czwartek, 27 listopada 2014

Epizod 91

.Keamen Ardis ”


Minęło kilka w miarę spokojnych dni. Nasi neczanie wrócili do codziennych zajęć. Jednak poświęcają więcej czasu na trening, a głownie trening nowej mocy. Obecnie z bronią najlepiej radzą sobie Hachi i Kiazu, natomiast Otachi i Diuna całkiem średnio, jednak dają radę. Najsłabiej idzie Rinie, która obecnie ma wielkie problemy z utrzymaniem boni chociaż przez minutę. Odkąd jej broń połączyła się z syrenim smokiem potrzebuje naprawdę ogromnych pokładów energii. Dodatkowo dziewczyna jeszcze przed połączeniem, nie do końca panowała nad bronią, a co za tym idzie teraz ma o wiele trudniej niż jej rodzeństwo. Jednak przed nimi wszystkimi jest jeszcze wiele ciężkiej pracy, aby móc swobodnie posługiwać się bronią żywiołu. A na dokładkę neczanie rozpoczęli poszukiwania informacji o czym kol wiek, co może ich doprowadzić do odpowiedniego stożenia, które mogłoby dodatkowo wzmocnić ich broń. Na razie jednak idzie im to bardzo marnie i nie mają nic konkretnego czy bardziej przydatnego.


************

Na Ineeven jest chłodne, ale słoneczne popołudnie. Rina jest w gabinecie weterynaryjnym w klinice Hetto i ma przerwę w pracy. Obecnie je kanapkę siedząc przed odpalonym komputerem i czytając jakąś grubą książkę, a na jej prawym ramieniu siedzi grzecznie Yuri.
- Co czytasz? - spytał nagle Hetto.
- "Tajemnicze miejsca" ... - odparła dziewczyna nie odrywając wzroku od książki.
- Niezwykła i wciągająca lektura. Pamiętaj iż masz wrócić jeszcze do pracy.
- Spoko, zaraz będę kończyć ... i resztę poczytam w domu.
- Dobrze, a czytałaś już o grocie Keamen Ardis?
- Jeszcze nie ... nie dawno zaczęłam czytać i jestem dopiero na miejscach na początku litery A ....
- W tej księże jest ona pod Ardis Keamen ... polecam ... nawet jest w miarę łatwa do zobaczenia, leć ponoć istoty z niej nie wychodzą....
- Jak to nie wychodzą? - spytała zaciekawiona Rina.
- No tego nie wiadomo, jedni mówią, że jest tam ogromny labirynt .... inni mówią że coś tam żyje co zjada istoty .... nic konkretnego ... Jedyne co jest pewne to że przed grotą są wielkie okrągłe i głębokie ślady.
- Naprawdę?
- Tak przeczytaj sobie, naprawdę tajemnicze miejsce, o którym warto poczytać. - odparł z uśmiechem Hetto.


************

- W Keamen Ardis dzieje się coś dziwnego. Od najstarszych wpisów o tym miejscu jest wzmianka o krzykach i znikających istotach. Co dziwne istoty władające ziemią rzeczywiście wracają, ale wydają się być opętane... szalone ... wręcz jakby postradali zmysły ... a reszta żywiołów nigdy nie wraca z tej jaskini.... - Stwierdziła Rina chodząc po salonie swojego mieszkania z książką w ręku.
- Kurcze dziwaczne miejsce ... - stwierdził ze zmieszaniem Hachi siedzący luzacko na kanapie.
- Ciekawe co tam jest? - zapytała Kiazu.
- Pewnie jakiś dziwny demon... - odpowiedziała Diuna.
- Może .... - odparła Rina.
- Ja myślę, że powinniśmy tam pojechać i zobaczyć co jest grane. - wtrącił Otachi, mający Yuri na ramieniu i siedzący obok brata.
- Kurai, a może Ty coś wiesz? - spytała w końcu Rina.
- To może być albo potężny demon ...
- Ha a nie mówiłam ... - wtrąciła Diuna.
- Albo? ... - zapytał Otachi.
- Albo .... chodź to mało prawdopodobne ... stworzenie żywiołów .... - dokończył Kurai, stojący i opierający się o okno z rękami w kieszeni.
- Stworzenie żywiołów, mówisz ... - stwierdził zainteresowany Hachi.
- Ta ... - odparł Kurai.
- Wszystko pięknie, ale jakoś mi się nie chce umierać. - stwierdziła Diuna.
- E tam co kol wiek by to nie było to skopiemy temu cztery litery. - dopowiedziała pewnie Kiazu.
- Jasne, o ile przeżyjemy .... szanse są marne... - odparła Diuna.
- Oj tam ... najwyżej uciekniemy ... - stwierdził Hachi mrugając okiem.
- A gdzie to jest? - spytał nagle Otachi.
- Na Tochi Neko ... - odparła Rina.
- W górach Ardis, na dalekim południu kraju. - wtrącił Kurai.
- Dobra to ja, Hachi i Diuna jedziemy tam! - dopowiedziała dziarsko Kiazu.
- Ej! Dlaczego tylko Wy macie się dobrze bawić? - zapytał Otachi.
- Ja wcale nie chce jechać... - stwierdziła Diuna.
- Spokojnie ... najbezpieczniej będzie chyba jak pojedziemy tam wszyscy ... - wtrąciła Rina.
- Dobra to kiedy macie wolne? - odparła Kiazu.
- Weekend - stwierdziła Diuna.
- Sobota - stwierdzili Otachi i Hachi.
- Weekend - dodała Kiazu.
- Ja w sobotę rano jeszcze pracuje ... - wtrąciła Rina.
- A Ty Kurai? - zapytał Otachi.
- Mi to obojętne ... - odpowiedział chłodno elektryczny neczanin.
- No dobra to pojedziemy tam w sobotę, razem ... do tego czasu postarajmy się czegoś dowiedzieć o tej całej jaskini Keamen Ardis! - rozporządziła zdeterminowana Kiazu.


************

Późna noc. Wspaniała komnata z czerwonymi kanapami pełnymi kolorowych poduszek, z przytłumionym światłem.
- Przepraszam Ankara, że o tak późnej porze poprosiłem o rozmowę. - stwierdził Kurai.
- Domniemam, że to coś ważnego. - odpowiedział Anki.
- Tak ... słuchaj nie wdrażając się w szczegóły dowiedziałem się iż Ambasador Chifuin osobiście usunął z jednej z ksiąg zakazanych informacje o rytuale "Gaikei- ra"....
- Pozwól że spytam, a skąd to wiesz?
- Mam przepustkę, wydaną przez Sumi do biblioteki ksiąg zakazanych, strażnik imieniem Tirhugentoshokan, potwierdzi to.
- A to ciekawe, mów dalej proszę ...
- Zważając na to co zrobił Ambasador, mam przypuszczenia że ta demonica, która zamieniła duszami Otachiego i Kiazu, oraz szukała Yuri, była poszukiwaczem samego Chifuin, a nie królowej Sansha... i że Ambasador Chifuin zbiera składniki do tego rytuału....
- Heh... - westchnął Ankara, po czym powiedział - obawiam się, że możesz mieć racje, a to by oznaczało, że nie unikniemy wojny.
- Wojny?
- Tak, widzisz od jakiegoś czasu dochodzą nas słuchy iż Ambasador Chifuin zdobywa bardzo dziwne magiczne przedmioty, mikstury czy zwierzęta, oraz gromadzi sojuszników i armie. Jednak nie przypuszczaliśmy, aż takiego niebezpieczeństwa. Posłuchaj "Gaikei- ra" jeśli zostanie poprawnie wykonane to na świecie pojawi się "Boski Demon Nyxeras", zdolny zniszczyć nas wszystkich oraz wielka armia demonów. Co prawda tak tylko o tym słyszałem, ale z bardzo pewnego źródła. Wtedy wybuchnie wielka wojna miedzy tymi co chcą ocalić nasz świat a Boskim Demonem i jego armią. Chyba nie myślisz, że oddamy Nasz świat bez walki co? ... Słuchaj powiem tyle, to po której stronie staniecie to będzie Wasza decyzja, jednak ja nie chciałbym mieć w Was wrogów. Heh ... rano będę musiał podjąć odpowiednie kroki. Swoją drogą skoro sprawy przybrały taki obrót to musicie zwiększyć swoją siłę. Każdy z nas musi, żyjemy w czasach o bardzo niepewnej przyszłości.... Heh ... nie dobrze bardzo nie dobrze ... A słuchaj jak tam wasze bronie żywiołów? Dobrze by było jakby wzmocnili je bestiami....
- Dość dobrze sobie radzą. Wiem ... szukamy ich ...
- Dobrze, to bardzo dobrze ...
- Anki, a królowa Sansha po której jest stronie? Bo widzisz z tego co wiem to ona tez poszukuje jakiś dziwnych rzeczy i przez działania Chifuin są one niezauważalne ... może to ona chce wykonać ten rytuał?
- Zwołam zgromadzenie czternastu i jak czegoś się dowiem to Ci odpowiem. Chociaż władcy są sprytni i twardzi, więc może się ono okazać kompletną stratą czasu. Póki co nic nie mów swoim przyjaciołom, jednak dopilnuj abyście wszyscy przeszli naprawdę ostry trening. Każda dodatkowa kropla energii jest na wagę złota, która może przeważyć nie tylko o naszym losie, ale i losie całego świata. Co prawda cała ta sytuacja może się skończyć zupełnie inaczej. Intuicja mi jednak podpowiada, że lepiej abyśmy przygotowali się na najgorsze i w razie co podjęli odpowiednie kroki.


************

Czas do soboty minął naszym przyjaciołom stosunkowo normalnie i bardzo szybko. Wszyscy, no prawie wszyscy, siedzą już u dziewczyn w kuchni i jedzą śniadanie.
- No gdzie ta Rina się podziewa ... z ciągnęliście mnie tak wcześnie z łózka, a mogłam jeszcze pospać - narzekała Diuna pijając ciepłą herbatę i zajadając kanapki.
- Oj nie narzekaj zdążysz jeszcze to odespać. - stwierdził Hachi.
- O właśnie przyszli ... - wtrącił Otachi.
W tym momencie w drzwiach kuchni pojawili się, Kurai z Riną.
- No dobra to jedziemy! - wykrzyknęła radośnie Kiazu z Yuri na ramieniu.
- Popieram! - dopowiedział równie entuzjastycznie Hachi.
- A ja bym dokończył śniadanie ... - wtrącił Otachi.
- No dobra to po śniadaniu ... odparła Kiazu.


************

Zalesiona droga, pełna intensywnie zielonych drzew, krzewów i innych roślin. Mało wydeptana ścieżka prowadzi nad ciemnobrązowy, drewniany i wąski most na przepaścią. Idąc nim po lewej stronie ma się wysoki i cienki wodospad, pod nim płynącą szybko wodę, a po prawej stronie dużo szerszy wodospad. Wszystko to to jedna rzeka, o wręcz biało-błękitniej spienionej wodzie. Pojedyncze krople wody spadają na przechodniów, a letni wiatr szybko je wysusza. Zapachy jakie się tu unoszą są przyjemną mieszanką wody, lasu i różnych kwitnących kwiatów.
- Na pewno tędy? - spytała Kiazu.
- Tak ludzie w wiosce mówili, że ta jaskinia jest po drugiej stronie tego mostu. - odparł Kurai.
- Kurcze, takie piękne miejsce nie może prowadzić do niczego złego. - stwierdziła Diuna.
- Dziwne ... mam wrażenie jakby ta woda mówiła do nas abyśmy zawrócili .... - wtrąciła Rina z Yuri na ramieniu.
- Przestań siostra to pewnie z niewyspania - odpowiedział Hachi.
- Pewnie masz racje ... - odparła Rina.
- Swoją drogą to był dobry pomysł zabierać tu tego Twojego zwierzaka? - narzekała Diuna.
- Tak ... w razie co ona poleci po pomoc ... a po za tym mamy jej pilnować .... - odparła speszona Rina.
- No ja wiem, ale utrapienie z tą małą. Mogła by się sama nauczyć walczyć. Mam lepsze rzeczy na głowie niż nadstawianie za nią karku ... - stwierdziła Diuna.


************

- Daleko jeszcze? Nie chce mi się iść dalej. - narzekała Diuna.
- Tak daleko. - odparł Otachi.
- Biedna Ty ... nie przewidzieli, że będziesz tędy szła i nie zamontowali tu kolejki. - wtrącił szyderczo Hachi.
- A żebyś wiedział.... - odparła Diuna.
- No racja przecież królowa lenistwa nie może się przemęczać. - dopowiedziała Kiazu.
Nagle ich oczom ukazała się ciemna jaskinia ze stosunkowo małym wejściem. Jest ono wyższe i szersze od naszych bohaterów, ale spodziewali się czegoś znacznie większego. Przed tą jaskinią znajduje się masa dużych okrągłych śladów, lecz nie ogromnych. Wszystkie one wydają się być bardzo stare.
- Nie mówcie mi, że to to, bo się rozczaruje. - stwierdziła z niedowierzaniem Kiazu.
- Dobrze nie będziemy Ci mówić, że to prawdopodobnie to. - odparł Hachi.
- Spodziewałam się czegoś dużo większego, i bardziej strasznego. - wtrąciła Diuna.
- No ja też ... eh ... dobra to co wchodzimy? ... - zapytała Kiazu pstrykając palcami.
W tym momencie pojawiło się sześć świetlikowych ogników.
- Dobra - odparli zgonie wszyscy.
Następnie weszli w długi kamienny korytarz, w którym dzięki mocy Kiazu panował przyjemny, ale niepokojący półmrok. Na ziemi w tuneli również były widoczne takie same okrągłe ślady jak przed wejściem. Im głębiej tym bardziej kamienie na ścianach były podrapane, porysowane i z każdą minutą wyglądały coraz gorzej. W pewnym momencie w całym korytarzu zaczęła się pojawiać nawet krew.
- Przyjemne miejsce ... bez kitu ... - stwierdziła Kiazu.
- O tak ... normalnie zastanawiam się czyby tu nie zamieszkać ... - stwierdziła zniesmaczona Diuna.
- No teraz już nie możemy się wycofać ... - stwierdził Otachi.
- Patrzcie tam jest jakieś niebiesko-białe światło. - zauważył Hachi.
Po dłuższej chwili rzeczywiście wyszli z ciemnego tunelu, a ich oczom ukazała się przeogromna jaskinia, o mocnych kamiennych szaro-czarnych skałach i niezliczonej ilości zwisających z sufitu grubych i zaostrzonych stalaktytów. po lewej stronie od wejścia znajduje się podziemne jezioro, w którym woda w połączeniu z różnymi surowcami, nadawała pomieszczeniu świecący i przyjemny niebieski odcień i cała jaskinia sprawiała wrażenie jakby była dobrze oświetlona. Po środku groty znajduje się naprawdę bardzo duża kamienna góra, o brązowo-szaro-rudym zabarwieniu i ostrych krawędziach. Wszędzie indziej leżały niezliczone mrowia kości i unosił się niemiły zapach stęchlizny.
- Fuj ... co za okropne miejsce ... - stwierdziła Kiazu zatykając nos.
- Dobra nic tu nie ma spadajmy stad. - dopowiedziała Diuna.
- Oj tam dziewczyny nie przesadzajcie ... chodźmy dalej i przepadajmy to miejsce, skoro już tu jesteśmy. - wtrąciła Hachi.
- Popieram za tą wielką góra może coś jeszcze być ... - dodał Otachi.


************

Nasi przyjaciele już dłuższą chwilę chodzą po jaskini Keamen Ardis. Nagle kiedy już byli całkiem mocno zrezygnowani, zatrzęsła się ziemia i dało się usłyszeć przeraźliwy piskliwy dźwięk, a góra zaczęła się poruszać. A po chwili nawet zaczęła rosnąć.
- Powiedzcie proszę, że mam zwidy z niewyspania. - stwierdziła niepewnie Rina.
- Jeśli tak to ja tez je mam. - odparł Otachi.
W tym momencie z góry wyszły cztery okrągłe łapy, z trzema wielkimi pazurami każda, oraz wielka kamienna smocza głowa, z dwoma zaostrzonymi rogami i długim pyskiem pełnym zębów, która jak ryknęła straszliwie na dzień dobry to samym tym ryknięciem bestia spowodowała wiatr tak silny iż nasi przyjaciele musieli schować się za skałami, aby nie zostali porwani.
- CO TO U DIABŁA JEST? - zapytał nagle zaniepokojony Hachi.
- To smoczy kamienny żółw.... - odpowiedział spokojnie Kurai.
- Aha .... no nie no luz .... - odparł zmieszany Hachi.
Bestia przeciągła się leniwie i zaczęła iść. Z każdym jej krokiem ziemia w jaskini oraz stalaktyty się trzęsły jak osiki na wietrze.
- Dobrze, że tu nic niema, prawda DIUNA! - stwierdził nagle przerażony Otachi.
- Oj cicho ... - odparła psychiczna neczanka.
- Jak by coś tu było to moglibyśmy zacząć się bać, a tak to luz ... - wtrącił złośliwie Hachi.
- Dobra my tu gadu gadu a tam czeka bestia do pokonania. - stwierdziła nagle Kiazu, podnosząca się do walki.
- Co racja to racja... - stwierdzili zgodnie Hachi z Otachim.


************

Wielka kamienna bestia jak na swoje olbrzymie rozmiary jest bardzo szybka i zwinna. Wszyscy, nawet Yuri dzielnie walczą dając z siebie wszystko, a Diuna siedzi sobie wygodnie na ziemi przy wejściu, z zamkniętymi oczami i czeka na koniec. Kiazu walczy z pazurami żółwia swoja ognistą halabardą. Co chwila słychać jakiś potężny brzdęk. Rina raz za razem uderza w niego wodnymi biczami, które niewiele mu robią, ale doskonale odwracają jego uwagę. W tym czasie panowie skaczą, szukają słabych punktów oraz znienacka atakują potwora swoimi mocami. Bestia ryczy i udoskonalę unika ataków. Nawet mała Yuri uderza w bestie najmocniej jak po trafi, celując w jej oczy, nozdrza czy uszy. Nagle żółwie smoczysko podskoczyło gwałtownie do góry. Kiedy jego ogromne i ciężkie cielsko ponowie spadło za ziemie to zatrzęsło się dokładnie wszystko. Ci którzy stali akurat na ziemi w wyniku trzęsienia nie mogli ustać na własnych nogach. Po chwili część stalaktytów zaczęła spadać prosto na niczego nie świadomą Diunę.
- DIUNA! - Wykrzyknęła Kiazu.
Na te słowa dziewczyna otworzyła oczy. W tym momencie przed przerażoną neczanką pojawił się Kurai, który za pomocą swoich piorunów, rozkruszył lecące ostre skały. W tym czasie Rina zdążyła postawić jeszcze wodną tarczę. W ten sposób nic nie spadło na Diunę.
- Utrapienie z tą małą... Mogła by się sama nauczyć walczyć.... Mam lepsze rzeczy na głowie niż nadstawianie za nią karku ... - stwierdził stanowczo, ale spokojnie Kurai, nie odwracając się do neczanki, a następnie ruszył do dalszej walki.
W tym momencie do zszokowanej siostry podbiegła Rina, pytając:
- Diuna, w porządku?
- Czy on powiedział do mnie to co ja do Yuri? - zapytała zszokowana i zmieszana Diuna.
- Wybacz, ale nie słyszałam - odarła Rina.
- On ... a jeśli tak powiedział to czy miał rację? ... - spytała przerażona Diuna.
- Szczerze .... z patrząc z boku to chyba tak ... wiesz wszyscy się na wzajem chronimy ... ale staramy się dać z siebie wszystko ... zobacz nawet Yuri walczy ... ona nie to że nie potrafi walczyć, ale ma naprawdę niewielką moc w porównaniu do Ciebie... Przepraszam ... ale wracam do walki ... jak nie chcesz się wtrącać to dobrze by było jakbyś wyszła z jaskini ... wtedy będziemy pewni, że nic Ci się nie stanie ... - odparła nieśmiało i płochliwie Rina, wstając.
- Chcesz powiedzieć, że siedząc tutaj rozpraszam Was? Bo po za walką musicie zwracać dużą uwagę i na mnie?
Siostra jej już jednak nic nie odpowiedziała, była za daleko. Natomiast Diuna siedziała oszołomiona na ziemi. Jej włosy poruszają się za sprawą eksplozji i wybuchów, które towarzysza walce. Jednak po chwili dla neczanki wszystkie odgłosy walki po prostu przestały istnieć. Nie słyszała nic i raczej nic nie widziała, gdyż tępo patrzyła się w jeden punkt. O dziwo słowa elektrycznego neczańczyka uderzyły w nią.


************

Mimo iż starcie trwa już bardzo długo to zacięta walka cały czas się rozkręca. Neczanie są już dość mocno zmęczeni, ale atakują dalej, swoimi mocami. Jedna eksplozja za drugą. Ogień, ziemia, wiatr, woda i elektryczność, na przyjemnie uderzają w bestie, która też zaczyna się męczyć. Walka jednak ani trochę nie zbliża się do końca. Nagle wszystkie kończyny bestii schowały się w kamiennej skorupie, która zaczęła się obracać z naprawdę wielką szybkością. Atak ten skutecznie odepchnął neczan, a właściwie rozrzucił ich po ścianach jaskini. Wszyscy z naprawdę duża siłą uderzyli w ściany. Po chwili bestia przestała wirować i ponownie stanęła na swoich łapach. Rozejrzała się po grocie, groźnie rycząc. Nagle potwór nabrał powietrza i wystrzelił prosto przed siebie, z paszczy wielką i szybką kulą energii. Po chwili energia natrafiła na coś, co zdołało ja powstrzymać. Oślepiające światło spowiło cała jaskinie. W tym czasie wyraźnie nie zadowolony smok kręcił głową. Kiedy jasność znikła, okazało się że przed Diuna, stoi Kurai trzymający nieprzytomna Rine na rękach. Nie trzeba było długo czekać aż reszta neczaniń też się tam znalazła.
- Kurcze, ta bestia to zmora. - stwierdziła dysząca Kiazu.
- Cofnijcie się następny atak biorę na siebie. - stwierdził poważnie Hachi.
- Pogięło Cię? - zapytał Otachi.
- Może. - odparł nerwowo Hachi z ręką zaciśniętą w pięść.
Przeraźliwa bestia nie czekała już dłużej, tylko ponownie zaatakowała. W tym momencie w ręku Hachiego pojawił się duży kamienny miecz, w czarno-szarym kolorze, wyglądający jak naostrzona skała z rękojeścią, który rozkręcił. Smoczy atak został zniwelowany, jednak bestia z impetem biegła już w kierunku neczan. Nagle głowa bestii zderzyła się z kamiennym mieczem. Potwór bez trudu przesunął ziemistego neczanina do tyłu. W tym czasie wszyscy zza jego pleców uciekli na boki. Właście to panowie odskoczyli z neczankami. Hachi jednak wykrzesał z siebie więcej energii, a żółw zatrzymał się. Potwór zaczął groźnie warczeć i dyszeć. Po dłuższej chwili całe pomieszczenie rozbłysło oślepiającym biało-żółtym światłem, które nie oślepiło na naprawdę długo. Kiedy znikło zdyszany Hachi stał z wyciągniętym mieczem, który zmienił swój wygląd. Teraz rękojeść i środek miecza są kamienne i jest w kolorze żółwiego smoka, a jego ostrze zrobiło się srebrne.
- Łał! Bro wzmocniłeś swoją broń! - stwierdził radośnie Otachi.
W tym momencie Broń Hachiego znikła a neczanin uśmiechając się upadł na ziemie. Jest przytomny, ale nie ma siły się podnieść. Kiazu i Diuna stały same, a Otachi podbiegł do brata.
- Udało Ci się! - krzyczał radośnie Otachi.
Następnie, oparł on Hachiego na swoim ramieniu i podniósł.
- Dzięki Bro ... tak udało się... - odparł dusząc szczęśliwy Hachi.
- No łatwe to nie było ... - wtrąciła Kiazu.
- Skubaniec spuścił nam niezły łomot... - odparł Otachi.
- Ta ... ale było warto ... - dopowiedział chwiejący się na nogach Hachi.
W tym momencie gwałtownie obudziła się Rina. Kurai przytulił ja mocno do siebie mówiąc:
- Spokojnie już po wszystkim....
- Co z Diuną? - zapytała nagle zatroskana neczanka.
- Chyba dobrze ...- wtrąciła lekko zła Kiazu pokazując na siostrę.
Diuna wydaje się być jakby nie obecna.
- Hej ... Leniuszku chcesz być moim oparciem? - zapytał Hachi.
Psychiczna neczanka nawet nie zareagowała.
- Dziwne nie reaguje nawet na zaczepki Hachiego, ale wydaje się być w porządku. - stwierdził Otachi.
W tym momencie Kurai otoczył wszystkich biało-żółtymi, elektrycznymi kulami i uniósł ich w powietrze. Po chwili zamknął oczy a wszystkie kule zaczęły wirować, po czym rozbłysły. Następnie srebrno-biało włosy chłopak otworzył oczy i odstawił bezpiecznie na ziemie. Zadrapania i inne ranki znikły z ciał neczan, a Hachi i Rina byli wstanie chodzić już o własnych siłach.
- Łał czuje się jak nowy. -odparł Hachi podskakując i wymierzając parę ciosów bokserskich w powietrze.
- Od razu lepiej ... dzięki ... - wtrąciła Kiazu rozciągając się.
- Dzięki Stary za uleczenie ...wspaniałe uczycie ... szkoda, że tak rzadko możemy go doświadczać. - dodał radośnie Otachi wesoło skacząc.
- Nie folgujcie z energią, ma wam starczyć do domu. - odparł Kurai.
- Na pewno starczy. - stwierdził Otachi z uśmiechem.
- To świetnie, bo czeka Was jeszcze przebieżka do wsi.
- Żartujesz? - zapytał Hachi.
- Nie, a ostatni ma dodatkowe cztery okrążenia wioski i dwieście przysiadów. - odpowiedział stanowczo Kurai.
- Heh ... coś za coś .... dobra żegnam panów. - stwierdziła Kiazu ruszając do biegu.
- Ej czekaj! - wykrzyknęli Hachi z Otachim wybiegając z groty za siostrą.
W tym momencie Rina wzięła siostrę za rękę po czym obie wybiegły z jaskini.


************

Przez drewniany mostek koło wodospadów przebiega Kiazu, tuż za nią biegnie Otachi, a później Hachi. Pędza jak szaleni. Po chwili koło nich po barierce przebiegł Kurai i wyprzedził ich mówiąc:
- Musie się bardziej postarać, a przede wszystkim uważać na energie.
Następnie szybko pobiegł w kierunku wioski.
- Skubany szybki jest ... - stwierdziła Kiazu.
- E tam do prześcignięcia - odparł Otachi przeskakujący nad siostrą.


************

W niewielkiej drewniej wiosce są już wszyscy po za Riną i Diuną. Są oni na pograniczu wioski i siedzą na trawie popijając wodę.
- Intrygują mnie ślady przed jaskinią ... wychodzi z nich na to, że ta bestia póki była mała to spokojnie wychodziła z groty i siała terror po okolicy. A potem żywiła się już nieszczęśnikami którzy wchodzili głębiej. - stwierdził Hachi.
- No wiesz ... nie miało nic innego do jedzenia ... - odparła Kiazu.
- Co racja to racja ... Heh ... coś dziewczyny długo nie dobiegają do nas. - wtrącił Otachi.
- Heh ... powinny już dawno tu dobiec.... - dodała Kiazu.
Nagle na horyzoncie pojawiły się neczanki. Obie wolno truchtały, Rina trzymała siostrę za rękę ciągnąc ją. Po chwili na granicy wsi wodna neczanka przepuściła siostrę, a potem powiedziała:
- Ostatnia ... to od czego mam zacząć?
- Obie macie zacząć od czego chcecie. - powiedział stanowczo Kurai.
- No proszę Cię ... ona od tej walki jest jakaś dziwna .... jakaś taka nie obecna ... weź jej daruj co? Tylko dzisiaj .... - odparła nieśmiało dziewczyna.
- Ej ... Siostra ona też powinna ... - stwierdził Hachi.
- Właśnie Królowa Lenistwa w końcu musi ruszyć te swoje cztery litery . - dodała wyraźnie nie zadowolona Kiazu.
- Ja ... ja zrobię to za nas obie ... tylko proszę... - wtrąciła nieśmiało ale dość pewnie Rina.
- Dobrze to zaczynaj. - Odparł stanowczo Kurai.
W tym momencie wodna neczanka uśmiechnęła się i zaczęła biec w pierwsze okrążenie koło wioski.
- Ej oszalałeś!? Ta wioska wcale nie jest taka mała.... - stwierdziła Kiazu.
- Da radę .... Jak Ci to nie odpowiada to zawsze możesz do niej dołączyć i podziękować temu leniuchowi. - odparł chłodno i stanowczo Kurai.
W tym momencie Kiazu się aż zagotowała, twardym krokiem podeszła do Diuny i spoliczkowała ją krzycząc:
- LEŃ ŚMIERDZĄCY! - po czym dodała stanowczo. - I to jest Twoja wdzięczność? Super! Brawo! Postępuj tak dalej, a któregoś dnia nawet ona nie wytrzyma!
Następnie Kiazu spięła włosy i dołączyła drugiej siostry. Tym czasem Diuna miła duże niedowierzające oczy i po naprawę dłuższej chwili bez słowa zaczęła biec w koło wioski.
- Cztery okrążenia! - krzyknął złośliwie Hachi.
- Kurai nie przesadziłeś trochę? - zapytał Otachi. Po czym dodał - Wiesz Rina nie spała całą noc, potem walczyła z nami na równi z tą bestią, a teraz okazała serce i spotyka ją jeszcze kara.
- Słuchaj, po pierwsze sama chciała a po drugie ten leń wreszcie się ruszył. Szczerze już dawno miałem nieodpartą ochotę to zrobić, na szczęście Kiazu mnie wyręczyła. Dobra panowie zbieramy się czas pobiegać. - odparł Kurai, z Yuri na ramieniu, ruszając do biegu.
- Heh ... pomysłowe ....
- Hachi kto ostatni wykona zadanie ten bierze jutro dyżur przy jednorękich bandytach. - stwierdził Otachi lekko odbiegając.
- Ej Czekaj! ja się tam przecież zanudzę! - odparł Hachi zrywając się z ziemi.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz