi, odkładając nerwowo komórkę brata, po czym dodał: - Jak, w mojej ulubionej grze, żeś nabił tyle punktów?
- Normalnie. - odparł Otachi z uśmiechem chochlika, a następnie dodał: - Miłe uczucie, kiedy to Ty próbujesz mnie pobić a nie ja Ciebie.
- Heh ... pokonam Cię zobaczysz, ale póki co mam dość tej diabelskiej gry. - stwierdził Hachi z lekką determinacją.

************

Biedna, niewyspana Diuna już od jakiegoś czasu pracuje. Kiazu bierze kąpiel i szykuje się na ślub i wesele. Hachi i Otachi podjadając popcorn, radośnie i energicznie grają na konsoli w salonie ich sióstr. Natomiast Rina zakłada buty i rozmawia z Hetto, który ma Yuri na ramieniu.
- Gotowa? - spytał Hetto.
- Jeszcze chwilkę ... - odpowiedziała Rina udając się do salonu, a następnie powiedziała: - Otachi, Hachi drugie śniadanie dla Was jest w lodówce.
- Dzięki! - odparł radośnie bracia.
- Pamiętajcie proszę przed wyjściem nakarmić Neko... dobrze? - poprosiła wodna neczanka.
- Spoko Rina, jak zapomną to się upomnę... - odparła Neko rozciągając się.
Na te słowa Rina uśmiechnęła się, a następnie podeszła do łazienki i zapukała do drzwi.
- Co tam? - odarła Kiazu, zza drzwi.
- Już wychodzę ... - odpowiedziała Rina, a następnie dodała z uśmiechem - Baw się dobrze na weselu.
- Spoko! Dzięki! - odparła radośnie Kiazu.
W tym momencie Rina wzięła czarną bluzę i podeszła do Hetto, który powiedział głośno:
- Na razie Wszystkim!
Ten kto go słyszał, odpowiedział mu, a weterynarz wraz ze smokiem i wodną neczanką znikli.
- To gramy do wyjścia Kiazu z łazienki i idziemy się szykować. - stwierdził Hachi zaczynając nową grę.
- Luz, mnie to pasi ... - odparł Otachi.

************

- Ambasadorze, projekt Haliya jest już na wykończeniu. Praktycznie potrzebujemy przeprowadzić jeszcze kilka testów.
- Rozumiem, że niebawem będzie można zacząć szkolić żołnierzy?
- Jak najbardziej. Chcemy jeszcze przetestować jak system będzie się sprawdzać przy większym natężeniu osób i różnorodności mocy.
- Rozumiem. Ilu żołnierzy jednocześnie będzie mogło trenować, aby system nie został przeciążony?
- Obecnie pięć osób władających różnymi żywiołami albo dziesięć władających jednym żywiołem. Jednak w beta testach chcemy osiągnąć bezpieczny i stabilny pułap 10 osób o różnych mocach oraz 100 o tej samej mocy.
- Niewielkie liczby, jednak o ile mi wiadomo to sesje są krótkie?
- Owszem maksymalna długość sesji trwa 20 minut, jednak początkowo, testerzy rzadko wytrzymują dłużej niż 2-3 minuty. W zależności zdolności uczenia się pełne wytrenowanie zajmuje do 2 tygodni. Dodatkowo będą dwa takie ośrodki szkoleniowe.
- Hmm... Zakładając, że po każdej sesji następuje zmiana to zapewni to jednoczesny trening ogromnych jednostek.
- Owszem. Zwłaszcza, że planujemy jeszcze sparingi w tak zwanym między czasie. A z czasem będziemy udoskonalać na bieżąco system, aby jednocześnie mogło trenować znacznie więcej osób.
- Doskonały pomysł. To znacznie przyspieszy szkolenie.
- Ambasadorze, do ewentualnego rozpoczęcia się wojny wyszkolimy tulu żołnierzy ilu się da, a i w między czasie, nowo utworzone jednostki również będą mogły z niego korzystać. Pod warunkiem umiejętności przywołania broni żywiołu.
- Tak, pamiętam. To niezbędny warunek, powstały dla bezpieczeństwa. W końcu istoty biorące udział w tym specyficznym treningu, muszą sobie poradzić z poziomem wyzwania.

************

Przestronny pokój o pastelowo pomarańczowych ścianach i dużymi oknami, z lekko przysłoniętymi żaluzjami. Na wprost drewnianych brązowych drzwi, znajduje się niewielki aneks kuchenny utrzymany w delikatnym błękitnym kolorze, składający się z paru szafek, lodówki, kuchenki, czajnika elektrycznego, zmywarki i mikrofali, oraz prostokątny żółty stół z ciemno-różowymi krzesłami. Na lewo od wejścia, na żółtym puchatym dywanie, znajduje się granatowa kanapa, stojąca tyłem do aneksu, w kształcie narożnika z paroma delikatnie zielonymi poduszkami, oraz niewielki okrągły, biały stolik kawowy. Dalej wysoko na ścianie zawieszony jest telewizor, także jest go bardzo wygonie oglądać z kanapy. Ten kolorowy pokój, jest urokliwy i przyjazny. Rina siedzi , na kanapie i segreguje jakieś porozkładane papiery, a obok niej na kanapie śpi Yuri. W ten do pokoju weszła wysoka i zgrabna kobieta, o długich nogach. Ma ona długie, zadbane i rozpuszczone brązowokasztanowe włosy. Ubrana jest w bardzo krótką, obcisłą, wyzywającą fioletową sukienkę bez ramiączek, na którą zarzucony jest biały, rozpięty koszulowy fartuch.
- Cześć Ria ... - stwierdziła Rina, zauważając przybyszkę.
- A tu co tu robisz? Nie powinnaś pracować? - spytała twardo i z pretensją Ria.
- Pracuję ...
-Właśnie widzę, obijasz się w crew room, kiedy inni muszą pracować. - strąciła twardo Ria.
- Ja ... Ja .. porządkuje dokumenty ... - odparła speszona Rina.
- Zrób mi lepiej kawę.... - zarządziła Ria rozsiadając się wygodnie na kanapie i włączając telewizor.
Rina bez słowa, odłożyła dokumenty trzymane w ręku i udała się do aneksu aby wstawić wodę. Kiedy to zrobiła spytała:
- Czarna czy z mlekiem?
- Z mlekiem... - odparła Ria, po czym dodała: - i syropem toffi.
Wodna neczanka w ciszy przyrządziła zamówioną kawę, następnie zabierając cześć dokumentów, postawiła ją na stoliku przed koleżanką. Kiedy Ria zaczęła pić przyrządzony napój, Rina wróciła do pracy pytając:
- Stało się coś?
- Dobrze wiesz co się stało ... - odparła Ria.
Neczanka wzruszyła ramionami i zajęła się swoją pracą. Po naprawdę krótkiej chwili Ria, przerwała niezręczną cisze mówiąc:
- Ta lafirynda Katy dostała awans za miast mnie.... Hetto stwierdził, że ona lepiej napisała testy.... Nonsens ... na pewno ściągała albo dała mu w łapę ... przecież inaczej nie mogłaby ich napisać lepiej niż JA! ... Jestem najlepszą kandydatką na ten awans... Złoże odwołanie u samego Ankary ... Hetto nie może mnie tak traktować! ...
Nagle do pokoju dla załogi wszedł Hetto mówiąc:
- I Jak idzie?
Ria zamilkła i z obrażoną miną popijała swoją kawę, a Rina odpowiedziała:
- Hmm... już wszystko wypełniłam i wydrukowałam ... zostało mi jeszcze poukładać ... myślę, że niebawem skończę ... - odpowiedziała Rina.
- Cieszy mnie, to ... - odparł Hetto z uśmiechem, a potem stanowczo dodał: - Ria, nie za wcześnie na przerwę? Prace zaczęłaś zaledwie kwadrans temu...
- Należy mi się ... - odparła Ria.
- Rozumiem, a Twojemu koledze którego zmieniasz należy się koniec pracy, więc odstaw te aromatyczną kawę i do roboty. Pacjenci sami się nie obsłużą. - stwierdził twardo Hetto.
W tym momencie Ria, dopiła kawę do końca, ze złością odstawiła kubek, twardym i pewnym krokiem podeszła do Hetto i powiedziała, chłodno i twardo:
- Jeszcze tego pożałujesz ....
Następnie wyszła z pokoju trzaskając drzwiami. Na ten gest Hetto pokręcił przecząco głową i powiedział:
- Eh .. ta kobieta jest niemożliwa ...- a następnie dodał: - Słuchaj Rina, Kurai przychodzi dzisiaj po Ciebie?
- Hmm... myślę, że tak ... - odparła niepewnie neczanka.
- Rozumiem. Widzisz Ankra chciałby się z nim zobaczyć, więc jak być mogła mu to przekazać, to byłbym wdzięczny.
- Dobrze przekaże.... - odparła Rina z uśmiechem.
- Dzięki ... - odparł Hetto z uśmiechem, potem dodał: - Hmm... wiesz co skończ proszę szybko z tymi papierami i udaj się do kliniki.
- Okey ....

************

Radosna Kiazu ubrana w stylową, czerwoną, seksowną sukienkę mini z koronkowymi ramiączkami oraz plecami, która idealnie dopasowuje się do jej ciała i kusząco podkreśla kobiece kształty. Dodatkowo ma czarną, kopertową torebkę z złotymi zdobieniami, oraz czarne szpilki. Jest już gotowa do wyjścia. Kiedy neczanka nacisła tylko na klamkę drzwi wejściowych, poczuła delikatny ciepły podmuch i usłyszała:
- Cześć Mała co słychać?
W ten dziewczyna gwałtownie się odwróciła i rzuciła się przybyszowi na szyję, mówiąc radośnie:
- Hej Volaure!
Po czym dała księciu buziaka w policzek i powiedziała:
- Dużo by opowiadać, a ja śpiesze się jestem umówiona.
- No właśnie widzę. Wyglądasz powalająco... Randka? - odparł Volaure z uśmiechem.
- Hmm... idę jako osoba towarzysząca na wesele ...
- Super! To nie zatrzymuję, baw się dobrze. - odparł radośnie książę, po czym dodał: - Jest ktoś jeszcze?
- Niestety jestem sama ... Hachi i Otachi już wyszli do pracy, pewnie wrócą wieczorem ... o ile nie mają nocki ... Rina i Diuna też już od dawna są pracy... Kurai to Kurai .. nie trzeba więcej mówić ... a ja wychodzę ... hmmm .... ale Diuna za chwilę powinna wyjść z pracy, o ile coś jej nie wypadnie.... a Rina niewiem ...
- Rozumiem .... no nic to innym razem...
- No chyba że chcesz pogadać z Neko, to chyba śpi w salonie ... wydębiła od chłopaków tyle jedzenia,że nie wiem czy jest wstanie się ruszać...
- Podziękuję...
- Słyszałam! - wtrąciła Neko, krzycząc z salonu. - Chodź tu i to powtórz! ...
- SORY NEKO, ALE JA MUSZĘ IŚĆ ... JAK WRÓCĘ TO CHĘTNIE POWTÓRZĘ... - odkrzyknęła Kiazu podśmiewując się pod nosem.
- No wiesz co ... a co jak się ruszy i sama przyjdzie? - odparł Volaure z delikatnie wrednym uśmiechem.
- Proszę Cię ... ona i tak się do mnie nie dotoczy ...
- Wierzę na słowo ...
- Hmm... pewnie najchętniej chciałbyś się zobacyzć z Kurai'em? - spytała Kiazu, a następnie szybko dodała: - Jest spora szansa, że pojawi się wieczorem na Ineeven.
- Domyślam się, że istnieje takie prawdopodobieństwo, ale i tak dziękuję za pomocne informacje.
- Spoko... jak coś jutro mamy w miare wolne więc myślę że możemy się spotkać.
- Bardzo chętnie skorzystam. - odparł Volaure z szerym uśmiechem.
W ten rozległo się głośne pukanie do drzwi.
- To pewnie Jude ... - stwierdziła Kiazu, następnie dała księciu szybkiego, lecz odrobinę namiętnego całusa prosto w usta, zabrała czarne bolerko i pośpiesznie otworzyła drzwi, tak aby nie było widać wnętrza mieszkania.
- Hej Księżniczko, gotowa? - spytał Jude.
- Oczywiście ... - stwierdziła promiennie Kiazu, wychodząc i zamykając drzwi.
Tymczasem Volaure uśmiechnął się pod nosem i znikł.

************

Popołudniem Diuna leży, pod kremowym kocem, na kanapie w salonie i ogląda swój ulubiony teleturniej. Jednak siła zmęczenia daje się mocno we znaki i neczanka delikatnie przysypia. W ten rozległ się straszliwy hurgot, który spowodował, że zdezorientowana Diuna, aż podskoczyła. W tym momencie rozległ się kolejny łomot.
- Heh ... - westchnęła Diuna, wstała i udała się prosto do kuchni.
Kiedy dziewczyna oparła się o futrynę to zobaczyła otwartą na oścież lodówkę, kilka wywróconych pojemników z jedzeniem, rozlane mleko, potłuczone jajka i upaćkaną Neko, pałaszującą wywrócony tort czekoladowy. Psychiczna neczanka przewróciła oczami i bez trudu swoją psychiczną mocą złapała umorusaną kotkę, uniosła w powietrze i przysunęła do siebie, tak aby miecz swoje oczy na wysokości oczu Neko.
- Cześć Diuna ... nie śpisz?
- No Hej ... tak się składa, że nie...
- To nie tak jak myślisz ... - stwierdziła Neko.
- Mówisz? - odparła niedowierzająco i podejrzliwie Diuna, mierząc lodowym spojrzeniem zarówno kotkę, jak i bałagan za nią.
- Wiesz przyszedł wielki głodny demon, który narobił tego bałaganu, a ja tylko sprzątam....
- Neko ... - warknęła Diuna.
- Dobra to jest tak, jak myślisz. - odparła Neko z wielkimi wystraszonymi oczami, a następnie szybko dodała - Głodna byłam ... Chłopaki nie nakarmili mnie!
Diuna bez słowa wyjęła telefon z kieszeni i zaczęła wybierać numer. Z każdą sekundą bura kotka robiła się coraz bardziej nerwowa, aż w końcu stwierdziła:
- Dobra dali ... ale ja chciałam więcej...
- Oj ... Neko ... Neko ... - stwierdziła Diuna, lekko od niechcenia, a potem dopowiedziała: - Dobra... Pierwsza kara dla Ciebie ... czas na kąpiel kotku kochany ...
- O Nie! Tylko nie kąpiel! - odparła przerażona Neko, próbując się szamotać.
- Kąpiel to najmilsza rzecz jaka Cię spotka ... więc się ciesz... - stwierdziła Diuna z wrednym uśmieszkiem i wychodząc, wraz z przerażoną kotką.
Neko z trudem przełknęła ślinę i zaczęła się bezskutecznie wyrywać. Jednak psychiczna neczanka nie zamierzała jej puścić, a z każdą chwilą jej wredny uśmiech robił się coraz bardziej wredny.

************
Estetyczny, elegancki, asymetryczny i zadbany ogród, pełen trawy, kamieni, pagórków, drzew i krzewów, który wygląda jakby w całości został stożony przez naturę. Po bliższym przypatrzeniu się jednak widać, że ogród ten, choć przypomina wielki rozległy krajobraz, to jest zamknięty w sporym szklanym pomieszczeniu. Pośród, tego wspaniałego ogrodu, zasiada Ankara. Siedzi on po turecku, z prostymi plecami i dłońmi ułożonymi na kolanach. Znajduje się on na dużym płaskim kamieniu, znajdującym się w samym środku błękitnego jeziora, o delikatnym zielonym odcieniu, do którego dochodzi ścieżka z płaskich kamieni. Dodatkowo do jeziora dopływa rzeczka. W koło jest intensywnie zielony krajobraz, przełamany jedynie przez biel kamieni, oraz czerwony, półokrągły mostek łączący dwa brzegi rzeki, tuż u jej ujścia do jeziora. Wspaniała delikatnie szemrząca woda, orzeźwiający, aksamitny wiatr sprawiają, że medytujący władca, ma ciszę spokój i może perfekcyjnie połączyć się z naturą. Dzięki temu władca w pełni się relaksuje,dając odpocząć zarówno ciału jak i umysłowi.
- Twoja zdolność skradania się, imponuje mi ... Długo tu jesteś? - spytał nagle władca, nie otwierając oczu.
- Nie... nie długo ... nie przeszkadzaj sobie ... - odparła postać stojąca pod drzewami.
- A może chcesz się przyłączyć?
W ten postać skryta w cieniu drzew wyszła i okazało się, że to Kurai, który bez trudu dostał się na biały kamień na którym siedzi Ankara. Po chwili neczańczyk bez słowa usiadł koło władcy, przyjmując identyczną pozycję. Ambasador uśmiechnął się pod nosem i powrócił do medytacji mówiąc:
- Wyrównaj i zwolnij oddech ... oczyść umysł, oddalając od siebie wszelkie myśli ...

************
Wczesny wieczór, graniczący z późnym popołudniem, jest niezwykle ciepły i przyjemny. Wręcz idealny na spacer. W związku z tym, skąpani w przejrzystych a zarazem lekko przytłumionych promieniach, zachodzącego już słońca, opleceni delikatnym, ciepłym wiatrem Diuna, Hachi, Otachi i Neko wyprali się po spacerować po piaszczystej plaży jeziora.
- Chyba nigdy nie znudzi mi się to miejsce. - stwierdziła Diuna, przeciągając się i starając się złapać jedne z ostatnich promieni słońca.
- Też lubię to miejsce ... - dodał Otachi.
- A ja mam dość! Niech ktoś mnie weźmie na ręce... - wtrąciła, zdyszana Neko.
- O nie mój kociaczku ... do powrotu do domu nikt Cię na ręce nie bierze.... - odparła Diuna.
- Narozrabiałaś to teraz cierp ... - dodał Hachi.
- I nie przesadzaj ... w końcu tu jest bardzo przyjemnie ... pamiętaj, że zawsze mogłam wybrać znacznie mniej przyjemną trasę ... - dopowiedziała Diuna, po czym ponagliła: - No już ... ruszaj się ruszaj ...
- Eh .. no przecież idę ... - odparła niezadowolona Neko.
- Dasz rade ... kiedyś na pewno wrócimy do domu... - stwierdził wrednie Hachi.
- Ha! HA! HA! bardzo śmieszne ... - stwierdziła Neko, a następnie rozpaczliwie wykrzyknęła: - JA CHCE DO DOMU!

************
Pusty, przyjemny, długi i ciepły przedpokój z ścianami pokrytymi jasnym kamieniem, które wspaniale kontrastuje z ciemno brązowymi drzwiami z mleczną szybą w środku. Na sufie przez sam środek przedpokoju jest zrobiony świetlik, którego krawędziami są wspaniałe białe lampy. W ten pojawił się tam Kurai, wraz z Riną i Yuri.
- Hej już jesteśmy! - stwierdziła radośnie Rina.
Jej głos, bez problemu, rozszedł się po całym mieszaniu, docierając w najdalsze jego zakamarki. Jednak po za pustą ciszą, innej odpowiedzi brak.
- Pusto ... - stwierdził Kurai.
- Hmm... w sumie Kiazu jeszcze na weselu ... a Diuna pisała, że idzie na spacer z Neko ... A Hachi i Otachi jeszcze nie wrócili ... - odparła Rina udając się do lodówki.
Po chwili dziewczyna otworzyła lodówkę, wyjęła końcówkę mleka i nalała ją swojemu koto-smokowi do spotka. Kiedy tylko odstawiła spodek na ziemi, Kurai podszedł do niej, subtelnie pogłaskał ukochaną po policzku, po czym namiętnie i pieszczotliwie pocałował w usta. W tym momencie rozległo się, głośne i stanowcze pukanie do drzwi.
- To tyle jeśli chodzi i prywatność ... - stwierdził chłodno Kurai.
- Tak jakoś ... - odparła smutno Rina.
Natomiast pukanie do drzwi zostało ponowione. Rina bez słowa poszła do przedpokoju i otworzyła drzwi.
- No na reszcie, myśli Pani, że mam czas tak stać? - stwierdził, żujący gumę kurier, w luźnym stroju z czapką zasłaniającą oczy i małą paczką w dłoni, a po chwili dodał: - Pani Hachi Ryu?
- Pan Hachi Ryu ... - odparła nieśmiało Rina.
- Nie wnikam... - stwierdził kurier oglądając neczankę od góry do dołu, a potem wyjmując listę dodał: - To bierze Pani czy nie?
- Tak... tak ... - odparła speszona neczanka, biorąc paczkę i sprawdzając ją.
Po sprawdzeniu paczki i jej zawartości, dziewczyna uznała, że wszystko jest w porządku, odłożyła ją na szafce i podpisała listę, mówiąc z uśmiechem:
- Proszę..... - a po chwili, szybko zamykając drzwi dodała - Dziękuję ... do widzenia.
Następnie lekko wystraszona neczanka oparła się plecami, o drzwi i westchnęła. W ten Kurai oparł się prawą ręką o drzwi, tuż nad głowa ukochanej, pytając:
- To na czym stanęliśmy?
Elektryczny neczanin nie czekając na odpowiedz Riny, po raz kolejny ją pocałował. Równie uczuciowo co za pierwszym razem. W ten, ponownie rozległo się pukanie do drzwi. Kurai odsunął się od partnerki, przyciągnął ją do siebie i energicznym ruchem otworzył drzwi. A tam ...

************
Diuna, Hachi i Otachi oraz zdyszana, a wręcz padnięta Neko, wrócili właśnie do domu. Miłe, obłędne zapachy, szybko dotarły no nosów neczan i sprawiły że stali się jeszcze bardziej głodni niż byli. Hachi, Otachi i Neko z ciekawością wpadli do kuchni, a tam poza wstawionymi garnkami z jedzeniem i palącej się lampki, na wyspie nie było nikogo.
- RINKA!? - stwierdził Otachi.
- Jestem u siebie... - odparła dziewczyna zza uchylonych drzwi do swojego pokoju.
W tym momencie rodzeństwo energicznym i dziarskim krokiem, weszło do pokoju siostry i oszołomione wręcz skamieniało. Ich oczom bowiem ukazał się Rina, z włosami splecionymi w dwa warkocze, ubrana w zwykły zielony T-shirt i granatowe jeansy i trzymająca małe dziecko, ubrane w niebieskie śpioszki w zielone smoki,o krótkich, garnierowych rudozielonych włosach.
- Hej! Hej! ... i co tam? - stwierdziła radośnie Rina.
- Tylko mi nie mów, że to Twoje ... - stwierdziła zaskoczona Diuna.
- Nie ... nie moje ... - odparła Rina, a potem dodała: - To Arishi...
- Czekaj czy to nie młody Rudego i Yorokobi? - spytał Hachi.
- Owszem... - odparła Rina.
- Jaki fajny ... - odparł Otachi, zaczepiając malucha.
- Ma świetne żółte oczy... - dodał Hachi.
Mały Arishi, szybko zainteresował się wujkami i zaczął wydawać radosne dźwięki, a Diuna dociekliwie powiedziała:
- Dobra... wszystko ładnie pięknie ale co on tu robi?
- Rudy i Yorokobi go tu zostawi ... - odpowiedział Kurai siedzący na łóżku Riny i głaszczący Yuri.
- Tyle się domyślam... - odparła Diuna.
- O siema Kurai! - wtrącił Otachi.
- Rudy i Yorokobi poszli do kina ... i nie mieli z kim zostawić Arishi ... więc na kilka godzin przywieźli go tutaj ... - stwierdziła Rina.
- Super ... - odparła ironicznie Diuna, po czym dodała. - Ja nie chce mieć z nim nic wspólnego ... wystarczy mi Neko ...
- Oj tam fajny chłopak jest... - stwierdził Hachi.
- Rina mogę go wziąć? - spytał entuzjastycznie Otachi.
- Jasne ... - odparła Rina, wręczając Bratu malucha.
Wietrzy neczanin wziął niemowlaka pod paszki, przodem do siebie i zaczął go powoli, ale radośnie podnosić do góry, od czasu do czasu, udając że zjada mu brzuszek. Energiczne, entuzjastyczne radosne okrzyki i śmiech malucha szybko zdominowały pokój Riny.

************
- Panie, zaproszenia rozesłane i otrzymaliśmy pozytywne odpowiedzi. Goście niebawem przybędą, tu na Zekeren.
- Dobrze ... - odparł spokojnie Volaure zaciągając się.
- Nie mamy jedynie ...
- Wiem, wiem ... już się tym zająłem ... i osobiście tego dopilnuję ...
- Jak sobie życzysz Panie ...

************
Wieczorem, zaczęła padać mżawka. Gęste, drobne krople co i rusz, dźwięcznie uderzają o szyby. Hachi wraz z Diuną zmywa naczynia, Rina podgrzewa mleko, a Otachi zajmuje się marudzącym maluchem.
- Ten dzieciak mnie denerwuje ... jest gorszy od Neko ... - stwierdziła Diuna.
- E tam ... nie jest taki zły ... jak porównać go do kociaków Neko, to on to czysty anioł ... - odparł Hachi.
- No dobra, jak go porównać do tamtych maluchów to Arishi jest spoko ... - odparła z lekkim zdziwieniem Diuna.
W między czasie Rina, przelała gotowe mleko do sporej butelki i poszła do salonu gdzie Otachi, zabawiał małego Arishi.
- O zobacz młody ... Ciocia przyniosła Ci pycha kolacje ... - stwierdził radośnie Otachi, po czym dodał - No to idziesz do Cioci ...
- Otachi... - stwierdziła nieśmiało Rina.
- Tak?
- A mógłbyś Ty mu dać? - spytała Rina, a następnie szybko dodała: - Muszę do łazienki ... zaraz go przejmę ...
- Spoko luz... leć ...- odparł Otachi zabierając siostrze butelkę i dając ją małemu.
Wodna neczanka szybko wyszła i tak Otachi został sam z małym Arishi. Przez chwilę było spokojnie, lecz nagle maluch zaczął niemiłosiernie płakać.
- Eh ... Wykrakałeś ... - stwierdziła Diuna wycierając naczynia.
- Co wykrakałem? ... Jego piszczenie i tak jest cichsze niż trójka kociaków... - odparł Hachi.
- Jak się zastanowić to masz nawet rację ... - odparła Diuna.
W ten, nieoczekiwanie zrobiło się super cicho, a Rina wyszła z łazienki. W samym wejściu do salonu, minął ją Otachi, który podbiegł do kuchni. Zdezorientowana dziewczyna z przerażaniem weszła do pokoju. Po tym co zobaczyła strach szybko przerodził się w zaskoczenie. Neczanka zobaczyła Kurai'a siedzącego na kanapie, u którego na klatce piersiowej, na brzuszku, leżał Arishi, zwinięty w kłębek i ciągnący butelkę trzymaną przez elektrycznego neczanina.
- Słodkie ... - stwierdziła Rina, przykrywając maluszka, jego niebieskim kocykiem w różnokolorowe misie.
- Nie wierze ... - stwierdziła Diuna, która właśnie przyszła.
- Mówiłem ... nie mógł się ułożyć i strasznie płakał... Kurai go tylko wziął położył na sobie dał butelkę i cisza... - odparł Otachi.
- Nie do wiary ... - odparł Hachi.
Niespodziewanie błyszczące ostrze, zatrzymało się tuż przed braćmi. W tym momencie okazało się, że Kurai w prawym ręku trzyma swoją elektryczną katanę, a jednocześnie nadal trzyma usypiającego, ciągnącego butelkę malca. Neczanie z przerażeniem przełknęli ślinę, a Kurai chłodno stwierdził:
- Jeszcze słowo, a przestanę być miły ...
- Spoko Ziom ... - stwierdził Hachi.
- Stary wyluzuj ... - dodał Otachi.
Po paru minutach przenikliwej ciszy, elektryczny neczanin bez słowa zniwelował swoją wspaniałą katanę i wrócił do poprzedniej pozycji.
- Skąd wiedziałeś, że to pomoże? - spytała dociekliwie Diuna.
- Nie wiedziałem ... postąpiłem z nim tak jak ze swoimi braćmi i siostrami ... - odparł chłodno Kurai, któremu ta sytuacja nie do końca pasuje.
- Wziąć go od Ciebie? - wtrąciła Rina.
W tym momencie elektryczny neczanin bez słowa oddał niemowlaka Rinie, która przytuliła Arishi'ego, położyła go na swojej klatce piersiowej i usiadła. Maluszek wtulił się w neczankę i swoimi malutkimi paluszkami mocno, złapał za jej koszulkę. Natomiast Kurai bez słowa znikł.
- Czekaj... przecież on ma tylko dwie starsze siostry .... - stwierdziła zaciekawiona Diuna.
- Smoki? - wtrącił Hachi.
- Pewnie tak ... czytałam gdzieś, że małe smoki lubią spać w ten sposób ... zresztą jak małe kociaki, szczeniaki i inne istoty ... czują się bezpieczniej ... - odparła nieśmiało Rina.
- I jak widać pogłoski są prawdziwe... - odparł Otachi.
- W pięknym miejscu go usypiacie ... nie da się nawet telewizji obejrzeć ...- wtrąciła Diuna
- Yorokobi mówiła, że hałas mu nie przeszkadza ... - odparła Rina.
- Spoko ... - stwierdziła Diuna siadając obok siostry i włączając telewizor.

************
Późnym wieczorem, deszcz rozpadał się na dobre, na szczęście mały Arishi, wraz z rodzicami, nie musiał wychodzić na dwór. Diuna, korzystając z ciszy i spokoju, poszła już spać, Hachi z Otachim jeszcze grają na konsoli w salonie, a Rina bierze ciepła i przyjemną kąpiel.
- Fajny ten mały Arishi ... szkoda tylko, że nie można z nim piłki pokopać.... - stwierdził Hachi.
- No a no ... jak będzie można z nim piłkę kopać to mogę z nim całe dnie siedzieć... - dodał Otachi.
- Szkoda, że Kiazu nie było ... myślę, że chętnie poznałaby Młodego...
- Taaa ... byłaby zachwycona takim adoratorem ...
- Na pewno śliniłby się na jej widok ...
- Hehe ... Ziom on chyba się ślini na każdego ...
- O jeszcze gracie - stwierdziła Rina, wycierając głowę i wchodząc do salonu.
- Już pomału kończymy na dzisiaj ... - odparł Otachi.
- Hmm... gdzie jest Neko i Yuri? - spytała Rina.
- Yuri śpi zwinięta w kłębek na ciepłej konsoli ... a Neko nie wiem ... - odpowiedział Hachi.
- Pewnie schowała się gdzieś przed Arishi.... jak zgłodnieje to wyjdzie ... - dodał Otachi.
- Cała Neko ... - odparła Rina, a potem dodała: - To Dobranoc ...
- Dobrej Nocy ... - stwierdził Hachi.
- Dobranoc... - dodał Otachi.
W tym momencie bracia, ponownie zajęli się tylko grą, a wodna neczanka udała się do swojego pokoju. Po drodze odłożyła ręcznik do łazienki. Po wejściu do pokoju, wzięła jakąś książkę i położyła się wygodnie na brzuchu w poprzek swojego łózka.
- Na mnie czekasz? - spytał znajomy głos.
- Kurai ... wróciłeś ... - odparła radośnie dziewczyna podnosząc się, po czym lekko zarumieniona dodała: - Tak ...
W tym momencie Rina mocno przytuliła się do ukochanego, który również ją objął. W ten rozległo się przeszywające drapanie w drzwi.
- Eh ... - westchnęła neczanka i podeszła do drzwi, i je otworzyła pytając: - Co tam Neko?
- Popieścisz mnie trochę? - spytała Neko.
Na te słowa Rina ukucnęła, pogłaskała kotkę, a następnie chwile popieściła ją. A to pod brodą a to za uszami. Mrucząca kotka, aż wiła się z rozkoszy.
- Mrrrr... uwielbiam jak tak robisz ... - stwierdziła rozpływająca się kotka.
Wodna neczanka bez słowa uśmiechnęła się a po paru minutach, przestała głaskać kotkę mówiąc:
- Starczy Ci już ...
- Ja chce jeszcze ... proszę ... - odparła rozczarowana Neko
- hmm... a wiesz, że Hachi i Otachi grają w salonie?
- E tam ... Czekaj ... Długo grają?
- Wystarczająco aby konsola była gorąca.
- Wiesz co muszę już iść ... dobranoc. - odparła, zaciekawiona Neko, a następnie pędem pobiegła do salonu. Natomiast Rina zamknęła drzwi i odwracając się powiedziała:
- Mam nadzieje, że ... na dzisiaj to koniec ...
W ten Kurai stanowczo, a zarazem delikatnie docisnął ukochaną do drzwi i patrząc głęboko w oczy, wyszeptał:
- To jeszcze nie koniec...
A następnie z siłą wpił swoje rozpalone usta w usta swojej ukochanej. Nie trzeba było długo czekać a neczanie pogrążyli się w namiętnym, gorącym i pieszczotliwym pocałunku. A z każdą sekundą przestrzeń między ich rozluźnionymi ciałami, zmniejszała się.

************
- Bro ... czas spać co? - stwierdził Otachi.
- Checkpoint i spać? - odparł Hachi.
- Heheh ... dobra ... - odpowiedział Otachi z uśmiechem.
- Hehe... zaraz się okaże, że Kiazu wróci z wesela zanim my skończymy ...
- Jest już tak późno, że nie zdziwiłbym się jakby zaraz weszła ...
- Za głośni jesteście ... idę spać do Riny ... - stwierdziła Neko przeciągając się.
- Zostań ... - stwierdził Hachi.
- Phi ... - prychnęła Neko.
W tym momencie Otachi złapał kotkę, położył u siebie na kolanach i zaczął ją głaskać. A po chwili spytał:
- A teraz zostaniesz?
- Nie wiem co Ci tak zależy ... hmm... dorzuć tuńczyka a zostanę. - odparła Neko.
- Zgoda.... - stwierdził Otachi.
- Ja też dorzucę puszkę tuńczyka ... - dodał Hachi.
- Świetnie ... to zostanę. - odparła Neko układając się na kanapie, po chwili dodała: - Czemu Wam tak zależy, abym została?
- Hmm... tak jakoś ... - stwierdził Hachi.
- Lubimy Twoje towarzystwo ... - dodał Otachi.
- No skoro tak... to tym bardziej chętnie zostanę ... - odparła Neko.
************

Ciemny mroczny pokój, spowity nocną urokliwą ciemnością. Na wygodnym dwuosobowym łóżku leży Rina z Kurai'em. Zakochani znajdują się pod kocem i leżąc na bokach, są wtuleni przodem do siebie. Rozpaleni, zmęczeni, zdyszani, wilgotni, podekscytowani i bardzo zafascynowani sobą, patrzą sobie głęboko w oczy.
- Kurai ...eeehyy .... ja ... kocham Cię całym sercem .. eeehhhy ... i uwielbiam to ... eeehhy ... boskie doznanie ... eeeehhyy ... ale ... przepraszam ... - wyszeptała Rina drżącym głosem, dysząc i mocno przytulając ukochanego, po czym, z łzami w oczach dodała: - przepraszam...ale ...eeeehhyy... nie daje już ra....
W tym momencie Kurai delikatnie odchylił neczankę od siebie i trzymając za policzek subtelnie pocałował w usta, przerywając tym samym wypowiedź dziewczyny, a następnie, gładząc ukochaną po głowie, powiedział:
-Ciiiii .... spokojnie ... nic złego się nie dzieje ... po tym wszystkim ... mocno zdziwiłbym się jakbyś nie była już zmęczona ... - a następnie romantycznie dodał: - Rina ... kochanie posłuchaj ... jesteś wspaniała, wyjątkowa i nie zastąpiona ... i nawet jakbyś wygoniła mnie z sypialni ... i nigdy więcej do niej nie wpuściła i tak będę Cię kochał ... bo moje serce bije tylko dla Ciebie .... i nic tego nie zmieni...
Wodna neczanka zarumieniła się i powiedziała:
- Nie wygonie ...Ehhy .... byłabym głupia gdybym tak postąpiła ... chcę być spadającą gwiazdą w Twoich marzeniach ... w życiu ... i spełniać każde życzenie... kocham Cię ...
A następnie położyła swoje aksamitne dłonie, na policzkach ukochanego, przyciągnęła jego twarz do siebie i to ona pocałowała Kurai'a, jeszcze mocniej się do niego wtulając. Po chwili zmęczeni kochankowie wtulili się w siebie, obejmując swoje nagie, rozpalone, delikatnie drżące ciała.
- Dobrej nocy Najdroższa ... - stwierdził Kurai, całując wodną neczankę w czoło.
- Dobranoc Kochanie ... - odpowiedziała Rina, uśmiechając się.
Niebawem, oboje szczęśliwi, pełni zaufania, przepełnieni miłością zasnęli.
************
Pochmurny, wilgotny i stosunkowo zimny ranek. Przez całą noc padało i tak naprawdę przestało padać dopiero bladym świtem. Chłodne powietrze wdziera się do mieszkania dziewczyn i przedostaje się we wszystkie zakamarki. W ten w klimatycznym przedpokoju pojawił się Volaure, który rozejrzał się i nasłuchiwał jakichkolwiek głosów. Jednak uśpione pomieszczenie, było głuche. Książę wzruszył ramionami i podszedł do pierwszych drzwi od wejścia i delikatnie zapukał do nich. Gdy nie uzyskał żadnej odpowiedzi, ponowił pukanie. Po chwili drzwi od pokoju bezdźwięcznie się uchyliły. W tym momencie oczom władcy ukazał się Kurai, ubrany jedynie w granatowe spodnie jeansowe, z czarnym skórzanym paskiem. Jednak stanowczo bardziej przykuwa uwagę, wyrzeźbiony, zgrabny i apetyczny tors neczanina.
- Siema ... przeszkadzam?- spytał beztrosko Volaure.
- Nie ... spoko...
- Możemy pogadać?
Kurai bez słowa przemknął przez uchylone drzwi, po czym zamknął je, przywitał się z przyjacielem, powitaniem z Zekeren i na koniec, z rękami w kieszeni, oparł się o drzwi.
- W związku z wojną ...
- Nie musisz szeptać ... wiedzą już o wojnie - wtrącił chłodno Kurai.
- A to luz ... - odparł Volaure z uśmiechem po czym dodał: - Słuchaj mam dla Was pewną propozycję ... ale skoro wiedzą o wojnie to opowiem później ... dacie radę później wpaść na Zekeren?
- Myślę, że tak ...
- Świetnie, to czekam na Was u siebie...
W ten książę jednoznacznie nachylił się w kierunku neczanina. Z każdą sekundą uch usta zbliżały się. Nagle Kurai, spokojnie odwrócił głowę w prawo, a władca odsunął się mówiąc z uśmiechem:
- No nic nie mój dzień... Kiedyś mi się uda...
- Zostaniesz na śniadaniu?
- Chciałbym, lecz dzisiaj jestem zmuszony odmówić... mam dość napięty grafik ... spotkamy się na Zekeren.

************
Późne przedpołudnie, a neczanie zasiadają dopiero do aromatycznego śniadania, na słodko. Pulchne puszyste naleśniki typu "pancake" polane, wedle indywidualnego uznania, różnymi słodkimi sosami.
- Opowiadaj Kiazu jak było na weselu? - stwierdziła Diuna.
- Było cudnie ... fantastyczna zabawa ... wytańczyłam się za wszystkie czasy ... a i udało mi się skraść całusa od Jude ... - odparła radośnie Kiazu, ze szczerym, szerokim uśmiechem.
- No proszę ... - stwierdził Hachi.
- Niby jak? Przecież mówiłaś, że on nie jest hetero? - spytała dociekliwie Diuna.
- Przez weselną zabawę ... ja złapałam welon, a on muchę ... i wedle tradycji musieliśmy się pocałować ... i wiem jedno zazdroszczę jego chłopakowi ... - odpowiedziała rozradowana Kiazu, z satysfakcjonującym uśmieszkiem.
- Ładnie... w sumie to mu dało niezła przykrywkę - dodał Otachi.
- Heheh ... - zaśmiała się rozmarzona Kiazu.
- Swoją drogą jakie plany mamy na dzisiaj? - spytał Hachi.
- Lenistwo ... - odparła Diuna.
- Może pójdziemy na plażę? - spytał Otachi.
- A właśnie zapomniałam, powiedzieć, że Volaure chciał do nas wpaść ... - wtrąciła Kiazu.
- Był z samego rana... i woli abyśmy my przyjechali na Zekeren ...- dodał chłodno Kurai.
- Ja jestem za! - odparła Kiazu.
- Jedzcie sami ja wole poleniuchować ... - odparła Diuna.
- A my chętnie pojedziemy na Zekeren. - stwierdzili zgodnie radośnie Hachi i Otachi.
- Fajnie by było zobaczyć się z Volaure. - dodała Rina z uśmiechem.
- Dobra pojadę z Wami ... ale tylko dlatego, że u niego jest większy telewizor. - dopowiedziała Diuna po chwili milczenia.
- Oj tam przyznaj, że też się za nim stęskniłaś ... - stwierdził Hachi.
- Nie prawda ... - odparła Diuna.
- Jasne, jasne ... - dodała Kiazu.
- Kurai podrzucisz nas? - spytał Hachi.
- Tak... - odparł spokojnie Kurai, kończąc posiłek i bez słowa odchodząc od stołu.
Otachi, nie kończąc jedzenia wybiegł za elektrycznym neczaninem i powiedział:
- Kurai ... czekaj ...
W tym momencie Kurai zatrzymał się tuż przed wejściem do pokoju Riny i odwrócił się przodem do Otachiego, który kontynuował:
- Słuchaj... wczoraj ... to było niezwykłe ... i szczerze nie spodziewałam się tego po Tobie ... ale wiem, że to było nie zręczne ... - a następnie po chwili ciszy dodał, wyciągając prawą dłoń: - przepraszam Ziom....
- Spoko ... - odparł Kurai, podając rękę.

************
Szklany pokój z widokiem na rozległa, bezkresną galaktykę. Gwiazdy, planety i inne ciała niebieskie w przeróżnych barwach i odcieniach, wspaniale zdobią ciemne kosmiczne niebo i pragną skupiać na sobie uwagę... i skupiają. Palący Volaure stoi oparty okno i patrzy przestrzeń. W ten do pokoju rozległ się głośny, dzwonek do drzwi.
- Proszę - stwierdził spokojnie książę.
W tym momencie do pokoju weszli radośni neczanie. Kiazu od razu rzuciła się władcy na szyję, dając mu solidnego i głębokiego buziaka w usta, a następnie pościła go mówiąc:
- Siemasz Volaure.
- Cześć wszystkim, miło Was widzieć. - odparł książę witając się z pozostałymi, po czym dodał: Słyszałem, że wiecie już o wojnie?
- Ooo ... zaczynasz z grubej rury ... - stwierdziła Diuna.
- Tak ... już wiemy. - dopowiedział Hachi.
- To ja mam dla Was propozycję, jednak opowiem o niej jak przyjdą pozostali... - odparł Volaure.
- Pozostali? - spytał Otachi.
- Tak, czekam jeszcze na parę osób ... wybaczcie mam bardzo napięty grafik, a dodatkowo trwa turniej .... i nie mam czasu kilku krotnie rozmawiać o tym samym ... - odpowiedział spokojnie książę zaciągając się.
- No spoko ... - stwierdziła Kiazu.
Nagle w pomieszczeniu rozległ się kolejny głośny dzwonek do drzwi.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz