„.Keamen
Ardis ”
Minęło
kilka w miarę spokojnych dni. Nasi neczanie wrócili do codziennych
zajęć. Jednak poświęcają więcej czasu na trening, a głownie
trening nowej mocy. Obecnie z bronią najlepiej radzą sobie Hachi i
Kiazu, natomiast Otachi i Diuna całkiem średnio, jednak dają radę.
Najsłabiej idzie Rinie, która obecnie ma wielkie problemy z
utrzymaniem boni chociaż przez minutę. Odkąd jej broń połączyła
się z syrenim smokiem potrzebuje naprawdę ogromnych pokładów
energii. Dodatkowo dziewczyna jeszcze przed połączeniem, nie do
końca panowała nad bronią, a co za tym idzie teraz ma o wiele
trudniej niż jej rodzeństwo. Jednak przed nimi wszystkimi jest
jeszcze wiele ciężkiej pracy, aby móc swobodnie posługiwać się
bronią żywiołu. A na dokładkę neczanie rozpoczęli poszukiwania
informacji o czym kol wiek, co może ich doprowadzić do
odpowiedniego stożenia, które mogłoby dodatkowo wzmocnić ich
broń. Na razie jednak idzie im to bardzo marnie i nie mają nic
konkretnego czy bardziej przydatnego.
************
Na
Ineeven jest chłodne, ale słoneczne popołudnie. Rina jest w
gabinecie weterynaryjnym w klinice Hetto i ma przerwę w pracy.
Obecnie je kanapkę siedząc przed odpalonym komputerem i czytając
jakąś grubą książkę, a na jej prawym ramieniu siedzi grzecznie
Yuri.
-
Co czytasz? - spytał nagle Hetto.
-
"Tajemnicze miejsca" ... - odparła dziewczyna nie
odrywając wzroku od książki.
-
Niezwykła i wciągająca lektura. Pamiętaj iż masz wrócić
jeszcze do pracy.
-
Spoko, zaraz będę kończyć ... i resztę poczytam w domu.
-
Dobrze, a czytałaś już o grocie Keamen Ardis?
-
Jeszcze nie ... nie dawno zaczęłam czytać i jestem dopiero na
miejscach na początku litery A ....
-
W tej księże jest ona pod Ardis Keamen ... polecam ... nawet jest w
miarę łatwa do zobaczenia, leć ponoć istoty z niej nie
wychodzą....
-
Jak to nie wychodzą? - spytała zaciekawiona Rina.
-
No tego nie wiadomo, jedni mówią, że jest tam ogromny labirynt
.... inni mówią że coś tam żyje co zjada istoty .... nic
konkretnego ... Jedyne co jest pewne to że przed grotą są wielkie
okrągłe i głębokie ślady.
-
Naprawdę?
-
Tak przeczytaj sobie, naprawdę tajemnicze miejsce, o którym warto
poczytać. - odparł z uśmiechem Hetto.
************
-
W Keamen Ardis dzieje się coś dziwnego. Od najstarszych wpisów o
tym miejscu jest wzmianka o krzykach i znikających istotach. Co
dziwne istoty władające ziemią rzeczywiście wracają, ale wydają
się być opętane... szalone ... wręcz jakby postradali zmysły ...
a reszta żywiołów nigdy nie wraca z tej jaskini.... - Stwierdziła
Rina chodząc po salonie swojego mieszkania z książką w ręku.
-
Kurcze dziwaczne miejsce ... - stwierdził ze zmieszaniem Hachi
siedzący luzacko na kanapie.
-
Ciekawe co tam jest? - zapytała Kiazu.
-
Pewnie jakiś dziwny demon... - odpowiedziała Diuna.
-
Może .... - odparła Rina.
-
Ja myślę, że powinniśmy tam pojechać i zobaczyć co jest grane.
- wtrącił Otachi, mający Yuri na ramieniu i siedzący obok brata.
-
Kurai, a może Ty coś wiesz? - spytała w końcu Rina.
-
To może być albo potężny demon ...
-
Ha a nie mówiłam ... - wtrąciła Diuna.
-
Albo? ... - zapytał Otachi.
-
Albo .... chodź to mało prawdopodobne ... stworzenie żywiołów
.... - dokończył Kurai, stojący i opierający się o okno z rękami
w kieszeni.
-
Stworzenie żywiołów, mówisz ... - stwierdził zainteresowany
Hachi.
-
Ta ... - odparł Kurai.
-
Wszystko pięknie, ale jakoś mi się nie chce umierać. -
stwierdziła Diuna.
-
E tam co kol wiek by to nie było to skopiemy temu cztery litery. -
dopowiedziała pewnie Kiazu.
-
Jasne, o ile przeżyjemy .... szanse są marne... - odparła Diuna.
-
Oj tam ... najwyżej uciekniemy ... - stwierdził Hachi mrugając
okiem.
-
A gdzie to jest? - spytał nagle Otachi.
-
Na Tochi Neko ... - odparła Rina.
-
W górach Ardis, na dalekim południu kraju. - wtrącił Kurai.
-
Dobra to ja, Hachi i Diuna jedziemy tam! - dopowiedziała dziarsko
Kiazu.
-
Ej! Dlaczego tylko Wy macie się dobrze bawić? - zapytał Otachi.
-
Ja wcale nie chce jechać... - stwierdziła Diuna.
-
Spokojnie ... najbezpieczniej będzie chyba jak pojedziemy tam
wszyscy ... - wtrąciła Rina.
-
Dobra to kiedy macie wolne? - odparła Kiazu.
-
Weekend - stwierdziła Diuna.
-
Sobota - stwierdzili Otachi i Hachi.
-
Weekend - dodała Kiazu.
-
Ja w sobotę rano jeszcze pracuje ... - wtrąciła Rina.
-
A Ty Kurai? - zapytał Otachi.
-
Mi to obojętne ... - odpowiedział chłodno elektryczny neczanin.
-
No dobra to pojedziemy tam w sobotę, razem ... do tego czasu
postarajmy się czegoś dowiedzieć o tej całej jaskini Keamen
Ardis! - rozporządziła zdeterminowana Kiazu.
************
Późna
noc. Wspaniała komnata z czerwonymi kanapami pełnymi kolorowych
poduszek, z przytłumionym światłem.
-
Przepraszam Ankara, że o tak późnej porze poprosiłem o rozmowę.
- stwierdził Kurai.
-
Domniemam, że to coś ważnego. - odpowiedział Anki.
-
Tak ... słuchaj nie wdrażając się w szczegóły dowiedziałem się
iż Ambasador Chifuin osobiście usunął z jednej z ksiąg
zakazanych informacje o rytuale "Gaikei- ra"....
-
Pozwól że spytam, a skąd to wiesz?
-
Mam przepustkę, wydaną przez Sumi do biblioteki ksiąg zakazanych,
strażnik imieniem Tirhugentoshokan, potwierdzi to.
-
A to ciekawe, mów dalej proszę ...
-
Zważając na to co zrobił Ambasador, mam przypuszczenia że ta
demonica, która zamieniła duszami Otachiego i Kiazu, oraz szukała
Yuri, była poszukiwaczem samego Chifuin, a nie królowej Sansha... i
że Ambasador Chifuin zbiera składniki do tego rytuału....
-
Heh... - westchnął Ankara, po czym powiedział - obawiam się, że
możesz mieć racje, a to by oznaczało, że nie unikniemy wojny.
-
Wojny?
-
Tak, widzisz od jakiegoś czasu dochodzą nas słuchy iż Ambasador
Chifuin zdobywa bardzo dziwne magiczne przedmioty, mikstury czy
zwierzęta, oraz gromadzi sojuszników i armie. Jednak nie
przypuszczaliśmy, aż takiego niebezpieczeństwa. Posłuchaj
"Gaikei- ra" jeśli zostanie poprawnie wykonane to na
świecie pojawi się "Boski Demon Nyxeras", zdolny
zniszczyć nas wszystkich oraz wielka armia demonów. Co prawda tak
tylko o tym słyszałem, ale z bardzo pewnego źródła. Wtedy
wybuchnie wielka wojna miedzy tymi co chcą ocalić nasz świat a
Boskim Demonem i jego armią. Chyba nie myślisz, że oddamy Nasz
świat bez walki co? ... Słuchaj powiem tyle, to po której stronie
staniecie to będzie Wasza decyzja, jednak ja nie chciałbym mieć w
Was wrogów. Heh ... rano będę musiał podjąć odpowiednie kroki.
Swoją drogą skoro sprawy przybrały taki obrót to musicie
zwiększyć swoją siłę. Każdy z nas musi, żyjemy w czasach o
bardzo niepewnej przyszłości.... Heh ... nie dobrze bardzo nie
dobrze ... A słuchaj jak tam wasze bronie żywiołów? Dobrze by
było jakby wzmocnili je bestiami....
-
Dość dobrze sobie radzą. Wiem ... szukamy ich ...
-
Dobrze, to bardzo dobrze ...
-
Anki, a królowa Sansha po której jest stronie? Bo widzisz z tego co
wiem to ona tez poszukuje jakiś dziwnych rzeczy i przez działania
Chifuin są one niezauważalne ... może to ona chce wykonać ten
rytuał?
-
Zwołam zgromadzenie czternastu i jak czegoś się dowiem to Ci
odpowiem. Chociaż władcy są sprytni i twardzi, więc może się
ono okazać kompletną stratą czasu. Póki co nic nie mów swoim
przyjaciołom, jednak dopilnuj abyście wszyscy przeszli naprawdę
ostry trening. Każda dodatkowa kropla energii jest na wagę złota,
która może przeważyć nie tylko o naszym losie, ale i losie całego
świata. Co prawda cała ta sytuacja może się skończyć zupełnie
inaczej. Intuicja mi jednak podpowiada, że lepiej abyśmy
przygotowali się na najgorsze i w razie co podjęli odpowiednie
kroki.
************
Czas
do soboty minął naszym przyjaciołom stosunkowo normalnie i bardzo
szybko. Wszyscy, no prawie wszyscy, siedzą już u dziewczyn w kuchni
i jedzą śniadanie.
-
No gdzie ta Rina się podziewa ... z ciągnęliście mnie tak
wcześnie z łózka, a mogłam jeszcze pospać - narzekała Diuna
pijając ciepłą herbatę i zajadając kanapki.
-
Oj nie narzekaj zdążysz jeszcze to odespać. - stwierdził Hachi.
-
O właśnie przyszli ... - wtrącił Otachi.
W
tym momencie w drzwiach kuchni pojawili się, Kurai z Riną.
-
No dobra to jedziemy! - wykrzyknęła radośnie Kiazu z Yuri na
ramieniu.
-
Popieram! - dopowiedział równie entuzjastycznie Hachi.
-
A ja bym dokończył śniadanie ... - wtrącił Otachi.
-
No dobra to po śniadaniu ... odparła Kiazu.
************
Zalesiona
droga, pełna intensywnie zielonych drzew, krzewów i innych roślin.
Mało wydeptana ścieżka prowadzi nad ciemnobrązowy, drewniany i
wąski most na przepaścią. Idąc nim po lewej stronie ma się
wysoki i cienki wodospad, pod nim płynącą szybko wodę, a po
prawej stronie dużo szerszy wodospad. Wszystko to to jedna rzeka, o
wręcz biało-błękitniej spienionej wodzie. Pojedyncze krople wody
spadają na przechodniów, a letni wiatr szybko je wysusza. Zapachy
jakie się tu unoszą są przyjemną mieszanką wody, lasu i różnych
kwitnących kwiatów.
-
Na pewno tędy? - spytała Kiazu.
-
Tak ludzie w wiosce mówili, że ta jaskinia jest po drugiej stronie
tego mostu. - odparł Kurai.
-
Kurcze, takie piękne miejsce nie może prowadzić do niczego złego.
- stwierdziła Diuna.
-
Dziwne ... mam wrażenie jakby ta woda mówiła do nas abyśmy
zawrócili .... - wtrąciła Rina z Yuri na ramieniu.
-
Przestań siostra to pewnie z niewyspania - odpowiedział Hachi.
-
Pewnie masz racje ... - odparła Rina.
-
Swoją drogą to był dobry pomysł zabierać tu tego Twojego
zwierzaka? - narzekała Diuna.
-
Tak ... w razie co ona poleci po pomoc ... a po za tym mamy jej
pilnować .... - odparła speszona Rina.
-
No ja wiem, ale utrapienie z tą małą. Mogła by się sama nauczyć
walczyć. Mam lepsze rzeczy na głowie niż nadstawianie za nią
karku ... - stwierdziła Diuna.
************
-
Daleko jeszcze? Nie chce mi się iść dalej. - narzekała Diuna.
-
Tak daleko. - odparł Otachi.
-
Biedna Ty ... nie przewidzieli, że będziesz tędy szła i nie
zamontowali tu kolejki. - wtrącił szyderczo Hachi.
-
A żebyś wiedział.... - odparła Diuna.
-
No racja przecież królowa lenistwa nie może się przemęczać. -
dopowiedziała Kiazu.
Nagle
ich oczom ukazała się ciemna jaskinia ze stosunkowo małym
wejściem. Jest ono wyższe i szersze od naszych bohaterów, ale
spodziewali się czegoś znacznie większego. Przed tą jaskinią
znajduje się masa dużych okrągłych śladów, lecz nie ogromnych.
Wszystkie one wydają się być bardzo stare.
-
Nie mówcie mi, że to to, bo się rozczaruje. - stwierdziła z
niedowierzaniem Kiazu.
-
Dobrze nie będziemy Ci mówić, że to prawdopodobnie to. - odparł
Hachi.
-
Spodziewałam się czegoś dużo większego, i bardziej strasznego. -
wtrąciła Diuna.
-
No ja też ... eh ... dobra to co wchodzimy? ... - zapytała Kiazu
pstrykając palcami.
W
tym momencie pojawiło się sześć świetlikowych ogników.
-
Dobra - odparli zgonie wszyscy.
Następnie
weszli w długi kamienny korytarz, w którym dzięki mocy Kiazu
panował przyjemny, ale niepokojący półmrok. Na ziemi w tuneli
również były widoczne takie same okrągłe ślady jak przed
wejściem. Im głębiej tym bardziej kamienie na ścianach były
podrapane, porysowane i z każdą minutą wyglądały coraz gorzej. W
pewnym momencie w całym korytarzu zaczęła się pojawiać nawet
krew.
-
Przyjemne miejsce ... bez kitu ... - stwierdziła Kiazu.
-
O tak ... normalnie zastanawiam się czyby tu nie zamieszkać ... -
stwierdziła zniesmaczona Diuna.
-
No teraz już nie możemy się wycofać ... - stwierdził Otachi.
-
Patrzcie tam jest jakieś niebiesko-białe światło. - zauważył
Hachi.
Po
dłuższej chwili rzeczywiście wyszli z ciemnego tunelu, a ich oczom
ukazała się przeogromna jaskinia, o mocnych kamiennych
szaro-czarnych skałach i niezliczonej ilości zwisających z sufitu
grubych i zaostrzonych stalaktytów. po lewej stronie od wejścia
znajduje się podziemne jezioro, w którym woda w połączeniu z
różnymi surowcami, nadawała pomieszczeniu świecący i przyjemny
niebieski odcień i cała jaskinia sprawiała wrażenie jakby była
dobrze oświetlona. Po środku groty znajduje się naprawdę bardzo
duża kamienna góra, o brązowo-szaro-rudym zabarwieniu i ostrych
krawędziach. Wszędzie indziej leżały niezliczone mrowia kości i
unosił się niemiły zapach stęchlizny.
-
Fuj ... co za okropne miejsce ... - stwierdziła Kiazu zatykając
nos.
-
Dobra nic tu nie ma spadajmy stad. - dopowiedziała Diuna.
-
Oj tam dziewczyny nie przesadzajcie ... chodźmy dalej i przepadajmy
to miejsce, skoro już tu jesteśmy. - wtrąciła Hachi.
-
Popieram za tą wielką góra może coś jeszcze być ... - dodał
Otachi.
************
Nasi
przyjaciele już dłuższą chwilę chodzą po jaskini Keamen Ardis.
Nagle kiedy już byli całkiem mocno zrezygnowani, zatrzęsła się
ziemia i dało się usłyszeć przeraźliwy piskliwy dźwięk, a góra
zaczęła się poruszać. A po chwili nawet zaczęła rosnąć.
-
Powiedzcie proszę, że mam zwidy z niewyspania. - stwierdziła
niepewnie Rina.
-
Jeśli tak to ja tez je mam. - odparł Otachi.
W
tym momencie z góry wyszły cztery okrągłe łapy, z trzema
wielkimi pazurami każda, oraz wielka kamienna smocza głowa, z dwoma
zaostrzonymi rogami i długim pyskiem pełnym zębów, która jak
ryknęła straszliwie na dzień dobry to samym tym ryknięciem bestia
spowodowała wiatr tak silny iż nasi przyjaciele musieli schować
się za skałami, aby nie zostali porwani.
-
CO TO U DIABŁA JEST? - zapytał nagle zaniepokojony Hachi.
-
To smoczy kamienny żółw.... - odpowiedział spokojnie Kurai.
-
Aha .... no nie no luz .... - odparł zmieszany Hachi.
Bestia
przeciągła się leniwie i zaczęła iść. Z każdym jej krokiem
ziemia w jaskini oraz stalaktyty się trzęsły jak osiki na wietrze.
-
Dobrze, że tu nic niema, prawda DIUNA! - stwierdził nagle
przerażony Otachi.
-
Oj cicho ... - odparła psychiczna neczanka.
-
Jak by coś tu było to moglibyśmy zacząć się bać, a tak to luz
... - wtrącił złośliwie Hachi.
-
Dobra my tu gadu gadu a tam czeka bestia do pokonania. - stwierdziła
nagle Kiazu, podnosząca się do walki.
-
Co racja to racja... - stwierdzili zgodnie Hachi z Otachim.
************
Wielka
kamienna bestia jak na swoje olbrzymie rozmiary jest bardzo szybka i
zwinna. Wszyscy, nawet Yuri dzielnie walczą dając z siebie
wszystko, a Diuna siedzi sobie wygodnie na ziemi przy wejściu, z
zamkniętymi oczami i czeka na koniec. Kiazu walczy z pazurami żółwia
swoja ognistą halabardą. Co chwila słychać jakiś potężny
brzdęk. Rina raz za razem uderza w niego wodnymi biczami, które
niewiele mu robią, ale doskonale odwracają jego uwagę. W tym
czasie panowie skaczą, szukają słabych punktów oraz znienacka
atakują potwora swoimi mocami. Bestia ryczy i udoskonalę unika
ataków. Nawet mała Yuri uderza w bestie najmocniej jak po trafi,
celując w jej oczy, nozdrza czy uszy. Nagle żółwie smoczysko
podskoczyło gwałtownie do góry. Kiedy jego ogromne i ciężkie
cielsko ponowie spadło za ziemie to zatrzęsło się dokładnie
wszystko. Ci którzy stali akurat na ziemi w wyniku trzęsienia nie
mogli ustać na własnych nogach. Po chwili część stalaktytów
zaczęła spadać prosto na niczego nie świadomą Diunę.
-
DIUNA! - Wykrzyknęła Kiazu.
Na
te słowa dziewczyna otworzyła oczy. W tym momencie przed przerażoną
neczanką pojawił się Kurai, który za pomocą swoich piorunów,
rozkruszył lecące ostre skały. W tym czasie Rina zdążyła
postawić jeszcze wodną tarczę. W ten sposób nic nie spadło na
Diunę.
-
Utrapienie z tą małą... Mogła by się sama nauczyć walczyć....
Mam lepsze rzeczy na głowie niż nadstawianie za nią karku ... -
stwierdził stanowczo, ale spokojnie Kurai, nie odwracając się do
neczanki, a następnie ruszył do dalszej walki.
W
tym momencie do zszokowanej siostry podbiegła Rina, pytając:
-
Diuna, w porządku?
-
Czy on powiedział do mnie to co ja do Yuri? - zapytała zszokowana i
zmieszana Diuna.
-
Wybacz, ale nie słyszałam - odarła Rina.
-
On ... a jeśli tak powiedział to czy miał rację? ... - spytała
przerażona Diuna.
-
Szczerze .... z patrząc z boku to chyba tak ... wiesz wszyscy się
na wzajem chronimy ... ale staramy się dać z siebie wszystko ...
zobacz nawet Yuri walczy ... ona nie to że nie potrafi walczyć, ale
ma naprawdę niewielką moc w porównaniu do Ciebie... Przepraszam
... ale wracam do walki ... jak nie chcesz się wtrącać to dobrze
by było jakbyś wyszła z jaskini ... wtedy będziemy pewni, że nic
Ci się nie stanie ... - odparła nieśmiało i płochliwie Rina,
wstając.
-
Chcesz powiedzieć, że siedząc tutaj rozpraszam Was? Bo po za walką
musicie zwracać dużą uwagę i na mnie?
Siostra
jej już jednak nic nie odpowiedziała, była za daleko. Natomiast
Diuna siedziała oszołomiona na ziemi. Jej włosy poruszają się za
sprawą eksplozji i wybuchów, które towarzysza walce. Jednak po
chwili dla neczanki wszystkie odgłosy walki po prostu przestały
istnieć. Nie słyszała nic i raczej nic nie widziała, gdyż tępo
patrzyła się w jeden punkt. O dziwo słowa elektrycznego
neczańczyka uderzyły w nią.
************
Mimo
iż starcie trwa już bardzo długo to zacięta walka cały czas się
rozkręca. Neczanie są już dość mocno zmęczeni, ale atakują
dalej, swoimi mocami. Jedna eksplozja za drugą. Ogień, ziemia,
wiatr, woda i elektryczność, na przyjemnie uderzają w bestie,
która też zaczyna się męczyć. Walka jednak ani trochę nie
zbliża się do końca. Nagle wszystkie kończyny bestii schowały
się w kamiennej skorupie, która zaczęła się obracać z naprawdę
wielką szybkością. Atak ten skutecznie odepchnął neczan, a
właściwie rozrzucił ich po ścianach jaskini. Wszyscy z naprawdę
duża siłą uderzyli w ściany. Po chwili bestia przestała wirować
i ponownie stanęła na swoich łapach. Rozejrzała się po grocie,
groźnie rycząc. Nagle potwór nabrał powietrza i wystrzelił
prosto przed siebie, z paszczy wielką i szybką kulą energii. Po
chwili energia natrafiła na coś, co zdołało ja powstrzymać.
Oślepiające światło spowiło cała jaskinie. W tym czasie
wyraźnie nie zadowolony smok kręcił głową. Kiedy jasność
znikła, okazało się że przed Diuna, stoi Kurai trzymający
nieprzytomna Rine na rękach. Nie trzeba było długo czekać aż
reszta neczaniń też się tam znalazła.
-
Kurcze, ta bestia to zmora. - stwierdziła dysząca Kiazu.
-
Cofnijcie się następny atak biorę na siebie. - stwierdził
poważnie Hachi.
-
Pogięło Cię? - zapytał Otachi.
-
Może. - odparł nerwowo Hachi z ręką zaciśniętą w pięść.
Przeraźliwa
bestia nie czekała już dłużej, tylko ponownie zaatakowała. W tym
momencie w ręku Hachiego pojawił się duży kamienny miecz, w
czarno-szarym kolorze, wyglądający jak naostrzona skała z
rękojeścią, który rozkręcił. Smoczy atak został zniwelowany,
jednak bestia z impetem biegła już w kierunku neczan. Nagle głowa
bestii zderzyła się z kamiennym mieczem. Potwór bez trudu
przesunął ziemistego neczanina do tyłu. W tym czasie wszyscy zza
jego pleców uciekli na boki. Właście to panowie odskoczyli z
neczankami. Hachi jednak wykrzesał z siebie więcej energii, a żółw
zatrzymał się. Potwór zaczął groźnie warczeć i dyszeć. Po
dłuższej chwili całe pomieszczenie rozbłysło oślepiającym
biało-żółtym światłem, które nie oślepiło na naprawdę
długo. Kiedy znikło zdyszany Hachi stał z wyciągniętym mieczem,
który zmienił swój wygląd. Teraz rękojeść i środek miecza są
kamienne i jest w kolorze żółwiego smoka, a jego ostrze zrobiło
się srebrne.
-
Łał! Bro wzmocniłeś swoją broń! - stwierdził radośnie Otachi.
W
tym momencie Broń Hachiego znikła a neczanin uśmiechając się
upadł na ziemie. Jest przytomny, ale nie ma siły się podnieść.
Kiazu i Diuna stały same, a Otachi podbiegł do brata.
-
Udało Ci się! - krzyczał radośnie Otachi.
Następnie,
oparł on Hachiego na swoim ramieniu i podniósł.
-
Dzięki Bro ... tak udało się... - odparł dusząc szczęśliwy
Hachi.
-
No łatwe to nie było ... - wtrąciła Kiazu.
-
Skubaniec spuścił nam niezły łomot... - odparł Otachi.
-
Ta ... ale było warto ... - dopowiedział chwiejący się na nogach
Hachi.
W
tym momencie gwałtownie obudziła się Rina. Kurai przytulił ja
mocno do siebie mówiąc:
-
Spokojnie już po wszystkim....
-
Co z Diuną? - zapytała nagle zatroskana neczanka.
-
Chyba dobrze ...- wtrąciła lekko zła Kiazu pokazując na siostrę.
Diuna
wydaje się być jakby nie obecna.
-
Hej ... Leniuszku chcesz być moim oparciem? - zapytał Hachi.
Psychiczna
neczanka nawet nie zareagowała.
-
Dziwne nie reaguje nawet na zaczepki Hachiego, ale wydaje się być w
porządku. - stwierdził Otachi.
W
tym momencie Kurai otoczył wszystkich biało-żółtymi,
elektrycznymi kulami i uniósł ich w powietrze. Po chwili zamknął
oczy a wszystkie kule zaczęły wirować, po czym rozbłysły.
Następnie srebrno-biało włosy chłopak otworzył oczy i odstawił
bezpiecznie na ziemie. Zadrapania i inne ranki znikły z ciał
neczan, a Hachi i Rina byli wstanie chodzić już o własnych siłach.
-
Łał czuje się jak nowy. -odparł Hachi podskakując i wymierzając
parę ciosów bokserskich w powietrze.
-
Od razu lepiej ... dzięki ... - wtrąciła Kiazu rozciągając się.
-
Dzięki Stary za uleczenie ...wspaniałe uczycie ... szkoda, że tak
rzadko możemy go doświadczać. - dodał radośnie Otachi wesoło
skacząc.
-
Nie folgujcie z energią, ma wam starczyć do domu. - odparł Kurai.
-
Na pewno starczy. - stwierdził Otachi z uśmiechem.
-
To świetnie, bo czeka Was jeszcze przebieżka do wsi.
-
Żartujesz? - zapytał Hachi.
-
Nie, a ostatni ma dodatkowe cztery okrążenia wioski i dwieście
przysiadów. - odpowiedział stanowczo Kurai.
-
Heh ... coś za coś .... dobra żegnam panów. - stwierdziła Kiazu
ruszając do biegu.
-
Ej czekaj! - wykrzyknęli Hachi z Otachim wybiegając z groty za
siostrą.
W
tym momencie Rina wzięła siostrę za rękę po czym obie wybiegły
z jaskini.
************
Przez
drewniany mostek koło wodospadów przebiega Kiazu, tuż za nią
biegnie Otachi, a później Hachi. Pędza jak szaleni. Po chwili koło
nich po barierce przebiegł Kurai i wyprzedził ich mówiąc:
-
Musie się bardziej postarać, a przede wszystkim uważać na
energie.
Następnie
szybko pobiegł w kierunku wioski.
-
Skubany szybki jest ... - stwierdziła Kiazu.
-
E tam do prześcignięcia - odparł Otachi przeskakujący nad
siostrą.
************
W
niewielkiej drewniej wiosce są już wszyscy po za Riną i Diuną. Są
oni na pograniczu wioski i siedzą na trawie popijając wodę.
-
Intrygują mnie ślady przed jaskinią ... wychodzi z nich na to, że
ta bestia póki była mała to spokojnie wychodziła z groty i siała
terror po okolicy. A potem żywiła się już nieszczęśnikami
którzy wchodzili głębiej. - stwierdził Hachi.
-
No wiesz ... nie miało nic innego do jedzenia ... - odparła Kiazu.
-
Co racja to racja ... Heh ... coś dziewczyny długo nie dobiegają
do nas. - wtrącił Otachi.
-
Heh ... powinny już dawno tu dobiec.... - dodała Kiazu.
Nagle
na horyzoncie pojawiły się neczanki. Obie wolno truchtały, Rina
trzymała siostrę za rękę ciągnąc ją. Po chwili na granicy wsi
wodna neczanka przepuściła siostrę, a potem powiedziała:
-
Ostatnia ... to od czego mam zacząć?
-
Obie macie zacząć od czego chcecie. - powiedział stanowczo Kurai.
-
No proszę Cię ... ona od tej walki jest jakaś dziwna .... jakaś
taka nie obecna ... weź jej daruj co? Tylko dzisiaj .... - odparła
nieśmiało dziewczyna.
-
Ej ... Siostra ona też powinna ... - stwierdził Hachi.
-
Właśnie Królowa Lenistwa w końcu musi ruszyć te swoje cztery
litery . - dodała wyraźnie nie zadowolona Kiazu.
-
Ja ... ja zrobię to za nas obie ... tylko proszę... - wtrąciła
nieśmiało ale dość pewnie Rina.
-
Dobrze to zaczynaj. - Odparł stanowczo Kurai.
W
tym momencie wodna neczanka uśmiechnęła się i zaczęła biec w
pierwsze okrążenie koło wioski.
-
Ej oszalałeś!? Ta wioska wcale nie jest taka mała.... -
stwierdziła Kiazu.
-
Da radę .... Jak Ci to nie odpowiada to zawsze możesz do niej
dołączyć i podziękować temu leniuchowi. - odparł chłodno i
stanowczo Kurai.
W
tym momencie Kiazu się aż zagotowała, twardym krokiem podeszła do
Diuny i spoliczkowała ją krzycząc:
-
LEŃ ŚMIERDZĄCY! - po czym dodała stanowczo. - I to jest Twoja
wdzięczność? Super! Brawo! Postępuj tak dalej, a któregoś dnia
nawet ona nie wytrzyma!
Następnie
Kiazu spięła włosy i dołączyła drugiej siostry. Tym czasem
Diuna miła duże niedowierzające oczy i po naprawę dłuższej
chwili bez słowa zaczęła biec w koło wioski.
-
Cztery okrążenia! - krzyknął złośliwie Hachi.
-
Kurai nie przesadziłeś trochę? - zapytał Otachi. Po czym dodał
- Wiesz Rina nie spała całą noc, potem walczyła z nami na równi
z tą bestią, a teraz okazała serce i spotyka ją jeszcze kara.
-
Słuchaj, po pierwsze sama chciała a po drugie ten leń wreszcie się
ruszył. Szczerze już dawno miałem nieodpartą ochotę to zrobić,
na szczęście Kiazu mnie wyręczyła. Dobra panowie zbieramy się
czas pobiegać. - odparł Kurai, z Yuri na ramieniu, ruszając do
biegu.
-
Heh ... pomysłowe ....
-
Hachi kto ostatni wykona zadanie ten bierze jutro dyżur przy
jednorękich bandytach. - stwierdził Otachi lekko odbiegając.
-
Ej Czekaj! ja się tam przecież zanudzę! - odparł Hachi zrywając
się z ziemi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz