"Tenebrae
Erebus - Mroczne Piekło ... "
Ciepła
noc szybko ustąpiła miejsca chłodnemu, lekko pochmurnemu
porankowi. Siostry przegadały z sobą całą noc jednak Rina, będąca
jeszcze w piżamie, już kończy przygotowywać aromatycznie,
wartościowe i syte śniadanie. Neko i Yuri już jedzą śniadanie.
Natomiast Diuna ubrana w jeansową spódniczkę i morską bluzeczkę
na krótki rękaw, rozstawia sztućce, talerze i szklanki.
-
Hej dziewczyny! - stwierdził radośnie Otachi, przekraczając próg
kuchni.
-
Siemasz... - odparła Rina z uśmiechem.
-
Witamy, witamy ... wreszcie ktoś do pomocy ... - dodała Diuna.
-
Mhmm... co za zapachy ... Rińcia co dzisiaj na śniadanie? - wtrącił
Hachi.
-
Hmm.... Zapiekana owsianka z ananasem, mlekiem kokosowym, wiórkami i
rodzynkami... do tego.... Dyniowe placuszki z bazylią i twarożkiem
... hmm... jest jeszcze jajecznica na
maśle ze świeżym szpinakiem i czosnkiem posypana parmezanem, która
będzie podawana na tostach wraz z pomidorkami koktajlowymi ... oraz
budyń
czekoladowy z awokado, bananem, prażonymi płatkami migdałowymi
oraz bawarką.(napój
herbata z mlekiem)...
- odpowiedziała spokojnie Rina, uśmiechając się.
-
Mniam ... od samego słuchanie robię się głodny ... - odparł
radośnie Hachi.
-
Mi wystarczą same zapachy ... - dodał Otachi, z trudem
powstrzymujący kapanie śliny.
-
Kiedy jemy? - spytał ochoczo Hachi.
-
Niestety ... Jeszcze parę minut ... - odpowiedziała Rina, a po
chwili dodała: - Zapomniałabym ... do picia będzie koktajl
z pomarańczy, siemienia lnianego, jogurtu Angelis, masła
orzechowego oraz miodu wykończony orzeszkami laskowymi i cynamonem
...
-
Super mój ulubiony! - stwierdził podekscytowany Otachi.
-
Siostra rozpieszczasz nas ... - stwierdził radośnie Hachi.
W
ten do kuchni weszła Kiazu. Ubrana w białe adidasy, krótką,
wzorzystą fioletowo-różową spódniczkę, sięgającą jej
maksymalnie do połowy ud. Dodatkowo ma na sobie białą koszulkę z
głębokim dekoltem i jasno niebieską kurtkę jeansową, na długi
rękaw (tzw. katana). Całości dopełnia złoty wisiorek serce oraz
włosy upięte w kucyka.
-
Łał siostra ... wyglądasz niesamowicie .... - stwierdził z
podziwem oszołomiony Otachi.
-
Kiazu świetnie wyglądasz... - dodał zaskoczony Hachi.
-
Nie miałam zamiaru wyglądać dzisiaj tak świetnie ale cóż ...
stało się ... - odparła radośnie Kiazu, z promiennym uśmiechem i
mrugając okiem.
-
Kiazu jakaś randka dzisiaj? - spytała dociekliwie Neko.
-
W sumie to tak ... z pewną ognistą bestią ... - odparła Kiazu z
wielkim uśmiechem.
-
To będzie iście gorące spotkanie ... - dodała Diuna.
-
Na to liczę ... - odparła Kiazu z determinacją w głosie.
-
Zapraszam na śniadanie. - wtrąciła Rina z uśmiechem.
-
Siostra mi nie musisz powtarzać dwa razy! - stwierdził radośnie
Otachi zasiadając do stołu.
-
Ej Bro! Czekaj na mnie.... - dodał Hachi dosiadając się.
-
Nie no panowie... nie jesteście tu sami ... - dopowiedziała Kiazu
zbierając duże naczynie z zapiekanką.
-
Heh ... jak tak dalej pójdzie to nic nie zostanie dla nas ... a co
dopiero dla Kurai'a ... - stwierdziła Diuna zasiadając do śniadania
i zupełnie nie przejmując się kłócącym rodzeństwem, a
następnie dodała: - Swoją drogą spóźnia się ...
-
Hmm... nie umawialiśmy się na konkretną godzinę .. - odparła
Rina.
-
Mniejsza ... to nie zmienia faktu, że każe nam na siebie czekać -
stwierdziła Diuna, a potem dodała: - Niech zgadnę ... zostawiłaś
dla niego porcje?
-
Owszem ... zawsze zostawiam ... - odparła Rina, nakładając sobie
smakołyki.
-
Jak zawsze przezorna ... - odparła Diuna.
************
Minęło
trochę czasu, a śniadanie przebiegło jak każde inne śniadanie, w
wykonaniu rodzeństwa. Otachi kończy wycierać, umyte już naczynia.
Hachi podciąga się na drążku między salonem, a przedpokojem.
Diuna i Kiazu siedzą w pokoju Riny i rozmawiają. Natomiast Rina
kończy się ubierać. Dziewczyna ma już na sobie białe skarpetki i
jeansowe, długie spodnie i zakłada właśnie niebieski T-shirt.
-
Rina ja bym Cię ubrała w coś bardziej ... hmm... seksownego... -
stwierdziła Kiazu, przeglądając szafę siostry.
-
Nie wiem czy w jej szafie z najdziesz coś takiego ... - odparła
Diuna, rozciągając się, na łóżku.
-
Spoko spoko znajdę coś... - dodała Kiazu z uśmiechem.
-
Eh ... jest tam parę sukienek ... są na dolnej półce ... -
stwierdziła Rina.
-
Dzięki... poradzę sobie... - odparła radośnie Kiazu.
-
Ja bym wolał aby nie rzucała się w oczy na Desteoms ... - wtrącił
Kurai.
-
Eeee.... nie umiesz się bawić ... ale no dobra ... - stwierdziła
Kiazu wzruszając ramionami i zamykając szafę.
-
No to możemy jechać ... - dodała Diuna.
-
Jeśli pozwolisz, chciałbym najpierw zjeść śniadanie i odświeżyć
się. - stwierdził chłodno Kurai.
-
Spoko ... spoko ... - odparła Diuna.
-
Luz ... to idź i baw się dobrze ... - odparła Kiazu uśmiechając
się pod nosem.
-
Choć .... mam coś dobrego dla Ciebie ...- wtrąciła nieśmiało
Rina, biorąc ukochanego za rękę.
-
Hmm... dobra za naszą wspaniałą noc możesz iść z nim ... -
stwierdziła Kiazu mrugając okiem.
W
tym momencie speszona Rina, wraz z Kurai'em, wyszła a zszokowana
Diuna spytała:
-
Wspaniała noc?
-
Tak, spędziłam noc z Riną i świetnie się bawiłam. - odparła
Kiazu uśmiechając się.
-
Yyyyyyy ... nie mam więcej pytań ... - stwierdziła zdezorientowana
Diuna, unosząc ręce.
-
Oj ... przestań ... po prostu rozmawiałyśmy przez większą cześć
nocy ...
-
Tylko tyle?
-
Tak ... tylko tyle ... - stwierdziła Kiazu, a następnie dodała: -
hmm... swoją drogą wiedziałaś, że ona zachomikowała trochę
tego pysznego śniadania?
-
Jasne, że tak...
-
I nic mi nie powiedziałaś? No wiesz co?
-
Ojej ... biedna Ty ... heh znając Rinę na pewno ma jakąś dokładkę
dla Ciebie ...
-
A wiesz, że możesz mieć racje ...
-
Pewnie, że mam ...
W
tym momencie Kiazu szybkim krokiem wyszła z pokoju siostry, szybko
przebiegła przez przedpokój i tuż po przekroczeniu progu kuchni
poprosiła radośnie:
-
Rinka poproszę dokładkę!
W
ten ognista neczanka zobaczyła Rinę opierającą się o szafkę w
kuchni, która maślanymi oczętami, jest zapatrzona w oczy
ukochanego, który stoi na wprost niej przytulając się do niej.
-
O przeszkadzam? - spytała Kiazu.
-
Nie ... - odpowiedział chłodno Kurai odchodząc od zarumienionej
wodnej neczanki i siadając przy stole.
-
Siadaj Kiazu ... dla Ciebie też się coś znajdzie ... - wtrąciła
Rina, powracając do odgrzewania śniadania.
-
Dzięki Siostra! - stwierdziła radośnie Kiazu, siadając przy
stole, a następnie entuzjastycznie dodała: - Nie mogę się
doczekać wyjazdu na Desteoms.
-
Cierpliwości ... jeśli tam coś jest to na pewno nie ucieknie przez
te parę minut. - odparł chłodno Kurai.
-
Pewnie masz racje ... ale i tak aż cała drżę z ekscytacji. -
odparła radośnie Kiazu.
************
Późne
przedpołudnie, neczanie odstawili już Yuri na Ineeven i są już
gotowi to pojawienia się na nieznanej tajemniczej planecie.
Rodzeństwo spodziewa się mrocznej, zalanej lawą planety
przypominającą odmęty najstraszliwszego piekła. Jednak to co
zobaczyli zaraz po prze-teleportowaniu przeszło ich najśmielsze
oczekiwania.
-
Łał! To jest Desteoms?- spytała zaskoczona Diuna.
-
Spodziewałam się czegoś bardziej płomiennego ... - dodała Kiazu
rozglądając się.
Neczanie
wylądowali na betonowym płaskim moście z czerwonymi barierkami,
pod którym płynie zielono-błękitna, o krystalicznym odcieniu,
stosunkowo wąska rzeka. Wkoło nich znajduje się mrowie
kamienno-drewnianych domków, utrzymanych w szarościach, brązach i
czerwieniach, które mają maksymalnie trzy piętra. Malownicza
wioska przypomina bardziej zatłoczone przedmieścia niżeli wieś. W
tle wioski widać wysoką górę, zwężającą się ku szczytowi i o
płaskim wykończeniu, na którym stoi ogromna czarna budowla z
kominami, rurami i wydająca się bardziej masywna niżeli sama
góra.. Owa góra mieni się odcieniami bieli, czerni i szarości, a
cześć domów wbudowana jest w nią.
-
Kurai nie pomyliłeś się? - spytał Hachi.
-
Nie ... jesteśmy na Desteoms prawie pod wulkanem Tenebrae Erebus -
odparł spokojnie Kurai.
-
Prawie to znaczy kilkaset kilometrów w którąś stronę? - spytała
dociekliwie Diuna.
-
Nie... jakieś 10-15 kilometrów... wulkan którego szukamy to tamta
góra przed nami. - odpowiedział chłodno Kurai.
-
Żartujesz? Myślałam, że wulkany są bardziej mroczne... -
stwierdziła Kiazu.
-
Czy wulkan nie powinien mieć krateru? - dodała Diuna.
-
Tenebrae Erebus ma krater, stoi na nim ta wielka elektrownia lawowa.
- odpowiedział Kurai.
-
Hmm... zauważyliście, że Ci ludzie dziwnie na nas patrzą ... -
wtrącił Otachi obserwując wszelakie istoty jakie podróżują
wąskimi uliczkami wsi.
-
A wiesz, że nawet masz racje Bro ... - odparł Hachi czując na
sobie chłodne spojrzenia obywateli.
W
tym momencie neczanie uważniej przyjrzeli się chodzącym w koło
istotą. Wszyscy mają szpiczaste, słomiane kapelusze z czerwoną
lub czarną obwódką wkoło okrągłego dna oraz luźne, długie
stroje praktycznie zakrywające całe ich ciała.
-
Oni wyglądają jakby bali się słońca... - stwierdziła Kiazu, a
następnie dodała: - Nie mogłabym tak chodzić, piękne kształty
trzeba pokazywać a nie chować...
-
Fuj ... te stroje wyglądają obleśnie... - dodała Diuna
-
Ten strój nosi się na dworze gdyż chroni on przed pyłami
wulkanicznymi... - odparł Kurai.
-
Czekaj ... my też będziemy musieli to nosić? - spytała Diuna.
-
Owszem ... - stwierdził poważnie Kurai.
-
NIEEEEE! - wykrzyknęły zgodnie Kiazu z Diuną.
-
Co jest dziewczyny, nie cieszycie się? Przecież czekają nas
zakupy... - stwierdził Hachi.
-
Zakupy fajna sprawa, ale te ciuchy ... zakryją to co mam
najpiękniejsze ... - odparła Kiazu.
-
Oj przestańcie, one nie są takie złe ... - dodał Otachi.
-
Hmm... Kiazu nawet w czymś takim będziesz wyglądać bombowo i
myślę, że mieszkający tu panowie prędzej zwracać na Ciebie
uwagę.... po za tym chyba lepiej przemęczyć się w takim stroju i
nie rzucać się w oczy ... niż narobić kłopotów chociażby
Ankiemu ... - wtrąciła nieśmiało Rina.
-
Hmm... to co mówisz ma sens ... ale to obciach .... i to mega ...
jednak dla dobra Ankiego mogę to założyć ... ale masz nie robić
mi zdjęć ... - stwierdziła Diuna, a następnie dodała: - Od razu
uprzedzam, że nie mam zamiaru kupować ich za swoją kasę ...
-
Spokojnie ja stawiam ... - odparł chłodno Kurai.
-
Dobra my tu gadu gadu a bestia i zakupy czekają! - wtrąciła
radośnie i entuzjastycznie Kiazu.
-
A jednak ... - stwierdził Hachi.
-
Już nie są "nie fajne"? - spytał Otachi.
-
Przestańcie ... Skoro te ciuchy mają ochronić moje piękne i
zadbane ciało ... i mają zapewnić nam bezpieczeństwo .... to
jestem wstanie je nosić.. - stwierdziła Kiazu, a następnie dodała:
- Co nie oznacza że mi się podobają i je akceptuje ...
-
Jasne jasne ... a to nie darmowe zakupy? - spytał dociekliwie Hachi.
-
Ciiiii .... - odparła Kiazu mrugając z okiem.
************
Nieduży,
ale za to przestronny pokoik o beżowych ścianach i suficie. Na lewo
od wejścia znajduje się długa i niska szafka, na której stoi
spory telewizor nad którym wisi długa i dwa razy wyższa szafka od
tej na dole. Cały ten zestaw jest utrzymany w czerni, jedynie
drzwiczki od szafek i fronty szuflad są w kolorze eozyna. Natomiast
po prawej stronie od wejścia, stoi prostokątna kanapa, a po środku
pokoju przy ścianie stoi fotel, który jest kompletem do kanapy, a
przed nim stoi czarny kwadratowy stolik, na którym leży różowy
telefon. Kanapa jak i fotel są w kolorze irchowo-szarym, prócz
siedzisk które są w kolorze koralowym. Dodatkowo całe
pomieszczenie zdobią pomarańczowe poduszki oraz intensywnie
pomarańczowy dywan, na ciemno brązowej podłodze. Cały pokój jest
kolorowy i przytulny, i nie wydaje się być przytłoczony nadmiarem
barw. Po chwili do tego stylowego i zadbanego pokoju weszła
delikatnie mokra dziewczyna, która jest owinięta w seledynowy
ręcznik i niebieskim ręcznikiem zarzuconym na głowę. W ten w
pokoju rozległ się dzwonek telefonu. Kobieta, która właśnie
wyszła z kąpieli podeszła do stolika i zerknęła kto dzwoni, a
następnie odrzuciła połączenie.
-
Mam ochotę poleniuchować...
Po
chwili telefon zadzwonił ponownie.
-
Eh ... dobra kochana szybko go spławisz i wrócisz do lenistwa. -
stwierdziła dziewczyna, a następnie odebrała telefon. - Cześć
uparty Gadzie...
-
Witaj moja droga Ropuszko też się ciesze, że Cię słyszę.
-
Stało się coś czy nie masz już kogo dręczyć?
-
Skoro już pytasz Moja droga Jędzuniu to mam pewien opłacalny
interes dla Ciebie...
-
Do rzeczy ...
-
Nie zwykłem rozmawiać z Damami. przez telefon na
takie tematy...
-
Nie czaruj ... Słuchaj Płazie albo wykładasz temat albo ja się
rozłączam ...
-Moja
droga ropuszko, pragnął bym abyś zajęła się pewnym niesfornym
inkubem, który zasłużył na dość ekscentryczną i specyficzną
zabawę....oczywiście ja pokrywam koszty ...
-
Wszystko ładnie pięknie ... ale po raz gdzie jest haczyk a po dwa
co ja z tego będę miała?
-
Skoro musisz wiedzieć, to haczyka nie ma... no
chyba, że sam fakt, że Twoja ofiara lubi być brutalna a
jednocześnie nie lubi tego doznawać na sobie oraz nie przepada za
intymnym dotykiem, jeśli wiesz co mam na myśli ... Natomiast w
zamian możesz wsiąść sobie jego energię i wyżyć się na nim
jak tylko ze chcesz...
-
To trochę mało, jak za zabawę z takim szczególnym gościem ... -
stwierdził sukub a następnie się zamyślił - No mała myśl
jak go szybko spławić ...
-
Moja droga, to co byś chciała,za ten rodzaj
przysługi?
-
Hmm... miłe popołudnie oraz kolację ze śniadaniem z Tobą ... i
płatne z góry...
-
Moja droga, nie przystoi się upijać tak wcześnie ... czy Ty w
ogóle wiesz o co prosisz?
-
Tak wiem... i nie zmienię stawki...
W
tym momencie zapadła niezręczna cisza, a dziewczyna zaczęła się
wrednie uśmiechać pod nosem. W ten rozmówca przerwał ciszę,
mówiąc:
-
Dobrze moja droga, zatem dzisiaj punkt 15 przyjdę
po Ciebie, do zobaczenia ...
-
Ej czekaj ...Sachiner ... Sachiner? ... Kurcze rozłączył się. -
stwierdziła Ery z niedowierzaniem, i rzucając z rozczarowaniem
niebieski ręcznik na kanapę. Następnie blond włosa Ery usiadła
rozczarowana na kanapie, odłożyła telefon i zamyśliła się : -
Głupia, głupia .. głupia ... Masz Ci los ... co za wredny Gad no
.... to go miało odstraszyć .... No moja droga bardzo ładnie się
wkopałaś ... gratulacje Ery ... tak się wkopać ... swoją drogą
to dziwne, że się zgodził ... musi mu bardzo zależeć na tej
przysłudze ... no cóż Ery nie ma co się użerać nad sobą,
odstaw się i wybierz się na spotkanie... tam pewnie dowiesz się
więcej ...
************
Neczanie,
wśród wąskich uliczek szybko znaleźli odpowiedni sklep.
Praktycznie wszyscy maja już wybrane stroje ochronne i trzymają je
złożone wraz z kapeluszami w rekach. Jednak Kiazu nadal szaleje w
przymierzalni i przymierza kolejny zestaw. Czas mija a ognista
neczanka wymienia tylko zestawy ciuchów i nadal zamyka się za
brązowymi drzwiami, ukrytymi za czerwoną zasłonką.
-
Kiazu ile można? - spytał znudzony Otachi.
-
Właśnie wszystkie są takie same ... - dodaje Hachi.
-
Właśnie ze nie ... - odpowiedziała Kiazu z przymierzalni.
-
Kiazu nie przesadzaj ... nawet ja znalazłam rozmiar dla siebie ... -
dodała Diuna.
W
tym momencie Kiazu z wielkim, promiennym uśmiechem wyszła z
przymierzalni mówiąc:
-
Znalazłam! Możemy iść do kasy.
-
No nareszcie ... - stwierdził Hachi.
-
Wygląda zupełnie jak poprzednia ... - dodał Otachi.
-
Nie prawda ... ta jest bardziej stylowa i wyglądam w niej lepiej. -
odarła Kiazu.
-
Yyy... tak jasne ... - odpowiedział Otachi.
W
niewielkim sklepiku, wypełnionym przeróżnymi ubraniami i wąskimi
przejściami, neczanie szybko i sprawnie przemknęli do kasy. A tam
za ladą i wielką metalową kasą stoi starsza, wysoka i smukła
kobieta. Ma ona brązowo-siwe włosy upięte w sztywnego koka,
zielone, poważne oczy i ubrana jest czerwone eleganckie kimono,
które podkreśla lekko opaloną cerę kobiety. Kasjerka bez słowa
zaczęła nabijać towar na kasę.
-
Kurai ... wiesz co widziałam taką fantastyczną czerwoną sukienkę
... - stwierdziła kokieteryjnie Kiazu.
-
Nie .... - odparł stanowczo Kurai.
-
Oj no weź ... proszę ... jest naprawdę śliczna. - kontynuowała
Kiazu patrząc maślanymi oczami na elektrycznego neczanina.
W
ten sprzedawczyni podniosła głowę, zapatrzyła się w lśniące
oczy ognistej neczanki i zaskoczona powiedziała:
-
Dla pięknych oczu, mógłby się Pan zgodzić. A ta Pani ma
wspaniałe oczy.
-
Dziękuję ... - stwierdziła Kiazu z uśmiechem, a następnie
dodała: - Kurai, no proszę ...
-
Poproś Rinę ...- zasugerowała Diuna.
-
Cii... myślę, że jak się uprze to odmówi nawet jej
... a poza tym to moje wdzięki mają zadziałać a nie jej ...
- odparła Kiazu z uśmiechem i mrugając okiem.
-
Pani ma prześliczne oczy są prawdziwe? - wtrąciła zapatrzona
kasjerka z zaciekawieniem.
-
Tak ... to mój naturalny kolor. - odparła dumnie Kiazu.
-
Rozumiem, proszę przynieść sukienkę która się Pani podoba. -
odparła kasjerka.
Niewiele
myśląc Kiazu bez słowa udała się po upatrzoną czerwoną
sukienkę. Po paru chwilach Kurai zdążył już zapłacić za
ubrania ochronne, a Kiazu wróciła z sukienką i mówiąc:
-
O to ona...
-
W takim układzie skoro ten Pan nie chce posiadaczce tak wspaniałych
i cudownych oczu kupić tej sukienki, to ja pani daję ją w
prezencie.
-
Yay dziękuję! -odparła radośnie Kiazu, a następnie dodała: -
Jednak nie wiem czy mogę przyjąć taki drogi prezent...
-
To dla mnie przyjemność, nalegam... - odparła spokojnie
sprzedawczyni, po czym spakowała sukienkę w torbę i szybko dodała:
- Posiadaczka tak wspaniałych oczu jest warta takich prezentów.
-
No dobrze ... dziękuję. - stwierdziła radośnie Kiazu biorąc
torebkę z sukienką, a następnie dociekliwie spytała: - Na pewno
nie chce Pani abym za nią zapłaciła?
-
Moje dziecko masz wspaniałe czerwone oczy ... a czerwony kolor jest
symbolem szczęścia i dostatku oraz powracającego dobra ... to
przyjemność ofiarować Ci tę sukienkę... kompletnie za darmo...
- odpowiedziała kobieta z uśmiechem.
-
Skoro Pani tak mówi ... jeszcze raz dziękuję. - odpowiedziała
Kiazu z promiennym uśmiechem
-
Nie ma za co dziecko, cieszy mnie, że mogłam sprawić Ci
przyjemność. - odparła ciepło sprzedawczyni.
Następnie
wszyscy założyli na siebie długie, luźne czarne stroje i
kapelusze i wyszli ze sklepu.
-
Super miła kobieta... - stwierdziła Kiazu z uśmiechem.
-
Tak ... o ile zaraz nie będziemy mieć na głowie policji za
kradzież. - dodała Diuna.
-
Przesadzasz ... - stwierdził Hachi.
-
Daj jej się trochę pocieszyć. - dodał Otachi.
-
No dobra ... niech będzie. - stwierdziła Diuna, a następnie
dodała: - To gdzie teraz?
-
Pod wulkan Tenebrae Erebus! - wykrzyknęła radośnie Kiazu.
************
-
To miasteczko ciągnie się i ciągnie ... - stwierdziła Diuna.
-
Chodzimy po wąskich ulicach rozległej wsi.... - odparł Kurai.
-
Jeszcze lepiej ... - odparła Diuna.
-
Dość nudno tutaj ... pusto na ulicach ... wszystkie budynki podobne
do siebie ... - stwierdził Hachi.
-
Żadnych gier ... żadnych klubów ... restauracji ... - dopowiedział
Otachi.
-
Dobrze, że wulkan jest coraz bliżej. - dodała optymistycznie
Kiazu, a następnie radośnie dopowiedziała: - Już niedługo jakaś
fajna płomienna bestia będzie moja ...
-
Heheh ... ładnie się napaliłaś. - stwierdził Otachi.
-
Płomienny optymizm aż się z Ciebie wylewa. - dodał Hachi z
uśmiechem.
-
E tam ... ja się dopiero rozkręcam ... - odparła Kiazu radośnie
podskakując.
************
Po
niedługim czasie neczanie w końcu dotarli pod kamienisty, wysoki, a
wręcz monumentalny wulkan. Nasi bohaterowie szybko, przemykając
wąskimi uliczkami pełnymi czerwonych i żółtych latarni, ominęli
strefę mieszkalną na Tenebrae Erebus i zaszli go z drugiej strony.
A tam pośrodku ogromnej góry znajduje się szeroka i ciemna
jaskinia, która niespodziewanie na swój urokliwy sposób, aż
zachęca do wejścia do środka.
-
Jak sądzicie do dobre wejście? - spytała Diuna.
-
Póki nie zajrzymy to nie będziemy tego wiedzieć. - odpowiedziała
Kiazu energicznie wchodząc do środka jaskini.
W
ten po obu stronach tunelu zapaliły się intensywne niebieskie
płomyczki, które ukazały, że korytarz prowadzi głęboko do
wnętrza tunelu.
-
Łał .. teraz to jeszcze bardziej zachęca do wejścia. - stwierdził
Otachi z zaciekawieniem.
W
tym momencie Kiazu bez zawahania weszła do środka i ruszyła przed
siebie, prowadzona jedynie przez niezwykłe płomyczki.
-
Ej! Czekaj - stwierdził Hachi udając się za siostrą.
Po
chwili wszyscy ruszyli do nieznanej jaskini, która nie budziła w
żadnego lęku, strachu czy innych negatywnych emocji. Wręcz
przeciwnie od spowitego błękitnym blaskiem tunelu bije ciekawością,
ciepłem i przyjaźnią. Takiego przyjaznego uczucia nie budziła
żadna inna jaskinia.
Dziwne
w tym miejscu czuje się tak błogo ... - stwierdziła Kiazu idąc
błękitnym korytarzem.
-
Jest tu tak niewiarygodnie przyjaźnie ... - dodała Diuna.
-
Czuję się tak strasznie beztrosko... - dopowiedział Hachi.
************
Im
bardziej neczanie wchodzą w głąb błękitnego, zadbanego,
przyjaznego tunelu, tym robi się coraz cieplej i cieplej. Jednak w
brew pozorom powietrze jest przejrzyste, świeże, orzeźwiające i
bardzo przyjemne. Miejsce to w ogóle nie przypomina drogi do wnętrza
wulkanu. Po naprawdę długim czasie, przepełnionym beztroską i
spokojem, neczanie weszli do ogromniej kamiennej i bardzo jasnej
groty. Zaraz po wejściu do jej wnętrza, pierwsza w oczy rzuca się
gruba i bardzo wysoka szklana rura w samym środku pomieszczenia, w
której ku górze płynie intensywnie czerwono-pomarańczowo-żółta
magma, dającą dużo jaskrawego światła. Następne rzucają się w
oczy wysokie, szemrzące lawowe wodospady, kończące swój bieg w
wielkich czerwono-pomarańczowych jeziorach, które są symetrycznie
rozmieszczone w koło kulistej komnaty. Wyglądają i zachowują się
one jak delikatne, zmysłowe i bardzo stylowe wodne kaskady, tyle że
zamiast wody płynie w nich gorąca i płynna magma. Pośród
dominujących odcieni czerwieni, pomarańczy i żółci znajduje się
mrowie biało-błękitnych, prostokątnych budynków o różnych
wielkościach, między którymi przechadzają się wszelakie istoty.
Cała komnata o dziwo nie pachniała paskudną i drażniącą siarką,
jedynie pięknie dopasowaną mieszanką stonowaną z przeróżnych
wspaniałych kwiatów i owoców, która koi zmysły i wycisza cały
organizm.
-
Dzień dobry Państwu, proszę o skorzystanie z szatni, gdyż
ochronne ubrania są tu bynajmniej zbyteczne. - stwierdził nagle
kobiecy przyjazny głos.
W
tym momencie oszołomieni neczanie, pozostający w błogostanie
zobaczyli średniego wzrostu dziewczynę o promiennym uśmiechu,
bladej cerze i delikatnych okularach na nosie. Ma ona długie,
puszyste, niebieskogranatowe włosy upięte w wysokiego młodzieżowego
kucyka oraz czerwone, błyszczące oczy. Całości wyglądu
nieznajomej dopełnia jej niezwykły strój, utrzymany w gotyckim
stylu. Jest to granatowa sukienka, uwieńczona czarnym gorsetem,
który wspaniale uwypukla kobiece kształty przybyszki. Dodatkowo ma
na sobie czarne bolerko, granatowo-czarne rajstopy w karo oraz czarne
buty na obcasie, z zapięciem w okół kostki.
-
A tak jasne ... - stwierdził wyrwany z błogostanu Hachi.
-
Fajna sukienka... - stwierdziła z podziwem Kiazu, zdejmując ubranie
ochronne.
-
Dziękuję Pani.. - odparła z uśmiechem nieznajoma przybyszka.
-
O cześć ... co to za miejsce? - spytała Diuna.
-
A tak ... przepraszam ... uleciało mi ... Jestem Hyacin i witam
Państwa serdecznie w SPU "Ardente de feu". - odpowiedziała
spokojnie z promiennym uśmiechem niebiesko-włosa dziewczyna.
-
Cześć Hyacin. - odparł Otachi szczerząc kły.
-
SPU? - wtrąciła dociekliwie Diuna.
-
SPU czyli Sanus Per Udaka a to oznacza leczenie dzięki lawie. -
odparła Hyacin.
-
Czyli to coś takiego jak SPA tylko z lawą za miast wody? -
kontynuowała dociekliwie Diuna.
-
Owszem. - odpowiedziała z uśmiechem Hyacin.
-
Niech zgadnę ta wystrzałowa sukienka to Twój strój roboczy? -
wtrąciła Kiazu uważnie oglądając przybyszkę, ze wszystkich
stron.
-
Tak ... i niestety nie można jej sobie od tak kupić... - odparła
Hyacin.
-
Masz chyba bardzo dużo sióstr, bop wszystkie wyglądacie
identycznie... - dodał Hachi obserwując kręcący się
uśmiechnięty, personel.
-
Myli się Pan ... w skład kobiecego stroju roboczego, wchodzi ten
ubiór oraz niebieska peruka i czerwone szkła kontaktowe...
Natomiast wszyscy męscy pracownicy mają gotyckie granatowe koszule,
oraz czarne granatowe spodnie... i również mają długie granatowe
peruki i czerwone soczewki ... takie odgórne zarządzenie, abyśmy
wyróżniali się z tłumu gości i byli widoczni z daleka... -
odpowiedziała spokojnie Hyacin.
-
Rozumiem ... pracodawcy czasem mają dziwne pomysły ... - odparł
Hachi.
-
Dziwny fetysz aby mieć armię identycznych klonów ... ale
przyznaję, że bardzo ładnie w nim wyglądasz... dopowiedział
Otachi uśmiechając się.
-
Dziękuję... - odparła delikatnie zarumieniona Hyacin.
-
Hyacin słuchaj, to SPU chyba nie jest dla każdego co? - spytała z
zaciekawieniem Kiazu.
-
Nasze SPU jest dostępne dla każdej żywej istoty i wcale nie trzeba
władać ogniem i mieć odporność na lawę. W naszym SPU, dzięki
zaawansowanej technologi jesteśmy wstanie sprawić aby każdy mógł
skorzystać z naszych wspaniałych usług. - odparła pracownica SPU.
-
FAJNIE! - stwierdziło rodzeństwo z podekscytowaniem.
-
Ej... czekajcie .. szukamy ognistej bestii .. - wtrąciła Kiazu.
-
To Państwo właśnie, że tak powiem "ją" znaleźli,
nasze wspaniałe SPU nosi nazwę "Ardente de feu" czyli
"Ognista bestia". - odpowiedziała z uśmiechem Hyacin.
-
CO? - stwierdziła zaskoczona Kiazu.
-
No super, Rainah nas oszukał... - stwierdził Otachi.
-
Właściwie to naciągnął prawdę... - dodała Diuna.
-
Czyli Państwo szukali ognistego zwierzęcia? - spytała Hyacin, a
następnie szybko dodała: - Przykro mi, jednak źle państwa
poinformowano, na Desteoms nie ma już od wielu lat nie ma wolnych
ognistych bestii, bynajmniej w naszych wulkanach już ich nie ma.
-
Kurcze ... - stwierdziła Kiazu z niezadowoleniem.
-
Przykro mi ... Kiedyś co prawda żyły tu ogniste lisie demony, ale
jestem przekonana, że żaden już tu nie mieszka .... jedyne co mogę
Państwu zaproponować w tej chwili to wizytę w naszym SPU i
wycieczkę po wnętrzu wulkanu. - odpowiedziała pokornie Hyacin.
-
SPU brzmi nieźle ... - odparła radośnie Diuna.
-
Dobra to później, mnie ciekawi wycieczka po wulkanie.- wtrąciła
ochoczo Kiazu.
-
Niezły pomysł, w końcu nie na co dzień mamy możliwość łażenia
po wulkanie. - dodał Otachi.
-
Dobrze gadasz Bro. - dodał radośnie Hachi.
-
Przepraszam ... czy można robić tu zdjęcia? - wtrąciła nieśmiało
Rina.
-
Oczywiście... - odparła bez chwili zastanowienia Hyacin.
-
Rina czy myślisz o tym o czym ja pomyślałam? - wtrąciła
uradowana Kiazu.
-
Wychodzi na to, że tak ... - odparła Rina z promiennym uśmiechem.
-
Zatem Hyacin proszę prowadź! - zarządziła radośnie Kiazu.
-
Jak sobie Pani życzy. - odparła przyjaźnie Hyacin, zapraszając
gości głębiej, a następnie szybko dodała: - Na wstępie
zapraszam Państwa do szatni.
************
Szeroki,
długi, kamienny tunel, pełen wspaniałych lamp lawowych, mieniących
się różnymi ciepłymi jak i zimnymi barwami tworząc na szarych i
ponurych ścianach, intensywne, żywe i kolorowe obrazy, zatykające
dech w piersiach. Ten fantastyczny tunel jest bardzo nieregularny w
swoim kształcie, gdyż kiedyś, za nim powstał tu tunel
turystyczny, płynęła w nim gorąca i destrukcyjna lawa. Hachi i
Otachi z fascynacją oglądają każdy zakamarek, mimo, że minęło
już sporo czasu od wejścia do wulkanu. Diuna z uwagą słucha
Hyacin, opowiadającej o Tenebrae Erebus, Kiazu spełniała się w
wulkanicznej sesji zdjęciowej. Natomiast Kurai bez słowa podążał
za resztą z rękami w kieszeniach. Po paru minutach marszu przez te
niewiarygodne przejście, neczanie i przewodniczka doszli do dużej
komnaty o nieregularnym kształcie. Po środku znajduje się wielkie
jezioro, bulgoczącej magmy, mieniącej się intensywnymi odcieniami
żółci, czerwieni i pomarańczy. W tej urokliwej komnacie jest
strasznie gorąco i w porównaniu do innych pomieszczeń panuje tu
uciążliwa i nie przyjemna duchota. Nasi bohaterowie bardzo szybko
zaczęli się pocić i poczuli się dość nie komfortowo.
-
O rety ale tu gorąco ... - stwierdził Hachi, ocierając czoło z
potu.
-
Masakra ... - dodał Otachi zlany potem.
-
Tutaj znajduje się serce Tenebrae Erebus, czyli ognisko magmy. -
wtrąciła Hyacin z duma w głosie.
-
To wiele wyjaśnia .... - stwierdziła Diuna, wachlując się
dłońmi.
-
Hfu ... nawet mnie to przytłacza. - dodała Kiazu, wachlując się
swoją kataną (jeansową kurtką) i opierając się o ciemną i
bardzo ciepłą ścianę. - Aaaaaaa ...
-
KIAZU?! - stwierdzili odruchowo pozostali neczanie odwracając się.
W
ten oczom wszystkich ukazała się jedynie szaro-czarna ściana.
Rozejrzeli więc się szybko i spostrzegli, że Kiazu wyparowała.
-
Gdzie ona się podziała? - spytała Diuna.
-
Jeszcze przed chwilą tu była ... - dodał Hachi.
-
Ej Kiazu gdzie jesteś? - spytał Otachi z lekkim niepokojem.
-
Kiazu? - powtórzyła Rina.
-
Luz ... wszystko gra ... - odparła Kiazu.
-
Kiazu? gdzie jesteś? - spytała dociekliwie Diuna rozglądając się
po okolicy.
-
Tutaj ... - odpowiedziała spokojnie Kiazu, jak gdyby nigdy nic
wychodząc ze ściany, otrzepując się i nadal się wachlując.
-
Byłaś w ścianie? - spytał zdumiony Hachi.
-
Nie ... ja przeleciałam przez nią ... zupełnie jakby jej nie było
.. - odpowiedziała spokojnie Kiazu.
-
Nic się Pani nie stało? - spytała z troską Hyacin, która do tej
pory z osłupieniem patrzyła co się dzieje.
-
Spoko, nic się nie stało ... - odparła Kiazu z uśmiechem.
W
tym momencie Kurai, który dokładnie przyjrzał się ścianie,
chłodno i spokojnie powiedział:
-
Ta ściana to Bhrama ...
-
Bhrama? A co to u diabła jest? - spytał zaciekawiony Otachi.
-
Bhrama to rodzaj dźwiękoszczelnego hologramu. - odpowiedziała
zdezorientowana przewodniczka, ze sztucznym, uśmiechem na twarzy.
-
No to ten chyba nie do końca działa ... przecież bez trudu
rozmawialiśmy z Kiazu... - odparła Diuna.
-
Bhrama, aby spełniała swoją funkcję musi być odpowiednio
skalibrowana, a ta najwyraźniej jest czuła na jakiś konkrety
rodzaj dźwięków, których nie przepuszcza. - odparł Kurai,
oglądając hologram.
-
Skąd ta pewność? - spytała dociekliwie Diuna.
-
Wrzuciłem do środka kamień który powinien wydać dźwięk przy
upadaniu ... jednak tego nie uczynił... to sugeruje, że to
działająca Bhrama, skalibrowana tak a nie inaczej. - odparł
chłodno Kurai.
-
Dobra, załóżmy, że masz rację ... to co tam jest? - kontynuowała
Diuna.
-
Pani wybaczy niestety nie wiem, nigdy tam nie byłam i nawet nie
wiedziałam, że tu się znajduje taki hologram... - odpowiedziała
pokornie Hyacin.
-
Hmm... ja wiem tylko, że tam jest jakiś ciemny korytarz ... -
dodała Kiazu., a następnie szybko dopowiedziała: - I mam wielką
ochotę sprawdzić co się tam kryje..
-
Ja jestem za! - stwierdził radośnie Otachi
-
Dobra to ruszajmy... - dodał ochoczo Hachi.
-
Zaraz chwila... mnie upalne dziury nie interesują ... - odparła
stanowczo Diuna, a następnie dodała: - Tam na pewno nie ma nic
ciekawego...
-
To idealne miejsce aby ukryć ognistą bestię. - odparła
podekscytowana Kiazu.
-
Dobra punkt dla Ciebie. To co robimy? - odpowiedziała Diuna
przewracając oczami.
-
Ruszamy! - odparła radośnie Kiazu, przechodząc przez kamienną
ścianę.
-
Nie proszę zaczekać ... Nie wiem czy to dobry pomysł ... tego nie
obejmuje wycieczka. - wtrąciła lekko zestresowana Hyacin.
-
Spokojnie, raczej nikt się nie dowie ... - odparła beztrosko Diuna
ruszając za siostrą.
-
Wybacz Hyacin, musimy sprawdzić co tam jest. - stwierdził Otachi,
który wraz z bratem przekroczył hologram.
-
Jesteście szaleni ... - stwierdziła niedowierzająco przewodniczka.
-
Hyacin... przepraszamy ... jednak to dla nas bardzo ważne ... -
stwierdziła nieśmiało i przyjaźnie Rina, a następnie dodała: -
Nie musisz iść z nami ... jeśli nie chcesz ...
-
Masz rację nie chcę ... za bardzo się boje ... - odparła
wystraszona i zdezorientowana Hyacin, a następnie dodała: - Ukryję
się gdzieś w okolicy i poczekam tu na Państwa.
-
Dziękujemy... - odparła Rina z uśmiechem przechodząc przez
Bhrama.
Tuż,
za wodną neczanką bez słowa przeszedł Kurai, z rękami w
kieszeniach. Zaraz po przejściu okazało się, że mroczny tunel już
nie jest taki mroczny, ponieważ oświetla go parę intensywnie
czerwono-pomarańczowo-żółtych ognistych świetlików, które dają
przyjazne i ciepłe światło. Tym samym przestawiając mroczne i
chłodne kamienne przejście w zupełnie nowej zaskakującej
odsłonie. Dodatkowo w przeciwieństwie do poprzedniego pomieszczenia
tutaj panuje dość przyjemny chłód a powietrze jest świeże,
rześkie i nie znacznie wilgotne. Po chwili wszyscy ruszyli wgłąb
tajemniczego tunelu.
************
Sachiner
ubrany w czarny, elegancki i stalowy garnitur, oraz białą koszulę
i dostojny krawat w kolorze ecru, idzie długim białym korytarzem,
trzymając w ręku bukiet płomienno-białych kwiatów dalii. Po
chwili spokojnego marszu, kiedy doszedł pod odpowiedni adres,
zadzwonił do jednych z drzwi.
-
Wejdź ...potrzebuję jeszcze chwili ... - stwierdziła Ery.
Na
te słowa inkub otworzył drzwi,wszedł do przestronnego, kolorowego
salonu i rozsiadł się wygodnie na kanapie, uprzednio kładąc
kwiaty na stole. W ten do pokoju weszła Ery, ubrana w krótką,
jedwabną i obcisłą sukienkę, bez ramiączek w kolorze ecru, do
której idealnie pasują jej rozpuszczone, długie i puszyste blond
włosy. Dodatkowo ma ona czarne szpili oraz czarną niedużą torebkę
na cienkim pasku. A prześliczne i głębokie niebieski oczy sukuba,
podkreślone są subtelnym makijażem.
-
Może być? - spytała Ery.
W
tym momencie Sachiner wstał mówiąc:
-
Moja droga Ropuszko, wyglądasz zacnie i oczywiście możesz tak
zostać.
Następnie
inkub szarmancko pocałował Ery w prawą dłoń i wręczył jej
bukiet kwiatów.
-
O kwiaty, dziękuję ... Teraz dajesz tą dalię każdej, którą
zabierasz na spotkanie?
-
Moja droga, dobrze wiesz, że tej dalii nie daję byle komu. A zdaję
się, że lubisz ten kwiat. - odparł szarmancko Sachiner.
-
Tak lubię jej wspaniały płomienno-biały odcień i wspaniały
zapach. - odparła Ery wstawiając kwiaty do wody.
-
Zatem moja droga Ropuszko, możemy już iść?
-
Jeszcze nie ... - stwierdził sukub ułamując jeden kwiat dalii.
Następnie
Ery podeszła do Sachinera i z uśmiechem, przyozdobiła butonierkę
garnituru inkuba, urwanym wcześniej kwiatem.
-
Teraz lepiej ... Dobra Gadzie to gdzie mnie zabierasz?
-
Niespodzianka Moja droga Ropuszko. - odparł dumnie Sachiner, biorąc
sukuba pod rękę.
-
Aha ... uprzedzam nie przeginaj z tą szarmancją ... - stwierdziła
Ery, opierając dłoń na przed ramieniu inkuba.
-
Nie zamierzam moja droga Jędzuniu... - odparł Sachiner z wrednym
uśmiechem.
-
I bardzo dobrze ... - skwitowała Ery z zadowoleniem.
************
Długi,
wąski i tajemniczy tunel, zdaje się nie mieć końca. Na szczęście
miejsce to w żadnym wypadku nie przypomina wnętrza gorącego,
rozgrzanego do czerwoności wulkanu, tylko raczej przyjemną, chłodną
jaskinię o wspaniałym i rześkim mikroklimacie. Zaciekawieni, pełni
ekscytacji neczanie schodzą coraz głębiej i głębiej w głąb
mrocznego korytarza oświetlonego jedynie przez intensywne
czerwono-pomarańczowo-żółte świetliki Kiazu, idącej dziarskim
krokiem, na czele.
-
Kiazu zwolnij ... jeśli tam coś jest to na pewno nie ucieknie w
przeciągu kilku minut. - narzekała Diuna.
-
I co z tego? Ja chce już teraz natychmiast! - stwierdziła radośnie,
podekscytowana Kiazu, nie zwalniając kroku.
-
Daj spokój Diuna to nic nie da ... nasz mały płomyczek napalił
się trochę ... - wtrącił Hachi.
-
Ja bym powiedziała, że się rozpaliła do białości ... - odparła
Diuna.
-
W sumie to dobrze ... jeśli tam coś jest ... to Kiazu na pewno da
czadu .. - dodał Otachi.
-
Hehehe .. jak dobrze pójdzie to nawet nie będziemy musieli walczyć,
bo rozgromi wszystko sama.- odparł Hachi szczerząc kły.
-
Patrzcie tam! - wtrąciła radośnie Kiazu pokazując przed siebie.
W
tym momencie neczanie spostrzegli iskrzące się biało-żółte
intensywne światło, na końcu ciemnego korytarza. Kiazu praktycznie
biegiem ruszyła w kierunku światłości.
-
EJ! CZEKAJ! - wykrzyknął Otachi ruszając za siostrą.
-
POCZEKAJCIE! - dodał Hachi, biegnąc za rodzeństwem.
-
Czy nikt im nigdy nie powiedział, że nie idzie się w stronę
światła? - spytała Diuna.
-
Jak widać ... chyba nie ... - odparła Rina, a następnie dodała -
Choć ... zobaczmy co tam jest?...
-
No dobra... - odparła Diuna ruszając za siostrą i elektrycznym
neczaninem.
Rozpędzeni
neczanie szybko wpadli w oślepiającą światłość. W ten ich
oczom ukazała się ogromna komnata, w kształcie półokrągłej
kopuły. Po ścianach na przemian spływają wodospady wody i lawy,
przykrywając tym samym każdy milimetr ścian. Złoty sufit i
podłoga aż błyszczą i migoczącą wspaniałym ciepłym blaskiem.
Po chwili intensywnego rozglądania się po zapierającym dech w
piersiach pomieszczeniu, neczanie spostrzegli sporą srebrną klatkę
uwieszoną wysoko na suficie, z której wystaje duży, puszysty i
długi pomarańczowordzaworudy ogon z białym wykończeniem, wiszący
dość swobodnie. Kiazu, aż się zaświeciły oczy z zachwytu i
uradowana, radośnie i głośno stwierdziła:
-
Jest ... wspaniała ognista bestia naprawdę tu jest.
-
O Kiazu ... miło Cię widzieć. - odezwał się nieznajomy lekko
stłumiony głos.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz