„
Kara
czy nagroda? ”
-
To co może pomoczymy się przez chwilę? - spytała Kiazu.
-
Na mnie nie licz, ja chce już spać ... - odparła Diuna ziewając.
-
Może rzeczywiście poleniuchujecie w wodzie jutro a dzisiaj
zadowolicie się tak jak my szybkim prysznicem? - zapytał Otachi.
-
No dobra, niech będzie prysznic ... - odpowiedziała lekko
zawiedziona Kiazu, po czym śmiało dodała - Ale rano po śniadaniu
zaklepuje te wielką wannę.
************
Kiazu
wyszła z łazienki z ręcznikiem zawiniętym na głowie. Ubrana jest
w bardzo krótką niebieską miniówkę, która z ledwością zakrywa
jej bieliznę, oraz w cienką jasno zieloną bluzeczkę na ramiączka
z dużym dekoltem. Nagle jej oczom ukazał się zaspany leśnik.
-
Ty jeszcze tutaj? - zapytała zdziwiona Kiazu.
-
Mógłbym spytać o to samo ... - odparł Joe ziewając.
-
My jeszcze trochę tu pobędziemy, mamy pewne powiedzmy zobowiązania.
-
Ja to muszę mieć szczęście.... trzymajcie się ode mnie jutro z
daleka.
-
Oczywiście ... - odparła słodkim głosikiem i na ucho lisowi
pustynnemu Kiazu, a następnie poszła w swoją stronę kusząco
kołysząc biodrami.
************
Kuchnia
wypełniona wspaniałymi zapachami oraz głodnymi osobami. Bystre
słońce zagląda przez okna wspaniale oświetla pomieszczenie.
Wszystkie okna są otwarte, dzięki temu przyjemne i świeże
powietrze wpada orzeźwiając jedzących śniadanie i rozmawiających
bohaterów.
-
A wiecie, że Joe jest jeszcze na farmie? - spytała nagle Kiazu
uśmiechając się pod nosem.
-
No tak, nawet jeśli skończyli fizyczna robotę przy zalesianiu to
nasz Ojciec i on mają tu jeszcze, bardzo dużo dziwnej papierkowej
pracy oraz jakieś inne dziwne rzeczy .... - odpowiedział spokojnie
Myo.
-
Więc dzisiaj jeszcze jesteście na niego skazani ... postarajcie się
specjalnie na niego nie włazić.... - dodał Deti popijając
herbatę.
-
A my co dzisiaj mamy do roboty? - spytała leniwie Diuna.
-
Tak na dobrą sprawę to dzisiaj mamy jedynie ostry trening, już
niewiele czasu nam zostało. - odpowiedział Myo.
-
Coś masz za dużo szczęścia ... - odparł Otachi.
-
Oj tam oj tam Bro zrobimy taki trening, aby zatęskniła jeszcze do
pracy. - dodał Hachi szczerząc kły.
-
Hmm... dobra myśl taki trening na pewno będzie owocny. - dodał
Deti uśmiechając się.
-
Ej ... ja wszystko słyszę... - odparła Diuna.
-
I dobrze ... - wtrącił Myo z podejrzanym uśmiechem.
************
-
Odniosłam wrażenie iż się cieszysz, że Joe jest jest jeszcze na
farmie ... - stwierdziła Diuna wylegująca się w wodzie.
-
Bo powiedzmy, że się ciesze... - odparła z uśmiechem Kiazu,
również leżąc w wodzie.
-
Myślałam, że go nie lubisz? - wtrąciła Rina również
odpoczywająca w wodzie.
-
Bo nie znoszę, ale zalazł mi za skórę więc trzeba się nim
odpowiednio zająć. Myślałam, że już nie będę miała na to
okazji a tu jednak los się do mnie uśmiechnął - odpowiedziała
promiennie Kiazu.
-
Heh, koleś jest niereformowalny, szkoda czasu na niego. - odparła
Diuna.
-
E tam, będzie cierpiał, a ja będę mieć z tego niezły ubaw. -
stwierdziła Kiazu wychodząc z wanny i opatulając się ręcznikiem.
Po
chwili wyszły pozostałe neczanki i zaczęły się wycierać. Kiedy
Kiazu była już w bieliźnie a jej siostry dopiero zaczęły się
ubierać, nagle otworzyły się drzwi od łazienki i przez prób
przeszedł zamyślony lis pustynny, który dopiero po chwili zauważył
że łazienka jest jednak zajęta. Lekko się zarumienił i chciał
wyjść, ale ognista neczanka złapała go za rękę i przyciągnęła
go do siebie mówiąc słodziutkim głosikiem:
-
No przestań w końcu sam mówiłeś, że Cię nie interesujemy ....
Następnie
zrobiła słodkie i wielkie oczy i zaczęła szykować się do
pocałunku. Joe stał jak wryty i czerwony jak burak. Kiedy ich usta
prawie się spotkały, ognista neczanka zaparła się mocno i
przerzuciła lisa pustynnego przez lewe ramię i wrzuciła do wanny
pełnej letniej wody. Cały ten ruch wykonała tak szybko, że
mężczyzna tak naprawdę nie zdążył się zorientować co się
dzieje. Po chwili wynurzył się z wody i zobaczył wszystkie
neczanki z kocimi ogonami i uszami wychodzące w ręcznikach z
łazienki. Zalotna jak zawsze Kiazu wyszła z łazienki ostatnia.
************
Nasi
przyjaciele rozgrzewają się kręcąc poikami we wszystkich
możliwych kierunkach. Wygląda to jakby nie miało to ani ładu ani
składu, a tak naprawdę póki co ma na celu synchronizację ruchów.
-
Hmm... a gdzie się podziała Kiazu? - zapytał nagle Deti.
-
Nie mam pojęcia. - odparł Otachi.
-
O rzeczywiście jej nie ma.. - dodał Hachi.
-
A wy dziewczyny nie wiecie gdzie się podziewa? - zapytał Myo.
Rina
się lekko speszyła i spuściła głowę, a Diuna powiedziała:
-
Kurcze a miała mnie zabrać ze sobą....
-
Siostra bo uwierzę iż Kiazu poszła się lenić. - odparł Hachi.
-
Rina a Ty co powiesz? - zapytał dociekliwie Otachi.
-
Na pewno się nie leni ... zaraz powinna przyjść ... -
odpowiedziała Rina unikając kontaktu wzrokowego i chowając twarz.
-
A co robi? - ciągnął dalej Deti.
Wodna
neczanka nic nie odpowiedziała jednak była strasznie zakłopotana,
a jej siostra stanowczo i z uśmiechem powiedziała:
-
Miłe i przyjemne rzeczy ... oj dajcie spokój zaraz przyjdzie ...
Na
te słowa panowie podejrzliwie spojrzeli na obie neczanki, ale
przestali drążyć ten temat.
************
Joe
siedzi tyłem do wejścia przy kuchennym stole, obładowany stertami
przeróżnych papierów i coś wypisuje. Nagle poczuł coś dziwnego
na swoim prawym ramieniu i poczuł jakby coś po nim chodziło, więc
się lekko otrząsnął. W tym momencie jego oczom ukazała się
Kiazu z kocimi uszkami i ogonem. Ubrana jest ona w cienką
krwistoczerwoną, krótką sukienkę na bardzo cieniutkie ramiączka.
-
Po coś tu przylazła? - zapytał arogancko Joe, obserwując ją.
-
Przyszłam po picie ... - odparła słodziutkim głosikiem Kiazu
wyjmując butelkę wody z lodówki.
-
To zabieraj i się wynoś!
-
Phi ... - odparła ognista neczanka odkręcając butelkę i opierając
się o blat jednej z szafek.
Po
chwili odrobinę się napiła a następnie zaczęła powoli wylewać
na siebie wodę. W tym samym czasie lewą ręką delikatnie jeździła
po swoim ciele. Zaczęła od swojego uda potem stopniowo szła ku
górze, prawie odsłaniając majtki. Potem podkreśliła swoją
sylwetkę, piersi i piękna szyję. Wyglądało to jakby kąpała we
wspaniałych perfumach dodających jej seksapili,a nie w wodzie. Lis
pustynny uważnie ja obserwował i z każdym kolejnym jej ruchem
robiło mu się coraz bardziej gorąco. A kiedy był już bardzo
rozpalony, a wręcz napalony to Kiazu jak gdyby nigdy nic, wyjęła z
lodówki jeszcze parę butelek przeróżnego picia i po prostu wyszła
pozostawiając Joe samego.
************
Niewielka
zacieniona polanka gdzie trenują nasi bohaterowie. Kręcenie poikami
idzie im coraz lepiej. Po dłuższej chwili podeszła do nich Kiazu i
Indi.
-
No ładnie siostra na ploty poszłaś? - zapytał Hachi.
-
Nie, nie na ploty ... miałam coś do załatwienia, a Indi i picie
zgarnęłam przy okazji. - odpowiedziała uśmiechając się Kiazu.
-
Co wy dziewczyny kombinujecie? - zapytał dociekliwie Deti.
-
Hmmm.... - zamruczała Kiazu, po czym podeszła do Detiego i dała
mu buziaka w policzek mówiąc z uśmiechem:
-
Nie interesuj się proszę, bo inaczej będę musiała zacząć Ci
współczuć a tego nie chce.
-
Powiało chłodem. Nie sądziłam, że Ty możesz być aż taka
chłodna.- wtrącił Myo.
-
Nie jestem chłodna wręcz przeciwnie bardzo gorąca. - odparła
Kiazu z promiennym uśmiechem. Po czym dodała dając buziaka w
policzek drugiemu z bliźniaków:
-
Naprawdę bądźcie tak mili, i zaufajcie mi. Wolałabym abyście nie
brali w tym udziału.
-
Siostra co Ty żeś wymyśliła? - zapytał retorycznie Otachi.
Tym
czasem Kurai obserwował Rinę, która nadal chodziła z lekko
spuszczoną głową, oraz Diuną, która co chwila chichotała pod
nosem.
************
-
Dobra póki co wystarczy, czas wzmocnić się obiadem. - stwierdził
Myo.
-
Ufff... - stwierdziły dziewczyny opadając na kolana.
-
Heh, zmęczeni? - zapytał Deti śmiejąc się.
-
Kurcze, niezły wycisk nam dajecie, a to się wydaje takie proste i
nie męczące. - odpowiedział Otachi opierając się o swoje kolana.
-
To wymagający sport, ale później jak nauczycie się wszystkiego to
już będzie z górki. Po raz nie będzie męczące, a po dwa będzie
wymagało mniej czasu. - odparł Myo.
-
Heh, nie sądziłam, że to powiem ale czy możemy wrócić do
normalnej pracy? - zapytała z niedowierzaniem i proszącym głosikiem
Diuna.
W
tym momencie wszyscy wybuchli śmiechem, a Hachi powiedział:
-
Królowa Lenistwa chce pracować? Chcesz sobie popsuć reputację?
-
Tak chce pracować - stwierdziła załamana Diuna.
-
Hehehe... nie martw się leniuszku teraz będzie już tylko lepiej. -
wtrącił Myo śmiejąc się i mrugając okiem.
W
tym momencie Otachi podszedł do Diuny i położył jej rękę na
czole i powiedział ze zdziwieniem:
-
Wiecie co ... ona nie ma gorączki! Ale siostra Ty chyba się dzisiaj
źle czujesz co? ... Hmm.. może Cię zanieść na obiad?
-
O tak! - odparła radośnie Diuna.
-
Spoko nic jej nie jest. Może iść sama. - wtrącił Hachi szczerząc
zęby.
-
Ej no! To taki straszny kawał ... - narzekała Diuna.
-
Definitywnie nic jej nie jest. - stwierdziła Kiazu śmiejąc się.
Po
tych słowach wszyscy śmiejąc się ruszyli ku domowi bliźniaków.
Kurai i Rina zostali lekko z tyłu. Diuna potrzebowała dłuższej
chwili aby się wstać. W końcu wstała i dogoniła nawet resztę.
-
Rina może Ty mnie weźmiesz na barana co? - zapytała ze zmęczeniem
Diuna.
-
Przykro mi ... ale musisz sama podreptać.... - odpowiedziała
niepewnie Rina.
-
Oj weź ... przecież jego o to nie poproszę. - ciągnęła dalej
Diuna pokazując palcem na Kurai'a
-
Diuna zobacz czy Cie nie ma z resztą? - wtrącił chłodno Kurai.
-
Poczekaj zadzwonię i sprawdzę. - odpowiedziała Diuna śmiejąc
się.
W
tym momencie dziewczyna została zmierzona poważnym lodowym
spojrzeniem.
-
Heh, na żartach się nie zna ... dobra już idę zobaczyć ...
kurcze do czego wy mnie zmuszacie no? - odparła z niezadowoleniem i
łaską w głosie Diuna. Po czym sobie poszła mamrocząc coś pod
nosem.
Po
chwili Kurai złapał Rinę za jej prawą rękę, następnie
pociągnął ją do tyłu i poparł o drzewo trzymając jej rękę
nad jej głową. Elektryczny neczańczyk, swoją prawą rękę trzyma
w kieszeni spodni a lewą nadal trzyma za nadgarstek dziewczyny,
która nadal ukrywa swoją twarz.
-
Powiedz co planujecie? - zapytał stanowczo Kurai.
Rina
spuściła jeszcze bardziej głowę i pokręciła nią przecząco. Po
chwili srebrno-biało włosy chłopak wyjął rękę z kieszeni i
delikatnie uniósł głowę neczanki i kiedy ta patrzyła mu już w
oczy spokojnie powiedział:
-
Zadałem pytanie i bardzo proszę o odpowiedź.
-
Nie.. nie chce o tym rozmawiać ... - odparła nerwowo Rina.
-
Nalegam - stwierdził stanowczo Kurai.
-
Heh ... no dobrze ... - westchnęła Rina, po czym dodała - Powiem
tyle ile wiem ... ogólnie Kiazu zdenerwowała się na Joe i to tak
na poważnie ... z tego co mi wiadomo moja siostra uważa, że jest
wstanie zemścić się mając przy tym niezły ubaw.... i domyślam
się co chce między innymi zrobić ... ale szczegółów nie znam
... bo ona nie chce aby kto kol wiek się w to mieszał ... mówi, że
to sprawa między nią a nim ... a ja się o nią boję i nie do
końca popieram jej sposób na zemstę... ja wiem, że ona jest
twarda i zawsze da rade ... ale martwię się nawet o nią ...
-
Rozumiem...
-
Wiesz ... jeśli ona robi to co myślę robi ... to może się
skończyć rożnie ... Joe albo może się jej zacząć bać ...
albo może jej zrobić coś złego...
-
Nie martw się ona sobie da rade, ale w razie co będę na nią
uważać.
-
Dziękuję ...- stwierdziła z ulga Rina.
Po
czym chciała jeszcze coś powiedzieć, ale Kurai przerwał jej
wypowiedź pocałunkiem w usta.
-
Hej gołąbki ... - wtrąciła Kiazu.
W
tym momencie neczańczyk odsunął się od ukochanej, a ognista
dziewczyna kontynuowała z uśmiechem i biorąc siostrę za rękę:
-
Słuchaj, potrzebuję ją, pożyczysz mi ją na trochę?
Kurai
puścił rękę Riny, a następnie włożył swoje ręce do kieszeni
spodni i nic nie mówiąc odszedł. Natomiast Kiazu powiedziała:
-
Hehe, a Diuna panikowała, żeby Cię ratować bo panowie coś
zaczęli podejrzewać i że zaczną Cię maglować i mieszać się w
moje sprawy, a Wy tu się bawicie najlepsze.
-
Aha ... to do tego byłam Ci potrzebna? - odparła Rina czerwieniąc
się.
-
Nie ... to tak przy okazji ... mam plan i potrzebuję twoich mocy ...
-
A czy nie miał być obiad? - zapytała zdziwiona Rina.
-
Oj dotrzemy ... wyjaśnię Ci po drodze. - odarła Kiazu z szczerząc
kły.
************
Dzisiaj
nasi przyjaciele jedzą obiad na na dworze. Stół jest rozstawiony
pod wielkimi drzewami w ogrodzie. W chłodzie i w cieniu nawet
najstraszliwszy upał jest nie straszny.
-
Hmmm... Diuna, gdzie się podziały dziewczyny? - zapytał nagle Myo.
-
Szczerze nie wiem ... Kiazu widziałam chwile przed obiadem a Rinę
zostawiłam z Kurai'em. - odpowiedziała spokojnie Diuna popijając
jakiś kompot.
-
No Rina, może gdzieś pomaga, ale dziwne, że Kiazu opuściła
posiłek. - odparł Deti.
-
Ona raczej nie opuszcza posiłku... - dodał Hachi.
-
Pewnie jest z Riną i niedługo przyjdą - stwierdził Otachi.
-
Kurai, co wy tam robiliście? - spytała nagle dociekliwie Diuna.
-
Nie twój interes. - odpowiedział stanowczo Kurai.
Natomiast
Hachi szturchnął siostrę łokciem mówiąc jej na ucho:
-
Ej ... to było nie na miejscu ...
-
Oj tam oj tam - wymamrotała Diuna.
W
tym momencie do stołu dosiadła się Rina oraz śmiejąca się
Kiazu, mówiąc radośnie:
-
No nareszcie pyszne jedzonko.
-
Gdzie się podziewałyście? - zapytał Hachi.
-
Braciszku już mówiłam, nie wnikajcie, powiem tylko że takiego
efektu się nie spodziewałam. - odpowiedziała promiennie Kiazu.
-
Patrzcie jaka zadowolona.- wtrącił Otachi.
-
Ciekawi mnie co żeście nabroiły? - dodał Deti.
-
Nic ... - odpowiedziała Kiazu szczerząc kły.
************
Wspaniały
i pracowity dzień chylił się już ku końcowi. Kolejny ciężki
trening już się skończył w pozytywnej atmosferze. Śmiejąc się
i wygłupiając wykonali kawał dobrej roboty i teraz nasi
bohaterowie siedzą sobie na trawie i rozmawiają. Nagle przyszedł
do nich pewny siebie Joe. Po chwili kiedy zauważył siedzącą Kiazu
to uciekł i schował się za drzewem mówiąc z przerażeniem i
prawie płaczem:
-
Proszę niech ją ktoś zabierze....
-
Yyyy ...
-
Spoko pójdę sobie do Indi - odpowiedziała Kiazu wstając z ziemi i
śmiejąc się.
Wszyscy
z wielkim niedowierzaniem obserwowali to co się dzieje. Kiedy Kiazu
przechodziła koło pustynnego lisa wysłała mu buziaka i mrugnęła
okiem. W tym momencie leśniczy uciekł i schował się trzęsąc się
i z przerażeniem za Myo.
-
Yyyyyyy ... co się dzieje? - zapytał w końcu zdezorientowany Deti.
-
Niech ona już idzie ... - wymamrotał przerażony Joe.
-
No dobra to co Cię do nas sprowadza? - zapytał w końcu oszołomiony
Myo.
-
Przyszedłem ... chciałem ... yyy ... mogę porozmawiać na
początku z Riną na osobności? - wydusił w końcu z siebie leśnik.
-
No dobrze ... - odpowiedziała bardzo niepewnie Rina
-
Ale tak abyśmy was widzieli ... - dodał Otachi.
W
tym momencie Joe i Rina odeszli na stronę, a Myo spytał:
-
Czy ktoś wie co się tu dzieje?
-
Mnie nie pytaj... - odpowiedział Hachi.
-
Kurcze nigdy w życiu nie widziałem go tak przerażonego i tak
zalewającego się potem. - wtrącił Deti.
-
No ja też nie, nawet nie przypominam sobie aby się tak bał czego
kol wiek. - dodał Myo.
-
Czy on się tam kłania? - zauważył Otachi.
-
Ty no rzeczywiście ... - odparł Hachi.
-
Patrzcie wracają ... - wtrąciła Diuna.
Tak
rzeczywiście było. Kiedy Joe powrócił do reszty to ukłonił się
i powiedział:
-
Chciałem przeprosić was za moje zachowanie i uważam że jesteście
spoko.
Wszyscy
spojrzeli na niego z niedowierzaniem, a po chwili Deti zapytał:
-
Joe co Ci się stało?
-
Nic ... - stwierdził z niepokojem Joe.
-
O Kiazu idzie .... - wtrącił Hachi.
W
tym momencie leśnik cały zlał się potem i z wielkim strachem
schował się za bliźniakami.
-
Tylko żartowałem ... - stwierdził ze zdziwieniem Hachi.
-
Stary co się stało? - zapytał Myo.
-
To zbyt straszne aby to opowiedzieć .... ale ja naprawdę już nic
do was nie mam ... - odpowiedział przerażony i zapłakany Joe.
-
Kurcze ... co się stało? - zapytał mocno zdziwiony Deti.
-
Pamiętasz jak Kiazu mówiła coś tam, że jest mila i sympatyczna
dopóki ktoś nie zajdzie jej za skórę, a potem, ona już tylko
współczuje? ... No to właśnie to się stało ... od i cała
tajemnica - wtrąciła spokojnie Diuna.
-
Ale co ona mu zrobiła? - zapytał dociekliwie Myo.
-
Nie chcecie wiedzieć, uwierzcie mi na słowo nie chcecie wiedzieć
... - odpowiedział przerażony Joe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz