„
...
Mushinella ... ”
Po
kuchni dziewczyn ktoś się kręci. Chodzi i robi różne rzeczy, a
to została wstawiona woda, a to osoba nalała mleka dla Yuri i dla
Neko, a to wyjęła z szafki kubek, i jakieś dwa pojemniki. Widać
iż osoba się porusza bardzo po omacku i często czegoś szuka.
Nagle w mieszkaniu rozległ się głośny dźwięk gwizdka. W ten
tajemnicza osoba zakręciła gaz i taką świeżo zagotowaną wodą
zalała sobie kawę, a następnie usiadła przy stole. W tym
momencie do kuchni weszła zaspana Rina ziewając, i przecierając
oczy. Dziewczyna w ogóle nie zauważyła, że ktoś siedzi w jej
kuchni. Wodna neczanka przeszła przez kuchnię, wyjęła mleko z
lodówki a następnie wyszła z pomieszczenia i udała się do
łazienki. Tajemniczy gość nadal siedział przy stole i popijał
aromatyczną i mocno pachnącą kawę. Po dłuższej chwili Rina
wróciła do kuchni. W tym momencie ukazał się jej mężczyzna o
rudych włosach, popijający kawę.
-
O cześć Rudy ... - stwierdziła zaskoczona i oszołomiona
dziewczyna.
-
Siema Rina...- odparł gość odstawiając kawę.
Następnie
neczanin wstał i przywitał się całusem w policzek.
-
Jej ... dawno Cię nie widziałam ... Co Cię do nas sprowadza? Jak
Yorokobi?
-
Yorokobi dobrze, zbliża się jej termin, ale na spokojnie do tego
podchodzimy. A mam sprawę do Was, gdzie reszta? - odparł Rudy z
uśmiechem.
- Hmmm... zapewne jeszcze śpią
... Mieliśmy kilka naprawdę ciężkich dni ... a dzisiaj w końcu
mamy wolne ... - odpowiedziała Rina z uśmiechem.
- Ciężkich dni? ... Widzę nie
wielkie zadrapania ... Jakieś walki czy coś? - zapytał
zaciekawiony Rudy.
-
Trochę tak ... trenujemy ... pracujemy takie tam ...
- Rozumiem... trening dobra rzecz
.... przynajmniej mięśnie nie wiotczeją ...
- Heheh nom ... jadłeś już
śniadanie?
- Spoko nie kłopocz się ...
- Oj tam i tak sobie będę robić.
- odparła Rina z uśmiechem.
- No skoro tak to nawet chętnie.
- odpowiedział Rudy.
************
Czas
mijał i coraz więcej osób pojawiało się w kuchni. Wkrótce byli
już wszyscy zainteresowani. Wszyscy siedzą przy stole i zajadają
się smakowitym śniadaniem.
-
Słuchajcie chciałbym Was poprosić o pomoc... - stwierdził nagle
Rudy.
-
Jaką? - zapytała dociekliwie Kiazu.
-
W skrócie mam problem z dość nie typową plagą i chciałbym
abyście pomogli mi ją zlikwidować alby przynajmniej ogarnąć. -
odpowiedział generał.
-
Plaga? - zapytał Otachi.
-
Jak to skąd? - dopowiedział Hachi.
- Wypadek, spowodowany idiotami,
których mam wyszkolić a dumnie zwą ich rekrutami. Żeby nie było,
dostali zasłużoną karę, i od dwóch dni męczą się z tą plagą
i nic. Więc dałem im inną straszliwą karę a Was proszę o pomoc
w posprzątaniu tego. - odpowiedział spokojnie ale twardo Rudy.
- To jest coś gorszego niż
tępienie takiej plagi której nie da się wytępić? - wtrąciła
Diuna.
- Uwierz mi na słowo, że jest
ale jednocześnie nie chcesz wiedzieć jaką mają karę. - odparł
Rudy.
- Chce! - kontynuowała Diuna.
- Nie! Nie chcesz i koniec. -
odparł stanowczo generał.
- W sumie chyba większych planów
na dzisiaj nie mamy... - wtrąciła Kiazu, patrząc Rudemu w jego
powalające oczy.
- To świetnie to zbierajcie się
i ruszamy. - odparł Rudy popijając sok.
************
Nasi
przyjaciele wylądowali na wielkiej zielonej polanie, która w oddali
jest otoczona lasem. Na której póki co nie dzieje się zupełnie
nic.
-
I o co? Gdzie ta plaga? - zapytał Hachi.
-
Niecierpliwi jak zawsze... dobra to ja Was tutaj zostawiam, jak się
z tym uporacie to zadzwońcie do mnie dobra?
-
Spoko, póki co to nie wiem po co nas tu ściągnąłeś? - zapytała
Diuna.
-
Daj numer komy... - wtrąciła z uśmiechem Kiazu.
-
Hmm... Rina ma, dawałem jej jakoś rano. Dobra nara dzieciaki. -
odpowiedział spokojnie Rudy, a następnie znikł.
-
EJ! MASZ DO NIEGO NUMER I NIC NIE MÓWISZ? - krzyknęła znienacka
Kiazu.
-
No mam ... no bo.... nie pytałaś - odpowiedziała speszona Rina.
Kiedy
te dwie rozmawiały ze sobą Otachi zwrócił uwagę na Diunę która
kucała i czemuś się najwyraźniej przyglądała.
-
Co tam masz? - spytał w końcu z ciekawością.
-
A małą śliczną biedronkę. - odpowiedziała Diuna pokazując
owada chodzącego jej po prawej dłoni.
W
tym momencie niebo na horyzoncie zrobiło się czarne. Z każdą
sekundą robiło się coraz bardziej czarne i co raz większy teren
skrywał się w mroku.
-
Co to u diabła jest? - zapytał zdziwiony i przerażony Hachi.
-
Wydaje mi się że to stado biedronek ... spokojnie one ..... aua
.... nie gryzą ... - odparła Diuna boleśnie ugryziona przez
biedronkę na dłoni.
Tuż
za nim ta chmara gryzących małych bestii doleciała do naszych
przyjaciół, Rina zdążyła postawić wodna zaporę. Przez którą
owady nawet nie próbowały się przebić.
-
A więc to o tym mówił Rudy ... - stwierdził oszołomiony Otachi.
************
Ogromne
stado pięknych czerwonych biedronek z determinacja i impetem
atakowało neczan. Owady te chodź znane są z tego, że nie gryzą,
teraz zachowują się jak drapieżniki polujące na ofiarę, w ręcz
prawie jak rozwścieczone mięsożerne bestie. Biedronki latają z
dużą szybkością i próbują kąsać gdzie popadnie, Za każdym
razem kiedy Kiazu swoim ognistym podmuchem pali na popiół cześć
plagi, zaraz na jej miejsce pojawia się coraz większa ilość
oponentów. Jedyne co potrafi je utrzymać na odległość to bardzo
silny wiatr Otachiego oraz wodna tarcza Riny, gdyż na moc Diuny
działa na nie nie do końca tak jak powinna działać, przez
przeszkody stworzone mocą Hachiego, te skubane biedronki są się
wstanie przekopać. Natomiast Kurai nie używał jeszcze swojej mocy
i jedynie unika ataków. W obecnej sytuacji nasi przyjaciele ukrywają
się pod wietrzno-wodną zaporą stworzoną przez dwójkę z nich.
-
Kurcze, to dziadostwo rozplenia się jak nie wiem .... - stwierdziła
nagle Kiazu.
-
Zastanawia mnie jak to się dzieje że działają .... w myśl zasady
głowy hydry ... - wtrąciła Rina.
-
Głowa hydry? Czy na miejsce obciętej głowy nie wyrastały jej dwie
nowe? - spytał niepewnie Otachi.
-
Tak dokładnie ... - odpowiedziała Rina.
-
W sumie też mam takie wrażenie, że z każdym naszym atakiem jest
ich coraz więcej. - dodała Diuna.
-
Heh, i co teraz? Jakieś pomysły? - zapytał Hachi.
-
Tak, mam pewien pomysł ... - odpowiedział Kurai z rękami w
kieszeni.
-
No Stary dawaj, jesteśmy otwarci na propozycję. - odparł Otachi.
-
Słuchajcie ... trzeba zrobić ... tak ...
************
-
Generale mam wrażenie, że nowa jednostka zaraz wyzionie ducha. -
odezwał się jakiś oficer.
-
Zasłużyli sobie, a jak wyzioną ducha trudno znajdziemy nowych. -
odparł Rudy.
-
Generale, rekruci błagają o odesłanie ich do plagi biedronek. -
wtrącił nagle Amis, wchodzący do biura.
-
Nie wykonalne już kto inny się tym zajął, ale niech znają moja
łaskawość dajcie im 5 minut przerwy. - odpowiedział Rudy.
-
Tak jest panie Generale. - stwierdził nieznany oficer oddając
honory i wychodząc.
-
A kto się tym zajmuje? - zapytał zaintrygowany Amis.
-
Neczanie mieszkający na ziemi i Kurai.... - odparł spokojnie
generał.
-
Spoko ... Heh .... Królowa pewnie się wścieknie jak się
dowie....
-
Jak się dowie to tylko od Ciebie, bo ja nie mam zamiaru zawracać
jej tym głowy.
-
W takim układzie, ja o niczym nie wiem... A czemu akurat oni?
-
Bo akurat byli wolni...
-
Tiaa ... i tego będę się trzymał ...
************
Prawie
w samym środku trawiastej polany, półokrągła wodno-wietrzna
tarcza wiruje i nie pozwala się biedronką przebić do neczan. Nagle
cała polana zapłonęła ostry dym spowił polane. Po chwili owady
zaczęły się dusić kiedy latały z byt nisko więc przeniosły się
na znaczną wysokość. W tym momencie nad lasem pojawiła się
dziwna postać. Od razu na pierwszy rzut oka widać iż jest ona
kobietą. Ma ona czerwono pomarańczową skórę, jasno zielone oczy,
czarne włosy i stosunkowo przezroczyste owadzie skrzydła oraz
owadzie czułki na głowie. Na dodatek jest ona ubrana w żółtą w
czarne kropki, krótką sukienkę bez ramiączek. Swoim wyglądem
przypomina nawet biedronkę. Przybyszka bardzo uważnie obserwuje
teren i powoli ląduje na ziemi przed lasem. Kiedy tylko jej stoy
dotknęły ziemi to wszystkie biedronki znikły, a demonica
powiedziała z wielką pretensją:
-
Jak śmiecie dusić moje małe maleństwa?
Następnie
stoją twardo na ziemi zatrzepotała swoimi skrzydłami, co wywołało
poziome tornado, które gasząc ogień rozbiło się,z hukiem,
dopiero o barierę obronną. Czerwono pomarańczowy ogień szybko
wrócił na swoje miejsce. W tym momencie przybyszka rozłożyła
ręce i a z nieba zaczął padać dziwny niebiesko-złoty pyłek,
który bez trudy zgasił cały ogień. Kiedy ostatni gorący płomień
zgasł, demonica ponownie zatrzepotała skrzydłami. Tym razem
wywołane przez nią tornado było znacznie silniejsze od
poprzedniego. Tym jednym atakiem bez trudu rozbiła tarczę, po czym
ponownie zapytała:
-
Jak śmiecie dusić moje małe maleństwa?
-
Bo nas zaatakowały.... - odparł Hachi bez głębszego
zastanowienia.
-
Ale od razu dusić moje bez bronne maleństwa... - kontynuowała
demonica.
-
Aha ... bezbronne ... one pożerały nas żywcem ... - odparł
Otachi.
-
Kim jesteś i czemu nas atakujesz? - wtrąciła stanowczo Diuna.
-
Zwą mnie Mushinella i jestem demonem przywołania. - odparła
przybyszka trzepocząc skrzydłami i wywołując tornado.
W
tym momencie Otachi przywołał swoje dwa wietrzne sejmitary (rodzaj
szabli), które są niebiesko-białe, duże, specyficzne zagięte i
pięknie wyprofilowane. Wietrzny wojownik skrzyżował swoją broń i
bez trudu zatrzymał atak przeciwniczki, a następnie połączył je
rękojeściami i tym samym stworzył długi podwójny sejmitar, na
długim kiju.
-
Ciekawy "atak" ale wiatru się nie boje, wiatr to mój
sprzymierzeniec nie możesz mi nic zrobić, ale przyznaje że podoba
mi się Twoja broń... - stwierdziła nagle Mushinella.
-
Jeszcze zobaczymy. - odparł Otachi uśmiechając się pod nosem.
************
Zacięte
starcie chwilę już trwa. Mushinella sprawnie unika szybkich
bokserskich ciosów wyprowadzanych przez Rinę. Po chwili demonica
wyprowadziła własny cios prawą ręką. Wodna neczanka odchyliła
się szybko do tyłu, zrobiła mostek a następnie stanęła na
rękach robiąc przy tym szpagat, po czym zaczęła się obracać
wokół własnej osi. Ten szybki i niezwykle sprawny ruch spowodował
że przeciwniczka musiała się od niej odsunąć. W tym momencie
walkę przejął Otachi, który swoim podwójnym sejmitarem wymierzał
w przeciwniczkę szybkie, zdecydowane ciosy. Wygląda to zupełnie
jakby chciał ją nadziać na ostrze swojej broni. Mushinella
unikając ciosów cofa się znacząco do tyłu. Nagle w jej ręku
pojawił się roślinno-wiatrowy czekan na długim kiju. Jest on
cały ciemno zielony a ostrze wydaje się być niebiesko-szare. Ma on
wa ostro zakończone ostrza, jedno całkiem spore, które przypomina
szpiczastą siekierę a drugie znacznie mniejsze przypomina kolec.
Kiedy ta wspaniała broń w pełni się ukształtowała to
biedronkowa demonica stała się gotowa do ataku. Mushinella
odskoczyła unikając tym samym ataku neczanina, a następnie mocno
zamachnęła się swoją bronią, mierząc idealnie w głowę
przeciwnika. Otachi w ostatniej chwili zablokował ten cios swoim
sejmitarem. Demonica naciskała wręcz z całej siły na neczanina,
co spowodowało iż ukląkł on pod naporem jej siły. Nagle
przeciwniczka odskoczyła, przepacając się do tyłu zrobiła
fikołka i dalej walczyła. W tym momencie okazało się iż Diuna
swoim buzdyganem a oponentka najzwyczajniej w świecie unikała
ataku. Tymczasem bronie obydwu dziewczyn ciągle krzyżowały się w
silnych i upartych atakach. Nagle na polu walki pojawiła się chmara
czerwonych biedronek, które bez wahania zaczęły z niebywałą
szybkością lecieć kierunku neczan. Ten zmasowany atak sprawił iż
Diuna szybko odskoczyła do tyły a Hachi postawił sporą kulistą
tarczę, która swobodnie obroniła wszystkich. Lecące biedronki
rozbiły się o kamienną tarczę która zaczęła pękać pod
naporem ich siły. Nagle ziemna bariera roztrzaskała się w drobny
mak. Jednak pod nią była już gotowa kolejna wodno-wietrzna tarcza,
przez którą szaleńcze owady się już nie przebiły.
-
Tylko na tyle was stać? - spytała z pogardą Mushinella.
Nie
dostała jednak żadnej odpowiedzi. Po chwili demonica zaśmiała się
pod nosem, kręcąc głową. W tym momencie z pod tarczy została
wystrzelona potężna psychiczno-ziemna energia o brązowo-fioletowym
kolorze., która bez trudu trafiła w niczego niespodziewającą się
demonicę. Siła ataku spowodowała iż przesunęła się ona
znacznie do tyłu i uderzyła plecami o drzewo, które złamało się
pod naporem nacisku. Powstała wielka oślepiająca eksplozja która
przysłoniła wszystko na chwilę. Niestety setki owadów ochroniło
swoją panią więc Mushinelli nie stało się nic wielkiego.
************
Kiazu
i Hachi walczą niczym dobrze zgrany organizm, co sprawia że
przeciwniczka musi się naprawdę postarać aby się bronić. Cała
trójka używa broni żywiołów. Ognista neczanka walczy naprawdę z
dużą szybkością, początkowo jej brat swobodnie nadąża za nią
jednak z każdą chwilą słabnie w oczach. Ulepszona broń którą
posiada wysysa z niego masę Energi. Kiazu szykowała kolejny atak z
półobrotu, jednak przeciwniczka zahamowała jej ruch. Ostrza co i
rusz się ścierają w coraz to bardziej skomplikowanych pozach.
Walka nabiera coraz szybszego tempa. Na szczęście chmary biedronek
nie wtrącają się do walki, gdyż nawet oponentka zaczyna być już
zmęczona. Kiazu mocno się nakręciła w walkę i nie przeszkadza
jej nawet to, że Hachi już dawno jej nie pomaga. Z wręcz oszalała
furią ognista neczanka walczy i zużywa duże pokłady energii.
Iskry, płomienie, magiczny pył, unoszą się w powietrzu i są
wręcz wszechobecne. Mushinella odepchnęła swoja przeciwniczkę a
następnie podskoczyła i mocno się zamachnęła swoja nietypową
bronią. Kiazu popisowo wręcz zakręciła swoją halabardą i ...
nagle zrobiło się jej ciemno przed oczami i bezwładnie opadła na
ziemie. Demonica uśmiechnęła się pod nosem i zbliżała się z
dużą siłą w bezbronna już neczankę. W tym momencie ku wielkiemu
zaskoczeniu jej czekan został powstrzymany. Okazuje się iż Rina
obroniła siostrę używając swojego podwójnego guan-dao. Wszystko
to trwało zaledwie kilka sekund. Wodna neczanka wykorzystując
zaskoczenie i szybkość całej akcji zakręciła swoją bronią co
spowodowało iż zawieszona na nim broń przeciwniczki jak i ona sama
zostały odepchnięte w lewą stronę, tak że demonica nie mogła
się zamachnąć. Następnie był szybki obrót broni i prawe ostrze
wbiło się w ziemię skutecznie blokując czekan, po czym neczanka
bardzo opierając się na guan-dao mocno kopnęła przeciwniczkę w
brzuch, co spowodowała iż dziewczyna została odrzucona na znaczna
odległość. W tym momencie Diuna i Otachi ruszyli do ataku na
przeciwniczkę, która w ostatniej chwili ponownie przywołała swoją
niecodzienna broń. Kiedy ta cześć rodzeństwa walczyła dalej z
demonem, Rina zachwiała się na nogach i dusząc oparła się o
znikającą broń. Jak ta kompletnie znikła dziewczyna doszła do
siostry, która leżała nie ruchomo na polu bitwy pod postacią
kota, i powiedziała:
-
Hej Kiazu ... Kiazu ... słyszysz mnie?
Ognista
neczanka jednak nic jej nie odpowiedziała. W miedzy czasie do
leżącej Kiazu podeszli Hachi i Kurai.
-
Spokojnie żyje ... zużyła stanowczo za dużo mocy. - stwierdził
Kurai.
-
Jej z 1.5 godziny utrzymała broń na pełnych obrotach, jestem pod
wrażeniem. Ja mogę utrzymać ją max z 10 minut na pełnych
obrotach. - stwierdził zdyszany Hachi. Po czym dodał - A Ty dobrze
się czujesz? Chyba pobiłaś rekord...
-
Tak, co prawda broni już raczej nie dam rady przywołać ale jestem
wstanie dalej walczyć. - odpowiedziała Rina z uśmiechem.
-
To dobrze, heh dawno jej aż tak wycieńczonej nie widziałem. -
dopowiedział Hachi wstając, a następnie dodał: Idę się
przyłączyć, mam jeszcze trochę energii.
-
Idę.. - stwierdziła Rina.
-
Nie Ty zostajesz - wtrącił stanowczo Kurai podnosząc się.
-
... zając się Kiazu ... będę w razie co Waszą tarczą na
odległość.... - dokończyła zmieszana Rina.
-
Dobrze... - odparł elektryczny neczaniń przywołując swoja
elektryczną katanę.
************
Wielka
stołówka, znajdująca się pod namiotem w zielone moro. Nie ma w
niej okien wiec jedynym źródłem światła są zawieszone do sufitu
lampy. Przy długich stołach zasiadają żołnierze, są tam
zmęczeniu rekruci oraz oficerowie, którzy kończą jeść posiłek.
Nagle lampy zaczęły zachowywać się co najmniej dziwnie. Najpierw
szybko zbladły, następnie zgasły, zapaliły i ponownie zgasły.
Powtórzyło się to kilkukrotnie, aż w końcu zaczęły świecić
znacznie mocniej niż powinny i z każdą sekundą ich światło
robiło się coraz jaśniejsze. Nagle rozległ się brzdęk
tłuczonego szkła. W mgnieniu oka poszła jedna żarówka za drugą
i w pomieszczeniu zrobiło się ciemno. Rekruci wpadli w panikę.
Nagle odezwał się jeden z oficerów:
-
Spokojnie wymoczki tak się zdarza. - w tym momencie do pomieszczenia
wpadli wojskowi z zapasowym oświetleniem i kiedy zrobiło się już
jasno oficer zaczął kontynuować stanowczym tonem : - Dobra Lenie,
który z Was grzebał w zasilaniu?
Nikt
się nie przyznał, a cisza stała się straszliwie niezręczna.
Jednak wszystkie metalowe rzeczy okazały się być naelektryzowane i
bez ostrzeżenia kopały niewielkim napięciem. Rekruci zaczęli
syczeć i gwałtownie odskakiwać od misek, talerzy czy kubków,
rzucając je przy tym na ziemie. Nagle całe to zamieszanie przerwał
inny oficer mówiąc:
-
Macie godzinę na przyznanie się po tym czasie jak nikt się nie
przyzna zacznijcie się bać. A teraz pozbierać mi tu ten cały
bałagan. Natychmiast!
-
Tak jest. - odpowiedzieli zgodnie rekruci zabierając się ostrożnie
do pracy.
Następnie
ci dwaj oficerowie takim twardym i zdecydowanym krokiem wyszli ze
stołówki.
-
Bezpieczniki? - zapytał Moyoshi, siedzący przy oficerskim stole.
-
Nie obstawiałbym na to ... - odparł Amis.
-
Ja obstawiałbym coś bardziej nie przewidywalnego ... - wtrącił
bez emocjonalnie Rudy.
-
Kurai ... - wyszeptał z przerażeniem Amis.
-
Wiecie, gdyby Kurai był na Tochi Neko to zapewne mógłby być on...
a tak to myślę, że rekruci kombinują jak się wywinąć.... -
dodał niczego nie świadomy Moyoshi.
************
Piątka
naszych walczących neczan albo siedzi zdyszana na ziemi albo stoi
obierając się o kolana i dysząc. Co się dziwić, dając z siebie
wszystko walczą już naprawdę bardzo długo.
-
Skubana szybka jest, jak ona może mieć jeszcze siłę? - zapytała
dysząca Diuna.
-
Ona zużywa niewiele mocy, to my a szczególnie Kiazu trzaskaliśmy
nią jak szaleni. - odpowiedział Otachi.
-
Racja Bro i o dziwo jej broń żywiołu nie pożera tyle energii co
nasza. - dodał Hachi.
-
Mówisz? Ciekawe jak ona to robi? - zaciekawiła się Rina.
-
Jestem pewne że ona nie ma ulepszenia ... -dodała Diuna.
-
Pewnie nie ma, ale nie zmienia to faktu, że dała nam nieźle
popalić. W sumie Kurai teraz też z używa niewiele mocy. Chciałbym
tak umieć, wtedy walka na pewno staje się o wiele łatwiejsza i na
pewno o wiele bardziej skuteczna. - odparł Hachi.
Tym
czasem tocząca się walka toczy się tak szybko, że jedyne co widać
to kolorowe smugi. Ostrza broni ścierając się powodowały
nieprzyjemny dla uszu zgrzyt. Nagle wszystko rozbłysło, do uszu
neczan dodarł przeraźliwy krzyk. Kiedy oślepiające światło
znikło okazało się iż demonica stoi nadziana na elektryczną
katanę. Po chili Kurai z typową dla siebie chłodem wywołał silne
napięcie elektryczne, które jak po sznurku dodarło do Mushinelli i
poraziło ją z niewiarygodną siłą. W tym momencie ciało demona
zmieniło się żółto-zielony pyłek i zaczęło unosić się na
wietrze.
************
Generał
Rudy siedzi przy czarnym stole, przeglądając dokumenty. Jest on w
średniej wielkości gabinecie o zielono-brązowych ścianach. Duże
okno znajdujące się za nim doskonale rozświetla całe
pomieszczenie. Po dłuższej chwili dało się usłyszeć głośne
pukanie do drzwi.
-
Proszę... - stwierdził stanowczo generał nie odrywając oczu znad
papierów.
Nagle
na jego biurku coś bezdźwięcznie wylądowało.
-
To był Twój problem. - stwierdził stanowczo Kurai.
W
tym momencie Rudy spojrzał dokładnie tam gdzie leżała ta rzecz.
Jego oczom ukazała się przeszyta na wylot maskotka biedronki, która
jest cała żółta z wielkimi czarnymi kopkami na skrzydełkach oraz
czarnymi łapkami i główka. Dodatkowo zdobią ją niesamowicie
wielkie jasnozielone oczy. Następnie uniósł głowę i jego oczom
ukazała się cała szóstka neczan. Generał ponownie spojrzał na
pluszaka po czym wziął ją w rękę i powiedział.
-
Mogłem się tego spodziewać, demon przywołania.... średniego
poziomu, trzeba mieć całkiem niezłe doświadczenie aby go pokonać
-
Musiało ją przywołać co najmniej dwie osoby i dlatego wymknęła
się spod kontroli. - wtrącił Kurai.
-
Cóż, mam nawet pewnych podejrzanych. - stwierdził Rudy uśmiechając
się pod nosem, a potem dodał całkiem przyjaźnie - Dzięki na
pomoc ....
-Rudy
zaproś nas na jakieś jedzenie co? - wtrąciła Kiazu.
-
Dobra myśl, jakieś jedzenie by się przydało. - dodał Otachi.
-
O tak jeść! - dodał Hachi.
Generał
uśmiechnął się szeroko, złożył papierzyska wstał i
powiedział:
-
Dobrze, zatem zapraszam Was na obiad, ale najpierw ogarnijmy Was.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz