„
...
Burza namiętności ... ”
Cięgle
pada, i to już będzie kilka dni praktycznie bez przerwy. Nasi
przyjaciele, wszyscy obecni i zwierzęta nie mogą się już doczekać
słońca i wyjścia na dwór. Mimo tej straszliwej pogody nikt nie
mógł narzekać na nudę, gdyż pracy było co prawda mniej, ale
dużo bardziej trudna i intensywna.
W
między czasie rodzina bliźniaków już wyjechała i tak na farmie
zostali tylko neczanie, Deti, Myo , Indi ich rodzice oraz ich maleńka
siostra. Dzięki temu lemurze fury wreszcie mogą mieszkać w swoim
pokoju, a nasi bohaterowie mogą spać w domu w pokojach gościnnych.
Póki co jednak wszyscy sypiają i przebywają głownie w stodole,
gdyż jest tam Rina, której specjalnie nie przenoszą, aby obudziła
się w jakimś znajomym miejscu. Oczywiście Indi poniosła już karę
i na chwilę obecną dała Kurai'owi spokój.
************
-
To nie fair, ja tu muszę ciężko pracować, a Rinie się wolno
opierdalać...- narzekała Diuna szczotkując jednorożca.
-
Przestań, jak my spałyśmy po imprezie to ona też pracowała. -
odparła Kiazu, robiąc to samo co siostra.
-
Po za tym jakbyście nie zauważyły ona jest nie przytomna. -
wtrącił Otachi sprzątający boks.
-
Jeśli o to chodzi, to długo już ... - odparła Kiazu.
-
Ma jeszcze czas. - dodał Hachi również sprzątający boks.
************
-
Trzeba by było zacząć myśleć o pokazie ... - stwierdził Hachi.
-
No to może być, jakiś układ taneczny, układ akrobatyczny, śpiew,
przedstawienie ... Jakieś pomysły? - odparł Deti.
-
Hmm... nie wiem ja wole taniec albo pokaz akrobatyczny.... -
odpowiedziała Kiazu.
-
Mi to wsio, abym tylko niewiele musiała robić. - odparła Diuna.
-
Wszystko byle nie śpiew - wtrącił Otachi.
-
Dokładnie Bro... - popierał Hachi.
-
To może rzeczywiście taniec albo akrobatyka? - zastanawiał się
Myo.
-
Dobra no to już mamy jakiś zarys. - stwierdził Deti.
************
Wieczorem
nadal deszcz sączy, ale powietrze zrobiło się niezwykle duszne.
Momentami nawet było trudno oddychać. Przez to mimo padającego
deszczu wszędzie były po otwierane drzwi i okna, które tylko dało
się otworzyć. Taki stan rzeczy utrzymuje się aż do samego rana.
Kiedy nasi przyjaciele wstali niestety nie było nic a nic lepiej.
Było nawet jeszcze gorzej
-
O kurcze no masakra, jestem tak mokry jakbym wziął prysznic, a ja
jeszcze nie wstałem - stwierdził nagle Myo.
-
Spać w samych slipach i obudzić się mokrym ... masakra jakaś... -
dodał Hachi.
-
Fuj cała się lepie ... nawet moja jedwabna koszulka przykleja mi
się do ciała ... pierwsza zajmuję łazienkę. - stwierdziła Kiazu
i od razu się do niej udała.
-
Nie mogę ... spociłam się jak mysz przy porodzie ... - stwierdziła
z obrzydzeniem Diuna.
-
Mogłoby wreszcie przestać padać. - stwierdził Otachi.
-
To by było dobre. - dodał Deti.
************
Nagle
w środku dnia zrobiło się zupełnie ciemno. Wydaje się jakby to
noc przyszła stanowczo za wcześnie. Głuche ciemne powietrze
zostało przecięte ostrym i rozchodzącym się po czarnym niebie
piorunem. Zaraz po tym rozległ się grzmot, tak głośny, że ziemia
spokojnie mogłaby zadrzeć. Na dokładkę zerwał się bardzo silny
wiatr, który bez trudu kładł prawie do ziemi nawet największe i
najgrubsze drzewa. I tak dusząca ulewa przeistoczyła się w
rozszalała burze niosącą świeżość.
-
Nie no tego jeszcze brakowało... - stwierdził Otachi.
-
Zajebiście.... to mamy wolne - dodała radośnie Diuna.
-
No nie wiem czy tak super. Chodźcie trzeba pozamakać wszystkie
drzwi i okna. - stwierdził Deti zakładając bluzę.
-
No niestety robota się dopiero zaczyna czas zabezpieczyć farmę.
Ruchy Kochani ruchy ... - dodał Myo udając się do drzwi stodoły.
************
Wichura
i burza rozszalały się na dobre. Pioruny i grzmoty szaleją równie
mocno co wiatr i deszcz. Płaszcze przeciw deszczowy w taką pogodę
nie miał najmniejszego sensu. Panowie w pięciu brodząc w błocie,
próbują zamknąć ogromną bramę od smoczych leży. Jest ona
targana przez naprawdę potężny wiatr.
-
Cholera, że też musiały się otworzyć. - stwierdził Myo.
-
Nienawidzę takiej pogody - narzekał Hachi.
-
Kurka zostaje nam jedno ... Otachi, synchronizowałeś się kiedyś z
wiatrem? - spytał nagle Deti.
-
Nie ... - odparł zdezorientowany Otachi
-
To tak na szybko, czujesz zimy wiatr nie? - zapytał Deti.
-
No tak ... no i ...
-
No i wywołaj zimny i silny wiatr który pomoże nam zamknąć drzwi.
W
tym momencie obaj panowie władający wiatrem zamknęli oczy i mocno
się skupili. Po chwili zaczął wiać delikatny wiaterek, który
szybko przerodził się w silny wiatr mogący swobodnie konkurować z
burzową wichurą. Jednak minęło jeszcze trochę czasu i wysiłku
zarówno Detiego jak i Otachiego, aby wichrzysko było wstanie pomóc
im ruszyć drzwi. Nagle dzięki wspólnym siłom wszystkich obecnych
drzwi ruszyły się i zaczęły się powoli zamykać. Kiedy potężne
drzwi tylko trzasnęły, to Myo szybko zamknął je na zamek. W tym
momencie wiatr wywołany przez chłopaków ustał, a Hachi powiedział
z ulgą:
-
No udało się.
-
Uff... ciężko było ... stwierdził Otachi.
************
-
Nie znoszę zimnego deszczu ... - stwierdziła Kiazu.
-
Czemu? - zapytała Indi.
-
Bo mnie chłodzi. - odpowiedziała z uśmiechem Kiazu.
-
I tak jesteś gorąca. - odparła Indi śmiejąc się.
************
Ciemna
burza w środku dnia skutecznie ograniczała widoczność. Jedyne
jaśniejsze momenty jakie się zdarzały, były tylko wtedy kiedy
piły pioruny i błyskawice, które wspaniale rozświetlały wręcz
czarne niebo. Po dłuższej chwili do stodoły wbiegli nasi
przyjaciele przemoczeni do suchej nitki, ale już radośni, że
wreszcie są w suchym miejscu.
-
Uff... to co tam się dzieje to masakra. - stwierdziła nagle Diuna.
-
To to jeszcze nic, najgorzej będzie jak burza ustanie i trzeba
będzie wszystko posprzątać. - odparł Myo.
-
Oby wtedy już słońce świeciło - dodał optymistycznie Deti.
-
Znowu jestem brudna ... Diuna, Indi idziecie ze mną wykapać się do
tej wielkiej wanny? - zapytała nagle Kiazu.
-
Ja jak najbardziej za! - odpowiedziała radośnie Indi.
-
A nie będziesz wydziwiać? - zapytała z niepokojem Diuna.
-
Nie dzisiaj nie będę ... - odparła Kiazu uśmiechając się.
-
No to ok, chętnie skorzystam z takiej formy lenistwa. - odparła
Diuna z ulgą.
W
między czasie Panowie rozeszli się po stodole. Nagle ja oparzeni
wybiegli z niej Kurai i Otachi.
-
Co jest? - spytała zdziwiona Diuna.
-
Rina zniknęła - odpowiedział Deti, wychodząc.
-
Co? Jak? Gdzie? Kiedy? - przekrzykiwały się Kiazu i Indi.
-
Nie ma jej w całej stodole więc musiała wyjść gdzieś na
zewnątrz. - odpowiedział Myo, zapalając latarkę.
-
Nie możliwe ona się boi burzy. - odparła Diuna.
-
A jednak ... Dobra dziewuszki nie czas na pogaduszki, ta burza już
sama w sobie jest nieprzewidywalna i groźna. - odparł Hachi.
-
Dobrze by było aby ktoś tu został ... i aby ktoś sprawdził dom.
- dodał Myo.
Następnie
obaj panowie wyszli na tę zimną i nieprzyjemną burzową ulewę.
************
-
Ale nudy ... - powiedziała leniwie Diuna wylegująca się na łóżku.
-
Długo ich nie ma .... - zauważyła Kiazu.
-
Mam nadzieje, że ją znajdą... - odparła Indi.
-
Na pewno znajdą. - odpowiedziała z uśmiechem Kiazu.
-
Też tak myślę ... co prawda jakoś długo im to zajmuje... -
wtrąciła Diuna.
************
Ciemna
wręcz nocna pogoda. Na łące w blasku rozpraszających się
błyskawic, w bladym niebiesko białym świetle widać ciemny zarys
postaci. Nieokiełznana
ciemność z zarysami mrocznych drzew, prawie kładących się po
ziemi, pod naciskiem silnego wiatru. Nagle mrok ponownie został
brutalnie rozerwany przez bardzo mocne niebiesko białe światło
błyskawicy. Po chwili znowu zapadła ciemność ,aby za chwilę
znowu zabłysnąć w blasku jasnego nieba. Burza
jest tak głośna, że krzyki i nawoływania nie mają najmniejszego
sensu, gdyż będą z pewnością ze zostaną usłyszane. Zważając
na to, że zwykła rozmowa stawała się problemem.
-
Nie mogę wyczuć nawet śladu jej energii...- stwierdził nagle
uniesionym, a prawie krzykliwym tonem Otachi.
-
To przez nadmiar wody, mnóstwo innych energii w koło. - odparł
spokojnie Kurai.
-
Słucham? Co mówiłeś? - odparł prawie krzyczący Otachi.
-
Tam... - odparł Kurai pokazując ręką prosto przed siebie, a
następnie zaczął biec, zostawiając lekko zdezorientowanego
Otachiego w tyle.
Z
każdym kolejnym krokiem ciemna plama, widziana na polanie robiła
się coraz wyraźniejsza. Po chwili okazało się, że to klęcząca,
trzęsąca się i zapłakana Rina. Kurai spokojnie do niej podszedł
i delikatnie ją dotknął, a następnie odwrócił ją przodem do
siebie i przytulił. W pierwszym odruchu dziewczyna, aż podskoczyła
przerażona. Jednak po chwili była spokojniejsza, ale nadal trzęsła
się jak osika. Raz na pewno z powodu swojej cieniutkiej koszulki na
ramiączka, sięgającej jej do pół ud i panującego zimna, a dwa z
powodu swojego lęku. Po chwili oboje wstali, ale byli nadal
przytuleni.
-
Ku... Kurai ... tak... tak b ...
Neczanin
szybko odchylił lekko jej głowę, a następnie pocałował, a tym
samym roztrzęsiona mowa dziewczyny została przerwana. W tym
momencie kolejna błyskawica rozświetliła czarne niebo, a po
trzęsącym się i zimnym ciele neczanki rozeszło się ciepło. Po
chwili ich rozgrzane usta rozłączyły się, a Kurai wziął bosą
dziewczynę na ręce i poszedł w kierunku Otachiego.
-
Rina ... - stwierdził radośnie Otachi. Po czym dodał głośniej -
Ona jest roztrzęsiona... Wysłałem wiadomość do reszty, że się
znalazła.
************
Kiedy
Otachi i Kurai z Riną na rękach weszli do stodoły, reszta już tam
była. Kiedy tylko przekroczyli próg Hachi opatulił Rine ręcznikiem
i przejął ją od jej ukochanego. A dziewczyny wykrzyknęły
radośnie:
-
Rina!
A
następnie Diuna i Kiazu rzuciły się w obcięcia siostry. Po
chwili Hachi posadził ją na łóżku, a Deti próbował jej dać
ciepłej herbaty, jednak ręce Riny tak bardzo się trzęsą, że z
pewnością wszystko by wylała.
-
Czyżbym poszła spać wcześniej niż Diuna? - spytała nagle
drgającym głosem Rina.
Wszyscy
popatrzyli na nią tak jak by pytali "Ale o co chodzi?",
więc Rina kontynuowała dalej:
-
No bo obudziłam się w tamtym miejscu podczas burzy ... a jak ktoś
pierwszy pójdzie spać na babskiej imprezie to jest kara .... -
odparła drgającym głosem Rina.
-
Nie nie to nie to ... Diuna poszła pierwsza i miała bieliznę w
zamrażarce. - odparła z uśmiechem Indi.
-
No i jeszcze jej nie wyjęłam - odparła Diuna z przerażeniem.
-
Heheh, a jeszcze masz ją założyć. - wtrąciła Kiazu.
-
Wiem... i to mnie najbardziej przeraża .... - odpowiedziała Diuna.
W
tym momencie dziewczyny wybuchły śmiechem.
-
Rina czy mogę zamienić z Tobą słowo na osobności? - zapytała
nagle Indi.
-Siostra
... - powiedział z wyrzutem Deti.
-
Yyyy ... no dobrze ... ale wolałabym nie wychodzić. - odparła
nadal trzęsąca się Rina.
W
tym momencie wszyscy oprócz Detiego i Kurai'a wyszli, a Myo
powiedział:
-
Jak coś będziemy w domu ...
-
A Wy nie wychodzicie? - zapytała zdziwiona Indi.
Kurai
nic jej nie odpowiedział jedynie zmierzył groźnym spojrzeniem i
udał się do łazienki. Natomiast Deti oparł się o drzwi od
stodoły mówiąc stanowczo:
-
Mów, mów siostra ...
Z
minuty na minutę Indi była coraz bardziej niezadowolona, a Rina
zdezorientowana.
************
-
Myo myślisz, że to dobrze, że oni tam zostali? - spytała Diuna.
-
Myślę, że tak ... Indi nadużyła zaufania i sam chętnie też bym
tam został. - odparł Myo.
-
Będzie dobrze ... dobra Diuna chodź idziemy się wykąpać. -
wtrąciła beztrosko Kiazu.
-
Lenistwo ... zawsze ... - odparła Diuna.
************
-
To tyle z mojej strony. - odparła Indi.
-
Potem pomogłaś nam z wałem przeciwpowodziowym i następnie
straciłaś przytomność na prawie trzy dni ... - dodał Deti.
-
A potem nie wiemy jak się znalazłaś tam na polanie, a resztę już
pamiętasz. - dopowiedział Kurai.
Trzęsąca
się Rina, jest wręcz osłupiała. Wydaje się być speszona,
wystraszona, niedowierzająca i taka pełna obaw.
-
Rozumiem ... - stwierdziła niepewnie po dłuższej chwili Rina.
-
W sumie zostało mi jedynie bardzo mocno Was przeprosić i błagać o
wybaczenie. - odparła Indi.
W
tym momencie Rina powiedziała z uśmiechem, spokojnym a jednocześnie
drżącym głosem:
-
Każdy popełnia błędy ... no trudno stało się ... nie żywię
urazy...
Po
tych słowach Indi wybiegła ze stodoły, a Deti podchodząc,
powiedział:
-
Rina, normalnie masz serce z złota.
Następnie
dał jej buziaka w policzek. Rina zaczerwieniła się, a Deti
powiedział:
-
Dobra ogarnijcie się ... ja idę do reszty.
W
tym momencie Kurai usiadł koło niej i przytulił ją. Dziewczyna
nadal się trzęsie jak osika, na wietrze. W pomieszczeniu zapanowała
cisza, i to taka która czasem wyraża więcej niż tysiące słów.
************
-
Nie no nie wierze słońce wreszcie wyszło - stwierdził nagle
Otachi z radością.
-
No nareszcie myślałem już że nigdy nie wyjdzie. - dodał Hachi.
-
Dobra to, kończymy trawić obiad i jedziemy zobaczyć jak wygląda
farma. - stwierdził Myo.
-
No, ja mam nadzieje, że nie znajdziemy niczego niepokojącego. -
dopowiedział Deti.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz