czwartek, 27 listopada 2014

Epizod 86

Kara czy nagroda? ”


- To co może pomoczymy się przez chwilę? - spytała Kiazu.
- Na mnie nie licz, ja chce już spać ... - odparła Diuna ziewając.
- Może rzeczywiście poleniuchujecie w wodzie jutro a dzisiaj zadowolicie się tak jak my szybkim prysznicem? - zapytał Otachi.
- No dobra, niech będzie prysznic ... - odpowiedziała lekko zawiedziona Kiazu, po czym śmiało dodała - Ale rano po śniadaniu zaklepuje te wielką wannę.

************

Kiazu wyszła z łazienki z ręcznikiem zawiniętym na głowie. Ubrana jest w bardzo krótką niebieską miniówkę, która z ledwością zakrywa jej bieliznę, oraz w cienką jasno zieloną bluzeczkę na ramiączka z dużym dekoltem. Nagle jej oczom ukazał się zaspany leśnik.
- Ty jeszcze tutaj? - zapytała zdziwiona Kiazu.
- Mógłbym spytać o to samo ... - odparł Joe ziewając.
- My jeszcze trochę tu pobędziemy, mamy pewne powiedzmy zobowiązania.
- Ja to muszę mieć szczęście.... trzymajcie się ode mnie jutro z daleka.
- Oczywiście ... - odparła słodkim głosikiem i na ucho lisowi pustynnemu Kiazu, a następnie poszła w swoją stronę kusząco kołysząc biodrami.

************

Kuchnia wypełniona wspaniałymi zapachami oraz głodnymi osobami. Bystre słońce zagląda przez okna wspaniale oświetla pomieszczenie. Wszystkie okna są otwarte, dzięki temu przyjemne i świeże powietrze wpada orzeźwiając jedzących śniadanie i rozmawiających bohaterów.
- A wiecie, że Joe jest jeszcze na farmie? - spytała nagle Kiazu uśmiechając się pod nosem.
- No tak, nawet jeśli skończyli fizyczna robotę przy zalesianiu to nasz Ojciec i on mają tu jeszcze, bardzo dużo dziwnej papierkowej pracy oraz jakieś inne dziwne rzeczy .... - odpowiedział spokojnie Myo.
- Więc dzisiaj jeszcze jesteście na niego skazani ... postarajcie się specjalnie na niego nie włazić.... - dodał Deti popijając herbatę.
- A my co dzisiaj mamy do roboty? - spytała leniwie Diuna.
- Tak na dobrą sprawę to dzisiaj mamy jedynie ostry trening, już niewiele czasu nam zostało. - odpowiedział Myo.
- Coś masz za dużo szczęścia ... - odparł Otachi.
- Oj tam oj tam Bro zrobimy taki trening, aby zatęskniła jeszcze do pracy. - dodał Hachi szczerząc kły.
- Hmm... dobra myśl taki trening na pewno będzie owocny. - dodał Deti uśmiechając się.
- Ej ... ja wszystko słyszę... - odparła Diuna.
- I dobrze ... - wtrącił Myo z podejrzanym uśmiechem.

************

- Odniosłam wrażenie iż się cieszysz, że Joe jest jest jeszcze na farmie ... - stwierdziła Diuna wylegująca się w wodzie.
- Bo powiedzmy, że się ciesze... - odparła z uśmiechem Kiazu, również leżąc w wodzie.
- Myślałam, że go nie lubisz? - wtrąciła Rina również odpoczywająca w wodzie.
- Bo nie znoszę, ale zalazł mi za skórę więc trzeba się nim odpowiednio zająć. Myślałam, że już nie będę miała na to okazji a tu jednak los się do mnie uśmiechnął - odpowiedziała promiennie Kiazu.
- Heh, koleś jest niereformowalny, szkoda czasu na niego. - odparła Diuna.
- E tam, będzie cierpiał, a ja będę mieć z tego niezły ubaw. - stwierdziła Kiazu wychodząc z wanny i opatulając się ręcznikiem.
Po chwili wyszły pozostałe neczanki i zaczęły się wycierać. Kiedy Kiazu była już w bieliźnie a jej siostry dopiero zaczęły się ubierać, nagle otworzyły się drzwi od łazienki i przez prób przeszedł zamyślony lis pustynny, który dopiero po chwili zauważył że łazienka jest jednak zajęta. Lekko się zarumienił i chciał wyjść, ale ognista neczanka złapała go za rękę i przyciągnęła go do siebie mówiąc słodziutkim głosikiem:
- No przestań w końcu sam mówiłeś, że Cię nie interesujemy ....
Następnie zrobiła słodkie i wielkie oczy i zaczęła szykować się do pocałunku. Joe stał jak wryty i czerwony jak burak. Kiedy ich usta prawie się spotkały, ognista neczanka zaparła się mocno i przerzuciła lisa pustynnego przez lewe ramię i wrzuciła do wanny pełnej letniej wody. Cały ten ruch wykonała tak szybko, że mężczyzna tak naprawdę nie zdążył się zorientować co się dzieje. Po chwili wynurzył się z wody i zobaczył wszystkie neczanki z kocimi ogonami i uszami wychodzące w ręcznikach z łazienki. Zalotna jak zawsze Kiazu wyszła z łazienki ostatnia.

************

Nasi przyjaciele rozgrzewają się kręcąc poikami we wszystkich możliwych kierunkach. Wygląda to jakby nie miało to ani ładu ani składu, a tak naprawdę póki co ma na celu synchronizację ruchów.
- Hmm... a gdzie się podziała Kiazu? - zapytał nagle Deti.
- Nie mam pojęcia. - odparł Otachi.
- O rzeczywiście jej nie ma.. - dodał Hachi.
- A wy dziewczyny nie wiecie gdzie się podziewa? - zapytał Myo.
Rina się lekko speszyła i spuściła głowę, a Diuna powiedziała:
- Kurcze a miała mnie zabrać ze sobą....
- Siostra bo uwierzę iż Kiazu poszła się lenić. - odparł Hachi.
- Rina a Ty co powiesz? - zapytał dociekliwie Otachi.
- Na pewno się nie leni ... zaraz powinna przyjść ... - odpowiedziała Rina unikając kontaktu wzrokowego i chowając twarz.
- A co robi? - ciągnął dalej Deti.
Wodna neczanka nic nie odpowiedziała jednak była strasznie zakłopotana, a jej siostra stanowczo i z uśmiechem powiedziała:
- Miłe i przyjemne rzeczy ... oj dajcie spokój zaraz przyjdzie ...
Na te słowa panowie podejrzliwie spojrzeli na obie neczanki, ale przestali drążyć ten temat.

************

Joe siedzi tyłem do wejścia przy kuchennym stole, obładowany stertami przeróżnych papierów i coś wypisuje. Nagle poczuł coś dziwnego na swoim prawym ramieniu i poczuł jakby coś po nim chodziło, więc się lekko otrząsnął. W tym momencie jego oczom ukazała się Kiazu z kocimi uszkami i ogonem. Ubrana jest ona w cienką krwistoczerwoną, krótką sukienkę na bardzo cieniutkie ramiączka.
- Po coś tu przylazła? - zapytał arogancko Joe, obserwując ją.
- Przyszłam po picie ... - odparła słodziutkim głosikiem Kiazu wyjmując butelkę wody z lodówki.
- To zabieraj i się wynoś!
- Phi ... - odparła ognista neczanka odkręcając butelkę i opierając się o blat jednej z szafek.
Po chwili odrobinę się napiła a następnie zaczęła powoli wylewać na siebie wodę. W tym samym czasie lewą ręką delikatnie jeździła po swoim ciele. Zaczęła od swojego uda potem stopniowo szła ku górze, prawie odsłaniając majtki. Potem podkreśliła swoją sylwetkę, piersi i piękna szyję. Wyglądało to jakby kąpała we wspaniałych perfumach dodających jej seksapili,a nie w wodzie. Lis pustynny uważnie ja obserwował i z każdym kolejnym jej ruchem robiło mu się coraz bardziej gorąco. A kiedy był już bardzo rozpalony, a wręcz napalony to Kiazu jak gdyby nigdy nic, wyjęła z lodówki jeszcze parę butelek przeróżnego picia i po prostu wyszła pozostawiając Joe samego.

************

Niewielka zacieniona polanka gdzie trenują nasi bohaterowie. Kręcenie poikami idzie im coraz lepiej. Po dłuższej chwili podeszła do nich Kiazu i Indi.
- No ładnie siostra na ploty poszłaś? - zapytał Hachi.
- Nie, nie na ploty ... miałam coś do załatwienia, a Indi i picie zgarnęłam przy okazji. - odpowiedziała uśmiechając się Kiazu.
- Co wy dziewczyny kombinujecie? - zapytał dociekliwie Deti.
- Hmmm.... - zamruczała Kiazu, po czym podeszła do Detiego i dała mu buziaka w policzek mówiąc z uśmiechem:
- Nie interesuj się proszę, bo inaczej będę musiała zacząć Ci współczuć a tego nie chce.
- Powiało chłodem. Nie sądziłam, że Ty możesz być aż taka chłodna.- wtrącił Myo.
- Nie jestem chłodna wręcz przeciwnie bardzo gorąca. - odparła Kiazu z promiennym uśmiechem. Po czym dodała dając buziaka w policzek drugiemu z bliźniaków:
- Naprawdę bądźcie tak mili, i zaufajcie mi. Wolałabym abyście nie brali w tym udziału.
- Siostra co Ty żeś wymyśliła? - zapytał retorycznie Otachi.
Tym czasem Kurai obserwował Rinę, która nadal chodziła z lekko spuszczoną głową, oraz Diuną, która co chwila chichotała pod nosem.

************

- Dobra póki co wystarczy, czas wzmocnić się obiadem. - stwierdził Myo.
- Ufff... - stwierdziły dziewczyny opadając na kolana.
- Heh, zmęczeni? - zapytał Deti śmiejąc się.
- Kurcze, niezły wycisk nam dajecie, a to się wydaje takie proste i nie męczące. - odpowiedział Otachi opierając się o swoje kolana.
- To wymagający sport, ale później jak nauczycie się wszystkiego to już będzie z górki. Po raz nie będzie męczące, a po dwa będzie wymagało mniej czasu. - odparł Myo.
- Heh, nie sądziłam, że to powiem ale czy możemy wrócić do normalnej pracy? - zapytała z niedowierzaniem i proszącym głosikiem Diuna.
W tym momencie wszyscy wybuchli śmiechem, a Hachi powiedział:
- Królowa Lenistwa chce pracować? Chcesz sobie popsuć reputację?
- Tak chce pracować - stwierdziła załamana Diuna.
- Hehehe... nie martw się leniuszku teraz będzie już tylko lepiej. - wtrącił Myo śmiejąc się i mrugając okiem.
W tym momencie Otachi podszedł do Diuny i położył jej rękę na czole i powiedział ze zdziwieniem:
- Wiecie co ... ona nie ma gorączki! Ale siostra Ty chyba się dzisiaj źle czujesz co? ... Hmm.. może Cię zanieść na obiad?
- O tak! - odparła radośnie Diuna.
- Spoko nic jej nie jest. Może iść sama. - wtrącił Hachi szczerząc zęby.
- Ej no! To taki straszny kawał ... - narzekała Diuna.
- Definitywnie nic jej nie jest. - stwierdziła Kiazu śmiejąc się.
Po tych słowach wszyscy śmiejąc się ruszyli ku domowi bliźniaków. Kurai i Rina zostali lekko z tyłu. Diuna potrzebowała dłuższej chwili aby się wstać. W końcu wstała i dogoniła nawet resztę.
- Rina może Ty mnie weźmiesz na barana co? - zapytała ze zmęczeniem Diuna.
- Przykro mi ... ale musisz sama podreptać.... - odpowiedziała niepewnie Rina.
- Oj weź ... przecież jego o to nie poproszę. - ciągnęła dalej Diuna pokazując palcem na Kurai'a
- Diuna zobacz czy Cie nie ma z resztą? - wtrącił chłodno Kurai.
- Poczekaj zadzwonię i sprawdzę. - odpowiedziała Diuna śmiejąc się.
W tym momencie dziewczyna została zmierzona poważnym lodowym spojrzeniem.
- Heh, na żartach się nie zna ... dobra już idę zobaczyć ... kurcze do czego wy mnie zmuszacie no? - odparła z niezadowoleniem i łaską w głosie Diuna. Po czym sobie poszła mamrocząc coś pod nosem.
Po chwili Kurai złapał Rinę za jej prawą rękę, następnie pociągnął ją do tyłu i poparł o drzewo trzymając jej rękę nad jej głową. Elektryczny neczańczyk, swoją prawą rękę trzyma w kieszeni spodni a lewą nadal trzyma za nadgarstek dziewczyny, która nadal ukrywa swoją twarz.
- Powiedz co planujecie? - zapytał stanowczo Kurai.
Rina spuściła jeszcze bardziej głowę i pokręciła nią przecząco. Po chwili srebrno-biało włosy chłopak wyjął rękę z kieszeni i delikatnie uniósł głowę neczanki i kiedy ta patrzyła mu już w oczy spokojnie powiedział:
- Zadałem pytanie i bardzo proszę o odpowiedź.
- Nie.. nie chce o tym rozmawiać ... - odparła nerwowo Rina.
- Nalegam - stwierdził stanowczo Kurai.
- Heh ... no dobrze ... - westchnęła Rina, po czym dodała - Powiem tyle ile wiem ... ogólnie Kiazu zdenerwowała się na Joe i to tak na poważnie ... z tego co mi wiadomo moja siostra uważa, że jest wstanie zemścić się mając przy tym niezły ubaw.... i domyślam się co chce między innymi zrobić ... ale szczegółów nie znam ... bo ona nie chce aby kto kol wiek się w to mieszał ... mówi, że to sprawa między nią a nim ... a ja się o nią boję i nie do końca popieram jej sposób na zemstę... ja wiem, że ona jest twarda i zawsze da rade ... ale martwię się nawet o nią ...
- Rozumiem...
- Wiesz ... jeśli ona robi to co myślę robi ... to może się skończyć rożnie ... Joe albo może się jej zacząć bać ... albo może jej zrobić coś złego...
- Nie martw się ona sobie da rade, ale w razie co będę na nią uważać.
- Dziękuję ...- stwierdziła z ulga Rina.
Po czym chciała jeszcze coś powiedzieć, ale Kurai przerwał jej wypowiedź pocałunkiem w usta.
- Hej gołąbki ... - wtrąciła Kiazu.
W tym momencie neczańczyk odsunął się od ukochanej, a ognista dziewczyna kontynuowała z uśmiechem i biorąc siostrę za rękę:
- Słuchaj, potrzebuję ją, pożyczysz mi ją na trochę?
Kurai puścił rękę Riny, a następnie włożył swoje ręce do kieszeni spodni i nic nie mówiąc odszedł. Natomiast Kiazu powiedziała:
- Hehe, a Diuna panikowała, żeby Cię ratować bo panowie coś zaczęli podejrzewać i że zaczną Cię maglować i mieszać się w moje sprawy, a Wy tu się bawicie najlepsze.
- Aha ... to do tego byłam Ci potrzebna? - odparła Rina czerwieniąc się.
- Nie ... to tak przy okazji ... mam plan i potrzebuję twoich mocy ...
- A czy nie miał być obiad? - zapytała zdziwiona Rina.
- Oj dotrzemy ... wyjaśnię Ci po drodze. - odarła Kiazu z szczerząc kły.


************

Dzisiaj nasi przyjaciele jedzą obiad na na dworze. Stół jest rozstawiony pod wielkimi drzewami w ogrodzie. W chłodzie i w cieniu nawet najstraszliwszy upał jest nie straszny.
- Hmmm... Diuna, gdzie się podziały dziewczyny? - zapytał nagle Myo.
- Szczerze nie wiem ... Kiazu widziałam chwile przed obiadem a Rinę zostawiłam z Kurai'em. - odpowiedziała spokojnie Diuna popijając jakiś kompot.
- No Rina, może gdzieś pomaga, ale dziwne, że Kiazu opuściła posiłek. - odparł Deti.
- Ona raczej nie opuszcza posiłku... - dodał Hachi.
- Pewnie jest z Riną i niedługo przyjdą - stwierdził Otachi.
- Kurai, co wy tam robiliście? - spytała nagle dociekliwie Diuna.
- Nie twój interes. - odpowiedział stanowczo Kurai.
Natomiast Hachi szturchnął siostrę łokciem mówiąc jej na ucho:
- Ej ... to było nie na miejscu ...
- Oj tam oj tam - wymamrotała Diuna.
W tym momencie do stołu dosiadła się Rina oraz śmiejąca się Kiazu, mówiąc radośnie:
- No nareszcie pyszne jedzonko.
- Gdzie się podziewałyście? - zapytał Hachi.
- Braciszku już mówiłam, nie wnikajcie, powiem tylko że takiego efektu się nie spodziewałam. - odpowiedziała promiennie Kiazu.
- Patrzcie jaka zadowolona.- wtrącił Otachi.
- Ciekawi mnie co żeście nabroiły? - dodał Deti.
- Nic ... - odpowiedziała Kiazu szczerząc kły.

************

Wspaniały i pracowity dzień chylił się już ku końcowi. Kolejny ciężki trening już się skończył w pozytywnej atmosferze. Śmiejąc się i wygłupiając wykonali kawał dobrej roboty i teraz nasi bohaterowie siedzą sobie na trawie i rozmawiają. Nagle przyszedł do nich pewny siebie Joe. Po chwili kiedy zauważył siedzącą Kiazu to uciekł i schował się za drzewem mówiąc z przerażeniem i prawie płaczem:
- Proszę niech ją ktoś zabierze....
- Yyyy ...
- Spoko pójdę sobie do Indi - odpowiedziała Kiazu wstając z ziemi i śmiejąc się.
Wszyscy z wielkim niedowierzaniem obserwowali to co się dzieje. Kiedy Kiazu przechodziła koło pustynnego lisa wysłała mu buziaka i mrugnęła okiem. W tym momencie leśniczy uciekł i schował się trzęsąc się i z przerażeniem za Myo.
- Yyyyyyy ... co się dzieje? - zapytał w końcu zdezorientowany Deti.
- Niech ona już idzie ... - wymamrotał przerażony Joe.
- No dobra to co Cię do nas sprowadza? - zapytał w końcu oszołomiony Myo.
- Przyszedłem ... chciałem ... yyy ... mogę porozmawiać na początku z Riną na osobności? - wydusił w końcu z siebie leśnik.
- No dobrze ... - odpowiedziała bardzo niepewnie Rina
- Ale tak abyśmy was widzieli ... - dodał Otachi.
W tym momencie Joe i Rina odeszli na stronę, a Myo spytał:
- Czy ktoś wie co się tu dzieje?
- Mnie nie pytaj... - odpowiedział Hachi.
- Kurcze nigdy w życiu nie widziałem go tak przerażonego i tak zalewającego się potem. - wtrącił Deti.
- No ja też nie, nawet nie przypominam sobie aby się tak bał czego kol wiek. - dodał Myo.
- Czy on się tam kłania? - zauważył Otachi.
- Ty no rzeczywiście ... - odparł Hachi.
- Patrzcie wracają ... - wtrąciła Diuna.
Tak rzeczywiście było. Kiedy Joe powrócił do reszty to ukłonił się i powiedział:
- Chciałem przeprosić was za moje zachowanie i uważam że jesteście spoko.
Wszyscy spojrzeli na niego z niedowierzaniem, a po chwili Deti zapytał:
- Joe co Ci się stało?
- Nic ... - stwierdził z niepokojem Joe.
- O Kiazu idzie .... - wtrącił Hachi.
W tym momencie leśnik cały zlał się potem i z wielkim strachem schował się za bliźniakami.
- Tylko żartowałem ... - stwierdził ze zdziwieniem Hachi.
- Stary co się stało? - zapytał Myo.
- To zbyt straszne aby to opowiedzieć .... ale ja naprawdę już nic do was nie mam ... - odpowiedział przerażony i zapłakany Joe.
- Kurcze ... co się stało? - zapytał mocno zdziwiony Deti.
- Pamiętasz jak Kiazu mówiła coś tam, że jest mila i sympatyczna dopóki ktoś nie zajdzie jej za skórę, a potem, ona już tylko współczuje? ... No to właśnie to się stało ... od i cała tajemnica - wtrąciła spokojnie Diuna.
- Ale co ona mu zrobiła? - zapytał dociekliwie Myo.

- Nie chcecie wiedzieć, uwierzcie mi na słowo nie chcecie wiedzieć ... - odpowiedział przerażony Joe.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz