czwartek, 27 listopada 2014

Epizod 94

Zmęczenie ... 
a to dopiero początek ... ”


- Nie chce nic mówić, ale mam nie odparte wrażenie, że niebawem wybuchnie wojna. Na zgromadzeniu czternastu niby wprost nie było to powiedziane, ale dało się wyczuć nerwową atmosferę. - stwierdził Volaure paląc.
- Kto według Ciebie będzie wrogiem? - zapytał Kurai.
- Na mój gust wrogiem będzie Chifuin. Co prawda oskarżał neczańską królową o zdradę czternastu władców i momentami mieli dość ostrą wymianę zdań. Ona w per worze walki na słowa oficjalnie przysięgła radzie wierność Ankarze i radzie czternastu oraz, że w razie wybuchu wojny ona i całe Tochi Neko stanie po stronie rady. Osobiście uważam że to Chifuin chce wykonać rytuał Gaikei- ra, ten gościu nie wzbudza mojego zaufania. - odpowiedział książę, następnie zaciągnął się kontynuował - Co prawda wolałbym pozostać neutralnym, ale jak naprawdę będzie trzeba to Zekeren stanie po stronie Ankary i rady...Chifuin za bardzo mi przypomina Dossaka abym przystał do niego... ja wiem, że cała rada to banda dziwaków, ale ja sam też jestem dziwny więc doskonale do nich pasuje ... Heh ... swoją droga odniosłem wrażenie, że Chifuin ma mocnych sprzymierzeńców, o sporawych armiach po swojej stronie. Obserwując relacje między władcami to po stronie Ankary na pewno stoi pozostała dwójka Ambasadorów, Królowa Neko, Król Ashga, Król Eta ... reszta władców albo jest neutralna, albo po stronie Chifuina... Heh ... Wojna raczej będzie nieunikniona, a to będzie wielka rzeź, zwłaszcza jak zostanie wykonany rytuał Gaikei- ra.... Ale się porobiło ... tak nawiasem jeśli wybuchnie wojna, będziecie walczyć?
- Tak ... myślę że tak ... W sumie to nasz żywioł ... Kiazu, Hachi i Otachi nie przegapią takiej okazji ... ostatnio nawet Diuna zaczęła trenować i się rozwijać...
- No proszę... a to Ci miła niespodzianka ... jak to mawia Ankra każda kropla energii może zaważyć o wszystkim, więc mam wrażenie że jeśli staniemy w obliczu wojny to my wszyscy będziemy musieli walczyć ... A tak się zapytam ciekawi mnie w jakich barwach staniecie do walki?
- Tego nie wiem ...
- W razie co w mojej armii, jak i pewnie Ankary znajdzie się miejsce dla Was....
- Wiem ... i na pewno stawimy się ... gotowi do walki ... chociaż lepiej by było jak byśmy w ogóle nie musieli ...
- Racja ... oby do tego w ogóle nie doszło .... - stwierdził Volaure powoli wypuszczając dym z papierosa, a po dłuższej chwili dodał z uśmiechem - A tak nawiasem królowa Neko miała świetną minę jak zobaczyła Rine na Ineeven i jak kolejno władcy do niej podchodzili bo ją poznawali ...
- Nie speszyła się na Twoją "spoufałość z pospólstwem"?
- Oj tak i to nawet bardzo ... Chociaż najbardziej się zdziwiła na Króla Ashga, zagadał do Twojego Aniołka i pochwalił Królową Neko, że ma wspaniałych poddanych czy coś takiego ... a ta oczy jak spodki i nie wie o co chodzi ... hehehe ... - roześmiał się książę.


************

- Jesteś pewien? - zapytał gruby, ciężki, surowy i charyzmatyczny głos, a po chwili ciszy dodał - Jestem twardy i bezwzględny, dobrze o tym wiesz. Wrr... No dobrze zgadzam się, ale nie wiej do mnie pretensji jeśli kogoś wykończę. Dam Wam popalić i to ostro. Rozumiesz?
- Na to właśnie liczę.... - odparł Kurai uśmiechając się pod nosem.



************

Słoneczny i przyjemny dzień, w który aż chce się poleniuchować, w salonie w mieszkaniu dziewczyn, na kanapie siedzą wygodnie Rina i Kiazu. Wodna neczanka siedzi na załamaniu kanapy, która swoim kształtem przypomina "L", a natomiast ognista neczanka właściwie leży na dłuższym boku kanapy, mając swoją głowę na brzuchu siostry. Yuri leży na prawym ramieniu Riny, która bawi się włosami Kiazu.
- Hmmm ... jak dobrze, że dzisiaj nie mam pracy ... miło się leniuchuje ... chociaż ja bym nie mogła tak na co dzień ... raz na jakiś czas starczy ... - stwierdziła leniwie Kiazu.
- Czasem trzeba ...wrzucić na luz ... - odparła Rina.
- Widziałam, że już zaczyna Ci nieźle iść z bronią ...
- Tak ... ale nadal nad nią nie panuję ... pożera naprawdę ogromne pokłady energii ... szczerze ... podziwiam Cię ...
- Mnie czemu? Przecież to ty masz ulepszoną broń?
- No wiem ... ale wiesz ... Ty przywołujesz ją ... walczysz ... i w ogóle tak fantastycznie swobodnie nią poruszasz ... jakbyście były jednością ... jestem pewna, że kiedy znajdziesz wreszcie swoje stworzenie żywiołów ... to będziesz wymiatać ... i poradzisz sobie z nim znacznie lepiej niż ja ...
- Przesadzasz ...
- Nie ... naprawdę nie przesadzam ... radzisz sobie z tą bronią najlepiej z nas ... a z stworzeniem będziesz sobie radzić znacznie lepiej niż my ... zobaczysz ...
- Szczerze ... ta myśl mnie właśnie nakręca i motywuje do działania ... - odparła Kiazu z uśmiechem.
- To dobrze ...- stwierdziła Rina uśmiechając się.
- Heh ... czasem się zastanawiam jako to jest ... jak to jest, że masz szczególne względy u facetów?
- Ja? - spytała z niedowierzaniem i czerwieniąc się Rina.
- No tak ... oni naprawdę Cie lubią i jesteś dla nich kimś szczególnym i tak zastanawiam się gdzie tkwi sekret ...?
- Eeee?
- No wiesz ... na przykład Volaure ... jako jedyną nazywa Cię "Aniołkiem", chociaż do wszystkich innych dziewczyn mówi "Mała" albo "Lala" ...
- Hmm... nie wiem czemu ... ale wiem jedno, jak się "obudziłam" na turnieju smoków to bardzo dobrze nam się rozmawiało ze sobą ... momentami miałam nawet wrażenie, że się znamy od lat ... chociaż wtedy dopiero się zapoznaliśmy ... wtedy rozmawiał ze mną przez długo ...
- Rozumiem ... tak myślałam ... Jestem już pewna na czym polega Twoja wyjątkowość ... i w sumie dobrze, że Ty to masz a nie ja ... Chociaż chciałabym aby tak do mnie mówił .... - odpowiedziała Kiazu uśmiechając się.


************

Popołudniem nadszedł czas na zwyczajowy trening. Wszyscy są już przebrani w wygodne niebieskie T-shirt i krótkie czarne spodenki i są w kuchni dziewczyn.
- To dziwne, że dzisiaj chciał abyśmy poczekali na niego tutaj... - stwierdził Hachi.
- Pewnie ma jakiś dziwny plan... albo dzisiaj biegnie z nami ... - dodała Kiazu.
- Ja myślę, że znowu nam zmieni trasę i dołoży nam kilometrów... - wtrąciła Diuna.
- Byłoby fajnie, szczerze obecna trasa mi się już znudziła... - dodał Otachi.
W tym momencie w kuchni pojawił się Kurai, który o dziwo ubrany jest jak reszta neczan, tyle że jest cały na czarno.
- Siema... - stwierdzili zgodnie neczanie.
Zanim ktokolwiek zdążył coś więcej powiedzieć elektryczny neczanin, prze teleportował gdzieś wszystkich.
- Dzień dobroci dla nas czy co? - spytała niedowierzająca Kiazu.
- Gdzie jesteśmy? - wtrącił Otachi rozglądając się.
W miejscu tym na pewno jeszcze nie byli stoją na szczycie zielonego klifu, z którego widać morze sięgające aż po horyzont.
- To może ja odpowiem. - wtrącił gruby, ciężki, surowy i charyzmatyczny głos. Kiedy wszyscy spojrzeli w kierunku morza ich oczom ukazał się wielki czarny smok z rozłożonymi skrzydłami.
- Kronos .... - wtrącili ze zdziwieniem neczanie.
- Jesteście, na jednej z licznych smoczych polan. A dzień dobroci dla Was właśnie się skończył. Od dzisiaj będziecie trenować pod moim okiem i bez zbędnego gadania zapraszam was na plażę... - odpowiedział smok.
- Plażę? Jaką plażę? - zapytała Kiazu.
W między czasie do krawędzi klifu podszedł Kurai, mówiąc:
- Na dole jest plaża. Chodźcie.
Następnie elektryczny neczanin skoczył w dół. Reszta neczan niewiele myśląc ruszyła za nim. W tym momencie ich oczom ukazała się średnio szeroka plaża o żółtym piasku, którą lekko podmywa morze, oraz ostre kamienie wystające zarówno z plaży jak i z wody.
- Dobra i co teraz? - zapytał z ciekawością Hachi.
- Musicie tylko przebiec się dookoła tej wyspy. Możecie poruszać się tylko po plaży, wodzie i skałach, ale nie wolno Wam wchodzić na klify, góry i wszystko po wyżej.- powiedział spokojnie Kronos.
- Tylko? Phi ... łatwizna.... - prychnęła Kiazu.
- Za lekceważenie chętnie dodałbym Ci dodatkowe okrążenie, ale to później. Póki co zróbcie chociaż to jedno ... - odparł łaskawie Kronos, po czym dodał - No już zaczynajcie ...

************

Duży plac z ładnie ubita i uklepana ziemią. W bardzo długim dwu szeregu stoją wyłącznie mężczyźni ubrani w miarę na sportowo. Przed nimi stoi kilku oficerów w galowych mundurach, w tym Amis i Moyoshi. Okazuje się iż to całe zgromadzenie jest z "okazji" powitania nowych wojowników w neczańskiej armii. Na mównicy przemawia jakiś oficer, gdy nagle na plac wjechał brązowy terenowy samochód, którzy zatrzymał się między dwuszeregiem a oficerami. Po chwili z samochodu wysiadł wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna, o rudych włosach, pomarańczowych, powalających oczach i lekko opalonej cerze. Ubrany jest on w zwykłe granatowe jeansy i żółtego T-shirt.
- Hehehe ... - zaśmiał się pod nosem jeden z nowych żołnierzy.
- Z czego się tak śmiejesz? - zapytał drugi.
- Widzisz tego spóźnionego nowego kolesia?
- No widzę no i?
- Kiedyś pobiliśmy się podczas jakieś tam zadymy w knajpie, a teraz się tu spotykamy, odpłacę mu się za ten wybity ząb.
W tym momencie nowo przybyły neczanin, przeszedł koło rozmawiających, przelatując po nich wzrokiem i zaczął iść w kierunku oficerów.
- Heheh będzie musiał się gęsto tłumaczyć za spóźnienie. - stwierdził pierwszy rozmówca.
- I tak ma fart, słyszałem o bardzo surowym Generale w armii, więc gdyby on tu był to ten nowy miałby niezłe problemy. - odparł drugi.

************

Nasi przyjaciele biegną już dłuższą chwilę. Póki co największym wyzwaniem jest biegnięcie tak aby nie połamać nóg na śliskich kamieniach i niewygodnym piasku. Kiazu twardo biegnie na czele stawki, tuż za nią są Otachi i Hachi. Następnie w dużej odległości od nich biegnie Kurai, wraz z Diuna i Riną.
- Kurai jakoś dzisiaj wolno biegnie ... - zauważył Otachi.
- Też to zauważyłem i cały czas zastanawiam się o co chodzi? - dodał Hachi.
Nagle coś wybuchło, tuz obok Kiazu, która w ostatniej chwili zdążyła odskoczyć. Jednak już leciała kolejna ognista kula i to prosto na nią. Ognista dziewczyna bez zawahania użyła swojej ognistej tarczy.
- Kiazu, nic nie mówiłem o używaniu mocy... - wtrącił Kronos, lecący nad swoimi uczniami.
- Pogięło Cię? - warknęła nie zadowolona Kiazu.
-Niby jak mamy to przejść? - wtrąciła Diuna
Po chwili wszyscy neczanie byli już atakowani przez ogromne ogniste kule, przed którymi muszą się uchylać, a czarny smok mówił dalej:
- Normalnie ...
- Heh ... - westchnęła Kiazu, odskakując od kolejnej kuli ognia.
Śliskie skały, grząski i sypki piasek oraz silna woda wcale nie ułatwiają ucieczki przed ognistymi kulami, a wręcz utrudniają zadanie. Co i rusz ktoś fartem unika trafienia, albo się przewraca, albo siła wybuchu kogoś przewraca. Obserwujący to uważnie z góry czarny smok, na pewno gdyby miał poczucie humoru to zapewne miałby niezły ubaw obserwując ich zmagania oraz zdezorientowane miny.

************

Neczańscy oficerowie delikatnie oddają honory spóźnionemu przybyszowi, którzy po chwili powiedział:
- Tak, tak ... wystarczy tego ... to są Ci nowi?
- Tak, większość sama się zgłosiła kiedy tylko ogłosiliśmy nabór ... - odparł Amis.
- Super, a właśnie widzicie tego typka z niebieskimi włosami co cały czas gada z tym z tyłu? To niezły rozrabiaka.
- Czy to nie ten co wywołał burdę i wybiłeś mu zęba? - Zapytał Moyoshi
- Tak to ten ... - odparł przybysz uśmiechając się, po czym dodał - Dobra chłopaki ja lecę, tak tylko wpadłem na chwile się przywitać...i zobaczyć nowych, jutro się z nimi ładnie przywitam w moim stylu...
- Ok, czyli zamówić to co zwykle? zapytał Amis.
- Tak, to też a reszta wyjdzie w praniu, dobra na razie chłopaki. - odparł przybysz odchodząc.
Po chwili przybysz ponownie przeszedł koło nowych uśmiechając się złośliwie pod nosem.
- Ej gdzie on idzie? - zapytał jakiegoś oficera niebiesko włosy neczanin.
- Pewnie do domu... - odparł spokojnie oficer, po czym dodał - Generał Rudy ma dzisiaj wolne, jutro się wami zajmie.
- To, był GENERAŁ? - stwierdził ze zdziwieniem nowy.
- Owszem.
- Jeśli mnie poznał to mam przerąbane ... - skwitował rozpaczliwie pod nosem niebiesko włosy neczanin.



************

Jedna eksplozja za drugą. Ogniste kule nie dają wytchnienia nikomu. Nasi przyjaciele biegną i unikają tych ataków jak mogą. Wszyscy oni są już zmęczeni, poranieni a jeszcze daleka woda przed nimi aby zakończyć bieg. Kronos cały czas leci nad nimi uważnie ich obserwując i pilnując aby nie próbowali używać mocy. Po chwili, podczas któregoś salta lewa noga Kiazu zaklinowała się między dwoma kamieniami, tak że ognista neczanka została unieruchomiona. W tym momencie wielka ognista kula zaczęła lecieć prosto na nią. Dziewczyna nie ma jak uciec, więc dziewczyna walczy ze sobą czy użyć mocy czy nie? Nagle kiedy Kiazu już prawie postawiła tarczę, przed nią pojawił się Kurai, który jednym szybkim i stanowczym ruchem prawej ręki odbił ognistą kulę, która dzięki temu poleciała prosto do wody. Pozostali neczanie nie mogli w to uwierzyć, gdyż nie sądzili, że coś takiego jest możliwe bez użycia mocy.
- Jak to zrobiłeś? - spytała mocno zdziwiona Kiazu.
Kurai jej nic nie odpowiedział jedynie uwolnił jej nogę. W tym momencie do podbiegła do nich Rina pytając:
- Kiazu wszystko w porządku?
- Tak spoko noga jest trochę obtarta i nic więcej. - odpowiedziała Kiazu z uśmiechem.
Po chwili elektryczny neczanin odbił kolejną kulę.
- dobra czas się stąd wynosić. - stwierdziła Kiazu.

************

Naprawdę późny wieczór. Zdyszani, zasapani i mocno zmęczeni neczanie wreszcie przebiegli całą wyspę. Mimo iż kondycję mają dobrą to kilku godzin mieli naprawdę intensywny bieg pod ostrzałem, który wymagał od nich dodatkowej koordynacji, która dodatkowo była osłabiana przez warunki panujące na plaży. Wszyscy mają zadrapania i leżą na trawie na szczycie klifu, na który również musieli się wdrapać. Kurai co prawda siedzi na trawie, ale też jest zmęczony i zdyszany, atakujące smoki nie dały wytchnienia nikomu, a zwłaszcza jemu, bo już wiedziały na co go stać.
- Jestem zawiedziony strasznie długo Wam to zajęło. - odezwał się nagle Kronos.
- Eehe ... jasne .. to cud że żyjemy ... - odparła dysząc Kiazu.
- E tam cud, jeszcze nie planowałem Was wykończyć. Aha tak nawiasem musicie jeszcze ręcznie złowić mi ryby na moją kolacje. - odpowiedział smok powarkując.
- Chyba Cię coś boli! Nie mam siły się podnieść.... - wtrąciła zła Diuna.
- Skoro macie siłę dyskutować ze mną i się złościć to macie również siłę złowić ryby. - stwierdziła groźnie bestia.
- Ale .... stary miej litość... - dodał Hachi.
- Daj nam chodź trochę odpocząć przed pracą ... - wtrącił Otachi.
- Właśnie odpuść nam już dzisiaj co? - dodała Diuna.
- Wrrr...
- Przestańcie komentować, bo to tylko pogorszy nasza sytuację. - stwierdził Kurai przeciągając się i wstając, a następnie stanowczo dodał: - Ile chcesz tych ryb?
- Po jednej na łebka, tyle że jak to będą jakieś płotki to przynajmniej po dwadzieścia na głowę. - odpowiedział groźnie smok.
- Dobra wstawać, im szybciej się za to weźmiemy tym szybciej skończymy. - dopowiedział Kurai zeskakując na plaże.
Po chwili reszta neczan mozolnie się podniosła i poszła w ślady przyjaciela. Zaraz po zeskoczeniu na dół, powoli weszli do morza, w którym już stał Kurai. Bardzo słona woda w kontakcie z poranioną skórą wywołuje mocne i dość bolesne pieczenie oraz szczypanie. Wywołując tym samym nieprzyjemne i nie codzienne uczucie.
- Ssss... a ja myślałam, że to Kurai jest wymagającym trenerem ... - stwierdziła Kiazu.
- Auć ... przy tej przerośniętej jaszczurce, Kurai wcale nie jest wymagający ...- dodała Diuna.
- A ja się obawiam, że to jeszcze nic ... - wtrącił Otachi.
- Dokładnie Bro ... on się chyba dopiero rozkręca.... - dopowiedział Hachi.

************

Bardzo późna noc, nasi neczanie padli już do swoich łózek. Smok dał im dzisiaj naprawdę bardzo mocny wycisk, który pozornie póki co wygląda dość niewinnie. Lecz kilka godzin biegania po naprawdę bardzo trudnym terenie plus ciągłe ataki smoków, do łatwych rzeczy nie należą.

************

- Kondycje jako tako mają, ale są zupełnie nie przystosowani do bitewnego pola. Po za tym chcieli by tylko używać bezmyślnie energii, ale przyznam, że coś z nich będzie. Kiazu jest strasznie narwana, trzeba będzie na nią uważać, bo to cecha mogąca przyciągać kłopoty. - stwierdził nagle Kronos.
- Tak, ale szybko się adaptują. Dadzą rade... - odparł Kurai, siedzący i opierający się o leżącego smoka z rękami splecionymi pod swoją głową.
- Też to zauważyłem, ale będą musieli się bardziej postarać. To co dzisiaj mieliście to była tylko zabawa, a od jutra zacznie się prawdziwy trening. Mam naprawdę szczerą nadzieje, że dacie rade u mnie nie ma taryfy ulgowej.
Cisza... Wielkie czarne smoczysko nie dostało odpowiedzi. Kurai leży oparty o smoka z zamkniętymi oczami. Wygląda zupełnie jakby bez trosko spał.
- Hrr.... Kurai słyszałeś? - warknął Kronos.
- Tak, tak ... w sumie im bardziej nam dokopiesz, a my to przeżyjemy ... to będzie lepiej dla nas ...
- Widzę, że tej kwestii się zgadzamy ... zmiataj do domu Młody, zasłużyłeś na odpoczynek.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz