czwartek, 4 grudnia 2014

Epizod 143

"Nerwowa Kiazu"

Spora scena na której znajdują się dwa wygodne stanowiska do grania wyposażone w kanapy, konsole i spore plazmowe telewizory. Natomiast nad sceną znajduje się ogromny telebim, pokazujący to co dzieje się na ekranach obydwu graczy, a koło znajdują się rozległe trybuny, które sprawiają wrażenie lewitujących. W całym tym pomieszczeniu panuje półmrok, łamany jedynie przez delikatne fioletowe światła. Obecnie trwa ostatni pojedynek ćwierć finału, który toczy się miedzy Otachim a chłopakiem, który ma okulary przeciwsłoneczne, na nosie( o fioletowo niebieskim zabarwieniu) oraz długie czerwone włosy, spiętych w luźny koński ogon. Ubrany on jest w czarny T-shirt oraz granatowe jeansy z przetartymi kolanami. Dodatkowo na szyi zawieszone ma spore fioletowe słuchawki. W ten rozległ się donośny głos sędziego:
- PIERWSZY NA MECIE GRACZ DRUGI - CIYAARTA! DO PÓŁ FINAŁU PRZECHODZI CIYAARTA!
W tym momencie zadowolona publiczność zaczęła radośnie wiwatować i skandować imię zwycięscy, a zrezygnowany Otachi rzucił padem na kanapę, po czym podniósł się i udał się na środek areny, gdzie stał już jego przeciwnik. Wietrzny neczanin uśmiechnął się i podał rywalowi rękę mówiąc:
- Gratuluję to była świetna gra!
- Dzięki ... dobrze się spisałeś, ale ja spisałem się lepiej! -odpowiedział dumnie Ciyaarta.
Tuż po wymianie uścisku miedzy graczami, sędzia ponownie odezwał się:
- OGŁASZAMY GODZINNĄ PRZERWĘ PO KTÓREJ ODBĘDĄ SIĘ PÓŁFINAŁY W KTÓRYCH WYSTĄPIĄ SHINIF KONTRA HACHI ORAZ DETI KONTRA CIYAARTA!
W między czasie na telebimie pokazywały się zdjęcia graczy, a do Otachiego podeszli Deti, Myo oraz Hachi i Hyacin.
- I tak jesteś dla mnie najlepszy ... - stwierdziła Hyacin przytulając się do chłopaka.
- Luzik nie przejmuje się - odparł Otachi z uśmiechem, po czym dodał: - No Hachi, Deti cała nadzieja w Was.
- Jasna sprawa, ja tak łatwo nie odpadnę ... - odparł Hachi z uśmiechem.
- Spoko Ziomek, zobaczymy co da się zrobić ... - dodał Deti mrugając okiem.
- Największa przeszkodą jest ten cały Ciyaarta, koleś niby taki nie pozorny a wymiatać umie. - dopowiedział Myo.
- Dobra mamy godzinę wolnego chodźmy coś zjeść i pogadamy o meczu. - zaproponował radośnie Otachi.
- Pewnie! - odpowiedzieli zgodnie i radośnie wszyscy.

************

Upalna nieprzyjazna pustynia mocno daje się we znaki. Suchość w gardle i łuszcząca się skóra to najprzyjemniejsze z tego co oferuje to gorące i bezkresne miejsce. Jednak Kiazu nadal uparcie szuka ognistego golema, z nadzieją, że wreszcie ulepszy swoją broń. Nagle piaszczysta ziemia zatrzęsła się, po czym rozstąpiła się. Z zasupłującej się przepaści dało usłyszeć się przeraźliwie, przenikliwe warknięcia i inne odgłosy od których nie jednego przeszłyby zimne ciarki. Nagle z ziemi wydostał się ciemny, groźny stwór, który rósł w oczach, w niewiarygodnie szybkim tempie. Nieprzyjemna, grząska i trzęsąca się pustynia sprawia, że neczanie ledwo utrzymują się na nogach. Czerwone oczy Kiazu aż błysnęły, z podniecenia, radości i szczęścia. Zdeterminowana ognista neczanka, wręcz z utęsknieniem czeka na pojawienie się swojego przeciwnika. Po chwili pełna nadziei i determinacji Kiazu, zaciskając pięści, radośnie i z podnieceniem powiedziała:
- No nareszcie ognisty golemie ... czekałam na Ciebie!
************

Moyoshi siedzi wygodnie na kanapie w salonie dziewczyn, trzymając na prawym kolanie głowę swojej leżącej ukochanej. Oboje oglądają jakiś teleturniej i popijają przyjemne chłodne napoje.
-Niedługo będę musiał się zbierać .. - stwierdził Moyoshi gładząc neczankę po włosach.
- Szkoda ... ten weekend zleciał stanowczo za szybko.... -odparła rozczarowana Diuna, po czym dodała: - Kiedy teraz się widzimy?
- Nie wiem ... ciężko stwierdzić ... oby nie dopiero po wojnie ...
- Daleko mierzysz ... ta wojna pewnie wcale nie wybuchnie ... - odparła stanowczo Diuna.
- Chciałbym w to wierzyć ...
- No weź gdyby miała wybuchnąć już dawno by wybuchła ... Chifuin ewidentnie się boi i za żadne skarby nie wywoła tej wojny ... bo wie, że nie ma szans ... Chifuin to taka krowa która dużo ryczy a mało mleka daje ...
- Skoro tak przedstawiasz sprawę to spotkamy się znacznie prędzej ... - odpowiedział wojskowy z uśmiechem.
-No ten termin spotkania znacznie bardziej mi odpowiada. - odparła radośnie neczanka.

************

W drugim półfinale toczy się zacięty i pełen napięcia pojedynek miedzy Detim a Ciyaarta, Obaj panowie nie dają za wygraną a ich starcie już raz zakończyło się remisem, co kosztowało wiele zaangażowania i energii. Widzowie oglądają całe starcie w ciszy, aby nie przeszkadzać swoim faworytom, a jedyne głosy rozchodzące się po hali to głosy z gry. Nagle rozgrywka skończyła się i zapadła niezręczna napięta cisza. Obaj zawodnicy dotarli na metę praktycznie równo, więc nie pewni tego co się za chwilę wydarzy czekają na decyzję sędziów.
- PLAYER 2 DOSTAJE PLUS DWA PUNKTY ZA ODBLOKOWANIE SEKRETU PRZED METĄ... WYŚCIG WYGRYWA PLAYER 1 ... PUNKTACJA OGÓLNA REMIS ...
- No nie ... - wymamrotał niezadowolony Ciyaarta, a sędzia kontuzjował dalej:
- PLAYER 1 WSZYSTKIE PUNKTY KONTROLNE ZALICZONE ... PLAYER 2 MINUS TRZY PUNKTY ZA OMINIĘCIE DWÓCH PUNKTÓW KONTROLNYCH ... DRUGI PÓŁFINAŁ WYGRYWA DETI!
Nagle uśpiona publiczność ożyła i entuzjastycznie zaczęła skandować imię zwycięscy i wiwatować na jego cześć.
- HURA! - wykrzyknął radośnie Deti, wstając i robiąc efektowne salto w tył i lądując za kanapą. Tym czasem rozczarowany Ciyaarta upadł na kolana, rzucił padem i z dużą siłą uderzył pięścią o ziemie, po czym podszedł do cieszącego się Detiego. W tym momencie lemurza fura wyciągnęła rękę do przeciwnika mówiąc:
- Dzięki za dobry mecz.
- Gdyby był dobry to ja by świętował ... - odparł niezadowolony Ciyaarta, podając swoją prawą dłoń, a następnie dodał: - Ale i tak gratuluję...
- Dzięki! - odparł radośnie Deti.
W ten Myo, Hachi, Otachi i Hyacin rzucili się radośnie na zwycięzce.
- FINAŁ MIEDZY HACHIM A DETIM ODBĘDZIE SIĘ PO PRZERWIE - stwierdził na zakończenie sędzia.
- Brawo Bro! - stwierdził radośnie Myo.
- Gratulacje! - dodał Hachi.
- Dzięki Ziom ale Tobie dokopię w finale! - odparł Deti, uśmiechając się pod nosem
- Zobaczymy kto komu dokopie. - stwierdził Hachi z wrednym uśmieszkiem.
- Finał zapowiada się super! - wtrącił Otachi.

************

Diuna,będąca już sama w domu robi sobie coś dobrego do jedzenia, a przy okazji przygotowuje również posiłek dla Neko.
- Diuna daj mi tego węgorza ... - prosiła Neko, patrząc na neczankę błagalnym wzrokiem.
- Chyba żartujesz ... przecież jesteś na diecie ...
- No weź ... jeden mały węgorzyk nie jest zły ...
- Jasne jasne ... jest tak straszliwie tłusty, że Twoja dieta powie Ci "do widzenia" ... od samego zapachu przytyjesz ze dwa kilo … - odparła Diuna, po czym dodała: - Dostaniesz mintaja …
- Ble ... przecież to nawet nie smakuje jak ryba … daj chociaż tuńczyka …
- Nie mintaj albo wcale ...
- Dobra niech będzie mintaj ... - stwierdziła mocno niezadowolona Neko.
Nagle do kuchni wpadła Yuri, która piszcząc doleciała do kranu i zaczęła drapać w kurki. Zaskoczona Diuna odkręciła zimną wodę, a smoczka radośnie cała zanurzyła się pod mocnym strumieniem, jednocześnie pijąc tyle wody ile się da. W tym momencie dało się usłyszeć głośne trzepnięcie drzwiami, a do kuchni weszła Rina, w raz z Kurai'em, który od razu udał się do lodówki i wyjął z niego picie.
- O cześć Wam ... co Wy tacy spragnieni? - spytała zaciekawiona Diuna.
- Hej ... -odparła Rina, a następnie ugasiwszy pierwsze pragnienie powiedziała: - Byliśmy na pustynnej planecie Orken ...
- Chyba nie macie już jak spędzać wolnego czasu? - spytała Diuna.
- Tak jakoś ... - odparła Rina, po czym wychodząc powiedziała: - Przepraszam Cie na chwilę ... idę zanieść Kiazu coś do picia …
- Spoko ... powodzenia ... - odparła Diuna.
- Dzięki ... - odparła z przedpokoju Rina.
- Eh ... Kiazu ma chyba trudne dni ... więc bez kija nie ma co podchodzić ... a z kijem może się okazać jeszcze gorzej ... - odpowiedziała spokojnie Diuna, a następnie dodała: - Cóż Ty pewnie i tak mi nie odpowiesz .... ale spróbuję ... spotkaliście coś na czym mogła się wyładować?
- Owszem ... spotkaliśmy wielkiego ziemnego wija ... - odparł chłodno Kurai.
- E to pewnie rozładowała już swoje napięcie ...
W tym momencie rozległy się bliżej nie określone krzyki, uderzenia i kilka bardzo głośnych i mocnych trzaśnięć drzwiami. Po ostatnim gwałtownym zamknięciu drzwi wszytko nagle ucichło.
- Hmm... a może jednak nie ... - kontynuowała Diuna, po czym dodała: - Za parę dni jej przejdzie ... a do tego czasu należy jej schodzić z drogi i będzie git ...
************

- PROSZĘ PAŃSTWA ZACZYNAMY RUNDĘ FINAŁOWĄ "WINDRACE" WEEKEND! POJEDYNEK ODBĘDZIE SIĘ MIEDZY HACHIM, KTÓRY GRA JAKO PLAYER PIERWSZY, ORAZ DETIM GRAJĄCYM JAKO PLAYER DRUGI. - stwierdził donoście sędzia, ubrany w jaskrawo pomarańczowy T-shirt u granatowe spodnie jeansowe i stojący na dużej scenie między wymienionymi wyżej graczami.
W tym momencie tłumi zaczęły wiwatować, a zawodnicy podali sobie ręce, zajęli pozycje na kanapach i wzięli do rąk pady. Po chwili milczenia sędzia odezwał się ponownie:
- PROSZĘ PAŃSTWA NASI FINALIŚCI, JAKO PIERWSI DOSTĄPIĄ ZASZCZYTU ZAGRANIA W NOWY, UTRZYMYWANY W TAJEMNICY DODATEK DO GRY "WINDRACE" A MIANOWICIE W "WINDRACE- YELAVEE"!
- Yelavee? ... kurcze gdzieś słyszałem tą nazwę ... - zamyślił się Hachi.
- NASI GRACZE ZACZNĄ WYŚCIG NA POZIOMIE 3 A SKOŃCZĄ NA POZIOMIE 4! ... GRACZOM PRZYPOMINAM, ŻE KAŻDY PUNKT JEST WAŻNY, A WYGRA TEN GRACZ KTÓRY NA KONIEC WYŚCIGU BĘDZIE MIAŁ WIĘCEJ PUNKTÓW ORAZ JAKO PIERWSZY PRZEKROCZY LINIE METY. CZY GRACZE ZROZUMIELI? - stwierdził sędzia.
- TAK - odparli zgodnie i radośnie gracze.
- W TAKIM UKŁADZIE WIELKI FINAŁ CZAS ZACZĄĆ!
W tym momencie na telewizorach i telebimie zaczęło się wielkie odliczanie, które zgromadzona publiczność czytała na głos:
- 10...9 ... 8 ... 7 ... 6 ... 5 ... 4... 3... 2 ...1 …
W tym monecie widownia ucichła i zaczął się wyścig na nieznanym terenie, dzięki czemu obaj zawodnicy mają równe szanse i nie mają zielonego pojęcia, jak się poruszać po planszy. To będzie wspaniały pojedynek.

************

Neczańskie siostry siedzą przy kuchennym stole i zajadają się przepięknie pachnącym gularzem. Właściwie to jedzą jedynie Diuna i Rina, a Kiazu bardziej się bawi jedzeniem i je co którąś łyżkę i to dopiero jak zostanie jej zwrócona uwaga.
-Kiazu zwykle wchłaniasz jedzenie tak, że ciężko nadążyć z dokładkami ... a jak masz trudne dni to już w ogóle ... - stwierdziła Diuna z zainteresowaniem.
- Nie mam trudnych dni ... - odparła Kiazu z lekka irytacją w głosie, a następnie dodała: - Po prostu mam zły dzień ...
- Bo nie udało Ci się spotkać z Amisem? - stwierdziła Diuna, a następnie dodała: - Kurcze myślałam, że już Ci przeszło ... w końcu pojechaliście na jakieś polowanie i w ciągu tych dwóch dni na pewno miałaś okazję się zabawić.
- Nie byliśmy na polowaniu ... szukaliśmy ognistej bestii ... - odparła naburmuszona Kiazu.
- E tam po co Ci ona i tak jesteś silna ... - odparła Diuna, po czym dodała: - A to, że jest brak ognistych bestii nic nie zmienia ... i tak możesz być wojownikiem.
- Tak ... tak ... jasne ... - mamrotała Kiazu.
- Kiazu jedz proszę ... myślę, że przyda Ci się siła ... - wtrąciła delikatnie Rina.
- Skoro tak mówisz ... - odparła Kiazu, niechętnie jedząc.
- Idziemy gdzieś? - zaproponowała Diuna.
- Nie chce mi się ... - odpowiedziała Kiazu ponownie bawiąc się jedzeniem.
- Kiazu ... Może .... - wtrąciła nieśmiało Rina.
W tym momencie Kiazu rzuciła łyżką w talerz i zdenerwowana, stanowczo powiedziała:
- Mam dosyć Ciebie i Twoich pomysłów!
- A ja mam dość Twoich humorków! - odparła Diuna
- Diuna ... Kiazu ... - wtrąciła Rina.
- MILCZ! - odparła stanowczo Kiazu, wstając od stołu i zrzucając na podłogę talerz z jedzeniem.
Następnie ognista neczanka wyszła z kuchni trzaskając drzwiami, po czym udała się do swojego pokoju i ponownie trzasnęła drzwiami. Po chwili włączyła głośną i mocną muzykę i oddała wyczerpującym ćwiczeniom.
W ten do kuchni wszedł Kurai ubrany w ciemnozielony T-shirt i granatowe jeansy. Neczanin niebieskim ręcznikiem wyciera włosy, następnie powiesił ręcznik na drzwiach i usiadł do stołu.
- Masz szczęście czy czekałeś jak sobie pójdzie? - spytała stanowczo Diuna.
- Powiedzmy, że mam odrobinę jak to nazwałaś "szczęścia" - odpowiedział chłodno Kurai.
- Powiedz mi jakim cudem nie zamroziłeś tej pustyni swoich chłodem? - spytała Diuna, jednak nie otrzymawszy odpowiedzi po paru chwilach zmieniła pytanie:
- Kurcze czy ona musi tak głośno słuchać muzyki?
- Dzisiaj i tak jest "cicho" - odparła Neko leżąca, w raz z Yuri pod stołem.
- Mraaa .... - dodała Yuri.
- Nie obchodzi mnie to czy to jest cicho czy nie ... dla mnie to głośno ... więc idę do niej! - odparła stanowczo Diuna, podnosząc się.
- Nie ...czekaj ... eh ... ja pójdę ... - wtrąciła Rina, której palce prawej dłoni splecione są w romantycznym uścisku z palcami lewej ręki, jej ukochanego.
- Najsilniejsze działo na koniec ... podoba mi się to rozwiązanie ... spoko idź a jak nie podołasz to ja pójdę ... - odparła Diuna z zadowoleniem i ponownie siadając.
W ten Rina puściła dłoń ukochanego, wstała i spokojnym krokiem wyszła z kuchni. Po chwili Kurai skończył jeść, odstawił swój talerz do zmywarki, ukrytej między szafkami i udał się do przedpokoju w celu założenia butów.
- No tak Rina poszła to już sobie idziesz ... wiesz, że możesz poczekać na nią? - stwierdziła Diuna, podchodząc do kuchennych drzwi.
- Wiem ... - odparł chłodno Kurai, a następnie znikł.
- No tak ... spotkanie graczy się pewnie już skończyło ... hmm... w tv powinien lecieć jakiś dobry film ... o ile da się go wysłuchać ... hmm... zawszę mogę postawić wygłuszającą bańkę ... tak to jest myśl ... - zamyśliła się Diuna.

************

- Kiazu porozmawiajmy .... - zaproponowała nieśmiało Rina, wyłączając muzykę.
- Wolę poćwiczyć... - odparła Kiazu, robiąc uniki.
- Wiesz ... jedno nie wyklucza drugiego ..
- Eh ... i niby co mam Ci powiedzieć? ... Że jako jedyna z Was nie posiadam bestii ... że jestem do bani, bo w życiu Wam nie dorównam? - odparła nerwowo Kiazu z łzami w oczach.
- Kiazu ... Ty już dawno nas przewyższyłaś ... bo jesteś wojownikiem ... i brak bestii tego nie zmieni ... ona jest tylko dodatkiem ...- odpowiedziała spokojnie Rina uląc siostrę w ramionach.
- Aha jasne... jasne ...
- No tak .. to nie bestia czyni wojownika ... ona nic nie znaczy ... bo siła jest w Tobie a nie w jej posiadaniu …Jeśli któregoś dnia się znajdzie to będzie fajnie ... a jak nie to nadal możesz być wielkim wojownikiem ... i to wojownikiem który będzie siał pogrom ... a Twoje imię będzie znane i rozpoznawalne ...
- Jasne ... Mówisz tak bo masz już bestię ...
W tym momencie wodna neczanka pościła swoją siostrę, zrobiła krok do tyłu, po czym przywołała swoje guan-dao i powiedziała:
- Proszę weź je ... ono ma bestie ...
Oszołomiona Kiazu nic nie odpowiedziała, a Rina kontynuowała:
- Czytałam gdzieś, że można przejąć czyjąś broń ... więc .. więc skoro to znaczy dla Ciebie tak wiele .... to ...to ja oddaje Ci moje guan-dao, abyś miała broń z bestią ...
- Nie ... nie mogę tego przyjąć - odparła zaskoczona i niedowierzająca Kiazu.
- Każdego dnia stajesz się coraz lepsza ... Jak dla mnie i bez niej jesteś wielką wojowniczką, którą ja nigdy nie będę ... więc skoro dzięki broni z bestią uwierzysz, że jesteś wspaniała i niepokonana ... to ja jestem gotowa Ci ja oddać...
W ten rozległ się głośny i przenikliwy dzwonek do drzwi, który wywołał niezręczna napiętą ciszę między neczankami.
- Pójdę otworzyć ... - stwierdziła pokornie Rina niwelując swoją broń i udając się do wyjścia.
- Spoko ... ciekawe kto to może być o tej porze? .... - zaciekawiła się Kiazu, i po paru chwilach wyszła ze swojego pokoju.
W tym momencie oczom ognistej neczanki ukazała się olśniewająco piękna dziewczyna, o długich blond włosach upiętych wysokiego kucyka i udekorowanych różową, aksamitną kokardką. Jej promienny uśmiech oraz głębokie niebieskie oczy z pewnością potrafiły przyciągnąć każde spojrzenie. Tajemnicza przybyszka ubrana jest jaskrawo różową sukienkę na cienkie czarne ramiączka i sięgająca jej do połowy ud. Ta sukienka bardzo dokładnie podkreśla jej zgrabne ciało. Oczy Kiazu zaiskrzyły z radości, a przybyszka radośnie krzyknęła:
- KIAZU!
- ERY! - odparła neczanka rzucając się przyjaciółce na szyję.
- Dobra wychowanie, nakazuje powitać wszystkich gości... - wtrącił arogancki znajomy głos.
W ten Kiazu, zorientowała się, że wraz z Ery przybył również Sachiner, który jak zawsze elegancko ubrany pokazuje swój szyk i klasę.
- Eh ... a miało być tak pięknie ... Cześć Sachiner.... - wymamrotała Kiazu podając inkubowi swoją prawą dłoń
- Witaj Moja droga. - odparł dumnie Sachiner i jak przystało na dżentelmena pocałował kobiecą dłoń.
- A gdzie reszta? - spytała entuzjastycznie Ery.
- Diuna pewnie ogląda telewizję w anty dźwiękowej bańce ... - odparła nieśmiało Rina.
- Nie pytaj długa historia ... - wtrąciła Kiazu, przepacając oczami. Zupełnie jakby czytała w myślach przyjaciółki i doskonale wiedziała jakie chciała zadać pytanie.
- Hachi i Otachi są na WindRace weekend i prawdopodobnie niedługo powinni być ... A Kurai ... - kontynuowała Rina.
- A Kurai to może być wszędzie - wtrąciła Ery po czym z uśmiechem dodała : - Jak już wszyscy wrócą to daj mi proszę znać
- Jasne ... - odpowiedziała Rina z uśmiechem.
- Dobra Ery chodź ... pogadamy u mnie ... - wtrąciła Kiazu zaciągając przyjaciółkę do swojego pokoju i zatrzaskując za nią drzwi.
- To było do przewidzenia ... - stwierdził dumnie inkub.
- Rozgość się ... chciałbyś może coś do picia? - spytała pokornie Rina.
- Moja droga, zakładam że wina tutaj nie uświadczę więc może być woda z cytryną i lodem... Tylko nie przesadź z lodem - odparł dumnie Sachiner.
- Jak sobie życzysz ... zapraszam do salonu a ja za chwilę przyniosę... -odparła pokornie neczanka, a po chwili dodała: - Sachiner …
- Słucham moja droga. - odparł inkub odradzając się.
- Dziękuję ...
- Nie ma za co moja Droga ... uznajmy, że cała przyjemność po mojej stronie.. - odparła arogancko Sachiner, a następnie dodał: - Tylko nie rozpowiadaj o tym …
- Oczywiście ... przecież nie możemy pozwolić aby Twoja wspaniała i nienaganna opinia ucierpiała ... - odpowiedziała Rina z uśmiechem.
Sachiner nic już nie odpowiedział, lecz z delikatnym uśmieszkiem udał się prosto do salonu, a wodna neczanka udała się do kuchni.

************

Ery, wraz z Kiazu, siedzi na kolorowych, puszystych poduszkach rozrzuconych po podłodze w pokoju Kiazu i głaszcze Yuri, która między czasie się tam dostała.
- To co Cię do mnie sprowadza? - spytała radośnie Kiazu.
- To już nie można odwiedzić przyjaciółki w potrzebie? - odparła spokojnie Ery pieszcząc małego koto-smoka.
- Hmm... można ... Czekaj ... Zaraz ... skąd wiesz, że jestem w "potrzebie"? - spytała zaskoczona Kiazu.
- Podziękuj siostrze ... przez praktycznie cały weekend próbowała mnie złapać ...
- Oooo... też dzwoniłam ale Twoja komórka nie odpowiadała ...jakim cudem się jej udało a mi nie?
- Hmm... może dlatego, że zadzwoniła do Sachinera i poprosiła go o pomoc w dotarciu do mnie?
- Żartujesz?
- Powaga ... zrobiła to ... i tak przyjechałam wcześniej niż zamierzałam... - odpowiedziała Ery z uśmiechem.
- Rozumiem... a co się stało z Twoim telefonem?
- Hmm... Rozładował się i zauważyłam to dopiero niedługo przed przyjazdem ...
- Rozumiem ...
- A co się stało, że mnie potrzebowałaś?
- A ... złapałam dołka z powodu braku bestii ...
- Jeszcze znajdziesz, świat jest ogromny i gdzieś na pewno jest bestia która potrafi dorównać Ci siłą. W końcu w tej chwili byle płotka to Cię bardziej osłabi niż wzmocni.... Takiej wojowniczce jak Ty jest potrzebna wypasiona bestia ... i jestem pewna, że gdzieś czeka na Ciebie ... - wtrącił przyjaźnie sukub z promiennym uśmiechem.

************

Sachiner przez dłuższa chwilę stał przed wejściem do salonu i patrzył na bladą, fioletowo-różową przezroczystą psychiczną bańkę, która była tak wielka, że przykrywała sobą cały pokój. W końcu inkub wyjął z kieszeni marynarki długopis i w bił go w dużą barierę. Bańka nie pękła, lecz jej kolor zmienił się na intensywny i ciemny. W które zielono-fioletowy odcień wypał w bańce dziurę i szybko rozprzestrzenił się po jej całej.
- Ej ... Co jest? - stwierdziła stanowczo, niezadowolona Diuna.
- Nic, moja Droga absolutnie nic ... - oprał ze stoickim spokojem Sachiner, chowając długopis.
- A Ty co tu robisz? ... i co zrobiłeś z moją bańką? - pytała agresywnie Diuna, wstając i podchodząc do przybysza.
- Moja Droga skoro tu jestem to oznacza, że mam ku temu powody, a co do Twojego bąbla wyciszającego to otrułem go... - odpowiedział arogancko, ale nadal spokojnie inkub.
- Widzę... że już wiesz, że mamy gościa ... - wtrąciła Rina
- GOŚCIA!? ... Raczej wredna pijawkę ... której się nudzi ... - odparła Diuna
- Moja droga nie pozwalaj sobie, nie życzę sobie abyś tak do mnie mówiła. - odpowiedział twardo Sachiner.
- Taaa... mniejsza ... Ty trzymasz swoje łapy przy sobie ... a ja jestem miła- odparła stanowczo Diuna.
- Moja Droga taki układ jest mi bardzo na rękę ... - odparł dumnie Sachiner.
- I świetnie ... zatem miło Cię widzieć i rozgość się ... a teraz przepraszam na chwile ... - odpowiedziała Diuna udając się do łazienki.
- Hmmm... - mruknął inkub pod nosem, a następnie jednym szybkim i sprawnym ruchem, swoją prawą ręką złapał za nadgarstki Riny i nie roniąc ani kropli z napoju przycisnął dziewczynę do ściany, po czym powiedział: - Mam lepsze smakołyki …
Wodna neczanka, spuściła głowę, chcąc ją schować w swych ramionach, jak najbardziej się da.
- O nie moja droga ak się nie bawimy ... - stwierdził stanowczo Sachiner.
Po chwili zarumieniona Rina uniosła głowę a jej wystraszone oczy, prosiły aby inkub jej nic nie robił. Ten jednak nachylił się nad nią, w taki sposób, że doskonale słyszał szybciej bijące serce neczanki. Z każdą sekundą Sachiner zbliżał się do upragnionego celu. W ten rozległ się znajomy głos:
- No Rina ... co mi dasz abym nie powiedziała Kurai'owi?
- Moja Droga to zbyteczne strzępienie sobie języka ... to tylko niewinna zabawa .... - stwierdził stanowczo Sachiner odsuwając się od neczanki. - A teraz przyjmij ludzką postać...
- Jak bym mogła chętnie bym to zrobiła ... - odparła bura kotka.
- To Neko ... pamiętasz poznałeś ją na parapetówce ... jest neczanką bez mocy ... - wtrąciła nieśmiało Rina.
- Moja droga nie sposób spamiętać każdej napotkanej istoty... jednak jak o tym mówisz to moja wspaniała i niezawodna pamięć zaczyna działać ... - odparł dumnie i pewnie Sachiner.
- Dobra wracajmy do insertów co dostane za milczenie? - naciskała Neko.
- A mów sobie co tylko chcesz ... - odparł Sachiner.
- Jak chcesz ... ciekawa jestem jak Kurai zareaguje na to co tu się stało? - odparła Neko.
- Moja droga tu się nic nie stało ... - odpowiedział inkub popijając swój napój.
- Jak nic... przecież się do niej dobierałeś ... - stwierdziła twardo bura kotka.
- Nie pamiętam takiego zdarzenia ... wymyślasz jakieś bajeczki ... których ja nie mam ochoty słychać ... - odpowiedział spokojnie inkub udając się do salonu.
- Ej …
- Neko daj spokój ... - wtrąciła Rina podchodząc do kotki.
- Ale …
- No już ... spokojnie ... nic się nie stało ... - odparła neczanka głaszcząc burą kotkę.

************

- Żartujesz!? - stwierdziła zaskoczona i nie dowierzająca Kiazu.
- Nie ... nie żartuję ... - odpowiedziała spokojnie Ery z uśmiechem.
W tym momencie w przedpokoju zrobiło się gwarno, a radosne okrzyki szybko rozeszły się po mieszkaniu.
- Hej Hej! Wróciliśmy!
- Oooo widzę, że Twoi bracia wrócili z WindRace weekend... idę się przywitać - stwierdziła Ery udając się do przedpokoju.
Tam oczom sukuba ukazali się rozradowani neczanie, którzy pewni entuzjazmu i radości witali się z domownikami.
- Hej ... - stwierdziła Ery z uśmiechem, po czym spytała - Skąd taka radość?
- O Ery siema! - odparł radośnie Otachi
- WYGRAŁEM! - wtrącił uha-hany Hachi, pokazując wspaniały puchar.
- Gratuluję - stwierdziła radośnie Kiazu.
- Dzięki! - odparł rozradowany Hachi, tańcząc taniec zwycięstwa.
- Opowiadajcie jak było? ... -spytała z zaciekawieniem Diuna.
- Super! - stwierdził Otachi, a następnie entuzjastycznie dodał - Fajny był finał .. bo odbywał się między Hachim a Detim!
- I nigdy nie zgadniecie gdzie odbywał się ostateczny wyścig - stwierdził pewnie Hachi.
- Odbywał się, na tunelach prowadzących do świątynia wiatru. - wtrącił Sachiner.
- Dokładnie ... skąd to wiesz? - spytał oszołomiony Otachi.
- To proste ... gra "WindRace" wydawana jest firmę która należy do mojego ojca, a dodatek do gry powstał po naszej wizycie w świątyni wiatru. - odpowiedział chłodno Sachiner, po czym,zanim ktokolwiek zdążył się odezwać szybko dodał - Skoro już jesteście, to przejdźmy do pewnej sprawy ... w końcu czas to pieniądz, a ja czasu na Was straciłem już dosyć ...
- W sumie racja późno już ... - dodała Ery.
- Dobra to jaką sprawę macie? - spytała dociekliwie Diuna.
- Moja Narzeczona i ja mamy zaszczyt zaprosić Was na nasz ślub. - odpowiedział spokojnie inkub, wyciągając złote zaproszenia z wewnętrznej kieszeni marynarki.
- Żartujecie? - spytał z niedowierzaniem Hachi, biorąc zaproszenie do ręki.
- Bardzo śmieszne ... - dodała Diuna.
- Nie to nie są żarty ... Paszczur mi się oświadczył, a ja przyjęłam jego oświadczyny. - wtrąciła Ery z uśmiechem.
- Moja Droga Ropuszko, do czego to doszło, że to ja mam Ci przypominać o pewnych rzeczach - dodał Sachiner.
- Gadzie jeden już ją o to poprosiłam ... ale niech będzie poproszę oficjalnie - odparła Ery, po czym dodała: - Kiazu chcielibyśmy abyś była naszą świadkową. Zgadzasz się?
- Tak jasne ... - odparła Kiazu z uśmiechem, po czym przytuliła się do przyjaciółki mówiąc - To dla mnie zaszczyt, że wybraliście akurat mnie.
- Ja wybrałam, a ten Paszczur nie miał nic do gadania... - odpowiedziała Ery z uśmiechem.
- Hehehehe ... - Zaśmiała się Diuna, po czym dodała: - No nie sądziłam, że kolega inkub będzie pod pantoflem.
- Moja droga nie jestem pod pantoflem... skoro musisz wiedzieć każdy mężczyzna wie, że ślub jak i cała ceremonia są organizowane dla Kobiety, aby ta była szczęśliwa i spełniała marzenia ... - odparł arogancko inkub.
- Co masz na myśli? - spytał Otachi.
- To, że dla faceta ślub mógłby się odbyć gdziekolwiek bez tej całej otoczki, której pragną kobiety ... - odpowiedziała Ery.
- Czyli prawdziwy mężczyzna zrobi tę całą otoczkę dla swojej kobiety nie wtrącając się w jej wymysły? - dopytała Diuna.
- Owszem ... tak jakoś to działa ... - odpowiedział Ery z uśmiechem, po czym dodała: -Aha zapomniałabym ... wszystkie zaproszenia są podwójne, więc jak coś dajcie znać z kim wpadniecie dobrze?
- Jasne! - odparli zgodnie neczanie.
- Mam nadzieje, że wszyscy pojawicie się u nas na ślubie i weselu - dodała Ery.
- Oczywiście! - stwierdziła radośnie Kiazu.
- Pewnie! - dodali Hachi i Otachi.
- Tak wpadniemy - dopowiedziała Diuna.
- Przyjedziemy... - dopowiedziała Rina z uśmiechem.
- Moja droga Żmijko, czas płynie ... musimy już jechać - wtrącił twardo Sachiner.
- Tak... tak już nie narzekaj ... - odparła Ery.
- To nie zatrzymujemy ... i spotkamy się na Waszym ślubie - odparła Kiazu rzucając się przyjaciółce na szyję.
- Gratulacje! I do zobaczenia - stwierdzili pozostali żegnając się z Ery.
Następnie wszyscy pogratulowali Sachinerowi, który pożegnał się ze wszystkimi w zwyczajowy dla siebie spokój, po czym Kuby wyszły z mieszkania.

************

Późnym wieczorem neczanie zasiedli do wspaniałej, aromatycznej i ciepłej kolacji, którą nawet Kiazu je z apatytem.
- Ha mówiłam, że jej przejdzie! - stwierdziła radośnie - Diuna.
- Mówiłaś, Mówiłaś ... - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem, a następnie dodała: - Mi zawsze przechodzi.
- Stało się coś? - spytał Otachi.
- Nie nie spokojnie ... - odpowiedziała Kiazu mrugając okiem, po czym dodała: - Miałam nerwowy dzień ...
- E tam ... nie było tak źle ... swoją droga co odbiło Ery, że przyjęła oświadczyny Sachinera? - odparła Diuna.
- No to trochę dziwne ... - dodał Hachi.
- Ery powiedziała, że Sachiner przy oświadczynach wyszeptał jej, że ja kocha ... i że jest pewna, że to było szczere z jego strony ... - odparła Kiazu.
- No proszę ... tego bym się nie spodziewała ... - stwierdziła Diuna z niedowierzaniem.
- No cóż ... w sumie dobrze, że się zeszli bo pasują do siebie ... - wtrąciła Rina.
- W sumie to masz racje, a dodatkowo czekają nas zakupy! - odparła Kiazu z uśmiechem.
- No tak, trzeba się odstawić ... - dodała Diuna
- A mnie zastanawia czy Sachiner da spokój Rinie? .. - zastanowił się Hachi.
- Przypuszczam, że ... to chyba jego hobby - odpowiedziała Kiazu.
- Swoją drogą jadę z Wami na to wesele? - wtrąciła Neko zajadająca się, w raz z Yuri kolacja na podłodze.
- Nie ... spędzisz ten czas albo na Ineeven albo w domu ... - Odparł Hachi.
- Prawdopodobnie ... z mani jedzie tylko Yuri ... i to głownie dlatego, że Ankara pewnie też jest zaproszony ... - dodał Otachi.
- Dlaczego ona może z Wami jechać a ja nie? - Narzekała Neko.
- Bo już jeden zwierzak do pilnowania na weselu to dużo... - odpowiedziała Kiazu.
- A po za tym jak wiesz Yuri jest ważnym ogniwem, którego trzeba pilnować... - dodała Diuna.
- Tak tak ... pamiętam ... - odparła Neko, po czym dodała: - To w sumie dobrze więcej pieszczot i rozkoszy dla mnie!
- Mam nadzieje, że Hyacin będzie mogła przyjechać... - stwierdził Otachi.
- A wy zabieracie panów kapitanów? - dodał Hachi.
- Jasne ... jak tylko będą mogli ... - odparła Diuna.
- Nawet nie wiesz jak bardzo chętnie ... - dopowiedziała Kiazu.


************

Hachi i Otachi zmęczeni ale szczęśliwi padli już do swoich wygodnych łóżek. Diuna bierze, ciepłą i relaksująca kąpiel, a Kiazu przebiera się u siebie w koszulkę nocna. Natomiast Rina i Kurai koczą zmywać naczynia i sprzątać po kolacji.
- Kurai ... czy zostaniesz dzisiaj na noc? - spytała w końcu Rina.
- Jeśli chcesz to mogę zostać ... - odparł Kurai.
- Heh ... jeszcze zmywacie ... - stwierdziła Kiazu, wchodząc do kuchni, po czym podeszła do siostry wzięła ją za rękę i powiedziała: - No to Kurai zostajesz sam na linii frontu ... poradzisz sobie nie? ... A ja na chwilę porywam siostrę ...
Kurai nic jej nie odpowiedział, za to Rina wychodząc czerwieniąc się powiedziała:
- Kurai .. chciałabym …
- Hmm? Co byś chciała? - spytała dociekliwie Kiazu.
- Ważne, że ja wiem .. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Yyyy... dobra mniejsza ... no chodź ... - stwierdziła Kiazu.
Po chwili obie neczanki wyszły i udały się do pokoju Kiazu, gdzie jak tylko ognista neczanka zamknęła drzwi to Rina spytała:
- Co tam? ...
- Chodzi, o Twoją broń …
- A spoko ... już ja przywołuję ...
- Nie nie ... czekaj ...
- Hmm?
- Nie zrozum mnie źle ... ale nie chce ograbiać Cie z bestii i broni ... i nie dlatego, że nimi gardzę ... tylko dlatego, że ... któregoś dnia sama zdobędę potężna bestię odpowiednią dla mnie ... i bym się źle czuła z myślą, że moje hmm... pragnienia sprawiły, że Ty stajesz się bezbronna ... i straciłabyś całą moc ....
- Czyli wiesz o utracie mocy ... ale wiesz ja naprawdę byłam i jestem gotowa poświęcić swoją moc abyś Ty miała bestię …
- Ery mi powiedziała ... mniejsza nawet jak by to nie oznaczało utraty mocy na stałe to i tak bym się nie zgodziła na to abyś oddała mi swoją bestię ... chociaż bardzo doceniam ten gest ... ale zrozumiałam, że z bestią czy bez niej i tak jestem wojownikiem, który może być niepokonany...
- To dobrze ... - odpowiedziała Rina z uśmiechem.
- Aha i jeszcze coś ....
- Hmm?
- Dziękuję, że byłaś moją podporą ... widać czasem nawet solidna podpora potrzebuje swojej podpory ...
- Spoko ...
- I dziękuję Ci, że ściągnęłaś tutaj dla mnie Ery ... jej było mi trzeba - stwierdziła Kiazu wtulając się do siostry.
- Proszę ...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz