"Projekt
Haliya "
Gwiazdy,
planety i inne ciała niebieskie w przeróżnych barwach i
odcieniach, wspaniale zdobią ciemne kosmiczne niebo. W sporym,
kwadratowym szklanym pokoju stoi palący Volaure, który rozmawia z
neczanami. Nagle w pomieszczeniu rozległ się głośny dzwonek do
drzwi. Władca bez zawahania stwierdził:
-
Proszę.
W
ten drzwi otworzyły się i do pokoju weszły cztery, a komnacie
zrobiło się ciemno. Tajemnicze odgłosy spowiły całe
pomieszczenie. Nagle światło ponownie się zapaliło a szklany
pokój zmienił się nie do poznania. Na czarnym dywanie pojawiło
się dziesięć, jasno brązowych, pojedynczych ławek, wielkie okna
zostały zastąpione przez białe szczelne ściany, a za księciem
pojawiła się wielka tablica. Pokój widokowy przypomina teraz salę
lekcyjną. W tym momencie oczom neczan ukazało się czterech
mężczyzn. Najbardziej na prawo stoi wysoki mężczyzna, który na
oko jest co najmniej o głowę wyższy od księcia. Ma on błękitną,
jasną cerę, krótkie czarne włosy, błoniaste uszy i
ciemnozielone,stanowcze oczy. Ubrany jest w granatową bluzę na
długi rękaw, z wyszytą dużą literą "V" w intensywnym
żółtym kolorze, oraz czarne spodnie wyprasowane w kant. Dodatkowo
posiada mocno żółty kołnierz marynarski. Ten wojskowy wydaje się
być dosyć znudzony i mało żywiołowy. Obok niego stoi średniego
wzrostu, lekko opalony mężczyzna o miedzianolimetkowych,
sięgających do połowy szyi, włosach, upiętych w sztywnego,
wysokiego kucyka, oraz przyciągających niebiesko-liliowych oczach.
Ubrany jest w czerwony T-shirt i granatowe jeansy. Dalej stoi Driada,
o pistacjowej cerze, drewnianych, brązowych, krótkich włosach,
które przypominają fryzurę na tzw. "jeżyka" i
uśmiechniętych niebieskich oczach. Ubrany jest jedynie w czarne
sięgające mu do kolan, krótkie spodenki. Dzięki temu widać jego
lekko wyrzeźbiony tors ozdobiony żółto-czarno-czerwonym tatuażem
węża, który ma głowę na klatce piersiowej przybysza, następnie
wije się przez kark, plecy, lewy bok, brzuch i kończy się na
prawym biodrze. Natomiast czwarty przybysz jest psią furą o jasno
beżowym futrze, ubraną w zielony T-shirt i granatowe jeansy.
-
REX! - stwierdzili radośnie zaskoczeni neczanie.
-
Witajcie moi drodzy - wtrącił Volaure gasząc papierosa, a
następnie dodał: - Zechcecie się przedstawić?
W
tym momencie wojskowy odpowiedział:
-
Jak sobie życzysz książę. Jestem Kapitan Samagi.
-
Ja Panie, jestem huales Otaota - dodał Driada.
-
Ja jestem Kiazu, a to Hachi, Otachi, Diuna, Rina i Kurai. -
stwierdziła Kiazu z uśmiechem.
-
Palladyn Rex. - odparła radośnie psia furra
-
Książę, mnie zwą Jolid (czyt. Żolid) i jestem pułkownikiem. -
odpowiedział ostatni z przybyszy.
-
Siadajcie proszę. - stwierdził Volaure, a następnie kiedy wszyscy
usiedli powiedział: - Pewnie się zastanawiacie po co Was tu
wszystkich ściągnąłem?
-
Chodzi, o pewien projekt sponsorowany przez Ambasadora Ankarę. -
odparł Samagi.
-
Dokładnie. Ja wraz z Ambasadorem Ankarą stożyliśmy pewien
intensywny program szkoleniowy o kryptonimie "Projekt Haliya".
Polega on na specyficznych walkach, które mają przygotować
wojowników na spotkanie z frontem i rozwija zarówno moce jak siłę.
System wytrzymuje dość duże obciążenie i jest wstanie
jednoczenie szkolić sporą ilość żołnierzy o jednym żywiole na
raz. - stwierdził spokojnie książę, po czym dodał: - Jednak
pozostały nam testy na posiadaczach różnych mocy. W związku z
tym, chcielibyśmy abyście wzięli udział w ostatnich testach.
Każde z was włada zupełnie innym żywiołem.
-
Z całym szacunkiem Panie, nie sądzę aby byli tu posiadacze
wszystkich żywiołów. - stwierdził Jolid.
-
Co masz na myśli? - spytał Otaota.
-
Jak widzę, kolega nie wie. Dobrze zatem powiem. W całym
wszechświecie jest bardzo mały odsetek istot władających wodą.
Ten żywioł trafia się nadzwyczaj rzadko. - stwierdził Jolid, a
następnie pewnie dodał: - Pomijając już ten fakt, bo osoba
władająca tym żywiołem jest jeszcze do zdobycia, tak w całym
naszych wszechświecie jest tylko dziesięciu posiadaczy mocy
elektrycznej. Nawet zakładając, że jeszcze wszyscy żyją,
sprowadzenie tu takiej istoty jest krótko mówiąc nie możliwe.
Na
te słowa Volaure uśmiechną się pod nosem i opierając się o
tablicę, a Jolid poczuł delikatne wyładowanie elektryczne na
karku. Zdezorientowany szybko wstał, odwrócił się i wyjął zza
paska niewielki sztylet. Jednak za nim nikogo już nie było.
-
Jolid, schowaj tę wykałaczkę i siadaj. - stwierdził twardo
Volaure.
Na
te słowa mężczyzna z podejrzliwym wzrokiem usiadł, a władca
mówił dalej:
-
Nie rzucam słów na wiatr, skoro powiedziałem, że są wszystkie
żywioły to są wszystkie.
-
Tak jest! - odparli zgodnie przybysze.
-
Książę, za przeproszeniem czy ten projekt jest niebezpieczny? -
spytał Otaota.
-
Jeśli pytasz czy można zginąć to nie nie można, nawet przy
awarii systemu nikt nie straci życia. Jednak wasi przeciwnicy mogą
przysporzyć wam siniaków, złamań czy zadrapań. - odpowiedział
książę.
-
Kto będzie naszym przeciwnikiem? - spytała Diuna.
-
Bezkształtne, amorficzne bio-istoty władające żywiołami. Jedynym
sposobem pokonania ich jest broń żywiołu. - odpowiedział książę.
Będziecie z nimi walczyć w turach zajmujących maksymalnie 20
minut.
-
Brzmi ciekawie ... - stwierdził Jolid.
Neczanie
przysłuchiwali się uważnie rozmowie i każde na swój wyjątkowy
sposób coraz bardziej napalało się na wzięcie udziału w testach
systemu.
-
Czy chcecie podjąć wyzwanie walki z tymi bio-istotami, aby rozwinąć
swoje umiejętności i przyczynić się do rozwoju projektu Haliya? -
spytał Volaure.
-
Na rozkaz Panie! - odparli zgodnie przybysze.
-
Tak! - odparli zgodnie podekscytowani Hachi, Otachi i Kiazu.
-
To będzie pestka. - dodała Diuna.
-
Chcę... - stwierdziła Rina (ma rozpuszczone włosy i obróżkę z
symbolem i Yuri na ramieniu) czerwieniąc się.
-
Dobrze zatem zapraszam Was za mną. - odparł Volaure z uśmiechem.
************
Spore
pomieszczenie z dwoma ogromnymi monitorami, które zajmują całą
dużą ścianę. Pod monitorami jest ogromny panel z mnóstwem
guzików i dwójka pracowników. Pod przeciwną ścianą stoi Volaure
i jego goście.
-
Witam was na Haliya. Obecnie znajdujemy się w centrum dowodzenia, w
którym będziemy was obserwować, podczas trwania treningu i
notować wasze postępy jak i obrażenia. Dlatego przed zaczęciem
treningu zapraszam Was do komór, w których ocenimy Wasz obecny stan
i zapiszemy go w systemie. -
stwierdził Volaure a następnie dodał: - Życzyłbym sobie aby na
pierwszy rzut poszli Jolid, Otaota, Rex, Samagi, Diuna i Otachi.
-
Tak jest Panie! - odparli zgodnie wszyscy.
Po
chwili wymienieni wojownicy weszli do sześciu osobnych komór,
znajdujących się w pokoju obok. Po paru chwilach system zaczął
działać i za pomocą niewidzialnych, ale za to wyczuwalnych fal
zaczął badać przybyszów.
-
Samagi ... Końwareńczyk ... trucizna... zadrapanie na lewym kolanie
... obite obojczyki - odezwała się mechanicznym głosem maszyna,
która po chwili kontynuowała: - Jolid ... Bromanowiańczyk ... lód
... siniak na prawym przed ramieniu ... wybita lewa kostka ... Otaota
... driada ... roślinność ... brak widocznych uszczerbków ...
-
Łał ... ta maszyna jest świetna ... - stwierdził zafascynowany
Hachi.
-
Wychwyci każdą niezgodność? - spytała Kiazu.
-
Owszem, każde najdrobniejsze zadrapanie czy obicie kości ... -
odpowiedział Volaure.
-
Fajnie ... - odparł Hachi, po czym dodał: - hmm... słuchaj a tak z
innej beczki czemu bardziej nas nie wymieszałeś?
-
Zależy mi aby ta czwórka usłyszała moc Aniołka i Kurai'a, oraz
aby nie kojarzyli mocy Otachiego i Diuny. - odparł Volaure.
-
Czemu? - spytała Kiazu.
-
Hmm... po pierwsze niech wiedzą, że moje słowa są coś warte ...
a po dwa niech mają zagwozdkę. W końcu nie muszą wszystkiego
wiedzieć ... - odpowiedział książę z wrednym uśmiechem.
-
Spryciarz ...- odparła Kiazu z uśmiechem.
-
Volaure ... - wtrąciła nieśmiało Rina.
-
Słucham Cię Aniołku... co tam? - odparł przyjaźnie władca.
-
Możemy zamienić ... dwa słowa ... na osobności? - spytała
niepewnie, lekko zestresowana Rina.
Volaure
spojrzał na mocno speszoną i zarumienioną dziewczynę, mówiąc:
-
Oczywiście Aniołku ...
A
następnie wziął ją na stronę, w najbardziej oddalony róg
pomieszczenia.
-
Ciekawe o co jej chodzi? - spytał Hachi.
-
Nie wiem ... - odpowiedziała Kiazu, a następnie dodała
zaciekawiona - Kurai może Ty coś wiesz?
Jednak
elektryczny neczanin nic jej nie odpowiedział jedynie podszedł do
ukochanej i Volaure.
-
Ej ... - rzuciła Kiazu.
-
Luz ... niech idzie ... najwyżej Volaure mu coś powie ... - odparł
Hachi.
-
Masz racje ...
-
Tak zmieniając temat ... to Ja bym uważał na Pana Truciznę ....
-
Samagi? Hmmm... wydaje się być spoko ... ale z truciznami to nie
przelewki ...
-
Mam nadzieje, że Volaure posiada odtrutki ... tak w razie co...
-
Pewnie tak ... - odparła Kiazu, a następnie z wymownym uśmieszkiem
dodała: - A mi się podoba tatuaż Otaota ... i jego fajna klata ...
************
-
Co tam Aniołku? - spytał spokojnie Volaure.
-
Hmm... widzisz ... emh ... nie wiem ... hmm.. jako to powiedzieć -
odparła ze spuszczoną głową Rina, z każdą sekundą pesząc się
coraz bardziej.
-
Aniołku spokojnie ... wiesz, że to zostanie między nami ... -
odparł spokojnie książę, opierając swoje dłonie na ramionach
neczanki.
W
ten podszedł Kurai, z rękami w kieszeni. Jedynie co neczanin zrobił
to powiedział coś przyjacielowi na ucho i jak gdyby nigdy nic
odszedł. Volaure uśmiechnął się pod nosem i głaszcząc neczankę
po policzku powiedział:
-
Już rozumiem... Zrobimy tak ...
A
następnie delikatnie uniósł głowę neczanki, i pocałował ją w
prawy policzek. Intensywne białe światło, zaledwie mignęło.
-
Dziękuję... - odparła nieśmiało Rina przytulając się do
księcia.
-
Nie ma problemu ... - stwierdził Volaure z uśmiechem.
************
Po
paru minutach bohaterowie zamienili się miejscami. Teraz Kurai,
Rina, Hachi i Kiazu są w komorach, a pozostali stoją w pokoju z
monitorami. Za nim maszyna ruszyła Volaure, mający Yuri na lewym
ramieniu, zdążył przypalić sobie papierosa.
-
Rina ... Neczanka ... woda ... lekko obity lewy łokieć ... -
odezwała się maszyna.
-
Woda ... - wtrącił zaskoczony Samagi.
-
Kurai ... Neczanin ... elektryczność ... - kontynuowała maszyna.
-
Nie wierzę. Procent znalezienia takiej osoby jest tak mały że nie
wiarygodny. - wtrącił Jolid.
-
Mówiłem już nie rzucam słów na wiatr... Jednak skoro to Neczanin
to jeśli Ci pozwoli możesz to sprawdzić na jego symbolu. - odparł
Volaure.
-
Potwierdzam, Kurai ma moce elektryczne. - stwierdził optymistycznie
Rex, który w między czasie Diunie i Otachiemu chwali się zdjęciami
swojego maluszka.
-
Jestem pod wrażeniem Książę. - stwierdził pokornie Jolid.
-
Nie no ten znowu wyciągnął zdjęcia ... - narzekał Samagi.
-
Przez całą drogę nas nimi zadręczał... - dodał Otaota.
************
-
Panie, dziesięciu wyselekcjonowanych testerów, niebawem powinno
zacząć testowanie projektu.
-
Świetnie... Pamiętasz, że masz mnie poinformować jak obiekt
AM30MOl przejdzie pierwszy etap?
-
Oczywiście Panie, Jednak z całym szacunkiem to może potrwać.
-
Nie szkodzi... Poza tym ja uważam, że wydarzy się to szybciej niż
zakładasz.
-
Skoro tak mówisz, Panie....
************
Kiedy
wszyscy zostali zarejestrowani już w systemie projektu. udali się
biały długim korytarzem przed sale treningowe. Po drodze jeden z
pracowników rozdał wszystkim uczestnikom cienkie papierowe książki.
-
W środku tych książek znajduje się tablet, w którym jest
instrukcja i wszystkie informacje o projekcie, jak i o bio-istotach.
- stwierdził Volaure, po czym dodał - Życzyłbym sobie abyście
przeczytali te 150 stron.
Neczanie
z niedowierzaniem patrzyli na to co dostali. Wojskowi przybysze bez
marudzenia, uznali to za rozkaz. po krótkiej chwili Hachi i Otachi,
którzy napalili się na walkę z bio-istotami i od tak wzruszyli
ramionami i wyrzucili instrukcje za siebie. Natomiast książę
kontynuował:
-
Dobrze, a teraz zapraszam Was do Sal treningowych.
-
Czekaj, powiedziałeś sal? - zauważyła Diuna.
-
Owszem - odpowiedział władca, a po chwili namysłu dodał: - A tak
zapomniałem dodać, przygotowanych jest dziesięć sal i każde z
Was mierzy się z bio-istotami w pojedynkę.
-
To trochę komplikuję sprawę ... - stwierdził
Hachi pod nosem.
-
Podczas starcia będą was atakować różne istoty w przybliżonych
warunkach jakie prawdopodobnie będą na polu wojennym. Waszym
zadaniem jest przetrwać przez 20 minut. Niestety chowanie się nic
nie da, za to możecie unikać ataków jednak sami również musicie
atakować inaczej symulacja pokona Was. - informował dalej Volaure,
a po paru chwilach dodał: - Po każdej przegranej rundzie macie
przymusowe 5 - 10 minut przerwy. Następnie Wasze starcie zaczyna się
od nowa. Wasze zmagania zakończą się w momencie jak albo
przetrwacie 20 minut, albo jak miną trzy godziny. W pierwszym
przypadku, przejdziemy do dalszej części treningu, a w drugiej
wrócicie tutaj jutro aby ponownie spróbować. System ten będzie
się powtarzać do momentu przetrwania. Rozumiecie?
-
Tak jest! - odparli zgodnie wszyscy.
-
Świetnie zatem dajcie z siebie wszystko, abym nie żałował, że
Was tu ściągnąłem ... A teraz zapraszam do komór i życzę
powodzenia. - odarł stanowczo, lecz z uśmiechem, Książę.
************
-
Jak idzie Książę?
-
Dobrze, póki co system jest stabilny, a nasi testerzy w dużej
mierze nie wytrzymują długo. Na tę chwilę dwa obiekty osiągnęły
pułap 5 minut i działają dalej.
-
Rozumiem. Jak będzie im szło za łatwo, to podkręć im trochę
tempo, proszę.
-
Drogi Ambasadorze, tak zamierzałem. Jednak myślę, że nasz plan
wejdzie w życie stosunkowo szybko.
-
Książę ... Bardzo na to liczę...
************
Intensywny
zapach sosen unosi się w lekko zamglonym świetle letniego poranka.
Kiazu stoi po środku wielkiego lasu mieszanego, trzymając oburącz,
swoją ognistą halabardę uważnie obserwuje teren spowity delikatną
białą mgłą, w której co i rusz pojawiają się ciemnoszare
bezkształtne cienie. Nagle zielona ściółka lasu zapłonęła
żywym czerwono-pomarańczowo-żółtym ogniem. W ten Kiazu
gwałtownie się odwróciła i ostrzem przecięła jakąś
galaretowatą istotę o czerwonej barwie. Następie neczanka szybko
odskoczyła i w powietrzu, jednym szybkim ruchem przecięła aż trzy
bezkształtne, granatowe bio-istoty, które rozpadły się na drobne
kawałki. Dzięki temu na rozpalony ogień i podpalony las, spadła
wielka wodna fala, która szybko go ugasiła. Jasnoszary dym
dodatkowo spowił nieznany teren. Kiedy neczanka opadła na ziemię,
coś obiło się o jej nogi i delikatnie nią zachwiało. Dodatkowo
Kiazu poczuła coś nieprzyjemnego, żrącego na plecach. W tym
momencie wspaniały zielony las znikł, a na jego miejscu pojawiło
się bardzo jasne spore prostokątne pomieszczenie w całości
wyłożone białymi płytkami.
-
Wynik 9 minut ... tryb przerwa ... - odezwał się mechaniczny męski
głos.
Na
te słowa Kiazu zniwelowała swoją broń żywiołu i wyszła z
pomieszczenia. Tam w dużym kwadratowym, jasnym pomieszczeniu,
przypominającym salonik, utrzymany w drewnianych kolorach. Znajduje
się tam kilka dużych ciemno brązowych sof, trochę zielonych
roślin w czerwonych donicach oraz kilka stołów. Na jednej z kanap
siedzą Hachi i Otachi, a w innej części siedzi Otaota. Ognista
neczanka podeszła do braci mówiąc radośnie:
-
Mam nowy rekord!
-
Super! - stwierdzili podekscytowani bracia.
-
Ile wytrzymałaś? - spytał zaciekawiony Otachi.
-
9 minut. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
-
Czad! Super jak na 3 dzień. - odparł Hachi.
-
Mój rekord to 7 a Hachi ostatnio wytrzymał 7 i pół ... - dodał
Otachi.
-
Brawo! - odparła radośnie Kiazu.
-
Nie ma się czym chwalić. - wtrącił Otaota, a następnie
powiedział: - Mój rekord to 11 minut.
-
Zobaczysz jeszcze Cię pokonam! - odparła stanowczo Kiazu.
-
Nie liczyłbym na to, kobiety nie są wstanie mnie pokonać. - odparł
Otaota.
-
Zobaczymy! - stwierdziła Kiazu.
W
ten do salonu wszedł Kurai, z rękami w kieszeni.
-
I Jak i jak? - spytał dociekliwie Hachi.
-
Przeszedłem .... - odpowiedział spokojnie Kurai.
-
Żartujesz? Po trzech dniach przeszedłeś ten trening? Nie
ściemniaj. - wtrącił Otaota.
-
Owszem przeszedł. - stwierdził niespodziewanie Volaure, który w
tym momencie się pojawił, a po chwili dodał:- Dodam, że dzisiaj
po raz trzeci przetrwał 20 minut...
Otaota
patrzył z niedowierzaniem, jednak już nie raz się przekonał, że
władca Zekeren nie rzuca słów na wiatr. Jedyne co driada
wykrzesała z siebie to oddanie honorów księciu i udanie się na
kolejną rundę.
-
Skoro przeszedł już raz to czemu testuje dalej? - spytała
dociekliwie Kiazu.
-
Po raz pomaga w testowaniu systemu, a po dwa sam chce kontynuować,
więc umożliwiamy mu to. Zwłaszcza, że drugi etap mogę wprowadzić
dopiero jak jeszcze przynajmniej dwie osoby przetrwają 20 minut. -
odpowiedział władca.
-
Rozumiem ... - odparła Kiazu.
-
Szybko Ci poszło. - stwierdził radośnie i pochlebnie Otachi.
-
Jak Ci się to udało? - spytał Hachi.
-
Normanie ... - odpowiedział spokojnie Kurai, wychodząc z
pomieszczenia.
-
Jak dobrze wiecie on jest samotnikiem, więc walka w pojedynkę nawet
z mrowiem przeciwników, nie jest dla niego czymś nie zwykłym i
trudnym. Na dobrą sprawą już wczoraj przetrwałby całe 20 minut,
jednak zarządziłem aby zwiększyć mu liczbę przeciwników. Jednak
mimo, że wymagało to od niego więcej i tak szybko sobie z tym
poradził - wtrącił spokojnie Volaure.
-
W sumie racja ... - odparła zamyślona Kiazu, a następnie dodała:
- Volaure zwiększ mi liczbę przeciwników, proszę.
-
To nie jest dobry pomysł ... - odpowiedział książę.
-
Ej .. My też chcemy! - dodali zgodnie bracia.
-
Proszę ... Volaure ... zgódź się ... - dopowiedziała Kiazu
patrząc słodkimi oczami księciu w oczy.
Po
paru minutach namysłu, Volaure w końcu powiedział:
-
Eh ... i co ja się z Wami mam ... Dobrze podniosę Wam liczbę
przeciwników, lecz dopiero jak przekroczycie 10 minut.
-
YAY! - wykrzyknęli radośnie neczanie.
-
Dzięki - stwierdził Hachi.
-
Dzięx - dodał Otachi.
-
Dziękuję - dopowiedziała Kiazu dając księciu, przyjemnego
przyjacielskiego buziaka w usta.
-
Spoko, w końcu tu jesteście po to aby trenować. - stwierdził
Volaure z uśmiechem.
************
Kolejny
dzień morderczego treningu, cała dziesiątka testerów czeka na
swoje pierwsze wejście w tym dniu. Neczanie po "obietnicy"
księcia jeszcze bardziej napalili się na trening z bio-istotami,
Jednak wojskowi również są bardzo zdeterminowani i niecierpliwie
czekają. W ten rozległo się trzykrotne piknięcie, bardzo podobne
do dźwięku jaki wydaje budzik. Wszyscy wojownicy dziarskim krokiem
ruszyli w kierunku drzwi prowadzących do sal treningowych.
-
Kurai... - zawołał książę, z Yuri na ramieniu.
Na
te słowa elektryczny neczanin zatrzymał się i odwrócił się w
kierunku przyjaciela, który otworzył boczny korytarz ukryty w
ścianie i kontynuował:
-
Pozwól, proszę za mną... od dzisiaj do momentu do póki reszta nie
przetrwa 20 minut, przez pól godzinny dziennie będziesz trenował
tutaj, a przez pozostałą cześć czasu będziesz mógł nadal
walczyć z "Blobkami"...
Kurai
jednak nic nie odpowiedział. Jedynie spokojnie podąża za
przyjacielem. Na końcu dosyć krótkiego białego korytarza znajdują
się kolejne drzwi. Volaure otworzył je i zapraszając towarzysza
gestem do środka, powiedział:
-
Gwarantuję, że nie będziesz się nudził.... - A następnie dodał:
- Aha po tym jak wszyscy darzą radę przez 20 minut działać w
starciu, tuż przed drugim etapem po raz ostatni wejdziesz na tę
salę treningową....
Elektryczny
neczanin, zmierzył przyjaciela chłodnym, lecz przyjaznoneutralnym
spojrzeniem i bez słowa wszedł do pomieszczenia, które na pierwszy
rzut oka nie różni się zupełnie niczym od pozostałych sal
treningowych. Spore białe pomieszczenie, które jednak zabiera w
sobie pewną niespodziankę. Po środku sali stoi postać, na której
widok Kurai zatrzymał się i wyjął ręce z kieszeni mówiąc:
-
To dla mnie zaszczyt...
************
-
Panie myślisz, że da rade?
-
Nie dzisiaj, ale on jest uparty i na pewno da rade. Oby tylko system
wytrzymał i będzie dobrze.
-
Póki co wszystkie systemy na granicy żółtej strefy
bezpieczeństwa, lecz nadal rośną...
-
Jak dojdzie do połowy to włącz chłodzenie i zwiększ wydajność
...
-
Tak Panie.
-
Aha, każdemu kto przekroczy 10 minut, na stałe zwiększcie ilość
bio-istot, nawet trzykrotnie.
-
Oczywiście Panie, jak sobie życzysz.
-
Jolid'owi, Rex'owi i Kurai'owi również, przyda się to po raz
drugi... Dodatkowo życzyłbym sobie aby w drugim etapie od razu
zaczęli od większej ilości przeciwników.
-
Tak jest ...
************
Piaszczysto-ziemisto-kamienny,
szaro-brązowy, nieprzyjazny teren, przypominający powierzchnię
marsa. Płaska ziemia, usłana niewielkimi kamieniami i spowita lekko
pomarańczowym, intensywnym światłem. Siarczysty nieprzyjemny
zapach zdominował otoczenie. Kurai klęczy, podpierając się, o
ziemię, rękoma. Po jego twarzy spływają krople potu które dość
szybko parują. Neczanin, dyszy i jest wyraźnie mocno zmęczony.
-
Na dzisiaj koniec ... - stwierdziła tajemnicza postać.
-
Nie ... ehhhhyyy... jeszcze raz ...ehhhhyyy ... - odparł Kurai,
bardzo ciężko oddychając, łapczywie łapiąc powietrze.
-
Uparty jesteś, i chodź masz jeszcze trochę czasu, to nalegam na
skończenie na dzisiaj.
-
Dam rade ...
-
Posłuchaj, jeszcze jedna runda i wyplujesz co najmniej płuca....
-
Ehhyyy ... nie słyszałeś? ... ehhhhyyy ... dam radę!.... - odparł
twardo zdeterminowany Kurai, z trudem i drżącym, a wręcz
dygoczącym ciałem, podnosząc się.
-
No proszę, myślałem, że się już nie podniesiesz. Dobrze zatem
zaczynamy ostatnią rundę na dzisiaj. Po skończeniu tego starcia,
bez dyskusji idziesz odpocząć. Rozumiesz?
-
Tak ...
************
Rina
i Otachi siedzą w pokoju wypoczynkowym i piją wodę. Natomiast
Diuna i Jolid po raz kolejny wchodzą na swoje areny.
-
Powodzenia, krzyknął Otachi z uśmiechem, po czym dodał: - Heh ...
już przekroczyłem dziesięć minut i teraz ledwie wytrzymuję
minute-dwie ... przez to tu siedzę częściej niż na sali.... a
jaki jest Twój rekord?
-
Dziesięć minut... nabity w moim ostatnim wejściu.... - odparła
Rina.
-
Ładnie! Hachi teraz walczy o 10 ...
W
ten do pomieszczenia, z bocznego korytarza, wszedł Kurai, na
chwiejnych i drżących nogach oraz opierając się o ścianę. Kiedy
tylko elektryczny neczanin wszedł do saloniku, oparł się o
najbliższą ścianę i osuwając się na nogach usiadł na
żółto-brązowej podłodze. Rina i Otachi podbiegli do przyjaciela.
-
Kurai ... - stwierdziła przestraszona Rina, wręczając ukochanemu
butelkę wody.
-
Co się stało Ziom? - spytał zszokowany Otachi.
Zdyszany
i zmęczony Kurai nic nie odpowiedział, jedynie wziął butelkę
wody i wypił jej połowę, a resztę wylał sobie na głowę.
Następnie po chwili ciszy elektryczny neczanin, trzęsącymi się
rękoma złapał Rinę za policzki, przyciągnął do siebie i
stanowczo pocałował w usta. Następnie Kurai znikł, a
zdezorientowane rodzeństwo nie miało zielonego pojęcia co mogło
się stać.
-
Widziałaś to? - spytał przerażony Otachi.
-
Tak ... - odparła niedowierzająca Rina, czerwieniąc się.
-
Sądzisz, że to wina bobków?
-
Nie ... raczej nie ...
-
W sumie chyba po samych blobkach, nie "zapewniłby" Cię, w
ten sposób, że wszystko jest w porządku.... Ciekawe co się
wydarzyło w tym bocznym korytarzu?
-
Nie wiem ... jednak tam jest "coś" z czym my w pojedynkę
nie mamy szans...
-
Jeszcze nie mamy ... jeszcze ... ale .... zobaczysz któregoś dnia,
my też się z tym zmierzymy ... i pokonamy to! - stwierdził z
determinacją i pasją Otachi.
************
Mijają,
przeplatane codziennością i treningiem dni, a z każdą kolejną
chwilą testerom idzie coraz lepiej. Co raz częściej kończą
starcie na kwadransie wzwyż. Jednak mimo to nie poddają się i z
determinacją pragną przejść powierzone im zadanie. Niestety nie
wszystkim idzie tak dobrze. Kurai, który jako pierwszy przetrwał
dwadzieścia minut ma teraz dni słabości których nikt nie rozumie.
Elektryczny neczanin z trudem wytrzymywał minutę ... dwie ... potem
dziesięć. Teraz co prawda dorównuje swoimi wynikami reszcie,
jednak jego niespodziewany spadek formy jest jedną wielką zagadką.
Która może niebawem się rozwiąże.
************
-
Dobrze sobie radzi ... od początku wiedziałem, że nie będzie
łatwym przeciwnikiem ... i jak energią na poziomie podstawowym mi
dorównuje ... a nawet mogę się pokusić o stwierdzenie, że nawet
przewyższa mnie energią ... to ja zdecydowanie przewyższam go
doświadczeniem ... i szybkością ... dzięki czemu nie muszę
nawet używać mocy do walki z nim ... Martwi mnie jedynie ten nagły
spadek formy ... stał się znacznie wolniejszy, mniej skoczny i
szybciej się męczył ... gdyby nie zaczął wracać do swojego
poziomu, na którym zaczynaliśmy ... myślałbym, że się poddał i
zrezygnował ... a tak uważam to za chwilową niedyspozycję ... i
podejrzewam, że coś przede mną ukrywa ....
************
Volaure
obserwuje postępy testerów oraz systemu w pokoju z wielkimi
ekranami.
-
Panie systemy, pomimo pokręcenia tempa są nadal stabilne i nie
przekraczają zielonego znacznika bezpieczeństwa.
-
Świetnie ... W takim układzie Panowie czas na mnie. Jakby coś się
działo zadzwońcie. - stwierdził książę gasząc papierosa.
-
Jak sobie życzysz Panie ...
W
ten rozległo się delikatne pukanie do drzwi. Władca bez słowa
podszedł do drzwi i otworzył je. Za drzwiami stała speszona Rina,
która powiedziała:
-
O Volaure ...
-
Cześć Aniołku co tam? Przerwa w trenowaniu?
-
Tak ... - odparła speszona neczanka, a następnie dodała: - Volaure
... możemy porozmawiać?
-
Spoko, mam jeszcze parę minut ... Chodź pójdziemy gdzieś w
przyjemniejsze miejsce... - odpowiedział księże z uśmiechem a
potem oboje znikli.
Po
paru krótkich chwilach zarówno wodna neczanka jak i władca
znaleźli się w niedużym pokoju, o granatowych ścianach i
pomarańczowym, puszystym dywanie. W tym pomieszczeniu stoi jedynie
biała spora kanapa.
-
Siadaj proszę ... - stwierdził spokojnie Volaure z uśmiechem. A
kiedy neczanka usiadła dodał: - Domyślam się, że zastanawiacie
się co się dzieje z Kurai'em, a On jak to ma w zwyczaju nie chce o
tym rozmawiać ... prawda?
-
Tak ... skąd wiesz? - odparła zarumieniona Rina.
-
Instynkt - odpowiedział książę szczerząc kły i siadając koło
neczanki, a następnie westchnął i dodał: - Eh ... Posłuchaj, jak
pewnie zauważyliście korzystając z okazji Kurai przechodzi
dodatkowy trening. W związku z tym, od czasu kiedy praktycznie nie
mógł się ruszać zaczął nosić "isikhumba"...
uprzedzając Twoje pytanie powiem że to takie grube ciężkie
bransolety, które po pierwsze oddziaływają tylko na tego kto je
nosi, a po dwa dopasowując się do skóry stają się nie do
wykrycia .... a przy zdejmowaniu wyglądają zupełnie jak odrywany
płat skóry ... Kurai bodajże nosi koło 300 kg ... Mniejsza ....
w każdym bądź razie to właśnie przez nie stał się tak
straszliwie powolny...
-
Rozumiem ... - odparła spokojnie Rina, a następnie dodała z
zaciekawieniem - Tylko nie rozumiem po co?
-
Widzisz Aniołku, Kurai potrzebuje przede wszystkim zwiększyć swoją
prędkość, a to dość drastyczny ale bardzo skuteczny i nie
wykrywalny sposób.... Ogólnie proszę nie rozpowiadaj o tym, gdyż
im mniej osób o tym wie tym lepiej ...
-
Dobrze ...
************
-
Wydaje mi się czy Jolid delikatnie leci na Ciebie? - spytała
dociekliwie Kiazu.
-
Phi... na mnie? Zdaje Ci się ... - odparła Diuna.
-
No nie wiem, kto jak kto ale ja wiem kiedy facet jest zainteresowany
kobietą ...
-
Eh ... jego interesuje moja energia a nie ja sama ...
-
Energia? Co on ma w sobie kuba czy co?
-
Nie .. nie ... to nie o to biega ...
-
A o co?
-
Wiesz jakaś wróżbita czy swata ... nie pamiętam ... powiedział
mu, że idealną parą dla niego będzie istota władająca mocą
psychiczną ... i on to tak wziął do siebie, że nie interesuje go
czy dziewczyna jest wolna, czy zajęta, czy dziewczyna jest
zainteresowana czy nie ... ba nawet nie interesuje go czy osoba z
psycho-mocą go lubi ...
-
Hmm... masz psycho-moc to jesteś idealną partnerką dla niego bez
względu na wszystko?
-
Lepiej bym tego nie ujęła ...
-
Spoko ... dziwny facet ... aż tak pochłonęła go jakaś
przepowiednia, że nie patrzy na nic innego ... a przynajmniej
chociaż stara się o Ciebie?
-
Coś Ty ... on uważa, że skoro mam psycho-moc to ja już jestem
jego...
-
To aż tak ... masakra ... i mega utrapienie ...
-
Heh... a żebyś wiedziała ... na szczęście mało go widuję ...
lecz odkąd dowiedział się o mojej mocy jest nieznośny ...
************
Rwąca,
stosunkowo płytka rzeka z masą różnej wielkości, gładkich i
śliskich kamieni, ukryta wśród gęstych zarośli. Biała,
spieniona woda jest nieprzewidywalna i dobrze pasuje do ciemnych,
stonowanych skał. Pośrodku tej niebezpiecznej rzeki na jednym z
kamieni stoi Diuna, dzierżąca w prawej dłoni swój wspaniały,
psychiczny Buzdygan. Neczanka bardzo uważnie obserwuje teren i jest
w pełni gotowa aby odeprzeć, nawet niespodziewane ataki
amorficznych istot. W ten z krzaków wyskoczyła brązowa,
galaretowata postać, która zaczęła pluć, w dziewczynę, drobnymi
skałami, przypominającymi kamienną mżawkę. Diuna odskoczyła w
tył, unikając tym samym ataku, w między czasie w jednej dłoni
szybko rozkręciła swoją broń żywiołu, a następnie wyrzuciła
ją trafiając prosto w przeciwnika. Kiedy bio-istota rozpadała się
na małe galaretowate kawałki, buzdygan, niczym bumerang wrócił do
swojej właścicielki. W ten wszystko znikło, a neczanka wylądowała
już na białej kafelkowej podłodze, mówiąc:
-
EJ! Nie zostałam trafiona!
-
Gratulacje! Przekroczyłaś 20 minut! - odezwał się męski,
komputerowy głos.
Diuna
z promiennym uśmiechem oparła swoją broń na prawym ramieniu i
powiedziała dumnie:
-
No chyba że tak ...
Po
chwili neczanka zniwelowała swoją broń żywioły i radośnie
wybiegła z pomieszczenia. Nie trzeba było długo czekać aż Diuna
wparowała do salonu wypoczynkowego i wpadła w ramiona sióstr.
Pozytywna energia neczanki udzieliła się wszystkim, a szczęśliwe
dziewczyny śmieją się i radośnie razem skaczą.
-
Oho ... chyba ktoś przeszedł ... - stwierdził Hachi obserwując
siostrę.
-
Ja po prostu wymiatam ... - odparła ucieszona Diuna.
-
Graty! - odparli radośnie wszyscy.
-
Dobra a teraz czas na jakaś dobrą szamę! - dodał Otachi.
-
O tak, szama! - dopowiedział Hachi.
-
Diuna dzięki Tobie jesteśmy co raz bliżej drugiego etapu treningu!
- wtrąciła radośnie Kiazu, dalej skacząc radośnie z siostrami.
************
Po
zaledwie półtorej tygodniowym treningu wszyscy są wstanie bez
trudu przetrwać dwadzieścia minut starcia z amorficznymi istotami,
i to bez względu na moce jakimi władają bio-istoty i na jakim
wylosowanym terenie przyszło im walczyć. Na dzień dzisiejszy przed
wejściem w drugi etap treningu, Kurai'owi zostało coś jeszcze do
zrobienia. Nadeszła pora na ostatnie starcie z tajemniczym trenerem,
w związku z tym neczanie trochę wcześniej przybyli na Haliya.
Gdzie Elektryczny neczanin z rękami w kieszeni wszedł na białą,
kafelkową salę treningową, na której czeka już jego mistrz. Jest
to młodzieniec, o długich, bardzo jasnych, wręcz białych włosach
z czarnymi końcówkami, spiętych w sztywnego wysokiego kucyka. Ma
niezwykle delikatną chłopięcą twarz, nawet wręcz o kobiecych
rysach i ambitne, pełne determinacji jasno brązowe oczy, które
mimo wszystko wydają się być bardzo przyjazne i ciepłe. Mistrz
ubrany jest w ciemnoniebieski, luźny, jedwabny strój,
w którego skład wchodzi koszula z długimi rękawami, zapinana na
supełkowe ozdobne guziki oraz spodnie na gumce. Ten ubiór bardzo
przypomina strój do Tai Chi. Dodatkowo mężczyzna w prawym ręku
trzyma gładki, długi, 180 centymetrowy, drewniany kij, który na
grubość idealnie jest dopasowany do jego dłoni.
-
Jesteś gotowy na nasze ostanie starcie?
-
Tak Anki ... jestem gotów ... - odpowiedział spokojnie Kurai.
-
Świetnie ... to zaczynajmy.... - odpowiedział Ambasador z
uśmiechem.
W
ten sala treningowa płynnie rzeszła w piaszczystą pustynie,
ozdobioną wielki żarzącym się słońcem. Duszne, parne powietrze
szybko spowiło cały teren. Sybki piasek i upalne słońce to jeden
z trudniejszych terenów, które mógł wylosować system.
************
W
salonie wypoczynkowym, na jednej z kanap, siedzą neczanie i
rozmawiają ze sobą. W między czasie w owym pomieszczeniu pomału
zaczęli się pojawiać inni testerzy. To był znak, że pora
drugiego etapu treningu, nieubłaganie się zbliżała. Po paru
minutach w salonie znajdowało się już dziewięcioro testerów,
gotowych do rozpoczęcia treningu. W ten w przytulnym pomieszczeniu
pojawił się Volaure mówiąc:
-
Witajcie moi mili, pewnie jesteście ciekawi drugiego etapu treningu?
-
Tak Panie! - odparli zgodnie wojskowi.
-
Dobrze ... - odparł książę, a następnie dodał: - Niebawem się
zacznie, jednak za nim to nastąpi, chciałbym Was poinformować o
zmianie zasad.
-
Zmianie zasad? - spytała podejrzliwie Diuna.
-
Owszem, od dzisiaj wszyscy wchodzicie do jednej sali treningowej i
jesteście drużyną, która ma przetrwać godzinę. - odpowiedział
spokojnie władca.
-
Za pozwoleniem Panie, to nie jest trudne zadanie. - stwierdził
Otaota.
-
Hmm... Wybacz książę, lecz albo nas stanowczo nie doceniasz, albo
druga faza treningu ma jakiś haczyk ... - dodał podejrzliwie Jolid.
Volaure
uśmiechnął się pod nosem i powiedział:
-
Oczywiście że jest haczyk, inaczej nie byłoby zabawy. - a
następnie przypalić papierosa dopowiedział: - Skoro jesteście
drużyną to nie da się przetrwać w pojedynkę. Co za tym idzie
jeśli ktokolwiek z Was zostanie trafiony to Wasze starcie się
kończy i macie przymusową przerwę, a następnie musicie zacząć
od nowa I tak do póki razem nie przetrwacie godziny. Wchodzicie jako
dziesiątka i wychodzicie jako dziesiątka.
-
Książę raczysz żartować? - spytał niedowierzający Samagi.
-
Popieram, to nie wykonalne walczyć z bio-istotami, uważać na
kompanów i jeszcze przetrwać godzinne starcie. - dodał zaskoczony
i niedowierzający Otaota.
-
To moi drodzy nazywa się praca zespołowa. - odparł Volaure z
wrednym uśmieszkiem.
************
Ankara
i Kurai, nadal mierzą się w swoim ostatnim, zażartym starciu, w
którym póki co ambasador ma przewagę. Co prawda elektryczny
neczanin jest trochę szybszy niż przy pierwszym starciu, lecz
Ambasador nadal jest szybszy i trzyma przeciwnika na odpowiedni
dystans, jednocześnie dając mu niezły wycisk.
-
Dobrze Ci idzie. - pochwalił z uśmiechem Ankara obracając swoje
"Bō"(długi
kij) w dłoni, po czym łapiąc broń w obie ręce i atakując dodał:
- Jednak to nadal za mało, abyśmy toczyli to starcie na równi.
Kurai
jednak nic nie odpowiedział, jedynie z delikatnym uśmieszkiem,
zablokował atak przeciwnika, a następnie, wykonując kilka
efektownych salt w tył, w których jego ręce delikatnie zatapiały
się w grząskim i sypkim piasku. Dzięki nim szybko odskoczył od
Ambasadora, na taką odległość aby być poza zasięgiem długiego
drewnianego kija.
-
Hmmmmm... - zaciekawił się Anki opierając się o "Bō" i
uważnie obserwując neczanina.
W
ten zawiał gorący wiatr noszący, ulotne, szorstkie drobinki
piasku, tworząc swego rodzaju gęstą, szybką ścianę, w środku,
której znajdują się Kurai i Ankara. Przez niewielką burzę
piaskową przeciwnicy widzą jedynie swoje ciemne zarysy, przez co
obaj muszą być znacznie czujniejsi niż przy walce w innym terenie.
Anki, oburącz, mocniej uchwycił swój kij i przygotował się
zarówno na atak jak i na obronę. W tych warunkach oczy na niewiele
się zdarzą, trzeba przede wszystkim zaufać innym zmysłom. W
związku z tym władca z zamkniętymi oczami oczekuje na ruch
przeciwnika. Nagle Ambasador, usłyszał, że ciepły wiatr i o
ocierający się piasek wydaje inny wydźwięk, podczas wpadania na
przeszkodę. Cichy, pusty dźwięk z każdą sekundą jest coraz
bliżej i bliżej. W ten Ankara nie czekał już dłużej i
zaatakował przeciwnika wyprostowanym kijem. W tym momencie pusty
dźwięk zmienił swoją pozycje, więc władca obrócił się i
ponownie zawakował. Przez dłuższą chwilę Anki szybkimi, płynnymi
i precyzyjnymi ruchami, wymachiwał swoim kijem. Niespodziewanie
wiatr ustał, a na pustyni szybko stało się głucho. Ankara
otworzył oczy i zobaczył Kurai'a zmierzającego prosto na niego.
Władca uchylił się lekko i wymierzył mocny cios prosto w brzuch
przeciwnika. W tym momencie wydarzyło się coś niespodzianego mocno
odchylił się od ataku, zrobił szybki obrót i podciął
Ambasadora. Anki, który się tego nie spodziewał, przewrócił się
i upadł plecami na ziemię. To jednak nie wystarczyło, Kurai
wyprowadził kolejny cios celując w klatkę piersiową przeciwnika.
Ankara w ostatniej chwili przeturlał się w lewo, wstał i zamachnął
się. W ten okazało się, że neczanin który wbił pieść w piasek
jest już zupełnie gdzie indziej...
-
Co za szybkość ... -
stwierdził, pod nosem Ankara z lekkim niedowierzaniem i odpierając
kolejny niespodziewany atak.
************
-
Przepraszam Panie, czy czekamy na noś czy możemy iść już
trenować? - spytał niecierpliwie Otaota.
-
Czekacie na jeszcze jednego testera... - odpowiedział spokojnie
Volaure.
W
tym momencie driada rozejrzał się po całym salonie wypoczynkowym i
powiedział:
-
Panie wydaje mi się, że jesteśmy wszyscy.
-
Dobre stwierdzenie "wydaje mi się". Policz uważnie. -
odparł książę.
-
Brakuje jednego neczanina. - wtrącił chłodno Jolid.
-
Rany ... mógłby się ruszyć ... - dodał Samagi.
-
O rzeczywiście ... - stwierdził zaskoczony Otaota, a następnie
dodał: - Panie z całym szacunkiem a nie możemy zagrać jednej
rundy bez niego?
-
Nie. - odparł stanowczo Volaure, a następnie dodał: - Jak już
mówiłem jesteście jedną drużyną i trening dotyczy Was
wszystkich. Poza tym przyda Ci się odrobina cierpliwości.
-
Obstawiam, że nie długo przyjdzie - wtrącił optymistycznie i
przyjaźnie Rex, chwaląc się wszystkim zdjęciami swojego syna.
-
Rex ...
-
Tak Panie? - spytał zaciekawiony Rex z promiennym uśmiechem.
-
Schowaj proszę zdjęcia ... - odparł spokojnie Volaure z uśmiechem.
-
Ale? ...
W
ten do pomieszczenia wszedł Kurai, z rękami w kieszeniach, w miarę
spokojnym oddechem i z wilgotny, nieznacznie spoconym ciałem.
-
Kurai! - stwierdzili radośnie neczanie podbiegając do przyjaciela,
a następnie zaczęli się przekrzykiwać:
-
I jak? ... I co tam? ... Co to za trening?
-
No nareszcie ... - wtrącił Jolid.
-
Biało włosy ruszaj się czas na trening. - dodał Otaota.
-
To dodatkowego kompana nie chcecie? - wtrącił Ankara, ubrany jak na
treningu z nieznacznie cięższym oddechem i śladami potu na twarzy.
-
Panie - stwierdzili zgodnie wojskowi, oddając pokorny pokłon
władcy.
-
Anki, czyli będziesz dzisiaj trenował z Nami? - spytała Kiazu.
-
Tak, moja droga, mam chwilę czasu i postanowiłem potowarzyszyć Wam
w jednym starciu, aby zobaczyć wasze postępy... - odpowiedział
spokojnie Ankara.
-
To tłumaczy ten Twój dziwny strój ... - dodała Diuna.
-
Dobrze moi mili zapraszam do środkowej komory i bacie się dobrze. -
wtrącił Volaure z uśmiechem.
************
-
Ambasadorze, co sądzisz o treningu z bio-istotami?
-
Przyznaję Książę to bardzo ciekawe doświadczenie, które jest
warte polecania.
-
Cieszy mnie to ... Słuchaj Anki a jak tam Kurai?
-
Szczerze?
-
Oczywiście, że szczerze ...
-
Początkowo baz wysiłku byłem wstanie doprowadzić go do skrajnego
wyczerpania, gdyż dzieliła nas przepaść. Natomiast dzisiaj
pierwszy raz wyszedłem z sali w stanie w którym władcy nie
przystoi się pokazywać. Już od dawna nie miałem zmęczonego
ciała. Jestem pod wielkim wrażeniem, że w tak krótkim czasie, aż
tak rozwinął swoją szybkość. Myślę nawet, że za dwa może
trzy dni, miałby szanse być znacznie szybszy niż ja....
-
On jeszcze nie raz Cię zaskoczy, tak samo jak jego przyjaciele...
-
To akurat powód do radości ...
-
Owszem ... Hmm... będziesz z nim kontynuował trening?
-
Zobaczę, jednak niestety wątpię. Obaj dobrze wiemy, że nasze
obowiązki mnożą się jak oszalałe.
-
Co racja to racja ...
-
Wiesz, myślę, że będzie kontynuował swój trening z "
isikhumba", a to sprawi, że niebawem przewyższy mnie
szybkością, a ja będę dziękował niebiosom, że nie mam w nim
wroga tylko przyjaciela.
-
Wiedziałeś o " isikhumba"?
-
Przyznaję, że początkowo nie miałem o nich pojęcia. Potem
podejrzewałem, że je nosi, jednak tak naprawdę upewniłem się o
nich dzisiaj. To było niezwykłe. Wykorzystał powstałą burzę
piaskową do ich zdjęcia, a następnie zaskoczył mnie swoją
niebywałą szybkością, przy której błyskawice są niczym. Zmusił
mnie do potraktowania go poważnie.
-
Mam wrażenie, że świetnie się przy tym bawiłeś.
-
Tak, to była wyśmienita zabawa, którą z przyjemnością powtórzę
jak Kurai się bardziej rozwinie.... W obliczu zbliżającej się
wojny tego wszystkiego co spoczywa na naszych barkach to była
przyjemna odskocznia od rzeczywistości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz