czwartek, 4 grudnia 2014

Epizod 136

"Sanus Per Udaka ..."

Neczanie stoją po środku wspaniałej półkolistej komnaty, o ścianach wypełnionych płynąca wodą o raz lawą, i uradowani wpatrują się w srebrną klatkę uwieszoną wysoko na suficie, z której wystaje duży, puszysty i długi pomarańczowordzaworudy ogon z białym wykończeniem, wiszący dość swobodnie. Podekscytowana Kiazu, skacze radośnie, a jej wspaniałe czerwone oczy, wręcz iskrzyły z zachwytu i uradowana. Po chwili ognista neczanka, drżąc z ekscytacji, radośnie i głośno stwierdziła:
- Jest ... wspaniała ognista bestia naprawdę tu jest.
- O Kiazu ... miło Cię widzieć. - odezwał się nieznajomy lekko stłumiony głos, który po chwili dodał: - Nie spodziewałem się tutaj Ciebie ...
- Skąd mnie znasz? - spytała zaskoczona Kiazu.
W tym momencie niewiarygodny ogon poruszył się, schował się cały do klatki. W ten oczom wszystkich ukazał się młody mężczyzna o lekko opalonej skórze, wspaniale wyrzeźbionym torsem i lisich (szpiczastych) uszach i ogonie. Dodatkowo ma on malinowoczerwone, krótkie włosy i głębokie fioletowe oczy.
- Czy ktoś go kojarzy? - spytała zaciekawiona Diuna.
- Ja na pewno nie ... pierwszy raz na oczy go widzę .... - odpowiedziała zdezorientowana Kiazu.
- Szkoda, że mnie nie pamiętasz... ja doskonale pamiętam zarówno Ciebie jak i Twoje rodzeństwo ... - stwierdził trochę arogancko lisi demon.
- To Tsuzuke ... - wtrącił Kurai, uważnie obserwując więźnia.
- Kurai... dzisiaj cieszy mnie nawet to, że to Ty mnie poznałeś... - odparł spokojnie i beztrosko lisi demon.
- Tsuzuke? - spytał Hachi z niedowierzaniem.
- Hmm... Jedyny Tsuzuke jakiego znamy był niski z takim dziwnym ogonem, przypominającym "pierdy" i panicznie się bał Kurai'a... i był nieśmiertelny ... - wtrąciła zamyślona Diuna.
- Widzę, że masz bardzo dobrą pamięć ... gratuluję ... nie lubię tamtej postaci ... jest ona moim pierwszym odrodzeniem i nie nadaje się do niczego... za to dziewiąta to zupełnie co innego ...już budzi szacunek ... - odparł spokojnie demon.
- Pierwsza? Dziewiąta o co chodzi? - spytała zaciekawiona Kiazu.
- Kiedyś Wam już mówiłem ... że Tsuzuke jest nieśmiertelny i odradza się niczym feniks z popiołów... - odpowiedział Kurai.
- To pamiętam ... a co ma do tego jego obecny wygląd? - spytała Kiazu zapatrzona w umięśniony nagi tors demona.
- Jako nieśmiertelny demon mam dziewięć form, więc za każdym razem gdy ginę to odradzam się w nowej formie ... - odpowiedział Tsuzuke.
- Niech zgadnę każda inna?- spytała dociekliwie Diuna.
- Owszem... pierwszą mieliście okazję już poznać ... w drugiej jestem driadowym demonem... w trzeciej demonem jaguara ... i tak dalej ... aż w dziewiątej jestem lisim demonem... a potem zabawa zaczyna się od początku ... - odparł spokojnie demon, delikatnie bujając klatką.
-Na to wychodzi, że od naszego ostatniego skopania zdążyłeś zginąć już 8 razy ... - stwierdziła Diuna.
- Tak, można tak powiedzieć ... - odparł wymijająco Tsuzuke.
- A gdzie jest więziona tu ognista bestia? - spytała Kiazu z lekkim rozczarowaniem w głosie.
- Z tego co mi wiadomo, jedynym więźniem tego wulkanu jestem ja ... jeśli poprawi Ci to humor, to w tej postaci władam ogniem...lecz nie nadaję się na bestie żywiołu ... - odparł beztrosko Tsuzuke.
- Szkoda ... - odpowiedziała Kiazu, a następnie dodała: - Zaraz skąd wiesz, że poszukujemy bestii żywiołu?
- Heh ... posłuchaj może i w swojej pierwszej formie wyglądam na głupiutką istotę bez krzty rozumku ... to uwierz mi że potrafię myśleć ... dostaliście się do wnętrza wulkanu, szukając ognistej bestii, takich rzeczy nie robi się dla zdjęć, przyjemności czy zabawy ... tylko aby wzmocnić swoją broń żywiołu... - odparł Tsuzuke.
- Punkt dla Ciebie .... - odparła Kiazu, a po chwili dodała: - A Ty co tu robisz?
- Tkwię ...jestem więźniem nie widać? - odpowiedział wrednie Tsuzuke.
- Tyle widać ... i mam wrażenie, że zostałeś uwięziony ze względu na włosie z Twojego ogona... prawda? - spytał chłodno Kurai.
- No Brawo .... dokładnie tak jest ... . - odpowiedział radośnie Tsuzuke, a następnie dodał: - W tej formie włosie z mojego ogona jest odporne na lawę, ogień czy ciepło ... tutejsze SPU wykorzystuje moje włosie do tworzenia mikstur odpornościowych dla klientów ... a właściwie wykorzystywało ... widzicie jakieś 3-4 miesiące temu wyprodukowali sztuczny specyfik na bazie mojego lisiego włosia ... jak widać z powodzeniem ... więc co za tym idzie od tamtego czasu po prostu tu tkwię i właścicielowi nie przyszło do głowy aby mnie wypuścić ... czy też ponownie zabić ..
- Nie mogłeś się sam uwolnić? - spytał Hachi.
- Jestem nisko poziomowym demonem ... więc nie posiadam broni żywiołu, a tylko ognista broń jest wstanie rozwalić moje więzienie... - odpowiedział Tsuzuke.
W ten Kiazu bez słowa przywołała swoją ognistą broń i rzuciła ją wysoko. Po chwili wirujące ostrze przecięło łańcuch na którym wisiała klatka i tym samym srebrne więzienie bez ostrzeżenia runęło z wielkim i przeraźliwym hukiem na ziemie, a Kiazu złapała swoja wspaniałą halabardę, która rozkręcona wróciła do jej rąk. Następnie ognista neczanka mocno się zamachnęła i uderzyła swoją bronią w klatkę która rozpadła się na tysiące drobnych i iskrzących kawałków
- To nie było trudne ... - stwierdziła Kiazu niwelując swoją broń.
- Dziękuję... - odparł zaskoczony Tsuzuke.
- Spoko ... żaden problem ... - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem, obserwując kuszące ciało lisiego demona, a następnie szynko dodała: - To co spadamy stąd? ...
- Jasne ... chyba znaleźliśmy już wszystko co się dało ... - odpowiedziała Diuna.
- Hmm... Ciekawe czy Hyacin jeszcze na nas czeka? - spytał zaciekawiony Otachi.
- Jeśli tak to chętnie skorzystam ze SPU ... - odparła Kiazu.
- Czekajcie ... ja się bardzo chętnie Wam odwdzięczę ... - wtrącił Tsuzuke.
- Nie no luz nie trzeba .... - odparła Kiazu.
- Nalegam ... - naciskał lisi demon.
- Dobra... - stwierdziła Kiazu przewracając oczami.
- To jak masz zamiar się odwdzięczyć? - sypała Diuna.
- Potrafię was nauczyć czegoś przydatnego ... więc po wizycie w SPU proszę przyjdzie jutro do miasta znajdującym się pod Mala'iku Ingenus do domu o nazwie "Aka" ... - odpowiedział szybko Tsuzuke.
- Gdzie to jest? - spytała Diuna.
- Co tam znajdziemy? - wtrąciła interesownie Kiazu.
- To jeden z większych wulkanów Desteoms, a znajdziecie tam mnie... - odpowiedział spokojnie i dumnie lisi demon, a po chwili szybko dodał: - Będę tam na Was czekał.
- Dobra... nie mamy nic do stracenia ... - stwierdziła Kiazu wzruszając ramionami.
- Dobra Ziom wpadniemy ... - dodał Hachi.
- Ale nie kombinuj ... - dopowiedział Otachi.
- Gdzieżbym śmiał, każde z was bez trudu może pozbawić nie życia, a tym nie jestem zainteresowany .... - odparł Tsuzuke z głupkowatym uśmieszkiem, a następnie znikł.
- Heh ... nie przypomina tamtego aroganckiego i wyszczekanego Tsuzuke ... - stwierdziła Diuna.
- To pewnie przez izolacje ... zakładam, że pewnie się rozkręci ... - odparł Hachi.
- Demony są dziwne ... - skwitował Otachi.

************

- To tak się przedstawia sytuacja .... - stwierdziła Ery spacerując białym korytarzem, u boku Sachinera.
- Moja droga Ropuszko, nade wszystko zmuszony jestem prosić o dyskrecję ... - odparł inkub.
- Gadzie jeden ... masz mnie za amatorkę? ... heh ... dyskrecja rozumie się sama przez się ...
- Uwielbiam Twój pogardliwy jad, moja żmijko ...
- Hmm... a ja mam wrażenie Paszczurze, że nie tylko ta przysługa Cię do mnie sprowadza ....
- Moja drogą Dżdżowniczko przypominam, że sama chciałaś zapłatę z góry ...
- Tak... tak ... ja wiem ... jednak jestem pewna, że nie mówisz mi wszystkiego...
- Być może moja droga Zołzuniu masz rację, jednak wszystko w swoim czasie ...- odparł arogancko Sachiner uśmiechając się wrednie pod nosem.
- Daaaa... widzę, że chcesz wystawić moją cierpliwość na próbę? ... Dobrze wredny gadzie, zobaczysz zrobię Ci na złość i wytrzymam ... - odparła Twardo Ery marudząc pod nosem.
- Swoją drogą, moja droga Ropuszko, skąd pomysł na taką a nie inną zapłatę?
- Wypiłam o jednego drinka za dużo do śniadania ...
- Bardzo zabawne moja Ropuszko, a tak szczerze? ...
- Eh ... szczerze? ... Miałam plan poleniuchować dzisiaj i na poczekaniu wymyśliłam tą zapłatę abyś szybko zrezygnował ... nie sądziłam, że się zgodzisz ... - stwierdziła Ery, a następnie dodała: - Jednak po wysłuchaniu historii mojego zadania, już wiem czemu tak łatwo przełknąłeś dumę i się zgodziłeś ...
- Moja droga Żmijko... uznajmy, że rano wypiłem znacznie więcej od Ciebie .. i że mam w tym pewien interes ...
- Heh ... nie mam szans z Twoją "bezinteresownością" ... - stwierdziła Ery.
- Moja droga Dżdżowniczko z nią nikt nie ma najmniejszych szans... - odparł dumnie i arogancko Sachiner.
- Hmm... zjadła bym coś ... hmm... to co idziemy pomału na kolacje? - spytała Ery uśmiechając się.
- Jak sobie życzysz moja droga Żmijko. - odparł szarmancko Sachiner.

************

Neczanie szybko i sprawnie wrócili na górę do komnaty z sercem Tenebrae Erebus, gdzie ponownie znaleźli się w straszliwie gorącym i dusznym pomieszczeniu, które nie napawa chęcią przebywania tam.
- Hyacin ... - zawołał Otachi zaraz po wyjściu z tunelu.
- Tu jestem. - odparła przewodniczka wychodząc za skał, a następnie dodała: - Wszystko w porządku? Co tam jest?
- Tak ...tak ... - odparła Diuna.
- Tam jest tylko komnata wypełniona ogniem i lawą .. która jest fajna jako tło do zdjęć i nic więcej ... - dodała lekko rozczarowana Kiazu, uśmiechając się.
- Hmm... o może będzie wkrótce otwarta dla zwiedzających ... hmm... niedługo zbliża się okrągła rocznica istnienia naszego SPU więc może jest szykowana z tą myślą? - zastanawiała się głośno Hyacin.
- Pewnie masz racje ... - odparł Otachi szczerząc kły.
- Hyacin, prowadź proszę do SPU, mamy ochotę na mały relaks - wtrąciła ochoczo Diuna.
- Dobrze jak Państwo sobie życzą. - odpowiedziała przewodniczka z uśmiechem.

************

Czas płynie wolnym, niczym niczym nie poganianym, torem. Ery i Sachiner siedzą przy okrągłym stoliku, przykrytym jedwabisto białym obrusem, stojącym po prawej stronie, niedaleko od wejścia. Niezwykłej atmosfery temu miejscu nadają czarne krzesła, wykonane w niepowtarzalnym starodawnym stylu, oraz ogromne akwarium, które tworzy wspaniały błękitny tunel, w którym znajduje się restauracja, dzięki ogromowi kolorowych ryb i innych zwierząt morskich, nadaje temu miejscu iście bajkowy klimat. W każdym miejscu tej niezwykłej restauracji słychać stonowaną muzykę, która jest dobra i do potańczenia i do słuchania podczas wykwintnego obiadu.
- Nie wiedziałam, że na Zekeren jest taka restauracja. - stwierdziła Ery, podziwiając o wspaniałe i niepowtarzalne miejsce, oraz popijając czerwone wino o różowo-liliowym pobłysku.
- To zrozumiałe moja droga Ropuszko ... "Aquajanno" została otwarta stosunkowo nie dawno... - odparł Sachiner, popijając czerwone wino o wiśniowym odcieniu.
- Przepraszam, że przeszkadzam... - pokornie i z szacunkiem wtrącił elegancko ubrany kelner, a następnie dodał: - Czy życzą sobie państwo deser?
- Tak, dla Pani poproszę "Glace au four" - odparł szarmancko inkub.
- Oczywiście, a dla Pana? - odpowiedział pokornie kelner.
- Ja dziękuję, wino w zupełności wystarczy. - odpowiedział spokojnie Sachiner.
- Jak Pan sobie życzy.. - odpowiedział elegancko kelner a następnie znikł szybciej niż się pojawił.
- Widzę wredoto, że podjąłeś decyzję za mnie ... - stwierdziła twardo Ery, a następnie dodała: - Masz szczęście, że to mój ulubiony deser.
Inkub jednak nic jej nie odpowiedział, jedynie z wrednym uśmieszkiem pod nosem popijał wspaniałe, aromatyczne i najlepsze w swojej klasie wino.
- Hmm... powiesz mi wreszcie co jeszcze skłoniło Cię do spotkania? - spytała dociekliwie Ery.
- Moja Droga żmijko wszystko w swoim czasie. - odparł dumnie Sachiner,a następnie wyciągną prawą dłoń w kierunku Ery mówiąc szarmancko: - Czy zachciałabyś ze mną zatańczyć?
- Hmm... czemu nie ...- odparł sukub wzruszając ramionami i podając dłoń inkubowi.
W tym momencie oboje wstali i udali się na środek restauracji, gdzie znajdowało się miejsce do tańczenia. Kuby, pośród wystrojonych par, szybko znalazły miejsce dla siebie.

************

Niewielkie, ale przestronne, kwadratowe pomieszczenie, o ceglanych pomarańczowych ścianach, żółtych zasłonach i czarnej, kafelkowej podłodze. W dwóch przeciwległych rogach stoją dwie duże liściaste, intensywnie zielone rośliny. Natomiast po środku tego pomieszczenia stoją dwie duże, wysokie, białe wanny (do których aby wejść do środka, trzeba wspiąć się po kilku białych stopniach) z granatowym wykończeniem i jasno niebieskim wygodnym nagłówkiem. W obydwu wannach znajduje się bulgocząca, błyszcząca czerwono-pomarańczowo-żółta lawa i rozluźnione męskie, zgrabne, delikatnie opalone, nagie ciała. W prawej wannie leży i rozkoszuje się kąpielą Otachi, natomiast w lewej odpoczywa Hachi. Jedynym źródłem światła w tym pomieszczeniu są rozstawione białe, zapalone świeczki, o różnych kształtach i wielkościach. Dodatkowo w pomieszczeniu słychać cichą relaksacyjną i kojąca muzykę oraz czuć delikatny kwiatowo-owocowy zapach, który nie dość, że koi zmysły to jeszcze oczyszcza organizm.
- Ten lawo-masaż to był genialny pomysł ... - stwierdził zrelaksowany Otachi.
- Pokuszę się o stwierdzenie, że jest znacznie bardziej przyjemny niż hydromasaż ... - odparł rozpływający się Hachi.
- O taaak ....
- Swoją droga Bro ... chyba spodobała Ci się Hyacin co?
- Tak ... jest słodka i ma coś fascynującego w oczach ...
- Sory Bro ale dla mnie wygląda jak każda laska w tym SPU ... na pierwszy rzut oka nie jestem jej wstanie rozróżnić....
- Bywa... jednak żadna inna nie jest dla mnie urocza ...
- Ładnie Cię wzięło Bro ...
- A i zna się na grach ....
- Ooo to korzystaj póki tu jesteśmy ... a nóż widelec coś z tego będzie ...
- No nie wiem....
- Bro co Ci szkodzi spróbować?
- No w sumie nic ...
- To ruszaj do boju! - stwierdził zachęcająco Hachi.
- Dobra Bro, to ja idę! - stwierdził entuzjastycznie Otachi szybko wychodząc z wanny, a następnie szybko dodał: - Trzymaj kciuki Bro ...
- Luz ... - odparł Hachi a następnie głośno dodał: - TYLKO NIE ZAPOMNIJ SIĘ UBRAĆ BRO!

************

Spore, bardzo jasne, prostokątne pomieszczenie o jasno kremowych ścianach, ozdobionych jedynie przez jasne brązowożółte zasłony. Dodatkowo pod niektórymi ścianami stoją wysokie ciemno brązowe zamykane szafki i regały. Po środku tego pomieszczenia, znajdują się dwa łóżka przeznaczone do masażu, więc są one dość wysokie, prostokątne i łatwo się do nich dostać z każdej strony. Na tych łózkach, na swoich brzuchach, leżą nagie Diuna i Kiazu, które na poziomie pośladków mają położony czerwony ręcznik. Obie neczanki pod głowami mają czerwone ręczniki, na którym leżą wiśniowe poduszki, a na nich głowy dziewczyn. Dodatkowo neczanki pod piszczelami mają zwinięty w rulon żółty ręcznik, który sprawia, że nogi ułożone są w wygodnej relaksującej pozycji. W tym wspaniałym miejscu, unosi się delikatny różany zapach, a w tle słychać śpiew ptaków. Obie neczanki zażywają wyjątkowego masażu, którego nie można zaznać nigdzie indziej. Kiazu masowana jest przez mężczyznę, a Diuna przez kobietę. Oboje pracownicy ubrani są w typowy dla tego miejsca ubiór, a ich ciepłe i przyjemne ręce dopieszczają delikatnie napięte mięśnie dziewczyn.
- Mrrrr ... bosko ... - stwierdziła rozpływająca się i rozkoszująca się chwilą Diuna.
- Mrrrrrrrrr ... tak dopieszczaj mnie tak jeszcze ... - stwierdziła rozmarzona Kiazu.
- Zasłużyliśmy ... mrrrrr .... na taki relaks .... mrrrrr ....nawet jak mrrrrrrrrr....
- Oj ciii .... mrrrrrrrrrrrr.... nie psuj chwili ...mrrrrrrrrr.... o tak rób mi tak jeszcze mrrr ...
- Mrrrr... masz racje .... mrrrrrrr....
W tym momencie pracownicy SPU położyli ciepłe czarne i płaskie kamienie wzdłuż kręgosłupów dziewczyn, a następnie wyszli na chwilę z pomieszczenia, pozostawiając dziewczyny w pełnym błogostanie i z przyjemnie rozchodzącym się ciepłem.
- Łał .... mrrrrrrrrr... co za super uczucie ... mrrrrr.... - stwierdziła Kiazu.
- Cudownie ... mrrrrr .... czuje się jak w niebie ... mrrr... - odparła Diuna.

************

- Moja droga ropuszko, smakował Ci deser? - spytał szarmancko inkub popijając wino.
- Był obłędy ... ten rozpływający się w ustach biszkopt skrywający lody czekoladowe z domieszką-toffi i kawałkami malin podbił moje serce ... w życiu nie jadłam tak dobrego "Glace au four" - odpowiedziała entuzjastycznie, rozmarzona Ery.
- Moja droga Dżdżowniczko ... Wiedziałem, że Ci zasmakuje. - odpowiedział dumnie inkub, a następnie szarmancko dodał: - Moja droga żmijko... Chciałabyś jeszcze zatańczyć czy wolałabyś zmienić miejsce?
- W sumie, mogę jeszcze zatańczyć .. - odparła rozmarzona i dopieszczona Ery.
- Jak sobie życzysz, Moja droga Zołzuniu.. - odpowiedział spokojnie inkub, podając sukubowi, swoja prawą dłoń.
Po paru chwilach, oba kuby ponownie znalazły się na parkiecie, wśród innych tańczących. W tle słychać przyjazną i delikatną muzykę a tańczące kuby przyjęły pozycję, trochę bardziej kontaktowej ramy tanecznej(Sachiner lewą dłonią obejmuje Ery w pasie, natomiast prawą trzyma jej lewą dłoń. Natomiast sukub swoją prawą rękę trzyma na lewym ramieniu inkuba, a ich ciała stykają się.), po czym zaczęli całkiem swobodnie tańczyć w rytm wspaniałej, kojącej zmysły muzyki. W ten Sachiner delikatnie szepcząc, szarmancko spytał:
- Ery, czy chciałabyś zostać Panią Cusan?
- Przegrałeś zakład, czy za dużo wypiłeś? - odparła zaskoczona Ery.
- Moja droga, spytałem na poważnie...
- Hmm... a czemu niby to ja miałabym zostać Panię Cusan?
- Dobre pytanie moja droga... Jesteś idealną kandydatką na moją żonę ... znasz mnie lepiej niż chciałbym aby ktokolwiek mnie znał ... jesteś jedną z nielicznych osób, które szerze szanuje ... Mój szanowny Ojciec bardzo Cię lubi ... wszelkie moje "kontakty" z innymi damami nie będą powodem do awantur ... moi bracia będą mi Ciebie zazdrościć w każdym calu ... - odpowiedział spokojnie Sachiner, patrząc w oczy sukuba.
- Dobra a co ja będę miała w zamian? I jaką mam pewność, że się mną nie znudzisz? - spytała dociekliwie Ery.
- Moja droga, będziesz miała dostęp do mojego majątku ... i masz moje słowo, że nie rozwiodę się z Tobą ... a w formie zabezpieczenia mogę zaoferować alimenty i znaczne odszkodowanie, o ile rozwód byłby z mojej winy... Jednocześnie uprzedzam, że jeśli Ty zerwiesz ze mną to zniszczę Cię ... - odpowiedział spokojnie Sachiner.
- Aha ... Ty i ta Twoja bezinteresowność .... - stwierdziła spokojnie Ery, przewracając oczami, po czym dodała - Wiedziałam, że musi być jakiś haczyk ...
- Moja droga Ery... ponawiam swoje pytanie .. Czy zechciałabyś zostać Panią Cusan? - spytał ponownie, lekko zniecierpliwiony inkub.
Następnie Sachiner, z wewnętrznej kieszeni marynarki wyjął niewielkie pudełko, z którego wyjął błyszczącą rzecz i mówiąc pewne słowa sukubowi na ucho, założył jej niespodziankę na rękę. W tym momencie delikatnie zarumieniona Ery spojrzała na swoją prawą rękę i na swoim nadgarstku zobaczyła elegancką, delikatną i stylową bransoletkę z białego złota. Jest to cieniutki łańcuszek, na którym wisi leciutkie, złote serce ozdobione wspaniałymi niewielkimi diamencikami. Zaskoczona i czerwieniąca się Ery długo pozostawała w osłupieniu. Zupełnie jak nie ona. Kłębiące się myśli przelatywały z prędkością światła, po głowie mocno zaskoczonej i z lekka zdezorientowanej Ery. Po naprawdę długiej, przenikliwej i napiętej chwili zmieszany sukub, bawiący się bransoletką, wreszcie podjął decyzję. Eryakana wzięła głęboki oddech, chwyciła mocno ofiarowany jej prezent, a następnie pewnym i stanowczym głosem, spokojnie odpowiedziała na pytanie inkuba.

************

Otachi wraz z Hyacin idzie, wąskimi jasnymi korytarzami, rozmawiając. Widać, że rozmawiają od dłuższego czasu i że bardzo dobrze czują się w swoim towarzystwie.
- O super też grałam w te grę ... ale nie mogę przejść 5 poziomu .... A panu się to udało? - spytała podekscytowana Hyacin.
- Hyacin, już Ci mówiłem ... skoro już jesteś po pracy to mów mi proszę po imieniu ... - odpowiedział Otachi.
- Wybacz Otachi to kwestia przyzwyczajenia ... i czasem jeszcze mi się wyrywa ... pewnie jak się przebiorę to będzie lepiej... - odpowiedziała z uśmiechem Hyacin.
- Luz ... a co do gry to wraz z bratem przeszliśmy ten poziom ... ale tylko raz ... wiesz my gramy głownie na co-opie ... - odparł Otachi z ekscytacją w głosie.
- Super! Podobnież na co-opie jest znacznie trudniej ...
- O tak! Masakrycznie trudno ... są dodatkowe elity ...
- No coś ty, super! Na przykład jakie?
- No na przykład jest one hander, który jest wielki jak stodoła ... a z drugiej strony jest szybki i strzela jak najęty .... i zadaje taki damage, że strach się bać ...
- WOW! Pewnie trzeba przednim ładnie po farmić?
- O tak, trzeba mięć parę ładnych leveli do przodu ...
- Rozumiem, ale pewnie otacza go dodatkowa elita, więc jest na czym w bić expa ...
- Dokładnie ... - odparł Otachi z uśmiechem, a następnie dodał: - A co do 5 poziomu to musisz zanurkować w tym wielkim jeziorze ... tam jest ukryty przycisk, który uruchamia labirynt a potem to już z górki ...
- O dzięki ... na to jeszcze nie wpadłam, ta komnata z posągami i jeziorem w ogóle nie sugeruje aby nurkować... ba ma tyle zakamarków, że aż chce się zajrzeć w każdy z nich ...
- Dokładnie, szczerze jezioro było ostatnią rzeczą jaką sprawdziliśmy ... ba musieliśmy przeszukać je dwu krotnie bo tam też jest mocno ... - odparł Otachi, a następnie dodał: - Aha pamiętaj musi być pełnia księżyca inaczej to nie zadziała ...
- Dobrze wiedzieć ... dzięki za info na pewno skorzystam ... i wreszcie przejdę dalej ...
- Spoko cieszę się, że mogłem pomóc ...
- A grałeś w "WindRace"?
- Pewnie, że tak! Już ją prawie kończymy ....
- Super! Ponoć to gra oparta na prawdziwych schematach, ale ja jakoś powątpiewam ....
- To masz moje słowo, że jest ... byłem na smoczej górze i rzeczywiście tajne przejścia w grze zgadzają się z przejściami w realnym świecie ...
- Bomba! A co to za przejścia?
- Hmm... te w realnym świecie to głownie szlaki prowadzące z jednej strony góry na drugą ... w grze też tak jest i dodatkowo jest tam masa ukrytych bonusów i loot'ów ..
- Ekstra! ... Muszę ponownie ją odpalić i szczegółowo przeszukać lokacje ...
- Polecam ... - odparł Otachi z uśmiechem.
- Szkoda, że na muli jest pełno nimby'usów ... -odparła rozczarowana Hyacin.
- Z bratem nie znosimy takich ... tacy uważają, że gra jest tylko dla nich ...
- Dokładnie ... ja się zastanawiam po co oni w ogóle graja na multi z takim podejściem ... zajmują tylko najlepsze tereny do expienia i nikogo tam nie wpuszczają ...
- Na takich jest chyba tylko jedna metoda dobre party albo dobry tank i rozwałka ...
- Racja, gorzej jak się ma słabą postać ... kim najbardziej lubisz grać?
- Uwielbiać grać def'ami albo warrior'iosami, bo oni szybko osiągają poziom zerk ... A Ty?
- Ja wolę grać caster'ami ... - odparła Hyacin z promiennym uśmiechem.
- Oni zazwyczaj mają ciekawy charge ...
- O tak ... w jakimś RPG widziałam postać, która jako zdolność specjalną używała magicznego stinger'a o nie bywałej mocy ...
- To pewnie, ładny pogrom siało ...
- Ten warrior's wymiatał ...
- W cale się nie dziwie ... z takim sprzętem każdy by wymiatał ...

************

Dosyć duże kwadratowe pomieszczenie z czterema okrągłymi i sporawymi wnękami, umieszczonymi w każdym z rogów pomieszczenia, które chodź nie mają drzwi są dodatkowymi pomieszczeniami. W głównej komnacie ściany są pokryte niebieskimi kafelkami, a podłoga i sufit są wyłożone żółtymi drobnymi kafelkami. Znajduje się tutaj spory basen wypełniony, wspaniałą, ciepłą lawą o intensywnym kolorze, do której raz na jakiś czas wpadają kostki lodu co powoduje unoszenie się jasno szarej, delikatnej i przejrzystej pary. W tym ciepłym, a zarazem wilgotnym pomieszczeniu pływa w lawie kilka różnych istot, które pragną się zrelaksować w tych niezwykłych warunkach. Natomiast w kulistych wnękach jest znacznie goręcej i o wiele bardziej wilgotniej niż w sali głównej. Tam ściany, podłoga i sufit wyłożone są czarnymi kafelkami, a po środku, na podwyższeniu znajduje się małe źródełko lawy do którego znacznie częściej wpadają kostki lodu, przez to para jest znacznie bardziej wilgotna i intensywna. W koło źródełka, tuż pod ścianami znajduje się szeroka(jest na tyle szeroka że opierając się o ścianę można swobodnie wyprostować na niej nogi) ławka wyłożona czerwonymi kafelkami. To poniszczenie przypomina łaźnię parową, tyle, że opartą na lawie. W jednej z takich kul siedzą z lani potem i zrelaksowani neczanie ubrani jedynie w granatowe, puszyste ręczniki. Hachi i Kurai mają ręczniki przepasane w biodrach, natomiast Diuna, Kiazu i Rina mają zrobione "sukienki" z ręczników.
- Hachi gdzie zgubiłeś Otachiego? - spytała z zainteresowaniem Diuna.
- A bo ja wiem ... poszedł się spotkać z Hyacin ... - odpowiedział spokojnie Hachi.
- Z Hyacin? No coś Ty ... - wtrąciła entuzjastycznie Kiazu.
- To ona nie miała iść do domu? - dodała Diuna.
- No miała ... ale chyba nie poszła ... - odparł Hachi.
- No proszę ... a to ciekawe ... - wtrąciła Kiazu.
- E tam ... zanudzi ją grami albo czymś innym i zaraz przyjdzie z podkulonym ogonem. - stwierdziła Diuna.
- No nie wiem ... Hyacin interesuje się grami ... więc może coś nawet z tego będzie ... - odparł spokojnie Hachi.
- Fajnie by było ... - stwierdziła Kiazu.
- Popieram ... - dodał Hachi uśmiechając się pod nosem.
- No nie wiem ... to jakieś dziwne ... dziewczyna grami? Przecież gry i dziewczyny o przeciwieństwa ... no ale mniejsza ... - wtrąciła Diuna.
- Jak widać i takie się zdarzają ... - stwierdził luzacko Hachi, a następnie dodał: - Hmm... idziemy później do Tsuzuke?
- Hmm... nie wiem ... nie ufam mu ... - odpowiedziała Diuna.
- A ja się zastanawiam czego on jest wstanie nas nauczyć? ... - dodała Kiazu.
- Dobre pytanie ... osoba znacznie słabsza chyba nie może być dobrym nauczycielem.... - dopowiedziała Diuna.
- Kurai przecież znasz Tsuzuke ... więc może Ty wiesz coś więcej? - wtrącił Hachi.
- Mam pewne przypuszczenie... - odpowiedział spokojnie Kurai.
- Jakie? - spytała dociekliwie Diuna.
- Dowiesz się w swoim czasie... - odparł elektryczny neczanin, wstając i udając się do wyjścia. Po chwili, kiedy tylko przeszedł do głównego pomieszczenia to ręcznik na jego biodrach zmienił się w slipy, a Kurai bez słowa wskoczył do basen z lawą.
- Ech ... z nim tak zawsze ... - stwierdziła Diuna.
- On chyba też jest mało zainteresowany "wdzięcznością" Tsuzuke... - dodał Hachi.
- Pożyjemy zobaczymy ... może to jednak okaże się czymś wartym zachodu ...- dopowiedziała Kiazu.
- Hmm... wiecie to, że jest słaby wcale nie oznacza że nie zna jakieś fajnej techniki ... - wtrąciła nieśmiało Rina.
- W sumie może znać coś fajnego, ale w jego wykonaniu może to być albo mało efektowne, albo po prostu nie skuteczne .... - odparła Kiazu.
- Ja powątpiewam, że on potrafi coś fajnego ... ale niech wam będzie możemy tam pójść.... i się przekonać ... - odparła Diuna.
- Jesteśmy wdzięczni, królowo lenistwa za zgodę udania się tam ... - stwierdził Hachi.
- A proszę uprzejmie ... znajcie moją łaskę ... tylko nie mieszać mi się w jakiś burdy.... - odpowiedziała spokojnie Diuna mrugając okiem.
- A dzięki Ci Pani ... jak sobie życzysz ... - odparł Hachi śmiejąc się pod nosem.
- E tam ... dobra burda nie jest zła ... - stwierdziła radośnie Kiazu szczerząc zęby.
- Hehehe .... Chyba liczymy na to samo .. - dodał Hachi śmiejąc się pod nosem.
- Hehehehe ... Być może ...być może ... - odparła Kiazu.
- Eh jesteście nie poprawni... skąd ta "chęć podboju świata" - stwierdziła Diuna.
- Wiecie tylko prawdziwy mężczyzna potrafi sprawić, że kobieta poczuje się piękna .. silna i gotowa na podbój świata .... - odpowiedziała spokojnie rozmarzonym głosem Kiazu, a następnie dodała z uśmiechem: - A nie zaraz ... To SPU tak działa, a nie facet.
- Dobrze gadasz Siostra ... SPU tak właśnie działa ... - dodał Hachi.
- Chyba nigdy Was nie zrozumiem ... wspaniałe SPU i relaks jakiego dawno nie mieliśmy a Ci chcą podbijać świat ... - odparła Diuna, a po chwili dodała: - Zresztą róbcie co chcecie ... ale ja zostaje w tej krainie relaksu....

************

Wietrzy neczanin, wraz z dziewczyną o promiennym uśmiechu, idzie wąskimi uliczkami SPU. Towarzyszka Otachiego ma bladą, a jednocześnie zadbaną cerę. delikatne okulary na nosie, błyszczące zielone oczy oraz krótkie włosy o zgrabnie przechodzących, intensywnych kolorach. I tak na jej głowie można odnaleźć garnierowe przejście, które począwszy od morskiego na czubku głowy, po przez niebieski, fioletowy, przechodzi aż do różowego, na końcówkach. Ubrana jest ona w zwiewną, pomarańczową sukienkę na ramiączka i sięgającą jej do kolan.
- Nie spodziewałem się, że lubisz sukienki ... - stwierdził Otachi.
- Jestem chłopczycą ... ale jak zasypiam do pracy to zakładam sukienkę ... aby móc się bardzo szybko przebrać ... - odpowiedziała Hyacin z uśmiechem.
- Rozumiem ... dla mnie możesz tak chodzić nie przeszkadza mi to ... lubię Cię za to kim jesteś ...
- To dobrze ... też Cię bardzo polubiłam... tak jak Twoich znajomych ... jednak ten Twój srebrno włosy kolega wywołuje u mnie ciarki ... zupełnie jak mroczny jeździec z poziomu dwunastego ...
- Hehe ... póki mu nie zleziesz za skórę to nie masz co się go bać ... no ale jak go wkurzysz to mroczny jeździec wymięka - odparł Otachi mrugając okiem.
- Coś Ty? ... hmmm swoją drogą wiesz może jak pokonać Demonicznego Klauna Surfera z poziomu 18?
- Pewnie ... - odparł z uśmiechem Otachi, a następnie zasłonił delikatnie swoje usta (tak jakby chciał powiedzieć coś na ucho o zaczął coś szeptać.
Niestety Hyacin znajdowała się w za dużej odległości od wietrznego neczanina, aby móc go usłyszeć, więc zaintrygowana przesunęła się bliżej. Jednak nadal nie słyszała tego co mówi neczanin, więc przysunęła się jeszcze bliżej. W ten Otachi jednym szybkim ruchem złapał dziewczynę za policzek i pocałował w usta. Cała ta spontaniczna i szybka akcja wietrznego neczanina trwała zaledwie parę sekund. Następnie Otachi odsunął się od dziewczyny i radośnie się roześmiał, a Hyacin zaczerwieniła się, wręcz zrobiła się czerwona jak burak i nieznacznie się speszyła.

************

Duża, przestronna, bardzo jasna a zarazem stosunkowo kameralna restauracja utrzymana w różnych odcieniach żółci, ecru i bieli. Kwadratowe brązowe stoliki nakryte wyszywanymi żółtymi obrusami, wspaniałe komponują się z wygodnymi białymi krzesłami. Przy jednym z większych stołów zasiada piątka neczan i je kolacje. Przy ich stoliku jest zostawione jeno miejsce puste. W ten do restauracji wszedł radosny i uha-hany Otachi, który szybko odnalazł swoich towarzyszy i dosiadł się do nich.
- Siemka, dają tu coś dobrego do szamy? - stwierdzi roześmiany Otachi.
- Hej Bro ... opowiadaj ... - stwierdził z ogromnym zaciekawieniem Hachi.
- Co taki uha-hany? - wtrąciła dociekliwie Diuna.
- Uuuu... chyba fajnie było ... - dodała Kiazu z uśmiechem.
- A żebyś wiedziała, że fajnie było ... uha-hany? ... Gdzież tam ... spędziłem tylko miło czas ... Bro było spoko ... - odparł spokojnie, delikatnie podekscytowany Otachi przeglądając menu restauracji.
W tym momencie pojawił się kelner, ubrany w standardowy ubiór pracownika SPU i dystyngowanie spytał:
- Dobry wieczór Panu, coś podać?
- Tak ... poproszę ... 14 ...19 ... 25 ... i hmm.... 10 - stwierdził uśmiechnięty Otachi odkładając menu.
- Jak sobie Pan życzy. - odparł pokornie kelner, a następnie szybko odszedł.
- Oj Bro opowiadaj no ... ostatnio taki szczęśliwy byłeś jak zdobyłeś gryfa ... - stwierdził mocno zaciekawiony Hachi.
- Hyacin jest super ... uwielbia gry ... w nie jedną już grała ... jest miła ... sympatyczna ... dobrze się z nią gada ... bardzo ją lubię ... - odpowiedział lekko wymijająco uha-hany Otachi.
- No proszę ... ja tam widzę, że ładnie Cię wzięło - wtrąciła Kiazu szczerząc zęby.
- Kiedyś musiało ... - odpowiedział Otachi z uśmiechem.
- Tylko ciekawe jak będziesz się z nią widywał ... o ile chcesz aby coś z tego było ... - wtrąciła Diuna.
- Było... było ... już jest .... a co do spotykania się to coś się wymyśli ...- odpowiedział uha-hany Otachi, szczerząc kły.
- Kurka wodna Bro a jednak - stwierdził Hachi z uśmiechem, a następnie dodał: - Gratulacje!
- Fantastycznie Gratki! - dodała radośnie Kiazu.
- Super! - wtrąciła radośnie Rina.
- Powodzenia... - dodała Diuna z uśmiechem.
- Dzięki, dzięki. - odpowiedział Otachi szczerząc kły.
W tym momencie kelner przyniósł pierwsze, ze wspaniałych i aromatycznych dań jakie zamówił wietrzny neczanin, i podał je z prawej strony gościa życząc smacznego. Otachi od razu wziął się za zajadanie wykwintnego dania.
- Hachi pewnie jesteś zazdrosny co? - spytała Diuna.
- Zazdrosny? Proszę Cię o co? - odparł Hachi.
- No że Otachi, znalazł sobie dziewczynę ... - kontynuowała Diuna.
- Skąd ... wiesz moją dziewczyną jest praca a kochanką konsola ... - odparł Hachi z uśmiechem, mrugając okiem.
- Skoro tak mówisz ... - odparła Diuna.
- Spoko ... spoko ... jego kiedyś tez coś trafi ... wszystko w swoim czasie... - wtrąciła radośnie Kiazu jedząc.
- To co świętujemy? - wtrącił radośnie Hachi.

- PEWNIE! - odpowiedzieli zgodnie pozostali. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz