"Sanus
Per Udaka ..."
Neczanie
stoją po środku wspaniałej półkolistej komnaty, o ścianach
wypełnionych płynąca wodą o raz lawą, i uradowani wpatrują się
w srebrną klatkę uwieszoną wysoko na suficie, z której wystaje
duży, puszysty i długi pomarańczowordzaworudy ogon z białym
wykończeniem, wiszący dość swobodnie. Podekscytowana Kiazu,
skacze radośnie, a jej wspaniałe czerwone oczy, wręcz iskrzyły z
zachwytu i uradowana. Po chwili ognista neczanka, drżąc z
ekscytacji, radośnie i głośno stwierdziła:
-
Jest ... wspaniała ognista bestia naprawdę tu jest.
-
O Kiazu ... miło Cię widzieć. - odezwał się nieznajomy lekko
stłumiony głos, który po chwili dodał: - Nie spodziewałem się
tutaj Ciebie ...
-
Skąd mnie znasz? - spytała zaskoczona Kiazu.
W
tym momencie niewiarygodny ogon poruszył się, schował się cały
do klatki. W ten oczom wszystkich ukazał się młody mężczyzna o
lekko opalonej skórze, wspaniale wyrzeźbionym torsem i lisich
(szpiczastych) uszach i ogonie. Dodatkowo ma on malinowoczerwone,
krótkie włosy i głębokie fioletowe oczy.
-
Czy ktoś go kojarzy? - spytała zaciekawiona Diuna.
-
Ja na pewno nie ... pierwszy raz na oczy go widzę .... -
odpowiedziała zdezorientowana Kiazu.
-
Szkoda, że mnie nie pamiętasz... ja doskonale pamiętam zarówno
Ciebie jak i Twoje rodzeństwo ... - stwierdził trochę arogancko
lisi demon.
-
To Tsuzuke ... - wtrącił Kurai, uważnie obserwując więźnia.
-
Kurai... dzisiaj cieszy mnie nawet to, że to Ty mnie poznałeś... -
odparł spokojnie i beztrosko lisi demon.
-
Tsuzuke? - spytał Hachi z niedowierzaniem.
-
Hmm... Jedyny Tsuzuke jakiego znamy był niski z takim dziwnym
ogonem, przypominającym "pierdy" i panicznie się bał
Kurai'a... i był nieśmiertelny ... - wtrąciła zamyślona Diuna.
-
Widzę, że masz bardzo dobrą pamięć ... gratuluję ... nie lubię
tamtej postaci ... jest ona moim pierwszym odrodzeniem i nie nadaje
się do niczego... za to dziewiąta to zupełnie co innego ...już
budzi szacunek ... - odparł spokojnie demon.
-
Pierwsza? Dziewiąta o co chodzi? - spytała zaciekawiona Kiazu.
-
Kiedyś Wam już mówiłem ... że Tsuzuke jest nieśmiertelny i
odradza się niczym feniks z popiołów... - odpowiedział Kurai.
-
To pamiętam ... a co ma do tego jego obecny wygląd? - spytała
Kiazu zapatrzona w umięśniony nagi tors demona.
-
Jako nieśmiertelny demon mam dziewięć form, więc za każdym razem
gdy ginę to odradzam się w nowej formie ... - odpowiedział
Tsuzuke.
-
Niech zgadnę każda inna?- spytała dociekliwie Diuna.
-
Owszem... pierwszą mieliście okazję już poznać ... w drugiej
jestem driadowym demonem... w trzeciej demonem jaguara ... i tak
dalej ... aż w dziewiątej jestem lisim demonem... a potem zabawa
zaczyna się od początku ... - odparł spokojnie demon, delikatnie
bujając klatką.
-Na
to wychodzi, że od naszego ostatniego skopania zdążyłeś zginąć
już 8 razy ... - stwierdziła Diuna.
-
Tak, można tak powiedzieć ... - odparł wymijająco Tsuzuke.
-
A gdzie jest więziona tu ognista bestia? - spytała Kiazu z lekkim
rozczarowaniem w głosie.
-
Z tego co mi wiadomo, jedynym więźniem tego wulkanu jestem ja ...
jeśli poprawi Ci to humor, to w tej postaci władam ogniem...lecz
nie nadaję się na bestie żywiołu ... - odparł beztrosko Tsuzuke.
-
Szkoda ... - odpowiedziała Kiazu, a następnie dodała: - Zaraz skąd
wiesz, że poszukujemy bestii żywiołu?
-
Heh ... posłuchaj może i w swojej pierwszej formie wyglądam na
głupiutką istotę bez krzty rozumku ... to uwierz mi że potrafię
myśleć ... dostaliście się do wnętrza wulkanu, szukając
ognistej bestii, takich rzeczy nie robi się dla zdjęć,
przyjemności czy zabawy ... tylko aby wzmocnić swoją broń
żywiołu... - odparł Tsuzuke.
-
Punkt dla Ciebie .... - odparła Kiazu, a po chwili dodała: - A Ty
co tu robisz?
-
Tkwię ...jestem więźniem nie widać? - odpowiedział wrednie
Tsuzuke.
-
Tyle widać ... i mam wrażenie, że zostałeś uwięziony ze względu
na włosie z Twojego ogona... prawda? - spytał chłodno Kurai.
-
No Brawo .... dokładnie tak jest ... . - odpowiedział radośnie
Tsuzuke, a następnie dodał: - W tej formie włosie z mojego ogona
jest odporne na lawę, ogień czy ciepło ... tutejsze SPU
wykorzystuje moje włosie do tworzenia mikstur odpornościowych dla
klientów ... a właściwie wykorzystywało ... widzicie jakieś 3-4
miesiące temu wyprodukowali sztuczny specyfik na bazie mojego
lisiego włosia ... jak widać z powodzeniem ... więc co za tym
idzie od tamtego czasu po prostu tu tkwię i właścicielowi nie
przyszło do głowy aby mnie wypuścić ... czy też ponownie zabić
..
-
Nie mogłeś się sam uwolnić? - spytał Hachi.
-
Jestem nisko poziomowym demonem ... więc nie posiadam broni żywiołu,
a tylko ognista broń jest wstanie rozwalić moje więzienie... -
odpowiedział Tsuzuke.
W
ten Kiazu bez słowa przywołała swoją ognistą broń i rzuciła ją
wysoko. Po chwili wirujące ostrze przecięło łańcuch na którym
wisiała klatka i tym samym srebrne więzienie bez ostrzeżenia
runęło z wielkim i przeraźliwym hukiem na ziemie, a Kiazu złapała
swoja wspaniałą halabardę, która rozkręcona wróciła do jej
rąk. Następnie ognista neczanka mocno się zamachnęła i uderzyła
swoją bronią w klatkę która rozpadła się na tysiące drobnych i
iskrzących kawałków
-
To nie było trudne ... - stwierdziła Kiazu niwelując swoją broń.
-
Dziękuję... - odparł zaskoczony Tsuzuke.
-
Spoko ... żaden problem ... - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem,
obserwując kuszące ciało lisiego demona, a następnie szynko
dodała: - To co spadamy stąd? ...
-
Jasne ... chyba znaleźliśmy już wszystko co się dało ... -
odpowiedziała Diuna.
-
Hmm... Ciekawe czy Hyacin jeszcze na nas czeka? - spytał
zaciekawiony Otachi.
-
Jeśli tak to chętnie skorzystam ze SPU ... - odparła Kiazu.
-
Czekajcie ... ja się bardzo chętnie Wam odwdzięczę ... - wtrącił
Tsuzuke.
-
Nie no luz nie trzeba .... - odparła Kiazu.
-
Nalegam ... - naciskał lisi demon.
-
Dobra... - stwierdziła Kiazu przewracając oczami.
-
To jak masz zamiar się odwdzięczyć? - sypała Diuna.
-
Potrafię was nauczyć czegoś przydatnego ... więc po wizycie w SPU
proszę przyjdzie jutro do miasta znajdującym się pod Mala'iku
Ingenus do domu o nazwie "Aka" ... - odpowiedział szybko
Tsuzuke.
-
Gdzie to jest? - spytała Diuna.
-
Co tam znajdziemy? - wtrąciła interesownie Kiazu.
-
To jeden z większych wulkanów Desteoms, a znajdziecie tam mnie... -
odpowiedział spokojnie i dumnie lisi demon, a po chwili szybko
dodał: - Będę tam na Was czekał.
-
Dobra... nie mamy nic do stracenia ... - stwierdziła Kiazu
wzruszając ramionami.
-
Dobra Ziom wpadniemy ... - dodał Hachi.
-
Ale nie kombinuj ... - dopowiedział Otachi.
-
Gdzieżbym śmiał, każde z was bez trudu może pozbawić nie życia,
a tym nie jestem zainteresowany .... - odparł Tsuzuke z głupkowatym
uśmieszkiem, a następnie znikł.
-
Heh ... nie przypomina tamtego aroganckiego i wyszczekanego Tsuzuke
... - stwierdziła Diuna.
-
To pewnie przez izolacje ... zakładam, że pewnie się rozkręci ...
- odparł Hachi.
-
Demony są dziwne ... - skwitował Otachi.
************
-
To tak się przedstawia sytuacja .... - stwierdziła Ery spacerując
białym korytarzem, u boku Sachinera.
-
Moja droga Ropuszko, nade wszystko zmuszony jestem prosić o
dyskrecję ... - odparł inkub.
-
Gadzie jeden ... masz mnie za amatorkę? ... heh ... dyskrecja
rozumie się sama przez się ...
-
Uwielbiam Twój pogardliwy jad, moja żmijko ...
-
Hmm... a ja mam wrażenie Paszczurze, że nie tylko ta przysługa Cię
do mnie sprowadza ....
-
Moja drogą Dżdżowniczko przypominam, że sama chciałaś zapłatę
z góry ...
-
Tak... tak ... ja wiem ... jednak jestem pewna, że nie mówisz mi
wszystkiego...
-
Być może moja droga Zołzuniu masz rację, jednak wszystko w swoim
czasie ...- odparł arogancko Sachiner uśmiechając się wrednie pod
nosem.
-
Daaaa... widzę, że chcesz wystawić moją cierpliwość na próbę?
... Dobrze wredny gadzie, zobaczysz zrobię Ci na złość i
wytrzymam ... - odparła Twardo Ery marudząc pod nosem.
-
Swoją drogą, moja droga Ropuszko, skąd pomysł na taką a nie inną
zapłatę?
-
Wypiłam o jednego drinka za dużo do śniadania ...
-
Bardzo zabawne moja Ropuszko, a tak szczerze? ...
-
Eh ... szczerze? ... Miałam plan poleniuchować dzisiaj i na
poczekaniu wymyśliłam tą zapłatę abyś szybko zrezygnował ...
nie sądziłam, że się zgodzisz ... - stwierdziła Ery, a następnie
dodała: - Jednak po wysłuchaniu historii mojego zadania, już wiem
czemu tak łatwo przełknąłeś dumę i się zgodziłeś ...
-
Moja droga Żmijko... uznajmy, że rano wypiłem znacznie więcej od
Ciebie .. i że mam w tym pewien interes ...
-
Heh ... nie mam szans z Twoją "bezinteresownością" ... -
stwierdziła Ery.
-
Moja droga Dżdżowniczko z nią nikt nie ma najmniejszych szans... -
odparł dumnie i arogancko Sachiner.
-
Hmm... zjadła bym coś ... hmm... to co idziemy pomału na kolacje?
- spytała Ery uśmiechając się.
-
Jak sobie życzysz moja droga Żmijko. - odparł szarmancko Sachiner.
************
Neczanie
szybko i sprawnie wrócili na górę do komnaty z sercem Tenebrae
Erebus, gdzie ponownie znaleźli się w straszliwie gorącym i
dusznym pomieszczeniu, które nie napawa chęcią przebywania tam.
-
Hyacin ... - zawołał Otachi zaraz po wyjściu z tunelu.
-
Tu jestem. - odparła przewodniczka wychodząc za skał, a następnie
dodała: - Wszystko w porządku? Co tam jest?
-
Tak ...tak ... - odparła Diuna.
-
Tam jest tylko komnata wypełniona ogniem i lawą .. która jest
fajna jako tło do zdjęć i nic więcej ... - dodała lekko
rozczarowana Kiazu, uśmiechając się.
-
Hmm... o może będzie wkrótce otwarta dla zwiedzających ... hmm...
niedługo zbliża się okrągła rocznica istnienia naszego SPU więc
może jest szykowana z tą myślą? - zastanawiała się głośno
Hyacin.
-
Pewnie masz racje ... - odparł Otachi szczerząc kły.
-
Hyacin, prowadź proszę do SPU, mamy ochotę na mały relaks -
wtrąciła ochoczo Diuna.
-
Dobrze jak Państwo sobie życzą. - odpowiedziała przewodniczka z
uśmiechem.
************
Czas
płynie wolnym, niczym niczym nie poganianym, torem. Ery i Sachiner
siedzą przy okrągłym stoliku, przykrytym jedwabisto białym
obrusem, stojącym po prawej stronie, niedaleko od wejścia.
Niezwykłej
atmosfery temu miejscu nadają czarne krzesła, wykonane w
niepowtarzalnym starodawnym stylu, oraz ogromne akwarium, które
tworzy wspaniały błękitny tunel, w którym znajduje się
restauracja, dzięki ogromowi kolorowych ryb i innych zwierząt
morskich, nadaje temu miejscu iście bajkowy klimat. W każdym
miejscu tej niezwykłej restauracji słychać stonowaną muzykę,
która jest dobra i do potańczenia i do słuchania podczas
wykwintnego obiadu.
-
Nie wiedziałam, że na Zekeren jest taka restauracja. - stwierdziła
Ery, podziwiając o wspaniałe i niepowtarzalne miejsce, oraz
popijając czerwone wino o różowo-liliowym pobłysku.
-
To zrozumiałe moja droga Ropuszko ... "Aquajanno" została
otwarta stosunkowo nie dawno... - odparł Sachiner, popijając
czerwone wino o wiśniowym odcieniu.
-
Przepraszam, że przeszkadzam... - pokornie i z szacunkiem wtrącił
elegancko ubrany kelner, a następnie dodał: - Czy życzą sobie
państwo deser?
-
Tak, dla Pani poproszę
"Glace au four" - odparł szarmancko inkub.
- Oczywiście, a dla Pana? - odpowiedział
pokornie kelner.
- Ja dziękuję, wino w zupełności wystarczy.
- odpowiedział spokojnie Sachiner.
- Jak Pan sobie życzy.. - odpowiedział
elegancko kelner a następnie znikł szybciej niż się pojawił.
- Widzę wredoto, że podjąłeś decyzję za
mnie ... - stwierdziła twardo Ery, a następnie dodała: - Masz
szczęście, że to mój ulubiony deser.
Inkub jednak nic jej nie odpowiedział, jedynie
z wrednym uśmieszkiem pod nosem popijał wspaniałe, aromatyczne i
najlepsze w swojej klasie wino.
- Hmm... powiesz mi wreszcie co jeszcze
skłoniło Cię do spotkania? - spytała dociekliwie Ery.
- Moja Droga żmijko wszystko w swoim czasie.
- odparł dumnie Sachiner,a następnie wyciągną prawą dłoń w
kierunku Ery mówiąc szarmancko: - Czy zachciałabyś ze mną
zatańczyć?
- Hmm... czemu nie ...- odparł sukub
wzruszając ramionami i podając dłoń inkubowi.
W tym momencie oboje wstali i udali się na
środek restauracji, gdzie znajdowało się miejsce do tańczenia.
Kuby, pośród wystrojonych par, szybko znalazły miejsce dla siebie.
************
Niewielkie,
ale przestronne, kwadratowe pomieszczenie, o ceglanych pomarańczowych
ścianach, żółtych zasłonach i czarnej, kafelkowej podłodze. W
dwóch przeciwległych rogach stoją dwie duże liściaste,
intensywnie zielone rośliny. Natomiast po środku tego pomieszczenia
stoją dwie duże, wysokie, białe wanny (do których aby wejść do
środka, trzeba wspiąć się po kilku białych stopniach) z
granatowym wykończeniem i jasno niebieskim wygodnym nagłówkiem. W
obydwu wannach znajduje się bulgocząca, błyszcząca
czerwono-pomarańczowo-żółta lawa i rozluźnione męskie, zgrabne,
delikatnie opalone, nagie ciała. W prawej wannie leży i rozkoszuje
się kąpielą Otachi, natomiast w lewej odpoczywa Hachi. Jedynym
źródłem światła w tym pomieszczeniu są rozstawione białe,
zapalone świeczki, o różnych kształtach i wielkościach.
Dodatkowo w pomieszczeniu słychać cichą relaksacyjną i kojąca
muzykę oraz czuć delikatny kwiatowo-owocowy zapach, który nie
dość, że koi zmysły to jeszcze oczyszcza organizm.
-
Ten lawo-masaż to był genialny pomysł ... - stwierdził
zrelaksowany Otachi.
-
Pokuszę się o stwierdzenie, że jest znacznie bardziej przyjemny
niż hydromasaż ... - odparł rozpływający się Hachi.
-
O taaak ....
-
Swoją droga Bro ... chyba spodobała Ci się Hyacin co?
-
Tak ... jest słodka i ma coś fascynującego w oczach ...
-
Sory Bro ale dla mnie wygląda jak każda laska w tym SPU ... na
pierwszy rzut oka nie jestem jej wstanie rozróżnić....
-
Bywa... jednak żadna inna nie jest dla mnie urocza ...
-
Ładnie Cię wzięło Bro ...
-
A i zna się na grach ....
-
Ooo to korzystaj póki tu jesteśmy ... a nóż widelec coś z tego
będzie ...
-
No nie wiem....
-
Bro co Ci szkodzi spróbować?
-
No w sumie nic ...
-
To ruszaj do boju! - stwierdził zachęcająco Hachi.
-
Dobra Bro, to ja idę! - stwierdził entuzjastycznie Otachi szybko
wychodząc z wanny, a następnie szybko dodał: - Trzymaj kciuki Bro
...
-
Luz ... - odparł Hachi a następnie głośno dodał: - TYLKO NIE
ZAPOMNIJ SIĘ UBRAĆ BRO!
************
Spore,
bardzo jasne, prostokątne pomieszczenie o jasno kremowych ścianach,
ozdobionych jedynie przez jasne brązowożółte zasłony. Dodatkowo
pod niektórymi ścianami stoją wysokie ciemno brązowe zamykane
szafki i regały. Po środku tego pomieszczenia, znajdują się dwa
łóżka przeznaczone do masażu, więc są one dość wysokie,
prostokątne i łatwo się do nich dostać z każdej strony. Na tych
łózkach, na swoich brzuchach, leżą nagie Diuna i Kiazu, które na
poziomie pośladków mają położony czerwony ręcznik. Obie
neczanki pod głowami mają czerwone ręczniki, na którym leżą
wiśniowe poduszki, a na nich głowy dziewczyn. Dodatkowo neczanki
pod piszczelami mają zwinięty w rulon żółty ręcznik, który
sprawia, że nogi ułożone są w wygodnej relaksującej pozycji. W
tym wspaniałym miejscu, unosi się delikatny różany zapach, a w
tle słychać śpiew ptaków. Obie neczanki zażywają wyjątkowego
masażu, którego nie można zaznać nigdzie indziej. Kiazu masowana
jest przez mężczyznę, a Diuna przez kobietę. Oboje pracownicy
ubrani są w typowy dla tego miejsca ubiór, a ich ciepłe i
przyjemne ręce dopieszczają delikatnie napięte mięśnie
dziewczyn.
-
Mrrrr ... bosko ... - stwierdziła rozpływająca się i rozkoszująca
się chwilą Diuna.
-
Mrrrrrrrrr ... tak dopieszczaj mnie tak jeszcze ... - stwierdziła
rozmarzona Kiazu.
-
Zasłużyliśmy ... mrrrrr .... na taki relaks .... mrrrrr ....nawet
jak mrrrrrrrrr....
-
Oj ciii .... mrrrrrrrrrrrr.... nie psuj chwili ...mrrrrrrrrr.... o
tak rób mi tak jeszcze mrrr ...
-
Mrrrr... masz racje .... mrrrrrrr....
W
tym momencie pracownicy SPU położyli ciepłe czarne i płaskie
kamienie wzdłuż kręgosłupów dziewczyn, a następnie wyszli na
chwilę z pomieszczenia, pozostawiając dziewczyny w pełnym
błogostanie i z przyjemnie rozchodzącym się ciepłem.
-
Łał .... mrrrrrrrrr... co za super uczucie ... mrrrrr.... -
stwierdziła Kiazu.
-
Cudownie ... mrrrrr .... czuje się jak w niebie ... mrrr... -
odparła Diuna.
************
-
Moja droga ropuszko, smakował Ci deser? - spytał szarmancko inkub
popijając wino.
-
Był obłędy ... ten rozpływający się w ustach biszkopt
skrywający lody czekoladowe z domieszką-toffi i kawałkami malin
podbił moje serce ... w życiu nie jadłam tak dobrego "Glace
au four" - odpowiedziała entuzjastycznie, rozmarzona Ery.
-
Moja droga Dżdżowniczko ... Wiedziałem, że Ci zasmakuje. -
odpowiedział dumnie inkub, a następnie szarmancko dodał: - Moja
droga żmijko... Chciałabyś jeszcze zatańczyć czy wolałabyś
zmienić miejsce?
-
W sumie, mogę jeszcze zatańczyć .. - odparła rozmarzona i
dopieszczona Ery.
-
Jak sobie życzysz, Moja droga Zołzuniu.. - odpowiedział spokojnie
inkub, podając sukubowi, swoja prawą dłoń.
Po
paru chwilach, oba kuby ponownie znalazły się na parkiecie, wśród
innych tańczących. W tle słychać przyjazną i delikatną muzykę
a tańczące kuby przyjęły pozycję, trochę bardziej kontaktowej
ramy tanecznej(Sachiner lewą dłonią obejmuje Ery w pasie,
natomiast prawą trzyma jej lewą dłoń. Natomiast sukub swoją
prawą rękę trzyma na lewym ramieniu inkuba, a ich ciała stykają
się.), po czym zaczęli całkiem swobodnie tańczyć w rytm
wspaniałej, kojącej zmysły muzyki. W ten Sachiner delikatnie
szepcząc, szarmancko spytał:
-
Ery, czy chciałabyś zostać Panią Cusan?
-
Przegrałeś zakład, czy za dużo wypiłeś? - odparła zaskoczona
Ery.
-
Moja droga, spytałem na poważnie...
-
Hmm... a czemu niby to ja miałabym zostać Panię Cusan?
-
Dobre pytanie moja droga... Jesteś idealną kandydatką na moją
żonę ... znasz mnie lepiej niż chciałbym aby ktokolwiek mnie znał
... jesteś jedną z nielicznych osób, które szerze szanuje ... Mój
szanowny Ojciec bardzo Cię lubi ... wszelkie moje "kontakty"
z innymi damami nie będą powodem do awantur ... moi bracia będą
mi Ciebie zazdrościć w każdym calu ... - odpowiedział spokojnie
Sachiner, patrząc w oczy sukuba.
-
Dobra a co ja będę miała w zamian? I jaką mam pewność, że się
mną nie znudzisz? - spytała dociekliwie Ery.
-
Moja droga, będziesz miała dostęp do mojego majątku ... i masz
moje słowo, że nie rozwiodę się z Tobą ... a w formie
zabezpieczenia mogę zaoferować alimenty i znaczne odszkodowanie, o
ile rozwód byłby z mojej winy... Jednocześnie uprzedzam, że
jeśli Ty zerwiesz ze mną to zniszczę Cię ... - odpowiedział
spokojnie Sachiner.
-
Aha ... Ty i ta Twoja bezinteresowność .... - stwierdziła
spokojnie Ery, przewracając oczami, po czym dodała - Wiedziałam,
że musi być jakiś haczyk ...
-
Moja droga Ery... ponawiam swoje pytanie .. Czy zechciałabyś zostać
Panią Cusan? - spytał ponownie, lekko zniecierpliwiony inkub.
Następnie
Sachiner, z wewnętrznej kieszeni marynarki wyjął niewielkie
pudełko, z którego wyjął błyszczącą rzecz i mówiąc pewne
słowa sukubowi na ucho, założył jej niespodziankę na rękę. W
tym momencie delikatnie zarumieniona Ery spojrzała na swoją prawą
rękę i na swoim nadgarstku zobaczyła elegancką, delikatną i
stylową bransoletkę z białego złota. Jest to cieniutki łańcuszek,
na którym wisi leciutkie, złote serce ozdobione wspaniałymi
niewielkimi diamencikami. Zaskoczona i czerwieniąca się Ery długo
pozostawała w osłupieniu. Zupełnie jak nie ona. Kłębiące się
myśli przelatywały z prędkością światła, po głowie mocno
zaskoczonej i z lekka zdezorientowanej Ery. Po naprawdę długiej,
przenikliwej i napiętej chwili zmieszany sukub, bawiący się
bransoletką, wreszcie podjął decyzję. Eryakana wzięła głęboki
oddech, chwyciła mocno ofiarowany jej prezent, a następnie pewnym
i stanowczym głosem, spokojnie odpowiedziała na pytanie inkuba.
************
Otachi
wraz z Hyacin idzie, wąskimi jasnymi korytarzami, rozmawiając.
Widać, że rozmawiają od dłuższego czasu i że bardzo dobrze
czują się w swoim towarzystwie.
-
O super też grałam w te grę ... ale nie mogę przejść 5 poziomu
.... A panu się to udało? - spytała podekscytowana Hyacin.
-
Hyacin, już Ci mówiłem ... skoro już jesteś po pracy to mów mi
proszę po imieniu ... - odpowiedział Otachi.
-
Wybacz Otachi to kwestia przyzwyczajenia ... i czasem jeszcze mi się
wyrywa ... pewnie jak się przebiorę to będzie lepiej... -
odpowiedziała z uśmiechem Hyacin.
-
Luz ... a co do gry to wraz z bratem przeszliśmy ten poziom ... ale
tylko raz ... wiesz my gramy głownie na co-opie ... - odparł Otachi
z ekscytacją w głosie.
-
Super! Podobnież na co-opie jest znacznie trudniej ...
-
O tak! Masakrycznie trudno ... są dodatkowe elity
...
- No coś ty, super! Na przykład jakie?
- No na przykład jest one hander, który jest
wielki jak stodoła ... a z drugiej strony jest szybki i strzela jak
najęty .... i zadaje taki damage, że strach się bać ...
-
WOW! Pewnie trzeba przednim ładnie po farmić?
-
O tak, trzeba mięć parę ładnych leveli do przodu ...
-
Rozumiem, ale pewnie otacza go dodatkowa elita, więc jest na czym w
bić expa ...
-
Dokładnie ... - odparł Otachi z uśmiechem, a następnie dodał: -
A co do 5 poziomu to musisz zanurkować w tym wielkim jeziorze ...
tam jest ukryty przycisk, który uruchamia labirynt a potem to już z
górki ...
-
O dzięki ... na to jeszcze nie wpadłam, ta komnata z posągami i
jeziorem w ogóle nie sugeruje aby nurkować... ba ma tyle
zakamarków, że aż chce się zajrzeć w każdy z nich ...
-
Dokładnie, szczerze jezioro było ostatnią rzeczą jaką
sprawdziliśmy ... ba musieliśmy przeszukać je dwu krotnie bo tam
też jest mocno ... - odparł Otachi, a następnie dodał: - Aha
pamiętaj musi być pełnia księżyca inaczej to nie zadziała ...
-
Dobrze wiedzieć ... dzięki za info na pewno skorzystam ... i
wreszcie przejdę dalej ...
-
Spoko cieszę się, że mogłem pomóc ...
-
A grałeś w "WindRace"?
-
Pewnie, że tak! Już ją prawie kończymy ....
-
Super! Ponoć to gra oparta na prawdziwych schematach, ale ja jakoś
powątpiewam ....
-
To masz moje słowo, że jest ... byłem na smoczej górze i
rzeczywiście tajne przejścia w grze zgadzają się z przejściami w
realnym świecie ...
-
Bomba! A co to za przejścia?
-
Hmm... te w realnym świecie to głownie szlaki prowadzące z jednej
strony góry na drugą ... w grze też tak jest i dodatkowo jest tam
masa ukrytych bonusów i loot'ów ..
-
Ekstra! ... Muszę ponownie ją odpalić i szczegółowo przeszukać
lokacje ...
-
Polecam ... - odparł Otachi z uśmiechem.
-
Szkoda, że na muli jest pełno nimby'usów ... -odparła
rozczarowana Hyacin.
-
Z bratem nie znosimy takich ... tacy uważają, że gra jest tylko
dla nich ...
-
Dokładnie ... ja się zastanawiam po co oni w ogóle graja na multi
z takim podejściem ... zajmują tylko najlepsze tereny do expienia i
nikogo tam nie wpuszczają ...
-
Na takich jest chyba tylko jedna metoda dobre party albo dobry tank i
rozwałka ...
-
Racja, gorzej jak się ma słabą postać ... kim najbardziej lubisz
grać?
-
Uwielbiać grać def'ami albo warrior'iosami, bo oni szybko osiągają
poziom zerk ... A Ty?
-
Ja wolę grać caster'ami ... - odparła Hyacin z promiennym
uśmiechem.
-
Oni zazwyczaj mają ciekawy charge ...
-
O tak ... w jakimś RPG widziałam postać, która jako zdolność
specjalną używała magicznego stinger'a
o nie bywałej mocy ...
-
To pewnie, ładny pogrom siało ...
-
Ten warrior's wymiatał ...
-
W cale się nie dziwie ... z takim sprzętem każdy by wymiatał ...
************
Dosyć
duże kwadratowe pomieszczenie z czterema okrągłymi i sporawymi
wnękami, umieszczonymi w każdym z rogów pomieszczenia, które
chodź nie mają drzwi są dodatkowymi pomieszczeniami. W głównej
komnacie ściany są pokryte niebieskimi kafelkami, a podłoga i
sufit są wyłożone żółtymi drobnymi kafelkami. Znajduje się
tutaj spory basen wypełniony, wspaniałą, ciepłą lawą o
intensywnym kolorze, do której raz na jakiś czas wpadają kostki
lodu co powoduje unoszenie się jasno szarej, delikatnej i
przejrzystej pary. W tym ciepłym, a zarazem wilgotnym pomieszczeniu
pływa w lawie kilka różnych istot, które pragną się zrelaksować
w tych niezwykłych warunkach. Natomiast w kulistych wnękach jest
znacznie goręcej i o wiele bardziej wilgotniej niż w sali głównej.
Tam ściany, podłoga i sufit wyłożone są czarnymi kafelkami, a po
środku, na podwyższeniu znajduje się małe źródełko lawy do
którego znacznie częściej wpadają kostki lodu, przez to para jest
znacznie bardziej wilgotna i intensywna. W koło źródełka, tuż
pod ścianami znajduje się szeroka(jest na tyle szeroka że
opierając się o ścianę można swobodnie wyprostować na niej
nogi) ławka wyłożona czerwonymi kafelkami. To poniszczenie
przypomina łaźnię parową, tyle, że opartą na lawie. W jednej z
takich kul siedzą z lani potem i zrelaksowani neczanie ubrani
jedynie w granatowe, puszyste ręczniki. Hachi i Kurai mają ręczniki
przepasane w biodrach, natomiast Diuna, Kiazu i Rina mają zrobione
"sukienki" z ręczników.
-
Hachi gdzie zgubiłeś Otachiego? - spytała z zainteresowaniem
Diuna.
-
A bo ja wiem ... poszedł się spotkać z Hyacin ... - odpowiedział
spokojnie Hachi.
-
Z Hyacin? No coś Ty ... - wtrąciła entuzjastycznie Kiazu.
-
To ona nie miała iść do domu? - dodała Diuna.
-
No miała ... ale chyba nie poszła ... - odparł Hachi.
-
No proszę ... a to ciekawe ... - wtrąciła Kiazu.
-
E tam ... zanudzi ją grami albo czymś innym i zaraz przyjdzie z
podkulonym ogonem. - stwierdziła Diuna.
-
No nie wiem ... Hyacin interesuje się grami ... więc może coś
nawet z tego będzie ... - odparł spokojnie Hachi.
-
Fajnie by było ... - stwierdziła Kiazu.
-
Popieram ... - dodał Hachi uśmiechając się pod nosem.
-
No nie wiem ... to jakieś dziwne ... dziewczyna grami? Przecież gry
i dziewczyny o przeciwieństwa ... no ale mniejsza ... - wtrąciła
Diuna.
-
Jak widać i takie się zdarzają ... - stwierdził luzacko Hachi, a
następnie dodał: - Hmm... idziemy później do Tsuzuke?
-
Hmm... nie wiem ... nie ufam mu ... - odpowiedziała Diuna.
-
A ja się zastanawiam czego on jest wstanie nas nauczyć? ... -
dodała Kiazu.
-
Dobre pytanie ... osoba znacznie słabsza chyba nie może być dobrym
nauczycielem.... - dopowiedziała Diuna.
-
Kurai przecież znasz Tsuzuke ... więc może Ty wiesz coś więcej?
- wtrącił Hachi.
-
Mam pewne przypuszczenie... - odpowiedział spokojnie Kurai.
-
Jakie? - spytała dociekliwie Diuna.
-
Dowiesz się w swoim czasie... - odparł elektryczny neczanin,
wstając i udając się do wyjścia. Po chwili, kiedy tylko
przeszedł do głównego pomieszczenia to ręcznik na jego biodrach
zmienił się w slipy, a Kurai bez słowa wskoczył do basen z lawą.
-
Ech ... z nim tak zawsze ... - stwierdziła Diuna.
-
On chyba też jest mało zainteresowany "wdzięcznością"
Tsuzuke... - dodał Hachi.
-
Pożyjemy zobaczymy ... może to jednak okaże się czymś wartym
zachodu ...- dopowiedziała Kiazu.
-
Hmm... wiecie to, że jest słaby wcale nie oznacza że nie zna
jakieś fajnej techniki ... - wtrąciła nieśmiało Rina.
-
W sumie może znać coś fajnego, ale w jego wykonaniu może to być
albo mało efektowne, albo po prostu nie skuteczne .... - odparła
Kiazu.
-
Ja powątpiewam, że on potrafi coś fajnego ... ale niech wam będzie
możemy tam pójść.... i się przekonać ... - odparła Diuna.
-
Jesteśmy wdzięczni, królowo lenistwa za zgodę udania się tam ...
- stwierdził Hachi.
-
A proszę uprzejmie ... znajcie moją łaskę ... tylko nie mieszać
mi się w jakiś burdy.... - odpowiedziała spokojnie Diuna mrugając
okiem.
-
A dzięki Ci Pani ... jak sobie życzysz ... - odparł Hachi śmiejąc
się pod nosem.
-
E tam ... dobra burda nie jest zła ... - stwierdziła radośnie
Kiazu szczerząc zęby.
-
Hehehe .... Chyba liczymy na to samo .. - dodał Hachi śmiejąc się
pod nosem.
-
Hehehehe ... Być może ...być może ... - odparła Kiazu.
-
Eh jesteście nie poprawni... skąd ta "chęć podboju świata"
- stwierdziła Diuna.
-
Wiecie tylko prawdziwy mężczyzna potrafi sprawić, że kobieta
poczuje się piękna .. silna i gotowa na podbój świata .... -
odpowiedziała spokojnie rozmarzonym głosem Kiazu, a następnie
dodała z uśmiechem: - A nie zaraz ... To SPU tak działa, a nie
facet.
-
Dobrze gadasz Siostra ... SPU tak właśnie działa ... - dodał
Hachi.
-
Chyba nigdy Was nie zrozumiem ... wspaniałe SPU i relaks jakiego
dawno nie mieliśmy a Ci chcą podbijać świat ... - odparła Diuna,
a po chwili dodała: - Zresztą róbcie co chcecie ... ale ja zostaje
w tej krainie relaksu....
************
Wietrzy
neczanin, wraz z dziewczyną o promiennym
uśmiechu, idzie wąskimi uliczkami SPU. Towarzyszka Otachiego ma
bladą, a jednocześnie zadbaną cerę. delikatne okulary na nosie,
błyszczące zielone oczy oraz krótkie włosy o zgrabnie
przechodzących, intensywnych kolorach. I tak na jej głowie można
odnaleźć garnierowe przejście, które począwszy od morskiego na
czubku głowy, po przez niebieski, fioletowy, przechodzi aż do
różowego, na końcówkach. Ubrana jest ona w zwiewną, pomarańczową
sukienkę na ramiączka i sięgającą jej do kolan.
-
Nie spodziewałem się, że lubisz sukienki ... - stwierdził Otachi.
-
Jestem chłopczycą ... ale jak zasypiam do pracy to zakładam
sukienkę ... aby móc się bardzo szybko przebrać ... -
odpowiedziała Hyacin z uśmiechem.
-
Rozumiem ... dla mnie możesz tak chodzić nie przeszkadza mi to ...
lubię Cię za to kim jesteś ...
-
To dobrze ... też Cię bardzo polubiłam... tak jak Twoich znajomych
... jednak ten Twój srebrno włosy kolega wywołuje u mnie ciarki
... zupełnie jak mroczny jeździec z poziomu dwunastego ...
-
Hehe ... póki mu nie zleziesz za skórę to nie masz co się go bać
... no ale jak go wkurzysz to mroczny jeździec wymięka - odparł
Otachi mrugając okiem.
-
Coś Ty? ... hmmm swoją drogą wiesz może jak pokonać Demonicznego
Klauna Surfera z poziomu 18?
-
Pewnie ... - odparł z uśmiechem Otachi, a następnie zasłonił
delikatnie swoje usta (tak jakby chciał powiedzieć coś na ucho o
zaczął coś szeptać.
Niestety
Hyacin znajdowała się w za dużej odległości od wietrznego
neczanina, aby móc go usłyszeć, więc zaintrygowana przesunęła
się bliżej. Jednak nadal nie słyszała tego co mówi neczanin,
więc przysunęła się jeszcze bliżej. W ten Otachi jednym szybkim
ruchem złapał dziewczynę za policzek i pocałował w usta. Cała
ta spontaniczna i szybka akcja wietrznego neczanina trwała zaledwie
parę sekund. Następnie Otachi odsunął się od dziewczyny i
radośnie się roześmiał, a Hyacin zaczerwieniła się, wręcz
zrobiła się czerwona jak burak i nieznacznie się speszyła.
************
Duża,
przestronna, bardzo jasna a zarazem stosunkowo kameralna restauracja
utrzymana w różnych odcieniach żółci, ecru i bieli. Kwadratowe
brązowe stoliki nakryte wyszywanymi żółtymi obrusami, wspaniałe
komponują się z wygodnymi białymi krzesłami. Przy jednym z
większych stołów zasiada piątka neczan i je kolacje. Przy ich
stoliku jest zostawione jeno miejsce puste. W ten do restauracji
wszedł radosny i uha-hany Otachi, który szybko odnalazł swoich
towarzyszy i dosiadł się do nich.
-
Siemka, dają tu coś dobrego do szamy? - stwierdzi roześmiany
Otachi.
-
Hej Bro ... opowiadaj ... - stwierdził z ogromnym zaciekawieniem
Hachi.
-
Co taki uha-hany? - wtrąciła dociekliwie Diuna.
-
Uuuu... chyba fajnie było ... - dodała Kiazu z uśmiechem.
-
A żebyś wiedziała, że fajnie było ... uha-hany? ... Gdzież tam
... spędziłem tylko miło czas ... Bro było spoko ... - odparł
spokojnie, delikatnie podekscytowany Otachi przeglądając menu
restauracji.
W
tym momencie pojawił się kelner, ubrany w standardowy ubiór
pracownika SPU i dystyngowanie spytał:
-
Dobry wieczór Panu, coś podać?
-
Tak ... poproszę ... 14 ...19 ... 25 ... i hmm.... 10 - stwierdził
uśmiechnięty Otachi odkładając menu.
-
Jak sobie Pan życzy. - odparł pokornie kelner, a następnie szybko
odszedł.
-
Oj Bro opowiadaj no ... ostatnio taki szczęśliwy byłeś jak
zdobyłeś gryfa ... - stwierdził mocno zaciekawiony Hachi.
-
Hyacin jest super ... uwielbia gry ... w nie jedną już grała ...
jest miła ... sympatyczna ... dobrze się z nią gada ... bardzo ją
lubię ... - odpowiedział lekko wymijająco uha-hany Otachi.
-
No proszę ... ja tam widzę, że ładnie Cię wzięło - wtrąciła
Kiazu szczerząc zęby.
-
Kiedyś musiało ... - odpowiedział Otachi z uśmiechem.
-
Tylko ciekawe jak będziesz się z nią widywał ... o ile chcesz aby
coś z tego było ... - wtrąciła Diuna.
-
Było... było ... już jest .... a co do spotykania się to coś się
wymyśli ...- odpowiedział uha-hany Otachi, szczerząc kły.
-
Kurka wodna Bro a jednak - stwierdził Hachi z uśmiechem, a
następnie dodał: - Gratulacje!
-
Fantastycznie Gratki! - dodała radośnie Kiazu.
-
Super! - wtrąciła radośnie Rina.
-
Powodzenia... - dodała Diuna z uśmiechem.
-
Dzięki, dzięki. - odpowiedział Otachi szczerząc kły.
W
tym momencie kelner przyniósł pierwsze, ze wspaniałych i
aromatycznych dań jakie zamówił wietrzny neczanin, i podał je z
prawej strony gościa życząc smacznego. Otachi od razu wziął się
za zajadanie wykwintnego dania.
-
Hachi pewnie jesteś zazdrosny co? - spytała Diuna.
-
Zazdrosny? Proszę Cię o co? - odparł Hachi.
-
No że Otachi, znalazł sobie dziewczynę ... - kontynuowała Diuna.
-
Skąd ... wiesz moją dziewczyną jest praca a kochanką konsola ...
- odparł Hachi z uśmiechem, mrugając okiem.
-
Skoro tak mówisz ... - odparła Diuna.
-
Spoko ... spoko ... jego kiedyś tez coś trafi ... wszystko w swoim
czasie... - wtrąciła radośnie Kiazu jedząc.
-
To co świętujemy? - wtrącił radośnie Hachi.
-
PEWNIE! - odpowiedzieli zgodnie pozostali.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz