czwartek, 27 listopada 2014

Epizod 95

... Mushinella ... ”


Po kuchni dziewczyn ktoś się kręci. Chodzi i robi różne rzeczy, a to została wstawiona woda, a to osoba nalała mleka dla Yuri i dla Neko, a to wyjęła z szafki kubek, i jakieś dwa pojemniki. Widać iż osoba się porusza bardzo po omacku i często czegoś szuka. Nagle w mieszkaniu rozległ się głośny dźwięk gwizdka. W ten tajemnicza osoba zakręciła gaz i taką świeżo zagotowaną wodą zalała sobie kawę, a następnie usiadła przy stole. W tym momencie do kuchni weszła zaspana Rina ziewając, i przecierając oczy. Dziewczyna w ogóle nie zauważyła, że ktoś siedzi w jej kuchni. Wodna neczanka przeszła przez kuchnię, wyjęła mleko z lodówki a następnie wyszła z pomieszczenia i udała się do łazienki. Tajemniczy gość nadal siedział przy stole i popijał aromatyczną i mocno pachnącą kawę. Po dłuższej chwili Rina wróciła do kuchni. W tym momencie ukazał się jej mężczyzna o rudych włosach, popijający kawę.
- O cześć Rudy ... - stwierdziła zaskoczona i oszołomiona dziewczyna.
- Siema Rina...- odparł gość odstawiając kawę.
Następnie neczanin wstał i przywitał się całusem w policzek.
- Jej ... dawno Cię nie widziałam ... Co Cię do nas sprowadza? Jak Yorokobi?
- Yorokobi dobrze, zbliża się jej termin, ale na spokojnie do tego podchodzimy. A mam sprawę do Was, gdzie reszta? - odparł Rudy z uśmiechem.
- Hmmm... zapewne jeszcze śpią ... Mieliśmy kilka naprawdę ciężkich dni ... a dzisiaj w końcu mamy wolne ... - odpowiedziała Rina z uśmiechem.
- Ciężkich dni? ... Widzę nie wielkie zadrapania ... Jakieś walki czy coś? - zapytał zaciekawiony Rudy.
- Trochę tak ... trenujemy ... pracujemy takie tam ...
- Rozumiem... trening dobra rzecz .... przynajmniej mięśnie nie wiotczeją ...
- Heheh nom ... jadłeś już śniadanie?
- Spoko nie kłopocz się ...
- Oj tam i tak sobie będę robić. - odparła Rina z uśmiechem.
- No skoro tak to nawet chętnie. - odpowiedział Rudy.

************

Czas mijał i coraz więcej osób pojawiało się w kuchni. Wkrótce byli już wszyscy zainteresowani. Wszyscy siedzą przy stole i zajadają się smakowitym śniadaniem.
- Słuchajcie chciałbym Was poprosić o pomoc... - stwierdził nagle Rudy.
- Jaką? - zapytała dociekliwie Kiazu.
- W skrócie mam problem z dość nie typową plagą i chciałbym abyście pomogli mi ją zlikwidować alby przynajmniej ogarnąć. - odpowiedział generał.
- Plaga? - zapytał Otachi.
- Jak to skąd? - dopowiedział Hachi.
- Wypadek, spowodowany idiotami, których mam wyszkolić a dumnie zwą ich rekrutami. Żeby nie było, dostali zasłużoną karę, i od dwóch dni męczą się z tą plagą i nic. Więc dałem im inną straszliwą karę a Was proszę o pomoc w posprzątaniu tego. - odpowiedział spokojnie ale twardo Rudy.
- To jest coś gorszego niż tępienie takiej plagi której nie da się wytępić? - wtrąciła Diuna.
- Uwierz mi na słowo, że jest ale jednocześnie nie chcesz wiedzieć jaką mają karę. - odparł Rudy.
- Chce! - kontynuowała Diuna.
- Nie! Nie chcesz i koniec. - odparł stanowczo generał.
- W sumie chyba większych planów na dzisiaj nie mamy... - wtrąciła Kiazu, patrząc Rudemu w jego powalające oczy.
- To świetnie to zbierajcie się i ruszamy. - odparł Rudy popijając sok.

************

Nasi przyjaciele wylądowali na wielkiej zielonej polanie, która w oddali jest otoczona lasem. Na której póki co nie dzieje się zupełnie nic.
- I o co? Gdzie ta plaga? - zapytał Hachi.
- Niecierpliwi jak zawsze... dobra to ja Was tutaj zostawiam, jak się z tym uporacie to zadzwońcie do mnie dobra?
- Spoko, póki co to nie wiem po co nas tu ściągnąłeś? - zapytała Diuna.
- Daj numer komy... - wtrąciła z uśmiechem Kiazu.
- Hmm... Rina ma, dawałem jej jakoś rano. Dobra nara dzieciaki. - odpowiedział spokojnie Rudy, a następnie znikł.
- EJ! MASZ DO NIEGO NUMER I NIC NIE MÓWISZ? - krzyknęła znienacka Kiazu.
- No mam ... no bo.... nie pytałaś - odpowiedziała speszona Rina.
Kiedy te dwie rozmawiały ze sobą Otachi zwrócił uwagę na Diunę która kucała i czemuś się najwyraźniej przyglądała.
- Co tam masz? - spytał w końcu z ciekawością.
- A małą śliczną biedronkę. - odpowiedziała Diuna pokazując owada chodzącego jej po prawej dłoni.
W tym momencie niebo na horyzoncie zrobiło się czarne. Z każdą sekundą robiło się coraz bardziej czarne i co raz większy teren skrywał się w mroku.
- Co to u diabła jest? - zapytał zdziwiony i przerażony Hachi.
- Wydaje mi się że to stado biedronek ... spokojnie one ..... aua .... nie gryzą ... - odparła Diuna boleśnie ugryziona przez biedronkę na dłoni.
Tuż za nim ta chmara gryzących małych bestii doleciała do naszych przyjaciół, Rina zdążyła postawić wodna zaporę. Przez którą owady nawet nie próbowały się przebić.
- A więc to o tym mówił Rudy ... - stwierdził oszołomiony Otachi.


************

Ogromne stado pięknych czerwonych biedronek z determinacja i impetem atakowało neczan. Owady te chodź znane są z tego, że nie gryzą, teraz zachowują się jak drapieżniki polujące na ofiarę, w ręcz prawie jak rozwścieczone mięsożerne bestie. Biedronki latają z dużą szybkością i próbują kąsać gdzie popadnie, Za każdym razem kiedy Kiazu swoim ognistym podmuchem pali na popiół cześć plagi, zaraz na jej miejsce pojawia się coraz większa ilość oponentów. Jedyne co potrafi je utrzymać na odległość to bardzo silny wiatr Otachiego oraz wodna tarcza Riny, gdyż na moc Diuny działa na nie nie do końca tak jak powinna działać, przez przeszkody stworzone mocą Hachiego, te skubane biedronki są się wstanie przekopać. Natomiast Kurai nie używał jeszcze swojej mocy i jedynie unika ataków. W obecnej sytuacji nasi przyjaciele ukrywają się pod wietrzno-wodną zaporą stworzoną przez dwójkę z nich.
- Kurcze, to dziadostwo rozplenia się jak nie wiem .... - stwierdziła nagle Kiazu.
- Zastanawia mnie jak to się dzieje że działają .... w myśl zasady głowy hydry ... - wtrąciła Rina.
- Głowa hydry? Czy na miejsce obciętej głowy nie wyrastały jej dwie nowe? - spytał niepewnie Otachi.
- Tak dokładnie ... - odpowiedziała Rina.
- W sumie też mam takie wrażenie, że z każdym naszym atakiem jest ich coraz więcej. - dodała Diuna.
- Heh, i co teraz? Jakieś pomysły? - zapytał Hachi.
- Tak, mam pewien pomysł ... - odpowiedział Kurai z rękami w kieszeni.
- No Stary dawaj, jesteśmy otwarci na propozycję. - odparł Otachi.
- Słuchajcie ... trzeba zrobić ... tak ...


************

- Generale mam wrażenie, że nowa jednostka zaraz wyzionie ducha. - odezwał się jakiś oficer.
- Zasłużyli sobie, a jak wyzioną ducha trudno znajdziemy nowych. - odparł Rudy.
- Generale, rekruci błagają o odesłanie ich do plagi biedronek. - wtrącił nagle Amis, wchodzący do biura.
- Nie wykonalne już kto inny się tym zajął, ale niech znają moja łaskawość dajcie im 5 minut przerwy. - odpowiedział Rudy.
- Tak jest panie Generale. - stwierdził nieznany oficer oddając honory i wychodząc.
- A kto się tym zajmuje? - zapytał zaintrygowany Amis.
- Neczanie mieszkający na ziemi i Kurai.... - odparł spokojnie generał.
- Spoko ... Heh .... Królowa pewnie się wścieknie jak się dowie....
- Jak się dowie to tylko od Ciebie, bo ja nie mam zamiaru zawracać jej tym głowy.
- W takim układzie, ja o niczym nie wiem... A czemu akurat oni?
- Bo akurat byli wolni...
- Tiaa ... i tego będę się trzymał ...


************

Prawie w samym środku trawiastej polany, półokrągła wodno-wietrzna tarcza wiruje i nie pozwala się biedronką przebić do neczan. Nagle cała polana zapłonęła ostry dym spowił polane. Po chwili owady zaczęły się dusić kiedy latały z byt nisko więc przeniosły się na znaczną wysokość. W tym momencie nad lasem pojawiła się dziwna postać. Od razu na pierwszy rzut oka widać iż jest ona kobietą. Ma ona czerwono pomarańczową skórę, jasno zielone oczy, czarne włosy i stosunkowo przezroczyste owadzie skrzydła oraz owadzie czułki na głowie. Na dodatek jest ona ubrana w żółtą w czarne kropki, krótką sukienkę bez ramiączek. Swoim wyglądem przypomina nawet biedronkę. Przybyszka bardzo uważnie obserwuje teren i powoli ląduje na ziemi przed lasem. Kiedy tylko jej stoy dotknęły ziemi to wszystkie biedronki znikły, a demonica powiedziała z wielką pretensją:
- Jak śmiecie dusić moje małe maleństwa?
Następnie stoją twardo na ziemi zatrzepotała swoimi skrzydłami, co wywołało poziome tornado, które gasząc ogień rozbiło się,z hukiem, dopiero o barierę obronną. Czerwono pomarańczowy ogień szybko wrócił na swoje miejsce. W tym momencie przybyszka rozłożyła ręce i a z nieba zaczął padać dziwny niebiesko-złoty pyłek, który bez trudy zgasił cały ogień. Kiedy ostatni gorący płomień zgasł, demonica ponownie zatrzepotała skrzydłami. Tym razem wywołane przez nią tornado było znacznie silniejsze od poprzedniego. Tym jednym atakiem bez trudu rozbiła tarczę, po czym ponownie zapytała:
- Jak śmiecie dusić moje małe maleństwa?
- Bo nas zaatakowały.... - odparł Hachi bez głębszego zastanowienia.
- Ale od razu dusić moje bez bronne maleństwa... - kontynuowała demonica.
- Aha ... bezbronne ... one pożerały nas żywcem ... - odparł Otachi.
- Kim jesteś i czemu nas atakujesz? - wtrąciła stanowczo Diuna.
- Zwą mnie Mushinella i jestem demonem przywołania. - odparła przybyszka trzepocząc skrzydłami i wywołując tornado.
W tym momencie Otachi przywołał swoje dwa wietrzne sejmitary (rodzaj szabli), które są niebiesko-białe, duże, specyficzne zagięte i pięknie wyprofilowane. Wietrzny wojownik skrzyżował swoją broń i bez trudu zatrzymał atak przeciwniczki, a następnie połączył je rękojeściami i tym samym stworzył długi podwójny sejmitar, na długim kiju.
- Ciekawy "atak" ale wiatru się nie boje, wiatr to mój sprzymierzeniec nie możesz mi nic zrobić, ale przyznaje że podoba mi się Twoja broń... - stwierdziła nagle Mushinella.
- Jeszcze zobaczymy. - odparł Otachi uśmiechając się pod nosem.


************

Zacięte starcie chwilę już trwa. Mushinella sprawnie unika szybkich bokserskich ciosów wyprowadzanych przez Rinę. Po chwili demonica wyprowadziła własny cios prawą ręką. Wodna neczanka odchyliła się szybko do tyłu, zrobiła mostek a następnie stanęła na rękach robiąc przy tym szpagat, po czym zaczęła się obracać wokół własnej osi. Ten szybki i niezwykle sprawny ruch spowodował że przeciwniczka musiała się od niej odsunąć. W tym momencie walkę przejął Otachi, który swoim podwójnym sejmitarem wymierzał w przeciwniczkę szybkie, zdecydowane ciosy. Wygląda to zupełnie jakby chciał ją nadziać na ostrze swojej broni. Mushinella unikając ciosów cofa się znacząco do tyłu. Nagle w jej ręku pojawił się roślinno-wiatrowy czekan na długim kiju. Jest on cały ciemno zielony a ostrze wydaje się być niebiesko-szare. Ma on wa ostro zakończone ostrza, jedno całkiem spore, które przypomina szpiczastą siekierę a drugie znacznie mniejsze przypomina kolec. Kiedy ta wspaniała broń w pełni się ukształtowała to biedronkowa demonica stała się gotowa do ataku. Mushinella odskoczyła unikając tym samym ataku neczanina, a następnie mocno zamachnęła się swoją bronią, mierząc idealnie w głowę przeciwnika. Otachi w ostatniej chwili zablokował ten cios swoim sejmitarem. Demonica naciskała wręcz z całej siły na neczanina, co spowodowało iż ukląkł on pod naporem jej siły. Nagle przeciwniczka odskoczyła, przepacając się do tyłu zrobiła fikołka i dalej walczyła. W tym momencie okazało się iż Diuna swoim buzdyganem a oponentka najzwyczajniej w świecie unikała ataku. Tymczasem bronie obydwu dziewczyn ciągle krzyżowały się w silnych i upartych atakach. Nagle na polu walki pojawiła się chmara czerwonych biedronek, które bez wahania zaczęły z niebywałą szybkością lecieć kierunku neczan. Ten zmasowany atak sprawił iż Diuna szybko odskoczyła do tyły a Hachi postawił sporą kulistą tarczę, która swobodnie obroniła wszystkich. Lecące biedronki rozbiły się o kamienną tarczę która zaczęła pękać pod naporem ich siły. Nagle ziemna bariera roztrzaskała się w drobny mak. Jednak pod nią była już gotowa kolejna wodno-wietrzna tarcza, przez którą szaleńcze owady się już nie przebiły.
- Tylko na tyle was stać? - spytała z pogardą Mushinella.
Nie dostała jednak żadnej odpowiedzi. Po chwili demonica zaśmiała się pod nosem, kręcąc głową. W tym momencie z pod tarczy została wystrzelona potężna psychiczno-ziemna energia o brązowo-fioletowym kolorze., która bez trudu trafiła w niczego niespodziewającą się demonicę. Siła ataku spowodowała iż przesunęła się ona znacznie do tyłu i uderzyła plecami o drzewo, które złamało się pod naporem nacisku. Powstała wielka oślepiająca eksplozja która przysłoniła wszystko na chwilę. Niestety setki owadów ochroniło swoją panią więc Mushinelli nie stało się nic wielkiego.


************

Kiazu i Hachi walczą niczym dobrze zgrany organizm, co sprawia że przeciwniczka musi się naprawdę postarać aby się bronić. Cała trójka używa broni żywiołów. Ognista neczanka walczy naprawdę z dużą szybkością, początkowo jej brat swobodnie nadąża za nią jednak z każdą chwilą słabnie w oczach. Ulepszona broń którą posiada wysysa z niego masę Energi. Kiazu szykowała kolejny atak z półobrotu, jednak przeciwniczka zahamowała jej ruch. Ostrza co i rusz się ścierają w coraz to bardziej skomplikowanych pozach. Walka nabiera coraz szybszego tempa. Na szczęście chmary biedronek nie wtrącają się do walki, gdyż nawet oponentka zaczyna być już zmęczona. Kiazu mocno się nakręciła w walkę i nie przeszkadza jej nawet to, że Hachi już dawno jej nie pomaga. Z wręcz oszalała furią ognista neczanka walczy i zużywa duże pokłady energii. Iskry, płomienie, magiczny pył, unoszą się w powietrzu i są wręcz wszechobecne. Mushinella odepchnęła swoja przeciwniczkę a następnie podskoczyła i mocno się zamachnęła swoja nietypową bronią. Kiazu popisowo wręcz zakręciła swoją halabardą i ... nagle zrobiło się jej ciemno przed oczami i bezwładnie opadła na ziemie. Demonica uśmiechnęła się pod nosem i zbliżała się z dużą siłą w bezbronna już neczankę. W tym momencie ku wielkiemu zaskoczeniu jej czekan został powstrzymany. Okazuje się iż Rina obroniła siostrę używając swojego podwójnego guan-dao. Wszystko to trwało zaledwie kilka sekund. Wodna neczanka wykorzystując zaskoczenie i szybkość całej akcji zakręciła swoją bronią co spowodowało iż zawieszona na nim broń przeciwniczki jak i ona sama zostały odepchnięte w lewą stronę, tak że demonica nie mogła się zamachnąć. Następnie był szybki obrót broni i prawe ostrze wbiło się w ziemię skutecznie blokując czekan, po czym neczanka bardzo opierając się na guan-dao mocno kopnęła przeciwniczkę w brzuch, co spowodowała iż dziewczyna została odrzucona na znaczna odległość. W tym momencie Diuna i Otachi ruszyli do ataku na przeciwniczkę, która w ostatniej chwili ponownie przywołała swoją niecodzienna broń. Kiedy ta cześć rodzeństwa walczyła dalej z demonem, Rina zachwiała się na nogach i dusząc oparła się o znikającą broń. Jak ta kompletnie znikła dziewczyna doszła do siostry, która leżała nie ruchomo na polu bitwy pod postacią kota, i powiedziała:
- Hej Kiazu ... Kiazu ... słyszysz mnie?
Ognista neczanka jednak nic jej nie odpowiedziała. W miedzy czasie do leżącej Kiazu podeszli Hachi i Kurai.
- Spokojnie żyje ... zużyła stanowczo za dużo mocy. - stwierdził Kurai.
- Jej z 1.5 godziny utrzymała broń na pełnych obrotach, jestem pod wrażeniem. Ja mogę utrzymać ją max z 10 minut na pełnych obrotach. - stwierdził zdyszany Hachi. Po czym dodał - A Ty dobrze się czujesz? Chyba pobiłaś rekord...
- Tak, co prawda broni już raczej nie dam rady przywołać ale jestem wstanie dalej walczyć. - odpowiedziała Rina z uśmiechem.
- To dobrze, heh dawno jej aż tak wycieńczonej nie widziałem. - dopowiedział Hachi wstając, a następnie dodał: Idę się przyłączyć, mam jeszcze trochę energii.
- Idę.. - stwierdziła Rina.
- Nie Ty zostajesz - wtrącił stanowczo Kurai podnosząc się.
- ... zając się Kiazu ... będę w razie co Waszą tarczą na odległość.... - dokończyła zmieszana Rina.
- Dobrze... - odparł elektryczny neczaniń przywołując swoja elektryczną katanę.


************

Wielka stołówka, znajdująca się pod namiotem w zielone moro. Nie ma w niej okien wiec jedynym źródłem światła są zawieszone do sufitu lampy. Przy długich stołach zasiadają żołnierze, są tam zmęczeniu rekruci oraz oficerowie, którzy kończą jeść posiłek. Nagle lampy zaczęły zachowywać się co najmniej dziwnie. Najpierw szybko zbladły, następnie zgasły, zapaliły i ponownie zgasły. Powtórzyło się to kilkukrotnie, aż w końcu zaczęły świecić znacznie mocniej niż powinny i z każdą sekundą ich światło robiło się coraz jaśniejsze. Nagle rozległ się brzdęk tłuczonego szkła. W mgnieniu oka poszła jedna żarówka za drugą i w pomieszczeniu zrobiło się ciemno. Rekruci wpadli w panikę. Nagle odezwał się jeden z oficerów:
- Spokojnie wymoczki tak się zdarza. - w tym momencie do pomieszczenia wpadli wojskowi z zapasowym oświetleniem i kiedy zrobiło się już jasno oficer zaczął kontynuować stanowczym tonem : - Dobra Lenie, który z Was grzebał w zasilaniu?
Nikt się nie przyznał, a cisza stała się straszliwie niezręczna. Jednak wszystkie metalowe rzeczy okazały się być naelektryzowane i bez ostrzeżenia kopały niewielkim napięciem. Rekruci zaczęli syczeć i gwałtownie odskakiwać od misek, talerzy czy kubków, rzucając je przy tym na ziemie. Nagle całe to zamieszanie przerwał inny oficer mówiąc:
- Macie godzinę na przyznanie się po tym czasie jak nikt się nie przyzna zacznijcie się bać. A teraz pozbierać mi tu ten cały bałagan. Natychmiast!
- Tak jest. - odpowiedzieli zgodnie rekruci zabierając się ostrożnie do pracy.
Następnie ci dwaj oficerowie takim twardym i zdecydowanym krokiem wyszli ze stołówki.
- Bezpieczniki? - zapytał Moyoshi, siedzący przy oficerskim stole.
- Nie obstawiałbym na to ... - odparł Amis.
- Ja obstawiałbym coś bardziej nie przewidywalnego ... - wtrącił bez emocjonalnie Rudy.
- Kurai ... - wyszeptał z przerażeniem Amis.
- Wiecie, gdyby Kurai był na Tochi Neko to zapewne mógłby być on... a tak to myślę, że rekruci kombinują jak się wywinąć.... - dodał niczego nie świadomy Moyoshi.


************

Piątka naszych walczących neczan albo siedzi zdyszana na ziemi albo stoi obierając się o kolana i dysząc. Co się dziwić, dając z siebie wszystko walczą już naprawdę bardzo długo.
- Skubana szybka jest, jak ona może mieć jeszcze siłę? - zapytała dysząca Diuna.
- Ona zużywa niewiele mocy, to my a szczególnie Kiazu trzaskaliśmy nią jak szaleni. - odpowiedział Otachi.
- Racja Bro i o dziwo jej broń żywiołu nie pożera tyle energii co nasza. - dodał Hachi.
- Mówisz? Ciekawe jak ona to robi? - zaciekawiła się Rina.
- Jestem pewne że ona nie ma ulepszenia ... -dodała Diuna.
- Pewnie nie ma, ale nie zmienia to faktu, że dała nam nieźle popalić. W sumie Kurai teraz też z używa niewiele mocy. Chciałbym tak umieć, wtedy walka na pewno staje się o wiele łatwiejsza i na pewno o wiele bardziej skuteczna. - odparł Hachi.
Tym czasem tocząca się walka toczy się tak szybko, że jedyne co widać to kolorowe smugi. Ostrza broni ścierając się powodowały nieprzyjemny dla uszu zgrzyt. Nagle wszystko rozbłysło, do uszu neczan dodarł przeraźliwy krzyk. Kiedy oślepiające światło znikło okazało się iż demonica stoi nadziana na elektryczną katanę. Po chili Kurai z typową dla siebie chłodem wywołał silne napięcie elektryczne, które jak po sznurku dodarło do Mushinelli i poraziło ją z niewiarygodną siłą. W tym momencie ciało demona zmieniło się żółto-zielony pyłek i zaczęło unosić się na wietrze.


************

Generał Rudy siedzi przy czarnym stole, przeglądając dokumenty. Jest on w średniej wielkości gabinecie o zielono-brązowych ścianach. Duże okno znajdujące się za nim doskonale rozświetla całe pomieszczenie. Po dłuższej chwili dało się usłyszeć głośne pukanie do drzwi.
- Proszę... - stwierdził stanowczo generał nie odrywając oczu znad papierów.
Nagle na jego biurku coś bezdźwięcznie wylądowało.
- To był Twój problem. - stwierdził stanowczo Kurai.
W tym momencie Rudy spojrzał dokładnie tam gdzie leżała ta rzecz. Jego oczom ukazała się przeszyta na wylot maskotka biedronki, która jest cała żółta z wielkimi czarnymi kopkami na skrzydełkach oraz czarnymi łapkami i główka. Dodatkowo zdobią ją niesamowicie wielkie jasnozielone oczy. Następnie uniósł głowę i jego oczom ukazała się cała szóstka neczan. Generał ponownie spojrzał na pluszaka po czym wziął ją w rękę i powiedział.
- Mogłem się tego spodziewać, demon przywołania.... średniego poziomu, trzeba mieć całkiem niezłe doświadczenie aby go pokonać
- Musiało ją przywołać co najmniej dwie osoby i dlatego wymknęła się spod kontroli. - wtrącił Kurai.
- Cóż, mam nawet pewnych podejrzanych. - stwierdził Rudy uśmiechając się pod nosem, a potem dodał całkiem przyjaźnie - Dzięki na pomoc ....
-Rudy zaproś nas na jakieś jedzenie co? - wtrąciła Kiazu.
- Dobra myśl, jakieś jedzenie by się przydało. - dodał Otachi.
- O tak jeść! - dodał Hachi.
Generał uśmiechnął się szeroko, złożył papierzyska wstał i powiedział:
- Dobrze, zatem zapraszam Was na obiad, ale najpierw ogarnijmy Was.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz