"...
Cóż za delikatny kwiat ... "
Spore,
jasne pomieszczenie o jasno szarej kafelkowej podłodze, śnieżno
białych ścianach i przestronnych oknach z których widać ciemną
galaktyczną przestrzeń. Po środku tego pomieszczenia znajduje się
drewniany okrąg, w którym znajduje się okrągła ciemnoszara
kanapa, z kolorowymi poduszkami. Aby do niej wejść należy zejść
po czterech drewnianych stopniach. Natomiast po środku tego okręgu
znajduje się okrągły czarny stolik kawowy. Całość ładnie do
siebie pasuje i tworzy całkiem przytulny salon. Ankara, Volaure oraz
neczanie siedzą wygodnie i rozmawiają.
-
Tak, więc mówicie, że nie było tam żadnych strażników? -
spytał dociekliwie Volaure.
-
W sumie tak ... - odparła Diuna.
-
No było dwóch strażników, w miejscu gdzie wchodziliśmy do bunkra
oraz dwóch w miejscu gdzie wychodziliśmy z bunkra ...- dodała
Kiazu.
-
Wewnątrz też było spokojnie ... - dopowiedział Hachi.
-
W pewnym momencie było tylko zakrwawione korytarze ... pełne
kończyn i innych takich ... to nie było miłe ... - stwierdził
Otachi.
-
Kurai mówił, że Zhixie to zrobiły... - dodał Hachi.
-
W sensie, że one wydostały się ze swoich cel i zjadły wszelkich
strażników, za nim Ci podnieśli alarm... - dodał Otachi,
głaszczący Yuri śpiącą mu na kolanach.
-
Hmm... to prawdopodobne ... dzikie Zhixie są bardzo niebezpieczne i
zajadłe... - odpowiedział książę.
-
Mieliście dużo szczęścia, a ja jestem Wam bardzo wdzięczy za
pomoc. - odparł Ankara.
-
Spoko Anki, fajnie było - odparła Kiazu z uśmiechem.
-
Nie było tak źle... - dodał Hachi z uśmiechem.
-
A co będzie Zhixie? - wtrąciła zatroskanym głosem i nieśmiało
Rina.
-
Są dzikie i pewnie zostaną uśpione ... - odpowiedziała Diuna.
-
Ja chętnie dam im szansę i pozwolę im żyć w moich włościach
na Ineeven. - odpowiedział Ankara z uśmiechem.
-
Super! - stwierdziła radośnie Rina.
-
W sumie to dobry pomysł, a Aniołek pewnie pomoże w ich oswajaniu.
- dodał Volaure z uśmiechem.
-
Chętnie pomogę. - odparła Rina przytulając się do obu władców.
-
To co teraz basen? - wtrącił radośnie i ochoczo Otachi.
-
Tak basen! - dodała Kiazu.
-
Dobrze, może być basen - odpowiedział Volaure z uśmiechem.
-
YAY! Wykrzyknęli radośnie neczanie.
-Anki,
a Ty zostaniesz jeszcze z nami? - spytała Diuna.
-
Chętnie bym został moja droga, jednak mam dość napięty
harmonogram i muszę już wracać do siebie. - odpowiedział
spokojnie Ankara.
-
Ooo... szkoda ... - stwierdziła Kiazu.
-
Życie władcy jest usłane różami, które mają zarówno piękne,
delikatne płatki jak i bolesne kolce ... - odpowiedział Ankara.
-
Ambasadorze, bardzo trafnie to ująłeś. -dodał Volaure.
W
między czasie Kurai powiedział coś Rinie na ucho. Wodna neczanka
delikatnie się wystraszyła, zaczerwieniła się, a po chwili kiedy
elektryczny neczanin coś jeszcze szeptał kiwnęła potakująco
głową.
-
Skoro basen to najpierw zakupy? - spytała dociekliwie Kiazu.
-
Nie tym razem. Stroje do treningu dostaniecie już na basenie. -
odpowiedział książę.
-
Szkoda ... - odparła Kiazu.
-
E tam ... i tak pewnie będziesz wyglądać super ... - dodała
Diuna.
-
Ja zawsze wyglądam super - stwierdziła dumnie Kiazu.
-
No właśnie o tym mówię ... więc wiesz nie masz czym się
przejmować ... - dopowiedziała Diuna.
-
Basen jest w południowo-zachodnim skrzydle, niedaleko szpitala ... -
wtrącił spokojnie Volaure, patrząc Kurai'owi w oczy, a następnie
dodał: - Chrytew ut kunde ano tkonod?
-
Nie dzięki ... - odparł chłodno Kurai.
-
Rozumiem ... - odpowiedział Volaure.
-
A ja nie ... o czym wy rozmawiacie? - spytała dociekliwie Diuna.
-
O niczym ważnym ... - odpowiedział książę.
-
Wy i wasze tajemnice ... - odparła Diuna.
-
Bez nich świat byłby nudny... - dodała Kiazu.
-
Oj tam .. chodźcie idziemy na basen! - wtrącił Otachi.
-
Tak, zapraszam... - stwierdził Volaure z uśmiechem i podnosząc
się.
************
-
Długo się znasz z tym białowłosym neczaninem?
-
Długo ...
-
A tą laleczkę, na Zhixie?
-Wybacz
Stryju, lecz nie musisz wszystkiego o mnie wiedzieć ...
-
Wiem, wiem ...
-
Wybacz Stryju, jednak czemu Cię to tak interesuje?
-
W pierwszym wypadku zupełnie bez powodu ... a w drugim zastanawiam
się czemu mi jej nie przedstawiłeś? - odpowiedział beztrosko
Shubarnes.
-
Nie było takiej potrzeby i tak by Cię nie zainteresowała...
-
O i tu się mylisz mój bratanku, ona jest bardzo interesująca, a
właściwie to jej wodna aksamitna energia... ale rozumiem ...
chciałeś mieć taki smakowity kąsek tylko dla siebie ... w sumie
jak każdy normalny kub po spróbowaniu jej ...
-
Jadłeś jej energię?
-
Jasne ... i szczerze nie mogę się doczekać kolejnego posiłku z
niej ...
-
Rozumiem ...
-
Oj ... nie złość się na stryjka ... nie wiedziałem, że to
Twoja zabawka...a z resztą zabawkami trzeba się dzielić... -
odparł beztrosko Shubarnes, z delikatnym wrednym uśmiechem.
************
-
Kurai, nie chce mu sprawiać problemów ...
-
Posłuchaj, on znęcając się nad Tobą złamał kodeks rodziny
Cusan i zasłużył na karę ...
-
Rozumiem ... ale podle się czuje .. bo to przeze mnie zostanie
ukarany ...
-
Nie przez Ciebie tylko przez własną głupotę ... nie przejmuj się
...
-
Postaram się ... - odparła niepewnie Rina.
W
tym momencie Kurai odwrócił się do ukochanej, położył dłonie
na jej ramionach i powiedział:
-
Wiem, że to dla Ciebie trudne i strasznie nie komfortowe .... jednak
cały czas będę przy Tobie i dam Ci nic złego zrobić... Sachiner
chce tylko zobaczyć czy mówię prawdę, że Twoje krwiaki są
wynikiem wysysania energii, a nie osobliwą grą wstępną ...
-
.. a jak on to rozpozna?
-
"Malinka" powstała przez wysysanie energii jest znacznie
bardziej intensywnie czerwono-fioletowa, bardziej bolesna, nie
schodzi przez ponad dwanaście dni i przede wszystkim posiadają ślad
energii... w Twoim wypadku wodnej energii, która "ucieka"
z Ciebie przez te miejsca i dlatego masz znaczne problemy z
regeneracją sił ...
-
Rozumiem ... - odparła lekko speszona Rina.
-
Dasz radę zawalczyć?
-
Tak ... dam ... - odpowiedziała spokojnie i nieśmiało Rina
wtulając się w ukochanego.
************
Prostokątna,
całkiem spora, dobrze oświetlona komnata o piaszczysto-żółtych
ścianach oraz ciemnozielonych matowych kafelkach na podłodze. Po
środku znajduje się spory basen o błękitnym dnie. Dzięki temu ma
się rażenie, że woda jest niebiesko-lazurowa. Po obu węższych
stronach basenu są umieszczone dwie bramki, a sam basen wygląda
jakby był głęboki. Na brzegu stoją neczanie ubrani w czarne,
cienkie, obcisłe piankowe skafandry na krótki rękaw i krótkie
nogawki, oraz Volaure z Yuri na ramieniu, oraz jaskrawoczerwoną
piłką w prawej dłoni.
-
Pamiętajcie możecie dotykać piłki
tylko jedną ręką i nie możecie stać na dnie basenu ... to tak
pokrótce ... Czy zasady
gry w piłkę wodną są zrozumiałe? - spytał książę.
-
Tak! - odparli zgodnie neczanie.
-
Świetnie to póki co będziecie w dwóch dwuosobowych drużynach...
aha tylko uważajcie basen ma dwa metry głębokości. - odparł
władca.
-
Luz Ziom... potrafimy pływać .. - odparł Hachi.
-
A Ty co będziesz tak patrzył jak my gramy? - wtrąciła Kiazu.
-
Nie, będzie pilnował Was system i trener który obserwuje całe
pomieszczenie w kamerach. Ja muszę już iść, więc bawcie się
dobrze.
-
Eh ... nie mamy dzisiaj szczęścia do władców ... - stwierdziła
Kiazu.
-
Jak widać... - dodała Diuna.
-
Dobra dziewczyny zaczynamy! - wtrącił ochoczo Otachi wskakując do
wody.
-
Jestem za! - odparła radośnie Kiazu wskakując do wody.
************
Duże,
przestronne wnętrze o jasnych beżowoszarych ścianach i białym
suficie, z którego zwisa spory kryształowy żyrandol. Po prawo od
drzwi wejściowych znajdują się białe, z brązowymi zdobieniami,
schody na górę. Natomiast na lewo od wejścia, na beżowym dywanie,
znajduje się duża ciemnoszara kanapa tzw. "narożnik"
oraz czarny prostokątny niski stolik. W oddali pomieszczenia widać
ciemnobrązowe drzwi. Całe pomieszczenie jest bardzo ekskluzywne i
urządzone ze smakiem. Na wygodnej kanapie siedzi Sachiner popijając
swoje ulubione różowe wino. W ten rozległo się pukanie do drzwi.
Po chwili z piętra zszedł Kutaro, który od razu poszedł otworzyć
drzwi.
-
Witam Państwa... Pan Sachiner czeka na Was ... - stwierdził
pokornie sługa otwierając drzwi.
-
Cześć Kutaro ... - stwierdziła nieśmiało Rina z uśmiechem.
-
Witaj moja droga... - wtrącił Sachiner, całując neczankę w prawą
dłoń.
-
Gdzie Shubarnes? - spytał twardo Kurai.
-
Na górze ... zajmuje się sprawami z których słyną kuby ... -
odpowiedział arogancko Sachiner, a następnie twardo dodał: - No
moja droga pokaż te krwiaki.
W
tym momencie speszona i mocno zawstydzona wodna neczanka niechętnie
spięła włosy i tym samym odsłoniła szyję i kark. Następnie
odpięła bluzę dzięki czemu kilka ciemnych, intensywnych
czerwonofioletowych krwiaków stała się idealnie widoczna.
-
Wybacz moja droga, jednak chciałbym zobaczyć wszystkie. -
stwierdził Twardo Sachiner popijając wino.
Rina
zaczerwieniła się, a jej wystraszone serce zaczęło szybciej bić.
Jednak mimo tego, z wielką obawą i zażenowaniem zdjęła bluzę i
zsunęła z ramion rozciągnięty T-shirt. W tym momencie okazało
się, że takie intensywne krwiaki zajmują sporą powierzchnie jej
ramion i dekoltu. Widok ten nie należy do najprzyjemniejszych. Po
chwili uważnego oglądania oglądania inkub podszedł do speszonej
neczanki i delikatnie musnął ją po szyi. W tym momencie Rina
delikatnie syknęła, a jej spanikowane ciało całe zadrżało, a
ona sama nieznacznie się cofnęła.
-
Dobra dosyć widziałem. - stwierdził Sachiner odwracając się, a
następnie dodał: - Kutaro ulecz Panią w komorze VieDies.
-
Tak Panie - odparł pokornie sługa a następnie dodał: - Pani,
pozwól proszę ze mną.
-
Nie bój się ... on Ci nic nie zrobi... a komora VieDies służy do
zaawansowanego leczenia ... więc możesz iść tam bez obaw.... -
stwierdził spokojnie Kurai.
Po
chwili zaniepokojona i wystraszona neczanka poprawiła swój T-shirt
i niechętnie udała się z Kutaro do innego pomieszczenia
znajdującego się na parterze.
-
Teraz mi wierzysz? - spytał twardo i chłodno Kurai.
-
Skoro musisz wiedzieć to od początku podejrzewałem, że mówisz
prawdę. Jednak rozumiesz, że to poważne oskarżenie które
musiałem sprawdzić. - stwierdził arogancko inkub, a następnie ze
spokojem dodał: - Niech zgadnę żyje gdyż pojawiłeś w dobrym
miejscu i w dobrym czasie?
-
Mniej więcej ... - odparł chłodno Kurai.
-
Czarna ... szara?
-
Szara ...
-
Rozumiem ... dobrze dopilnuję aby stryj poniósł konsekwencję ...
jego i tak to nie ruszy ... jednak mam pewien pomysł, który może
zadziałać ... i nie pytaj czemu to robię ... bo i tak Ci nie
odpowiem ... - stwierdził twardo inkub.
W
ten do pokoju wszedł Kutaro, a tuż za nim Rina, która jest nadal
delikatnie zarumieniona, ale nieznacznie się uśmiechająca. Jej
ciało jest już czyste i gładkie.
-
No proszę uśmiech... z nim wyglądasz znacznie lepiej niż ze
smutkiem ... - stwierdził szarmancko Sachiner.
-
Dziękuję ... - stwierdziła Rina czerwieniąc się.
-
Proszę ... cała przyjemność po mojej stronie ... - odparł
szarmancko inkub podchodząc do Riny.
Speszona
wodna neczanka podeszła do ukochanego i delikatnie się za nim
schowała.
-
Zabawisz się innym razem ... A teraz zostaw ją - stwierdził
chłodno Kurai.
Inkub
uśmiechnął się wrednie pod nosem, odsunął się i arogancko
powiedział:
-
Dobrze moja droga dzisiaj w swojej wielkiej i nieskończonej
łaskawości ... łaskawie Ci odpuszczam ...
-
Czego chcesz? - spytał twardo Kurai.
-
Niczego ... absolutnie niczego... - odpowiedział chłodno inkub,
następnie dodał: - Jednak innym razem upomnę się o zapłatę.
-
W takim układzie jeśli pozwolisz, my już idziemy. - odparł Kurai
wyciągając prawą dłoń.
-
Tak tak ... idźcie sobie ... ja jeszcze muszę z kimś porozmawiać
... - odparł inkub podając dłoń neczaninowi, a następnie
wyciągną prawą dłoń ku neczance, a kiedy ta podała inkubowi
prawą dłoń, to on po dżentelmeńsku ją pocałował mówiąc:
-
Przepraszam za stryja ...
Jednak
Rina nic mu już nie odpowiedziała jedynie speszona spuściła
głowę. Po chwili neczanie opuścili stylową komnatę, a Sachiner
popijając wino zamyślił się:
-
Cóż za delikatny kwiat ... który tak łatwo stłamsić i zdusić
... to co mi się nie udało ... mojemu stryjowi udało się od tak
... głownie dla tego że ja nie przekraczam pewnej cienkiej granicy
... tej której on znacznie przekroczył, i to bez najmniejszego
oporu ... hmmm... na dobrą sprawę to dobrze, że mi się nigdy nie
udało tego zrobić ... Hmm... Ciekawe ... to jedno wydarzenie
sprawiło nawet, że ona stała się rozdarta i straszliwie zagubiona
... z jednej strony pragnie bliskości swojego ukochanego ... a z
drugiej strony boi się jakiegokolwiek dotyku ... również jego
dotyku ... a skoro ja to widzę to znaczy, że to była dla niej
znacznie większa trauma niż przypuszczałem ...
************
Rodzeństwo
radośnie szaleje w wodzie, walcząc o piłkę i o gole. Zwłaszcza o
to drugie, gdyż wynik ich starcia jest póki co bezbramkowy.
Błyszcząca, czysta woda rozchlapuje się na boki, a żadna z drużyn
nie daje za wygraną.
-
Ta gra jest trudniejsza niż myślałam ... - stwierdziła Diuna.
-
I bardzo dobrze ... dłużej nam to zajmie ... - odparła radośnie
Kiazu, a następnie zanurkowała z piłką. i szybko zaczęła płynąć
w kierunku bramki przeciwników.
Jednak
Hachi i Otachi również zanurkowali i skutecznie zagrodzili jej
drogę. Po chwili Kiazu zrobiła kilka wymijających manewrów,
próbując dzięki nim wykiwać braci. W ten na basenie rozległ się
donośny przeszywający gwizdek. Zaskoczone rodzeństwo wypłynęło
na powierzchnie.
-
GOOL! - krzyczała radośnie Diuna, która chwile wcześniej zdobyła
piękną bramkę.
-
Ale jak? - spytał zdezorientowany Hachi.
-
Sprytem... - odparła Kiazu z uśmiechem.
-
To jeszcze nic nie znaczy .. jeszcze możemy wygrać ... - dodał
Otachi.
-
Jasne .. jasne ... śnij dalej - odparła Diuna śmiejąc się.
************
Jasne,
pomieszczenie wyściełane ciemnoszarymi kafelkami. Po środku jednej
ze ścian znajdują się podwójne drzwi, o polówce czerwonej i
polówce niebieskiej. Kurai i Rina, w ciszy, spokojnym krokiem
zbliżają się do nich. Elektryczny neczanin kieruje się w kierunku
niebieskiej połowy drzwi, a wodna neczanka czerwonych. Już mieli
wejść kiedy Rina zawahała się, spuściła lekko głowę i lekko
drżącym głosem, powiedziała:
-
Kurai ...
W
tym momencie neczanin zatrzymał się, i bez słowa czekał, aż jego
ukochana zbierze myśli.
-
Od czego ... tu zacząć? ... może ... hmm ... tam.. w więzieniu
... poczułam ... poczułam się obdarta z godności ... i chociaż
.. to minęło .. ból pozostał ... - zaczęła drżącym, lekko
zagubionym głosem Rina, po chwili cieniutkie łzy popłynęły jej
po policzkach, jednak starała się mówić dalej: - Chce ... chce
abyś wiedział ... że ... cząstka mnie ... pragnie przytulenia ...
bliskości ... a jednocześnie ... jakaś cząstka mnie ...się boi
... boi się tego ... że dotyk będzie bolesny ... i napawa mnie
strachem ...ja ... ja ufam ... i ja ... ja wiem ... że mnie ... nie
skrzywdzisz ... ale z jakiegoś .. powodu się boję ..
W
tym momencie Kurai podszedł do ukochanej i delikatnym dotykiem,
otarł jej łzy. Dziewczyna, mimochodem, delikatnie zatrzęsła się,
ale nie uciekła tylko stała nieznacznie wystraszona i patrzyła
szklanymi oczami na ukochanego.
-
Hmm... i co bolało? - spytał Kurai.
-
Nie ... - odpowiedziała Rina, a następnie dodała: - Ale ... coś
mi kazało uciekać ...
-
Rozumiem ... - odparł spokojnie Kurai a po chwili muskając neczankę
po szyi spytał: - A teraz?
Rina,
aż podskoczyła, jej wystraszone ciało zadrżało, a sama
delikatnie syknęła.
-
Dobrze ... nie będę dotykać szyi .... póki co ... - stwierdził
stosunkowo ciepło Kurai, sprawiając aby jej wisiorek stał się
tasiemkową obrożą, a następnie trzymając neczankę za policzki
stanowczo, a zarazem delikatnie i namiętnie pocałował wystraszoną
neczankę w usta.
Rina
początkowo próbowała uciec, jednak po niedługiej chwili, obawa i
wystraszona cząstka zostały zagłuszone, przez chęć bliskości.
Długi, intensywny, ciepły, rozkoszny i namiętny pocałunek trwał
jeszcze trochę, jednak i tak skończył się szybciej niż się
zapowiadał, a ich rozpalone usta rozłączyły się.
-
Hmm... a to bolało? - spytał ponownie Kurai.
-
Nie .. nie bolało ... - odparła lekko speszona Rina, a następnie
dodała czerwieniąc się: - Było nawet przyjemne ...
-
No widzisz ... a teraz posłuchaj .. rozumiem Twoje obawy ... i wiem,
że lęki są normalne ... a ja z chęcią pomogę Ci przezwyciężyć
je wszystkie .... - odpowiedział spokojnie Kurai, nieznacznie się
uśmiechając.
-
Dziękuję ... -odpowiedziała Rina ze szklanymi oczami i delikatnym
uśmiechem.
-
Cóż,
Kochanie, jesteś wszystkim ... co uwielbiam i co kocham ... więc
nie mam zamiaru opuszczać Cię w takiej chwili ... ani w żadnej
innej ... - stwierdził Kurai, pieszczotliwie głaszcząc neczankę
po policzkach.
-
Jesteś wspaniały ... - odparła Rina rumieniąc się, a następnie
dodała: - Dziękuję, że jesteś ...
-
Nie ... to ja dziękuję, że jesteś ... - odparł Kurai,a następnie
dodał: - Powalczymy jeszcze z Twoimi lękami ... więc .. nie bój
się to będzie przyjemne .... i wiesz o tym ...
Po
czym ponownie pieszczotliwie i namiętnie pocałował, drżącą
ukochaną w jej rozpalone, delikatne i wystraszone, pełne obaw usta.
-
Coraz bardziej drżysz .... - stwierdził Kurai.
-
Przepraszam ... nie kontroluję tego ... - odparła nieśmiało,
speszona Rina.
-
Nic się nie stało ... spokojnie ... coś na to poradzimy ...
-
Szczerze ... taką.. mam nadzieję ... - odparła nieśmiało Rina,
czerwieniąc się i nieznacznie się trzęsąc.
************
-
Powiedz mi Stryjku, zabawiałeś się z tą wodą tak jak myślę? -
stwierdził Sachiner, popijając wino i siedząc na wygodnej
narożnikowej kanapie.
-
Hmm.... zwyczajnie ... tak jak to lubię najbardziej ... więc pewnie
tak jak myślisz ... - odparł beztrosko Shubarnes, oglądając coś
w telewizji, objadając się ciastkami i siedząc na tej samej
kanapie co drugi inkub.
-
Z całym szacunkiem Stryju rozumiem 3-4 ale 16 i to już chyba
przesada ...
-
Aż tyle tego wyszło? ... No cóż zdarza się ... - odparł
beztrosko Shubarnes, a następnie spokojnie dodał: - Wiem wiem ...
nie lubisz się dzielić, jednak nawet jak ucieka z niej energia to i
tak na pewno jest już gotowa do kolejnego wyssania ... więc Ty nic
nie tracisz i dodatkowo obaj zyskaliśmy ... więc nie rób z tego
afery ...
-
A co jakbyś wyssał ją do cna?
-
To mówi się trudno i żyje się dalej ... nie ta energia to inna
...
-
Nie znoszę takiego podejścia ...
-
Słuchaj, w przeciwieństwie do Salaher'a ja nie wkraczam na szarą
czy czarną strefę i zawsze wszystko mam pod kontrolą... teraz
wyszło inaczej przyznaję .. ale ta aksamitnie słodka energia
opanowała moje zmysły ... kto jak kto ale Ty powinieneś o tym
doskonale wiedzieć ... że taka energia jest warta grzechu ...
-
Wiesz Stryju, że nie ominą Cię konsekwencje?
-
Wiem wiem ... i co z tego? ... Warto było i chętnie bym to zrobił
ponownie, gdyby nie była Twoją laleczką ... tak to zostawię
przyjemności Tobie ... - odparł beztrosko Shubarnes, a po chwili
arogancko dodał: - Mogę ją nawet przeprosić czy coś jeśli Tobie
na tym zależy .. w końcu mi korona z głowy nie spadnie ...
-
Po co skoro i tak tego nie żałujesz?
-
Hmm... tak dla pozorów ... w końcu trzeba utrzymywać "ładną
twarz" ...
-
Mówisz jak prawdziwy Cusan ... masz to opanowane do perfekcji ...
-
Jakbyś broił tyle co ja też byś miał ... a na serio Twój ojciec
tyle razy mi to powtarzał, że w końcu utkwiło mi w pamięci ...
-
A to zaskoczenie ...
-
Prawda? Też się zdziwiłem ...
************
-
Fajnie było - stwierdziła radośnie Kiazu stojąca w samym ręczniku
w szatni.
-
O tak ... szkoda tylko, że basen był aż tak głęboki ... - dodała
Diuna zakładając bluzkę.
-
Ja bym chętnie zagrała jeszcze kiedyś ... - dopowiedziała Rina
wycierając włosy.
-
Ja też ... i następnym razem na pewno pójdzie znacznie lepiej.. -
dodała Kiazu.
-
Heh .. ja odpadam ... to stanowczo nie mój klimat ... - odparła
Diuna.
-
Skoro tak mówisz ... - stwierdziła Kiazu, a następnie ochoczo
dodała: - To co teraz szama a potem na Haliya na starcie z blobkami?
-
A wiesz, że nawet chętnie ... - odpowiedziała Diuna, uśmiechając
się.
-
Możemy ... - dodała niepewnie Rina.
-
Właśnie Rina ... gdzie byliście jak Was nie było? - spytała
dociekliwie Diuna.
-
Hmm... najpierw odstawiliśmy Zhixie do zagrody ... a potem Sachiner
... zaprosił nas na chwile do siebie... - odpowiedziała nieśmiało
Rina.
-
Sachiner? Po co? - spytała dociekliwie Kiazu.
-
Właśnie, co ten gad chciał? - dodała Diuna.
-
Hmmm.... porozmawiać o swoim stryju ... - odparła wymijająco Rina.
-
Heh ... pewnie upewniał się czy dobrze go traktowaliśmy.. - dodała
Kiazu.
-
Pewnie tak ... w końcu to rodzina... więc musiał się wywiedzieć,
czy ma nałożyć na nas karę pieniężną czy nie ... -
dopowiedziała Diuna.
-
O to to ... cały Sachiner ... - dodała Kiazu, a po chwili spytała:
- Jak sądzicie Volaure zje dzisiaj z nami?
-
Hmm... dobre pytanie ... wydaje się być bardzo zabiegany ... -
odparła Diuna.
-
Heh ... uroki znajomość z władcą ... niestety nie zawsze ma czas
... - dodała Kiazu.
************
-
Ambasadorze, Ambasador Chifuin jest wściekły, ale uważa, iż to
Zhixie pożarły zarówno więźniów jak i straż...- stwierdziła
Ambasador Kana.
-
Rozumiem ... - odparł spokojnie Ankara.
-
Uważam, że dobrze by było abyśmy się nie zdradzali przed nim ...
- odparła Królowa Sansha.
-
A my uważamy aby teraz zaatakować Chifuina. - dodał król Ashga.
-
Nie przyjacielu, to by było bardzo nie rozsądne.. - odparł Ankara.
-
Bierne czekanie to nie do końca to co lubię. - stwierdziła Sansha.
-
Mimo iż bardzo lubimy walczyć, to My zgadzamy się z Ankarą.
Wypowiedzenie teraz wojny byłoby bezsensownym marnotrawstwem
żołnierzy, a my cenimy sobie zarówno wojskowych, jak i innych co
walczą. Nasi ludzie są dla nas ważniejsi niż chęć walki, więc
my jesteśmy wstanie poczekać. - odparł spokojnie Ashga.
-
Tak, zmieniając temat... Ambasadorze jak udało Ci się odbić
więźniów? - spytała dociekliwie Sansha.
-
Znalazłem odpowiednie istoty, które nie bały się podjąć tego
trudnego i delikatnego wyzwania. Jednak wolałbym aby pozostali
anonimowymi wybawcami ... - odpowiedział spokojnie Ankara.
-
Rozumiemy, dobry oddział powinien pozostać tajny. Kto jak kto ale
my doskonale to wiemy. Jednak podziękuj im od nas. - stwierdził
Ashga.
-
Tak, właśnie podziękuj im. - dodała Kana.
-
Ja też dziękuję. Nie wiem kim byli wybawcy mojej córki, jednak
jestem im dozgonnie wdzięczna... - dopowiedziała Sansha.
-
Drodzy władcy, z miłą chęcią przekaże Wasze podziękowania. -
odparł Ankara, a następnie spokojnie dodał: - Jednocześnie ja
dziękuję Wam drodzy władcy, za zaufanie, jakim mnie obdarzacie,
dzięki czemu pozwoliliście mi działać a to pozwoliło nam na
odzyskanie więźniów, bez większych problemów. Jestem rad, że
mam tak wspaniałych sojuszników, którzy w słusznej sprawie są
wstanie posłuchać mojej skromnej osoby.
************
Wspaniała,
piękna i duża restauracja, kolorystycznie utrzymana w stylowym
kawowym klimacie. Wszędzie są brązy, czernie, biel i tzw"
kawa z mlekiem. Przy jednym z dużych okrągłych stołów
przykrytych śnieżnobiałymi obrusami, zasiadają neczanie oraz
władca Zekeren. Widać, że biesiadują już od dłuższego czasu.
Jednak Kiazu, Hachi i Otachi nadal zajadają się coraz to nowymi
potrawami.
-
Zastanawiam się czy oni mają jakiś limit? - stwierdził Volaure
uśmiechając się pod nosem.
-
Hmm.. obstawiam, że nie ... bo w życiu nie widziałam aby się
przejedli... - odparła Diuna.
-
Wypraszam sobie raz się przejedliśmy ... - stwierdziła Kiazu.
-
W tedy na urodzinach Trehe? - spytała dociekliwie Diuna.
-
Owszem... - odparł Hachi.
-
Kto to Trehe? - wtrącił cicho Volaure.
-
To nasza koleżanka z Akademika ... -
odpowiedziała spokojnie Rina.
-
Hmm... o ile dobrze pamiętam to stwierdziliście, że się
najedliście, a potem wjechał tort i Wam nagle przeszło ... -
stwierdziła Diuna
-
No faktycznie, to ta minuta się nie liczy? - spytał Hachi.
-
No raczej nie ... - odpowiedziała Diuna.
-
A to peszek ... w takim układzie spoko ... nigdy się nie
przejedliśmy. - odparła Kiazu z uśmiechem.
-
Taaa... dobrze, że macie takie dobre metabolizmy ... inaczej byście
już dawno nie mogli się ruszać i byli tak strasznie otyli, że
strach się bać - dodała Diuna.
-
Oj tam ... oj tam ... i tak by się spaliło - stwierdził Hachi.
-
Skoro tak mówisz ... - odparła Diuna.
-
A właśnie jak stoicie z bestiami? - spytał dociekliwie Volaure.
-
Wszyscy mają prócz mnie ... - odpowiedziała Kiazu.
-
Rozumiem, nie załamuj się ogniste bestie to rzadkość. Jest tylu
ognistych wojowników, że praktycznie nie ma już jakiś fajnych
stworów. - odparła spokojnie Volaure, a następnie dodał
pocieszająco z uśmiechem. - Jednak jednocześnie jestem przekonany,
że niebawem znajdziesz wspaniałego stwora, którego wszyscy będą
Ci zazdrościć.
-
No proste! Jeśli ktoś ma znaleźć świetną ognistą bestię to na
pewno będę to ja!- odparła radośnie Kiazu.
-
Jasne, kto jak to ale Kiazu na pewno tego dokona - dodał
entuzjastycznie Otachi.
-
Pozwolę sobie wtrącić, że wiem gdzie można spotkać ognistą
bestie. - wtrącił nagle delikatnie wyniosły głos.
W
tym momencie wszyscy spojrzeli na przybysza. Jest to wysoki, dobrze
zbudowany, zadbany i elegancki mężczyzna. Pierwsze w jego wyglądzie
rzucają się w oczy to dość krótkie czerwone włosy i zielone,
błyszczące oczy oraz nieskazitelna, delikatnie opalona cera. Ubrany
jest rozpiętą luźną, ciemnoszarą marynarkę i czarną koszulę
bez rękawów pod spodem. Na szyi ma ekskluzywny szalik w stylową
szkocką kratę. Do tego ma ciemnoszare, dopasowane, długie spodnie.
Wbrew pozorom wygląda bardzo stylowo.
-
O Ty tutaj? Nie powinieneś teraz walczyć? - spytał książę.
-
Tak Panie, jestem w drodze na swoją kolejną walkę i przypadkiem
usłyszałem Waszą rozmowę o ognistych istotach... - odparł
przybysz, a następnie powiedział: - Państwo pozwolą jestem Rainah
...
-
Czekaj... pamiętam ... brałeś udział w turnieju walk smoków ...
- wtrącił radośnie Hachi.
-
Owszem, brałem i to nie w jednym ... - odpowiedział arogancko
Rainah.
-
Przepraszam przystojniaczku, mówiłeś coś o ognistej bestii ... -
wtrąciła zaciekawiona Kiazu.
-
Tak, mówiłem... Słyszałem, iż na Desteoms pod jednym z wulkanów
jest budząca strach ognista istota. - odpowiedział spokojnie
Rainah.
-
Hmm... w wulkanach ponoć nie ma bestii ... - odparła nieśmiało
Rina.
-
W samych wulkanach, oczywiście, że nie ma. Racz słuchać uważnie.
Ja mówiłem, że pod jednym z wulkanów, jest ognista istota. -
odpowiedział arogancko przybysz.
-
Mało realne, aby tam nadal coś żyło... - stwierdził sceptycznie
i chłodno Kurai.
-
Prawda, na Desteoms już mało co żyje, z dzikich zwierząt - dodał
Volaure.
-
Panowie, to oczywiste, że to tylko oficjalna plotka, która istnieje
tylko po to aby te istoty jeszcze żyły i były dostępne. - odparł
arogancko Rainah.
-
Pod którym wulkanem? - spytała, słodkim głosikiem Kiazu.
-
Ta wspaniała ognista istota zamieszkuje najbardziej dziki wulkan ...
noszący wspaniałe imię Tenebrae Erebus - odpowiedział spokojnie
Rainah.
-
Skąd wiesz, że jest wspaniała? - spytała Diuna.
-
Nie strzępił bym sobie języka, gdyby ta istota nie była godna
uwagi... - odpowiedział Rainah, a następnie dodał: - A teraz
Państwo wybaczą, mam ważną walkę i nie chciałbym się na nią
spóźnić.
Po
tych słowach przybysz odszedł szybkim krokiem, a zafascynowana
Kiazu stwierdziła radośnie:
-
Dobra to jedziemy na Desteoms!
-
Nie tak szybko Mała, coś mi tu nie pasuje ... - stwierdził
podejrzliwie Volaure.
-
Niby czemu? - spytała Diuna.
-
Właśnie, przecież szukaliśmy bestii już w bardziej
nieprawdopodobnych miejscach i to na podstawie bardziej dziwnych
poszlak... - dodała Kiazu.
-
Rozumiem ... Jednak wulkany na Desteoms są już od wieków
"oswojone" a dodatkowo to terytorium Chifuina, i nie uważam
tego za dobry pomysł, abyście tam lecieli. - odpowiedział Volaure.
-
To co mam zostać bez bestii? - stwierdziła Kiazu z niezadowoleniem.
-
Tego nie powiedziałem....- odpowiedział władca.
-
To o co chodzi? - odparła niezadowolona Kiazu, a następnie z lekką
pretensją w głosie dodała: - Przecież to może być moja jedyna
szansa na unikalną bestię...
-
Nie chce aby Wam coś się stało na Desteoms ... - odparł Volaure.
-
W sumie to ... nawet stara legenda była naszym punktem zaczepienia
... czemu nie możemy zaufać Rainah'owi? ... - odparła pokornie i
nieśmiało Rina, po czym dodała: - To może być dla Kiazu,
niepowtarzalna szansa na bestie ... w końcu sami nam mówiliście,
że nie można marnować szans na ich zdobycie ... czyż nie?
-
Tak dokładnie... Rina dobrze mówi, posłuchajcie jej! - stwierdziła
ochoczo i entuzjastycznie Kiazu.
-
Obie oszalałyście.... pchanie się wrogi pod sam nos nie jest
rozsądne, ba powiedziałabym wręcz, że to szczyt głupoty.... -
dopowiedziała Diuna.
-
Nie przesadzaj ... to samo mówiłaś o legendzie... - stwierdził
Hachi.
-
Właśnie, może jednak to dobry pomysł ... - dodał Otachi.
-
Dzieciaki spokojnie, rozumiem... wszystko rozumiem. Jednak uważam,
że to nie jest dobry pomysł. - odparł Volaure.
-
Wiecie mówią ... że pod latarnią najciemniej .... - dodała
speszona Rina.
-
O to to! - stwierdziła entuzjastycznie Kiazu, a następnie dodała:
- No weźcie pojedzmy tam ...
-
Również nie popieram tego pomysłu, Desteoms nie jest zbyt
przyjaznym miejscem... - wtrącił chłodno Kurai, a następnie
szybko dodał: - Jednak możemy to sprawdzić ... w związku z tym w
najbliższe wolne zabiorę Was tam ...
-
Naprawdę? - spytała oszołomiona Kiazu.
-
Tak ... - odpowiedział Kurai.
-
SUPER! DZIĘKI! - odparła radośnie Kiazu rzucając się Volaure na
szyję.
-
Ej... Mała nie mi dziękuj tylko jemu ... - odparł Volaure.
-
Podziękowania były dla niego ... a przytulak jest do Ciebie ... bo
on tego nie lubi ... i wolałabym aby moja wspaniała osoba nie
została zwęglona przez jego pioruny ... - odparła Kiazu szczerząc
zęby.
-
Heheh ... też racja ... - stwierdził Volaure z uśmiechem,
następnie dodał: - Kurai jesteś pewien, że chcesz ich tam zabrać?
-
Owszem ... jestem pewien ... -odparł spokojnie Kurai.
-
Dobra i tak Was od tego nie odwiodę ... jednak pamiętajcie
jesteśmy w kontakcie i jak coś zacznie się dziać dajecie o tym
znać... - odpowiedział stanowczo książę.
-
Spoko! - odparli zgodnie i radośnie neczanie.
-
A przede wszystkim uważajcie na siebie... - dodał Volaure.
-
Dobrze ... - odparła nieśmiało Rina.
************
Minęło
kilka mniej lub bardziej szalonych godzin. Zmęczeni neczanie i
wojskowi wychodzą właśnie z ostatniego, na dzisiaj, starcia z
bio-istotami.
-
Kiazu wymiatasz dzisiaj! - stwierdził radośnie Rex.
-
Dziewczyno, szaleju się najadłaś czy co? - dodał Otaota.
-
Wrzucić taką napaloną do wulkanu to jeszcze pamiątki Ci
przywiezie... - dopowiedział Jolid.
-
Panowie ja się dopiero rozkręcam. - stwierdziła radośnie Kiazu, a
następnie entuzjastycznie dodała - To co chwila przerwy i kolejne
starcie?
-
My w sumie możemy jeszcze powalczyć ... - odpowiedział Hachi.
-
Chcesz dzisiaj wypruć z nasz życie? - spytał Samagi.
-
A ja chętnie się jeszcze raz zmierzę. - dodał radośnie Rex.
-
Ja odpadam ... jutro na rano mam do pracy ... - stwierdziła Diuna.
-
Oj no weźcie ... teraz zabrakło nam tylko dziesięciu minut ...
chodźcie jeszcze raz. - odparła Kiazu.
-
Ja też za! Chętnie! Chętnie! - stwierdził radośnie Rex.
-
Niech będzie, jesteś tak napalona dzisiaj, że zgadzam się, ale to
będzie ostatnie starcie. - dodał Jolid.
-
Ja nie pozwolę aby dziewczyna była lepsza ode mnie! Jeszcze jedno
starcie! - dodał z determinacją Otaota.
-
Diunka? - spytała Kiazu.
-
Daj nam odpocząć .... i zgadzam się na .. jedno starcie nie
więcej. - odparła twardo Diuna.
-
Yay - stwierdziła radośnie Kiazu, a następnie spytała: - Wszyscy
zgadzamy się na jeszcze jedno starcie?
-
Tak... - odpowiedzieli, w miarę zgodnie, wszyscy.
-
Super! Jesteście kochani! - stwierdziła radośnie Kiazu, wesoło
skacząc i ekscytując się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz