czwartek, 4 grudnia 2014

Epizod 135

"Tenebrae Erebus - Mroczne Piekło ... "

Ciepła noc szybko ustąpiła miejsca chłodnemu, lekko pochmurnemu porankowi. Siostry przegadały z sobą całą noc jednak Rina, będąca jeszcze w piżamie, już kończy przygotowywać aromatycznie, wartościowe i syte śniadanie. Neko i Yuri już jedzą śniadanie. Natomiast Diuna ubrana w jeansową spódniczkę i morską bluzeczkę na krótki rękaw, rozstawia sztućce, talerze i szklanki.
- Hej dziewczyny! - stwierdził radośnie Otachi, przekraczając próg kuchni.
- Siemasz... - odparła Rina z uśmiechem.
- Witamy, witamy ... wreszcie ktoś do pomocy ... - dodała Diuna.
- Mhmm... co za zapachy ... Rińcia co dzisiaj na śniadanie? - wtrącił Hachi.
- Hmm.... Zapiekana owsianka z ananasem, mlekiem kokosowym, wiórkami i rodzynkami... do tego.... Dyniowe placuszki z bazylią i twarożkiem ... hmm... jest jeszcze jajecznica na maśle ze świeżym szpinakiem i czosnkiem posypana parmezanem, która będzie podawana na tostach wraz z pomidorkami koktajlowymi ... oraz budyń czekoladowy z awokado, bananem, prażonymi płatkami migdałowymi oraz bawarką.(napój herbata z mlekiem)... - odpowiedziała spokojnie Rina, uśmiechając się.
- Mniam ... od samego słuchanie robię się głodny ... - odparł radośnie Hachi.
- Mi wystarczą same zapachy ... - dodał Otachi, z trudem powstrzymujący kapanie śliny.
- Kiedy jemy? - spytał ochoczo Hachi.
- Niestety ... Jeszcze parę minut ... - odpowiedziała Rina, a po chwili dodała: - Zapomniałabym ... do picia będzie koktajl z pomarańczy, siemienia lnianego, jogurtu Angelis, masła orzechowego oraz miodu wykończony orzeszkami laskowymi i cynamonem ...
- Super mój ulubiony! - stwierdził podekscytowany Otachi.
- Siostra rozpieszczasz nas ... - stwierdził radośnie Hachi.
W ten do kuchni weszła Kiazu. Ubrana w białe adidasy, krótką, wzorzystą fioletowo-różową spódniczkę, sięgającą jej maksymalnie do połowy ud. Dodatkowo ma na sobie białą koszulkę z głębokim dekoltem i jasno niebieską kurtkę jeansową, na długi rękaw (tzw. katana). Całości dopełnia złoty wisiorek serce oraz włosy upięte w kucyka.
- Łał siostra ... wyglądasz niesamowicie .... - stwierdził z podziwem oszołomiony Otachi.
- Kiazu świetnie wyglądasz... - dodał zaskoczony Hachi.
- Nie miałam zamiaru wyglądać dzisiaj tak świetnie ale cóż ... stało się ... - odparła radośnie Kiazu, z promiennym uśmiechem i mrugając okiem.
- Kiazu jakaś randka dzisiaj? - spytała dociekliwie Neko.
- W sumie to tak ... z pewną ognistą bestią ... - odparła Kiazu z wielkim uśmiechem.
- To będzie iście gorące spotkanie ... - dodała Diuna.
- Na to liczę ... - odparła Kiazu z determinacją w głosie.
- Zapraszam na śniadanie. - wtrąciła Rina z uśmiechem.
- Siostra mi nie musisz powtarzać dwa razy! - stwierdził radośnie Otachi zasiadając do stołu.
- Ej Bro! Czekaj na mnie.... - dodał Hachi dosiadając się.
- Nie no panowie... nie jesteście tu sami ... - dopowiedziała Kiazu zbierając duże naczynie z zapiekanką.
- Heh ... jak tak dalej pójdzie to nic nie zostanie dla nas ... a co dopiero dla Kurai'a ... - stwierdziła Diuna zasiadając do śniadania i zupełnie nie przejmując się kłócącym rodzeństwem, a następnie dodała: - Swoją drogą spóźnia się ...
- Hmm... nie umawialiśmy się na konkretną godzinę .. - odparła Rina.
- Mniejsza ... to nie zmienia faktu, że każe nam na siebie czekać - stwierdziła Diuna, a potem dodała: - Niech zgadnę ... zostawiłaś dla niego porcje?
- Owszem ... zawsze zostawiam ... - odparła Rina, nakładając sobie smakołyki.
- Jak zawsze przezorna ... - odparła Diuna.

************

Minęło trochę czasu, a śniadanie przebiegło jak każde inne śniadanie, w wykonaniu rodzeństwa. Otachi kończy wycierać, umyte już naczynia. Hachi podciąga się na drążku między salonem, a przedpokojem. Diuna i Kiazu siedzą w pokoju Riny i rozmawiają. Natomiast Rina kończy się ubierać. Dziewczyna ma już na sobie białe skarpetki i jeansowe, długie spodnie i zakłada właśnie niebieski T-shirt.
- Rina ja bym Cię ubrała w coś bardziej ... hmm... seksownego... - stwierdziła Kiazu, przeglądając szafę siostry.
- Nie wiem czy w jej szafie z najdziesz coś takiego ... - odparła Diuna, rozciągając się, na łóżku.
- Spoko spoko znajdę coś... - dodała Kiazu z uśmiechem.
- Eh ... jest tam parę sukienek ... są na dolnej półce ... - stwierdziła Rina.
- Dzięki... poradzę sobie... - odparła radośnie Kiazu.
- Ja bym wolał aby nie rzucała się w oczy na Desteoms ... - wtrącił Kurai.
- Eeee.... nie umiesz się bawić ... ale no dobra ... - stwierdziła Kiazu wzruszając ramionami i zamykając szafę.
- No to możemy jechać ... - dodała Diuna.
- Jeśli pozwolisz, chciałbym najpierw zjeść śniadanie i odświeżyć się. - stwierdził chłodno Kurai.
- Spoko ... spoko ... - odparła Diuna.
- Luz ... to idź i baw się dobrze ... - odparła Kiazu uśmiechając się pod nosem.
- Choć .... mam coś dobrego dla Ciebie ...- wtrąciła nieśmiało Rina, biorąc ukochanego za rękę.
- Hmm... dobra za naszą wspaniałą noc możesz iść z nim ... - stwierdziła Kiazu mrugając okiem.
W tym momencie speszona Rina, wraz z Kurai'em, wyszła a zszokowana Diuna spytała:
- Wspaniała noc?
- Tak, spędziłam noc z Riną i świetnie się bawiłam. - odparła Kiazu uśmiechając się.
- Yyyyyyy ... nie mam więcej pytań ... - stwierdziła zdezorientowana Diuna, unosząc ręce.
- Oj ... przestań ... po prostu rozmawiałyśmy przez większą cześć nocy ...
- Tylko tyle?
- Tak ... tylko tyle ... - stwierdziła Kiazu, a następnie dodała: - hmm... swoją drogą wiedziałaś, że ona zachomikowała trochę tego pysznego śniadania?
- Jasne, że tak...
- I nic mi nie powiedziałaś? No wiesz co?
- Ojej ... biedna Ty ... heh znając Rinę na pewno ma jakąś dokładkę dla Ciebie ...
- A wiesz, że możesz mieć racje ...
- Pewnie, że mam ...
W tym momencie Kiazu szybkim krokiem wyszła z pokoju siostry, szybko przebiegła przez przedpokój i tuż po przekroczeniu progu kuchni poprosiła radośnie:
- Rinka poproszę dokładkę!
W ten ognista neczanka zobaczyła Rinę opierającą się o szafkę w kuchni, która maślanymi oczętami, jest zapatrzona w oczy ukochanego, który stoi na wprost niej przytulając się do niej.
- O przeszkadzam? - spytała Kiazu.
- Nie ... - odpowiedział chłodno Kurai odchodząc od zarumienionej wodnej neczanki i siadając przy stole.
- Siadaj Kiazu ... dla Ciebie też się coś znajdzie ... - wtrąciła Rina, powracając do odgrzewania śniadania.
- Dzięki Siostra! - stwierdziła radośnie Kiazu, siadając przy stole, a następnie entuzjastycznie dodała: - Nie mogę się doczekać wyjazdu na Desteoms.
- Cierpliwości ... jeśli tam coś jest to na pewno nie ucieknie przez te parę minut. - odparł chłodno Kurai.
- Pewnie masz racje ... ale i tak aż cała drżę z ekscytacji. - odparła radośnie Kiazu.

************

Późne przedpołudnie, neczanie odstawili już Yuri na Ineeven i są już gotowi to pojawienia się na nieznanej tajemniczej planecie. Rodzeństwo spodziewa się mrocznej, zalanej lawą planety przypominającą odmęty najstraszliwszego piekła. Jednak to co zobaczyli zaraz po prze-teleportowaniu przeszło ich najśmielsze oczekiwania.
- Łał! To jest Desteoms?- spytała zaskoczona Diuna.
- Spodziewałam się czegoś bardziej płomiennego ... - dodała Kiazu rozglądając się.
Neczanie wylądowali na betonowym płaskim moście z czerwonymi barierkami, pod którym płynie zielono-błękitna, o krystalicznym odcieniu, stosunkowo wąska rzeka. Wkoło nich znajduje się mrowie kamienno-drewnianych domków, utrzymanych w szarościach, brązach i czerwieniach, które mają maksymalnie trzy piętra. Malownicza wioska przypomina bardziej zatłoczone przedmieścia niżeli wieś. W tle wioski widać wysoką górę, zwężającą się ku szczytowi i o płaskim wykończeniu, na którym stoi ogromna czarna budowla z kominami, rurami i wydająca się bardziej masywna niżeli sama góra.. Owa góra mieni się odcieniami bieli, czerni i szarości, a cześć domów wbudowana jest w nią.
- Kurai nie pomyliłeś się? - spytał Hachi.
- Nie ... jesteśmy na Desteoms prawie pod wulkanem Tenebrae Erebus - odparł spokojnie Kurai.
- Prawie to znaczy kilkaset kilometrów w którąś stronę? - spytała dociekliwie Diuna.
- Nie... jakieś 10-15 kilometrów... wulkan którego szukamy to tamta góra przed nami. - odpowiedział chłodno Kurai.
- Żartujesz? Myślałam, że wulkany są bardziej mroczne... - stwierdziła Kiazu.
- Czy wulkan nie powinien mieć krateru? - dodała Diuna.
- Tenebrae Erebus ma krater, stoi na nim ta wielka elektrownia lawowa. - odpowiedział Kurai.
- Hmm... zauważyliście, że Ci ludzie dziwnie na nas patrzą ... - wtrącił Otachi obserwując wszelakie istoty jakie podróżują wąskimi uliczkami wsi.
- A wiesz, że nawet masz racje Bro ... - odparł Hachi czując na sobie chłodne spojrzenia obywateli.
W tym momencie neczanie uważniej przyjrzeli się chodzącym w koło istotą. Wszyscy mają szpiczaste, słomiane kapelusze z czerwoną lub czarną obwódką wkoło okrągłego dna oraz luźne, długie stroje praktycznie zakrywające całe ich ciała.
- Oni wyglądają jakby bali się słońca... - stwierdziła Kiazu, a następnie dodała: - Nie mogłabym tak chodzić, piękne kształty trzeba pokazywać a nie chować...
- Fuj ... te stroje wyglądają obleśnie... - dodała Diuna
- Ten strój nosi się na dworze gdyż chroni on przed pyłami wulkanicznymi... - odparł Kurai.
- Czekaj ... my też będziemy musieli to nosić? - spytała Diuna.
- Owszem ... - stwierdził poważnie Kurai.
- NIEEEEE! - wykrzyknęły zgodnie Kiazu z Diuną.
- Co jest dziewczyny, nie cieszycie się? Przecież czekają nas zakupy... - stwierdził Hachi.
- Zakupy fajna sprawa, ale te ciuchy ... zakryją to co mam najpiękniejsze ... - odparła Kiazu.
- Oj przestańcie, one nie są takie złe ... - dodał Otachi.
- Hmm... Kiazu nawet w czymś takim będziesz wyglądać bombowo i myślę, że mieszkający tu panowie prędzej zwracać na Ciebie uwagę.... po za tym chyba lepiej przemęczyć się w takim stroju i nie rzucać się w oczy ... niż narobić kłopotów chociażby Ankiemu ... - wtrąciła nieśmiało Rina.
- Hmm... to co mówisz ma sens ... ale to obciach .... i to mega ... jednak dla dobra Ankiego mogę to założyć ... ale masz nie robić mi zdjęć ... - stwierdziła Diuna, a następnie dodała: - Od razu uprzedzam, że nie mam zamiaru kupować ich za swoją kasę ...
- Spokojnie ja stawiam ... - odparł chłodno Kurai.
- Dobra my tu gadu gadu a bestia i zakupy czekają! - wtrąciła radośnie i entuzjastycznie Kiazu.
- A jednak ... - stwierdził Hachi.
- Już nie są "nie fajne"? - spytał Otachi.
- Przestańcie ... Skoro te ciuchy mają ochronić moje piękne i zadbane ciało ... i mają zapewnić nam bezpieczeństwo .... to jestem wstanie je nosić.. - stwierdziła Kiazu, a następnie dodała: - Co nie oznacza że mi się podobają i je akceptuje ...
- Jasne jasne ... a to nie darmowe zakupy? - spytał dociekliwie Hachi.
- Ciiiii .... - odparła Kiazu mrugając z okiem.

************
Nieduży, ale za to przestronny pokoik o beżowych ścianach i suficie. Na lewo od wejścia znajduje się długa i niska szafka, na której stoi spory telewizor nad którym wisi długa i dwa razy wyższa szafka od tej na dole. Cały ten zestaw jest utrzymany w czerni, jedynie drzwiczki od szafek i fronty szuflad są w kolorze eozyna. Natomiast po prawej stronie od wejścia, stoi prostokątna kanapa, a po środku pokoju przy ścianie stoi fotel, który jest kompletem do kanapy, a przed nim stoi czarny kwadratowy stolik, na którym leży różowy telefon. Kanapa jak i fotel są w kolorze irchowo-szarym, prócz siedzisk które są w kolorze koralowym. Dodatkowo całe pomieszczenie zdobią pomarańczowe poduszki oraz intensywnie pomarańczowy dywan, na ciemno brązowej podłodze. Cały pokój jest kolorowy i przytulny, i nie wydaje się być przytłoczony nadmiarem barw. Po chwili do tego stylowego i zadbanego pokoju weszła delikatnie mokra dziewczyna, która jest owinięta w seledynowy ręcznik i niebieskim ręcznikiem zarzuconym na głowę. W ten w pokoju rozległ się dzwonek telefonu. Kobieta, która właśnie wyszła z kąpieli podeszła do stolika i zerknęła kto dzwoni, a następnie odrzuciła połączenie.
- Mam ochotę poleniuchować...
Po chwili telefon zadzwonił ponownie.
- Eh ... dobra kochana szybko go spławisz i wrócisz do lenistwa. - stwierdziła dziewczyna, a następnie odebrała telefon. - Cześć uparty Gadzie...
- Witaj moja droga Ropuszko też się ciesze, że Cię słyszę.
- Stało się coś czy nie masz już kogo dręczyć?
- Skoro już pytasz Moja droga Jędzuniu to mam pewien opłacalny interes dla Ciebie...
- Do rzeczy ...
- Nie zwykłem rozmawiać z Damami. przez telefon na takie tematy...
- Nie czaruj ... Słuchaj Płazie albo wykładasz temat albo ja się rozłączam ...
-Moja droga ropuszko, pragnął bym abyś zajęła się pewnym niesfornym inkubem, który zasłużył na dość ekscentryczną i specyficzną zabawę....oczywiście ja pokrywam koszty ...
- Wszystko ładnie pięknie ... ale po raz gdzie jest haczyk a po dwa co ja z tego będę miała?
- Skoro musisz wiedzieć, to haczyka nie ma... no chyba, że sam fakt, że Twoja ofiara lubi być brutalna a jednocześnie nie lubi tego doznawać na sobie oraz nie przepada za intymnym dotykiem, jeśli wiesz co mam na myśli ... Natomiast w zamian możesz wsiąść sobie jego energię i wyżyć się na nim jak tylko ze chcesz...
- To trochę mało, jak za zabawę z takim szczególnym gościem ... - stwierdził sukub a następnie się zamyślił - No mała myśl jak go szybko spławić ...
- Moja droga, to co byś chciała,za ten rodzaj przysługi?
- Hmm... miłe popołudnie oraz kolację ze śniadaniem z Tobą ... i płatne z góry...
- Moja droga, nie przystoi się upijać tak wcześnie ... czy Ty w ogóle wiesz o co prosisz?
- Tak wiem... i nie zmienię stawki...
W tym momencie zapadła niezręczna cisza, a dziewczyna zaczęła się wrednie uśmiechać pod nosem. W ten rozmówca przerwał ciszę, mówiąc:
- Dobrze moja droga, zatem dzisiaj punkt 15 przyjdę po Ciebie, do zobaczenia ...
- Ej czekaj ...Sachiner ... Sachiner? ... Kurcze rozłączył się. - stwierdziła Ery z niedowierzaniem, i rzucając z rozczarowaniem niebieski ręcznik na kanapę. Następnie blond włosa Ery usiadła rozczarowana na kanapie, odłożyła telefon i zamyśliła się : - Głupia, głupia .. głupia ... Masz Ci los ... co za wredny Gad no .... to go miało odstraszyć .... No moja droga bardzo ładnie się wkopałaś ... gratulacje Ery ... tak się wkopać ... swoją drogą to dziwne, że się zgodził ... musi mu bardzo zależeć na tej przysłudze ... no cóż Ery nie ma co się użerać nad sobą, odstaw się i wybierz się na spotkanie... tam pewnie dowiesz się więcej ...

************
Neczanie, wśród wąskich uliczek szybko znaleźli odpowiedni sklep. Praktycznie wszyscy maja już wybrane stroje ochronne i trzymają je złożone wraz z kapeluszami w rekach. Jednak Kiazu nadal szaleje w przymierzalni i przymierza kolejny zestaw. Czas mija a ognista neczanka wymienia tylko zestawy ciuchów i nadal zamyka się za brązowymi drzwiami, ukrytymi za czerwoną zasłonką.
- Kiazu ile można? - spytał znudzony Otachi.
- Właśnie wszystkie są takie same ... - dodaje Hachi.
- Właśnie ze nie ... - odpowiedziała Kiazu z przymierzalni.
- Kiazu nie przesadzaj ... nawet ja znalazłam rozmiar dla siebie ... - dodała Diuna.
W tym momencie Kiazu z wielkim, promiennym uśmiechem wyszła z przymierzalni mówiąc:
- Znalazłam! Możemy iść do kasy.
- No nareszcie ... - stwierdził Hachi.
- Wygląda zupełnie jak poprzednia ... - dodał Otachi.
- Nie prawda ... ta jest bardziej stylowa i wyglądam w niej lepiej. - odarła Kiazu.
- Yyy... tak jasne ... - odpowiedział Otachi.
W niewielkim sklepiku, wypełnionym przeróżnymi ubraniami i wąskimi przejściami, neczanie szybko i sprawnie przemknęli do kasy. A tam za ladą i wielką metalową kasą stoi starsza, wysoka i smukła kobieta. Ma ona brązowo-siwe włosy upięte w sztywnego koka, zielone, poważne oczy i ubrana jest czerwone eleganckie kimono, które podkreśla lekko opaloną cerę kobiety. Kasjerka bez słowa zaczęła nabijać towar na kasę.
- Kurai ... wiesz co widziałam taką fantastyczną czerwoną sukienkę ... - stwierdziła kokieteryjnie Kiazu.
- Nie .... - odparł stanowczo Kurai.
- Oj no weź ... proszę ... jest naprawdę śliczna. - kontynuowała Kiazu patrząc maślanymi oczami na elektrycznego neczanina.
W ten sprzedawczyni podniosła głowę, zapatrzyła się w lśniące oczy ognistej neczanki i zaskoczona powiedziała:
- Dla pięknych oczu, mógłby się Pan zgodzić. A ta Pani ma wspaniałe oczy.
- Dziękuję ... - stwierdziła Kiazu z uśmiechem, a następnie dodała: - Kurai, no proszę ...
- Poproś Rinę ...- zasugerowała Diuna.
- Cii... myślę, że jak się uprze to odmówi nawet jej ... a poza tym to moje wdzięki mają zadziałać a nie jej ... - odparła Kiazu z uśmiechem i mrugając okiem.
- Pani ma prześliczne oczy są prawdziwe? - wtrąciła zapatrzona kasjerka z zaciekawieniem.
- Tak ... to mój naturalny kolor. - odparła dumnie Kiazu.
- Rozumiem, proszę przynieść sukienkę która się Pani podoba. - odparła kasjerka.
Niewiele myśląc Kiazu bez słowa udała się po upatrzoną czerwoną sukienkę. Po paru chwilach Kurai zdążył już zapłacić za ubrania ochronne, a Kiazu wróciła z sukienką i mówiąc:
- O to ona...
- W takim układzie skoro ten Pan nie chce posiadaczce tak wspaniałych i cudownych oczu kupić tej sukienki, to ja pani daję ją w prezencie.
- Yay dziękuję! -odparła radośnie Kiazu, a następnie dodała: - Jednak nie wiem czy mogę przyjąć taki drogi prezent...
- To dla mnie przyjemność, nalegam... - odparła spokojnie sprzedawczyni, po czym spakowała sukienkę w torbę i szybko dodała: - Posiadaczka tak wspaniałych oczu jest warta takich prezentów.
- No dobrze ... dziękuję. - stwierdziła radośnie Kiazu biorąc torebkę z sukienką, a następnie dociekliwie spytała: - Na pewno nie chce Pani abym za nią zapłaciła?
- Moje dziecko masz wspaniałe czerwone oczy ... a czerwony kolor jest symbolem szczęścia i dostatku oraz powracającego dobra ... to przyjemność ofiarować Ci tę sukienkę... kompletnie za darmo... - odpowiedziała kobieta z uśmiechem.
- Skoro Pani tak mówi ... jeszcze raz dziękuję. - odpowiedziała Kiazu z promiennym uśmiechem
- Nie ma za co dziecko, cieszy mnie, że mogłam sprawić Ci przyjemność. - odparła ciepło sprzedawczyni.
Następnie wszyscy założyli na siebie długie, luźne czarne stroje i kapelusze i wyszli ze sklepu.
- Super miła kobieta... - stwierdziła Kiazu z uśmiechem.
- Tak ... o ile zaraz nie będziemy mieć na głowie policji za kradzież. - dodała Diuna.
- Przesadzasz ... - stwierdził Hachi.
- Daj jej się trochę pocieszyć. - dodał Otachi.
- No dobra ... niech będzie. - stwierdziła Diuna, a następnie dodała: - To gdzie teraz?
- Pod wulkan Tenebrae Erebus! - wykrzyknęła radośnie Kiazu.

************
- To miasteczko ciągnie się i ciągnie ... - stwierdziła Diuna.
- Chodzimy po wąskich ulicach rozległej wsi.... - odparł Kurai.
- Jeszcze lepiej ... - odparła Diuna.
- Dość nudno tutaj ... pusto na ulicach ... wszystkie budynki podobne do siebie ... - stwierdził Hachi.
- Żadnych gier ... żadnych klubów ... restauracji ... - dopowiedział Otachi.
- Dobrze, że wulkan jest coraz bliżej. - dodała optymistycznie Kiazu, a następnie radośnie dopowiedziała: - Już niedługo jakaś fajna płomienna bestia będzie moja ...
- Heheh ... ładnie się napaliłaś. - stwierdził Otachi.
- Płomienny optymizm aż się z Ciebie wylewa. - dodał Hachi z uśmiechem.
- E tam ... ja się dopiero rozkręcam ... - odparła Kiazu radośnie podskakując.

************

Po niedługim czasie neczanie w końcu dotarli pod kamienisty, wysoki, a wręcz monumentalny wulkan. Nasi bohaterowie szybko, przemykając wąskimi uliczkami pełnymi czerwonych i żółtych latarni, ominęli strefę mieszkalną na Tenebrae Erebus i zaszli go z drugiej strony. A tam pośrodku ogromnej góry znajduje się szeroka i ciemna jaskinia, która niespodziewanie na swój urokliwy sposób, aż zachęca do wejścia do środka.
- Jak sądzicie do dobre wejście? - spytała Diuna.
- Póki nie zajrzymy to nie będziemy tego wiedzieć. - odpowiedziała Kiazu energicznie wchodząc do środka jaskini.
W ten po obu stronach tunelu zapaliły się intensywne niebieskie płomyczki, które ukazały, że korytarz prowadzi głęboko do wnętrza tunelu.
- Łał .. teraz to jeszcze bardziej zachęca do wejścia. - stwierdził Otachi z zaciekawieniem.
W tym momencie Kiazu bez zawahania weszła do środka i ruszyła przed siebie, prowadzona jedynie przez niezwykłe płomyczki.
- Ej! Czekaj - stwierdził Hachi udając się za siostrą.
Po chwili wszyscy ruszyli do nieznanej jaskini, która nie budziła w żadnego lęku, strachu czy innych negatywnych emocji. Wręcz przeciwnie od spowitego błękitnym blaskiem tunelu bije ciekawością, ciepłem i przyjaźnią. Takiego przyjaznego uczucia nie budziła żadna inna jaskinia.
Dziwne w tym miejscu czuje się tak błogo ... - stwierdziła Kiazu idąc błękitnym korytarzem.
- Jest tu tak niewiarygodnie przyjaźnie ... - dodała Diuna.
- Czuję się tak strasznie beztrosko... - dopowiedział Hachi.

************

Im bardziej neczanie wchodzą w głąb błękitnego, zadbanego, przyjaznego tunelu, tym robi się coraz cieplej i cieplej. Jednak w brew pozorom powietrze jest przejrzyste, świeże, orzeźwiające i bardzo przyjemne. Miejsce to w ogóle nie przypomina drogi do wnętrza wulkanu. Po naprawdę długim czasie, przepełnionym beztroską i spokojem, neczanie weszli do ogromniej kamiennej i bardzo jasnej groty. Zaraz po wejściu do jej wnętrza, pierwsza w oczy rzuca się gruba i bardzo wysoka szklana rura w samym środku pomieszczenia, w której ku górze płynie intensywnie czerwono-pomarańczowo-żółta magma, dającą dużo jaskrawego światła. Następne rzucają się w oczy wysokie, szemrzące lawowe wodospady, kończące swój bieg w wielkich czerwono-pomarańczowych jeziorach, które są symetrycznie rozmieszczone w koło kulistej komnaty. Wyglądają i zachowują się one jak delikatne, zmysłowe i bardzo stylowe wodne kaskady, tyle że zamiast wody płynie w nich gorąca i płynna magma. Pośród dominujących odcieni czerwieni, pomarańczy i żółci znajduje się mrowie biało-błękitnych, prostokątnych budynków o różnych wielkościach, między którymi przechadzają się wszelakie istoty. Cała komnata o dziwo nie pachniała paskudną i drażniącą siarką, jedynie pięknie dopasowaną mieszanką stonowaną z przeróżnych wspaniałych kwiatów i owoców, która koi zmysły i wycisza cały organizm.
- Dzień dobry Państwu, proszę o skorzystanie z szatni, gdyż ochronne ubrania są tu bynajmniej zbyteczne. - stwierdził nagle kobiecy przyjazny głos.
W tym momencie oszołomieni neczanie, pozostający w błogostanie zobaczyli średniego wzrostu dziewczynę o promiennym uśmiechu, bladej cerze i delikatnych okularach na nosie. Ma ona długie, puszyste, niebieskogranatowe włosy upięte w wysokiego młodzieżowego kucyka oraz czerwone, błyszczące oczy. Całości wyglądu nieznajomej dopełnia jej niezwykły strój, utrzymany w gotyckim stylu. Jest to granatowa sukienka, uwieńczona czarnym gorsetem, który wspaniale uwypukla kobiece kształty przybyszki. Dodatkowo ma na sobie czarne bolerko, granatowo-czarne rajstopy w karo oraz czarne buty na obcasie, z zapięciem w okół kostki.
- A tak jasne ... - stwierdził wyrwany z błogostanu Hachi.
- Fajna sukienka... - stwierdziła z podziwem Kiazu, zdejmując ubranie ochronne.
- Dziękuję Pani.. - odparła z uśmiechem nieznajoma przybyszka.
- O cześć ... co to za miejsce? - spytała Diuna.
- A tak ... przepraszam ... uleciało mi ... Jestem Hyacin i witam Państwa serdecznie w SPU "Ardente de feu". - odpowiedziała spokojnie z promiennym uśmiechem niebiesko-włosa dziewczyna.
- Cześć Hyacin. - odparł Otachi szczerząc kły.
- SPU? - wtrąciła dociekliwie Diuna.
- SPU czyli Sanus Per Udaka a to oznacza leczenie dzięki lawie. - odparła Hyacin.
- Czyli to coś takiego jak SPA tylko z lawą za miast wody? - kontynuowała dociekliwie Diuna.
- Owszem. - odpowiedziała z uśmiechem Hyacin.
- Niech zgadnę ta wystrzałowa sukienka to Twój strój roboczy? - wtrąciła Kiazu uważnie oglądając przybyszkę, ze wszystkich stron.
- Tak ... i niestety nie można jej sobie od tak kupić... - odparła Hyacin.
- Masz chyba bardzo dużo sióstr, bop wszystkie wyglądacie identycznie... - dodał Hachi obserwując kręcący się uśmiechnięty, personel.
- Myli się Pan ... w skład kobiecego stroju roboczego, wchodzi ten ubiór oraz niebieska peruka i czerwone szkła kontaktowe... Natomiast wszyscy męscy pracownicy mają gotyckie granatowe koszule, oraz czarne granatowe spodnie... i również mają długie granatowe peruki i czerwone soczewki ... takie odgórne zarządzenie, abyśmy wyróżniali się z tłumu gości i byli widoczni z daleka... - odpowiedziała spokojnie Hyacin.
- Rozumiem ... pracodawcy czasem mają dziwne pomysły ... - odparł Hachi.
- Dziwny fetysz aby mieć armię identycznych klonów ... ale przyznaję, że bardzo ładnie w nim wyglądasz... dopowiedział Otachi uśmiechając się.
- Dziękuję... - odparła delikatnie zarumieniona Hyacin.
- Hyacin słuchaj, to SPU chyba nie jest dla każdego co? - spytała z zaciekawieniem Kiazu.
- Nasze SPU jest dostępne dla każdej żywej istoty i wcale nie trzeba władać ogniem i mieć odporność na lawę. W naszym SPU, dzięki zaawansowanej technologi jesteśmy wstanie sprawić aby każdy mógł skorzystać z naszych wspaniałych usług. - odparła pracownica SPU.
- FAJNIE! - stwierdziło rodzeństwo z podekscytowaniem.
- Ej... czekajcie .. szukamy ognistej bestii .. - wtrąciła Kiazu.
- To Państwo właśnie, że tak powiem "ją" znaleźli, nasze wspaniałe SPU nosi nazwę "Ardente de feu" czyli "Ognista bestia". - odpowiedziała z uśmiechem Hyacin.
- CO? - stwierdziła zaskoczona Kiazu.
- No super, Rainah nas oszukał... - stwierdził Otachi.
- Właściwie to naciągnął prawdę... - dodała Diuna.
- Czyli Państwo szukali ognistego zwierzęcia? - spytała Hyacin, a następnie szybko dodała: - Przykro mi, jednak źle państwa poinformowano, na Desteoms nie ma już od wielu lat nie ma wolnych ognistych bestii, bynajmniej w naszych wulkanach już ich nie ma.
- Kurcze ... - stwierdziła Kiazu z niezadowoleniem.
- Przykro mi ... Kiedyś co prawda żyły tu ogniste lisie demony, ale jestem przekonana, że żaden już tu nie mieszka .... jedyne co mogę Państwu zaproponować w tej chwili to wizytę w naszym SPU i wycieczkę po wnętrzu wulkanu. - odpowiedziała pokornie Hyacin.
- SPU brzmi nieźle ... - odparła radośnie Diuna.
- Dobra to później, mnie ciekawi wycieczka po wulkanie.- wtrąciła ochoczo Kiazu.
- Niezły pomysł, w końcu nie na co dzień mamy możliwość łażenia po wulkanie. - dodał Otachi.
- Dobrze gadasz Bro. - dodał radośnie Hachi.
- Przepraszam ... czy można robić tu zdjęcia? - wtrąciła nieśmiało Rina.
- Oczywiście... - odparła bez chwili zastanowienia Hyacin.
- Rina czy myślisz o tym o czym ja pomyślałam? - wtrąciła uradowana Kiazu.
- Wychodzi na to, że tak ... - odparła Rina z promiennym uśmiechem.
- Zatem Hyacin proszę prowadź! - zarządziła radośnie Kiazu.
- Jak sobie Pani życzy. - odparła przyjaźnie Hyacin, zapraszając gości głębiej, a następnie szybko dodała: - Na wstępie zapraszam Państwa do szatni.

************

Szeroki, długi, kamienny tunel, pełen wspaniałych lamp lawowych, mieniących się różnymi ciepłymi jak i zimnymi barwami tworząc na szarych i ponurych ścianach, intensywne, żywe i kolorowe obrazy, zatykające dech w piersiach. Ten fantastyczny tunel jest bardzo nieregularny w swoim kształcie, gdyż kiedyś, za nim powstał tu tunel turystyczny, płynęła w nim gorąca i destrukcyjna lawa. Hachi i Otachi z fascynacją oglądają każdy zakamarek, mimo, że minęło już sporo czasu od wejścia do wulkanu. Diuna z uwagą słucha Hyacin, opowiadającej o Tenebrae Erebus, Kiazu spełniała się w wulkanicznej sesji zdjęciowej. Natomiast Kurai bez słowa podążał za resztą z rękami w kieszeniach. Po paru minutach marszu przez te niewiarygodne przejście, neczanie i przewodniczka doszli do dużej komnaty o nieregularnym kształcie. Po środku znajduje się wielkie jezioro, bulgoczącej magmy, mieniącej się intensywnymi odcieniami żółci, czerwieni i pomarańczy. W tej urokliwej komnacie jest strasznie gorąco i w porównaniu do innych pomieszczeń panuje tu uciążliwa i nie przyjemna duchota. Nasi bohaterowie bardzo szybko zaczęli się pocić i poczuli się dość nie komfortowo.
- O rety ale tu gorąco ... - stwierdził Hachi, ocierając czoło z potu.
- Masakra ... - dodał Otachi zlany potem.
- Tutaj znajduje się serce Tenebrae Erebus, czyli ognisko magmy. - wtrąciła Hyacin z duma w głosie.
- To wiele wyjaśnia .... - stwierdziła Diuna, wachlując się dłońmi.
- Hfu ... nawet mnie to przytłacza. - dodała Kiazu, wachlując się swoją kataną (jeansową kurtką) i opierając się o ciemną i bardzo ciepłą ścianę. - Aaaaaaa ...
- KIAZU?! - stwierdzili odruchowo pozostali neczanie odwracając się.
W ten oczom wszystkich ukazała się jedynie szaro-czarna ściana. Rozejrzeli więc się szybko i spostrzegli, że Kiazu wyparowała.
- Gdzie ona się podziała? - spytała Diuna.
- Jeszcze przed chwilą tu była ... - dodał Hachi.
- Ej Kiazu gdzie jesteś? - spytał Otachi z lekkim niepokojem.
- Kiazu? - powtórzyła Rina.
- Luz ... wszystko gra ... - odparła Kiazu.
- Kiazu? gdzie jesteś? - spytała dociekliwie Diuna rozglądając się po okolicy.
- Tutaj ... - odpowiedziała spokojnie Kiazu, jak gdyby nigdy nic wychodząc ze ściany, otrzepując się i nadal się wachlując.
- Byłaś w ścianie? - spytał zdumiony Hachi.
- Nie ... ja przeleciałam przez nią ... zupełnie jakby jej nie było .. - odpowiedziała spokojnie Kiazu.
- Nic się Pani nie stało? - spytała z troską Hyacin, która do tej pory z osłupieniem patrzyła co się dzieje.
- Spoko, nic się nie stało ... - odparła Kiazu z uśmiechem.
W tym momencie Kurai, który dokładnie przyjrzał się ścianie, chłodno i spokojnie powiedział:
- Ta ściana to Bhrama ...
- Bhrama? A co to u diabła jest? - spytał zaciekawiony Otachi.
- Bhrama to rodzaj dźwiękoszczelnego hologramu. - odpowiedziała zdezorientowana przewodniczka, ze sztucznym, uśmiechem na twarzy.
- No to ten chyba nie do końca działa ... przecież bez trudu rozmawialiśmy z Kiazu... - odparła Diuna.
- Bhrama, aby spełniała swoją funkcję musi być odpowiednio skalibrowana, a ta najwyraźniej jest czuła na jakiś konkrety rodzaj dźwięków, których nie przepuszcza. - odparł Kurai, oglądając hologram.
- Skąd ta pewność? - spytała dociekliwie Diuna.
- Wrzuciłem do środka kamień który powinien wydać dźwięk przy upadaniu ... jednak tego nie uczynił... to sugeruje, że to działająca Bhrama, skalibrowana tak a nie inaczej. - odparł chłodno Kurai.
- Dobra, załóżmy, że masz rację ... to co tam jest? - kontynuowała Diuna.
- Pani wybaczy niestety nie wiem, nigdy tam nie byłam i nawet nie wiedziałam, że tu się znajduje taki hologram... - odpowiedziała pokornie Hyacin.
- Hmm... ja wiem tylko, że tam jest jakiś ciemny korytarz ... - dodała Kiazu., a następnie szybko dopowiedziała: - I mam wielką ochotę sprawdzić co się tam kryje..
- Ja jestem za! - stwierdził radośnie Otachi
- Dobra to ruszajmy... - dodał ochoczo Hachi.
- Zaraz chwila... mnie upalne dziury nie interesują ... - odparła stanowczo Diuna, a następnie dodała: - Tam na pewno nie ma nic ciekawego...
- To idealne miejsce aby ukryć ognistą bestię. - odparła podekscytowana Kiazu.
- Dobra punkt dla Ciebie. To co robimy? - odpowiedziała Diuna przewracając oczami.
- Ruszamy! - odparła radośnie Kiazu, przechodząc przez kamienną ścianę.
- Nie proszę zaczekać ... Nie wiem czy to dobry pomysł ... tego nie obejmuje wycieczka. - wtrąciła lekko zestresowana Hyacin.
- Spokojnie, raczej nikt się nie dowie ... - odparła beztrosko Diuna ruszając za siostrą.
- Wybacz Hyacin, musimy sprawdzić co tam jest. - stwierdził Otachi, który wraz z bratem przekroczył hologram.
- Jesteście szaleni ... - stwierdziła niedowierzająco przewodniczka.
- Hyacin... przepraszamy ... jednak to dla nas bardzo ważne ... - stwierdziła nieśmiało i przyjaźnie Rina, a następnie dodała: - Nie musisz iść z nami ... jeśli nie chcesz ...
- Masz rację nie chcę ... za bardzo się boje ... - odparła wystraszona i zdezorientowana Hyacin, a następnie dodała: - Ukryję się gdzieś w okolicy i poczekam tu na Państwa.
- Dziękujemy... - odparła Rina z uśmiechem przechodząc przez Bhrama.
Tuż, za wodną neczanką bez słowa przeszedł Kurai, z rękami w kieszeniach. Zaraz po przejściu okazało się, że mroczny tunel już nie jest taki mroczny, ponieważ oświetla go parę intensywnie czerwono-pomarańczowo-żółtych ognistych świetlików, które dają przyjazne i ciepłe światło. Tym samym przestawiając mroczne i chłodne kamienne przejście w zupełnie nowej zaskakującej odsłonie. Dodatkowo w przeciwieństwie do poprzedniego pomieszczenia tutaj panuje dość przyjemny chłód a powietrze jest świeże, rześkie i nie znacznie wilgotne. Po chwili wszyscy ruszyli wgłąb tajemniczego tunelu.

************

Sachiner ubrany w czarny, elegancki i stalowy garnitur, oraz białą koszulę i dostojny krawat w kolorze ecru, idzie długim białym korytarzem, trzymając w ręku bukiet płomienno-białych kwiatów dalii. Po chwili spokojnego marszu, kiedy doszedł pod odpowiedni adres, zadzwonił do jednych z drzwi.
- Wejdź ...potrzebuję jeszcze chwili ... - stwierdziła Ery.
Na te słowa inkub otworzył drzwi,wszedł do przestronnego, kolorowego salonu i rozsiadł się wygodnie na kanapie, uprzednio kładąc kwiaty na stole. W ten do pokoju weszła Ery, ubrana w krótką, jedwabną i obcisłą sukienkę, bez ramiączek w kolorze ecru, do której idealnie pasują jej rozpuszczone, długie i puszyste blond włosy. Dodatkowo ma ona czarne szpili oraz czarną niedużą torebkę na cienkim pasku. A prześliczne i głębokie niebieski oczy sukuba, podkreślone są subtelnym makijażem.
- Może być? - spytała Ery.
W tym momencie Sachiner wstał mówiąc:
- Moja droga Ropuszko, wyglądasz zacnie i oczywiście możesz tak zostać.
Następnie inkub szarmancko pocałował Ery w prawą dłoń i wręczył jej bukiet kwiatów.
- O kwiaty, dziękuję ... Teraz dajesz tą dalię każdej, którą zabierasz na spotkanie?
- Moja droga, dobrze wiesz, że tej dalii nie daję byle komu. A zdaję się, że lubisz ten kwiat. - odparł szarmancko Sachiner.
- Tak lubię jej wspaniały płomienno-biały odcień i wspaniały zapach. - odparła Ery wstawiając kwiaty do wody.
- Zatem moja droga Ropuszko, możemy już iść?
- Jeszcze nie ... - stwierdził sukub ułamując jeden kwiat dalii.
Następnie Ery podeszła do Sachinera i z uśmiechem, przyozdobiła butonierkę garnituru inkuba, urwanym wcześniej kwiatem.
- Teraz lepiej ... Dobra Gadzie to gdzie mnie zabierasz?
- Niespodzianka Moja droga Ropuszko. - odparł dumnie Sachiner, biorąc sukuba pod rękę.
- Aha ... uprzedzam nie przeginaj z tą szarmancją ... - stwierdziła Ery, opierając dłoń na przed ramieniu inkuba.
- Nie zamierzam moja droga Jędzuniu... - odparł Sachiner z wrednym uśmiechem.
- I bardzo dobrze ... - skwitowała Ery z zadowoleniem.

************

Długi, wąski i tajemniczy tunel, zdaje się nie mieć końca. Na szczęście miejsce to w żadnym wypadku nie przypomina wnętrza gorącego, rozgrzanego do czerwoności wulkanu, tylko raczej przyjemną, chłodną jaskinię o wspaniałym i rześkim mikroklimacie. Zaciekawieni, pełni ekscytacji neczanie schodzą coraz głębiej i głębiej w głąb mrocznego korytarza oświetlonego jedynie przez intensywne czerwono-pomarańczowo-żółte świetliki Kiazu, idącej dziarskim krokiem, na czele.
- Kiazu zwolnij ... jeśli tam coś jest to na pewno nie ucieknie w przeciągu kilku minut. - narzekała Diuna.
- I co z tego? Ja chce już teraz natychmiast! - stwierdziła radośnie, podekscytowana Kiazu, nie zwalniając kroku.
- Daj spokój Diuna to nic nie da ... nasz mały płomyczek napalił się trochę ... - wtrącił Hachi.
- Ja bym powiedziała, że się rozpaliła do białości ... - odparła Diuna.
- W sumie to dobrze ... jeśli tam coś jest ... to Kiazu na pewno da czadu .. - dodał Otachi.
- Hehehe .. jak dobrze pójdzie to nawet nie będziemy musieli walczyć, bo rozgromi wszystko sama.- odparł Hachi szczerząc kły.
- Patrzcie tam! - wtrąciła radośnie Kiazu pokazując przed siebie.
W tym momencie neczanie spostrzegli iskrzące się biało-żółte intensywne światło, na końcu ciemnego korytarza. Kiazu praktycznie biegiem ruszyła w kierunku światłości.
- EJ! CZEKAJ! - wykrzyknął Otachi ruszając za siostrą.
- POCZEKAJCIE! - dodał Hachi, biegnąc za rodzeństwem.
- Czy nikt im nigdy nie powiedział, że nie idzie się w stronę światła? - spytała Diuna.
- Jak widać ... chyba nie ... - odparła Rina, a następnie dodała - Choć ... zobaczmy co tam jest?...
- No dobra... - odparła Diuna ruszając za siostrą i elektrycznym neczaninem.
Rozpędzeni neczanie szybko wpadli w oślepiającą światłość. W ten ich oczom ukazała się ogromna komnata, w kształcie półokrągłej kopuły. Po ścianach na przemian spływają wodospady wody i lawy, przykrywając tym samym każdy milimetr ścian. Złoty sufit i podłoga aż błyszczą i migoczącą wspaniałym ciepłym blaskiem. Po chwili intensywnego rozglądania się po zapierającym dech w piersiach pomieszczeniu, neczanie spostrzegli sporą srebrną klatkę uwieszoną wysoko na suficie, z której wystaje duży, puszysty i długi pomarańczowordzaworudy ogon z białym wykończeniem, wiszący dość swobodnie. Kiazu, aż się zaświeciły oczy z zachwytu i uradowana, radośnie i głośno stwierdziła:
- Jest ... wspaniała ognista bestia naprawdę tu jest.
- O Kiazu ... miło Cię widzieć. - odezwał się nieznajomy lekko stłumiony głos.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz