czwartek, 27 listopada 2014

Epizod 83

Ajaj ... ”


Piękne słoneczko króluje na bezchmurnym niebieskim niebie i rozgrzewa mokrą i błotnistą ziemię. Nasi przyjaciele jadą na inumach i patrolują ogromny teren farmy w poszukiwaniu jakiś usterek i innych nieprzyjemnych skutków burzy. Przemierzyli już spory teren i póki ci na szczęście nic nie znaleźli. Deti zdjął słuchawki i podjechał do Kurai'a. Po chwili neczańczyk również zdjął słuchawki a Deti zaczął:
- Słuchaj Stary ... chyba nie czujesz się zagrożony co?
- Nie spoko ...
- To dobrze, wiesz robię czasem zachowania zupełnie spontanicznie i w żadnym wypadku jej nie podrywam.
- Wiem ...
- To dobrze, wiesz nie raz miałem już nieprzyjemności z moich "wybryków" więc wole ustalić swoją pozycję na wstępie. - odparł Deti z uśmiechem, i wyciągnął prawa rękę do Kurai'a.
Neczanin również wyciągnął do niego swoją prawą dłoń. Początkowo był to zwyczajny uścisk dłoni jednak szybko przerodził się w powitanie z Zekeren.
- Będziesz startował w kolejnym turnieju? - zapytał Deti.
Kurai, nic mu nie odpowiedział, więc Deti ciągnął dalej:
- Wiesz fajnie by było zmierzyć się z Tobą na arenie. Nie na co dzień można walczyć już z dziesięciokrotnym mistrzem ... po za tym naprawdę miło by było spotkać się z Wami po raz kolejny na Zekeren ... Volaure też pewnie by się ucieszył ... Heh większości uczestnikom odbija palma jak już mogą startować w edycji mistrzowskiej, a co dopiero jak już wygrali chociaż jedną rundę ... A Ty jesteś mistrzem i to prawdziwym mistrzem ... W całej historii zawodów nikt nie zdobył 9 pucharów pod rząd ba nikt nawet nie przekroczył 7 mistrzowskich ... A Ty masz ich cała dychę ale nie jesteś z tego powodu wyniosły czy arogancki ... Szacun pełen szacun ... Słuchaj a może ...

************

- Póki co nie ma zniszczeń. - stwierdził Otachi.
- I dobrze, bzie można się poopalać - powiedziała radośnie Kiazu.
- Ja mam dziwne przeczucie, że nie będzie dane nam się polenić. - wtrąciła Diuna.
- Czyżbyś się obawiała, że farma jest przeciwko Tobie i tylko knuje i spiskuje aby Ci dopiec i zmusić do pracy? - odparł Hachi.
- A żebyś wiedział ... - odpowiedziała stanowczo Diuna.
- Oj siostra kiedyś zostaniesz królową ... ale lenistwa. - odparł Hachi.
- To by było coś ... dzięki już wiem co będzie moim celem życiowym. - odpowiedziała Diuna z uśmiechem.

************

- Dobra jeszcze pojedziemy przez las potem południowa polane i wracamy. - stwierdził Myo.
- To daleko? - spytała wyraźnie znudzona Diuna.
- No będzie kawał, ale początek lasu już w sumie widać. - odparł Myo.
W tym momencie oczom wszystkich ukazał ciemny, czarno-szary i gęsty dym unoszący się z głębi lasu.
- O cholera ... - stwierdził Deti.
Nasi przyjaciele niewiele myśląc ruszy galopem w głąb lasu. Nagle zatrzymały ich płomienie. Hachi zsiadł szybko z Inuma i położył ręce na ziemi. Po chwili między lasem a wysokimi płomieniami pojawiła się wysoka, szczelna kamienna ściana, która doskonale zatrzymała ogień.
Kiedy tylko ściana, była już gotowa to Rina i Myo wdrapali się na nią i użyli swoich mocy aby ugasić bezlitosne płomienie. Ogień był na tyle duży iż ugaszenie go złożyło wiele energii obojga strażaków.
- Uff... udało się ... - powiedziała Rina.
- Dobra Hachi, ogień opanowany. - stwierdził Myo
Ziemisty neczaniń tylko czekał na takie słowa, aby opuścić swoje ogrodzenie. Kiedy tylko ono opadło to oczom wszystkich ukazał się straszliwy obraz spalonego świata. Zgliszcza, spalona ziemia i dużo popiołu. Zniszczenia wywołane przez pożar, są naprawdę ogromne.
- O kurcze ... - stwierdziła Kiazu z przerażeniem.
- Ajaj ... - powiedział z przerażeniem Otachi.
- Prawie jak w piekle ... - odparła Diuna.
- Piekło, to dopiero teraz będzie ... - dopowiedział Deti.
- Zadzwonię do ojca ... - stwierdził Myo.
- Dzisiaj chyba już nic nie uda nam się zrobić? - zapytał Hachi.
- No chyba ... - wtrąciła Diuna.
- Trzeba sprawdzić drugą stronę lasu i polane i zobaczyć czy tam jeszcze gdzieś nie ma ognia ... - odpowiedział lekko załamany Deti.

************

- Zadzwoniłem już do leśnictwa i zgłosiłem wszystko, jutro rano mamy pojechać po drzewa, krzewy i nasiona traw. - powiedział niezadowolony Tamear.
- Dobrze, że smoki i jednorożce były w domu. - dopowiedziała Tonea, ze swego rodzaju ulgą.
- Aha, z wami przyjedzie jutro Leśniczy Joe, sprawdzić teren. - dodał Tamear.
- Nie no a Mmai nie może? - spytał z rozczarowaniem Myo.
- Niestety on już pojechał do innych wezwań, nie ukrywam, że też bym go wolał. - odpowiedział Tamear.
- A co jest nie tak z tym Joe? - spytała z zaciekawieniem Kiazu.
- Joe jest przeciwko innym rasom. Nie lubi, "odmieńców" czystej krwi. - odpowiedziała Tonea.
- Aha ... czyli raczej nas nie polubi... - odparła Diuna.
- Tak, ale wystarczy, że zrobicie sobie kocie uszy i ogony i już będzie w miarę dobrze. - odparł Deti z uśmiechem.
- Ponoć neczanie to potrafią, prawda? - zapytał dociekliwie Myo.
- Jasne z tym nie będzie problemu. - odpowiedział Otachi z uśmiechem
- No pewnie. - stwierdziła Kiazu, zamykając oczy.
W tym momencie pojawiły się u niej urocze czarne kocie uszy i długi koci ogon, a jej oczy zrobiły się bystre, bardziej błyszczące i uwodzicielskie.
- No, no ładnie Ci z nimi. - odparł Myo uśmiechając się i podziwiając neczankę.
- A dzięki. - odpowiedziała zadowolona z siebie Kiazu.
- No to jutro póki będziemy mieli kontakt z Joe to bądźcie w takiej postaci. - stwierdził Deti.
- To na pewno ułatwi nam jutrzejszy dzień. - dodał Tonea.
- Dobra Dzieciaki, dzisiaj macie już wolne. Zajmijcie się czym kreatywnym. - dopowiedział Tamear.
- Oczywiście Ojcze, po kolacji zaczniemy pracować nad pokazem. - odparł Myo.

************

Nasi przyjaciele o dziwo nie przenieśli się do jeszcze do domu, nadal siedzą w stodole i tam maja przyszykowane łóżka. Najpewniej dla tego iż to fajne przeżycie oraz na pewno mogą swobodnie siedzieć do późna i nikomu nie będą przeszkadzać. Wszyscy rozsiedli się beztrosko i dyskutują.
- Dobra to może jakieś przedstawienie z poikami? - zapytał nagle Deti.
- Poikami? - zapytała Kiazu.
- Poi to taki rodzaj tańca oraz rekwizyt w postaci ciężarka na lince używany podczas tańca ... - odpowiedział Myo.
- Może być ciekawe, ale co z tymi ciężarkami? - zapytał dociekliwie Otachi.
- Kręci się nimi i no wiecie można je na przykład podpalić, tak aby paliły się kolorowym ogniem i wtedy to kolorowe smugi tworzą dodatkowe show.- odpowiedział Deti.
- Brzmi naprawdę kusząco, ja jestem za! - odparła radośnie Kiazu.
- Czasem mam wrażenie, że aby coś Cię rajcowało to wystarczy sam ogień- stwierdził Hachi.
- No proste. - odparła Dumnie Kiazu.
- A trudne to?- zapytała z ciekawością Diuna.
- Myślę, że nawet Ty dasz rade i szybko to ogarniesz. - odparł Deti mrugając okiem.
- No dobra, a macie sprzęt? - zapytał Hachi.
- No proste, jakbyśmy nie mieli to byśmy nie proponowali. - odparł Myo szczerząc kły.

************

- Swoją drogą Rina, są jakieś zdjęcia z imprezy? - zapytała dociekliwie Kiazu.
- Szczerze nie wiem, pamiętam, że parę robiłam na początku imprezy ... - odpowiedziała Rina.
- Pewnie karta jest wyczyszczona... - wtrąciła Diuna.
- Hachi i ja nie usuwaliśmy ich. - stwierdził Otachi.
- W sumie ja też nie. - odparł Deti.
- A zresztą same sprawdźcie... - dodał Myo.
W tym momencie Rina wyjęła swój aparat i włączyła go, aby przejrzeć zdjęcia. Pierwsze zdjęcie jakie się pojawiło ukazywało tańczącą Kiazu i Rinę, już w zaawansowanym stadium pustych oczu, więc trzeba było cofnąć zdjęcia do początku imprezy. Zdjęcia mijają, impreza się na nich rozwija w najlepsze, po dłuższej chwili dziewczyny doszły do zdjęcia na którym było zostawione przeglądanie, okazuje się jednak iż dalej też są zdjęcia. I tą cześć fotografii nasi przyjaciele oglądali już z większym zaciekawieniem. Jedne są lepsze drugie gorsze, ale każde zdjęcie jest wyjątkowe na swój urokliwy sposób. Nagle jedno zdjęcie było zupełnie inne niż reszta zdjęć. W lewym rogu zdjęcia, na pierwszym planie siedzi Rina, ze swoim pustym już spojrzeniem, która dostaje buziaka trochę w usta, a trochę w policzek od Xinxilia, taki przyjacielski kobiecy i niegroźny buziak. Natomiast w głębi nimi po prawo są tańczące Indi i Kiazu. Genialne zdjęcie gdzie "tło" przyciąga spojrzenie bardziej niż to co dzieje się na pierwszym planie. Każdy najpierw patrzy na tańczące i szalejące dziewczyny, a dopiero potem skupia się wzrok na jego lewym rogu.
- Fajne zdjęcie. - stwierdziła z podziwem Rina.
- No ba, wyróżnia się w taki szczególny sposób... - odparła Kiazu.
- A to puste spojrzenie spoglądające w przestrzeń fajnie pasuje. - dodał Otachi.
- Ha i to jest moje zdjęcie! Kto jest mistrzem. - wtrąciła zadowolona z siebie Diuna.
- Hehe ... przypadek - dociął siostrze Hachi.
- E tam przypadek, to mój wrodzony dar. - odpowiedziała Diuna.
- Jasne, jasne to zrób teraz takie. - ciągnął dalej Otachi.
- Nie chce mi się. - odparła Diuna.
- I wszytko jasne. - wtrącił Myo śmiejąc się.

************

Bardzo wczesny poranek, pochmurne szare niebo bardzo powoli się wypogadza, a słońce nieśmiało budzi się do życia. Panowie już od dawna jadą ciężarówką, póki co załadowaną trzema inuma. Jadą oni do leśnictwa po roślinność potrzebną do odnowienia lasu. W tym czasie dziewczyny jeszcze smacznie śpią. Później i tak jeszcze będą miały dużo pracy.
- Słuchajcie dojeżdżamy - stwierdził Deti za kierownicą.
- Czyli czas się lekko przemienić ... - stwierdził Otachi przeciągając się.
- No na to wychodzi... - odparł Myo.
W tym momencie u neczan pojawiły się zwierzęce uszy i ogony. Hachi i Otachi mają sympatyczne kocie uszka i piękne kocie ogony. Natomiast Kurai, ma stojące i szpiczaste psie uszy, w lewym uchu oczywiście ma złoty okrągły kolczyk, oraz ma długi psi ogon.
- Hmm... nie wiedziałem, że neczanie mogą się zmieniać w psa? - stwierdził Myo.
- Ja też myślałem że mogą się zmienić w kota, ewentualnie w smoka jak mają odpowiedni poziom mocy.... - dodał Deti.
- Zgadza się ... dokładnie tak jest ...
- No a jak to jest z Tobą?- ciągnął dalej Myo, przerywając Kurai'owi.
- Tak jak mówicie jest u Białych Aniołów, natomiast Czarne Anioły mógł przyjmować postać psa i smoka ... nad którym zresztą nie mogły panować ... ja jestem w połowie i jednym i drugim, więc mogę być za równo kotem jak i psem ... za postacią kota osobiście nie przepadam .... - odpowiedział Kurai' wyglądając przez okno.
- Czego to się można dowiedzieć ... heh ... myślałem, że mrok wybito bardzo dawno temu? - stwierdził Deti.
- Długa historia ... - odpowiedział Otachi.
- Ale uwierzcie nam na słowo iż on naprawdę jest w połowie Mrokiem. - dopowiedział Hachi.
- No dobra ... - stwierdził Myo.
Nasi przyjaciele właśnie dojechali pod niewielki drewniany domek. Okolica co prawda pełna drzew, ale wydaje się być opustoszała.
- Dobra to tu. - stwierdził Deti zatrzymując samochód, i wyłączając silnik.
- Dziwne miejsce. - odparł Hachi.
- Powiedziałbym, że prawie jak z horroru ... - dodał Otachi.
- Horror to dopiero się zacznie ... - odparł Myo.

************

Cicho szumiący delikatny wiaterek, śpiew leśnych ptaków oraz nieśmiałe promienie słońca przebijające się przez korony drzew wspaniale umilają chwile. Inuma bawią się na słońcu, a w cieniu są nasi panowie. Otachi luzacko leży na trawie, obok niego siedzi po turecku Hachi. Natomiast Deti i Myo siedzą luzacko opierając się o drzewo, a Kurai stoi oparty o ciężarówkę. Na swój sposób wszyscy wydają się być wyraźnie znudzeni.
- No gdzie ten cały Joe? - spytał nagle Hachi.
- No miał być za 20 minut ... - odpowiedział Otachi.
- Koleś sobie leci w kulki, czekamy tu już z dobrą godzinę... - odparł Hachi.
- Spokojnie, to normalka ... słuchajcie z nim to jest tak, że albo przyjdzie przed czasem, albo spóźni się nie wiadomo ile. Jak za kwadrans nie przyjdzie to zadzwonię do Mmai i poproszę o zezwolenie wzięcia paru rzeczy... - wtrącił spokojnie Deti.
- Joe nie raczy odbierać telefonów, pewnie znowu nie wziął komórki. - dodał równie spokojnie Myo.
- Dlatego tak bardzo nie chcieliście się spotkać z Joe? - zapytał Otachi.
- Między innymi tak ... - odparł Deti.
- Ale reszty dlaczego za nim nie przepadamy dowiecie się jak primadonna łaskawie się pojawi. - dodał Myo.
- Jak tak mówicie to mam wrażenie, że to będzie bardzo miły i spokojny dzień - wtrącił ironicznie Hachi.
Nagle w oddali dało się usłyszeć ryk mocnego silnika, który skutecznie zagłuszył wszystko w koło. O wy ryk silnika bardzo szybko zbliżał się do naszych przyjaciół, którzy zdają się zupełnie tym nie przejmować. Po chwili dało usłyszeć się dźwięki gwałtownego hamowania, dochodzące zza ciężarówki. W tym momencie bliźniacy podnieśli się z ziemi i udali się do ciężarówki. W krotce ich oczom ukazał się czarny ścigacz oraz furra Fenka (lis pustynny). Ma on duże,szpiczaste i stojące uszy, które w zestawieniu z nieduża głową i drobnym psowatym pyszczkiem, wyglądają dosyć śmiesznie. Jego futerko jest wręcz w kolorze jasnego piasku, który w okolicach szyi i brzucha wpada w biały odcień. Natomiast jego puszysty ogon jest znacznie ciemniejszy od reszty jego ciała. Całość idealnie pasuje do jego żółtych oczu oraz rozpiętej zielonej koszuli na krótki rękaw.
- Spóźniłeś się Joe. - Stwierdził Myo podając rękę przybyszowi.
- Elo ... - odparł olewającym głosem lis pustynny, kończąc zapinać koszule, po czym podał rękę bliźniaków i powiedział. - Oj tam oj tam, ważne, ze w ogóle przyjechałem. Czekajcie we dwóch chcecie zabrać cały towar? Phi, powodzenia....
- Spoko mamy wsparcie. - odpowiedział Deti.
- Mam nadzieje, że nie Tamear? - zapyta z przerażeniem Joe.
- Ojciec został w domu, nasi znajomi nam pomogą. - odparł Myo.
- E to luzik, nie ma stresu. - odparł lis pustynny.
W tym momencie neczanie podeszli do rozmawiających furr, a Joe jeżąc swoje i tak już najeżone krótkie brązowe włosy, i wrzasnął:
- CO? NECZANIE? CO TEN POGATUNEK TU ROBI?
- Spoko Joe, to sami swoi, nie rób scen ... - stwierdził Myo.
- Cześć jestem ..
- Nie obchodzi mnie to.... - wtrącił szybko lis pustynny.
- Słuchaj Joe, zawsze możemy zadzwonić po ojca? Więc jak? - odparł twardo Deti.
- NIE! ... dobra dobra ... spokojnie ... w sumie mają ogony i uszy więc oddają nam hołd ... dobra jestem Joe... - odparł lis podając reczanom rękę z wyraźną niechęcią.
- Otachi...
- Hachi....
- A tam koło maski stoi Kurai. - dopowiedział Myo.
- Dobra im szybciej zaczniemy tym szybciej nie będę musiał patrzeć na nich. Aha żeby było jasne to że podałem wam rękę nie znaczy, że możemy się polubić.... - odparł Joe, mierząc wzrokiem neczan, a zwłaszcza Kurai'a.
- Zapowiada się piękny dzień ... - wymamrotał Hachi przewracając oczami.

************

- Dobra chyba wszystko gotowe. - stwierdził Myo, zamykając ciężarówkę.
- Zobaczymy dwie pełne ciężarówki pełne sadzonek, jeden wóz z trawą i innymi nasionami, oraz dwa wozy z sadzonkami. - wyliczał Joe, odhaczając pozycje na liście.
Po chwili podpisał się pod nią, a Deti powiedział:
- Dobra to wsio ... czas ruszać ... Joe jedziesz motorem czy w wozie ze mną albo z Myo?
- To tak, muszę być obecny przy zalesianiu, a potem wypisać jeszcze jakieś głupie papiery. Pojechał bym na motorze, gdybym miał pewność, że te brudy nie będą go dotykać. - odparł arogancko Joe.
- Możesz tak o nich nie mówić? - zganił leśnika Myo.
- Dobra luz ... pojadę motorem, ale jak któryś z tych bru... neczan go dotknie nie ręczę za siebie ... - odpowiedział lis pustynny z niezadowoleniem. Po czym po chwili namysłu dodał - Albo wiesz co Myo jadę z Tobą, ale ciężarówka leśnictwa.
- Dobra... - odparł Myo wzruszając ramionami.

************

Dziewczyny z kocimi uszkami i ogonkami siedzą sobie na kocu rozłożonym na zgliszczach lasu. Są w pełni gotowe na przyjazd roślin i powiedzmy, że do ciężkiej pracy również. Diuna leży sobie leniwie, trzymając głowę na kolach, klęczącej Riny. Natomiast Kiazu próbuje dopaść się do koszyka z jedzeniem.
- Kiazu, przed chwilą jadłaś śniadanie ... - stwierdziła leniwie Diuna.
- Nie takie przed chwilą ... oj głodna jestem no ... - odparła słodko Kiazu.
- Wytrzymasz ... - kontynuowała Diuna.
- W koszu jest dodatkowe dwa jabłka oraz paczka chipsów. - wtrąciła Rina z uśmiechem.
- O dzięki! Wiedziałam, że o mnie nie zapomnisz. - odparła radośnie Kiazu zaglądając do koszyka.
- Rozpieszczasz ją wiesz ...? - stwierdziła Diuna.
- Ciebie również wiesz ...? - odparła Kiazu wgryzając się a jabłko.

************

- A właśnie, słuchaj Joe, u nas na farmie są jeszcze trzy neczańskie dziewczyny. - stwierdził nagle Myo prowadząc.
- Zajebiście ... - odparł niezadowolony Joe.
- One też mają uszy i ogony ...
- Chociaż tyle dobrze, że uznają naszą wyższość ... co to za zlot? Nie macie już innych pracowników?
- Mamy ... Słuchaj Joe to nasi przyjaciele czy tego chcesz czy nie .... i przyjechali do nas w odwiedziny....
- Jesteście dziwni ... i nigdy was nie zrozumiem... dobra postaram się ich tolerować ... ale te brudy powinny wracać do siebie i takie jest moje zdanie ...
- I masz do tego prawo ... ale postaraj się o nich nie mówić brudy i inne takie ok?
- Dobra, ale to tylko przez wzgląd na waszego ojca...
- Dobre i to ... a dziewczyny są naprawdę urocze...
- Nie jeśli nie są furami to nie są urocze....
- Skoro tak mówisz ....

************

- Ciekawe jaki jest ten cały Joe? - spytała rozkojarzona Kiazu.
- Nie wiem czy chce wiedzieć ... bliźniacy mówili, że to nieprzyjemny typ ... - odpowiedziała Diuna.
- Wiesz ... każdemu trzeba dać szansę ... może się okaże, że będzie spoko .... - dodała Rina.
- Heh ... dlaczego ich jeszcze nie ma ... - narzekała Kiazu.
- To dobrze, że ich nie ma ... dzięki temu mogę po wylegiwać się na słoneczku.
Po chwili rozległ się głośny dźwięk klaksonu, a Rina powiedziała:
- Oho jadą ...
- Heh ... jak zawsze nie w porę ... - odparła niezadowolona Diuna.
- Diuna, zobacz jadą dwie ciężarówki i trzy wozy inuma. - wtrąciła Kiazu.
- Żartujesz? - stwierdziła Diuna zrywając się na równe nogi i zobaczyła, to o czym mówiła siostra i stwierdziła z przerażeniem - O ja piórkuję ...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz