czwartek, 4 grudnia 2014

Epizod 133

"... Cóż za delikatny kwiat ... "

Spore, jasne pomieszczenie o jasno szarej kafelkowej podłodze, śnieżno białych ścianach i przestronnych oknach z których widać ciemną galaktyczną przestrzeń. Po środku tego pomieszczenia znajduje się drewniany okrąg, w którym znajduje się okrągła ciemnoszara kanapa, z kolorowymi poduszkami. Aby do niej wejść należy zejść po czterech drewnianych stopniach. Natomiast po środku tego okręgu znajduje się okrągły czarny stolik kawowy. Całość ładnie do siebie pasuje i tworzy całkiem przytulny salon. Ankara, Volaure oraz neczanie siedzą wygodnie i rozmawiają.
- Tak, więc mówicie, że nie było tam żadnych strażników? - spytał dociekliwie Volaure.
- W sumie tak ... - odparła Diuna.
- No było dwóch strażników, w miejscu gdzie wchodziliśmy do bunkra oraz dwóch w miejscu gdzie wychodziliśmy z bunkra ...- dodała Kiazu.
- Wewnątrz też było spokojnie ... - dopowiedział Hachi.
- W pewnym momencie było tylko zakrwawione korytarze ... pełne kończyn i innych takich ... to nie było miłe ... - stwierdził Otachi.
- Kurai mówił, że Zhixie to zrobiły... - dodał Hachi.
- W sensie, że one wydostały się ze swoich cel i zjadły wszelkich strażników, za nim Ci podnieśli alarm... - dodał Otachi, głaszczący Yuri śpiącą mu na kolanach.
- Hmm... to prawdopodobne ... dzikie Zhixie są bardzo niebezpieczne i zajadłe... - odpowiedział książę.
- Mieliście dużo szczęścia, a ja jestem Wam bardzo wdzięczy za pomoc. - odparł Ankara.
- Spoko Anki, fajnie było - odparła Kiazu z uśmiechem.
- Nie było tak źle... - dodał Hachi z uśmiechem.
- A co będzie Zhixie? - wtrąciła zatroskanym głosem i nieśmiało Rina.
- Są dzikie i pewnie zostaną uśpione ... - odpowiedziała Diuna.
- Ja chętnie dam im szansę i pozwolę im żyć w moich włościach na Ineeven. - odpowiedział Ankara z uśmiechem.
- Super! - stwierdziła radośnie Rina.
- W sumie to dobry pomysł, a Aniołek pewnie pomoże w ich oswajaniu. - dodał Volaure z uśmiechem.
- Chętnie pomogę. - odparła Rina przytulając się do obu władców.
- To co teraz basen? - wtrącił radośnie i ochoczo Otachi.
- Tak basen! - dodała Kiazu.
- Dobrze, może być basen - odpowiedział Volaure z uśmiechem.
- YAY! Wykrzyknęli radośnie neczanie.
-Anki, a Ty zostaniesz jeszcze z nami? - spytała Diuna.
- Chętnie bym został moja droga, jednak mam dość napięty harmonogram i muszę już wracać do siebie. - odpowiedział spokojnie Ankara.
- Ooo... szkoda ... - stwierdziła Kiazu.
- Życie władcy jest usłane różami, które mają zarówno piękne, delikatne płatki jak i bolesne kolce ... - odpowiedział Ankara.
- Ambasadorze, bardzo trafnie to ująłeś. -dodał Volaure.
W między czasie Kurai powiedział coś Rinie na ucho. Wodna neczanka delikatnie się wystraszyła, zaczerwieniła się, a po chwili kiedy elektryczny neczanin coś jeszcze szeptał kiwnęła potakująco głową.
- Skoro basen to najpierw zakupy? - spytała dociekliwie Kiazu.
- Nie tym razem. Stroje do treningu dostaniecie już na basenie. - odpowiedział książę.
- Szkoda ... - odparła Kiazu.
- E tam ... i tak pewnie będziesz wyglądać super ... - dodała Diuna.
- Ja zawsze wyglądam super - stwierdziła dumnie Kiazu.
- No właśnie o tym mówię ... więc wiesz nie masz czym się przejmować ... - dopowiedziała Diuna.
- Basen jest w południowo-zachodnim skrzydle, niedaleko szpitala ... - wtrącił spokojnie Volaure, patrząc Kurai'owi w oczy, a następnie dodał: - Chrytew ut kunde ano tkonod?
- Nie dzięki ... - odparł chłodno Kurai.
- Rozumiem ... - odpowiedział Volaure.
- A ja nie ... o czym wy rozmawiacie? - spytała dociekliwie Diuna.
- O niczym ważnym ... - odpowiedział książę.
- Wy i wasze tajemnice ... - odparła Diuna.
- Bez nich świat byłby nudny... - dodała Kiazu.
- Oj tam .. chodźcie idziemy na basen! - wtrącił Otachi.
- Tak, zapraszam... - stwierdził Volaure z uśmiechem i podnosząc się.

************

- Długo się znasz z tym białowłosym neczaninem?
- Długo ...
- A tą laleczkę, na Zhixie?
-Wybacz Stryju, lecz nie musisz wszystkiego o mnie wiedzieć ...
- Wiem, wiem ...
- Wybacz Stryju, jednak czemu Cię to tak interesuje?
- W pierwszym wypadku zupełnie bez powodu ... a w drugim zastanawiam się czemu mi jej nie przedstawiłeś? - odpowiedział beztrosko Shubarnes.
- Nie było takiej potrzeby i tak by Cię nie zainteresowała...
- O i tu się mylisz mój bratanku, ona jest bardzo interesująca, a właściwie to jej wodna aksamitna energia... ale rozumiem ... chciałeś mieć taki smakowity kąsek tylko dla siebie ... w sumie jak każdy normalny kub po spróbowaniu jej ...
- Jadłeś jej energię?
- Jasne ... i szczerze nie mogę się doczekać kolejnego posiłku z niej ...
- Rozumiem ...
- Oj ... nie złość się na stryjka ... nie wiedziałem, że to Twoja zabawka...a z resztą zabawkami trzeba się dzielić... - odparł beztrosko Shubarnes, z delikatnym wrednym uśmiechem.

************

- Kurai, nie chce mu sprawiać problemów ...
- Posłuchaj, on znęcając się nad Tobą złamał kodeks rodziny Cusan i zasłużył na karę ...
- Rozumiem ... ale podle się czuje .. bo to przeze mnie zostanie ukarany ...
- Nie przez Ciebie tylko przez własną głupotę ... nie przejmuj się ...
- Postaram się ... - odparła niepewnie Rina.
W tym momencie Kurai odwrócił się do ukochanej, położył dłonie na jej ramionach i powiedział:
- Wiem, że to dla Ciebie trudne i strasznie nie komfortowe .... jednak cały czas będę przy Tobie i dam Ci nic złego zrobić... Sachiner chce tylko zobaczyć czy mówię prawdę, że Twoje krwiaki są wynikiem wysysania energii, a nie osobliwą grą wstępną ...
- .. a jak on to rozpozna?
- "Malinka" powstała przez wysysanie energii jest znacznie bardziej intensywnie czerwono-fioletowa, bardziej bolesna, nie schodzi przez ponad dwanaście dni i przede wszystkim posiadają ślad energii... w Twoim wypadku wodnej energii, która "ucieka" z Ciebie przez te miejsca i dlatego masz znaczne problemy z regeneracją sił ...
- Rozumiem ... - odparła lekko speszona Rina.
- Dasz radę zawalczyć?
- Tak ... dam ... - odpowiedziała spokojnie i nieśmiało Rina wtulając się w ukochanego.

************

Prostokątna, całkiem spora, dobrze oświetlona komnata o piaszczysto-żółtych ścianach oraz ciemnozielonych matowych kafelkach na podłodze. Po środku znajduje się spory basen o błękitnym dnie. Dzięki temu ma się rażenie, że woda jest niebiesko-lazurowa. Po obu węższych stronach basenu są umieszczone dwie bramki, a sam basen wygląda jakby był głęboki. Na brzegu stoją neczanie ubrani w czarne, cienkie, obcisłe piankowe skafandry na krótki rękaw i krótkie nogawki, oraz Volaure z Yuri na ramieniu, oraz jaskrawoczerwoną piłką w prawej dłoni.
- Pamiętajcie możecie dotykać piłki tylko jedną ręką i nie możecie stać na dnie basenu ... to tak pokrótce ... Czy zasady gry w piłkę wodną są zrozumiałe? - spytał książę.
- Tak! - odparli zgodnie neczanie.
- Świetnie to póki co będziecie w dwóch dwuosobowych drużynach... aha tylko uważajcie basen ma dwa metry głębokości. - odparł władca.
- Luz Ziom... potrafimy pływać .. - odparł Hachi.
- A Ty co będziesz tak patrzył jak my gramy? - wtrąciła Kiazu.
- Nie, będzie pilnował Was system i trener który obserwuje całe pomieszczenie w kamerach. Ja muszę już iść, więc bawcie się dobrze.
- Eh ... nie mamy dzisiaj szczęścia do władców ... - stwierdziła Kiazu.
- Jak widać... - dodała Diuna.
- Dobra dziewczyny zaczynamy! - wtrącił ochoczo Otachi wskakując do wody.
- Jestem za! - odparła radośnie Kiazu wskakując do wody.

************

Duże, przestronne wnętrze o jasnych beżowoszarych ścianach i białym suficie, z którego zwisa spory kryształowy żyrandol. Po prawo od drzwi wejściowych znajdują się białe, z brązowymi zdobieniami, schody na górę. Natomiast na lewo od wejścia, na beżowym dywanie, znajduje się duża ciemnoszara kanapa tzw. "narożnik" oraz czarny prostokątny niski stolik. W oddali pomieszczenia widać ciemnobrązowe drzwi. Całe pomieszczenie jest bardzo ekskluzywne i urządzone ze smakiem. Na wygodnej kanapie siedzi Sachiner popijając swoje ulubione różowe wino. W ten rozległo się pukanie do drzwi. Po chwili z piętra zszedł Kutaro, który od razu poszedł otworzyć drzwi.
- Witam Państwa... Pan Sachiner czeka na Was ... - stwierdził pokornie sługa otwierając drzwi.
- Cześć Kutaro ... - stwierdziła nieśmiało Rina z uśmiechem.
- Witaj moja droga... - wtrącił Sachiner, całując neczankę w prawą dłoń.
- Gdzie Shubarnes? - spytał twardo Kurai.
- Na górze ... zajmuje się sprawami z których słyną kuby ... - odpowiedział arogancko Sachiner, a następnie twardo dodał: - No moja droga pokaż te krwiaki.
W tym momencie speszona i mocno zawstydzona wodna neczanka niechętnie spięła włosy i tym samym odsłoniła szyję i kark. Następnie odpięła bluzę dzięki czemu kilka ciemnych, intensywnych czerwonofioletowych krwiaków stała się idealnie widoczna.
- Wybacz moja droga, jednak chciałbym zobaczyć wszystkie. - stwierdził Twardo Sachiner popijając wino.
Rina zaczerwieniła się, a jej wystraszone serce zaczęło szybciej bić. Jednak mimo tego, z wielką obawą i zażenowaniem zdjęła bluzę i zsunęła z ramion rozciągnięty T-shirt. W tym momencie okazało się, że takie intensywne krwiaki zajmują sporą powierzchnie jej ramion i dekoltu. Widok ten nie należy do najprzyjemniejszych. Po chwili uważnego oglądania oglądania inkub podszedł do speszonej neczanki i delikatnie musnął ją po szyi. W tym momencie Rina delikatnie syknęła, a jej spanikowane ciało całe zadrżało, a ona sama nieznacznie się cofnęła.
- Dobra dosyć widziałem. - stwierdził Sachiner odwracając się, a następnie dodał: - Kutaro ulecz Panią w komorze VieDies.
- Tak Panie - odparł pokornie sługa a następnie dodał: - Pani, pozwól proszę ze mną.
- Nie bój się ... on Ci nic nie zrobi... a komora VieDies służy do zaawansowanego leczenia ... więc możesz iść tam bez obaw.... - stwierdził spokojnie Kurai.
Po chwili zaniepokojona i wystraszona neczanka poprawiła swój T-shirt i niechętnie udała się z Kutaro do innego pomieszczenia znajdującego się na parterze.
- Teraz mi wierzysz? - spytał twardo i chłodno Kurai.
- Skoro musisz wiedzieć to od początku podejrzewałem, że mówisz prawdę. Jednak rozumiesz, że to poważne oskarżenie które musiałem sprawdzić. - stwierdził arogancko inkub, a następnie ze spokojem dodał: - Niech zgadnę żyje gdyż pojawiłeś w dobrym miejscu i w dobrym czasie?
- Mniej więcej ... - odparł chłodno Kurai.
- Czarna ... szara?
- Szara ...
- Rozumiem ... dobrze dopilnuję aby stryj poniósł konsekwencję ... jego i tak to nie ruszy ... jednak mam pewien pomysł, który może zadziałać ... i nie pytaj czemu to robię ... bo i tak Ci nie odpowiem ... - stwierdził twardo inkub.
W ten do pokoju wszedł Kutaro, a tuż za nim Rina, która jest nadal delikatnie zarumieniona, ale nieznacznie się uśmiechająca. Jej ciało jest już czyste i gładkie.
- No proszę uśmiech... z nim wyglądasz znacznie lepiej niż ze smutkiem ... - stwierdził szarmancko Sachiner.
- Dziękuję ... - stwierdziła Rina czerwieniąc się.
- Proszę ... cała przyjemność po mojej stronie ... - odparł szarmancko inkub podchodząc do Riny.
Speszona wodna neczanka podeszła do ukochanego i delikatnie się za nim schowała.
- Zabawisz się innym razem ... A teraz zostaw ją - stwierdził chłodno Kurai.
Inkub uśmiechnął się wrednie pod nosem, odsunął się i arogancko powiedział:
- Dobrze moja droga dzisiaj w swojej wielkiej i nieskończonej łaskawości ... łaskawie Ci odpuszczam ...
- Czego chcesz? - spytał twardo Kurai.
- Niczego ... absolutnie niczego... - odpowiedział chłodno inkub, następnie dodał: - Jednak innym razem upomnę się o zapłatę.
- W takim układzie jeśli pozwolisz, my już idziemy. - odparł Kurai wyciągając prawą dłoń.
- Tak tak ... idźcie sobie ... ja jeszcze muszę z kimś porozmawiać ... - odparł inkub podając dłoń neczaninowi, a następnie wyciągną prawą dłoń ku neczance, a kiedy ta podała inkubowi prawą dłoń, to on po dżentelmeńsku ją pocałował mówiąc:
- Przepraszam za stryja ...
Jednak Rina nic mu już nie odpowiedziała jedynie speszona spuściła głowę. Po chwili neczanie opuścili stylową komnatę, a Sachiner popijając wino zamyślił się:
- Cóż za delikatny kwiat ... który tak łatwo stłamsić i zdusić ... to co mi się nie udało ... mojemu stryjowi udało się od tak ... głownie dla tego że ja nie przekraczam pewnej cienkiej granicy ... tej której on znacznie przekroczył, i to bez najmniejszego oporu ... hmmm... na dobrą sprawę to dobrze, że mi się nigdy nie udało tego zrobić ... Hmm... Ciekawe ... to jedno wydarzenie sprawiło nawet, że ona stała się rozdarta i straszliwie zagubiona ... z jednej strony pragnie bliskości swojego ukochanego ... a z drugiej strony boi się jakiegokolwiek dotyku ... również jego dotyku ... a skoro ja to widzę to znaczy, że to była dla niej znacznie większa trauma niż przypuszczałem ...

************

Rodzeństwo radośnie szaleje w wodzie, walcząc o piłkę i o gole. Zwłaszcza o to drugie, gdyż wynik ich starcia jest póki co bezbramkowy. Błyszcząca, czysta woda rozchlapuje się na boki, a żadna z drużyn nie daje za wygraną.
- Ta gra jest trudniejsza niż myślałam ... - stwierdziła Diuna.
- I bardzo dobrze ... dłużej nam to zajmie ... - odparła radośnie Kiazu, a następnie zanurkowała z piłką. i szybko zaczęła płynąć w kierunku bramki przeciwników.
Jednak Hachi i Otachi również zanurkowali i skutecznie zagrodzili jej drogę. Po chwili Kiazu zrobiła kilka wymijających manewrów, próbując dzięki nim wykiwać braci. W ten na basenie rozległ się donośny przeszywający gwizdek. Zaskoczone rodzeństwo wypłynęło na powierzchnie.
- GOOL! - krzyczała radośnie Diuna, która chwile wcześniej zdobyła piękną bramkę.
- Ale jak? - spytał zdezorientowany Hachi.
- Sprytem... - odparła Kiazu z uśmiechem.
- To jeszcze nic nie znaczy .. jeszcze możemy wygrać ... - dodał Otachi.
- Jasne .. jasne ... śnij dalej - odparła Diuna śmiejąc się.

************

Jasne, pomieszczenie wyściełane ciemnoszarymi kafelkami. Po środku jednej ze ścian znajdują się podwójne drzwi, o polówce czerwonej i polówce niebieskiej. Kurai i Rina, w ciszy, spokojnym krokiem zbliżają się do nich. Elektryczny neczanin kieruje się w kierunku niebieskiej połowy drzwi, a wodna neczanka czerwonych. Już mieli wejść kiedy Rina zawahała się, spuściła lekko głowę i lekko drżącym głosem, powiedziała:
- Kurai ...
W tym momencie neczanin zatrzymał się, i bez słowa czekał, aż jego ukochana zbierze myśli.
- Od czego ... tu zacząć? ... może ... hmm ... tam.. w więzieniu ... poczułam ... poczułam się obdarta z godności ... i chociaż .. to minęło .. ból pozostał ... - zaczęła drżącym, lekko zagubionym głosem Rina, po chwili cieniutkie łzy popłynęły jej po policzkach, jednak starała się mówić dalej: - Chce ... chce abyś wiedział ... że ... cząstka mnie ... pragnie przytulenia ... bliskości ... a jednocześnie ... jakaś cząstka mnie ...się boi ... boi się tego ... że dotyk będzie bolesny ... i napawa mnie strachem ...ja ... ja ufam ... i ja ... ja wiem ... że mnie ... nie skrzywdzisz ... ale z jakiegoś .. powodu się boję ..
W tym momencie Kurai podszedł do ukochanej i delikatnym dotykiem, otarł jej łzy. Dziewczyna, mimochodem, delikatnie zatrzęsła się, ale nie uciekła tylko stała nieznacznie wystraszona i patrzyła szklanymi oczami na ukochanego.
- Hmm... i co bolało? - spytał Kurai.
- Nie ... - odpowiedziała Rina, a następnie dodała: - Ale ... coś mi kazało uciekać ...
- Rozumiem ... - odparł spokojnie Kurai a po chwili muskając neczankę po szyi spytał: - A teraz?
Rina, aż podskoczyła, jej wystraszone ciało zadrżało, a sama delikatnie syknęła.
- Dobrze ... nie będę dotykać szyi .... póki co ... - stwierdził stosunkowo ciepło Kurai, sprawiając aby jej wisiorek stał się tasiemkową obrożą, a następnie trzymając neczankę za policzki stanowczo, a zarazem delikatnie i namiętnie pocałował wystraszoną neczankę w usta.
Rina początkowo próbowała uciec, jednak po niedługiej chwili, obawa i wystraszona cząstka zostały zagłuszone, przez chęć bliskości. Długi, intensywny, ciepły, rozkoszny i namiętny pocałunek trwał jeszcze trochę, jednak i tak skończył się szybciej niż się zapowiadał, a ich rozpalone usta rozłączyły się.
- Hmm... a to bolało? - spytał ponownie Kurai.
- Nie .. nie bolało ... - odparła lekko speszona Rina, a następnie dodała czerwieniąc się: - Było nawet przyjemne ...
- No widzisz ... a teraz posłuchaj .. rozumiem Twoje obawy ... i wiem, że lęki są normalne ... a ja z chęcią pomogę Ci przezwyciężyć je wszystkie .... - odpowiedział spokojnie Kurai, nieznacznie się uśmiechając.
- Dziękuję ... -odpowiedziała Rina ze szklanymi oczami i delikatnym uśmiechem.
- Cóż, Kochanie, jesteś wszystkim ... co uwielbiam i co kocham ... więc nie mam zamiaru opuszczać Cię w takiej chwili ... ani w żadnej innej ... - stwierdził Kurai, pieszczotliwie głaszcząc neczankę po policzkach.
- Jesteś wspaniały ... - odparła Rina rumieniąc się, a następnie dodała: - Dziękuję, że jesteś ...
- Nie ... to ja dziękuję, że jesteś ... - odparł Kurai,a następnie dodał: - Powalczymy jeszcze z Twoimi lękami ... więc .. nie bój się to będzie przyjemne .... i wiesz o tym ...
Po czym ponownie pieszczotliwie i namiętnie pocałował, drżącą ukochaną w jej rozpalone, delikatne i wystraszone, pełne obaw usta.
- Coraz bardziej drżysz .... - stwierdził Kurai.
- Przepraszam ... nie kontroluję tego ... - odparła nieśmiało, speszona Rina.
- Nic się nie stało ... spokojnie ... coś na to poradzimy ...
- Szczerze ... taką.. mam nadzieję ... - odparła nieśmiało Rina, czerwieniąc się i nieznacznie się trzęsąc.

************

- Powiedz mi Stryjku, zabawiałeś się z tą wodą tak jak myślę? - stwierdził Sachiner, popijając wino i siedząc na wygodnej narożnikowej kanapie.
- Hmm.... zwyczajnie ... tak jak to lubię najbardziej ... więc pewnie tak jak myślisz ... - odparł beztrosko Shubarnes, oglądając coś w telewizji, objadając się ciastkami i siedząc na tej samej kanapie co drugi inkub.
- Z całym szacunkiem Stryju rozumiem 3-4 ale 16 i to już chyba przesada ...
- Aż tyle tego wyszło? ... No cóż zdarza się ... - odparł beztrosko Shubarnes, a następnie spokojnie dodał: - Wiem wiem ... nie lubisz się dzielić, jednak nawet jak ucieka z niej energia to i tak na pewno jest już gotowa do kolejnego wyssania ... więc Ty nic nie tracisz i dodatkowo obaj zyskaliśmy ... więc nie rób z tego afery ...
- A co jakbyś wyssał ją do cna?
- To mówi się trudno i żyje się dalej ... nie ta energia to inna ...
- Nie znoszę takiego podejścia ...
- Słuchaj, w przeciwieństwie do Salaher'a ja nie wkraczam na szarą czy czarną strefę i zawsze wszystko mam pod kontrolą... teraz wyszło inaczej przyznaję .. ale ta aksamitnie słodka energia opanowała moje zmysły ... kto jak kto ale Ty powinieneś o tym doskonale wiedzieć ... że taka energia jest warta grzechu ...
- Wiesz Stryju, że nie ominą Cię konsekwencje?
- Wiem wiem ... i co z tego? ... Warto było i chętnie bym to zrobił ponownie, gdyby nie była Twoją laleczką ... tak to zostawię przyjemności Tobie ... - odparł beztrosko Shubarnes, a po chwili arogancko dodał: - Mogę ją nawet przeprosić czy coś jeśli Tobie na tym zależy .. w końcu mi korona z głowy nie spadnie ...
- Po co skoro i tak tego nie żałujesz?
- Hmm... tak dla pozorów ... w końcu trzeba utrzymywać "ładną twarz" ...
- Mówisz jak prawdziwy Cusan ... masz to opanowane do perfekcji ...
- Jakbyś broił tyle co ja też byś miał ... a na serio Twój ojciec tyle razy mi to powtarzał, że w końcu utkwiło mi w pamięci ...
- A to zaskoczenie ...
- Prawda? Też się zdziwiłem ...

************

- Fajnie było - stwierdziła radośnie Kiazu stojąca w samym ręczniku w szatni.
- O tak ... szkoda tylko, że basen był aż tak głęboki ... - dodała Diuna zakładając bluzkę.
- Ja bym chętnie zagrała jeszcze kiedyś ... - dopowiedziała Rina wycierając włosy.
- Ja też ... i następnym razem na pewno pójdzie znacznie lepiej.. - dodała Kiazu.
- Heh .. ja odpadam ... to stanowczo nie mój klimat ... - odparła Diuna.
- Skoro tak mówisz ... - stwierdziła Kiazu, a następnie ochoczo dodała: - To co teraz szama a potem na Haliya na starcie z blobkami?
- A wiesz, że nawet chętnie ... - odpowiedziała Diuna, uśmiechając się.
- Możemy ... - dodała niepewnie Rina.
- Właśnie Rina ... gdzie byliście jak Was nie było? - spytała dociekliwie Diuna.
- Hmm... najpierw odstawiliśmy Zhixie do zagrody ... a potem Sachiner ... zaprosił nas na chwile do siebie... - odpowiedziała nieśmiało Rina.
- Sachiner? Po co? - spytała dociekliwie Kiazu.
- Właśnie, co ten gad chciał? - dodała Diuna.
- Hmmm.... porozmawiać o swoim stryju ... - odparła wymijająco Rina.
- Heh ... pewnie upewniał się czy dobrze go traktowaliśmy.. - dodała Kiazu.
- Pewnie tak ... w końcu to rodzina... więc musiał się wywiedzieć, czy ma nałożyć na nas karę pieniężną czy nie ... - dopowiedziała Diuna.
- O to to ... cały Sachiner ... - dodała Kiazu, a po chwili spytała: - Jak sądzicie Volaure zje dzisiaj z nami?
- Hmm... dobre pytanie ... wydaje się być bardzo zabiegany ... - odparła Diuna.
- Heh ... uroki znajomość z władcą ... niestety nie zawsze ma czas ... - dodała Kiazu.

************

- Ambasadorze, Ambasador Chifuin jest wściekły, ale uważa, iż to Zhixie pożarły zarówno więźniów jak i straż...- stwierdziła Ambasador Kana.
- Rozumiem ... - odparł spokojnie Ankara.
- Uważam, że dobrze by było abyśmy się nie zdradzali przed nim ... - odparła Królowa Sansha.
- A my uważamy aby teraz zaatakować Chifuina. - dodał król Ashga.
- Nie przyjacielu, to by było bardzo nie rozsądne.. - odparł Ankara.
- Bierne czekanie to nie do końca to co lubię. - stwierdziła Sansha.
- Mimo iż bardzo lubimy walczyć, to My zgadzamy się z Ankarą. Wypowiedzenie teraz wojny byłoby bezsensownym marnotrawstwem żołnierzy, a my cenimy sobie zarówno wojskowych, jak i innych co walczą. Nasi ludzie są dla nas ważniejsi niż chęć walki, więc my jesteśmy wstanie poczekać. - odparł spokojnie Ashga.
- Tak, zmieniając temat... Ambasadorze jak udało Ci się odbić więźniów? - spytała dociekliwie Sansha.
- Znalazłem odpowiednie istoty, które nie bały się podjąć tego trudnego i delikatnego wyzwania. Jednak wolałbym aby pozostali anonimowymi wybawcami ... - odpowiedział spokojnie Ankara.
- Rozumiemy, dobry oddział powinien pozostać tajny. Kto jak kto ale my doskonale to wiemy. Jednak podziękuj im od nas. - stwierdził Ashga.
- Tak, właśnie podziękuj im. - dodała Kana.
- Ja też dziękuję. Nie wiem kim byli wybawcy mojej córki, jednak jestem im dozgonnie wdzięczna... - dopowiedziała Sansha.
- Drodzy władcy, z miłą chęcią przekaże Wasze podziękowania. - odparł Ankara, a następnie spokojnie dodał: - Jednocześnie ja dziękuję Wam drodzy władcy, za zaufanie, jakim mnie obdarzacie, dzięki czemu pozwoliliście mi działać a to pozwoliło nam na odzyskanie więźniów, bez większych problemów. Jestem rad, że mam tak wspaniałych sojuszników, którzy w słusznej sprawie są wstanie posłuchać mojej skromnej osoby.

************

Wspaniała, piękna i duża restauracja, kolorystycznie utrzymana w stylowym kawowym klimacie. Wszędzie są brązy, czernie, biel i tzw" kawa z mlekiem. Przy jednym z dużych okrągłych stołów przykrytych śnieżnobiałymi obrusami, zasiadają neczanie oraz władca Zekeren. Widać, że biesiadują już od dłuższego czasu. Jednak Kiazu, Hachi i Otachi nadal zajadają się coraz to nowymi potrawami.
- Zastanawiam się czy oni mają jakiś limit? - stwierdził Volaure uśmiechając się pod nosem.
- Hmm.. obstawiam, że nie ... bo w życiu nie widziałam aby się przejedli... - odparła Diuna.
- Wypraszam sobie raz się przejedliśmy ... - stwierdziła Kiazu.
- W tedy na urodzinach Trehe? - spytała dociekliwie Diuna.
- Owszem... - odparł Hachi.
- Kto to Trehe? - wtrącił cicho Volaure.
- To nasza koleżanka z Akademika ... - odpowiedziała spokojnie Rina.
- Hmm... o ile dobrze pamiętam to stwierdziliście, że się najedliście, a potem wjechał tort i Wam nagle przeszło ... - stwierdziła Diuna
- No faktycznie, to ta minuta się nie liczy? - spytał Hachi.
- No raczej nie ... - odpowiedziała Diuna.
- A to peszek ... w takim układzie spoko ... nigdy się nie przejedliśmy. - odparła Kiazu z uśmiechem.
- Taaa... dobrze, że macie takie dobre metabolizmy ... inaczej byście już dawno nie mogli się ruszać i byli tak strasznie otyli, że strach się bać - dodała Diuna.
- Oj tam ... oj tam ... i tak by się spaliło - stwierdził Hachi.
- Skoro tak mówisz ... - odparła Diuna.
- A właśnie jak stoicie z bestiami? - spytał dociekliwie Volaure.
- Wszyscy mają prócz mnie ... - odpowiedziała Kiazu.
- Rozumiem, nie załamuj się ogniste bestie to rzadkość. Jest tylu ognistych wojowników, że praktycznie nie ma już jakiś fajnych stworów. - odparła spokojnie Volaure, a następnie dodał pocieszająco z uśmiechem. - Jednak jednocześnie jestem przekonany, że niebawem znajdziesz wspaniałego stwora, którego wszyscy będą Ci zazdrościć.
- No proste! Jeśli ktoś ma znaleźć świetną ognistą bestię to na pewno będę to ja!- odparła radośnie Kiazu.
- Jasne, kto jak to ale Kiazu na pewno tego dokona - dodał entuzjastycznie Otachi.
- Pozwolę sobie wtrącić, że wiem gdzie można spotkać ognistą bestie. - wtrącił nagle delikatnie wyniosły głos.
W tym momencie wszyscy spojrzeli na przybysza. Jest to wysoki, dobrze zbudowany, zadbany i elegancki mężczyzna. Pierwsze w jego wyglądzie rzucają się w oczy to dość krótkie czerwone włosy i zielone, błyszczące oczy oraz nieskazitelna, delikatnie opalona cera. Ubrany jest rozpiętą luźną, ciemnoszarą marynarkę i czarną koszulę bez rękawów pod spodem. Na szyi ma ekskluzywny szalik w stylową szkocką kratę. Do tego ma ciemnoszare, dopasowane, długie spodnie. Wbrew pozorom wygląda bardzo stylowo.
- O Ty tutaj? Nie powinieneś teraz walczyć? - spytał książę.
- Tak Panie, jestem w drodze na swoją kolejną walkę i przypadkiem usłyszałem Waszą rozmowę o ognistych istotach... - odparł przybysz, a następnie powiedział: - Państwo pozwolą jestem Rainah ...
- Czekaj... pamiętam ... brałeś udział w turnieju walk smoków ... - wtrącił radośnie Hachi.
- Owszem, brałem i to nie w jednym ... - odpowiedział arogancko Rainah.
- Przepraszam przystojniaczku, mówiłeś coś o ognistej bestii ... - wtrąciła zaciekawiona Kiazu.
- Tak, mówiłem... Słyszałem, iż na Desteoms pod jednym z wulkanów jest budząca strach ognista istota. - odpowiedział spokojnie Rainah.
- Hmm... w wulkanach ponoć nie ma bestii ... - odparła nieśmiało Rina.
- W samych wulkanach, oczywiście, że nie ma. Racz słuchać uważnie. Ja mówiłem, że pod jednym z wulkanów, jest ognista istota. - odpowiedział arogancko przybysz.
- Mało realne, aby tam nadal coś żyło... - stwierdził sceptycznie i chłodno Kurai.
- Prawda, na Desteoms już mało co żyje, z dzikich zwierząt - dodał Volaure.
- Panowie, to oczywiste, że to tylko oficjalna plotka, która istnieje tylko po to aby te istoty jeszcze żyły i były dostępne. - odparł arogancko Rainah.
- Pod którym wulkanem? - spytała, słodkim głosikiem Kiazu.
- Ta wspaniała ognista istota zamieszkuje najbardziej dziki wulkan ... noszący wspaniałe imię Tenebrae Erebus - odpowiedział spokojnie Rainah.
- Skąd wiesz, że jest wspaniała? - spytała Diuna.
- Nie strzępił bym sobie języka, gdyby ta istota nie była godna uwagi... - odpowiedział Rainah, a następnie dodał: - A teraz Państwo wybaczą, mam ważną walkę i nie chciałbym się na nią spóźnić.
Po tych słowach przybysz odszedł szybkim krokiem, a zafascynowana Kiazu stwierdziła radośnie:
- Dobra to jedziemy na Desteoms!
- Nie tak szybko Mała, coś mi tu nie pasuje ... - stwierdził podejrzliwie Volaure.
- Niby czemu? - spytała Diuna.
- Właśnie, przecież szukaliśmy bestii już w bardziej nieprawdopodobnych miejscach i to na podstawie bardziej dziwnych poszlak... - dodała Kiazu.
- Rozumiem ... Jednak wulkany na Desteoms są już od wieków "oswojone" a dodatkowo to terytorium Chifuina, i nie uważam tego za dobry pomysł, abyście tam lecieli. - odpowiedział Volaure.
- To co mam zostać bez bestii? - stwierdziła Kiazu z niezadowoleniem.
- Tego nie powiedziałem....- odpowiedział władca.
- To o co chodzi? - odparła niezadowolona Kiazu, a następnie z lekką pretensją w głosie dodała: - Przecież to może być moja jedyna szansa na unikalną bestię...
- Nie chce aby Wam coś się stało na Desteoms ... - odparł Volaure.
- W sumie to ... nawet stara legenda była naszym punktem zaczepienia ... czemu nie możemy zaufać Rainah'owi? ... - odparła pokornie i nieśmiało Rina, po czym dodała: - To może być dla Kiazu, niepowtarzalna szansa na bestie ... w końcu sami nam mówiliście, że nie można marnować szans na ich zdobycie ... czyż nie?
- Tak dokładnie... Rina dobrze mówi, posłuchajcie jej! - stwierdziła ochoczo i entuzjastycznie Kiazu.
- Obie oszalałyście.... pchanie się wrogi pod sam nos nie jest rozsądne, ba powiedziałabym wręcz, że to szczyt głupoty.... - dopowiedziała Diuna.
- Nie przesadzaj ... to samo mówiłaś o legendzie... - stwierdził Hachi.
- Właśnie, może jednak to dobry pomysł ... - dodał Otachi.
- Dzieciaki spokojnie, rozumiem... wszystko rozumiem. Jednak uważam, że to nie jest dobry pomysł. - odparł Volaure.
- Wiecie mówią ... że pod latarnią najciemniej .... - dodała speszona Rina.
- O to to! - stwierdziła entuzjastycznie Kiazu, a następnie dodała: - No weźcie pojedzmy tam ...
- Również nie popieram tego pomysłu, Desteoms nie jest zbyt przyjaznym miejscem... - wtrącił chłodno Kurai, a następnie szybko dodał: - Jednak możemy to sprawdzić ... w związku z tym w najbliższe wolne zabiorę Was tam ...
- Naprawdę? - spytała oszołomiona Kiazu.
- Tak ... - odpowiedział Kurai.
- SUPER! DZIĘKI! - odparła radośnie Kiazu rzucając się Volaure na szyję.
- Ej... Mała nie mi dziękuj tylko jemu ... - odparł Volaure.
- Podziękowania były dla niego ... a przytulak jest do Ciebie ... bo on tego nie lubi ... i wolałabym aby moja wspaniała osoba nie została zwęglona przez jego pioruny ... - odparła Kiazu szczerząc zęby.
- Heheh ... też racja ... - stwierdził Volaure z uśmiechem, następnie dodał: - Kurai jesteś pewien, że chcesz ich tam zabrać?
- Owszem ... jestem pewien ... -odparł spokojnie Kurai.
- Dobra i tak Was od tego nie odwiodę ... jednak pamiętajcie jesteśmy w kontakcie i jak coś zacznie się dziać dajecie o tym znać... - odpowiedział stanowczo książę.
- Spoko! - odparli zgodnie i radośnie neczanie.
- A przede wszystkim uważajcie na siebie... - dodał Volaure.
- Dobrze ... - odparła nieśmiało Rina.

************

Minęło kilka mniej lub bardziej szalonych godzin. Zmęczeni neczanie i wojskowi wychodzą właśnie z ostatniego, na dzisiaj, starcia z bio-istotami.
- Kiazu wymiatasz dzisiaj! - stwierdził radośnie Rex.
- Dziewczyno, szaleju się najadłaś czy co? - dodał Otaota.
- Wrzucić taką napaloną do wulkanu to jeszcze pamiątki Ci przywiezie... - dopowiedział Jolid.
- Panowie ja się dopiero rozkręcam. - stwierdziła radośnie Kiazu, a następnie entuzjastycznie dodała - To co chwila przerwy i kolejne starcie?
- My w sumie możemy jeszcze powalczyć ... - odpowiedział Hachi.
- Chcesz dzisiaj wypruć z nasz życie? - spytał Samagi.
- A ja chętnie się jeszcze raz zmierzę. - dodał radośnie Rex.
- Ja odpadam ... jutro na rano mam do pracy ... - stwierdziła Diuna.
- Oj no weźcie ... teraz zabrakło nam tylko dziesięciu minut ... chodźcie jeszcze raz. - odparła Kiazu.
- Ja też za! Chętnie! Chętnie! - stwierdził radośnie Rex.
- Niech będzie, jesteś tak napalona dzisiaj, że zgadzam się, ale to będzie ostatnie starcie. - dodał Jolid.
- Ja nie pozwolę aby dziewczyna była lepsza ode mnie! Jeszcze jedno starcie! - dodał z determinacją Otaota.
- Diunka? - spytała Kiazu.
- Daj nam odpocząć .... i zgadzam się na .. jedno starcie nie więcej. - odparła twardo Diuna.
- Yay - stwierdziła radośnie Kiazu, a następnie spytała: - Wszyscy zgadzamy się na jeszcze jedno starcie?
- Tak... - odpowiedzieli, w miarę zgodnie, wszyscy.
- Super! Jesteście kochani! - stwierdziła radośnie Kiazu, wesoło skacząc i ekscytując się.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz