„
Ajaj
... ”
Piękne
słoneczko króluje na bezchmurnym niebieskim niebie i rozgrzewa
mokrą i błotnistą ziemię. Nasi przyjaciele jadą na inumach i
patrolują ogromny teren farmy w poszukiwaniu jakiś usterek i innych
nieprzyjemnych skutków burzy. Przemierzyli już spory teren i póki
ci na szczęście nic nie znaleźli. Deti zdjął słuchawki i
podjechał do Kurai'a. Po chwili neczańczyk również zdjął
słuchawki a Deti zaczął:
-
Słuchaj Stary ... chyba nie czujesz się zagrożony co?
-
Nie spoko ...
-
To dobrze, wiesz robię czasem zachowania zupełnie spontanicznie i w
żadnym wypadku jej nie podrywam.
-
Wiem ...
-
To dobrze, wiesz nie raz miałem już nieprzyjemności z moich
"wybryków" więc wole ustalić swoją pozycję na wstępie.
- odparł Deti z uśmiechem, i wyciągnął prawa rękę do Kurai'a.
Neczanin
również wyciągnął do niego swoją prawą dłoń. Początkowo był
to zwyczajny uścisk dłoni jednak szybko przerodził się w
powitanie z Zekeren.
-
Będziesz startował w kolejnym turnieju? - zapytał Deti.
Kurai,
nic mu nie odpowiedział, więc Deti ciągnął dalej:
-
Wiesz fajnie by było zmierzyć się z Tobą na arenie. Nie na co
dzień można walczyć już z dziesięciokrotnym mistrzem ... po za
tym naprawdę miło by było spotkać się z Wami po raz kolejny na
Zekeren ... Volaure też pewnie by się ucieszył ... Heh większości
uczestnikom odbija palma jak już mogą startować w edycji
mistrzowskiej, a co dopiero jak już wygrali chociaż jedną rundę
... A Ty jesteś mistrzem i to prawdziwym mistrzem ... W całej
historii zawodów nikt nie zdobył 9 pucharów pod rząd ba nikt
nawet nie przekroczył 7 mistrzowskich ... A Ty masz ich cała dychę
ale nie jesteś z tego powodu wyniosły czy arogancki ... Szacun
pełen szacun ... Słuchaj a może ...
************
-
Póki co nie ma zniszczeń. - stwierdził Otachi.
-
I dobrze, bzie można się poopalać - powiedziała radośnie Kiazu.
-
Ja mam dziwne przeczucie, że nie będzie dane nam się polenić. -
wtrąciła Diuna.
-
Czyżbyś się obawiała, że farma jest przeciwko Tobie i tylko
knuje i spiskuje aby Ci dopiec i zmusić do pracy? - odparł Hachi.
-
A żebyś wiedział ... - odpowiedziała stanowczo Diuna.
-
Oj siostra kiedyś zostaniesz królową ... ale lenistwa. - odparł
Hachi.
-
To by było coś ... dzięki już wiem co będzie moim celem
życiowym. - odpowiedziała Diuna z uśmiechem.
************
-
Dobra jeszcze pojedziemy przez las potem południowa polane i
wracamy. - stwierdził Myo.
-
To daleko? - spytała wyraźnie znudzona Diuna.
-
No będzie kawał, ale początek lasu już w sumie widać. - odparł
Myo.
W
tym momencie oczom wszystkich ukazał ciemny, czarno-szary i gęsty
dym unoszący się z głębi lasu.
-
O cholera ... - stwierdził Deti.
Nasi
przyjaciele niewiele myśląc ruszy galopem w głąb lasu. Nagle
zatrzymały ich płomienie. Hachi zsiadł szybko z Inuma i położył
ręce na ziemi. Po chwili między lasem a wysokimi płomieniami
pojawiła się wysoka, szczelna kamienna ściana, która doskonale
zatrzymała ogień.
Kiedy
tylko ściana, była już gotowa to Rina i Myo wdrapali się na nią
i użyli swoich mocy aby ugasić bezlitosne płomienie. Ogień był
na tyle duży iż ugaszenie go złożyło wiele energii obojga
strażaków.
-
Uff... udało się ... - powiedziała Rina.
-
Dobra Hachi, ogień opanowany. - stwierdził Myo
Ziemisty
neczaniń tylko czekał na takie słowa, aby opuścić swoje
ogrodzenie. Kiedy tylko ono opadło to oczom wszystkich ukazał się
straszliwy obraz spalonego świata. Zgliszcza, spalona ziemia i dużo
popiołu. Zniszczenia wywołane przez pożar, są naprawdę ogromne.
-
O kurcze ... - stwierdziła Kiazu z przerażeniem.
-
Ajaj ... - powiedział z przerażeniem Otachi.
-
Prawie jak w piekle ... - odparła Diuna.
-
Piekło, to dopiero teraz będzie ... - dopowiedział Deti.
-
Zadzwonię do ojca ... - stwierdził Myo.
-
Dzisiaj chyba już nic nie uda nam się zrobić? - zapytał Hachi.
-
No chyba ... - wtrąciła Diuna.
-
Trzeba sprawdzić drugą stronę lasu i polane i zobaczyć czy tam
jeszcze gdzieś nie ma ognia ... - odpowiedział lekko załamany
Deti.
************
-
Zadzwoniłem już do leśnictwa i zgłosiłem wszystko, jutro rano
mamy pojechać po drzewa, krzewy i nasiona traw. - powiedział
niezadowolony Tamear.
-
Dobrze, że smoki i jednorożce były w domu. - dopowiedziała Tonea,
ze swego rodzaju ulgą.
-
Aha, z wami przyjedzie jutro Leśniczy Joe, sprawdzić teren. - dodał
Tamear.
-
Nie no a Mmai nie może? - spytał z rozczarowaniem Myo.
-
Niestety on już pojechał do innych wezwań, nie ukrywam, że też
bym go wolał. - odpowiedział Tamear.
-
A co jest nie tak z tym Joe? - spytała z zaciekawieniem Kiazu.
-
Joe jest przeciwko innym rasom. Nie lubi, "odmieńców"
czystej krwi. - odpowiedziała Tonea.
-
Aha ... czyli raczej nas nie polubi... - odparła Diuna.
-
Tak, ale wystarczy, że zrobicie sobie kocie uszy i ogony i już
będzie w miarę dobrze. - odparł Deti z uśmiechem.
-
Ponoć neczanie to potrafią, prawda? - zapytał dociekliwie Myo.
-
Jasne z tym nie będzie problemu. - odpowiedział Otachi z uśmiechem
-
No pewnie. - stwierdziła Kiazu, zamykając oczy.
W
tym momencie pojawiły się u niej urocze czarne kocie uszy i długi
koci ogon, a jej oczy zrobiły się bystre, bardziej błyszczące i
uwodzicielskie.
-
No, no ładnie Ci z nimi. - odparł Myo uśmiechając się i
podziwiając neczankę.
-
A dzięki. - odpowiedziała zadowolona z siebie Kiazu.
-
No to jutro póki będziemy mieli kontakt z Joe to bądźcie w takiej
postaci. - stwierdził Deti.
-
To na pewno ułatwi nam jutrzejszy dzień. - dodał Tonea.
-
Dobra Dzieciaki, dzisiaj macie już wolne. Zajmijcie się czym
kreatywnym. - dopowiedział Tamear.
-
Oczywiście Ojcze, po kolacji zaczniemy pracować nad pokazem. -
odparł Myo.
************
Nasi
przyjaciele o dziwo nie przenieśli się do jeszcze do domu, nadal
siedzą w stodole i tam maja przyszykowane łóżka. Najpewniej dla
tego iż to fajne przeżycie oraz na pewno mogą swobodnie siedzieć
do późna i nikomu nie będą przeszkadzać. Wszyscy rozsiedli się
beztrosko i dyskutują.
-
Dobra to może jakieś przedstawienie z poikami? - zapytał nagle
Deti.
-
Poikami? - zapytała Kiazu.
-
Poi to taki rodzaj tańca oraz rekwizyt
w postaci ciężarka na lince używany podczas tańca ... -
odpowiedział Myo.
- Może
być ciekawe, ale co z tymi ciężarkami? - zapytał dociekliwie
Otachi.
-
Kręci się nimi i no wiecie można je na przykład podpalić, tak
aby paliły się kolorowym ogniem i wtedy to kolorowe smugi tworzą
dodatkowe show.- odpowiedział Deti.
-
Brzmi naprawdę kusząco, ja jestem za! - odparła radośnie Kiazu.
-
Czasem mam wrażenie, że aby coś Cię rajcowało to wystarczy sam
ogień- stwierdził Hachi.
-
No proste. - odparła Dumnie Kiazu.
-
A trudne to?- zapytała z ciekawością Diuna.
-
Myślę, że nawet Ty dasz rade i szybko to ogarniesz. - odparł Deti
mrugając okiem.
-
No dobra, a macie sprzęt? - zapytał Hachi.
-
No proste, jakbyśmy nie mieli to byśmy nie proponowali. - odparł
Myo szczerząc kły.
************
-
Swoją drogą Rina, są jakieś zdjęcia z imprezy? - zapytała
dociekliwie Kiazu.
-
Szczerze nie wiem, pamiętam, że parę robiłam na początku imprezy
... - odpowiedziała Rina.
-
Pewnie karta jest wyczyszczona... - wtrąciła Diuna.
-
Hachi i ja nie usuwaliśmy ich. - stwierdził Otachi.
-
W sumie ja też nie. - odparł Deti.
-
A zresztą same sprawdźcie... - dodał Myo.
W
tym momencie Rina wyjęła swój aparat i włączyła go, aby
przejrzeć zdjęcia. Pierwsze zdjęcie jakie się pojawiło ukazywało
tańczącą Kiazu i Rinę, już w zaawansowanym stadium pustych oczu,
więc trzeba było cofnąć zdjęcia do początku imprezy. Zdjęcia
mijają, impreza się na nich rozwija w najlepsze, po dłuższej
chwili dziewczyny doszły do zdjęcia na którym było zostawione
przeglądanie, okazuje się jednak iż dalej też są zdjęcia. I tą
cześć fotografii nasi przyjaciele oglądali już z większym
zaciekawieniem. Jedne są lepsze drugie gorsze, ale każde zdjęcie
jest wyjątkowe na swój urokliwy sposób. Nagle jedno zdjęcie było
zupełnie inne niż reszta zdjęć. W lewym rogu zdjęcia, na
pierwszym planie siedzi Rina, ze swoim pustym już spojrzeniem, która
dostaje buziaka trochę w usta, a trochę w policzek od Xinxilia,
taki przyjacielski kobiecy i niegroźny buziak. Natomiast w głębi
nimi po prawo są tańczące Indi i Kiazu. Genialne zdjęcie gdzie
"tło" przyciąga spojrzenie bardziej niż to co dzieje się
na pierwszym planie. Każdy najpierw patrzy na tańczące i szalejące
dziewczyny, a dopiero potem skupia się wzrok na jego lewym rogu.
-
Fajne zdjęcie. - stwierdziła z podziwem Rina.
-
No ba, wyróżnia się w taki szczególny sposób... - odparła
Kiazu.
-
A to puste spojrzenie spoglądające w przestrzeń fajnie pasuje. -
dodał Otachi.
-
Ha i to jest moje zdjęcie! Kto jest mistrzem. - wtrąciła
zadowolona z siebie Diuna.
-
Hehe ... przypadek - dociął siostrze Hachi.
-
E tam przypadek, to mój wrodzony dar. - odpowiedziała Diuna.
-
Jasne, jasne to zrób teraz takie. - ciągnął dalej Otachi.
-
Nie chce mi się. - odparła Diuna.
-
I wszytko jasne. - wtrącił Myo śmiejąc się.
************
Bardzo
wczesny poranek, pochmurne szare niebo bardzo powoli się wypogadza,
a słońce nieśmiało budzi się do życia. Panowie już od dawna
jadą ciężarówką, póki co załadowaną trzema inuma. Jadą oni
do leśnictwa po roślinność potrzebną do odnowienia lasu. W tym
czasie dziewczyny jeszcze smacznie śpią. Później i tak jeszcze
będą miały dużo pracy.
-
Słuchajcie dojeżdżamy - stwierdził Deti za kierownicą.
-
Czyli czas się lekko przemienić ... - stwierdził Otachi
przeciągając się.
-
No na to wychodzi... - odparł Myo.
W
tym momencie u neczan pojawiły się zwierzęce uszy i ogony. Hachi i
Otachi mają sympatyczne kocie uszka i piękne kocie ogony. Natomiast
Kurai, ma stojące i szpiczaste psie uszy, w lewym uchu oczywiście
ma złoty okrągły kolczyk, oraz ma długi psi ogon.
-
Hmm... nie wiedziałem, że neczanie mogą się zmieniać w psa? -
stwierdził Myo.
-
Ja też myślałem że mogą się zmienić w kota, ewentualnie w
smoka jak mają odpowiedni poziom mocy.... - dodał Deti.
-
Zgadza się ... dokładnie tak jest ...
-
No a jak to jest z Tobą?- ciągnął dalej Myo, przerywając
Kurai'owi.
-
Tak jak mówicie jest u Białych Aniołów, natomiast Czarne Anioły
mógł przyjmować postać psa i smoka ... nad którym zresztą nie
mogły panować ... ja jestem w połowie i jednym i drugim, więc
mogę być za równo kotem jak i psem ... za postacią kota osobiście
nie przepadam .... - odpowiedział Kurai' wyglądając przez okno.
-
Czego to się można dowiedzieć ... heh ... myślałem, że mrok
wybito bardzo dawno temu? - stwierdził Deti.
-
Długa historia ... - odpowiedział Otachi.
-
Ale uwierzcie nam na słowo iż on naprawdę jest w połowie Mrokiem.
- dopowiedział Hachi.
-
No dobra ... - stwierdził Myo.
Nasi
przyjaciele właśnie dojechali pod niewielki drewniany domek.
Okolica co prawda pełna drzew, ale wydaje się być opustoszała.
-
Dobra to tu. - stwierdził Deti zatrzymując samochód, i wyłączając
silnik.
-
Dziwne miejsce. - odparł Hachi.
-
Powiedziałbym, że prawie jak z horroru ... - dodał Otachi.
-
Horror to dopiero się zacznie ... - odparł Myo.
************
Cicho
szumiący delikatny wiaterek, śpiew leśnych ptaków oraz nieśmiałe
promienie słońca przebijające się przez korony drzew wspaniale
umilają chwile. Inuma bawią się na słońcu, a w cieniu są nasi
panowie. Otachi luzacko leży na trawie, obok niego siedzi po turecku
Hachi. Natomiast Deti i Myo siedzą luzacko opierając się o drzewo,
a Kurai stoi oparty o ciężarówkę. Na swój sposób wszyscy wydają
się być wyraźnie znudzeni.
-
No gdzie ten cały Joe? - spytał nagle Hachi.
-
No miał być za 20 minut ... - odpowiedział Otachi.
-
Koleś sobie leci w kulki, czekamy tu już z dobrą godzinę... -
odparł Hachi.
-
Spokojnie, to normalka ... słuchajcie z nim to jest tak, że albo
przyjdzie przed czasem, albo spóźni się nie wiadomo ile. Jak za
kwadrans nie przyjdzie to zadzwonię do Mmai i poproszę o zezwolenie
wzięcia paru rzeczy... - wtrącił spokojnie Deti.
-
Joe nie raczy odbierać telefonów, pewnie znowu nie wziął komórki.
- dodał równie spokojnie Myo.
-
Dlatego tak bardzo nie chcieliście się spotkać z Joe? - zapytał
Otachi.
-
Między innymi tak ... - odparł Deti.
-
Ale reszty dlaczego za nim nie przepadamy dowiecie się jak
primadonna łaskawie się pojawi. - dodał Myo.
-
Jak tak mówicie to mam wrażenie, że to będzie bardzo miły i
spokojny dzień - wtrącił ironicznie Hachi.
Nagle
w oddali dało się usłyszeć ryk mocnego silnika, który skutecznie
zagłuszył wszystko w koło. O wy ryk silnika bardzo szybko zbliżał
się do naszych przyjaciół, którzy zdają się zupełnie tym nie
przejmować. Po chwili dało usłyszeć się dźwięki gwałtownego
hamowania, dochodzące zza ciężarówki. W tym momencie bliźniacy
podnieśli się z ziemi i udali się do ciężarówki. W krotce ich
oczom ukazał się czarny ścigacz oraz furra Fenka (lis pustynny).
Ma on duże,szpiczaste i stojące uszy, które w zestawieniu z
nieduża głową i drobnym psowatym pyszczkiem, wyglądają dosyć
śmiesznie. Jego futerko jest wręcz w kolorze jasnego piasku, który
w okolicach szyi i brzucha wpada w biały odcień. Natomiast jego
puszysty ogon jest znacznie ciemniejszy od reszty jego ciała. Całość
idealnie pasuje do jego żółtych oczu oraz rozpiętej zielonej
koszuli na krótki rękaw.
-
Spóźniłeś się Joe. - Stwierdził Myo podając rękę
przybyszowi.
-
Elo ... - odparł olewającym głosem lis pustynny, kończąc zapinać
koszule, po czym podał rękę bliźniaków i powiedział. - Oj tam
oj tam, ważne, ze w ogóle przyjechałem. Czekajcie we dwóch
chcecie zabrać cały towar? Phi, powodzenia....
-
Spoko mamy wsparcie. - odpowiedział Deti.
-
Mam nadzieje, że nie Tamear? - zapyta z przerażeniem Joe.
-
Ojciec został w domu, nasi znajomi nam pomogą. - odparł Myo.
-
E to luzik, nie ma stresu. - odparł lis pustynny.
W
tym momencie neczanie podeszli do rozmawiających furr, a Joe jeżąc
swoje i tak już najeżone krótkie brązowe włosy, i wrzasnął:
-
CO? NECZANIE? CO TEN POGATUNEK TU ROBI?
-
Spoko Joe, to sami swoi, nie rób scen ... - stwierdził Myo.
-
Cześć jestem ..
-
Nie obchodzi mnie to.... - wtrącił szybko lis pustynny.
-
Słuchaj Joe, zawsze możemy zadzwonić po ojca? Więc jak? - odparł
twardo Deti.
-
NIE! ... dobra dobra ... spokojnie ... w sumie mają ogony i uszy
więc oddają nam hołd ... dobra jestem Joe... - odparł lis podając
reczanom rękę z wyraźną niechęcią.
-
Otachi...
-
Hachi....
-
A tam koło maski stoi Kurai. - dopowiedział Myo.
-
Dobra im szybciej zaczniemy tym szybciej nie będę musiał patrzeć
na nich. Aha żeby było jasne to że podałem wam rękę nie znaczy,
że możemy się polubić.... - odparł Joe, mierząc wzrokiem
neczan, a zwłaszcza Kurai'a.
-
Zapowiada się piękny dzień ... - wymamrotał Hachi przewracając
oczami.
************
-
Dobra chyba wszystko gotowe. - stwierdził Myo, zamykając
ciężarówkę.
-
Zobaczymy dwie pełne ciężarówki pełne sadzonek, jeden wóz z
trawą i innymi nasionami, oraz dwa wozy z sadzonkami. - wyliczał
Joe, odhaczając pozycje na liście.
Po
chwili podpisał się pod nią, a Deti powiedział:
-
Dobra to wsio ... czas ruszać ... Joe jedziesz motorem czy w wozie
ze mną albo z Myo?
-
To tak, muszę być obecny przy zalesianiu, a potem wypisać jeszcze
jakieś głupie papiery. Pojechał bym na motorze, gdybym miał
pewność, że te brudy nie będą go dotykać. - odparł arogancko
Joe.
-
Możesz tak o nich nie mówić? - zganił leśnika Myo.
-
Dobra luz ... pojadę motorem, ale jak któryś z tych bru... neczan
go dotknie nie ręczę za siebie ... - odpowiedział lis pustynny z
niezadowoleniem. Po czym po chwili namysłu dodał - Albo wiesz co
Myo jadę z Tobą, ale ciężarówka leśnictwa.
-
Dobra... - odparł Myo wzruszając ramionami.
************
Dziewczyny
z kocimi uszkami i ogonkami siedzą sobie na kocu rozłożonym na
zgliszczach lasu. Są w pełni gotowe na przyjazd roślin i
powiedzmy, że do ciężkiej pracy również. Diuna leży sobie
leniwie, trzymając głowę na kolach, klęczącej Riny. Natomiast
Kiazu próbuje dopaść się do koszyka z jedzeniem.
-
Kiazu, przed chwilą jadłaś śniadanie ... - stwierdziła leniwie
Diuna.
-
Nie takie przed chwilą ... oj głodna jestem no ... - odparła
słodko Kiazu.
-
Wytrzymasz ... - kontynuowała Diuna.
-
W koszu jest dodatkowe dwa jabłka oraz paczka chipsów. - wtrąciła
Rina z uśmiechem.
-
O dzięki! Wiedziałam, że o mnie nie zapomnisz. - odparła radośnie
Kiazu zaglądając do koszyka.
-
Rozpieszczasz ją wiesz ...? - stwierdziła Diuna.
-
Ciebie również wiesz ...? - odparła Kiazu wgryzając się a
jabłko.
************
-
A właśnie, słuchaj Joe, u nas na farmie są jeszcze trzy
neczańskie dziewczyny. - stwierdził nagle Myo prowadząc.
-
Zajebiście ... - odparł niezadowolony Joe.
-
One też mają uszy i ogony ...
-
Chociaż tyle dobrze, że uznają naszą wyższość ... co to za
zlot? Nie macie już innych pracowników?
-
Mamy ... Słuchaj Joe to nasi przyjaciele czy tego chcesz czy nie
.... i przyjechali do nas w odwiedziny....
-
Jesteście dziwni ... i nigdy was nie zrozumiem... dobra postaram się
ich tolerować ... ale te brudy powinny wracać do siebie i takie
jest moje zdanie ...
-
I masz do tego prawo ... ale postaraj się o nich nie mówić brudy i
inne takie ok?
-
Dobra, ale to tylko przez wzgląd na waszego ojca...
-
Dobre i to ... a dziewczyny są naprawdę urocze...
-
Nie jeśli nie są furami to nie są urocze....
-
Skoro tak mówisz ....
************
-
Ciekawe jaki jest ten cały Joe? - spytała rozkojarzona Kiazu.
-
Nie wiem czy chce wiedzieć ... bliźniacy mówili, że to
nieprzyjemny typ ... - odpowiedziała Diuna.
-
Wiesz ... każdemu trzeba dać szansę ... może się okaże, że
będzie spoko .... - dodała Rina.
-
Heh ... dlaczego ich jeszcze nie ma ... - narzekała Kiazu.
-
To dobrze, że ich nie ma ... dzięki temu mogę po wylegiwać się
na słoneczku.
Po
chwili rozległ się głośny dźwięk klaksonu, a Rina powiedziała:
-
Oho jadą ...
-
Heh ... jak zawsze nie w porę ... - odparła niezadowolona Diuna.
-
Diuna, zobacz jadą dwie ciężarówki i trzy wozy inuma. - wtrąciła
Kiazu.
-
Żartujesz? - stwierdziła Diuna zrywając się na równe nogi i
zobaczyła, to o czym mówiła siostra i stwierdziła z przerażeniem
- O ja piórkuję ...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz